Poezje: Wybór
()
About this ebook
Related to Poezje
Related ebooks
Wiersze: Wybór Rating: 0 out of 5 stars0 ratingsdzień jak co dzień (tomik) Rating: 0 out of 5 stars0 ratingsNic więcej (tomik) Rating: 0 out of 5 stars0 ratingsnuta człowiecza (tomik) Rating: 0 out of 5 stars0 ratingsBrudnomaszynopis Rating: 0 out of 5 stars0 ratingsLambro: Powstańca grecki. Powieść poetyczna w dwóch pieśniach Rating: 0 out of 5 stars0 ratingsPoezje: Wybór Rating: 0 out of 5 stars0 ratingsSkazany na kolory Rating: 0 out of 5 stars0 ratingsI część: krzyż człowieczy Rating: 0 out of 5 stars0 ratingsCzerwone wino Rating: 0 out of 5 stars0 ratings1942, 1943, 1944 Rating: 0 out of 5 stars0 ratingsPoezje: Wybór Rating: 0 out of 5 stars0 ratingsKlatki z codzienności Rating: 0 out of 5 stars0 ratingsOda do karty kredytowej Rating: 0 out of 5 stars0 ratingsSpowiedź dziecięcia wieku Rating: 0 out of 5 stars0 ratingsIrydion Rating: 0 out of 5 stars0 ratingsKordian Rating: 0 out of 5 stars0 ratingsRudowłosa Rating: 0 out of 5 stars0 ratingsPoezje: Wybór Rating: 0 out of 5 stars0 ratingsBut w butonierce Rating: 0 out of 5 stars0 ratingsBalladyna: Tragedia w pięciu aktach Rating: 0 out of 5 stars0 ratingsPopioły Rating: 0 out of 5 stars0 ratingsWarszawianka Rating: 0 out of 5 stars0 ratingsWiersze: Wybór Rating: 0 out of 5 stars0 ratingsMoja Legia: Monolog przed lustrem Rating: 0 out of 5 stars0 ratingsOpowieści nadzwyczajne - Tom I Rating: 0 out of 5 stars0 ratingsSiostra Felicja Rating: 0 out of 5 stars0 ratingsO czym się nawet myśleć nie chce Rating: 0 out of 5 stars0 ratingsJulianka Rating: 0 out of 5 stars0 ratingsSztuka sprzedaży Rating: 0 out of 5 stars0 ratings
Related categories
Reviews for Poezje
0 ratings0 reviews
Book preview
Poezje - Józef Czechowicz
Józef Czechowicz
Poezje
Wybór
Warszawa 2017
Spis treści
KAMIEŃ (1927)
INWOKACJA
PĘDEM
KONIEC REWOLUCJI
FRONT
KNAJPA
ŚMIERĆ
PRZEMIANY
NA WSI
PIOSENKA ZE ŁZAMI
O NIEBIE
AMPUŁKI
WE CZTERECH
WIĘZIEŃ MIŁOŚCI
DZIEŃ JAK CODZIEŃ (1930)
DALEKO
JESIEŃ
MIŁOŚĆ
ŚWIAT
DNO
ŚWIATŁO PO POŁUDNIU
JEDYNA
DZISIAJ VERDUN
ZAUŁEK
RANEK
ŚMIERĆ
JEDNAKOWO
PROWINCJA NOC
DZIEŃ
DO TERESKI Z LISIEUX
WĄWOZY CZASU
WIECZOREM
ZAPOWIEDŹ
MÓZG LAT 12
NARZECZONA
JA KARABIN
LEGENDA
CODA
[DEDYKACJE]
BALLADA Z TAMTEJ STRONY (1932)
[DEDYKACJA]
PIEŚŃ
WIĘZIENIE
MELANCHOLIA
LATO NA WOŁYNIU
PAMIĘCI ZNIKNIONEGO
ZDRADA
SAMOBÓJSTWO
POD POPIOŁEM
SAM
PONTORSON
PRELUDIUM
BALLADA Z TAMTEJ STRONY
O MATCE
PRZEZ KRESY
EROTYK
ELEGIA NIEMOCY
ELEGIA ŻALU
ELEGIA UŚPIENIA
STARE KAMIENIE (1934)
KSIĘŻYC W RYNKU
LUBLIN Z DALA
KOŚCIÓŁ ŚWIĘTEJ TRÓJCY NA ZAMKU
WIENIAWA
CMENTARZ LUBELSKI
W BŁYSKAWICY (1934)
INICJAŁ W BŁYSKAWICY
AUTOPORTRET
ILIADA TĘTNI
DOM ŚWIĘTEGO KAZIMIERZA
MAŁY MIT
HYMN
POLACY
NIC WIĘCEJ (1936)
HILDUR BALDUR I CZAS
WIERSZ O ŚMIERCI
LIRYKA
NIC WIĘCEJ
NUTA CZŁOWIECZA (1939)
JESIENIĄ
ŻAL
ELEGIA CZWARTA
MOJE ZADUSZKI
PRZEDŚWIT
KAMIEŃ (1927)
INWOKACJA
Liczę 22 piętra
liczę 22 lata
jest nas dwudziestu dwóch
Człowiek to transformator
a przecież można liczyć miesiące albo dnie
ileż wtedy sobowtórów ma staruszka w pince-nez
nieskończony jest przemian ruch
Przez pince-nez widać w błękicie żonglowanie
z rzadka piłka upada na tenisowy kort
ręce ciągle zajęte planet podbijaniem
w pikowej bluzce córka komunisty
w jedwabnej koszuli lord
dysonansowy dystych
To nie jedno to zawsze to wszędzie
wielka wielość nieskończoność Cyfr
to co było to co jest to co będzie
w matematyce ma leitmotiv
Mam dopiero 22 lata
znam dopiero 22 piętra
znam zaledwie dwadzieścia dwoje warg
zapomniałem miliardy o swej dumie pamiętam
nieść się wysoko jak maszt wśród latarń
przez dnie przez gwar przez targ
PĘDEM
Światło fosforyzujących drzew przepala kościane wieże
drgnęło i potoczył się po płytach samochodów potok
ulicę Złotą ośnieżył
kłębem bębniącym benzynowego dymu zabłękitnił na złoto
W rozwiewaniu się welonów i grzyw
widać jasno że maszyna pieści
krajobrazy się rwą
lecieliśmy przez czarne mokre miasto
naraz błysło przedmieście
wachlarze kratkowanych niw
Chrzęści żywioł pszeniczny
każdy kłos inny
jednak na wszystkich polach starej ziemi
tysiącami się znajdą jednakowe
co rok takie same ma Reims i Przemyśl
a wszystkie złotopłowe
Jeden taki zasuszony w kajecie
przy innym kosą przecięty skonał zając
trzeci w brudnych rączkach trzymając
opowiadały mi dzieci
że za plecami skrzydła mają
(opalone ciałka dziewcząt pachniały nad rzeką jak prerie)
teraz mknę bez skrzydeł na białym citroenie
wiatr klaszcze nad mym pędem jak w cyrku galerie
pszenicę pochyla nad ziemię
Jeden kłos dwa trzy kłosy
nieskończoności płowe włosy
giną rząd za rzędem
za moim i nieskończoności pędem
KONIEC REWOLUCJI
Marszczyła się ceglasta woda
przygnębiały ją domy ceglaste
żeglowała czarna łódź niepogoda
nad miastem
Dudnił deszcz o deseczki i deszczułki
na dziedzińcach tartaków zaśmieconych wilgotna trocin;)
na niebie było ciemno chmurno jak w zaułku
za niebem było sino
Mokro biły pomokłe sztandary
dymy zataczały się na bruku
spitym mglistorudawym pożarem
giędził z parkanów gruby druk
Z dalekiej drogi mlask błota
salwy drą zmierzch koło koszar
a przedmieściem
przesuwało siy już w piosence gawrosza
w nieustannych mitraliez terkotach
FRONT
Ludzie w białych domach mówią to pole chwały
w niedziele chodzą do kościoła i na białe procesje
ulicami czystymi w słońcu przebiega pies biały
w białym kwitnącym parku Zakochana czyta poezje
Ale tutaj nie ma wcale białości
w szarej ziemi rowy pełne brudnych żołnierzy
dym siny i