Discover millions of ebooks, audiobooks, and so much more with a free trial

Only $11.99/month after trial. Cancel anytime.

Postacie (cykl)
Postacie (cykl)
Postacie (cykl)
Ebook57 pages24 minutes

Postacie (cykl)

Rating: 0 out of 5 stars

()

Read preview

About this ebook

Bolesław Leśmian

Wybitny polski poeta, eseista, prozaik i tłumacz tworzący w Młodej Polsce i dwudziestoleciu międzywojennym. Pochodził ze spolszczonej inteligenckiej rodziny Lesmanów. Spokrewniony z A. Langem i J. Brzechwą. Ukończył studia prawnicze w Kijowie. Współtworzył »Chimerę« i Teatr Artystyczny w Warszawie. Jego poezję cechował symbolizm, sensualizm, mistycyzm, spirytyzm, zainteresowanie paranormalnością, postulowanie powrotu do natury (poeta jako „człowiek pierwotny”), poszukiwanie miejsca Boga w świecie, ale i egzystencjalne spory ze stwórcą. Nawiązywał do ludowości (tworząc neologizmy oraz własne mity i postaci), stylistycznie do baroku i romantyzmu, ideowo do filozofii Nietzschego i Bergsona. Mistrz wiersza sylabotonicznego. W 1933 r. został członkiem Polskiej Akademii Literatury.

Ur. 22 stycznia 1878 r. w Warszawie
Zm. 7 listopada 1937 r. w Warszawie
Najważniejsze dzieła: zbiory wierszy: Sad rozstajny (1912), Łąka (1920), Napój cienisty (1936), Dziejba leśna (1938); zbiory baśni prozą: Klechdy sezamowe (1913), Przygody Sindbada Żeglarza (1913) i Klechdy polskie
LanguageJęzyk polski
PublisherBooklassic
Release dateAug 5, 2016
ISBN6610000028153
Postacie (cykl)

Read more from Bolesław Leśmian

Related to Postacie (cykl)

Related ebooks

Related categories

Reviews for Postacie (cykl)

Rating: 0 out of 5 stars
0 ratings

0 ratings0 reviews

What did you think?

Tap to rate

Review must be at least 10 words

    Book preview

    Postacie (cykl) - Bolesław Leśmian

    2016

    Postacie

    W marzeniu moim puste na przestrzał komnaty,  

    Wbrew nocy rozjarzone spiekotą południa.  

    Cisza. W lustrach się dwoją i troją złe kwiaty.  

    Bije północ. Snu próżnia nagle się zaludnia.  

    Idą z mroku, na oślep, śpiesznie i kolejno  

    Postacie, co swym chodem i bladością czynną  

    Przypominają kogoś, co zmarł w beznadziejną  

    Noc, gdy wszystko, prócz niego, umrzeć było winno.  

    Czarną na białych płaszczach znakowane kresą,  

    Twarz ode mnie ku snowi odwracają pilnie,  

    Stąpając po podłodze wiernie i usilnie,  

    Jakby chciały pokazać, że są tym, czym nie są...  

    I nie tylko zwierciadła, ale ślepe sprzęty  

    Odbijają niejasno i niecałkowicie  

    Owych ludzi, co, idąc z odmętów w odmęty,  

    Chętnie starliby ślad swój i swoje odbicie...  

    Wiem, że boją się chwili, która zewsząd kroczy,  

    A w której dłoń wyciągnę i pierwszego z brzegu  

    Wytrącę, jak sen jeden z reszty snów szeregu,  

    I zapytam o imię i zajrzę mu w oczy!  

    Ale który to będzie — nikt nie wie, nie zgadnie...  

    Przechodzą, los nieznany tłumiąc w płaszczów bieli.  

    A ja dłoń opóźnioną wyciągam bezradnie  

    Do tych, co już mijają i już przeminęli...  

    Matysek

    Grał w lesie Matysek na skrzypkach z jedliny —  

    I wygrał, i wygrał — płacz zmarłej dziewczyny.  

    O, płaczu bezbrzeżny, dlaczego tak płaczesz?  

    Dlaczego w pnie drzewne, jak we drzwi, kołaczesz?  

    Zapomnij o klęsce, a świat się odmieni, —  

    I rosą spłyń w zieleń, i spocznij w zieleni!  

    Lecz nie chciał wypocząć, ni wyzbyć się męki —  

    I różnie się krwawił o kwiaty i sęki —  

    Czerwony — zielony — srebrzysty — złocisty —  

    O, Boże, mój Boże — płacz bardzo wieczysty!  

    Takie było Matyskowe granie,  

    Zanim pieśni nastało konanie.  

    Grał w lesie Matysek na skrzypkach z jedliny —  

    I wygrał, i wygrał — śmiech zmarłej dziewczyny,  

    O, śmiechu niedobry, dlaczego się śmiejesz?  

    Dlaczego tak żywcem po lesie szalejesz?  

    Stłum grzeszną ochotę, zbarcz¹ dźwięk swój — żałobą,  

    I rozpłacz się w niwecz — i przestań być sobą!  

    Nie przestał być sobą — i śmieszył sam siebie —  

    I w barwach się mienił — na ziemi i niebie —  

    Czerwony — zielony — srebrzysty — złocisty —  

    O, Boże, mój Boże — śmiech bardzo wieczysty!  

    Takie było Matyskowe granie,  

    Zanim pieśni nastało konanie.  

    Grał w lesie Matysek na skrzypkach z jedliny —  

    I wygrał,

    Enjoying the preview?
    Page 1 of 1