Discover millions of ebooks, audiobooks, and so much more with a free trial

Only $11.99/month after trial. Cancel anytime.

Damnata
Damnata
Damnata
Ebook82 pages27 minutes

Damnata

Rating: 0 out of 5 stars

()

Read preview

About this ebook

Maria Konopnicka

Poetka, publicystka, nowelistka, tłumaczka. Zajmowała się krytyką literacką. Pisała liryki stylizowane na ludowe i realistyczne obrazki (W piwnicznej izbie). Wydawała cykle nowel (Moi znajomi, Nowele, Na drodze). W otoczeniu ośmiorga swoich dzieci tworzyła bajki (Na jagody). Jako poetka, inspiracji szukała w naturze (Zimowy poranek). Swoje wiersze publikowała głównie w prasie. Wiersz patriotyczny Rota konkurował z Mazurkiem Dąbrowskiego o miano hymnu Polski. Wiele jej utworów powstało podczas podróży po Europie (Italia). Ostatnie lata życia poświęciła poematowi Pan Balcer w Brazylii.

Ur. 23 maja 1842 r. w Suwałkach
Zm. 8 października 1910 r. we Lwowie
Najważniejsze dzieła: O Janku Wędrowniczku, O krasnoludkach i sierotce Marysi, Nasza szkapa, Miłosierdzie gminy, Rota, Dym, Mendel Gdański
LanguageJęzyk polski
PublisherBooklassic
Release dateAug 5, 2016
ISBN6610000020508
Damnata

Read more from Maria Konopnicka

Related to Damnata

Related ebooks

Related categories

Reviews for Damnata

Rating: 0 out of 5 stars
0 ratings

0 ratings0 reviews

What did you think?

Tap to rate

Review must be at least 10 words

    Book preview

    Damnata - Maria Konopnicka

    2016

    Żywym i umarłym

    I (Umarłych płaczę...)

    Umarłych płaczę... Na wielkich dni grobie,  

    Jak brzoza stoję we łzach i w żałobie,  

    Którą mi nosić, o życie, po tobie!  

    Kości na polu szeroko bieleją,  

    Duchy się niosą wichrową zawieją,  

    Zraniony orzeł nademną kracze,  

    Umarłych płaczę.  

    Płaczę minionych i ludzi i rzeczy,  

    Płaczę proporców z wiedeńskiej odsieczy,  

    I trąb Dnieprowych, i szczęków i mieczy.  

    I wiem, że na świat nie wrócą się one  

    Czasy pradawne, w mogiłach uśpione,  

    Że ani wy ich, ni ja — nie obaczę...  

    Umarłych płaczę.  

    Do każdej trumny, do każdej mogiły  

    Poszło pod ziemię coś z pędu i z siły  

    Skrzydeł tych, co nas po świecie nosiły.  

    Pod kurhanami, pod tarczą gdzieś rdzawą  

    Śpi to, co było i życiem i sławą,  

    A coraz rzadziej w dno trumny kołacze...  

    Umarłych płaczę.  

    Rozjęczał się, rozkołysał na Wawelu spiż...  

    Do ćmy krzyżów przybył jeszcze jeden czarny krzyż.  

    Jeszcze jeden wzniósł ramiona nad smętną dziedziną,  

    Gdzie mniej coraz blasków słońca, a chmury wciąż płyną.  

    Z dróg tułaczych, z krwawych ścieżek oto wraca już  

    Ten, co z nami brał w pierś gromy wszystkich naszych burz.  

    Wraca oto uciszony oną wielką ciszą,  

    Których duchy praojcowe synów swych kołyszą.  

    Już otarty z jego czoła bożych rabów znój,  

    Dobiegł mety biegu swego, przebojował bój,  

    Przebojował dnie młodości i swe zeszłe lata,  

    Została mu domowina, ta dębowa chata...  

    W cudzej stronie ją ciosano, z cudzych, zimnych drew,  

    Na sen w niej go nie utulił miły, bratni śpiew...  

    Na pierś brakło grudki ziemi z rodzinnej krainy,  

    Nie żegnał go brzeg wiślany, nie żegnał step siny.  

    Wichrem pomsty go pędziła obca, twarda dłoń,  

    Jako Syn Człowieczy, nie miał, gdzieby złożył skroń...  

    Dziś powraca po swą schedę do tej matki ziemi,  

    Co obdziela dzieci swoje grobami cichemi.  

    Opłakaneż to dziedzictwo, opłakany dział!  

    Wyleciały ptaki młode, nakształt złotych strzał,  

    Wyleciały z gniazda w słońce, ponad czarne chmury,  

    A wróciły z krwawą piersią, z złamanemi pióry.  

    Oj! ty ziemio, ty sieroto, przebogata w kir!  

    Pękły struny szczerozłote twoich srebrnych lir,  

    Pękły serca, które tobie śpiewały i biły,  

    Ludzie w tobie pomaleli, porosły mogiły!  

    O! ty ziemio, o, ty wdowo, przebogata w łzy!  

    Wskroś twych łanów i kurhanów idą sine mgły,  

    We mgłach płyną duchy smętne i duchy tułacze,  

    Wiatr niedoli je pogania, i jęczy i płacze...  

    A z czemże my wyjdziem, bracia, na swej ziemi próg,  

    Witać tego, co nam wraca z tak dalekich dróg?  

    Jak uczcimy, jak przyjmiemy Starej Baśni piewcę,  

    Karmiciela myśli naszych, uczuć naszych siewcę?  

    Nie rozkwitły wiosną kwiaty wpośród czarnych pól,

    Enjoying the preview?
    Page 1 of 1