Discover millions of ebooks, audiobooks, and so much more with a free trial

Only $11.99/month after trial. Cancel anytime.

Przymrużonym okiem. Radość czytania satyryków
Przymrużonym okiem. Radość czytania satyryków
Przymrużonym okiem. Radość czytania satyryków
Ebook399 pages7 hours

Przymrużonym okiem. Radość czytania satyryków

Rating: 0 out of 5 stars

()

Read preview

About this ebook

Piętnaście esejów, składających się na tę książkę ma prezentować piętnastu niebanalnych twórców (począwszy od dwudziestolecia międzywojennego po dziś dzień), a zatem i różne rodzaje humoru. Pojawią się tu znakomici przedstawiciele piosenki humorystycznej (Hemar) i aluzyjnej (Młynarski), mistrzowie słowa (Przybora), skrótu (Sztaudynger) i felietonu (Grodzieńska), ale znajdzie się również miejsce dla autorów, którzy z twórczością rozrywkową pozostawali zwykle na drugim planie – satyrę lingwistyczną reprezentuje Marek Piechota, Jan Brzechwa przedstawiony jest od strony satyry zaangażowanej, a Marcin Wolski – kojarzony niemal wyłącznie z tekstami agitacyjnymi i użytkowymi – jako ciekawy humorysta. Powrócą artyści znani, choć niekoniecznie dzięki działalności satyrycznej (Tadeusz Różewicz) i zapomniani – Marian Załucki – mistrz obserwacji, Andrzej Waligórski – autor piosenek przechodzących do obiegu anonimowego. Przeglądu gatunków dopełnią natomiast recyclingowe wierszyki Artura Andrusa i poetyckie utwory Andrzeja Poniedzielskiego, czarny humor Macieja Zembatego czy kraina wyobraźni kabaretowej Władysława Sikory.
Zestaw szkiców oczywiście nie jest kompletny: brakuje Barańczaka, Tuwima, Leca, Laskowika. Można by pokusić się o przedstawienie Gałczyńskiego, Swinarskiego, Jurandota, Minkiewicza, Kleyffa, Górskiego, Osęki, Samozwaniec, Marianowicza, Dymnego, Mrożka czy Kerna, brakuje Olgi Lipińskiej, którą raczej kojarzymy jako reżyserkę i realizatorkę telewizyjną, a nie autorkę tekstów wielu piosenek i dialogów do jej autorskiego Kabaretu. Nie ma Marii Czubaszek, która w ostatnich latach stała się niemal satyryczną celebrytką (po błyskotliwym występie w serialu improwizowanym Spadkobiercy, a także za sprawą Artura Andrusa i wydawnictwa Prószyński i S-ka). Przy doborze nazwisk kierowałam się przede wszystkim chęcią prezentacji różnych odmian satyry, ale i wyraźnymi związkami między pewnymi rodzajami twórczości humorystycznej. Oczywiście lista pominiętych jest na tyle długa, że warto by pokusić się o kolejne tomy.

W tej publikacji przyjęty został układ alfabetyczny. Intertekstualne relacje stanowią bowiem rodzaj siatki – o ile Wojciech Młynarski czerpał inspirację z Hemara, o tyle już w działalności Andrzeja Poniedzielskiego widać wpływy Harrymanna przefiltrowane przez spojrzenie Młynarskiego i Przybory. Sikora w konstruowaniu kabaretowego świata odwołuje się do Starszego Pana B i Mariana Załuckiego, ale kieruje się również ku nonsensowi lingwistów. Tak, że układ chronologiczny nie zapewniłby pożądanej przejrzystości. Nie ma tu również biografizowania: informacje życiorysowe znaleźć można stosunkowo łatwo, a nie przydają się one w eksponowaniu tego, co interesuje mnie w tomie najbardziej: sedna humoru.

Artur Andrus. Poszukiwacz absurdów codzienności
Jan Brzechwa. Kpiarz i pragmatyk
Stefania Grodzieńska. Pierwsza Dama Różnych Rzeczy
Marian Hemar. Humorysta mimo woli
Wojciech Młynarski. Tekściarz
Marek Piechota. Satyra erudycyjna
Andrzej Poniedzielski. Poeta słowa i smutku
Jeremi Przybora. Lirycysta
Tadeusz Różewicz. Bez uśmiechów
Władysław Sikora. Dalajlama kabaretu
Jan Sztaudynger. W skrócie
Andrzej Waligórski. Literacki karnawalista
Marcin Wolski. Liryczny Rewers Nadredaktora
LanguageJęzyk polski
Publishere-bookowo.pl
Release dateAug 9, 2016
ISBN9788378597032
Przymrużonym okiem. Radość czytania satyryków

Read more from Izabela Mikrut

Related to Przymrużonym okiem. Radość czytania satyryków

Related ebooks

Related categories

Reviews for Przymrużonym okiem. Radość czytania satyryków

Rating: 0 out of 5 stars
0 ratings

0 ratings0 reviews

What did you think?

Tap to rate

Review must be at least 10 words

    Book preview

    Przymrużonym okiem. Radość czytania satyryków - Izabela Mikrut

    rozdziałów.

    Artur Andrus

    Poszukiwacz absurdów codzienności

    Sceniczny strateg

    Zjawiskiem niewątpliwie na polskiej scenie kabaretowej niepowtarzalnym stała się satyryczno-konferansjerska działalność estradowa Artura Andrusa. Piszę o Andrusie jako o zjawisku nieprzypadkowo, stworzył on bowiem nową jakość polskiej konferansjerki i dotąd niespotykany (lub przynajmniej rzadko spotykany) typ wiersza satyrycznego. I chociaż w powszechnym odbiorze może się wydawać, że Artur Andrus przegrywa na scenie z Piotrem Bałtroczykiem, dyżurnym konferansjerem, to właśnie Andrus wnosi do polskiej satyry coś nowego i odkrywczego jednocześnie.5

    Mniej widoczny niż Piotr Bałtroczyk, mniej „medialny – zamiast telewizyjnych programów o ogólnopolskim zasięgu wybiera chętniej kameralne wieczory kabaretowe w warszawskiej „Piwnicy pod Harendą czy Scenę w Łódzkiej Piwnicy Artystycznej „Przechowalnia"; prowadzi również radiowe audycje humorystyczne – Powtórkę z rozrywki czy Magazyn Uzupełnień Rozrywkowych MUR, ostatnio Akademię rozrywki w radiowej „Trójce". Estradowe CV Andrusa obfituje w wiele różnorodnych pozycji, a charakterystyczny typ prezentowanej twórczości humorystycznej przynosi autorowi ogromną rzeszę wielbicieli. Mimo to nie w ilości zachwyconych odbiorców tkwi źródło sukcesu, a w nowatorskim podejściu do tematów satyrycznych.

    Artur Andrus jest doskonałym obserwatorem rzeczywistości; nie drwi jednak z najprostszych, na pierwszy rzut oka dostrzegalnych komicznych sytuacji, wpadek czy nieporozumień. Powodów do śmiechu szuka natomiast wszędzie tam, gdzie jest nudno, zwyczajnie i normalnie. Prezentuje obyczajowy odłam satyry: uogólnia i uniwersalizuje jednostkowe spostrzeżenia, na rutynę odpowiada rymowanym tekstem z doskonale wyprowadzoną śmiechotwórczą puentą.

    Jest Andrus bodaj najżywiej reagującym na codzienność współczesnym satyrykiem, przy czym gest reakcji nie bywa powodowany chęcią zmierzenia się z rzeczywistością a pragnieniem wywołania czystego śmiechu. Andrus – mimo częstego odwoływania się do form felietonistycznych6, mimo niemal publicystycznego rodowodu swoich tekstów, publicystą nie jest; jest za to satyrykiem, chętnie dodałabym określenie „bezinteresownym, mając na myśli cel pisanych przez niego „wierszy o tym, że… – beztroski, pełen radości śmiech. Andrus stał się już komentatorem codziennej egzystencji – nie szuka rozpaczliwie tematów do kolejnych utworów – dostrzega je na każdym kroku i bez zbędnych starań. Udowadnia, że ze wszystkiego można zrobić wiersz. Nie wpada przy tym w pułapki schematyczności, choć bez trudu da się rozpoznać charakterystyczne cechy jego stylu. Andrus nie podpiera się cudzymi żartami, nie opowiada zasłyszanych gdzieś dowcipów (lub robi to rzadko, np. w Szkle Kontaktowym), nie przekuwa ich też na tworzywo satyr – dzięki temu unika ryzyka związanego z przedstawianiem znanych widowni kawałów; co za tym idzie: wciąż jest odkrywczy i nie bywa nudny. Tropi wytrwale absurdy codzienności, zabawne pomyłki i śmieszne mimowolnie decyzje – przekształca je czasem w satyryczne utwory, włącza do zapowiedzi, gdy prowadzi konferansjerkę, wykorzystuje komizmotwórczo – recycling zabawnych sytuacji trwa.

    Artur Andrus o nic nie walczy, on tylko pokazuje śmieszną stronę rzeczywistości. Zależy mu na dobrej rozrywce odbiorców, ale i sam świetnie się przy tym bawi. Ten twórca nie boi się ujawniać własnego poczucia humoru; oczywiście nie zaśmiewa się do łez ze swoich tekstów (przynajmniej nie publicznie), ale przyznaje się do tego, co go śmieszy.7 Mimo dalekiej od postawy macho kreacji autora – zwykłego człowieka, jednego z wielu, przypadkowego reprezentanta społeczności – widać w nim pewność siebie. Wydawać by się mogło, że satyra, którą uprawia Andrus, nie potrzebuje echa, nie domaga się publiczności ani jej reakcji, bo wzbudzi śmiech nawet w samotności. Satyra Andrusa jest zaprzeczeniem śmiechu wymagającego wspólnoty.8 W ocenie śmieszności danego pomysłu ufa twórca sobie i nie musi czynić z widowni probierza ładunku komizmotwórczego.

    Gdyby tego autora próbować jakoś zaszeregować – powinien zyskać miano łagodnego kpiarza, kpiarza, który humor stawia na pierwszym miejscu, chce bawić i wynajduje dla rozbawienia jak najlepsze powody. Stara się usunąć ze swoich tekstów jakiekolwiek szybko ulegające dezaktualizacji odniesienia do rzeczywistości, a przy tym podąża za rozwojem techniki czy myśli humanistycznej. Nie ulega modom, ale też nie przywiązuje się ślepo do jednego wyznacznika humoru, nie prezentuje postawy konserwatywnej ani zbyt postępowej. Jest skromny, ale nie stremowany. Sam zresztą, pytany przez dziennikarzy o sceniczny wizerunek, odpowiada ostrożnie:

    Żadnego wizerunku nie wymyślałem, nie tworzyłem. Kiedyś przez przypadek wszedłem na scenę. Nie planowałem, że będę się tym zajmował. Przy okazji jakiegoś festiwalu kabaretowego ktoś wymyślił, że może ja poprowadziłbym koncert. Okazało się, że ludzie się śmieją. Do dziś nie wiem z czego […].9

    Co ważne, nie czuje się też kabareciarzem. W jednym z wywiadów tłumaczy:

    Ja nie jestem żadnym kabareciarzem. Łączę kilka różnych zawodów. Czasem pokonferansjeruję; czasami zaśpiewam jakąś piosenkę – chociaż tego za swój zawód nie uważam, bo wiem, jak śpiewam; czasem wyjdę z kolegami na scenę i się wygłupię w jakimś tam skeczu.10

    Nie przyznaje się, jak Marian Załucki, do estradowego stresu:

    Prawdę mówiąc nie mam pojęcia jak sobie z nią [z tremą] radzę. Wychodzę na scenę i wiem, że nie mogę mieć tremy […]. Każdy powinien sobie uświadomić, że nie wychodzi na scenę z przymusu bądź za karę, ale idzie do ludzi, z którymi chce nawiązać sympatyczny kontakt.11

    Potrafi natomiast świetnie wyczuwać nastroje publiczności, twierdzi:

    W pewnym momencie dochodzi się do czegoś takiego, że człowiek już wie, jak mówić do tego mikrofonu, jak wywoływać reakcje publiczności, i wie już, kiedy powinien skończyć skecz, i kiedy powinien skończyć występ, żeby ludzie wyszli zadowoleni.12

    Człowiek przeciwieństw, trudny do scharakteryzowania? Łatwo wpaść w zasadzkę szybkiego jednostronnego sklasyfikowania Artura Andrusa. Pojawia się jednak w jego kabaretowej twórczości kilka stałych punktów.

    Pastisze

    Pastisze będą się pojawiały, bo lubię tę formę, ale wolę nie przesadzać w żadną stronę. Nie chciałbym być kojarzony wyłącznie z pastiszami.13

    – powiedział Artur Andrus w jednej z rozmów. Ale trudno zaprzeczyć, że w pastiszach na współczesnej scenie kabaretowej należy do najlepszych. Łączy w tych formach wyczucie wewnętrznego rymu melodii (przygotowuje bowiem pastisze popularnych piosenek), świadomość groteski i komizmu wypływającego ze zderzenia „pierwotnej" wersji i nowych przeróbek oraz bliskość brzmieniową z pierwowzorem. Do tego dodaje nową, zabawną puentę, zaskakujące absurdalne skojarzenia i… wykonanie (przeważnie zaprasza do niego Grupę MoCarta).

    Jednym z pierwszych pastiszy była odpowiedź dla Skaldów14, czyli Paskudny wiolonczelista.15 Andrus proponował:

    Czapeczkę lub berecik na ryjek mu dać

    I już się go dzieci przestaną bać…16

    z wyraźnym obrzydzeniem demonstrując bohatera piosenki – Artura Reniona, kontrabasistę z Grupy MoCarta. Tragiczna śmierć muzyka w roku 2000 przyczyniła się do publicznego zapomnienia o tym przeboju.

    Nawiązania tematyczno-brzmieniowe widoczne w tej przeróbce odżyły w piosence Wiesiek idzie. W pierwotnej wersji17 spacerujący po lesie staruszek „ujrzał listek przywiędły i blady. U Andrusa spacerującego po lesie staruszka „ujrzał lisek przywiędły i blady… Co skłoniło bohatera pastiszu do refleksji o nadchodzącej jesieni:

    I pomyślał: „Znowu idzie Wiesiek,

    Wiesiek idzie, nie ma na to rady".18

    W tego rodzaju satyrycznych zabawach humor rodzi się w zestawieniu niewielkich w istocie, za to całkiem zmieniających sens, ingerencji w tekst „bazowy" (listek // lisek, jesień // Wiesiek) i nowego tematu. Andrus pokazuje potencjał komiczny tkwiący w poważnych, melancholijnych utworach. Daje się prowadzić pomysłom płynącym ze skojarzeń brzmieniowych. Czasem odwraca tylko perspektywę spojrzenia, przekształca nastrój – z lirycznego w humorystyczny. Zamiast niepokoju egzystencjalnego, zamiast obaw związanych z przemijaniem i upływem czasu – proponuje całkiem realny strach wyeksponowany w puencie:

    A był sierpień, pogoda prześliczna

    I tętniło życie w zagajnikach.

    Oprócz lisów nikt chyba nie myślał

    O nadejściu Wieśka kłusownika.19

    Nie dramat lisiej rodziny a całkowite niemal przeniesienie sytuacji z piosenki Waligórskiego jest tutaj źródłem humoru. Andrus reinterpretuje pierwowzór. To także odświeżające spojrzenie na śpiewany od lat przy ogniskach przebój.

    W pastiszach Andrusa widać założenia SPIPIDIDAT-u, czyli Studium Przeróbek Istniejących Piosenek I Dostosowywania Ich Do Aktualnych Trendów, widać też zwykłą naturalną radość z przerabiania piosenek i wyłuskiwania z nich ukrytych sensów.

    Artur Andrus nie musi transponować całych tekstów – i na maleńkich ich wycinkach potrafi grać zaskoczeniem:

    Z młodej piersi się wyrwały

    W bluzie moro i w onucach

    I za wojskiem poleciały

    Zakochane czyjeś płuca.20

    – proponuje w Wierszu, w którym autor apeluje o zmianę logo (chodzi o logo walentynek). Komizm z tych przeróbek jest sensowny i niewymuszony, logiczny – a przy tym zauważany dopiero dzięki Andrusowym podpowiedziom. Zderzenie wersji tradycyjnej z odkryciami satyryka musi wzbudzić śmiech, choćby ze względu na nowatorskie podejście do wyeksploatowanych tekstów oraz równie odkrywcze potraktowanie sztuki rymowania; chyba nikt jeszcze w poezji polskiej nie rymował „płuc z „onucami, chociaż w liryce patriotycznej pojawiły się już „płuca wyplute" (w Elegii na śmierć Ludwika Waryńskiego Władysława Broniewskiego), Mickiewicz zaś w Panu Tadeuszu bodaj jako pierwszy w epice wierszowanej zgrabnie zrymował fragment charakterystyki zachowania się Kropiciela: „Miotał się jako szczupak, gdy w piasku się rzuca. / A ryczał jako niedźwiedź, bo miał mocne płuca." (Księga IX. Bitwa, ww. 31–32).21 Do rymowania „płuc" nawet z czasownikami, co prawda nie tak już dokładnego jak w przykładzie powyżej przytoczonym – jak się to później okaże – Andrus ma szczególną predylekcję.

    Do najsławniejszych pastiszy Andrusa należy piosenka Zabierzcie mi gitarę, po wykonaniu której, jak zapewnia Andrzej Poniedzielski, gitara została komisyjnie autorowi odebrana. Andrusowi gitara nie służy jednak do akompaniowania, czy – jak z kolei mówi Krzysztof Piasecki – żeby mieć co zrobić na scenie z rękami. Służy jako rekwizyt do wykonania teledysku, uzasadnienie apelu:

    Zabierzcie mi gitarę

    Niechaj obeschnę trochę

    Zabierzcie mi gitarę

    Właśnie jestem mokrym Włochem.

    Zabierzcie mi gitarę

    Nie róbcie pośmiewiska

    Jestem prawdziwym Włochem

    Ale ze Skarżyska.22

    Żeby dopełnić całości piosenkowej sytuacji spryskuje się autor na scenie wodą, a w stronę publiczności wyciąga trzymaną w ręce gitarę. Rozbijając frazeologizmy, operując absurdem i stosując wyraźne nawiązania do włoskiego utworu (Toto Cotugno: Lasciate mi cantare), wywołuje Andrus śmiech. To w tym pastiszu pojawia się jedna z bardziej udanych przewrotkowych strof:

    Pamiętasz, jakeś pasła gąski w parku

    i jak rozbiegły ci się po Lidzbarku

    i jak nad ranem

    wróciły same, skubane.23

    Komizm to nie tylko przywołanie Lidzbarku jako opozycji wobec Mediolanu, wizerunku niewinnej pastereczki (i rozmiłowanego w niej artysty), ale również dwuznaczność ostatniej uwagi. Podobne subtelności podkreśla Andrus w autorskich wykonaniach, stąd tak wyraziście manifestowana na początku tekstu sceniczna kreacja.

    W większości satyrycznych przeróbek Artur Andrus za główny cel obiera sobie wzbudzenie śmiechu odbiorców. Czasem wpisuje się w pewien cykl utworów, tworząc po prostu odpowiedź na jakąś piosenkę (co nie wyklucza przecież humoru). Tak powstała na przykład bieszczadzka wersja Nie przenoście nam stolicy do Krakowa:

    Warszawiacy śpiewają o Wiśle

    ci z Olsztyna śpiewają o Łynie,

    Ci z Katowic o ciężkim przemyśle,

    A ja śpiewam o mojej Solinie.

    Tutaj wszystko ładniejsze i lepsze

    W porównaniu na przykład z Krakowem:

    Czysta woda i czyste powietrze,

    Choć pod Jasłem są pola naftowe.

    Wielkie nieba, co za wrzawa,

    Chcą przenosić, ale gdzie?

    Olsztyn, Kraków czy Warszawa?

    A ja jednak myślę że:

    Jeśli chcecie gdzieś przenosić, to w Bieszczady

    […]

    Tu najlepszy, najżyczliwszy żyje naród,

    I nieprawda, że tu bieda, głód i nędza,

    Na mieszkańca tu przypada: czarnej ziemi sześć hektarów,

    Tona drewna, niedźwiedź i dwie trzecie księdza.

    Jeśli przenieść tę stolicę, to w Bieszczady,

    Gdzie po połoninach diabeł owce gna…

    Prosi o to, na Mazowszu zamieszkałe przez przypadek,

    Dziecko Bieszczad – podpisany Artur A.24

    Już w tym fragmencie wyraźny jest również zmysł liryczny Artura Andrusa. Kiedy „obciążenie" komizmem samego pastiszu, więc i intertekstualnych nawiązań, zdaje egzamin, nie ma potrzeby poszukiwania nowych i udziwnionych puent, woli autor stworzyć tekst nieco bardziej poetycki. I takie ma w swoim dorobku, o czym będzie jeszcze mowa.

    W pastiszach głównym źródłem śmiechu jest zaskoczenie płynące z istniejącego wciąż związku warstwy brzmień przy modyfikacji bądź całkowitym odwróceniu sensów pierwotnych. Czysty śmiech opiera się na zabawie skojarzeniami, o nic nie walczy, niczego nie chce udowodnić ani osiągnąć. Pastisz jest humorystycznym celem samym w sobie, dowodem na wirtuozerię autora. Andrus przykleja się do cudzego tekstu, dzięki czemu niejednokrotnie intensyfikuje egzystencję pierwowzoru, a jednak wzajemne relacje utworów – sklejanie i odklejanie – wybrzmiewają harmonijnie.

    Na płycie Myśliwiecka z 2012 roku znajdują się kolejne pastiszowe utwory: Królowa nadbałtyckich raf czy Glanki i pacyfki – tutaj kluczem do odczytywania cytatów jest muzyka; tekst przechodzi już w sferę parodii.

    Parodie i intertekstualia

    Parodie i nieco mniej czytelne międzytekstowe nawiązania wymagają albo dodatkowych objaśnień (zabijających komizm), albo puent, które mogą trafić do widowni i bez znajomości utworu-bazy. Do tych pierwszych należy Piosenka o pszczółkach, w której początkową puentkę stanowi już pierwszy wyraz pierwszej zwrotki.

    Wykonanie piosenki poprzedza Andrus komentarzem – przypomina o istnieniu dziecięcej śpiewanki o małych Murzyniątkach: kolejne z nich giną pod koniec każdej zwrotki. Po zarysowaniu kontekstu rozpoczyna satyryk pieśń zbudowaną na tym właśnie pomyśle. Żeby zmniejszyć poziom drastyczności, bohaterkami swego utworu czyni małe pszczółki. Czterdzieści małych pszczółek – w oczywisty sposób sugerując złożoną z kilkudziesięciu zwrotek piosenkę, tasiemca, w którym nawet najlepsze koncepcje uśmiercania owadów staną się w końcu nudne, chociaż i połączenie śmiechu ze śmiercią może bawić:

    Trzydzieści siedem pszczółek

    Zimą nie miało co jeść

    I że tak zażartuję

    Zostało trzydzieści sześć.25

    Ale wreszcie stopniową eksterminację pszczółek zastępuje pogrom:

    Trzydzieści sześć pszczółek

    Mieszkało w lesie pod listkiem

    I przyleciała wrona

    I zadziobała wszystkie.26

    Co w efekcie prowadzi do autotematycznej refleksji i drugiej puenty:

    Być może w tej piosence

    Optymizmu jest mało

    Ale przynajmniej krócej

    Niż się zapowiadało!!!27

    Tekstem, w którym nieważna jest znajomość pierwowzoru może być Banderas – wersja dla środowisk zamkniętych, nawiązanie do mało znanego Banderasa – utworu z repertuaru kabaretu „Widelec". Ale Andrus postarał się, by jego piosenka bawiła sama z siebie, bez słabo kojarzonych kontekstów:

    Nie wiem co mam zrobić z sobą

    Smutna dola moja

    Jurek, kumpel z pryczy obok

    Podarł mi „Playboya".28

    Komiczna staje się wizja zrozpaczonego po zniszczeniu czasopisma więźnia, kontrast między spodziewaną postawą a rzeczywistością jest na tyle silny, że wywołuje śmiech. Nieoczekiwaną puentę wprowadza planowana zemsta:

    Teraz nocą szlocham w chustkę

    Pożyczoną od klawisza…

    Jurek wyjdzie na przepustkę

    Porwę mu Ibisza!29

    Dodatkowego smaczku o charakterze obyczajowym puencie dodaje fakt poruszania trudnego i niebezpiecznego dla satyry tematu – homoseksualizmu, w komizmotwórczym punkcie. Andrus zresztą nie stroni od motywów ryzykownych, w jednym z wywiadów przyznawał, że może się śmiać ze wszystkich.30 Czyni to jednak bez agresji, używając humoru naiwnego, który nikogo nie skrzywdzi i nie obrazi – to jedno ze źródeł sukcesu. Innym jest odkrywcze wykorzystanie znanych cytatów... Jak na przykład w Pieśni o dzikim zachodzie:

    George ma przezwisko „Dziwak,

    Bo kiedyś zauważono

    Jak mówi do kufla piwa:

    „Whisky, moja żono".31

    Po raz kolejny rzuca Artur Andrus nowe światło na znany utwór, zmienia sposób odczytywania go, wskazuje zabawne fragmenty, stosuje satyryczny recycling – z wyeksploatowanego tekstu wydobywa inne znaczenia, śmiech rozbłyskuje tu dopiero przy cytacie – przy słowach, które w utworze źródłowym nie były obarczone ładunkiem komicznym.

    Gra Andrus motywami, bazując nie tylko na konkretnych utworach, ale nawet na wyobrażeniach o pewnych stylach piosenkowych. Wciela się na przykład w przedstawiciela subkultury, tworząc autoprześmiewczą parodię przebojów z Jarocina:

    Nie wierzę w prawdziwe uczucie

    Nie wierzę w uczciwe przymierze

    Nie wierzę do tego stopnia

    Że nawet sobie nie wierzę […]

    Nie znoszę nakazów, dyscypliny, ładu

    kocham rock’nrolla, teraz wszyscy czadu […]

    Nie szanuję starych, młodych nie szanuję

    Nie skończyłem szkoły, nigdzie nie pracuję

    Ludzie mnie nie lubią, nie znoszą właściwie,

    Jak spojrzę na siebie, to im się nie dziwię.32

    Do ostatniego wersu przytoczonego fragmentu śmiechotwórczo działa kontrast między zwyczajną postacią estradową autora i wizerunkiem zbuntowanego rockandrollowca oraz przesada (bo gromadząc obiekty niechęci oraz źródła irytacji stara się Andrus hiperbolizować sytuację piosenkową). W ostatnim wersie przywołuje jednak motyw śmiechu z samego siebie – w efekcie zamiast pastiszu mamy tu do czynienia z satyrą na hity rodem z Jarocina. Splata autor dwa spojrzenia, które wzajemnie się wykluczają, przedstawia świat widziany przez młodego gniewnego, nakazując mu przy tym przyznać rację jego przeciwnikom. Zabieg taki, niemożliwy w prawdziwej „jarocińskiej" piosence, tworzy dodatkowy dysonans, wybija odbiorców z rytmu, pokazuje śmieszność postawy przedstawiciela subkultury. Jest Jarocin satyrą sprytnie ukrytą pod komizmotwórczą przesadą i parodią.

    Aktualności

    Natalia Garstka sugerowała w przeprowadzonym z Andrusem wywiadzie, że tematem jego występów są przeważnie aktualne wydarzenia w kraju – tymczasem publicystyka kabaretowa to zaledwie jeden ze sposobów rozśmieszania odbiorców satyry – bardziej charakterystyczny dla występów choćby w Szkle Kontaktowym czy twórczości felietonistycznej.33 To odbieranie Andrusa jako satyryka zaangażowanego niesie ze sobą fałszywe przypuszczenia dotyczące krótkotrwałości jego utworów.34 Artur Andrus potrafi nadać swoim tekstom wymiar uniwersalny.

    Powstają czasami teksty – odpowiedzi na budzące śmiech decyzje polityków – te, być może za jakiś czas, będą potrzebowały dodatkowych komentarzy: na razie zrozumiałe są dla kolejnych pokoleń, bez względu na zainteresowania postanowieniami rządu (bądź obojętność wobec nich). Odnoszą się bowiem do głośnych spraw – jak w Poemacie kaprealistycznym:

    Niechaj podli się nawet z nas śmieją!

    Niechaj hydra podnosi głowę!

    Teraz pies, który jeździ koleją

    Może dosiąść się we Włoszczowej!35

    Innym razem przypomina o stanie polskich dróg:

    Jechał sobie Anglik Jerry

    autostradą A4.

    Kierownicę ujął w dłonie

    I już autostrady koniec.36

    Powyższa fraszka powstała jako postulat dotyczący twórczości zaangażowanej – miała wypełnić lukę dotyczącą tej gałęzi literatury, przy okazji stanowi zaś trafny komentarz do polskiej rzeczywistości.

    Andrus nie krytykuje, rozśmiesza za pomocą stwierdzania oczywistych faktów, czasem nawet ich prokurowania. Wyolbrzymia zdarzenia, dostrzega to, czego nie widzą inni. Nie szuka osób odpowiedzialnych za komiczne decyzje (czy – za brak działań), nie chce być sędzią – po prostu wynajduje powody do śmiechu także w sprawach aktualnych. Na pewno nie da się jednak o Andrusie powiedzieć, że „czynnik aktualny" w jego wierszach przeważa. Reakcje satyryka na absurdy, jakie serwuje nam codzienność, przefiltrowane są przez czysty śmiech, potrzebę zabawy, wywołania radości nieobarczonej troską. Andrus chce rozśmieszać i zdaje sobie sprawę z tego, że żeby zwyciężyć z i tak komicznymi rozstrzygnięciami, jakie zapadają na Wiejskiej, musi dać ludziom śmiech niezwiązany z agresywnymi atakami. Nawet w tekstach komentujących współczesność szuka Andrus innych źródeł śmiechu: mniej oczywistych, niespodziewanych. Lubi żonglować skojarzeniami kulturowymi – trwalszymi od społecznych.

    Bywa, że sięganie do politycznych aluzji wcale nie ma bawić odbiorców, jest za to przejawem humorystyczno-filozoficznej goryczy, jak w piosence Eskimosek (z podtytułem czyli piosenka o tym, jak to dzieci muszą się uczyć piosenek o innych dzieciach zazwyczaj z dalekich krajów). W tym intertekstualnym, wzorowanym na wierszykach dla dzieci utworze, nawiązującym do czytanek dla młodych Polaków, Eskimosek uczy się o Murzynku. O kim w związku z tym będzie się uczył mały Arabek?

    Nie można zatem wykluczyć,

    Że dajmy na to w Iraku,

    Arabek musi się uczyć

    Piosenek o Polaku.

    I czego o nas się dowie

    Chłopiec z krainy cytrusów?

    Że… Pogotowie Strajkowe?

    I że… Brakuje gimbusów,

    Że… Rząd nie słucha związków,

    Że… Wychowawcze błędy,

    Ze… Ośmiolatki na Śląsku

    Napadły na komendy,

    Że… Źle… Że… Coraz gorzej…

    Że… Wyrywanie stołków…

    Wiesz co, Arabku? Może

    Ucz Ty się o Mongołku…37

    Nie koniec tu lirycznych zatrzymań nad rzeczywistością, te u Andrusa pojawią się jeszcze wiele razy. Ważniejsze jest jednak w tym momencie zupełnie niekomiczne zwrócenie uwagi na niechlubne decyzje rządu. Niekomiczne – biorąc pod uwagę całą twórczość Artura Andrusa. Ponure wyliczenia pojawiają się w pozycji sprzyjającej budzeniu śmiechu – w czwartej, ostatniej zwrotce, która opiera się na podobnych zasadach budowy, co strofki poprzednie. Wydawałoby się, że ze względu na wypełnianie schematu i z uwagi na konieczność uniknięcia nudy, polskie zwyczaje powinny bawić. Powinny – tymczasem przynoszą zgrozę i smutek. Mało tego: puenta tej zwrotki, choć budzi śmiech, także nie odwraca przedstawionych spostrzeżeń, nie przynosi złagodzenia wymowy tekstu. Przyczyny rozbawienia leżą poza diagnozą współczesnej Polski. To cecha, którą da się przenieść na całą twórczość Andrusa: satyryk źródeł komizmu i śmiechu szuka w ciekawych skojarzeniach, w sferze obyczajowej, absurdzie i… sielance. Nie chce uprawiać satyry walczącej, nie zajmuje się humorem agresywnym – opisy rzeczywistości płynące z bezpośredniej obserwacji zaprawione są sporą dawką goryczy.

    Zabawa schematami

    Swoją twórczością Artur Andrus udowadnia, że śmiać się można ze wszystkiego. Przełamuje konwencje, dostrzega i przekształca szablony językowe, rozbija stereotypy. W pozornie naturalnych opisach gromadzi zwykle niedostrzegalne komiczne aspekty sytuacji. Śmiech polega tu na odkrywaniu skutków ewentualnych zmian, jak w Wierszu, w którym autor apeluje o zmianę logo. Bo gdyby zamiast serca w symbolice miłości pojawiły się inne organy wewnętrzne?

    Ludzkości! Wyrwij się ze schematów!

    Bo czemu ci się nie podoba

    Żołądek przebity strzałą?

    I czuła, gorąca wątroba?38

    Naiwność zamknięta w tym pytaniu-wyrzucie potęguje jeszcze humorystyczną wymowę tekstu. Zresztą, miłość okazuje się być wdzięcznym tematem do satyrycznych rozważań, świadczy o tym choćby Wiersz o organach miłości, czyli w tym przypadku dłoniach; komplementy, którymi autor obdarza swoją ukochaną, są w rzeczywistości niekiedy komplementami à rebours:

    Ty masz dłonie godne nieba!

    Ręce, z których cuda wróżą…

    Prawą masz jak bochen chleba,

    Taką ciepłą… Taką dużą…39

    Humorystycznie działają katachrezy:

    Ręce masz jak Cygan płuca!

    Rozśpiewane nieprzytomnie…

    Jedną ręką mnie porzucasz,

    Drugą ręką wracasz do mnie.40

    U Andrusa komizmotwórcze są już same tytuły wierszy – rozbudowane, zawierające wytłumaczenie dotyczące treści utworów i stosowanych rozwiązań. Czasami nakreśla w nich autor sytuację liryczną, podpowiada sposoby interpretowania, bawi się formą. Wbrew tendencji do ekonomizacji języka, wbrew skracaniu niewygodnych tasiemcowych tytułów do krótkich, łatwych do zapamiętania fraz – Andrus konsekwentnie nazywa swoje teksty „wierszami o tym, że…". Przykłady?

    Wiersz o tym, że zbyt częste angażowanie najwyższych czynników w codzienne sprawy obywateli Rzeczypospolitej Polskiej może przynieść odwrotny skutek.41

    O wadze różnych zjawisk albo wiersz, w którym autor może się komuś narazić, ale co mu tam.42

    Wiersz pasażera pociągu Intercity „Lajkonik, który jadąc z Krakowa do Warszawy na konferencję „Tak, jestem Europejczykiem, zauważył, że wiosna przyszła.43

    Agroturystyczno-ekologiczna ballada dziadowska o urokach i niebezpieczeństwach wakacyjnego wypoczynku i o tym, że człowiek tak się stara, a to i tak nie ma sensu.44

    Andrus z pełną świadomością chwytów satyrycznych – między innymi pamiętając o tym, że nie wolno zdradzać rozwiązania czy puenty tekstu – sprzeniewierza się humorystycznym prawom, opowiada o wierszu jeszcze zanim pozwoli mu wybrzmieć. Ta postawa jest możliwa, bo autor i tak potrafi zaskoczyć odbiorców niespodziewanymi skojarzeniami i zabawnymi puentkami. Śmiechotwórczo oczywiście działa i sam nietypowy pomysł rozbudowywania tytułów: to jeden z rozbawiających odbiorców zabiegów. Zabawne są także obrazki z życia ludzi, którym niekoniecznie powiodło się w życiu:

    Pamiętał wiatr bułgarskich gór, owieczek stado i ogniska swąd

    I Marię Konopnicką znał i ni cholery nie pamiętał skąd

    Tatuaż krył jego tors i bark, miał tłuste włosy i tłusty kark

    I dres z nadrukiem klubu HKS „Podhale" Nowy Targ.45

    Wiele małych puentek mieści się w krótkich komentarzach, ogromne stężenie komizmotwórczych elementów sprawia, że rzekomo nostalgiczną balladę odbiera się jako nadzwyczaj zabawną. Wypływa to z poczucia humoru satyryka, który zresztą sam przyznaje:

    Ja sobie nie wyobrażam, że można wychodzić na scenę i próbować rozśmieszyć ludzi czymś, co mnie nie rozbawia.46

    Rozśmiesza Andrus także kontrastami i wyprowadzanymi sensownie puentami, wzmocnionymi, jak w opartym na chwycie określanym w poetyce jako enumeracja Wierszu o tym, że problemy dzieci należy traktować poważnie:

    Kto się nie dławi serkiem,

    Nie daje buzi dziadkom,

    Nie bawi się wiaderkiem,

    Nie bije się łopatką,

    […]

    I komu niania Hanna

    Nie śpiewa: „Ti ti ti! Kicia!"

    I kogo nie mdli manna

    Ten, kurwa, nie zna życia!47

    To jeden z nielicznych już współcześnie tekstów satyrycznych, w których wulgaryzm potęguje komizm, tworzy dodatkowy kontrast i wzmacnia wymowę wiersza – wiersza, który nie chce zbytnio zmieniać świata, utworu napisanego przede wszystkim dla czystej rozrywki. Andrus prowadzi tekst tak, że sensu puenty nie sposób się wcześniej domyślić. Potrafi też satyrycznie zareagować na wkraczanie informatyki czy zdobyczy telefonii komórkowej w nasze życie:

    Żegnam Cię, Wiesławie!

    Ja odchodzę z nim!

    Precz z moich Ustawień

    Oraz karty SIM!48

    Liryka, liryka

    Arturowi Andrusowi, ze względu na brak zacietrzewienia, na odejście od agresywnej walki o naprawę świata, blisko do liryki. Gdyby odrzucić z wielu wierszy to, co rozśmiesza, zostałaby melancholijna i lekko naiwna poezja, często zachwycająca spostrzeżeniami, lekko rzewna i nostalgiczna.

    Palenie zniczy nie jest groźne,

    Chroni

    Enjoying the preview?
    Page 1 of 1