Discover millions of ebooks, audiobooks, and so much more with a free trial

Only $11.99/month after trial. Cancel anytime.

Krąg Śmierci
Krąg Śmierci
Krąg Śmierci
Ebook177 pages2 hours

Krąg Śmierci

Rating: 5 out of 5 stars

5/5

()

Read preview

About this ebook

Major Szafirski wraca z ostatniej misji. Zamyka ostatni rozdział wojskowego życia kontraktem dla prywatnej amerykańskiej firmy ochroniarskiej. Odłożone pieniądze pozwalają na realizację skrywanego marzenia - średniowiecznej karczmy. Gdy pojawia się kłopot z grupą miejscowych zabijaków radzi sobie skutecznie. Już wkrótce okazuje się, że stawką w grze bynajmniej nie jest nieudolna próba ściągnięcia haraczu, a były wojskowy stanie twarzą w twarz z bezwzględnym układem władzy prokuratorskiej, politycznej z przestępczym światkiem.

LanguageJęzyk polski
Release dateJan 28, 2016
ISBN9788393432929
Krąg Śmierci
Author

Tomasz Biedrzycki

Urodzony 02 stycznia 1978 roku w Olsztynie. Od najmłodszych lat zafascynowany astronomią i książką, z którą zaprzyjaźnił się już na początku szkoły podstawowej. Pierwsze próby literackie podejmowane w wieku lat-nastu, lądowały w szufladzie. Któregoś dnia, próbki trafiają w ręce kobiety... i tak się zaczyna literacka przygoda, trwająca do tej pory.

Read more from Tomasz Biedrzycki

Related to Krąg Śmierci

Related ebooks

Related categories

Reviews for Krąg Śmierci

Rating: 5 out of 5 stars
5/5

1 rating0 reviews

What did you think?

Tap to rate

Review must be at least 10 words

    Book preview

    Krąg Śmierci - Tomasz Biedrzycki

    ROZDZIAŁ I

    Artur otworzył oczy. Przez długą chwilę, w ciszy wpatrywał się w sufit. Długie drewniane belki stropowe ciągnęły się przez całą sypialnię. Nigdy nie zwracał na nie specjalnej uwagi, teraz nie mógł się napatrzeć. Ciemna bejca uwydatniała wydłużone słoje, tworzące niepowtarzalne wzory na powierzchni każdej z belek. Poczuł smukłą dłoń wsuwającą się na jego umięśniony bark. Obszerna kołdra zaszeleściła i wyłoniła się spod niej głowa Marty w krótkich blond włosach. Fryzura, do której nie mógł się przyzwyczaić. Ale jej wzrok, wpatrujący się w niego z miłością, wynagradzał wszystkie te zmiany w wyglądzie. Zaokrąglenia, które pojawiły się tu i ówdzie, jedynie dodawały jej kobiecości.

    - O czym myśli mój miś? – odezwała się cicho, niewinnym tonem. Spojrzał prosto w te oczy, za którymi tęsknił tam, na pustyni. Jego szeroka dłoń przesunęła się po głowie żony.

    - O Tobie skarbie. O tym domu. Brakowało mi was, tam… - Głos Artura emanował ciepłem. Położyła mu na ustach starannie wypielęgnowany palec.

    - Już jesteś. Cały i zdrowy. – Zsunęła jego dłoń z głowy i patrząc na niego, pocałowała jej wnętrze.

    - Każdego dnia umierałam ze strachu. Że odezwie się telefon. Że przyjdzie list. A teraz wróciłeś. – Poczuł gorąco bijące od jej ciała, gdy przylgnęła doń całą sobą. Smukłymi palcami musnęła odkryty, szeroki tors męża. Pchnięta nagłym impulsem, usiadła na nim, odrzucając kołdrę. Poczuła jego dłonie przesuwające się wzdłuż jasnych ud żony. Pożądliwie spojrzał na odkryte, dorodne piersi. Za nimi też tęsknił… Bardzo….. Elektryzującą atmosferę przerwał naraz radosny okrzyk. Jeden, drugi. Trzasnęły drzwi. Marta wykazała się doskonałym refleksem, nurkując pod kołdrę zanim obie córki wpadły do sypialni. Roześmiane buźki pojawiły się w otwartych drzwiach. Artur rozchylił ramiona w zapraszającym geście. Jego twarz rozpromieniła się na widok córek. Nie mógł się nadziwić zmianom, jakie w ciągu dwóch lat zaszły w dziewczynkach. Niby dostawał zdjęcia, niby rozmawiali przez Skype. Na żywo jednak wciąż musiał się przyzwyczajać, że Ina z pulchnej siedmiolatki zaczęła się przeobrażać w smukłą uczennicę szkoły podstawowej, a Hania nie stawiała nieśmiałych kroków, lecz biegała niczym sprinter. Obie wskoczyły na szerokie małżeńskie łoże. Artur przyzwyczajony do żelaznej dyscypliny, tym razem zapomniał o czasie. Rodzina usiadła do śniadania niemal w samo południe, wciąż nie mogąc się nacieszyć obecnością tego jednego, jedynego człowieka, który był dla nich całym światem.

    *

    Wnętrze karczmy wypełniał gwar rozmów oraz papierosowy dym. Powietrze przesycone było zapachem pieczonego mięsa. Ściany bez tynku, z odkrytymi cegłami i ciężkie drewniane meble tworzyły specyficzny klimat tego miejsca. Stojący za masywnym barem wysoki mężczyzna przypominał średniowiecznego karczmarza. Odziany w hajdawery, trzymał w dłoniach dwa drewniane kufle. W rozradowanej twarzy ciężko było rozpoznać najemnika, który pół roku temu wylądował na lotnisku we Wrocławiu. Będąc jeszcze w szkole średniej chciał prowadzić karczmę. Taką, gdzie na rożnie piecze się świniak, a piwo podają w drewnianych, średniowiecznych kuflach. Ogarnął wzrokiem ciemne pomieszczenie i sześć stołów. Jakież miał szczęście, że udało mu się wydębić ten lokal od miasta. Jak to dobrze, że spotkał w ratuszu znajomego ze średniej szkoły. Na całe szczęście Michał pamiętał kolegę ze szkolnych czasów i poparł pismo swoim słowem. I tak w ciągu niespełna czterech miesięcy zrealizowało się jego marzenie. Z czułością spojrzał na żonę, rozmawiającą z kucharką na zapleczu. Omawiały coś głośno, ale w gwarze panującym na sali nie mógł nic usłyszeć. Mieli wystarczająco dużo pieniędzy, by jeździć po świecie i zwiedzać, albo leżeć plackiem przed telewizorem. Nie pasowało to jednak ani do niego, ani do niej. Artur zawsze lubił pracować, czuć się potrzebny. A dzięki karczmie pomagał też kilku osobom z okolicy, wybranym spośród znajomych Marty. Nie zależało mu specjalnie na zysku, to i załoga nieźle zarabiała. Widział jak dwie młode kelnerki, odziane w stroje z epoki śmigają między dębowymi stołami. Uwijały się jak w ukropi, a zapatrzony w nie właściciel karczmy dopiero po chwili zwrócił uwagę na człowieka stojącego przy barze, usiłującego przekrzyczeć gwar.

    - Organizujecie tu wesela? – niski, pękaty mężczyzna, przedwcześnie wyłysiały próbował nadać swemu głosowi poważny ton. Artur w odpowiedzi pokiwał głową wskazując na drewniane, okute drzwi wiodące na zaplecze. Szturchnął dłonią swego pomocnika, wysokiego i szczupłego bruneta, konwersującego w najlepsze z jakąś kuso odzianą blondynką. Mimo mocnego makijażu, widać było wyraźnie, że ma najwyżej osiemnaście lat.

    Czując lekkie uderzenie, odwrócił się, marszcząc brwi. Widząc, że zaczepia go szef, odruchowo się wyprostował.

    - Idę na zaplecze Adaś, miej oko na wszystko –Artur uśmiechnął się i pogroził palcem – i uważaj z tymi dziewuszkami. Zwłaszcza na ich wiek. – Pomocnik rozdziawił usta w szerokim uśmiechu i oblizał się, mrugając porozumiewawczo okiem. Były najemnik pokręcił głową z rezygnacją i wskazał klientowi drzwi. Weszli za nie i od razu hałas zmniejszył się co najmniej o połowę. Marta, widząc wchodzącego męża, posłała mu buziaka i wróciła do rozmowy z kucharką. Nieco zagubiony klient usiadł na podsuniętym krześle, zdumiony rozglądając się wokół. Właściciel nie żałował pieniędzy, sprzęt w kuchni był najnowszej technologii. Zaplecze to przeciwieństwo sali restauracyjnej. Wszędzie błyszczały metalowe powierzchnie, załoga odziana niczym laboranci pracowała zwinnie i szybko. W każdym ich ruchu widać było profesjonalizm i autentyczne zaangażowanie, niezależne od tego, że w kuchni właśnie pojawił się szef. Artur spokojnie czekał, aż klient obejrzy sobie zaplecze. Wiedział, że ono zadziała na ich

    Enjoying the preview?
    Page 1 of 1