Discover millions of ebooks, audiobooks, and so much more with a free trial

Only $11.99/month after trial. Cancel anytime.

Tańcząc nad przepaścią Moja walka z rakiem (polskie znaki)
Tańcząc nad przepaścią Moja walka z rakiem (polskie znaki)
Tańcząc nad przepaścią Moja walka z rakiem (polskie znaki)
Ebook55 pages50 minutes

Tańcząc nad przepaścią Moja walka z rakiem (polskie znaki)

Rating: 4.5 out of 5 stars

4.5/5

()

Read preview

About this ebook

Czy to jest rak? - zapytałem lekarza drżącym głosem.
Tak - doktor spojrzał mi prosto w oczy.
O wieloletnich zmaganiach z rakiem, zakończonych pełnym wyzdrowieniem, opowiada nam przejmująco Bolesław Lutosławski. Przesłanie książki jest optymistyczne. Niesie ona nadzieję chorym, dotkniętym tą częstą i groźną chorobą. Autor nie ukrywa, że te lata "tańca nad przepaścią", to nie tylko terapia farmakologiczna i szpitalne mury. To walka z sobą samym: z lękiem, cierpieniem swoim i bliskich, walka z pytaniem: dlaczego, i jak z tym żyć; i co najważniejsze, walka o życie, które szczęśliwie udało mu się wygrać.
Prof.dr.hab Andrzej Szczeklik

LanguageJęzyk polski
Release dateApr 25, 2015
ISBN9781310136146
Tańcząc nad przepaścią Moja walka z rakiem (polskie znaki)
Author

Boleslaw Lutoslawski

Bolesław has been a portrait photographer for over 40 years working with some of the most diverse and interesting theatres, ballets and figures all across Europe. He has taken portraits of Stanisław Lem, Andrzej Wajda, Krzysztof Penderecki, Wisława Szymborska, Witold Lutosławski, Glenda Jackson, Sławomir Mrożek, Tom Stoppard, Simon Callow, Bill Brandt, Paloma Picasso, Ernst Gombrich, Tambimuttu, Tadeusz Kantor, Marina Warner, John Peel, George Martin, Konrad Swinarski, Peter Hall, John Tusa, Mieczysław Jastrun, Leszek Długosz amongst many of others. Worked on assignments for The Independent, The Guardian, Vogue, Newsweek, Harpers & Queen, The Illustrated London News and for the BBC & Channel 4. Bolesław has also lectured on film and photography at colleges and universities in the UK & Poland. Individual exhibitions since 1969: Krakow (3), Wroclaw (2), London (4), Edinburgh (1) Cambridge (2), Kazimierz Dolny (1) Books: While photography is his core profession, Bolesław also published several books in Polish, more recently: Korzenie nie znają granic (autobiographical) - recommended by a journalist and writer Ryszard Kapuściński. Alchemia Portretu 2011 (on the subject of Portrait Photography). This publication was supported by various media organizations and very well received by the press. As a result Lutosławski had multiple meetings with readers and also students of photography and journalism. At the same time Bolesław was invited to write for Revue Organon, the European philosophical journal (in English) Portrait Photography and Philosophy.

Related to Tańcząc nad przepaścią Moja walka z rakiem (polskie znaki)

Related ebooks

Reviews for Tańcząc nad przepaścią Moja walka z rakiem (polskie znaki)

Rating: 4.5 out of 5 stars
4.5/5

2 ratings0 reviews

What did you think?

Tap to rate

Review must be at least 10 words

    Book preview

    Tańcząc nad przepaścią Moja walka z rakiem (polskie znaki) - Boleslaw Lutoslawski

    Tańcząc nad przepaścią

    Moja walka z rakiem

    by

    Bolesław Lutosławski

    PUBLISHED BY:

    Bolesław Lutosławski on Smashwords

    Tańcząc nad przepaścią

    Moja walka z rakiem

    Copyright 2004 by Bolesław Lutosławski

    Tańcząc nad przepaścią

    Moja walka z rakiem

    Wszystkie prawa zastrzeżone Bolesław Lutosławski 2004

    Smashwords Edition, License Notes

    This ebook is licensed for your personal enjoyment only. This ebook may not be re-sold

    or given away to other people. If you would like to share this book with another person,

    please purchase an additional copy for each recipient. If you’re reading this book and did

    not purchase it, or it was not purchased for your use only, then please return to

    Smashwords.com and purchase your own copy. Thank you for respecting the hard work

    of this author.

    Księżniczka z porcelany

    – Non-Hodgkin lymphoma – poinformował mnie doktor Ellis.

    – Czy to jest rak? – zapytałem drżącym głosem.

    – Tak. – Doktor spojrzał mi prosto w oczy. Po czym dodał: – Zaczniemy chemioterapię od przyszłego wtorku. Czy ma pan jakieś pytania?

    Szok. To był szok. To było coś, czego się bałem, i właśnie się stało. Siedziałem nieruchomo, w głowie pustka; przerażenie jeszcze się we mnie nie obudziło. Byłem jak człowiek, którego wrzucono do jaskini i zostawiono bez latarki.

    Powoli, bezładnie różne myśli wyłaniały się wśród mrocznego kłębowiska nieznanych mi do tej pory uczuć, które wypełniały moje serce. Oczywiście, chciałem wiedzieć, jakie mam szanse i jak długo jeszcze będę żyć, ale bałem się o to zapytać. W dodatku lekarze od razu mówią o statystyce i procentach, zamiast powiedzieć, że nie mają pojęcia.

    – Co w tej sytuacji mam zrobić?

    – Musi pan o siebie dbać, dobrze jeść, chodzić na spacery i żyć w przekonaniu, że czeka na pana odległa starość, a my zrobimy, co możemy, żeby tę lymphomę pokonać.

    – Czy to wystarczy?

    – Stoi pan nad przepaścią, której ja nie znam – powiedział, całkiem uczciwie, doktor Ellis.

    – A czy ten rak jest usuwalny?

    – Owszem.

    – Dziękuję.

    Pożegnałem się i poszedłem do domu, ale dłuższą trasą, pustymi ulicami, bo płakałem i chciałem być w tym szlochu sam.

    Trzy dni później, późnym piątkowym popołudniem poszliśmy do chińskiego cyrku, na co chłopcy czekali od tygodnia. Cyrk ustawiono w pobliżu centrum Cambridge, na Midsummer Common, gdzie często chodziliśmy nad rzekę karmić kaczki i łabędzie. Szedłem z Maksem, trzymając go za rączkę, Roman biegł przed nami z nowo zakupionym balonikiem. Już przed wejściem nerwowo szukaliśmy biletów, które wreszcie znalazłem w mojej kieszeni. Wtedy ukłoniła nam się ubrana w białe kimono, śliczna Chinka, która wyglądała jak księżniczka z porcelany, i to ona zaprowadziła nas do środka. Tam, wśród orientalnych dekoracji, lampionów, wstęg, w tłumie widzów chłopcy dostrzegli wielu kolegów ze szkoły i robili do nich zabawne miny.

    Wkrótce barwnie ubrani młodzi cyrkowcy rozpoczęli przedstawienie – przeskakiwali przez płonące obręcze, z lekkością gazel wspinali się sobie na ramiona, tworząc piramidy, żonglowali, czym popadło. Prawie nie zwracałem na nich uwagi, bo przyglądałem się mojej małej rodzinie. W rozmarzonych oczach chłopców widziałem fascynację tym, co się działo na arenie, zachwyt bajkowością cyrku, i to było coś najwspanialszego, w czym mogłem uczestniczyć.

    – Tato – wykrzyknął Roman – czy widziałeś, co on zrobił? I przelotnie spojrzał na mnie oczami pełnymi podziwu dla gibkiego akrobaty.

    Uśmiechnąłem się do niego, choć serce oplatały mi ciernie, myślałem o tym, jak długo jeszcze z nimi będę… Kiedy oni mnie utracą? Czy sobie beze mnie poradzą?

    Nie miałem złudzeń co do tego, że umrę. Byłem całkowicie przekonany, że słowo „rak oznacza wyłącznie „śmierć za rogiem.

    Po przerwie arena stała się sceną, na której cyrkowcy tworzyli pełne dynamiki przedstawienia, opowiadając nam tanecznymi ruchami mistyczne historie ze starożytnych Chin. Zawieszeni na stalowych linach wojownicy fruwali po całym cyrku, walczyli mieczami i

    Enjoying the preview?
    Page 1 of 1