You are on page 1of 295

David Mitchell sen_numer_9 (number9dream) przeoy Janusz Margaski

O ile atwiej pogrzeba rzeczywisto, ni porzuci sny Don DeLillo, Americana

Dla Keiko

Jeden PANOPTICON - Sprawa jest prosta. Ja znam pani nazwisko, pani dawno temu poznaa moje: Eidi Mijake. Nie inaczej, ten Eidi Mijake. Oboje, droga pani Kato, naleymy do ludzi zajtych, nic wic nie stoi na przeszkodzie, bymy sobie ucili ma pogawdk. Przyjechaem do Tokio, aby odnale ojca. Pani zna jego nazwisko i adres. I jedno, i drugie pani mi da. I to zaraz. - Albo co w tym stylu. Galaktyka mietanki rozwija si wstg w filiance kawy i rozmyta w tle paplanina nabiera ostroci. Pierwszy dzie w Tokio i ju przechodz samego siebie. Lunchowy miech, pitkowe plany, brzk talerzykw wypeniaj Jupiter Cafe. Trutnie warcz do komrek, trutnice moduluj niskie gosy, eby brzmiay bardziej kobieco. Kawa, kanapki z rybami, detergenty, para. Przez ulic mam widok na gwne wejcie do PanOpticonu. Niele si przedstawia ten metalizowany, szary gotyk drapacza chmur. Jego wysze pitra spowijaj chmury. Pod ich cile przylegajc pokryw Tokio paruje - w temperaturze 34C przy wilgotnoci sigajcej 86%. Tak pokazuje wielki wywietlacz Panasonika. Ale nie zawsze to wida, tak cienione jest Tokio. adnych odlegoci. Wszystko masz ponad sob - dentystw, przedszkola, studia taca. Nawet drogi i chodniki wznosz si na ponurych palach. Wenecja, z ktrej odsczono wod. Samoloty zwierciadlanymi odbiciami pn si ponad lustrami budynkw. Zawsze mylaem, e Kagoszima jest ogromna, a tymczasem spokojnie zmieciaby si w jakiej bocznej alei Szinduku. Zapalam papierosa - Kool, marka, jak wybra stojcy przede mn w kolejce biker - i obserwuj ruch uliczny, przechodniw, na skrzyowaniu alei Omekaido i ulicy Kita. Prkowane trutnie, fryzjerka z ozdob w przebitej wardze, pijaczkowie zaczynajcy w poudnie, gospodynie domowe objuczone dziemi. Nikogo, kto staby w miejscu. Potoki, nawanice, korowody, bajty, pokolenia, tysice twarzy na minut. Jakuszima to tysic minut na twarz. A kada wyposaona w szufladk pamici opatrzon tabliczk: Rodzice. Migawki, zdjcia - porzdne i spaprane - przeraliwe wizerunki, delikatne obrazki, niewyrane ujcia, porysowane negatywy, niewane, przecie wiedz, kto sprowadzi ich na Ziemi. Akiko Kato, czekam. Z PanOpticonu na lunch najbliej jest do Jupiter Cafe. Gdyby tam wanie wpada na kaw, o ile wszystko byoby prostsze. Rozpoznam ci, przedstawi si i przekonam, e przyrodzona sprawiedliwo jest po mojej stronie. Czy mrzonki mog si zici? Wzdycham. Nie za bardzo i nieczsto. Szturmem przyjdzie mi bra t fortec, jeeli mam dopi swego. Kiepska sprawa. Takie gmaszysko ma pewnie par innych wyj, a do tego wasne restauracje. Siedzisz sobie pewnie ju jak cesarzowa w otoczeniu usugujcych ci niewolnikw. Zaraz, a kto powiedzia, e w ogle jadasz lunch? Moe czysto ludzka sabo do niada pomaga ci przetrwa a do kolacji. Gasz kolejnego papierosa marki Kool w doczesnych szcztkach jego poprzednika z niezomnym postanowieniem, e dopijam kaw i kocz czatowanie. Mam ci, Akiko Kato, ju ruszam. Trzy kelnerki obsugujce Jupiter Cafe w komplecie. Jedna - szefowa - kruchutka niczym wdowa po cesarskim dygnitarzu, ktra z niedoli otrua swego maonka; druga - ryczca olim gosem; i trzecia - odwrcona tyem, ale za to byskajca najdoskonalsz szyj pod socem. Wdowa po dygnitarzu opowiada olicy o ostatnim nieudanym maestwie swojego

fryzjera. - Jak nie umiaa spenia jego zachcianek, to j rzuci - serwuje znad zlewu yciowe mdroci kelnerka o nieskazitelnej szyi. Wdowa i olica olewaj j, a moe to ona je olewa? PanOpticon stopniowo znika - chmury zeszy ju do osiemnastego pitra. Odwracam na chwile gow, a mga opada coraz niej. Na serwetce licz, ile dni ju przeyem - 7290, w tym cztery lata przestpne. Zegar pokazuje za pi pierwsz i trutnie stopniowo odpywaj z Jupiter Cafe. Pewnie si boj, e ich przeszereguj, jeli o pierwszej znajd si gdzie poza biurow kabin. Moja filianka pustoszeje w wianuszku smtnych plam po kawie. Dobra. Kiedy maa wskazwka znajdzie si na pierwszej, ruszam do PanOpticonu. Nie da si ukry, e jestem podenerwowany. A co do nerww, to spoko. W zeszym roku do szkoy przyszed oficer, eby werbowa do oddziaw samoobrony, i powiedzia, e w wojsku nie potrzeba ludzi, ktrzy nie odczuwaj strachu, bo tacy onierze, co si nie boj, w cigu pierwszych piciu minut walki doprowadzaj do wybicia swojego plutonu. Dobry onierz panuje nad strachem i wykorzystuje go, eby zaostrzy zmysy. Jeszcze jedn kaw? Nie. Papierosa - na zaostrzenie zmysw. Na zegarze dochodzi p do drugiej - mj termin mija. A popielniczka przepeniona. Potrzsam paczk papierosw - do ostatniego. Chmury zeszy ju do dziewitego pitra PanOpticonu. Akiko Kato wbija wzrok w mg, spogldajc z okna swojego klimatyzowanego biura. Wyczuwa mnie tak jak ja j? Czy wie, e dzisiejszy dzie naley do tych, ktre cakowicie odmieniaj ycie? Jeszcze tylko ostatni, najostatniejszy papieros i zaczynam mj szturm, zanim nerw osabnie. Kiedy wszedem, w Jupiter Cafe siedzia staruszek. Nic go nie rusza i nieprzerwanie gra na vidboyu. Wyglda dokadnie tak samo ja k Lao Tse z mojego podrcznika - ysy, brodaty, zwariowany. Inni przychodz, zamawiaj, jedz, wypijaj swoje i wychodz. W sam raz dziesi minut. A Lao Tse ani drgnie. Kelnerki pewnie myl, e odpalia mnie dziewczyna albo e jestem czubek, ktry czyha, eby je ledzi w drodze do domu. Z gonika dobiega barowa wersja Imagine; John Lennon chyba przewraca si w grobie. Co za bagno. Pewnie nawet ci zdrajcy, ktrzy to nagrali, nie mogli tego sucha. Wchodz dwie ciarne i zamawiaj mroon herbat. Lao T se kaszle, kaszle kaszlem, ktremu nie ma koca, i rkawem koszuli zmazuje flegm z ekranu swojego vidboya. Zacigam si gboko i powoli scz dym przez nozdrza. Solidna ulewa - oto, czego trzeba, eby posprzta Tokio. Gondolierzy grajcy na mandolinach, suncy odziami po dzielnicy Ginza. - Do tego kontynuuje wdowa po dygnitarzu do olicy - te jego ony to chciwe, mizdrzce si potworki, ktre zasuguj dokadnie na to, co je spotyka. Kiedy sama bdziesz wychodzia za m, koniecznie wybierz sobie ma, ktrego marzenia nie bd przerastay twoich. - Scz piank z kawy. Na brzegu kubka lady po szmince. Obmylam prawne argumenty uzasadniajce tez, e picie z tej strony filianki oznacza pocaunek z nieznajom. To oznaczaoby, e liczba caowanych przeze mnie dziewczyn wzrosa do trzech - i tak mniej, ni wynosi rednia krajowa. Rozgldam si po Jupiter Cafe za ewentualn kandydatk do caowania i w kocu powracam do wacicielki realnej, mdrej, janiejcej szyi. Rozwinity kosmyk wosw muska jej kark. askocze. Row fuksj z kubka porwnuj z rowoci jej szminki. Jakkolwiek by patrze, poredni dowd. Kto wie, ile razy myto t filiank, zespajajc atomy szminki z czsteczkami porcelany? A

taka zagadkowa tokijka ma tylu adoratorw, e z powodzeniem moe wypeni pami kieszonkowego komputera. Sprawa oddalona. Lao Tse warczy przy swoim vidboyu: - Blasted, blasted, przeklte bioborgi. Za kadym razem blasted. - ykam swoje fusy i nakadam bejsbolwk. Czas ruszy i znale sprawc tego, kto mnie zrobi. *** Hol PanOpticonu - przepastny niczym brzuch kamiennego wieloryba - pochania mnie jednym haustem. Strzaki w pododze reaguj na moje stopy i prowadz mnie do pustej kabiny recepcyjnej. Drzwi zamykaj si za mn z sykiem, piecztujc grobow ciemno. Promie analizatora omiata mnie od stp do gw, odczytujc z piskiem kod mojego identyfikatora. Rozbyskuje smuga bursztynowego wiata, a ja cofam si w mylach i sprawdzam. Oczywicie wszystko gra. Kombinezon, bejsbolwka, skrzynka z narzdziami i tabliczka do pisania. Na ekranie rozbyskuje przede mn lodowatym wiatem dziewczyna. Jest nieskazitelnie symetryczna i pikna. OCHRONA - jarzy si napis na plakietce. - Podaj swoje nazwisko i zawd - rozbrzmiewa gos dziewczyny. Ciekawe, na ile jest czowiekiem. Przecie w dzisiejszych czasach komputery uczowieczaj si, a ludzie si komputeryzuj. Gram oniemielonego kmiotka. - Dzie dobry. Nazywam si Ran Sogabe. Reprezentuj Przyjaciela Zotej Rybki. Dziewczyna marszczy brwi. Znakomicie. To tylko czowiek. - Przyjaciela Zotej Rybki? - Nie widziaa pani naszej reklamy? - i ju piewam jej dingla. - Zaopatrujemy w ywno naszych petwiastych przyjaci. - W jakim celu prosi pan o wejcie do PanOpticonu? Udaj zakopotanie. - Obsuguj akwarium w kancelarii Osugi i Kosugi, prosz pani. - Osugi i Bosugi. Dotykam swojej plakietki. - Oto odznaka. - W pana torbie zlokalizowaam jakie dziwne przedmioty. - wieo sprowadzone z Niemiec, prosz pani. Oto jonowa praarka piguek fluorokarbonowych - z pewnoci pani wie, jak wielkie znaczenie dla optymalizacji warunkw w akwarium ma utrzymanie poziomu pH? Chyba jako pierwsi w kraju specjalici od kultur akwaryjnych bdziemy wykorzystywali to cudo. Moe zechce pani zapozna si z krtkim... - Prosz pooy praw rk na skanerze dostpu, panie Sogabe. - Mam nadziej, e tylko zaaskocze - To paska lewa rka. - Najmocniej przepraszam. Mija trwajca wieczno chwila, po ktrej migocze zielony napis ZGODNO POTWIERDZONA. - A paski kod dostpu? Czujna. Zaciskam oczy. - Zaraz: 313-636-969. Lodowata panna a zamrugaa. - Paski kod dostpu jest wany. - I tak miao by. Za te dziewi cyferek zapaciem majtek najgenialniejszemu dorywczo

dziaajcemu hakerowi w Tokio. - Wany do lipca. A musz panu przypomnie, e mamy sierpie. O wy, hakerzy spod ciemnej gwiazdy. - Hmm, dziwne. - Podrapaem si w krocze, eby zyska na czasie. - Ten kod dostpu otrzymaem od pani - jeszcze jedno smtne spojrzenie na tabliczk - pani Akiko Kato, radcy prawnego w Osugi i Kosugi. - Bosugi. - Na jedno wychodzi. No tak. Skoro mj kod dostpu jest niewany, to przecie nie mog wej, prawda? Szkoda. Kiedy pani Kato bdzie chciaa dowiedzie si, jak to si stao, e jej bezcenne srebrne rybki z Okinawy zginy wskutek zatrucia ekskrementami, odel j do pani. Jak, przepraszam, brzmi pani nazwisko? Lodowata panienka sztywnieje. Gorliwcw zawsze atwo zapa na blag. - Prosz przyj jutro, jak pan sprawdzi kody dostpu. Zapieram si i potrzsam gow. - Wykluczone! Czy pani zdaje sobie spraw, ile rybek mam w swoim rewirze? Dawniej byo wicej luzu, ale odkd dostalimy si w tryby caociowej kontroli jakoci, dziaamy w ramach systemu godzinowego. Jeden przegapiony termin i nasi petwiaci przyjaciele id na pasz. I nawet teraz, kiedy tak stoj i przez pani trac czas na bzdury, mam jeszcze dziewidziesit aniow morskich w Metropolitan City Office, ktrym grozi zaduszenie. Prosz si nie gniewa, ale jestem zmuszony prosi o pani nazwisko, eby legalnie anulowa zgoszenie - dramatycznie zawieszam gos. Lodowata panienka trzepocze powiekami. Mikn. - A moe by zawoa sekretark pani Kato? Ona potwierdzi, e miaem przyj. - Ju to zrobiam. - Teraz ogarnia mnie niepokj, bo jeli mj haker popapra do tego z moim pseudonimem, to le i kwicz. - Ale wyglda na to, e termin ma pan dopiero na jutro. - Owszem. Jak najbardziej. Termin miaem na jutro. Ale Ministerstwo Rybowstwa zeszej nocy wydao ostrzeenie dotyczce caego przemysu. Ze skaonych obszarw Tajwanu przysza epide mia, yyy, eboli. Przenosi si drogami oddechowymi, lokuje w skrzelach i... co za okropny widok. Ryba dosownie puchnie, a pkaj jej wntrznoci. Naukowcy pracuj nad lekiem, ale tak midzy nami... Lodowata panienka pka. - Dodatkowego pozwolenia udziela si na dwie godziny. Z recepcji prosz uda si do turbowindy. Trzyma si strzaek, inaczej uruchomi si urzdzenia alarmowe i caa procedura wywoana nielegalnym wejciem. Winda samoczynnie znajdzie si na poziomie osiemdziesit jeden, w Osugi i Bosugi. - Poziom osiemdziesit jeden, panie Sogabe - oznajmia winda. - Zawsze do paskich usug. - Drzwi otwieraj si na wirtualny las deszczowy, skomponowany z paproci i rolin doniczkowych. Rozbrzmiewaj telefoniczne trele. Za hebanowym biurkiem moda kobieta odstawia rozpylacz do pielgnacji kwiatw i zdejmuje okulary. - Ochrona poinformowaa, e ma przyj pan Sogabe. - Niech zgadn! Kazuyo, Kazuyo, nie myl si? - Nie, ale...

- No i jak tu si dziwi, e Ran nazywa pani anioem PanOpticonu! Recepcjonistka nie daje si na to nabra. - Paskie nazwisko? - Praktykant Rana! Dodi. Na pewno o mnie wspomina! Zazwyczaj obsuguj Haraduku, ale w tym miesicu zajmuj si take jego klientami z Szinduku - przez t malari narzdw pciowych, ktra go dopada. Recepcjonistce opada szczka. - Sucham? - Ran nawet o tym nie wspomnia? No c, trudno go potpia. Szef jest przekonany, e to tylko cikie przezibienie, i dlatego wanie Ran nie wykreli swojego nazwiska z terminarza... Ale, pst, cicho, sza! Umiecham si ostronie rzucajc okiem za kamerami wideo. adnej na widoku. Przyklkam, otwieram torb z narzdziami, wntrze maskujc pokryw i zaczynam montowa moj tajn bro. - Kup czasu straciem, eby si tutaj dosta, wie pani. Sztuczna inteligencja! Sztuczna gupota. Do biura pani Kato tym korytarzem, tak? - Tak, ale zaraz, zaraz, niezbdny jest skanning siatkwki. - Czy to askocze? - Gotowe. Zamykam torb z narzdziami i zaoywszy rce do tyu, podchodz do biurka, gupawo szczerzc zby. - W co mam spojrze? Dziewczyna kieruje skaner w moj stron. - W ten okular. - Kazuyo - upewniam si, e jestemy sami - Ran powiedzia mi, no wiesz, to prawda? - e niby co? - e masz jedenacie palcw u ng. - Jedenacie czego? - sekretarka kieruje wzrok na swoje stopy, odsaniajc kark, a wtedy ja zasypuj j takim mnstwem mikropociskw ze swojego byskawicznie dziaajcego trankwilizatora, e wystarczyoby na wybicie caej chiskiej armii. Osuwa si na swj dziennik biurowy. Dla wasnej przyjemnoci robi jeszcze min w stylu Jamesa Bonda. Pukam. Trzykrotnie. - Przyjaciel Zotej Rybki, prosz pani! Tajemnicza pauza. - Wej. Upewniam si, e na korytarzu nikogo nie ma i wlizguj si do pomieszczenia. Kryjwka Akiko Kato w wersji realnej niewiele odbiega od tej, ktr stworzyem w wyobrani. Dywan w kratk. ukowate okno z zatroskan chmur. Rzd staromodnych szafek. ciana z malowidami - zbyt uadzonymi, by przyku oko. Pomidzy dwiema kanapami w ksztacie pksiyca brya ogromnego zbiornika, w ktrym flota srebrnych rybek z Okinawy pldruje koralowy paac i zatopiony okrt. Akiko Kato widziaem po raz ostatni dziewi lat temu, ale nie postarzaa si ani o dzie. Jak zawsze tchnca chodnym, bezlitosnym piknem. Spoglda zza biurka. - Nie jest pan zwykym facetem od ryb. Zamykam drzwi i klucz wrzucam do kieszeni, gdzie spoczywa mj pistolet. Akiko Kato mierzy mnie wzrokiem. - Nie, nie jestem facetem od rybek.

Odkada piro. - Wic co, u licha... - Sprawa jest prosta. Ja znam pani nazwisko, pani dawno temu poznaa moje: Eidi Mijake. Nie inaczej, ten Eidi Mijake. Oboje, droga pani Kato, naleymy do ludzi zajtych, nic wic nie stoi na przeszkodzie, bymy sobie ucili ma pogawdk. Przyjechaem do Tokio, aby odnale ojca. Pani zna jego nazwisko i adres. I jedno, i drugie pani mi da. I to zaraz. Akiko Kato mruy oczy, usiujc przymierzy to do faktw. Potem wybucha miechem. - Eidi Mijake? - Nie widz w tym nic miesznego. - A nie Luk Skywalker? Nie Zax Omega? Chyba nie mylisz, e ta rzewna gadka zmusi mnie do posuszestwa? Chopiec z wysp chce odnale ojca, ktrego nigdy nie widzia, i w tym celu podejmuje niebezpieczn misj. Czy wiesz, co spotyka chopcw z wysp, kiedy opuszczaj krain swoich fantazji? kiwa gow, udajc rozczulenie. - Nawet przyjaciele nazywaj mnie najbardziej jadowit prawniczk w Tokio. A ty wdzierasz si do mojego biura, bo wydaje ci si, e dam si zastraszy i przeka ci poufne informacje o kliencie? No prosz! - Pani Kato. - Wycigam mojego walthera PK 7,65 mm, robi nim zgrabnego mynka na palcu i wycelowuj. - W tym pokoju przechowuje pani akta mojego ojca. Niech mi pani je odda. Prosz. - To groba? - udaje oburzenie. - Mam nadziej, e skuteczna. - Odbezpieczam pistolet. - Rce do gry, tak ebym je widzia. - Wybrae niewaciwy scenariusz, dziecko. - Chwyta za telefon, ktry wybucha jak supernowa z plastiku. Pocisk ze wistem odbija si od kuloodpornego szka i wali w upiorne soneczniki na obrazie. Akiko Kato ze zgroz patrzy na dziur. - Ty profanie! Uszkodzie mojego van Gogha! Zapacisz mi za to! - Wicej, ni pani kiedykolwiek za to daa. Akta. Ju! - Za trzydzieci sekund wpadnie tu ochrona - warczy Akiko Kato. - Znam system elektroniczny tego biura. Dwikoszczelne i nie do podsuchania. adnych informacji i na wyjciu, i na wejciu. Niech pani sobie daruje groby i da mi akta. - A tak spokojnie moge sobie y, zbierajc pomaracze w Jakuszimie z wujami i z babci. - Nie bd drugi raz prosi. - eby tylko chodzio o takie drobiazgi. Ale, widzisz, twj ojciec ma zbyt wiele do stracenia. Gdyby wyszo na jaw, e jest jaki potomek z nieprawego oa, taki sprokurowany z dziwk brzdc jak ty, ci na grze mogliby dosta apopleksji. Std wanie nasza zaliczka na poczet zachowania przyzwoitego milczenia - No i? - No, a ty prbujesz rozhuta t nasz spokojn deczk. - Ach, rozumiem. Kiedy odnajd ojca, pani nie bdzie moga go ju szantaowa. - Szantaowa - to sowo zalatuje kodeksem w ustach kogo, kto jest jeszcz e na etapie poszukiwania idealnego rodka na trdzik. Jako prawnik twojego ojca apeluj o dyskrecj. Syszae w ogle o czym takim jak dyskrecja? To co, co rni przyzwoitego obywatela od kryminalisty z pistoletem w rku. - Nie wyjd z tego biura bez akt.

- To si naczekasz. Zamwiabym jakie kanapki, ale rozwalie mi telefon. Na to ju czasu nie mam. - Dobra, w porzdku, moe w takim razie rozstrzygniemy to bardziej po dorosemu. - Opuszczam pistolet, a pani Kato zuchwale pozwala sobie na zwyciski u mieszek. Ale w jej karku ju tkwi trankwilizatory. Akiko Kato osuwa si na krzeso, bez czucia, jakby rozpywaa si w bkitnej morskiej toni. Najwaniejsze to popiech. Nakadam odciski palcw Akiko Kato na odciski Rana Sogabe i mam dostp do jej komputera. Przesuwam jej ciao. Niedobrze - w gowie koacze myl, e ona w kadej chwili moe odzyska przytomno. Pliki w kolejnych podkatalogach s zastrzeone hasami, ale z zabezpieczeniami na szafkach mog sobie da rad. MI jak MIJAKE. W menu pojawia si moje nazwisko. Podwjne kliknicie. EIDI. Podwjne kliknicie. Sysz obiecujce mechaniczne guche stuk i teleskopowa szuflada wysuwa si do poowy ze ciany. Wertuj wskie metalowe kasety z aktami. MIJAKE - EIDI - OJCOSTWO. Kaseta byszczy zotem. - Zostaw to. Akiko Kato zamyka pit drzwi i wyciga Zuvre Lone Eagle 440, mierzc w punkt midzy moimi brwiami. W osupieniu spogldam na t Akiko Kato, ktra wci spoczywa na krzele. Akiko Kato stojca w drzwiach wybucha miechem, szczerzc w grymasie zby, w ktrych lni szmaragdy i rubiny. - Bioborg, gupku! Replikant! Nie ogldao si owcy androidw? Widzielimy, jak wchodzisz! Nasz szpieg przyuway ci w Jupiter Cafe - to ten stary, ktremu kupie papierosy. Jego vidboy to obiektyw kamery podczonej do centralnego komputera w PanOpticonie. A teraz na kolanka, powoli, i pistolet, pchnij go po pododze. Powoli. Zuvre z tej odlegoci tak ci pokiereszuje facjat, e ci rodzona matka nie pozna. Zreszt i tak chyba nigdy nie bya w tym dobra? Puciem obelg mimo uszu. Co za nieostrono, tak pozwoli si podej. - Akta twojego ojca to delikatna sprawa. - A wic twj bioborg mwi prawd. Nie chcesz wypuci caej tej kasy, jak mj ojciec daje ci za milczenie. - Daruj sobie t praktyczn etyk i raczej mdl si, ebym ci nie rozkwasia. - Nie spuszczajc mnie z oczu, nachyla si, eby mi odebra mojego walthera. Wycelowuj w jej twarz kaset i otwieram zatrzaski. Zamontowana w pokrywie lnica bomba wybucha prosto w jej oczy. Akiko Kato wrzeszczy, daj nura, jej zuvre strzela, szko pka; daj susa, kopa w gow, wyszarpuj z jej rki pistolet - znowu strzela - obrt, podcinam j hakiem i rzucam na kanap w ksztacie pksiyca. Srebrne rybki bryzgaj i trzepocz si na dywanie. Prawdziwa Akiko Kato ley bez ruchu. Upycham w kombinezonie opiecztowan teczk z materiaami na mojego ojca, pakuj skrzynk z narzdziami i wychodz. Spokojnie zamykam drzwi nad plam, ktra rozpywa si z wolna na dywan w korytarzu. Przechodz do windy, pogwizdujc od niechcenia Imagine. Do tej pory to bya atwizna. Teraz musz jeszcze wydosta si z PanOpticonu, ywy.

Recepcjonistka nadal ley w swoim lesie deszczowym, wok niej kr podranione trutnie. Niesamowite. Gdziekolwiek przejd, pozostawiam za sob nieprzytomne kobiety. Przywouj wind i przybieram odpowiedni wyraz twarzy. Syndrom wywoujcych mdoci budynkw, jak to nazywa mj wuj. Podobno to samo dzieje si z rybami. Nadjeda winda, z ktrej wyadowuje si stara pielgniara, roztrca stojcych. Wchodz i naciskam guzik zamknij, eby czmychn, zanim ktokolwiek zdy wej. - Nie tak szybko! - wyglancowany but wbija si klinem midzy zamykajce si drzwi, ochroniarz rozsuwa je na si: postura i nozdrza minotaura. - Parter, synu. Naciskam guzik i zaczynamy zjeda. - Co - odzywa si Minotaur - jeste szpiegiem przemysowym czy jak? Krew z adrenalin dziwnie miga mi po caym ciele. - Ehe? Minotaur ma grobow min. - Chciao si szybko brykn, co nie? I dlatego o may wos nie przycie mnie tam drzwiami od windy. Uff. arcik. - Taaa. - Poklepuj skrzynk z narzdziami. - Same tajemnice wywiadowcze na temat zotych rybek. Minotaur parska miechem. Winda zwalnia i drzwi otwieraj si. - Prosz bardzo - wskazuj Minotaurowi, by to on wyszed pierwszy, cho i tak adnym gestem nie zdradzi si, e zamierza wyj dopiero po mnie. Wychodzi i znika za bocznymi drzwiami. Mnie strzaki w pododze kieruj z powrotem do kabiny ochrony. Rozpromieniam si na widok Lodowatej Panienki. - Trafiam na pani przy wejciu i wyjciu. To rka losu. Rzuca okiem na skaner. - Standardowa procedura. - Aha. - Wykona pan ju swoje zadanie? - Co do joty, dzikuj. Wie pani, nasza firma szczyci si tym, e w cigu osiemnastu lat prowadzenia biznesu nie zdarzyo si, eby jaka rybka zgina wskutek naszego zaniedbania. W kadym przypadku dymy do ustalenia przyczyny mierci i dlatego zawsze przeprowadzamy sekcj zwok. Nawet gdy s to stare osobniki. Albo gdy z winy klienta dochodzi do zatrucia alkoholem w trakcie imprezy na z akoczenie roku. Mgbym jeszcze o tym poopowiada przy kolacji, jeeli nie jest pani zajta. Lodowata Panienka mrozi mnie spojrzeniem. - Nie mamy ze sob nic wsplnego. - Ale oboje jestemy dzieem chemii organicznej, a tego nie zawsze mona by pewnym w dzisiejszych czasach. - Jeeli usiuje pan odstrczy mnie od zapytania, dlaczego w pana skrzynce znajduje si Zuvre 440, to zmuszona jestem poinformowa, e paskie wysiki id na marne. Nie czas na strach. Jestem zawodowcem. Jak, no jak mogem by a taki gupi? - Ale to niemoliwe. - Pistolet jest zarejestrowany na nazwisko Akiko Kato. - Aaah! - chichocz, otwieram skrzynk i wyjmuj pistolet - to ma pani na myli?

- Owszem. - To? - Tak, to. - To, yyy, jest do... - Do? - Lodowata Panienka siga po alarm. - ...tego! Pierwszy strza w szklane kwiaty - alarm wyje - drugi strza i szko mtnieje - sysz syk gazu po trzecim strzale szko pka, a ja rzucam si przez okno - strzelam i lduj przewracajc si na rozbyskujcej strzakami pododze holu. Mczyni i kobiety kul si przeraeni. Rozlega si haas i jazgot. Tak dudni buty ochrony biegncej korytarzem. Odbezpieczam zuvrea, przestawiam go na cigy ogie plazmowy, wal w stron ochroniarzy i daj nura do wyjcia. Trzy sekundy na przeadowanie to nie za wiele; nastpuje wybuch - unosi mnie, wrzuca w obrotowe drzwi i dosownie ciska korkocigiem po zewntrznych stopniach. Pistolet, ktry wysadza w powietrze tego, kto z niego strzela - nic dziwnego, e zuvrea wycofano dziewi tygodni po rozpoczciu produkcji. Za mn ju tylko dym, iskry i chaos; wok mnie uliczny zamt, wpadajce na siebie samochody i wreszcie to, czego potrzebuj najbardziej zdezorientowany tum. - Szaleniec! - dr si na cae gardo - Szaleniec grasuje! Z granatami! Ma granaty! Wezwa policj! Z helikopterami! Gdzie si da helikoptery! Ile si da! - kutykajc oddalam si do najbliszego magazynu handlowego. Wyjmuj teczk ojca z mojej nowiutkiej aktwki, wci opiecztowan plastikiem, i dla potomnoci utrwalam w pamici ten moment. 24 sierpnia, dwadziecia pi po drugiej, na tylnym siedzeniu taryfy prowadzonej przez bioborga, okrajcej od zachodniej strony Park Jojodi, pod niebem poplamionym niczym kawalerski materac, zaledwie dwadziecia cztery godziny po przybyciu do To kio odkrywam prawdziw tosamo mojego ojca. Nieze tempo. Poprawiam krawat. Wyobraam sobie, e obok mnie na kanapie siedzi Andu i macha nogami. - Widzisz? - mwi jej, stukajc w teczk. - Jest tutaj. Jego nazwisko, twarz, dom, to, kim jest i czym jest . Zrobiem to. Dla siebie i dla ciebie. - Taryfa przechyla si, bo w nasz stron w pamie fioletu sunie ambulans. Paznokciem kciuka rozcinam piecz i wycigam plik kartek. EIDZI MIJAKE. TOSAMO OJCA. Robi gboki wdech i to, co odlege, nagle staje si namacalne. Strona pierwsza Reagujcy na powietrze atrament z miejsca zaczyna blakn. *** Lao Tse warczy przy swoim vidboyu: - Blasted, blasted, przeklte bioborgi. Za kadym razem blasted. ykam swoje fusy, nakadam bejsbolwk i spram si psychicz nie. - Powiedz no, kapitanie - skrzeczy Lao Tse - czy nie zosta ci tam moe jaki pet? - Pokazuj mu puste pudeko po mild sevenach. Rzuca mi aosne spojrzenie. Tak czy inaczej musz przecie kupi. Mam przed sob stresujce spotkanie. - Czy jest tu jaki

automat? - Tam - wskazuje gow - tam, gdzie te cae roliny. Pal carltony. No i musz napocz nastpny banknot tysicjenowy. Pienidze w Tokio wyparowuj. Zamwi moe jeszcze kaw, eby mie zapas adrenaliny, kiedy stan przed prawdziw Akiko Kato. Z amiast po zmylonego walthera PK, sigam po telepati. Kelnerka! Tak, ty o najdoskonalszej szyi pod socem! Skocze wreszcie oprnia t maszyn do mycia naczy, podejd do kontuaru i obsu mnie! Moje zdolnoci telepatyczne najwyraniej mnie dzisiaj zawodz. Dostaje mi si natomiast wdowa po dygnitarzu. W tym zblieniu zauwaam, e do jej nozdrzy pasowaaby wtyczka od suszarki do wosw - takie zacinite, mae szparki. Kiwa gow bez wyrazu, kiedy dzikuj jej za kaw. Wracam powoli na swoje miejsce pr zy oknie, starajc si nie rozla napitku, otwieram paczk carltonw, ale nie udaje mi si wydoby pomienia z mojej jednorazowej zapalniczki. Lao Tse podsuwa pudeko zapaek dla goci pochodzce z baru zwanego U Mitty. Zapalam papierosa, najpierw sobie, potem jemu - ju pochania go nowa gra. Bierze - skr na palcach ma stwardnia jak u krokodyla - zaciga si i wydaje pene wdzicznoci westchnienie, ktre tylko palacz jest w stanie zrozumie. - Stokrotne dziki, kapitanie. Moja synowa gdera, ebym rzuci, a ja jej na to, e i tak umieram, to po co jeszcze przeszkadza naturze? - Na znak zrozumienia wydaj z siebie nieokrelony dwik. Te paprocie troch za doskonae, jak na prawdziwe. Zbyt bujne i pierzaste. W Tokio dobrze prosperuj tylko gobie, wrony, szczury, karaluchy i prawnicy. Sodz kaw, przybliam yeczk do menisku i wolniuuutko cedz mietank na wklso yeczki. Obraca si Pangea ruchem wirowym, unosi peni jednoci, pki nie rozdrobni si na subkontynenty. Zabawa z kaw to jedyna przyjemno, na jak mog sobie pozwoli w Tokio. Czynsz za pierwsze trzy miesice ogooci mnie ze wszystkich pienidzy, jakie zaoszczdziem, pracujc dla Wuja Pomaraczy i Wuja Paczinko, co postawio mnie przed problemem jaja i kury: nie pracujc, nie mog zosta w Tokio i szuka ojca, ale pracujc, nie mam kiedy go szuka. Praca. Sowo wypitrzone jak gra lawy przesaniajca soce. Z talentw, ktre mona by sprzeda, mam do zaoferowania tylko umiejtno zbierania pomaraczy i przebierania palcami po strunach gitary. Ale jestem chyba z piset kilometrw od najbliszego drzewka pomaraczowego, a na gitarze nigdy dla kogo obcego nie graem. Teraz ju rozumiem, co napdza trutniowato. Wanie to: pracujesz albo giniesz jak struty. W Tokio przemieniasz s i w cierwo cignite na postronku splecionym z salda twego rachunku bankowego, a wysoko tego rachunku rozstrzyga o tym, gdzie to cierwo moe mieszka, czym jedzi, jak si ubiera, komu si podlizuje, z kim moe si umwi i z kim oeni, gdzie zaywa kpieli - w rynsztoku czy w jacuzzi. Jeli mj gospodarz, czcigodny Buntaro Ogiso, mnie wyroluje, zostaj bez gotwki na czarn godzin. Nie wyglda na oszusta, ale tacy nigdy nie wygldaj. Kiedy spotkam ojca - najdalej za dwa tygodnie - chc, eby byo wiadomo, e stoj obiema nogami na ziemi i e nie oczekuj jamuny. Wdowa po dygnitarzu wzdycha z teatralnym gestem krlowej: - Chcesz mi powiedzie, e to ju ostatnie opakowanie filtrw do kawy? Kelnerka o nieskazitelnej szyi przytakuje kiwniciem gowy. Wcza si olica. - Cakiem ostatnie?

- Najostatniejsze - potwierdza moja kelnerka. Wdowa po dygnitarzu potrzsa gow, wznoszc oczy ku niebu. - Jak to moliwe? Olica prbuje manewru. - W czwartek wysaam zamwienie. Kelnerka o nieskazitelnej szyi wzrusza ramionami. - Dostawa przychodzi po trzech dniach. - Chyba nie chcesz - ostrzega wdowa - za t sytuacj obwinia Eriko-san? - A ty chyba nie chcesz wytyka mi, e zauwayam, e do pitej bdziemy kursowa bez filtrw. Po prostu pomylaam, e powinnam co powiedzie. Pat. - To niby mam wzi z utargu i lecie dokupi? Wdowa po dygnitarzu rzuca grone spojrzenie. - Jestem kierowniczk zmiany i ja a podejmuj tego rodzaju decyzje. - Nie mog pj - skamle olica. - Dopiero co rano zrobiam sobie trwa, a w kadej chwili moe lun. Zobacz. Wdowa znowu zwraca si do kelnerki o nieskazitelnej szyi. - Masz i kupi paczk filtrw. - Ze wistem otwiera kas i wyjmuje banknot: pi tysicy jenw. - Pamitaj o rachunku i przynie co do grosz a reszt. Przede wszystkim rachunek, inaczej rozoysz mi ksigowo. Kelnerka o nieskazitelnej szyi ciga gumowe rkawiczki i fartuch, bierze parasolk i bez sowa wychodzi. Wdowa po dygnitarzu patrzy za ni, mruc powieki. - Ta panienka ma niewaciwy stosunek. - Gumowe rkawiczki, jeszcze czego! - prycha z dezaprobat. - Jak jaka modelka od kremu do rk. - Za bardzo rozpieszczeni s dzisiejsi studenci! Co to niby ona studiuje? - Snobologi. - Myli, e moe sobie buja w obokach. Obserwuj, jak czeka na wiatach, eby przej przez alej Omekaido. Nie z tej ziemi jest ta pogoda w Tokio. Cigle gorco jak w piecu, a nad gow ciemna powaa chmur, gotowa w kadej chwili pkn pod naporem deszczu. Wyczuwaj to piesi stojcy na wysepce porodku ulicy Kita. Wyczuwaj dwie kobiety zwijajce si z tablicami reklamowymi z okolicy pizzerii Nero. Wyczuwa grupa starszych ludzi. Tsuga, sowiki i grzmooooot w e-moll! Guchy z trzewi grzmoooot przechodzcy w niewyrany, nosowy bas. Andu uwielbiaa grzmoty, nasze urodziny, wierzchoki drzew, morze i mnie. Kiedy grzmiao, jej twarz rozbyskiwaa umiechem chochlika. Krople deszczu najpierw sycha - szszszszsz - dopiero potem je wida - szszszszsz - dr widmowe licie - api ctki chodniki, plaskaj dachy samochodw, bbni nieprzemakalne tworzywa. Moja kelnerka otwiera niebiesko-czerwono-t parasolk. Zielone wiato zapala si i piesi rzucaj si w poszukiwaniu schronienia, chowajc si pod lichymi osonami z kurtek i gazet. - Zmoknie - odzywa si olica omal radosnym tonem. Wcieky deszcz wymiata drug stron alei Omekaido. - Zmoknie czy nie zmoknie, filtry do kawy s nam potrzebne - odpowiada wdowa. Moja

kelnerka gdzie przepada. Mam nadziej, e znalaza jakie suche miejsce. Jupiter Cafe wypenia si uwolnionymi od pracy uciekinierami prawicymi sobie uprzejmoci. Byskawica rozwietla niebo, e a wiata Jupiter Cafe kontrapunktowo ciemniej. - Ooooo! - wydaj z siebie jeden okrzyk uciekinierzy. Sigam po zapak i zapalam kolejnego carltona. Dopki nie przejdzie ta burza, nie mog i i stan przed Akiko Kato. Stojc i ociekajc wod w jej biurze, zrobibym co najwyej takie wraenie, jak zmoka kura. Lao Tse chichocze w kuak, krztusi si i apie powietrze. - No, no, takiego deszczu to ja nie widziaem od 1971. Musi koniec wiata. Widziaem, jak nadchodzi, w telewizji. *** Jeszcze godzina i skrzyowanie ulicy Kita z alej Omekaido przemienia si w kipice zlewisko samowolnych rzek. Deszcz leje niesamowity. Nawet w Jakuszimie nie mielimy tak mocnych opadw. Ulotnia si atmosfera wczasowiska i gociom zaczyna ciy to, e s na siebie skazani. Bo te podog jupiter Cafe zalewa woda i wszyscy okupujemy taborety, kontuary i stoy. Na zewntrz ruch uliczny grznie i zaczyna nikn pod spienion wod. Na dachu takswki koczuje szecioosobowa rodzina. Dziecko zanosi si od paczu i nie chce si zamkn. Co aktywniejsi w grupie organizuj goci i zaczynaj si gadki o przeniesieniu na wysze pitro, o pozostaniu, o helikopterach marynarki, o El Nino, o wdrapywaniu si na drzewa, o inwazji si pnocnokoreaskich. Pal kolejnego carltona i nie odzywam si: tylu tych kapitanw, co kieruj statek w gr. W rodzinnej takswce ju tylko trjka. Przedmioty krc si w wodzie, bo nijak im pywa. Kto ma radio, ale apie tylko szumy wywoane przez ulew. Powd podpeza pod okno - siga ju do polowy. Zatopione skrzynki pocztowe, motocykle, sygnalizacja uliczna. Pod okno podpywa krokodyl i bem trca szyb. Nie krzyczy nikt. Moe by kto tak wrzasn. Co si szarpie w kciku jego pyska - to rka. Krokodyl omiata nas spojrzeniem i zatrzymuje wzrok na mnie. Znam to oko. Lni. Szarpnicie ogonem i zwierz oddala si. - Tokio, Tokio - rechocze Lao Tse. - Jak nie poar, to trzsienie ziemi. Jak nie trzsienie, to bomby. Jak nie bomby, to powodzie. - Wdowa po dygnitarzu piszczy ze swojej grzdy. - Pora na ewakuacj. Najpierw kobiety i dzieci. - A niby dokd? - pyta facet w brudnawym paszczu nieprzemakalnym. - Wychylisz tylko nosa, a prd ci porwie i wyniesie a za Guam! - Zostaniemy w rodku, to si potopimy! - woa olica spod pki na filtry do kawy, najbezpieczniejszego miejsca w tym lokalu. - O nie, nie teraz, nie teraz - szepcze kobieta w ciy, dotykajc swej wypukoci. Duchowny pociga z piersiwki, przypomniawszy sobie, e ma problem, ktry trzeba zapi. Lao Tse nuci eglarsk szant. Kwilcy dzieciak nie chce si zamkn. Widz czerwononiebiesko-t parasolk miotajc si w najgwatowniejszym nurcie powodzi, za parasolk moj kelnerk, idzie pod wod, wynurza si, apie powietrze. Nie namylam si. Wskakuj na parapet i odmykam grne okno, ktre jest jeszcze ponad poziomem wody. - Nie rb tego - woaj jednym gosem uciekinierzy - to pewna mier! - Puszczam moj bejsbolwk do Lao Tse. - Wrc po ni. - Zrzucam z ng adidasy, podcigam si i... nurt wody, mityczna sia miotajca mn, zanurzajca i koyszca z okrutn prdkoci. W wietle byskawicy rozpoznaj Tokijsk Wie, do poowy zalan przez powd. Nisze

gmachy ton. Liczba ofiar musi i w miliony. Tylko PanOpticon wznoszcy si w samym sercu tornada wyglda bezpiecznie. Morze przechyla si i wznosi, wiatr wyje - obkana orkiestra. Kelnerka z parasolk miga raz bliej, raz dalej. I wanie kiedy wydaje mi si, e ju nie utrzymam si na powierzchni, widz, e kelnerka wiosuje w moj stron na parasolce. - Okazuje si, e z ciebie ratownik - chwyta mnie za rk. Umiecha si, rzuca spojrzenie ponad moj gow i nagle niewypowiedziane przeraenie pojawia si na jej twarzy. Odwracam si i widz nadjedajc paszcz krokodyla. Wyrywam rk z trzymajcej mnie doni, z caej siy odpycham od siebie parasolk, i czyham na swoj mier. - Nie! - krzyczy na to moja kelnerka. Ja niezomnie trwam w milczeniu. Krokodyl wycofuje si i daje nura - jego tuste cielsko, a po sam ogon, pochania woda. Czyby chcia mnie tylko nastraszy? - Szybko - woa moja kelnerka, ale haczykowate zby ju wbiy si w moj praw nog i cign mnie na d. Wal krokodyla, ale rwnie dobrze mgbym mocowa si z cedrem. Na d, na d, na d, kopi i wierzgam, ale z takim tylko skutkiem, e z mojej podziurawionej ydki wali coraz gciejsza chmura krwi. Dopywamy do dna Pacyfiku, jest gsto zabudowane - uwiadamiam sobie, e krokodyl umyli sobie utopi mnie przed Jupiter Cafe, co by wiadczyo o tym, e gady maj wyksztacony zmys ironii. Gocie i uciekinierzy patrz bezsilni i przeraeni. Burza chyba ju przesza, bo wszystko rozjania bkit jak na basenie i wiato, e tylko stepowa, i przysigbym, e sysz Lucy in the Sky with Diamonds. Krokodyl przyglda mi si oczyma Akiko Kato, co nasuwa myl, e oto w komicznej perspektywie mam okazj obserwowa, jak mj wzdty zewok zostaje zoony w legowisku gada, by nastpnie w cigu najbliszych tygodni zosta skonsumowany. Robi mi si lekko i sabo. Widz, jak Lao Tse czstuje si moim ostatnim carltonem i zdejmuje w pozdrowieniu moj czapk. Potem na migi dga si palcem w oko i pokazuje na krokodyla. Rozjania si mtna myl. Wczoraj mj gospodarz da mi klucz - otwiera si nim frontow aluzj. Ma trzy cale dugoci i mgby suy jako minisztylet. Nie lada sztuka ustawi go tak, eby mona byo zada cios, ale krokodyl przysypia, to i nie widzi, jak pakuj mu klucz midzy powieki i wbijam ostre zakoczenie do rodka. Ciach, up, drzyzg. Krokodyle wyj, nawet pod wod. Szczki rozwieraj si i potwr krci si jak szalony. Lao Tse le mi oklaski, a tymczasem jestem ju trzy minuty bez powietrza, a do powierzchni jest niesamowicie daleko. Sabiutkim szarpniciem rzucam si ku gr ze. W mzgu buzuje mi azot. Unosz si ospale, ocean piewa. Pod wod twarz, ktra szuka mnie z wntrza kamiennego wieloryba, to moja kelnerka, do koca przy mnie, jej wosy strumieniami wij si na pycinie. Wymieniamy ostatnie spojrzenie i wtedy, zniewolony urokiem wasnej mierci, powoli ton, zataczajc smtne krgi. Gdy pierwszy promie czerwonego wiata skrycie otwiera zamek witu, kapani ze wityni Yasukuni rozniecaj mj stos caopalny z drzewa sandaowego. Mj pogrzeb wspaniaoci przewysza wszystkie inne, jak daleko siga ludzka pami, a cay nard jednoczy si w aobie. Wok Kundaszita specjalnie zmieniono kierunek ruchu, pozwalajc w ten sposb dziesitkom tysicy ludzi odda mi cze. Pomienie li moje ciao. Ambasadorowie, krewni ze wszystkich stron, gowy pastw, Yoko Ono w czerni. Kiedy

soce otwiera na ocie wrota dnia, moje ciao bucha pomieniem. Po raz pierwszy w cigu dwudziestu lat moi rodzice stoj obok siebie pogodzeni, poniewa Jego Cesarska Wysoko zapragn wyrazi im podzikowanie. Dziennikarze wypytuj ich o samopoczucie, ale oni z powodu ogromnego wzruszenia nie s w stanie wydoby z siebie ani sowa. Taka wystawna ceremonia, nigdy przez myl by mi nie przeszo, ale w kocu bohaterstwo to bohaterstwo. Moja dusza unosi si wraz z moimi prochami pord gobi i helikopterw przysanych przez stacje telewizyjne. Spoczywam na olbrzymiej pkolistej bramie, tak obszernej, e zmieciby si pod ni okrt wojenny, i upajam si tym nowym widzeniem ludzkich uczu, jakie tylko mier udostpnia. - Nie powinnam bya nigdy ich obu porzuca - myli moja matka. - Nie powinienem by nigdy ich trojga porzuca - myli mj ojciec. - Ciekawe, czy dostanie mi si jego depozyt - myli Buntaro Ogiso. - Nawet nie zdyam zapyta, jak ma na imi - myli moja kelnerka. - Szkoda, e nie ma tutaj Johna - myli Yoko Ono. - Napisaby requiem. - Smarkacz - myli Akiko Kato. - Cae ycie pracowa, eby tak przedwczenie skoczy. *** Lao Tse chichocze w kuak, krztusi si i apie powiet rze. - No, no, takiego deszczu to ja nie widziaem od 1971. Musi koniec wiata. Widziaem, jak nadchodzi, w telewizji. - Ledwie zdy wypowiedzie ostatnie sowo i ulewa koczy si. Kobiety w ciy rozjaniaj twarze w umiechu. Nawiedza mnie myl o ich dzieciakach. Co maluchy widz w czasie dziewiciomiesicznego noszenia? Wwozy, bagna, pola bitewne? Fikcja i rzeczywisto pewnie zlewaj si w jedno dla czowieka ukrytego w onie. Na dworze piesi patrz nieufnie na niebo i wycigaj donie, sprawdzajc, czy deszcz jeszcze pada. Skadaj si parasole. Zwija si plansza ze sceneri chmur. Drzwi Jupiter Cafe otwieraj si z jkiem i moja kelnerka wraca, machajc torb. - Troch ci to zabrao czasu - gdera wdowa po dostojniku. Moja kelnerka stawia na ladzie paczk filtrw. - Kolejki w supermarkecie. To zawsze zabiera czas. - Syszaa grzmot? - pyta olica, a mnie zaczyna si wydawa, e wcale nie jest taka za, tylko saba i uzaleniona od wdowy. - Pewnie, e syszaa! - parska wdowa. - Moja ciotka Otane syszaa taki grzmot i od dziewiciu lat nie yje. - Pieniki - mwi wdowa, usilnie powstrzymujc wybuch wciekoci i odsyajc ciotk Otane do diaba. - Prosz o rachunek i reszt. W biurze wiedz, e wzorowo prowadz ksigi i nie zamierzam szarga sobie re putacji. - Moja kelnerka wrcza jej rachunek i gar monet. Obojtno okazuje si niezawodn broni w jej rku. Na zegarze druga trzydzieci. Wykaaczk rysuj w popielniczce pentagramy. Przychodzi mi na myl, e zanim pjd do biura Akiko Kato, powinienem przynajmniej sprawdzi, czy ona w ogle jest w PanOpticonie - bo jeli stan przed jej sekretark tylko po to, by na monitorze jej komputera znale karteczk z napisem: Bd w czwartek, to wyjd na kompletnego idiot. Wizytwk pani Kato nosz w portfelu. Poyczyem j sobie z ogniotrwaej kasetki mojej babci, kiedy miaem jedenacie lat, bo zamierzaem zgbia tajemnice wudu i wizytwka miaa posuy za totem. AKIKO KATO. PRAWNIK. OSUGI - BOSUGI. Adres w Szinduku i numer telefonu. Serce od razu bije mi szybciej. Zawieram z sob umow - jedna mroona kawa, ostatni

carlton i dzwoni. Czekam, a moja kelnerka zbliy si do kontuaru, i podchodz po swoj kaw i bogosawiestwa. - Kieliszki! - krzyczy wdowa tak ostrym tonem, e z miejsca nabieram fasz ywego przekonania, i mwi do mnie. Olica podchodzi do kontuaru, a moja dziewczyna wraca do zlewu. Grozi mi, e si zakofeinuj, ale jeli teraz zmieni zdanie, to wyjd na durnia. - Mroon kaw, prosz. Czekam, a Lao Tse da si po raz kolejny umierci bioborgom i zamieni si jeszcze jedn zapak na carltona. Prbuj rozpoowi patek migdaowy, ale wbija mi si pod paznokie. - Dzie dobry. Osugi i Bosugi. Swojemu gosowi staram si zaszczepi odrobin powagi. - Taaak. - Brzmi jak w okresie dojrzewania, jakby moje jaja jeszcze swobodnie dynday. Rumieni si, improwizuj kaszlnicie i ponownie zaczynam o pi oktaw niej. - Przepraszam, czy pani Akiko Kato jest dzisiaj w pracy? - Chcia pan z ni rozmawia? - Nie. Chciaem si dowiedzie, czy... tak. Tak, prosz. - To znaczy, co tak, prosz pana? - Czy mogaby pani poczy mnie z pani Akiko Kato? - Mogabym wiedzie, kto mwi? - To znaczy, yyy, jest w biurze, tak? - A mogabym wiedzie, kto mwi? - To - klapa - rozmowa poufna. - Moe pan oczywicie liczy na nasz cakowit dyskrecj, ale musiaabym wiedzie, kto mwi. - Nazywam si, yyy, Taro Tanaka. - Najbardziej niewydarzone nazwisko pod socem. Co za idiota ze mnie. - Czyli pan Taro Tanaka. Czy mogabym wiedzie, czego ma dotyczy pana rozmo wa? - Pewnych kwestii, yyyy, prawnych. - Czy mgby pan konkretniej? - Yyyy. Nie. Waciwie. Powoli wypuszczam z siebie powietrze. - Pani Kato jest w tej chwili na spotkaniu z szefami naszej firmy, nie mog wic jej teraz poprosi do telefonu. Gdyby jednak zechcia pan poda swj numer, nazw firmy i jaki zarys swojej sprawy, to mogabym poprosi pani Kato, by oddzwonia do pana jeszcze dzisiaj. - Tak, oczywicie. - Dzwoni pan z firmy? - Yyyy... - Panie Tanaka? Milkn i odkadam suchawk.

Trzy z minusem za styl. Ale przynajmniej wiem, e Akiko Kato czai si w swojej pajczynie. Dwadziecia siedem - tyle odliczam piter PanOpticonu, zanim natrafiam na chmury. Wypuszczam dym dmucham ci prosto w nos, Akiko Kato. Jeszcze tylko przez trzydzieci minut Eidi Mijake bdzie dla ciebie zaledwie mglistym wspomnieniem z zamglonej gry z poudniowego kraca Kiusiu. Czy w ogle mieci ci si w gowie, e moesz mnie spotka na jawie? A moe jestem tylko nazwiskiem figurujcym na jakich dokumentach? Gry lodowe w mojej kawie pobrzkujc, topniej. Z dzbanuszka wlewam mietank z syropem i obserwuj, jak ciecz wycieka i wkrca si w wir. Kobiety w ciy porwnuj czasopisma powicone niemowltom. Moja dziewczyna chodzi od stolika do stolika i oprnia do kuba zawarto popielniczek. Przejd tdy, moja jest pena. Nic z tego. Wdowa po dygnitarzu wisi na telefonie, caa w umiechach. Moj uwag przykuwa mczyzna przechodzcy przez ulic Kita: przysigbym, e widziaem, jak ten sam facet przed minut przechodzi przez t sam ulic. Nie spuszczam go z oczu i ledz wzrokiem, jak posuwa si w tumie ludzi przeskakujcych przez kaue. Przechodzi, potem czeka na zielone wiato. Przechodzi przez alej Omekaido i znowu czeka na zielone wiato. Potem z powro tem przechodzi przez ulic Kita. Czeka, z powrotem przechodzi przez alej Omekaido. Patrz, jak zalicza jedno, drugie, trzecie okrenie. Prywatny detektyw, bioborg, obkaniec? Lada chwila soce przedrze si przez warstw chmur. Somk przebijam ld i pij. Nie mog ju duej lekceway swojego pcherza. Wstaj, ruszam do drzwi toalety, przekrcam gak - zamknite. Skrobi si w gow i zakopotany wracam na swoje miejsce. Kiedy toaleta zostaje zwolniona - przez urzdniczk - odwracam spojrzenie, aeby przypadkiem nie pomylaa, e to ja szarpaem gak, i tym sposobem trac kolejk na rzecz przesadnie skromnej licealistki w mundurku, ktra po pitnastu minutach wynurza si w roli biuciastego zjawiska w obcisej bluzce i minispdniczce jak z erotycznego snu. Podnosz si, ale tym razem uprzedza mnie wpadajca w drzwi matka z creczk. Awaria! - chichocze matka, a ja odpowiadam wyrozumiaym umiechem. Czybym przeywa jeden z tych snw, w ktrych im bliej jeste, tym bardziej si oddalasz? - Suchaj no - piszczy mj pcherz - zabierz si do roboty, i to zaraz, bo inaczej nie odpowiadam za siebie! - Czatuj przy drzwiach i usiuj myle o wydmach. Jeszcze jedno tokijskie bdne koo - chcc skorzysta z toalety, naley zamwi co do picia, aeby na peni swj pcherz. Na Jakuszimie, jak chc si wysika, to szukam po prostu drzewa. W kocu matka z dzieckiem wychodz i wreszcie mog wej. Wstrzymuj oddech i walcz z zamkiem. Podnosz desk i sikam trzema kawami. Wypadam bez tchu, eby zaczerpn powietrza. Nawet tak nie mierdzi, przelatuje mi przez gow. Uryna, margaryna i lawenda w proszku. Lepiej chyba wytrze obrzee. Zlew, lusterko i pusty pojemnik na mydo. Rozprawiam si z paroma wgrami i przygldam si swemu odbiciu pod rnymi ktami: ja, Eidi Mijake, tokijczyk. Daje si kto nabra czy te, jak podejrzewam, wszyscy podmiewaj si ze mnie i ukradkiem podgldaj? Obrodziy mi dzisiaj pryszcze. Czyby ju przechodzia mi opalenizna z Kiusiu? Moje odbicie mierzy si ze mn na spojrzenia. Pie rwszy odwracam wzrok. Wygrywa. Zabieram si do wulkanicznego pasma wgrw. Kto dobija si i przekrca gak. Z powrotem mierzwi nastroszon fryzur na el i niezdarnie otwieram drzwi.

*** To Lao Tse. Mamrocz pod nosem jakie przeprosiny, e kazaem mu czeka, i postanawiam bez dalszej zwoki przystpi do szturmu na PanOpticon. I oto przede mn maszeruje Akiko Kato, we wasnej osobie, tu i teraz, a dzieli nas co najwyej pi milimetrw szka i metr powietrza. Upragnione przeze mnie przypadkowe spotkanie nastpuje akurat wtedy, gdy ju porzucam nadziej. W zwolnionym tempie odwraca gow i nie zatrzymujc si, patrzy prosto na mnie. Nie wierz wasnym oczom i na chwil trac grunt pod nogami. Akiko Kato dochodzi do skrzyowania i w tym momencie zapala si zielone wiato. W mojej wyobrani w ogle si nie zestarzaa; w rzeczywistoci, owszem, ale te moja pami okazaa si zaskakujco wierna. Zwodnicze spojrzenie spod powiek, orli nos, chodna pikno. Naprzd! Czekam, a drzwi otworz si na ocie, wybiegam i... Bejsbolwka, idioto! Z powrotem rzucam si do Jupiter Cafe, api czapk i pdem do skrzyowania, gdzie zielone wiato ju byska. Czuj, e po dwch godzinach spdzonych w klimatyzowanym pomieszczeniu moja skra pka i skwierczy w skwarze poudnia. Akiko Kato zdya ju znale si na drugim brzegu - ryzykuj i biegn, przeskakujc pasy i kaue. Motodawcy dodaj gazu i wysunwszy okie, ruszaj, na przejciu czerwone, szarpie mnie wcieky podmuch przejedajcego autobusu, ale dopadam suse m drugiego brzegu, nie gubic czapki. Moja zwierzyna znajduje si ju na schodach PanOpticonu. Unikiem migam pod prd przez tum, zarabiajc od ludzi obelgi i rzucajc przeprosiny - jeli wejdzie do rodka, strac okazj na spotkanie z ni na neutralnym gruncie. Ale Akiko nie wchodzi do PanOpticonu. Nie skrcajc, zmierza w stron stacji Szinduku - mgbym j dogoni i zatrzyma, ale nagle nabieram przekonania, e zaczepienie jej na ulicy nastawioby j o wiele mniej przychylnie do mojej sprawy. Poza tym, mam j prosi o przysug, a pomylaaby, e na ni czatuj - no i miaaby racj. A jeli zrozumie to na opak, zanim zdoam cokolwiek wytumaczy? Jeli zacznie krzycze Ratunku, gwaciciel!? Tak czy siak nie mog przecie pozwoli, eby tak po prostu rozpyna si w tumie. Tote id za ni w bezpiecznej odlegoci, pamitajc, e i tak nie zna mojej twarzy jako dorosego Eidiego Mijake. W ogle si nie rozglda, ani razu - a dlaczego niby miaaby si rozglda? Przechodzimy pod szpalerem ociekajcych skatych drzew. Akiko Kato ruchem rki odgarnia dugie wosy i zakada okulary. Przejciem podziemnym przechodzimy pod torowiskiem i wynurzamy si na silnie nasonecznionej, toncej w tumie ludzi i pojazdw ulicy Jasukuni, obsadzonej restauracyjkami, barami i rozbrzmiewajcymi gitarowymi tematami, ulicznymi stoiskami muzycznymi. Takie ledzenie to naprawd trudna rzecz. Brzdk, uderzam goleniem w jaki rower. Przez obmyte deszczem soczewki soce prasuje par ulice. Przepocony T-shirt przykleja mi si do ciaa. Przy sklepie z lodami w dziewidziesiciu dziewiciu smakach Akiko Kato skrca i nurkuje w boczn uliczk. Przebijam si przez gszcz kobiet przed butikiem i id za ni. Soce niknie, wzki z jedzeniem, ar si ulatnia. Chicagowska dekoracja filmowa. Akiko Kato zatrzymuje si przed czym, co wyglda na kino, i odwraca si, chcc si upewni, e nikt jej nie ledzi - przypieszam kroku, jakbym strasznie gdzie pdzi. Uciekam wzrokiem przed jej spojrzeniem i mijajc j, przekrcam bejsbolwk tak, eby zakrywaa mi twarz. Kiedy

si odwracam, Akiko Kato znika w Ganymede Cinema. To miejsce miewao o wiele lepsze chwile. Dzisiaj daj film pod tytuem PanOpticon. Plakat - przeraliwe rosyjskie lale - nic mi nie mwi o filmie. Waham si, chce mi si pali, ale papierosy zostawiem w Jupiter Cafe, wic obywam si smakiem. Film zaczyna si za dziesi minut. Wchodz, cho najpierw cign drzwi, zamiast je pchn. Pusty hol, w ktrym pstrzy si psychodeliczny dywan. Nie zauwaam stopnia, potykam si i omal nie skrcam nogi w kostce. Wszystko wywiechtane i zalatuje szpachl. aosny yrandol jarzy si brzowawym wiatem. Kobieta w kasie odkada robtk, nie kryjc irytacji. - Tak? - Czy tutaj jest kino? - Nie. Pancernik Jamato. - Nie jestem std. - Caa przyjemno po pana stronie. - Yyy. A film? O czym to? Kobieta nawleka ig. - Czy na moim biurku jest napisane: Tutaj sprzedaje si streszczenia filmw? - Ja tylko... Wzdycha, jakby miaa do czynienia z debilem. - Widzi pan, czy nie, napis na moim biurku, e tutaj sprzedaje si streszczenia filmw? - Nie. - A jak pan myli, na boga, dlaczego nic takiego nie jest napisane? Rozwalibym j, ale swojego walthera PK zostawiem w ostatniej wizji. Poszedbym sobie, ale wiem, e w tym budynku jest gdzie Akiko Kato. - Jeden bilet, prosz. - Tysic jenw. Pryska mj dzienny budet. Kobieta daje mi bilet z losem. Wszdzie walaj si grudki gipsu. Swoj drog, w takim miejscu interes ju dawno powinien pa. Kobieta wraca do swojej robtki, zostawiajc mnie pod czu opiek napisu i PRZEJCIE NA SAL - KIEROWNICTWO NIE ODPOWIADA ZA WYPADKI NA KLATCE SCHODOWEJ. Schody opadaj stromymi stopniami w prawo. ciany obwieszone plakatami filmowymi. Nie rozpoznaj ani jednego. Po kadej kondygnacji schodw licz, e to ju ostatn ia, ale gdzie tam. Na wypadek poaru uprasza si publiczno, by gono nie kla. Czyby cieplej? Nieoczekiwanie lduj na dole. Czuj zapach gorzkich migdaw. Drog zastpuje mi kobieta z wygolon, pokiereszowan czach pacjentki po chemioterapii. Napotykam jej wzrok i zauwaam, e oczodoy ma kompletnie puste. Chrzkam. Ani drgnie. Prbuj przecisn si obok niej, a ona do mnie z rkami: palce wskazujcy, rodkowy, serdeczny i may - zronite i przeksztacone w racice. Staram si nie zwraca uwagi. Zabiera mi bilet i przedziera. - Popcorn? - Nie, dzikuj. - Nie lubi pan popcornu? - Yyyy, nie przepadam. Rozwaa wypowiedziane przez mnie sowa. - To znaczy nie chce pan przyzna, e nie lubi pan

popcornu. - Popcorn nie jest czym, co bym lubi albo nie lubi. - Co to za gierki chcesz ze mn uprawia? - adne gierki. Po prostu wanie zjadem obfity lunch. Nie chc ju nic je. - Nie znosz, kiedy tak gasz. - To pomyka, pewnie mnie pani bierze za kogo innego. Potrzsa gow. - Nie ma a takich pomyek. - Dobra ju. Kupi popcorn. - Wykluczone. Nie ma. Gubi si. - To dlaczego chciaa mi pani sprzeda? - Ja - bynajmniej. Przypomnij sobie. To chcesz obejrze film czy nie? - Tak. - Zaczyna mnie to denerwowa. - Chc obejrze film. - No to dlaczego marnujesz mj czas? - przytrzymuje kotar. W stromo opadajcej sali kinowej jest dosownie trzech widzw. W przednim rzdzie dostrzegam Akiko Kato. Obok niej jaki czowiek. Dalej, w przejciu midzy rzdami, jeszcze kto w fotelu na kkach, najwyraniej martwy: szyja odchylona do tyu, jakby mia przetrcony kark, szczki rozdziawione, gowa wyhaczona, do tego siedzi kompletnie bez ruchu. Widz, e wzrok skierowany ma na nocne niebo wymalowane na suficie. Skradam si rodkowym przejciem, liczc, e uda mi si podej na tyle blisko siedzcej pary, ebym mg podsuchiwa. Ale z kabiny projekcyjnej rozlega si gony huk i kucam, eby si ukry. Strza z pistoletu albo niefachowo otwarta paczka chipsw. Nie odwrcili si - ani Akiko Kato, ani jej towarzysz - podpezam jeszcze par rzdw. wiato ganie i kurtyna podnosi si, ukazujc prostokt migotliwego wiata. Reklama nauki jazdy: albo bardzo stara, albo przyjmuj tylko kandydatw majcych upodobanie do fryzur i ubioru w stylu lat 70. Do tego cieka dwikowa z pieni YMCA. Potem ogoszenie chirurga plastycznego o nazwisku Apollo Szigenobo, ktry wszystkim swoim klientom przeszczepia stay umiech. piewaj o korekcjach twarzy. W kagoszimskim kinie podobay mi si zawsze zwiastuny, oszczdzajce nudy ogldania filmu, ale tutaj takich nie ma. Rozlega si tytanowy gos, zapowiadajcy film PanOpticon w reyserii faceta, ktrego nazwiska nawet nie umiem wymwi, zdobywcy nagrody na festiwalu filmowym w miecie, ktrego nawet nie potrafi wskaza na najbliej pooonym kontynencie. adnych tytuw, adnej muzyki. Od razu. Przez ludzk cib spowitego w czernie i biele zimowego miasta przebija si autobus. W rodku wyczekujcy pasaer w rednim wieku. Natrtny nieg, sprzedawcy wojennej gazety, policjant tukcy handlarza bez licencji, zapade twarze w pustych sklepach, szkielet spalonego mostu. Mczyzna, wysiadajc, pyta kierowc, jak doj. Ten w odpowiedzi wskazuje gow na potny mur zasaniajcy niebo. Mczyzna rusza przed siebie, szukajc wejcia. Wyrwy po wybuchach, zgliszcza, dzikie psy. Koliste ruiny, pord ktrych wochaty obkaniec gada do ognia. Mczyzna w kocu odnajduje drewniane drzwi. Pochyla si i puka. Bez odzewu. Dostrzega blaszan puszk wiszc na kawaku sznura znikajcego gdzie

w murze. - Jest tam kto? - pyta. Napisy japoskie, jzyk - same syki, mlaski i zgrzyty. - Jestem dr Polonski. Naczelnik Bentham oczekuje mnie. - Przykada puszk do ucha i dobiera gosy dobiegajce jakby spod wody. Drzwi otwieraj si same, odsaniajc ponure podwrze. Doktor pochyliwszy si, przechodzi. Wiatr niesie echo dziwnego piewu. - Toadling, do usug pana doktora. - Odkania si niziutki mczyzna. Dr Polonski odskakuje. - Tdy, prosz. - Sypki nieg. piewy wzbija j si, zamieraj i ponownie si wznosz. Podzwaniaj klucze wiszce u pasa Toadlinga. Przez labirynt klatek, mijajc grajcych w karty stranikw. - Jestemy u celu - skrzeczy Toadling. Doktor sztywno skania gow, puka i wchodzi do niechlujnego gabinetu. - Doktorze! - naczelnik jest zgrzybiay i pijany. - Nieche pan siada. - Dzikuj. - Doktor Polonski ostronie stawia stopy: podoga jest nie tylko ogoocona, ale i brakuje w niej poowy desek. Siada na szkolnym krzeseku. Naczelnik Bentham zajmuje si akurat fotografowan iem fistaszka umieszczonego w wysokiej napenionej szklance. - Pisz wanie rozpraw o zachowaniu przeksek barowych w brandy z wod sodow. - Co pan powie? Naczelnik sprawdza czas na stoperze. - Co pan dziabnie, doktorku? - Nie na subie, dzikuj. Reszt brandy naczelnik napenia kieliszek do jajka i pozbywa si pustej butelki, wrzucajc j pomidzy deski podogi. Stumiony jazgot i brzk. - Zdrwko! - Naczelnik ze stukotem odstawia swj kieliszek. - Drogi doktorze, pozwoli pan, e bd mwi przez ogr dek. To znaczy, bez, bez ogrdek. Nasz tutejszy lekarz, dr Koenig, zmar na suchoty przed Boym Narodzeniem, no, a wojna na Wschodzie i co tam jeszcze, my przecie nie mamy zastpstwa. W czasie wojny wizienia nie s najwaniejsze, chyba e dla cywilw. Wizalimy z tym takie nadzieje. Wizienie-utopia, kultywowanie zdolnoci umysowych pensjonariuszy, uwalnianie ich dziki wyobrani. Do tego... - Panie Bentham - przerywa dr Polonski. - Bez ogrdek...? - Mwic bez ogrdek - nachyla si naczelnik - problemem jest Voorman. Polonski przemieszcza si na swoim krzeseeczku, obawiajc si, e moe podzieli los butelki po brandy. - Voorman tutaj siedzi? - Ot to, doktorze. Voorman jest winiem, ktry utrzymuje, e jest Bogiem. - Bogiem. - Oczywicie, kady ma wasne zudzenia, ale on do swoich przekona pensjonariuszy wizienia. Odizolowalimy go, ale to na nic. Sysza pan ten piew? To psalm Voormana. Obawiam si niepokojw, doktorze. Buntw. - Widz, e macie problem, ale jak... - Niech pan przebada Voormana, prosz. Trzeba ustali, czy symuluje szalestwo, czy te naprawd zwariowa. Jeli uzna pan, e jest to kliniczny przypadek obkania, bdzie mona odesa go do zakadu, a my wszyscy bdziemy sobie spokojnie popijali w domu herbatk.

- Za co Voorman zosta skazany? Naczelnik Bentham wzrusza ramionami. - Zim zeszego roku spalilimy akta w piecu, bo byo zimno. - To skd pan wie, kiedy zwalnia winiw? Naczelnik jest najwyraniej speszony. - Zwalnia? Winiw? Akiko Kato oglda si za siebie. Lepiej chyba si schowam. Pod koniec rzdu szczur skpany w padajcym z ekranu srebrzystym wietle staje supka. Przyglda mi si i znika, wspiwszy si po obiciu fotela. - Rozumiem - odzywa si szeptem towarzysz Akiko Kato - e to pilna sprawa. - Wczoraj w Tokio ukazaa si zjawa. - Wzywasz mnie z Departamentu Obrony, eby opowiada historie o duchach? - Tym duchem jest pana syn, panie kongresmenie. W mojego ojca jakby piorun strzeli, tak samo jak we mnie. Akiko Kato odgarnia wosy. - I zapewniam pana, e jest to nader ywotny duch. Jest w Tokio i pana szuka. Ojciec przez dusz chwil nie odzywa si. - Chce pienidzy? - Chce krwi. - Postanawiam jeszcze odczeka, a Akiko Kato posunie si dalej. - Nie mog tego owija w bawen. Pana syn jest kokainist, ktry poprzysig mi, e zabije pana za utracone dziecistwo. Zdarzao mi si w swoim czasie spotyka wielu modych wykolejecw, ale obawiam si, e paski syn to chodzca psychoza. I to nie tylko o pana mu chodzi. Mwi, e przede wszystkim chce zniszczy pask rodzin, eby zemci si za to, co stao si z jego siostr. W celi Voormana krluje brud. - A wic, panie Voorman... - dr Polonski omija kopce kau i unoszcych si nad nimi much. - Od jak dawna wierzy pan, e jest bogiem? Voorman jest w kaftanie bezpieczestwa. - To samo pytanie mog zada panu. - Ja nie uwaam si za boga. - Co chrzci pod butem doktora. - Ale uwaa si pan za psychiatr. - Zgoda. Jestem psychiatr, odkd ukoczyem, z pierwsz lokat, akademi medyczn i rozpoczem praktyk. Doktor unosi stop - do podeszwy przyklei si drgajcy jeszcze karaluch. Zdrapuje go na kawaku lecego gruzu. Voorman przytakuje gow. - A ja jestem Bogiem, odkd zaczem uprawia swoj profesj. - Rozumiem. - Doktor przerywa notowanie. - Na czym polega ta profesja? - Gwnie na ustawicznym podtrzymywaniu. Podtrzymywaniu mojego wszechwiata. - A wic to pan stworzy nasz wszechwiat? - Owszem. Dziewi dni temu. Polonski zastanawia si. - Wcale niemao dowodw wskazuje na to, e wszechwiat ma troch wicej

ni dziewi dni. - Wiem. Te dowody take stworzyem. Doktor siada naprzeciw na pryczy. - Panie Voorman, mam czterdzieci pi lat. W jaki sposb tumaczy pan moje wspomnienia z wiosny albo te z dziecistwa? - Stworzyem paskie wspomnienia wraz z panem. - Tak wic wszystko na tym wiecie jest dzieem paskiej wyobrani? - Nie inaczej. Pan, to wizienie, owoce agrestu, Mgawica Koskiej Gowy. Polonski koczy zapisywane zdanie. - No to jest pan chyba do zapracowany. - Bardziej ni pan, robaczku - bez urazy - moe sobie wyobrazi. Co gorsza, musz nieustannie myle o najmniejszym nawet atomie, bo inaczej pyk i wszystko znika! W sowie solipsysta wystpuje tylko jedno l, panie doktorze. - Polonski marszczy brwi i przekada notes. Voorman wzdycha. - Wiem, e jest pan nastawiony sceptycznie. Takim ju pana stworzyem. Czy pozwoli pan, e zaproponuj obiektywny eksperyment na potwierdzenie tego, co mwi? - Co pan ma na myli? - Belgi. - Belgi? - Chyba niemoliwe, by umkn on uwadze samych Belgw, co? Ojciec nie odzywa si. Pochyli gow. Ma gst czupryn - nie musz martwi si, e wyysiej. Co za nieoczekiwana, zagadkowa i wyborna zmiana biegu zdarze. Lada chwila ujawni swoj obecno i zdemaskuj Akiko Kato jako kamliw mij - jeszcze przedu chwile mojej przewagi i zgromadz arsena do czekajcej mnie bitwy. Odzywa si telefon Akiko Kato. Wyjmuje go z torebki. - Zadzwo pniej, jestem zajta. - ucina krtko i z powrotem wkada aparat. - Panie kongresmenie. Wybory powszechne za cztery tygodnie. Paska twarz znajdzie si na wszystkich tablicach z kandydatami w Tokio. Codziennie bdzie pan w telewizji. Nie czas na to, eby sobie psu profil. - ebym tak mg spotka si z synem... - Jeeli on wie, kim pan jest, to nie ma pan szans. - W kadym tkwi ziarno rozsdku. - On by notowany - ma na koncie powane uszkodzenie ciaa, wamania, narkotyki - rejestr dugi jak futrzane boa paskiej ony. Poza tym ten paskudny nag, kokaina. Ju widz, co zro bi opozycja. Nielubne dziecko ministra, ktre wyroso na kryminalist, przysiga, e go zabije! Ojciec wzdycha w rozmigotanej ciemnoci. - Co proponujesz? - Zlikwidowa problem, zanim doprowadzi do paskiej politycznej mierci. Ojciec odwraca si pprofilem. - Oczywicie nie masz na myli przemocy? Akiko Kato starannie dobiera sowa. - Przewidziaam, e ten dzie kiedy nastpi. Plany mam gotowe. Wypadki si zdarzaj, a ja znam ludzi, ktrzy znaj takich, co mog sprawi, e taki wypadek zdarzy si

prdzej ni pniej. Czekam, a ojciec co na to odpowie. Polonscy mieszkaj na trzecim pitrze staromiejskiej kamienicy z bram i podwrzem. Ona od miesicy nie dosypia i nie dojada. Blady pomie koysze si w cieniu. Sycha turkot przejedajcej niedaleko kolumny czogw. Pani Polonski kroi twardy jak elazo chleb tpym noem i nalewa cienki ros. - Dalej gryziesz si z powodu tego winia, Boormana? - Voormana. Tak, dalej si tym gryz. - Co za bezsens, zmusza ci do wykonywania pracy sdziego. - To nie to mnie martwi. W tym miecie wizienie niewiele si rni od domu dla obkanych. - yk owi w zupie koniuszek gotowanej marchewki. - No to co? - Nie wiem, jest niewolnikiem swoich roje czy ich panem? Poprzysig, e do podwieczorku Belgia zniknie. - A Belgia to jeszcze jaki wizie? Polonski przeuwa. - No, Belgia. - Nowy rodzaj sera? - Belgia. Kraj. Pomidzy Francj a Holandi. Belgia. Pani Polonski potrzsa gow nieprzekonana. Jej m umiecha si, kryjc irytacj. - Belgia. - A to nie art, kochanie? - Przecie wiesz, e jeeli chodzi o moich pacjentw, to nie artuj nigdy. - Belgia. Moe hrabstwo albo miasteczko w Luksemburgu? - Przynie mi atlas! - doktor zaglda do oglnej mapy Europy i nagle twarz mu teje. Pomidzy Francj a Holandi figuruje obszar noszcy nazw Laguna Waloska. Polonski wpatruje si w map oszoomiony. - To niemoliwe. Niemoliwe. Niemoliwe. - Absolutnie nie wierz - obstaje przy swoim mj ojciec - by ktry z moich synw by zdolny do morderstwa. Na pewno unis si, kiedy ci zobaczy, a ty w wyobrani przeinaczasz jego sowa i zamierzenia. - Jestem prawnikiem - odpowiada na to Akiko Kato - i nie pac mi za zmylanie. - Gdybym tylko mg spotka si z synem i wytumaczy, e... - Ile razy mam powtarza, panie ministrze? On pana zabije. - To co, mam postawi piecztk na jego wyroku mierci? - Kocha pan swoj prawdziw rodzin? - Co za pytanie?

- Wic oczywiste, e musi pan podj jakie kroki, eby j ochroni. Ojciec potrzsa gow. - To czyste szalestwo! - Palcami przeciga po wosach. - Czy mog zapyta wprost? - To pan jest szefem - odpowiada Akiko Kato tonem szefa. - Czy nasza umowa dotyczca zachowania prywatnoci odgrywa jak rol w twoich kalkulacjach? Akiko Kato skacze jak oparzona. - Ta insynuacja mnie obraa. - Ale musi pani przyzna... - Ta insynuacja do tego stopnia mnie obraa, e cena za moje milczenie zostaje podwojona. Ojciec jest bliski wybuchu. - Niech pani nie zapomina, kim jestem! - Ale pamitam, panie ministrze - kim, kto ma krlestwo do stracenia. Pora na mnie. Podnosz si i staj dwa rzdy od mojego ojca i mii, ktra manipuluje jego yciem. Przepraszam. - Odwracaj si - zmieszani, zaskoczeni, czujni. - Co? - syczy Akiko Kato. Patrz to na ni, to na ojca. adne z nich mnie nie rozpoznaje. - No? Czego chcesz, do licha? - Przeykam lin. - Sprawa jest prosta. Ja znam pani nazwisko, pani dawno temu poznaa moje: Eidi Mijake. Nie inaczej, ten Eidi Mijake. Tak. Wiele lat... Sople lodu szczerz si kami w oknie celi Voormana. Wolno, wolniutko otwiera powieki. Bucz monotonnie bombowce, przecinajc opodal przestrze powietrzn. - Dzie dobry, doktorze. - Czy Belgia znajdzie si w paskich notatkach na dzisiejsz sesj? Stranik uzbrojony w paralizator do poraania byda zatrzaskuje drzwi. Polonski udaje, e tego nie zauwaa. Ma worki pod oczami i pospne spojrzenie. - le spalimy zeszej nocy, doktorze? Polonski z wytrenowanym spokojem otwiera swoj torb. - Grzeszne myli! - Voorman oblizuje wargi. - Czy taka jest pana opinia jako lekarza, doktorze? Nie jestem obkacem, symulantem, a demonem? Mam by poddany egzorcyzmom? Polonski rzuca baczne spojrzenie na winia. - A sdzi pan, e naleaoby? Voorman wzrusza ramionami. - Demony to tylko ludzie o do demonicznej wyobrani. Doktor siada. Krzeso skrzypi. - Przypumy, e posiada pan... moce... Voorman umiecha si. - Prosz, doktorze, niech pan mwi, prosz. - Co bg w kaftanie bezpieczestwa moe porabia w takim wizieniu? Voorman ziewa od ucha do ucha. - Co by pan zrobi, gdyby by pan bogiem? Spdza czas na Hawajach, grajc w golfa? Nie sdz. Golf zaczyna by nudny, kiedy wbicie pieczki do dziury staje si pewne. Istnienie wlecze si tak... jakby si nie istniao. Polonski odkada notatki. - Co wic pan robi ze swoim czasem? - W panu znajduj rozrywk. Wemy t wojn. To to komedia slapstickowa. - Panie Voorman, nie jestem czowiekiem religijnym...

- I dlatego wanie wybraem pana. - ...ale jaki to bg znajduje rozrywk w wojnach? - Znudzony. Tak. Ludzie zostali wyposaeni w wyobrani, moecie wic wymyla nowe sposoby, eby mnie zabawi. - A pan postanowi to obserwowa z luksusowych pieleszy swojej celi? Z poblia dobiega huk armatniego ognia. - Luksus, ubstwo, kogo to obchodzi, kiedy jest si niemiertelnym? Po prostu do lubi wizienia. To dla mnie odkrywkowe kopalnie ironii. No i winiowie s o wiele zabawniejsi od zaywnych parafian. Pan take mnie bawi, doktorku. Ma pan udowodni, e jestem oszustem albo e jestem wariatem, a skoczy si na tym, e udowodni pan, e jestem wszechmocnym bogiem. - Nic takiego si nie okazao. - Prawda, doktorze Uparty, prawda. Ale niech si pan nie obawia, piesz z radosnymi wieciami. Zamienimy si miejscami. Teraz pan moe manipulowa czasem, si cienia, falami i czste czkami. Teraz pan moe przesiewa ekskrementy po ludzkich wysikach w poszukiwaniu ziarenek oryginalnoci. Pan widzi, jak w pana imieniu ginie wrbel i grabi si kontynenty. Ju teraz. Ja zamierzam sprawi, by na twarzy paskiej ony zagoci najbardziej niewymuszony umiech, i poczstowa si brandy naczelnika. - Pan jest chorym czowiekiem, panie Voorman. Sztuczka z Belgi stanowi dla mnie pewien orzech do zgryzienia, ale... Polonski zamiera. Vooorman gwide francuski hymn narodowy. Konstrukcja dry w posadach. - Czas min - podejmuje doktor. - Musz si zbiera. - Co... - winia zatyka w p sowa. Doktor napina swoje nowe minie. Wizie przeraliwie wrzeszczy. - Co mi pan zrobi? - Skoro nie umie pan rozmawia jak racjonalnie mylcy dorosy czowiek, to kocz t rozmow. - Zostaw mnie, potworze! - Wkrtce pozna pan szczegy. Doktor zatrzaskuje torb. - Nie spuszczaj oka z Bakanw. Gorce miejsce. Wizie wyje. - Stranik! Stranik! Drzwi otwieraj si z jkiem, doktor Polonski ze smutkiem potrzsa gow. Stranicy z bzyczcym paralizatorem zbliaj si do rozhisteryzowanego winia. Aresztowa tego oszusta! To ja jestem prawdziwym Polonskim! On jest wysannikiem piekie i to przez niego w nocy znikna Belgia! - Wizie wije si i wrzeszczy, gdy stranik czstuje jego ciao picioma tysicami woltw. - Won z tym ohydztwem! On zamierza si znca nad moj on! - Wali w podog nogami w kajdanach. up, up, up.

*** Powinienem zostawi w spokoju te wgry - cer mam jak ofiara szczypcw kraba. Kto dobija si i przekrca gak w drzwiach do toalety. Z powrotem mierzwi nastroszon fryzur na el i niezdarnie otwieram drzwi. To Lao Tse. - Troch ci przytrzymao, kapitanie. - Przepraszam i dochodz do wniosku, e nadszed czas szturmu na PanOpticon. Jak tylko wypal ostatniego carltona. Na cianie budynku ssiadujcego z PanOpticonem ekipa montuje olbrzymi ekran TV. Kelnerka o nieskazitelnej szyi zakoczya zmian - na zegarze za sze trzecia - i ju zrzucia swj uniform. Ma na sobie purpuro wy sweter i biae dinsy. Wyglda odjazdowo. Wdowa po dygnitarzu beszta j zza automatu do papierosw, a kiedy olica przyzywa j dzwonkiem, zostawia moj kelnerk w p sowa i odchodzi, eby obsuy tum nagle nagromadzonych goci. Dziewczyna o nieskazitelnej szyi spoglda z niepokojem na zegarek. Odbiera wibracyjny sygna telefonu i odwraca si w moj stron, okrywajc doni suchawk, eby nikt nie sysza. Twarz dziewczyny rozjania si, a ja czuj ukucie zazdroci. Nie do koca zdajc sobie spraw z tego, co robi, sigam do stojcego obok dziewczyny automatu po papierosy jakiej innej marki. Nieadnie tak podsuchiwa, ale kto mi co powie, jeeli usysz co niechccy? - Tak, tak. Powiadom Nao, dobrze? - Naoki chopak czy Naoko dziewczyna? - Troch si spni, wic zacznij beze mnie. - Ale co ma zacz? Niesamowity deszcz, co? - Dziewczyna porusza palcami wolnej rki, jakby graa na pianinie. - Tak, pamitam, jak si tam dosta. - Gdzie? - Pokj 162. Wiem, e zostay nam tylko dwa tygodnie. - Do czego? Teraz dziewczyna patrzy na mnie i obserwuje, jak ja patrz na ni. Przypominam sobie, e miaem wybra papierosy, i zabieram si do przegldania tego, co mona kupi. Na reklamie kobieta w typie prawniczki pali salema. - Jeszcze raz daj si ponie wyobrani. Do zobaczenia za dwadziecia minut. Pa. - Chowa telefon do kieszeni i odchrzkuje. - Syszae wszystko, czy moe mam ci powtrzy to, co ci umkno? Ze zgroz uprzytamniam sobie, e ona mwi do mnie. Pon ze wstydu, a czu swd. Podnosz na ni wzrok, nadal kucajc, eby wydosta swoje salemy z dozownika. Dziewczyna jest nie tyle wcieka, co nieustpliwa jak wider. Szukam sw, ktre zneutralizowayby jej pogard, a zarazem ocaliy moj godno, i wpadam na - Yyyy. - Dziewczyna wpatruje si we mnie bezlitonie. - Yyyy - powtarza. Z trudem przeykam lin i sigam palcami do licia kauczukowca. - Ciekaw byem - brn dalej - czy te roliny s, yyy, sztuczne. S. Chyba. - Jej wzrok dziaa jak promie mierci. - Jedne s prawdziwe. Inne sztuczne, a jeszcze inne gwniane. - Wraca wdowa po dygnitarzu, eby dopowiedzie niedokoczone zdanie. Ja odpezam do swojej kawy. Miabym ochot rzuci si pod jak ciarowe, ale chce mi si te zapali salema, musz si uspokoi, zanim pjd zapyta adwokatk mojego ojca o nazwisko i adres jej klienta. Wraca Lao Tse, defilujc z wypitym tykiem. - Poje, popierdzie, poy, ale nie marzy. Powiedz no, kapitanie, czy nie zosta ci tam moe jaki pet? - Jedn zapak zapalam dwie fajki. Dziewczyna o nieskazitelnej szyi wreszcie ulotnia si z Jupiter Cafe. Jak gazela przeskakuje kaue na Omekaido. Powiniene zachowa si przyzwoicie. A tak jedno kamstwo i po wiarygodnoci. Daruj j sobie. To nie twoja sfera. Studiuje muzyk na uniwersytecie tokijskim, razem ze swoim chopakiem, Naokim, ktry jest na dyrygenturze. A ja jestem bezrobotny i tylko po oglniaku, bo nauczyciele przepucili mnie z litoci ze wzgldu na moje pochodzenie.

Ona pochodzi z dobrej rodziny, a w sypialni ma prawdziwe obrazy i encyklopedie na CD. Jej ojciec, ktry jest reyserem filmowym, pozwala, eby sypiaa z Naokim, bo on ma pienidze, talent i nieskazitelne zby. Ja nie pochodz z adnej rodziny, sypiam w Kita Sendu razem ze swoj gitar w kapsule wielkoci kufra, a moje zby co prawda si nie chwiej, ale proste nie s. - Co za liczne, mode stworzenie - wzdycha Lao Tse. - ebym ja mia twoje lata, kapitanie... A si zdziwiem, e nie daem dyla prosto na dworzec Szinduku, cho o may wos dabym si zabi ambulansowi pdzcemu ulic Kita. Mizerne wiateka na Jakuszimie taki wanie tam przynosz skutek ycie albo mier. Gdy wczoraj wysiadem z autobusu, poczuem, e tokijskie powietrze zalatuje wywrconymi kieszeniami. Dzisiaj nie. Chyba za to mnie czu podszewkami. Wchodz po stopn iach PanOpticonu. Gmach podpiera stemplem niebo. Przez ostatnie siedemnacie lat wyobraaem sobie t chwile tak czsto, e a trudno mi wierzy, e ona naprawd nastpia - Ale nastpia, jest. Obrotowe drzwi sun po kole. Prd schodzonego powietrza podnosi mi wosy na rku - gdy w zimie robi si chodno, przestawia si je na gorce. Marmurowa podoga janieje biel koci. Palmy rosnce w donicach z brzu. Po wypolerowanej pododze kutyka jednonogi mczyzna o lasce. Guma piszczy, metal dzwoni. Wynurzaj si kwiaty-puzony tak wielkie, e w ich paszczy mogoby zmieci si dziecko. Mj lewy but do bejsbolu jako idiotycznie skrzypi. W identycznych skrzanych fotelach czeka rzdem dziewiciu petentw. S w moim wieku i wcale niewykluczone, e to klony. Klon y trutni. - Co za idiotyczne skrzypienie - wpada im do gowy jedna i ta sama myl. Dochodz do wind i szukam wzrokiem tabliczki do Osugi i Bosugi, Biura Prawnego. Myl ju o upie. W porze kolacji moe bd ju dzwoni do drzwi domu ojca. - Dokd to si wybierasz, chopcze? Odwracam si. Napotykam grone spojrzenie stranika siedzcego przy recepcyjnym biurku recepcji. Tak przewraca gaami tylko osiemnastoletni klon trutnia. - Nie nauczyli ci czyta? - Stuka palcami w tabliczk. - PO WEJCIU NALEY ZGOSI SI DO RECEPCJI. Wycofuj si i kaniam przepraszajco. Zakada rce. Wic? - Mam spraw do Osugi i Bosugi. Prawnikw. Na czapce stranika wyszyty napis PANOPTICON OCHRONA. - To licznie z twojej strony. A dokadnie z kim jeste umwiony? - Umwiony? - Umwiony. Tak jak sycha. Osiemnastoletni klon trutnia wietrzy niuchem okazj do ponienia. - Miaem, yyy, nadziej, e przyjmie mnie pani Akiko Kato. - A czy pani Kato wie, e ma j spotka ten zaszczyt? - Nie do koca, bo... - A wic nie jeste umwiony.

- Prosz posucha... - Nie, to ty suchaj. To nie jest byle supermarket. To gmach prywatny, gdzie stale prowadzi si delikatne sprawy. Tu nie mona tak sobie wpada. Do tych wind maj prawo wchodzi tylko pracownicy mieszczcych si tutaj firm, ci, ktrzy s umwieni bd maj jaki uzasadniony powd. Zrozumiano? Uszy osiemnastoletniego klona trutnia dostrajaj si, wychwytujc mj prowincjonalny akcent. - Mgbym wobec tego umwi si przez pana? Nie tdy droga. Stranik wrzuca wyszy bieg i dolewa oliwy do ognia, e a pryska. - Nie syszae, co powiedziaem? Jestem stranikiem ochrony. Postawili mnie tu po to, ebym uwaa na obibokw, handlarzy i innych takich mtw. I nie wpuszcza ich. Awaria sterowania. - Nie chciaem pana urazi, a tylko... Spniony sygna awarii. - Suchaj no, chopcze. - Stranik zdejmuje okulary i przeciera szka. - Sdzc po akcencie, jeste nietutejszy, dlatego ci powiem, jak si pracuje w Tokio, i masz zmyka, zanim naprawd si wnerwi. Jeste umwiony z pani Spotkanie. Okrelonego dnia przychodzisz tu pi minut przed czasem. Zgaszasz si do mnie i podajesz swoje nazwisko. Potwierdzam termin twojego spotkania w recepcji Osugi i Bosugi i wtedy, i to tylko wtedy, pozwalam ci wej do jednej z tych win d. Zrozumiano? Bior gboki oddech. Stranik z trzaskiem rozpociera swoj gazet. Po deszczu pot i brud ponownie ogarniaj Tokio. Kaue wyparowuj we wzmagajcym si upale. Uliczny muzyk tak niemiosiernie faszuje, e przechodnie maj moralne prawo zabra mu jego drobniaki i rozwali mu t jego gitar na bie. Zmierzam z powrotem w stron podwodnej bazy Szinduku. W nieprzytomnym upale bezadnie snuj si tumy ludzi. Dzwonek do drzwi mojego ojca ginie w siatce nieznanych odsyaczy mojego przewodnika po tokijskich ulicach. Grudka woskowiny w uchu, ktrej nie mog wyduba i ktra doprowadza mnie do szau. Nienawidz tego miasta. Mijam sal kendo - przez okienn krat przebijaj si widrujce ko wrzaski towarzyszce ciosom bambusowego miecza. Na chodniku - para butw, zupenie jakby ich waciciel nagle wyparowa i ulotni si. Wzbiera we mnie uczucie jakiego zawodu i nucego poczucia winy. Jakbym zerwa jak niewidzialn umow. Z kim? Autobusy i ciarwki zatykaj miejskie arterie, piesi przeciskaj si przez szczeliny. Kiedy byem na etapie dinozaurw, wyczytaem tak teori, e ich masowe wyginicie nastpio wskutek tego, e na amen utkny w grach wasnego ajna. I ta teoria nie wydaje si taka mieszna, gdy chcemy przedosta si z jednego koca Tokio na drugi. Nienawidz murw tego miasta wytapetowanych ogoszeniami, jego kapsu, tuneli, wody z pompy, obszarw podmorskich, powietrza, jego ZAKAZW WJAZDU czajcych si za kadym rogiem i tabliczek TYLKO DLA CZONKW na kadych drzwiach. Sowo daj. Chciabym zamieni si w gowic jdrow i zmie to potworniejce kup ajna miasto z powierzchni ziemi.

Dwa UTRACONA WASNO Nie tak atwo odci bogu piorunw gow zardzewia pik, kiedy ma si jedenacie lat. Pika co rusz zacina si, a ja odblokowuj j i o may wos nie zelizguj si na bark boga. Jak spadn z tej wysokoci na plecy, to przetrc sobie krgosup. Spoza wityni dobiega gwizd kosa piewajcego w purpurach zmierzchu. Oplatam nogami muskularny tors bstwa, tak samo jak wtedy, gdy wuj Asfalt bierze mnie na barana. Szarpi brzeszczotem po gardle bstwa. Jeszcze raz, jeszcze i jeszcze. Drewno twarde jak kamie, ale nacicie pogbia si, przechodzi w szpar, tworzy gbok bruzd. Pot szczypie w oczy. Im szybciej, tym lepiej. Trzeba to zrobi, ale da si zapa nie ma sensu. Za co takiego na pewno wsadz ci do wizienia. Brzeszczot si zelizguje i tn si w palec. Ocieram oczy koszulk i czekam. Nadchodzi pulsujcy bl. Brzeg skry rowieje, czerwienieje i krew tryska. Zlizuj j i czuj smak monety dziesiciojenowej. Rzetelna zapata. I to w chwili, gdy wasnorcznie odpacam bogu piorunw za to, co zrobi Andu. Dalej piuj. Nie widz teraz jego twarzy, ale oba nasze ciaa dygoc, kiedy przecinam mu tchawic. *** Sobota, 2 wrzenia trwa ju od godziny. Tydzie od moich czatw w Jupiter Cafe. Opada ruch na gwnej arterii przechodzcej przez Kita Sendu. W szczelinie pomidzy stojcymi naprzeciw budynkami mieszkalnymi pojawia si tokijski ksiyc. Cynkowobiay, industrialny, suncy jak na pozach. W mojej kapsule duszno jak w bokserskiej rkawicy. Wentylator miesza upa. Nie zamierzam kontaktowa si z ni. Nie ma mowy. Myli sobie, e niby kim jest? Po drugiej stronie ulicy znajduje si punkt wywoywania filmw z dwoma zegarami firmy Fuji - ten z lewej pokazuje aktualny czas, a ten z prawej podaje godzin, o ktrej zdjcia maj by gotowe, czterdzieci pi minut do przodu. W blasku sodowej lampy moja kusa firanka mieni si kolorem ajna. Stropy wyginaj si, kable brzcz. Moe to przez ten budynek ta moja bezsenno. Syndrom chorych domw, jak to nazywa wuj Bank. Pode mn waciciel Mkncej Gwiazdy zwija interes, czekajc, a noc minie. W ubiegym tygodniu poznaem rozkad jazdy: dziesi minut przed pnoc Buntaro wciga tablic reklamow i wynosi odpadki; pi minut przed pnoc rusza TV, a on myje kubek i talerz; jeszcze teraz ulic moe pdzi klient, by w ostatniej chwili zwrci kaset wideo; co do sekundy o pnocy Buntaro wysuwa szuflad i podlicza kas. Jeszcze trzy minuty i aluzja opada, Buntaro uruchamia swj skuter i odjeda. Karaluch trzepocze si, prbujc oderwa si od lepu. Od tej nowej pracy tylko bol mnie minie. Powinienem chyba oprni miseczk Kotki. Prawda jest taka, e to niezdrowe, wci j trzyma. I jeszcze specjalne mleczko, i dwie puszki wartociowej karmy dla kotw. Czy da si j zje, jak zmieszam to z zup albo czym innym? Kotka od razu zdecha czy te rozoya si na poboczu i mylaa? A moe jaki przechodzie waln j w gow opat, eby skrci jej mki? Koty wydaj si zbyt nieuchwytne, eby tak si da zabi na ulicy, a nieustannie w taki sposb gin. Nieustannie. Przede wszystkim bez sensu upieraem si, e mog j uchroni. Moja babka nie znosi kotw. Wyspiarze z

Jakuszimy trzymaj psy acuchowe, one im struj. A koty chodz swoimi ciekami. W ogle nie wiem, co to kuwety, kiedy koty maj z nich korzysta, a kiedy si je wyprowadza, jakie szczepionki im si daje. I wiadomo, co si musiao sta, gdy tylko przysna ze mn: znowu twoje przeklestwo, Mijake. Andu azia po drzewach jak kot. Jak puma latem. - Ale z ciebie lamazara! - Utknem! - odpowiadam, przebijajc si krzykiem przez porann mgiek i mikkie, luno zwisajce licie. - Ze strachu! - Wcale nie! Andu zawsze mieje si jak wariatka, gdy wie, e ma racj. Podszycie lene daleko w dole. Boj si, e zaami si pode mn przegnie gazie. Andu nigdy, bo zawsze musi ba si o mnie. Pnie si skokami po drzewie. Miejsce na uchwyt dla palcw na szorstkiej korze i opar cie dla stp na gadkim pniu. W zeszym tygodniu byy nasze jedenaste urodziny, ale Andu i tak szybciej ni jakikolwiek chopak z naszej klasy wspina si po linie, a jak ma humor, to mnoy sobie uamki, czyta teksty z drugiej klasy i potrafi opowiedzie wikszo przygd Zaxa Omegi, i to sowo w sowo. Uiti twierdzi, e to wszystko dlatego, e kiedy rozwijalimy si w brzuchu mamy, Andu przechwycia wikszo komrek mzgowych. W kocu, z rozdart koszulk, w tempie trjpalczastego leniwca i z zawrotami gowy wspinam si za moj siostr. Po kilku minutach znajduj j na czubku drzewa. Pord konarw wierzby, z rdz otar na skrze, ladami po mchu, zadrapaniami po cierniach, w drelichach i z wosami cignitymi w kucyk. Fale morza pdzone wiosennym wiatrem ami si na pniach. - Witam na moim drzewie - mwi do mnie. - Niele - przyznaj, ale przecie jest o wiele lepiej ni niele. Tak wysoko jeszcze si nie wdrapaem. eby si tu dosta, musielimy przecie pokona krawd urwiska, widok by wic niesamowity. Szaro ciany niezdobytej twierdzy gr, ziele rzeki wijcej si w gardzieli wwozu, most wiszcy, gmatwanina dachw i linii wysokiego napicia, port, skady drewna, szkolne boisko do nogi, wirownia, pola herbaciane Wuja Pomaraczy, nasza tajna plaa, jej skaliste podoe, fale zaamujce si na mieliznach wok kamiennego wieloryba, poduna Tanegaszima, wyspa, skd wysya si satelity, chmury ukadajce si w ebrowanie cymbakw, powoka, w ktrej niebo zalubia morze. Po kompletnej porace w roli gwnego drzewoaza mianuj si naczelnym kartografem. - Kagoszima ley tam... - boj si wskaza, wic tylko robi nieokrelony ruch gow. Andu zezuje w gb wyspy. - Chyba widz, jak Uiti wietrzy futony. - Naszej babki co prawda nie widz, ale dobrze wiem, e Andu chce, ebym zapyta: gdzie?, tote nie pytam. W gbi wyspy wznosz si gry. Szczyt Mijanury siga nieba. Grskie plemiona zamieszkuj mroki deszczu obcinaj zbkanym turystom gowy, a z czaszek robi miseczki do picia. I jest tam rozlewisko, gdzie yje najprawdziwsza petwiasta, uskowata kappa - chwyta pywakw, przez otwory w tykach wpycha im ap i wyrywa serca, ktre nastpnie poera. Mieszkacy Jakuszimy w ogle nie chodz w gry, chyba e s przewodnikami turystw. W kieszeni natrafiam na grudk i przypominam sobie. - Chcesz bomb szampanow?

- Jasne. Andu nagle piszczy jak mapa, zawisa na gazi i koysze si przede mn, chichoczc na widok mojej przeraonej miny. Opodal trzepocze si wystraszone ptactwo. Andu nogami chwyta si rosncego wyej konaru. - Nie! - tylko to mog z siebie wydoby. Andu obnaa przednie zby i jak kurczak rozpociera ramiona. - Andu nietoperz. - Andu! Nie! Koysze si w t i z powrotem. - Cht fyssa ci kref! - spinka wypada jej z wosw i koski ogon spywa w d. - A niech to, to bya ostatnia. - Nie wi tak! Przesta! - Eidi ajza, ajza! Ju widz, jak spada, odbijajc si od gazi. - Przesta! - Tak do gry nogami jeste jeszcze brzydszy. Widz ci nawet gluty. Trzymaj tutk spokojnie. - Jak przestaniesz si koysa! - O nie, urodziam si pierwsza i masz robi, co mwi. Trzymaj spokojnie paczk. - Udaje jej si wydoby cukierek, odwija go i obserwuje, jak papierek frunie w stron morskich zielonoci. Patrzc na mnie, wkada cukierek do ust i ocigajc si, z powrotem przekrca si nogami w d. - Ale z ciebie naprawd jest ciapa! - Jakby spada, Uiti by mnie zabia. - Ciapa. Ttno powoli wraca mi do normy. - A co si dzieje, kiedy si umiera? - pyta Andu. Nie obchodzi mnie to, dopki Andu nie zwisa do gry nogami. - A skd mam wiedzie? - Kady mwi co innego. Uiti mwi, e idzie si do krainy niewinnoci i spaceruje si po ogrodach. Nuuuda. Pan Endo w szkole mwi, e zamieniamy si w gleb. A ojciec Kakimoto, e to zaley od tego, jakim si byo w tym yciu - ja zmieniabym si w anioa albo jednoroca, ale ty by wrci jako robal albo muchomor. - No to niby jak wedug ciebie? - Po mierci spal ci, prawda? - Prawda. - No wic zmienisz si w dym, tak? - Chyba tak. - No i wanie tam si idzie. - Andu puszcza ga i obiema rkami celuje w soce. - Do gry i wio. Chc lata. Myszow unosi si na prdzie ciepego powietrza. - Samolotem?

- A kto chciaby lata jakim mierdzcym samolotem? Ss swoj bomb szampanow. - A skd wiesz, e samoloty mierdz? Andu chrupie swojego cukierka - Musz mierdzie. Ci wszyscy ludzie oddychaj tym samym powietrzem. Jak w szatni dla chopcw w porze deszczowej, ale sto razy bardziej. Nie, chodzi mi o prawdziwe latanie. - Jak z odrzutowym plecakiem? - Nie ma niczego takiego. - Zax Omega ma odrzutowy plecak. Andu wzdycha, popisujc si dopiero co opanowan metod wydobywania z siebie westchnie. Niczego takiego jak Zax Omega nie ma. - Zax Omega dokona otwarcia nowego gmachu w porcie! - I niby przylecia przy pomocy odrzutowego plecaka? - Nie - przyznaj. - Przyjecha takswk. Ale ty tak jeste za cika, eby lata. - Podniebny Zamek Laputw lata, a jest z kamienia. - Jak ja nie mog mie Zaxa Omegi, to ty nie moesz mie Podniebnego Zamku Laputw. - Zreszt kondory te s cisze ode mnie, a lataj. - Kondory maj skrzyda, a u ciebie ich jako nie widz. - Za to duchy lataj bez skrzyde. - Duchy nie yj. Andu wyjmuje z zbw odamek cukierka. Wpada w jeden z tych swoich nastrojw , gdy nie mam pojcia o czym myli. Moja bliniacza siostra skrywa si w cieniach rzucanych przez licie. Miejscami janieje odbitym wiatem zbyt jaskrawo, miejscami ginie w cieniu, tak e a jej nie ma. *** Zwalenie konia zazwyczaj pozwala mi zasn. A moe jestem nienormalny? Nigdy nie syszaem o dziewitnastolatku cierpicym na bezsenno. Nie jestem ani zbrodniarzem wojennym, ani poet, ani naukowcem. Nie usycham te z mioci. Za to z podania, owszem. I oto kursujc w oczekiwaniu na seksualny szczyt, siedz samotnie jak trdowaty w miecie zamieszkanym przez pi milionw kobiet, cho nagie babska same powinny przychodzi pod mj adres w wycieanych kopertach. Sprawdmy. Kto dzisiaj powozi bryk rozkoszy? Zizzi Hikaru w obcisym kombinezonie jak z reklamy zimnego piwa; wyzywajca matka Juki Czijo; kelnerka z Jupiter Cafe; kobieta-owad z Zaxa Omegi i czerwonej zarazy na Ksiycu. Chyba stara dobra Zizzi. Rozgldam si za jakimi ciuchami. Rozgldam si za zapakami, eby zapali postosunkowego mildsevena, ale koniec kocw musz skorzysta z usug piecyka gazowego. Jeden zatykajcy mach i jestem przytomniejszy ni kiedykolwiek. Zizzi bya dzisiaj kiepskawa. Kompletny brak synchronizacji. Moe jest dla mnie za moda? Fujifilm

pokazuje 01:49. Co teraz? Ogarn si? Pogra na gitarze? Odpisa na jeden z dwch epokowych listw, jakie otrzymaem w tym tygodniu? Na ktry? Wemy si za to, co atwiejsze: odpowied Akiko Kato na list, ktry napisaem po tym, jak nie wyszo mi spotkanie z ni. Pojedyncza kart ka papieru nadal tkwi w plastikowej torbie w zamraarce, razem z Tamtym Drugim. List pooyem na pk, obok Andu, ale on jakby nieustannie naigrawa si ze mnie. Przyszed... kiedy to byo? We wtorek. Buntaro wrczajc mi kopert, przeczyta adres. - Osugi i Bosugi, Biuro Prawne. Uganiamy si za adwokatkami? Uwaaj, chopcze, bo moe si skoczy na nakazie sdowym wymierzonym w bolesne miejsce. Opowiedzie ci dowcip prawniczy? Czym si rni zbacz od prawnika? Zgadnij no. Niczym. Jeden jest uskowatym stworzeniem, yjcym na dnie i wysysajcym szumowiny, a drugi ryb z rodziny zbaczy - Mwi mu, e ju to syszaem, i po schodach zastawionych kasetami wideo pdem wbiegam do mojej kapsuy. Powtarzam sobie, e spodziewam si negatywnej odpowiedzi, ale tego, e nie ze strony Akiko Kato spowoduje tak klap, to si nie spodziewaem. Ten list umiem ju na pami. O, jeden z jego najlepszych przebojw: Ujawnienie osobistych danych klienta jest rwnoznaczne z ujawnieniem tajemnicy zawodowej, do czego nie moe dopuci aden szanujcy si adwokat. Niezy fina. Czuj si ponadto zobowizana do odrzucenia paskiej proby, poniewa mj klient stwierdzi, e kategorycznie nie yczy sobie, by mu j przekazywa. adnego miejsca na wtpliwoci. Ani na odpowied. Podsumowujc, w wypadku wszczcia krokw prawnych zmierzajcych do przymusowego wydania danych dotyczcych dziedziczenia po ojcu, wspomaganie paskich zabiegw na tym pocztkowym etapie oznaczaoby oczywisty konflikt interesw. Nalegam, by zaniecha pan dalszych krokw w tej sprawie i uzna niniejszy list za ostatecznie wyjanienie naszego stanowiska. wietnie. Plan A pada na samym wstpie. Pan Aojama, kierownik podstacji w Ueno ma ebek ysy jak nit i wsik wypisz wymaluj jak Hitler. Jest wtorek, mj pierwszy dzie pracy w biurze rzeczy znalezionych. - Jestem o wiele bardziej zajty, ni moesz to sobie wyobrazi - mwi, nie odrywajc oczu od papierw - ale chodzi mi o to, by nowo zgoszone rzeczy odnotowywano opierajc si na systemie danych indywidualn ych. - Mijaj kilometry milczenia, zanim wypowie kolejne zdanie. - Kto ja jestem, wiesz. - Skrobie swoim pirem. - A ty jeste - sprawdza na kartce - Eidi Mijake. - Spoglda, oczekujc potwierdzenia. Kiwam gow potakujco. - Mijake. - Wymawia moje nazwisko tak, jakby to by jaki dodatek spoywczy. - Poprzednio zatrudniony na plantacji cytrusw tasuje kartki, a wreszcie rozpoznaj swoje pismo - na jakiej tam wyspie na poudnie od Kiusiu. Prawie sielanka. - Nad gow pana Aojamy wisz portrety jego znakomitych poprzednikw. Ju widz, jak kadego ranka sprzeczaj si midzy sob o to, ktry z nich ma oy, eby przeprowadzi biuro przez kolejny nieznony dzie. W pomieszczeniu unosi si zapach spowiaych od soca dokumentw. Bzyczy komputer. Monitor wywietla nazwy klubw golfowych. - Kto ci przysa? Ta caa Sasaki? - Potwierdzam kiwniciem gowy. Pukanie do drzwi i pojawia si sekretarka z herbat na tacy. - Pani Marui, wanie wpisuj dane osoby zainteresowanej treningiem! - przeraliwie syczy Aojama. - Czyby moja herbata z dziesitej trzydzieci pi zostaa przesunita na dziesit czterdzieci pi? - Zgnbiona pani Marui dyga przepraszajco i wycofuje si. - Podejd no do okna, Mijake, wyjrzyj i powiedz mi, co widzisz.

Robi, co mwi. - Czowieka myjcego okna, prosz pana. Facet jest kompletnie niewraliwy na ironi. - Pod nim, niej. Wjedajce i wyjedajce pocigi w cieniu hotelu Terminus. Poranni pasaerowie. Bagaowi z wzkami. Ludzie - bkajcy si, spnieni, oczekujcy, oczekiwani - maszyny czyszczce perony. - Dworzec Ueno, prosz pana. - Powiedz no, Mijake, czym jest dworzec Ueno? To pytanie zbija mnie z tropu. - Dworzec Ueno - odpowiada Aojama, zaczynajc swoj uroczyst mow - jest nad zwyczajn maszyn. Jednym z najznakomiciej nastawionych chronometrw w kraju. Na wiecie. A to ognioodporne, zabezpieczone przed zodziejami biuro jest jednym z jego orodkw nerwowych. Z tego miejsca przy konsoli mog dosta si prawie wszdzie. Dworzec Ueno, Mijake, to nasze ycie. Ty suysz jemu, on suy tobie. Umoliwia ruch zsynchronizowany z rozkadem jazdy. Masz zaszczyt by malutk zbatk w tej maszynie. Nawet ja zaczynaem od takiego skromnego stanowiska jak twoje: ale dziki punktualnoci, cikiej pracy, uczciwoci... - dzwoni telefon i moje istnienie zostaje zawieszone. Twarz Aojamy z miejsca janieje wieym zapaem. Jego gos promienieje. - Sucham! Jake mi mio... tak... owszem... owszem... jak najbardziej. Wspaniaa propozycja. Pozwalam sobie tylko doda... tak jest. Bezwzgldnie. .. na czonkostwo dla maklerw? Nieocenione... wspaniae... a czy mog zaproponowa... jak najbardziej, prosz pana. Przeoone na pitek? Z ca... Wszyscy niecierpliwie oczekujemy wieci o postpach, prosz pana. Dzikuj... w zupenoci... A czy mog... - Aojama odkada suchawk i wbija w ni spojrzenie. Po kilku sekundach zdobywam si na grzeczne kaszlnicie. Aojama podnosi wzrok. - Na czym to ja stanem? - Na malutkiej zbatce i uczciwoci, prosz pana. - Uczciwoci. - Ale mylami jest ju gdzie indziej. Przymyka oczy i palcami ciska nasad nosa. - Jeste na szeciomiesicznym okresie prbnym. S widoki, by w marcu zoy egzaminy w Kolejach Japoskich. A wic podesaa ci ta caa Sasaki? Nie jest to mj idealny typ. Baba -chop, jedna z nich. Zawsze w pracy, nawet po zampjciu. Jej m umar - smutne, to oczywiste, ale ludzie cay czas umieraj, a ona oczekuje, e msk robot moe co sobie rekompensowa. No c, Mijake. Uporaj si z akcentem. Suchaj spikerw z radia NHK. Wyrzu stare rupiecie, ktre zaprztaj ci gow. Za moich czasw z oglniakw wychodziy tygrysy, a teraz wypuszczaj pawie. Jeste wolny. Kaniam mu si przy drzwiach, ale on patrzy gdzie w przestrze. Przed biurem pusto. Obok pozostawiona taca. Podnosz wieczko czajnika i ku wasnemu zdumieniu spluwam. To pewnie ten stres zwizany z prac. Biuro rzeczy znalezionych jest cakiem w porzdku, jak na miejsce pracy. Musz nosi taki sobie kombinezon Kolei Japoskich, ale za to kocz rwno o szstej, a dworzec Ueno znajduje si zaledwie kilka przystankw lini Kita Sendu od Umedimy, obok Mkncej Gwiazdy. W trakcie szeciomiesicznego okresu prbnego wypat mam dostawa co tydzie, co jak najbardziej mi odpowiada. Mam szczcie.

Prac zaatwi mi Buntaro. Gdy tydzie temu w pitek wrciem z PanOpticonu, powiedzia mi, e sysza o jakiej pracy i czy by mnie to interesowao? Jeszcze jak, odpowiedziaem. Zanim si poapaem, miaem spotkanie z pani Sasaki. A pani Sasaki, cho stara surowa zrzda - moja babka w tokijskim wydaniu - to gdzie po pgodzinie rozmowy zaproponowaa mi prac. Przedpoudnia spdzam na katalogowaniu nanoszeniu napisw z dniem, godzin i numerem pocigu na rzeczy znalezione przez konduktorw i sprztaczy na kocowych stacjach, i umieszczaniu ich na odpowiednich metalowych pkach. Pani Sasaki szefuje biuru rzeczy znalezionych i w osobnym pomieszczeniu zajmuje si przedmiotami wartociowymi portfelami, kartami kredytowymi, biuteri - ktre wymagaj zgoszenia na Policji. Suga przyuc za mnie do zajmowania si rzeczami o niskiej wartoci, skadowanymi w pomieszczeniu na zapleczu. - Nie za wiele tu dziennego wiata, co? - mwi Suga. - Ale wida, jaki jest miesic, po tym, co tu trafia. Od listopada do lutego - narty i snowboardy. Marzec - dyplomy. W czerwcu same prezenty lubne. W lipcu - sterty kostiumw kpielowych. Byle deszczyk sprowadza setki parasoli. Moe niezbyt twrcza praca, ale ju lepsza od uganiania si po garaach czy dostarczania pizzy. - Popoudnia spdzam przy ladzie, oczekujc na klientw bd odbierajc telefony. Najwicej roboty jest oczywicie w godzinach szczytu, ale popoudnia to waciwie relaks. Staymi klientami, ktrzy odwiedzaj mnie najczciej, s moje wspomnienia. *** Licie s tak zielone, e a niebieskie. Bawimy si z Andu w patrzenie: wpatrujemy si w siebie i kto pierwszy si rozemieje i odwrci wzrok, ten przegrywa. Robi gupie miny, ale adna na ni nie dziaa. Jej oczy iskrz si brzem jak u Kleopatry. Wygrywa - jak zawsze - przybliajc twarz do mojej twarzy i otwierajc szeroko oczy. Andu wspina si z powrotem na swoj ga i poprzez licie patrzy na soce. Potem zakrywa lnic tarcz doni. Tkanka midzy jej kciukiem a palcem wskazujcym jarzy si rubinow czerwieni. Andu obserwuje morze. - Jest przypyw. - Odpyw. - Przypyw. Twj kamienny wieloryb nurkuje. Ja mylami jestem ju przy fantastycznych wyczynach pikarskich. - Naprawd zaczam wierzy w to, co mi opowiadae o kamiennym wielorybie. Przy wyczynach na motocyklu i skokach na gwk. - Takie tam gupstwa opowiadae. - H? - No, e to czary. - Jakie czary? - Kamienny wieloryb, umyj sobie uszy! - Nigdy nie mwiem, e to czary. - A tak. Powiedziae, e to prawdziwy wieloryb, ktrego bg piorunw zamieni w kamie, i e jakbymy byli starsi, to popynlibymy do niego, i e jak ju bymy na niego weszli, to czary przestayby

dziaa, i e byoby fajnie, jakby nas zabra, gdzie tylko bymy chcieli, nawet do mamy i taty. Tak bardzo zaczam sobie to ju wyobraa, e czasami nawet to widziaam, jak przez teleskop. Mama stroi si w swoje pery, a tata myje samochd. - Ja wcale czego takiego nie mwiem. - A mwie. I ktrego dnia tam popyn. - Nie ma mowy, eby w ogle a tam dopyna. Dziewczyny nie umiej pywa tak jak chopa ki. Andu od niechcenia celuje nog w moj gow. - Pewnie, e dopyn, z atwoci! - Marzenia citej gowy. Za daleko. - Twojej gowy. - Fale rozbijaj si o skay szarego humbaka. - A moe to naprawd jest skamieniay wieloryb - rzucam. - Przedpotopowy. Andu parska. - To tylko gupia skaa. Nawet nie wyglda na wieloryba. A nastpnym razem, jak pjdziemy na tajn pla, to ci poka i tam dopyn, i bd si z ciebie miaa. Na horyzoncie sunie prom do Kagoszimy. - Pki co, to jutro... - zaczynam. - Tak, tak, jak na razie to jutro bdziesz w Kagoszimie. Wstaniesz naprawd wczenie, eby zapa prom o dziesitej znale si w gimnazjum w Kagoszimie. Trzecie klasy, drugie, a potem twj mecz. A potem do restauracji w dziewiciopitrowym hotelu, eby sobie zje i posucha, jak pan Ikeda opowiada, dlaczego przegrae. A potem wrcisz w niedziel rano. Tysic razy mi to ju opowiadae, Eidi. - Nic nie poradz, e jeste zazdrosna. - Zazdrosna? O jedenastu mierdzieli kopicych nadmuchany worek na zabo conym boisku? - Przecie lubia pik non. - A ty sikae w nasz futon. No nie. - Zazdrocisz, bo jad do Kagoszimy, a ty nie. Andu traci zainteresowanie dalsz ktni. Trzeszczenie drzewa. Nie spodziewaem si, e tak prdko przejdzie jej ochota na ktni. Wstaje, stopy rozstawione, apie rwnowag, rozpociera rce. - Popatrz - mwi. Ja na to: - Przesta. I moja siostra skacze w prni Puca dudni krzykiem Tylko migna I lduje ze miechem na dole, koyszc si na niszej gazi. Znika wrd lici i jeszcze dugo potem sysz ten jej miech. *** Fujifilm pokazuje, e druga ju mina. Noc samotn wyciea tworzywo minut, ktre scz si jedna po drugiej. Moj kapsu wyciea Tworzywo. Zajrzyj do sownika pod tworzywo i bdziesz mia obraz

mojej kapsuy zawieszonej nad Mknc Gwiazd. Kolonia tandety w imperium tworzywa. Stary telewizor, futon z ryowych otrbw, stolik kempingowy, taca z przyborami kuchennymi od ony pana Buntaro, kubki zawierajce efekty eksperymentw z grzybkami, warczca lodwka o chromowych wykoczeniach. Wentylator. Sterta Screenw wywalonych przez Buntarai. Z Jakuszimy zabraem tylko plecak z ciuchami, diskmana, kompakty z Lennonem i gitar, ktr ju w dzie przyjazdu Buntaro obrzuci podejrzliwym spojrzeniem. - Chyba nie zamierzasz tego nigdzie podcza, co? - Nie - odpowiadam. - Tylko akustyczna. Zagrasz mi na elektrycznej i ci nie ma - pada ostrzeenie. - Tak masz w umowie. Kontaktowa si z ni nie zamierzam. Nie ma mowy. Bdzie prbowaa mi wyperswadowa poszukiwanie ojca. Ciekawe, ile czasu trzeba, eby taki Karaluch zdech. Puapka z lepem to motel dla karaluchw, tak si nazywa, ma z boku nadruk z oknami, drzwiami i kwiatkami. Zdradziecki karaluch macha swoimi szecioma koczynami - Wchodcie, wchodcie! Puapka jest wyposaona w saszetk z wabikiem o zapachu cebuli, cho w kadym dobrym tokijskim supermarkecie dostpne s take zapachy curry, suszonej woowiny i saatki z krewetek. Kiedy si wprowadziem, zostaem powitany przez Karalucha. Nawet nie prbowa udawa, e si boi. Karaluch szczerzy zby w umiechu. No i kto bdzie si mia ostatni? Ja! Nie. On. Nie mog zasn. Na Jakuszimie noc oznacza po prostu spanie. I nie ma o czym mwi. Noc w Tokio nie oznacza spania. Cioty uganiaj si po pasaach handlowych. Dziewczyny tumi ziewanie i zerkaj na rolexy swoich opiekunw. Gangsterzy jakuzy tocz walki na wyludnionych parcelach. Uczniowie oglniakw, modsi ode mnie, wcz si po hotelowych sekslibacjach. W mieszkaniu nade mn ofiara bezsennoci spuszcza wod w toalecie. Z tyu dociera odgos charczcej rury. Miniona roda, mj drugi dzie na dworcu Ueno w roli trutnia. Podczas przerwy na lunch robi solidn kuku i wypalam w kabinie salema. Sysz otwierajce si drzwi, zgrzyt zamka i dwik uryny rozbijajcej si o porcelanowy pisuar. Potem gos - to Suga, ml komputerowy, po ktrym pod koniec tygodnia przejmuj robot na godziny, bo on wraca na uczelni. Myli oczywicie, e jest tu sam. Przepraszam, czy to Suga? Czy to twoje dzieo? - To nie jest jego prawdziwy gos - brzmi jak z kreskwki, eby tak mwi, pewnie zdziera sobie struny gosowe. - Nie chc pamita, nie chc pamita, nie chc pamita. Nie zmuszaj mnie. Nie moesz mnie zmusi. Nie zmusisz mnie. Zapomnij! Zapomnij! Zapomnij! - Jego gos powraca do agodnego, nosowego brzmienia. - To nie bya moja wina. Kademu mogo si zdarzy. Kademu. Nie suchaj ich. Jestem w kropce. Jeeli teraz wyjd, to obaj bdziemy zaenowani jak cholera. Czuj si tak, jakbym usysza jak tajemnic wygadan przez sen. Ale jeeli tutaj zostan, to kto wie, co jeszcze mi wyjawi? Ze posieka zwoki w swojej azience i po kawaku wyrzuca je ze mieciami? Gdy zauway, e wszystko sysz, bdzie to wygldao tak, jakbym podsuchiwa. Kaszl, spuszczam wod i celowo przeduam zakadanie spodni. Kiedy wyaniam si ze swojej kabiny, Sugi ju nie ma. Myj rce i okrn drog, obok stojakw w magazynie, wracam do biura. Pani Sasaki obsuguje klienta. Suga na zapleczu je drugie niadanie, a ja czstuj go salemem. Odmawia, nie pali. Zapomniaem, mwi mi wczoraj. Podchodz do lustra i udaj, e

co mi wpado do oka. Jak bd za uprzejmy, to jeszcze si pokapuje, e to ja syszaem, jak kasuje sobie pami. Po jakim czasie, z powrotem na stanowisku przyj, Suga sadowi si na swoim stoku i czyta czasopismo zatytuowane MasterHacker. Suga jest przedziwnie zbudowany - w pasie wyranie otyy, ale za to kompletnie pozbawiony siedzenia. Dugie, dyndajce rce, jak u E.T. Cierpi na egzem. Twarz udao si doprowadzi do znonego stanu, ale na grzbietach rk skra uszczy si i nawet w tym upale Suga ukrywa przedramiona i nosi koszule z dugimi rkawa jni. Na zapleczu biura czeka na mnie wzek z rzeczami pozostawionymi w popoudniowych pocigach. Suga wysila si na sztuczny umiech. - Mwisz, e masz ju za sob starcie z asystentem naczelnika stacji, Aojam? - Przytakuj kiwniciem gowy. Suga odkada swoje czasopismo. - Tylko nie daj mu si zastraszy. Nie jest jeszcze tak wysoko, jak mu si wydaje. MSZ, facet przepadnie. Zapowiada si wielkie trzsienie, pani Sasaki mwia w zeszym tygodniu. Nie, eby mnie ruszao. W przyszym tygodniu zaliczam sta wewntrzny w IBM. Po tygodniu z powrotem na uniwerek. Daj mi pokj dla stypendystw prowadzcych badania. Moesz mnie odwiedzi, jak nie bd mia nadzoru. Cesarski Uniwersytet, dziewite pitro. Obok Oczanomizu. Narysuj ci map. Podejdziesz do biurka, eby po mnie zadzwoni. Magisterk mam z systemw komputerowych, ale tak midzy nami i rzeczami znalezionymi, cay ten akademicki bzdet to tylko przykrywka na to... - wymachuje MasterHackerem. - Jestem jednym z piciu najlepszych hakerw dziaajcych obecnie w Japonii. Znamy si. Wymieniamy informacje ze swapw. Wamujemy si do systemw i pozostawiamy swoje wizytwki. Jak graficiarze. Nie ma takiego miejsca w Japonii, no nie, do ktrego nie mgbym si whaczy. Pentagon ma swj tajny website - wiesz, co to Pentagon, nie, centrum nerwowe amerykaskiego systemu obrony nazywany witym Graalem. T stron ochraniaj ich najlepsze komputerowe mzgi. Jak si whaczasz do witego Graala, to znaczy, e jeste lepszy od nich, i wtedy przychodz faceci w czerni, eby ci zaproponowa robot. I do tego wanie zmierzam. Uniwersytet Cesarski jeszcze dugo bdzie mia najszybsze modemy na wiecie. Jak ju dorw si do tych zabawek, to jestem w domu. A wtedy wiuuu i ju mnie nie ma w tej zasranej dziurze powszechnie zwanej Tokio. Co za radocha. A wy, frajerzy, ani si obejrzycie, jak mnie tu nie bdzie. Ja pracuj, a Suga sobie czyta MasterHackera. Unosi brwi, ilekro dochodzi do koca kolumny. Ciekawe, co dla Sugi nie byoby zasran dziur. Co by go zadowolio? Dziwne, ale gdy tylko sobie przypomn, e pozostan tutaj tak dugo, a znajd ojca, to zaczynam to miasto nawet lubi. Czuj si tak, jakbym spdza wakacje na jakiej innej planecie i podawa si za takiego pozaziemskiego tubylca. Moe bym nawet przeduy swj pobyt. Podoba mi si, e mog mign kontrolerowi przy barierce swoim modzieowym biletem. Podoba mi si, e nikt nie wtyka nosa w moje sprawy. Podoba mi si, e co tydzie zmieniaj si ogoszenia - bo na Jakuszimie raz na dziesi lat. Podoba mi si codzienna jazda pocigiem z Kita Sendu do Ueno: pochyo, po ktrej zjeda, zagbiajc si pod ziemi i przemieniajc si w okrt podwodny. Lubi, jak te okrty podwodne mijaj si z rnymi prdkociami, a ty padasz ofiar zudzenia i wydaje ci si, e si cofasz. Podobaj mi si przelotne spojrzenia staych pasaerw siedzcych okno w

okno w mijajcych si pocigach - jak dwie opowieci zapamitywane w jednym czasie. Poranny pocig z Kita Sendu do Ueno zatoczony jest tak, e przechodzi to ludzkie pojcie. Koysze nas, wszystkie upchane trutnie, i przechyla w sennym unisono, gdy pocig zmienia prdko. Normalnie tylko zakochani i bliniaki przyciskaj si tak do siebie. Podoba mi si, e w tych okrtach podwodnych niczego nie trzeba rozstrzyga. Jak ja lubi to przytumione bulgotanie. Tokio to jedna wielka zwarta machina skadajca si z pomniejszych czci. Trutnie wiedz tylko, do czego suy ich wasna czsteczka. A ciekaw jestem, do czego cae Tokio. Ciekawe, co robi. Znam ju nazwy stacji std do Ueno. Wiem, jak si ustawi, eby wysi najbliej wyjcia. Nie jed w pierwszym przedziale, mwi Wuj Asfalt, bo w razie zderzenia znajdzie si w strefie zgniotu, a jak pocig wjeda na peron, zachowaj najwysz ostrono, bo wysuwa si rka i lecisz z peronu. Podoba mi si, e w powietrzu wisz opary potu, perfum, podeptanego jedzenia, brudu, kosmetykw. Podoba mi si to e mona zagbia si w zamylone twarze i omal wertowa pami ich wacicieli. Okrty podwodne unosz na swoich pokadach trutnie, czaszki unosz wspomnienia i to, co dla jednego jest zasran dziur, dla drugiego okazuje si rajem. *** - Eidi! - to oczywicie Andu. Ksiyc blady, jakby go porwao UFO, powietrze odurza zapachem kadzida przeciw moskitom, ktre moja babka stosuje do okadzania pokojw. Andu szepcze, jakby nie chciaa sama si obudzi. - Eidi! - sadowi si na wysokim parapecie, opltszy ramionami kolana. Cienie bambusa koysz si i pierzchaj po macie ze somy ryowej i wyblakej fusumie. - Eidi! pisz? - Tak. - Obserwowaam ci. Jeste taki jak ja, tylko chopak. Ale chrapiesz. Chce mnie rozzoci, ebym si dobudzi. - Wcale nie. - Chrapiesz jak zarzynany wieprzek. Zgadnij, gdzie byam. Daj mi spa. - W kiblu. - Na dachu! Mona si wspi po balkonowym supku. Znalazam sposb. Jest ciepo na dworze. Gdy si wystarczajco dugo patrzy na ksiyc, to mona zobaczy, jak si porusza. Nie mogam zasn. Obudziy mnie te wstrtne moskity. - A mnie ta wstrtna siostra. Jutro mam mecz. Musz si wyspa. - To konieczna bdzie pnocna przekska na wzmocnienie. Popatrz. Obok taca. Omoczi, sos sojowy, pikle rzodkiewkowe ciasteczka orzechowe, herbata. Wietrz kopoty. Jak Uiti si dowie, to... Andu wykrzywia twarz i przedrzeniajc Uiti, skrzeczy: - Koci masz moe i po matce, ale wszystko, co w tej epetynie, to ju moja robota! Jak zwykle wybucham miechem. - Sama zesza do kuchni? - Powiedziaam duchom, e jestem jednym z nich, a one mi uwierzyy. - Andu skacze i bezgonie lduje u moich stp. Zdaj sobie spraw z bezcelowoci wszelkiego oporu, wic siadam i wbijam zby w

skrzypicego pikla. Andu wlizguje si pod mj futon i zanurza omoczi w sosie sojowym na talerzyku. Znowu nio mi si latanie. Tylko musiaam cay czas naprawd mocno trzepota, eby utrzyma si nad ziemi. Wkoo widziaam mnstwo ludzi i jeszcze wielki namiot cyrkowy w paski, w ktrym mieszkaa mama. I miaam wanie na niego spa, kiedy obudzi mnie moskit. - Z tym spadaniem to uwaaj. Andu zastanawia si. - Jak to? - Jak si ni, e si spada i uderza o ziemi, to wtedy w ku naprawd si umiera. Andu znowu zastanawia si. - Kto tak mwi? - Naukowcy tak mwi. - Bzdury. - Oni to udowodnili! - Jakby komu si nio, e spad, uderzy o ziemi i umar, to ciekawe, skd byoby wiadomo, e w ogle nio mu si to spadanie? Musz to przemyle. Andu cieszy si w duchu ze swego zwycistwa. Orkiestra ab rusza i z amiera, dwik miliona marimb. W oddali zasypia morze. Wsuwamy omoczi, jedno za drugim. Nagle Andu odzywa si tonem, jakiego u niej nie pamitam. - Ju nigdy nie zobacz jej twarzy, Eidi. - Czyjej twarzy? - Mamy. A ty? - Jest chora. Ley w specjalistycznym szpitalu. Gos Andu zaamuje si. - A jak to nieprawda? Ooo. - Jasne, e prawda! - Zupenie jakbym poyka n. - Wyglda tak jak na zdjciach. - To stare zdjcia. - Dlaczego teraz? Andu wyciera oczy o koszul nocn i odwraca wzrok. Ju czuj, jak ciska j w gardle i jak zaciska zby. - Jak bye po poudniu na treningu pikarskim, Uiti wysaa mnie po proszek do sklepu pani Tanaka. I bya tam pani Oki z Kagoszimy ze swoj siostr. Byy na zapleczu i na pocztku mnie nie zauwayy, to wszystko syszaam. Poknity n dociera ju do trzewi. - e co syszaa? - Pani Oki tak powiedziaa: Dziewczyna Mijakich oczywicie nie pokazaa si tutaj. A pani Tanaka: Pewnie, nie ma prawa. Pani Oki na to: Nie omieliaby si. Podrzucia dwjk dzieciakw bab ce i wujkom, a sama dogadza sobie w Tokio z tymi swoimi facecikami, w luksusowych mieszkaniach i samochodach. I wtedy mnie zobaczya. - N wkrca si w trzewia. Andu chlipie, apic powietrze przez zasmarkany nos. - I co? - Upucia jajka i szybko wysza. ma tonie w wietle ksiyca. Ocieram zy Andu. Jakie ciepe. Ona odsuwa si i kuli w jakim zapamitaniu. - Posuchaj - mwi, zastanawiajc si, co tu powiedzie - pani Oki i jej siostra z Kagoszimy to czarownice, co pij wasne szczyny, tak samo jak Pani Tanaka.

Andu z niechci odwraca gow od pikli, ktre je podsuwam. I tylko mamrocze: - Potuczone jajka. Wszdzie. *** Fujifilm podaje 02:34. pij. Czujesz senno. Twoje powieki s baaaaardzo cikie. Co mi si nie wydaje. Dajcie mi spa. Bagam. Jutro mam i do roboty. Nie, dzisiaj. Przymykam oczy, ale widz ciao spadajce w przestrze. Salto. Karaluch wci zmaga si z lepem. Karaluchy posiadaj receptory, ktre wywouj odruchy ng, jeszcze zanim mzg zarejestruje niebezpieczestwo. W jak i sposb naukowcy dowiaduj si takich rzeczy? Karaluchy zjadaj nawet ksiki, jeli nie trafi im si nic bardziej soczystego. Kotka wykoczyaby Karalucha. Kotka. Kotka zna tajemnic ycia i mierci. W rod wieczorem wracam z pracy do domu. - Dobry dzie w biurze? - pyta Buntaro, popijajc mroon kaw z puszki. - Niezy odpowiadam. Buntaro wyscza ostatnie krople. - Jakich masz wsppracownikw? - Wielu jeszcze nie poznaem. Suga, chopak, na ktrego miejsce przychodz, uwaa si za kogo w rodzaju supercyberprzestpcy. Pani Sasaki, moja szefowa, chyba nie za bardzo mnie lubi, ale ja i tak jako j lubi. Pan Aojama, jej szef, jest taki sztywny, e a dziwne, e nie skrzypi, jak chodzi. - Juntaro wrzuca lobem puszk do kosza i w tym momencie wchodzi klient ze stert kaset do zwrotu. Wspinam si do mojej kapsuy, rzucam si na futon i po raz setny czytam list od Akiko Kato. Gdy pokj ogarnia podmiejski mrok, wicz na gitarze. Nie mog sobie jeszcze pozwoli na adne urzdzenia owietleniowe, dlatego ma m tylko zdezelowani lamp, ktr poprzedni lokator upchn w ubikacji. Nieoczekiwanie postanawiam przyzna si przed samym sob, e mglista nadzieja, jak przez cae ycie pielgnowaem, i przyjedajc do Tokio, prdzej czy pniej opadn na ojca, jest miechu warta. aosna. Ale ta prawda zamiast mnie oczyci, przygnbia mnie do tego stopnia, e przechodzi mi ochota na granie, skadam wic futon, przeksztacajc go w krzeso, i wczam telewizor wycignity w zeszym tygodniu ze mieci. Gwniany ten tel ewizor. Zielenie zalatuj fiokami a bkity rami. api pi kanaw, do tego jeden ze niegiem. Ale programy te s gwniane. O, gubernator Tokio zapowiada, e w razie trzsienia ziemi wszyscy czarnoskrzy, Latynosi i Koreaczycy zaczn szale, pldrowa, gwaci i rabowa. Zmieniam kana. Jaki farmer opowiada, jak tuczy winie, karmic je ich wasnym ajnem. Zmieniam kana. Tokio Giants dokadaj Hiroszima Carp. Bior z lodwki paczk przecenionych suszi. Zmieniam kana. Leci pamiciowy quiz, w ktrym zawodnicy maj odpowiada na pytania dotyczce szczegw z pokazanego im przed chwil filmu. Ktem oka wychwytuj czajcy si cie. Rzuca si na mnie, a ja omal nie wywalam obiadu. - Jauuu! U moich stp lduje czarny kot. Rozdziawia zbat paszcz. Ogon chlapnity biel, wok szyi obrka w krat. - Kot - rzucam ni przypi, ni przyata, podczas gdy moje ttno usiuje wrci do normy. Pewnie zeskoczy na mj balkon z gzymsu i dosta si przez nacicie w moskitierze. - Spadaj! - Co za cwany typ z tego kota. Nagle tupi, tak jak si tupie wtedy, gdy chce si przestraszy zwierz, ale Kot wszystko zawczasu przewidzia. Spoglda na moje suszi i oblizuje wargi. - Suchaj no - mwi do niego - id sobie poszuka

jakiej gospodyni z zamraark pen resztek. - Kot jest za cwany, eby odpowiedzie. - Spodeczek mleka raz - mwi - a potem zmykaj. - Lej mleko, a on ju opie. Jeszcze. - To ju ostatni spodek, sysza? - Kot chlipie ju nieco delikatniej, a ja zastanawiam si, od kiedy to rozmawiam ze zwierztami . Patrzy, jak zdmuchuj pyek z mojego ostatniego suszi. Ostatecznie wic ja kocz dojada pacz krakersw, podczas gdy Kot konsumuje sobie wieutkiego wtusza, omiornic oraz dorsza mleczaka. Gdy stacj Ueno opuszcza si wyjciem prowadzcym przez park, mija si sal koncertow i muzea, okra si fontann i dochodzi do czego w rodzaju zagajnika. Przemieszkuj tam bezdomni w namiotach zrobionych z bkitnych plastikowych pacht i drewnianych erdzi. Najlepsze z tych konstrukcji wyposaone s w drzwi. Domylam si, e gdzie tutaj mieszka Pani od Obrazw. W czwartek, tu przed przerw na lunch, pojawia si na stanowisku przyj. To by najgortszy dzie w caym tygodniu. Asfalt rozpywa si jak ciepa czekolada. Na gowie miaa ciasno zawizany szalik, ubrana bya w dug spdnic nieokrelonego koloru i wzoru oraz zmaltretowane teniswki. Czterdzieci, pidziesit, szedziesit lat trudno co wydedukowa spod skorupy zastarzaego brudu. Suga zobaczy, e wchodzi - przyklei swj sztuczny umiech, obwieci, e wanie ma przerw na lunch, i wymkn si do toalety, eby odda si samobiczowaniu. Bezdomna przypomina mi kobiety pracujce na roli na Jakuszimie, ale jest bardziej rozkojarzona. Wzrok bdny. Gos skrzypico-syczcy. - Zgubiam je. - Co pani zgubia. - Przynis je kto do was? - mamrocze, nie podnoszc wzroku. Sigam po bloczek ze zgoszeniami. - Co takiego pani zgubia? Obrzuca mnie spojrzeniem. - Moje obrazy. - Zgubia pani obrazy? Z kieszeni wyjmuje cebul i obiera j z kruchej brzowej upiny. Palce ma zawierzbione i czarne. Prbuj ponownie. - Swoje obrazy zgubia pani w pocigu czy na stacji? Nadal obiera. - Stare odzyskaam... - Byoby mi atwiej, gdyby moga pani powiedzie co jeszcze o... Oblizuje cebul. - Ale nowych nie odzyskaam. - To byy wartociowe obrazy? Gryzie. Chrupie. Z biura obok wychodzi pani Sasaki i kiwa gow, widzc Pani od Obrazw. - Spiekot dzisiaj mamy, co? - Potrzebne mi s do zasonicia zegarw - odpowiada Pani od Obrazw z ustami penymi cebuli. - Dzisiaj niestety nie mamy obrazw dla pani. Moe jutro co si dla pani znajdzie. Szukaa pani koo stawu Szinobazu? Pani od Obrazw ypie spode ba. - A co moje obrazy by tam robiy? Pani Sasaki wzrusza ramionami. - Kto wie? To chodne miejsca, w sam raz na upa.

Kiwa gow. - Kto wie... Patrz, jak si oddala. - Czy to staa klientka? Pani Sasaki doprowadza do porzdku biurko. - Figurujemy na jej rozkadzie. Ta uprzejmo nic nas nie kosztuje. Poapae si, co to za obrazy? - Pomylaem, e to jakie rodzinne albumy. - Ja te na pocztku rozumiaam to tak dosownie. - Pani Sasaki, jak to ona, wymawia sowa starannie. - Ale tej kobiecie chodzi chyba o wspomnienia. - Patrzymy oboje, jak znika w refleksach wiata. Cykady raz oywiaj si, raz cichn. - Pozostaj nam tylko wspomnienia. ** Ksiyc drgn. Andu popija herbat, znowu spokj. Jestem zawieszony pomidzy snem i jaw. Za wszelk cen usiuj sobie przypomnie twarz mojej matki. Pamitam chyba zapach jej perfum, ale nie jestem pewien. Czuj, jak Andu ukada si w kbku mojego spania. Cay czas zastanawia si. - Ostatni raz widzielimy j u Wuja Kasy w Kagoszimie. Wtedy ostatni raz wyjechalimy z Jakuszimy. - Urodziny na tajnej play. Dwa lata temu? - Trzy. Dwa lata temu byy urodziny w gumowej dce. - Wyjechaa nagle. Bya przez cay tydzie, a potem ju jej nie byo. - Powiedzie ci tajemnic? I znowu nie pi. - Prawdziw? - Nie jestem ju maym dzieckiem. Jasne, e prawdziw. - No to mw. - Uiti powiedziaa mi, ebym nikomu nigdy nie mwia, nawet tobie. - O czym? - O tym, jak wyjechaa tego dnia. To znaczy, mama. - I przez trzy lata trzymaa to w tajemnicy? Mylaem, e wyjechaa, bo bya chora. Andu ziewa, nie wzruszona tym, co myl bd mylaem. - To mw. - Tego dnia byam chora. Ty miae trening pikarski. Ja na dole odrabiaam lekcje przy stole. Mama zacza przygotowywa temper. - Gos Andu jako niknie. Ju wol, kiedy cakiem pacze. - Wsadzia do ciasta dziwne rzeczy. - Jakie rzeczy? - Takie nie do jedzenia. Swj zegarek, wiec, saszetk z herbat, arwk. arwka pka, kiedy rzucia to wszystko na olej, a ona jako tak dziwnie si zamiaa. Do tego swj piercionek. Potem uoya wszystko na pmisku z patkami miso i postawia to przede mn. - A ty co na to? - Nic.

- A mama? - Powiedziaa, e tak si bawi. To ja mwi: Pia. A mama: To wszystko przez Jakuszim. Zapytaam, dlaczego nie moe si bawi bez picia. To ona zapytaa, dlaczego nie lubi jej kuchni. Powiedziaa, e mam zje obiad, jak grzeczna dziewczynka. Powiedziaam: Nie mog je czego takiego. To ona si zezocia. Pamitasz, jaka straszna si czasami robia, gdy nas odwiedzaa? Jak wyglda, nie pamitam, ale to pamitam. - I co wtedy? - Przysza ciotka Kasa i zaprowadzia j do sypialni. Cay czas j syszaam. - Andu przekna zy. Ona pakaa. - Mama pakaa? - Ciotka Kasa wrcia i powiedziaa mi, e jak komu powiem, co si stao, nawet tobie, to przyjdzie niedobry lekarz i zabierze mamusi. Andu robi srog min. - No to dla wasnego dobra zapomniaam. Ale tak naprawd to nie. Sycha pohukujc gdzie sow. Musz zasn. Andu koysze si, powoli, coraz wolniej. W oddali jaki pies szczeka, co zobaczy albo tylko sobie przypomnia. - Eidi, nie jed jutro do Kagoszimy. - Musz jecha. Gram w obronie. - Nie jed. Nie rozumiem. - Dlaczego nie? - No to jed sobie. Mam to gdzie. - To tylko dwa dni. - Nie tylko ty moesz robi dorose rzeczy! - Co chciaa przez to powiedzie? - Ja wiem, a ty si domylaj! - Co chcesz zrobi? - Dowiesz si, jak wrcisz z tego swojego meczu! - Powiedz mi! - Nie sysz! Jeste w Kagoszimie! - Powiedz mi! - zaczynam si martwi. W jej glosie sycha ju zawzito. - Zobaczysz. Zobaczysz. - A zreszt, kogo obchodzi, co zrobisz? - Rano widziaam wa perowego! Teraz ju wiem, e moja siostrzyczka kamie. Ten w pochodzi z gupiej historii, jak opowiada nam babka, eby nas nastraszy. Mwi, e mieszka taki w sklepie Mijakich jeszcze przed jej urodzeniem i e

zawsze pokazuje si tylko po to, eby ostrzec przed zbliajc si mierci. Przestalimy z Andu w to wierzy ju par lat temu i tylko nasza babka tego nie zauwaya. Urazio mnie to, e Andu sobie myli, e straszc mnie perowym wem, moe mnie do czegokolwiek zmusi. Wsuchuj si w piew marc owego nocnego ptaka, usiujc przypomnie sobie sowa do jego pieni. Zawsze w ktrym miejscu urywa i trzeba zaczyna od pocztku. Co roku od nowa przypominam sobie tego ptaka, ale przez por deszczow zawsze zd zapomnie. Po duszej chwili prbuj pogodzi si z siostr, ale ona ju pi albo udaje. *** Fujifilm przemyci godzin trzeci tak, e nawet nie zauwayem. Kolejne dwie godziny do witu. Kleista sie nocy zwina si ju w trzech czwartych. Zanosi si na to, e przez cay dzie bd siedzia w pracy wyczerpany. Pani Sasaki zapowiadaa mi, e w sobot wcale nie jest spokojniej ni w pozostae dni tygodnia, bo stali pasaerowie dojedaj do pracy lepiej pilnuj swoich bagay ni weekendowi amatorzy zakupw czy nocne marki z pitku, a do tego wielu ludzi wanie do soboty zwleka ze zgoszeniem swoich zagubionych rzeczy. Co czuj, e ludzie z mediw bd pieszyli w poszukiwaniu dalszego cigu opowieci o panu Aoiamie. Biedak. Wtem jak kula przeszywajcy bon bbenka, dzwonek telefonu. Dwi k, ktry dowierca si do mojego strachu i poczucia winy. Telefon dzwoniiiii. Niesamowite. Dopiero w zeszym tygodniu dostaem numer. Nikt go nie zna. A tu dzwoniiii. A nu jaki zboczeniec na chybi trafi chce si zaapa? Odbior i zanim si zorientuj, pod prysznicem znajd czubka. Nie ma mowy, nie odbieram. A tu dzwoniiii. Buntaro? Co nagego? Co niby? A tu dzwoniiii. Zaraz. W Osugi i Bosugi kto zna mj numer moe jaki wsppracownik Akiko Kato przeczyta mj list, zanim ona go podara, i nagle ogarno go niewytumaczalne wspczucie z powodu mojego pooenia? Kontaktuje si z moim ojcem, ktry musi odczeka, a ona pooy si spa, zanim sam odway si nawiza ze mn kontakt. ciszonym gosem popdza mnie wciekle w jakim kcie swojego domu: Odbierz!. A tu dzwoniiii. Musz co postanowi. Nie. Niech samo przestanie. Odbierz! Wyskakuj z futonu, zahaczam nog o skadany wieszak, potykam si o futera z gitar i rzucam si do suchawki. - Halo? - Nie ma obawy, zawsze jest Nero! - piewa kto do suchawki. - Halo? - Nie ma obawy, zawsze jest Nero! - sycha z lekka podenerwowany gos. - Tak, chyba tak wanie pan powiedzia. - Ale nigdy nie napisaem tego gupawego dingla! - gos agodnieje. - Ani ja. - Posuchaj no, mody czowieku, dostarczylicie do naszego biura kupony, ktre obiecyway, e pierwszych dwustu ludzi, ktrzy zadzwoni i zapiewaj Nie ma obawy, zawsze jest Nero!, maj prawo do darmowej redniej wybranej przez siebie pizzy. No i jestem. Jak zwykle wybieram moj kamikaze: chrupica mozzarella, banan, przepircze jaja mae, potrjne chili, atrament omiornicy. Tylko chili nie

sieka. Lubi je sobie possa. Dobrze mi robi na koncentracj. To znalazem si w pierwszej dwusetce czy nie? - To art? - Lepiej, eby obyo si bez artw. Po nadgodzinach na nocce robi si wciekle godny. - Chyba wybra pan zy numer. - Wykluczone. To pizzeria Nero, tak? - Nie. - Na pewno? - Tak. - To znaczy, e o trzeciej rano dzwoni do prywatnego mieszkania? - Mhm. - Strasznie przepraszam. Nie wiem, co powiedzie. - Nie ma si co martwi. I tak nie mog dzisiaj zasn. - A ja tak z gry na pana! Mylaem, e to jaki palant od noszenia pizzy. - Nie ma sprawy, naprawd. Chocia upodobania, jeeli chodzi o pizz, ma pan do niesamowite. Chichotem maskuje dum. Jest starszy ni mylaem. - Sam to wymyliem. W Nero Pizza nazywaj to kamikaze - syszaem, jak telefonistka mwi szefowi. Cay sekret to banan. Klajstruje do kupy wszystkie pozostae smaki. Tak czy inaczej, nie powinienem panu ju zabiera czasu. Jeszcze raz - najserdeczniej przepraszam. Niewybaczalne jest to, co zrobiem. Niewybaczalne. - Odkada suchawk. *** Budz si. Jestem sam. Okno wypeniaj letnie gwiazdy, cakowicie rozpywajce si w nico ci. Stos porzuconego futonu Andu. Jej samej te nie ma. Moliwe, eby bya na dachu? Rozsuwam moskitier. Andu? Andu! - Wiatr porusza bambusami i oywiaj si aby. wietnie. Chce si dsa. A niech si dsa. Pitnacie minut pniej, ju ubrany, po niadaniu, id ciek do portu Anbo - ze sportow torb w rku i w nowej bejsbolwce, ktr Andu kupia mi za swoje kieszonkowe od Wuja Asfalta. Widz ju prom do Kagoszimy rozwietlony jak statek midzygwiezdny czekajcy na polu startowym i czuj dreszcz podniecenia. W kocu nadszed ten dzie. Wyjedam do Kagoszimy, sam, i nie pozwol, eby moja gupia zazdrosna siostra wymuszaa na mnie poczucie winy tylko dlatego, e j zostawiam na jedn noc. Nie pozwol. A skd w ogle mam mie pewno, e te gupoty, ktre opowiadaa w nocy o mamie, to prawda? Ostatnio zachowywaa si dziwnie. Meteoryt kreli rys na ciemnym fiolecie. Ciemny fiolet zaciera rys po meteorycie. I nagle nawiedza mnie fantastyczny pomys. To najlepszy pomys w moim yciu. Bd trenowa, trenowa, trenowa i zostan znakomitym pikarzem, takim, e na dwudzieste urodziny zagram w reprezentacji Japonii przeciwko Brazylii w finale Pucharu wiata. W szedziesitej minucie Japonia bdzie przegrywaa osiem do zera i wtedy bdzie zmiana, ja wejd i w cigu kilku minut, ktre sdzia doliczy, zalicz trzy bramki, hat trick. Bd w gazetach i w telewizji na caym wiecie. Nasza mama bdzie

taka dumna, e a rzuci picie, ale jeszcze lepiej, bo rozpozna mnie mj tata i pojedzie na lotnisko, eby powita samolot z druyn. Andu oczywicie te tam jest, i nasza mama, i cay wiat patrzy, jak znowu jestemy razem. Cudowne. I jakie proste. Nadzieja i wasna genialno rozpalaj mnie. W Anbo si wieci, gdy przechodz przez wiszcy most, widz bysk. To oso skacze. U ujcia, gdzie rzeka jest szersza, dolina zwa si i przechodzi w stromizn. Uiti, podobnie jak starzy mieszkacy Anbo, nazywaj j Przesmykiem. W tym miejscu najbardziej straszy, ale ja si nie boj. Na poy ze strachem, na poy z nadziej oczekuj, e Andu zaczai si gdzie tu na mnie. Twarze czyhajce midzy sosnami tak naprawd nie istniej. Tam, gdzie w porze deszczowej woda zalewa drog, pkolista brama wyznacza pocztek cieki prowadzcej na wzgrze do wityni boga piorunw. Uiti p rzestrzega nas, ebymy si tam nie bawili. Twierdzi, e nie liczc cedrw z epoki domon, bg piorunw jest najstarsz istot, jaka yje na Jakuszimie. Gdy w jakikolwiek sposb mu uchybisz, to przy nastpnym przejciu przez wod przyjdzie tsunami i ci zatopi. Andu chciaa zapyta, czy to wanie przydarzyo si naszemu dziadkowi, ojcu naszej mamy, ale kazaem jej obieca, e nie bdzie pytaa. Pani Oki powiedziaa komu z naszej klasy, e dziadek utopi si w rowie, jak po pijanemu upad na twarz. Tak czy inaczej, mieszkacy wioski w ogle nie zawracaj gowy bogu piorunw takimi drobiazgami, jak egzaminy, pienidze czy luby - id prosto do nowej wityni ojca Kakimoto stojcej obok banku, jeeli ju o to chodzi. Ale w sprawie dzieci, bogosawiestw dla odzi rybackich, pocieszenia po zmarych krewnych wspinaj si po stopniach do wityni boga piorunw. Zawsze w pojedynk. Rzucam okiem na mj zegarek, taki sam, jaki ma Zax Omega. Mnstwo czasu. Wdrwka do Pucharu wiata zaczyna si dzisiaj w Kagoszimie i potrzebne mi bdzie kade wsparcie, jakie tylko zdoam uzyska. Znalezienie ojca - to dopiero sprawa. Nic dla Andu i dla mnie nie jest tak wane. I ju mylc tylko o tym, przerzucam sportow torb za omsza ska i zasilony energi wasnej genialnej myli, zaczynam wbiega po glinianych stopniach. *** Odkadam suchawk. Niesamowity by ten facet z tym swoim przepraszaniem. Moe telefon przetnie pasmo bezsennoci. Moe do mojego ciaa dotrze, jak bardzo jest zmczone i w kocu da sobie spokj. Le na wznak i patrz w sufit skaczc po pytkach ruchem konika szachowego, do chwili, gdy zapominam, na ktrych jeszcze nie byem. A potem od nowa. Przy trzeciej prbie ogarnia mnie poczucie bezcelowoci tego zadania. Skoro ju nie da si zasn, to mog sobie pomyle o licie. Innym Licie. Wielkim Licie. Przyszed - kiedy to? - w czwartek. Wczoraj. Dobra, przedprzedwczoraj. Kompletnie wyczerpany wracam do Mkncej Gwiazdy. Kto zostawi na dziewitym peronie, pooonym najdalej od biura rzeczy znalezionych, trzydzieci sze kul do gry w krgle. Suga uskuteczni akt swojego zniknicia, wic to ja musz po kolei te kule przytaszczy. Po jakim czasie zgosia si druyna sportowa, ktra czekaa na nie na Dworcu Centralnym. Uprzytamniam sobie, e reguy prawdopodobiestwa dziaaj inaczej w sferze rzeczy zgubionych. U pani Sasaki wyldowa kiedy na wzku ludzki szkielet upchany w plecaku. Zostawi go w

pocigu student medycyny po poegnalnym przyjciu u profesora. Tak czy inaczej, wracam do Mkncej Gwiazdy, ociekajcy potem, a Buntaro siedzi sobie za lad na swoim taborecie, yeczk popija mroon zielon herbatk i przez szko powikszajce wpatruje si w kartk papieru. - Ej, chopcze - sysz. - Chcesz zobaczy mojego syna? - Co jest, przecie Buntaro powiedzia mi, e nie ma dzieci. A teraz pokazuje mi kartk z atramentowym kbkiem. Krzywic si, patrz na dumnego jak paw gospodarza. - Cud bada ultrasonograficznych! - tumaczy. - W onie! - Przygldam si brzuchowi Buntarai, a ten do mnie z wciekym byskiem w oku: - Bardzo mieszne. Wybralimy mu imi. Waciwie to moja ona wybraa. Ale ja si zgadzam. Chcesz wiedzie jakie? - Jasne - odpowiadam. - Kodai. Ko jak podr, dai jak wielka. Wielka Podr. - Naprawd kapitalne imi - odpowiadam z przekonaniem. Buntaro podziwia swojego syna, patrzc na pod rny, mi ktami. - Zobacz, jaki ma nos. A tu stopa. Spryciarz, ha? - Pewnie. A to takie skurczone, to co? - A jak mylisz, mdralo, skd wiemy, e on to on? - O, przepraszam. - Znowu list do ciebie przyszed. Zamontowabym ci specjaln skrzynk na listy, ale wtedy nie miabym ju radochy z otwierania nad par prywatnej korespondencji moich lokatorw. Masz - wrcza mi zwyk bia kopert pierwotnie ostemplowan w Mijazaki i przeadresowan przez Wuja Kas w Kagoszimie. Rozcinam j i rozkadam trzy kartki pogniecionego papieru. Na ekranie wideo wida zderzenie helikopterw i wylatujce w powietrze budynki. Bruce Willis zdejmuje okulary przeciwsoneczne i spoglda na to pieko. Czytam pierwsz linijk i dociera do mnie, od kogo ten list. Wciskam go do kieszeni kurtki i sun schodami do gry - nie chc, eby Buntaro zobaczy na mojej twarzy wstrzs, jaki wywoa we mnie ten list. *** Na stopniach prowadzcych do wityni boga piorunw pajczyny cign si, roza i przyklejaj mi do twarzy. Kandyzowane pajki. Potykam si i kolanami w boto. Usiuj zapomnie wszystkie zasyszane opowieci o duchach, o zmarych dzieciach przebywajcych na tych schodach, ale tak ju jest, e jak si chce o czym zapomnie, to automatycznie si to przypomina. Nade mn ogromny sup oroci. Sodkowodne kraby czmychaj po wypenionych korzeniami szczelinach. Guchy jk jelenia przepadajcego zarolach. Koncentruj si na myli o naszym pojednaniu ojcem, gdy mj zasadniczy plan zacznie przynosi owoce, i biegn, biegn, a zatrzymuj si w wityni janiejcej na samym szczycie. Widz wszystko w zasigu kilku kilometrw. Gry w gbi ldu wznosz si i opadaj, zmierzajc ku rozchmurzajcemu si niebu. wiato poleruje powierzchni morza. Widz nawet okna w promie na Jakuszimie. Niespokojny podchodz do dzwonu i rozgldam si za kim dorosym, eby zapyta, czy

wolno. Jeszcze nigdy nie budziem adnego boga. Uiti zawsze zabiera mnie i Andu w Nowy Rok do portowej wityni, eby wymieni nasz zodiakalny amulet, ale to tylko taka wielka sprawa, w ktrej chodzi o krewnych, o ssiadw i gaskanie po gowie. A tu adna blaga. Najprawdziwsze czary. Tylko ja i bg piorunw zapleniay w swojej drzemce. Chwytam lin wprawiajc w ruch mot dzwonu... Pierwszy gong ma przebi si przez las i wyposzy baanty. Drugi gong ma wzbudzi niepokj skrzydlatych wojownikw. Trzeci gong ma na zawsze zatrzasn elazne wrota. Ciekawe, czy nadsana Andu usyszaa dwik dzwonu. Jutro, gdy wrc, powiem jej, e to ja. Nigdy si nie przyzna, ale to, e si nie baem, zrobi na niej wraenie. Zazwyczaj sama takie rzeczy wymyla. Bg piorunw rzuca grone spojrzenie. Jego twarz pokryta guzami zwiastuje nienawi, tajfun i koszmary. Nie mog si ju cofn. Przebudzi si. Moja moneta z oskotem wpada do pudeka na datki, trzykrotnie klaszcz i przymykam oczy. - Dzie dobry, yyy, boe piorunw. Nazywam si Eidi Mijake. Mieszkam z Andu i Uiti w ostatnim domu przy ciece w dolinie, za wielkim domem na farmie Kauakami. Ale ty chyba i tak to wiesz. Obudziem ci, eby poprosi o pomoc. Chc zosta najwikszym japoskim pikarzem. To wana, bardzo wana sprawa, dlatego prosz, eby nie zesa mi hemoroidw, jak takswkarzowi. - A co w zamian? - pyta cisza. - Kiedy ju zostan synnym pikarzem, to wrc i yyy, odbuduj twoj wityni i cae wyposaenie. Zanim to zrobi, moesz da ode mnie wszystkiego, co mog ci ofiarowa. Bierz. Nie musisz mnie pyta, po prostu we. Westchnienie ciszy. Wszystko? - Wszystko. - Wszystko? Jeste pewien? - Powiedziaem wszystko i tak wanie jest. Cisza zapada na dziewi dni i dziewi nocy. - Zgoda. Otwieram oczy. Statecznik samolotu zostawia rowo -zot smug. Gobice splataj w locie przepowiednie. Na dole w porcie Anbo rozlega si pojedynczy sygna promu do Kagoszimy i samochody wjedaj. W lesie milion i jeden zegarw trzepocze, uderza, piszczy i wyje, budzc si do ycia. Ruszam pdem, zlatuj po glinianych schodach, gdzie duchy zmarych dzieci rozwiewaj si w pierws zych promieniach soca. *** Klinika Grska Mijazaki 25 sierpnia Cze Eidi,

jak mam zacz tym razem? Napisaam ju list peen wciekoci potem peen ualania si, wreszcie chciaam napisa dowcipny i zaczam tak: Cze, jestem Twoj mam, mio mi pozna. Nastpny zaczam od przepraszam, i le teraz pomite, obok kosza, w drugim kcie pokoju. Jestem wstrtn szmat. Gorce lato, prawda? Wiedziaam ju, e takie bdzie, po tym jak nie byo pory deszczowej. (Chocia na Jakuszimie pewnie jeszcze pada. Jakby w ogle przestawao, co?) To ju dwudziestka ci stuknie niebawem. Dwudziestka. Gdzie te wszystkie lata? Chcesz wiedzie, ile skocz w przyszym miesicu? Za duo, eby si przyzna. Jestem tutaj, bo mnie tu lecz z nerww i picia. Nigdy nie chciaam wraca na Kiusiu, ale przynajmniej grskie powietrze jest tu zdrowe. Moja terapeutka poradzia mi, ebym napisaa do Ciebie. Najpierw nie chciaam, ale ona jest jeszcze bardziej uparta ode mnie. Kiepsko to wyglda - chc do Ciebie pisa, ale po takim czasie o wiele atwiej jest nie pisa. Ale mam ju t opowie (a raczej wspomnienie w odcinkach). Terapeutka mwi, e przestan si zadrcza dopiero, jak ci o tym opowiem. No, niech Ci bdzie, pisz, bo jestem samolubna. Ale dobra. Dawno temu jako moda matka mieszkaam w Tokio z dwjk niemowlt: Tob i Andu. Za mieszkanie paci Twj ojciec, ale to nie o nim jest opowie, nawet nie o Andu. Jest to opowie o Tobie i o mnie. Wydawao si wtedy, e do czego dochodz - dwupoziomowe mieszkanie na dziewitym pitrze w modnej dzielnicy wielkiego miasta, na balkonie kwiaty, bardzo bogaty kochanek, ktremu ona suya do prania koszul. Musz przyzna, e kiedy opuszczaam Jakuszim, nie uwzgldniaam Ciebie i Andu w swoich planach, ale wydawao si, e ycie, jakie prowadziam przed dwudziestu laty, byo lepsze ni uprawianie pomaraczy, a na wyspie plotkowano, e moja matka (twoja babka) uoya si (jak zwykle za moimi plecami) z ludmi Szintaro Baby, e wy da mnie za m. Jestem pewna, e dzisiaj jest on takim samym chamem i gburem jak wier wieku temu. Nieatwo mi to pisa. Byam nieszczliwa. Miaam dwadziecia trzy lata i zewszd syszaam, e jestem pikna. A jedynym towarzystwem modych matek s inne mode matki. Jeli si do nich nie przystosuje sz, jest to najzajadliwsze plemi pod socem, Kiedy dowiedziay si, e jestem drug on, uznay, e wywieram niemoralny wpyw, i wystpiy do administracji, eby mnie usuna. Twj ojciec by wystarczajco wpywowy, eby to zastopowa, ale potem adna z nich nie odzywaa si do mnie. Jak wiesz, nikt na Jakuszimie o Tobie nie wiedzia (jeszcze), a myl o yciu w otoczeniu tych wszystkowiedzcych spojrze bya ponad moje siy. Mniej wicej w tym czasie Twj ojciec zacz rozglda si za nowszym modelem kochanki. Dzieciak nie jest rekwizytem, ktry dodawaby kobiecie seksapilu. Tym bardziej bliniaki. Zakoczenie byo paskudne - wierz mi, nie znisby szczegw (a jeli nawet, to i tak nie chciaby ich pamita). Kiedy zaszam w ci, przysiga, e o wszystko zadba. Jakim naiwnym dziewcztkiem byam, nie rozumiaam, e ma na myli tylko pienidze. Jak wszyscy sabi mczyni, nieustannie si plta i liczy, e wszyscy mu

wybacz. Pojawili si jego adwokaci i wicej go nie widziaam (bo i nie chciaam). Mieszkaam w tym mieszkaniu, ale nie mogam go sprzeda - to byo w czasach gorczki gospodarczej i ceny nieruchomoci skakay o sto procent co p roku. To byo zaraz po Twoich pierwszych urodzinach. Nie byam dobr kobiet (bardzo dobr kobiet nie byam nigdy, ale przynajmniej teraz wiem o tym). Niektre kobiety podchodz do macierzystwa tak, jakby byy matkami, zanim jeszcze nimi zostan - do tej roli nigdy nie miaam zacicia, nawet jak byam sama. Przecie nienawidziam maych dzieci. Wszystkie pienidze, jakie adwokat Twojego ojca Przysya na Twoje utrzymanie, wydawaam na legalnie zatrudnion filipisk niak, tak e mogam si wymyka z mieszkania. Przesiadywaam w kawiarniach, obserwujc przechodniw. Mode kobiety w moim wieku pracoway w bankach, zajmoway si ukadaniem kwiatw, zakupami. Na te wszystkie zwyke, codzienne sprawy patrzyam z gry. Jeszcze zanim zaszam w ci. Miny dwa lata. Dostaam prac w innym barze z dziewczynami, ale byam wykoczona. Zapaam ju bogatego opiekuna, a za kadym razem, kiedy szam do domu, Ty i Andu przypominalicie mi, gdzie tacy bogaci opiekunowie was maj. (Pieluchy, pacze i bezsenne noce). Ktrego dnia zostalimy w domu sami miae gorczk, wic niaka zabraa Andu do przedszkola. Nie do mi ejscowego - mafia modych matek zagrozia, e je bdzie bojkotowa, jeeli przyjm was - musiaam wic przenie was gdzie indziej. Bardzo pakae. Moe z powodu gorczki, a moe dlatego, e nie byo Andu. Poniewa ca noc pracowaam, wic wziam kilka piguek, ktre popiam wdk, i tak Ci zostawiam. Wiem tylko, e dobijae si do moich drzwi - przez cay czas oczywicie chodzie. Miaam migren i nie mogam zasn. Krzyknam, eby sobie poszed. A ty oczywicie dalej pakae. Krzyknam. Cisza. I wtedy usyszaam, jak powiedziae to sowo. Pewnie podchwycie je w przedszkolu. Tato. Co we mnie pko. Z cakowitym spokojem postanowiam, e wyrzuc Ci przez balkon. Nowy atrament, nowe piro. W do dramatycznym momencie pado mi to piro. Tak. Z cakowitym spokojem. Postanowiam, e wyrzuc Ci przez balkon, tych sze sw wyjania to, co od tej pory dziao si w naszym yciu. Nie mwi, e usprawiedliwiaj to, co si stao, wcale nie. Nie chodzi mi o to, e chciaam wyrzuci ci przez balkon. Tylko e zamierzaam. Naprawd. Z trudem o tym pisz. A byo tak. Podbiegam si do drzwi w sypialni, ktre otworzyy si na ocie - i po prostu pchnam Ci po wypolerowanym drewnianym zejciu, za krawd schodw, tak e straciam Ci z oczu. Zamar am, ale ju nie mogam nic zrobi, nawet gdybym miaa nadludzk si. Nie pakae, gdy leciae w d. Syszaam. Tak jakby spada worek z ksikami. Tak to byo sycha. Czekaam, a zaczniesz krzycze, czekaam i czekaam. Nagle czas zacz pdzi trzy razy szybciej, jakby chcia nadrobi. Leae na dole, a z ucha cieka Ci krew. Nadal mam to przed oczami (i to zawsze, ilekro schodz ze schodw). Wpadam w histerie. Ludzie z pogotowia a musieli na mnie wrzasn, ebym mwia do rzeczy. I wiesz, co zobaczyam, kiedy odoyam suchawk? Siedziae sobie i oblizywae krew z palcw.

Facet z pogotowia powiedzia, e dzieci tak czasami bezwadnie upadaj, jak szmaciana lalka. To uchronio Ci od powaniejszego urazu. Lekarz powiedzia, e miae szczcie, ale mia na myli mnie, e to ja miaam szczcie. Zapach wdki, ktrym zionam, omal nie podway historyjki o tym, e wspinae si na barierk porczy. Waciwie wszyscy mielimy szczcie. Wiem, e zamierzaam Ci zabi i e reszt ycia mogabym spdzi w wizieniu. A trudno mi uwierzy, e wreszcie o tym pisz. Po trzech dniach zapaciam niace miesiczn pensj i powiedziaam, e zabieram Ci w odwiedziny do babci. Psychicznie nie nadawaam si do wychowywania Ciebie i Andu. Dalszy cig ju znasz. Nie prosz Ci o wspczucie albo o wybaczenie, nie po to to wszystko pisz. Ta historia zupenie nie ma z tym zwizku. Ale wspomnienia do dzi nie daj mi spa i musz to wszystko opowiedzie, eby si od nich uwolni, to dyny sposb, jaki znam. Chc doj do siebie. To znaczy... ... jak sam widzisz po ladach, zmiam ten list i wrzuciam do kosza. Nawet nie celowaam. I wiesz co? Wpad prosto do rodka, nawet nie otar si o krawd. Kto wie? Moe tym razem warto wierzy w przesdy. Pjd ju moe i wsun ten list pod drzwi dr Suzuki, zanim znowu zmieni zdanie. Jak chcesz do mnie zadzwoni, wykr numer wydrukowany w nagwku. Sam wiesz. ycz... Fujifilm pogania godzin czwart. W jaki sposb naley zareagowa na wiadomo, e wasna matka chciaa ci zabi? I to otrzyman po trzech latach nieodzywania si. Przywykem do tego, e matki nie ma, e jest gdzie tam; ale nie za blisko. Dziki temu nie boli. Boj si, e jak cokolwiek rusz, to wszystko znowu si zacznie. Jedyny plan, jaki mi przychodzi do gowy, to Niczego Nie Rusza. Jeeli to ma by przyznanie si, to stawiam na tym urzdow piecztk sprawa zamknita. Drczy mnie nigdzie mojego ojca, a nie gdzie mojej matki. Wiem, o co mi chodzi, chocia sowami nie umiem tego wyrazi. A Karaluch wci nie daje za wygran. Musz do niego zajrze. Podpezam do lodwki - ale wilgotna tej nocy. Jest, gdy go odnajduj, motel-puapka zaczyna chodzi w posadach. Karaluch wpada w popoch. Jedna czstka mnie pragnie go uwolni, inna da jego natychmiastowej mierci. Zmuszam si, eby go obejrze. Pedaujce czuki i wariujce skrzyda! Tak si buntuje, e upuszczam pudeko, ktre lduje na dachu. Teraz Karaluch zdycha, wiszc do gry nogami, biedne, byszczce bydl, ale nie chc ju dotyka tego pudeka. Rozgldam si za czym, czym mgbym go przetrci. Sigam do kosza - ostronie, na wypadek, gdyby by tam Brat Karalucha - i znajduj pogniecione pudeko po herbatnikach dla kota. W czwartek list przeczytaem, odoyem i sam nie wiem, jak dugo nic nie robiem. Ju mam zabra si do niego ponownie, gdy pojawia si Kotka. Skacze mi na brzuch i pokazuje swj bark. Zakrzepa krew i podraniona skra wskazuj miejsce skaleczenia. - Bia si? - na chwil zapominam o licie. Nie mam pojcia o udzielaniu pierwszej pomocy, zwaszcza kociej pierwszej pomocy, ale ran powinienem chyba zdezynfekowa. Nie ma oczywicie mowy, ebym mia pod rk rzecz tak praktyczn jak pyn odkaajcy, biegn wic na d i pytam Buntaro.

Buntaro zatrzymuje wideo w momencie, gdy Titanic staje dba, a ludzie zsuwaj si po dugim na kilometr pokadzie. Bierze papierosa z paczki casterw i zapala, nawet mnie czstujc. - Nie mw, wiem. Nasz bohater po otrzymaniu kolejnego listu od tajemniczej adwokatki, ktra informuje go, e wszystko skoczone, wpada w tak depresj, e postanawia si pochlasta, ale e dysponuje tylko noyczkami do paznokci, wic... - Mam u siebie zranionego kota. Buntaro nachmurz si. - e jak, chopcze? - Zranionego kota. - Trzymasz u mnie w domu zwierzta? - Nie. Czasami si przybka, jak jest godny. - Albo gdy potrzebuje opieki medycznej? - To tylko zadranicie. Chc na to przyoy jaki rodek dezynfekujcy. - Eidi Mijake, weterynarz. - Prosz, Buntaro. Buntaro gdera, ale za chwil zanurza rce pod kas. Wyciga zakurzone czerwone pudeko, uruchamiajc lawin rupieci osuwajcych mu si na stopy, i wrcza mi je. - Lepiej, eby nie zakrwawi mi maty. Ty zakamany, zrzdzcy pasoycie, z kadego wyprowadzajcego si lokatora zdzierae fors za wymian maty, ktrej tak naprawd nie wymienie od 1969 roku - nie k przecie odpowiadam mojemu gospodarzowi i dobroczycy, ktry zaatwi mi prac, a po prostu agodnie potrzsam gow. - Ju nie krwawi. Ma po prostu skaleczenie, ktre trzeba opatrzy. - Jak wyglda ten kot? Moe moja ona zna waciciela. - Czarny, z biaymi apami i ogonem, na szyi ma dzwoneczek i obrk w kratk. - A waciciel, a imi? Potrzsam gow. - Dziki za to. - Klepi pudeko i zaczynam si ewakuowa. - Nie przywizuj si za bardzo - woa Buntaro za mn, gdy ju jestem na schodach. - Pamitaj: Nie bdziesz mia adnych stworze, z wyjtkiem kaktusw - to punkt w twojej umowie. Odwracam si i taksuj go badawczym spojrzeniem. - Jakiej umowie? Buntaro umiecha si, szczerzc jako nieprzyzwoicie zby, i paska doni w czoo. Zamykam szczelnie swoj kapsu i zabieram si do Kotki. Dezynfekujcy oczar pewnie j piecze mnie i Andu zawsze pieko, kiedy Uiti oblewaa tym nasze skaleczenia - ale Kotka ani drgnie. - Dziewczyny nie powinny wdawa si w bijatyki - mwi do niej. Wyrzucam wat i znowu sigam do apteczki Buntarai. Kotka czuje si jak u siebie na mojej jukacie. Niesamowite. Kotka z caym zaufaniem pozwala mi si doglda, tylko mnie jednemu na caym wiecie. Zza lady na stanowisku przyj wyania si gowa. Jej wacicielk okazuje si szczuplutka, moe

jedenastoletnia dziewczynka, w sportowym stroju z Myszk Miki i Donaldem i z czerwonymi wstkami we wosach. Ma ogromne oczy. - Dzie dobry. Tabliczki pokazyway, e to tutaj. Czy to biuro rzeczy znalezionych? - Tak - odpowiadam. - Zgubia co? - Mamusi - mwi dziewczynka. - Ona zawsze oddala si bez mojego pozwolenia. Mlaskam poirytowany. - Sprbuj to ustali. - Co mam robi? Suga omieszka wstawi rozdzia zgubione dzieci, a w tej chwili odbiera wzek z pawilonu w Ueno. Pani Sasaki ma teraz lunch. A rozhisteryzowana mamuka gdzie tam biega i roi sobie o koach pocigu i porywaczach wycinajcych dzieciom organy do przeszczepw. Uderzam lekko doni w lad. - Moesz usi tutaj - mwi. Dziewczynka gramoli si. Dobra. Co robi? - Nie zapyta mnie pan, jak si nazywam? - pyta dziewczynka. - Ale oczywicie. Jak si nazywasz? - Juki Czijo. A nie zawoa pan mamusi przez gonik? - Ale oczywicie. Id do biura obok. Pani Sasaki pierwszego dnia wspominaa o systemie PA, ale Suga nigdy mi nie pokaza, jak to dziaa. Nacisn ten klawisz, przekrci ten przecznik. Miejmy nadziej. Pod napisem mwi rozbyskuje zielone wiato. Odchrzkuj i pochylam si w stron mikrofonu. Dwik mojego chrzknicia rozbrzmiewa po caym Ueno. Juki Czijo, syszc wasne nazwisko, wtula gow w ramiona. Przeywam mki skrpowania. Juki Czijo bacznie mnie obserwuje. - C, Juki. Ile masz lat? - Dziesi. Ale mamusia mwia, ebym nie rozmawiaa z obcymi. - Przecie rozmawiaa ju ze mn. - Tylko dlatego, e chciaam, eby pan zawoa mamusi. - Jeste niewdzicznym pdrakiem. Sysz, e zmierza tu Aojama, jeszcze zanim go zobaczyem. Jego buty, jego klucze. - Ej! Mijake! Oczywicie wpadem po uszy. - Dzie dobry! - Ty mi tutaj nie dziedobruj! Od kiedy to masz prawo robi nadrzdne zapowiedzi oglne? W gardle mam susz. - Nie wiedziaem, e... - A jakby tak do Ueno wjeda pocig z pknitym przewodem hamulcowym! - Pieni si w oczach. - A jakbym mia ogosi ewakuacj! - Pczniej mu yy. - Jakbymy otrzymali ostrzeenie o bombie! - Chyba nie zamierza mnie wywali. - A ty, ty sobie zaguszasz moje ostrzeenie prob, eby mat ka dziewczynki, ktra si zgubia, zechciaa przej do biura rzeczy znalezionych na drugim pitrze! - Zawiesza gos, eby odwiey zapasy powietrza. - Ty, ty wprowadzasz w ten porzdek swj chaos nastolatka! Tra-la-la! Do lady podchodzi kobieta w gepardziej skrze. - Mamusia! - macha do niej Juki Czijo. - Kochanie, przecie wiesz, jak mamusia si denerwuje, kiedy tak si oddalasz! Czy sprawia kopot

temu przystojnemu modziecowi? - odsuwa okciem Aojam i kadzie swoje markowe torby na ladzie. Na twarzy pewny siebie, jdzowaty umieszek. - Strasznie mi przykro, mody czowieku. C mog powiedzie? Ilekro idziemy na zakupy, Juki zawsze urzdza sobie t niewinn zabaw, prawda, kochanie? Mj m twierdzi, e musi po prostu przez to przej. Czy mam co podpisa? - Nie, prosz pani. W Aojamie gotuje si. - Zechce pan przyj jaki drobiazg za fatyg. - Ale naprawd, prosz pani, nie trzeba. - Jest pan kochany. - Odwraca si do Aojamy. - Porzdny! Bagaowy! O uamek sekundy za pno powstrzymuj parsknicie. Aojama zionie nuklearn wciekoci. - Nie, prosz pani, jestem asystentem naczelnika stacji. - O. C, w tym stroju wyglda pan na bagaowego. Chod, Juki. Matka odprowadza dziewczynk, ale Juki jeszcze odwraca si do mnie. - Przepraszam, e dosta pan przeze mnie opieprz. Aojama jest ju tak wcieky, e a nie moe mnie opieprza. - Mijake, ty, Mijake, tego to ci nie daruj! Jeszcze dzisiaj zo w komisji dyscyplinarnej raport na temat tej zniewagi! - Piekli si na odchodnym. Ciekawe, czy jeszcze tu pracuj. Z biura na zapleczu wychodzi Suga. - Masz prawdziwy talent do wkurzania ludzi, Mijake. - Przez cay czas tam bye? - Wygldao na to, e panujesz nad sytuacj. Ju nic nie mwi, bo go zabij. *** Jestem na promie! Tyle razy obserwowalimy go z Andu; a teraz naprawd na nim jestem! Pokad koysze si z boku na bok, a wiatr jest tak silny, e zwala z ng. Jakuszima, ogromna poa ziemi, na ktrej przyszo mi mieszka, z wolna, ale nieuchronnie si zmniejsza. Pan Ikeda uwanie obserwuje lini brzegow przez wojskow lornetk. Morskie ptaki podaj za statkiem, wprost zawisaj nad nim. Drugoklasici debatuj o tym, co bdzie, gdy prom zacznie ton i trzeba bdzie bi si o odzie ratunkowe. Inni ogldaj telewizj albo wa w miejsca, do ktrych nie ma wstpu, i s z nich wyrzucani. Jaki dzieciak wymiotuje ubikacji. Sycha oskot silnika. Czuj zapach spalin. Patrz jak kadub tnie rozpryskujce si na py fale. Gdybym nie postanowi, e bd gwiazd futbolu, zostabym eglarzem. Szukam wzrokiem wityni boga piorunw, ale skrywa si gdzie w porannej mgle. Szkoda, e nie ma tu Andu. Ciekawe, co bdzie dzisiaj robi. Prbuj przypomnie sobie ostatni dzie, ktry spdzilimy osobno. Usilnie prbuj i nie mog, takiego dnia nie byo. Jakuszima jest ju nie wiksza od stodoy. Coraz to nowe wyspy wynurzaj si na dziobie i zanurzaj na rufie. Jakuszim zmieszcz ju w maym o, uoonym z kciuka i palca wskazujcego. Rusza mi si zb. Na pokadzie jest te pan Ikeda. - Sakuradima -

pokazuje przed siebie, przekrzykujc wiatr i oskot silnika. Patrz, jak wulkan ronie, a zajmuje jedn trzeci wysokoci nieba. Rozdarty krater wyrzuca z siebie wdziczne chmury dymu na kolejn trzeci cz wysokoci. - Na jzyku czuje si smak popiou! - krzyczy pan Ikeda. - A tam dalej to Kagoszima! - Ju? Podr miaa trwa trzy godziny. Sprawdzam na moim zegarku a la Zax Omega i okazuje si, e trzy godziny prawie miny. I oto Kagoszima. Ogromna! Pomidzy dwoma nabrzeami w porcie zmieciby si cay port Anbo, nasza wie. Potne gmachy, wielkie urawie, ogromne frachtowce z wypisanymi nazwami miejsc, ktre przewanie nic mi nie mwi. Pewnie kiedy byem tu po raz ostatni, miaem wyczon pami. A moe to byo w nocy? Tu dopiero zaczyna si wiat. Niech no tylko opowiem o tym Andu. Ale bdzie zdumiona. Zdumiona. *** Wedug Fujifilm czwarta przemkna pitnacie minut temu. Teraz mog liczy ju tylko na par godzin snu, wic zamiast zagrzeba si w pracy, po prostu tam zdechn. Wczoraj Suga by po raz ostatni, zatem przez cae przedpoudnie bd sam. Nadal widz spadajce w przestrze ciao. Karaluch siedzi cicho. Uciek? Knuje zemst? Zasn i ni o apetycznych karaluszych udach i duszonych odpadkach? Podobno na jednego karalucha, ktrego si przyapie, przypada dziewidziesiciu jego ziomkw, ktrych nie wida. Siedz pod podog, w zagbieniach, za szafkami. Pod futonami. Biedna mama, pewnie liczy, e pomyl: dobra, jak mielimy po trzy lata, podrzucia nas do wujka, ale co byo, to byo. Z samego rana zadzwoni do niej. Za nic w wiecie! Nie ma mowy! Wydaje mi si, e dociera do mnie tokijski gwar. Swdzi mnie szyja. Drapi si. Swdz mnie plecy. Drapi si. Swdzi mnie w kroczu. Drapi si. Gdy Tokio naprawd si obudzi, caa nadzieja na sen przepadnie. Wentylator miesza upa. Jak ona miaa napisa do mnie taki list. Kiedy szedem spa, byem zmczony. Co si stao? - Ostatni pitek - mwi Suga. - Ale radocha! A jutro - wolno, MSZ, powiniene wrci do szkoy, Mijake. To co wicej ni praca dla samego utrzymania. - Tak naprawd nie sucham, co mwi - dzisiaj, po tym wszystkim, jak dowiedziaem si, e matka chciaa mnie wyrzuci przez balkon, kiedy miaem trzy lata - ale kiedy sysz, jak znowu wypowiada to sowo, nastawiam ucha. - Dlaczego raz po raz uywasz tego sformuowania? Suga udaje, e nie wie, o co chodzi. - Jakiego sformuowania? - MSZ. - Ach, przepraszam - odpowiada Suga, ale tak, jakby wcale nie przeprasza - zapomniaem. - O czym niby? - Wikszo moich przyjaci to e-przyjaciele. Hakerzy tak samo jak ja. Posugujemy si wasnym jzykiem, nie. MSZ znaczy moim skromnym zdaniem. Na przykad, uwaam, e.... W pyt swko, a nie? Odzywa si telefon. Suga patrzy, ja podnosz suchawk.

- Jestemy z siebie zadowoleni, Mijake? - znany mi gos a kipi ze zoci. - Pan Aojama? - Pracujesz dla nich, tak? - Ma pan na myli stacj Ueno? - Przesta si zgrywa! Co mam na myli, to mam! Wiem, e pracujesz dla konsultantw! - Jakich konsultantw, prosz pana? - Powiedziaem ci, eby przesta si zgrywa! Przejrzaem ci! Do mojego biura przyszede powszy. Podkra. Podpatrze. Znam te twoje gierki. A przedwczoraj urzdzie prowokacj. Chodzio o to, eby wycign mnie z biura, kiedy moje pliki bd kopiowane. Teraz wszystko si skada. Jasne. Zaprzecz! No, sprbuj zaprzeczy! - Przysigam, panie Aojama, e to jaka pomyka... - Pomyka? - Aojama krzyczy. - A pewnie, masz racj! To najwiksza pomyka w twoim perfidnym yciu! Suyem w Ueno, kiedy jeszcze nie byo ci na wiecie! Ja mam przyjaci w ministerstwie transportu! Studiowaem na powanym uniwersytecie. - Ju chyba nie daoby si krzycze goniej, ale Aojama krzyczy. - Jeeli twoi zwierzchnicy sdz, e mona mnie przesun gdzie na mrz, na koniec linii do Akita, to bardzo powanie si myl! Ju dawno miny czasy, kiedy musiaem si paszczy! Przerywa, z trudem chwyta powietrze i przystpuje do kocowego ataku. - Ueno ma swoje standardy! Ueno ma systemy! A jak ci twoi zwierzchnicy, ktrzy na niczym kompletnie si nie Znaj, a wtykaj nos w nie swoje sprawy, te pasoytujce szumowiny, jak chc ze mn wojny, to bd j mieli, a w tym, krzyowym ogniu ty pierwszy przepadniesz! Odkada suchawk. Suga spoglda na mnie. - O co chodzio? Dlaczego ja? Dlaczego zawsze ja? - Nie mam pojcia. *** - Jak niby mam to powiedzie taktownie? - Pan Ikeda chodzi w t i z powrotem, wygaszajc podczas przerwy krtk mow zagrzewajc do walki. - Chopcy. Jestecie kompletnie, ale to absolutnie do dupy. Gracie bezadnie. Nie jak ludzie. Nawet nie jak ssaki. Wstyd. A szkoda tego paliwa zmarnowanego na podr, obrzydliwe. Niedowidzce leniwe kaleki. Moemy dzikowa, e przeciwnik cudownym zrzdzeniem losu jeszcze nam nie wbi dziewiciu bramek, a temu zrzdzeniu na imi Mitsui. - Mitsui uje gum, despotycznie rozkoszujc si smakiem zaszczytu. Jest utalentowanym i agresywnym bramkarzem na szczcie nie starcza mu wyobrani, by ten despotyzm przenie na boisko. Ojciec Mitsui jest najbardziej znanym alkoholikiem na Jakuszimie, nasz bramkarz od wczesnego dziecistwa wiedzia wic, co to s loty pociskw balistycznych. - W bardziej cywilizowanej epoce - cignie dalej Ikeda - mgbym zada, by caa reszta popenia seppuku. Tak czy inaczej, jak przegramy, i tak ogolicie sobie gowy na znak haby. Obrona. Mimo mnej postawy pana Mitsui, ile razy przeciwnik trafi w poprzeczk?

Nakamori? - Trzy razy, prosz pana. - A w supek? Ss swoj ciep pomaracz, poprawiam nagolenniki i patrz, jak wyglda pogadanka u druyny przeciwnika - ich trener mieje si. Stchlizna zalatujca od chopcw i od pikarskiego rynsztunku. Zepsute popoudnie. Wulkan wypuszcza kby dymu. - Mijake? A w supek? - Yyyy, dwa razy, prosz pana. - Chyba. - Yyyy, dwa, prosz pana. Yyyy, tak. Yyyy, Nakajama rodek pola znaczy rodek boiska, a nie rodek pola karnego. Atak oznacza, e atakujemy bramk przeciwnika. Ile razy ich bramkarz mia kontakt z pik? Nakamura? - Nie za czsto, prosz pana. Ikeda masuje sobie skronie. - A dokadnie, ani razu prosz pana! Ani razu! Zdy umwi si na trzy randk z trzema rnymi cheerleaderkami! Suchajcie no! Ja nagrywam ten mecz na wideo! Chopcy, jutro mam urodziny. Jak nie dacie mi bezbramkowego wyniku, to mj gniew popamitacie do mierci. W drugiej poowie wiatr bdzie nam sprzyja. Wasze zadanie to wkopywanie piki w pole i przetrzymywanie. I jeszcze jedno, nie dopuci do karnego. Wczoraj w nocy upiem ich trenera, i on si chwali, e ich zawodnik wykonujcy rzuty karne nigdy nie chybia. Nigdy. I pamita, e jak poczujecie, e wam nki sabn, to nie radz si miga, bo moja kamera widzi wszystko. Sdzia dmuchniciem w gwizdek rozpoczyna drug poow. Po trzech sekundach tracimy pik. W momencie przypomina mi si moja umowa z bogiem. Strasznie si przyda. Staram si jak najlepiej wypa przed kamer Ikedy - uganiam si, krzycz Strzelaj!, jcz i oglnie rzecz biorc, jak najzrczniej unikam piki. - Przytrzymaj i uderz! - krzyczy Ikeda. Nasze ustawienie 4-3-3 zaamuje si i przeksztaca w 10-0-0, a nasze pole karne przypomina pen kopni, wrzaskw i przeklestw plansz pinballa. Symuluj widowiskow kontuzj, ale nikt nie zwraca na to uwagi - Mitsui raz za razem popisuje si kapitaln obron, miaym wyrzutem, walk w wyskoku. - Na pozycje! - krzyczy Ikeda. Gdybym tylko by taki dobry jak Mitsui. Ju jutro dostabym pastwowe certyfikaty sportowe. Przeciwnik raz po raz przeprowadza atak, ale dziki tumowi obrocw mamy szczcie. Lekki wiaterek przybiera na sile. Odwanie skacz do pojedynku gwkowego i wygrywam, ale pika uderzona czubkiem gowy, spada w gbi naszej powki. W pewnym momencie mam zrobi wrzut z autu, ale sdzia gwide, e jest faul - nie wiem, dlaczego, ale nagroda od Ikedy i tak mnie nie minie. Nakatani i Nakamura, nasi czoowi strzelcy, dostaj te kartki, bo si pobili. Odwracam si i up, pika odbija mi si od twarzy. Rg. - Kretyni! - krzyczy Ikeda. Walcz na okcie z dwa razy od mnie wyszym chopakiem: ma mutacj i mord w oczach. Zb, ktry prawie mi si rusza, nagle rusza si bardzo. Mitsui popisuje si odwan parad. Pomocnik tamtych podaje na Nakat, naszego skrzydowego, ktry podcina napastnika. Nakajama przejmuje pik w locie, wykopuje j w pole, gdzie przechwytuje j wiatr, a my wszyscy rzucamy si za ni z okrzykiem banzai! - Na pozycje! - krzyczy Ikeda.

Mj zb trzyma si ju tylko krawdzi dzisa. Tamten chyba pada. Sabniemy. Sysz fanfary. Tamci napieraj murem - maj pik - puapka? - Puapka! - krzyczy Ikeda. Brakuje mi ju tchu, ale biegiem wracam, majc nadziej, e zapracuj na krztyn litoci w rozprawie po niewykorzystanej sytuacji. Mitsui rusza, eby skrci kt, i drze si na cae gardo. Ju nic nie zatrzyma napastnika tamtych, ktry skada si do strzau. Sysz chrupnicie koci - nie mogc w por wyhamowa, wyskakuj jak z trampoliny ponad gowami - butem cinajc czyj skalp - z impetem lec do przodu i bezwiednie szoruj szczupakiem po wysypanej piaskiem pustej bramce, chwytajc rkami pik i zatrzymujc j tu przed lini bramkow. Raptownie zapada cisza. Gwizdek sdziego przewierca mi gow. Czerwona, kartka dla Mitsui, ta dla mnie, nosze i karetka dla strzelca tamtych, sowne cigi od Ikedy, kara dla przeciwnika i dodatkowy problem dla naszej dru yny. Zostajemy bez bramkarza. Przybywa Ikeda w chmurze obelg i zaczyna warcze ze swego rydwanu gniewu. Do dobrze wypade, Mijake, w sam por te rce. Ty idziesz na bramk. - Koledzy z druyny chwytaj t propozycj z szybkoci poaru wybuchajcego w buszu. Owca zoona w ofierze gosu nie ma. Wlok si na bramk. Pozdzieraem skr na udach i kolanach. Na polu karnym mur zawodnikw druyny przeciwnej. Wok mnie, z jednej i z drugiej strony, zieje pusta przestrze. Stojcy przy pice zawodnik tamtych poera mnie wzrokiem, nawijajc na may palec kosmyk wosw jak szczurzy ogon. Bbni sekundy. Coraz wolniej. Gwizdek. wiat teje. I oto nadchodzi. On. Bg piorunw. Pamitasz? Zawarlimy umow. *** Suga oprnia zawarto swojej szafki do torby. Sysz policyjne syreny. Kiedy to? Dopiero wczoraj. Dugi korytarz przechodzcy przez biuro rzeczy znalezionych czy dwa skrzyda Ueno, tote zawsze jest raczej zapchany - ale i tak syszymy nadzwyczajne zamieszanie i wychylamy si zza lady, eby zobaczy. Sunie kawalkada ekipy telewizyjnej - prezenter, kamerzysta stacji NHK naszpikowany obiektywami, dwikowiec z mikrofonem na wysigniku i mody czowiek z czym na rolkach. Nie jest to ekipa z typowej lokalnej stacji filmujcej na apu-capu. Wyrane poczucie misji toruje im drog w nadcigajcym tumie pasaerw dojedajcych do pracy. - Pozory warte gbszego zbadania - odzywa si Suga. - Zosta na stanowisku, Mijake. Czuj w powietrzu skandal. - Czmycha. Dzwoni telefon. - Biuro rzeczy znalezionych? Dzwoni w sprawie peruki mojego przyjaciela. - O rany, peruk to mamy tysice. Na szczcie chodzi o wyzywajc peruk ozdobion cekinami, wic atwo znajduj j w cigu piciu minut, jakich potrzebuje Suga, eby wrci. - Aojama dosta hyzia! - krzyczy Suga, podniecony plotk. Obwody mu popalio! I to ostatniego dnia, jak tu jestem! - Aojama? - Przypominam sobie rozmow telefoniczn. - Dzisiaj opublikowano sprawozdanie. Ludzie z samej gry z Tokio postanowili go odsun. Wszystkie due stacje w Tokio zostay przetrzepane przez nowego naczelnego, a Aojama jest symbolem starej szkoy

nietykalnych. Konsultant - facet, ktry przez dziesi lat uczy w Harvard Business School - przekaza mu t wiadomo w obecnoci zgrai facetw ze redniego personelu kierowniczego. Jak na seminarium pod tytuem Jak kogo zdegradowa. - Okropne. - Nie tak bardzo, jak to, co si stao potem. Aojama wyciga kusz, nie... - Kusz? - Kusz, i celuje prosto w pier konsultanta, nie. Kae, eby wszyscy wyszli, z wyjtkiem jednego z nich, jeli nie chc widzie, jak bet przebija ludzkie serce. Ale sza. Wtedy Aojama rzuca temu, co pozosta, szpul z lin do wspinaczki i kae mu przywiza konsultanta do krzesa. Potem kae tamtemu drugiemu wyj. Zanim ochronie udaje si wej, Aojama zamyka drzwi od rodka. - I czego chce? - Jeszcze nie wiadomo. Wezwano policj, wic i telewizja przyjechaa. Sam dyrektor by na grze i prbowa wy lic dziennikarzy, ale bez wzgldu na to i tak bdziemy wiadomociach wieczornych! A le odjazd. Zaraz chyba tu bdzie oddzia antyterrorystyczny z negocjatorami w kamizelkach kuloodpornych. W Ueno takich afer nigdy nie byo. A tu numer na skal krajow! *** Rzucam si w lewo, ale ju wiem, e pika skrca w prawo. Uderzam ciaem o ziemi, e a trac oddech, koci trzeszcz, przeciwnik drze si na cae gardo. Wypluwam zb. Ley tam, co, co nie jest ju czstk mnie. Biay, z plamk krwi. Po co w ogle wstawa? Za nic. Przepad mecz, przyjaciele, moja pika nona, sawa, nadzieje, e odnajd ojca - wszystko oprcz Andu. Po co w ogle ruszaem si z Jakuszimy. Mieszkacy wyspy nigdy nie zapomn mi tej haby. I jak teraz wrci? Le upaprany w bramce - jeeli si tu rozbecz, to jak... - Wstawaj, Mijake! - to Nakamori, kapitan druyny. Podnosz wzrok. Chopak ze szczurzym kosmykiem apie si za gow. Druyna przeciwnika sztywno oddala si. Patrz na nasz bramk. Pusta. Gdzie pika? Dociera do mnie, co si stao. Pika posza bokiem. Bg piorunw czochra mi wosy. Dzikuj ci. Dzikuj. Ustawiam pik, eby j wykopa od bramki. Czy mj nadprzyrodzony opiekun zarezerwowa mi jeszcze troch szczcia na dalsze dwadziecia pi minut? Bagam. - adna obrona - rzuca drwico pomocnik tamtych. - Na pozycje! - krzyczy Ikeda. - Dalej, dalej, dalej! - Rozgldam si za jak przyjazn twarz w naszej druynie, ale aden z chopakw nie patrzy w moj stron, ebym przypadkiem nie poda mu piki. Co robi? Wiatr wzmaga si. - Suchaj - skadam lubowanie - pozwl mi by takim bramkarzem jak Matsui, tylko na ten mecz, a moja przyszo naley do ciebie. Wiem, e to ty przed chwil mnie uratowae, wic nie odwracaj si teraz ode mnie. Prosz. Prosz. Cofam si o kilka krokw, odwracam, robi trzy gbokie wdechy, bior rozbieg i... wykop, idealnie czy sty, potny, atomowy, boski. Bg piorunw przechwytuje pik na wysokoci domw i podbija j nad boiskiem. Pika szybuje nad pikarzami przeciwnika. Ich obrocy wci cofaj si truchtem na swoj

poow, nie zdajc sobie sprawy, e wykop z bramki zosta ju wykonany. Widzowie patrz z rozdziawionymi gbami. Pikarze si rozgldaj, zastanawiajc si, gdzie pika. Bramkarz tamtych wanie robi sobie fotk z dziewczyn i zanim zdy si zorientowa, e potrzebna jest jego interwencja, pika spada na ziemi. Rzuca si przeraony. Pika odbija si, przelatuje nad jego gow i poudniowy wiatr wpycha j za jego plecami do siatki. *** Spacer z Kita Sendu do Mkncej Gwiazdy zwykle oczyszcza mi umys, ale tym razem nie mog opdzi si od myli o Aojamie uwizionym we wasnym biurze, Aojamie, ktry celuje z kuszy w gow jakiego kierownika w czerwonych szelkach i garniturze w prki. Suga zosta jeszcze po pracy, ale ja chciaem ju zmyka. Nawet si z nim nie poegnaem. W Mkncej Gwiedzie Buntaro, przyklejony do telewizora, wsuwa yeczk lody orzechowe. - No, no, Mijake. Jeste zwiastunem katastrofy. - Co chcesz przez to powiedzie? - Popatrz w telewizor! Takie rzeczy w Ueno si nie dziay, zanim nie zacze tam pracowa. - Siadam przed ekranem, wachlujc si bejsbolwk. Kamera robi najazd na biuro Aojamy w ujciu zrobionym chyba z hotelu Terminus. Story zacignite. Oblenie na stacji Ueno. - W tej chwili absolutnie nie ma mowy o wejciu przy uyciu siy - zapewnia policjant grono dziennikarzy. - Usypiaj jego czujno - mwi Buntaro. - Co to za typ wedug ciebie, ten Aojama? Bardziej wyglda na faceta bliskiego szalestwa, czy na kogo, kto wygupia si dla rozgosu? - Bo ja wiem... zwyky nieszcznik - odpowiadam. A ja napluem do jego czajnika. Wlok si do siebie na gr. - Nie popatrzysz? - Nie. - Aha, przy okazji. Chodzi o twojego kota. Kotk. Rzucam badawcze spojrzenie. - Znalaze waciciela? Buntaro zerka jednym okiem na telewizor. - Nie, chopcze, to ona znalaza swojego stwrc. Chyba e ukrywaa gdzie wczeniej bliniaczk, o ktrej ci nie mwia. Czysty przypadek. Jad sobie dzisiaj rano rowerem i co widz przy studzience ciekowej obok Lawsona? Martwy kot i bzyczce muchy. Czarny, z biaymi apami i ogonem, obrka w kratk ze srebrnym dzwoneczkiem, jak ula pasuje do twojego opisu. Zrobiem, co do mnie naley, i zadzwoniem do administracji, kiedy tu dotarem, ale kto ju to uprztn. Nie mog pozwoli, eby takie rzeczy walay si na ulicy w tym upale. To najgorszy z najgorszych dni. - Przykro mi, e jestem zwiastunem nieprzyjemnych wiadomoci i w ogle. Nie, to znaczy drugi w kolejnoci, jeeli o to chodzi. - To tylko kot - mamrocz pod nosem. Wchodz do kapsuy, siadam i najwyraniej mam ochot tylko na wykoczenie paczki dunhillw. Nie chce mi si oglda telewizji. Kiedy wracaem z Kita Sendu,

kupiem kubek makaronu i koszyk gbczastych truskawek, ale apetyt mi przeszed. Teraz nasuchuj, jak ulic wypenia wieczr. *** Gdy nastpnego dnia rano prom wiezie nas na Jakuszim, wyspa nie odzyskuje w peni swoich pierwotnych rozmiarw. Tego dnia soce wszystko wygadza, potgujc jednak wraenie, e ogromna wyspa jest tylko modelem sporzdzonym w jakiej skali. Wypatruj Andu na falochronie. I kiedy tak jej szukam i nie mog znale, trudno mi oprze si wraeniu, e rozpierajca mnie rado nie jest pena. Andu to prawdziwy talent, jeeli chodzi o sztuk dsania, ale trzydzieci sze godzin na jej uprawianie, to mnstwo czasu, nawet jak na moj siostr. Rozsuwam zamek mojej torby - na meczowym trofeum lni wizerunek mczyzny. Szukam wzrokiem wityni boga piorunw na urwisku - i tym razem udaje mi si. Pasaerowie wysypuj si na trap, koledzy z druyny znikaj w oczekujcych na nich samochodach. Macham na poegnanie. Pan Ikeda klepie mnie po ramieniu i naprawd umiecha si. - Podrzuci ci? - Nie, dzikuj panu, siostra wyjdzie mi na spotkanie. - Dobra. Jutro przede wszystkim trening. I jeszcze raz, dobrze si spisae, Mijake. Zmienie losy meczu. Trzy zero! Trzy zero! - Ikeda nadal nie moe si nacieszy, e si odku. - To skasowao ten zasrany szyderczy umieszek z zasmarkanej twarzy tego kretyna, ich trenera! Mam na wideo t jego rozpacz! Id z portu do gwnej ulicy, przez stary most i dalej do przesmyku w dolinie, i przez ca drog kopi jeden i ten sam kamie. Posusznie spenia kade moje yczenie. Pola ryowe odbijaj promienie soca. Widz pierwsze waki. To dopiero pocztek dugiej drogi. Na jej kocu jest Puchar wiata. Opuszczone domy patrz pustymi oczodoami okien. Przechodz przez pkolist bram i zastanawiam si, czy nie pobiec na gr, eby od razu podzikowa bogu piorunw - ale najpierw chc zobaczy Andu. Most wiszcy dygoce pod moimi stopami. Po zawietrznej maa chmurka w ksztacie ryby. Andu na pewno jest w domu i pomaga babce przygotowa lunch. Nie ma si czym martwi. Rozsuwam frontowe drzwi. - Wrciem! Odgos krokw Andu... Nie, to tylko ten stary dom. Sdzc po butach, babki take nie ma. Pewnie poszy odwiedzi Wujka Asfalta, ale jako nie zauwayem ich koo nowego budynku portowego, kiedy rozmawiaem z panem Iked. Nalewam sobie szklank mleka i rzucam si na kanap. Przymykam oczy i pod powiekami widz idealn parabol, jak kreli pika, przelatujc nad wulkanem i dalej pod jak odleg poprzeczk. *** - Mijake! - Oczywicie Buntaro. Zbyt raptownie unosz gow i nadweram cigna w karku. Walenie do drzwi mojej kapsuy. - Chod prdko! Prdko! Ju! - Zbiegam z haasem na d, gdzie wok telewizora toczy si grupka klientw Buntara. Na ekranie biuro Aojamy od zewntrz. Powyej cieka z napisami:

Relacja na ywo z centrum kryzysowego na stacji Ueno, gdzie trwa akcja odbicia zakadnika. Zdjcia wykonane przy pomocy kamery pracujcej w ciemnoci - jasne kolory na pomaraczowo, ciemne na brzowo. Nawet nie musz pyta, co si dzieje, bo komentator o wszystkim informuje. - Podnosi si stora! Otwiera si okno i wida... posta... pana Aojamy... tak, to on, mog potwierdzi, e osoba wychodzca przez okno to pan Aojama... staje na gzymsie... z tyu wida wiato... prosz chwil poczeka... otrzymuj... - W tle sycha zakcenia radiowe - ...Konsultant nie dozna obrae! Policja wkroczya do biura. Wyamali drzwi czy te... tak, wyglda na to, e Aojama honorowo obieca, e nie... ale pozostaj e pytanie... Ach, zapewne nie zamierza skoczy.. Twarz w oknie, mog potwierdzi, e to oficer policji, ktry usiuje nawiza rozmow z Aojam... jest to sytuacja, w ktrej ma do czynienia z bardzo wzburzonym czowiekiem... bdzie mwi, e... Aojama skacze z gzymsu. Aojama ju nie yjcy, ale jeszcze nie martwy. Jego ciao obraca si saltem i dugo, bardzo dugo spada. *** Budz mnie kroki na korytarzu. Otwieram oczy - moje trofeum byszczy na stole, dowd, e cae to fantastyczne popoudnie nie przynio mi si. Wieczr rozwietla zniszczony, wyoony drewnem pokj, w ktrym moja matka i wujkowie spdzili swoje dziecistwo. I oto moja babka w towarzystwie pana Kirina, jednego z czterech oficerw policji na Jakuszimie. - Wrciem - mwi struchlay. - Wygralimy. Babka nie zwraca na to uwagi. - Czy Andu mwia, e gdzie si wybiera? - Nie. A gdzie ona jest? - Jeeli kamiesz, to ja, ja, ja... Pan Kirin delikatnie pomaga mojej babce usi i zwraca si do mnie. - Eidi... Zbiera mi si na wymioty. - Co si stao z Andu? - Wyglda na to, e ucieka... Wie co jeszcze. - Nie mogaby, nie mwic mi ani sowa. Nigdy. Babce amie si gos. - Wic co ci powiedziaa? Mnie mwia, e wybiera si na wczorajszy wiecz r do Wujka Asfka. A on w porze lunchu mi dzwoni, by dowiedzie si, dlaczego zmienia zdanie. Jeeli to jest jaka wymylona przez was zabawa, to si doigralicie! - Pan Kirin siada na drugim kracu kanapy - Teraz zastanw si, Eidi. Czy macie jakie tajne miejsce, do ktrego ona mogaby pj? Pierwsza myl to drzewa. Potem wraz z myl o kamiennym wielorybie pojawia si przyprawiajca o mdoci pewno. Chciaa si na mnie odku. Jej kostium kpielowy... Pdz na gr. Otwieram nasz szuflad. Miaem racj - znikn. Przypomina mi si obietnica, jak zoyem bogu piorunw. Moesz da ode mnie wszystkiego, co mog ci ofiarowa. Bierz. Pan Kirin staje w drzwiach do sypialni. - Co jest, Eidikun? - Szukajcie w morzu - wyrzucam z siebie, zanim wszystko si zapada.

*** Dochodzi pita, podpowiada Fujifilm. Wstaj i sikam. Z azienkowego lustra spoglda na mnie odbicie lekko zaskoczonego trutnia. Chce mi si pali. Paczka dunhillw pusta, ale znajduj jeszcze jednego, ktry potoczy si pod desk do prasowania. Zapalam od piecyka gazowego i przechodz na balkon. wit szkicuje kontury i wypenia je kolorem. To dalej, to bliej sycha huczenie Tokio. A wic tak skoczy pan Aojama. By w niedoczasie, wic skoczy. Usuwam z kubka z wod grzyba i przygotowuj sobie filiank rozpuszczalnej kawy. Wychodz na balkon z fotografi Andu i tam pij w jej towarzystwie. Myl o licie od matki i rozstrzygnicie samo si nasuwa. Czy powinienem? Musz dzisiaj pozmywa. Zagldam do motelu-puapki. Karaluch uciek. Zostawi po sobie tylko nog i plam karaluszego ajna. Zbieram naczynia do zmywania i starannie ukadam je w stos. Stroj gitar i przelatuj kilka akordw bossa novy, ale te wszystkie rozwietlone socem tchnienia nie oddaj tego, co czuj. Dobra, mamo. Bdzies z moim planem B. Dam ci wszystko, czego chcesz, jeeli powiesz mi, jak znale ojca. Jest prawie szsta. Wczenie, ale przecie ludzie w szpitalach wczenie wstaj. I w tym rzecz. Zanim zd zmieni zdanie, wykrcam numer. - Dzie dobry. Klinika Grska Mijazaki. - Dzie dobry. Mogaby mnie pani poczy z pokojem Mariko Mijake? - Obawiam si, e to niemoliwe. - Za wczenie? - Za pno. Pani Mijake wypisaa si wczoraj wieczorem. O, nie. - Jest pani pewna? - Najzupeniej. Wzia sobie nawet rcznik na pamitk. - Mwi jej syn. Musz si z ni skontaktowa. To pilne. - Nie wtpi, ale nasi gocie, gdy postanawiaj od nas odej, ju nie zwlekaj. - Czy zostawia jaki adres? Nawet nie prbuje udawa, e sprawdza. - Nie. - W jakim bya stanie? - Musiaby pan porozmawia z jej lekarzem... - O ktrej on zaczyna prac? - To kobieta. Ale dr Suzuki nie ma w zwyczaju omawia z kimkolwiek stanu swoich pacjentw. Nawet z ich dziemi. Gdybym tylko zadzwoni wczoraj, gdybym, gdybym - Czy miaa pani z ni kontakt? - Z pani Mijake? Oczywicie. Jestem tu pielgniark. - Mogaby mi pani powiedzie, czy... wszystko byo z ni w porzdku? - To zaley od tego, co pan rozumie przez w porzdku - No c, bardzo mi pani pomoga. Wielkie dziki. - Z najwiksz przyjemnoci, prosz pana - odcina si za moj ironi pielgniarka.

Trzask, sygna, trzask, puuuu... Plan B pada. Kursuj pocigi i czuj, e jestem kompletnie przebudzony, ale jest jeszcze za wczenie, eby i do pracy. Co za noc. Bardziej noc maltretowania ni wspominania. Tylko godzina spokoju, midzy jedenast a pnoc, kiedy Buntaro zawoa mnie pniej na papierosa. Pogawdzilimy sobie chwil. Prawie zapomniaem, e to mj gospodarz-krwiopijca. Wkadam do diskmana Plastic Ono Band i kad si na futonie, tylko na chwil. Gbokie tony dzwonw i dudnienie rytmu. Plastic Ono Band dawno si skoczy, kiedy do moich snw zakrada si jaki podkad dwikowy. Najpierw wydaje mi si, e to co kapie, ale potem czuj, jak ona ukada si w kbku mojego ciaa. Otwieram oczy. - Cze. - Zamiast mwi, kracz. - Mylaem, e miaa ju nie y. - Ziewa, nie zwaajc na to, co myl bd mylaem. Patrzy na mnie iskrzcymi si brzem oczami Kleopatry. *** Wkna w szyi boga piorunw pkaj, trzaskaj i krzycz. Nadal si go trzymam - nie spodziewaem si, e tak szybko puci. Gowa odpada, pia ze stukotem leci w d, zbyt gwatownie przenosz ciar ciaa, trac rwnowag i zelizguj si pomidzy jego plecami a cian wityni. Tak dugo chyba jeszcze nie spadaem. Uderzam o podog wityni, e a trac oddech. Krgosup mam cay, ale przez godzin bd chodzcym kalectwem. Gowa mojego wroga to czy si i wreszcie nieruchomieje w spoczynku, i ley, drewniana na drewnianej pododze, i na mnie patrzy. Nienawi zemsta, zazdro, gniew - wszystko poskrcane w jednym zaptleniu i ciasno cignite. Wok nosa mam rozmazan krew. Za cicho w tym lesie. Nikogo z dorosych, nie ma samochodu policyjnego, nie ma babki. Kos zamilk. Tylko z oddali armatni grzmot oceanu atakujcego skay. Bogowie tworz jeden rodzinny klan, ktry od dzi knuje przeciwko mnie spisek. Zanosi si na to, e bd mia w yciu pecha. Niech i tak bdzie. Wstaj. Podnosz gow, piastujc j w ramionach jak niemowl, i nios na zewntrz, na skraj skalistego u rwiska. Fale przewalaj si przez grzbiet kamiennego wieloryba, wzbijajc tuman pyu. Raz -dwa-trzy - do samego koca patrz, jak spada odcita gowa boga piorunw. Wreszcie znika w biaym piropuszu. Ja take musz teraz znikn.

Trzy GRY WIDEO Przez mgnienie oka widz, jak mj ojciec zostaje wepchnity do nieoznakowanego vana zaparkowanego po drugiej stronie boiska do bejsbolu. Wszdzie bym go rozpozna. Tucze w tyln szyb, ale van jest ju za bram i znika w zasnutym dymami tokijskim rumowisk u. Podbiegam do naszego patrolowego stratomotoru, zdejmuj bejsbolwk i kad j na konsoli. Zizzi byska do mnie mitowym umiechem i odjedamy z warkotem. Obok nas sun lawendowe chmury. Wycelowuj swj pistolet w uczniaka wielkoci ziarnka pieprzu, przynajmniej raz pozory nie myl. Otwiera si szklany dach ciemnego cadillaca i wyskakuje gangsterohomar. Bang. Gdzie nie spojrze, tam osony i szczypce. Dziurawi tyln szyb kulami i pojazd eksploduje palet pomieni. Van skrca z gwnej drogi w stron l otniska. W podziemnym przejedzie sieka nas na kawaki ambulans - wymachujcy skalpelem medyk wskakuje na mask naszego samochodu, gaki oczne a kipi nienawici! I po jajach! Bang! Rzyga na mask! Bang! Mutant sania si, ale nie chce zdechn. Bang! Kosi go wielka tablica reklamowa. Przeadowuj. - Ty jeste mj top gun - nuci pod nosem Zizzi. Wpadamy na lotnisko i jeszcze udaje nam si zobaczy, jak wlok mojego ojca do cessny koloru waniliowego. Nie omielam si strzela do porywaczy, bo mog chybi. Potny helikopter przysania soce. Po linie zsuwaj si na ziemi zombi. Rozwalam je na miazg caymi dziesitkami, lecz miercionona kaszka zbyt szybko mi topnieje. - Zax, kochanie! - mwi Zizzi Megagiwery w McDonaldzie! - Kieruj ogie w stron emblematw z zocistymi ukami i inkasuj szybkostrzeln bazook, model z dwudziestego trzeciego wieku. Tnie jak kosa. Niebawem tras ucieczki zaciela sterta drgajcych w konwulsjach koczyn. Gradem kul zasypuj helikopter, a wreszcie pikuje w stron cystern z paliwem. wiat staje w pomieniach purpurowo-czerwonych eksplozji benzyny. - Droga wolna! Zax! A teraz za porywaczami twojego ojca, do ich laboratorium! - wzbijamy si w powietrze w pogoni za cessn - trzaskam parokrotnie spustem, eby pomin wstp. Wchodzimy do podziemi. W kanaach ciekowych cicho. Za cicho. Nagle wyania si gigahydra o dziewiciu gowach osadzonych na wijcych si, ociekajcych luzem szyjach. Bang! cinam jak kapust. Przeadowuj. Ale z kikuta ju wyrastaj dwa nowe by. - Usma potwora! - krzyczy Zizzi, wic celuj w tuw bestii miotaczem pomieni. Fuuuuu! Kurczy si jak suszona liwka we wstdze truskawkowego ognia. Biaoliliowa Lilith raz Bang! I ju po niej. Mrowie cyberszerszeni - bangbangbangbang - przeadowuj. Jednak zgin mam z wasnej rki. Tunel zwa si i koczy lep cian. Ze zgrzytem otwieraj si niewidzialne drzwi - w nich sylwetka naukowca. - Synu! Odnalaze mnie! Nareszcie! - odpram si i opuszczam do, w ktrej trzymam bro. W sam por! - odrywa sztuczn brod i przeksztaca swoj aktwk w miotacz granatw. - eby da si zabi! - ziarnisty mrok tonie w mrowiu inteligentnych pociskw, reagujcych na temperatur mojego ciaa. Bangbangbangbangbang! Wikszoci z nich nie udaje mi si trafi, tak samo jak nie udaje mi si nawet wzi na cel oszusta, ktry do mnie strzela. Purpurowe piksele krwi - zapasu mojego ycia bryzgaj po caym ekranie. - Zax - prosi mnie bagalnie siostra - nie zostawiaj mnie tutaj - wrzu monet na dalsz gr.

Kochany, nie przerywaj teraz. *** - Kochany - przedrzenia mnie kto znad mojego ramienia, nie przerywaj teraz! - Odkadam pistolet i odwracam si, by stawi czoo wiadkowi moich poczyna, niemrawo wyraajcemu swoj pochwa. W pierwszej chwili przychodzi mi na myl, e jest cokolwiek za elegancki jak kogo, kto przesiaduje po centrach gier. Starszy ode mnie, gadko zaczesane wosy cignite w kucyk, w uchu kolczyk - Wygld gwiazdy pop. - Pierwszy raz w podziemiu, co? - tym razem w jego gosie sycha prawdziwego tokijczyka. Przytakuj kiwniciem gowy. Rzeczywisto wscza si mikkim montaem. - Tak samo byo ze mn, jak pierwszy raz byem w podziemiu. omotanie lasera, wycie wampira, klekotanie monety, katarynkowa muzyka z wideo. - Aha. - Widzisz ojca, to odkadasz bro. Paskudna sztuczka! Nastpnym razem zastrzel jajogowca od razu, jak go zobaczysz. Na to trzeba dziewiciu strzaw. - C, przepraszam, e mnie ukatrupili i e ci zepsuem zabaw. Co za niedbae wzruszenie ramionami. - Twj los i tak od samego pocztku jest przesdzony. Wrzucasz kolejne monety i jedynie odwlekasz koniec, ale na dusz met wideo zawsze wygrywa. Ostatni niedopaek marlboro skona w popielniczce. - Bardzo chytre. - Waciwie to czekaem w hali na grze na dziewczyn. Ale wyglda na to, e sobie pogrywa w jak kocha, to poczeka. Zszedem tylko na d, eby si upewni, czy czego nie popieprzya i czy nie czeka na zewntrz. Jak zoczyem, e Zax Omega i czerwona zaraza na Ksiycu tak ci wcign, to ju musiaem zosta i popatrze. Wiedziae, e jak si koncentrujesz, to wysuwasz jzyk? - Nie. - To gra dla dwch osb, serio. Dwa tygodnie straciem na to, eby j rozgry. - To pewnie majtek wydae. - Nie. Mj ojciec ma znajomego, co ma automat. Rozmowa kuleje. - No, mam nadziej, e twoja dziewczyna szybko si zjawi. - Niech sprbuje, franca, si nie zjawi. Inaczej nie bdzie miaa ycia. Sobotnia noc w Szibui wrze, kipi i paruje potem. Min tydzie od mojej bezsennej nocy i postanowiem si rozejrze. W dzielnicy rozrywki panuje taka temperatura, e wystarczy iskra, by wszystko eksplodowao. Wujek Kasa zabra mnie w zeszym roku do swojego baru w Kagoszimie, ale to naprawd nic w porwnaniu z tym, co dzieje si tutaj. Tak samo, jeeli chodzi o ceny. Cae zastpy pijcych trutniw , rozchestane koszule, porozwizywane krawaty. Trutnice bez biurowych uniformw, poupychanych tymczasem po torbach. Co chyba za bardzo nadaj na trutnie, zwaywszy, e sam jestem jednym z nich. Ale w zasadzie to tylko udaj, e nim, jestem. Moe wszyscy musimy od tego zaczyna. Tak jak Aojama. Pary flirtuj na randkach. Amerykanie z piknymi stworzeniami w ksiycowych okularach. Zao si, e

kelnerka o nieskazitelnej szyi ma cay notes z telefonami takich chopakw jak ten, ktry mi kibicowa. Gigantyczna kaskada napisu PIJ COCA-COL, magma kolorowych, w ktrej biali byszcz jak wici. Id przed siebie, ssc cukierka. Dziewczyny wymachuj do armii podstarzaych prezesw suncych w takswkach. Wszyscy si znajd w rozwietlonych bursztynowym wiatem r estauracjach. Ogromny mongolski wojownik na skuterze, w otoczeniu krliczkw - dziewczt rozdajcych ulotki reklamujce jaki kompleks handlowy. Dziewczta w celofanowych kamizelkach, szortach i obcisych trykotach siedz w szklanych budkach przed wejciami do klubw, kuszc pogawdk i biletami z dziesicioprocentow znik. Ju widz, jak wymiatam do tych tumw ze swojej megagiwery, model: wiek dwudziesty trzeci. Chmury byszcz cukierkowymi barwami refleksw wietlnych i laserw. Przed Mydlanym wiatem Afrodyty wykidajo zachwala dziewczyny, ktrych podobizny widniej na tablicy. - Numer jeden to Rosjanka - szykowna, uprzejma. Numer dwa to Filipinka - czua dobrze wyszkolona. Dalej Francuzka - no c, nic doda. Brazylijka - czarna czekoladka, jest co schrupa. Piteczka - Angielka, biaa czekoladka. Numer sze - Niemka, wiedeska parweczka. Siedem - Koreanka, ani grama zbdnego ciaa. Numer osiem - nasze egzotyczne czarne bliniaczki; dziewi - ach, dziewitka przerasta wyobraenia zwykego miertelnika - widzi, e gapi si z rozdziawion gb, wic rechocze: - Wr, synu, za jakie dziesi miesicy z wakacyjnym kieszonkowym. - Bkajc si, mijam sklep ze sprztem elektronicznym i w telewizorze na wystawie widz znajom posta, ktra bkajc si, mija sklep ze sprztem elektronicznym. Przystaje, wlepia oczy w telewizor, zdumiona i omal przeraona, e widz j inni. Kupuj now paczk marlboro. Gdy mijam czerwone latarnie baru z makaronami i czuj zapach buchajcych na zewntrz kuchennych oparw, nagle przypomina mi si, jaki jestem godny. Zagldam przez okno - w rodku jest na tyle brudno, e nawet ja mgbym sobie na co pozwoli. Rozsuwam drzwi i wchodz, rozgarniajc sznury paciorkw. Duszna nora z wrzaskami dobiegajcymi z kuchni. Namawiam sma ony makaron z tofu i szczypiorem i siadam pod oknem, obserwujc przewalajcy si tum. Nadchodzi mj makaron. Nalewam wod z lodem do szklanki. Wszystkiego najlepszego z okazji dwudziestych urodzin, Eidi Mijake. Buntaro wrczy mi wieczorem imponujcy plik kartek - po jednej od kadej z moich czterech ciotek. Bya jeszcze pita koperta - z dziau listw le zaadresowanych ktra uparcie kontynuuje kampani pod tytuem Dopa Mijakego. Zapalam marlboro i ponownie zabieram si do listu, prbujc ustali, cz y oznacza postp w mojej sprawie regres, a moe w ogle bdzenie po manowcach. Tokio, 8 wrzenia Eidi Mijake, Jestem on Twojego ojca. Jego pierwsz on, jego prawdziw on, jego jedyn on. Ot z biura Osugi - Bosugi otrzymaam informacj, e prbowae nawiza kontakt z moim mem. Jak miesz? Czy a tak le Ci wychowano, e nie wiesz, co to wstyd? Tak czy inaczej zawsze przeczuwaam, e ktrego dnia do tego dojdzie. Dowiedziae si, e ojciec zajmuje wpywowe stanowisko, i liczysz na szybk gotwk. Szanta to paskudne sowo i paskudni ludzie si nim posuguj. Ale te szanta wymaga bezczelnej odwagi, a ze strony ofiary przyzwolenia. W tym przypadku nie ma mowy ani o jednym, ani

drugim. Pewnie uwaasz si za spryciarza, ale jeste tylko zachannym wiejskim chopczyn, ktrego wyobrania koczy si na poziomie szamba. Zamierzam chroni crki i ma. Duo ju zapacilimy za postpowanie Twojej matki, za duo. A moe to jej pomys? Twoja matka jest jak pijawka. A ty jak wrzd. Komunikuj Ci wobec tego rzecz nastpujc: jeeli omielisz si grozie mojemu mowi albo pokaza si komukolwiek z mojej rodziny czy prosi choby o jena, to zostaniesz potraktowany jak wrzd, ktry si przebija. Scz kau zupy ciekajcej z makaronu. Smok ugania si za swoim ogonem po caym wiecie. Tak. Od dzi jestem penoletni, a na urodziny dostaj chorobliwie podejrzliw macoch, ktra ma upodobanie do podkrelania, do tego dwie - lub wicej - przyrodnie siostry. Sam list niestety nie pomoe mi w odnalezieniu ojca - nie podpisany, bez adresu zwrotnego, wysany w pnocnej dzielnicy Tokio, co oczywicie zawa zakres poszukiwa do okoo trzech milionw ludzi, zakadajc oczywicie, e tam zosta napisany. Moja macocha nie jest gupia. Manifestuje swoje negatywne n astawienie i w ten sposb wznosi kolejn przeszkod. Z drugiej strony, chcc mnie odepchn, najpierw musi zbliy si do mnie. Poza tym listu nie pisa ojciec, co w najgorszym przypadku oznacza, e ojciec jeszcze nie jest pewien, czy chce mnie widzie. W najlepszym za, e waciwie nawet nie wie, e usiowaem nawiza z nim kontakt. I w tym wanie momencie uwiadamiam sobie, e nie mam mojej bejsbolwki. To najgorszy urodzinowy antyupominek, jaki mgbym otrzyma. Przecie ta czapka to prezent od Andu. Zaraz, zastanawiam si, usiujc sobie przypomnie, w centrum gier jeszcze j miaem. Wychodz i wracam, brnc przez strumienie amatorw rozrywki. Zax Omega i czerwona zaraza na Ksiycu nadal krci si, przynoszc zysk, ale moja czapka ju znikna. Szukam wrd studentw piciami wymuszajcych wynik ze Street Fightera, w tumie dzieciakw toczcych si wok 2084; koo budki, gdzie dziewczyny przy pomocy cyfrowej obrbki kojarz wasne oblicza z twarzami znanych osb; deptak z inteligentami grajcymi w madonga z wideopartnerami. Dziwne. Ludzie pokroju mojej matki pac doradcom i lekarzom, eby pozwolili im wrci do rzeczywistoci, a ludzie mojego pokroju pac Sony -Sega za powrt do nierzeczywistoci. Rozpoznaj kierownika - po tym, jak pobrzkuje kluczami. Panuje taki haas, e musz mu wrzeszcze do ucha. Czuj woskowin. - Przynis kto czapk? - Co? - Zostawiem tu bejsbolwk, trzydzieci minut temu. - Dlaczego? - Zapomniaem! Prosz czeka - transakcja w toku. - Zapomniae, dlaczego j zostawie? - Dobra, nie ma sprawy. Przypominam sobie o chopaku, ktry mi kibicowa. Mia by na grze, w sali bilardowej, tak powiedzia. Odnajduj schody i biegn na gr. Naga cisza i pmrok jak pod wod. Rzdy stow w

kolorze morskim - trzy na sze. Widz go na drugim kocu sali, jest sam i gra: jest w mojej czapce - kucyk wypuci na zewntrz przez otwr w zapiciu. Posya bil do uzy, podnosi wzrok i przywouje mnie ruchem rki. - Tak sobie mylaem, e wrcisz. Dlatego wanie nie pobiegem za tob. Chcesz mi j cign? - Wolabym, eby po prostu sam j zdj. - I to ma by dowcip? - Bynajmniej. Ale to moja czapka. Taksuje mnie spojrzeniem. - Fakt. - Podaje mi czapk z dwornym gestem. - Nie chciaem nikogo urazi. Dzisiaj naprawd nie jestem sob. - Nie ma sprawy. Dziki za ocalenie czapki. Na jego twarzy pojawia si szczery umiech. - Nie ma za co. Kolej na mnie. - To co, yyy, ile si ju spnia? - Od kiedy to spni si znaczy wystawi kogo - Nie wiem. Ptorej godziny? - No wic franca naprawd solidnie mnie wystawia. A ja ten st opaciem do dziesitej. Zrbmy kilka rozbi jeeli nie jeste zajty - wykonuje nieokrelony ruch kijem bilardowym. - Nie jestem zajty. Ale za cienko u mnie z fors, eby si zakada. - A jeden papieros za gr, moesz sobie pozwoli na tak stawk? Troch mi pochlebia, e z ca powag proponuje mi gr w bilard. Od przyjazdu do Tokio za jedynych kompanw miaem Kotk, Karalucha i Sug. - Dobra. Juzu Daimon jest studentem ostatniego roku prawa, rodowitym tokijczykiem i najwietniejszym bilardzist, jakiego kiedykolwiek spotkaem. Jest kapitalny, naprawd. W ubiegym tygodniu byem na filmie Bilardzista. Daimon temu facetowi, ktrego gra Paul Newman, z powodzeniem daby lanie do zera. Przez grzeczno pozwala mi wygra kilka rozbi, ale do dziesitej zgarn jeszcze siedem w zawrotnym, porywajcym, bezbdnym stylu. Z kijami w rku usiedlimy, eby przepali nasze wygrane. Moja plastikowa zapalniczka wysiada: spod kciuka Daimona strzela pomie. Przepikna jest ta jego zapalniczka. - Platynowa - dopowiada Daimon. - Warta pewnie majtek. - Dostaem na dwudzieste urodziny. Powiniene troch jeszcze powiczy. - Daimon wskazuje gow na st. - Masz dobre oko. - Mwisz jak mj nauczyciel od wuefu w oglniaku. - Ach, daj spokj. Posuchaj, Mijake, doszedem do wniosku, e naley mi si w sobot jaka rekompensata za to, e dziewczyna mnie wystawia. A gdybymy tak skoczyli do baru i wyrwali jakie dwie dziewuszki, co ty na to. - Yyy, dziki. Chyba dam sobie spokj. - Twoja dziewczyna nawet si nie dowie. Tokio jest za due.

- Nie, to nie o to chodzi... - To znaczy, e nie masz gdzie jakiej kobiety? - Takiej niezmylonej, to nie, ale... - Chcesz mi powiedzie, e jeste gejem? - O ile si orientuj, to nie, ale... - To lubowae celibat? Naleysz do sekty? Wyjem portfel i pokazaem mu jego zawarto. - No to co? Niech bdzie, e ja pac. - Nie mog przecie obdziera ci z forsy. - Wcale nie bdziesz mnie obdziera. Mwiem ci, e zamierzam zosta prawnikiem, a prawnicy nigdy nie wydaj wasnych pienidzy. Mj ojciec ma gocinne konto, z ktrego trzeba wyda wier miliona jenw, bo inaczej jego wydzia stanie przed rewizj budetow. Sam wic widzisz, e odmawiajc, stawiasz nasz rodzin w trudnym pooeniu. Spora forsa. - wier miliona rocznie? Daimon widzi, e pytam powanie, i wybucha miechem. - Co miesic, matoku! - Obdziera twojego ojca to gorzej ni obdziera ciebie. - Posuchaj, Mijake, mwi tylko o paru piwach. Najwyej piciu. Nie zamierzam ci kupi. No. Kiedy masz urodziny? - W przyszym miesicu - kami. - No to potraktuj to jako wczeniejszy prezent urodzinowy. wity Mikoaj uwija si za barem, Rudolf, czerwononosy renifer, wyania si z toalety z miot w r ku, a elfy w kapciastych czapkach wyczekuj przy stoach. Obserwuj patki niegu taczce na suficie, pal marlboro, do ktrego ogie podaa mi Dziewica Maria. Juzu Daimon wtruje pod nosem jakim psychodelicznym koldom. - To Bar Boego Narodzenia. - Ale dzi jest dziewity wrzenia. - Tutaj co noc jest dwudziesty pity grudnia. To wanie nazywa si szyk. - Pewnie wyjd na naiwniaka, ale moe twoj dziewczyn co po prostu zatrzymao? - Twoja naiwno przekracza wszelkie granice. Co to za dziura ta twoja Jakuszima? Franca wystawia mnie. Wiem. To taki ukad midzy nami. Gdyby chciaa tam przyj, toby przysza. I wychodzi na to, e zostaj sam jak niemowl, a j odpalam. Odpalam. Ale teraz nie odwracaj si, bo co mi si wydaje, e wanie przyszy nasze pocieszycielki. Tam w kcie, midzy kominkiem a choink. Ta w kawowej skrze i ta w winiowym aksamicie. - Wygldaj jak modelki. - Jakie niby modelki? - Nie zawiesiyby na mnie oka duej ni sekund.

- Powiedziaem ci, e bd paci za twoje napitki, a nie pieci twoje ego. - Ale tak jest. - Bzdura. - Spjrz, jak jestem ubrany. - Powiemy, e pracujesz w obsudze grupy rockowej. - Na to te jestem za mao elegancki. - Powiemy, e pracujesz jako asystent Metalliki. - Ale ja nigdy nawet ich nie widziaem. Daimon zasania twarz domi i wybucha zduszonym miechem. - Ej, Mijake, Mijake. A po co niby s bary? Mylisz, e tym wszystkim ludziom chodzi tylko o to, by zapaci astronomiczne sumy za koktajle na siukach? Kocz to piwo. Jeeli chcemy wtargn na teren przeciwka, musimy mie whisky. I ju bez adnych ale! Popatrz na t w aksamicie. Wyobra sobie, e zbami rozwizujesz wstki kamizelki, ktr ma na sobie. Wystarczy tak lub nie: chcesz j? - A kto by nie chcia? Ale... - Mikoaju! Mikoaju! Dwa razy podwjny Kilmagoon! Z lodem! - Wic po gwacie - odzywa si na gos Daimon gdy zajmujemy ssiedni stolik - ich wiat to jeden strach. Ruina. Ona przestaje je. Nie odbiera telefonw. Interesuj j ju tylko gry wideo zabitego syna. Kiedy mj przyjaciel wychodzi rano do pracy, to ona ju tam jest, przygarbiona, z pistoletem, niszczy facetw na szesnastocalowym Sony. A kiedy on wraca, to ona ani drgnie. W kuchni st zastawiony garami - nic jej nie rusza. Bangbangbangbang! Przeadowanie. - A w rzeczywistym wiecie policja spuszcza spraw - napa na tle seksualnym w nocy, na bezludziu, w grach? Nie ma o czym mwi. Wikszo facetw po prostu nie jest w stanie uzmysowi sobie, co to za przeycie... Czasami rozpacz mnie ogarnia, jak pomyl o nas, mczyznach, Mijake. Tak. W ten sposb upyno dziewi miesicy. eby chocia raz wysza z domu. Ani razu. On tak si zamartwia, e zaczyna wariowa - pamitasz, jaki by nie do ycia, kiedy wrcie z tej fuchy z okazji zejcia si Beatlesw. W kocu musi si zgosi do psychiatry o pomoc. Wreszcie ten skurcz jako jej mija i dziewczyna musi wrci do ludzi, bo inaczej grozi jej, e utonie w jakim zapamitaym autyzmie. A pierwszy raz spotkali si w uczelnianej orkiestrze - ona graa na ksylofonie, on na puzonie. No wic kupuje teraz dwa bilety na Obrazki z wystawy i tak dzie po dniu kruszy jej opr, a ona zgadza si przyj. Papierosa? Mgbym przysic, e gdy siadalimy, popielniczka bya. - Przepraszam? - Daimon przechyla si w stron Kawki. - Czy mona? - Jasne. - Wielkie dziki. Wieczorem, przed koncertem, ona bierze rodki uspokajajce, oboje stroj si, kolacja przy wiecach w jakim eleganckim miejscu, i zajmuj miejsca w pierwszym rzdzie. Najpierw lec trbki. Wiesz... - Daimon nuci pierwsze takty. - A ona sztywnieje. W oczach ld. Wbija paznokcie w jego udo, a

tryska krew. Zaczyna dygota. On nie zwraca uwagi na zamieszanie, bo musi j stamtd wyprowadzi, zanim dziewczyna wpadnie w histeri. Gdy s ju we foyer, ona mwi mu, o co chodzi. Przysi ga na groby swoich przodkw, e facet grajcy w orkiestrze na cymbaach i ten, ktry j zgwaci, to jedna i ta sama osoba. Nie uchodzi mojej uwadze, e Kawka i Aksamitka nastawiaj uszu. - Wiem, co teraz mylisz. Od czego s gliny? W dziewiciu przypadkach na dziesi sdzia orzeka, e kobieta sama si o to prosi, bo nosi za krtkie spdniczki, i gwaciciel odchodzi wolno, wykpiwajc si przeprosinami. Ona mwi mu, e jeeli on jej nie pomci, to ona rzuci si z dachu Hiltona w Tokio. Teraz. Poznae go. To aden frajer. Odrabia zadanie domowe, zdobywa niezarejestrowany pistolet z tumikiem, chirurgiczne rkawiczki. Pewnego wieczoru, gdy orkiestra gra Pit Beethovena, on wamuje si do mieszkania cymbalisty, ktry mieszka samotnie ze swoimi ukochanymi krysztaami. Wszystko co znajduje, potwierdza opowie jego ony. Pornograficzne wydruki z Internetu, sprzt sado -maso, kajdanki zwisajce z sufitu, powanie zuyta i pokaleczona nadmuchiwana Marilyn Monroe. Facet chowa si pod kiem. Po pnocy cymbalista wraca, odsuchuje wiadomoci z automatycznej sekretarki, bierze prysznic i wskakuje do ka. Mj przyjaciel ma dramaturgiczny zmys. Nawet potwr powinien zaglda pod materac Bangbangbangbang! - Ale historia! - To jeszcze nie koniec. Nie dziaa moja cholerna zapalniczka. Chwileczk... - Daimon przechyla si w stron Kawki, ktra tymczasem zdya ju otworzy swoj markow torebk. - Strasznie przepraszam, e sprawiam taki kopot - wielkie dziki. - Dziewczyna jeszcze mu zapala, potem mnie. Kiwam gow niemiao. - Zemsta jest najlepszym lekarstwem. Pamitasz pewnie nagwki w lokalnych szmatawcach - Kto rozwali Cymbaa? - a e skuteczne morderstwo to tylko kwestia odpowiedniego planu, wic policja nie ma adnych ladw. Wyzdrowienie jego ony to sprawa zaledwie dni. Znowu podejmuje prac nauczycielki w szkole dla niewidomych. Wywala gry wideo. Nadchodzi wiosna i orkiestra Saito Kinen wyjeda do Jokohamy. Tym razem kobieta kupuje bilety w przednim rzdzie. Podobnie jak przedtem, ale z wikszym szczciem. On radzi sobie ze swoim sumieniem - przecie wypeni akt naturalnej sprawiedliwoci, robic dokadnie to, co zrobioby pastwo, gdyby miao czujniejsz policj. Wystroili si, kolacja przy wiecach w jakim eleganckim miejscu, i zajmuj miejsca w pierwszym rzdzie. Smyczki rozpoczynaj - a ona sztywnieje. W oczach ld. Nie moe zapa tchu. On jest przekonany, e ona ma atak. Jako udaje mu si wyprowadzi j do hallu. Co si stao?, pyta. Drugi wiolonczelista! Mczyzna, ktry mnie zgwaci! Co? A cymbalista, ktrego zabiem w zeszym roku? Ona potrzsa gow, jakby to on zwariowa. O czyim ty mwisz? Drugi wiolonczelista jest gwacicielem, przysigam na groby moich przodkw i jeeli nie pomcisz mojego honoru, popeni samobj stwo, poraajc si prdem. - Nie do wiary! - wyrzuca z siebie jednym tchem Kawka - No i co, co on wtedy zrobi? Daimon odwraca si, Kawka zakada nog na nog i nagle jest nas czworo. - Poszed na policj.

Przyzna si do zamordowania cymbalisty. Zanim odby si jego proces, jego ona oskarya o gwat szeciu rnych mczyzn, w tym ministra rybowstwa. Aksamitka siedzi osupiaa. - I to wszystko naprawd miao miejsce? - Przysigam - Daimon wypuszcza drgajce kko dymu. - Prawda co do sowa. Kiedy wracam do stolika po zoeniu zamwienia u Mikoaja, rami Daimona ju spoczywa na oparciu krzesa Kawki. - Ha, ha - Kawka wystawia jzyk spomidzy biaych warg - jak tam may pomocnik Mikoaja? - Twarz wypacykowana kosmetykami. Aksamitka obraca si w moj stron. Jej obcise trykoty szeleszcz i czuj, e Godzilla budzi si. - Juzu-kun opowiada, e robisz w biznesie muzycznym. - Czuj zapach jej perfum zwilony sonym potem. - Chwilowo jestem modelem i robi seri uj dla najwikszej tokijskiej sieci klinik chirurgii plastycznej. - Nachyla si w moj stron, jej lark slim czeka na ogie i Godzilla podnosi swj straszliwy eb. Daimon puszcza swoj zapalniczk przez stolik. Twarz Aksamitki promienieje. Cay wieczr bez myli o Andu, a do teraz. *** Aksamitka obejmuje mnie, gdy na pierwszym zakrcie, podobnie jak na drugim, pochylamy si, jadc za suzuki 950 Daimona. Moja yamaha 1000 rzuca i warczy, gdy redukuj bieg - uk sonecznego stadionu, zote fanfary, ogromny sterowiec Bridgestone: dotyk doni Aksamitki nie uatwia koncentracji. Daimon cina rzd ustawionych przez policj pachokw i poprzez ryk silnika sysz popiskiwanie Kawki. No, dalej! - szepcze mi, i tylko mi Aksamitka, a ten may szept jak duch wciska si spazmatycznie w krzywizny mojego ucha. Czuj si napakowany jak zbiornik paliwa yamahy. Kawka a pokrzykuje z radoci. - Lepiej ni na prawdziwym! Szybciej! - Daimon pochyla si na ostrym za krecie. - Prawdziwiej ni na prawdziwym - sysz jego mruknicie. Jad za nim jego torem i na dugiej pr ostej omal go wyprzedzam, ale Kawka obserwuje mj ekran i podpowiada Daimonowi, kiedy ma mnie przyblokowa. - Mam ci! - wybucha miechem. Polizgiem przelatuj przez plam rozlanego oleju, mam 180 na liczniku - Aksamitka wpija si we mnie palcami, tylne koo zarzuca, ale udaje mi si utrzyma motocykl na szosie. Rniemy przez zoo miga mi przed oczyma rzeka zebr biegncych z rozwianymi grzywami. Kawka wydobywa telefon popiskujcy melodi Gwiadzistego Sztandaru, odbiera i wdaje si w rozmow o tym, gdzi e jest i jaki niesamowity ma wieczr. Brawurowo kad moj yamah na wyprofilowanym zakrcie - przecinam Daimonowi drog, tn do wewntrznej i jedziemy eb w eb. - Zgodzisz si, Mijake, e to tak samo dobry albo tak samo gupi sprawdzian mskoci jak kad y inny, co? - Ryzykuj spojrzenie w bok. - Chyba tak. Jego twarz rozbyskuje niebezpiecznym umiechem. - Pojedynek na miar dwudziestego pierwszego wieku - docza si Kawka, odkadajc telefon do torebki. - A jak! - odpowiada Aksamitka. - Bdziecie gry piach, co nie Mijake? - Nic ju nie mwi, ale jej may palec zagbia si w moim ppku i gdy zanosi si na to, e bdzie zakrada si dalej, mwi: - Dobra. - No to zgoda - odpowiada Daimon i skrca w moj stron. Aksamitka krzyczy, gdy trac panowanie

nad maszyn i wpadam pod nadjedajc cystern DOMO. Baaaannnnnnnnng! Zabawkowa eksplozja jdrowa dobiega koca, a Daimon i Kawka znikaj w oddali, zostawiajc po sobie tylko may punkt. Paskudna kraksa! - cmoka Daimon. Moja yamaha duka na drugim biegu. - A jak, mnie ma przeprosi? mieje si Kawka. - Nie ma szans, eby nas teraz dogoni. - Daimon rzuca mi przelotne spojrzenie - Biedny Mijake. Pamitaj, to tylko gra wideo. - Aksamitka rozlunia ucisk. Nagle wpada mi do gowy absurdalny pomys, bardziej za spraw dwch whisky na dwch piwach ni chodnej kalkulacji. Polizgiem obracam yamah o 180 stopni i stwierdzam, ale tak, e mog jecha pod prd, niezgodnie z ruchem wskazwek zegara. Sekundy Stracone przestaj tyka. Rzeka zebr w zoo pynie do tyu. Ten program to pewnie dzieo jakiego nawiedzonego programisty, takiego jak Suga. Aksamitka szczypie mnie palcami w sutki na znak aprobaty. Mijamy lini startu - napis okrenia ukoczone - 1. Przelatuj przez most zwodzony - podrywa mi motor, gdy wylatujemy w gr i szarpie, gdy ldujemy po drugiej stronie. Jest wreszcie i Daimon na swoim suzuki. - I jak? - Ty pieprzony oszucie... - zaczyna Daimon. Widz, e chcc zrobi unik, skrca w bok, wic lec polizgiem prosto na jego reflektor, okrgy jak ksiyc w jasny dzie. adnej eksplozji. Nasze motocykle zastygaj w p starcia i ekrany gasn. *** - Jestem przyzwyczajony do wygrywania - Daimon rzuca mi spojrzenie, ktre zaniepokoioby mnie, gdybymy nie byli przyjacimi. - Ale z ciebie podstpny skurwiel, Mijake. - Biedny Daimon. To przecie tylko gra wideo. - Pamitaj - Daimon nadal si nie umiecha. - Nigdy nie podskakuj wyej ni stoisz. - No jak, a gdzie znikn tor? - krzyczy skonsternowana Kawka. - Mijake chyba rozoy wideomaszyn, ale numer. Daimon zeskakuje ze swojej yamahy. - Chodmy. - A jak! A dokd? - Kawka zsuwa si z maszyny. - Do spokojnego zaktka, gdzie mnie znaj. - Czy wiedziae - pyta Kawka - e jak woski z nosa wyrywa si, a nie przycina, to mona naruszy naczynie krwionone i umrze? - Daimon prowadzi nas przez dzielnic rozrywki tak, jakby bya jego dzieem. Ja czuj si ju pewniej i mam tylko nadziej, e nie bd musia potem szuka drogi do stacji metra Szinduku. Tum zdy si nieco przerzedzi, odsaniajc zwarty misz, jaki tworz amatorzy rozrywki. Obok powoli sunie sportowy wz, pulsujc basowym pomrukiem. - Lotus Elise 111S - informuje Daimon. Odzywa si telefon Kawki, brzczc melodi Auld Lan Sain - ale Kawka nie syszy swojego rozmwcy, mimo e kilkakrotnie powtarza halo. Z otwartych drzwi tryska jazz. Na zewntrz kolejka wyrafinowanych suchaczy. Rajcuj mnie zawistne spojrzenia, jakimi nas obrzucaj. Dabym wszystko, eby trzyma teraz Aksamitk za rk. Skonabym, gdyby odtrcia moj do. Skonabym, gdyby chciaa,

ebym przesta, a ja nie domylibym si tego. Daimon opowiada nam dug histori o swoich perypetiach w Los Angeles z tamtejszymi homoseksualistami chodzcymi w damskich ciuchach. Dziewczyny wyj ze miechu. - A jak, takie Los Angeles jest naprawd niebezpieczne - odzywa si Kawka. - Wszyscy nosz bro. Jedynym naprawd bezpiecznym miejscem za granic jest Singapur. - Bya kiedy w LA? - pyta Daimon. - Nie - odpowiada Kawka. - A w Singapurze? - pyta Daimon. - Nie - odpowiada Kawka. - Jak wida, tam, gdzie nie bya, jest niebezpiecznej ni tam, gdzie take nie bya. Kawka przewraca oczami. - A jak, a kto powiedzia: trzeba gdzie jecha, eby wiedzie? A telewizja to niby od czego? Daimon ustpuje. - Syszysz, Mijake? To pewnie jaka babska logika. - Kawka wymachuje rkami w powietrzu - A jak, gr dziewczyny! - Idziemy pasaem rozwietlonym szyldami ekspresowych barw, gdzie czeka winda. Kawka dostaje czkawki. - Ktre pitro? - Drzwi windy zamykaj si. Dygoc z zimna. Daimon reflektuje si i postanawia przestawi si na dobry humor. - Dziewite. Dama Pik. Ale mam pomys! Pobierzmy si. - Kawka chichocze i naciska 9. - Zgadzam si! Dama Pik. A jak, co Za wymylna nazwa baru. - Winda sunie niezauwaalnie i tylko numery piter si zmieniaj. Kawka zdejmuje jaki kaczek z konierzyka Daimona. - adna marynarka. - Armani. Jestem bardzo wybredny, jeeli chodzi o to, co dotyka mojej skry. Dlatego wanie wybraem ciebie, moje ty bstwo. - Kawka przewraca oczami i ypie na mnie. - Czy on zawsze tak, Mijake? - Nawet go nie pytaj - umiecha si Daimon. - Mijake jest zbyt bliskim przyjacielem, eby ci odpowiedzie uczciwie. - Patrz na cztery odbicia naszych czterech odbi. Kosmiczne milczenie, e a dwiczy. - Jak jeszcze tu postoimy - przerywam cisz - to nie poapiemy si, kto jest kto. - Odzywa si spiowy dwik gongu i drzwi windy otwieraj si. Ja, Aksamitka i Kawka omal nie wypadamy. Znajdujemy si na dachu budynku, tak wysoko, e Tokio nie wida. Ponad chmurami, ponad wiatrem. Gwiazdy tak blisko, e tylko strca. Meteoryt spada ukiem. Za Orionem dostrzegam w ciemnociach kurtyn i nagle oczywiste si staje, e to zudzenie - znajdujemy si w miniaturowym planetarium, o szerokoci nie przekraczajcej dziesiciu metrw. Znowu sycha spiowy gong i oto wschodzcy grejpfrut rozwidnia czerwieni sklepienie. - Jakie niesamowite - wyrzuca z siebie bez tchu Kawka. Aksamitka jest pod wraeniem, patrzy w milczeniu. Daimon klaszcze. - Miriam! Widzicie, e nie mogem tu nie wpa. Zza kurtyny wychodzi kobieta w opaowym kimonie i kompletnej charakteryzacji gejszy. Kania si wytwornie Jest wytworna, od emaliowanych spinek we wosach po pantofle w kolorze zachodzcego soca. - Dobry wieczr panie Daimon - sycha jej przytumiony gos. Spod warstwy kosmetykw niewiele wida, ale wnoszc z tego, jak si porusza, daj jej jakie dwadziecia pi lat. - C za nieoczekiwana przyjemno. - Tak, Miriam, wiem, wiem. Syszaem, e dzi wieczr miaa wyjecha na wypoczynek w jakie

egzotyczne miejsce - a ty nadal tutaj. No dobra. Poznaj moj now narzeczon. - Cauje Kawk, ktra chichocze, ale krygujc si, podchodzi. - Powiedz mi prosz, czy mj Paskudny Tatu jest na miejscu? - Mwi pan o... o kim? - Syszysz, Mijake, co za dyplomacja? Miriam jest za. W najlepszej wierze za. Kobieta rzuca mi spojrzenie. - Pan Daimon senior jest dzisiejszego wieczoru nieobecny, prosz pana. Daimon wzdycha. - Ten mj ojciec. Znowu parzy si z Czizumi? W tym wieku? Czy kto jeszcze zauway, jak on przyty? Tylko napomyka si o nadbagau. Czizumi karmi ci wistwami na temat pana Daimona seniora, co, Miriam? Podczas schadzki wystpuje w peruce czy bez? - Aha, jak widz, nie zamierzasz odpowiada. No, skoro go nie ma, to mog podj moj przyszywan naprdce oneczk obejmuje Kawk w talii - w osobistym apartamencie klanu Daimonw. Oczywicie wieczorne uroczystoci odbywaj si na rachunek tatusia ruchajy. - Oczywicie, prosz pana, Mama-san przedstawi faktur panu Daimonowi seniorowi. - Co tak oficjalnie, Miriam? A gdzie si podziao Juzuczan? - Bd musiaa pana prosi o podpis w ksidze goci. Daimon macha rk. - Co tylko chcesz. Udaj, e nie sysz gosu, ktry radzi mi, bym z miejsca wszed do windy i opuci towarzystwo, ale nie mam adnej wymwki czy wytumaczenia. Nadal jestem nabuzowany, ale u Daimona zauwaam co niebezpiecznego. Mija chwila i Daimon porywa nas, zdajemy si na niego. - Kraina czarw stoi otworem. Miriam prowadzi nas przez labirynt pooddzielanych kotarami przedpokojw - w kocu ju nie pamitam, z ktrej strony tu weszlimy. Kada zasona ozdobiona wyhaftowanym tekstem w pimie kandi - zbyt archaicznym, by je odczyta. Wreszcie wchodzimy do sypialni z pikowanymi obiciami, zachowanej w niezmiennym stanie od lat trzydziestych. Na pozbawiony ch okien cianach wisz gobeliny z wizerunkami staroytnych miast. Twarde, pokryte skr krzesa, zapomniany bar z mahoniu inkrustowanego mosidzem, koyszce si zbyt wolno wahado, odchodzcy w mrok niepamici yrandol. Zardzewiaa klatka z otwartymi drzwiczkami. W rodku papuga, ktra rozpociera skrzyda, gdy j mijamy. Kawka popiskuje jak gumowa podeszwa na glazurze. Starsi mczyni w ciasnych grupkach rozprawiaj o czym pgosem, wykonujc powolne gesty. Dym i mrok. Dziewczyny i kobiety okupujce porcze foteli napeniaj kieliszki - s tu po to, by obsugiwa, a nie bawi si. Alchemia przelaa destylaty wszystkich barw na ich kimona. Daktylowe zocienie, katodowe indygo, biedronkowe szkaraty, oliwkowe zielenie w odcieniu tundry, wiatrak zwisajcy z sufitu miesza gste od upau powietrze. W cieniu koszmarnej aspidistry pianino samo sobie gra nokturn w tempie dwukrotnie za wolnym. - Ooo - odzywa si Aksamitka. - Jaki odjazd - mwi Kawka. Silny zapach, przypominajcy lakier do wosw uywany przez moj babk, zmusza mnie do

kichnicia. Pan Daimon! - Mocno urowana kobieta pojawia si za barem. - I jego przyjaciele! No, no! Na gowie ma stroik z pawich pir, na doniach ozdabiane cekinami wieczorowe rkawiczki, macha w nasz stron z wdzikiem zapomnianej aktorki. - C za mode i dorodne towarzystwo! wiea krew! - Dobry wieczr, Mama-san. Spokojnie jak na sobot, prawda? - To ju sobota? Te dni same nie wiedz, kiedy si koczy. Na twarzy Daimona kwitnie zawadiacki umiech. Taka Kawka albo Aksamitka s mile widziane wszdzie tam, gdzie tylko znajd si mczyni gotowi fantazjowa o ich rozbieraniu, ale ja w swoich dinsach, koszulce, bejsbolwce i sportowych butach czuj si rwnie nie na miejscu, jak kanalarz na weselu u cesarza. Daimon klepie mnie w rami. - Zabieram mojego towarzysza broni - i nasze cesarskie maonki - do pokoju mojego ojca. - Saju-czan moe zaprowadzi... Daimon ucina. Na jego twarzy pojawia si omal rozpustny umiech. - Ale Miriam jest wolna. Daimon i Mama-san rozmawiaj o czym na stronie. Miriam z wyran przykroci odwraca wzrok. Mama-san kiwa gow i gwatownym gestem zadziera gow. - Miriam? - Dziewczyna zwraca si w jej stron z umiechem. - Sprawioby mi to ogromn rado, prosz pana. - Przewanie jed moim porsche carrera 4, to kabriolet w kolorze bkitu pruskiego. Mam sabo do porszakw. Jak si bliej przyjrze, to wida, e ma lini klczcej kobiety, pochylajcej si w gecie ulegoci. - Daimon pajk Miriam nalewa szampana. Aksamitka klka. - A ty, Eidi? - wietnie. Jestemy ju na Eidi. - Ja, yyy, ja jestem z tych, co raczej na dwch koach. - Aksamitka podskakuje: - O, nie powiesz mi, e jedzisz harleyem? - Daimon wybucha miechem: - A jednak zgada! Harley to dla Mijakiego, jakby to powiedzie, sprawa trenowania ruchu miednicowo-biodrowego midzy trasami koncertowymi, no nie? W otoczeniu gwiazd rocka panuje taki syf, e a si wierzy nie chce. Fanki, cmokierki, komiwojaer - Eidi Mijake przez to wszystko przeszed. Wspaniale. Nie uronia ani kropelki, Miriam. Przypuszczam, e masz spor wpraw. Od jak dawna jeste tutaj tego, zatrudniona jako kelnerka, to znaczy hostessa? - Miriam porusza si w blasku lamp niczym zjawa, ale dostojestwa jej nie brak. Pokj ma atmosfer i jest przytulny. Zapach perfum i kosmetykw rozsiewany przez dziewczta, zapach rozoonych mat. - Ale prosz pana, damy nie rozmawiaj o latach. Daimon rozplata kitk. - O latach, tak? No, no. Pewnie jest ci tu dobrze. No c, moi drodzy, szampan podano, chc wznie dwa toasty. - To za co pijemy? - pyta Kawka. - Po pierwsze: jak obecny tu Mijake wie, ostatnio zerwaem z pewn szwaczk, ktra obietnice traktuje tak jak kurwa - dobre okrelenie - prezerwatywy. - Dobrze wiem, jakiego typu kobiet masz na myli - przytakuje Kawka. - C za gbokie wzajemne zrozumienie - wzdycha Daimon. - To gdzie si pobierzemy, w Waikiki, Lizbonie czy w Pusanie?

Kawka bawi si kolczykiem Daimona. - Pusan? Ten koreaski ciek? - Fakt, e to zatrute pastewko - przytakuje Daimon. Jak chcesz ten kolczyk, to masz. - Ale super. No to za wolno. - Stukamy si szampanwkami. - No a drugi toast? - pyta Aksamitka, gaszczc chryzantem. Daimon wskazuje gestem na Kawk i Aksamitk. - Jake - toast za kwiat prawdziwej japoskiej kobiecoci Miriam, jeste kobiet i znasz si na tych rzeczach. Jakich cech powinienem szuka u ony? Miriam zastanawia si. - W pana przypadku, lepoty. Daimon skada donie na sercu, udajc, e chce zatrzyma krwawienie. - Ach, Miriam! A twoje wspczucie, gdzie si podziao dzi wieczorem? Miriam jest w typie gsiareczki. Wicej ma wspczucia dla swoich ptakw ni dla kochankw, o ile wiem. Miriam nieznacznie umiecha si. - Na ptakach bardziej mona polega, o ile wiem. - Polega, powiadasz? Czy bardziej podporzdkowa? Niewane. Nie sdzisz, e jestemy z Mijake najszczliwszymi facetami w Tokio? Miriam przez chwil zatrzymuje na mnie wzrok. Umykam spojrzeniem. Ciekawe, jak naprawd ma na imi. - Tylko panowie wiedz, jak bardzo s szczliwi - odpowiada. - Czy to wszystko, prosz pana? - Nie, Miriam, jeszcze nie wszystko. Mam ochot na trawk. Niech bdzie mieszanka byskawiczna karma. A poniewa wiesz, jaki godny si robi po narkotykach, to za jakie p godziny przynie mi co na zb. Fusuma zasania okno wychodzce na balkon. Tokio podnosi si z nocnego legowiska. Cztery tygodnie temu pomagaem mojemu kuzynowi w naprawie brony talerzowej na plantacji Wuja Pomaraczy. A teraz? Wysoka na sze piter puszka piwa KIRIN LAGER, z ktrej bez koca leje si jaskrawoty neonowy napj. Po drugiej stronie nieowietlonego jeziora Paacu Cesarskiego, na szczycie PanOpticonu pulsuje wiato ostrzegawcze dla samolotw. Pulsuj Altair i Wega po obu stronach Drogi Mlecznej. Cichnie zgiek dobiegajcy z ulicy. Aksamitka wychyla si. - Koca nie wida - mwi do siebie. Gorcy wiatr rozwiewa jej wosy. Wystarczy, e spojrz, i odgaduj linie jej ciaa - Ot owiadczam - mwi Daimon, przyjaciel, ktry to wszystko podaje mi jak na talerzu - e po tej stronie dzielnicy burdeli jeszcze nikt nie zwin tak doskonaego skrta. - A skd wiesz? - Kawka schyla si, eby zapali. - Mam cay tuzin. - Wyswobadza si z marynarki i wrzuca j do pokoju. Na koszulce ma napis: Rzeczy nie widzimy, jakimi s, lecz jakimi sami jestemy. Chyba gdzie ju to syszaem. Aksamitka jeszcze bardziej si wychyla. - Ta ptla wiate to wyspy czy statki? Daimon spoglda przez relingi. - Tereny rekultywowane. Nowe lotnisko. Kawka kieruje wzrok w tamt stron. - Jedmy, zobaczymy, jaki szybki jest twj porszak. - A nie. - Daimon ciga brwi i zapala skrta. Przytrzymuje dym i wydycha z gonym aaa... Kawka klka i Daimon przyciska skrta do jej warg. Wystarczyo jedno spojrzenie na Aksamitk, bym zapomnia o

surowej lekcji na temat narkotykw i Tokio, jakiej udzieli mi Wujek Kasa. Kawka zaciska wargi i jak smok wypuszcza dym nozdrzami. - Opowiadaem ci, e ta zapalniczka to kawaek historii? - Daimon patrzy w pomie swojego cacka. - Podczas okupacji naleaa do generaa Douglasa MacArthura. - A jak, na pewno, skoro tak mwisz - pokpiwa sobie Kawka. - Bo mwi. Niewane. Przynie mi poduszk, moja ty kawowa laseczko. Niech twoje puca wchaniaj ten czar pojedziemy do Tierra del Fuego i na nowo zaludnimy Patagoni... - Gdy Kawka idzie do pokoju po poduszk, z jej torebki odzywa si telefon sygnaem Sonaty Ksiycowej. Daimon bierze potnego macha Wciec si mona! - i podaje mi skrta. Ja przekazuj go Aksamitce. Daimon odbiera telefon, bezbdnie udajc ksicia krwi. - Obiecuje ci wspaniay wieczr! - Kawka wpada, chichoczc: - To mj! - Daimon noycowym chwytem ng ciga j na podog. Uwiziona w potrzasku, wykrca si, chichoczc. Strasznie mi przykro, ale nie moesz z ni rozmawia. Jej chopak? Naprawd? I tak wanie ci powiedziaa? Jakie to ohydne. Pniej j przelec, a ty, pieprzony smutasie, zmykaj i lepiej wypoycz sobie jakie sone wideo. Ale najpierw posuchaj uwanie - to odgos twojej mierci - mwi Daimon i wyrzuca telefon przez barierk. Chichot Kawki milknie, jakby j kto wyczy. Daimon umiecha si szeroko jak napana ropucha. - Wanie wyrzucie moj komrk przez balkon! Daimon nie moe powstrzyma urywanego chichotu. - A wiem, e wanie wyrzuciem twoj komrk przez balkon. - Moga komu spa na gow. - No, w kocu naukowcy ostrzegaj nas, e telefony komrkowe mog uszkodzi mzg. - Moja komrka! - Oj, kupi ci now. Dziesi ci kupi. Kawka rozwaa rozmaite kombinacje. - Najnowszy model? Daimon chwyta poduszk, kadzie si na wznak i odgrywa gangstera. - Kupi ci fabryk, serdeko. Kawka zgrywa si na ma dziewczynk, nalewa szampana i przykada kieliszek do ucha. - Sysz bbelki. Aksamitka chwyta mnie palcami za uszy, przyciska swoje usta do moich marihuana wchodzi we mnie. Zniewala mnie jak rozpywajca si delikatna czekolada. - Ohohohohohoho - wtrca si Daimon - ej, wy tam, rbcie to w rodku. Wyglda na to, e znowu zostalimy z moj wieo polubion wyprzedzeni przez tego nuworysza. - Otwieram oczy, apie powietrze i kaszl. Aksamitka dga mnie w pier, cofam si wic i wchodz do pokoju. - Usid tam - wskazuje mi miejsce po drugiej stronie niskiego stolika. A ja jak napalony mnich, jak samiec sptany sutann. Jej rami lni od potu. Zdmuchuje wiec. Z namaszczeniem zacigamy si na zmian skrtem i siedzimy w milczeniu. Koniuszki naszych palcw omale iskrz. Ona swoimi przesya prd. Bioborg. W przymionym przez papier parawanu blasku nocy widz jej kontur. Waciwie nawet

mnie nie dotyka i co w jej zachowaniu ostrzega mnie, bym si nie zblia, pki sama mi nie powie. arzcy si koniuszek skrta wdruje przez oddzielajce nas powietrze. Czasami jestem sob, czasami niezupenie. Pery, bysk kamienia ksiycowego, szkliwo zbw. Czasoprzestrzenna asymetria ogarnia moje koczyny. Po ciemku skadam w portret pamiciowy obraz jej piersi, wosw, twarzy. Gdybym teraz kichn, Godzilla pewnie eksplodowaby mi w spodenkach. - Stale to palisz? - jej sowa zaznaczaj si nagym zawirowaniem dymu. - Od dwudziestych urodzin. - Skiz, wic, pic, nic, a w wazonie kaniajca si chryzantema - To ile ty masz lat, trampie? - nawet szept jej wosw sysz. - Dwadziecia trzy. A ty? - wzbijaj si gorzkie patki niegu. - Dzisiaj to mam milion - sycha okrzyk Aksamitka, a zaraz potem grrrrrr Daimona. Oboje wybuchamy miechem, do rozpuku, ale zupenie bezgonie. Wreszcie zapominam, dlaczego si miaem, i znowu sztywno siedz. Trzymaj rce na stole - ostrzega mnie gronie - nienawidz chopakw, ktrzy nie panuj nad apami. - Po paru przymiarkach nasze usta stykaj si i caujemy si przez dziewi dni i dziewi nocy. Fusuma od strony balkonu rozsuwa si. Aksamitka i ja odskakujemy od siebie. Daimon stoi w wietle ksiyca z obnaonym torsem, na jego piersi widnieje wymalowany szmink wa mpirkowaty krliczek: sutki tworz renice podliwych oczek. - Mijake! Ju mikki czy jeszcze na chodzie? Chcesz jeszcze macha? - rozsuwa si szodi prowadzca na korytarz. W wejciu zatrzymuje si Miriam z tac zastawion kleistymi perekami obranych liczi i kostkami melona. Przez moment widz bysk gniewu i nienawici, zanim dziewczyna z zawodow obojtnoci odzyskuje panowanie. - Miriam! Niesie przekski! A kawioru to ju nie? Jedn z jej cennych zalet, Mijake, jest zmys synchronizacji. - Miriam zsuwa pantofle, wchodzi i stawia tac na stole. - Prosz wybaczy. - Wychodzi. - Ale Miriam, nie potrzebujesz mojego wybaczenia, nie przy tych bogatych i wpywowych opiekunach, ktrzy si o ciebie troszcz. - Pojawia si zarowiona Kawka, ogarnia si, przytrzymujc ram przekrzywionej fusumy. Dostrzega Miriam. - Zaprowad nas do toalety - wydawanie polece subie ma we krwi. Daimon mwi do Eidiego, ale Eidiemu trudno si skupi, bo jego gowa odkrca si i toczy w kt. Kawka i Aksamitka Bg wie jak dugo siedz w toalecie dla pa. - Mam taki spokojny hotelik z pokojami na godziny we Wschodnim Szinduku, obok parku, blisko czterogwiazdkowego przybytku, mona wic sobie zamwi w kuchni cakiem przyzwoite jedzenie. - Eidi jest dziwnie skrpowany. Daimon przyglda mu si. - Przecie o pienidze chyba si nie martwisz? - Eidi usiuje zaprzeczy potrzniciem gowy, ale jakim trafem kiwa potakujco. - Pienidze to jedyna rzecz, na jakiej mojemu ojcu zbywa. - Eidi chce ze co powiedzie, ale zanim udaje mu si otworzy usta zapomina. - Dziewczyny s jak gry wideo, Mijake. Pacisz grasz, odchodzisz. - Eidi rozpywa si z wdzicznoci. Usiuje to w jaki sposb wyrazi, ale sowa wylewaj si niego jak woda podczas niekoczcego si deszczu do papierowego kubka , nieujarzmione wymykaj si w wiat, wic rezygnuje. Hostessa, inna, przynosi kaw. - Kto ty, kurwa, jeste? - pyta

Daimon. Hostessa kania si. - Ajaczan, prosz pana. Miriam-san le si poczua. - Daimon zaczyna si wcieka. - Ganiaj z powrotem do Mama-san i przypomnij, kim jest mj ojciec i jak mog si wkurwi, jeeli... - ale zakoczenie zdania gdzie ginie. Daimon obrywa kwiat chryzantemy i skubie patki. Zapomnij, e to powiedziaem, Ajaczan. Daj to duchowi Miriam i przeka wyrazy najgbszego sz acunku wrcza jej kikut kwiatka, co Eidiemu wydaje si do oryginalne. Eidi siada na przednim siedzeniu takswki. Daimon z tyu ze swymi dwiema konkubinami. Na ulicach rozjania si. Przejedaj przez szeroki most. W hallu Atlas trzymajcy na karku ziemski glob, Daimon studiuje na ekranie wykaz pokoi zajtych i nie zajtych oraz ich cen, naciska klawisze i bierze klucze. I znowu jazda wind. Daimon cauje Eidiego w usta i wrzuca go do pokoju z tylu. Dziesiciosekundowy prysznic i nieciekawy pornos w patnej TV Dziewi rnych rodzajw kondomw. Rowe H wiecce od rodka i na zewntrz. Zakoczenia z szypukami albo w ksztacie soneczka. Wchodzi Kawka - cytrynowy rcznik spowija jej miodow skr - teraz jaka niemrawa, jakby faktycznie mityczne jezioro seksu zostao zakryte, zaciga zason, zamknij oczy, podpowiada, i wsuwa si do ka, skr ma lisk, piersi pczniej, tak, moesz, tylko nie masz dotyka mnie tam, jest, siedzi w rodku, tak, dobrze, czy on zawsze robi takie podmianki? Twj pr zyjaciel? Juzu Daimon? Co za imi Juzu, brzmi jak nazwa owocu. Ciiicho. Woskowa czekoladka, kiepska, i ju ksam skr na brzuchu, omszay zaktek nerwowe szarpnicie, nie, przecie mwiam ci, e nie masz mnie tam dotyka, Godzilla wycofuje si, scz si krople wycinitego przez trem potu, wznosi si, opada podnosi si do gry, w choler z technik, wanie, e tam, Godzilla znowu zmienia zdanie, wciska si mocniej korzeniami, gazie napinaj si, jej palce zacinite, palcami stp szuka oparcia, i pynie w bkicie, bkit pocieli mruczcy wielk fal i usypiajcy w letargu, chwyta ustami powietrze, zanurza si, napina twarz w grymasie i tak staje si tym wszystkim, co jest nie, i wynurza si, tak, zanurza si, nie, i wynurza si, tak, zanurza si i w ynurza, zanurza i dochodzi, jeli dojdziesz - nie - bud si - zanim - nie dotrzesz. *** Budz si w okrgym ku, sam jak wyrzucona zabawka. Ten pokj to witynia rowoci. Nie kwietnej - tandetnej. Poranek wschodzi plamami na zasonach. Sysz m oty pneumatyczne, ruch uliczny i wrony. W wazonie soneczniki uginajce si pod ciarem ziarna. W gowie, od skroni do skroni, jeden korkocig. Jzyk sony, wysuszony, jakby go obsray jakie pustynne stwory. Gardo - jak po ataku motkw geologicznych. okcie i kolana pozdzierane do ywego misa. Z krocza mierdzi krewetkami. Przecierada poskrcane, cae w plamach zaschnitej krwi. A wic to a dwie dziewice jednoczenie pozbawiay si nawzajem swoich wiankw. I to kichnicie w krocze to mia by seks, to byo to przejcie Przez Zot Bram do ziemi obiecanej, przeprawa po chybotliwej desce przez grzskie moczary. Nawet odznaki ci za to nie naszyj. Ten pokj to publiczna materia - tego rodzaju hotele maj zapewne najwyszy wspczynnik seksualnoci na metr szecienny po tej stronie wiata, co...? Pary. Machinalnie sigam po papierosa -

pusta paczka. Spoko. Ale tak w sumie to poradziem sobie bez trudu. Telefon, dzwoniiii. Na pewno Daimon z ssiedniego pokoju. Zao si. - Dzie dobry panu, tu recepcja. - Facet, wieutki i rzeki. - Yyyyn dobry. - Chciaem panu tylko przypomnie, e rezerwacja w paskim apartamencie koczy si o sidmej... Na moim zegarku obok ka 6:45. - Dobra. - Po sidmej naliczamy opaty. - Dobra, za chwil zwalniam pokj. - Bdzie pan paci gotwk czy kart? - Co? - Pana przyjaciki przed chwil wychodziy i nie wiedziay, jak pan bdzie paci, gotwk czy kart. Za dwa pokoje na ca noc wypada pidziesit pi tysicy jenw, o ile oczywicie nie korzysta pan z minibaru i pokj opuci pan w cigu najbliszych pitnastu minut. Ciarki przechodz mi po krgosupie. A ten wci rzeko, cho ju nie tak wieo. - Dzwoni wic, eby si upewni, i nie moe by mowy o adnych przykrych nieporozumieniach. Moe jak zwymiotuj, to co pomoe? - Czyby jaki problem, prosz pana? - sycha zafalowan grob. - Nie, skd. Yyyy, zapac gotwk, chyba. Zaraz zejd. - Bdziemy na pana czeka przy wejciu do hallu. Wcigam na siebie swoje lepkie ciuchy i lec do pokoju Daimona. Nikogo. Pokj taki jak mj, z tym e na lustrze nabazgrane jak galaretk litery - TO TYLKO GUPIE WIDEO. Daimon, ty draniu z listy przebojw. Mijake, ty idioto. Wywracam kieszenie dinsw i znajduj 630 jenw drobnymi. Nie, to nie miao miejsca. Prbuj si obudzi. Brakuje mi 54 370 jenw. Mam jeszcze dziewi minut na obmylenie jakiego fantastycznego planu. Siadam na kiblu i sram, obmylajc moliwe wyjcia. Pierwsze: - Widzi pan facet, z ktrym byem, obieca, e wszystko idzie na jego, yyyy, na jego oj ca rachunek. - Krl jakuzy skada donie przytykajc do siebie koniuszki palcw. - Eidi Mijake, zatrudniony w biurze rzeczy znalezionych? Stanowisko wymagajce zaufania. Twoi pracodawcy byliby zachwyceni, gdyby si dowiedzieli, jak spdzasz czas w weekendy. Uwaam e moim obywatelskim obowizkiem jest zoenie doniesienia w tej sprawie, chyba e zechcesz nam to zrekompensowa przyjciem pewnych obowizkw, z ktrych nie wszystkie, z gry uprzedzam, mona okreli jako przyjemne. Drugie: - Buntaro! Pomocy! Musisz mi natychmiast przynie pidziesit pi tysicy jenw do hotelu z pokojami na godziny albo bdziesz musia sobie poszuka nowego lokatora. - Wybr chyba nie sprawi mu trudnoci. Trzecie: Krl jakuzy oblizuje ostrze swojej brzytwy. - A wic to jest ten zodziej, ktry prbowa uciec z mojego hotelu, nie zapaciwszy za usugi. - Podnosz zakrwawion gow i otwieram opuchnite powieki. Mj jzyk ley w miseczce do golenia.

eby tylko trudne sytuacje mona byo po prostu spuka w klozecie. W filmach ucieka si po dachach. Prbuj otworzy okno, ale si nie otwiera, a zreszt i tak nie umiem przecie peza po cianach. Widz ludzi na cielcych si w dole ulicach i wszystkim zaczynam zazdroci. A moe wywoa panik? Pouruchamia alarmy i rozpylacze? Biegn do alarmw przeciwpoarowych na kocu korytarza, ale tylko po to, by wywrze wraenie, e co robi. W razie poaru alarmy przeciwdymne automatycznie odemkn te drzwi. Wuj Asfalt mwi, e hotele z pokojami na godziny s tak zaprojektowaby zatrzymywa ucieczkowiczw - wind zjeda si zawsze prosto do recepcji. Co jeszcze takiego robi ludzie w filmach? - Tylnym wyjciem - mwi przez zby. A gdzie jest to tylne wyjcie? Prbuj na drugim kocu korytarza. Schody ewakuacyjne. Wyjcia nie ma. Tylne wyjcie prowadzi przez kuchni. Przypominam sobie jak przez mg, e Daimon, eby mu jaja zgniy, mwi mi, gdzie jest kuchnia. W hotelach kuchnie znajduj si na samym dole. Przemykam si przez drzwi i zaczynam zbiega po schodach. Bez sensu, rzucam okiem przez porcz. Daleko w dole podoga wielkoci znaczka pocztowego. Droga ucieczki w sam raz dla Aojamy. Zbiegam tak szybko i cicho jak mog. A co powiem, jak mnie tu przyapi? Ze windy dziaaj na mnie klaustrofobicznie. Morda w kube. Zbiegam na parte r. Szerokie szklane drzwi wychodz na recepcj, a tam stoi potny recepcjonista: czeka na mnie byy zawodnik sumo. Schody si nie kocz, prowadz pitro niej. Mog teraz baga o lito albo z powrotem na schody i dalej na d. Recepcjonista mruy oczy i palcem wodzi po hotelowym rejestrze. Z litoci mu nie do pary. Przemykam si przez szklane wejcie - posg Atlasa z globem zasania recepcjonicie pole widzenia Podkradam si do drzwi z napisem TYLKO DLA PERSONELU. Niech bd otwarte, bagam. Zamknit e. Popycham otwieraj si z chybotem. Dziki. Za nimi duszny korytarz - ten rur i skrzynek z bezpiecznikami. Na jego kocu stos szczotek poukadanych przy kolejnych drzwiach. Obracam si i naciskam. Nic. Napieram. Przejcie zamknite na klucz. - Co gorsza, sysz, e pitro wyej otwieraj si szklane drzwi, a ja nie zamknem za sob wejcia z napisem TYLKO DLA PERSONELU. - Hej? Jest tam kto? - Mr. Sumo Los olewa mnie szczyn strachu. Co robi? Zrozpaczony, Pu kam do zamknitych drzwi. Sysz na stopniach buty Mr. Sumo. Jeszcze raz pukam. I nagle rygiel puszcza, szarpnite drzwi otwieraj si i staj przed szefem kuchni, ktry poera mnie wzrokiem - za jego plecami w owietlonym jarzeniwkami pomieszczeniu trwa wielka siekanina i wszystko wrze. - Lepiej, eby by nowym pomocnikiem do przyrzdzania musu - warczy i patrzy szataskim wzrokiem. Ehe? - Gadaj, e jeste nowym pomocnikiem! Mr Sumo jest tu, tu. - Tak, jestem nowym pomocnikiem do przyrzdzania musu. - To wa! - wciga mnie do rodka, zatrzaskuje drzwi i je rygluje, dajc mi tym samym pierwsz od rana chwil wytchnienia. Gwny kuchmistrz - taki napis ma wyszyty na czapce. - Co ty sobie do diabla wyobraasz, e pierwszego dnia pojawiasz si z czterdziestopiciominutowym opnieniem, a do tego wygldasz jak wczga? Nie bdziesz chodzi w tej bejsbolwce w mojej kuchni! - podszefowie i pomocnicy

kuchenni staj si wiadkami ofiary z czowieka. Zdejmuj czapk i kaniam si. - Bardzo przepraszam. Krem, para, baranina i gaz. Nie widz okien ani drzwi. Jak ja si std wydostan? Gwny szef Bonki chodzi i warczy. - Mistrz jest niezadowolony. A kiedy Mistrz jest niezadowolony, to niezadowoleni jestemy my. Na naszym statku panuje cisa dyscyplina! - wydziera si nagle na cae gardo i bezpowrotnie przepada to, co jeszcze pozostao z moich nerww. - A co robimy z czonkami zaogi, ktrzy pozwalaj, eby statek szed na dno? - Person kuchni odpiewuje jednym gosem brzmicym jak grzmot. Rzucamy rekinom! Rekinom! Rekinom! - Po tym wszystkim zaczynam ju powanie zastanawia si, czy nie podda si. Sumo. - Za mn, chopcze. Mistrz przeprowadzi prelekcj. - Id, obijajc si midzy lnicymi ladami i stokami penymi rondli, obok regau z kartami perforowanymi. Drzwi. eby byy drzwi, bagam. - Tu si bdziesz meldowa, o ile Mistrz wybaczy ci twj haniebny pocztek. - Mr Sumo jest ju pewnie przy zaryglowanych drzwiach. Niepokoj mnie te wszystkie noe. Jaki chopak z nosem przy pododze szoruje kafelki szczoteczk do zbw - szef bez widocznego powodu wymierza mu potnego kopniaka. Docieramy do ciasnego biura wypenionego sapniciami, zgrzytniciami i cmokniciami szlifierki. Na przeciwlegej cianie otwarte drzwi - stopnie prowadz na dziedziniec zawalony workami na mieci. Szef uderza doni we framug i krzyczy: - Nowy pomocnik do przyrzdzania musu zameldowa si na sub, Mistrzu. Szlifierka cichnie. - Finalemente - Mistrz nie odwraca si. - Wprowad otra. - Gos ma zdecydowanie za wysoki w stosunku do swojego cielska. Gwny szef kuchni staje z boku i popycha mnie przed siebie. Mistrz odwraca si. Na twarzy ma mask chronic przed opikami, spod ktrej wida tylko nie osonite, drobne usta. W rku trzyma topr, wystarczajco ostry, by wykastrowa byka. - Zostaw nas, Bonki. Powie na drzwiach tabliczk. - Drzwi do biura zamykaj si z trzaskiem. Mistrz wyprbowuje ostrze na swoim jzyku. - Mamy cign to twoje mae oszustwo? - Prosz? - Nie jeste przecie tym pomocnikiem, ktry tak wszechstronnie pomaga mi u Jeremiasza abska, co? Zmyl co, szybko! - Yyy, no tak. Jestem jego bratem - on zachorowa. Ale nie chcia zostawia zaogi. Wic w zastpstwie przysa mnie. - No, niele. - C za niezwyke powicenie. - Mistrz zblia si. Niedobrze. Za plecami mam drzwi. - Caa przyjemno po mojej stronie - odpowiadam. Czybym sysza jakie huki? - Ale po mojej stronie. Mojej, mwi ci. Tylko dotknij. Mus jest elastyczny. W czarnym szkle jego maski obserwuj swoj twarz i zastanawiam si, co waciwie taki pomocnik do przyrzdzania musu robi. - Znasz si na tym najlepiej, Mistrzu. - Nagle w kuchni wybucha zamieszanie. Nie mam jak obej Mistrza, by dosta si do drzwi prowadzcych na dziedziniec. Mistrz sapie. W jego oddechu wyczuwam wyranie pasztet z wtrbek. - We ks. Mus jest delikatny. Pokrj. A jake. Mus jest agodny. Ach, jaki agodny. Powchaj. Buchnie zapachem. A jake. Mus buchnie zapachem. - Cztery tuste

paluchy sun w kierunku mojej twarzy. Krzyk.- Oj! - Przykre. Przykre. - Mistrz unosi wiszc obok mojej gowy zasonk, kryjc jud asza w drzwiach. ciga usta. Chwyta topr, odpycha mnie, zamaszycie otwiera drzwi i wypada. - Co za burdel! - wrzeszczy. - Ostrzegano ci! - w przelocie widz Mr. Sumo, ktry miota asystentami szefa po ladach. - Ostrzegano ci! Ostrzegano ci, co si dzieje z alfonsami spod ciemnej gwiazdy, ktrzy wnosz syfilisy i trypry na mj nieskazitelny pokad! - ciska toporem. Nie mam szans, eby oceni, z jakim skutkiem - rzucam si przez drzwi, wpadam po schodach na gr, przeskakuj przez plastikowe worki ze mieciami, roztrcajc stado wron, pdz przez dziedziniec, dalej w boczn ulic, nie przestajc kluczy i oglda si za siebie - i tak a do sidmej trzydzieci. O sidmej czterdzieci nagle orientuj si, gdzie jestem. Aleja Omekaido. Ten cyrkonowy drapac z chmur to przecie PanOpticon. Podchodz jeszcze kawaek w kierunku Szinduku i lduj na skrzyowaniu z ulic Kita. Jupiter Cafe - Poranek jest ju podrumieniony. Licz pienidze. Zawracam w stron Ueno, mog sobie pozwoli na metro do Kita Sendu i na lekkie niadanie. Tak lekkie, e musz uwaa, eby przypadkiem nie kichn, bobym je zdmuchn. W klimatyzowanej Jupiter Cafe panuje wilgotny chd. Kupuj kaw i buk z demem ananasowym, siadam przy moim oknie i przygldam si swojej twarzy odbijajcej si jak zjawa w szybie: Eidi Mijake, lat dwadziecia, wosy zmierzwione i spocone, zionie marych i seksem zalatujcym krewetkami, do tego paradujcy - co z przeraeniem zauwaam - ze ladem po miosnym ukszeniu, ktry zajmuje nad jego jabkiem Adama powierzchni rwn obszarowi Afryki. Dobieg rwnie koca proces przeobraenia mojej skry - z opalonej, przywiezionej z Kiusiu, na klajstrowat, jak maj tutejsze trutnie. Kelnerki o najdoskonalszej pod socem szyi dzisiaj nie ma w pracy - gdyby zobaczya mnie w tym stanie, zawybym, powiedzia, e mam dziewiset lat, i zostawi po sobie kupk zasuszonego upieu i paznokci. Oprcz mnie w kawiarni jest jeszcze tylko kobieta, ktra z przybornikiem do makijau w rku czyta jakie czasopismo powicone modzie. Uroczycie przyrzekam, e ju nigdy nie bd przypochlebia si adnej kobiecie. Delektuj si moj bueczk z ananasem i patrz na wielki telebim zawieszony na gmachu NHK. Wyrzutnie pociskw odskakujce podczas odpalania, ponce miasta. Nowy telefon k omrkowy Nokii. Minister spraw zagranicznych obwieszcza, e domniemane ekscesy w Nankinie podczas II wojny wiatowej to sprawa intryg lewicy majcych na celu osabienie patriotyzmu. Zizzi Hikaru myjca wosy w szamponie Perowa Rzeka. Snujce si po ulicach jakiego afrykaskiego miasta ywe szkielety atakowane przez muchy. Nintendo z dum prezentujcy Uniwersalnych onierzy. Dzieciak, ktry porwa autobus i podern trzem osobom garda, i ktry twierdzi, e zrobi to po to, eby si wyrni. Obserwuj ruch uliczny, a moich uszu dobiega suchy, urywany kaszel. W ogle nie zauwayem, jak pojawi si Lao Tse. Wyjmuje paczk parlamentw, ale nie ma zapalniczki, zgubi. - No, czoem, kapitanie! - Poyczam mu zapalniczk. - Dzie dobry. - Zauwaa mj lad na szyi, ale nic nie mwi. Przed sob ma ekran do gry wideo wielkoci ksiki,

ale taki, jakby go projektowano w dwudziestym trzecim wieku. - Nowiuteki vidboy 3 - dziesi tysicy na dziesi tysicy, cztery gigabajty, wmontowane goniki, chip sztucznej int eligencji Sokrates. Program wypuszczony ledwie w zeszym tygodniu: Virtua Sapiens. - To prezent od mojej synowej. - Lao Tse wierci si na swoim stoku. - Lekarze zalecili - ma zapobiega zgrzybieniu. - Przesuwam popielniczk i ustawiam j midzy nami. - To adnie z jej strony. - Lao Tse strzepuje popi. - Uwaasz, e namwienie tego kretyna, mojego syna, do odsprzedania moich pl ryowych wacicielowi supermarketu mona nazwa czym adnym? To wszystko przez poczucie obowizku wobec syna! Daem szczeniakowi ziemi, eby unikn wciekych podatkw, jakie by zapaci po mojej mierci, i tym - popycha gr - mi odpacono. Musiaem przetrzepa poczochy - w moim wieku ju dziurawe. Pograj na prb, jak mnie nie bdzie - podsuwa mi swojego vidboya 3 i oddala si do toalety. Zdejmuj swoj bejsbolwk, podczam si i naciskam START. Ekran rozjania si. *** Witamy w Virtua Sapiens [wszelkie prawa zastrzeone] Rozumiem, e jeste nowym uytkownikiem. Jakim imieniem posugujesz si w trakcie gry? >eidi mijake Gratul. za wpisanie si do rejestru Virtua Sapiens, Eidi Mijake. Ju nigdy nie bdziesz samotny. Wybierz kategori relacji. Przyjaciel, Wrg, Obcy, Kochanek, Krewny. >krewny Okay, Eidi. Jakiego krewnego chciaby dzisiaj spotka? >ojca, oczywicie No tak, przepraszam. Nie ruszaj si, prosz, przez trzy sekundy, bo bd opracowywa cyfrowo twoj twarz. Pojawia si ikona oka, a mikrosoczewki wmontowane w obudow ekranu migocz czerwonym wiatem. Okay, teraz jeszcze przez chwil nie ruszaj si, a ja zarejestruj twoj siatkwk. Pojawia si jedna ciana, podoga i sufit. Dywan z wirem tworzy map bitow podogi. Rozwijaj si paski wzorkw na cianach. Pojawia si okno z widokiem pokrytej kwiatami liwy, targanej przez wiosenn burz rozmazanym zza kurtyny deszczu. Sysz nawet padajce krople, chocia sabo. Pokj jest ponury. Po lewej stronie pojawia si lampa i rozbyskuje przytulnym tym wiatem. Pod oknem - przezroczysta kanapa z atramentowymi zygzakami. Na rodku sofy pojawia si mj ojciec, prawa stopa zoona na lewym kolanie pozycja w porzdku, ale raczej niewygodna. Program wyposay go w mj nos i usta, ale te w bardziej wydatne szczki, a do tego przerzedzi mu wosy. Oczy ma jak szalony naukowiec w przeddzie zawadnicia wiatem. Symetryczne zmarszczki. Ma na sobie szlafrok - do tego co w rodzaju rumiecw, zupenie jakby przed picioma minutami wyszed z wanny. Ojciec nachyla si w praw stron (patrzc od strony ekranu), gdzie widnieje stojak z winami - wysuwa jedn butelk i odczytuje etykiet. Chablis, 1993. Silny, jasny, spokojny gos, idealny do odczytywania prognozy pogody. Nalewa sobie kieliszek,

popisowo delektuje si bukietem i wciga wargami odrobin napitku. Przymyka oczy. Rozbyskuje emaliowany umiech. - Witaj w domu, synu, Zechciej odwiey mi pami - kiedy to byo? >waciwie to nigdy Unosi brwi. A tak dugo? Mino szybko, jak z bicza strzeli! Tyle wieci, musimy to nadrobi. Ale ty i ja przejdziemy przez to jak burza. Jak tam w szkole, synu? >skoczyem, mam 20 Popija wino, rozprowadzajc je po jzyku i przeczesujc palcami wosy. - Ju? - wychyla si w stron oddzielajcego nas ekranu. Efekt jest zdumiewajcy - cofam si gwatownie. - No to jeste pewnie na uniwersytecie, co? To, co widz w tle, to kawiarnia? >Nie zawracaem sobie gowy uniwersytetem. Nie mam rodzicw i nie ma kto za to paci, forsy te nie mam Ojciec ukada si w pozycji plecej, a woln rk nonszalancko kadzie na oparciu kanapy. - A tak, synu? To bardzo dla mnie przykre. Edukacja jest czym wspaniaym. Jak wobec tego spdzasz czas? > jestem gwiazd rocka Ojciec unosi brwi. - Naprawd? Powiedz mi, czy jako gwiazda rocka odniose sukces, zyskae saw i majtek, czy te naleysz do tych niedomytych milionw, ktre nieustannie czekaj, a im si poszczci? >odniosem wielki sukces. Na caym wiecie Przymyka oczy i rozbyskuje emaliowanym umiechem. - Wiem, synu, e spotkanie wasnego starego jest po tych wszystkich latach czym trudnym, ale uczciwo jest zawsze najlepsz strategi. Skoro jeste a taki gony w wiecie rozrywki, to ciekawe, dlaczego jako nigdy nie przeczytaem o tobie w Timeie? >wystpuj pod pseudonimem, eby uchroni swoj prywatno Wychyla reszt wina. - Nie, ebym ci nie wierzy, synu ale mgby poda mi swj pseudonim? Chc si pochwali kolegom, e mam syna, ktry jest gwiazd rocka, no i szefowi banku! >john lennon Ojciec uderza doni w kolano. - Prawdziwy John Lennon zosta zamordowany przez Marka Chapmana w 1980, a wic wiemy, e sobie ze mnie artujesz! >nie bdziesz mia nic przeciwko, jeeli zmieni temat? Ojciec powanieje i odkada kieliszek. - Pora, ebymy sobie szczerze porozmawiali, jak ojciec z synem, prawda? Nie musimy si ju ba naszych uczu. Co chciaby wiedzie? >kim ty waciwie jeste? - Twoim ojcem, synu! >ale jako czowiek, kim jeste? Ojciec ponownie napenia kieliszek. Byskawica rozdziera niebo, kwiaty liwy uderzaj o szyb i purpura na tle szaroci przeobraa si w czer na tle tytanowej bieli. Domylam si, e program potrzebuje wicej czasu, eby odpowiedzie na nieprawdopodobne albo oglne pytania. Ojciec umiecha si pod nosem i zdejmuje stop z kolana. - No c, synu, to kawa pytania. Od czego miabym zacz?

>jakim czowiekiem jeste? Ojciec opiera lew stop na prawym kolanie. - Niech pomyl. Jestem Japoczykiem, nastpne urodziny to pidziesitka. Jestem aktorem. Moje hobby to nurkowanie i ocenianie win. Ale bez obaw dowiesz si wszystkiego, jak poznamy si bliej, bo wierz, e niebawem znowu mnie Zwiedzisz! Chciabym przedstawi ci pewnej niezwykej osobie. Co ty na to? >okay Ekran zwija si na praw stron, obok stojaka z winami. Kobieta - pod czterdziestk? - siedzi na pododze, pali i midzy jednym machem a drugim nuci kawaki z Norwegian Wood. Jest zawinita w msk koszul, a czarne obcise getry podkrelaj ksztaty jej ciaa. Dugie wosy spywaj do pasa. Ma moje oczy. - Cze, Eidi. - Gos ma delikatny i zapraszajcy do zawarcia znajomoci. - Domylasz si, kim jestem? >biaym niegiem? Umiecha si do mojego ojca i wyrzuca papierosa. - Widz, e poczucie humoru masz po ojcu. Jestem twoj matk. >ale kochana mamusiu, tatusia nie widziaa od 17 lat Program przerabia t nieoczekiwan informacj, podczas gdy burza dobija si do okna. Mama zapala nastpnego papierosa. - No c, przyznaj, e mamy par spraw do naprawienia. Ale teraz idzie nam jak po male. >to znaczy, e wreszcie zaczyna ci brakowa dzieciakw, bo potrzebujesz pienidzy? - To boli, Eidi. - Moja wirtualna matka odwraca si i szlocha przejmujco, zupenie jak prawdziwa, ale najpierw odpowiada ojciec. Mwi dobitnie, z nut groby, akcentujc sowa rytmicznie jak tragik. - To jest dom, mody czowieku, a nie hotel! Jeeli nie potrafisz grzecznie si wyraa, to wiesz, gdzie s drzwi! Ale park wirtualnych rodzicw wygenerowa mi program! A oni nie mog si nadziwi, jakiego wirtualnego syna wygenerowaa im rzeczywisto. Kwiaty liwy opadaj, targane przez nietypow jak na t por roku pogod. *** - Hej? piochy! Jest tu kto? - mczyzna w kawiarni krzyczy tak gono, e zagusza odgosy wirtualnej burzy. - le wydane, maa! - Odczam si i odwracam, eby zobaczy, o co ta caa wrzawa. Trute postury niedwiedzia grizzly w poplamionej koszuli warczy na dziewczyn o najdoskonalszej szyi pod socem kiedy ona tu wesza? Kelnerka patrzy zdumiona, ale nie zbita z tropu. Olica myje naczynia i trzyma si z dala, a moja dziewczyna robi wszystko, eby zachowa si grzecznie wobec faceta, ktry warczy jak pies. Ale da mi pan jeden banknot o wartoci piciu tysicy jenw. - Suchaj no, maa! Daem ci banknot o wartoci dziesiciu tysicy jenw! Nie piciu! Dziesiciu! - Ale, prosz pana, jestem absolutnie pewna... Grizzly staje na tylnych apach. - Zarzucasz mi, e kami, maa?

- Nie, prosz pana, twierdz tylko, e pan si myli. - Jeste feministk? Za mao wydajesz, bo jeste oziba? Kolejka goci burzy si niespokojnie, ale nikt si nie odzywa. - Prosz pana, ja... - Daem ci dziesi tysicy, ty poskrobankowy kuble! Dawaj mi reszt! I to ju! Dziewczyna otwiera kas. - Prosz pana, tutaj nawet nie ma takiego banknotu. Wieprz lini si i kapie kami. - A jak! Z kasy te kradnie! Moe nadal jestem przypany po haszu, albo Virtua Sapiens poprzestawia mi co w poczuciu rzeczywistoci, w kadym razie nagle okazuje si, e podchodz i kad facetowi do na ramieniu. On odwraca si. Usta wykrzywione w szyderczym grymasie. Wieprz jest wikszy, ni mi si wydawao, ale i tak ju za pno na odwrt, wic z caej siy atakuj pierwszy. Chlustam mu kaw w twarz i poprawiam uderzeniem z gowy w nos, i to mocno, naprawd mocno. W oczach migaj mi boonarodzeniowe wiateka. Wieprz leci na plecy, wypuszczajc z siebie przecige aaaa. Trzyma si za nos, krew kapie mu spomidzy palcw. Uspokajam si i instynktownie szukam czego, czym mgbym jeszcze machn. Bl czoa sprawia, e mwi rwanym gosem. - Wyno si std, natychmiast, bo inaczej powybijam ci wszystkie zby - rzucam okiem na to, co trzymam w garci - t popielniczk! - Wygldam chyba na jakiego pomyleca, w kadym razie na kogo, kto mwi serio, bo gdy sapic, wspominam zadziornym gosem o policji i napaci, Wieprz rejteruje. Gocie patrz. Lao Tse klepie mnie po ramieniu. - Dobra robota, kapitanie. - Olica podchodzi do swojej wsppracowniczki, caa zatroskana. - Nic ci nie jest? Nie miaam pojcia, co si dzieje... - Kelnerka o nieskazitelnej szyi zatrzaskuje kas i wbija we mnie spojrzenie. Poradziabym sobie z nim. - Wiem - odpowiadam. Boonarodzeniowe wiateka zaczynaj niebezpiecznie musowa. - Tak czy inaczej, dzikuj ci - obdarowuje mnie ostronym umiechem, tak e kiedy boonarodzeniowe wiateka wypalaj si, znajduj co, co odwrci moj uwag od blu. Siadam i na chwil bl wypenia ca gow. Ciekawe, czy matka popijaa w Jupiter Cafe podczas swojego pobytu w Tokio. Moe po moich i Andu narodzinach, moe dokadnie na tym samym miejscu, oczekujc wezwania od Akiko Kato. Trutnie z PanOpticonu w soboty take pracuj. Spokojny strumie ludzi pynie do gmachu i z niego wypywa. Miny ju prawie dwa tygodnie od mojego bezowocnego czatowania, a mj ojciec nadal nie wiadomo po jakiej czci Tokio si bka. Moe mieszka na jakim odlegym przedmieciu; moe to ten facet przy ssiednim stoliku czytajcy sportowe strony gazety. Lao Tse siedzi o dwa stoki dalej, pochonity swoj zwariowan gr. - Cze. - Kelnerka o nieskazitelnej szyi trzyma dzbanek z kaw. - Jeszcze? - Obawiam si, e nie mam ju kasy. - Na rachunek firmy. Zapata w ramach usug oddanych na rzecz oc hrony.

- Wobec tego z rozkosz poprosz o jeszcze. Dzikuj. Dziewczyna nalewa kaw. Patrz. - Jak twoja gowa? - pyta. Opieram si na okciach i zasaniam gardo, eby ukry lad po miosnym ukszeniu. - wietnie. - Co jeszcze? - Co jeszcze? - Moe jeszcze jedn buk? Ja za ni zapac. - Bardzo chciabym, yyy, gdyby nie miaa nic przeciwko temu, dowiedzie si - bl dodaje mi odwagi, o jakiej normalnie nawet mi si nie ni - jak masz na imi. Ostrony umiech potrzebuje tym razem troch czasu, zanim znowu si pojawia. - Nazywam si Ai Imado. - Ai Imado. - Jakie wietne nazwisko. - A ty? - Eidi Mijake. - Nie takie wietne. - Eidi Mijake - powtarza Ai Imado, a ja czuj si lepiej, o wiele, wiele lepiej. Bada mojego guza na czole. - To chyba strasznie boli, jak si tak kogo walnie gow? - Nie, gdy si wie, jak to robi. Przynajmniej na Pozr. - To znaczy tak na co dzie nie ganiasz i nie tuczesz ludzi gow? - To moja pierwsza gwka. - Historyczna okazja. - Na skrzyowaniu zapala si zielone wiato i stoczone mrowie rusza, e a si kurzy. Czy mogam ju gdzie ci widzie, Eidi Mijake? - Tego dnia, kiedy bya burza. Dwa tygodnie temu Mylaa, e - no, chyba zreszt tak byo podsuchiwaem jak rozmawiasz przez telefon. Pod koniec twojej zmiany. Siedziaem tu przez par godzin. - Tak. - Ai Imado przypomina sobie, kiwajc gow. - Ju sobie przypominam. - Blasted, blasted, przeklte bioborgi! - LaoTse pomstuje na vidboya 3. - Mam teraz przerw. Pozwolisz, e si przysid? Czy pozwol? - Jasne. - I ku mojej radoci, a zarazem utrapieniu - od nocy spdzonej z nieznajom w pokoju na godziny cuchn jak ajno - dziewczyna o najdoskonalszej szyi pod socem siada obok mnie. - To spotkae si z tym kim? - Z kim? - Z kim, na kogo czekae tego dnia, kiedy bya burza. - Nie. Jeszcze nie. - Dziewczyna? Obieram wersj na skrty i od razu dochodz do Akiko Kato. - Krewna. - Jak dugo ju szukasz?

- Trzy tygodnie... - Odkd przyjechae do Tokio? - Skd wiesz? Policzki dziewczyny zaokrglaj si, a oczy powikszaj. Uwielbiam taki umiech. - Twj akcent. Sze miesicy i go zgubisz. Skd jeste? - Nawet nie syszaa o takim miejscu. - No to prosz. - Jakuszima. Wyspa pooona... - ...na poudnie od Kiusiu, gdzie rosn cedry domon, najstarsze ywe istoty na wschodniej pkuli. A jak znajdujesz Tokio, takie trudne miasto? Tokio, trudne miasto. Czy to nie cudne? - Mnstwo niespodzianek. Czasami samotne. Na og dziwne. Trudno mi i prosto przed siebie. Nieustannie na kogo wpad am. - Musisz przesta myle o tym, jak masz chodzi. Tak samo jest z wkadaniem jedzenia do ust zaczniesz myle o tym, to nie trafisz. Skd wiesz, e twoja krewna tdy przechodzi? - Tak naprawd to nie wiem. Nie wiem nawet, jak wyglda. - To daleka krewna? - Nie chc ci zanudza. - A wygldam na znudzon? Dlaczego nie poszukasz w ksice telefonicznej? - Nie wiem nawet, jak ona si nazywa. Ai Imado marszczy brwi. - A czy ona wie, jak ty si nazywasz? - Tak. - Daj ogoszenie do gazety do kolumny osb, ktre si poszukuj. Krewni Eidiego Mijake - prosz o kontakt, skrytka numer. Co w tym stylu. Wikszo tokijczykw czyta co najwyej trzy lub cztery gazety. Nawet jak twoja krewna sama tego ogoszenia nie przeczyta, to zawsze moe kto inny. Wygldasz na niezdecydowanego. Zastanawiam si intensywnie. Ai Imado przyglda mi si. - I co? Ach, uwielbiam, kiedy Ai Imado przyglda mi si. - Nie mam pojcia. I znowu ten umiech poczony ze zmieszaniem. - Nie mam pojcia o czym? - Nie mam pojcia, dlaczego jestem taki gupi, e jeszcze na to nie wpadem. W ktrych gazetach? - O, dzikus z Kiusiu - mwi Buntaro, witajc mnie z powrotem w Mkncej Gwiedzie - oczka masz jak dwie dziurki po szczaniu na niegu. - Mj gospodarz paaszuje lody z jagodami. Na ekran ie wideo facet w czarnym garniturze idzie przez pustyni. Gitara o butelkowej szyi wiruje w powietrzu wraz z krzewami.

Czarnemu garniturowi przydaoby si czyszczenie, facetowi - golenie i prysznic. - Dzie dobry. Co to za film? - Paris, Texas Wima Wendersa. - Buntaro ukada stos z mroonych jagd, a rozsypuj mu si na doni. Patrz jeszcze chwilk. Nie za wiele dzieje si w tym Paryu w Teksasie. - Jakby nudny, co? Buntaro oblizuje do. - To jest, chopcze, klasyka egzystencjalistyczna. Mczyzna, ktry utraci pami, spotyka kobiet z ogromnymi klaksonami. No. A jak nocka? Brak pamici czy ogromne klaksony? Mnie tam nie nabierzesz. Te byem kiedy mody. Chocia musz ci przyzna, e szybki zawodnik z ciebie. Dwa tygodnie w duym zepsutym miecie i ju apiesz zapaszek bardziej aromatycznego seksu. - Taki tam wypad do przyjaci. - Tak, tak. Jak ju mwimy o przyjacioach, to wczeniej widziaem monstrualnego karalucha. - To musisz pogada o tym z moim gospodarzem. - Powanie, mylaem, e to bezwosy szczur. A on mi pokazuje rogi. Prbowaem go trzasn, ale si poderwa i polecia na schody. Znikn pod twoimi drzwiami, zanim zdoaem powiedzie: Na wszystkie witoci, co to jest? Moe twoja przymierajca godem kocica go zeara. - Moj przymierajc godem kocic nakarmiem przed wyjciem. - Dobrze wiedzie, e Buntaro przyzwyczai si do myli, e w mojej kapsule mieszka Kotka. - Aha! To znaczy schadzk miae ju zaplanowan! W gowie mi upie. - Daj mi spokj, bagam. Prosz. - A czy to ja ci stuknem? Oprnij to, co pene, napenij to, co puste, podrap to, co swdzi. Trzy klucze do harmonii. Ale c to za niezidentyfikowana plama szpeci twoje gardo? Najlepsz obron jest atak. - Masz rozpity rozporek. - I co z tego? Zdechy ptak nie wyfrunie z gniazda. - Nie taki znw zdechy ten ptak. Spjrz na swoj on. - Zdechy, zdechy. Spjrz na moj on. - H? - Kiedy si przekonasz, co mam na myli, mj chopcze. Mam ju czmychn na gr, gdy wchodzi trzech licealistw. Ten na czele pyta mnie: - Macie Virtua Sapiens? - Nigdy o tym nie syszaem - odpowiada Buntaro. Dalszy cig Homo? - e jak? - Chodzi o gr wideo - tumacz. - Wysza przed tygodniem. Drugi co do wanoci puszcza mimo uszu moje wyjanienie. - A macie Miecz Zyqorum? - adnych programw. Tylko wideo. - Mwiem ci! - mwi ten najwaniejszy i grupa wychodzi. - Zapraszam, chopcy. - Wiesz, Mijake, z wiarygodnego rda - Dziecko i Ty, wyobra sobie dowiedziaem si, e przecitny japoski ojciec spdza ze swoim dzieciakiem siedemnacie minut dziennie.

Przecitny ucze spdza dziewidziesit pi minut dziennie przy grach wideo. Nowe pokolenie elektronicznych tatusiw. Kiedy Kodai przyjdzie na wiat, to bajeczki do snu bd mu opowiada; mama i tata, a nie jacy sado-narko-psycho-zwido-programici. Ju teraz przygotowuj sobie wielgachne Nie na wypadek, gdyby Kodai zacz biega za tymi urzdzeniami do gier wideo. - A jeeli zacznie paka, bo nikt w klasie nie bdzie chcia z nim gada, bo jego tatu jest za skp y i nie chce mu kupowa gier? Buntaro strapiony marszczy brwi. - Nigdy mi to nie przyszo do gowy. A twj tata, co zrobi? - Przebywa w innej czci kraju. - No a mama? Jedno mae kamstwo rodzi nastpne. - Ja miaem swj klub pikarski. Tak czy inaczej, yyy, musz si umy. - Wspinam si do mojej kapsuy, bior prysznic - i chocia wycieram si rcznikiem do sucha, jestem tak spocony, e mog wzi kolejny prysznic - i rozwijam materac. Sen nie nadchodzi. Ai Imado. Nieprzerwanie unosi si nade mn. Jej delikatna szyja, umiech. Wymawia moje imi. Wstaj i prbuj zagra kilka akordw na mojej gitarze o butelkowatej szyi, ale palce mi zardzewiay. Zagldam do motelu dla karaluchw - tylko jeden go, dziecko. Karaluch rozpowiedzia o gocinnoci tego mote lu. Wraca Kotka i chepce do dna wod ze swojej miseczki. Dolewam, a ona znowu wszystko wypija. Po jakim czasie wychodz, eby kupi Tokijski Kurier Wieczorny. Wsiadam do metra w kierunku Ueno i szukam spokojnego miejsca w parku, eby wypeni formularz ogoszenia. Robi kilka falstartw musz napisa to tak, eby moja macocha nie pomylaa, e chodzi mi o pienidze, no i eby w ogle to nie wygldao w ten sposb. W kocu wybieram plan C: krtka, prosta informacja. Wyl to jutro rano, podczas przerwy na lunch. Ss cukierka. W parku Ueno cae rodziny, dzieciaki, pary, ludzie w podeszym wieku, skupiska obcokrajowcw - nawet chyba Brazylijczycy, Chiczycy, kada narodowo na skrawku wasnego terytorium. Mionicy muzew, fotograficy, skejtbordzici - W drzewach cykady, pod drzewami dzieciarnia, midzy drzewami imprezy towarzyszce. Natrtne gobie. Motory prujce po torze. W powietrzu, jedwabicie sodkim, unosz si zapachy kadzida, ogrodu zoologicznego i klusek z omiornicami. Id nad staw Szinobazu popatrze, jak ludzie karmi kaczki. Kad si przy drzewie i do diskmana wkadam Mind Games. To najgortsze popoudnie w caym wrzeniu. Patrz na chmury. O, nadchodzi Pani od Obrazw, sprzeczajc si z niewidzialnym towarzyszem. Ciekawe, czy kiedykolwi ek zdobd si na odwag, by zaproponowa Ai Imado randk. Widz mod kobiet, ktra karmi kaczki suchym chlebem z papierowej torebki. Na awce ma stert ksiek z biblioteki. Zapadam w drzemk. Jaka kobieta podprowadza do mnie swj rower, jakby chciaa ze mn porozmawia. Przyglda si badawczo mojej twarzy. Naciskam klawisz stop w moim diskmanie i z powrotem ton w powodzi odgosw parku. Nie - stwierdza w kocu kobieta - to nie jest jaki zwyky zbieg okolicznoci. - Sucham? Potrzsa gow, pena oburzenia i niedowierzania. - Daimon mnie ledzi.

Zrywam si. - Kim pani jest? Na jej twarzy pojawia si zacity upr. - Niepotrzebny mi ten syf. Hmm? Celuje we mnie palcem i syczy: - Powiedz mu, eby si sam ze sob pieprzy! Powiedz mu, eby swoje wymysy o ucieczce sprzedawa tym siksom! Powiedz mu, e jest nic niewart! Powiedz, e mj kraj przesta by japosk koloni pod koniec ostatniej wojny! Powiedz, e jeli bdzie prbowa dzwoni, to zmieni numer! Powiedz, e jeli pokae t swoj twarz w moim mieszkaniu, to mu j pokiereszuj widelcem! Powiedz Juzu Daimonowi, eby zjeda i zdech! A to wszystko odnosi si take do ciebie. Kaczki pokwakuj. Nagle wszystko staje si jasne. Ta kobieta to Miriatn hostessa w Damie Pik. Kobieta, ktra wczoraj wieczorem nie przysza do centrum gier na randk z Juzu Daimonem. Kobieta, z ktr Daimon wyrwnywa - przy mojej pomocy - rachunki. Okropno. - Przysigam - zaczynam - nie miaem, nie miaem pojcia, wcale pani nie ledziem, ja - kaczki trzepocz si opodal - w ogle nie wiedziaem, to znaczy, to wszystko to pomyka, ja nie miaem pojcia, e pani tu bdzie - skd niby? To znaczy, ja tak naprawd nawet nie znam Daimona.. Po pierwsze, szprychy piszcz, ocierajc si o gazie jawora. Po drugie, dociera do mnie, e kopie mnie z caej siy prosto w jaja. Po trzecie, gdy skrcam si na ziemi, dobija mnie deszcz spadajcych odzi. Po czwarte, sysz jej gos, tak lodowaty, e staw by zamarz. - Dobrze wiem, kim jeste, Eidi Mijake. Jeste pijawk, ktra kamie, eby si utrzyma przy yciu. Dokadnie tak samo, jak twj ojciec. Podchodzi do roweru. Prbuj nie zwraca uwagi na bl i odtwarzam jej ostatnie zdanie. - Poczekaj! Naciska na peday i odjeda grobl obdzielajc staw z kaczkami od jeziora, po ktrym pywaj odzie. Usiuj zerwa si do biegu, lecz bl zapiera mi dech. - Miriam! Poczekaj! - Matki pchajce spacerowe wzki odwracaj si, gromada chopakw na motorach patrzy, ryczc ze miechu. miej si nawet kaczki. - Miriam! - kucam pokonany i patrz, jak ona zamienia si w zjaw i rozpywa si w pyle wodnym bijcym od fontann. Ona zna mojego ojca! Pragn uczepi si tej nadziei, ale czuj taki zawd, e chce mi si wy. Wracam, utykajc, do swoich rzeczy i tam, w pyle midzy korzeniami jawora znajduj co jeszcze. Ksik z biblioteki ktra wypada, gdy Miriam mnie poniewieraa. Co to za ksika? Nie rozumiem ani sowa - jest po koreasku. *** W uliczkach dzielnicy Szibuja gubi si w bezczasie. Wczorajsze i dzisiejsze popoudnie dziel bodaj cae tygodnie. Ta sie wskich uliczek i pogodnych cieni oraz rowa dzielnica z wczorajszej nocy to jakby dwa zupenie inne miasta. Koty i wrony buszuj w stertach mieci. Ciarwki z browaru manewruj na zakrtach. Z przepenionych rur tryska woda. Nocna strefa Szibui drzemie, zupenie jak tuzinkowy aktor midzy aktami. Moje oczy zaczynaj si gubi w pltaninie tablic ze znakami - Dzika Orchidea, Jamato Nadesziko, U Maka, Dickens, U Jumiczana. Nawet jeeli przypadkiem natkn si na Dam Pik, to bd ju

tak zmczony poszukiwaniem, e nie zauwa. Wyszedem z Mkncej Gwiazdy bez zegarka i nie mam pojcia, w jakim tempie ucieka mi popoudnie. Bol mnie stopy, w ustach czuj kurz. Co za upa. Wachluj si bejsbolwk. I tak nic to nie daje. Jaka podstarzaa M ama-san zrasza wod nagietki rosnce w skrzynce na trzecim pitrze. Kiedy si odwracam, ona nadal na mnie patrzy nieobecnym wzrokiem. Budka telefoniczna to pornograficzne safari mierdzce nigdy nie pranymi spodniami. W Tokio nie musisz kupowa kaset i pism z sexmangami - wystarczy, e poszukasz najbliszej budki. Ja i moi kuzyni zaoszczdzilibymy mas forsy. Wszystkie ksztaty i rozmiary, jakie tylko mona sobie wyobrazi, a do tego mnstwo innych. Ukady potrjne, poczwrne, sado-maso, rewia licealistek, specjalna srebrna Usuga dla osiemdziesiciolatkw. - Informacja - odbiera jaka kobieta. - Sucham, jakie miasto? - Tokio. - Jaka dzielnica? - Szibuja. - Prosz poda nazwisko. Panna Manilla Soneczko nadmuchaa sobie dwa balony. Oczywicie, nie... - Prosz poda nazwisko. ... nie ma mowy, eby naprawd byy prawdziwe... - Prosz o nazwisko! - Yyyy, przepraszam. Prbuj wytropi pewien bar. Dama Pik. - Dama Pik... chwileczk, prosz. - Klekot klawiatury. Panna Kremolinka zlizuje piank z prcikw. Klekot klawiatury. - Damska Sauna... Duskie Damy... Przykro mi. Nie ma. - Jest pani pewna? Byem tam ubiegej nocy. Moe maj nowy numer? Pani ciera ujeda miot - w dymku tekst: Wsad! Wyjmij! Wywijaj na wszystkie strony! - Nowe numery wprowadza si do komputera po zarejestrowaniu. - Wic jeeli Damy Pik nie ma w waszym komputerze... - To znaczy, e jest pewnie poza informacj. - Dziwne. - Jaki bar chciaby ukrywa numer telefonu? - Chyba jaki bardzo ekskluzywny. Przykro mi, ale nie mog panu pomc. - No c. Dzikuj za pomoc. Odkadam suchawk. Na duej kartce tekst napisany dziecinnym pismem. Jeeli masz ochot na seks ze mn, to czekam na zewntrz. Rozgldam si. Patrzy przez szyb prosto na mnie. Szesnastka? Pitnastka? Czternastka? Ma jak wad wzroku. Przyciska delikatnie usta do szyby. Zmykam szybciej ni Karaluch. Drzwi posterunku policji nie ustpuj. Musz si namczy, eby je otworzy. Afisze ze starymi listami

goczymi za Aum Szinrikjo, z numerami 110, hasami zachcajcymi do wstpienia do policji i suenia Japonii. Dziki, nie skorzystam. Szafki z aktami. Czarno -biay zegar z sunc wskazwk sekund, identyczny jak na wszystkich gmachach rzdowych. Kalendarz CitiBanku, szeleszczcy od lekkich podmuchw powietrza z pracujcego wentylatora. W rodku gliniarz wycignity na krzele, z rkami splecionymi za gow, pogrony w gbokiej zadumie. Unosi jedn powiek. - Tak, synu? - Przepraszam. Szukam baru. - Szukasz baru? - sowa ciekn mu z kcika ust. - Tak. - Wystarczy ci jakikolwiek bar? Czy to ma by jaki bar konkretny? - Szukam konkretnego baru. - Szukasz konkretnego baru. - Tak. Przecige westchnienie jak std do wiecznoci. Unosi si druga powieka. Dwie przekrwione gaki oczne. Dugie milczenie. Gliniarz wraca do pozycji pionowej - a krzeso skrzypi - i powoli rozkada na biurku map. Do gry nogami. - Jak si nazywa? - Eidi Mijake. Przecige spojrzenie. - Nie ty, mdralo, tylko bar, jak si nazywa? - Yyy, przepraszam. Dama Pik. Gliniarz koncentruje si i pospnieje. - Jeste bywalcem tego baru? Przeykam lin. - Niezupenie. Byem tam wczoraj w nocy. Marszczy brwi, jakbym co krci. - Kto ci zabra? Kiwam gow. - Tak. Przyglda mi si pod innym ktem. - I chcesz tam wrci? Po co? - Musz porozmawia z niby... przyjacielem, ktry tam pracuje. - Musisz porozmawia z niby przyjacielem, ktry tam pracuje. A ile to, mwie, masz lat? - Ja, yyy, nie mwiem. - Wiem, wiem, mdralo. Dlatego wanie pytam. Ile masz lat? O co chodzi? - Dwadziecia. - Dokumenty. Otwieram nerwowo portfel i podaj swoje prawo jazdy. Gliniarz oglda je ze wszystkich stron. - Eidi Mijake, na stae zamieszkay w prefekturze Kagoszima. W Tokio szukasz pracy? - Przytakuj. Czyta: - Data urodzenia, 9 wrzenia. Wczoraj skoczye dwadziecia, zgadza si? - Zgadza. - To znaczy w trakcie bytnoci w rzeczonym barze nie osigne jeszcze wieku pozwalajcego na legalne spoywanie alkoholu. Zgadza si?

- Do Damy Pik poszedem wczoraj. Na urodziny. - Do rzeczonego baru poszede wczoraj. Na urodziny. - Chciaem tylko adres tego miejsca, panie poruczniku. Przyglda mi si badawczo, przez duszy czas szukajc na mojej twarzy jakich ladw. W kocu oddaje mi dokument. - W takim razie mog ci tylko zaproponowa, e jak chcesz otrzyma rzeczony adres, to zadzwo sobie do rzeczonego niby przyjaciela. Na adnej mojej mapie nie figuruje Dama Pik. - Koniec. Kaniam si i odchodz, starajc si zasun za sob drzwi, podczas gdy gliniarz utrwala sobie w pamici moj twarz. Nie ma co ukrywa, klapa. Nogi zaraz mi si odkrc i odpadn. Co najmniej dwa razy przeszukaem kad uliczk i alej w Szibuja, ale Damy Pik ju nie znalazem. Kupuj puszk calpisa i paczk sevenstarw i siadam na jakim stopniu. Moe odnajd Daimona w sali bilardowej? Nie. Dugo bdzie unika tego miejsca, eby przypadkiem mnie nie spotka. eby tak Miriam ubiegej nocy powiedziaa, e zna mojego ojca. Skd znaa moje nazwisko? Przecie Daimon par razy je wymieni. Cho z drugiej strony Mijake to do pospolite nazwisko. Daimon mnie wpisa, a ona pewnie zobaczya ten dziwny zapis w kandi oznaczajcy Eidi. Ojciec pewnie mwi o mnie. Pocigam z puszki i zapalam sevenstara. Ojciec bywa w tych ekskluzywnych klubach - wiem o nim tylko tyle, e jest bogaty. Wyobraam s obie, jak dym kry mi po pucach, przewietlany promieniami soca niczym py w kopalnianych szybach. Wpadem na Miriam nad stawem Szinobazu - w kocu nie tak daleko. Karmi kaczki - ile jest w Tokio takich miejsc, gdzie mona pokarmi kaczki? Kad papierosa na krawdzi puszki i wertuj biblioteczn ksik upuszczon przez Miriam. No, no. Kopna mnie w jaja dziewczyna, ktra jako hostessa obsuguje mojego ojca. Nie. Co tu nie gra. Zbyt dziwne s te wszystkie zbiegi okolicznoci. A nawet gdyby tak byo. Dowiedzie si, w jakim punkcie si zbiegaj - to byby mj Plan D. Ciekawe, czy mj ojciec to taki sam kobieciarz, jakim najwyraniej jest ojciec Daimona. Zawsze wyobraaem go sobie jako zdeklarowanego cudzoonika. Spoko, mam si z nim spotka, a nie go osdza. Papieros stacza si z puszki, ktra sama z siebie zaczyna dre, chybota i... ...wreszcie przewraca si, ziemia jczy, okna dwicz budynki si trzs, cholera, ja si trzs, adrenalina si wscza, zapada milion wyrokw, windy zamieraj, miliony tokijczykw chowaj si pod stoy, rzucaj do wyjcia - ja zwijam si w kbek, umykajc przed kawaem upadajcego muru, a cae miasto wraz ze mn wznosi strzeliste mody do nie wiadomo kogo - kogokolwiek - do Boga, do bstw, do karni, do przodkw - byle tylko wysucha: powstrzymaj to, powstrzymaj natychmiast, prosz, prosz, prosz, niech to nie bdzie to, nie to, nie dzisiaj, nie teraz, byle nie drugie Kobe. Byle nie kolejny 1923, nie dzisiaj, nie tutaj. Calpis rozlewa si delt na wyschnitym chodniku, Buntaro mwi mi, e s trzsienia ziemi o drganiach wertykalnych i takie, w ktrych wystpuj drgania horyzontalne. Horyzontalne ujd. Wertykalne powalaj cae miasta. Ale jak jedne odrni od drugich? A kogo to obchodzi - dosy i ju! Przestaje trz.

Rozwijam si z kbka, jakbym ponownie si rodzi, oniemiay, nie wierzc, e to ju. Cisza. Oddech. Deszcz ulgi spywa z nieba. Ludzie nastawiaj radioodbiorniki, eby dowiedzie si, czy to tylko lokalne czknicie, czy te Jokohama albo Nagoja zostay zmiecione z mapy Japonii. Stawiam puszk i zapalam nastpnego papierosa. I wtedy widz co jeszcze i nie do koca mog sobie zaufa, e to widz. Po drugiej stronie ulicy, na wprost stopnia, na ktrym siedz, znajduje si wejcie do pasau. Pasa prowadzi do budynku i koczy si wind. Obok windy widnieje tabliczka. Na niej, obok #9, para trapezowatych oczu wlepionych prosto we mnie. Znam te oczy. To oczy damy pik. Odzywa si spiowy gong i drzwi windy otwieraj si. Za aparatem projekcyjnym stoi wiadro z mydlan wod. Kobieta w kombinezonie czyci koktajlow somk malekie otworki w planetarium. Obrzuca mnie z wysokoci drabiny przelotnym spojrzeniem. - Otwieramy dopiero o dziewitej, prosz pana - mwi i teraz dostrzega moje sfatygowane ubranie. - Tylko bez handlowania telefonami komrkowymi, dzikujemy. - Wic te nie bawi si w uprzejmoci. - Miaem nadziej, e bd mg zamieni swko z Miriam. Przypatruje mi si badawczo. - Kim pan waciwie jest? - Nazywam si Mijake. Byem tutaj wczorajszej nocy z Juzu Daimonem. Miriam bya nasz hostess. Musz zada jej jedno pytanie. I zaraz sobie pjd. Kobieta potrzsa gow. - Ot pjdzie pan od razu, w tej chwili. - Prosz. Nie jestem adnym psycholem. Prosz. - Zreszt Miriam i tak dzisiaj wieczorem nie pracuje. - Czy mgbym w takim razie prosi o numer jej telefonu? Kobieta czyci somk dziurk. - Co to niby za pytanie? - Osobiste. Jeszcze nikt w taki sposb na mnie nie patrzy. Kciukiem wskazuje w stron drzwi za kotar . - Lepiej porozmawiaj z Mama-san. Dzikuj jej i przechodz przez palarni. Gobeliny s podwinite i soce szerokimi pasmami dobija si do okien. Tu i tam siedz kobiety w koszulkach i dinsach i popijaj somen. Krucha kobieta naprawia mechaniczn papug. Kiedy wchodz, rozmowa urywa si. - Tak? - pyta jedna z dziewczt. - Dziewczyna przy wejciu powiedziaa mi, ebym zapyta o Szijori. - To ja - odpowiada, nalewajc sobie herbaty ulung - Czego chcesz? - Musz porozmawia z Miriam. - Ona dzisiaj nie pracuje. - Bye tutaj ubiegej nocy. To jeden z goci Juzu Daimona - odzywa si inna dziewczyna, przekadajc paeczki. - Tak. Wibracje zmieniaj si z obojtnych na wrogie. Szijori przepukuje usta herbat. - Wic to on ci

przysa, eby sprawdzi, jak przyjto jego may wybryk, co? - Chyba zwariowae, jeeli mylisz, e Miriam bdzie chciaa znale si z tob w jednym pomieszczeniu - odzywa si jeszcze inna dziewczyna, ujc koniec paeczki. - Nie miaem pojcia, e co midzy nimi byo. - No to jeste lepy uomek. - Dobra. Jestem lepy uomek. Ale prosz was, musz o czym porozmawia z Miriam. - A co to takiego pilnego? - Nie mog powiedzie. Co mi powiedziaa. Dziewczyny milkn, gdy kobieta manipulujca przy papudze odkada rubokrt. - Jeeli chcesz rozmawia z Miriam, to musisz zosta czonkiem tego klubu. - Uwiadamiam sobie, e ona i Mama-san z ubiegej nocy to jedna i ta sama osoba. - Kandydaci na czonkw musz uzyska dziewi nominacji od czonkw rzeczywistych, oprcz Juzu Daimona, ktry ma teraz zakaz wstpu. Wpisowe - bezzwrotne wynosi trzy miliony jenw. Jeeli komisja selekcyjna zaaprobuje twoje podanie, pierwsza roczna opata wyniesie dziewi milionw jenw. Po jej uiszczeniu wolno ci pyta Miriam, o co tylko chcesz. Tymczasem przeka Juzu Daimonowi, e zrobiby mdrze, gdyby wyjecha z miasta na duej. Pan Morino jest w najwyszym stopniu oburzony. - Czy mgbym tylko zostawi kartk... - Nie. Moesz ju tylko wyj. Otwieram usta... - Powiedziaam, moesz ju tylko wyj. I co teraz? - Masanobu Suga? - Recepcjonistka w Uniwersytecie Cesarskim ma zakopotan min. - Student? Ale jest przecie niedziela, czwarta po poudniu! Pewnie je niadanie. - Jest na studiach podyplomowych. Komputerowiec. - W takim razie pewnie jeszcze bdzie w ku. - Pokj ma chyba na dziewitym pitrze. Jej kolega nachyla si nad ni i mwi znaczco: - Ten odmieniec. - Ach! Ten. Tak. Na gr. Dziewi-osiemnacie. Nastpna winda. Na trzecim pitrze drzwi otwieraj si i wchodzi kilku studentw. Czuj si jak intruz. Nie przerywaj rozmowy. Zawsze mylaem, e studenci rozmawiaj tylko o filozofii, inynierii i o tym, czy mio jest czym witym, czy te sprowadza si do programowania seksualnego, tymczasem oni rozmawiaj o tym, w jaki sposb najlepiej pozby si hydry w grze Zax Omega i czerwona zaraza na Ksiycu. A wic to tak miaaby skoczy najlepsza grupa w moim oglniaku. Ju zbieram si na odwag, by im powiedzie, e powinni zaatakowa hydr miotaczem pomieni, ale jest dziewite pitro i drzwi otwieraj si. Zawsze wydawao mi si, e uniwersytety s szerokie i paskie. Tymczasem w Tokio s wysokie i wskie. Korytarz wyludniony. Przechodz par razy w t i z powrotem, eby si zorientowa, jak

jest pomylana numeracja pokoi. Pewnie maj to a egzaminie wstpnym. Wreszcie widz: Masanobu Suga. Porzucie wszelk nadziej, Microsofciarze, ktrzy tu wchodzicie. Pukam. Wej! Otwieram drzwi. Zapaszek jak spod paszek, okno zasonite narzut z ka, ktra utrzymuje w pokoju mrok, a zarazem wilgo. Bongosy, podrczniki, czasopisma, sprzt komputerowy i paczki, w ktry nadszed, plakat z Zizzi Hikaru, garnek z niedopakiem w rodku, caa seria mang pod tytuem Sromojedcy z Dziewitego Oboku, sterta kubkw po byskawicznym makaronie i gra papierw. A przecie w dziale rzeczy znalezionych w Ueno Suga bez koca gldzi o biurach, w ktrych nie uywa si papieru. Tymczasem Suga we wasnej osobie siedzi w kcie pochylony nad klawiatur. Tapety -tap. tap-tap-tapety-bipety-bip-bip-bip. - Cholera! - okrca si wok osi, przyglda si gociowi i usiuje przypomnie sobie moj twarz i nazwisko, chocia zaledwie dziewi dni mino, odkd odszed z Ueno. - Mijake! - Mwie, e mog ci kiedy odwiedzi. Suga marszczy brwi. - Ale nawet przez myl mi nie przeszo, e naprawd... Jak tam w biznesie rzeczy znalezionych? Pani Sasaki nadal mrozi wszystkich wok? A widziae ostatni skok Aojamy w telewizji? We wszystkich wiadomociach to pokazywali, dopki ten licealista nie porwa wycieczkowego autobusu. Widziae to? Podern pasaerom garda. Z tego wynika, e jak si popenia takie widowiskowe samobjstwo jak Aojama, to ono wchodzi na miejsce wszystkich innych wanych wiadomoci. - Suga, przyszedem, eby... - Masz szczcie, e mnie zastae. Wycignij sobie krzeso. Moe jakie znajdziesz pod... niewane, siadaj na tej paczce. Wczoraj wrciem po tygodniu w IBM -ie. eby ty widzia ich laboratoria! Posadzili mnie przy biurku pomocy, ebym wyciera tyki posplstwu. Sromota jak nie wiem. Chciaem wyldowa w R- D, eby mie dostp do nowoci, nie. Wystarczyo mi pi minut i uknuem plan ucieczki. Przychodzi pierwsze wezwanie, a tu cymba z Akita, z akcentem jeszcze gorszym ni twj, nie ma sprawy. Mom kopot z uruchomieniem. Wszystko zniko z ekranu. Aha, a prosze pana, kursor wida? e co? Ma strzak, prosz pana ktra informuje pana, gdzie pan jest. dny strzaki. Nic nie widz. Wszystko zniko z ekranu, mwi panu. Rozumiem. Czy na paskim monitorze znajduje si kontrolka poboru mocy? Na moim czym? Na pana monitorze. Taki telewizor. Czy ma takie mae wiateko Wczy? adnego wiateka, nic. Prosz pana, czy wtyczka od telewizora jest wetknita do gniazdka w cianie? Ni mom pojcia, nic nie widz, mwi panu. Prosz si rozejrze. Jak niby? Ciemno tu jak w nocy, mwi panu. A moe by co pomogo, jakby pan wczy wiato? Prbowoem, ale oni nie przyjd - firma elektryczna sprawdza, co jest, i a do trzeciej nie bdzie prdu. Rozumiem, prosz pana. Mam dobre wiadomoci. Ma pan? Tak, prosz pana. Ma pan jeszcze opakowania, w ktrych przyszed komputer? Nigdy niczego nie wyrzucom. Wspaniale. Niech pan w takim razie zapakuje swj komputer i odniesie go do sklepu, w ktrym go pan kupi. A co mom im powiedzie w tym sklepie? A sucha mnie pan uwanie? Suchom. Niech im pan powie, e w gowie ma pan gwno zamiast mzgu i e nie moe pan mie komputera! I odoyem suchawk. - I to by twj plan ucieczki?

- Wiedziaem, e moje rozmowy s kontrolowane przez bcwaa, ktry si mn opiekowa, no nie. I wiedziaem, e oni wiedz, e jestem za duo wart, eby mnie utrci. Wic kierownik si zgodzi, e moje umiejtnoci mona by z poytkiem wykorzysta w innym dziale. Zasugerowaem R - D i mi si udao. Ale co ty tu masz, Mijake? - Ananas. - Tak mylaem. Po co chodzisz z ananasem? - To prezent. - Mylaem, e ananasy s w puszkach. Komu chcesz da takiego surowego ananasa? - Tobie. - Mnie? - Suga jest zaintrygowany. - I co si z nimi robi? - Kroi si noem na plastry i, yyy... si zjada. Suga nagle rozpromienia si. - Aaaa, dziki. Zapomniaem o lunchu. Zgadnij, przy czym jestem? - wskazuje gow na komputer, wyjmujc piwo z opakowania. Potrzsam gow. - Francuski Program Energii Jdrowej. Ich antyhakerska bro nazywa si Epoka elaza. - Mylaem, e twj wity Graal jest w Pentagonie. - O, cholera - piwo Sugi sika z sykiem na wszystkie strony. - Bo jest. Francuzi to zombi. - Zombi? Wiem, e ich prby jdrowe na Oceanie Spokojnym to popelina, ale... Suga potrzsa gow. - Zombi. aden szanujcy si haker wart swoich koci nigdy nie hakuje bezporednio. Whaczamy si do komputera zombi i stamtd owimy. Czsto poprzez tego zombi przerabiamy na zombi jeszcze innego zombi. Im gortszy obiekt, tym duszy taniec zombi. Pora przystpi do rzeczy. - Mam do ciebie prob. Sprawa jest delikatna. - Chcesz, ebym si gdzie whaczy? Patrzy na mnie, pocigajc piwo. Dociera do mnie, e wszystko zaley od Sugi, bardziej, ni sdziem. Za prdko osdzam ludzi. Wyjmuj ksik, ktr Miriam upucia w parku. - Moe to za trudne, ale czy mgby wej do komputera tokijskiej biblioteki i poszuka adresu osoby, ktra poyczya t ksik? Suga spija piank z piwa. - Chyba artujesz. - Moesz to zrobi? - A mog szcza prosto, kiedy mam odjazd? Koreaskie nazwisko Miriam brzmi Kang Hio Jeoun. Miriam ma dwadziecia pi lat i na koncie trzy ksiki bibliotecznej wypoyczalni. Wsiadam w naziemn kolejk i jad do jej mieszkania w Funabaszi. Okolica zrujnowana, ale jakby przyjazna. Wszystko a si prosi o now warstw farby. Sprzedawczyni w cukierni, tu obok stacji, pytam, jak odnale adres, pod ktrym mieszka Miriam. Kobieta rysuje mi mapk i egna, puszczajc oko. Id, mijajc dugi rzd rowerw w stojakach, na rogu skrcam i widz morz e - po raz pierwszy od miesica. Powietrze w Zatoce Tokijskiej przesycone zapachem ropy. Statki handlowe na cumach, zaadowywane i rozadowywane przez czteronone urawie o szyjach lamy. Spkany asfalt, z

ktrego wyrastaj rudawe chwasty. Restauracja jakiniku zasnuwajca wieczr dymem przesyconym zapachem misa i wgla drzewnego. Garaowy zesp w trakcie prb piosenki zatytuowanej Dwikowe ludobjstwo. Na nadbrzeu takswkarz trenujcy golfowe uderzenie szuka wyimaginowanych dziur w niezmconym wieczornym spokoju. Lombard z zakratowanymi oknami, krzyczcy barwami sklep korzenny, pralnia, sklep z alkoholami, boisko i w kocu budynek, w ktrym znajduje si mieszkanie Miriam. Jest stary, trzypitrowy. W rekordowym czasie, kilka machw, wypalam sevenstara. Pi erwsze pitro - ju wyludnione. Metalowe schody, ktre brzcz, gdy wchodz. Wystarczyby solidny tajfun i budynkiem miotaoby po caym Hokkaido. Jest: 303. W mrocznym przewicie drzwi, nad lini przytrzymujcego je acucha ukazuje si jej twarz. Dziewczyna zatrzaskuje drzwi. Czuj si skrpowany, ale dobijam si. Kucam i mwi przez szpar na listy. - Przyniosem twoj ksik; biblioteki. Upucia j w parku. To nie ma nic wsplnego z Daimonem. Miriam, ja nawet go nie znam! Prosz. - Bez odzewu. Przechodzi jaki pies w abaurze na gowie. Kilka krokw za nim otyy waciciel. Sapie. Patrzy spode ba, prowokujc do miechu. - Bobowi obcili jaja, no i teraz nie wolno mu liza si tam, gdzie nie powinien. - Odmyka ssiednie mieszkanie i znika. Drzwi Miriam otwieraj si. Pali papierosa. Ja nadal w kucki. acuch nadal w drzwiach. - Prosz, twoja ksika. Bierze. Potem taksuje mnie w milczeniu. - Przekazae Daimonowi to, co powiedziaam? - Usiowaem ci wytumaczy, e nie znam Daimona. Zawiedziona potrzsa gow. - No i po co to powtarzasz? Gdyby to nie Daimon ci przysa, to skd by wiedzia, dokd przyj? - Twj adres zdobyem w bibliotece. Przyjmuje to, wic nie musz ju tumaczy nielegalnej strony tego przedsiwzicia. - I tak z wrodzonej yczliwoci oddajesz mi t ksik? - Nie. - No wic czego teraz chcesz? Przesuwa si i refleks bursztynowego wiata rozjania profil jej twarzy. Teraz rozumiem, dlaczego Daimon zakocha si w niej. I ju niczego wicej nie rozumiem. - Czy ty naprawd wiesz, kto jest moim ojcem? - Co? - W parku Ueno mwia o moim ojcu tak, jakby go znaa. - Regularnie bywa w klubie! Oczywicie, e go znam. Przeykam lin. - Jak si nazywa? - Twj ojciec to ojciec Juzu Daimona - odpowiada, na poy rozdraniona, na poy zdezorientowana. Plan C kompletnie sypie si w strefie zgniotu. - On ci to powiedzia? - I ju wszystko z miejsca si wyjania. Plan okaza si wystawn nazw, pod ktr kry si mizerny wybieg.

- Zapisa ci do Damy Pik jako swego przyrodniego brata. Je go ojciec - twj ojciec - zawsze mia po kilka kochanek, tak wic nie jeste jedyny. Odwracam wzrok, nie mogc uwierzy w to, co sysz. Nie, to jest zbyt proste, eby w to uwierzy. Miriam zaczyna dry. - Wic to byy bzdury wymylone przez Daimona? - Mj ojciec znowu rozpywa si w milionach nieznanych ludzi. Nie odpowiadam na jej pytanie. - A to samolubny, gupi podlec. I to wszystko po to, eby si na mnie odku... - w jej gosie sycha jakby skowyt. - Posuchaj, Eidi Mijake. Spjrz na mnie! - gasi papierosa. - Dama Pik nie jest... zwykym miejscem. Jeeli kiedykolwiek tam wrcisz, moe przytrafi ci si co zego. Do diaba. I to bardzo zego. Daimon, wprowadzajc ci... no, zama do wan regu. Normalnie bywajcy tam mczyni s spokrewnieni ze sob. Posuchaj. Nie wracaj tam i nie przychod tutaj, nigdy. I w ogle unikaj Szibuma. To yczliwe ostrzeenie. Zrozumiae? Nie, tak naprawd nie rozumiem, ale ona i tak zamkna drzwi. To ju ostatni przebysk dnia. Jake pikny byby ten zachd soca, gdybym mia humor. Zachodzce stonce, jak z filmu SF, osiada na multipleksie Warner Cinema. Ciekawe, ktra linia metra prowadzi do takich zachodw i na ktrej stacji trzeba wysi. Spokojnym krokiem wracam drog, ktr przyszedem. Trafiam na centrum gier. W rodku cay rzd penowymiarowych maszyn do 2084 - rozwija si oywiony interes z uczniakami. Kiepski by dzisiaj dzie. Zmieniam tysicjenowy banknot na monety stujenowe. *** Wok mnie wybucha fotonowy ogie i mj ostatni towarzysz pada. Na celowniku mam stranika wiziennego i siekam go na potrawk. Zamiera echo ostatniego wystrzau. Niesamowita cisza. Czyby koniec strzelaniny? Osiem etapw dzielcych mnie od czerwonych drzwi. Metalowy chodnik szczka, gdy przechodz przez zway stranikw i zabitych buntownikw. S niej. Oto drzwi wizienia. Wizie Ned Ludd. Zbrodnia: cyberterroryzm. Wyrok: doywocie. Kod zabezpieczenia: pomaraczowy. - W rodku jest mj ojciec, czowiek, ktry wyzwoli ludzko z tyranii OuterNetu. Oto zaczyna si rewol ucja, ktra obali rzeczywisto. Odpalam przycisk otwarte i drzwi rozsuwaj si na boki. Wchodz do celi. Ciemno. Drzwi zamykaj si, wiata rozbyskuj. Oficerowie wywiadu OuterNetu! Ze staromodnymi rewolwerami? Otwieram ogie, ale mj fotonowy pistolet nie dziaa. Cay obszar celi matowieje. W ktrym momencie musiaem skrci nie tam, gdzie powinienem. Moe nie zauwayem znaku. Przed oczami mam pasek energii, kurczy si do 0.1. Nie mog si ruszy. Nie mog nawet utrzyma si na nogach. Podchodzi jaki facet - poznaj go, to ten z sojowej farmy, ktr widziaem, kiedy nie mogem zasn - rozlunia krawat. Jestem Agent K00996363E. Oto rozwizanie: Gracz 181927271. Ned Ludd to projekt wykreowany przez OuterNet z myl o wykrywaniu u graczy skonnoci do prowadzenia antyGry, a take o ocenianiu potencjalnego zagroenia dla OuterNetu. Twoja podatno na indoktrynacj ze strony naszych prowokatorw wskazuje na organiczne programowanie. Ju sama myl, e ideologia moe w ogle pokona wyobranie, zakrawa na szalestwo. OuterNet podda ponownej obrbce twoje oprogramowanie, zgodnie z Prawem o Upowszechnianiu Gier nr 972HIJ. Nie cieszy mnie to, 181, o dla twojego dobra. -

Przyblia twarz. Nie ma w niej nienawici. Tchnie czuoci i wyrozumiaoci. - Gra skoczona.

Cztery ZIEMIA ODZYSKANA Tak wic gin, kilka minut po pnocy, na ziemi odzyskanej, gdzie na poudniowym brzegu Zatoki Tokijskiej. Kicham, e a rwie mnie w prawym oku, gaka o may wos nie pka. Niedziela, 17 wrzenia. Nie mog tej mierci nazwa mierci nieoczekiwan. Nie po ostatnich dwunastu godzinach. Od kiedy Andu pokazaa mi, czym jest mier, widywaem j nieraz przelotnie, jak czekaa w pocigach, windach, na pkach z medykamentami. Gdy dorastaem, widziaem, jak huczy morsk fal, atakujc skay na Jakuszimie. Zawsze z dystansu. Teraz zrzucia swoje przebranie, prawie jak w nocnym koszmarze. Ale ja tkwi tutaj naprawd. Koszmar na jawie, z ktrego ju nigdy si nie obudz. Le rozoony, z dala od tych wszystkich, ktrzy mnie znaj, a na pasku z limitem ycia stan zero. Moje ciao cierpi katusze, temperatura ronie i siga ju tego mostu. Niebo sypie gwiazdami, satelitami i nocnymi samolotami. Ale mroczna, piaszczysta, bezsensowna, nieprawdopodobna, przedwczesna, zasmarkana ta droga przez umieranie. Ile gwiazd. Po co gwiazdy? *** Jest roda po poudniu, id do banku opodal stacji o, eby opaci moje ogoszenia do dziau poszukujcych si osb. To dziesi minut alej Asakusa, poyczam wic porzucony rower - przechodni pojazd z biura rzeczy wiezionych. Jest za bardzo zdezelowany, eby komukolwiek chciao si go kra, ale przecie dziki niemu oszczdzam dobry kwadrans przerwy na lunch, ktry stracibym idc zatoczon ulic parujc upaem dymw i gasncego lata. W Tokio nie ma cienia - tylko beton magazynujcy ar. Parkuj rower przed wejciem i wchodz - bank zajty lunchowaniem i rozgadany milionami bankowych odgosw. Trutnie, telefony, drukarki, papier, drzwi automatyczne, mamrotanie, znudzone dzieci. Opacenie planu D przy pomocy ATM wypada taniej, jeli oczywicie nie popeni choby najmniejszej pomyki przy wklepywaniu dugiego rzdku cyfr, w przeciwnym razie moje pienidze wpyn nie na to konto, co trzeba. Nie piesz si. Wirtualna kasjerka na ekranie kania si, rce zaoone. Prosz czeka. Transakcja w toku. Wic czekam i czytam informacj o zgubionych kartach i tanich kredytach. Gdy potem rzucam okiem na wirtualn kasjerk, ta mwi ju co nowego. A zatyka mnie z wraenia. Eidi Mijake, niebawem odwiedzi ci ojciec. Trzy razy si upewniam - wiadomo nadal tam jest. Rozgldam si. Kto chyba si przyzna do tego figla. Na pocztku rzdu maszyn stoi urzdniczka bankowa - ma suy pomoc tym, ktrzy nie mog sobie poradzi. Zauwaa moj min i podbiega. Ma t aki sam uniform i identyczny wyraz twarzy, co jej wirtualna wsppracowniczka. Bez sowa wskazuj na ekran. Urzdniczka wodzi palcem po monitorze. - Tak, prosz pana. Transakcja w toku. To pana karta i prosz starannie przechowywa dowd wpaty. - Ale ta wiadomo! Ma gos disneyowskiej Myszki Mickie. - Transakcja zakoczona. Prosz zabra kart i powiadczenie. -

Wszystko w porzdku, prosz pana. Patrz na ekran. No, ma racj. - Ale bya jeszcze inna wiadomo - upieram si. Rozgldam si za figlarzem Wiadomo, ktra zawieraa moje nazwisko. Umiech urzdniczki sztywnieje. - Byoby to cakowicie niezgodne z przepisami, prosz pana. Ludzie w kolejce nastawiaj uszu. Ponosi mnie. - Ja wiem, e to jest niezgodne z przepisami! Dlaczego jeszcze nam myli... - Na scenie pojawia si mundurowy z t opask. Jest tylko par lat starszy ode mnie, ale ju wyrs na Kapitana Smuga, Samuraja Zjednoczonej Finansjery. - Dzikuj, pani Uakajama odprawia podleg sobie urzdniczk. - Jestem szefem suby, prosz pana. Zdaje si, jaki kopot? - Wanie przelaem pewn sum... - Czy maszyna nieprawidowo zadziaaa? - Na ekranie pojawia si wiadomo. Osobista wiadomo. Dla mnie. - Czy mog zapyta, co skania pana do twierdzenia, e ta wiadomo bya przeznaczona dla pana? - Zawieraa moje nazwisko. Kapitan Smug odpowiada na to penym troski marsem wytrenowanym podczas szkolenia. - Co konkretnie ta wiadomo, zawieraa, prosz pana? - Zawieraa informacj, e mj ojciec chce si ze mn zobaczy. Czuj, e gospodynie domowe oczekujce w kolejce a podskakuj z ciekawoci i spogldaj po sobie. Kapitan Smug cakiem znonie udaje lekarza, ktry chce udobrucha wariata. - To chyba nawet wicej ni moliwe, e nasze urzdzenie wywietla niekiedy litery, ktre do trudno odczyta. - Nie pracuj w banku, ale czyta umiem, dzikuj. - Ale oczywicie - Kapitan Smug mierzy wzrokiem mj kombinezon roboczy. Drapie si w kark, eby da mi do zrozumienia, e jest zakopotany. Nastpnie spoglda na zegarek, eby da do zrozumienia, e to wanie ja sprawiam opot, - Chc tylko powiedzie, e albo tu doszo do jakiego nieporozumienia, albo po prostu by pan wiadkiem zjawiska, ktre jeszcze nigdy nie miao miejsca w historii Banku Tokijskiego ani, o ile wiem, w historii japoskiej bankowoci. Wkadam swoj kart do portfela i pedauj z powrotem do stacji Ueno. Przez cae popoudnie jestem tak rozdraniony, e a pani Sasaki pyta, o co chodzi. Zmylam co na temat stanu podgorczkowego, wic dostaj od niej jaki lek. Podczas przerwy na herbat wchodz do systemu ATM na stacji, gdzie jednak uzyskuje si informacje na temat salda bez moliwoci dokonywania wpat. Nic niezwykego si nie dzieje. Patrz po twarzach klientw biura rzeczy znalezionych, czekajc na bysk olnienia. Nic. A moe Suga to zrobi. Ale on nie wiedzia o moim ojcu. Nikt w Tokio nie wie o moim ojcu. Z wyjtkiem mojego ojca. Wracam metrem do Kita Sendu i rozgldam si. No, paranoja. aden trute nie przykuwa mojej uwagi, tylko jaka dziewczynka. Idc ze stacji, przyapuj si na tym, e zerkam w lustra na skrzyowaniach, czy aby mnie kto nie ledzi. W supermarkecie kupuj okonomijaki z pidziesicioprocentowym upustem i mleko dla Kotki. Buntaro, przychodzi mi na myl, gdy stoj w

kolejce. Dostaem to mieszkanie w kapsule, poniewa krewny mojego nauczyciela gry na gitarze w Kagoszimie jest znajomym przyjaciela ony Buntara - moe on dowiedzia si o moim ojcu? Ale ktry waciciel wypoyczalni kaset wideo jest na tyle wpywowy, eby ekrany ATM wykorzystywa w chara kterze osobistego systemu telegraficznego? A moe jaki sojusz nie z tej ziemi midzy Sug a Buntarem? Wracam do Mkncej Gwiazdy i przyapuj mojego podejrzanego, jak rozmawia przez telefon z on, przeczesujc palcami przerzedzone wosy. Rozmawiaj o przedszkolach dla Kodaiego. Buntaro kiwa na mnie i uoywszy palce w ksztat gsiego dzioba przedrzenia gldzenie swojej ony. Ogldam jedn, drug cen z horroru zatytuowanego You Go to My Head. Gliniarz wpada na trop psychicznie chorego zabjcy, ktry odkr ywa najmroczniejsze lki swoich ofiar i morduje, chwytaj je w sida odpowiednich koszmarw. - Wiem, co ci chodzi po gowie, chopcze - mwi Buntaro, odkadajc suchawk. - Kodai jeszcze si nie urodzi. Ale w tych miejscach s listy oczekujcych dusze ni gitarowe solwki Grateful Dead. Znajd waciwe przedszkole, a tym samym automatycznie znajdziesz drog na waciwy uniwersytet. - Potrzsa gow i wzdycha. - Suchaj mnie. Podrcznikowego ojca. Jak min dzie? Wygldasz, jakby ci wyssao szpik z koci. - Buntaro czstuje mnie papierosem, wykrelajc si z mojej listy podejrzanych. Wyglda to nieprawdopodobnie, ale pozosta ju tylko najbardziej prawdopodobny kandydat: mj ojciec. Co teraz mamy? Plan E. W czwartek w porze lunchu wracam do tego samego oddziau banku, by jeszcze raz wyprbowa ATM. Dyur ma ta sama kobieta - gdy tylko mnie rozpoznaje, unika mojego spojrzenia. Wkadam kart, wklepuj swj PIN i kania si wirtualna kasjerka. Posuchaj! Co to za pomieszczenie, pozbawione wyj, posiadajce tylko wejcia do innych pomieszcze ciemniejszych ni ono samo? Ojciec czeka na twoj o d p o w i e d . Usiuj znale w tym sens - czy to co w rodzaju ostrzeenia? Rozgldam si za Myszk Mickie, ale ju czeka na mnie Kapitan Smug. - Czyby kolejna niewytumaczalna wiadomo, prosz pana? - Jeeli to nie jest niewytumaczalne - zoliwy draniu; pukam knykciami w ekran - to jak inaczej to nazwa? - Ale szanowny panie, czybymy byli Billem Gatesem? Moe zostaje pan w ten sposb poinformowany, e nie ma pan na koncie zasobw niezbdnych do przeprowadzenia swojej transakcji? Ekran oczywicie powraca do normalnego stanu: mojego aosnego salda. Rozgldam si, moe kto obserwuje? I kasuje wiadomo, kiedy pojawia si jaki wiadek? Ale w jaki sposb? - Wiem, e wyglda to dziwnie - zaczynam, ale nie jestem pewien, jak zakoczy Kapitan Smug ju unosi brwi - ale kto wykorzystuje wasz ATM, eby robi mtlik waszym klientom. - Kapitan Smug wyczekuje, co powiem dalej. - Czy to nie powinno aby pana zaniepokoi? - Kapitan Smug zakada rce i przechyla na bok gow, jakby chcia powiedzie, e by na najlepszym tokijskim uniwersytecie. Kocz wcieky i wychodz bez sowa. Wsiadam na rower i wracam do biura rzeczy znalezionych, tak samo podejrzliwie jak wczoraj lustrujc zaparkowane samochody i uchylone okna. Ojciec by wystarczajco wpywow osob, eby kaza z metryki urodzenia wymaza swoje nazwisko, ale to ju z pewnoci nie ta liga. Reszt popoudnia spdzam na

przywizywaniu etykietek do zgubionych parasoli oraz na wyszukiwaniu, celem zniszczenia, tych, ktre trzymamy od dwudziestu dni. A moe to moja macocha chce mnie zastraszy? A jeeli to ojciec, dlaczego robi takie kaway, zamiast po prostu do mnie zadzwoni? Tak czy inaczej, sensu to nie ma. Pitek jest dniem wypaty dla pracownikw na okresie prbnym zatrudnionych w poowie roku. W banku tok - musz odczeka kilka minut, eby dosta si do urzdzenia. Kapitan Smug unosi si jak na skrzydach. Nacigam bejsbolwk na oczy. Jaka kobieta w kapeluszu ze strusimi pirami raz po raz kicha na mnie i bez przerwy stka. Wkadam swoj kart i polecam wypaci sobie 14000 jenw. Jak na razie wszystko idzie normalnie. Ojciec ostrzega ci, e wyczerpa ci si limit powietrza. Spod daszka czapki obserwuj kolejk niecierpliwych klientw. Kto? adnej wskazwki, adnego pomysu. Maszyna liczy moje pienidze. Wirtualna kasjerka ponownie si kania Ojciec idzie po ciebie. No to ju, poka si! A niby z jakiego powodu, jak nie z tego, siedz w tym miecie? Bbni pi ciami po wirtualnej kasjerce. - Pan nietutejszy, prawda? - Kapitan Smug wyrasta mi koo ramienia. - Domylam si, poniewa maniery naszych klientw powstrzymuj ich od atakowania naszych urzdze. - No to niech pan patrzy! Prosz! - wskazuj mu ekran i grob. No i czego ja si spodziewaem? Prosz zabra pienidze i wyj kart. Brzczyk. Wiem, e jeli teraz w ogle odezw si do Kapitana Smuga albo choby na niego spojrz, to ogarnie mnie nieodparte pragnienie uszkodzenia go, a nie sdz, eby moja czaszka zdoaa wytrzyma kolejne walnicie z gowy, skoro od poprzedniego wyczynu tego rodzaju nie upyno jeszcze siedem dni. Puszczam mimo uszu jego pene irytacji westchnienie, zabieram swoje pienidze, kart i pokwitowanie, i jeszcze przez chwil bkam si po bankowym holu, usiujc wypatrzy jakie schody. Kolejki, marmurowe podogi, dwiki dzwonkw. W bankach ludzie nie przygldaj si sobie, a tu nagle widz, e Kapitan Smug rozmawia z ochroniarzem i spoglda w moj stron. Czmycham. Pomidzy bankiem a Ueno znajduje si najpodlejsza w caym Tokio knajpa z makaronami. A e Tokio ma najpodlejsze knajpy z makaronami w caej Japonii, to najprawdopodobniej jest to najpodlejsza knajpa z makaronami na wiecie. Powiedzia mi o niej Suga - jest tania jak trzeba, a do tego mona tam wypi tyle wody z lodem, ile dusza zapragnie, a do tego jest tam zbir ksikowych komiksw, gromadzony ju od dwudziestu lat. Zostawiam rower w pobliskiej alejce - z wylotu wentylatora zalatuje zapachem spalonego asfaltu - i wchodz, rozgarniajc sznury paciorkw. Wntrze mroczne i popstrzone przez muchy. Wok czterech zatuszczonych miseczek siedz w milczeniu czterej robotnicy budowlani. Jedyna okrga lampa poctkowana ciaami martwych owadw. ciany ozdobione kroplami i bryzgami tuszczu. W telewizorze stary czarno-biay film o jakuzie, ktrego i tak nikt nie oglda. Gangster zostaje wrzucony do betoniarki. Wentylatory z ruchomymi gowicami dmuchaj to z jednej, to z drugiej strony. Kucharz nagle otrzsa si, oywia swoje ciao i siada. - Co ci poda synu? - Zamawiam sobe z tempur, jajkiem i cebul i zajmuj stoek przy barze. Dzisiaj - brzmiaa wiadomo. Tym razem ju jutro bd wiedzia, na czym stoj - czy

plan F. to dobry wist, czy tez kolejny niewypa. Musz mocno trzyma pokrywk na moich nadziejach. Moje nadzieje kipi. Kt inny mgby to by, jeli nie ojciec? Pojawia si mj makaron. Obsypuj go chili i patrz, jak rozazi si pomidzy meduzami tuszczu. Im gorzej smakowao, tym lepiej. Roweru nie ma - ginie w jasny dzie. Miejsce w bocznej alejce zajmuje czarny cadillac, z rodzaju tych, jakich FBI uywa w prezydenckich misjach. Drzwi od strony pasaera lekko uchylone, ze rodka wychyla gow jaszczur - krpy, nastroszone kolce biaych wosw, oczy szeroko rozstawione, zapewniajce pole widzenia w zakresie 270 stopni. Szuka czego? Obracam czapk daszkiem do przodu, eby osoni oczy. Jaszczur opiera si o dach cadillaca. Jest mniej wicej w moim wieku. Smoczy ogon wytatuowany na ramieniu znika w jednym rkawie koszuli uszytej z wowej skry, a smocza gowa wylizguje si na drugim. - Mj rower. Jaszczur rozmawia z kim w cadillacu. Drzwi od strony kierowcy otwieraj si i wysiada facet w okularach przeciwsonecznych, z blizn na p twarzy jak u Frankensteina. Obchodzi samochd i podnosi przemaglowany kawa metalu. Niesie go wok samochodu i wrcza mi go. - Czy to jest twj rower? Muskularne rce ma grubsze ni ja nogi a paluchy a kapi mu od zota. Jest taki wielki, e mi zasania soce. Z wraenia bior na moment elastwo do rki, po czym od razu upuszczam na ziemi. - Raczej by. Jaszczur przewraca jzorem. - Jakie bezmylne wandale z tych ludzi, nie? - Frankenstein nog odsuwa na bok mj eks-rower. - Wsiadaj. - Zadziera kciuk, wskazujc na cadillaca. - Ojciec przysa nas, ebymy ci zgarnli. - Przychodzicie od mojego ojca? Frankensteina i Jaszczura najwyraniej to mieszy. - A od kogo niby? - A czy mj ojciec kaza wam zezomowa mj rower? Jaszczur podrywa si i spluwa. - Wa do wozu, bezczelny kutasie, albo ci, kurwa, z miejsca poami obie rce. - Falanga samochodw snuje si w upale i haasie do kolejnego czerwonego wiata. I jaki mam wybr? Cadillac z cichym warkotem przejeda przez most na Sumidzie wsparty na powietrznych po duszkach. Przyciemniane szyby dostrajaj si do wietlistego popoudnia, a klimatyzacja schadza wntrze do temperatury piwa z lodwki. Dostaj gsiej skrki. Frankenstein prowadzi, Jaszczur siedzi obok mnie, rozwalony na tylnym siedzeniu niczym gwiazda po p. Ta jazda nawet sprawiaaby mi przyjemno, gdybym nie zosta porwany przez jakuz i gdyby to wszystko nie miao si skoczy utrat pracy. Moe znalazbym jaki telefon i zadzwoni do pani Sasaki, eby powiedzie... Co? Nie, kamstwo to ostatnia rzecz, do jakiej mgbym si wobec niej posun. Pani Sasaki jest w porzdku. Powtarzam sobie, e to wszystko drobiazgi w kocu to ojciec po mnie przysya. No wanie. Dlaczego nie poddaj si fali irytacji? Pnocna cz Tokio przelatuje za szyb, blok blokiem, blok za blokiem. Lepiej by samochodem ni wiekiem.

Autostrady, estakady, dojazdy. Zakady petrochemiczne z kilometrami rur, poliniowane przez wkrcajce si jak korkocig drzewa. Masywy zakadw samochodowych. Cae kilometry kwadratowe biaych skorup karoserii. Wic mj ojciec jest poniekd czowiekiem jakuzy. To si jako skada, poniekd. Pienidze, wadza, wpywy. Biae linie, falujce drzewa i kominy fabryczne - wszystko to jak ze snu. Zegarek na desce rozdzielczej podaje 13:23. pani Sasaki zdziwi si, e si spniam. Moe si uda. - ja tylko... - ale Frankenstein odwraca si i warczy: - Zamknij si, kurwa, Mijake! Nie znosz piskajcych dzieciakw. Ojciec nie okreli mojego statusu. Powinienem da sobie spokj ze zgadywaniem, si na tyku i czeka. Przejedamy przez rogatk. Frankenstein wrzuca najwyszy bieg i cadillac poera drog szybkiego ruchu; jest 13:41. Zabudowa zmienia si na willow i droga leniwie wije si midzy gsto wyrastajcymi grami. Po prawej morze cignie swoj lini na horyzoncie. Jaszczur ziewa i zapala papierosa. Pali hopea. Elegancka podr, co nie? - mwi Frankenstein, nie do mnie. - Wiesz, ile kosztuje jeden dzieciak? Jaszczur bawi si sygnetem z trupi czaszk. - W pizdu. - Frankenstein oblizuje wargi. - wier miliona dolarw. - Jaszczur: - A ile to bdzie na prawdziwe pienidze? - Frankenstein zastanawia si. - Dwadziecia dwa miliony jenw. - Jaszczur obrzuca mnie spojrzeniem. - Syszae, Mijake? Jak zdasz egzaminy wstpne, potyrasz w swoim biurze przez cae ycie, zaoszczdzisz premie, to po dziewiciu wcieleniach take bdziesz mg sobie miga takim cadillakiem. - Wbijam wzrok przed siebie. - Mijake! Mwi do ciebie! - Przepraszam. Mylaem, e mam si, kurwa, zamkn. - Jaszczur gwide i ze wistem otwiera n sprynowy. - Patrz no, pyskaty pojebacu. - N z byskiem przechodzi przez obudow mojego zegarka i zgrzyta w jego wntrznoci. Po chwili z powrotem obraca si w jego Palcach - Oczy Jaszczura rozszerzaj si i nie miem ju otworzy ust. Udaje mu si jego prowokacja i wybucha tym swoim skrzeczcym, urywanym miechem. Ksanadu, pooone daleko za Zatok Tokijsk, przeywa dzisiaj uroczysty dzie swojego otwarcia. Flagi powiewaj przy zjedzie z drogi szybkiego ruchu, gigantyczny sterowiec Bridgestonea pynie ponad ogromn budowl. Zaczyna mi pulsowa w gardle. Walhalla inauguruje nowy rok, ale nadal trwa budowa Nirwany i jej nowego jednotorowego terminalu lotniczego. Ruch grznie i samochody zaczynaj pezn. Limuzyny, rodzinne vany, dipy, wozy sportowe cign si zderzak w zderzak, w kolejce do rogatki. Na masztach bezwadnie wisz flagi z caego wiata. Na ogromnym transparencie napis: Dzisiaj otwarcie Ksanadu! Raj na ziemi dla rodzin! Multipleks o dziewiciu salach! Basen olimpijski! Centrum kryptonowego taca! Show karaoke! Kosmiczna kuchnia! Kalifornijskie letnisko! Morski park Neptuna! Paczinko Plutona! Parking na 10 000 - tak! - na 10 000 samochodw. Policjant na motorze macha na nas, zezwalajc na wjazd. - Cadillakiem wjedziesz wszdzie - Jaszczur gasi kolejnego hopea. - Jeden z naszych mwi Frankenstein, opuszczajc szyb. - Wracaj stare dobre czasy. Zanim przyszede, kurwa, rozpoznawa nas kady gliniarz w tym pieprzonym miecie. - Cadillac skrca i wjeda na pochyo, prosto pod soce, ktre w przyciemnianej szybie zmienia si w mroczn gwiazd. Na grze wjedamy na parcel

budowlan, odgrodzon od Ksanadu wielkim metalowym ekranem. Sterty piasku, stosy pyt, betoniarki, przygotowane do sadzenia drzewa z korzeniami w workach. - Gdzie s ci wszyscy szczliwcy, ktrzy tu pracuj? - pyta Jaszczur. Wolne z okazji wielkiego otwarcia - odpowiada Frankenstein - W otoczeniu przenonych barakw dla robotnikw widnieje Walhalla. Olepiajca piramida z czarnego zbudowana z trjktw wyrastajcych z warstwy tucznia. Cadillac podjeda do zacienionej rampy i sunie do stanowiska przed szlabanem. Portier otwiera okienko w budce Ma okoo dziewidziesitki i albo jest pijany, albo ma chorob Parkinsona. Frankenstein opuszcza okno i rzuca mu grone spojrzenie. Portier raz po raz salutuje i kania si - Otwrz si, kurwa, sezamie - warczy Frankenstein. Szlaban podnosi si i portier, zgity w ukonie, znika z pola widzenia. - Skd oni go wykopali? - pyta Jaszczur. - Ze smtarza dla zwierzakw? - Cadillac dojeda do czarnej ciany, zawraca i zatrzymuje si. Czuj przypyw nagego podniecenia. Naprawd jestem w tym samym budynku co mj ojciec? - Wya - mwi Jaszczur. Znajdujemy si na podziemnym parkingu. Zalatuje olejem, benzyn i koksem. Obok za parkowane dwa cadillaki. Oczy potrzebuj jeszcze troch czasu, eby si przyzwyczai - jest zbyt ciemno, eby dostrzec ciany czy cokolwiek. Frankenstein szturcha mnie w krgosup. - Naprzd, harcerzyku. - Id za nim - kula przymionego wiata rozbyskuje i ganie. Okrge okno w drzwiach wahadowych. Dalej - ponury korytarz pomocniczy pachncy wie farb powiela echem nasze kroki. - Jeszcze nie zbudowali, a owietlenie ju spieprzone - zauwaa Jaszczur. Od tego korytarza odbijaj inne. Zaczynam si ba. Nikt nie wie, e tu jestem. Nie tak: mj ojciec wie. Prbuj utrwali w pamici jakie znaki orientacyjne - w prawo przy tym hydrancie, prosto obok tej wywieszki. Frankenstein zatrzymuje si przy toalecie dla mczyzn. Jaszczur odmyka j. Wchodzi do rodka. - Ale ja nie chc do ubikacji. - Nikt ci, kurwa, o to nie pyta. - Kiedy spotkam si z ojcem? Jaszczur umiecha si gupio. - Powiemy mu, jak ci si pali do niego - Frankenstein otwiera nog drzwi, Jaszczur chwyta mnie palcami za nos i wpycha do rodka; drzwi zatrzaskuj si, zanim udaje mi si odzyska rwnowag. Znajduj si w biaej azience. Na pododze pytki, na cianie pytki, sufit, armatura, umywalki, pisuary, drzwi do kabin - wszystko olepiajco biae. adnych okien ani innego wyjcia. Drz wi metalowe i niewywaalne. Wal w nie, parokrotnie. - Ej! Jak dugo zamierzacie mnie tu trzyma? Z tyu sysz odgos spukiwania. - Kto tam jest? Zamek puszcza i drzwi do kabiny otwieraj si. - Wydawao mi si, e znam ten gos - odzywa si Juzu Daimon, zapinajc pasek. - Co za synchronizacja. I to w samym rodku srania. I co ty robisz w tym paskudnym nie? Juzu Daimon myje rce, obserwujc mnie w lustrze. - Odpowiesz mi czy bd musia znosi to

milczenie, dopki nie pojawi si nasza stra wizienna, eby mnie zabra? - Ty to masz nerwy. Potrzsa domi pod suszark, ale bezskutecznie, wic wyciera je o swoj koszulk. Ma na niej rysunek przedstawiajcy dziewczyn, ktra trzyma dymicy pistolet; w dymku tekst: Ach, tak si zabija... podoba mi si. - Ju mam. Nadal si gniewasz o ten hotel. - Zamierzasz udawa wspaniaego prawnika. - Dziki za antykomplemet. - Odwraca si. - Bdziemy cay czas nosili aob, czy tez moe wreszcie pojesz mi, co tu robisz? - Mj ojciec mnie zgarn. - A twj ojciec to kto? - Jeszcze nie wiem. - To do nierozwanie z twojej strony. - A ty, co tu robisz? - Maj mnie skopa. Jak chcesz, moesz popatrze - A co? Wystawie ich w tym hotelu? - Do mieszna historia, dugo by opowiada. Rzucam okiem na drzwi. - Dobra. - Daimon sadowi si na umywalce. Sid sobie na jakim krzele. Krzese nie ma. - Postoj. Rezerwuar w ubikacji napeni si i sycha gone westchnienie ciszy. - To opowie w starym stylu, o wojnie o sukcesj Dawno temu y sobie sdziwy despota, nazywa si Konosuke Tsuru. Jego imperium sigao korzeniami czasw okupacji i wzio si z handlu pod goym niebem i melinowania papierosw. Czy ty przypadkiem, nie...? - Potrzsam gow. - P wieku pniej Konosuke Tsuru odbywa ju spotkania przy niadaniu z czonkami gabinetu. Jego interesy rozcigaj si od tokijskiego podziemia po najwysze wadze Tokio, od narkotykw po budownictwo - porczny plik w kraju, ktrego przywdcy uwaaj, e jedynym rodkiem na zaamania gospodarki jest wylewanie caych gr betonu i przerzucanie mostw wiszcych do niezamieszkanych wysp. Ale odchodz od tematu. Praw rk Konosuke by Dzun Nagasaki. A jego lew rk - Rjutaro Morino. Cesarz Tsuru, admira Nagasaki i genera Morino. Nadasz? Pocigam nosem przytakujco i lekko kiwam gow. - Na dziewidziesite ktre urodziny Tsuru dostaje silnego ataku serca i karetka odwodzi go do szpitala Szibakoen. Jest luty tego roku. Delikatny okres - Tsuru wygrywa Morina przeciw Nagasakiemu, i odwrotnie, trzymajc w ten sposb swoich fagasw w szachu. Tradycja wymagaa, by Tsuru mianowa sukcesora, ale to stary twardziel: przysiga, e si wylie. Nagasaki postanawia wypeni to, co najwyraniej mu pisane, i siedem dni pniej inscenizuje swj Pearl Harbor - nie przeciwko siom Morina, ktre s w stanie pogotowia, lecz siom Tsuru, ktre uwaay si za nietykalne. Jednej nocy, w cigu

dziesiciu minut, zlikwidowano okoo setki najwaniejszych ludzi Tsuru. adnych negocjacji, adnej litoci, adnej aski. - Daimon strzela palcami. - Samemu Tsuru udaje si wydosta ze szpitala - jedna z plotek gosi, e zosta zatuczony na mier wasnymi kijami do golfa, inna, e dotar a do Singapuru, gdzie go z powrotem dopada choroba. Ale Tsuru to ju historia. O wicie tron nalea do Nagasakiego. Jakie pytania z sali? - Skd to wszystko wiesz? - Proste. Mj ojciec jest zblatowanym gliniarzem opacanym przez Nagasakiego. Nastpne prosz. Szczera odpowied jak na chytrego kamc. - A ty co tutaj robisz? - Daj mi dokoczy. Gdyby to by film o jakuzie, to niedobitki z frakcji Tsuru przyczyyby si do Morina i zainscenizoway wojn o honor. Nagasaki naruszy kodeks i musi ponie kar, nie? Rzeczywisto nie jest a tak ekscytujca. Niedobitki Tsuru wiedz, skd wieje wiatr, i poddaj si w odpowiedzi na zoon przez Nagasakiego propozycj amnestii. Z miejsca zostaj zakatrupieni, ale to nie ma znaczenia. Do maja Nagasaki kontroluje nie tylko operacje Tsuru, ale take gangi koreaskie i gangi triad. W czerwcu pomaga ju wybra ojca chrzestnego dla wnuka gubernatora Tokio. Kiedy Morino wysya posa do Nagasakiego z propozycj podziau krlestwa, Nagasaki odsya mu tego ambasadora, ale bez rk i ng. W lipcu Nagasaki ma ju wszystko, a Morinowi pozostao tylko zastraszanie wacicieli burdeli i wyciganie od nich forsy za ochron. Nagasaki woli patrze, jak Morino znika, ni tyta sobie podeszwy butw rozdeptywaniem go. - Dlaczego nic z tego nie przedostaje si do gazet? - Wy, zwykli obywatele Japonii, yjecie jak w kinie Mijake. Jeste cie darmowymi statystami. Politycy s aktorami. Ale faktycznych reyserw, Nagasakich i Tsurw, nawet nie widzicie. Widowiskiem kieruje si zza kulis, nie z centrum sceny. - Powiesz mi, dlaczego wyldowae tutaj? - Zakochaem si w dziewczynie, w ktrej kocha si Morino. - Miriam. Maska Daimona opada i po raz pierwszy widz jego prawdziw twarz. Drzwi otwieraj si z hukiem i pojawia si Jaszczur. - Czy paniom wygodnie? - Byskawicznym ruchem otwiera n, podrzuca, chwyta i celuje nim w Daimona. - Ty pierwszy. - Daimon zsuwa si z umywalki, zmieszany, nie odrywajc ode mnie wzroku. Jaszczur cmoka. - Nadszed czas, eby pocaowa na do widzenia t twoj jake czarujc buk, Daimon. - Daimon odpowiada umiechem: - Czy stroisz si z myl o zbieraniu pienidzy w celach charytatywnych, czy tez naprawd uwaasz, e wygldasz super? - Jaszczur te si umiecha: - Bystrzak. Gdy Daimon przechodzi, Jaszczur uderza go w tchawic, chwyta z tyu gowy i wali ni o metalowe drzwi. A mi staje, jak przypadkiem komu doo. Wysil si jeszcze na jaki dowcip. - Daimon zbiera si, krew leci mu z nosa. Potykajc si, wychodzi na korytarz. Drzwi z powrotem si zatrzaskuj. Albo miesza mi si w gowie, albo ciany azienki pochylaj si do rodka. Czas take si zakrzywia.

Zegarek nie chodzi, wic nie mam pojcia, jak dugo tu tkwi. Po pododze zasuwa karaluch. Skadam donie w kubek i pij? wod. Urzdzam sobie zabaw, ktr czsto uprawiam, eby doda sobie otuchy: poszukiwanie Andzu w moim odbiciu. Czsto odnajduj j wok oczu. Teraz sprbuj zabawy: koncentruj si na twarzy mojej matki; odejmuj jej twarz od mojej, to, co pozostaje, powinno by twarz mojego ojca - Czy to moliwe, eby mj ojciec by Rijutarem Morino albo Dunem Nagasaki? Daimon dawa do zrozumienia, e to Morino nas tu zgarn. Ale te przypuszcza, e Morino jest skoczony. W kadym razie na tyle, e nie mgby posiada floty cadillakw. Ss bomb szampanow. Boli mnie gardo, pani Sasaki uzna, e Aojama mia racj co do mnie - e jestem nieodpowiedzialnym bumelantem. Karaluch znowu wyazi. Ss ostatniego cukierka. Z lustra patrzy na mnie Jaszczur - odskakuj. - No i nadchodzi tak dugo oczekiwana przez ciebie chwila, Mijake. Za chwil przyjmie ci twj ojciec. Walhalla to ogromny pusty hotel. Po ukoczeniu bdzie najbardziej luksusowym obiektem w Tokio. Krysztaowe yrandole, mleczne dywany, kremowe ciany, srebrne wykoczenia. Klimatyzacji jeszcze nie ma i korytarze pozostaj na asce i nieasce soca, wystarczy wic trzydzieci sekund w tej szklarni, bym cay obla si potem. Do tego intensywne zapachy podkadu pod dywany i wieej farby. Po drugiej stronie ogrodzenia otaczajcego plac budowy widz ogromn kopu Ksanadu, dziedzice, a nawet sztuczn rzek i sztuczne groty. Szyby w oknie pozbawiaj koloru cay otaczajcy wiat. Wszystko w kolorze wojennych kronik filmowych. Powietrze suche jak na pustyni. Jaszczur puka do pokoju 333. - Ojcze, prowadz Mijakego. I teraz rozumiem moj potworn pomyk. Ojciec nie znaczy mj ojciec: ojciec oznacza ojca jakuzy. Wybuchnbym miechem, gdyby akurat dzisiaj nie byo to takie niebezpieczne. Po chwili sycha chrapliwy gos. - Wej! - Drzwi zostaj otwarte od rodka. W nienagannie utrzymanej sali wok stou konferencyjnego siedzi omiu ludzi. U szczytu zasiada pidziesicioletni mczyzna. - Sid sobie, dziecino. - Gos ma szorstki jak papier cierny Gbokie oczodoy, wydatne wargi, poctkowana, uszczca si skra - tak maj modzi aktorzy grajcy w filmie starcw - a w kciku oka brodawka, wyrasta niczym zabkany sutek, ale jest wiksza. Moje spnione obawy okazay si jak najbardziej na miejscu. Jeeli ten troll jest moim ojcem to ja jestem Krliczek Miffy. Zajmuj krzeso przeznaczone dla oskaronego. ciga mnie grupa niebezpiecznych nieznajomych, a nawet nie wiem, pod jakim zarzutem. - A wic to jest Eidi Mijake - odzywa si mczyzna. - Tak. A kim pan jest? *** mier do wyboru. Kula w eb albo upadek z trzydziestu metrw. Frankenstein i reyser tej ponurej farsy zakadaj si, co wybior. Nie mie nadziei to tyle, co nie ba si. O, nadchodzi Mongo, spacerkiem po nieukoczonym mocie. Prawe oko mam tak zapuchnite, e dry je noc. Tak, pewnie, e si boj i nie mog odaowa, e moje gupie ycie tak szybko si koczy. Ale przede wszystkim czuj ciar zmory,

ktra nie pozwala mi si obudzi. Czuj si jak bydl zamknite w klatce, czekajce na byskawic, ktra przemknie przez jego czaszk. Zorzeczy? Baga? Prbowa ucieczki, skoro pozostaje tylko rzucenie si na olep w ciemno? Gdyby nawet moja gowa wytrzymaa upadek, to reszta ciaa nie. Mongo pluje i wkada do ust nowy listek gumy. Wyciga pistolet. Po Andu par razy w tygodniu nio mi si, e ton, ale tylko do czasu, gdy dostaem gitar. W tych snach radziem sobie ze strachem, rezygnujc z walki, i teraz dzieje si to samo. Mam mniej ni czterdzieci sekund. Po raz ostatni rozkadam fotografi ojca. Tata nadal bez zmarszczek. Tak, jestemy podobni. Pod tym przynajmniej wzgldem moje wyobraenie byo bezbdne. Jest grubszy ni mylaem, ale co tam. Dotykam jego koci policzkowych i mam nadziej, e jakim sposobem wie. W dole na odzyskanej ziemi pokrzykuje Jaszczur: - Ma drgawki! - Bang! Woli sobie postrzela do rannego, to, jak umr, w ogle go nie obchodzi. - Ty te si trzsiesz, co? Bang! - Pistolety! Zapieprzona gra wideo! Bang! Jeden z cadillacw oywa i skrzypi kierownic. Mj ojciec na fotografii siedzcy na miejscu kierowcy umiecha si do jakiej tam Akiko Kato, ktra wsiada, mwic co do niego. Miniona czarno-biaa chwila. Pozostaje nam to, co najblisze. Gwiazdy. *** - Kim jestem? - szef jakuzy powtarza moje pytanie. Ledwie porusza wargami, wydobywajc z siebie martwy glos. - Moi ksigowi mwi do mnie: panie Morino. Moi ludzie mwi do mnie: Ojcze. Ci, ktrzy korzystaj z moich usug, nazywaj mnie Bogiem. Moja ona nazywa mnie Kas. Moje kochanki nazywaj mnie Niesamowity. - Kaskada miechu. - Moi wrogowie nazywaj mnie nocnym koszmarem. Ty mw do mnie Panie. - Odgrzebuje cygaro z popielniczki i ponownie je zapala. - Usid. Twj proces odbywa si ju poza porzdkiem wokandy. - Robi, co mi ka, i rozgldam si po moich sdziach. Frankenstein opychajcy si Big Makiem. Spowiay mczyzna w skrze, ktry sprawia wraenie kogo pogronego w medytacji - koysze si ledwie zauwaalnie w przd i w ty, w przd i w ty. Kobieta piszca na laptopie w tempie pianisty. Przypomina ni Mam-san z Damy Pik, pki nie uwiadamiam sobie, e faktycznie jest Mam-san z Damy Pik. Nie zwraca na mnie uwagi. Na lewo trzy egzemplarze ludzkie - wypisz wymaluj, policyjne portrety pamiciowe - wyrwane z katalogu onierzy jakuzy. Jak trbacze podczas przerwy. W przewicie, ktry api ktem oka, dziewczyna ubrana w lun jukat lie loda na patyku. Kiedy usiuj nawiza z ni kontakt wzrokowy, ona cofa si i znika z pola widzenia. Jaszczur zajmuje miejsce na krzele obok mnie. Rjutaro Morino obserwuje mnie znad sterty plastikowych przezroczystych pudeek z kulinarnym mieciem. Szmer oddechw, skrzypienie krzesa pod Skr, stukot klawiatury komputera. Ha co jeszcze czekamy? Morino odchrzkuje. - Eidi Mijake, co masz na swoj obron? - Jak brzmi oskarenie? N Jaszczura rzebi gbokie nacicie na krawdzi stou. Jego ostrze zatrzymuje si o cal od mojego kciuka. - Jak brzmi oskarenie, prosz pana?

Przeykam lin. - Jak brzmi oskarenie, prosz pana? - Skoro jeste winien, to znasz zarzut. - W takim razie jestem zapewne niewinny, prosz pana. Sysz chichot dziewczyny z lodem dobiegajcy z ssiedniego pokoju. - Niewinny. - Morino z powag kiwa gow. - W takim razie wytumacz, dlaczego znalaze si w Damie Pik w sobot dziewitego wrzenia. - Czy jest tutaj Juzu Daimon? Morino daje znak kiwniciem gowy, ja wal twarz o blat stou, wykrcone rami nad gow o mao nie wypada ze staww. Jaszczur burczy mi prosto do ucha. - Jak mylisz, co zrobie nie tak? - Nie... odpowiedziaem... na... pytanie. - Rami zostaje uwolnione. - Bystry chopak. - Morino mruga oczami. - Wytumacz, dlaczego w sobot dziewitego wrzenia znalaze si w Damie Pik. - Zabra mnie tam Juzu Daimon. - Prosz pana. - Prosz pana. - Ale Mamie-san powiedziae zeszej soboty, e nie znasz Daimona. Mama-san obrzuca mnie spojrzeniem. - Ostrzegaem ci - nie znosz skamlcych maolatw. Moe kto mi powiedzie, jak po rosyjsku jest pitnacie bilionw? - Odpowiada Skra. Mama-san nie przerywa pisania na klawiaturze. Morino czeka na moj odpowied. - Nie znaem Daimona. I nadal go nie znam. W centrum gier zostawiem swoj czapk, wrciem si, on j mia, odda mi i zaczlimy rozmawia... - ...a reszta, to, jak mwi, historia. Ale Dama Pik to ekskluzywny klub. Juzu Daimon wpisa ci jako swojego przyrodniego brata. Czy twierdzisz, e to kamstwo? Zastanawiam si, co z tego moe dalej wynikn, jeeli zaprzecz. - Czy usyszae pytanie, Eidi Mijake? - Tak, to byo kamstwo, prosz pana. - A ja twierdz, e Dun Nagasaki przysa ci na przeszpiegi. - Nieprawda. - A wic znasz to nazwisko? - Od godziny, tak. Ale tylko nazwisko. - Przyszede do Damy Pik z Juzu Daimonem, eby nka hostess - tobie znan pod imieniem Miriam. Potrzsam gow. - Nie. Prosz pana. - Przyszede do Damy Pik z Juzu Daimonem, eby namwi j do dezercji i wejcia w krg tych pieprzonych zdrajcw Duna Nagasakiego.

Potrzsam gow. - Nie, prosz pana. Niepohamowana wcieko rozlewa si plam na nieruchomej twarzy Morina. Gos pozostaje absolutnie niewzruszony. - Ruchasz Miriam. Ruchasz moj dziewuszk. A to std ten zgrzyt. Potrzsam gow. - Nie, aprosze pana. Frankenstein grzechocze kupk drzazg w filiance. Morino otwiera szar aktwk z dokumentami. Co do twojego kolejnego uniku, objanisz mi to zdjcie. Przekazuje mi je sekcja trbaczy. Czarno-biaa fotografia formatu A4 przedstawiajca odrapany blok mieszkalny. Obiektyw wycelowany w trzecie pitro, gdzie chopak w moim wieku podaje co przez drzwi. Pies z abaurem na gowie sika do kwietnika. Rozpoznaj mieszkanie Miriam i siebie. Oto dlaczego dzis iaj jestem tutaj. Kiepsko. adne kamstwo nie pomoe mi si std wydosta. A prawda dokd mnie zaprowadzi? Morino strzela stawami palcw. W ustach mam sucho jak w piaskownicy. - Wic. Dlaczego twoja obsypana pryszczami gba pojawia si w domu mojej dziewu szki? Opowiadam im wszystko, od spotkania nad stawem Szinobazu w parku Ueno po rozmow z Miriam. Jedyny drobiazg, jaki pomijam, to Suga. Utrzymuj, e sam si whaczyem do biblioteki. Morino odcina koniuszek kolejnego cygara. Kocz - w powietrzu wisi wyrok. Jaszczur obraca si na krzele. - Ojcze? Morino kiwa gow. - Nie brzmi to mi dobrze. Siurki od komputerw przecie nie taszcz dla zarobku walizek po stacjach. - Mama-san zamyka swj laptop. - Ojcze. Wiem, e Miriam bardzo wiele dla ciebie znaczy, ale pilnie musimy dotrze w par innych miejsc, eby przypilnowa przebiegu operacji. Ten dzieciak znikd, ktry zabka si na teren wasnoci prywatnej, jest dokadnie tym, na kogo wyglda. Nagasaki nie zatrudnia szpiegw w pieluszkach; jego wersja uzupenia wersj Daimona; i apy trzyma z dala od Miriam. Morino uwanie sucha jej wywodu. - Skd wiesz? - Po pierwsze - najlepszy agent w Tokio ledzi Miriam na twj rozkaz przez ostatnie dwa tygodnie. Po drugie - jestem kobiet. Morino patrzy na mnie spod przymruonych powiek, chcc mnie rozszyfrowa. Opuszczam wzrok. Sycha sygna komrki Frankensteina, ktry wychodzi do ssiedniego pomieszczenia, eby odebra. W tle zza gowy Morina wylania si sterowiec. Wyej samolot iskrzy si promieniem soca. Mama -san wyjmuje dyskietk z komputera i zapiecztowuje j w kasecie. - Niedugo - warczy Frankenstein do telefonu niedugo. - Z powrotem zajmuje swoje miejsce. Morino koczy przesuchanie. - Eidi Mijake. Sd uznaje ci winnym. Winnym tego, e okazae si gupim kutasem, ktry wtyka nos w nie swoje sprawy. Na mocy wyroku naley ci obci jdra, zamoczy w sosie sojowym i wpakowa do ust, a rzeczony czonek zostanie przeuty i poknity przez aresztowanego. - Patrz po sdziach. Ani umiechu. - Jednake sd zawiesi wykonanie tego wyroku pod warunkiem, e bdziesz przestrzega nakazu oddalenia. Nigdy nie pojawisz si w pobliu Damy Pik. Nigdy nie zbliysz si do mojej dziewuszki. I nawet jak spotkasz si z ni w snach, to dowiem si o twoim uchybieniu i wyrok zostanie wykonany. Czy jasno si wyraam?

Nawet nie miem powcha zapachu wolnoci. - Cakowicie, prosz pana. - Teraz wrcisz do swojego jaowego ycia. Niezwocznie. - Tak, prosz pana. Mama-san wstaje, ale Morino jeszcze mnie nie zwalnia. - Kiedy byem dwa razy modszy od ciebie, Mijake, apalimy z kolegami jaszczurki yjce na wydmach na wybrzeu Szimane. Te jaszczurki s bardzo przebiege. Jak si je schwyta, odrzucaj ogon i czmychaj. Skd mam wiedzie, e nie zostawiasz nas z ogonem w rku? - Bo si pana boj. - Twj ojciec take si mnie boi, ale swego czasu zostawi mi mnstwo takich ogonkw. Trbacze kiwaj potakujco gowami. Sysz chichot Lizawki. - Czy mwi pan o moim ojcu? Morino zaciga si dymem. - Ta-ak. Przecie wiesz e tak. - Moim prawdziwym ojcu? - Ta-ak. - Z... - Z krwi i koci, facecie, ktry dwadziecia lat temu nadmucha twoj matk, Mariko Mijake. A o kim innym miabym mwi? - Pan go zna? - Blisko nie. Spotykamy si na gruncie zawodowym, od czasu do czasu. Wygldasz na zaskoczo nego. Morino patrzy, jak brn.- Wic moja pracownica trafia w sedno. Cho z drugiej strony, ona ma mikkie serce. Naprawd nie wiesz, kim jest twj ojciec, co? I pomyle, e takie rzeczy zdarzaj si w prawdziwym yciu. Psierota przyjeda do Tokio w poszukiwaniu ojca, ktrego nigdy nie widzia. Wic mylae, e wiadomoci w ATM-ie, jakie kazaem moim ludziom w banku ci przesya, pochodziy od twojego prawdziwego ojca? - Nieznacznie wydyma usta w niby-umiechu. Jaszczur parska. Morino stuka doni w teczk z dokumentami. - Tutaj mam wszystko na temat twojego ojca. - Wachluje si ni. - Bye gboko zagrzebany, ale mj agent dokopa si do wszystkiego. Kazaem ledzi ciebie, a wyskakuje twj ojciec. Bylimy zaskoczeni. Nadal jestemy. A teraz moesz wypierdala. - Wrzuca teczk z dokumentami do metalowego kosza na mieci. Jaszczur wstaje i kopie moje krzeso. - Panie Morino? - Ty jeszcze tutaj? - Prosz mi da t teczk z dokumentami. Morino mruy oczy, rzuca spojrzenie na Jaszczura i wskazuje gow drzwi. - Prosz pana, jeeli nie potrzebuje pan ju tych informacji. Nie potrzebuje, ale przyjemno mi sprawia twoje niepotrzebne cierpienie. Mj chopak odprowadzi ci do holu - Twj przyjaciel i mentor Juzu Daimon czeka na ciebie. Suszy go. A teraz uciekaj z tej sali albo zostaniesz pobity do nieprzytomnoci i wyrzucony do kuba. - Id za Jaszczurem i rzucam ostatnie

spojrzenie w stron pojemnika na mieci, zanim drzwi z numerem 333 zamkn si, oddzielajc mnie od ojca. Postanowiem wymin Juzu Daimona, eby okaza mu pogard, po prostu go nie zauwaajc. Ale tylko do chwili, gdy zobaczyem jego ciao rzucone na kanap. Widziaem ju nieywych ludzi, ale takiego nigdy nie widziaem - tak strasznie bladego i kompletnie nieruchomego. Co si dzieje? To moje serce tucze si jak oszalay, mechaniczny worek treningowy. Kanapa skrzypi - nogi Juzu poruszaj si. Mrugajc powiekami, otwiera oczy. Gaki bdz, wreszcie znajduj mnie. - I co ci zrobili? Jakby kto zazgrzyta biegami. - Co ci zrobili, Mijake? Wreszcie mog wydoby z siebie gos. - Pucili mnie. - Dwa cuda jednego dnia. Jeste cay? - Nieprzytomny ze strachu, ale cay. Ale ju nie tak nieprzytomny jak przed chwil. Mylaem, e nie yjesz! Co oni ci zrobili? Daimon puszcza to mimo uszu. - Dlaczego poszede do... Miriam, dlaczego? - Zgubia ksik z biblioteki, kiedy mnie, yyy, kiedy j przypadkiem spotkaem w parku Ueno, po tym, jak rano wyszede. Odniosem jej. To wszystko. Usiuje rozcign w umiechu kciki ust. - Co oni ci zrobili? - Litr krwi. Pewnie si przesyszaem. - Zabrali ci litr krwi? Nie? - Chyba wicej... ni pojemnik w banku krwi, tak Bd y. To byo dopiero moje pierwsze wykroczenie. - Ale co oni zamierzaj zrobi z twoj krwi? - Sprawdzi i sprzeda, chyba. - Komu? - Mijake... prosz. Nie mam... siy... na aden wykad na temat nielegalnego rynku... - Moesz si porusza? Powiniene chyba i do szpitala. Mwienie wiele kosztuje Daimona. - Dobra, doktorze, zgoda. Zabrano mi jedn szst krwi jako zapat za wendet jakuzy. Okropne, co? Tak, ale wiem, e miaem szczcie, e w ogle yj. Cakowicie wbrew prawu, zgadzam si. Ale, prosz, nie dzwo na policj, bo mj tata te jest na licie. - Dobra, ale wasanie si po tym budynku to nie najlepszy pomys. - Jeszcze tylko minut, dwie, pozwl mi zapa oddech. Rozgldam si po holu. Drzwi wyjciowe nas wypuszcz, ale nie bdziemy mogli przez nie ponownie wej. Przejcie do sali przesucha zagrodzone jest krat, zamknit na klucz przez Jaszczura; szklane ciany pokryte arkuszami plastiku. Odklejam rg - plac budowy, ogrodzenie i lido play Neptuna, w

odlegoci zaledwie kopnicia pik. Amatorzy opalania sma si na podestach. Gadka tafla Pacyfiku lni niczym w filmie o morskim potworze. Kicham. Byle nie przezibienie, nie teraz, prosz. Boj si, e Daimon zapadnie w piczk, jeeli go nie odtransportuj. - Sprbuj stan. - Zostaw mnie. - Chc zadzwoni do twoich rodzicw. Daimon na p siada. - Nie, nie, kategorycznie nie. Tym razem uwierz mi. Wzywanie rodzicw to absolutnie najgorsza rzecz... - Dlaczego? Daimon potrzsa gow, jakby ogania si przed much - Polityka. Polityka. No i co teraz? - Ile masz pienidzy? - Kady jen naley do ciebie, jeeli tylko zostawisz mnie w spokoju. - Nie ku mnie. Obok wejcia do Ksanadu widziaem rzd takswek. Podejdziemy tam razem. Albo mi teraz ustpisz, albo zmusisz mnie do tego, ebym na ciebie nakrzycza, i dopiero wtedy mi ustpisz. Zaley od ciebie. Daimon wzdycha. - Ledwo wsta, a ju si rzdzi. Dziwnie na nas patrz, kiedy z trudem brniemy przez tum, ale wszyscy przyjmuj, e Daimon wisi na moim ramieniu, bo jest pijany w trupa. Atomowe wrzeniowe soce przez cay dzie wyciska wilgo. Mj kombinezon Kolei Japoskich klei si od potu. Tum ludzi przepywa w t i z powrotem u wejcia do Ksanadu. W powietrzu gsto od srebrnych balonw z helem i tandetnej muzyki. Unosz si urywki rozmw, dym ze stoisk z kukurydz pieczon na wglu. W szerokich na mil sonecznych okularach widz nasze odbicie. Wygldamy, jakby nas wysrao. Gigantyczny czarny krlik wyjmuje z kapelusza lilipuciego magika, wszyscy klaszcz. Skd sycha pikny kawaek na fortepian i smyczki. Czuj, e Daimonem telepi mdoci. - Chce ci si wymiotowa? - pytam. - Nie. Ubawi mnie komizm tego, co si dzisiaj zdarzyo. - Zastanawiam si, co w tym takiego komicznego. - Ty masz pojcie, Mijake, jak jestem zaenowany, e uratowae mi skr? - Drog przecina nam Zax Omega, sprzedajcy podobizny samego siebie. - odpowiadam. - Jak si zastanowi, to pewnie jest do upokarzajce. - Daimon ju si nie odzywa. Zmierza my do oczekujcych takswek. Coraz trudniej mu si wlec coraz ciej oddycha. Drzwi takswki otwieraj si - Same z siebie - na poudniu nadal otwiera si je rcznie. - Wiesz, gdzie jest Kita Sendu? pytam kierowc. Kiwa gow. - A wiesz, gdzie znajduje si Tenmaja, to pi minut od stacji? - Kierowca potwierdza skinieniem. - Ta ulica gdzie jest ta wypoyczalnia wideo - gryzmol na kolanie adres Mkncej Gwiazdy. - Zawie tam, prosz, mojego przyjaciela. - Taksiarz patrzy niepewnie, nie mogc si zdecydowa, co istotniejsze: okrga suma, jak zainkasuje, czy upojenie pasaera. - To tylko mae poraenie soneczne. Za dziesi minut dojdzie do siebie. - Przewaa okrga suma i takswka uwozi Daimona. Ja zawracam i mam przed sob drog, ktr przyszedem. Mam ponowne spotkanie w Walhalli - w sprawie teczki z dokumentami porzuconej w metalowym pojemniku na mieci.

*** Mongo wspina si i jest coraz bliej. Czekoksztatna dziura w wyblakym mroku. Widz, e prawie si umiecha. Ruchami swoich kowbojskich butw odlicza chwile, jakie mi pozostay. Jaszczur i reflektory cadillaca owietlajce ostrym strumieniem pole bitwy z powodzeniem mogliby wystpi w jakim innym yciu. Czy Morino i Frankenstein nadal patrz? Boj si odwrci gow, bo gdy oderw oczy od Mongoa, to ani si spostrzeg, jak mj zabjca zmniejszy dystans o poow. Adrenalina zwalcza gorczk, ale w aden sposb nie mog wykorzysta energii, jak toczy strach. adna ilo adrenaliny mi nie pomoe, gdy upadajc, waln o ziemi. adna ilo adrenaliny nie pozwoli mi rozbroi prawdziwego, ywego najemnika z najprawdziwszym pistoletem. No, kurwa, nie. Ju nie yj. Kto za mn zatskni Runtaro do przyszej soboty znajdzie sobie nowego lokatora - Mama wpadnie w nowy cykl winy, oskare i wdki. Znowu. A co bdzie czu ojciec, kto to wie? Macocha pewnie sobie kupi z radoci nowy kapelusz. Akiko Kato bdzie miaa mniej papierkowej roboty. Kotka znajdzie sobie gdzie nowy futon. Waciwie i tak wpadaa tylko na mleko. Moi wujkowie, ich ony i moi kuzyni na Jakuszimie bd oczywicie oszoomieni i wstrznici, jak si dowiedz, ale przyznaj, e Tokio to problem i e Japonia nie jest ju, jak kiedy, bezpieczn twierdz. Babka przyjmie wiadomo z nieruchom twarz i w milczeniu, ktre bdzie trwao przez p dnia. Potem powie: - Wezwaa go siostra, to poszed. - Na tym wyczerpuje si moja lista. I to przy zaoeniu, e moje ciao zostanie odnalezione. O wiele wygodniej byoby im pewnie pogrzeba mnie obok innych w wykopie pod przyszy tor. Buntaro po tygodniu zgosiby moje zaginicie, a wszyscy wzruszaliby ramionami, mwic, e poszed w lady matki. Ale oto nadchodzi Mongo. Przeadowuje bro. I po co byo to wszystko? Andu pogrzeba ocean, a teraz mnie tu zagrzebi. I znowu kicham. Tylko bez kichania! A niby czemu? Z osuszonych terenw wieje chodny wiaterek. *** To, e zabij, postanawiam na godzin przed wejciem do Walhalli. Przede wszystkim odnajduj telefon. Dzwoni do pani Sasaki w Ueno, ale gdy tylko sysz jej gos, odkadam suchawk - przestraszony, a moe zawstydzony. Bo musiabym albo wcisn jej jawne kamstwo, albo powiedzie szczer prawd. Ani na jedno, ani na drugie nie moe si zdoby. Dzwoni wic do Buntaro, bo z nim atwiej, dopada mnie przez telefon. - Zgadnij, chopcze, co si stao! Kodai wanie otworzy oczy! W brzuchu swojej matki! Otworzy! Wyobraasz sobie! I suchaj jeszcze - Ssij kciuk! Ju! Lekarz mwi, e to nietypowe, e tak wczenie Szybko si rozwija, tak wanie powiedzia lekarz! - Buntaro, ja... - Widziaem ju wczeniej tego dzieciaka na wideo Macierzystwo to... nie do wiary. Czy uwierzyby, e takim embrionom chce si pi? A tak! No wic pij pyn owodniowy, potem sikaj tym i z powrotem! To tak jakby si podczy do niekoczcego si zapasu Budweisera. Z tym e pyn owodniowy ma lepszy smak. Czekanie na urodzenie to musi by dziewi miesicy istnej rozkoszy. Zupenie jak w barze, w

ktrym nie paci si rachunkw. Jak pod koniec lat szedziesitych. A w ogle tego nie pamitamy. - Buntaro, przyjaciel jest... - Czy ty masz pojcie, jak bardzo cia przestawia narzdy wewntrzne kobiety? W trzecim trymestrze macica dotyka mostka. Ona jest naprawd mocna u ssakw oyskowych. Dlatego wanie ... - W tle sycha gos jakiej kobiety wrzeszczcej na cae gardo w Mkncej Gwiedzie. - Poczekaj, cisz. Oglda Dziecko Rosemary. Rozumiesz, wskazwki, jakby Kodai mia si okaza synem Szatana. Poona w szpitalu mwia... - Buntaro! - Co jest na rzeczy? - Naprawd przepraszam, ale dzwoni z budki i karta mi si koczy. Do Mkncej Gwiazdy jedzie mj przyjaciel, takswk. Oddawa krew, ale wzili mu za duo i musi troch polee. Jak tam dotrze, czy mgby zaprowadzi go do mojego pokoju? Potem wszystko wyjani. Dziki. - A nie trzeba mu odprasowa spodni? A moe masa albo... Sygna. Doskonale. Odkadam suchawk. Pluton par dziewczco-chopicych - nie wspominajc ju o batalionie znudzonych modych maonkw, w jakich w cigu piciu lat zamieniaj si pary - spycha mnie i pasau handlowego w stron podium. Muzycy graj z finezj jaki wijcy si dekoracyjnie temat. Moe Mozart. Przypadkiem lduj w pierwszym rzdzie. Gruby wiolonczelista, dwch chudych skrzypkw, przysadzisty altowiolista i dziewczyna grajca na fortepianie. Jak waciciele psw upodobniaj si do swoich pupili, tak muzycy utosamiaj si ze swoimi instrumentami. Z wyjtkiem pianistw - pod jakim wzgldem pianistka mogaby przypomina swj fortepian? Moe cer. Wosy zakrywaj jej twarz - pochyla si nad klawiatur, jak gdyby sam bg szeptem podpowiada jej melodi. Szyja pianistki naley do najdoskonalszych - jej linia, gadko, moc, wyobienie, wygicie, wszystko. Ma na sobie kremow jedwabn sukienk - na plecach poctkowan kroplami potu - ale gra boso. Muzyka cichnie i wszyscy klaszcz. Sekcja smyczkw pawi si w aplauzie pianistka odwraca si i skada skromny ukon. Ai Imado. To naprawd jest Ai Imado. Rozgldam si za jak kryjwk, ale drog ucieczki tarasuje mur torebek, wzkw i topniejcych lodw. Ai Imado patrzy dokadnie w moj stron, a mnie rumieniec eksploduje na twarzy. Poniewczasie uwiadamiam sobie, e ona patrzy, ale nie widzi. Przecie olepia j blask muzyki. I wtedy Ai Imado umiecha si do mnie - bez dwch zda - i gestem pokazuje uderzenie z gwki. Zdobywam si na sabiutki znak doni, gdy wypychaj mnie do tyu pingwiny z bukietami wielkoci drzew. Kobieta -hipopotam, poobwieszana paciorkami, sprzga mikrofony, ktre zaczynaj wy. Wycofuj si, eby znale w Ksanadu jaki zacieniony kt, gdzie mgbym usi. Wol nie krpowa Ai Imado przy jej kolegach mufkach z uczelni. Walhalla zasania soce. Kiedy wybija moja godzin przelizguj si przez szczelin w ogrodzeniu i kryj si w jego bezkresnym cieniu. W bramie gwnego wejcia widz trzech stranikw palcych papierosy, ale przecie atwo podkra si pomidzy blokami, rurami, zwojami kabli i kanaami

odwadniajcymi. Gorzej, gdyby mnie wypatrzyli z samej Walhalli; mam nadziej, e spotkanie z Aj Imado wyczerpao na dzisiaj pensum zbiegw okolicznoci. Omal potykam si o zwj kabla, ktry z miejsca oywa Wchodzi do Walhalli poprzez przewd wentylacyjny. Nawet w si nie przecinie. W. Okrajc pole widzenia stranikw, docieram do podna piramidy i zaczynam szuka jakiego wejcia. Gmach jest ogromny - trzeba liczy jakie pi minut na jeden bok. Mijam wejcie do hotelowego holu, plujc sobie w brod, e nie zablokowaem drzwi jakim klinem - z wewntrzn aluzj jako bym sobie poradzi. Po dwudziestu minutach jestem po stronie przeciwnej ni gwne wejcie i stranicy. Zastanawiam si, czy nie sprbowa przej, podajc si za specjalist od bojlerw czy za kogo takiego - przecie cay czas mam na sobie swj roboczy kombinezon - ale kiedy podpezam na tyle blisko, e sysz ich rozmow o tym, w jaki sposb najlepiej unieszkodliwi czowieka, zmieniam zdanie. Wycofuj si do rampy w podziemiu, pod ktr Frankenstein zajecha po poudniu. Zza koparki obserwuj budk stranika. Jej okna wychodz na skrzyowanie, a nie na ramp. Jakbym przylgn do ciany, to udaoby mi si chyba niepostrzeenie tam dosta. Potem moe bym si przeczoga. Niebezpieczestwo grozioby gwnie ze strony pojazdw, ktre mogyby podjecha pod ramp, gdy ja bd schodzi na d. Spoko, na caym parkingu byy przecie tylko trzy cadillaki. Chyba. Jest tak, jak mylaem. Niezauwaony dopadam do budki. Sysz gos z telewizora: - I mamy starcie. Olbrzym walczy ze Smokami przed szedziesiciotysiczn publicznoci w upalne popoudnie w Hali, i oto nasz Enoki wyrywa do przodu, i ju sobie wyobraam, co w tym momencie dzieje si w umyle tego modego zawodnika - i tak dalej. Czuj zapach wieprzowego katsu i sysz sygna mikrofalwki - Rzucam si na kolana i gramol si obok budki - stopy cign po drobnym piasku, pewnie usysza, ale sun dalej, obok drzwi stranika, pod szlabanem i myk w ciemno, przygotowany na sygnay alarmu i wrzaski. Dopadam kolumny i chowam si, serce wali mi mocniej od bbna. I nic. Stranik pewnie guchy jak pie. Teraz jestem nielegalnym intruzem. Spokj. Wchodz przecie tylko po to, eby z kosza zabra nikomu niepotrzebny mie. Trzy cadillaki nadal stoj w szeregu, co dobrze nie wry, ale dopki ojciec jest bezpieczny w metalowym koszu, znajd sobie w hotelu jak kryjwk i odzyskam go, jak tylko wszystko si uspokoi. Trzymajc si najgbszego cienia, przedostaj si do obramowanych portalem drzwi i wlizguj do rodka. Drog mniej wicej pamitam. Nadal ani ywej duszy. W te bdzi w ty m labiryncie wahadowych drzwi. Przechodz obok toalety, w ktrej nas zostawili - wtem rozlega si raptowny miech. Nerwy mi puszczaj, rzucam si przed siebie i wskakuj za nastpny rg, akurat gdy miech tryska na korytarz. ciga mnie jeszcze przez trzy kolejne zakrty. I cichnie. A wtedy zmienia kierunek i zblia si w moj stron - jak to? W panice zawracam - tak mi si wydaje, e zawracam - i docieram do lepej ciany, gdzie w niszy stoi automat do napojw. Nasuchuj. Coraz bliej sycha gosy dwch mczyzn. Moe uda mi si wcisn obok tego automatu - jest, ale kiedy prbuj si odwrci, stopa grznie w ptli kabla. I w tym momencie gosy zatrzymuj si przed maszyn. Zamieram. Jak tylko si porusz?, usysz mnie. Jeeli przypadkiem zerkn z boku maszyny, zobacz moj nog. Czuj, e zbiera mi si na kichanie. Transformator dga mnie prosto w krgosup. Bzyczy jak szersze i pali jak elazko.

- No, no, co my tu mamy. - Stella Artois z importu. Nektar bogw. - Pora na szybk puszeczk? - Czemu nie? A wiesz co? Kakizaki ma AB Rh-. - No popatrz. Mam nadziej, e wyssae z niego ca krew. AB minus to rubinowy napj dla miliardera. - Wicej, ni si dao, bidny kutas. Uwaam to za akt aski. A o wieszaniu za szyj nad doem syszae? Kurwa, ta maszyna nie przyjmuje piciu tysicy. Masz jakie drobne? Zaraz nie wytrzymam i kichn. Pienidze zostay wrzucone. - Wieszaniu za szyj? Mylaem, e Morino kaza uywa tamy klejcej. - Tak zrobilimy, ale Nabe za bardzo si wi. Morino kaza, eby bez rodkw uspokajajcych. No to nie pozostao nic innego jak obwizanie szyi i dziewiciocalowe gwodzie. Szczciarz z tego Kakizakiego. Misko ma bielsze ni indyk; chyba ju nic nie poczuje. Kichanie mi przechodzi. Puszki stukaj w trzewiach maszyny. Mczyni otwieraj je i oddalaj si, gawdzc o stolarce. Kicham i wal gow w automat. Sal 333 odnajduj przypadkiem, nie przerywajc poszukiwania jakiej kryjwki. Przykadam ucho do drzwi. Oprcz ttna rozsadzajcego bbenki niczego nie sysz. Chyba. Naciskam klamk. Ustpuje z oporem, ale drzwi chyba nie s zamknite na klucz. Wstrzymuj oddech, otwieram drzwi, wlizguj si i rozgldam. Widz metalowy kosz z teczk na dokumenty. Okno jest uchylone i wiatr przenika przez aluzje. Przypominam sobie o przylegym pokoju i zagldam. Nikogo nie ma. Oddycham z ulg, potem ogarnia mnie uczucie triumfu. Opacio si szalone ryzyko. Otwieram teczk i nogi uginaj si pode mn. Pojedyncza fotografia spada na podog pust stron do gry. Na niej napisany dugopisem tekst. Jest takie arabskie przysowie: Bierz, co chcesz, powiada Bg, ale zapa . Paczinko Plutona, Ksanadu, teraz. Odwracam zdjcie. Dwie rzeczy nie ulegaj wtpliwoci. Pierwsza: kobiet na zdjciu jest Akiko Kato. Druga: biorc pod uwag szczki i skone ustawienie brwi, mczyzn siedzcym za kierownic jest mj ojciec. Nie ma cienia wtpliwoci. W salonie paczinko jest tak gsto od potu, dymu i zwykego haasu, e swobodnie mona by podpyn do zwierciadlanych kul na suficie dyskoteki. Z miejsca oddabym puco za papierosa - ju teraz, zamiast czeka cae pidziesit lat, ale obawiam si, e jeeli spni si choby o chwil, to nie spotkam Morina i Plan F, najlepszy z dotychczasowych, odjedzie wraz z nim. Nie ma sprawy, przecie wystarczy troch pooddycha tym powietrzem, eby zaspokoi gd. Gocie tocz si w przejciach, oczekujc na wolne miejsce. Mj najstarszy wuj - waciciel jedynego salonu paczinko na Jakuszimie - opowiada, e w nowych salonach sztucznie wywouje si w niektrych maszynach hoss - hojniej pac i dziki temu mona si wepchn na rynek. Kaskady stukoczcych i byskajcych srebrnych kul wprawiaj w stan hipnozy cae

rzdy trutniw i trutnie. Ciekawe, ile dzieciakw gotuje si teraz z gorca w trzewiach parkingu Ksanadu. Zaczynam drugie okrenie, szukajc wejcia tylko dla personelu. Czas ucieka. Wpadam na dziewczyn ubran w uniform salonu Plutona. - Ej! Gdzie jest biuro ojczulka?! - Czyje biuro, prosz pana? - pyta dziewczyna potulnie. ypi na ni gronie. - Kierownika! - A, pana Ozaki? Przewracam oczami. - A niby kogo? Prowadzi mnie za stanowisko obsugi, wciska kod na drzwiach z zamkiem cyfrowym i otwiera. - Tym schodami na gr, prosz pana. Zaprowadziabym pana osobicie, ale nie powinnam opuszcza sali dla klientw. - No i mam nadziej. - Zamykam drzwi. Zatrzaskuj si spryny skomplikowanego zamka. Strome schody prowadz do jedynych drzwi. Cisza jak pod wod. Wchodz do gry i o may wos nie padam z wraenia, kiedy u szczytu schodw widz Skr. - Yyy, witam - mwi. Skra uje gum i patrzy. Koysze od niechcenia pistoletem. Pierwszy prawdziwy pistolet, jaki widz w yciu. - Czy mog wej? - pytam, wskazujc na drzwi. Skra, nie przestajc u gumy, wykonuje nieznaczny ruch gow. Pukam dwukrotnie i otwieram drzwi. Gdy staj w progu, przez pomieszczenie przelatuje jaki facet i przebija lustro na przeciwlegej cianie. Lustro pryska w owacji odamkw, bo facet znika z pola widzenia i wpada do napakowanego przez trutnie salonu. Patrz z otwartymi ustami - to wszystko przeze mnie? Niczym nie przytumiony haas paczinko zalewa pomieszczenie. Zza biurka patrzy na mnie Morino - palec na ustach, do zwinita wok ucha. Mam jeszcze chwil, by zarejestrowa trzech trbaczy - to oni byli wykonawcami rzutu panem Ozaki - oraz Mam-san robic na drutach, zanim dociera reakcja z dou. Chaos, piski, wrzaski. Morino opiera okcie na biurku. Na jego twarzy maluje si zadowolenie. Z ramy wypada uamek lustra. Skra zamyka za mn drzwi od zewntrz. Gdy cyklon mija, wybucha panika. Jaszczur i Frankenstein wygldaj przez ram po lustrze, by ocenie szkody. Morino umiecha si, mruc powieki: - Ale synchronizacja, Mijake. Bye wanie wiadkiem aktu wypowiedzenia wojny. Siadaj. Przechodzi mnie dreszcz. - Ten facet... - Jaki facet? - Ten, ktrego wyrzucili przez okno. Morino bada drewniane pudeko. - Ozaki? No, co? Przeykam lin. - Nie bdzie mu potrzebna karetka? Morino naciska zatrzaski pudeka. Cygara. - Chyba tak. - Nie wezwie pan? - A to dobre! No, Monte Cristo. Wezwa karetk? Gdyby Ozaki chcia, eby wezwa karetk, musiaby si najpierw zastanowi, co go czeka za obszczanie butw Rjutara Morino. - Policja zaraz tu bdzie. Morino przesuwa cygaro pod nosem. - Policjanci? - Frankenstein patrzy, jak salon paczinko pogra si w chaosie. - Policjanci mieszkaj w

tym samym wiecie, co my. Sami dla siebie jestemy policj. - Kiwa na Jaszczura i obaj wychodz. Ja nadal nie mog si otrzsn po brutalnej akcji. Mama-san kontynuuje swoj robtk, lekko postukujc drutami. Trbacze maj przerw. W kocu Morino rozwija cygaro. - Co ty wiesz na temat cygar? Nic. Wic suchaj. I ucz si. Monte Cristo jest dla cygar tym, czym salon wystawowy u Tiffanyego dla diamentowego diademu. Synna doskonao. Oryginalne kubaskie - tyto, li, otulina. A ten zamany kutas Ozaki nawet patrze nie powinien na Monte Cristo, bo popenia blunierstwo. Powiedziaem ci, eby siada. - Jestem odrtwiay i posusznie robi, co ka. - Przyszede tutaj po informacje. Nie myl si? - Nie. - Wiedziaem. Ta informacja kosztuje spore pienidze. Jak zamierzasz zapaci? Prbuj usilnie zapomnie, e ten facet przed chwil kaza wyrzuci kogo przez okno, i usiuj si skoncentrowa. - Bybym wdziczny, gdyby... - sowa grzzn mi w gardle. Morino koniuszkiem jzyka prbuje cygara. - Jestem Pewien, e twoja wdziczno jest najwyszej jakoci. Ale te wydatki mam na miar metropolii. Twoja wdziczno jest warta dla mnie tyle, co mucha napstrzy. Prbuj od pocztku - Ile? Morino obcina cygaro narzdziem wyjtym z biurka - Co to si dzieje, e dzieciaki o niczym innym tylko o pienidzach? A takim duchowym cmentarzyskiem stal si nasza maa cudowna Japonia. Nie, Mijake. Nie chc twoich pienidzy. Poza tym, obaj wiemy, e byle frajer dysponuje wikszym dochodem ni ty. Nie. Proponuj co innego. Proponuj, eby zapaci mi lojalnoci. - Moj lojalnoci? - Czyby jakie echo, kurwa, tu byo? - Co rozumiaby pan przez moj lojalno? - Zupenie jak twj stary. Udaje, e nie rozumie. Twoja lojalno? Niech no pomyl. Pomylaem sobie, e reszt dnia moglibymy spdzi razem. Krgle. Wypad na wystp psw. Co na zb, a potem spotkanie w gronie starych przyjaci. Okoo pnocy podrzucimy ci do domu. - A w zamian... - Dostaniesz... - pstryka palcami i trbacz wrcza mu drug teczk z dokumentami. Morino przeglda j. - Wszystko o twoim ojcu. Nazwisko, adres, wykonywany zawd, charakterystyka, osobiste dossier, fotki, kolorowe i czarno-biae, wydruki rachunkw telefonicznych, wycigi z kont bankowych, ulubiony el do golenia. - Morino zamyka teczk i umiecha si. - Ty podarujesz mnie i mojej rodzinie kilka godzin swego czasu, a twoje historyczne poszukiwania zakocz si sukcesem. Co ty na to? - Z wyludnionego salonu paczinko dobiega chrupanie szkl i odgos elektrycznie zamykanych aluzji. Przychodzi mi na myl, e odmowa moe si skoczy czym o wiele gorszym ni tylko utrat teczki z dokumentami, zwaywszy, czego byem wiadkiem. - Zgoda.

Wilgotne manicie i w moje lewe rami, tu nad okciem, wbija si iga. Skowyt. Trbacz unieruchamia mnie mocnym chwytem. Pochyla nade mn swoj twarz i otwiera szeroko usta, jakby chcia odgry mi nos. Zionie od niego jak z sadzawki. Zanim udaje mi si odwrci, czstuje mnie zblieniem swoich ust i wtedy odwracam si: po jzyku pozosta mu obcity kikut. Bezksztatny chichot. Wszyscy trbacze s niemowami. Strzykawka napenia si moj krwi. Patrz na Morina i widz strzykawk w jego ramieniu, ktra take napenia si krwi. Jest chyba zaskoczony tym, e mog by zaskoczony. - Potrzebny nam atrament. - Atrament? - Do umowy. Wierz w sowo pisane. - Strzykawki zostaj usunite i rami mam oswobodzone. Morino oprnia obie strzykawki do filianki i yeczk miesza nasz krew. Moje nakucie ponownie zostaje posmarowane pynem dezynfekujcym. Trbacz rozkada przed Morinem arkusz papieru kaligraficznego i wrcza mu pdzelek do pisania. Morino zanurza pdzelek, bierze gboki oddech i zgrabnymi pocigniciami rysuje znaki oznaczajce Lojalno, Obowizek i Posuszestwo. Mori. No. Obraca papier na biurku. - Szybko - rzuca rozkazujcym tonem, a jego usta jakby skupiaj si w oczach - zanim krew skrzepnie. - Bior pdzelek, zanurzam i pisz Mijake. Czerwie teje i przybiera kolor ajna. Morino obserwuje krytycznym okiem. - Kaligrafia. Ginca sztuka. - W liceum uczyli nas pisa atramentem. Morino dmuchniciami osusza papier, zwija i wkada do pojemnika. Wyglda to tak, jakby wszystko byo zawczasu przygotowane. Mama-san odkada swoj robtk i wkada pojemnik do torebki. - Teraz chyba moemy ju przej do powanych spraw, ojcze? Morino odstawia filiank z krwi i wyciera usta. - Krgle. Podziemny pasa handlowy ma poczy Ksanadi z Walhall i Nirwan. Na razie jest to jeszc ze ponury podkop, owietlony awaryjnymi lampami drogowymi i zawalony brezentowymi pachtami, pytami betonowymi, deskami taflami szka i przedwczenie dostarczonymi nagimi manekinami do butikw, zrzuconymi na kup i przykrytymi mgiek polietylenu. Morino prowadzi, z megafonem w rku. Mama -san idzie obok mnie, pochd zamykaj trbacze Gdzie nad moj gow w rozsonecznionym prawdziwym wiecie Ai Imado gra Mozarta. Ciemno przemawia nawet ustami Morina: - Nasi przodkowie budowali witynie dla swoich bogw. My wznosimy wielkie magazyny handlowe. Za modu wybraem si z ojcem w interesach do Woch. I nadal ni o gmachach. Czego brakuje nam w Japonii, to megalomanii. - Na dole panuje chd i wilgo. Kicham. Gardo mam cinite. Wreszcie wychodzimy na powierzchni po nieczynnych schodach ruchomych. Witamy w Walhalli, mwi Thor z piorunem w jednej rce i kul do krgli w drugiej. Przez prowizoryczne drzwi wycite w sklejce wkraczamy w rozleg ciemn przestrze, szczelnie odizolowan od dnia. Najpierw nic nie widz, nawet podogi. Wyczuwam jedynie, e jest pusto. Id ladem oparw i arzcego si ognika cygara Morina. Hangar? W oddali pk wiate. To krgielnia. Mijamy tor za torem. Trac rachub. Wydaje si, e mijaj cae minuty, ale to niemoliwe. - Grywae w krgle na Jakuszimie, Mijake? - Jego gos dobiega to z oddali, to z bliska. - Nie - odpowiadam.

- Dziki krglom modzie trzyma si z dala od kopotw. To bezpieczniejsze od spadania z drzew albo topienia si w falach odpywu. Kiedy poszedem pogra z twoim ojcem. Doskonay krglarz z tego twojego ojca. Ale chyba jeszcze lepszy golfista. - Nie wierz mu, ale mimo to dr. - Na jakim polu golfowym pan gra? - Morino macha w moj stron cygarem - jego koniuszek bdzi jak ognista mucha. - Do pnocy ani ksa. To nasza umowa. Potem moesz si opycha, ile wlezie. - Nieoczekiwanie jestemy na miejscu. Skra, Frankenstein, Jaszczur, Lizawka. Mama-san siada i wyjmuje swoj robtk. Morino mlaska wargami. - Czy nasi gocie przygotowani? - Frankenstein zadziera kciuk, wskazujc owietlony tor. Zamiast krgli widniej tam trzy woskowe gowy ludzkie. Ta, ktra jest w rodku, rusza si. Gowa z lewej ma tik. Ze te tu jestem. To jaka koszmarna pomyka. Nie. To musi by jakie przesuchanie. Morino chyba nie jest a taki obkany, eby do ludzkich gw celowa kulami do krgli. Przecie tak naprawd to biznesmen. - Ojcze mwi Mama-san. - Musz to powiedzie. To nieludzkie. - Wojna to wojna. - A co z ich siatkwkami? - Rozumiem twj niepokj, naprawd. Jakebym mia wbrew sumieniu pozbawia kandydata na trupa szansy na ujrzenie wasnego przeznaczenia. - Morino! - krzyczy rodkowa Gowa ochrypym gosem. - Wiem, e tam jeste! Morino podnosi megafon do ust. Jego wzmocniony gos dudni jak burza piaskowa. - Gratuluj wietnej imprezy inauguracyjnej, panie Nabe! - pogos odpywa z trzaskiem i wraca. - W salonie paczinko by, jak si zdaje, may raban, ale jestem pewien, e w tej chwili wszystko ju lni. - Uwolnij nas! Natychmiast! Miastem rzdzi Dun Nagasaki! - Mylisz si, Nabe. Dunowi Nagasaki tylko wydaje si, e to jest jego miasto. Ale ja wiem, e jest moje. - Jeste kompletnie popierdolonym szalecem! - A ty - odkrzykuje Jaszczur - kompletnie popierdolonym trupem! Megafon trzeszczy. - Z ciebie, Nabe, zawsze bya chodzca lobotomia. I tego rodzaju mier pasuje do ciebie jak ula. Ale ty, Gunzo - mylaem, e bdziesz mia tyle rozumu, eby capn swoj odpraw i brykn do ciepych krajw. - Bardziej przydamy ci si ywi, Morino - odzywa si gowa z lewej. - Ale sympatyczniejsi bdziecie martwi. - Mog ci pokaza, jak zacisn zapasowe linki Nagasakiego. Morino oddaje megafon Skrze, ktry wkada do chusteczki swoj gum do ucia. - Dzie dobry, Gunzo. - To ty? - Wybieram klientw, ktrzy pac w terminie - mwi z tpym, obcym akcentem. - No, kurwa nie wierz! - I wanie dlatego masz teraz dylemat. - Ty tez ju nie yjesz, zasrany mongolski sugusie! - krzyczy rodkowa Gowa.

Zasrany mongolski sugus oddaje megafon Morinowi, umiecha si i yka nowy listek gumy. - Morino! Bd twoim posacem do Nagasakiego! - krzyczy Gowa z Lewej. - Nie bdziesz naszym posacem - odkrzykuje Jaszczur - zostaniesz, kurwa, nasz wiadomoci! - I to nader treciw - dorzuca Morino z aprobat. - Zwiz. No, to rzucaj pierwszy. - Jaszczur kania si dwornie i wybiera najcisz kul. Wmawiam sobie, e to tylko blef. e te tu jestem. Jaszczur podchodzi do toru, mierzy. - Zastrzel nas, Morino! - krzyczy rodkowa Gowa. - Pozwl nam umrze z honorem! - Co ty wiesz o honorze, Nabe? Nadstawie Nagasakiemu swoj dziur, zanim tamten zdy ci poprosi! - Jaszczur robi krok, drugi, i up! Linia byskawicznie przechodzca w prost, moje jelita w supe, prbuj si obudzi, odwrci wzrok dla wasnego dobra, ale gdy rodkowa Gowa krzyczy, patrz, co za idiota ze mnie. Gowy z Prawej - To chyba Kakizaki - nie da si ju rozpozna. Zbiera mi si na wymioty, ale nic z tego. Jestem zaklajstrowany. Po Kakizakim zostaje wgbienie pene koci i krwi. Wybucha dzika owacja trbaczy. Gowa z Lewej milknie z przeraenia. rodkowa Gowa, caa w czerwonych ctkach, ciko dyszy. Jaszczur ponownie kania si i wraca na miejsce przy konsoli - - Wspaniaa technika - chwali Frankenstein. - Moe obejrzymy to na replayu, co? - Odwracam si i osuwam z gow midzy kolanami. Zrywam si, gdy megafon - Mijaaaaaakeeeeee! - wyje mi prosto do ucha. Jaszczur wskazuje na tor. - Teraz ty. - Nie. Niemi trbacze odgrywaj pantomim konsternacji i zdziwienia. - Tak. Podpisalimy umow - mwi Moriono scenicznym szeptem. - Nie byo mowy o wspudziale w morderstwie. - Zgodnie z przyrzeczeniem masz robi to, co ci kae twj Ojciec - mwi Frankenstein. - Ale... - Zagadka moralna dla odpowiedzialnego modzieca - dywaguje Morino. - Rzuci czy nie rzuci. Rzu, a niezamierzonym wstrtnym postpkiem wyrzdzisz komu krzywd. Nie rzu, a wywoasz ogie w Mkncej Gwiedzie i przedwczesny pord u ony swego gospodarza. Co bardziej zaciy na twoim sumieniu? - Chce mnie uwika w zbrodni, by w ten sposb uzyska gwarancj, e ni gdy niczego nie powiem. Czuj ju, jak rygle si zatrzaskuj. Podnosz si i wybieram najlejsz kul, w nadziei, e za spraw nieprzewidywalnego splotu okolicznoci jako si std wydostan. Bior kul, najlejsz. I tak wazy sporo. Ale - Nie mog tego zrobi. Po prostu nie mog. Za plecami sysz miech. Odwracam si. Jaszczur ley na plecach z rozrzuconymi nogami i wepchnitym pod kurtk balonem z nasmarowanymi czarnym pisakiem sutkami, ppkiem i trjktem owosienia onowego. Frankenstein klczy nad nim z dugim noem. - Nie - krzyczy Jaszczur falsetem - prosz, niech mi pan nie robi krzywdy, w brzuchu nosz dziecko. - Przykro mi, pani Buntaro - wzdycha Frankenstein - ale tak si koczy wynajmowanie pokojw lokatorom ktrzy ami przyrzeczenia zoone wpywowym osobistociom...

Jaszczur wrzeszczy tak, e omal puc nie wypluje. Prosz! Moje dziecko, moje dziecko! Litoci! - ostrze noa dotyka gumowego brzucha pani Buntaro, Frankenstein zwija drug do jak mot i bach! Lizawka tarza si ze miechu. Mama -san robi na drutach, Morino klaszcze. Tumek twarzy zawieszonych w ciemnoci janieje w wiatach monitora i konsoli. W jednej chwili zwracaj si w moj stron i patrz. Nie umiem powiedzie, ktra z unoszcych si twarzy wydaje ostateczny rozkaz. - Rzucaj. - Musz jako chybi, ale nie tak wyranie. Ze te tu jestem. Chc przeprosi gowy, ale jak? Podchodz do toru i prbuj odetchn. Po pierwsze, celuj do rynny, metr od Martwej Gowy z prawej. Po drugie, skrca mnie w rodku i kula wylatuje za wczenie - palcami zapociem otwory. Z miejsca kucam i nie chc spojrze, bo mnie mdli, i a mdli mnie, eby spojrze. Kula zbacza w stron rynny i toczy si wzdu jej krawdzi, mnie wicej na jednej trzeciej toru. Ale wtem z powrotem odbija i toczy si w stron rodkowej Gowy. Jej twarz jak gdyby odksztaca si, dudnienie kuli przechodzi w narastajce dzikie wycie, rozbrzmiewaj okrzyki kibicujcych za moimi plecami trbaczy. Zamykam oczy. Sysz jk zawodu. - Ale zgolie mu szczecin - pociesza Morino. Nie mog opanowa dygotania. Chcesz zobaczy poprawk? - ypie chytrze Jaszczur. Nie sucham jego paplaniny i chwiejnym krokiem wracam, by zwali si na ostatni awk. Zamykam oczy. Wykwity krzepncej krwi. - Czycimy to do koca! - woa Frankenstein, domagajc si owacji. - Moja specjalno - ekspresowy wiatrak! - sysz wielkie pochrzkiwanie, rozbieg i grzmot pdzcej kuli. Po trzech sekundach - gwatowna owacja. - jak skorupa od jajka! - krzyczy Jaszczur. - Brawo! - cieszy si Morino. rodkowa Gowa wydziera si na wszystkie strony, ta z lewej strony zowieszczo milczy. Pod powiekami mam obraz zwieczenia toru. Jeszcze mocniej staram si zacisn oczy, ale wci mam ten obrazek w technikolorze. I chyba do mierci si go nie pozbd. Ze te tu jestem w to zwichrowane, chore popoudnie. Nie mog opanowa dygotania ciaa. Mcz mnie nudnoci, raz, drugi, ale nic z tego. Niezdrowe wyziewy po okonomijaki. Kiedy ostatni raz jadem? Cae tygodnie temu. Gdybym mg, tobym uciek. Pal sze teczk z dokumentami. Ale wi em, e mnie nie puszcz. Midzy nogi wlizguje mi si czyja rka - Masz cukiereczka - to Lizawka. - Co? - Bomby szampanowe? - Masz cukiereczka - jej oddech czu starym jogurtem. Jaszczur chwyta j za wosy i odciga. - Ty maa ruchawico za dych! - Jeden klaps, drugi, trzeci. Morino chwyta megafon. Jedyny ocalay nieszcznik nie przestaje krzycze. - Zrobimy interes, Nabe? - Wrzaski cichn i przechodz w zduszone szlochy. - Jeeli przy nastpnym rzucie nie rozedrzesz ryja, to bdziesz wolny. Ani pinij, pamitaj! - sycha spazmatyczny, chrapliwy oddech Nabego. Morino opuszcza megafon i patrzy na Mam-san. - Chcesz? - Od dawna ju nie gram w krgle. Nie te czasy. - Sycha stukotanie drutw. - Ojcze - odzywa si Skra. - Pojem ju podstawy tej gry. Morino kiwa gow. - Jeste jednym z nas. - Sprztn Gunza. Nigdy go nie lubiem. Spokojny turkot toczcej si kuli, zduszony spazm Nabego i bek. Owacja. - Ooo, drogi Nabe - wyje Frankenstein - wyra nie syszaem kwikniecie.

- Nie! - dobiega zaamany, zgnbiony, wyczerpany gos. Morino podnosi si. - Sprbuj dostrzec humorystyczn stron tego wszystkiego! Humor jest istot duszy. - e te tu jestem. Teraz kolej Morina. - Cha, cha. Ta kula ju bya w obiegu. O, kawaki skalpu Gunza. A moe Kakizakiego. - Nabe szlocha, po cichu, jakby zgubi pluszowego misia i nikogo to nie obchodzio. Morino rusza - raz, dwa - dudnienie, kula leci. Jeden krtki jk zbatej piy. Trzaniecie paeczek do ryu. Dwa cikie przedmioty z guchym oskotem wpadaj do kanau. Trzy cadillaki sun pasem szybkiego ruchu. Ziemia niczyja, ni to miasto, ni to wie. Drogi dojazdowe, stacje obsugi, magazyny. Popoudnie wyscza dzie w niszy wieczoru. A ja nie mog pozby si pitna tego, co widziaem w krgielni. Rana nie bdzie bole, dopki nie minie szok i nerwy nie odyj. Zastanawiam si, gdzie i z kim mgbym teraz by, gdybym nie wrci do Walhalli. Mgbym na przykad gawdzi z Ai Imadzo w kawiarni. Albo karmibym Kotk i popala z Buntaro. Albo szalabym po nadbrzenych drogach na motocyklu Wuja Asfalta na Jakuszimie. Ksiyc wisi nad lesistymi stokami. Gdzie ja jestem? Jaki pwysep. Frankenstein prowadzi, Skra zajmuje miejsce dla pasaera, Morino i ja rodkowe siedzenia. On popala cygaro, puszczajc kka, i parokrotnie rozmawia przez telefon na temat operacji. Rozmowa zazwyczaj nie jest dusza ni krtkie Gdzie jest, kurwa, Miriam? Na tylnym siedzeniu LizaWua obciga Jaszczurowi kabla. Wjedamy do tunelu. wiata ukadaj si na szybie we wzr kodu kreskowego. Ze stropu tunelu zwisaj potne wentylatory. Ze te tkwi w tym koszmarze. Mgby ju przesta to powtarza - odzywa si Morino najwyraniej do mnie. - To dziaa mi na nerwy. Wszyscy mamy takie koszmary, na jakie zasugujemy. - Jeszcze przeuwam to, co usyszaem, gdy gos zabiera Frankenstein: - Moje koszmary zawsze zaczynaj si w tunelach. ni mi si co zwykego, adne strachy, albo w ogle nic, a kiedy widz wjazd do tunelu, od razu myl: No tak, zaraz bdzie koszmar. Wjedam do tunelu i zaczyna si. Wisielcy dyndajcy u sufitu. Wraca jaki facet, ktrego wykoczyem dziesi lat temu, a mj rewolwer si zacina. Tunel coraz bardziej si zwa i cienia, e a nie ma jak oddycha. - Lizawka cignie, gono mlaskajc. Jaszczur, pojkujc, wtrca swoje: - W koszmarach panuje prawo dungli. Wysiadaj te wszystkie nowoczesne gadety. Jeste zostawiony samemu sobie, rzucony na pastw czego wikszego, gorszego, zoliwszego. No gdzie z tymi zbami! - wymierza klapsa Lizawce, tamta piszczy. Morino wystukuje popi do popielniczki. - Ciekawa rzecz, chopaki. Wedug mnie koszmar to komedia pozbawiona wentyla bezpieczestwa. askocz ci, ale nie moesz si mia. A cinienie ronie i ronie. Jak gaz w piwie. Dorzucisz co do naszej fascynujcej rozmowy, Mijake? - Patrz na tego oprawc, zastanawiajc si, czy to wszystko to dla niego normalka. - Nie. - Morino sprawia wraenie, jakby czynno mwienia nie wymagaa ju w jego przypadku poruszania wargami - Gowa do gry, Mijake. Ludzie codziennie umieraj. Ci trzej sami si wykoczyli w momencie, gdy chcieli mnie Przechytrzy. Ty tylko pomoge wykona wyrok. Za tydzie nie bdziesz o nich pamita. Mwi, e czas to najlepsze lekarstwo. Bzdury. Najlepszym lekarstwem jest zapomnienie. - Wyania si Jaszczur z objawami zadowolenia na wargach. Lizawka siada, wyciera usta. - Cukierka! - sycha mamrotanie Jaszczura i odgos rozpinanego

zamka byskawicznego. - Ramionko masz, kurwa, jak poduszeczk. Pokaz nam swoje udko. Strzel sobie. Tylko si nie li bardziej, ni musisz. - Wtrca si Skra: - U mnie mwi si, e koszmary to nasi dzicy przodkowie powracajcy do ziemi odzyskanej. Ziemi obaskawionej, zasiedlonej, na ktrej pas si nasze agodniejsze, podtuczone, nowoczesne czuwajce janie. - Frankenstein wyjmuje metalowy grzebie i czesze si, trzymajc drug rk kierownic. - A kto je przysya? - Skra wpycha do ust nowy listek gumy. Przysya je ten, a raczej to, czym naprawd w gbi jestemy. Nie zapominaj, skd przybywasz, to mwi koszmar. Nie zapominaj o swoim prawdziwym ja. Pudel skacze bez koca na neonowym emblemacie. Na szyi ma krawat z maym pieskiem. Nasz wz docza do drugiego cadillaca, ktrym jad trbacze. Trzeci zabraa Mama -san i pojechaa w swoich sprawach. Mczyni przygotowuj pistolety, Frankenstein otwiera drzwi z mojej strony. - Moe wolaby zosta w piknym bezpiecznym wozie z seksciasteczkiem, eby sobie pociupcia? - Zanim udaje mi si wymyli odpowied, Jaszczur zrzuca mi czapk z gowy. - Niestety. Nie moesz. - Wysiadamy i idziemy do magazynu z wizerunkiem pudla. Co kilka sekund jarzy si egzekutor. Ze rodka dobiegaj to wzmagajce si, to cichnce wrzaski. Z zacienionego wejcia wyania si dwch bramkarzy. Podchodz do trbaczy. Dobry wieczr, panowie. Po pierwsze, musz poprosi o oddanie broni. Regulamin domu - przechowamy j bezpiecznie pod kluczem. Po drugie, nie mamy waszych maszyn na licie. Z kim jestecie? Trbacze rozstpuj si i wchodzi Morino. Bramkarze truchlej. Morino wbija w nich wzrok. - Dotarto do mnie, e wieczorem macie wystp psw. Wikszy z dwch olbrzymich bramkarzy pierwszy dochodzi do siebie. - Panie Morino... - Stary dobry pan Morino skoczy si wraz ze starym dobrym panem Tsuru. Teraz mwi si do mnie ojcze. - Tak, yyy, ojcze - bramkarz wyszarpuje telefon komrkowy. - Prosz jedn chwileczk, a sprawdz, czy najlepsze miejsca przy ringu s ju przygotowane dla pana i paskiego towarzystwa... - Morino kiwa na Frankensteina, ktry dga tamtego noem w okolice serca. Az po rkoje. Trbacz chwyta go za gow i chyba przetrca mu kark. Wszystko dzieje si zbyt szybko, eby cokolwiek poj, i zbyt szybko, eby ofiara zdya pisn. Pozostali dwaj trbacze dopadaj drugiego bramkarza. Jaszczur wytrca mu z rki pistolet i cauje powalonego faceta. Nie, skd. Odgryza bramkarzowi nos i wypluwa kawaki. W tym momencie odwracam gow. Guche uderzenia, charczenie, siniaki i rany. - Wywalcie to cierwo za te skrzynie rozkazuje Morino. Dzwoni porzucony telefon. Frankenstein rozdeptuje go jednym tupniciem. - Pieprzona tajwaska tandeta. Japoskich ju nie ma. - Jaszczur otwiera drzwi do magazynu. W rodku zalatuje stchlizn i misem. W mroku rzdy palet zapenionych puszkami z karm dla psw. Ogromna przestrze. Z oddali dobiegaj niewyrane odgosy okrzykw i wycia. Trbacze prowadz. Ocigam si, wic dostaj od Frankensteina kopniaka w ko ogonow. - Nie ma ligania, Mijake. Jeste jednym z nas, dopki zegar nie wybije pnocy. - Poddaj si. Musz. eby uspokoi instynkt samozachowawczy, mog co najwye j

nacign bejsbolwk na oczy. W ponad dwustuosobowym rozwrzeszczanym tumie nasze wejcie pozostaje niezauwaone. Trbacze przeciskaj si przez zewntrzne kordony - siejc strach koszulami i tatuaami jakuzy. Ludzie odwracaj si z wciekoci, ale zauwaaj Morina, rozdziawiaj gby i odpadaj. Docieramy do owietlonej przez reflektor areny. Szary mastiff i czarny doberman szarpi si na smyczach, z ich kw spywaj grudy liny. Po drugiej stronie areny mczyzn stojcy na skrzyni popiesznie zapisuj e zakady, wykrzykiwane z tumu. Siatka plecionego podkoszulka opina jego owosione tuste cielsko. Stoj wcinity midzy Frankensteina z tyu, a Morina z przodu - bezpieczny jak cholera - tak wic nie uchodzi mojej uwagi, jak Morino wyciga pistolet z marynarki i strzela mastiffowi w eb. Cisza. Wok gowy psa na pododze areny ronie plama krwi. Doberman skamle, schowany za swojego trenera. Trbacze zdyli ju wycelowa swoje pistolety w tum. Ludzie cofaj si. e te tu jestem. Trener mastiffa odzyskuje gos. - Zastrzelie najlepszego psa pana Nagasaki! Morino udaje zmieszanie. - Czyjego psa? - Duna Nagasakiego, ty, ty, ty... - A, jego. Trener wyglda, jakby mia dosta ataku serca. - Dun Nagasaki! Dun Nagasaki! - Co za czsto sysz dzisiaj to nazwisko. Nie wymieniaj go ju. - Dun Nagasaki obedrze ci ze skry, ty, ty, ty... Morino wycelowuje swj pistolet. Bang! Trener zwija si i pada na swojego mastiffa. Ich krew spywa do jednej kauy. Morino odwraca si do Frankensteina. - Ostrzegaem go. Co nie, wujaszku? Ostrzegaem, co nie? - Frankenstein przytakuje gow. - Nikt nie moe powiedzie, e byo inaczej, uczciwie go ostrzege, ojcze. - Tum nadal stoi wronity w betonow podog. Morino charka, celuje i odpluwa na trenera. - Pistolety i dobre mamusie chrzestne. Dziki nim speniaj si najbardziej szalone pragnienia. Co do jednego was std wypuszcz, popaprace, wyjtkiem ciebie, Jamada. - Podnosi pistolet, celujc bukmachera stojcego na skrzyni. - Mam ci co do powiedzenia na ucho, Jamada. Temu, co z ciebie zostanie - nie ma ci! Ju! - Trbacze strzelaj po kolei. Tum wymyka si midzy rzdami i topnieje, poganiany przez wymachujcych pistoletami trbaczy - do witu daleko, wampiry tak szybko nie znikn. Bukmacher stoi z podniesionymi rkami. Jaszczur wskakuje na aren i czubkiem buta unosi gow trenera. Pomidzy jego oczami widnieje krwawy, jakby dla kawau przylepiony strup. - Pikny strza, ojcze. - Sysz dobiegajcy z zewntrz odgos ruszajcych z piskiem samochodw. Bukmacher z trudem przeyka lin. - Jeeli zamierzasz mnie zabi, Morino... - Biedny Jamadakun. I znowu postawie na niewaciwego psa. Zabij ci, ale nie dzisiaj. Musisz jeszcze przecie swojemu nowemu panu zanie wiadomo ode mnie. Powiedz Nagasakiemu, e chc omwi spraw odszkodowa wojennych, jakie jest mi winien. Powiedz, e bd czeka na niego rwno o pnocy - most przy terminalu koo nowego lotniska. Za Ksanadu, na ziemi odzyskanej. Mylisz, e potrafisz to wszystko spamita?

*** Mongo zatrzymuje si w odlegoci dziesiciu krokw. Koysze w doni pistolet. wiata i strzay dobiegajce z odzyskanej ziemi wydaj si bardzo odlege. W klatce piersiowej czuj kanonad serca. mierdzcy uniform wisi na mnie jak szmata. Najgupsze rzeczy przypominaj mi si w ostatnich chwilach ycia. Nieznana powie Haruki Mufakamiego, ktr udao mi si ocali spord rzeczy znalezionych, w poowie przeczytana, w mojej szafce w Ueno - Co si stao z czowiekiem, ktry utkn na dnie wyschnitej studni i nie mia liny? Moja matka, miejca si w ogrodzie Wuja Paczinko, prbujca gry w badmintona, pijana ale przynajmniej szczliwa. al, e nigdy nie odbyem pielgrzymki do Liverpoolu. Albo ten poranek, kiedy obudziem si i nad moim i Andu futonem odkryem cieniutk smug wczesnego niegu wdmuchanego przez szczelin. Czy te cinki tworz materi ycia? Sysz swoje imi, ale wiem, e to tylko wyobrania. Staram si za wszelk cen zapanowa nad oddychaniem i kicham. Do tej pory nie zdyem jeszcze przyjrze si Skrze, w kadym razie nie dokadnie A wanie jego twarz przyjdzie mi oglda jako ostatni. Nie tak przecie miao wyglda oblicze mierci. Raczej nieadne, wzgldnie ciekawe, napite przez wymuszon niewraliwo na uczucia wywoywane przez czyny, ktrych wiadkiem by jego pan. No, zrb to. Z niesmakiem myl, e miabym baga o ycie. Jak wic bd brzmiay moje ostatnie sowa? Moe by tego nie robi. - Jakie gbokie. - Proponuj - zaczyna Skora - eby kucn. - Kucn? - Egzekucja w stylu kucanym. Po co? - Na ziemi. Jak to si mwi? - w pozycji podowej. Po co jeszcze sobie gow zawraca? mier to mier. - Powiniene kucn dla wasnego bezpieczestwa - nalega mj zabjca. Wyduszam z siebie jakie niewydarzone prychnicie, ktre Skra interpretuje jako odmow. Skra przeadowuje pistolet. - W porzdku, ostrzegaem ci. Ile gwiazd. Po co gwiazdy? Tuczyk, mae, oko, ikra ososia, jajko z tofu, ludzkie ucho. Wysoka sterta suszi. Uasabi zmieszana z sosem sojowym w celu usunicia wszelkich nieczystoci z surowych ryb. cina soj, lepk jak krew. Musz przesta myle o tej krgielni. Musz. Wydawao si, e od psw jechalimy przez ca noc, ale tutaj na zegarze jest 22:14. Pozostao niewiele ponad sto minut, powtarzani sobie, ale nie chce mi si wierzy, eby cokolwiek dobrego mogo si zdarzy. Przezibienie dopado mnie na caego, a bdzie jeszcze gorzej, zanim w ogle poczuje si lepiej. Udaje mi si przekn troch wody przez to moje gardo; rozdyma mi odek. Trudno nawet oddycha. W restauracji jestemy sami. Przysza jaka rodzina, ale gdy tylko nas zobaczya, wycofaa si. Stara kelnerka zachowuje spokj, a kucharz siedzi przyczajony na zapleczu. ebym ja tak mg. Frankenstein rzuca we mnie kiebas. - Co to za nabzdyczona gba, harcerzyku? Jeszcze kto pomyli, e stracie rodzicw. - Jaszczur paprze uasabi sosem sojowym. - Moe dotaro do niego, e mastiff, ktrego zastrzeliem u Goicziego, to jego zaginiony papcio. - Morino strzepuje na mnie koniuszek

cygara. - Umiech na twarz i trzymaj si! Pamitaj o swoim dziedzictwie! Jeste uczciwym, praworzdnym Japoczykiem! Trzymaj si, dopki do chodzenia nie musisz uywa podprek, dopki pijesz wod bez rtci, a cay kraj to jeden wielki parking. Od morza do morza. Ja nie szargam Japonii. Kocham j. Na og jest tak, e minie s na kade zawoanie pana. W Japonii to my, minie, jestemy panami. Japonia jest naszym pojazdem. Wic umiech i trzymaj si. - Moe i musz to wytrzyma, ale przecie nie bd umiecha si z tego powodu, e daem si wcign w gangstersk wojn zaraonych wcieklizn wilkw. Umiechn si mog jedynie na myl, e ju nic gorszego si nie wydarzy w tej restauracji. - Ojcze! Jaszczur wskazuje miejsce w kcie sali. Wyjmuje z ust ociekajce lin, przeute su szi - Zobacz, co tu wypatrzyem - maj maszyn do karaoke! - Ale radocha - Morino patrzy na Frankensteina. - Niech popynie pie. - Frankenstein piewa angielsk piosenk z towarzyszeniem chrku: I cant liiiiiiiiiive, if living is without yoo -ooo-ooo, I cant giiiiiiiiiive, I cant take any moooooore. Trbacze wyj, przecigajc samogoski, oskot robi si taki paskudny, e tylko patrze, a z suszi poucieka robactwo. Skra popija w kcie mleko ze szklanki. Sprawia wraenie osoby, ktra podobnie jak ja nie czuje si, tak jak u siebie w domu. Morino przywouje podstarza kelnerk, ktra tak nerwowo nas obsugiwaa. - piewaj. - Kelnerka nie mie protestowa i piewa piosenk zatytuowan Kwiaty wini znad Morza Japoskiego, o hazardzicie ktry grajc w madonga, narobi dugw i postanawia honorowo zakoczy swe ycie, ale dopiero w dziewidziesitej dziewitej linijce piosenki. Jaszczur prezentuje piosenk Jednoimienne elektrody wykonywan przez zesp o tej samej nazwie. Bez sw, bez chrkw, na jedny m akordzie: odstawia na stole taniec indyka, brandzlujc mikrofon, a trbacze jak szaleni klaszcz do taktu. Wreszcie utwr dobiega koca i Morino pokazuje, ebym wsta. - Nie - odpowiadam beznamitnie - ja nie piewam. Grad suszi, plaskajc, odbija si od mojej twarzy. Trbacze gwid. - Nie lubi muzyki. - Bzdury - mwi Morino. - Mj ulubiony wywiadowca powiedzia, e masz dwadziecia kompaktw, mnstwo rzeczy tego beatlesa, co kojfn, ca stert nut i gitar. - Skd pan to wie? - Nocne koszmarki robi swoje. Wycieram twarz z ryu. - Kaza si pan wama do mojego pokoju? Morino podaje kelnerce kieliszek do napenienia. - Gdybym uwaa, e tkne moj dziewuszk, ty wirtualna sierotko, to ciebie kazabym poama. Powiniene wic by wdziczny. - Nienawidz karaoke i nie zamierzam piewa. Jaszczur robi obraon min i przedrzenia mnie. - Nienawidz karaoke i nie zamierzam piewa. - I nagle jego pi lduje w moim oku, a ja padam na podog i ogldam stolik od spodu. Zbieram si. W oku co mi piewa, pulsuje. - Przez cay dzie miaem na to ochot - Jaszczur bada swoje knykcie. - Ojciec kaza ci piewa.

Waciwie powinienem si ba, ale potrzsam gow. Ani ladu krwi. Frankenstein bierze paeczk, ukada j na palcu wskazujcym i serdecznym, nastpnie czka i amie palcem rodkowym. - Mijake, ojcze, ryzykuje niedotrzymanie kontraktu. Morino kiwa palcem. - Musisz by wyrozumiay. Po mierci siostry Mijake ju nigdy nie by taki jak przedtem. Mieli tam swoje wasne pastewko. Kurwa, wasny jzyk mieli. Jaka szkoda, e tego dnia, kiedy ona zgina, on sobie wyjecha na Kagoszim, pierdolony sobek. Ej! - strzela palcami na kelnerk. - Jeszcze fasolki! - Jestem tak otumaniony rozwijajcym si przezibieniem, e ju sam nie wiem, czy Morino ma jaki specjalny talent do snucia przenikliwych domysw, czy te dysponuje kluczem do podziemia moich myli. Tak czy inaczej, najchtniej wykubym mu paeczk oczy. Ju wyobraam sobie siebie przy tej robocie. Zarozumialec. Jego brodawka pulsuje. Sowo daj, to co na mnie patrzy. *** Na obwodnic ziemi odzyskanej wjedamy o 23:04, jeeli wierzy zegarkowi w cadillaku. Mija trzydzieci minut, a my nadal jedziemy. Muzyka orkiestry wojskowej trzsie caym samochodem, a mn trzsie gorczka. Moe zreszt to w samochodzie panuje gorc, a wojskowa muzyka dusi mnie od rodka. Milimetry, a zostabym morderc, nadal mog zosta. Czy rnica pdu i kta, w kocu rzecz przypadku, naprawd moe stanowi dla mnie jakie rozgrzeszenie? Przecie rzuciem. Musiaem. Jeszcze godzina, a teczka z dokumentami bdzie moja. A do tego wspaniae czarne oko. Spodziewaem si, e pretendentowi do tronu jakuzy w Tokio bd towarzyszyy zbrojne zastpy, ale nie. Tylko te dwa cadillaki. Z nosa mi cieknie, w dodatku mam wraenie, e za kark ciskaj mnie jakie kleszcze. Moe to jaki kodeks honorowy zobowizuje dwie frakcje do niestosowania przemocy. Albo moe - tylko nie to, prosz - w gr wchodzi jaka samobjcza misja. Powtarzam sobie, e gdyby Morino by jakim kamikaze, to przecie tego by nie robi, nie w tym wieku i nie przy swoich wpywach, ale sam ju nie wiem, co myle. Prawie adnych rozmw. Morino dzwoni do Mamy-san, chyba do Damy Pik. - Czy Miriam jest ju w pracy? Dzwoniem do niej. Powiedz, eby mi oddzwonia na komrk, jak tylko przyjdzie. - Jaszczur i Frankenstein popalaj camele, Morino cygaro. Ja jestem za saby, eby mi si chciao pali. Lizawka skowyczy w narkotycznym nie. Morze jest tak spokojne, e mona by po nim chodzi, na niebie hektary gwiazd. Trzydziestowatowa arwka ksiyca w peni - ledwie na wycignicie rki. Morino znowu dzwoni, ale nikt si nie zgasza. Samobjcy lubi koczy ze sob podczas peni, pielgniarka mi kiedy mwia. Samobjcy i z jakiego powodu konie. - Wreszcie hamujemy, zatrzymujemy si i - ze wzgldw strategicznych, jak si domylam ustawiamy si pod ktem w stosunku do cadillaca trbaczy. Wysiadam. Bol mnie zdrtwiae minie. Kolejny plac budowy. Tokijskie przedmiecia to albo hady rozbieranych domw, albo plac e budowy. Ogromny budynek terminalu to dopiero olbrzymi fundament. Paska jak st do bilardu ziemia odzyskana rozpociera si, a po gry. Po obu stronach miejsca, w ktrym stoimy, wznosi si most, ktremu brak rodkowego przsa - Sysz leniwy odgos morza szemrzcego niewiele poniej krawdzi nabrzea. - No, Mijake - migocze pomie zapalniczki Morino. - Moesz wskoczy na ten most. - Zastanawiam si, czy nie

ma w tym jakiego haczyka. - Nagasaki to przeciwnik, a ty nie pasujesz do obrazka. Nie chc, eby kto pomyla, e rekrutacj przeprowadzam po przedszkolach. - Jaszczur parska. - Czy da mi pan teczk z dokumentami? - Nudzisz mnie! Dopiero, kurwa, po pnocy! Id! Stawiam kilka krokw, gdy Skra, ktry stoi na stercie otoczakw, gwide. Mylaem, e to na mnie, ale nie. - Nadjedaj nasi przyjaciele. Dziewi samochodw. - Dziewi. - Frankenstein wzrusza ramionami. - Liczyem na wicej, ale dziewi te obleci. Zaczynam wbiega na pochyo. Z mostu najbliej do bezpiecznej przystani. Ale z drugie j strony to doskonaa kryjwka, eby si przechowa. Mam jeszcze kilka metrw do wierzchoka. Jestem na wysokoci jakich trzydziestu metrw - do, ebym dosta zawrotu gowy, eby cisno mnie w pucach i eby skurczyy mi si jaja. Wychylam gow i widz, jak podjedaj samochody Nagasakiego. Zatrzymuj si, okrajc pkolem dwa cadillaki Morina, i puszczaj na ful wiata. Gasz silniki. Z kadego samochodu wychodzi parami po czterech facetw w kamizelkach kuloodpornych. Zajmuj pozycje. Nie po raz pierwszy dzisiaj czuj si tak, jakbym si zabka do jakiego filmu akcji. Morino i jego ludzie wkadaj ciemne okulary. adnych Pistoletw, adnych noktowizorw. Morino jedn rk ma zajt przez megafon, drug trzyma w kieszeni. Trzydziestu teciu uzbrojonych po zby ludzi przeciwko siedmiu. Z samochodu, nie pieszc si, wychodzi mczyzna w biaym garniturze, osaniany przez dwch goryli. Czekam, a padnie rozkaz ognia. Juz po teczce. Na nic to wszystko. Gos Morina rozchodzi si po ziemi odzyskanej, jak gdyby megafon by dziurk, przez ktr przemawia noc. - Dunie Nagasaki. Jakie jest twoje ostatnie yczenie? - Jestem szczerze zdumiony, Morino. Czy naprawd upade a tak nisko i tak szybko? Plotki o twoim ustpieniu nie byy przesadzone. Piciu podstarzaych chuliganw jeden byy handlarz broni - zabij ci osobicie, Suhbataar, i to w taki sposb, e nawet na tobie zrobi to wraenie - do tego jedna nie uzbrojona ciota ukrywajca si na mocie. - A tyle na temat mojej bezpiecznej przystani - I to ma by ekipa, ktra ma ci umoliwi powrt? A moe masz tu gdzie u wybrzea jaki lotniskowiec? Chcesz mnie zabi miechem? - Wezwaem ci tutaj, eby ogosi mj wyrok. - Co ty, masz ju trzecie stadium syfa? A moe ty jeste Nadczowiek? - Pozwol ci wycofa si z honorem. Moesz sam odebra sobie ycie. - To ju przekracza granice zwykej gupoty, Morino, to jest po prostu niegrzeczne. Pozwl, e wyjanimy to sobie. Powanie spierdolie mi inauguracj w Ksanadu. Przekonae pras, e Ozaki zgin przez przypadek, a to ju bya logistyczna przepuklina. Zagrae w krgle gowami moich trzech kierownikw, a potrzaskay jak skorupki od jajek - oryginalne, przyznaj, ale nad wyraz przykre - potem w tradycyjny sposb zabie dwch niewinnych bramkarzy i zastrzelie mojego najlepszego psa. I wanie mj pies, Morino, to mnie naprawd boli. Ty amatorze. Jak si nie ma stylu, to zawsze, zawsze, koczy si na kaleczeniu zwierzt. - Stylu? A importowanie niekontrolowanej woowiny ze Stanw i wybicie uczniw w Uaka jamie za pomoc 0-157, a potem namwienie swoich kundli z Ministerstwa Rolnictwa, eby obwinili plantatorw

rzodkiewki, to ma by styl? Szantaowanie administracji bankw w zwizku z pozycjami, ktre kazae im sfaszowa, odmawiajc zwrotu poyczek na dte przedsiwzicia, to ma by styl? A twoja odywka pacisz pan, panie Producencie ywnoci albo bulisz za brzytw w paskich produktach dla niemowlakw, to ma by styl? - Wanie dlatego, e nie jeste w stanie zrozumie tego, e w wiecie od 1970 roku dokona si postp, to ja przejem i rozszerzyem interesy Tsuru, a ty nadal czerpiesz dochody z wymuszania drobniakw od wacicieli barw w Szindzuku. No i jak, jak sdzisz, czy za pi minut bdziesz jeszcze y? - Zapomniae o mojej tajnej broni. - No zapomniaem! Pon z ciekawoci. - Pierwsz broni jest twoja ponca ciekawo, Nagasaki. Nawet dawniej zawsze lubie sobie pogada, zanim strzelie. - Czy twoja druga tajna bro jest rwnie grona jak pierwsza? - Przedstawiam ci j, ladies and... trudno mi wydoby z siebie nastpne sowo, NimQ6. - Nim - Q6? Czarodziejski szczajcy chochlik? Przyrzd do przetykania rur? - Plastikowy materia wybuchowy wynaleziony przez tajne suby Izraela. - Nigdy o tym nie syszaem. - Ale oczywicie, e nie syszae. Izraelczycy przele nie dali ogoszenia w Timeie. Ale mikrokomrki NiniQ6 s zainstalowane w spustach pistoletw, jakie trzymaj w swoich apach ci twoi popaprani neandertale. S nimi nafaszerowane osony waszych pysznych kaskw. Obecny tutaj mj kolega, pan Suhbataar, nadzorowa oclenie waszego sprztu, kiedy wydbi go od swojego rosyjskiego dostawcy wojskowego. Niektrzy ludzie Nagasakiego zerkaj na swojego szefa. Nagasaki zaplata rce. - W ndznej opowieci o tpych, blefujcych popapracach najndzniejszym i najgupszym ze wszystkich blefujcym popapracem jeste ty sam. A jak mylisz, jakiej broni, do kurwy ndzy, uywaem, wykaczajc Tsuru? Gdyby w tej zasranej historyjce o puapce by choby miligram prawdy, to ju bymy o tym wiedzieli. - Nie dowiedziae si, bo bye mi potrzebny, eby pogrzeba frakcj Tsuru. Za to dzikuj ci... - Podzikujesz mi, kiedy twoje kamliwe flaki powya ci przez dziury po kulach. No, mam miasto na gowie Odsucie si od samochodw, szczeniaki. Sam je zamwiem przez znanego nam obu Mongoa i nie chc uszkodzi lakieru. Morino gasi cygaro na lakierze. - Zamknij si i suchaj. Miligram prawdy, powiadasz. Mikrokomrka NimQ6 way jedn dwudziest grama. Kropka na kartce. Jest to superwytrzymay materia wybuchowy, nie eksploduje, nawet gdy odbijaj si od niego rykoszety, dopki - i w tym tkwi jego pikno - nie podda si go drganiom fal VHF o specjalnej czstotliwoci. Wwczas mikrokomrki eksploduj z si wystarczajc do rozerwania ciaa na czci. Jedyny oscylator na wschd od Syrii znajduje si tutaj, jest wbudowany w mj telefon komrkowy.

Nie brzmi to cakiem przekonujco dla kogo, kto, jak ja, znajduje si trzydzieci metrw nad ziemi i dygocze od gorczki, a do tego w jego gow prawdopodobnie celuje snajper. Nagasaki udaje znudzonego. - Dosy tego pseudonaukowego brandzlowania, Morino, ja... - No, porozmieszaj mnie jeszcze przez dziesi sekund. NimQ6 to materia przyszoci. Wprowadzam kod - przezornie zrobiem to, zanim tu dzi przyjechae - i teraz po prostu naciskam przycisk wybierania numeru. O tak... Fajerwerki wybuchw hucz, buchaj pomieniami i grzmi. Chowam gow. Fale wstrzsw wymiataj powietrze. Odgosy wybuchw odbijaj si echem od gr. Wreszcie wychylam gow. Ludzie Nagasakiego le w rozsypce tam, gdzie stali. Ciemnymi stosami le ci, ktrzy znaleli si poza zasigiem blasku reflektorw, ale ci, ktrzy padli w ich wietle, widniej na ziemi czerwonej jak podoga w rzeni. Tuowia przewanie z nogami, ale uzbrojone rce pourywao. Gw zgniecionych w hemach - po prostu nie ma. Nie znam sownika, ktry pozwoliby mi to ogarn. Tylko w filmach wojennych, w horrorach: koszmary. Otwieraj si drzwi cadillaca i ze rodka wypada na kolana Lizawka. Skowycze z obrzydzenia, jakby w kpieli dopad j pajk. - Aaaa! - Jaszczur kry wok. - Aaaaaa! Kurwa, aaaaaaaaa! - Nagasaki jeszcze yje - nie mia hemu i nie rozerwao mu czaszki, prbuje wsta. Zamiast rk poszarpane kikuty, urwane powyej okci. Podchodzi Morino i puszc si, przystawia megafon do ucha swojego wroga. - Czy nauka nie jest cudown rzecz? Bang! Kieruje megafon w moj stron. - Okolicznociowe fajerwerki, Mijake. Teraz posuchaj. Pnoc mina. Wic teczka z dokumentami, ktra ley w cadillacu, jest twoja. Tak. Ojciec dotrzymuje sowa. Niestety, nie bdziesz w stanie oceni swoich ciko zdobytych informacji, poniewa jeste gupim pojebacem i zginiesz. Zabraem ci ze sob tylko na wypadek, gdyby Nagasaki odwoa twojego ojca z emerytury. Przeceniem przebiego tego kretyna, tak wic w efekcie zamiast ewentualnej karty przetargowej mam chyba o jednego wiadka naszych nocnych rozrywek za duo. Pan Suhbataar prosi, eby mg wpakowa ci kul w eb, a poniewa jest gwnym architektem mojego mistrzow skiego planu, to przecie nie mogem mu odmwi Do widzenia. Jeeli mog ci w ten sposb poprawi samopoczucie, to powiem, e i tak nie zapisaby si w niczyjej pamici i prowadziby nudne, bezpciowe, szare ycie. Aha jeszcze, twj ojciec te jest takim bezsensownym dupkiem Sodkich snw. *** Po co jeszcze sobie gow zawraca? mier to mier. - Powiniene kucn, dla wasnego bezpieczestwa - nalega mj zabjca. Ze strachu wyduszam z siebie jakie niewydarzone prychnicie. - Nie? - Skra przeadowuje pistolet. - Dobra, ostrzegaem ci. Ale w rku nie trzyma pistoletu, lecz telefon komrkowy. Wybiera numer, wychyla si, wskazuje na d

na samochody i kuca. Noc wypruwa na wierzch swoje trzewia, przewracam si, powalony przez istny mur ha asu, most dygocze, z metalicznym oskotem pada grad kamieni, w powietrze wylatuje ukiem poncy wrak samochodu i teczka z dokumentami zamienia si w popi. Noc z powrotem zatrzaskuje si. Grzmot wybuchw odbija si echem od gry. Pod policzkiem czuj uwierajcy mnie wir. Jako wstaj - ku mojemu zaskoczeniu, moje ciao jeszcze si rusza. Z leja po cadillacach wali w gr sup dymu. Skra wybiera kolejny numer na swojej komrce. Kucam, zastanawiajc si, co jeszcze pozostao do wysadzenia - czyby by chodzc bomb, ktra wysadza dowd wasnego istnienia? - ale tym razem telefon pozostaje tylko telefonem. - Pan Tsuru? Suhbataar. Pana yczenia odnonie panw Nagasakiego i Morina zostay spenione. W rzeczy samej, panie Tsuru. Zebrali to, co sami posial i. - Odkada telefon i patrzy na mnie. Spalenizna i trzaski. Przygryzam warg do krwi. - Chcesz mnie zabi? - Zastanawiam si. Boisz si? - Bardzo, bardzo si boj. - Strach niekoniecznie oznacza sabo. Gardz saboci, ale te gardz marnotrawstwem. Jeeli chcesz przey, musisz sobie wmwi, e to, co si zdarzyo dzisiejszej nocy, byo koszmarem nionym przez kogo innego, koszmarem, do ktrego przypadkiem si zabkae. Znajd jak kryjwk na dzie i przez jaki czas nie wychod. Jeeli jakim cudem dasz zna policji, z miejsca zginiesz. Rozumiesz? Kiwam gow i kicham. Kiedy podnosz wzrok, dym zaczyna pochania noc.

Pi STUDIUM OPOWIECI

MARGINESY Kozopis wyjrza w bezgwiezdn noc. Jego oddech zaparowa szyb samochodu. Pierwszy przymroze k osadzi patek lodu na winie Edelweiss. Kozopis doliczy si trzech odgosw: wiecy kapicej na jego sekretarzyk; pani Grzebyk, ktra zmagajc si we nie, powiedziaa: Widzisz, Amaryllisie Broomhead, z nie przejmuj si wyszo przejmuj si!; oraz Pitekantropusa chrapicego w podwieszanym do podwozia hamaku. Czwarty odgos, szeptw, na ktre Kozopis czeka, by jeszcze tak odlegy, e Kozopis poszuka doni swoich okazaych okularw, eby przekartkowa tom wierszy uoonych w dziewitym wieku przez ksiniczk Nukado. Kozopis wygrzeba ten wolumin pewnego burzliwego czwartku w Delhi. I od lata, noc w noc, dziao si to samo. Szacowny wz zatrzymywa si, Kozopis budzi si i za nic ju nie mg zasn. O swojej bezsennoci nie powiedzia nikomu, nawet Pitekantropusowi, a ju na pewno nie pani Grzebyk, ktra ani chybi przepisaaby mu jaki upiorny lek, gorszy od samej dolegliwoci. Pocztkowo Kozopis sdzi, e owe szepty dochodz z miejscowych wodospadw w Aberdeen, ale ta teoria pada, kiedy okazao si, e szepty podaj za nim do innych miejsc. Przyj wic drug teori - mwic, i po prostu oszala. Ostatecznie jednak, nie Poddajc si wpywom innych stanw mentalnych, doszed do przekonania, e rdem owych szeptw jest jego wasne wieczne piro - to samo piro, ktrym Lady Shonagon n pisaa swoj ksik do poduszki, ponad trzynacie tysicy ksiycw temu. Kozopis usysza szum, szelest i jego serc zaczo bi szybciej. Odoy ksiniczk Nukad na p i przyoy ucho do obsadki pira . Tak, pomyla, to stamtd sycha. Dzisiejszej nocy szepty byy wyraniejsze, cicho! Tu dziwak, tam gruszka, wdzie hebanowa klacz Kozopis chwyci wieczne piro i zacz pisa, najpierw powoli, pojedyncze sowa, w miar jak kapay, ale za chwil ju cae zdania - spyway, napeniay si, rozleway. - Ach, prosz pana, to ju przechodzi wszelkie granice roztrzepania! - Pani Grzebyk rozsuna zasony. - Prosz si porzdnie okry, gdy bladym witem zachciewa si panu hulanek! A jak znowu odezwie si paski reumatyzm, to bdzie pan musia poszuka gupka, co bdzie nosi za panem rzeczy, wspomni pan moje sowa. Kozopis z trudem otwiera posklejane powieki. - Niespokojne sny, droga pani. - ni mi si m-metal pozwalajcy skonstruowa urzdzenie do wykrywania norweskiego dziewicioboku w delcie, w ktrej rodowy poranek trwa ca wieczno. Pani Grzebyk mocno zwizaa tasiemki swojego fartucha. - Mwiam panu dziewidziesit dziewi razy - Jak si kto przed snem objada, to mu sen gupoty gada. Ale pan upiera si przy tych swoich kolacyjkach a la Devonshire. A teraz wstajemy i do dziea. niadanie gotowe. Earl Grey i ososie z

Zanzibaru, przypieczone na ruszcie, tak jak pan lubi. - Pani Grzebyk wyjrzaa na dwr. - Ponuro jak si patrzy, ani chybi. Kozopis odnalaz swoje binokle spoczywajce na kronice, ktr czyta przy pomocy monokla, i spojrza. Szacowny wz dotoczy si do zimnej krawdzi, ktrej nadal kurczowo si trzyma mocno zakorzeniony korze. - Atramentowy horyzont, niebo jak papierowa miazga. Nie mam ju wikszych wtpliwoci co do tego, e jestemy na marginesie, droga pani Grzebyk. - Gg wtoczony w gboko wydrone wgbienia - Paskudna nazwa i paskudne miejsce - owiadczya pani Grzebyk. - Ziemia zbyt kwana, eby kolor zapuci w niej korzenie. Kiedy jaki m-marginalny ksi prbowa zaoy tu plantacj onkilw, ale bielaa. Nawet roliny wiecznie zielone nigdy nie pokryway si tu zieleni. Nie syszao si ptakw, nawet kruki nie przelatyway. - Tak tak, prosz pana. Bo wystygn panu ososie. Kozopis marszczy brwi. - Dziwne, pani Grzebyk, ale nie mam apetytu. Moe jakby odoya pani ryb na talerz, to zjadbym j potem. Tymczasem wystarczyaby kapinka herbaty... - Kozopis nie koczy zdania. - Utrapienie! Gdzie s te dziesitki stron, ktre napisaem w nocy? - zaglda pod st, szuka na stole i za stoem, ale kartki przepady. - To fatalnie! Napisaem fragmenty prawdziwie niesychanej opowieci! Pani Grzebyk, pomimo wieloletniej suby, pooya krzyyk na ososiach. - Omielam si przypomnie, e ju kiedy mia pan taki sen o pisaniu. Pamita pan, jak si panu nio, e napisa pan Ndznikw} Wydawca musia przez cay tydzie przekonywa pana, by nie prbowa pan doprowadzi przed sdem do skazania Victora Hugo na kar cho sty. - Nagle drzwi otwieraj si z hukiem, wpuszczajc podmuch wiatru. Wejcie zasoni przeraliwy, prehistoryczny stwr o wochatym, utytanym w bocie tuowiu. Par razy chrzkn w jzyku gliny i krwi. Pani Grzebyk rzucia mu piorunujce spojrzenie. - Nie prbuj nawet stawia tych plugawych stporw na moim czystym dywanie! - A witaje mi, Pitekantropusie. - Kozopis zapomnia o zaginionych kartkach. - C tam masz, drogi towarzyszu? Pitekantropus otworzy zwinit do, podsuwajc ja pani Grzebyk. Grudka ziemi, z podwidnitym delikatnym, biaym kwiatem. - No prosz! - zawoa Kozopis. nieynka ze nieki! We wrzeniu! Jaka liczna! Co za rzadko! Na pani Grzebyk nie zrobio to a tak wielkiego wraenia. - Bd wdziczna, jeeli te zabocone zielska bdziesz zanosi gdzie indziej! Jak yj, nie widziaam takiego chama. Zamknij za sob drzwi! Chcesz, ebymy si z panem zazibili na mier? Pitekantropus zdeprymowany chrzkn i zamkn drzwi. - Co za dzikus owosiony - powiedziaa pani Grzebyk, szorujc rondel po ososiu. - Dzikus! Kozopisowi zrobio si przykro za przyjaciela, ale wiedzia, e jak pani Grzebyk nie ma humoru, to lepiej nie wchodzi jej w parad.

*** Budz si i przed oczyma mam jaki nieznany sufit. Wymykam si wic w moj zabaw w niepamitanie. Jestem odrtwiay i w takim stanie chc pozosta. W niepamitanie bawi si od czasu, gdy po odejciu Andu zaczem dziewicioletni tuaczk po skromnych, wyposaonych w ryowe futony, gocinnych pokojach u wujkw - Eidi w tym miesicu jest u nas - i kuzyni, ktrzy w charakterze ewentualnych argumentw uywali gowic jdrowych: - Jak ci si tu nie podoba, to wracaj do domu babki! - Tak czy inaczej, gra polega na tym, by jak najduej podtrzyma wraenie, e si nie wie, gdzie si jest. Licz do dziesiciu, ale nadal adnej poszlaki. Noc spdziem na bufiastej kanapie stojcej porodku pokoju dziennego o pastelowych kotarach zasaniajcych wielkie okno w wykuszu. Na wardze mam ogromny wrzd, zupenie jakby mnie ko kopn, gang! Eksplozja adunku pamici. Gowy w krgielni. Widz Morina, ar cygara. Mongo na niedokoczonym mocie. Napinam obolae minie. Nos i gardo zakorkowane, jak w cikim przezibieniu; ciao jako si zbiera na przekr idiotycznemu umysowi. Jak dugo tak spaem? Kto nakarmi Kotk? Paczka papierosw marki Lark na stoliczku. Zostay tylko trzy. Wypalam jeden po drugim, zapalajc zapakami. Mam wraenie, e moje zby pokrywa warstwa jakiej otuliny. Ciepo w tym pokoju. Spaem w ciuchach i kisz si w kroczu i pod pachami. Powinienem otworzy okno, ale jeszcze nie cakiem mog sobie pozwoli na ruch. Gdy tak le, nie ma szans, by pojawio si co nowego, i zwiksza si dystans midzy mn a mierci trzydziestu, czterdziestu ludzi. Jcz. Nie mog opdzi si od widoku tego, co zobaczyem. To bdzie news na skal kraju, moe na skal midzynarodow. Jakuza w stanie wojny, a do nowego roku. Jcz. Technicy sdowi bd czogali si po tym pobojowisku z pesetami. Wydzia do spraw cikich przestpstw bdzie przesuchiwa zakupowiczw z Ksanadu. Dziewczyna zatrudniona w napitnowanym ju salonie paczinko bdzie opowiadaa reporterom o oszucie podajcym si za syna kierownika, ktry pojawi si tu przed tym, jak sam Ozaki zosta wyrzucony z okna drugiego pitra. Policyjni artyci naszkicuj portrety pamiciowe. Co ja robi? Co mia do mnie niewidzialny pan Tsuru? Co si stao z Mam-san z Damy Pik? Nie mam planu. Nie mam papierosw. Nie mam chusteczek, eby wydmucha nos. Wsuchuj si usilnie i sysz... nie, kompletnie nic. Gdyby nie papierosy, adn miar nie mgbym uwolni si od porannego przygnbienia. Wzmoone ruchy robaczkowe to jedyny efekt palenia papierosw, o ktrym nie wspominaj poyskujce brzem reklamy. Szkoda, e spaem w dinsach, ale baem si rozebra, na wypadek gdyby kto wywaa drzwi i musiabym je zastawi. Nadal si tego boj. To gorsze od oczekiwania na trzsienie ziemi. Ale co mam zrobi, gdy okae si, e sysz napastnika? Ukry si? Gdzie? Nie wiem nawet, co to za dom i ile ma pi ter. Wstaj: pierwszy przystanek, toaleta. Urzdzona w japoskim stylu, w kucki; z miseczk zawierajc gorzkie zioa. Nic tylko rodzi - w toaletach urzdzonych w zachodnim stylu wzrasta ryzyko komplikacji. Spuczka systemu Niagara Falls. Nieskazitelnie czysta kuchnia wyoona terakot - waciciel lubi gotowa, sdzc po ksice z przepisami pobrudzonej mk. Kady przyrzd kuchenny wisi na swoim miejscu. Przez okno widz wiat na samochd i ogrd od frontu. Re, chwasty i karmnik dla ptakw. Wysoki ywopot

osania dom z zewntrz. Szafka na rodki higieniczne sprawia wraenie solidnej, ale jak na kryjwk za bardzo rzuca si w oczy. Pokj dzienny urzdzony jest po japosku - tatami, buddyjski otarz z fotografiami niedawno i dawniej zmarych, nisza na kompozycje z kwiatw i wiszcy na cianie zwj z tekstem w kandzi, ktrego odczytanie przyprawioby mnie o bl gowy. adnego telewizora, stereo ani telefonu - tylko faks na szczycie obszernej pki na ksiki. Wrd nich stare, ilustrowane zbiory opowieci. Ksiycowa ksiniczka, Uraszima Taro, Lis Gon. Ale dzieci chyba nie ma, jak na to pokj jest chyba za bardzo uporzdkowany. Uchylam zasony. Ogrd na tyach stanowi zapewne powd niemaej dumy i radoci waciciela. Staw wikszy ni u mojej babci - widz karpia czajcego si w zieleni. Spnione waki lizgaj si po rzsie wodnej. Na wyspie przyczajona kamienna latarnia. Donice z lawend i wysoki gaj bambusowy, wystarczajco gsty, eby si w nim ukry. Ptasie gniazdo w pomaraczowej skrzynce pocztowej p rzybitej do srebrnej brzozy. Godzinami mona by patrze na ten ogrd. Odsania si w miar patrzenia. Nic dziwnego, e nie ma tu telewizora. Id na gr. Wchodz bosymi stopami na bujny, nieny dywan. Bogata azienka z kurkami w ksztacie konikw morskich. Gwna sypialnia - wystrj nasuwa myl o maestwie w rednim wieku. Mniejsza sypialnia - wycznie dla goci. No tak. adnej kryjwki. W przecitnym domu dobra kryjwka znajdzie si, ale tylko dla kogo, kto ma co najwyej dziewi lat. Andu kiedy wygraa, bo schowaa si w pralce. Uznaj, e wycieczka skoczona, ale na ppitrze zauwaam jeszcze pokryte listewkami drzwi do szafki. Gaka ich zamka obraca si bezuytecznie, ale drzwi i tak si otwieraj. Zamiast pek kryj si za nimi strome schodki. Obok wisi lina z wzami pomagajca podcign si do gry. Gdy staj na trzecim stopniu, uderzam gow o sufit, ktry jednak si przesuwa. Naciskam i gdy odchylam ku grze pyt zapadkowych drzwiczek, otwiera si szczelina dziennego wiata. A jednak si pomyliem. To co lepszego ni kryjwka. Wchodz do bliblioteki-studia. Nigdy nie byem w pomieszczeniu tak gsto zastawionym ksikami. ciany, wiee, aleje, przecznice ksiek. Ksikowe usypiska i ksikowy gruz. W mikkich okadkach i w twardych. Atlasy, podrczniki, almanachy. Ksiek na dziewi wciele. Tyle, e z powodzeniem mona zbudowa z nich igloo i w nim si ukry. Pomieszczenie przesycone jest zapachem ksiek. Lustra podwajaj ich ilo, podnosz do trzeciej potgi. Chiski Mur ksiek. Jest ich tyle, e a musz si zastanowi, czy sam nie jestem ksik. wiato wpada przez wysokie trjktne okno. Z sufitu zwisa pleciona lampa rzucajca cie. Oprcz regaw i wiszcych pek jedyny mebel stanowi staromodny sekretarzyk z czworobocznymi otworami na papiery i rachunki. Taki sam miaa moja babka. Chyba jeszcze ma. Na sekretarzyku le dwa pliki papieru - jeden biay i niezapisany, przypominajcy nakrochmalone koszule, drugi to rkopis zoony na specjalnej podkadce z laki. Nie mog si oprze. Siadam i zaczynam czyta. *** Kozopis pracowa od rana, usiujc odtworzy fragmenty prawdziwie niesychanej opowieci, podpowiedzianej mu szeptem przed witem, ale byo to tak wyczerpujce, jak tropienie ladw na zomowisku. Pani Grzebyk wygadzaa zmite przecierado. Pitekantropus z powrotem zaj si silnikiem

szacownego wozu. Kozopis w kocu wsta od sekretarzyka, eby sprawdzi w sowniku waciw pisowni sowa zwitterion, ale jego uwag przykuo najpierw sowo: arpoy, a pniej skusiy go j eszcze durzi i theopneust. Tak zatrzasna si puapka sennoci. Kozopisowi przemkno jeszcze przez myl, e jego sownik to jaka szarlataska poduszka albo te odwrotnie. Kiedy Kozopis ockn si z drzemki i wrci do sekretarzyka, wydao mu si, e nadal ni. Stronice, ktre zapisa przed drzemk, znikny! Niemoliwe! Pani Grzebyk przecie w ogle nie zbliaa si do jego sekretarzyka. Istniao tylko jedno wytumaczenie. - Pani Grzebyk, kiedy spaem, miao miejsce wamanie! Wpad Pitekantropus z kluczem francuskim w garci. - Moja prawdziwie niesychana opowie, ktr zdoaem odtworzy - ulotnia si! - Ale jak mogo si to sta, prosz pana? Wieszaam pranie, ale niczego em nie zauwaya! - By moe zodziej by bardzo malutki i udao mu si wej i wyj przez rur wydechow! To wydao si pani Grzebyk co prawda nacigane, ale wysza za Kozopisem i Pitekantropusem, aby obejrze ty szacownego wozu. Pitekantropus uklkn, obwcha odcinity w glinie lad opon, chrzkn. - Jaki gryzo niemyty? - dopytywa si Kozopis. - Troch wikszy od myszy? Aha! M -moemy wic stwierdzi, e zodziejem jest jaki paskudny may szczur! Dalej, przyjaciele! M -musimy zapa to bydl i nauczy je paru rzeczy na temat praw autorskich! Prowad, mj drogi Pitekantropusie! Pitekantropus ze zmarszczon brwi odcyfrowywa lady na ziemi. Przez niebo przewalia si leniw mas chmura w ksztacie kowada. lady prowadziy z ubitej drogi na nie uczszczan ciek, poprzez grzsk nieck nad staw wypeniony sonaw wod z zzy. Pani Grzebyk pierwsza go zauwaya. - Co to znowu, u licha! - Strach na wrble na szkielecie w ksztacie litery T, wbity w krawd grobli, w opakanym stanie. Oczy i uszy wydziobane, z rany w boku snuy si wiotkie pasma siana, ilekro zawia naprzykrzajcy si wiatr. Kozopis podszed do niego. - Yhm, dzie dobry, Strachu na Wrble. Strach na Wrble unis gow, wolniej, ni wschodzi ksiyc nad skoszon koniczyn - Strasznie przepraszam, e ci niepokoj - zaczyna Kozopis - ale czy nie widziae maego, paskudnego szczura uciekajcego z kartkami skradzionego rkopisu? Usta Stracha drgny, sabiej ni przeczenie przebiniegw. - Dzi... - Znakomicie! - powiedzia Kozopis. - Moesz mi powiedzie, ktrdy uciek zodziej? - Dzi jeszcze... zasidziemy z moim ojcem w Raju... Dokadnie w tej sekundzie na grobl wskoczyy dwa psy z pieka rodem i zatopiy ky w ciele nieszczsnego Stracha na Wrble, zdzierajc go z jego szkieletu w ksztacie litery T i rozszarpujc na strzpy. Kozopis upad od jednego smagnicia ap. Pitekantropus skoczy i porwa pani Grzebyk w ramiona. Ze Stracha na Wrble pozostay tylko przybite do drewna szmaty. Kozopis usiowa przypomnie sobie, jak naley i jak nie naley obchodzi si z rozwcieczonymi psami - udawa nieywego? Patrze im prosto w oczy? Ucieka, gdzie pieprz ronie?

- To go oduczy - warcza waniejszy pies - ujawniania intrygi! - Co zrobimy z t trjk, szefie? - zapyta, wszc pies mniej wany. Kozopis poczu ich gorce oddechy. - Dobre pieski - Gada jak pisarz - warkn pies mniej wany. - Tak samo mierdzi. Wic to pisarz. - Nie mamy czasu - szczekn waniejszy pies. - Nasz stwrca odjeda! - Najpierw chc powiczy na Brodaczu! Pitekantropus gotw by broni swoich przyjaci, ale psy z pieka rodem wyskoczyy poza brzeg marginesw, pozostawiajc po sobie na zasuszonym horyzoncie same kleksy. - No! - wykrzykna pani Grzebyk. I wtedy uprzytomnia sobie, e nadal tkwi w ramionach Pitekantropusa. - Pu mnie w tej chwili, ty wstrtny prostaku! *** Na dole trzaskaj drzwi i rkopis znika z pola widzenia. Serce mi dygoce, jakby si ziemia zatrzsa. Wstrzymuj oddech. Kto tu jest. Kto przyszed po mnie. Buntaro ju by zawoa. Tak szybko? Jak mnie znaleli? Mj instynkt samozachowawczy, tak nadszarpnity przez Morina, teraz mocno daje o sobie zna. Przeszukuj pokj dzienny, kuchni, ogrd, zakamarek po zakamarku. Moje skarpetki, pozostawione na kanapie. Paczka po papierosach. Przesunem na miejsce pyt zapadkowych drzwi i podcignem lin, ale czy zamknem drzwi pokryte listewkami? Mog si tylko podda i prosi o lito. Zapomnij o tym. Jakuza nie zna litoci. Ukryj si tutaj, pod ksikami. A jeeli ksiki si zsun, bd zaatwiony. Czy jest tutaj co, co mogoby posuy za bro? Nasuchuj krokw na stopniach - nic. Napastnicy albo pracuj w milczeniu, albo te jest tylko jeden. Przyjmuj nastpujc strategi obronn: nad drzwiami zapadkowymi trzymam trzytomowy Krytyczny przegld japoskiej powieci w pierwszej osobie - kiedy si otworz, rzucam i, mam nadziej przewracam gocia. Skacz na d, lduj na nim - le ze mn, jeeli bdzie mia pistolet - ami mu ebra i bior nogi za pas. Czekam. I czekam. Koncentruj si. Czekam. Czyby wystrza? Od zaplecza zostawiem uchylone okno - moe to tylko wiatr? Skoncentruj si! Czekam. Nikogo. Bol mnie ramiona. Nie mog ju wytrzyma. - Halo? Nawanica przemocy nie nadchodzi. Napdziem sobie stracha zmylon przez siebie samego opowieci. le ze mn. Pnym popoudniem schodz na d. W szafce gocinnej sypialni znajduj jakie przecierada i rczniki, i ukadam je na pko-drabince za drzwiami pokrytymi listewkami, majc nadziej, e napastnik pomyli, i to tylko bieliniarka. Zbieram wszystkie swoje rzeczy i wrzucam do plastikowej torby pod zlew. Musz zatrze wszelkie lady, jakie pozostawiem. Powinienem by ju chyba godny - kiedy ostatni raz jadem? - ale odek jakby mi gdzie przepad. Chce mi si pali, ale nie ma mowy, ebym ryzykowa wyjcie. Przydaaby si kawa, ale natrafiam tylko na zielon herbat. Nastawiam czajnik. Wydmuchuj nos - such mi wraca, ale nos ponownie si zatyka - otwieram okno w wykuszu i stojc na stopniu, popijam

herbat. W stawie karp to wypywa, to chowa si pod wod. Mae wiry wierc, ale i tak nie przebij ciekego nieba. Ptak o rubinowym podgardlu nasuchuje, czatujc na ddownice. Obserwuj mrwki. Cykady cykcykcykcykcykcykaj. adnego zegarka w tym domu, nawet kalendarza. W ogrodzie jest zegar soneczny, ale dzie zbyt mglisty, eby cie byo wyranie wida. Czuje si trzeci. Lekki wiaterek szemrz i szeleci w bambusowych liciach. Nad stawem unosi si rj komarw. Popijam herbat. Nie wyczuwam smaku na jzyku. Przyjrzyj si sobie. Cztery tygodnie temu pynem porannym promem do Kagoszimy z drugim niadaniem w pojemniku przygotowanym przez Ciotk Pomaracz. Byem pewien, e zanim tydzie upynie, odnajd ojca. No i popatrz, kogo, co znalaze. Same nieszczcia. Lato przepado, a wraz z nim wszystko inne. Piszczy sygna faksu. Podskakuj i rozlewam herbat. Wiadomo od Buntara, e bdzie tu okoo szstej, jeli nie utknie w korku. Jak taka szsta ma si do teraz? Godziny usensowniaj si tylko w odniesieniu do innych godzin. Nad faksem wisi oprawione w ramk z muszli zdjcie podstarzaej pary, moe pidziesiciolatkw. Domylam si, e to waciciele tego domu. W jasny dzie, siedz w cieniu przy stoliku do kawy. On za chwil wybuchnie miechem, syszc co, co ona wanie powiedziaa. Bada moj reakcj, chcc sprawdzi, czy naprawd rozbawia mnie jej historyjka, czy te tylko miej si przez grzeczno. Dziwne. Jej twarz wydaje si bliska, niezdolna do kamstwa. - To prawda - mwi - ju si spotkalimy. - Patrzymy na siebie jeszcze przez chwil, potem wracam na chwil do jej ogrodu, tam gdzie waki przeywaj cae swoje ycie. *** - Czy jeste cakowicie pewien, m-mj drogi kolego - rzuci Kozopis - e lady urywaj si w tym miejscu, gdzie murawa jest zmierzwiona? - Pitekantropus, mruczc, przytakn, odmierzy jard i podnis co z ziemi. - Oci ososia! - zaskrzeczaa pani Grzebyk. - Jestem wobec tego zmuszony stwierdzi powiedzia Kozopis - e zagonilimy zwierzyn do jej nory. - Jedna ohyda - powiedziaa pani Grzebyk - a na dodatek istny smrd. - Po bliszym zbadaniu okazao si, e jest to starannie zmajstrowane mieszkanko - cegy z puszek, rondli i popstrzonych butelek, a zaprawa z ziemniaczanych obierzyn, usek ciemnego ryu i ulotek Gosuj na mnie. Botnik od roweru sterczcy w gr jak szlaban otwiera wejcie do jamy czarnej jak paszcz nieprzemakalny. Kozopis zerkn do rodka. - A wic wamywacz przemieszkuje w tej ruderze mierdzcej starym serem. - Ruderze? - usysza w odpowiedzi salw wciekej tyrady - Zostaw moj ruder w spokoju i wypchaj si swoim przeartym przez rdz starym samochodem! - Aha! Wic jeste u siebie, zodzieju! Oddaj mi natychmiast mj rkopis! - Spadaj na wycieczk, ciemniaku! - Wody z mydem! - wyrzucia z siebie, apic powietrze, pani Grzebyk. Kozopis nastroszy si. - Zy duchu, tu s damy! Z otworu wyonia si maleka rczka i bysna palcem. - Jeeli ta kocista ptica jest dam, to ja jestem Frank Sinatra! ! Ostrzegam ci, jak nie brykniesz std w podskokach, zanim dolicz do piciu, to

dam ci takie baty za nachodzenie, e nie poapiesz si, gdzie s twoje X!X z wtorku! - Przestrzeganie prawa! W rzeczy samej. To najbardziej palca kwestia! Wamae si do naszego szacownego wozu i skrade zanzibarskie ososie oraz m-moj prawdziwie niesychan opowie! Ponad to, na Girtona, nie zamierzamy wraca z pustymi rkami! - Oooo, groba! Ju godzi w mj kobzikombinezon! Pitekantropus chrzkn niecierpliwie, podszed do sterty mieci i odgarn czubek tworzcego j stoka. W rodku siedzia przestraszony szczur, ktry w sekund sta si szczurem wciekym. - Czy ty jest IXXX nity? O may wos nie rozwalie mi czaszki, ty zawierzbiony neandertalczyku! Kozopis przyjrza si przez binokle. - Nadzwyczajne - zodziej jest najwyraniej krewnym mus musculus domesticus. - Nie jestem adnym domowym czym tam, mieciu! Jestem Jedynym, niepowtarzalnym SkatoSzczurem! Tak, tak skosztowaem twoich zapleniaych ososi - gdzie jest ten wielki bzdet, panie Ed? Ale nigdy nie zwdziem adnych historyjek. Do zamiatania mojej nory mam Japoski Naukowy Tygodnik Wielorybniczy. I przysigam: jeszcze raz zniesawisz moje dobre imi, a mj prawnik ci pozwie! a do ! #$$! - rodki higieniczne! Detergenty! - pani Grzebyk zatkaa uszy. SkatoSzczur krzycza jeszcze goniej. - Pilnuj swoich latek, a nie wielkoci jajek! Znajdujesz si w wiecie realnego marginesu! - SkatoSzczur zasalutowa jednym palcem. - Szczury never! W Jednoci niepodzielni! My nie, my nie, my nie, my nie, my nigdy nie poddamy si! - mwic to, gryzo znikn w przydennej partii trzewiw swojej pirryjskiej sterty. Pitekantropus chrzkn pytajco. - Zgadzam si, prosz pana - powiedziaa pani Grzebyk. - Nieprzejmowanie si naley obrci w przejmowanie si. Kozopis potrzsn smutno gow. Dokucza mu artretyzm. - Oczywicie, przyjaciele, SkatoSzczur jest typem nad wyraz nieprzyjemnym, ale brak m-manier nie jest zbrodni. Obawiam si, e tajem-mnica mmojego zaginionego rkopisu pozostanie z koniecznoci tajemnic nierozwizan. Wracajmy do naszego szacownego wozu. Sdz, e w nocy opucimy m-marginesy. *** Zapada wieczr, wic wyczam wszystkie wiata i czekam na Buntara w kuchni - eby nikt nie dowiedzia si, e tu jestem, ebym mg widzie, jak Buntaro przyjeda, i ebym go z nikim nie pomyli. Wpatruje si w spiral na ciennych kafelkach, a minuty snuj si i mijaj. Wreszcie byskaj reflektory samochodu Buntara, skrcajcego na podjazd. Buntaro istniejcy gdzie indziej ni za lad Mkncej Gwiazdy nadal wydaje mi si czym dziwnym. Nienawidz uzalenienia od potrzeb. Ostatnie dziewi lat spdziem na prbach ich uniknicia - potrzeby wielkodusznoci, yczliwoci, przywizania, sympatii, pienidzy. I oto znowu je mam. Otwieram zamek frontowych drzwi. - Cze.

- Przepraszam za spnienie. Straszne korki. Gorczka ci przesza? - Zrobio si z niej przezibienie. - To dlatego tak skrzeczysz jak papuga. Masz, kupiem ci awaryjnie sze opakowa gotowego Ebisu Export i Hokka-Hokka. Zjedz to, zanim wystygnie i zacznie smakiem przypomina to, z czego to zrobili. Podaje mi torb, a sam wyskakuje ze swoich sandaw. - I jeszcze papierosy. Nie byem pewien, co palisz, wic kupiem peacey. - Dziki... przepraszam, ale straciem apetyt. - Jako to przeyj. Mam nadziej, e wcieky gd nikotynowy ci nie min? - Peacey s wietne. - Co ty siedzisz tak po ciemku? - Bez powodu. - Zapalam wiata, gdy przechodzimy do pokoju dziennego. - Oooo! - Buntaro patrzy na moje podbite oko. - Piknie! - Kto pilnuje Mkncej Gwiazdy? - Moja ona. A niby kto ma pilnowa? - Ale ona nie powinna si przemcza. To znaczy skoro, yyy, jest w ciy. - Mao, e w ciy - do tego si nudzi. Faktem jest, e rano mielimy ma awantur. Ona twierdzi, e ju ma do traktowania jej jak niepenosprawnego wieloryba i e jeeli jeszcze raz zobac zy w telewizji caodzienny program o tym, jak przerabia butelki po stymulantach na tradycyjne lalki, to kupi sobie pistolet. Jeli si zastanawiasz, to owszem, wie, co si stao. Ale co najlepsze, wyglda na to, e jest jedyn osob na caym wiecie, ktra naprawd wie. - Co? - Ani sowa w wiadomociach. Tak samo w gazetach. - Niemoliwe. Buntaro wzrusza ramionami. - Chopcze, to w ogle nie miao miejsca. - Miao. - Nie, jeeli nie miao miejsca w wiadomociach. - Ale ty mi wierzysz? - No masz! Przecie tukem si po nocy, idioto. - A to wszystko - bro, wybuchy? - Wycite przez cenzur. Albo nawet uprztnite, zanim policja cokolwiek zwszya. Jakuza jak nasra, to posprzta, choby dlatego, eby ukry, ile re. Ciesz si, chopcze. Przynajmniej mamy o je dno zmartwienie mniej. - No a kierownik salonu paczinko? - Kto wie? Wypad przez okno, jak zmienia arwk. Wychodzimy i palimy na stopniu. Mrok pierzcha, jak si pluska, tak si pluska. Gasz wiata, eby owady nie zlatyway si do domu. aby rechocz i skrzecz. - Czym si rni aby od ropuch, wychowanku wsi? - Pyta Buntaro.

- Ropuchy yj wiecznie, a aby skacz i ich nie ma. - I moje podatki szy na twoj edukacj. - Buntaro, jeszcze jedno. Pamitasz, mwie mi o kotce... - Ten zwierzak? Tak, zdyy si ju w najlepsze zaprzyjani z moj on. Przyszo ma zapewnion. Pora nakarmi rybki. - Wchodzi do rodka i wyania si z pudekiem pokarmu, ktry zalatuje dokadnie tak samo jak gotowe Hokka-Hokka. Szczypta po szczypcie na zmian wrzucamy karm do stawu. Karp uderza w wod i siorbie. - Buntaro, chc ci naprawd podzikowa. - Za karm? Tania jak barszcz. - Nie mwi o karmie. - A, papierosy. Pniej mi oddasz. Poddaj si. *** GODNE MIASTO Pani Grzebyk ostatnie jajo znosia przez tydzie. Otulia je lignin, umiecia razem z innymi w plecionym koszyku i przykrya wszystko serwetk do herbaty. Potem jeszcze raz przeleciaa list zakupw: druty dziewitki do robtek, pyn przeciwko gnidom, indiaski inkaust indygo, polski poler, zanzibarsk i marcepan, dwie kanki kanadyjskiego dziekaskiego kandyzu. Pukanie do drzwi, po ktrym rozlega si Yhm Kozopisa. - Tak, prosz pana? Otworzyy si skrzypice drzwi i pojawi si Kozopis Mrucy oczy zza okularw. - Przypuszczam, e znowu m-mamy dzie targowy, pani Grzebyk? - Tak, prosz pana. Wychodz, eby sprzeda jajka. - Znakomicie, znakomicie. Wyczuwam niniejszym zniewalajcy wolumin nowel. Pomylaem, e moe zabraaby pani ze sob jeden z m-moich tomw na targ i zobaczya, czy nie pojawi si han dlarz opowiadaniami. Nigdy nie wiadomo. Poda, popyt i tak dalej... - Bezwzgldnie, prosz pana. - Pani Grzebyk nie miaa za bardzo przekonania, ale nie chciaa zrani uczu Kozopisa, wic wsuna ksik do kieszeni fartucha. Drzwi otworzyy si z trzaskiem i do rodka wtargn wiatr. W przedsionku sta Pitekantropus i zada pani Grzebyk pytajce chrzknicie. - Tak odpowiedziaa. - Wanie wychodz, ale ty nie, nie moesz pj ze mn: nie mog pozwoli, eby wystraszy wszystkich klientw, jak wtedy na Marakeszu pod moczarami. - Pitekantropus chrzkn proszco i otworzy przed pani Grzebyk zamknite donie. Omal nie upucia koszyka. - Ddownice! W moim buduarze! W tych okolicach ludzie si szanuj i byle czego nie jedz! Ddownic si nie jada! Ja k w ogle mogo ci przej przez myl, eby te olizge stworzenia pooy obok tych licznych jajek! Natychmiast si std zabieraj! Cham!

Ach, moje wyblake fiupirka! - mylaa pani Grzebyk, brnc przez przeklty upa. C si tu stao? Taki pikny ongi pejza, a teraz martwe albo usychajce uprawy, drzewa ogoocone albo rozdarte, spowiaa, wypalona ziemia usiana dziobami lejw. Czerwone od gorca pogrzebacze wystaway przez otwory po uranowych pokrywach, sterczc mskoci z zardzewiaych pojemnikw. Osty strzelay. cieki leniwie cieky do otoczonego kolczastym drutem bagniska. Unosi si taki fetor, e pani Grzebyk musiaa nos zasoni szalem. - Do licha! Nagle niebo rozdar przeraliwy gwizd. Pani Grzebyk ledwo zdya osoni sw j bezcenny koszyk z jajami i wtuli uszy w ramiona, gdy nastpio uderzenie fali dwikowej, ktrej podmuch podwia jej fartuch na gow i nad pantalony. Fala wstrzsu opada. Pani Grzebyk rozejrzaa si i podniosa. Spojrzaa do gry i oczom jej ukaza si osobliwy widok - zobaczya hippisa na psychodelicznej desce surfingowej, ktry spada z nieba, i to prosto na ni! Popisujc si refleksem, zgarna swj koszyk i trwoliwie skrya si za ogromn beczk z napisem Czynnik Pomaraczowy. Hippis, rozpdz ony do granic moliwoci, uderzy caym impetem o ziemi. Rozleg si huk i z leja powstaego w miejscu zderzenia posypa si grad kamieni. Pani Grzebyk czekaa, a opadnie kurz, za bardzo sponiewierana, aby wydusi z siebie, czy bodaj pomyle, jakie sowo. Usyszaa jk dobiegajcy z leja. - Orany! - Hippis podcign si do krawdzi. Rude dredy, zapite wok gowy okulary przeciwsoneczne, przekrzywiona aureola. - Rany. - Na widok pani Grzebyk uoy palce w znak pokoju. - Dzie dobry pani. Pani Grzeby k odzyskaa mow. - Ale te paskudny upadek. - Cholerne upiory! Zdmuchny mnie jak nic! Nawet nie zauwayem, jak nadlatuj. Pewnie zbombarduj miasto, jeeli nie znajd lepszego celu. Amunicja jeszcze jest, to musz j zuy. - Dozna pan jakiego zamania? - Dzikuj za trosk, tylko moja duma ucierpiaa. Wie pani, jestem niemiertelny. - Sucham? - Niemiertelny. Nazywam si Bg. Bardzo przyjemnie byo mi pani pozna. To wytrcio pani Grzebyk z rwnowagi. Moe powinna dygn? - Mio mi, oczywicie. Ale czy nie powinien pan jako zareagowa, skoro miasto ma zosta zbombardowane? - Wzruszy ramionami. - Swego czasu zgosilimy nasze boskie weto przeciwko wojnom, ale wadze wykonawcze stopniowo si wykruszyy i dzisiaj nikomu przez myl nie Przejdzie, eby przynajmniej zasign u nas opinii. - Dziwne... czy mog wobec tego spyta, co trzeba uczyni, eby powstrzyma wojn? Bg zrobi tak min, jakby sam nie wiedzia. - Droga pani, prawd powiedziawszy, nigdy nie chciaem by bogiem. Tatu nalega, poszo po rodzinie i tyle. Przepadem w Ivy League skupiajcej boskie kolegia i skoczyem w Kalifornii. - Boga zacza ogarnia narastajca nostalgia. - Wysoka fala, zoty piasek i laseczki! Laseczki... Boska interwencja bya w programie obowizkowa, ale ja wikszo wykadw opuszczaem, czekajc na Wielk Fal! Zakoczy wojny? To to jak spluwaczka oblepiona sosem guacamolo. Tak wic skoczyem studia z haniebn trzeci lokat, a jedyne, czego si nauczyem, to

szwindel z przemian wody w wino. Tatu prbowa jako zaatwia, ale tak midzy nami, prosz pani, niebo - tu Bg ciszy gos - to po prostu synonim nepotyzmu. W Zotym Miecie masoneria nabiera charakteru systemu, w ktrym o wszystkim decyduj zasugi. To, co wiesz, sprowadza si do tego, kogo i skd znasz. Kumple Wszechmocnego opowiadaj si za stabilnymi demokracjami, a poniewa nie mamy wpywu, wic nie wyjedamy z misjami pokojowymi na tereny ogarnite wojn. Przepraszam, ktr ma pani godzin? Pani Grzebyk sprawdza na swoim zegarku. - Za dwadziecia pi jedenasta. - Ja ci krc! Miaem odnie kasety do wypoyczalni, inaczej znowu mi policz kar! - Bg strzeli na palcach i deska wylewitowaa z krateru. Wskoczy na ni i pomacha okularami. - Strasznie si ciesz, e mogem z pani spdzi troch czasu. Jeeli bdzie pani miaa kopoty, prosz machn skrzydem i pomodli si! - Przykucn w pozycji kung-fu i odpyn. Pani Grzebyk patrzya, jak bstwo zmniejsza si i znika. - Tak. No c, oddechu nie bd wstrzymywaa. *** Obudziem si z wrzaskiem w mglistym pmroku - pochyla si nade mn starsza kobieta w czerni. Dostaj jakiego napadu i lec z kanapy. - Spokojnie, dziecino - mwi starsza kobieta - spokojnie. Co ci si nio. To ja, Sasaki, ze stacji Ueno. - Pani Sasaki. Uspokajam si, bior oddech, robi wydech. Pani Sasaki? Mga pierzcha. Pani Sasaki umiecha si, potrzsajc gow. - Przepraszam, e ci tak nastraszyam. Witam z powrotem wrd ywych. Buntaro pewnie zapomnia ci powiedzie, e wpadn dzisiaj rano, zgadza si? Zwalniam napite minie i gboko oddycham. - Dzie dobry... Stawia na pododze sportow torb. - Przyniosam ci par rzeczy z twojego pokoju. Pomylaam, e dziki temu bdzie ci si tutaj wygodniej mieszkao. Gdybym wiedziaa o twoim podbitym oku, przyniosabym ci okad. - Gupio mi, e pani Sasaki widziaa mj baagan. - Nie ukrywam, e miaam nadziej, e ju bdziesz na nogach. Dlaczego nie spae w pokoju gocinnym, guptasie? W ustach czuj niesmak. - Tutaj chyba czuem si bezpieczniej. Skd pan Runtaro zna pani numer telefonu w Ueno? I skd pani zna Buntara i Mknc Gwiazd? - Jestem jego matk. - Pani Sasaki umiecha si, widzc moje zdumienie. - Tak to ju jest, e kady z nas ma gdzie matk. Nawet Buntaro. Wszystko jako zaczyna si skada.- To dlaczego nikt z was o tym nie mwi? - Bo nie pytae. - Nigdy nie miaem okazji, eby zapyta. - A my mielimy, eby ci powiedzie? - A sprawa mojej pracy? - Buntaro umwi ci na rozmow, ale prac zdobye sam. Nic z tych rzeczy. Twoj pozycj w Ueno omwi my przy niadaniu. Nie wszystko naraz. Po pierwsze, musisz si umy i ogoli. Wygldasz, jakby spdzi tydzie z bezdomnymi w parku Ueno. Najwysza pora, eby przesta si wasa. Wemiesz

prysznic, a ja co ugotuj - i chyba zjesz wicej ni ja. Co to za sens ukrywa ci, skoro urzdzasz strajk godowy? Pod prysznicem siedz cae wieki, dopki ciepo nie dotrze do szpiku, a koniuszki palcw nie pomarszcz si. Trzykrotnie od stp do gw namydlam si szamponem. Kiedy wychodz, czuj si lejszy i nawet z przezibieniem jest lepiej. Teraz golenie. Szczciarz ze mnie, goli si musz tylko raz w tygodniu. Chopaki z mojej klasy w oglniaku z dum opowiadali, jak czsto musz si goli, ale ja wol robi setki innych rzeczy ni szarpa stalowym ostrzem mieszki wosowe na twarzy. Niemniej jednak sugestia ze strony pani Sasaki zabrzmiaa ni mniej, ni wicej tylko jak polecenie. Maszynk do golenia dostaem par lat temu od Wuja Kasy, ale Wuj Asfalt rozemia si, jak j zobaczy, i powiedzia, e prawdziwi mczyni uywaj brzytwy. Tymczasem ja nadal uywam swojego pierwszego opakowania jednorazwek Bic. Spryskuj si zimn wod i pucz ostrze zimnym strumieniem - Wuj Asfalt twierdzi, e zimno hartuje brzytw i sprawia, e jest ostrzejsza. Myl o nim za kadym razem, gdy si gol. Rozprowadzam po twarzy el Blue Ice, szczeglnie traktujc bruzd midzy grn warg a nosem - dlaczego to nie ma jakiej specjalnej nazwy? - oraz policzek i zawias dolnej szczki, gdzie zazwyczaj si zacinam. Czekam, dopki el nie zacznie piec. Potem zaczynam od paskich powierzchni obok uszu, gdzie szczypie najmniej. Waciwie chyba nawet lubi tego rodzaju bl. Szarpania, wyrywania z korzeniami. Niekiedy bl najlepiej przezwyciy, wgryzajc si w niego. Teraz koo nosa. Auuu! Spukuj, paskudna szczecina, poluj na ni a do dziurek. Troch chodniejszej wody. Obmacuj podbite oko, tak e a boli. Czyste bokserki, koszulka, spodenki. Czuj zapach jedzenia. Schodz na d i z powrotem wkadam do torby przybory do golenia. Rzucam okiem na pani z fotografii w ramce z muszli. - I co, teraz lepiej? Niepotrzebnie si martwisz. Tutaj jeste cakowicie bezpieczny. A teraz opowiedz, co si stao. Opowiedz mi swoj przygod. No, miao. Opowiadaj. Mongo rozpyn si w rozrzedzonym powietrzu. Ponce cadillaki wybuchy now salw. Byem kompletnie zdezorientowany i wiedziaem, e jak najprdzej musz si stamtd wyrwa. Ruszyem truchtem przez most. Nie biegiem - wiedziaem, e mam przed sob dug noc. Nie spojrzaem ju w d ze skarpy i nie ogldaem si za siebie. Nawet mnie nie korcio. Sup gstego dymu splata si z gryzcymi wyziewami. Chciaem zamieni si w maszyn produkujc odlego. Przebiegem sto krokw, sto przeszedem, i tak na zmian po obwodnicy, obserwujc w wietle ksiyca dystans dzielcy mnie od samochodw. Gdyby co nadjedao, mgbym ukry si za obwaowaniem - stok zbudowano z tych betonowych prefabrykatw z wielkimi otworami. Strach, wstrzs, wina, ulga: adnego z tych dajcych si przewidzie uczu nie doznawaem. Gwiazdy bledy. Strach, e mog zosta zapany i powizany ze zbrodniami dokonanymi na odzyskanej ziemi, wyzwoli we mnie pokady si yciowych, dziki czemu utrzymaem swoje tempo sto na sto - do zakrtu, gdzie obwodnica przechodzi Przez blokad i dalej biegnie do gwnej drogi wzdu wybrzea prowadzcej do Ksanadu. wit rozpala niebo na horyzoncie i ruch na

gwnej przelotwce w kierunku Tokio gstnia. Biaa tabletka ksiyca rozpuszczaa si w ciepawym poranku. Kierowcy i pasaerowie patrzyli na mnie wytrzeszczonymi oczami. Nie jest to droga, na ktrej ujrze mona pieszych - adnego chodnika, a jedynie zwal usunitego nadkadu - pewnie tumaczyli sobie, e uciekem z domu wariatw. Mylaem o zapaniu stopa, ale uznaem, e w ten sposb mgbym zwrci na siebie uwag. Jak bym si wytumaczy, e co tam robi? Usyszaem syreny nadcigajcej kawalkady samochodw policyjnych. Na szczcie akurat mijaem rodzinn restauracj, wic ukryem si w wejciu i udawaem, e telefonuj. Pomyliem si - nie policja, a tylko dwie karetki. Co miaem robi? Gorczka upaa mi w gowie jak bbenek taiko. Nie miaem adnego planu dziaania, prcz tego, by zadzwoni do Buntara i baga go o pomoc, ale on do Mkncej Gwiazdy przyjdzie dopiero o jedenastej, a ja nie mam jego domowego numeru, a do tego obawiaem si, e wywali moje rzeczy na ulic, gdy si dowiedzia, w jakim towarzystwie si obracam. - Nic ci nie jest, kochanie? - zapytaa kelnerka zza kasy. - Moe potrzebujesz czego na to oko? - Spojrzaa na mnie tak yczliwie, e o mao si nie rozryczaem; by tego unikn, musiaem z miejsca jak cham bez sowa odej. Zazdroszcz jej synowi. Droga biega przez tereny przemysowe - w kocu znalaz si jaki chodnik. Nagle wyczyy si wszystkie latarnie. I ju tylko same zespoy fabryczne. Kady z nich produkuje co dla innych fabryk: stojaki, opakowania, skrzynie biegw do wzkw widowych. Bbnienie uspokajao si, ale za to gorczka zamieniaa w par zawarto mojej czaszki. Byem kompletnie skonany. Powinienem wrci do rodzinnej restauracji, pomylaem, i pa bez si u stp anioa miosierdzia. Pa? Szpitale, lekarze, pytania? Dwudziestolatkowie nie padaj. Zreszt, restauracj miaem daleko za sob. Przed fabryk blaszanych paneli staa awka. Nie wiem, kto j tam postawi, ale z gbok wdzicznoci usiadem w cieniu gigantycznego trenera w ciuchach Nike. Nienawidz tego wiata. NIKE. NIK MAHTY. Za poronitym chwastami ugorem widz Ksanadu i Walhall. Wielki krg. Odgos strzau z pistoletu, ktry gdzie wypali, i pojawiajce si soce. Ruszyo. Odezwa si ptak - najpierw dugi gwizd w ludzkiej tonacji i wreszcie eksplozja ptasich notacji. I znowu. Identyczny ptak yje na Jakuszimie, sowo daj. Zmusiem si, by wsta i ruszy gdzie dalej od Ksanadu, gdzie mgbym przespa si w jakim klimatyzowanym pomieszczeniu do chwili, gdy uda mi si zadzwoni do Mkncej Gwiazdy. Zmuszaem si, ale moje ciao odmawiao posuszestwa. Zatrzyma si przejedajcy biay samochd. Pibip, pibip. Pipczcy biay samochd. Zjedaj. Otworzyy si drzwi i z kokpitu nad miejscem dla pasaera wychyla si kierowca. - Suchaj no, chopcze, nie jestem Zizzi Hikaru, ale jeeli nie masz lepszej propozycji, to moe wskoczysz i zabierzesz si ze mn. - Dopiero po jakiej chwili uprzytomniem sobie, e kierowca to Buntaro we wasnej osobie. Wymizerowany, znkany Buntaro. Byem za bardzo wyczerpany, eby zastanawia si, jak, kto, kiedy i dlaczego. Zasnem w cigu trzydziestu sekund. *** Plac targowy tworzy labirynt kamienistego rumowiska przechodzcego w ogoocon z drzew skarp. Na wzgrzu zniszczony w bezporednim ataku meczet z wybebeszonymi wntrznociami i wyrwanymi

przez wybuch oknami. Budynek spoglda lepymi otworami na miasto. Powywracane, zupione t ramwaje. Porzucone dzieci lece na poboczach: wok sterczcych koci strzpy pomarszczonej skry. Muchy wypijajce ciecz z ich kanaw zowych. Spy krce tak blisko, e mona usysze szum ich pir, i hieny Podkradajce si do wntrznoci. Obok przemkn biay dip z organizacji pokojowej, trzaskajc zdjcia i robic migawki dla wiadomoci. Omal nie przejecha pani Grzebyk. Pani Grzebyk podesza do ogromnej statuy wznoszcej si nad ruinami. Ukochany komendant - gosi napis na pycie W cieniu statuy jaki mizerak piek nad ogniem ddownice dla rodziny. Bryowaty, bombastyczny, brzuchaty dyktator nacierajcy krzaczastymi brwiami stanowi cakowite przeciwiestwo siedzcego niej mizeraka, ktrego szkielet przypomina odarty z okrycia, poskrcany stela. - Przepraszam - powiedziaa pani Grzebyk szukam rynku. Mizerak spojrza na ni gronie. - Wanie na nim pani stoi. Pani Grzebyk uwiadomia sobie, e mczyzna mwi cakiem powanie. - Ten ugr? - Jest wojna, prosz pani, jeeli pani jeszcze tego nie zauwaya! - Ale ludzie chyba cay czas musz je? - A niby co? Jestemy obleni. - Obleni? Mizerak pomacha dyndajc ddownic przed ustami swojego syna, ktry delikatnie zdj j z paeczek i bez specjalnego wraenia przeu. - To, co nazywaj obleniem, sankcjonuje to, co si dzieje. Takie sowo atwiej przekn. - Dziwne... midzy kim a kim, mianowicie, ta wojna? - Ciii! - Mizerak rozejrza si. - To tajemnica! Aresztuj pani za zadawanie takich pyta! - Zapewne pan wie, skoro onierze ze sob walcz? - onierze? Oni w ogle ze sob nie walcz! Jeszcze zrobiliby sobie krzywd! To dentelmeskie porozumienie - adnego strzelania do munduru. Celem wojny jest wybicie jak najwikszej iloci cywili. - Potworno! - krzykna pani Grzebyk i nastpnie powiedziaa rzecz do niemdr. - Wyglda na to, e tak nie zdoam sprzeda jajek. Otworzy si z trzaskiem worek po nawozie i wyczogaa si ona mizeraka. - Jajek? - Mizerak prbowa j uciszy, ale ona rozwrzeszczaa si. - Jajka! - Sowo rozprzestrzeniajce si jak fala uderzeniowa wstrzsno atmosfer spokojnego poudnia. - Jajka! - Z kanaw powyaziy bezrkie sieroty. - Jajka! - Stare kobiety stukay w puszki. - Jajka! - Grony tum okra statu. Pani Grzebyk usiowaa zapanowa nad sytuacj. - No, no, nic trzeba a... - Tum zafalowa, nad pani Grzebyk rozszala si huragan podjudzanych pokrzykiwaniem i pohukiwaniem rk i porwa jej koszyk. Tum szala. Pani Grzebyk kwikna przeraona, gdy jej jajka wysypay si i zostay utarte pod stop ami - skorupy wraz z biakiem i tkiem. Pani Grzebyk zatrzepotaa i uniosa si nad tum - nie lataa od czasu, gdy bya maym kurczakiem, i w powietrzu moga utrzyma si zaledwie przez kilka sekund. Jedynym w pobliu miejscem przypominajcym grzd byy drkowate wsy ukochanego komendanta. Tum patrzy na ni ze zgroz. -

Ona lata! Latajca dama! - Tylko niewielka czstka tumu bya na tyle blisko, eby walczy o rozsmarowane gluty po potuczonych jajach. Pozostali patrzyli na pani Grzebyk. Jaki chopczyk odezwa si pierwszy. To nie jest adna dama! - Nie ulega najmniejszej wtpliwoci, e ni jestem! - odparowaa pani Grzebyk. - Mj ojciec rzdzi grzd! - Damy nie lataj! To kura! - Jestem dam! Sowo pochono godujce miasto, tak jak szalejcy poar pochania gszcz ciernistych krzeww. Nie dama, nie kura, lecz: Kurczak! Kurczak! Kurczak! *** Pani Sasaki nalewa chochl zup miso z garnka do lakowej miseczki. Ryba koiuaszi i kostki tofu. Andu uwielbiaa koiuaszi - w taki sposb podawaa j nasza babka. Pasta miso musuje jak osady w morskich gbinach. te pikle z daikonu, kuleczki ryowe z ososiem zawijane w morskie roliny. Istna uczta. Ja w swojej kapsule yj na tostach i jogurcie, zakadajc, e odpowiednio wczenie wstan: za duo z tym kopotu. Wiem, e powinienem by godny jak wilk, ale apetyt nadal drzemie. Jem, eby zrobi przyjemno pani Sasaki. Kiedy Cezar, pies mojej babki umiera, to te tak jad, eby babce zrobi przyjemno. Prosz pani, chciabym o co zapyta. - No, wyobraam sobie. - Gdzie ja jestem? Pani Sasaki podsuwa mi miseczk. - Nie zapytae Buntara? - Wczoraj cay dzie by nie taki, nie byem w stanie zebra myli. Ani troch.. - No wic przebywasz w domu mojej siostry i szwagra. - Czy to ta para na zdjciu w ramce z muszli nad faksem? - Tak. Osobicie zrobiam to zdjcie. - Gdzie teraz s? - W Niemczech. Jej ksiki bardzo dobrze si tam sprzedaj, tote wydawca zorganizowa jej literack podr. Jej m jest badaczem jzykw europejskich, wic kiedy ona wypenia swoje pisarskie obowizki, on myszkuje po bibliotekach uniwersyteckich. Siorbi swoj zup. - To ciekawe. Pisarka? Czy pani siostra pracuje na poddaszu? - Woli bajkopisarka. Ciekawa byam, czy znajdziesz studio. - Mam nadziej, e nic zego nie zrobiem, wchodzc na gr. Nawet, yyy, zaczem czyta takie opowiadania, ktre znalazem na biurku. - Nie sdz, eby siostra miaa co przeciwko temu. Nieczytane opowiadania przestaj by opowiadaniami.

- Pani siostra musi by niezwyk osob. - Kocz te kuleczki ryowe. Dlaczego tak twierdzisz? - Ten dom. Niby w Tokio, a mgby sta w lesie w epoce kofun. adnych telefonw, komputerw, telewizorw. Pani Sasaki ciga wargi w umiechu. - Musz jej to powiedzie. Bardzo jej si to spodoba. Telefon jest jej niepotrzebny - widzisz, jest gucha od urodzenia. A szwagier twierdzi, e wiatu potrzeba mniej komunikacji, nie wicej. - Pani Sasaki obiera na desce pomaracz tryskajc zapachem. Siada. - Mijakekun. Chyba nie powiniene wraca do Ueno. Nie mamy adnego dowodu, e ci ludzie albo ich wsppracownicy zechc ci odnale, nie mamy te na to, e nie zechc. Jestem za tym, ebymy nie podejmowali adnego ryzyka. Wiedzieli, gdzie ci szuka w pitek. Przezornie ju poprzestawiaam twoje dane osobowe w Ueno. Myl, e powiniene siedzie tutaj kamieniem a do koca tygodnia - jeeli kto bdzie o ciebie pyta w Mkncej Gwiedzie, Buntaro powie, e zwiae z miasta. Jeeli nie, wybrzee jest wystarczajco przestronne. To ma sens. - Zgoda. - O przyszo bdziesz si martwi od nastpnego tygodnia. - Pani Sasaki nalewa herbat. Tymczasem odpoczywaj. Swoje problemy masz nie tyle rozwiza, co przey. Zielona herbata z ziarnami jczmienia. - Dlaczego pani i Buntaro pomagacie mi? - Kto liczy si bardziej ni Dlaczego. Jedz. - Nie rozumiem. - Niewane, Eidi. Pniej, tego samego dnia. Sycha dzwonek u drzwi, a mnie serce znowu podchodzi do garda. Odkadam rkopis. Nie Buntaro, nie pani Sasaki, wic kto? Jestem na grze, w studiu na poddaszu, ale sysz, jak w drzwiach frontowych obraca si klucz. Wsuchaem si ju w cisze wypeniajce ten dom i wiem, co jest dzieem mojej wyobrani a co nie - drzwi otwieraj si, kroki w holu u wejcia Ksiki take w nateniu nasuchuj. - Mijake! Odpr si! To ja, Juzu Daimon! Wyjd, wyjd, gdziekolwiek jeste! Twj gospodarz da mi klucz. - Spotykamy si na schodach. - Wygldasz lepiej ni ostatnim razem - mwi. - Wikszo ofiar wypadkw drogowych wyglda lepiej ni ja w pitek - odpowiada. - Za to ty wygldasz gorzej. A niech ci! To oni ci tak urzdzili oko? - Daimon ma na koszulce napis Kto umiera po wikszej dawce, ten wygrywa. - Przyszedem z przeprosinami. Pomylaem, e wart jestem tego, eby mi odrba may palec. - A co niby miabym robi z twoim palcem? - Cokolwiek. Zamarynowa i trzyma w emaliowanej szkatuce: idealny, eby sobie poduba w nosie w eleganckim towarzystwie. I takie rozmwki: Poprzednio najeba do tego wozu Daimona, wiecie. - Wolabym korzysta raczej z wasnego palca, dzi ki. A - wykonuj nieokrelony ruch rk - jeeli chodzi o to, e tam wrciem, to sam o tym zdecydowaem.

- Ach, tak, kupiem ci dziesi paczek papierosw, eby ci tymczasem wspomc - mwi. Widz, e nadal nie jest pewny, czy go przypadkiem nie ukatrupi . - Gdybym przy okazji kadych przeprosin mia sobie obcina palec, to dzisiaj musiabym ju pewnie ci przy ramionach. Marlborci. Zapamitaem, e tamtej fatalnej nocy w sali bilardowej palie marlboro. A twj gospodarz pomyla, e pewnie chciaby mie do towarzystwa gitar, dlatego przyniosem - Zostawiem na dole w holu u wejcia. Jak si czujesz? Jak si czuj? Dziwnie, ale wcieky nie jestem. - Dziki - odpowiadam. Daimon wzrusza ramionami. Waciwie, jak si zastanowi... - Teraz ja wzruszam ramionami. - W ogrodzie dobrze si pali. Kiedy ju zaczem - od momentu, gdy zapakowaem go do takswki - to musiaem ju opowiedzie wszystko do koca - do momentu, gdy Buntaro zgarn mnie do wozu. Nie pamitam, ebym kiedykolwiek tak dugo opowiada. Daimon w ogle nie przerywa, chyba eby zapali papierosa albo wzi piwo z lodwki. Opowiedziaem mu nawet o swoim ojcu i przede wszystkim o tym, dlaczego przyjechaem do Tokio. Kiedy kocz, soce akurat zachodzi. - Zdumiewa mnie natomiast to - mwi dalej - e o niczym z tego wszystkiego, co si wydarzyo, nikt nie mwi. Jak to moliwe, e ginie czterdziestu ludzi - wcale nie cichcem, ale jak w filmach akcji - i ani sowa na ten temat? Pszczoy koysz si nad lawend. - W czasie wojen jakuzy okazuje si, e politycy chowaj gow w piasek, a policja si szmaci, o czym dobrze wiadomo. Ale przyznajc, e tak jest, tokijscy wyborcy zaczn moe si zastanawia, dlaczego zawracaj sobie gow paceniem podatkw. Dlatego te telewizj trzyma si od tego z daleka. - A gazety? - Dziennikarze maj ju do relacji o bitwach przegranych i wygranych na samej grze. Prawdziwych dziennikarzy, ktrzy tropi sensacj, wykrela si z list uczestnikw konferencji prasowych, wic gazety nie mog ich trzyma. Sprytne, co? - No to po co w ogle zawraca sobie gow wiadomociami? - Ludzie oczekuj swoich komiksw i historyjek na dobranoc. Suchaj! Waka! Starzy mnisi poeci miesice i tygodnie rozpoznawali na podstawie obserwacji koloru i po ysku waek - jak one si nazywaj? zagnie. - Daimon bawi si zapalniczk. - Opowiedziae swojemu gospodarzowi nieocenzurowan wersj tego, co ci si przydarzyo? - Stonowaem troch przemoc. Darowaem sobie take groby pod adresem jego ony, bo w kocu czowiek ktry grozi... nie yje. Nadal nie wiem, co jest prawd, a co przyniesie mu tylko nocne koszmary i paranoj? Daimon kiwa gow. - Czasami nie wiadomo, jakie postpowanie jest suszne, i to, co wydaje ci si najlepsze okazuje si najgorsze. ni ci si to? - Nie za wiele pi. Co zamierzasz? - Ojciec uwaa, e powinienem na jaki czas znikn, i tym razem zgadzamy si. Rano wracam do Stanw. Z on.

Krztusz si piwem. - Jeste onaty? Od kiedy? Daimon spoglda na zegarek. - Od piciu godzin. Wreszcie szczery umiech Daimona. Widz go tylko raz i tylko przez chwil. - Miriam? Kang Hio Jeoun? Umiech znika. - Naprawd nazywa si Min. Niewielu ludzi zna jej prawdziwe nazwisko, ale jestemy twoimi dunikami. Rozumiem, e wymierzya ci swojego synnego kopniaka. - Jako si pozszywaem. Min? Lubi zmienia naciska. - Ju nie. Stukamy si puszkami. - Gratulacje, szybki yyy lub. - Chodzi o zachowanie tajemnicy: lub i ucieczka. - Odniosem wraenie, e si nienawidzicie. - Nienawi. - Daimon oglda sobie donie. - Mio. - Twoi rodzice wiedz? - Od dziesiciu lat mieszkaj oddzielnie - oczywicie zawsze peni szacunku. Ale tak jakby utracili prawo do tego, eby mi doradza... - Daimon bawi si zapalniczk - w sprawach zwizkw. - Nie powiniene by z, yyy, Min-san? - Tak. Musz najpierw odebra bilety lotnicze. Ale zanim pjd, pokaesz mi zdjcie swojego ojca? Wycigam je z portfela. Daimon przyglda si uwanie, ale w kocu potrzsa gow. - Przykro mi, nigdy nie widziaem gocia. Ale posuchaj, zapytam mojego ojca, czy nie znalazby namiarw na tego detektywa, z ktrego usug zwykle korzysta Morino. Jakuza zazwyczaj zatrudnia jednego albo dwch takich zaufanych ludzi. Nie mog obieca - wydzia policji w urzdzie miasta to istne pandemonium, nikt nie wie, kto z kim przestaje, a Tsuru najwyraniej wrci z Singapuru, mniejsza o jego pami i zdrowie psychiczne, i moe si przyda jako znak firmowy. Tak czy inaczej, przyrzekam, e sprbuj. Potem sobie poradzisz, ale przynajmniej moesz znale podkadk pod plan B. - Plan G. Kada podkadka jest lepsza ni jej brak. Idziemy do holu u wejcia. Daimon wkada sanday. - No to c. - No to c. Spd mio miodowy miesic. - To wanie w tobie lubi, Mijake. - Co niby? Wsiada do swojego porschea i nieznacznie kiwa rk. *** - Zapa j! - wya jedna cz tumu. - Zatuc j! - wya druga. - Upiec z ziemniakami! - Jak bardzo pani Grzebyk pragna, eby nagle nadbieg Pitekantropus, przeci zdewastowany placyk i porwa j w jakie bezpieczne miejsce. Nie narzekaaby, nawet gdyby w jego wosach znalaza pch. - Nugety z

kurczaka! - wrzasn szpaler brzdcw. - Frytki! - Pojawia si drabina i pani Grzebyk, w ponownym napadzie strachu, uwiadomia sobie, e oni zamierzaj wspi si na statu ukochanego komendanta, cign j i wrzuci do pieca.. Jake Kozopis poradzi sobie bez niej? Zagodzi si. I wtedy wanie pani Grzebyk przypomniaa sobie o ksice, ktr jej da. - Wstrzymajcie si! - zagdakaa. - A na obiad bdziecie mie co smaczniejszego od ykowatego, starego kurczaka! Tum czeka. Pani Grzebyk pomachaa wit ksig. - Opowieci! - Opowieci nigdy nie napeni mi odka! - Zaggaa podchmielona rozrywkowa rura. Drabin przysunito bliej. Pani Grzebyk przekna zy. - Bo moe nigdy nie syszaa waciwych opowieci! - Udowodnij to! - warkn pokryty popioem czekowilk w workach. - Opowiedz nam jak histori, a zobaczymy, czy bdziemy od niej syci! - Pani Grzebyk otworzya ksig na stronie pierwszej, pomstujc na pajkowate pismo Kozopisa. - Dawno temu pewien linoskoczek przyby do wodospadw Saturna, eby da widowisko, jakiego jeszcze nie byo i, oczywicie, nie bdzie. Nadszed dugo oczekiwany wieczr i artysta otworzy swj wystp, w ktrym utrzymanie rwnowagi byo miertelnym wyzwaniem. Musia wydoby z siebie kady gram koncentracji. Nad jego gow wiroway liczne Saturnowe ksiyce. Pod stopami do bezkresnego oceanu spaday nie koczce si katarakty, zbyt gbokie, by dochodzi z nich jakikolwiek dwik. Gdy artysta w majestatycznej ciszy przemierzy ju poow drogi, nagle ze zdumieniem zauway dziewczyn idc po linie w jego stron. Po c opisywa t dziewczyn z jego snw? Przecie ju wiecie, jak wyglda. - Co ty tutaj robisz? - spyta artysta. - Chciaam zapyta, czy wierzysz w duchy. Artysta zmarszczy brwi. - Duchy? No, a ty wierzysz w duchy? - Dziewczyna z jego snw umiechna si i odpara: - Ale oczywicie. - I zeskoczya z liny. Artysta, przeraony, skoczy za ni, ale dziewczyna, jeszcze zanim uderzya o powierzchni wody, rozpyna si w ksiycowym wietle... - wisn kamie brukowy, ktry przelecia zaledwie o cal od pani Grzebyk. - Nadal jestem godny! - zawy obsypany popioem czekowilk w worku. Tum opar drabin o tuw ukochanego najwspanialszego komendanta i zaciekle usiowa wspi si do gry. - Zaczekajcie, zaczekajcie, pkniecie ze miechu, jak usyszycie t opowie Pani Grzebyk zatrzepotaa, stracia rwnowag, otworzya ksig na stronie dziewitej. - Ojcze! Ojcze! Czemu mnie opuci? Soce, mimo poudnia, pociemniao, zszarzao, przygaso i zbrzowiao. Tum zamilk, zakoysa si niespokojnie, potem wybuchn histeri. - Upiory! - wrzasna jednym gosem gawied. - Do schronw! - Mczyni, kobiety i dzieci pierzchli, wsikajc w szczeliny, szpary i studzienki ciekowe, a pani Grzebyk zostaa sam na sam z ukochanym komendantem i czarnym handlarzem, ktrego czaszk rozbi cinity kamie. - Dziki Bogu! - powiedziaa pani Grzebyk. - Wielkie kule ognia! - odezwa si Bg, unoszc si na swojej desce surfingowej - Prosz pani. - Boe?

- Chyba mnie pani wzywaa? - Ja? - Ta okolica nie jest ju tym, czym bya, prosz pani. Moe podrzucibym pani w jakie inne miejsce? Pani Grzebyk zagdakaa z ulg. - Ach, Boe! Przybye w ostatniej chwili! Sami kanibale w tych okolicach, sami kanibale! Jeeli nie naduyabym za bardzo w ten sposb grzecznoci, to prosz mnie askawie zawie z powrotem do szacownego wozu. - Prosz na pokad. - Bg podprowadzi swoj desk do wsw ukocha nego komendanta. - I prosz si mocno trzyma! - Pani Grzebyk zawizaa szal pod szyj i patrzya, jak pod ni rozpociera si widok godujcego miasta. Dlaczego ludzie wzgardzili tym, co byo pikne i dobre? Dlaczego zrujnowali to, czego potrzebowali najbardziej? pani Grzebyk nie moga zrozumie ludzi. Naprawd nie moga ich zrozumie. *** Z powrotem siedz na stopniu na balkonie i zapalam kolejnego papierosa. Paczka marlboro wydaje mi si troch za cika. Zagldam do rodka. Platynowa zapalniczka Juzu D aimona. Z boku napis po angielsku, wic sigam po sownik, eby rozszyfrowa znaczenie tych sw: Generaowi MacArthurowi z okazji siedemdziesitych pierwszych urodzin, stycze 1951, od Komitetu Repatriacyjnego Mieszkacw Atczi - z gorc prob o pomoc dla ludzi wizionych w ZSRR. A wic zapalniczka nie bya wymysem! Pewnie jest warta... ile? Mnstwo. Tak czy inaczej za duo. Wracam do holu u wejcia i wygldam przez frontowe drzwi, ale Daimon ju odjecha. Odgos sportowego wozu - Daimona, a moe nie jego - przetacza si po oddychajcej popoudniem okolicy. To wicej ni may palec. Do tego troch smutku. Ciekawe, ilu mieszkacw Aiczi w ogle trafio do domu. *** SIE KRLOWEJ ERYCHNID Pitekantropus wyjrza ze swego zawieszonego pod podwoziem hamaka. Szacowny wz, trzsc si, odbywa wanie swoj nocn podr. Z mtnej czerni - niczym oso w rzece hiperprzestrzeni wyskakiway biae linie i wiata kocich oczu. Pitekantropus uwielbia usypiajce koysani e hamaka na zakrtach i pd wiatru rozwiewajcego mu wosy. Midzy koa wpad, nie doznajc szkody, aciaty krlik zahipnotyzowany dosta si w snop wiate reflektorw i prawie otar si nosem o Pitekantropusa. - Ale fuks! - pomyla krlik, gdy okazao si, e mimo wszystko przey. - Co za paskudna kreatura z tego anioa mierci! Poczekaj no, niech tylko powiem moim krewniakom! - Zaraz potem Pitekantropus ziewn i wycign si w swoim hamaku, moszczc si na osadach poamanych kosteczek, paskich bat erii, zasmarowanych szmat i skrek po serze stilton. Jeszcze tylko przemkno mu przez myl, e to nie szacowny wz porusza si po ziemi, lecz ziemia krci si pod jego nieruchomymi wiekowymi koami.

Z porannych snw wyrwa Pitekantropusa odkurzacz pracujcy w buduarze pani Grzebyk, dokadnie nad jego gow. Obudzi si wic cay w skowronkach. Szacowny wz sta nieruchomo. Pitekantropus, cho by pod podwoziem, mg stwierdzi, e zaparkowali w miejscu gortszym ni saharyjski sekstet saksofonowy. Schrupa spieczon do sucha szaracz, wypez i znalaz si w spiekocie brunatno -tej pustyni, zawalonej kamieniami, gazami i bielejcymi gnatami behemotw. Z nieba, rozpalonego do rowoci przez suchy upa, spogldao Soce, nawet nie mrugnwszy pozbawion ym powieki okiem. Pustynny wiatr nie kwapi si do ochodzenia wiata, po ktrym si bka. Droga biega prosto, jak wyliczona z matematyczn precyzj sieczna do znikajcego punktu. Gdy Pitekantropus napi swoje potne bicepsy, kworum kangurw zabbnio piciami w jego ogromn jak trzy beczki klat i straszliwie zawyo. Otworzyy si drzwi wozu i pani Grzebyk zabraa si do trzepania obrusa po niadaniu. - Co za bezbona wrzawa! - Kozopis wyszed po schodkach z samochodu i zacign si pustynnym powie trzem. Dzie dobry. Pitekantropus chrzkn powitalnie i pytajco. - Sdz - odpowiedzia Kozopis - e znajdujemy si na Terytoriach Pnocnych, ale nie jestem pewien, czy australijskich czy m-marsjaskich. Gdyby mona zasign. Kozopisowi nie byo dane dokoczy zdania, poniewa ni std, ni zowd pojawi si znienacka wir ptakw i wypeni powietrze otaczajce szacowny wz - ptakw oszaamiajcych dwikami moogw i papug, a wielu z nich nie widziano od czasw, gdy treci codziennych plotek bya mit ologia. Archeopteryks! - zawoa Kozopis. - G Thewlickera! Quetzalcoatl! Alki wiksze, rozpaczliwie poszukiwane! Kozodj, nocny ptak, w samo poudnie! Suchajcie! Suchajcie tego piewu! Fragmenty! Sysz Fragmenty! - Kozopis przymkn oczy i twarz rozjani mu bogi narkotyczny umiech. Pitekantropus take patrzy, przypominajc sobie czasy dziecistwa spdzonego w archaicznych skamieniaych lasach. Pani Grzebyk daa nura, eby schowa si pod szacownym wozem. Ptaki znikny tak nieoczekiwanie, jak si pojawiy. - Nad zwyczajne okazy awifauny! - oznajmi Kozopis. - Moe ju pani wyj, pani Grzebyk! Czy pani wie, e usyszaem Fragmenty prawdziwie niesychanej opowieci! pieway j ptaki! Wybaczcie, przyjaciele, m-musz w tej chwili wrci do m-mojego sekretarzyka! *** Mijaj kolejne dwa czy trzy dni niezmiennej pogody. Oto jak je spdzam. Wstaj pno, wypalam w ogrodzie papierosa i robi sobie herbat oraz grzanki. Kontroluj podbite oko - siniec blednie. Sprztam pokj i kuchni, uprztam mieci i id na poddasze poczyta. Na grze czuj si najbezpieczniej. Zamieniam si w maszyn do czytania. Opowieci detektywistyczne Kogoro Akeczi. Kuchnia Banana Jaszimoto, okropne, cho nie jestem pewien, dlaczego. Siostry Makijoka Junicziro Tanizaki, wspaniae. Dziwna powie Philipa Dicka o wiecie rwnolegym, w ktrym Japonia i Niemcy wygray II wojn wiatow, a pewien pisarz pisze powie o rwnolegej rzeczywistoci, w ktrej wygray Ameryka i Anglia. Nie ma ju ludzi Osamu Dazai, ale bohater tej powieci tak si nad sob uala, e lepiej by zrobi, gdyby

troch wczeniej skoczy do morza. Andu czytaj, ja nigdy. Jak sobie przypominam, byem zazdrosny o te cztery godziny, jakie codziennie powicaa ksikom. A w oglniaku mielimy lekcje japoskiego, k tre miay chyba pozbawi nas przyjemnoci czytania przy pomocy tych wszystkich pyta, jak na przykad Wska sowo najlepiej opisujce uczucie, jakiego doznajemy, czytajc nastpujce zdanie: aobne krzyki mew unosiy si ponad falami, gdy mj ojciec po raz ostatni wyrusza w morze: a) nostalgia; b) wzruszenie; c) zaduma. My. Kim w ogle jest to dte my? Jako nie udao mi si go spotka. Dzisiaj rano czytam francusk powie zatytuowan Le Grand Meaulnes. Jestem napalony na ksiki. Na przeksk pomidzy posikami czytam opowiadania Kozopisa, autorstwa siostry pani Sasaki. Jest ich dziesitki. Pani Sasaki mwi, e jej siostra napisaa je dla swojego siostrzeca Buntara, kiedy by maym chopcem - Buntaro by dzieckiem? Niesamowite. Teraz pisze je rano na rozgrzewk. Czytanie wzmaga apetyt. Kiedy mam ochot na lunch, schodz do kuchni i bior co z lodwki, jabko albo banana. Potem przy pomocy wielkiej siatki oczyszczam staw z lici i karmi ryb. I wracam na poddasze, eby jeszcze sobie poczyta, zanim si ciemni. Do trjktnego okna przyklejam tam papier zaciemniajcy i gram na gitarze do przyjcia Buntara albo pani Sasaki. Spoywamy razem posiek i gawdzimy - nikt nie dopytywa si o mnie ani w Mkncej Gwiedzie, ani w Ueno. Na razie. Po kolacji zamykam si, rygluj drzwi, okadam acuch, robi porcj pompek i przysiadw i bior prysznic. Nadal pi na parterze na kanapie, gdzie mam wszelkie szanse na to, e uda mi si usysze napastnika za nim on mnie dopadnie. I dalej czytam, prawie do biaego rana, po czym zasypiam. Sen mam pytki, niespokojny - zmieniajce si plany, zaparkowane samochody, ludzie umiechajcy si do mnie tajemniczo... Odzyskuj wch. Nigdy nie zauwaaem tylu zapachw, co teraz. Orientuj na nowo przestrze domu, tym razem kierujc si zapachami. Pokj dzienny pachnie politur, tatami, kadzidem. Kuchnia to olej, nierdzewna stal suszone rodzynki. Gwna sypialnia to pociel, jamin, lakier. Ogrd to sok z lici, staw i kby dymu. Jaki spokj w tym domu! Nie sposb nie usysze najdrobniejszego haasu, tak jak skrzekliwej paplaniny przez telefon komrkowy w wagonie metra. Sysz rzeczy, ktre zazwyczaj do mnie nie docieraj. Przemieszczanie si pynw w moich kistkach, strzelanie staww, gdy wspinam si na regay, drgania wywoane przez samochody. Wrony i drzwi kilka ulic dalej, much uderzajc w szyb, trzepany materac. Pipczcy sygna faksu. Odkadam Le Grand Meaulnes, schodz na d i znajduj na pododze tekst z faksu. MIJAKE. DETEKTYW MORINO OTRZYMA MAI WYSANY NA PONISZY ADRES. UWAAJ. NIE PODAWAJ ADRESU, DOPKI NIE BDZIESZ PEWIEN, e OK. ZA 30 MIN. ODLATUJEMY. MAM NADZIEJ, E ZNAJDZIESZ GOCIA. Dalej numer skrzynki kontaktowej w Edogajiabaszi. Przepisuj go na wieczko pudeka papierosw, chowam portfel i spalam faks na popielniczce przy pomocy zapalniczki generaa Douglasa MacArthura. Troch to przedramatyzowane, ale ja lubi pomienie. Rzucam okiem na zdjcie siostry pani Sasaki. Chodne wino z jej kieliszka rozsiewa w powietrzu aromat. - A wic - zastanawia si siostra pani Sasaki - co stanie si w nastpnym rozdziale?

*** Kozopis usiad przy sekretarzyku. Soczyste zdania wiroway o kilka cali nad jego gow, oczekujc chwili, gdy przyszpili je na papierze. Tymczasem Kozopis szuka pira. Najbardziej zastanawiajce, myla, jest to, e wyranie przypominam sobie, e kad je tutaj, na suszce, gdy przed poudniem sysz chrzkanie Pitekantropusa... Zajrza wszdzie tam, gdzie powinno by, i wszdzie tam, gdzie mogoby si znale, a wreszcie tam, gdzie adn miar by nie powinno. Wniosek nasuwa si tylko jeden. - Zodziej! - krzykn Kozopis. - Zodziej! Zodziej! - wpadaj Pitekantropus i pani Grzebyk - ona dokadnie wiedziaa, co robi. Nie, tylko nie to, prosz pana. Pozwoli pan, e wytumacz - papier przekskowy kadzie pan tutaj, a rkopisy i wszystko inne... - Kozopis, odrtwiay, potrzsn gow. - Nie, pani Grzebyk! Zgin mi nie rkopis, a wieczne piro! Jzyk mojej wyobrani! To samo piro, ktrym Lady Szonagon pisaa swoj ksik do poduszki ponad trzynacie tysicy ksiycw temu! Nic po ptaku, ale z dydaktyka taktyk, puapka zastawiona, kiedy zodziej poraony! - Ku czemu ten wiat zmierza? - powiedziaa pani Grzebyk. - Blini bliniego okrada! Pitekantropus chrzkn pytajco. - Kto? Potajemnie wspdziaajcy rywale dybi niesychanie na moje piropisanie - jcza paczliwie Kozopis. - Bez mojego pira, dodam, moja kariera jest skoczona! Krytycy zde -re-(poin)-kon-stru-uj mnie! - Po moim trupie, prosz pana! Niech pan bdzie spokojny! Znajdziemy zodzieja, zanim on ponownie nas znajdzie! Nie sdzisz? - Pitekantropus by tak rozanielony, poniewa pani Grzebyk zwrcia si wprost do niego, e a chrzkn ze szczcia, nie chcc bynajmniej jeszcze sugerowa, e tropienie ladw na botnistym marginesie byo atwe, ale e ledzenie w wietrzystej spiekocie pustyni to zupenie inna sprawa. - Jak zwykle, pani Grzebyk - powiedzia Kozopis usilnie starajc si zachowa spokj - ma pani cakowit racj. Podejdmy do tego dylematu logicznie. Moje piro ginie. Gdzie odnajduje si pira? Kdy koczy si zdania struktura. Gdzie odnale zdania zakoczenie? Kdy linia znajduje zwieczenie. A ile to linii mona znale na pustyni? Pani Grzebyk wyglda przez okno. - Tutaj tylko jedn, prosz pana. - Ktr to, m-moja droga pani Grzebyk? - No, t, ktra biegnie rodkiem drogi std! Kozopis plasn domi po racicach. - Na stanowiska, przyjaciele! Ruszamy na wojn! Pani Grzebyk mczya si i pocia pod parasolem, zastanawiajc si, czy nastpne jajo, jakie zoy, nie wyjdzie aby na twardo. Pitekantropusa zalewa pot, a ar drogi wypala dziury w podeszwach jego butw ze skry. Kozopisowi migotay mirae oszronionych i rozpywajcych si sw. Okrutne soce w poudnie roztapiao ow. Czas za to wznosi si, to zapada. Kozopis otar brew zwilon chusteczk i uzna, e to, co, jak mniema, widzi, naprawd istnieje. Aha! W gr serca, przyjaciele! Biae linie skrcaj z drogi moje wieczne piro nie moe by daleko! - Pani Grzebyk nalegaa, eby przed wypuszczeniem si na

puszcz wypili na deser soku z opuncji. Gdyby nie biae linie wyznaczajce drog, nawet Pitekantropus zabdziby pord palcych gadkich gazw, uskokw i wystpw, masyww i ska. Znieruchomiae gady opieray ciao raz na jednej, raz na drugiej parze ng. Pitekantropus czu, e s obserwowani, ale nic nie mwi, eby przypadkiem nie zmartwi pani Grzebyk. - Suchajcie - odezwa si Kozopis przewodzcy wyprawie. - Jestemy, chyba... to tutaj. - Caa trjka znalaza si na brzegu porcelanowego krateru. By tyle stromy, co szeroki. Porodku widniaa czarna dziura. - Nadzwyczajne - wymamrota Kozopis. Kultura prymitywna obmylajca technik radioteleskopow, nieznan otaczajcemu wiatu... - Moe pan to sobie nazywa radioteleczymtam, ale mnie to przypomina zlew kuchenny. Wypolerowanie czego takiego musiaoby zabra cay miesic albo... - Kraaaaa! - zza pobliskiego wychodka wyoni si pterodaktyl o mierciononym spojrzeniu, dziobie zbatym jak pia, z zamiarem zadgania Kozopisa, ktry zabra si do czyszczenia krateru. - Prosz pana! zagdakaa pani Grzebyk - kopyta Kozopisa nie byy w stanie utrzyma si na ceramicznej powierzchni. Ju id! Uratuj pana! - pani Grzebyk rzucia si w d na odsiecz, ale Kozopis ju przepad w ciemnoci. Pani Grzebyk, nie bdc w stanie wyj z lotu nurkujcego, take z miejsca przepada. Pitekantropus obserwowa pterodaktyla, ktry kry, sposobic si do ponownego ataku. - Kraaaaaaakraaaaaaa! Pitekantropusowi nie straszne byy dinozaury - waciwie nic nie byo mu straszne - ale myl, i pani Grzebyk stawia w pojedynk czoa niebezpieczestwu, sprawia, e czaszka pkaa mu ze zgryzoty. Puci si lizgiem w d krateru. Zadudnia bezdenna ciemna studnia. *** Siedz przy sekretarzyku nad nowym arkuszem papieru i przez chwil list wydaje mi si idealny. Przed sob mam rwnie zdjcie ojca. Jak si pisze list do prawdziwego prywatnego detektywa? Szanowny Panie, nie zna mnie pan, ale... - to nie to. Szanowny panie, jestem byym osobistym sekretarzem pana Morina i pisz do pana z prob o dostarczenie - to nie to. Rezygnuj z wybiegw i stawiam na zwizo. Prosz pana: prosz przesa kopi akt osobowych na adres: Eidi Mijake, skrytka 333, Tokijski Kurier Wieczorny. Dzikuj. Jak ma poskutkowa, to poskutkuje - jeeli nie, to nie; i tak nie miabym nic do powiedzenia, gdybym do czegokolwiek chcia go przekona. Wracam do ogrodu i wypalam trzy papierosy gdyby Buntaro albo pani Sasaki dowiedzieli si, stwierdziliby, e jestem nienormalny, nie mwic ju o tym, e nieodpowiedzialny, poszukujc kogo kto mia powizania z Morinem, no i oczywicie mieliby racj. Ale gdyby facet stanowi jakie zagroenie, to bymy oczywicie o tym wiedzieli. Przeczesa moj kapsu na zlecenie Morina, wic pewnie ju zna mj adres. Wkadam kartk do koperty, adresuj i zaklejam. Najatwiejsze mam za sob. Teraz musz jeszcze tylko wyj, eby to wysa. Nacigam na oczy bejsbolwk, zdejmuj klucz z haczyka przy drzwiach i zakadam buty. Podnosz zapadk przy gwnej bramie i wkraczam w prawdziwy wiat. Nie sysz pisku hamulcw. Nie widz podejrzanych samochodw. Zwyka spokojna willowa ulica biegnca umiarkowanym stokiem. Wszystkie domy stoj w pewnej odlegoci od drogi, ukryte za wysokimi parkanami wyposaonymi w automatyczne

bramy. Przy niektrych kamery wideo. Kady z budynkw kosztuje prawdopodobnie tyle, co caa wie na Jakuszimie. Moe popadam, mwi pogoda, a moe i nie. Ciekawe, czy Ai Imado mieszka przy podobnej ulicy, czy podobne ma okno w sypialni, nad podobnym ywopotem. Sysz dziewczcy miech, z alejki wypada na rowerze licealista z dziewczyn stojc na trzpieniach tylnej osi. - Ale straszna afera! - powtarza raz po raz, miejc si i odgarniajc do tyu wosy. - Straszna! Stok opada ku gwnej zatoczonej ulicy zabudowanej sklepami. Jaki dziwny ten ruch, haas. Kady pojazd pdzi z jak misj. Czuj si jak duch odwiedzajcy miejsce, w ktrym nigdy nie zazna szczeglnego szczcia. Mijam supermarket, rozkosznie udekorowany girlandami z owocw papai i mango. Dzieciaki bawi si w przejciach w berka. Na parkingu mczyni ogldaj telewizj w samochodach. Kobieta wkada utrefionego pieska do koszyka przy motocyklu. Ciarna dziewczyna - w moim wieku idzie przed siebie, trzymajc rce na wypukoci brzucha. Robotnicy budowlani wspinaj si po dwigarach, palnik syczy biaym pomieniem. Mijam przedszkolny plac zabaw - dzieciaki w oznakowanych kolorowych czapkach rozbijaj si po ciekach ruchami Browna. Po co to? Ogarnia mnie do tego wszystkiego dziwne wraenie, e jestem niewidzialny. Nikt si nie zatrzymuje i nie pokazuje; adnych kraks samochodowych; z nieba nie spadaj ptaki; nikt nie krzyczy: Ej, suchajcie! To ten chopak, co trzy czy cztery dni temu widzia, jak gangsterzy sprztnli trzydziestu paru facetw! Czy tak wanie czuj si onierze po powrocie z wojny? Absolutna niesamowito tego, co absolutnie normalne. Poczta zapeniona wrzeszczcymi dzieciakami i zagbionymi w siebie emerytami. Czekam na swoj kolej, ogldajc plakaty Czy widziae te osoby? przedstawiajce wrogw publicznych numer jeden sportretowanych tak, jak mog wyglda po operacjach plastycznych, ktrym prawdopodobnie si poddali. Nie prbuj ich zatrzymywa. To przestpcy. S niebezpieczni i mog by uzbrojeni. Osoba stojca za mn trca mnie. Asystentka w okienku pyta po raz trzeci czy czwarty. - Sucham pana? - Yyyy, chciabym to wysa. Pac, dostaj znaczki i reszt. Prawdziwe. To, co przydarzyo mi si tej pitkowej nocy, zatrzasno si we mnie, nie zostawiajc znaku na twarzy. Li znaczki, przyklejam je i z wahaniem kad kopert na skraju skrzynki pocztowej. Czy to rozsdne? Puszczam list; spada, wydajc papierowe planicie. A czy w ogle moe tu by mowa o rozsdku? Naprzd, plan G. Podnosz wzrok i patrz wprost w oko kamery wideo. Na dworze powietrze cisze, gwatowniejsze powiewy, jaskki nisko lataj. Inna kamera obserwuje parking supermarketu. Jeszcze inna wysoko na mocie ta ma wspomaga kierowanie ruchem. Popiesznie wracam. Pod wieczr z wolna zaczyna pada. Siedz na poddaszu. W gasncym wietle dnia papier z biaego zrobi si niebieski, a teraz jest prawie szary jak atrament. Patrz, jak strumyki wody spywaj po szybach. Omal sysz, jak spragnione miasto a si pieni, wchaniajc deszcz. Na Jakuszimie szczyc si deszczem. Wuj Paczinko mwi, e tam pada przez trzydzieci pi dni w miesicu. A w Tokio kiedy ostatni raz padao? Jak bya letnia burza, tego dnia, gdy rozpoczem czatowanie. Ale naiwniak by ze mnie. M orino

podziaa na mnie jak wyrywajca ze snu bomba. A jeeli ojciec naprawd nie ma potrzeby, eby si ze mn spotyka? A jeeli tak samo naley do jakuzy? Strumyki wody to goni jeden za drugim, to znowu rozdwajaj si. Ale niech sam mi to powie, jest mi to winien. To, czym si zajmuje, nawet to, jak yje, nie ma tu nic do rzeczy. Gdzie na ulicy migaj samochody prowadzone przez zwykych mw zmierzajcych do zwykych domw. Nagle ganie silnik jednego z nich i pierzcha mj spokj. Zerkam przez trjkt ne okno: to zdezelowana honda Buntara. Nadchodzi mj wybawca, przeskakujc przez ciek z gazet nad gow. Poyskuje mu zmoczona deszczem ysinka. Pierwszy kocz mj makaron, wic zaczynam dry temat. - Buntaro, musimy porozmawia o pienidzach. - Buntaro poluje na ciasto tempury. - Jakie pienidze? - No wanie. - Czynsz na nastpny miesic. Nie wiem, jak ci to powiedzie, ale... nie mam. Nie teraz, kiedy skoczyy si pienidze z Ueno. Wiem, ile z tym zachodu, ale czy nie mgby sobie odebra z depoz ytu? - Buntaro marszczy brwi - z mojego powodu czy z powodu wymykajcej si tempury. Brn dalej. - Jest mi naprawd wstyd po tym wszystkim, co ty i pani Sasaki zrobilicie dla mnie. Ale dobrze, eby wiedzia, e gdyby, bo ja wiem, gdyby chcia da mi wymwienie, to ja zrozumiabym, naprawd... - No masz! - Buntaro trzyma paeczkami krewetk i delikatnie odgryza jej gow. - Moja ona wpada na lepszy pomys, chopcze. Chce, eby linie lotnicze day jej urlop, zanim bdzie w wysokiej ciy. Rozumiesz, zastanawialimy si, kiedy spdzilimy ze sob peen tydzie. No i wiesz, kiedy? Nigdy! Dosownie nigdy. Zanim przejem Mknc Gwiazd, zawsze bylimy bez grosza, a potem... no c, wypoyczalnia wideo dziaa na okrgo. Kiedy ja pracuj, ona odpoczywa; kie dy ona pracuje, ja odpoczywam. W ten sposb mino dziewi lat. Dzisiaj rano obdzwonia hotele na Okinawie - poza sezonem, mnstwo tanich ofert. Wic nasza propozycja jest taka: w przyszym tygodniu popilnujesz sklepu i to pokryje czynsz za padziernik. - Cay padziernik? - Czas pracy paskudny - od dziesitej przed poudniem do pnocy, przez siedem dni. W sumie wychodzi z tego do ndzna stawka. Ale dziki temu nabierzesz si, eby zdoby inn robot. - Naprawd zostawiby mi pod opiek wypoyczalni? - aden facet w typie Ala Pacino nie rozpytywa o ciebie. Dobrze, emy ci tu ukryli, ale moesz ju wyj. - Nie, to znaczy - powierzyby mi swj biznes? - Moja ona by powierzya, wic ja te. A do tego mam entuzjastyczn opini od twojego poprzedniego pracodawcy. - Buntaro zabiera si do oczyszczania wykaaczk zbw. - Prowadzenie wypoyczalni to may pryszcz - naucz ci wszystkiego w trzydzieci minut. A mama wpadnie co wieczr, eby zabra gotwk i porobi rachunki. Co ty na to? Mam powiedzie onie, eby zamwia hotel w raju? - Oczywicie. Jasne, e tak. Dziki. - Nie ma sprawy, chopcze. To biznes. Spalmy malborku na schodach, eby przypiecztowa oboplny

interes. Ale ani sowa onie. Mam podobno si zrewanowa podczas uroczystego debiutu Kod aiego. Wychodzimy i przy akompaniamencie ab w stawie i padajcego deszczu wypalamy paczk prawie do koca. Deszcz i dym odstraszaj moskity. - Przy okazji - mwi Buntaro - czy nazwisko Ai Imado mwi ci co przypadkiem? Skrobi si w ty gowy i kiwam potakujco. - Przyjaciel czy wrg? - Przyjaciel, mam nadziej. A co? - Najwyraniej zjawia si dzisiaj rano w biurze rzeczy znalezionych w Ueno, eby zgosi zgubienie Eidiego Mijake. Matka powiedziaa, e nieoczekiwanie wyjechae z Tokio w sprawach rodzinnych. Panienka zrobia tak min, jakby chciaa powiedzie mio z jego strony, e da mi zna!, podzikowaa i posza sobie. - Siedz z kamienn twarz. - No - Buntaro podnosi si - pjd przekaza onie dobre wieci. - Odprowadzam go do holu u wyjcia. Buntaro udaje, e sprawdza kurz. - Musz przyzna, e czysto tu masz jak w paacu. W kadym razie czyciej ni w swojej luksusowej nadbudwce. - Uderza doni w kiesze koszuli. - Gupstwa opowiadam, chopcze! Nie myl o sprztaniu. Dzisiaj przyszed do ciebie ten piktogram! Naprawd nie gniewaj si. Miych snw. - Po odejciu Buntara zabieram piktogram do pokoju i ogldam pod lamp. Nadano, rajskie ustronie w grach. Co mi mwi, e niedomaganie pamici Buntara nie byo przypadkowe - to od mojej matki, przeadresowane przez Wujka Kas. Siadam i bawi si listem, opierajc go na czubku kolana. Nie daje si zrwnoway, a niby tak wiele way. Niebo szare od niegu, zbocza gr rowe kwitncymi winiami, nieg turkusowy od nieba, beztroscy tury ci, beztroscy narciarze. Coraz wiksze zayoci przesaniajce win. Z mroku, w ktrym wida tylko poyskujc ramk z muszli, spoglda na autorka Kozopisa. Nie widz jej oczu, ale sysz jej gos. Nie jeste chyba za bardzo w porzdku. miao. Otwrz to i oszczd nam wszystkim udrki. Podobnie jak pani Sasaki, jest tyle szorstka, co pena wspczucia. - Ach, modo - wzdycha, a wraz z ni senne morze w tle. *** Upadek Pitekantropusa skoczy si ldowaniem w sieci drutw i kabli. Daleko w grze maleka dziurka, przez ktr wpadaj promienie wiata, do, by pierwotny czowiek przyzwyczai wzrok na tyle, aby widzie w ciemnoci. Pitekantropus chrzkn. - Tak - odpowiedzia niepewnie Kozopis - m-mj upadek zosta zamortyzowany opatrznie przez pozostaoci po opakowaniach. Pani Grzebyk, pani Grzebyk - syszy mnie pani? - Gospodyni zagdakaa: - eby poszo ze mnie pierze, trzeba czego wicej, prosz pana! Moe i jestem starym ptakiem, ale nadal potrafi zrobi uytek ze skrzyde. Ale co to za pltanina? Ledwie mog si ruszy! Ich oczom ukazaa si wietlista ciana i zagrzmia eski gos: - Witam! - Na cianie widniaa twarz kobiety. - Witam! - Miaa na sobie koron w technikolorze i ozdobiony naramiennikami strj wadczyni. Jasne wosy lniy promieniami soca, usta byszczay, ale wydawao si, e jest dwuwymiarowa, bo te taka wanie bya. cian tworzy ekran, rozwietlajcy pokj zarzucony kablami elektrycznymi. Podoga

bya mikka - pokryway j patki skry i rzsy. - Witaj, Kozopisie! Jestem krlow Erychnid. To jest mj website. - Nie jestem obeznany z genealogi waszej wysokoci - zacz Kozopis. - Moj genealogi tworz media! Moim imperium jest przyszo! - wita racja, ani chybi - powiedziaa pani Grzebyk - ale szukamy ukradzionego nam wiecznego pira i mamy powody podejrzewa, e ostatecznie mogo zawdrowa tutaj. - Owszem. - Krlowa Erychnid zechciaa askawie spojrze na pani Grzebyk. - Ja je ukradam. - Pikny postpek, nie ma co, krlowa! - zagruchaa pani Grzebyk. - Podstpne wykradanie wasnoci przyzwoitych ludzi! Tam, skd pochodz, takie jak ty nazywamy zodziejkami! - Krlowa Erychnid wcale nie ukrada tego pira osobicie, ty ykowaty kotlecie! - rozbrzmiaa gryzonia riposta. - To ja podwdziem wam wasze marne piro spod waszych niuchajcych nosw, kiedy jej wysoko zaprogramowaa cyfrow ptasi burz. Pitekantropus chrzkn zdumiony. - SkatoSzczur! - sapn Kozopis, gdy gryzo ukaza si na ekranie obok Krlowej Erychnid. Spoglda chytrze, przebierajc palca mi w bokobrodach. - Moecie zwraca si do mnie per Artysta znany uprzednio jako SkatoSzczur. - Pani Grzebyk grzebna nog i zagdakaa. - A jake si tam dosta? - ycie na marginesie byo nuce! Kiedy ten wasz jaskiniowiec zniszczy mi mojego scatpad a, kursowaem w te i wewte po waszym zardzewiaym wraku. Tamtego dnia rano jej boska wysoko - ktra tymczasem przesaa gryzoniowi dwudziestoczterokaratowy umiech - zoya mi propozycj, ktrej aden uczciwy szczur nie mg odrzuci - ja cigam was na jej website, a ona przemieni mnie cyfrowo w komputerowego szczura # 1 na wiecie! - Krlowa Erychnid podrapaa za uchem SkatoSzczura, ktry w ekstazie zamacha ogonem. - Ale dlaczego dobrowolnie zrezygnowae z trwaej, materialnej postaci na rzecz wirtu alnej? - zapyta Kozopis, ujc brod. - Dlaczego? Dlatego! Bo Internet jest moim labiryntem, Kozopisku! Zasuwam z prdkoci wiata kablami, ktre do tej pory zwykem ! w zbach. Dziki temu czuj wszystko do blu. Krlowa Erychnid udzielia wam tej audiencji z zamiarem zoenia podobnej propozycji, Kozopisku. - Krlowa Erychnid wypeniaa powoli ekran w coraz wikszym zblieniu, a jej kalejdoskopowe oczy przesoniy cay obraz. W rzeczy samej, o Kozopisie. Proponuj wam, ebycie si zaadowali z boku ekranu, tam czeka was przyszo! Poczcie si z cyberagentami i z wirtualnymi ksigarniami! Papierowa ksika si koczy! - We wosach krlowej zaczy trzaska wyadowania elektrostatyczne, gdy jej gos w namitnym uniesieniu osign operow skal. - Pisz swoje opowiadania w wirtualnym raju! Ja zostan twoim cyberagentem i... - Tak - dziobna kwano pani Grzebyk. - Drtwota! - Milcz, kuro! Kozopisie, cyfrowe przekodowanie uczyni ci doskonaym! Wyeliminujesz t kopotliw w-w-w-wad wymowy! Zdania mknce z prdkoci wiata, a nie w tempie m-m-m-maratonu dla inwalidw!

Kozopis rzuci jej dumne spojrzenie. - Dziki swojemu jkaniu odrniam prawdziwych przyjaci od nieprawdziwych - od podlizujcych si, podszywajcych pochlebcw! Odmawiam! Krlowa Erychnid piowaa paznokcie. - Jake ci si to chwali. Wobec tego i tak poddam ci obrbce cyfrowej, wami si do twojego umysu wirtualnego, zsyntetyzuj kad opowie, jak kiedykolwiek stworzye, a pozostae bajty wyrzuc wraz z twoimi nudnymi t owarzyszami, panem Id i pani Ego. Krlowa Erychnid zoya rce na piersiach. - Ach, awanse! Honoraria! Skatoszczurze! Sprowad dygitalizator online! - Twarz zej krlowej cofna si do ta, robic miejsce dla przeraliwej maszyny bdcej poczeniem armaty z generatorem, ktr SkatoSzczur taszczy on -screen. - Przygotuj si do downloadu, Kozopisku! Kozopis usiowa si poruszy, ale mocno tkwi w sieci kabli. - Co si stanie z twrczym spenieniem, gdy cudze opowiadania potraktuje si jak wasne? Krlowa Erychnid spojrzaa zakopotana. - Spenienie! Pisanie nie ma nic wsplnego ze spenieniem! Wie si z uwielbieniem! Fascynacj! Nagrodami! Kiedy byam zwykym czowiekiem, te roiam o spenieniu. Nauczyam si jzyka pisarzy, a jake - mwiam koda i koncepcja zamiast zakoczenie i pomys; mwiam tour de force zamiast dobry kawaek; klasyczne zamiast tych bredni za nic nie da si sprzeda! Czy to dawao mi spenienie? Nie! Prowadzio do niezrozumiaoci i naduy! Ale przejmujc twj umys, Kozopisie, zamieni literacki kosmos w mj koktajlbar! No, SkatoSzczurze! Przygotuj si do odpalenia! - Wystarczy jedno twoje sowo, pani! Kozopis pochyli rogi. - Zapomniaa o jednej rzeczy, wasza wysoko! - Czyby ta poza miaa oznacza dla mnie jakie zagroenie, moje ty stworzenie hodowlane? - Klauzula zagadki Prawa Krlowej Za! - zacytowa Kozopis. - Rozstrzygnicie wszelkich nieporozumie midzy z krlow a winiem okreli rozwizanie zagadki, jak krlowa zada winiowi. W razie niewaciwego wykonania klauzuli zagadki przetrzymywanie winia w systemie pozyskiwania, transmitowanie rzeczonego winia w jakiejkolwiek formie, elektronicznej, mechanicznej, czy te za pomoc technik fotokopii i nagrywania jest nielegalne, o ile wizie i jego wydawcy nie wyrazili uprzednio zgody. Jasne jak wierkajcy wierk. Lodowate oczy Krlowej Erychnid wypeniaj cay ekran. - SkatoSzczurze. Powiedz, e to nieprawda. SkatoSzczur zanurza palce w bokobrodach. - To tylko formalno, wasza wysoko. Prosz zostawi to mnie. Tylko sign do nierozwiazywalnezagadki@zlekrolowe.sup.oj i wycign najlepsz amigwk /***bie! Prosz si odpry! Brdka jest ugotowany jak nic! Nie bdzie mia szans w bangkockim - Krlowa Erychnid przymkna oczy w cyberorgiastycznej rozkoszy. - Tak zrb! A potem jego opowiadania... - trysny przezroczyste barwy i zaczy si zlewa jak gaz - ...jego dusza... - odrzucia do tyu gow - prawa do filmowania i umowy na ksiki w dwudziestu siedmiu jzykach... - ...jej rozwarte w umiechu usta poeray ekran i wcigay website w czelucie oskrzeli... - ...bd moje! Moje! Mojeeeee!

Tymczasem Pitekantropus wylizgn si z dungli kabli i drutw - na dunglach to on si zna - i zacz bada rubiee otchannego websiteu, bo na otchaniach take si zna. Zauway, e kable splatay si w jednej gigantycznej wtyczce. Nad te wtyczk wirowa wiatrak wentylatora, ktry mia chodzi obwody, na kratkowanej za osonie owego wentylatora, w stojaku z rubokrtami Philipsa widniao ukochane piro Kozlopisa. Poprzez kratk Pitekantropus, korzystajc ze swoich widzcych w ciemnociach oczu, zdoa wypatrze drabin prowadzc do pooonego wyej szybu. Chrzkn z namysem, ale z powrotem wlizgn si na ekran, kiedy usysza, e SkatoSzczur znowu pojawia si on -screen. Gryzo wyszed w poyskujcej marynarce mistrza quizu, ciskajc kurczowo w rku kopert z napisem $zagadki za 1 milion$. - Wasza wysoko! Zagadka tysiclecia! - eby nie byo adnych wtpliwoci - powiedziaa Krlowa Erychnid. - Jak nie uda ci si odpowiedzie twoje prawa autorskie przechodz na mnie. - Gdy pan odpowie poprawnie - powiedziaa pani Grzebyk, potrzsajc pirami w ogonie odchodzimy wolni, z pana pirem wiecznym. - C za wyobrania u niewydarzonej pazurzastej pomocy domowej - rzucia szyderczo Krlowa Erychnid. - SkatoSzczurze! Zaczynamy zadawanie zagadki! SkatoSzczur otworzy kopert, rozciwszy j ostrym kem. Z ukrytych gonikw rozleg si sygna werbli: - Ktre zwierz jest najbardziej matematyczne? - Do licha - Pani Grzebyk zwina skrzyda. - Co to za idiotyczny quiz? SkatoSzczur elegancko charkn flegm. Spyna wolno po ekranie. - Masz minut, fetojadzie! - Na ekranie ukaza si stoper nastawiony na szedziesit sekun d. - Od... teraz! - Zaczo si odliczanie, ktremu towarzyszy podkad muzyczny. Kozopis zastanawia si, ujc brod. - Na bardziej matematyczne zwierz... C, argumenty przemawiajce za czowiekiem minimalnie przekrela telewizja... De finy wygrywaj, jeeli wemie si pod rozwag stosunek wagi mzgu do wagi ciaa... Jednake nie ma bystrzejszego Euklidesowego geometry ni pajk... z kolei wiedza may na temat Kartezjuszowych owalnych soczewek nie ma sobie rwnych w krlestwie fauny... - SkatoSzczur zachichota: - Masz trzydzieci sekund! - Krlowa Erychnid klasna w donie z radoci i odtaczya rozpasan rumb ze swoim szelmgryzoniem. - Ju czuj smak tych wydawniczych lunchw! Sysz zachwyt recenzentw z New Yorkera! - Strapiona pani Grzebyk wywracaa swoj torb w poszukiwaniu jakiej inspirujcej przekski, ale znalaza tylko starego kasztana. Pitekantropus wykorzysta t chwil, by klepn pani Grzebyk w skrzydo i wsun jej do torby wieczne piro Kozopisa. W wietle ekranu bystre oczy pani Grzebyk spostrzegy miedzy brwiami Pitekantropusa stwora z najkoszmarniejszych jej snw. - Pchy! - wrzasna. Wiedziaam! Od samego pocztku! Pchy! - Tak, na jezusicka, tak! - zastukota racicami Kozopis. - Oczywicie! Najbardziej matematycznym zwierzciem jest pcha! Krlowa Erychnid zamara w tacu. SkatoSzczur ypn z ukosa. - Masz jeszcze powiedzie, dlaczego, albo si nie liczy! Kozopis odchrzkn. - Pcha odejmuje szczcia, dzieli uwag, dodaje nieszcz i zatrwaajco si

mnoy. SkatoSzczur spojrza na swego ekranowego idola. - Jeden wygrywa, wasza wysoko, a jeden... Krlowa Erychnid podwjnym klikniciem pozbawia SkatoSzczura gosu. - Zawiode mnie, ty sprzedajny, zapluskwiony cyberszkodniku! Tylko jedna kara wyrwna t zbrodni! - Nieeeeeeee... SkatoSzczura sycha byo coraz sabiej, a zupenie ucich, gdy krlowa przecigna go do kosza. Okrutny narasta Krlowej gniew. - Co do ciebie, Brodaczu, jeeli mylisz, e jaka wzniosa paplanina o prawach przeszkodzi mi w zdobyciu tego, czego pragn, to jeste niebywaym kretynem, nawet jak na pisarza! - jej oczy zwziy si, mroc lodowat grob, a megabajty tymczasem trzaskay. - Przygotuj si - do cyfrowej obrbki! - uzbroia dygitalizator on-screen. - Pi, cztery... - Prosz pana! - Pani Grzebyk trzepotaa skrzydami, lecz pltanina drutw nadal mocno trzymaa. Prosz pana! Kozopis napi oplatajc go uprz z kabli. - Piekielny pody podstp! Krlowa umiechna si, ukazujc skrzce si silikonowe zby. - Trzy, dwa... Pitekantropus wyciga wtyczk. Ekran ganie i website znika, tak jakby nigdy nie istnia, co te w jakim sensie jest prawd, poniewa Kozopis, Pitekantropus i pani Grzebyk lduj ostatecznie na smaganej socem pustyni - zbyt zdumieni, by wydoby z siebie choby sowo. *** 17 wrzenia kurort narciarski w grach Nagano Eidi, jeeli prbowae skontaktowa si ze mn po mojej ucieczce z kliniki w Mijazaki, to cudownie z twojej strony, ale nie mogam ju duej tam zosta. Z Kiusiu jest wszdzie zbyt blisko do Jakuszimy, eby mogo by dobrze. (A jeeli nie dzwonie, to w adnym razie nie obwiniaj si o to. Naprawd nie oczekiwaam, e bdzie prbowa). Mog mie problemy, ale tamtejsi pacjenci byli tacy straszni, e pomylaam sobie, e postaram si o jeszcze jedn prb w wielkim zym wiecie. (Tutaj przynajmniej daj noe i widelce). Spal ten ostatni list ode mnie. Spal go, prosz. O nic innego Ci nie prosz, ale bagam, eby to zrobi. Jedyna rzecz, jakiej nauczya mnie dr Suzuki, to to, e przychodzi w yciu pewien moment i gdy si go przegapi, wtedy nie mona ju nic zmieni. Jeste tym, kim jeste, na dobre czy na ze, ale tym i nikim innym. Nie powinnam bya opowiada ci o tym, co si stao na schodach. Pewnie mnie nienawidzisz. Ja bym nienawidzia. I czasami serdecznie nienawidz. Znaczy, nienawidz siebie. Nie ufaj doradcom, terapeutom i psychiatrom. Gmeraj, rozkadaj na kawaki i nie zastanawiaj si, jak to wszystko z powrotem poskada. Spal ten list. Takich listw nie powinno si przechowywa. (Zwaszcza na Jakuszimie). Spal go. No wic jestem w Nagano. Jakie zachody soca maj w tych grach! Hotel ley u podna Hakuby -

widok gry zajmuje mi cae okno. Co dzie trzeba by opisywa j innym sowem. Powiniene kiedy przyjecha do Nagano. W epoce Edo wszyscy misjonarze ze stolicy zwykli tutaj przyjeda na letnisko, uciekajc przed upaami. To chyba misjonarzom powinnimy podzikowa za nazwanie tych gr Japoskimi Alpami. Dlaczego ludzie zawsze musz wszystko porwnywa z zagranic? (Choby Kagoszima - Japoski Neapol, a zgrzytam zbami, jak to sysz). A nikt nie wie, jak miejscowi nazywali te gry, zanim ktokolwiek sysza o Alpach, czy nawet o Europie (Czybym bya jedyn osob, ktr to przygnbia?). Przebywam, na prawach darmowego gocia, w maym hoteliku, prowadzonym przez kogo, kogo znaam jeszcze w moich tokijskich czasach, wiele lat temu, po tym, jak zostawiam Ci pod opiek Twojej babki. Teraz ten kto to kawa hotelarza, cakiem porzdny czowiek, nie liczc dwch bardzo kosztownych rozwodw, na ktre na pewno zapracowa. (Zmieni si, zanim osign ten krytyczny moment w yciu, gdy nie mona ju niczego zmieni). Chcia, ebym mu pomoga w wyszukiwaniu lokalizacji pod nowy hotel, ktry zamierza wybudowa zupenie od podstaw, ale nie wie, ile pij, albo wmawia sobie, e moe mnie ocali. Ma dwa ulubione swka: projekt i ryzyko, ktre wedug mnie znacz to samo. niegw naley si spodziewa w pocztkach listopada (to tylko sze tygodni. Kolejny rok dobiega koca). Gdyby do zimy przestao mi ju by tak dobrze z moim przyjacielem, jak za dawnych dobrych czasw, zawsze mog wyruszy na poszukiwanie cieplejszych klimatw. (Stare chiskie przysowie: gocie s jak ryby - po trzech dniach zaczynaj Cuchn). Syszaem, e przyjemnie mona przezimowa w Monte Carlo i e ksi Karol jest do wzicia. Zeszej nocy nia mi si Andu. Andu, syberyjski tygrys gonicy mnie w metrze (wiem, e syberyjski, bo te pasy mia biae), i zabawa, podczas ktrej trzeba byo schowa kociane jajko w bibliotece. Andu nie daje mi spokoju. Zapaciam kapanowi majtek, eby odprawi umierzajce rytuay, ale lepiej bym zrobia, wydajc pienidze na francuskie wino, bo to ono dobrze dziaao. Ty nigdy mi si nie nisz - po prawdzie to w ogle nie pamitam swoich snw, oprcz tych z Andu. Dlaczego tak si dzieje? Dr Suzuki chyba uwaa... a zreszt, kogo to obchodzi. Tylko spal ten list, prosz. *** STUDIUM OPOWIECI Nietoperze wzbiy si ponad zbity brzowawy mrok. Kozopis duma przy swoim sekretarzyku, wpatrzony w gszcz mchu, dopki nie zaczy majaczy cienie. - Ot mgbym przysic... - zacz Kozopis. Pani Grzebyk pucowaa na schodach drewniaki. - Mam nadziej, prosz pana, e nie tak jak ten SkatoSzczur, co z gby zrobi ciek. - Kozopis strzepn wieczne piro Sei Shonagon. - Mgbym przysic, e w drzewiastej duszy tego lasu... daleko i gboko... przebyskuj blaski prawdziwie niesychanej opowieci... - Nie byo jasne, czy Kozopis myli na gos, czy te przemawia w m ilczeniu. - Szacowny wz wjecha w ten las na tyle gboko, na ile pozwalaa droga, i od siedmiu dni ani drgn... rzecz zupenie bez precedensu... Sdz, e usiuje mi co powiedzie...

Wieczorem zrobio si chodno i pani Grzebyk dostaj dreszczy. - Na kolacj pudding fokstrotowy, prosz pana. Nieche pan da odpocz oczom i rozegra ma partyjk scrabblea dla lepych. - Miaa nadziej, e szacowny wz dzisiejszej nocy wreszcie ruszy, ale wtpia, by miao to nastpi - Nastpnego dnia rano Pitekantropus przekopywa i chrzstem gbokie pokady wgla w poszukiwaniu diamentw. Zbliay si urodziny pani Grzebyk, a kilka dni temu koo szacownego wozu przemkn kabriolet z nastawionym radiem, ktre nadawao piosenk o tym, e diamenty s najlepszymi przyjacimi dziewczyny. Pani Grzebyk nie bya, co prawda, dziewczyn, ale Pitekantropus mia nadziej, e mgby si otrze o rol przyjaciela. Wic kopa - gbiej ni smakowite gniazda ddownic, trufli i poczwarek wykopywanych przez pierwszych przodkw, ni trolle gupole, krety, aroczne mije i zbudzone borsuki, tam, gdzie sysza ju tylko palenisko ziemi huczce do wasnego rytmu. Pitekantropus zupenie straci poczucie czasu, bo tam, gdzie on dotar, nie docieray godziny. - Ty wielki, niezdarny prostaku - usysza znacznie pniej niesychanie odlegy gos. - Gdzie jeste, kiedy ci potrzebuj? - Pani Grzebyk! Pitekantropus potnym skokiem wybi si w gr poprzez rozkopan ziemi i w cigu minuty ponownie znalaz si na powierzchni. Pani Grzebyk lataa w kko, trzepoczc, zupenie jak kurczak bez gowy, i wymachiwaa listem. - Jeste wreszcie! Wszdzie porozrzucane plugastwo! - Pitekantropus chrzkn. Pan zerwa si i wyby! Wiem, e w nocy by nieswj, a rano znalazam ten list na jego sekretarzyku ! Wepchna go Pitekantropusowi, ktry a jkn - te wszystkie zakrtasy lizgajce si na tym ich papiee. Pani Grzebyk westchna: - Miae trzy miliony lat, eby si nauczy czyta! W licie stoi, e Pan poszed do swojego plugawego lasu! Zupenie sam! Powiedzia, e nie chce nas wciga w nic niebezpiecznego! Niebezpiecznego) A jak si natknie na agodnego kanibala, nie mwic ju o dzikim dziku? A jak szacowny wz ruszy dzi w nocy? Wtedy ju nigdy nie ujrzymy pana! Do tego zapomnia o inhalatorze p rzeciw astmie! - Pani Grzebyk zacza szlocha w fartuch i wielkie serce Pitekantropusa cisno si bolenie. Najpierw jego opowie, potem piro, a teraz on sam si zgubi! - Pitekantropus chrzkn bagalnie. - Czy... czy jeste pewien? Czy umiaby wytropi pana w tym zalesionym na amen lesie? Pitekantropus chrzkn zapewniajco. *** Sysz, e Buntaro otwiera sobie na dole drzwi. - Zaczekaj, ju lec! - Ju druga - a dzisiaj ostatni dzie mojego wygnania. Znowu czuj si zmczony - w nocy padao, a jakie tuste paluchy nie pozwalay mi zasn. Cay czas wydawao mi si, e kto usiuje wyway okno. Ukadam kartki rkopisu, tak jak uprzednio leay na sekretarzyku, i manewrujc midzy ksikami, ruszam do zapadkowych drzwi. Przepraszam, Buntaro! Straciem poczucie czasu! - krzycz na d. Do widzenia, koniec studiowania opowieci. Schodz do pokoju dziennego, gdzie jaka ciemna posta zamyka za mn drzwi. Serce podchodzi mi do garda. Kobieta: w rednim wieku, niespeszona, zaciekawiona, przyglda mi si uwanie. Krtkie wosy, prosto zaczesane i szpakowate jak u budzcej groz dyrektorki szkoy. Nie rzucajce si w oczy ubranie, anonimowe jak zdjcie w katalogu wysykowym. Setki razy mona by obok niej przej, w

ogle nie zwracajc na ni uwagi. Chyba e znienacka pojawia si w twoim pokoju. Ma w sobie co z sowy, a do tego jest caa pokiereszowana. Gapi si i gapi, jakby to ona miaa wszelkie prawo, by tu przebywa, i jakby czekaa, a intruz - to znaczy ja - zechce si wytumaczy. W kocu bior si w karby - Kim, yyy, pani jest? - Zaprosi mnie pan, wic jestem. - Jej gosu nie sposb nie zapamita. Ostry jak chosta, suchy jak pieprz. Przypadkowa wiruska? - Ale ja nikogo nie zapraszaem. - Ale owszem. Dwa dni temu wysa pan zaproszenie na ad res mojej skrzynki. Do niej? - Detektyw Morina? Kiwa gow. - Nazywam si Jamaja. - Rozbraja mnie umiechem przyjaznym jak cios sztyletu. - Tak, jestem kobiet, a nie przebranym facetem. Niewidzialno to gwna zaleta mojego stylu pracy. Ale chyba nie jestemy tu po to, by omawia sposb mojego dziaania, nieprawda? Nie zaproponuje mi pan, ebym usiada? - Zbyt dziwne to wszystko. - Oczywicie. Prosz usi. - Pani Jamaja zajmuje miejsce na kanapie, wic ja siadam przy oknie. Ma oczy skrupulatnego czytelnika, ktre zamieniaj mnie w ksik. Rzuca spojrzenie ponad moj gow. - Przyjemny ogrd. Przyjemna posiado. Przyjemna okolica. Przyjemna kryjwka. Chyba koniec ze mn. Czstuj j marlboro z ostatniej paczki od Daimona, ale ona odmawia potrzniciem gowy. Zapalam sobie. - Jak pani, yyy, mnie wyledzia? - Uzyskaam paski adres w Tokijskim Kurierze Wieczornym. - Dali pani mj adres? - Nie, powiedziaam, e go uzyskaam. Nastpnie dotaram tutaj, ledzc wczoraj wieczorem pana Ogiso. - Pani wybaczy, ale prosiem o akta, a nie o wizyt. - Pan wybaczy, ale bdmy realistami. Dostaj list od tajemniczego pana nikt, ktry prosi mnie o dokadnie takie same akta, jakie zebraam na zlecenie witej pamici pana Morino na trzy dni przez noc dugich noy. C za zbieg okolicznoci. Zarabiam na ycie rozwikywaniem zbiegw okolicznoci. Paski list by jak krwawice jagni rzucone do basenu z rekinami. Miaam trzy teorie: ze jest pan potencjalnym klientem, ktry poddaje prbie mj profesjonalizm; kim, kto m a potencjalnie lukratywny interes z Eidzim Mijake; albo samym ojcem Eidiego Mijake. Wszystkie trzy teorie warto byo sprawdzi, co niniejszym czynie i stwierdzam, e to syn dopytuje si o ojca. Sysz wron krak-kraczc w ogrodzie. Ciekawe, co te sprawio, e pani Jamaja jest osob tak smutn, a przy tym tak nieustpliw. - Pani zna mojego ojca? - Tylko towarzysko. Tylko towarzysko. - Prosz pani, chciabym to zrobi moe zrczniej, ale, yyy, powiem wprost, prosz mi da akta mojego ojca.

Pani Jamaja splata swoje dugie mocne palce. - I tym sposobem doszlimy do celu mojej wizyty. Do tego, by rozway t wanie kwesti. - Ile? - Panie Mijake, prosz. Oboje doskonale zdajemy sobie spraw, e paska pozycja finansowa jest adna. - Wic co chce pani tu rozwaa? To, czy zasuguj? Wrona przeskakuje na balkon i zaglda do rodka. Jest wielka jak orze. Mruknicie pani Jamaja z powodzeniem uciszyoby stadion. - Nie, ludziom, ktrzy obieraj tak jak ja lini postpowania, nigdy nie wolno wprowadza swka zasuguje do rwnania. - A co pozwala uzyska rozwizanie rwnania? - Konsekwencja. Dzwoni dzwonek u drzwi. Truchlej - gorcy popi opada na moje nogi. Ponowny dzwonek. Normalna inwazja! Specjalnie zamontowane - chyba ze wzgldu na guchot siostry pani Sasaki - wiato parokrotnie rozbyskuje i ganie. Gasz papierosa. Ley sobie tam, zduszony. Dzwonek znowu si odzywa dociera do mnie cichy miech. Pani Jamaja siedzi bez ruchu. - Nie zamierza pan otworzy? - Przepraszam - mwi, kobieta przyzwalajco skania gow. Ale gupek ze mnie, jestem tak zaaferowany, e nie zakadam acucha u drzwi, a dwch modych ludzi tak bardzo pragnie si ze mn spotka, e w momencie wpadam w panik - to puapka zastawiona przez pani Jamaja, a ja sam si w ni wpakowaem. - Cze! - woaj radonie. Ktry z nich mwi? Nieskazitelne biae koszule, konserwatywne krawaty, lnice, wygenerowane przez komputer wosy - kostium raczej nietypowy jak na jakuz. Promieniej zdrowiem i pozytywnymi falami. - Cze, obuzie! Nie w por? Albowiem mamy wielk nowin! - Albo zaraz wycign pistolety, albo opowiedz o rewelacyjnym systemie rabatowym kimono. - Wy, yyyy, tak? - Ogldam si za siebie. - A za si! Bo widzisz, Pan Jezus Chrystus w tej wanie chwili oczek uje pod drzwiami twojego serca - chce wiedzie, czy znajdziesz kilka minut, eby mg ci opowiedzie o radoci, ktra stanie si take twoim udziaem - jeeli otworzysz swoje serce i wpucisz Jego Mio. - Oddycham z ulg, co oni odczytuj jako przyzwolenie i jeszcze bardziej podkrcaj wzmacniacz swojej gorliwoci. - Twojemu sercu bodaj nie jest obca troska, mj przyjacielu. Przybywamy tu z Kocioem witych w Dniach Ostatnich - moe syszae o naszej pracy misyjnej? - Nie, nie. Waciwie nie. - Kolejna gupia odywka. Kiedy wreszcie zamykam drzwi - umiechy tych mormonw s nie do zdarcia - i wracam do pokoju, nikogo tam nie zastaj. Zdumiony, otwieram drzwi na balkon. Czybym wymyli sobie swojego ponurego gocia? - Prosz pani? - Wrona take znikna. Sycha tylko bzyczenie i odgosy skrzypni i sykw lata. Jaki motyl o oczach poszukiwacza zota bierze mnie za krzew. Obserwuj go i chwile kondensuj si w minuty. Kiedy wracam do pokoju, widz to, co zrazu przeoczyem - brzow kopert spoczywajca na kanapie, na ktrej siedziaa pani Jamaja Z miejsca pryska najmniejsza nadzieja, e kobieta zostawia mi teczk z dokumentami - na kopercie widnieje napis -

Tokijski Kurier Wieczorny - skrytka korespondencyjna 333. W rodku list zaadresowany na moje nazwisko, rk osoby bardzo starej daty, pismem z zawijasami. *** Tam, gdzie gstwa omszaych zaroli bya tak zbita, e nie sposb byo ju posuwa si naprzd, Kozopis wskakiwa z pluskiem do szemrzcego strumienia. Racice nie stukay w wodzie o toczce si kamienie, lecz o talerze. Woda miaa kolor herbaty. Kozopis wypi yk - doskonaej schodzonej herbaty. Pi, a ugasi pragnienie i odzyska jasno myli. - Strumie wiadomoci! - zawoa uradowany. Zapewne jestem w podgrzu Dardiling. - Kozopis szed, brodzc, w gr strumienia. Latarnia orchidei rozkwiecaa mrok poudnia pod sztywn jak stara pann aspidistr. Kolibry z opaowymi lotkami zapuszczay dzioby w sczce sok figi. Hen wysoko ponad baldachimem lasu przewitywao przez kredowy py wiato dnia. Kozopisowi wydawao si, i te rzadkie smugi wiata ukadaj si w sowa. - Przez cae ycie szukaem niesychanej opowieci w meandrach arkanw i gbi. Czyby moje donkiszotowskie denie codzienno odsania miao? W oczywistoci wic kryaby si gbia? Kozopis brodzi po spowitej w sonecznej mgle polanie. Hutaa si tam na hutawce jasnowosa dziewczynka, piewajc melodi, ktra nie miaa ani pocztku, ani tytuu. Kozopis zatrzyma si u stp drzewa, na ktrym bya zawieszona hutawka. piew dziewczynki by owym gosem szeptw, ktry stary kozio sysza od lata noc w noc. - Poszukujesz prawdziwie niesychanej opowieci. - Poszybowaa na hutawce w gr, i Antarktyda odpyna hen. - Tak - odpar Kozopis. Hutawka opada, a Wielka Niedwiedzica wzesza. - Niesychane opowieci mieszkaj w grach. - Jak mog odnale te gry? - Id, jak zakrt prowadzi, do witej sadzawki, przejd przez mur, a potem nad wodospadem. - Nad wodospadem... Jasnowosa dziewczynka znw poszybowaa w gr. - Gotw jeste zapaci? - Przez cae yciem paciem. - Ale Kozopisie. Jeszcze nie za wszystko zapacie. - C jeszcze mogo pozosta do zapacenia, powiedz, prosz? Hutawka opada na ziemi, zupenie pusta. Kiedy Kozopis dotar do witej sadzawki, zdj okulary, by wytrze je z wody rozpylanej przez wodospad, ale ze zdumieniem stwierdzi, e lepiej widzi bez nich. Zostawi je wic na marmurowej skale i nad stawem zastanowi si. Osobliwa rzecz. Po pierwsze, wodospad toczy swoje wody bezgonie. Po wtre, woda nie spadaa z wysoka w przepa, lecz tryskaa ku grze, niespokojnym, zawrotnym, spienionym - ale milczcym - strumieniem. Na skalnej cianie Kozopis nie zauway adnej cieki. Mwi

do siebie, lecz adnego dwiku nie sysza. - Nie jestem ju przecie dzieckiem. Za stary ju jestem na ledztwa w lesie symboli. - Zastanawia si, czy nie zawrci, mimo e jedenasta ju mina. Pani Grzebyk oszaleje, jeeli nie zdoa wrci - ale jest przecie Pitekantropus, ktry musi si ni zaj i ktry si ni zajmie. Pisarz tkwicy w zwierzciu westchn. Pomyla o swojej prawdziwie niesychanej opowieci i skoczy z marmurowej skay. Woda w sadzawce bya zimna i pochona go tak nagle jak sama mier. *** Tokio, roda, 20 wrzenia Drogi Eidi Mijake, mam nadziej, e wybaczysz mi nagy, nietypowy i moe natrtny charakter tego listu. Cakiem moliwe zreszt, e Ty i zamierzony odbiorca tego listu nie jestecie t sam osob, co mogoby spowodowa powanie zamieszanie. Niemniej jednak sdz, e jest to ryzyko, ktre warto podj. Pora na wyjanienie. Pisz w odpowiedzi na ogoszenie, jakie 14 wrzenia pojawio si w dziale osobowym Tokijskiego Kuriera Wieczornego. Dopiero dzi rano zwrci na nie moj uwag znajomy, ktry mnie odwiedzi. Powinienem moe wyjani, e wracam do zdrowia po operacji zastawek sercowych. Zwracae si do wszelkich krewnych Eidiego Mijake z prob o odpowied. Sdz, e mog by Twoim dziadkiem ze strony ojca. Dwadziecia lat temu mj syn spodzi par nielubnych bliniakw - chopca i dziewczynk. Zerwa stosunki z ich matk, kobiet niegodnego zajcia, i o ile mi wiadomo, nigdy owych blinit nie widzia. Nie wiem, gdzie te dzieci si choway i kto si nimi zajmowa, mona przypuszcza, e rodzina ze strony matki. Dziewczynka najwyraniej utona, gdy miaa jedenacie lat, ale chopiec miaby teraz dwadziecia. Nigdy nie wiedziaem, jakie nazwisko nosi ich matka, ani nie widziaem zdj moich nielubnych wnukw. Z synem nigdy nie czyy mnie serdeczne wizi, jak mona by oczekiwa, a od jego lubu pisywalimy do siebie jeszcze rzadziej. Poznaem jednak imiona tych bliniakw, ktrych jest ojcem: std ten list. Dziewczynka miaa na imi Andu, a chopiec Eidi, pisane nie pospolicie (kandi oznaczajce mdry i dwa lub zarzdza), ale nader nietypowymi znakami kandi oznaczajcymi zaklina i wiat. Tak jak w Twoim przypadku. Nie chciabym rozpisywa si w tym licie, jako e dowd z kandi o niczym nie przesdza. Spotkanie twarz w twarz pozwoli, jak sdz, rozstrzygn t dwuznaczno: jeeli czy nas pokrewiestwo, to jestem pewien, e odnajdziemy cechy fizycznego podobiestwa. 25 wrzenia, w poniedziaek, bd w herbaciarni Amadeusz, na dziewitym pitrze hotelu Royal Righa, przy stoliku zarezerwowanym na moje nazwisko. Przyjd, prosz, o 10, z jakimkolwiek namacalnym dowodem swojego pochodzenia, w ktrego posiadaniu jeste. Tusz, i zdajesz sobie spraw z delikatnej natury tej kwestii i zrozumiesz, e na razie ocigam si z

udostpnieniem Ci szczegw dotyczcych mojego adresu. Jeeli jeste innym Eidim Mijake, cho uywasz tych samych znakw kendi, to przyjmij, prosz, moje szczere przeprosiny za to, e niepotrzebnie obudziem Twoje nadzieje. Jeeli jeste tym Eidi Mijake, ktrym, mam nadziej, jeste, to mamy wiele spraw do omwienia. Szczerze oddany Takara Tsukijama Po raz pierwszy od przyjazdu do Tokio czuj czyste, niczym nie zmcone szczcie. Napisa do mnie mj dziadek. Przecie spotkanie z dziadkiem oznacza take spotkanie z ojcem. Mamy wi ele spraw do omwienia! No i co, mylaem z rozpacz, e wszystko przepado, a tymczasem nawizanie kontaktu z ojcem okazao si tak proste, jak to zawsze sobie wyobraaem. Poniedziaek - jeszcze tylko dwa dni! Mj dziadek posuguje si jzykiem ludzi wyksztaconych - na pewno ma wikszy wpyw na polityk rodziny ni moja paranoidalna macocha. Robi sobie zielon herbat i wychodz do ogrodu, eby zapali kenta - wybr Buntara, bo po marlboro ju ladu nie ma. Tsukijama - ale nazwisko - pisane przy uyciu kandi oznaczajcych ksiyc i gr. Ogrd szemrze piknem, prawoci i yciem. Szkoda, e poniedziaek nie moe zacz si za pitnacie minut. Ktra jest tak naprawd? Wracam i sprawdzam na zegarze, ktry pani Sasaki przyniosa w poowie tygodnia. Jeszcze trzy godziny do przyjcia Buntara. api przelotne spojrzenie mojej nieobecnej gospodyni, ktra spoglda z muszlowej ramki. - W kocu szczcie si do ciebie umiechno. Zadzwo do Ai. Z tym ogoszeniem w dziale osobowym to by jej pomys, pamitas z? Dalej. Niemiao o brzasku swoje powaby ma, lecz ta, ktra w muszli si skrywa, niewiele ci da. - To niby mia by rym? - Nie zmieniaj tematu! Zabieraj si, znajd numer do niej i dzwo. Zgiek supermarketu taki sam jak ostatnio, za to ja jestem inny. C, rzeczywisto tworzy uporzdkowan sie przepywu wtkw drugoplanowych. Choby te wszystkie samochody - przejedaj, a jednak nie wpadaj na siebie. Porzdek trudno dostrzec, ale on istnieje, utajony w chaosie. Przetrwaem wic piekielnych dwanacie godzin, i co? Inni wytrzymuj po dwanacie piekielnych lat i doczekuj si chwili, w ktrej mog opowiedzie swoj opowie. ycie toczy si dalej. Na szczcie. Pod schodami wyjcia awaryjnego w @Unilo znajduj budk telefoniczn. Urzdzenia te stan si czym tak samo niecodziennym jak latarnie gazowe, gdy telefony komrkowe opanuj wiat. Podnosz suchawk i zamieram w bezruchu. Ty tchrzu! Postanawiam, e najpierw skocz si ostrzyc - Mijake, ty glisto bezkrgowa - do Fryzjera Gendi. Mieci si pod jednym z tych czerwono-biao-niebieskich masztw w paski - Andu miaa nadziej, e kiedy zrozumiem, jak to jest z tymi paskami, nawijaj si, czy te odwijaj, ale nigdy si tak nie stao. Dla niej to byo jasne jak soce. Gendi to ciasna klitka, w ktrej cignie zimnem od klimatyzacji - jestem jedynym klientem - malowana ostatnio w czasach kapitulacji Japonii. W niemym telewizorze pokazuj wycigi konne. Powietrze tak gste od oparw lakieru i toniku, e

wystarczyaby chyba zapaka, aby cay budynek wylecia w powietrze. Sam Gendi to starzec ze sterczcymi z nosa wosami, ktry trzscymi si rkami zamiata podog. - Wejd, synu, wejd - wskazuje puste krzeso. Siadam, a on zamaszycie zarzuca mi na ramiona obrus. W lustrze wyglda to tak, jakby od gowy odcito reszt ciaa. Wzdragam si na myl o tym, co zobaczyem w krgielni. - A czemu taka smutna mina, synu? - pyta Gendi, opuszczajc noyczki. - Cokolwiek by ci gryzo, to ycie na pewno nie dopieko ci tak, jak mojemu poprzedniemu klientowi. Biznesmenowi, ktremu, sdzc po garniturze, do dobrze si powodzi, ale takiego nieszcznika jeszcze nie widziaem! - Gendi opuszcza grzebie. - Mwi: Przepraszam, e pytam tak bez ceregieli, ale czy pana co nie gnbi? Klient wzdycha i wreszcie mw i: Kokotka zmara w zeszym tygodniu. Wic ja pytam: Kokotka to paski pudel? Nie, odpowiada klient, moja ona - Gendi przerywa, eby otworzy butelk sake. Jednym haustem wypija poow i chwiejnym ruchem stawia j na pce lustra. - To tragiczne, prosz pana, mwi na to. Mam nadziej, e znalaz pan ukojenie w cikiej pracy. Ale klient powiada: Wczoraj wszystko mi si spalio. Ja na to: Straszne. Czy ten poar mia jaki zwizek, rozumie pan, z depresj, jak spowodowao odejcie ony? O n wzdycha: Niezupenie Podpalono mnie w zwizku z moimi dziaaniami szpiegowskimi - Gendi przerywa, eby dokoczy swoj sake, chwyta na chybi trafi butelk z tonikiem i bez mrugnicia wypija prawie ca zawarto. - To mnie cofno, mwi panu! Szpiegostwo? Jeszcze nigdy nie siedzia u mnie na fotelu szpieg. Dla kogo pan pracowa? Dla Chin? Dla Rosji? Pnocnej Korei? Nie, on na to z pewn dum, dla najpotniejszego pastwa na caej kuli ziemskiej. Dla Krlestwa Tonga. - Gendi wcza maszynk elektryczn - bez skutku, wic okrca j mynkiem na sznurze i wali o lad. Maszyna z warkotem rusza. Wic mwi: Krlestwo Tonga? Nawet nie wiedziaem, e ono ma tajne suby. Nikt nie wie. Kapitalne, co? Ja na to: To pewnie uchodzi tam pan za bohatera narodowego. Czemu pan nie wyemigrowa? Powitaj pana z otwartymi rkami - Gendi strzye mnie koo uszu. - Klient krzywi si: Par dni temu doszo tam do przewrotu paacowego. Wojskowi, ktrzy teraz doszli do wadzy, zdemaskowali mnie jako podwjnego agenta i wczoraj skazano mnie na mier przez powieszenie. Ja na to: No ale przecie nadal jest pan cay i zdrowy - Gendi odkada maszynk i bierze noyczki. - I w tym momencie klient dosta takiego ataku kaszlu, e z lustra musiaem ciera krew. Hmm... Moe powinien pan wrci do dawnego zajcia, rozumie pan, do tego, czym si pan zajmowa, zanim pan zosta szpiegiem. On po raz pierwszy rozjania si. Byem pilotem, powiada. Ja na to: To dlaczego nie stara si pan o zatrudnienie w liniach lotniczych? On jak nie kichnie i, przysigam, synu, wypada mu prawe oko! Toczy si po sali, jak nic! On na to: Cholera! To byo moje najlepsze oko! Moe pan sobie wyobrazi, jak jestem ju podenerwowany, i mwi mu: To moe napisze pan autobiografi? Pana ycie mogoby okaza si tragedi godn Oscarw? - Gendi tnie, tnie, tnie. - Film, jaki nakrcili na podstawie mojej autobiografii, dosta trzy Oscary. - Ja na to: Wspaniale, prosz pana! Wiedziaem, e w tym tunelu jest jaka iskierka nadziei! Ale on mwi: Dosta trzy Oskary, ale osiemnacie miesicy po tym, jak agent uciek z moim scenariuszem. Hit za wiele milionw dolarw, a ja nie ujrzaem ani jena. Najgorsze, e wie pan, kto mnie zagra? Johnnyego Deppa mgbym znie, ale Brucea Willisa? - Mam to skrci synu?

*** Tymczasem, ponownie w omszaym lesie, pani Grzebyk i Pitekantropus utknli pomidzy ska, twardym gruntem a kimi lici. Pitekantropus podrapa si w gow i chrzkn. Siady Kozopisa popltay si, co prawda, ze ladami witych krw i biaych soni, ale Pitekantropus nic nie mwi z obawy o pani Grzebyk, ktrej nie chcia przygnbia. Ona za usadowia si na pokrytym grzybami niczym pierzem pniu drzewa. - Zapewne ju mina pora drugiego niadania pana o jedenastej... gdyby tylko uprzedzi mnie, e idzie si powasa, to byabym mu co prdziutko naszykowaa... Nagle ze ciany nieprzeniknionych zaroli wypad kto z trzaskiem i jak dugi rozcign si u ich stp. Zaskoczona pani Grzebyk zaskrzeczaa, a Pitekantropus jednym susem znalaz si midzy ni a nieznajomym. Wydawao si, e nic im z jego strony nie grozi: podnis si, otrzepujc z gnijcych lici tweedow marynark ze skrzanymi atami na okciach, i poprawi poklejone plastrem okulary w rogowej oprawie. Nie zauway te niczego niezwykego w tym, e w tym pierwotnym lesie natkn si na nadwraliw kur i dawno wymarego przodka homo sapiens. - Widzielicie je? Pani Grzebyk poczua si cokolwiek uraona tym bezceremonialnym obejciem. - A kogo? - Sowopsy. - Czy to nie te okrutne, oblinione, gadajce psy, ktre widzielimy na marginesie? - To chyba one. - Speszy si, pooy palec na ustach i spojrza na Pitekantropusa. - Syszycie co? Zapada taka cisza, e a mona by nabi sobie o ni guza. Pitekantropus chrzkn, e Nie. Pisarz wysun dugi cier ze swojej korony. - Wiele lat temu napisaem pokupn powie. W ogle nie mylaem, e kto bdzie chcia j wyda, ale widzicie, tak wanie si stao, wyrwano mi j i im bardziej chciaem, eby kady z ocalaych egzemplarzy eksplodowa niczym purchawka, tym wicej egzemplarzy tego poal si Boe dziea sprzedawano. Te bdy, te pozy, ta buta! Ach, dusz bym zaprzeda, eby tylko spali cay nakad. Ale niestety, Mefistofeles w ogle nie odpowiedzia na mj faks, i sowa, ktre spuciem ze smyczy, ju mnie nie odstpoway, niczym psy. Pani Grzebyk uwanie przysuchiwaa si, siedzc na swoim pniu. - A moe ustpi? Pisarz opar si o ska. - eby to byo takie proste. Stukaem schronienia w szkoach my lenia, spltanych metaforach, halach odlotw do zapoznanych stanw, ale prdzej czy pniej syszaem odlegy jazgot i ju wiedziaem, e to moje sowa mnie dopadaj... - Bolesne zatroskanie malujce si na jego twarzy ustpio miejsca podejrzliwoci. - Ale co wy robicie w gbi omszaego lasu? - Nasz przyjaciel gdzie si zawieruszy, nie widzia go pan? Rogi, broda, racice? - Jeeli nie jest wcielonym diabem, to pewnie jest pisarzem albo szalecem. - Pisarzem. Skd pan wie? - Musi by kim z tej trjki, bo nikt inny nie zaszy by si w rodku lasu. Ciiii! - Oczy pisarza robi si okrge ze strachu. - Ujadanie! Nie syszycie tego ujadania? - pitekantropus chrzkn cicho i potrzsn gow. - Kamcy! - sykn pisarz. - Kamcy! Jestecie w zmowie z psami! Przejrzaem wasz gr! S wrd

drzew! Nadchodz! - Zerwa si i ruszy z trzaskiem przez zarola. Pani Grzebyk i Pitekantropus spojrzeli po sobie. Pitekantropus chrzkn. - Zbzikowany - przytakna pani Grzebyk - jak czubek w czapce! Pitekantropus obejrza uwanie otwr widniejcy pord kici lici. Chrzkn. W gbi pyn bezgony strumie. - Popiesz si, lamazaro! - Pani Grzebyk, trzepoczc, przeskakiwaa ze skay na ska, podczas gdy Pitekantropus brn pod prd strumienia barwy herbacianej przepywajcego nad stukotem obiadowych talerzy. Tak wic to pani Grzebyk jako pierwsza dotara do witej sadzawki. Sekund pniej spostrzega spoczywajce na marmurowej skale szacowne okulary Kozopisa. I wreszcie, tertio, ujrzaa ciao najlepszej i najdroszej istoty unoszce si w wodzie. - Prosz pana! Prosz pana! Trzeba co zrobi! - i ruszya, poczwarnie trzepoczc nad sadzawk, nie zwaajc ani na tryskajcy w gr wodospad, ani na tumic mufk ciszy. Po pitym machniciu skrzyde dotara do gowy Kozopisa. Pitekantropusowi za szsty zmys podpowiada, e wita sadzawka to mier, rykn wic ostrzegawczo, ale dwik nie popyn, pozostao mu wic tylko patrze w rozpaczy, jak jego ukochana polizgna si, kocem skrzyda wod tkna i bez ycia obok Kozopisa pacna. Siedmioma wic susami znalaz si na szczycie marmurowej skay, gdzie omiokrotnie zawy, rozdzierany niemym smutkiem. Okada ska, a pici zaczy mu krwawi. I nagle spokj ogarn naszego pierwszego przodka. Wyrwa z wosw lepkie rzepy i zacz wspina si po litej skalnej cianie, a dotar do nawisu, niczym brew zwieczajcego jej oblicze. Do dziewiciu doliczy, bo tyle Kozopis zdoa go nauczy, i skoczy w d, celujc w may punkt midzy ciaami przyjaci. Co za skok, idealny jak dziesi. I adna myl nie zaprztna Pitekantropusowej gowy, gdy wchodzi do witej wody. I cho sowo spokj nie byo mu znane to wanie spokoju zazna byo mu dane. *** - Dzie dobry. Jupiter Cafe. Nagamini. Olica. Chyba. - Yyy, dzie dobry. Czy mgbym rozmawia z pann Imado? - Przykro mi, ale ona dzisiaj nie pracuje. - Oo. Mogaby mi pani wobec tego powiedzie, kiedy przypada jej zmiana? - Przykro mi, ale nie. - Oo. Ze wzgldu, yyy, na bezpieczestwo? Olica ryczy ze miechu. - Nie, to nie to. Ostatni zmian panna Imado miaa w niedziel, rozumiesz? - Oo... - Studiuje muzyk i znowu zaczyna si rok akademicki, wic musiaa zrezygnowa z dorywczego zajcia, eby skupi si na studiach, rozumiesz. - Rozumiem. Miaem nadziej, e zapi z ni kontakt. Jestem jej przyjacielem. - No tak, skoro jeste jej przyjacielem i w ogle...

- Wic moe ma pani numer jej telefonu? Na podaniu albo w aktach? - Nie mamy tu ani poda, ani akt. A panna Imado pracowaa tu tylko przez miesic. - Olica pomrukuje, namylajc si. - Nie trzymamy adnych akt ani tego wszystkiego z powodu braku miejsca. Nawet w naszej szatni jest mniej miejsca ni w tych pudekach, ktre magicy przebijaj szpadami. To nieuczciwe. W oddziale w Jojodi, rozumiesz, maj tak szatni, e mona nawet... - Bardzo dzikuj, prosz pani, ale... - Zaraz! Zaraz! Panna Imado zostawia swj numer, ale tylko jakby zadzwoni kto, kto nazywa si Eidi Mijake. No zabij si. - Tak. Nazywam si Eidi Mijake. - Naprawd? - wyje olica. - Naprawd. - No naprawd! Czy to nie zabawny zbieg okolicznoci? - Chyba nie. - Panna Imado powiedziaa, e tylko jak zadzwoni kto, kto nazywa si Eidi Mijake. I dzwonisz ty, i nazywasz si Eidzi Mijake! No tak jak mwiam, nie. Prawda jest dziwniejsza od rzeczywistoci. Widziaam, jak trzasne gow tego paskudnika. To musiao bole! - Prosz pani, zechce mi pani poda numer do panny Imado? - Ju, chwileczk, zastanawiam si, gdzie go pooyam? Ai Imado ma numer dziesiciocyfrowy. Dochodz do dziewitej i czuj paraliujcy strach, ktry wpeza mi do rki. A jeeli bdzie skrpowana moim telefonem? A jeeli pomyli, e jestem namolnym typem, ktry nie chce si od niej odczepi? A jeeli odbierze jej chopak? Albo ojciec? A jeeli odbierze sama Ai Imado? Co mam powiedzie? Rozgldam si po Unilo. Kupowanie, naciganie, przestrze. Wskazujcym palcem wciskam ostatni cyfr. Trwa czenie. Gdzie w odlegym mieszkaniu dzwoni telefon. Kto wstaje, moe zatrzymuje wideo albo odkada paeczki, przeklte oczekiwanie... - Halo? - Ona. - Yyy... - usiuj wydoby z siebie gos, ale sySZ tylko jaki suchy, spazmatyczny skrzek. - Halo? Powinienem to sobie lepiej zaplanowa. - Halo? Dowiem si, z kim rozmawiam? Odzyskuj gos. - Halo, czy to Ai Imado? - Gupie pytanie. Przecie wiem, e to Ai Imado. - Ja, yyy mnie, yyy... Wyglda na to, e si cieszy. - Mj rycerz w lnicej zbroi. - Skd wiesz? - Poznaam po glosie. Skd masz mj numer? - Pani Nagamini z Jupiter Cafe podaa mi. Wreszcie. Jeeli dzwoni nie w por, to moe, yyyy...

- Skde, jak najbardziej w por. Usiowaam ci wytropi w biurze rzeczy znalezionych w Ueno, gdzie, jak mwie, pracujesz, ale powiedzieli mi, e nagle wyjechae z miasta. - Tak, pani Sasaki mwia mi. - Czy chodzio o kogo z twoich krewnych? - Poniekd. To znaczy, nie. W jakim sensie, tak. - Dobra, to i tak ju zaatwione. A gdzie znikne wtedy w Ksanadu? - Pomylaem sobie, e organizatorzy i muzycy bd chcieli z tob pogada. - No wanie! Przydaaby mi si twoja gowa. A boli jeszcze? Nie uszkodzie sobie na dobre mzgu? - Nie, mzg w porzdku, dziki. Normalka. Bawi j to. Zaczynamy mwi rwnoczenie. - Najpierw ty. - Nie, ty najpierw. - Ja, yyy - krzeso elektryczne w porwnaniu z tym to przyjemno - ciekaw jestem, czy, to znaczy, jeeli nie, to oczywicie wszystko w porzdku - nigdy nie posyaj armii do boju, jeeli nie masz zapewnionego odwrotu - wic, yyy, czy to w porzdku, e dzwoni. Cisza. - Wic dzwonisz do mnie, Mijake, po to, eby mnie zapyta, czy to w porzdku, e dzwonisz, tak? Naprawd powinienem to sobie lepiej zaplanowa. *** Chodzenie nabrao uroku, odkd Kozopis pozby si w witej sadzawce swojego zreumatyzowanego ciaa. Bambusy rozchylay si na boki, pozwalajc mu przej, a lelki trenoway wiartkowe trele. Przed Kozopisem wyrs dom. Dziwna budowla jak na paskowy Lapsang Suczang, cho na jakim sennym przedmieciu, w otoczeniu stawu z wodn rolinnoci i wakami, wydawaaby si cakiem na miejsc u. Kamienne latarnie jarzce si na wyspie. aciaty krlik znikajcy w gstwie rozplenionych romboksztatnych rabarbarw. Pod dachem widniao otwarte trjktne okno. Powietrze wypeniay szepty. Kozopis wszed na ciek prowadzc do frontowych drzwi. Nie zamykajca niczego klamka ustpia bez oporu, drzwi rozsuny si i Kozopis wszed po janiejcych schodach na poddasze. - Dzie dobry powiedzia sekretarzyk. - Wszystkiego najlepszego - powiedziao piro Sei Szonagon. - Ale przecie zostawiem was w szacownym wozie! - zawoa Kozopis. - Przybywamy tam, gdzie jeste - wyjani sekretarzyk. - Od kiedy umiecie mwi? - Odkd ty nauczye si sysze - odpowiedziao piro Sei Szonagon, ktre wyostrzyo sobie stalwk na osece oryginalnego dowcipu swojej pani. - Moem zacz? - zaproponowa sekretarzyk. - Pani Grzebyk i Pitekantropus za chwilk docz. - Kozopis sign po wiey arkusz papieru. Za oknem, za grami, dolinami deszczowymi lasami, slumsami, posiadociami, wyspami rwninami, dziewicioma ktami

kompasu, z przymglonego nieba z wolna opada spokj. Rzeczywisto kartk si mieni. ycie - sowem.

Sze KAI TEN Herbaciarnia Amadeusz jest jak weselny tort - pastelowy, lukrowany, ozdobiony zakrtasami i rowkami. Ciotka Kasa przyznaaby mu swoje najwysze odznaczenie: Oszaamiajcy. Co do mnie, to a mnie korci, eby wysmarowa farb w sprayu te kremowe dywany, mleczne ciany i malane tapicerki. Hotel Righa Royal znalazem od razu, co sprawio, e pozostaa mi jeszcze godzina i dla zabicia cz asu chodziem po Haraduku. Senne ekspedientki czyciy w porannym chodzie witryny butikw, kwiaciarki poleway chodniki wod z wy. Popycham kostk lodu w szklance z wod. Mj dziadek ma tutaj by za pitnacie minut. Dziadek, jako sowo, nabierze nowego znaczenia. Dziwne, jak sowa przybieraj znaczenia i je zrzucaj. A do ubiegego tygodnia dziadek oznaczao czowieka widniejcego na ziarnistej fotografii stojcej na rodzinnym otarzu mojej babki. - Zabrao go morze - tylko to zawsze mwia o swoim nieyjcym od dawna mu. W folklorze Jakuszimy zapisa si jako rabu i gazer, ktry pewnej wietrznej nocy spad z kei w porcie i znikn. Pani Oki nie miaa ju nic do powiedzenia. Herbaciarnia Amadeusz jest na tyle elegancka, e zatrudnia szefa sali. Stoi za swego rodzaju podwyszeniem przy perowej furtce i przeglda ksig rezerwacji, wydaje Polecenia kelnerkom i przebiera palcami. Czy szefowie sali uczszczaj do jakiej szkoy dla szefw sali? Ile zarabiaj? wicz przebieranie palcami i w teje chwili szef sali widruje mnie wzrokiem. Opuszczam rce i srodze speszony wy gldam przez okno. Przy ssiednich stolikach majtne on omawiaj tajniki swego zajcia. Biznesmeni przerzucaj uwanie pachty gazet i stukaj w klawiatury laptopw wielkoci wrbl a. Wolfgang Amadeusz Mozart spoglda z fresku na suficie, gdzie widnieje w otoczeniu margarynowych cherubinw dmuchajcych w trbki. Jest nalany i ma ziemist cer - nic dziwnego, e umar modo. Strasznie chce mi si pali. Mozart ma pewnie wspaniay widok przez to panoramiczne okno. Tokijska Wiea, PanOpticon, Park Jojodi, po ktrym a sproni starcy z teleobiektywami. Na niebotycznym chromowym bloku olbrzymi uraw wznosi w skali model samego siebie. Zbiorniki z wod, anteny, dachy. Niebo przemaka plam ami koloru khaki. Kto rytmicznie uderza srebrn yeczk o filiank z przezroczystej chiskiej porcelany - nie, to zegar na obramowaniu kominka obwieszcza, i dochodzi dziesita. Szef sali kania si i z tak okazan rewerencj wprowadza starszego pana. To on! Mj dziadek spoglda na mnie - wstaj, podekscytowany, nagle zdeprymowany - i patrzy z owym tak, to ja, z jakim wystpujemy, przychodzc na spotkanie z nieznajomym. Nie mog powiedzie, eby by do mnie podobny, ale te nie mog temu zaprzeczy. Mj dziadek chodzi o lasce, ma na sobie baweniany mundur marynarki i wizany krawat ze spink. Szef sali pdzi przed nim i przygotowuje krzeso. Dziadek ciga usta. Cer ma w plamach, chorobliwie szar. Bezskutecznie usiuje ukry, jak wiele wysiku kosztu je go chodzenie. - Eidi Mijake, jak si domylam? - skadam ukon na osiem smych, starajc si powiedzie co stosownego. Mj dziadek, rozbawiony, odkania si z nieco mniejsz ostentacj. - Panie Mijake, musz

poinformowa pana na wstpie, e nie jestem paskim dziadkiem. Prostuj si. - Ooo. Szef sali wycofuje si, przybysz siada, a ja nadal bezradnie stoj. - Ale przyszedem tu na prob paskiego dziadka, eby omwi kwestie zwizane z rodzin Tsukijauia. Usid, chopcze. - Obserwuje kady mj ruch. Brwi ma obwise, ale pod nimi oczy tnce jak laser. - Nazywam si Raizo. Z twoim dziadkiem znamy si od kilkudziesiciu lat. Wiem, kim jeste, Mijake. I faktycznie to ja zwrciem uwag mego przyjaciela na ogoszenie w dziale osobowym. Tak. Jak wiesz, tw j dziadek jest na rekonwalescencji po powanej operacji serca. Rokowania lekarza byy bardzo optymistyczne, ale dziadek musi pozosta w szpitalu jeszcze przez trzy dni. Std moja obecno zamiast jego. Pytania. - Czy mog go odwiedzi? Pan Raizo potrzsa gow. - Twoja macocha doglda go w szpitalu i... jak mam to uj...? - Uwaa mnie za pijawk, ktra chce wyssa pienidze z Tsukijamw. - Ot to. Tak gwoli formalnoci: czy takie s twoje zamiary? - Nie, panie Raizo. Pragn jedynie spotka si z ojcem. - Ile jeszcze razy bd musia to powtarza? - Twj dziadek jest przekonany, e najmdrzejsz strategi ubezpieczajc przed obawami twojej macochy jest w tym momencie dyskrecja. Panienko! - Pan Raizo przywouje gestem przechodzc kelnerk. - Prosz jeden z moich gigantycznych koniakw. A ty, co pijesz, Mijake? - Yyy, prosz zielon herbat. Kelnerka zwraca si do mnie z wyuczonym umiechem. - Mamy osiemnacie rodzajw... - Prosz przynie chopcu czajnik z herbat, u licha! Kelnerka kania si i umiecha niezraona. - Tak, panie admirale. Admirale? I co jeszcze? - Admira Raizo? - Stare dzieje. Wystarczy pan. - Prosz pana. Czy rzeczywicie zna pan mojego ojca? - Szczere pytanie wymaga szczerej odpowiedzi. Z tgo, e nim pogardzam, nie robi adn ej tajemnicy. Od dziewiciu lat unikam jego towarzystwa. Od chwili, gdy dowiedziaem si, e sprzeda miecz Tsukijamy. Od piciu wiekw, Mijake, naleaa do jego - twojej - rodziny. Od piciuset lat! To niesychane uchybienie, e twj ojciec przehandlowa pi wiekw Tsukijamw, nie wspominajc ju o tych ktrzy dopiero maj si narodzi. Niesychane! Twj dziadek, Takara Tsukijama, naley do ludzi wierzcych w wizy krwi. Twj ojciec za do tych, ktrzy wierz we wsplne przedsiwzicia kapitaowe na Formo zie. Czy wiesz, gdzie obecnie znajduje si miecz Tsukijamy? - Admira mwi z trudem. - Znajduje si w sali konferencyjnej fabryki pestycydw w Nebrasce! I co ty na to, Mijake? - To chyba wstyd, ale... - To zbrodnia, Mijake! Twj ojciec jest czowiekiem wypranym z honoru! Kiedy odchodzi od twojej matki, porzuci j sobie beztrosko, ani mylc o jej przyszoci! To twj dziadek zapewnia jej finansowe wsparcie. - To co nowego dla mnie. - Kodeksy honorowe obowizuj, nawet gdy chodzi o konkubin. To

sprawa krwi, Mijake! Wizy krwi tworz materi ycia. Istot tosamoci! Wiedza o nasze napitki na koronkowych matach. - Zgadzam si, e wizy krwi maj zasadnicze znaczenie, prosz pana. Dlatego tu jestem.

tym, skd si

pochodzi, stanowi warunek konieczny samowiadomoci. - Podchodzi kelnerka ze srebrn tac i stawia

Admira z ponur min zaciga si aromatem brandy. Ja popijam mdaw herbat. - Wiesz, Mijake, lekarze powiedzieli mi, ebym da sobie spokj z tym wszystkim. Ale pord znajomych wicej mam podstarzaych eglarzy ni lekarzy. - Jednym haustem wypija p kieliszka, odchyla gow do tyu i smakuje kad kropl napitku. - Twoje przyrodnie siostry s ju stracone. Dwie piszczce prostaczki - w jakim koledu dla pinteligentw. Wstaj o jedenastej w poudnie. Maluj si bia szmink, chodz w kosmicznych butach, kowbojskich kapeluszach, ukraiskich ludowych przepaskach. Wosy farbuj na kolor ciekw. Twj dziadek ma nadziej, e jego wnuk - to znaczy ty - wyznaje bardziej wzniose zasady ni tamte ordowniczki najnowszych hitw popu. - Prosz pana, zechce mi pan wybaczy, jeeli... to znaczy... mam nadziej, e mj dziadek nie upatruje we mnie jakiego przyszego spadkobiercy. Kiedy twierdz, e nie jest moim zamiarem wtargnicie na si do genealogii rodu Tsukujama, niczego innego nie mam na myli. Zniecierpliwiony pan Raizo pohukuje: - Kto, co, gdzie, kiedy, dlaczego, czyje... Suchaj, dziadek chce, eby to przeczyta. - Kadzie na stole paczk owinit w czarn tkanin. - Poyczka, nie prezent. Ten dziennik to jego najwikszy skarb. Strze tego jak oka w gowie i przynie, gdy za siedem dni spotkasz si ze swoim dziadkiem. Masz. O tej samej porze - tysic godzin - przy tym samym stoliku. Pytania? - Nawet si nie znamy, wic czy to rozsdnie powierza mi tak... - Istna gupota, mwi. Skopiuj to, powiedziaem upartemu wariatowi. Nie dawaj chopakowi oryginau. Ale on si upar. Kopia byaby pozbawiona duszy, nie byaby czym niepowtarzalnym. To on tak mwi, nie ja. - Ja, yyy... - rzucam okiem na czarne zawinitko. - Czuj si zaszczycony. - Bo i jeste. Twj ojciec ani strony nigdy z tego nie przeczyta. Pewnie puciby to na aukcji w tym swoim Inter Necie temu, kto daby najwicej. - Prosz pana, czy mgby mi pan powiedzie, czego oczekuje mj dziad ek? - Kolejne szczere pytanie. Admira dopija swj koniak. Klejnot w spince od krawata janieje bkitem kosmicznej gbi. - Powiem ci co. Starzenie si jest kampani w ktrej zwyciy nie sposb. W czasie tej wojny jestemy wiadkami paskudnych scen. Prawdy przeradzaj si w ka rysy. Wiara przybiera posta cynicznych transakcji pomidzy kamcami. Powicenia okazuj si zbdnymi ekscesami. Bohaterowie zostaj starymi pierdoami, a mode wypierdki staj si bohaterami. Etyka staje si nauk traktujc o sportowym ubraniu. Pytasz, czego pragnie twj dziadek? Powiem ci. Tego, czego ty. Ni mniej, ni wicej. Sabat on wybucha nieopanowanym miechem. - Yyyy, to znaczy? Admira Raizo wstaje. Szef sali ju czeka z jego lask.

- Sensu.

*** 1 sierpnia 1944 Rano, pochmurno. Po poudniu, lekkie opady. Jad pocigiem z Nagasaki. Moja podr do Tokujamy w prefekturze Jamaguczi potrwa jeszcze kilka godzin i do miejsca przeznaczenia, na wysp Otsuszim, dotr dopiero jutro rano. Przez ten ostatni weekend, Takaro, zmagaem si ze sob, chcc dotrzyma dwch obietnic. Tej, ktr zoyem Tobie, e opowiem ci szczegowo o moich wiczeniach w Cesarskiej Marynarce. I tej, ktr zoyem krajowi i cesarzowi, e wszelkie informacje na temat wicze w oddziaach specjalnych si uderzeniowych zachowam w cakowitej tajemnicy. Piszc ten dziennik, usiuj rozwiza swj dylemat. Sowa ofiaruj Tobie. Milczenie oddaj cesarzowi. Zanim przeczytasz te sowa, Matka otrzyma ju telegram powiadamiajcy o mojej mierci i o pomiertnej nominacji. Ty, matka i Jaeko jestecie ju moe w aobie. Albo zastanawiacie si co oznacza moja mier. Moe aujecie, e nie ma prochw, koci, ktre mona by zoy w rodzinnym grobowcu. Ten dziennik to moja pociecha, przesanie i moje ciao. Morze to pikny grobowiec. Nie zatracajcie si w rozpaczy. Pozwl, e zaczn. Sytuacja na frontach raptownie si pogarsza. Nasze cesarskie wojska poniosy powane straty na Wyspach Salomona. Amerykanie wkraczaj na Filipiny z wyranym zamiarem przejcia acucha Riukiu. Z myl o przeciwdziaaniu spustoszeniu naszych wysp podjto nadzwyczajne rodki. Dlatego wanie Cesarska Marynarka przyja program kaiten. Kaiten to zmodyfikowana torpeda marki 93: najwspanialsza torpeda na wiecie, wyposaona w kokpit dla pilota. Torped t steruje si, naprowadza si j na cel i uderza w statek wroga poniej linii wodnej. Teoretycznie cel zostaje zniszczony w stu procentach. Wiem, e lubisz szczegy techniczne, wic je podaj. Kaiten ma 14,75 metra dugoci. Napdza j silnik o mocy 550 koni mechanicznych zasilany ciekym tlenem, ktry nie pozostawia na powierzchni najmniejszych bbelkw powietrza, dziki czemu cios mona zada w sposb niezauwaalny. Kaiten przez 25 minut moe pyn z maksymaln prdkoci 56 km/h, wyprzedzajc tym samym statki bdce najwaniejszymi jego celami. Jest wyposaony w gowic bojow o mocy 1,55 tony trotylu i w zapalnik uderzeniowy. Po cztery takie torpedy bd zabiera okrty podwodne klasy pierwszej. Okrty podwodne bd wyruszay z misj na obszary wrogich kotwicowisk i tam bd wypuszczay torpedy. Ta nowa miercionona zaogowa torpeda pozwoli odrobi ostatnie straty poniesione na obszarze Wielkiego Wschodnioazjatyckiego Obszaru Wsplnego Dobrobytu, stanie si postrachem marynarki amerykaskiej i doprowadzi do jej zdziesitkowania. Ocean Spokojny stanie si japoskim jeziorem. 1375 ochotnikw z baz marynarki w Narze i Tsucziurze zaofiarowao swoje ycie na rzecz programu kaitert. Tylko 160 pomylnie przeszo przez surow procedur selekcyjn. Widzisz wic, braciszku, e

nazwisko Tsukijama przetrwa w pamici okryte wieczn chwa. 2 sierpnia Mglisty poranek; gorce, bezchmurne popoudnie. Obudziem si wraz z innymi uczestnikami wicze w celach barakw andarmerii w Tokujamie - stae kwatery zostay zniszczone podczas trwajcych w ostatnich miesicach bombardowa. Bomba uderzya w magazyn paliw, w wyniku czego zniszczeniu uleg port, a cae dzielnice miasta zostay zrwnane z ziemi. Z tego rumowiska zabrano nas odzi motorow do Otsuszimy. Krtka podr, zaledwie trzydziestominutowa, ale diametralna rnica. Otsuszima to wyspa o ksztacie korpusu z gow, pena spokojnych zalesionych wzgrz, poprzecinanych terasami ryowych pl. Baza kaiten i fabryka torped znajduj si na nisko pooonej szyi wyspy. Ppor. Hiroszi Kuroki i chr, Sekio Niszina, dwaj wsptwrcy kaitena, wywiadczyli nam niebyway zaszczyt i wyszli na powitanie naszej odzi. Takara, ci ludzie to ywe legendy. Pocztkowo Wysze Dowdztwo Marynarki wzbraniao si przed wprowadzeniem specjalnych si uderzeniowych i odrzucio realizacj planu kaiten przedstawionego przez ppor. Kurokiego i chor. Niszin. Oni za, chcc przekona dowdztwo o swojej absolutnej szczeroci, ponownie przedoyli swj plan, spisany tym razem wasn krwi. Mimo to obaj nadal s wesoymi, skromnymi ludmi. Zaprowadzili nas do kwater, artujc na temat Hotelu Otsu l. Nastpnie prowadzili szkolenia techniczne, ktre zajty reszt dnia, wic obchd bazy odoyli do jutra. 3 sierpnia Wietrznie. Morze lekko wzburzone. Ogrodzenie bazy kaitenw obejmuje obszar rwny mniej wicej powierzchni szeciu boisk do bejsbolu, a mieszka na nim midzy 500 a 600 ludzi. cisa tajemnica, nawet mieszkacy wyspy nie zdaj sobie sprawy z rzeczywistego przeznaczenia baz y. Baza obejmuje baraki, stowk, trzy fabryki torped, warsztat, w ktrym torpedy oznaczone symbolem 93 przerabia si na kaiteny, plac wicze, plac apelowy, budynki administracji i port. Z warsztatu wychodz szyny wskotorwki, ktre wykutym w skale tunelem o dugoci 400 metrw prowadz do przystani kaitenw, gdzie dzisiejszej nocy rozpoczy si wiczenia. Z Takaszim Higuczim, koleg z klasy w Nara, zagralimy w danken o to, kto jako pierwszy bdzie pilotowa kaitena pod nadzorem ppor. Kuroki. Jego kamie zwyciy moje noyce! Trudno, jutro i tak moja kolej. 4 sierpnia Parno, wilgotno, gorco. Tragedia przysza tak nagle. Ubiegej nocy ppor. Kuroki i por. Higuczi nie wrcili z trasy wok pnocnej czci Otsuszimy. Nurkowie ca noc poszukiwali ich kaitena. W kocu znaleli tu przed witem, zaledwie 300 metrw od nabrzea startowego - by wbity w muliste dno; 16 godzin po starcie. Jakkolwiek kaiteny s wyposaone w dwa luki awaryjne, to otworzy je mona wycznie nad wod. Pod powierzchni przyciska je cinienie

wody. Powietrza w kaitenie wystarcza na jakie dziesi godzin - gdy pilotw jest dwch, trzeba to podzieli na p. Zadbali o to, by ich ofiara nie posza na marne - ujmuia. w 2000 kana uwagi techniczne i obserwacje dotyczce fatalnej usterki. Gdy skoczy im si papier, wydrapywali znaki rubokrtem na cianie kokpitu. Wanie wrcilimy z ceremonii kremacji. Chor. Niszina przysig, e zabierze prochy Kuroki na pokad swojego kaitena, gdy przyjdzie mu wyruszy na spotkanie chway. W bazie p anuje oczywicie atmosfera aoby, ale agodzi j nastrj determinacji, by nasi bracia nie oddali swego ycia na marne. Ja sam zmagam si z brzemieniem winy. Wyprosiem prywatne posuchanie u komendanta Udiny i powiedziaem mu, e czuj, i spoczywa na mnie szczeglna odpowiedzialno ze wzgldu na dusz Higucziego. Kmdt Udina obieca rozway moj prob, by wczono mnie do pierwszej grupy wyruszajcych do ataku kaitenw. 9 sierpnia Panuje niezwyky upa. Wybacz, Takara, to dugie milczenie. wiczenia ruszyy penym gazem i nie dao si znale choby dziesiciu minut na to, eby za dnia usi nad dziennikiem. W nocy zasypiam, gdy tylko przyo gow do poduszki. Mam wspaniae wieci. Podczas porannego odczytywania listy wywoywano tych, ktrzy znajd si w pierwszej fali uderzenia kaitenw i wrd nich znalazo si nazwisko Tsukijama! Emblematem naszej jednostki jest kikusui. Przedstawia chryzantemowy piropusz Masaszige Kusunoki, mistrza epoki cesarza Godaigo. 700 wojownikw Kusunokiego wytrzymao napa 35000 zdrajcw Aszikaga w bitwie pod Minatogaua, a sam Kusunoki dopiero po otrzymaniu 11 straszliwych ran popeni seppuku, wraz ze swoim hratem Masasue. Symbolika jest oczywista. Jest nas 700. Na powicenie dla ukochanego cesarza jest bezgraniczne. Kady z czterech okrtw podwodnych naszej floty zabierze 4 kaiteny. I -47 pod dowdztwem kmdrpor. Zendieo Ority zabierze chor. chor. Niszin, Sato, Uatanabe i por. Fukudc. I -36 zabierze por. Joszimoto oraz chor. chor. Tojozumi, Imaniszi i Kudo. Na pokad zie I-37 znajd si por. por. Kamibeppu i Murakami oraz chor. chor. Utsunomija i Kondo. I-333 pod dowdztwem kpt. Jokoty zabierze por. por. Abe i Goto oraz chor. chor. Kusakabe i Subaru Tsukijam. Po ogoszeniu listy pozmieniano przydziay do sypialni, aeby czonkowie jednej grupy spali w tej samej sali. I -333 pi na drugim pitrze, w sali, ktrej okna wychodz na ryowe terasy. Nocami rechot ab zagusza haasy dobiegajce z odlewni. Przypomina mi si nasz pokj w Nagasaki. 12 sierpnia Chodno i bezwietrznie. Morze gadkie jak nasza Nakadima, na ktrej wyprbowywalimy modele aglwek. Dzisiaj napisz o wiczeniach. Po niadaniu rozdzielamy si na grup chryzantem i lilii. Poniewa do wicze oddano nam tylko 6 kaitenw, wic mamy pierwszestwo jako zaaw ansowani w wiczeniach. O 8.30 ruszylimy przez tunel do nabrzea kaitenw. Po zaokrtowaniu uraw opuszcza nas do morza. Zazwyczaj wsiadamy do kokpitu po dwch. Oczywicie jest ciasno, ale ta podwjna obsada

pozwaa zaoszczdzi na paliwie, a przecie kropla ropy jest tak cenna jak kropla krwi. Nasz instruktor puka w kadub, my w ten sam sposb odpowiadamy na znak, e jestemy gotowi do wodowania. Najpierw przechodzimy przez seri zanurze. Potem rozwizujemy problem nawigacji, uywajc stopera i yrokompasu. Lokalizujemy statek bdcy celem i symulujemy uderzenie, przechodzc pod jego dziobem. Naley uwaa eby grnym lukiem nie zahaczy o kil - w ten sposb zgino dwch pilotw w Bazie P. My take boimy si, by przypadkiem nie utkn w mule, jak ppor. Kuroki i por Jguczi. Gdyby nam si to przytrafio, jeden z nas ma wpuci sprone powietrze do gowicy bojowej (zamiast trotylu wypenionej morsk wod), co powinno wystarczy do wysania kaitena na powierzchni. Nikt z nas nie pali si, eby by tym, kto jako pierwszy sprawdzi w praktyce t teorie Najbardziej jednak obawiamy si tego, i moemy przey utrat kaitena. Przydarzyo si to pi dni temu jakiemu nieszczsnemu kursantowi z Jokohamy. Zosta zwolniony, a jego nazwiska nawet nie wymawiano. Po powrocie do nabrzea albo do bazy w porcie, zalenie od kursu, uczestniczylimy w konferencjach, w trakcie ktrych dzielilimy si naszymi obserwacjami z Liliami. Gdy mija poudnie i opada najgorszy ar, uczestniczymy w treningach zapasw sumo, fechtunku kendo, atletyki i rugby. Piloci kaiten musz mie pierwszorzdn kondycj. Nie zapomnij Takara, sw naszego ojca: ciao jest tylko zewntrzn warstw umysu. 14 sierpnia Pogoda adna, do poudnia wzrastajce zachmurzenie, Poniewa moje dzisiejsze wiczenia nie odbyy si z powodu awarii silnika, mam woln godzin i mog Ci napisa o moich braciach z I -333. Prowadzcym w naszej grupie jest Jutaka Abe, ma 24 lata, pochodzi ze starej tokijskiej rodzinny, absolwent Peers. Jego ojciec suy na pokadzie Szirnantogauy podczas sawnej bitwy pod Cuszim w 1905 roku. Abe jest istot nadludzk i celuje w kadej dziedzinie. Wiosowanie, nawigacja, ukadanie haiku. Kiedy wypsno mu si nawet, e wygra wszystkie partie szachw, jakie rozegra w cigu ostatnich dziewiciu lat. Nieomylna strzaa cesarza - taka dewiza znajdzie si na kadubie jego kaitena. Szgenobu Goto, lat 22, pochodzi z kupieckiej rodziny z Osaki i posiada dowcip zdolny umierca na dwadziecia krokw. Prawie codziennie otrzymuje listy miosne od rnych dziewczyn i narzeka na brak kobiet w bazie. Abe zaatwia to jednym sowem: czysto. Goto potrafi naladowa wszystko. Przyjmuje nawet zamwienia: np. Chiczyk zaatakowany przez wa w genitalia; handlarka rybami z Tohoku zdmuchnita przez trb. Na laduje rne gosy, eby przestraszy Abe, kiedy graj w szachy. Ale Abe i tak wygrywa. Lek na Jankesw - tak bdzie mia Goto dewiz na kadubie swojego kaitena. Trzecim z nas jest Issa Kusakabe. Jest o rok starszy ode mnie, spokojny, i czyta wszystko, co mu wpadnie w rce. Instrukcje techniczne, powieci, wiersze, przedwojenne czasopisma. Wszystko. Pani Oszige (nasza matka na Otsuszimie, ktra jest przekonana, e testujemy nowy typ odzi podwodnej) postaraa si, eby jaki ucze raz na tydzie przynosi Kusakabemu ksiki ze szkolnej biblioteki. Dosta nawet tom Szekspira. Abe dopytywa si, czy dziea jakiego zdegenerowanego przedstawiciela kultury Zachodu stanowi aby odpowiedni lektur dla japoskiego wojownika. Kusakabe wyjani, e Szekspir to angielskie kabuki. Abe orzek, i Szekspir wywiera

demoralizujcy wpyw. Kusakabe zapyta, jakie sztuki Abe ma na myli i wtedy Abe da spokj. Ostatecznie Kusakabe nie zgosiby si na ochotnika jako pilot kaiten, gdyby jego etyka staa pod znakiem zapyt ania. Na kadubie chce wypisa nie haso, lecz wiersz: Niech dziesi tysicy przeciwnikw wzniesie okrzyk - my bez jednego sowa zwyciym. Nie mog pomin Byska, gwnego inyniera naszej jednostki. Jego pseudo pochodzi od rk, zawsze wieccych si od oleju i umorusanych. Jest jednym z najstarszych ludzi w bazie. Co krci, gdy si go pyta o wiek, ale jest na tyle wiekowy, e mgby by naszym ojcem. Goto artuje, e prawdopodobnie jest naszym ojcem. Prawdziwymi dzie mi Byska s kaiteny. Przy okazj i. Postanowiem, e swj katen pozostawi bez dewizy. Moje powicenie bdzie jego dewiz i sensem. *** Odkadam dziennik pod lad, eby da wytchnienie oczom - kartki s zalaminowane, ale zapisane owkiem znaki raptownie znikaj jak widmowe linie. Do tego wiele znakw kandi jest niejasnych, wic nieustannie musz siga do sownika. Otwieram puszk dietetycznej pepsi i lustruj moje nowe imperium: stojaki, regay, pki zastawione kasetami wideo. Ociekajcy luzem przybysze z ko smosu, lnicy gladiatorzy, skrzekliwi idole. W tle tucze si soft rock. W cigu tego tygodnia mojej nieobecnoci zakad starego szewca przyjmujcego obok Fujifilm przeksztaci si w wyjcie z Kentucky Fried Chicken. Na zewntrz stoi przeraliwy, naturalnych rozmiarw posg Pukownika Sandersa, pod obwisym transparentem Uroczyste otwarcie. Jest gruby i szczerzy zby od ucha do ucha jak posg Ebisu w wityni. To KFC tak ci utuczy? Buntaro i Macziko lec teraz pewnie samolotem Japoskich Linii Lotniczych gdzie nad Pacyfikiem. Kiedy wrciem ze spotkania z panem Raizo, Buntaro by bliski ataku szau, mimo e mia jeszcze dziewidziesit minut do przyjazdu takswki. A jak komputer wysidzie? A jak monitor si zepsuje? A jak zacznie pada stepujcymi wgorzami morskimi? Macziko zacigna go do takswki. Na monitorze mog sobie obejrze, co chc, ale jest tyle filmw do wyboru, e przez cay dzie na okrgo leci jeden film z omem Hanksem. I tak nikt nie zauway. Midzy drug a pit jest do spokojnie ; roboty przybywa mi, gdy zwijaj si szkoy i biura. Stali klienci rozdziawiaj na mj widok gby i od razu myl, e Macziko poronia. Kiedy mwi, e Ogisowie wyjechali na urlop, reaguj tak, jakbym powiedzia, e Buntaro z on zamienili si w czajniki i polecieli do Tybetu. Pytanie, co ja tam robi, jest do delikatne - mj niedbay gospodarz wynajmuje mi kapsu, nie zawracajc sobie gowy urzdem podatkowym. Dzieciaki cign do horroru, panie z biur wypoyczaj hollywoodzkie filmy z blond gwiazdami, inteligenci lubuj si w takich tytuach jak Pam the Clam from Amsterdam czy Hot Dog Academy. Niektrzy klienci spniaj si z oddaniem kaset, zawsze naley sprawdza daty. Pani Sasaki przychodzi o 7.30 - pdz wtedy na gr, eby nakarmi Kotk, a potem przez ulic do KFC, eby samemu si poywi. Kurczak u Pukownika Sandersa jest trociniasty. Pani Sasaki powiedziaa, e w Ueno znaleziono ju kogo na moje miejsce, co wywouje we mnie niejak nostalgi za dawn prac. Zostawia mi Glos Tokio - w poniedziaki s tam strony z ofertami pracy. Gdybym chcia zrobi karier jako pomocnik w kuchni, dostawca telezakupw, pomocnik

magazyniera czy roznosiciel reklam, to jak najbardziej, Tokio jest rajem na ziemi. Na schodach pojawia si Kotka - w trakcie mojego tygodniowego ukrywania si nauczya si otwiera drzwi kapsuy. Ka jej wraca, ale ona nie sucha, wic przesuwam stos oddanych kaset, a ona sadowi si na krzele przy ladzie, wic musz sobie radzi z chybotliwym stoikiem. Fujifilm podaje 10:26. Interes z wolna przysypia. *** 2 wrzenia Upalnie, ale wieczorami ju chodniej. Otrzymaem dzisiaj od Ciebie list, Takara, i paczk od Mamy i Jaeko z pa sem z zaszewkami. Zwaywszy uderzeniowy charakter mojej misji, piciosenowe monety wszyte w pas nie oddala ode mnie mierci, ale i tak bd si nim obwizywa, ilekro wejd na pokad mojego kaitena. Abe, Goto, Kusakabe i ja czytamy na gos listy z domu i byem dumny jak Tengu gdy powiedziaem kolegom, e mj modszy brat stoi ju na czele brygady modzieowej w fabryce amunicji. Twoje zabawy przypominaj najprawdziwsze szkolenie wojskowe - celowanie bambusowymi bagnetami w Rooseveltw i Churchillw. Mylami jestem rwnie przy Jaeko, ktra pracuje w fabryce spadochronw. Jej cieg moe uratowa ycie moim byym kolegom z Akademii Lotnictwa Morskiego w Nara. Mama pewnie z blem sprzedaje skarby rodzinne Tsukijamw za ry, ale wiem, e zarwno Ojciec, jak i nasi przodkowie zrozumiej to. Wojna zmienia zasady. Dobrze zrobie, oklejajc okna tam, eby je zabezpieczy przed wybuchami bomb. Nagasaki zawsze miao szczcie i jeli nastpi naloty, to nieprzyjaciel bdzie celowa raczej w stocznie ni w samo miasto. Tak czy owak, naley przedsiwzi wszelkie rodki ostronoci. Niebawem odpisz na Twj list. Tymczasem zrozumiesz, dlaczego nie mog odpowiedzie ci listownie na wszystkie Twoje pytania. 9 wrzenia Pogoda: ciepo, umiarkowanie, agodnie. Dzisiaj kocz 20 lat. Poniewa w chwili zagroenia pastwa nie wypada obchodzi urodzin, wic po zajciach, w trakcie ktrych studiowalimy dziaanie gowicy, tu przed kolacj, wymknem si na chwil. Jako urodzinowy prezent z wdzicznoci przyjem zachd soca. Zachody nad Morzem Japoskim s niezwyke. Dzisiejszy mia kolor demu truskawkowego, ktry przyrzdza Jaeko. Pamitasz opowie o Uraszima Taro? O tym, jak uratowa olbrzymiego wia i przez trzy dni pozostawa w podwodnym paacu, ale zanim wrci, narodziy si i odeszy trzy pokolenia. Ciekaw jestem, jak to miejsce bdzie wygldao za dziewidziesit lat, kiedy Wielka Wschodnioazjatycka Wojna stanie si iu tylko odlegym wspomnieniem. Kiedy wygramy wojn, zabierz swoje dzieci na Otsuszim. Miejscowe leszcze s doskonae, tak jak ostrygi w Morzu Japoskim. Miaem ju wraca do stowki, kiedy pojawili si Abe, Goto i Kusakabe. Abe jakim cudem dowiedzia si o moich urodzinach i powiedzia o tym pani Oszige, ktra zdoaa przygotowa kurczaka na ronie. Kusakabe rozpali ognisko i mielimy kolacj nad brzegiem morza zakrapian domowej roboty sake, ktr Goto wytrzasn od obsugi kantyny. Trunek by tak paskudny, e wykrzywiao nam twarze, ale nie pamitam kolacji, ktra bardziej by mi smakowaa, z

wyjtkiem tych, ktre przygotowywaa Matka. 13 wrzenia Rano ciepo, po poudniu parno. W bazie szaleje grypa, sam spdziem w izbie chorych 24 godziny z temperatur 39 stopni. Ju wracam do siebie. Przeladoway mnie dziwne sny. W jednym z nich tkwiem w moim kaitenie krcym wok Wysp Salomona w poszukiwaniu nieprzyjacielskiego lotniskowca. Wszystko tono w bkitach. Miaem poczucie niezniszczalnoci, niczym rekin. Nagle w moim kaitenie pojawi si syn pani Sziomi, ten, ktry rzuci si pod rosyjski czog pod Nomonhan. - Nikt ci nie powiedzia? - zapyta. - Wojna si skoczya. - Zapytaem, kto wygra, i wtedy zobaczyem, e Sziomi umyka spojrzeniem. - Cesarz zabawia Amerykanw polowaniem na kaczki na pa tacowych wociach. W ten sposb prbuje ocali swoj skr. - Uznaem, e powinienem popyn do tokijskie portu i zatopi przynajmniej jeden statek wroga. S kierowaem kaiten na pnoc. Przyspieszenie rzucio mn do tyu a kiedy ocknem si, wydawao mi si, e przypominaem sobie, jak si rodz albo umieram, kolejny raz, a moe ostatni. Potem odwiedzili mnie Kusakabe i Gro, eby podzieli si tym, co zanoto wali w trakcie zaj z nawigacji, ale o swoim nie im nie opowiedziaem. 2 padziernika Przez cay dzie my. Po poudniu na tajnym spotkaniu podano lokalizacje celw dla kikusui. I -47 oraz I-36 obior kurs na Ulithi, rozleg lagun na Filipinach przechwycon przez Amerykanw zaledwie 10 dni temu. I-37 oraz I-333 rwnoczenie zaatakuj kotwicowisko w Przesmyku Kossol na Wyspach Palau. Celem rwnoczesnego ataku z dwch stron jest maksymalne osabienie morale wroga. Znajd, Takara, Wyspy Palau w atlasie Ojca. Zobaczysz intensywny bkit tamtejszych wd. Kiedy bdziesz si zastanawia, gdzie jestem, pamitaj: twj brat jest morskim bkitem. Midzy Abe a Kusakabe dochodzi do nieporozumie. Szef naszej jednostki wyzwa Kusakabego na pojedynek szachowy, a on odmwi. Abe dokucza mu: Boisz si, e przegrasz?, na co Kusakabe jako dziwnie odpowiedzia: Nie, boj si, e wygram. Abe nadal si umiecha, ale wida byo, e jest poirytowany. Bracia, ktrzy maj razem zgin, nie powinni w taki sposb si sprzecza. 10 padziernika Pogoda bezchmurna. Rano rosa na trawie. Po poudniu, kiedy zawyy syreny przeciwlotnicze, Bysk, jego ekipa obsugi i ja przeholowalimy nasz kaiten przez tunel do nabrzea startowego. adnych wicze nie planowano. Tunel wypeni si ludmi z nabrzea, a komendant poda rozkazy przez goniki. Trotyl zabezpieczono w gbokim bunkrze, okrty podwodne wypyny z zatoki, a my z niepokojem czekalimy na buczenie B25. Jeeli bomby trafi bezporednio w warsztaty, to projekt moe si odwlec na cae tygodnie, co moe przesdzi spraw. Bysk zastanawia si na gos, czy uderzenie na trzon ldu oznacza, e

Amerykanie atakuj ju Okinawc. Dociera do nas tyle pogosek, a pewnych informacji jak na lekarstwo. Po nerwowych czterdziestu minutach zawyy syreny odwoujce alarm. Moe na jakim niewydarzonym posterunku obserwacyjnym pomylono nasze zera z samolotami wroga. 13 padziernika Po poudniu przyjemne soce. Pod wieczr zachmurzenie. Odczytujc ten dziennik, zauwaam, i omieszkaem opisa atmosfer panujc w bazie. W moim odczuciu jest niepowtarzalna. Inynierowie, instruktorzy, piloci i kursanci, wszyscy wsplnie pracuj dla jednego celu. Jeszcze nigdy nie yem tak intensywnie jak w tych tygodniach. Moje ycie ma sens - broni Ojczyzn. Dyscyplina nie ulega rozlunieniu. Podlegamy tym samym wiczeniom i kontrolom, co w zwykej bazie wojskowej. Ale na Otsuszimie nie ma mowy o ekscesach typowych dla zwykych obozw, gdzie rekrutw si szykanuje, a onierzy wiesza gow w d i bi je. Otrzymujemy regularne przydziay papierosw i sodyczy, a do tego prawdziwy biay ry. auj tylko, e nie mog podzieli si moimi posikami z Tob, Mam i Jaeko. AJe chomikuj dla Ciebie moje sodycze i nie spekuluj nimi, tak jak Goto i wikszo moich wspk ursantw. 18 padziernika Caodzienne opady. Zuikaku jeszcze na morzu, a wic prawie pewne, e Ojciec yje! Abe postara si, ebym korzystajc z wojskowych kanaw, mg wysa niezwocznie telegram do Mamy. Otrzymaem wiadomoci od kpt. Tsujoszi Jokoty z I-553, ktry dokowa dzisiaj na Otsuszimie. Kpt. Jokota zaledwie przed siedmioma dniami osobicie rozmawia z admiraem Kurit na pokadzie Atago podczas patrolu na zatoce Leyte. Brak mi sw, jak bardzo podniosa mnie na duchu wiadomo o tym, e Ojciec wci si trzyma i myli o nas. Moe kiedy bdzie mia ten dziennik w rkach! Kpt. Jokota twierdzi, e Zuikaku od czasu Pearl Harbor cieszy si opini zakltego okrtu. Nie zapominaj, e cywilna poczta na morza poudniowe nie ma pierwszestwa, wic nie upadaj na duchu, jeeli nie bdziesz mia wieci. Wieczorem ogoszono, e Grupie Kikusui zostao cztery dni do wypynicia w stref, w ktrej znajduje si obiekt. 20 padziernika Dzie bezchmurny, orzewiajce podmuchy bryzy. acuch szczliwych przypadkw. Podczas kolacji kmdt Udina nadaje przez obozowe goniki wieczorne wiadomoci i t drog dowiedzielimy si o wczorajszych nadzwyczajnych sukcesach kamikaze na Filipinach. Zatono pi amerykaskich krownikw i sze niszczycieli! W jednym rzucie! Oczywicie nawet amerykaskie dzikusy uwiadamiaj sobie, jak beznadziejnym przedsiwziciem jest wtargnicie na nasze macierzyste wyspy. Por. Kamibeppu wszed na awk i zaproponowa toast za dusze dzielnych lotnikw, ktrzy oddali swoje ycie naszemu ukochanemu Cesarzowi Hirohito. Rzadko si syszy tak poruszajce przemwienia. Czysty duch czy metal? Co silniejsze? Duch odksztaci metal, podziurawi go i zniszczy! Metal nie wiksz wyrzdzi czystemu duchowi szkod ni noyce smudze dymu! - Musz przyzna, e mylaem o dniu, w ktrym

podobne toasty kto wzniesie za nasze dusze. 28 padziernika Dzisiaj lekkie opady. Nowe kaiteny zamontowane na I-333 gotowe od dzisiaj do akcji. atwiej si je prowadzi ni te treningowe. Po duszych ni oczekiwano zajciach szkoleniowych wracaem biegiem przez plac wicze i omal nie zderzyem si z Kusakabem, ktry sta oparty o szop z za wpatrywa si z przejciem w ziemi. Zapytaem, przykuo jego uwag. Kusakabe wskaza na kau i powiedzia cicho: Krgi rodz si, a gdy si rodz, ju od skundy yj. Krgi yj, a gdy yj, od sekundy umieraj. Krgi umieraj, a nowe krgi si rodz. - Bardzo w je go stylu. Powiedziaem mu, e powinien urodzi si wdrownym kapanem-poet. Odpowiedzia, e moe by nim by nim kiedy. Przez chwil wpatrywalimy si w kau. 2 listopada Koczce si upay roku 1944. Wanie wrciem n raz ostatni z Nagasaki. To take Twoje wspomnienia, wie nie musz ich tutaj opisywa. Wci czuj smak mamineeo jokanu i tempury z dyni przyrzdzonej przez Jaeko. Podr pocigiem przecigna si, poniewa lokomotywa cigle si psua. Wojskowy wagon opanowao towarzystwo wysokich rang oficerw, tak wic podr odbyem w wagonie penym uciekinierw z Mandukuo. Straszne byy te ich opowieci o okruciestwie Sowietw i perfidii wysugujcych si im Chiczykw. Jake si ciesz, e Ojciec przed dwudziestu laty nie doczy do kolonistw. W wagonie bya te dziewczynka, modsza od Ciebie, ktra jechaa do Tokio w poszukiwaniu ciotki. To by jej pierwszy pobyt w Japonii. Na szyi miaa sznureczek z przywizan urn. Zawieraa prochy jej ojca, ktry zgin w Mukdenie, matki, ktra zgina w Karafuto, i siostry, ktra zgina w Sasebo. Baa si, e zanie i przegapi Tokio, ktre w jej wyobraeniu byo maym skrawkiem, jak jej pograniczne miasto. Bya przekonana, e znajdzie ciotk, pytajc ludzi. W Tokujamie daem jej poow pienidzy, jakie miaem przy sobie, zawizaem je w chusteczk i odszedem, zanim zdya odmwi. Boj si o ni. O nich wszystkich si boj. *** - Golemy - wyjaniam, lec nago po prysznicu w spowitej zapadymi po pnocy ciemnociami kapsule z Ai, ktra sucha mnie na drugim kocu telefonicznego kabla - s zupenie inne ni zombi. Owszem, jedni i drudzy s martwi, ale golemy lepi si z gliny wzitej z grobu, na obraz i podobiestwo czowieka, ktry w tym grobie spoczywa, a potem wypisuje si mu na tuowiu jego runy. A za bi je mona tylko wtedy, gdy zetrze si ich runy. Zombim ianvo mona odci gow albo spali je miotaczem ognia. Robi si je z rnych czci ciaa, zwykle ukradzionych kostnicy, albo reanimujc na wp rozoone zwoki. - Czy nekrofilia jest przedmiotem obowizkowym w oglniakach na Kiusiu? - Pracuj teraz w wypoyczalni wideo. Musz wiedzie takie rzeczy.

- Zmie temat. - Dobra. Na jaki? - Ja pierwsza prosiam. - No wic, zawsze chciaem wiedzie, jaki jest sens ycia. - Jedzenie lodw z polew czekoladow i suchanie Debussyego. - Odpowiedz powanie. Ai postkuje, jakby zmieniaa pozycj. - Tak powanie to twoje pytanie jest niewaciwe. Wyobraam sobie, e ley obok mnie. - Jak wobec tego powinno brzmie moje pytanie? - Jaki wedug ciebie jest sens ycia? Tak powinno brzmie. Na przykad Das wohltemperierte Klavier Bacha. Wedug mnie sensem tego utworu jest elementarna harmonia. Wedug mojego ojca jest to zepsuta maszyna do szycia. Dla Bacha s to pienidze, jakie naley zapaci producentowi lichtarzy. Kto ma racj? Jednostkowo - wszyscy. Oglnie - nikt z nas. Czy nadal mylisz o swoim stryjecznym dziadku i jego kaitenie? - Chyba tak. Jego sens ycia by trway jak skaa. - Wedug niego, tak. Powicenie swojego ycia dla zaspokojenia prnoci wojskowej koterii nie odpowiada mojemu wyobraeniu o trwaoci, niemniej jednak twojemu dzia dkowi stryjecznemu nauka gry na pianinie, jak rwnie jedno umysu, nerww i mini, ktr mi daje, nie wydawaaby si niczym wartym zachodu. - W tym mornen cie wchodzi Kotka. - Moe sens ycia tkwi w samym no szukiwaniu. Kotka chepce wod w promieniach nionego ksiyca. *** - Jaka tu przestrze! - pieje Buntaro do telefonu w wietrzny poranek. - Co zrobi z ca t przestrzeni? Dlaczego nie przyleciaem tutaj par lat temu? Lot trwa krcej ni wizyta u dentysty. Czy wiesz, kiedy po raz ostatni spdzaem wakacje poza Tokio? - Nie mam pojcia. - Tumi ziewanie. - Ja te nie, chopcze. Przyjechaem do Tokio w wieku dwudziestu dwch lat. Za towarzystwo miaem transformery i przez nie ruszyem w wiat, eby si podszkoli. Wysiadem z pocigu na stacji w Tokio i po dwudziestu minutach znalazem wyjcie. e te nigdy nie znienawidziem tego ycia spdzanego w tej cholernej dziurze! Dwadziecia lat, i co mam z tego. Wystrzegaj si wakacji w raju, chopcze. Za duo myli si o tym, czego si nie zrobio. - Czy wszyscy w raju wstaj tak wczenie? - ona wstaa przede mn. Spaceruje po play w cieniu palm. Dlaczego ocean jest taki... wiesz... bkitny? Z balkonu syszysz rozbijajce si fale. ona znalaza rozgwiazd wyrzucon na brzeg. Prawdziw, yw rozgwiazd. - Takie jest morze dla ciebie. Czy chciae pogada, yy, o czym konkretnym? - A tak. Pomylaem, e pomgbym ci zlikwidowa voje problemy.

- Ktre niby masz na myli? - Twoje problemy z wypoyczalni. - Z Mknc Gwiazd? Nie ma adnych problemw. - adnego? - Ani p. - Aha. - Wracaj do raju, Buntaro. Prbuj z powrotem zasn - z Ai rozmawiaem do trzeciej w nocy - ale umys zaczyna zwiksza obroty. Fuji-film podaje 07:45. Kotka chepce wod i odchodzi do pracy. Ranek sam si nieoczekiwanie wcza. Brzdkam na gitarze bluesowe akordy, wypalam trzy ostatnie lucky strikei, zjadam jogurt - po zebraniu yeczk pleni - i sucham lAilk and Honey. Promienie soca sun po cianie i jak latawiec opadaj na Andu. Na dwa dni zostaa uznana za zaginion, ale nikt nie by do okrutny, by mi powiedzie, ebym nie porzuca nadziei. Prawda, turyci na Jakuszimie gubi si nieustannie i czsto zjawiaj si - albo zostaj odnalezieni - dzie czy dwa pniej. Jednak miejscowi nigdy nie s a tak gupi, nawet jeden astolatki wszyscy wiedzielimy, e Andu utona. Bez poegnania, po prostu nie ma. Babka do rana postarzaa si o dziesi lat i patrzya na mnie tak, jakby mnie ledwie znaa. Nie byo adnej wielkiej sceny o to, e wyjechaem. Pamitam jak siedzi przy kuchennym stole i mwi, e gdybym nie pojecha do Kagoszimy, to jej wnuczka nadal by ya. Co, jak mylaem - i nadal myl - byo prawd a nadto. Nie mogem znie ycia w otoczeniu ciuchw Andu, jej zabawek i ksiek, poszedem wic do Wuja Pomaraczy na farm, gdzie ciotka przygotowaa mi kt do spania. Zaraz nastpnego wieczoru zadzwoni oficer Kuma, by mi powiedzie, e odwoano poszukiwania ciaa Andu. Kuzynki Pomaracze to same starsze dziewczyny uznay, e trzeba mnie poniaczy, pki nie minie mi smutek - wci powtarzay, e musz si wypaka, e rozumiej, co czuj, e to nie przeze mnie Andu umara, e zawsze byem dobrym braciszkiem. Wspczucie byo rwnie niezno ne. Zamieniem siostr na jeden jedyny, niepowtarzalny n i Wic uciekem. Ucieczka na Jakuszimie to prosta sprawa wychodzi si, zanim stare kobiety zaczn si krzta, a me wrci w stron morza, przechodzi si cicho przez wytycz ne drewnianymi cianami domw alejki, przecina si nacj brzen drog, przebiega wzdu pl herbacianych i poma raczowych sadw i zostawiajc za sob ujadanie gospodarskiego psa, wchodzi si do lasu i rozpoczyna wspinaczk Gdy gowa boga piorunw znika w oceanie, przebiegam grani nad domem mojej babki. Nie wieci si adne wiato. Jesienny poranek, gdy w cigu zaledwie dziesiciu minut zawsze moe si rozpada. Wspinam si. Bezimienne wodospady, woskowate licie, jagody w poronitych zagbieniach. Wspinam si. Zwisajce gazie, koyszce si paprocie, tarasujce drog korzenie. Wspinam si. Jem orz echy i pomaracze, eby si upewni, e znikn wystarczajco wysoko i gboko. Pijawka na nodze, skradajca si cisza, dzie cina si w szare popoudnie, brak poczucia czasu. Wspinam si. Cmentarzysko drzew,

matecznik drzew, wojna drzew. Pot stygnie. Wspi nam si. Tdy hop, wszystko pokryte mchem. Mech ywy jak smutek, tumicy jak nieg, kosmaty jak odna tarantuli. Zasn, tak eby mnie rwnie mech przykry. Nogi sztywniej i dygoc. Wic siadam i oto na przezierajcym przez gazie niebie pojawia si przydymiony ksiyc. Zimno mi, wic wtulam si w mj kocyk mchu, wcinity w nisz prastarego wraku cedru. Nie boj si. eby si ba, musiaoby ci zalee na sobie samym. Ale po raz pierwszy od trzech dni czego chc. Chc, eby pan lasu zamieni mnie w cedr. Najstarsi mieszkacy wyspy powiadaj, e gdy znajdziesz si w grach w gbi wyspy tej nocy, gdy pan lasu liczy drzewa, wwczas on wczy ci do rachunku i zamieni w drzewo. Zwierzta nawouj si, ciemno gstnieje, chd szczypie mnie w palce u ng. Wspominam Andu. Zasypiam, pomimo zimna. Pomimo zmczenia. Budz si. Biay lis skrada si wzdu zwalonego pnia. Przystaje, odwraca si i przyglda mi si wzrokiem wicej ni ludzkim. Mga wypenia odstpy midzy moimi gaziami ptak buduje gniazdo w zagbieniu, ktre byo moim uchem. Chc podzikowa panu lasu, ale nie mam ju ust. Niewane. Nareszcie znowu nic nie jest wane. I budz si, usztywniay, ju nie jako drzewo, lecz znowu zasmarkany chopiec, z gardem cinitym z zimna, i kam, i kam, i kam, i kam, i kam, i kam. Milk and Honey dobiego koca i mj diskman zaczyna bucze. Soneczny latawiec sunie do pki z rupieciami, skd obserwuje mnie Karaluch, manipulujc czukami. Podrywam si, chwytam rodek owadobjczy, ale Karaluch rusza sprintem do szczeliny pomidzy podog a cian. Wypsikuj tam jedn trzeci pojemnika. I stoj tak w pozie owcy mamutw, wyjaowiony ze wszystkiego. Wbiegam do rodka, by tam wewntrz zrozumie, jak to moliwe, e Andu dorastaa razem ze mn, komrka po komr ce, dzie po dniu, skoro miaa umrze, nie skoczywszy dwunastu lat. Odpowiedzi nigdy nie znalazem. Nastpnego dnia zszedem szczliwie na d - w domu wujostwa Pomaraczy panowaa w zwizku z moim znikniciem zbiorowa histeria - ale patrzc wstecz, zastanawiam si, czy naprawd kiedykolwiek opuciem wntrze. Czy sens, jaki w sobie nosi Eidi Mijake, nadal tkwi korzeniami na Jakuszimie, zaklty w cedrze na owianym mg zapomnienia stoku gry, a poszukiwania ojca to tylko mgliste... przemijajce... nic? Fujifilm podpowiada, e musz ju zej do Mkncej Gwiazdy i przygotowuje si do otwarcia interesu. Kolejny dzie zbyt zajtanawia si nad tym, co to wszystko znaczy. Na dla mnie. 7 listopada Pogoda umiarkowana. Drobne chmury. Siedz w naszej sypialni, po bankiecie poegnalnym. Pkam od ryb, biaego ryu, suszonych rolin morskich, zdobycznych kasztanw, owocw w puszkach i sake, sprezentowanej przez samego cesarza. Poniewa mielimy dzisiaj pikn pogod ceremonia promocji odbya si na dworze, na placu wicze. Obecni byli wszyscy mieszkacy bazy, od komendanta Udiny po najmodszego pomocnika w kuchni. W jednej chwili w bazie i na wszystkich okrtach podniesiono bandery ze wschodzcym socem. Orkiestra dta odegraa kimigaio. Mielimy na sobie mundury uszyte specjalnie dla dywizji kaiten: czarne, z kobaltowymi wykoczeniami i zielonymi chryzantemami wyszytymi na piersiach po lewej stronie. Wiceadmira Miua z 16 Floty zaszczyci nas wygoszonym specjalnie do nas

przemwieniem. Jest tak samo wietnym mwc, jak niezrwnanym taktykiem walk na morzu, a jego sowa zapady gboko w nasze serca. - Jestecie mcicielami, ktrzy wreszcie staj twarz w twarz z tymi, ktrzy morduj waszych ojcw i gwac wasze matki. Jeeli sprawicie zawd, nigdy nie zaznacie spo koju! mier mniej way od puchu, lecz obowizek przygniata wikszym ciarem ni gra! Kai Ten znaczy przecie: Obrci Niebo - zachcam was przeto, bycie poruszyli niebiosa, aeby wiato na nowo zajaniao nad ziemi bogw! - Po kolei wchodzimy na podium, a wiceadmira kademu z nas wrcza haczimaki, ktre mamy zawiza wok gowy, jak dawni samurajowie, i miecz do seppuku, by przypomina nam, i nasze ycie naley do Jego Cesarskiego Majestatu, i pozwoli unikn haby poddania, gdyby jakie nieszczcie uniemoliwio nam wykonanie zadania. Podczas koczcego kimigaio zoylimy ukon przed portretem cesarza. Nastpnie kapan poprowadzi nas do wityni szinto gdzie modlilimy si o wieczn chwa. Abe, Goto i Kusakabe pisz listy do rodzin, wic zrobi to samo i docz kosmyk wosw i obcite paznokcie, do kremacji. W tym licie zapisz moje ostatnie polecenia dla Ciebie, ale take tutaj je powtrz: Takara, do powrotu Ojca penisz funkcj gowy rodziny Tsukijama. Bez wzgldu na to, jakie prby cz as przyniesie, zachowaj miecz. Wpajaj swoim synom - oraz ich synom - prawo i czysto dziedzictwa Tsukijamw. Moja dusza po przebstwieniu pozostanie w wityni Jasukuni, z tysicami moich braci, ktrzy swoje ycie oddali cesarzowi. Przyjd zmwi modlitw, we ze sob miecz i niechaj wiato zataczy na jego klindze. Bd czeka. 8 listopada Pogoda: znonie, mglisto. Licie klonu pon szkaratem. I-333 wyruszy z Otsuszimy. Ceremonia wyjcia w morze odbya si w doku o 9:00. Ekipa filmowa krcia dla kroniki materia z naszego wyjcia w morze. Przechodzc, pomachaem do kamery - to na wypadek gdyby Ty, albo ktry z Twoich kolegw, zobaczy mnie w kinie w Nagasaki. Por. Kamibeppu wygosi przemwienie w imieniu jednostki Kikusui, dzikujc naszym trenerom, przepraszajc za niedocignicia i zapewniajc, e kady z pilotw zrobi wszystko, aby nasz kraj by z nas dumny. Potem osobno podzikowalimy pani Oszige. Z emocji ykaa zy i nie moga mwi. Ale przecie bywa, e sowa kalaj mow serca. Oficerowie uczcili nas omiki i udali si na pokady swoich okrtw podwodnych wrd okrzykw Banzai. Stalimy u dziobw naszych kaitenw i machalimy do kolegw, kt rzy pozostali na brzegu, dopki nie opynlimy zachodni go cypla Otsuszimy. Na otwartym morzu natknlimy si jeszcze na ma flotyll odzi rybackich i czen wiczebnych. Goto oglda przez lornetk Kusakabego crki rybakw. Abe wanie obwieci, e kontrol stanu przesunito o godzin, wic poczekam do jutra, eby Ci opowiedzie o I-333. 9 listopada Pogoda: rano opady; po poudniu przejanienie i wzmagajca si fala. Goto, ktry ma dryg do zrcznych okrele ycie na okrcie podwodnym porwnuje do przebywania w zakorkowanej manierce

rzuconej w fale potopu. W teje manierce mieszcz si: przedni przedzia torpedowy, kajuty oficerw, przednia bateria, przedzia pomp, wieyczka obserwacyjna, sterownia, mesa, przedzia dla zaogi liczcej 60 ludzi, przedziay silnikw, tylny przedzia torpedowy. Bysk porwnuje I -333 do elaznego wieloryba. Jestem peen podziwu dla zaogi: w subie czynnej s od pocztku wojny, z czego tylko 10 dni spdzili na ldzie! Mnie po1 jednym dniu ju cni si za bieganiem albo bejsbolem. Brakuje mi futonw, ktre mielimy na Otsuszimie - na I-333 pimy na wskich pkach, obudowanych po bokach, ebymy nie powypadali. Powietrze zatche, wiato barwy sepii. Musz nauczy si wytrwaoci od zaogi. Nawet gdy si chodzi, trzeba si nagimnastykowa, zwaszcza na pocztku podry, kiedy przejcia su za magazyny ywnoc i. Tylko w dwch miejscach mona poby samemu. Jednym jest kaiten, do ktrego z wntrza okrtu mona dosta si poprzez specjalnie przystosowane rury czce pokad okrtu z lukiem, ktrym wypuszcza si kaiteny. Drugim jest toaleta. (Aczkolwiek toalety na okrcie podwodnym nie sprzyjaj przesiadywaniu.) Ponadto, za zgod kpt. Jokoty wolno nam korzysta z mostku, o ile pozwalaj na to warunki - Oczywicie kadorazowo musz informowa oficera dyurnego, e wychodz na pomost, aeby nie zapomniano o mnie w razie zanurzenia alarmowego. Po wieczornej gimnastyce doczyem do penicego wacht chorego, na sterburcie wieyczki obserwacyjnej. Noc sterownia zostaje zaciemniona - wolno uywa tylko czerwonych wiate, dziki czemu kapitan albo wachta mog przechodzi spod pokadu na pomost, nie tracc zdolnoci widzenia w mroku. Obserwowaem fal, ktra na dziobie rozbija si w biay py i rosncym waem piany przechodzi ku tyowi. W ksiycowe noce s to czytelne znaki dla bombowcw. Chory powiedzia mi, e pas wybrzea cigncy si ku zachodowi to Przyldek Satamisaki w prefekturze Kagoszima. Kraniec Japonii gin w szkaratnych chmurach. *** - Eidi Mijake! - Masanobu Suga wpada do Mkncej Gwiazdy z rozwietlonych neonami ciemnoci, potyka si i ky jak dugi. Podnosi nos znad podogi i szczerzy zby w jmiechu - jest taki pijany, e w gowie mu si nie mieci, jak bardzo si poobija. Suga podnosi si chwiejnie i opiera na kolanie, jakby chcia mnie prosi o rk. Rzucam si obok lady, eby zabra jego okulary, zanim je rozdepcze na miazg. Myli, e chc pomc mu wsta, i odtrca mn!e okciem z bekotliwym zostmnie. Podnosi si, staje chybotliwie jak nowo narodzona yrafa i pada na plecy na stojak z filmami wojennymi. Stojak przewraca si i setka kaset spywa kaskad na ziemi. Klientka - jedna jedyna, na szczcie - wbija w nas miercionone spojrzenie zza pksiycowych szkie swoich okularw. Suga patrzy bezmylnie na przewrcony stojak. - Poltergajsty tu grasuj, Mijake. Chono, musze zie oprze, zaraz... - stara si utr ma rwnowag i jak linoskoczek zmierza w stron lad z gow zwrcon w stron monitora. - Cassyblanca mwi, cho akurat leci owca androidw. Doprowadza do porzdku stojak, zbieram kasety. - Mijaki. - Gowa mu dynda jak u przetrconej lalki. - Suga. Mio, e yyy... Suga dostaje niekontrolowanego linotoku. Przechwytuj stalaktyt plwociny przy pomocy Dziennika

Tokijskiego. - Pijany, nigdy pijany, ja nie. Wesoy, w-w-wesoy moe tak, ale zawsze pod kontrol-rol. Pada na kolana ale jeszcze walczy, trzymajc si rozpaczliwie palcami krawdzi lady. Nawet Wuj Paczinko nie jest taki beznadziejny po swojej whisky. - Ciaem si z to zbaczy, a bani Szaaszaki powiedziaa, e wyjeae. egnaj Ueno egnaj, ze fluidy w Ueno, ze, bo tam po wojnie koczyy wszystkie sieroty, nie wiedziae? Jagmuchy paday, bidnemae... - Oczy Sugi wypeniaj si zami. Jedna stacza si po jego dziobatych policzkach. Wacicielka mierciononego spojrzenia krzyczy przeraliwie, jakby j gwacili w bibliotece: - Tego ju za wiele! Obrzydzenie bierze, gdy si patrzy na zachowanie dzisiejszej modziey! Wychodzi, zanim udaje mi si j przeprosi. Przez chwil auj, e Suga nie pad - mgbym udawa, e go nie znam, i moe jaka karetka by go zabraa. - Suga! Zabieraj si do domu! Za duo wypie! Suga pociga nosem i wpatruje si we mnie zazawionymi oczami foki. - Jestem przeklty. - Wystarczy ci forsy na takswk? - Przeklty. - Moesz mi poda swj adres, Suga? Zaciska powieki i z caej siy rozmylnie wali gow w lad, na szczcie nie a tak mocno, bo nie panuje nad sob, ale mimo to jego twarz wykrzywia bl. Przytrzymuj mu gow, ale Suga odpycha mnie. Jestem przeklc tv Mijake! Nierozumiesz? Przeklty. Gnj! Przez jednego gwnowardego gnoja! Dziesiak, dziesiak z przetszkola, czeka akurat frodku przy drzwiach piegami i bka, bo... - Suga znowu leje zy i zaczyna si trz. Dygocze jak pies ze strachu. - Suga, mj pokj jest na grze, chc... - Jeden - up - gwniany - up - gnojek. Otworzyem drzwi, wypada chopak, pdem. - Suga zaciska oczy z blu. - Btman i Robin na koszulce, dzieciak, na samiutki rodek... drogi... - Suga beczy i rwanym, pytkim oddechem apie powietrze. - I co zrobiem, Mijake, wiesz? Rzuciem si na pomoc, mylisz? Nie, Mijake, nie, nie, nie, jakby zamurowao, zamurowao. To miejsce, Mijake. Widzaem. Syszaem. Audiowideo. Samochd. Po hamulcach. Dzieciak. up, up, up... Polecia, dzieciak, polecia jak torba z zakupami, jak kula do krgli, krew na drodze... - Palce Sugi zaciskaj si, jakby chcia pocign za link bezpieczestwa - chwytam go za rk. Suga przestaje si opiera. - Mamo, ona... czoga si obok mnie, nie i jczy... a jaaaaa, jaaaauuuu... uciekem. Uciekem, uciekem, uciekem... Uciekem, Mijake, wgle si nie zatrzymaem, uciekem, Suga uciek, ty MORDERCO... Suga morderca. - Suga przeyka swj al. - Zao si, e nie masz ju tego zakazanego ananasa, co? A ta moja pizza z grubo tartym serem? Przeklty. Przechodz przez ulic, widz dziesiak. No dziesiaka widz, dziesiaka. Przeklty. Przeklty. - Oczy same mu si zamykaj. Rozumiem. Wyjmuj klucz z kasy i jak worek taszcz Sug na gr. - Do kibla. Jak obszczasz mi futon, to spal ci komputery, jasne? Suga? Syszysz mnie? - Suga kiwa gow, bekocze co mtnie i niezrozumiale. - Bd na dole. - A na dole przy kasie dziewczyna z wizerunkiem krowy na koszulce trzyma wszystkie kasety z Bradem Pittem, jakie byy w wypoyczalni. Spoglda na zegarek i cierpitniczo wzdyha. - Przepraszam, e

kazaem ci czeka - mwi. Dziewczyna ignoruje mnie. Nagle sysz, e Suga rzyga. Jedno rzygnicie dziewczyna spoglda zaintrygowana. Drugie rzygnicie - dziewczyna amie lub niezadawania si mn i wlepia we mnie pytajce spojrzenie. Rzygnicie numer trzy i dziewczyna pyta: - Syszysz co? - Patrz na ni, jakby spada z ksiyca: - Nie. A czemu? - Ona wychodzi, a ja zabieram si do ukadania pozrzucanych kaset na stojaku. Sysz odgos spukiwanej wody w toalecie, co poniekd dodaje mi otuchy. I nagle potop klientw. Nie mog si ju poapa, kto jest czowiekiem, a kto replikantem w owcy androidw. Ciekawe, od ilu lat Suga nosi si ze swoim przeklestwem. Zapominam, e po wiecie chodz take inni pokiereszowani ludzie. Jedenasta mija na osi i ani znaku nocnego ochodzenia. Sysz jakie grzmotnicie na grze - jedno, drugie; dobrze, e przynajmniej zwok tu nie mam, bo musiabym si jeszcze tumaczy przed Buntarem. Dudnienie wody i przez chwil odnosz wraenie, e upa przerodzi si w deszcz - potem uwiadamiam sobie, e przecie Suga - by ju odpowiedzie na pytanie, jakie zada mi trzy tygodnie temu nie moe sika prosto, kiedy ma odjazd. Od jutra zmiana obsugi w wypoyczalni. Przestawiam pokrto klimatyzacji o jeden zbek i wyjmuj spod lady dziennik mojego dziadka i sownik kandi. Serdeczne wizy czce Subaru z Takar, jego modszym bratem, to kompletne przeciwiestwo chodu, jaki panuje midzy moim ojcem a Takar, moim dziadkiem. Wzmianka admiraa Raizo o nienawici nie daje mi spokoju. Ciotki z Jakuszimy z powodzeniem uyway mnie jako amunicji w swoich niekoczcych si kulturalnych wojnach, i nie mog uwolni si od wraenia, e teraz wchodz w stref kolejnej wojny. 10 listopada Warunki kiepskie i nie ma mowy o wyjciu na mostek. Abe przypomina nam, e jestemy niezastpowalnymi skadnikami naszych kaitenw. Ponadto I-333 za bardzo koysze, eby mona byo przeprowadzi kontrol stanu. Midzy nami a zaog I-333 wyczuwa si pewn rezerw. Pewien dystans jest moe czym naturalnym, ale ich zachowanie niekiedy graniczy z chodem. Dowiedziaem si na przykad, e radiooperator pierwszej klasy po szkole cznoci, Hosokaua, mieszka w dziecistwie w Nagasaki, wic kiedy po obiedzie mijalimy si w korytarzu, odezwaem si do niego w naszym miejscowym dialekcie. Spojrza przestraszony i odpowiedzia, uywajc oficjalnej sztywnej formuki. A kiedy Abe zaproponowa, e piloci kaitenw mog pomc w uporzdkowywaniu rejestrw, kpt. Jokota odpowiedzia krtko, e nasza propozycja jest wielkoduszna, lecz absolutnie nie do przyjcia. Abe jest przekonany, e ci ludzie uwaaj nas za oficjalnych bogw i krpuje ich nadmiar czci. Goto zauway, e trzy i p roku wymykania si bombom gbinowym kademu nadszarpnoby psychik. Kusakabe spekulowa, e uwaaj nas za obkanych. To zezocio Abego. Kusakabe spokojnie zauway, e marynarze sucy na okrtach podwodnych yj, wymykajc si z obj mierci, podczas gdy my dymy do czoowego z ni zderzenia. Abe przywoa nas do porzdku i rozkaza Kusakabemu - i Goto - eby ju nigdy nie wypowiadali tego rodzaju myli, poniewa w ten sposb pomniejszaj oddanie i patriotyzm naszych gospodarzy. Ja w imi zgody nie zabieraem ju gosu, ale w duchu solidaryzowaem si z Goto. Nawet najmodsi czonkowie zaogi mieli oczy starych lud zi.

11 listopada Panuj wietne warunki pogodowe. Rt w termometrze pnie si w gr, a morze si ociepla. Poniewa kaitenw - gdy ju raz si je spuci - nie mona z powrotem zamontowa na pokadzie, wic nie ma mowy, bymy odbyli prbne rejsy na naszych statkach. Musimy jednak posiedzie w kokpitach naszych kaitenw, dopilnowujc, by silniki i inne ukady byy w doskonaym porzdku. Najprzyjemniejsze jest obserwowanie rozkoysanego morza przez peryskopy naszych kaitenw, zwaszcza kiedy I -333 pynie w zanurzeniu. W miar jak posuwamy si na poudnie, zauwaam zmiany w krlestwie zwierzt. Dzisiaj na przykad widziaem krow morsk. Pywaa tak, jak tylko krowa moe pywa. Przepynlimy przez awic tropikalnych ryb w kolorze nagietkw i biaoliliowych. Po poudniu pokazay si dwa delfiny. Towarzyszyy nam i najwyraniej miay si ryby-dziwa. Moe nasza misja te wzbudza umiech losu. Goto opowiedzia dowcip. - Chiski bandyta, amerykaski imperialista i brytyjski genera skacz w jednym momencie z budynku. Kto pierwszy uderzy o ziemi? - Nikt nie odpowiedzia, wic Goto podrzuci nam puent: - A kogo to obchodzi? 11 listopada Burzliwa pogoda, na razie bez opadw. Kpt. Jokota bez ogrdek, mwic ogldnie, krytykuje rzd w Tokio. Gdyby jaki cywil wypowiada si w sposb tak lekcewacy tajne suby na pewno by go aresztoway. Przy kolacji kapitan otworzy butelk rumu. Z tym trunkiem miaem do czynienia tylko w opowieciach o piratach czytanych w dziecistwie. Rzeczywicie rozwizuje jzyki. Abe pi najmniej, poniewa ma sab gow, ale kpt. Jokota trzaska to niczym chodzon herbat w upalny dzie. Kpt. Jokota najpierw zaatakowa z furi Admiralicj za to, e zamiast wycign nauk z klski pod Midway, tumia wszelkie wieci o klsce i z byle sowa robia tabu. Jedyna strategia naszej marynarki polega - wedug kpt. Jakoty - na wcigniciu nieprzyjaciela w Rozstrzygajce Starcie na Morzu, tak jak w bitwie pod Cuszim przeciwko Rosjanom. W tej wojnie jednak ono nie nastpi. Amerykanie nie s tacy gupi. Premier Todo to pierwszej wielkoci idiota w dziedzinie wojskowoci, bo kaza zaj niezamieszkane Wyspy Alaskijskie. Po co? eby wyzwoli morskie ptactwo z anglosaskiej tyranii? Ksi Higaszikuni jest taki gupi, e nie umiaby wyla szczyn z buta, gdyby instrukcje byy napisane na picie. Gro mia si, Kusakabe umiecha, a Abe kulturalnie poczerwienia. Nie byem pewien, jak powinna wyglda stosowna reakcja. Kpt. Jokota utrzymuje, e zoa naftowe we Wschodnich Indiach nadal wchodziyby w skad japoskich terytoriw, gdyby dowdztwa nie zwalczay si i miay jeden cel, i gdyby powanie pomylano o rozwoju techniki radarowej. Teraz o urzdzenia radarowe musimy baga Niemcw. Oskara Armi Cesarsk, e okrty podwodne, nie zgaszajc tego faktu do Wyszego Dowdztwa, wykorzystuje jako taczki, w celu wspierania oddziaw pozostawionych na Rabaul i wyspach, ktrych wrg nie atakowa. Najbardziej jednak niepokoi stanowcze przekonanie kapitana, jakoby nasze tajne szyfry zostay zamane. Abe, moe cokolwiek nierozwanie, zauway, i szyfry opracowali kryptolodzy z Uniwersytetu

Cesarskiego, i to w taki sposb, by zachodni umys nie by w stanie ich rozpracowa. Kpt. Jokota odpar, e aden z kryptologw z Tokijskiego Uniwersytetu Cesarskiego nigdy nie zosta osaczony na penym morzu przez sfor niszczycieli, dokadnie znajcych namiary jego okrtu. *** - A jeli masz racj - rozpltuje ptle na sznurze od telefonu - i sens to co, co umyst wytwarza, to jak to si dzieje, e rni ludzie maj rny sens ycia? Jak to si dzieje, e niektrzy w ogle go nie maj? Albo umyka im sens od ktrego zaczynali? - Dowiadczenia, wpywy, choroby, rozwody. Co to za haas? - Suga chrapie. - Kot i chrapie tak gono? - Suga to czowiek. Poniek d. - Aha. A Suga to ona czy on? Bezskutecznie poluj na lady zazdroci. - On. Pijany koleka, ktry mia przymusowe ldowanie daleko od domu. Pozwoliem mu przekima na pododze, ale on zabra mi futon. Przerwaa. - Zapomniaam... Ju wiem. Chcesz, ebym powiedziaa ci co o sobie? Siadam. - Jasne, e tak. - Mam zaawansowan cukrzyc. Codziennie wieczorem, od trzynastu lat, robi sobie zastrzyk z insuliny. Musz si stosowa do planu posikw. W razie zaniedbania mog zapa w piczk. A jeeli to stan bardzo ostry, wwczas mog umrze. Sens mojego ycia polega na zachowaniu rwnowagi pomidzy mierci a poziomem cukru. Inny jest prawdopodobnie sens ycia ludzi, ktrzy nie maj wbudowanych w geny bomb zegarowych. I by moe wanie to najgbiej okrela rnice midzy ludmi: jak postrzegaj swoje bycie na wiecie. Suga pomrukuje przez sen. Mj papieros jarzy si. - Mhm. - A ty, co mi powiesz dzisiaj w nocy, Mijake? Strzepuj popi z papierosa do puszki po piwie. - pla mnie sensem byo spotkanie z ojcem. Teraz, gdy ma to nastpi, zastanawiam si, co bdzie, gdy ju go spotkam? - Dlaczego teraz si nad tym zastanawiasz? - Nie wiem. Zastanawiam si nad rnymi rzeczami i nijak nie mog przesta. - Eidi Mijake, chc si z tob przespa, i to zaraz. W pucac h dym, zatyka mnie. - Co? - To tylko art. Chciaam tylko pokaza, e jak chcesz, to moesz przesta si zastanawia. Tak czy owak, Debussy w ogle nie zastanawia si nad sensem swojego ycia. - Debussy? W jakiej kapeli gra? - Claude Debussy. Nie artuj. - Claude Debussy... gra na bbnach u Jimiego Hendrixa, tak? - Nie kalaj witoci, nawet w artach, bo spy wydziobi ci wtrob. Gram go na jutrzejszym

przesuchaniu z brzmienia. Chciaby posucha? - Jasne. - To przede wszystkim. Sysz, jak si krzta. - Le i patrz w gwiazdy. - Niebo nad Kita Sendu przygaszaj w nocy neony. - No to zagram ci Et la lun descend sur le tempie qui fut. - Przetumacz. - I ksiyc zstpuje nad dawn wityni. - Francuski przychodzi ci tak samo atwo jak wszystko inne? - Nie zapominaj, e od szstego roku ycia planowaam ucieczk do Francji. - Francja. Jaki elegancki sens ycia. - Cicho, albo nie usyszysz gwiazd. *** Pryska olej na patelni. Partacz ju drugie jajko, kawaeczki skorupki midzy palcami, kapie spermiasta breja. Lubi patrze, jak przezroczysta substancja cina si i bieleje. Omal w ostatniej chwili ratuj grzank. Zdrapuj zwglon warstw do zlewu. Sterta spoczywajca na moim futonie porusza si eeeeeeaaaa. - Suga - nieodflegmiona ryba dyszopucna - dwiga leb i lustruje moj kapsu. Gasz philip morrisa w skorupce po jajku, rozsuwam zasony i wiey poranek zalewa strumieniem niemyte od trzech dni naczynia oraz wielkie usypisko skarpetek i papierw. Suga zbyt pikny nie jest. Szyja zaleca si rowoci gotowanej omiornicy, a przez twarz cignie si acuch wulkanicznych wysepek pozostaych po ukszeniach moskitw. Mruy oczy. - Mijake? Co ty tu robisz? - Mieszkam. - Aha. To co ja tutaj robi? - To wanie tutaj umierae ubiegej nocy. - Szcza mi si chce jak smok. Gdzie szczalnia? - Wskazuj kiwniciem gowy. Suga wstaje i idzie. Idzie i idzie. Wraca i wzdychajc, zaciga zamek rozporka. - W twoim kiblu mierdzi jak w Ueno. mierdzi rzygowinami. - Co powiesz na smaone jajeczko na niadanie, pywajce w smakowitym oleju? - Rzygaem w nocy? - Na og udawao ci si askawie trafi do muszli. Wpadaj czciej. - Pi, cay basen bym wypi. Napeniam kufel wod z syfonu. Suga wychyla j jednym haustem. - Dziki. Na kaw si zaapi? Oddaj mu swoj i nastawiam kolejny rondel z wod. Suga skada futon, siada na nim jak pieku, przysuwa si do stou, popija kaw, wyrzuca z siebie gone aaaa i odwija rkawy koszuli, eby ukry egzem. - Nie miaem pojcia, e grasz na gitarze. Czy ten dzieciak na hut awce to twoja siostra? No, niele. - Tak. - Kad jajko na grzank, zmiatam rupiecie, siadam i zabieram si do jedzenia.

- A ten facet w miesznych okularkach to twj ojciec? - tko rozlewa si i kapie. - Niezupenie. To John Lennon. - Suga przyciska kciuki do skroni. - Syszaem o nim. Z Beach Boysw, nie? To gdzie ja waciwie jestem? - Nad wypoyczalni wideo w Kita Sendu. - Kiedy tutaj trafiem? - Okoo jedenastej w nocy. - Mieszkasz nad miejscem pracy? Komunikacja musi by pierosko uciliwa. - Powiniene si cieszy, e mam blisko i cignem tu twoje zwoki, bo inaczej leaby teraz w rynsztoku obszczany przez jakiego psa. Jak si tu dostae? Wzie takswk z dworca? Sam nie bye w stanie doj. Suga potrzsa gow bezmylnie. - Naprawd nie pamitam. Jajka smaczne. - A dlaczego przyszede mnie odwiedzi? Suga wzrusza ramionami. - Suchaj, jak byem wczoraj zalany... chyba nie opowiadaem adnych gupich historii ani nic takiego, co? jak si napij, to plot, co mi lina na jzyk przyniesie. Jak co powiedziaem, to rozumiesz, nie byo w tym ani krztyny prawdy. Czysta blaga. Wszystko, co mwiem. Albo mogem powiedzie. - To zrozumiae. - Ale naprawd nic nie opowiadaem, no wiesz, adnych gupot, co? - Nie, Suga, wcale. Suga kiwa gow, nabrawszy pewnoci. - No, tak te mylaem. Wiesz, ja i picie. Brrr. - Wkracza Kotka i patrzc na Sug, z miejsca wyczuwa okazj do czuej pieszczo ty. - Witaj, licznotko! - Suga pieci Kotk, ktra tymcza sem czuje, e moe zaapa si na jedz enie. - To jak ci si yje w jednym pokoju z tym podejrzanym typem? - Jestem zdruzgotany twoj wdzicznoci. - Dlaczego odszede z Ueno zaledwie dwa tygodnie po uzyskaniu tam doywocia? - Sprawa rodzinna. Wic, yyy, masz dzisiaj seminarium? Suga wzrusza ramionami. - Jaki dzie dzisiaj mamy? - Czwartek. - Nie wiem, gdzie dzisiaj pjd. - A nie na poszukiwanie witego Graala? - Bez sensu. - Suga zdejmuje okulary i ciska palcami nasad nosa. W tej pozycji wyglda na szedziesicioparolatka. - Potworna strata czasu. Kocz z hakowaniem. - Nie przesyszaem si? - Dwa tygodnie temu zakradem si do Pentagonu. I wiesz, co? - Nie byo witego Graala? Suga rozczesuje palcami wosy. - Dziewi miliardw witych Graalw. Zajrzaem do jednego.

Znalazem kolejnych dziewi miliardw witych Graalw. A w kadym z nich wiesz, co? - Dziewi miliardw witych Graalw? - Musz ju przygotowa si do pracy. Suga wzdycha. - Rzecz w tym, e to by po prostu figiel jakiego nudziarza z rzdu. Wikszy miabym z tego poytek, gdybym kad godzin spdzon na hakowaniu - a to s w sumie miesice - przelea, nie kiwnwszy nawet palcem. Od samego patrzenia na komputer zbiera mi si na wymioty. - To co robisz na uniwersytecie? - Nic. a. pi. - To moe sprbowaby pohakowa w innym miejscu. - Z regau za zason wyjmuj wie koszulk. Jest sucha, ale pognieciona, wic wczam elazko. - Dla hakerw - wzdycha Suga - no, dla najlepszych, w witym Graalu skupia si najwyszy sens hakowania, nie. Niehaker tego nie zrozumie. Pomyl, gdyby nagle dowiedzia si, powiedzmy, e twj ojciec nie jest tym, za kogo go uwaae. Nawet do wysyania wiadomoci nie niani serca. I tak nigdy by mi nie uwierzyli. Pomyleliby, e przeszedem na stron tamtych. Dokadam swj talerz do kolekcji zgromadzonej w zlewie i usiuj znale dwie, powiedzmy, pasujce do siebie skarpetki. - Dziewi miliardw witych Graalw wypenionych dziewicioma miliardami witych Graalw. - Rozkadam z trzaskiem desk do prasowania i ustawiam j pionowo. - Ale wspaniay schowek na witego Graala - rzucam lun uwag, i Suga ju otwiera usta, by odpowiedzie, ale zmienia zdanie. Gaszcze Kotk, ktra mruczy z czstotliwoci dziewidziesiciu mrukni na minut. elazko sapie, wypuszczajc par. Suga otwiera usta. - Nie - mwi. - Sprawdziem setki przykadowych plikw Graala, z caego pola dokumentu. wity Graal to po prostu wiczenie w nieskoczono. A do utraty sensu. *** 13 listopada Stan pogody w chwili obecnej nieznany. Trwamy w bezruchu, ukrywajc si przed nieprzyjacielem. Dziesi minut temu wachta ogosia alarm - szwadron byskawic kierowa si prosto na nas. Wstp do pandemonium rozpocz si, gdy zaoga przygotowaa I-333 do zanurzenia, jeszcze zanim zostalimy namierzeni. Wachta na d! Zanurzenie! Zanurzenie! Abe, Goto, Kusakabe i ja wrcilimy do swoich koi. Luki zabezpieczone! Morska woda wypenia zbiorniki balastowe. Wysoki zawodzcy dwik powietrz wypychanego przez grne otwory po bokach. I-333 przechyli si pod ktem 10 stopni. arwki zaczy eksplodowa. W uszach dzwonienie i tpy bl. Nasze ycie spoczywa teraz w rkach zaogi. Mamy maksymalne zanurzenie 80 metrw. Kadub I-333 jczy - czego takiego jeszcze nie syszaem. Nikt nie mie pisn. Kpt. Jokota opowiada nam plotki o zr zucanych przez nieprzyjaciela bojach z sonarem ktry pozwala akustycznie naprowadzanym pociskom lokalizowa i niszczy okrty podwodne. Moe kpt. Jokota ma racj: odwaga jest najwaniejszym przymiotem onierza, ale technika jest wietnym jej substytutem. Nieustannie myl o otaczajcej nas zewszd wodzie. Czego najbardziej nie cierpi na I -333, to zapachu:

atakuje moje zmysy, ilekro wracam z mostku. Pot, ekskrementy, zepsute jedzenie i mczyni. Mczyni, mczyni, mczyni. Na ldzie niespodzianki s mile widziane. Rozpraszaj nud rutyny i wprowadzaj oywienie. Na pokadzie okrtu podwodnego niespodzianki mog okaza si zgubne. Pisz, eby oderwa si od natrtnych myli. Abe medytuje. Goto modli si. Kusakabe czyta. Pilot kaitena jest najniebezpieczniejszym rodkiem niszczcym w historii morza, a tymczasem ja czuj si taki kruchy. 14 listopada Pogoda si psuje. I-333 znajduje si mniej wicej w poowie drogi od naszego celu. Stosunki midzy Abe a Kusakabe pogorszyy si. Wczoraj wieczorem Abe wyzwa go na pojedynek szachowy, a kiedy Kusakabe odmwi, powiedzia: To chyba dziwne, e pilota kaitena boi si przegranej. Zarzut pad w formie artu, ale tak to ju jest, i arty zazwyczaj stanowi przebranie czego, co artem nie jest. ptysie, e Abe jest zazdrosny o terytorium, na ktre Kusakabe broni wstpu. Kusakabe bez sowa odoy ksik i ustawi szachownic. Zniszczy Abego tak, jak Ty zniszczyby szeciolatka. Na ruch potrzebowa okoo dziesiciu sekund. Abe namyla si duej, twarz zrobia mu si zacita, ale nie mg si zmusi do poddania partii. Kusakabe trzykrotnie wypromowa pionka na hetmana, podczas gdy krl Abego czeka w kcie na nieuchronny koniec. Abe przewrci swojego krla i powiedzia artem: Mam tylko nadziej, e twoja ostatnia misja skoczy si tak wielkim sukcesem jak ta partia. Na co Kusakabe odpowiedzia: Amerykanie to trudni przeciwnicy, poruczniku. Goto i ja obawialimy si, e te zaczepki mog doprowadzi do starcia, ale Abe spokojnie uprztn figury. Amerykan ie to w gruncie rzeczy rasa tchrzy. Bez broni Jankes jest niczym. Kusakabe zoy szachownic. Przegralimy t wojn, bo uwierzylimy naiwnie w nasz propagand. Zatrua nam zdolno mylenia. Abe straci panowanie, chwyci szachownic i machn ni przez nasz kajut. No to dlaczego tu si znalaze, pilocie kaitena? Kusakabe rzuca w odpowiedzi wyzywajce spojrzenie wyszemu stopniem oficerowi. Chc, eby rzd w Tokio mg wynegocjowa nieco mniej poniajce warunki poddania, i taki wanie jest sens mojego powicenia. Abe sykn, nie mogc opanowa wciekoci. Poddania? To sowo jest obelg dla ducha Jamatodamaszii! W dziesi tygodni wyzwolilimy Malaje! Zbombardowalimy Darwin! Wyrzucilimy Brytyjczykw z Zatoki Bengalskiej! Nasza krucjata doprowadzia do stworzenia obszaru wsplnego dobrobytu, nieznanego na Wschodzie od czasw Czyngis Chana! Osiem regionw zjednoczonych pod jednym dachem! Kasukabe nie by ani zy, ani zaamany. Wielka szkoda, e duch Jamatodamaszii nigdy nie pomyla, jak podtrzyma dach walcy si nam na gowy. Abe krzykn chrapliwie: Twoje sowa przynosz hab odzn kom, ktre nosisz na mundurze! Obraaj twj szwadrn i Gdybymy byli na Otsuszimie, postawibym ci do raport za wywrotowe mylenie! Rozmawiamy o tym, co dbr i ze! W tym objawia si bosko! Kusakabe utkwi w nim wzrok. Rozmawiamy o tonau bomb. Chciabym zatopi lotniskowiec wroga, ale nie dla ciebie, poruczniku, nie dla puku, nie dla bkitnokrwistych czy dla tych baznw z Tokio, ale dlatego, e im mni ej amerykaskich samolotw zrzuci bomby na Japoni, tym wiksza szansa, e moja siostra przeyje t gupi, krwaw wojn. Abe uderzy Kusakabego w twarz praw rk, dwukrotnie, mocno, potem poprawi

lewym sierpowym w podbrdek. Kusakabe zatoczy si i powiedzia: Doskonaa linia rozumowania, poruczniku. Goto wpad midzy nich. Byem tak wstrznity, e nie mogem zrobi ruchu. Abe splun na Kusakabego i wypad jak burza z kajuty, ale te na okrcie podwodnym nie za bardzo jest gdzie si piekli. Wziem wilgotn szmatk do przemycia rany, ale Kusakabe podnis ksik, jakby nic si nie stao. Z takim spokojem, e zaczem ju podejrzewa, i sprowokowa Abego, eby zostawi go w spokoju. 15 listopada Pogoda: deszcz i wiatr, ogon tajfunu. Mam umiarkowan biegunk, ale izba chorych przepisaa mi jaki skuteczny lek. Stracilimy kontakt z I-37, siostrzan jednostk biorc udzia w tej misji. Wikszo czasu zajmuje nam w cigu dnia obsuga wszystkich systemw kaitena. Po wczorajszym incydencie Abe stara si nie odzywa, chyba e musi. Kusakabe odnosi si do niego ze subow grzecznoci. Lewe oko ma pprzymknite z powodu siniaka. Goto powiedzia zaodze, e Kusakabe wypad z koi. Zapytaem Kusakabego, czy jego propozycja jest aktualna i czy nadal chce mi poyczy tom angielskiego kabuki, na co on odpowiedzia, e jasne, i poleci mi sztuk o najwikszym rzymskim onierzu. Suchaj: Bodaj to wojna, i ja mwi; ona a pokj, to tak jak dzie i noc, rzeko na niej, ruchawo, gono i swobodnie. A pokj to prawdziwy letarg, parali: ckliwy, guchy, ospay, nieczuy, i wicej podzi bkartw, ni wojna zabija ludzi. Czytania nie przerywaem, nawet kiedy do kajuty wchodzi Abe. Jednakowo zachodnie wartoci militarne wprawiaj mnie w zdumienie. onierz, Koriolan, mwi o honorze, ale kiedy czuje, e zdradzili go Rzymianie, nie potwierdza swojego protestu, popeniajc harakiri, lecz dezerteruje i walczy dla wroga! Gdzie tu honor? Po poudniu zauwaono amerykaski frachtowiec bez eskorty, ale kpt. Jokota ma wyra ne rozkazy, by nie odpala konwencjonalnych torped, dopki nie zakoczy si misja kaitenw. Goto przysig, e jeeli chodzi o niego, to nie pisnby w Admiralicji Kwatery Gwnej ani sowa, gdyby kpt. Jokota zlekceway to zalecenie. I-47 przysa oficjalny komunikat ostrzegawczy o dwch nieprzyjacielskich niszczycielach SSE znajdujcych si w odlegoci 20 km, wic pozwolilimy frachtowcowi uciec. Potem zbudowalimy razem z Goto model okrtu z kartonu i wiczylimy kt natarcia kaitena, posugujc si makiet peryskopu. Wtedy Goto rzuci zdawkowo, jakby to bya uwaga na temat pogody: Tsukijima, chc ci przedstawi mojej onie. Jedyny raz, kiedy by cakowicie powany. Polubi j podczas naszej ostatniej przepustki. Gdyby po mojej mierci ponownie chciaa wyj za m, powiedzia, bardziej do samego siebie ni do mnie, to ma moje bogosawiestwo. Moe mie wielu mw, ale ja na zawsze pozostan przy jednej onie. Potem Goto zapyta mnie, dlaczego zgosiem si na ochot nika do specjalnych si uderzeniowych. By moe stwie dzisz, e to dziwne, ale nigdy o tym nie rozmawialimy n Otsuszimie ani nawet w Nara, bo te za bardzo byjim wpltani w owo jak, by w ogle dostrzec dlaczego. Od powiedziaem, i nadal to podtrzymuje, e urodziem si h wzi udzia w realizacji planu kaiten. ***

Suga zazi na d. - Cze. - Cze. - Zamykam dziennik. - Jak si czujesz? - Dziesiciomegatonowy bl gowy. - Mj szef gdzie tu ma apteczk... - Jestem wyjtkowo odporny na rodki przeciwblowe. Posprztaem toalet . Jeszcze nigdy tego nie robiem. Mam nadziej, e szmaty i rodki wziem waciwe. - Dziki. Suga pociga nosem i przez chwil patrzy na ekran. Leci amerykaski film - wybraem na chybi trafi, zatytuowany An Officer and a Gentleman. Z pudeka, w ktrym, jak mi si wydawao, powinien znajdowa si film o wojnie na Pacyfiku, w ktrej walczy mj stryjeczny dziadek, ale pomyliem si. Lata osiemdziesite, bohater - o ponurej szczurzej twarzy - zostaje osadzony w bazie szkoleniowej marynarki. To ju rozumiem - mwi Suga - dlaczego zrezygnowae w Ueno. I tylko tym si zajmujesz? Siedzisz na tyku i przez cay dzie ogldasz filmy? - Tak samo jak ty siedzisz na swoim i gapisz si w ekran komputera. Suga przeglda stojak z nowociami. - Dni tych wszystkich wypoyczalni s policzone. Ju niedugo ludzie bd zaadowywali filmy via Net, co nie. W formacie DCDI . Technologia jest ju gotowa, czeka tylko na akcj marketingow. Aha, miaem zapyta: co stao si z koreask lask, za ktr si uganiae? - Yyy, okazao si, e to kto inny. Na chodnik wjeda jeep w kolorze kryptonowej zieleni pulsujcy muzyk akuratn do podry w czasie. Na miejscu dla pasaera Lolitka plujca przez okno pestkami z wini, do Mkncej Gwiazdy za wpada Dalai Lama, ktry w jednej rce trzyma puszyst bia fretk pysznic si biao -rowym krawatem, a w drugiej - trzy kasety wideo. - Jazon i Argonauci wstrzsn nami, Sindbad ostudzi, a Titanic dobi. Mity nie s ju tym, czym byy. Powinienem wiedzie - sam je pisaem. - Sprawdzam daty zwrotu i dzikuj mu. Dalai Lama wychodzi ksiycowym krokiem i na poegnanie macha nam apk fretki. Fretka ziewa. Dip startuje, zamazujc dwiki muzyki w jazgotliwej plamie. Suga patrzy przez drzwi. - Chciabym mie takiego przyjaciela. Dzwonibym sobie do niego, gdy tylko poczubym si jak wyrzutek, wiesz, tylko po to, eby przypomnie sobie, e naprawd jestem normalny. - Suga ziewa, czyci okulary o koszulk i wychodzi na dwr, rzuci okiem na niebo. - Mamy nowy dzie. - Poczekalnie sali przesucha to wylgarnie obkanych - mwi Ai; sycha wiatr i odgos przytumionych wyadowa - albo teren wojen psychologicznych studentw. Muzycy s gorsi od wiatpwej klasy szachistw kopicych si pod stoem. Chopak ze szkoy muzycznej Toho pije czosnkow y jogurt i wyczytuje zbir francuskich wyrae i zwrotw slangowych. Na gos. Inny monotonnie odpiewuje z matk buddyjskie teksty sakralne. Dwie dziewczyny rozmawiaj o samobjcach z akademii muzycznej, ktrzy nie mogli znie presji. - Jeeli zagrasz dla sdziw chocia w poowie L dobrze jak dla mnie, to powinna sobie poradzi.

- Co mi si wydaje Mijake, e jeste stronniczy Sdziowe nie daj punktw za szyj. W kadym razie za to ni dostaje si stypendium Paryskiego Konserwatorium. Prze dzierasz si t am pazurami, po trupach innych obiecujcych muzykw. Zupenie jak gladiatorzy w Rzymie, z tym tylko e kiedy przepadniesz, musisz jeszcze grzecznie umiechn si i pogratulowa swoim wrogom. Granie przez telefon dla ciebie to nie to samo, co wystp dla gremium sdziw przypominajcych wytrzanitych spod ziemi pierwszej wody zbrodniarzy wojennych, ktrzy decyduj o mojej przyszoci, o tym, co mi si ni, i o tym, kim jestem jako czowiek. Jeli oblej to przesuchanie, to skoczy si na lekcjach, ktre do koca ycia bd musiaa udziela maym spryciarkom. - Ale przecie bd jeszcze jakie przesuchania - wtrcam. - Nawet tak nie mw. - Kiedy ogosz wyniki? - Dzisiaj o pitej, po wystpie ostatniego kandydata jutro sdziowie odlatuj do Francji. Zaczeka j kto idzie... - owi uchem monotonny szmer i stumione mamrotanie. - Mwili, e za dwie minuty mam wejcie. Chciabym powiedzie co pokrzepiajcego, zachcajcego i dowcipnego. - Yyyy, powodzenia. Idzie. Jej oddech staje si szybszy... - Wczeniej mylaam... - O czym? - O sensie ycia, oczywicie. Znowu zmieniam zdanie. - Tak? - Sens ycia odnajduje si w szeregu sprawdzianw, przez ktre si przechodzi bd si je oblewa. - A kto decyduje o wyniku? Jej kroki odbijaj si echem i narastaj zakcenia. - Kady. Klienci wchodz i wychodz. Pynie rwnomierny strumie wypoyczanych filmw o kocu wiata wida co wisi w powietrzu. Ciekawe, jak Ai radzi sobie na przesuchaniu. Wydawao mi si, e niele gram na gitarze, ale w porwnaniu z ni gram jak amator z poprzetrcanymi palcami. Wchodzi znkana matka i prosi, ebym poleci co, co na godzin zamknoby usta jej dzieciakom. Opieram si pokusie, by podsun jej Pant the Clam from Amsterdam, to by im zamkno usta, nieprawda? - i daj jej Skalny Zamek Laputw. Podchodz do drzwi - niebo ponie kolorami jednego z tych opalowo-marmoladowych zachodw soca. Opodal, niczym leniwie przechadzajcy si lew, pomrukuje Harley Davidson. Lnice chromowe wykoczenia jak u komety, za kierownic chopak w s krzanych spodniach, firmowej koszulce z napisem JESTEM DO LICHA DOBRY i wojskowym hemie z namalowanym od szablonu rysunkowym kaczorem. Dziewczyna o idealnych ramionach znikajcych w rkawach koszulki i blond wosach poyskujcych bursztynowym blaskiem zachodu to Kawka we wasnej osobie. Kawka z pokoju na godziny! Ta sama minka, te same nogi obejmujce w rozkroku dwie strefy czasowe. Chowam si za plakatem z Kenem Takakur i obserwuj motocykl zrcznie wymijajcy samochody uwizione w korku. Stanowczo Kawk a -

albo jej klon. Teraz nie jestem ju taki pewien. W Tokio Kawka ma miliony klonw. Siadam i otwieram dziennik dziadka. Co Subaru Tsukijama powiedziaby, widzc dzisiejsz Japoni? Warto byo za ni umiera? A moe odpowiedziaby, e to nie ta sama Japonia, za ktr zgin. Ta, za ktr zgin, nigdy si nie zicia. Moe to szczcie, e nie moe ujrze tej Japonii. Zastanawiam si, jaki punkt widzenia przyj w przyszy poniedziaek, gdv spotkam si z dziadkiem. ebym to ja mg poczyna sobie w tym wzgldzie tak jak Daimon. Szkoda, e admira Raizo nie da mi adnej wskazwki. Powinienem gloryfikowa duchowo samurajw? A czy to wane? Przecie chc tylko eby dziadek przedstawi mnie ojcu. Nic wicej. Ciekawe jakiego stopnia bym si dochrapa na wojnie. Wytrzymabym w stalowym olbrzymie mkncym na spotkanie z moj mierci? Mam tyle lat, co mj stryjeczny dziadek w chwili mierci. Gdybym nie by tym ja. Gdybym by jakim innym ja. Niesamowite, pomyle, e to nie ja powoaem siebie do istnienia, nie moi rodzice, lecz Japonia. Subaru Tsukijam stworzya Japonia, ktra zgina w chwili kapitulacji. Dzieem jednej i drugiej Japonii by trudno, tak jak trudno by Takar Tsukijam. *** 18 listopada Pogoda: tropikalny upa, olepiajce soce. Dzisiaj rano spdziem trzydzieci minut na platformie obserwacyjnej przed peryskopami. Wachtowy poyczy mi lornetk. Nasza pozycja: 60 kilometrw na zachd od atolu Ulithi. Leccy ni duej wysokoci samolot rozpoznania z Truk donis o 200 nieprzyjacielskich okrtach, w tym 4 lotniskowcach. Nieprzyjacielskie przekazy radiowe przybray na, intensywnoci. Kpt. Jokota postanowi, e nie bdziemy czeka na I -37, gdy upyno ju 5 dni od ostatniego kontaktu. Wywoywanie go na niskiej czstotliwoci byoby do ryzyko wne w tak bliskim ssiedztwie si wroga. Mam nadziej, e to tylko opnienie. Da si zatopi tak blisko strefy zajmowanej przez obiekt - to byby dla pilotw kaitenw gest okrutnej ironii. Przesalimy yczenia pomylnych oww dla I-36 i I-47, po czym skrcilimy na wschd, w kierunku Wysp Palau. Okoo 18.00 I -333 zbliy si do Peleu. Archipelag jest pikny jak miejsca znane z dawnych opowieci, ale odlegy jak pejzae, jakie od niechcenia rysowaem w zeszycie. Widziaem koralowe wysepki, wstgi odkrytych pokadw geologicznych, wwozy, szczyty, bagna i achy piasku. Wyranie wida byo szkody spowodowane ostatnio przez bitw. 14 Dywizja Armii Kuantung drogo kazaa zapaci wrogowi za zajcie tych wysp. Bazy i lotniska naleay do obiektw najbardziej naraonych na walki podczas wojny, poniewa Wyspy Palau stanowiy japoskie terytorium od czasu ustanowienia mandatu Ligi Narodw w 1919. Ale nieprzyjaciel nie moe domyla si, ile naprawd zapaci za kotwicowanie w Przesmyku Kossol. Wachta wypatrzya niep rzyjacielski samolot zwiadowczy i zeszlimy pod wod. Poniewa dzisiejszy wieczorny posiek bdzie, wedle wszelkiego prawdopodobiestwa, naszym ostatnim, wic kapitan Jokota wycign swj gramofon na korb i dwie pyty. Z miejsca rozpoznaem melodi, ktr grywa nasz Ojciec, zanim jazzu zabroniono z powodu jego szkodliwego wpywu. Gra Diu Keringuton. Dziwnie si sucha amerykaskiego jazzu tu przed wyruszeniem z misj pozabijania Amerykanw.

19 listopada Pogoda: adna, warunki przewanie dobre. Ostatnia noc spokojna. I-333 na obserwacji peryskopowej. Bysk obieca, e pojedzie do Nagasaki i wrczy Ci ten dziennik osobicie, Takara. Moi koledzy, piloci z Kikusui, pisz poegnalne listy. Kusakabe zapyta Abego o rad w sprawie niejasnego znaku kandi do haiku, ktre ukada. Abe odpowiedzia mu bez cienia urazy. Ja nie mam talentu do wier szy. Bysk wanie robi ostateczny przegld kaitenw trz ba jeszcze sprawdzi mechanizmy uwalniajce nasze torn dy. Kapitan Jokota agodnym ukiem podprowadza okrt d wejcia do Przesmyku Kossol. Pomodlilimy si w specja nie urzdzonej wityni i w darze bstwu tej wityni pozo stawilimy kadzido. Goto spali kart z wizerunkiem lotniskowca i zoy w ofierze popioy. Przestudiowalimy szkic kartograficzny strefy, w k trej znajduje si obiekt, pod katem gbokoci. Podczas poegnalnej kolacji podzikowalimy zaodze za bezpieczne dostarczenie na miejsce. Wznosilimy toasty z okrzykiem banzai za powodzenie naszej misji i za Cesarza. Po raz ostatni wspiem si na mostek eby spojrze na ksiyc i gwiazdy i wypali papierosa z chorym, ktry mia sub. Byszczcy ksiyc w peni. Przypomina mi lusterko, ktrym Jaeko i Mama posugiway si, robic makija. Przy tym ksiycu na wybranie celu bd potrzebowa mniej ni trzy godziny. Trzy godziny. Ju tylko tyle zostao z mojej linii ycia, jak wszystko dobrze pjdzie. Myl ju tylko o tym, eby jak najlepiej wykorzysta to, czego si nauczyem, i eby cios, jaki zadam, by na pewno miertelny. Teraz powierz ten dziennik Byskowi. Przeyj ycie za mnie, Takara, a ja za Ciebie umr. yj, braciszku. *** Jeszcze nie syszaem tak przygnbionej Ai. Nie przypuszczaem, e takie stany rwnie ma w repertuarze. Gaszcz Kotk. - Twj ojciec wie, ile dla ciebie znaczy Konserwatorium? - Stary dobrze wie, ile to dla mnie znaczy. - A wie, jak nielicznym przyznaje si stypendia? - Tak. - To dlaczego zabroni ci jecha? Dlaczego nie jest to dla niego powodem do dumy? - Niigata bya wystarczajco dobra dla niego, wic bdzie te wystarczajco dobra dla mnie. Nie chce nawet uywa sowa muzyka. Zamiast tego mwi brzdkanie. - A co o tym myli twoja matka? - Matka? Myli? Ona przestaa myle wraz z kocem miodowego miesica. Powtarza tylko: Suchaj ojca! Bez koca. Tak dugo pozwalaa mu wypowiada si w jej imieniu, e teraz w ogle ju si nie odzywa. W zasadzie to przeprasza ojca nawet za to, e on na ni wrzeszczy. Moja siostra wysza za waciciela najwikszych cementowni nad Morzem Japoskim, dlatego e tak kaza jej ojciec, a teraz robi si dokadnie taka sama jak matka. A skra cierpnie. Usyszaa, e nad Austri s wielkie dziury ozonowe, wic...

- Nad Austri? Nie miaa na myli Australii? - Ich wiedza na temat wiata istniejcego poza Japoni siga miejsca, do ktrego s w stanie dopyn kraulem. Przykro mi, jeeli brzmi to zgryliwie. Potem skaptowali mojego brata. Pracuje w branowym biurze Starego, moesz wic sobie wyobrazi jego czuo. Tylko ja niszcz rodzinn harmoni, tak powiedzia. Francuskie jedzenie zniszczy mnie przy mojej cukrzycy - jakby ta moja cukrzyca kiedykolwiek go obchodzia - matka zacznie si zamartwia, od czego skoczy jej cinienie, ktre przecie moe j rozsadzi. Wtedy to ja bd winna eksplozji matki, no i oczywicie nieposuszestwa wobec Starego. Co to za haas? Znowu Suga? - Tym razem Kotka. Przykro jej z twojego powodu, ale nie wie, co powiedzie, aeby nie zabrzmiao kiepsko. Ma nadziej, e wszystko dobrze si skoczy. - Podzikuj jej. W takich sytuacjach auj, e nie pal. - Przycinij usta do suchawki, przel ci dym nrze telefon. - Nastolatkowie czsto roj sobie, e ich rodzice nie s ich prawdziwymi rodzicami. Dzisiaj widz, e to moe mie swj urok. Prawd jest, e Stary nie moe znie myli, e mog go nie potrzebowa. Gdy mu si wydaje, e ma racj, nie cofnie si przed niczym. Poza tym boi si, e pracownicy dowiedz si, i nie umie zapanowa nawet nad wasn crk. Ale zapyziaa ta moja rodzina! Sowo daj czasami wolaabym by sierot. Och. Och... przepraszam Mijake... - Ej, nie przejmuj si. - Przepali mi si dzisiaj bezpiecznik taktu. Powinnam si wyczy i da ci spokj. Przez cae trzydzieci minut nic, tylko narzekam. - Moesz sobie narzeka przez ca noc. Prawda, Kotko? Kotka, a niech j, jak na komend miauczy, e prawda. - Syszaa? Wic ponarzekaj sobie. *** - Wygldasz o pi lat modziej - mwi do Buntara, gdy zjawia si w niedziel wieczorem po powrocie z Okinawy, bo te naprawd wyglda. - Moe gdy ja wybior si na wakacje, zaczn wyglda jak dwudziestolatek? - Daje mi w upominku breloczek z Zizzi Hikaru - ktra podobnie jak wikszo idoli pochodzi z Okinawy i zrzuca ciuchy, kiedy si dmuchnie na plastikow opraw. - O, dziki - mwi - bdzie co zostawi w spadku rodzinie. Dobrze jest wrci, co? - Ta-ak. - Buntaro rozglda si po Mkncej Gwiedzie. - Sam nie wiem. - Dobra. Macziko-san dobrze si bawia? - Jeszcze jak. Chce si tam przenie. Jutro. Buntaro drapie si w gow. - Niedugo urodzi si pai... to zmienia zapatrywania. Chciaby wychowywa sj w Tokio? Przypomina mi si pierwszy list matki, balkon. - Chyba nie. Buntaro kiwa gow i zerka na zegarek. - Masz pewnie tysice rzeczy do odrobienia, chopcze. - Nie

mam, ale widz, e Buntaro chce zabra si do nadrobienia papierkowej roboty, wic id na gr do swojej kapsuy i zbieram brudn bielizn do prania. Usiuj dodzwoni si do Ai, ale nikt nie odpowiada. W nocy blok dry w posadach od piekielnych haasw. Wydzierajcy si ojciec, wrzeszczce dziecko, pracujca pralka. Jutro poniedziaek - dzie spotkania z dziadkiem. Le na futonie i zabieram si do odcyfrowania trzech ostatnich stronic dziennika. Pisane na innym papierze, cienionym pismem, jeszcze trudniejszym do odczytania. U gry arkusza przybita w poprzek czerwona piecztka po angiel sku: SCAP - nie ma tego w moim sowniku - i Cenzura Wojskowa. Do tego na wp nieczytelny napis po japosku: ... sowa te... moralna wasno... Takary Tsukijamy.... I nieczytelny dla mnie adres w Nagasaki. *** 20 listopada Stan pogody - nieznany. Ja martwy, ale jeszcze ywy. Ostatnie 6 godzin. O 2.45 do kajuty przyszed kpt. Jokota - ogosi atak kaitenw za 15 minut. Stanlimy w krgu, kady z nas stojcemu przed sob bratu zawiza haczima. Goto: To tylko jeszcze jeden wiczebny wypad, chopaki. Abe do Kusakabe: Piekielny z ciebie szachista, chory. Kusakabe: Piekielnego masz sierpa, poruczniku Obeszlimy I -333, dzikujc zaodze za bezpieczne dostarczenie na miejsce. Oddawanie honorw. Ucinicie doni przed wejciem do kaitenw przez zsuwnie. Bysk zamkn nad nami pokrywy lukw. Jego twarz to ostatnie, co zobaczyem. I-333 zanurzy si, gotw do ostatniego podejcia Radiooperator pierwszej klasy Hosokaua podtrzymywa poczenie telefoniczne a do momentu spuszczenia kaitenw dostarczajc d ane z ostatniej chwili. Abe wyruszy o 3:15, Syszaem, jak puszczaj klamry. Goto wyruszy o 3:20. Kusakabe popyn o 3:35. Przez nastpne pi minut natok myli, trudnoci z koncentracj. Odezwa si Hosokaua w dialekcie Nagasaki: Bd ci towarzyszy mylami. Oby okry si chwa. Ostatnie sowa wypowiedziane przez czowieka. Dziobowe klamry zwolnione. Startuje silnik. Rufowe klamry zwolnione. Kaiten swobodnie unosi si na wodzie. Ostre szarpnicie w lewo, eby wymin wieyczk obserwacyjn i urzdz enia peryskopowe. Kurs ESE, stae zanurzenie 5, metrw. Po wynurzeniu na powierzchni o 3:42 potwierdzenie pozycji za pomoc namiaru wizualnego. Nieprzyjacielska flota wyranie rysuje si na tle portowych wiate. Grupa skadajca si z barek desantowych, transportowcw, zbiornikowcw, przynajmniej trzech okrtw wsparcia, trzech niszczycieli i dwch cikich krownikw. adne barki, same okazae obiekty. Oberajcy si, picy, srajcy, palcy, popijajcy, gadajcy Amerykanie. I ja, ich kat. Dziwne odczuc ie. Na strategicznej naradzie na I-333 uzgodnilimy, e pierwsze kaiteny powinny uderzy w okrty zakotwiczone dalej - zgaduj zgadula. Przydaje si dziecica wyliczanka: Do -re-ni-szi-ma-szo-ka? Ka-mi-sa-ma-no-iu-towybuch. Fala uderzeniowa wstrzsna kaitenem. Ustawiem peryskop, w obiektywie zbiornikowiec, ogie strzelajcy kolorem kwitncej liwy, dym ju zdy zasoni gwiazdy Druga eksplozja. Pomaraczowo. Przecudnie, strasznie, oczu nie mona oderwa. Pomienie pn si, owietlaj przesmyk, jest janiej ni w dzie. Upolowany. Zanurzam si. Jak w pnie. Tak odczuwam, nie dziaam. Wybraem najbliszy wielki okrt i ustawiem si pod odpowiednim ktem. Syreny, silniki, chaos. Kolejna wielka eksplozja - kaiten,

bomba gbinowa w pobliu, nie wiadomo. d patrolowa? Wibracje coraz bliej, bliej, bliej - zszedem na gboko 8 metrw - przeszo. Spora eksplozja na sterburcie. Samotno - strach, e bracia zostawi mnie tu wrd obcych, nie, to nie ja. Zwolniem do 2 km/h, wynurzenie, musz sprawdzi pozycj. Ogie z dymem po eksplozjach w dwch miejscach. Wybraem masywny kontur ustawiony na zachd - lekki krownik? 150 metrw. Oczy olepione przez wiata reflektorw, ale chroni mnie chaos panujcy na brzegu. Zanurzenie na 6-7 metrw. Przydusiem do 18 km/h. Lec, dziwne powietrze. Zatrzymuj w miejscu. Wynurzenie, ostatni namiar. Krownik ogromnia w ciemnoci. 80 metrw. Strumienie postaci. Mrwki. wietliki. Zanurzenie 5 metrw. Gowica uzbrojona. Jedna myl: To moja ostatnia myl. Przestawiem dwigni na maksymaln prdko. Przypieszenie wcisno mnie w fotel... jeszcze 70 metrw, 60, 50, 40, 30, 20, w nastpnej chwili uderzenie, i uderzenie Dwik dzwonka, jak w wityni. Obdne wirowanie - dno na grze, gra na dnie, wwiercanie si, miotnicie w prawo i na d, lune przedmioty obijaj si wraz ze mn. W pucach brak tchu. Wic to mier, myl, wic myl, czy trup myli? Bolesne dzwonienie wymazao z gowy myl. Przechylenie, chrzst >opadanie w d > koniec wibracji. Silniki wyj, ster nie dziaa, luno lata w rkach, buczenie dochodzce z silnikw, wzrastajca temperatura, zapach poncego oleju - w tej chwili uwiadamiam sobie, e nie umarem i e musz wyczy silniki, silniki gasn. Klsk Gowica nie wybucha. Kaiten odbi si od kaduba jak ba busowa lanca od metalowego hemu. Twarz pokaleczo przez celowniki perskopu, nos zamany. Usiadem i wsuchiwaem si w haasy dobiegajce z powierzchni. Prbowaem rcznie zdetonowa trotyl, uderzajc w obudow kluczem Poraniem tylko palce. Od uderzenia zepsu si zegar. Minuty czy godziny, trudno powiedzie. Czer w peryskopie przechodzi ju w bkit. Butelka whisky. Wypij i wo do rodka te kartki. Takara. Wiadomo w butelce, w brzuchu martwego rekina. Zapamitasz t pie? Ciaa unosz si, obrzmiae Ciaa w pocieli wzburzonego oceanu, Ciaa zanurzone w nie o podniebnych kach, Umrzemy, umrzemy, za cesarza umrzemy, Nie ogldajc si wstecz. Spoczywam we wzburzonym morzu. Powietrze rzednie. Albo tak mi si wydaje. Ju? Moe odnajd mnie nurkowie - tajfun uwolni, wyrzuci na brzeg - tutaj zostan na zawsze. Nie dopynem kaitenem do chwalebnej mierci. Kaiten sta si urn. Morze grobem. Nie potpiajcie nas, ktrzymy zginli tak nie w czas. *** - adnej nadziei - odpowiada kobieta, ale to nie Ai. Jest ju po pnocy, ale w gosie kobiety wicej

rozbawienia ni zoci. Ma starowiecki akcent, jakim si mwi w Osace. - Przykro mi. - Ach. Czy mog zapyta, kiedy, yyy, panna Imado przypuszczalnie wrci? - Prosz miao pyta, ale odpowied to ju inna kwestia. - Kiedy panna Imado powinna wrci? - I najwaniejsza wiadomo dzisiejszego wieczoru: AJ irnado wezwano do rodowej siedziby w Niigata, podejmujc desperack prb przezwycienia impasu dyplomatycznego. Kiedy reporterzy zapytali buntownicz pann Imado, jak dugo potrwa konferencja na szczycie, usyszelimy w odpowiedzi: Tak dugo jak trzeba. Pozostacie przy odbiornikach! - To znaczy kilka dni? - Moja kolej. Czy ty jeste karate zuch? - Nie. Ja jestem zuch gwka. - Tak czy inaczej zuch. Mio mi, e wreszcie wiem, do kogo naley ten odcieleniony gos. Ai nazywa ci zuch-gwk, ale wedug mnie karate-zuch brzmi dowcipniej. - Yyy, z pewnoci. Kiedy Ai wrci, mogaby pani... - Odziedziczyam po babci parapsychiczne zdolnoci. Wiedziaam, e to ty dzwonisz. Czy chcesz wiedzie, kim jestem? - Czy nie jest pani przypadkiem niemia i cich wsplokatork Ai? - Za pierwszym strzaem! Prosz. Ai chodzi z istot ludzk czy te jeste jakim kolejnym psychogremlinem? - Nie do koca chodzi... - ykam przynt. - Psychogremlinem? - A tak. Osiemdziesit procent wielbicieli Ai robi kariery w brany filmowych horrorw. Ostatnim by Stwr z Czarnej Laguny. Petwiasty, zwiotczay, wodoodporny, jzykiem chwyta bawatki. Wydzwania o pnocy i kraka a do witu. Jedzi volvo, nosi blezery, wydawa wasne CD, na ktrych piewa madrygay i dobrowolnie zwierza si z niesamowitych historii, kiedy Ai bagaa mnie, ebym mu powiedziaa, e jej nie ma. Mieli si pobra w Tokijskim Disneylandzie i odby podr do Aten, Montrealu i Parya z trzema synami, Deliusem, Sibeliusem i Jojo. Kiedy zadzwonia jego matka - chciaa numer do rodzicw Ai w Njigata, eby ju bezporednio z fabrykantem przystpi do maeskich negocjacji. Musiaymy z Ai wytrzasn jakiego ex-boksera po wyroku, ktry poddusi jej ostatniego wielbiciela - Mog obieca, e moja matka nigdy nie zadzwoni. Jednak... - Czy pracowae kiedy w kuchni pizzerii, karate zuchu? - Pizzerii? A co? - Ai mwi, e od jutra musisz mie prac. - No tak, ale ja jeszcze nigdy nie pracowaem w kuchni. - Nie ma sprawy. Szympansy poradziyby sobie z t robot. Swoj drog w przeszoci zatrudnialimy sporo obronitych, nadrzewnych wyszych przedstawicieli naczelnych. Godziny paskudne - od pnocy do smej rano - a w kuchni gorcej ni w jdrze soca, ale za psi zmian dobrze pac. Pooenie w centrum

- u Nerona, naprzeciwko Jupiter Cafe, miejsca legendarnego ciosu z gwki. Jeszcze jedno, pracujesz ze mn. Ai wspomniaa ci, jak mam na imi? - Yyy... - Oczywicie to ostatnia rzecz, jaka przyszaby jej na myl. Sacziko Sera. Jak w tej piosence Che Sara, Sara, co bdzie lila, li-la. No, o mao co. Moesz zacz jutro wieczorem? W poniedziaek? - Nie chc, panno Sero, nikogo odwodzi od proponowania mi pracy, zwaszcza e okropnie jej potrzebuj, ale czy, yyy, nie chciaaby pani najpierw spotka si ze mn? Sacziko Sera mwi grobowym gosem: - Eidi Mijake, urodzony na Jakuszimie... Wiem o tobie wszystko... *** - Pan Mijake? - szef sali w herbaciarni Amadeusz przestaje przebiera palcami. Podnosi brwi: cae jego szefowskie jestestwo skupia si w brwiach. - Zechce pan pj za mn. Pastwo Tsukijama oczekuj pana. Pastwo Tsukijama? Czyby dziadkowi udao si przekona ojca do przyjcia? W lokalu toczniej ni w ubiegym tygodniu - odbywa si stypa, wielu goci w czerni - i nie za bardzo udaje mi si wypatrze dwch mczyzn, jednego w podeszym wieku i drugiego w rednim, ktrzy w jakikolwiek sposb by mnie przypominali. Tote kiedy szef sali wysuwa krzeso przy stoliku, przy ktrym siedz kobieta z dziewczyn w moim wieku, zakadam, e musiaa nastpi pomyka. Jego brwi mwi mi, i adnej pomyki nie ma, wic stoj jak gapa, podczas gdy one taksuj mnie od stp do gw. - Czy poda dodatkow filiank, prosz pani? - pyta szef. Kobieta odprawia go gestem mwicm ale skd. Dziewczyna wpatruje si we mnie jakby pytaa, co to za szkaradztwo? - podczas gdy moja pami usiuje upora si z podobiestwem... Andu! Pucoowata, rwno obcita, nachmurzona Andu. Mamy identyczne, ukadajce si jak pira brwi. - Eidi Mijake - odzywa si, a ja kiwam gow, jakby to byo pytanie - jeste aosnym, bezwstydnym pazem. - Nagle wszystko rozumiem. Moja przyrodnia siostra. Moja macocha poprawia naszyjnik z brzu na tyle masywny, by zatrzyma cios siekier - i wzdycha. - Postarajmy si, aby nasze spotkanie byo jak najkrtsze i jak najmniej przykre. Prosz usi, panie Mijake. Siadam. Herbaciarnia Amadeusz pozostaje w tle niczym sceneria na ekranie wideo. - Prosz pani brn po omacku, silc si na uprzejmo - dzikuj za list, ktry otrzymaem w ubiegym miesicu. Udane zdziwienie. - Dzikuj? Czyby zaczyna pan od ironii? Rozgldam si. - Yyyy... waciwie spodziewaem si e mj dziadek... - Tak, wiemy o wszystkim. Wasze spotkanko zostao zapisane w jego dzienniku. Niestety. Mj te nie jest w stanie przyj. - Ach... rozumiem. - Zamknycie go w szafie? Przyrodnia siostra ma gos przypominajcy trzaniecie w policzek. - Dziadek umar trzy dni temu. Trzask. Przechodzi kelner z trjktami malinowego sernika na tacy.

- Jestem szczerze zdumiona, e nie zauway pan, jak bardzo by chory w ubiegy poniedziaek - mwi z jawnie udawanym umiechem. - To bieganie na paskie skinienie, knucie spiskw. Mam nadziej, e jest pan z siebie dumny. To nie ma sensu. - Ja wcale nie spotkaem si z nim w poniedziaek! - Kamca! - strzela przyrodnia siostra. - Kamca! Matka ju ci powiedziaa - mamy notatnik z datami spotka! Zgadnij, czyje nazwisko znalazymy pod dat z zeszego tygodnia! - Najchtniej zakleibym jej usta tam klejc. - Ale w ubiegy poniedziaek mj dziadek przebywa jeszcze w: szpitalu. Macocha skada gow na doniach w wystudiowanej pozie. - Pana kamstwa s doprawdy enujce. Wiemy, e mj te w ubiegy poniedziaek opuci hospicjum, eby si z panem spotka! Nie prosi o pozwolenie siostry dyurnej, poniewa i tak by go nie otrzyma. By zbyt chory. - Ja nie kami! Dziadek by zbyt chory, wic przysa swojego przyjaciela. - Jakiego przyjaciela? - Admiraa Raizo. Macocha i przyrodnia siostra patrz po sobie. Siostrzyczka parska urywanym miechem, a macocha umiecha sic, cigajc usta w wyszminkowany dzibek. Te wanie usta cauj mojego ojca. - Wobec tego spotkae si z dziadkiem - strzela przyrodnia siostrzyczka - ale bye za tpy, eby si zorientowa! - Nerwy zaczynaj mi puszcza. Patrz na macoch, oczekujc wyjanie. - Ostatni figiel mojego tecia. - Dlaczego mj dziadek miaby udawa, e jest admiraem Raizo? Przyrodnia siostrzyczka uderza w st. - On n i e jest twoim dziadkiem! - Nie zwracam na ni uwagi. W oczach macochy pojawia si bysk zwiastujcy wojn. - Czy da panu jakie dokumenty do podpisania? - Dlaczego - powtarzam - mj dziadek miaby udawa kogo innego? - Czy podpisywa pan co? To do niczego nie prowadzi. Zakadam rce za gow, odchylam si i odzyskuj spokj, wpatrujc si w sufit. Tak, moja droga, podpowiada mi Mozart, tu tkwi twj problem. Ale to jest twj problem, nie mj. Strasznie chce mi si pali. - Prosz pani, czy koniecznie musimy sobie psu krew? - Psu krew - mamrocze siostrzyczka. - Te powiedzonko. - Co mam zrobi, eby udowodni pani, e chodzi mi tylko o to, eby si spotka z ojcem? Macocha pochyla gow. - Niech si pan uspokoi... To sprawia, e zaczynam kipie. - Nie, prosz pani, mam ju do spokoju! Nie chc... - Prosz pana, pan... - Niech si pani zamknie i sucha! Nie chc waszych pienidzy! Nie chodzi mi o wzgldy! Ani o szanta! Skd pomys, e chciaem pani szantaowa? Mam ju serdecznie do uganiania si po tym miecie w poszukiwaniu ojca! Chce pani okaza mi pogard, wietnie, jako to przeyj. Ale nieche mi pani pozwoli spotka si z nim - chocia raz - a jeeli on sam osobicie powie mi, e nie chce mnie ju widzie, wtedy, dobra, znikn z waszego ycia i rozpoczn swoje wasne, od nowa. O to mi chodzi. O nic

innego. Czy a tak trudno to zrozumie? A tak duo chc? Ale jestem wyczerpany. Przyrodnia siostrzyczka siedzi niepewnie. Macocha w kocu rezygnuje z nieznonego umieszku. Chyba udao mi si zmusi je do suchania. A na dodatek poow goci herbaciarni Amadeusz. - W zasadzie tak. - Macocha nalewa sobie i swojej odtej, wstrtnej creczce cienkiej herbatki z ozdobnego czajnika. - Za duo pan chce. Powiedzmy, e to, i pana zaakceptuje, nie oznacza adnego zagroenia dla mojej rodziny. Powiedzmy nawet, e odczuwam pewne wspczucie, zwaywszy na paskie pooenie. Ale to zasadniczo nie zmienia sytuacji. - Zasadniczo. - Waciwie nie sposb powiedzie tego jako ogldnie. Mj m nie yczy sobie spotkania panem. Pan tymczasem zachowuje si tak, jakby by pan przekonany, e to jaki mroczny spisek separuje pana od niego - a to po prostu nieprawda. Nie przyszymy tu po to, by pokrzyowa paskie plany. Jestemy tu na danie mojego ma, iby zechcia pan, prosz, zostawi go w spokoju. Paci na paskie utrzymanie, nie po to, by podtrzymywa nadziej na przysze pojednanie, ale eby kupi sobie prawo do prywatnoci. Czy a tak trudno to zrozumie? A tak duo chc? Chce mi si paka. - Dlaczego nie powie mi tego osobicie? - Ujmujc rzecz krtko - macocha popija herbat - chodzi o wstyd. Wstydzi si pana. - Jak moe si wstydzi syna, z ktrym nie chce si spotka? - M nie wstydzi si tego, kim pan jest, tylko tego, e pan jest. Na drugim kocu sali jaki klient raptownie wstaje, odsuwajc krzeso. - Zadaje pan cierpienie, jemu, nam, sobie samemu. Prosz z tym skoczy. Kelnerka niosca tac wpada na krzeso. Filianki i serniki zsuwaj si i pikna chiska porcelana z brzkiem rozpada si na kawaki pord gonego Oooooo. Macocha i przyrodnia siostrzyczka patrz na mnie. Nadlatuje szef sali, eby nadzorowa operacj sprztania. Przeprosiny, kurtuazyjne odpowiedzi na przeprosiny, zapewnienia, polecenia, gbki, mietniczki. Po szedziesiciu sekundach nie ma ani ladu po wielkim sernikowym kryzysie. - W porzdku - mwi. - W porzdku? - odpowiada przyrodnia siostrzyczka. Zwracam si do kobiety, ktr zdecydowa si polubi mj ojci ec. - W porzdku, wygraa pani. - Tego si nie spodziewaa. Ani ja. Myszkuje wzrokiem po mojej twarzy, szukajc podstpu. Nie ma. - Ojciec - ju przez to, e sam nie pozwoli si do siebie zbliy - dawno temu wyranie okreli swoje stanowisko. Ja... ja... nie wiem, nigdy nie chciaem w to uwierzy. Ale powiedzcie mu... - szklana waza w ksztacie zy mieni si kolorem brzoskwini - Cze. Cze i egnaj. Macocha patrzy bez ruchu. Wstaj, zbierajc si do odejcia. - Dostae to od dziadka? - strzela przyrodnia siostrzyczka. Wskazuje gow na dziennik pilota kaitena, owinity w czarn tkanin. - Bo jeli tak, to jest to wasnoci rodziny Tsukijama.

Obrzucam wzrokiem to ywe przeciwiestwo Andu Gdyby zapytaa uprzejmie, pewn ie bym potwierdzi i odda jej to. - To moja ksika do czytania podczas lunchu. Musz ju i do pracy. - Zabieram dziennik i wychodz z herbaciarni Amadeusz, nie obejrzawszy si za siebie. Szef sali przywouje wind i kania si, gdy drzwi si zamykaj. Wind mam dla siebie - z gonika leci On Top of the World Carpenterw, melodia, od ktrej bol mnie zby, ale jestem za bardzo wyczerpany, eby teraz cokolwiek nienawidzi. Czuj si oszoomiony po podjciu tej decyzji. Obserwuj cyfry zmniejszajcych si numerw piter. Naprawd myl to, co powiedziaem? Przecie ojciec nie chce mnie widzie... Wic moje poszukiwanie... ju nie jest wane? Skoczone? Mj sens jest uniewaniony? Chyba tak, chyba to miaem na myli. - Parter - podpowiada winda. Drzwi otwieraj si i wlewa si tum bardzo zajtych ludzi. Musz sobie utorowa drog, zanim drzwi si zamkn i winda zawiezie mnie z powrotem tam, skd wyszedem.

Siedem KARTY Sacziko Sera, mj trzeci szef w cigu czterech tygodni, nie przesadzaa: w kuchni pizze rii Nero jest gorco jak w piekle, a robot polegajc na przygotowywaniu pizzy wedug numerowanych zestaww mogaby wykonywa mapa. Kuchnia to ciasny labirynt - pi krokw na jeden, na jednym kocu co w rodzaju klatki z szafkami i krzesami, gdzie czekaj kurierzy dostarczajcy pizze na rowerach. Sacziko i Tomomi przyjmuj zamwienia przez telefon albo bezporednio od wchodzcych klientw i podaj porcje przez okienko od strony wejcia. Na podpieczone ciasto ukadam odpowiednie dodatki, przymierzajc nazw pizzy do ogromnego, zajmujcego ca cian zestawienia, oznakowanego kolorowymi ikonkami zrozumiaymi dla nie umiejcej czyta mapy. I tak na przykad w wielkim kole oznaczonym jako Chicagowska strzelanina znajduj si malekie obrazki z past pomidorow, siekanym misem, kiebas, chilli, czerwon i t papryk, serem; Miesic miodowy na Hawajach to pomidory, ananas, tuczyk, orzech kokosowy; Neromaniak to pepperoni, kwana mietana, kapary, oliwki i krewetki. Poza tym kilka rodzajw spodw: gruby, chrupicy, zioowy, wypeniony mozarell. Skadniki przechowuje si w lodwce wielkoci piwnicy - na pokrywie kadego pojemnika widnieje obrazek przedstawiajcy zawarto. Po udekorowaniu wsuwa si pizze do gazowego pieka wyposaonego w dwie linie. Pizze przesuwaj si na rolkach z prdkoci okoo dziesiciu centymetrw na minut, a rozpuszczaj si ich trzewia, aczkolwiek gdy zamwienia si pitrz, mona posuy si par kleszczy i wywoa przedwczesny pord pizzy. - Caa sztuka polega na synchronizacji - mwi Sacziko, zawizujc z tyu wosy. - Jak wszystko jest idealnie, pizza lduje w tych pudekach - w ten sposb przykleja si kartk z zamwieniem do pokrywy - w tej samej chwili lduje tu kurier wracajcy z poprzedniego zamwienia. - Po pgodzinie Sacziko zostawia mnie samego. To nawet poniekd zabawne, a zamwieniom nie ma koca, nie tylko midzy pierwsz a drug po pnocy, i takie to niepodobne do biura rzeczy znalezionych czy Mkncej Gwiazdy, e nawet nie mam czasu, eby si nad tym zastanawia. Naszymi klientami s studenci, karciarze, biznesmeni pracujcy po nocach - Szinduku to nocna dungla. Wypijam litry wody, litry wody oddaj z potem i w ogle nie musz sika. Jest wentylator gony jak silnik okrtowy i malutkie radio, ktre apie jedn lokaln stacj, zainstalowane w latach osiemdziesitych. Jest zatuszczona mapa wiata urgajca niewolnikom zamknitym w tym piekle mylami o wszystkich krajach wiata - i zamieszkujcych je kobietach o innych odcieniach skry - gdzie i tak nie mamy monoci pojecha. Zegar gna do przodu. Sacziko jest taka, jak j sobie wyobraziem w trakcie naszej rozmowy telefonicznej - lekko szurnita, zorganizowana, nerwowa, stanowcza. Tomomi to za jdza, ktra pracuje w pizzerii Nero, odkd admira Perry wpyn do Zatoki Starego Edo, i nie ma zamiaru burzy swojego wygodnego ycia myleniem o jakich awansach. Gawdzi sobie przez telefon z przyjacimi, flirtuje z wybranymi kurierami, wybiera kursy artystyczne, na ktre i tak nigdy si nie zapisze z powodu braku czasu, i puszcza cikie aluzje na temat romansu, jaki miaa x lat temu z wacicielem pizzerii Nero i tego, jak ewentualnie mogaby zaszkodzi jego maestwu, gdyby co

miao kiedykolwiek zakci przyjemn rwnowag, w jakiej yje. G ma tak ostry, e mogaby ci stal na arkusze, a miech eksploduje jaskraw sztucznoci. Kurierzy przychodz i odchodz z tygodnia na tydzie, ale dzisiejszej nocy dyuruj Onizuka i Doi. Onizuka ma gwd w wardze, kremowote wosy i zamiast mundurka pizzerii Nero nosi charakterastyczn dla bikerw kurtk z trupi czaszk. Kiedy Sacziko przedstawia nas sobie, Onizuka odzywa si w ten dese: - Ten chopak, co by przed tob, papra zamwienia. - Pochodzi z Tohoku i nadal mwi z pnocnym akcentem, niewyranym jak mtn y surowy olej, co mnie martwi, bo a nu mierteln grob wezm za uwag o pogodzie. Doi jest ju wiekowy, przekroczy czterdziestk, chodzi powczc nog i ma wyraz twarzy Jezusa wieszanego na krzyu. Pene cierpienia, szeroko rozstawione oczy jak wygaszacz ekranu, nie za wiele wosw na gowie, ale za to podwjny podbrdek. - Nie daj si, stary, gnbi temu Onizuce - podpowiada mi. - Facet jest postrzelony, ale tak w ogle to dobra dusza. Za darmo doglda mi motoru. Palisz skrta? - Kiedy mwi, e nie, potrzsa ze smutkiem gow. - Dzisiejsza modzie, czowieku; jak le przeyjesz ycie na pocztku, to na emeryturze bdziesz aowa. Ma si przyjaci, ktrzy umiej si zabawi? Jako, pierwsza klasa, dyskretna obsuga. - Do klatki wchodzi Tomomi - jest utalentowan podsuchiwaczk. - Dyskretna? Tak dyskretna jak wielkie na kilometr UFO, puszczajce muzyk z Mission Impossible nad Paacem Cesarskim. - O trzeciej Sacziko przynosi mi kubek najbardziej zawiesistej kawy, jak zna chemia - tak gstej, e owek mgby w niej sta - ktra pozwala mojemu ciau zapomnie o tym, jak bardzo jest zmczone. Onizuka czeka w pomieszczeniu dla personelu, a przejd cay labirynt, ale nie odzywa si do mnie ani sowem. Dwa razy wychodz zapali jpsa przed pizzeri. Mam pierwszorzdny widok na PanOpticon. Od zmroku do witu rozbyskuj i gasn na jego szczycie wiata ostrzegawcze dla samolotw. Istne Gotham City. Za kadym jednak razem dostaj z pieka wezwanie do powrotu, zanim udaje mi si dopali papierosa do koca. Kiedy czekam, a z piekl wyoni si Klub Zdrowia - szparagi, kwana mietana, oliwki, czstki pokrojonych ziemniakw, czosnek - z okienka wychyla si Doi. - Wiesz jaki jestem godny, Mijake? - Jak jeste godny, Doi? - Jestem tak godny, e mgbym odci sobie kciuka i go zje. - No to naprawd jeste godny. - Podaj mi n, co? Robi min, jakbym pyta: czy musz? - Podaj mi, czowieku, n, to kryzys. - Ostronie, ostry jak brzytwa. - Do czego jeszcze mgby mi by potrzebny, czowieku? - Doi przykada lewy kciuk do mojej kuchennej deski, umieszcza nad nim ostrze i wali pici prawej rki. Ostrze bez oporu przechodzi przez staw. Krew rozlewa si po ladzie - Doi wstrzymuje oddech. - No, nie byo tak le! Praw rk podnosi kciuk, koysze nim i wkada do ust. yk. Czuj sucho w gardle. Doi chrupie powoli, starajc si znale smak. - Duo chrzstek, ale w sumie niezy! - Wypluwa ko, wyssan tak, e a byszczy biel. Rzucam wszystko, jak stoj. W okienku pojawia si Sacziko - Pokazuj na niego i przeykam lin. - Doi! - beszta

go1 Sacziko. Ty primadonno! Widz, e nie moesz si oprze, jak masz publiczno, co? Przepraszam, Mijake, powinnam bya ci ostrzec przed maym hobby Doiego: szkoa czarw. - Doi w odwecie imituje ciosy kung-fu. - wita Akademia Iluzjonistw to nie adne hobby, szefowo, jeszcze zobaczycie przed Budokanem kolejki na mj wystp. Kiwa na mnie dwoma doprawionymi kciukami. - Po oczach Szijake wida, e to kocur straszliwie zakniony czarw. - Mijake - poprawia Sacziko. - On te - mwi Doi. Nie wiem, co na to wszystko powiedzie - po prostu odetchnem z ulg, e krew to tylko sok pomidorowy, pita. Zejcie na ld dopiero rano. Sacziko prosi mnie o przygotowanie minisaatek, wic myj zielon saat i ozdobne pomidorki. Znowu rosn zamwienia na pizz - kto je co takiego na niadanie? - i zanim zdaj sobie z tego spraw, Sacziko jest ju z powrotem, i obwieszcza dwornym tonem: - Eidi Mijake, moc wadzy powierzonej mi przez cesarza Nerona i z uwagi na twoj satysfakcjonujc postaw, ogaszam, e twj wyrok doywotniego wizienia zostaje zawieszony na szesnacie godzin. Stawisz si, wszelako, w tej instytucji poprawczej o pnocy, na kolejne osiem godzin cikiej pracy. Marszcz brwi. - He? - Sacziko wskazuje na zegar. - sma. Oczywicie masz dokd pj? - Drzwi pizzerii rozsuwaj si. Sacziko rozglda si i ponownie patrzy na mnie, jakby chciaa powiedzie: aha!. - Wizie ma gocia za bram! Ai mwi, e wszdzie, byle nie w Jupiter Cafe, wic ruszamy w stron Szinduku, eby znale jakie miejsce na niadanie. Rozmowa si troch nie klei - waciwie nie spotkalimy si od tamtego dnia w Jupiter Cafe, mimo e przy ch spdzilimy w cigu ostatniego tygodnia ponad dwadziecia godzin. - Gdyby byo bardziej wilgotno, ni jest - zaczynam - toby padao. - Ai zwraca twarz ku niebu. - Wiesz, pada. Wczoraj wieczorem zapaa powrotny autobus z Niigata i teraz wyglda na zmczon. Jestem przepocony i wymity jak ko w burdelu. Tak mi si wydaje. - Jak ci poszo z ojcem? - Ai jest niewyrana. - Bez sensu. Wiedziaam, e tak bdzie... - zaczyna. Sysz, e dzwoni, i nawet wiem, gdzie, ale gdy mwi si o proble mach z rodzicami, czuj si tak, jakby mi mwiono o stanie medycznym organw, ktrych nie mam. Ale przecie nie posiadam si z radoci, e Ai przysza zaprosi mnie na niadanie. Mijamy malek wityni Ai przerywa, eby spojrze na drzewa, pkolist bram, somiane liny i papierowe zwoje. Za cytrusem siedzcy posg dizo, butelka whisky Suntory i wazon z chryzantemami. Starzec odprawiajcy dug dobr modlitw. - Czy muzycy s przesdni? - pytam. - To zaley od instrumentu. Ci, ktrzy graj na instrumentach strunowych, pod wzgldem technicznym take pianici, maj ten luksus, e s w stanie wiczy tak dugo, a jest dobrze , a wszelkie nasze pomyki zwykle tuszuje orkiestra. Dte drewniane, a ju zwaszcza blaszane, maj trudniej. Bez wzgldu na to, jak jeste dobry, jedno niefortunne zadcie i niebiaska dziewita Brucknera rozpruwa si

wskutek - to metafora mojego ostatniego dyrygenta - wskutek pierdnicia. Wikszo znanych mi trbaczy zamiast ciasteczek zajada do porannej kawy rodki uspokajajce. A czy mistrzowie pizzy z Jakuszimy s przesdni? - Ostatni raz poszedem do wityni po to, eby bogu obci gow. - Przy pomocy byskawicy? - Miaem tylko ma pik z dziecicego zestawu stolarskiego. Dociera do niej, e mwi powanie. - Bg nie da ci tego, czego chciae? - Da mi dokadnie to, czego chciaem. - I to dlatego obcie mu gow? - Tak. - No, no, musz si zastanowi, czy da ci to, czego chcesz. - Ai Imado - ja, Eidi Mijake, przysigam, e nigdy nie obetn ci gowy. - W takim razie w porzdku. Ale czy niszczenie przedmiotw kultu nie jest karygodnym postpkiem? - Jeszcze nigdy nikomu tego nie mwiem. Dopiero dzisiaj. Ai rzuca mi spojrzenie o dziewidziesiciu dziewiciu moliwych znaczeniach. Nad wejciem do McDonalda widnieje elektroniczna tablica informujca o iloci wolnych miejsc - rozbyskuje wchodzcymi i wychodzcymi pojedynczymi figurkami. W siedzeniach pewnie s czujniki. Ai proponuje, ebym poszed na gr zaj stolik, a ona stanie w kolejce - jestem za bardzo wykoczony, by si sprzecza. McDonald zalatuje McDonaldem, ale przynajmniej tuszuje smrd Mijakego, niemytego niewolnika kuchni. Na grze gromada studentek pielgniarstwa: pal, nadaj, gadaj przez komrki. Podliczam pienidze, jakie dzisiaj zarobiem, i zmczenie troch mi przechodzi. W McDonaldzie Tydzie Europejski - na cianach ekrany wideo, a na nich sceny z Rzymu, ktrym towarzyszy senna, wsczajca si do rodka muzyka. Na szczycie schodw pojawia si Ai z tac. Rozglda si za mn. Mgbym pomacha, ale wol popatrze na ni. Czarne getry, bkitna koszulka pod jedwabn bluzk w kolorze soku jagodowego, do tego kolczyki z masy bursztynowej. Gdyby Ai bya pielgniark, natychmiast dabym sobie zama jak ko, eby znale si pod jej opiek. - Skoczy im si czekoladowy szejk, wic wybraam bananowy. Widz, e masz bzika na punkcie mundurkw pielgniarek. - Pewnie mnie ledziy. Ai wbija somk w wieczko mojego kubka. - Chyba w marzeniach - tak czy inaczej cuchniesz serem. Sacziko mwi, e wrd klientw masz mnstwo pielgniarek - maj wiczenia po drugiej stronie ulicy. Te przysadziste szare budynki to szpital Sensodi. - A ja mylaem, e wizienie. Pijesz tylko zielon herbat? - Zielona herbata to wszystko, na co, zgodnie z dziennym jadospisem, mog sobie pozwoli do lunchu - Ooo, znowu zapomniaem. Przepraszam. - Nie musisz. Cukrzyca to choroba, a nie grzech. - Nie chciaem...

- Odpr si, odpr; wiem. Jedz. Pod oknem pynie potna rzeka trutni - urzdnicy gnaj, eby dopa swoich biurek, zanim kierownik dziau zasidzie przy swoim. - Dawno temu - zaczyna Ai - ludzie tworzyli Tokio. Ale to z biegiem czasu zmienio si i teraz Tokio tworzy ludzi. Wcigam do ust strug szejka i czekam, a rozpuci si na jzyku. - Powracajc do twojego ojca: powiedzia, e jeli go nie posuchasz i pojedziesz do Parya, to moesz si ju nie pokazywa w Niigata. - Wic odpowiedziaam, e bdzie, jak zechce. - To znaczy, e nie pojedziesz do Parya? - Ale pojad. Ale nigdy nie wrc do Niigaty. - Twj ojciec powiedzia to serio? - To bya termojdrowa groba wymierzona w moj matk, nie we mnie. Jeeli ty chcesz, eby crka zaopiekowaa si tob na stare lata, ty ka jej zosta. I faktycznie, zaraz potem poszed sobie pogra w paczinko. Matka wybuchna paczem, wanie tak jak przewidzia ojciec. Zastanawiam si, w ktrym wieku yjemy? Czy wiesz, e w regionie Niigata s grskie wioski, do ktrych sprowadza si ony z Filipin, hurtem, po dwadziecia sztuk, poniewa miejscowe dziewczyny, gdy tylko osigaj penoletnio, od razu wyjedaj stamtd najszybszym shinkansen. A mczyni zastanawiaj si, dlaczego. - No to wygraa. Moesz jecha do Parya. - Bez bogosawiestwa, ale wyjedam. Zapalam jpsa. - Jeste strasznie twarda. Ai potrzsa gow. - Rozziew midzy tym, jak widzisz samego siebie, a tym, jak inni ci widz to... tajemnica, dla mnie. Myl, e to ty jeste twardy. Ja jestem twarda rnniej wicej jak twj szejk - ktry, nawiasem mwic, w dziewiciu dziesitych skada si ze smalcu wieprzowego, ja strasznie chc, eby rodzice byli ze mnie dumni. A prawdziwa sia nie ma nic wsplnego z nieustannym oczekiwaniem aprobat y ze strony innych ludzi. - W Rzymie zapada wieczr; na balkonie stoi dziewczyna wkadajca soneczniki do soja z terakoty. Zauwaa kamerzyst, rzuca gniewne spojrzenie, robi nadsan min, miga wosami i znika. Ai bawi si saszetk od herbaty, wkadajc j i wyjmujc z wrztku. - Ja naprawd uwaam, e oni byliby szczliwsi, gdybym skoczya jaki dwuletni kurs kosmetyczny w eskim koledu, wysza za dentyst i urodzia gromadk dzieci. Muzyka. Pochaniasz j, ale i ona ciebie pochania. Przeykam przeute frytki. - Spoko. W porwnaniu z rodzin Mijake, twoja rodzina to kto w rodzaju Von Trippsw z Dwikw muzyki. Ai obraca saszetk. - Von Trappsw. Nagle znikd wyrasta picioletnia dziewczynka i podchodzi do naszego stolika, patrzc na Ai. - Jak dzieci trafiaj do brzuszka mamusi? - Przynosi je bocian - odpowiada Ai. Dzieciak patrzy z niedowierzaniem. - A skd bior je bociany? - Z Parya - odpowiadam, czym wywouj umiech Ai. Na szczycie schodw pojawia si ojciec

dziewczynki z tac zastawion kolorowymi pysznociami i maa ucieka. Facet wyglda na dobrego ojca. Ai patrzy na mnie. Wyobraam sobie, jak bdzie wyglda, gdy bdzie bardzo stara, i jak wygldaa jako maa dziewczynka. Nigdy nie wpatrywaem si tak w czyje oczy. Od czasu, gdy z Andu bawilimy si w kto pierwszy mru nie. Gdyby to byo w filmie, a nie w McDonaldzie, to pew nie teraz pocaowalibymy si. A moe to co jeszcze ba dziej intymnego. Lojalno, smutek, dobre wiadomoci nie dobre dni. - Dobra - mwi w kocu, ale Ai nie pyta. co, dobra?. Paznkociem kciuka pociera o zdrapk McTeriakiburgera. Popatrz. Wygraam pudeko na drugie niadanie w ksztacie robota. To na pewno dobry znak. Pozwolisz, e ci kupi now bejsbolwk? - T dostaem w prezencie od Andu - odpowiadam, zanim zmieni zdanie. Ai nachmurz si. - Od kogo? - Mojej siostry bliniaczki. Ai jeszcze bardziej si nachmurz. - Mwie, e jeste jedynakiem. Nie ma odwrotu. - To byo kamstwo. Jedno jedyne. Chc to odkrci. Oprcz tego chc ci powiedzie ca mas innych rzeczy: odezwa si do mnie mj dziadek - dziki pomysowi z ogoszeniem, ktry mi podsuna - i spotkay si ze mn macocha i przyrodnia siostra. Waciwie, bardziej to bya zasadzka ni spotkanie. Pomylaem sobie take, i denie do znalezienia kogo, kto w sposb oczywisty nie chce si ze mn spotka, nawet jeeli jest to ojciec, jsdynie mnie unieszczliwi, wic kocz... Co jest? Ai a si gotuje z irytacji. - No tak, to cay ty, Mijike! Prbuj zrozumie. - Co? Ai puka si w czoo. - Dobra, dobra. Zacznij od siostry bliniaczki. A potem o macosze. No. Okoo poudnia pyn z powrotem do Mkncej Gwiazdy, unoszc si niczym fala wietlna. Ai do wieczora ma lekcje, ale jutro przyjdzie do mojej kapsuy... nie, w rod - no, do ju tego przypominania sobie, jaki dzisiaj Hz. O Ai myl dziewidziesit razy na godzin. Zabawce egnalimy si w Szinduku pogubilimy si beznadziejnie, bo ja czekaem na to, co ona powie, a ona na to, co powiem ja. Przyjemny ten dzisiejszy spacer ze stacji Kita Sendu. Krzewy, jesienne drzewa, dzieciaki z lizakami w spacerowych wzkach - dzisiaj uniewaniaj przygnbiajc brzydot Tokio. - Dzie dobry, Eidi-kun - odzywa si uprzejmie Macziko - pachniesz serem. - Oglda film Beata Takesziego nakrcony na Okinawie. - Dobry reyser, ale tylko naprawd wietni aktorzy mog si pokusi o gr w niewietnych rolach. - Macziko pokazuje mi zdjcia z wakacji i dostaj w prezencie to, ktre mi si spodobao - przedstawia pomaraczowy sad znikajcy na wzgrzu za mglist zason deszczu. Rozmawiamy przez chwil na temat pizzerii. Macziko ma ten szczeglny talent, e pozwala czowiekowi poczu si kim interesujcym - i ju omal zaczynam jej opowiada o Ai, ale nagle przychodzi mi na myl, e mog jej si wyda ckliwy, a zreszt i tak nie ma na razie o czym opowiada, wic id na gor do mojej kapsuy. - Eidi-kun! Zapomniaam ci to da. Przyszo dzisiaj rano. - Odwracam si i schodz z powrotem po paczk - wyciean kopert, jedn z najmniejszych. Adresatem jest pan Fudin Joda - kto to? -

mieszkajcy w Hakodate na Hokkaido. Z przodu przybita piecz z napisem BDNY ADRES. Z tyu pod nadrukiem NADAWCA moje nazwisko i adres widniejce na naklejce. - Co nie tak? - pyta Macziko. Nie jestem przecie w ciemi bity, wic odpowiadam - Nie, nic. - Jednake co jest nie tak, nigdy nie wysyaem tego listu. W kapsule poszarpana serwetka do herbaty odwraca na chwil moj uwag od tajemniczej przesyki - to Kotka, z czystej zoliwoci, bo na noc zostaa sama. Mam nadziej, e da sobie z tym spokj i nie zabierze si do moich koszul. Bior prysznic, starannie zbieram strzpki poszarpa nej tkaniny i zmagam si na gitarze z opracowan przez Howlin Wolfa wersj All You Need Is Love. Powinienem pada ze zmczenia, ale sen mnie nie bierze. Wreszcie przypominam sobie o paczce. Otwieram. W rodku dyskietka komputerowa owinita w list. Z pojemnika na ld wyciskam do szklanki par kostek lodu i uzupeniam wod. Uwielbiam dwik kostek rozsadzanych przez tworzce si w nich szczeliny. Tokio, 1 padziernika Nazywam si Kozue Jamaja. Jakkolwiek nieprawdopodobnie czy brutalnie zabrzmie moe to sprawozdanie z ostatnich dziewiciu lat mojego ycia, prosz uprzejmie o doczytanie do koca. Trzyma Pan w rkach mj testament. I poprosz Pana o to, by zechcia Pan zosta legalnym jego wykonawc. Zakoczenia s proste, natomiast kady pocztek musi si od czego zaczyna. Ja wybior pewn noc w porze deszczowej przed dziewiciu laty. W owym czasie nazywaam si Makino Matani. Byam gospodyni domow wychowujc dwuletniego syna, on waciciela towarzystwa finansowego. Niedugo przedtem ukoczyam studia w zakresie biznesu w powaanym eskim koledu w Kobe. Z moimi eks koleankami, ktre powychodziy za dentystw, sdziw i urzdnikw pastwowych, co roku wysyaymy sobie kartki z yczeniami noworocznymi. Normalnie, jak w yciu. Nadesza pora deszczowa. Te ostatnie chwile pamitam doskonale - mj syn bawi si plastikowym pocigiem, a ja w kabinie prysznica pozbywaam si sezonowej pleni. Z telewizora docieray do mnie doniesienia o gwatownych powodziach i osuniciach ziemi w zachodniej Japonii. Zadzwoni dzwonek u drzwi. Otworzyam i do rodka wtargno trzech mczyzn, zrywajc acuch przy drzwiach, ktrego nauczyam si uywa za namow ma. Chcieli si dowiedzie, gdzie ukrywa si mj m. Ja chciaam si dowiedzie, kim oni s. Jeden z nich uderzy mnie w twarz, tak mocno, e wybi mi zb. - Oficerowie zajmujcy si spraw pani ma - warkn tamten - i to my jestemy od zadawania pyta. - On i jeszcze drugi przeszukiwali mieszkanie, podczas gdy trzeci obserwowa, jak usiuj uspokoi paczcego syna. Zagrozi, e okaleczy go, jeeli nie powiem, gdzie jest m. Zadzwoniam do ma do pracy i dowiedziaam si, e rano telefonowa tam, mwic, e jest chory. Zadzwoniam na telefon komrkowy i okazao si, e nie ma poczenia. Zadzwoniam na pager - gucho. Byam ju bliska histerii zbir nala mi szklaneczk whisky mojego ma, ale nie mogam przekn. Syn patrzy na to wszystko szeroko otwartymi z przeraenia oczami. Dwaj pozostali bandyci wrcili z pudekiem wypenionym osobistymi rzeczami mojego ma i ca moj biuteri. I wtedy usyszaam naprawd niedobre

wiadomoci. Dowiedziaam si wic, e mj m narobi dugw na okoo pidziesit milionw jenw w instytucji kredytujcej wspieranej przez Jakuz. Nasza polisa na ycie zostaa przepisana na t instytucj jako jedynego beneficjenta w razie samobjczej mierci ma. A gdyby m nie dotrzymywa terminw spaty, dom wraz z wyposaeniem mia przej na wasno instytucji. - Nie wyczajc ciebie - doda najbrutalniejszy ze zbirw. Syna zabrali do ssiedniego pokoju. Usyszaam, e teraz ja odpowiadam za dugi ma. Potem mnie pobili i zgwacili. Porobili zdjcia, eby zagwarantowa sobie moje posuszestwo. Ze wzgldu na syna musiaam znie t mk w milczeniu. Gdybym przypadkiem nie wypenia ich rozkazw, wwczas zdjcia rozesaliby do kadej osoby figurujcej w moim notesie z adresami. Po miesicu mieszkaam ju w pojedynczym pokoin bez okien w okolicach Buraku w Osace. Oddano mnie do burdelu. Nie wolno mi byo opuszcza budynku ani utrzymywa kontaktw z nikim z zewntrz. Nic poza seksem z klientami. Pewnie nie dowierza Pan, e w XXI wieku w Japonii istnieje co takiego jak zniewolenie seksualne. Godna pozazdroszczenia niewiedza, ale wanie Pana niedowierzanie wiadczy o tym, e tego rodzaju praktyki mog bezkarnie kwitn. Ja sama pewnie nie uwierzyabym, e z szanujcej si kobiety mona zrobi prostytutk, ale waciciele okazali si mistrzami nadzoru. Pozbawiono mnie wszystkiego, co miaam w dawnym yciu, wszystkiego, co mogoby mi przypomina o tym, kim byam wszystkiego z wyjtkiem syna. Pozwolono mi go zachowa - to uchronio mnie od wybrania ucieczki drog samobjstwa. Moi klienci nie tylko wiedzieli, e jestem wiziona, ale czerpali z tego przyjemno, i byliby wspwinni przestpstwa, gdyby to wyszo na jaw. Chyba najgorszy by ostatni mur, jak wyrs midzy mn a realnym wiatem: chodzi o zjawisko nazywane przez psychologw syndromem zakadnika przekonanie, e zasuyam sobie na swj los i e nie popeniono adnej zbrodni. Poza tym byam przecie dziwk - czy proszc o pomoc, miaabym prawo przynosi wstyd moim dawnym przyjacioom, a nawet matce? Lepiej, e tkwi w przewiadczeniu, e ulotniam si gdzie z moim mem -bankrutem. W pokoju mieszkao ze mn sze innych kobiet, w tym trzy z dziemi modszymi od mojego syna. Naszym alfonsem by jeden z tych, ktrzy mnie zgwacili - jego wanie musiaymy prosi o jedzenie, lekarstwa, nawet o pieluszki dla dzieci. On take dostarcza narkotyki, w bezpiecznych ilociach. Osobicie je wydziela, abymy nie przedawkoway. Powymylaymy sobie pseudonimy i po jakim czasie nasze dawne ycie przestao mie ja Idkolwiek zwizek z tym, kim si staymy. Wszystkie marzyymy o tym, eby w jakiej mglistej przyszoci po ucieczce zabi waciciela, ale te wszystkie wiedziaymy, e nigdy nie omieliybymy si wrci do Osaki. Gdy jedne pracoway, inne na zmian musiay opiekowa si ich dziemi. Alfons powiedzia nam, e jak odpracujemy sumy sprzeniewierzone przez nieobecnych czonkw naszych rodzin, to bdziemy mogy odej, wic im bardziej bdziemy si staray przypodoba klientom, tym szybciej si std wydostaniemy. Jesieni dziewczyna, ktra pracowaa w burdelu od dwch lat, zostaa zwolniona. Tak mylaymy. Moje zwolnienie nastpio szybciej, poniewa po przepracowaniu nastpnego roku moja odporno si wyczerpaa i przeszam zaamanie nerwowe. Klienci skaryli si alfonsowi, e ju si nie staram. Alfons

wzi mnie na krtk rozmow. Kiedy chcia, umia by delikatny. To by jeden z jego sposobw. Powiedzia, e porozmawia z moimi wierzycielami i e tej nocy zostan wraz z synem przeniesiona do innej brany. eby to uczci, wypilimy din z tonikiem. Obudziam si w ciemnym dusznym miejscu, zawinita w dywan. Miaam mtlik w gowie, byam otumaniona narkotykiem. Nie byo przy mnie syna. Nadal byam w burdelowej koszuli nocnej. Przeyam chwil grozy, mylc, e mnie ywcem pogrzebano, ale obmacaam wszystko wok i stwierdziam, e znajduj si w baganiku zaparkowanego samochodu. Znalazam mechanizm otwierajcy i wreszcie udao mi si wyj. Znajdowaam si w zamknitym na klucz garau. W bocznym lusterku zobaczyam alfonsa i zamaram. Spa. Potem zauwayam, e nie ma nosa. Kto przyoy mu pistolet do nozdrzy i pocign za spust. Ani ladu po moim synu. Uciekam - ale zanim wydostaam si z garau, zaczam dochodzi do siebie. Byam zagubiona, bez grosza, wszyscy, ktrzy mnie pamitali, byli przekonani, e zniknam. Pomylaam, e moi byli waciciele uznaj, i zabra mnie albo zabi ten sam gang, ktry zabi alfonsa. Wahaam si - zawrciam, w kurtce alfonsa znalazam po omacku portfel. Do podoka mia przytroczon torb podrn. By w niej gruby na cal plik banknotw o nominale dziesi tysicy jenw. Nigdy nie widziaam takich pienidzy. Kiedy znalazam wyjcie z zamknicia, stwierdziam, e jestem w okolicach ogromnego szpitala centralnego w Osace, jedynego miejsca w miecie, w ktrym blada jak mier kobieta w koszuli nocnej moga wtopi si w to. Nie mam czasu, by rozpisywa si na temat tych wszystkich lat, ktre miny. Przez rok przemieszkiwaam w schroniskach dla kobiet, tanich hotelach. Konta w bankach zakadaam na faszywe nazwiska. Sensem mojego ycia stao si poszukiwanie syna. Mj eks -maonek ulotni si jak duch i ju o nim nie mylaam. Wynajam prywatnego detektywa, eby wytropi odnog Jakuzy, ktra mnie wizia. Detektyw po tygodniu zwrci mi zaliczk - dosta ostrzeenie. Skoczyo si na tym, e powodowany wspczuciem i paczuciem winy zatrudni mnie jako sekretark i ksigow. Byo to zrczne posunicie, poniewa trzy czwarte jego klienteli stanowiy kobiety, ktre zlecay ledzenie swoich mw, abV zyska na ugodach rozwodowych. Brudy wolay omawia z kobiet. Jak z ginekologi, tak z niewiernoci maesk. Polecay nasz agencj przyjacikom i tak biznes kwit. Zaczam towarzyszy szefowi w terenie. Kobiety s waciwie niewidzialne, nawet dla wikszoci paranoicznych mfeczyzn. (Stwierdziam ponadto, e organizacja zawiadujca burdelem wykasowaa wszelkie komputerowe wzmianki o mnie i moim synu. Zaywaam wic przywileju bycia kobiet nieistniejc). ycie w burdelu zahartowao mnie tak mocno, jak mocno mnie zranio. Po trzech latach szef zapro ponowa mi spk, a kiedy zabit go rak, przejam cay interes. Przez cay ten czas poszukiwaam organizacji, ktra zabia Makino Matani i jej syna, a powoaa do ycia Kozue Jamaja. Jest gargantuiczna, bezimienna i wielogowa. Nie ma nazwy. Czonkw ma ponad sze tysicy. Uzyskiwaam listy polecajce do jej przywdcw, nawet zaproszenia na wesela ich dzieci. Doszo do tego, e mnie zatrudnia jako niezalenego szperacza. Mj status, jako osoby na wp

wtajemniczonej, dawa mi wikszy dostp do sekretw organizacji i odsuwa podejrzenia. Mojego syna zamordowano, aeby jego organy sprzeda niewyobraalnie bogatym zrozpaczonym rodzicom nalecym do japoskiej elity. Rynek wewntrzny przynosi najwiksze dochody, poniewa rodzice zapac kad cen za czysty, wyhodowany w kraju towar, niebagatelny jest jednak rwnie eksport do wschodniej Azji, Ameryki Pnocnej i Rosji. Taki los staje si udziaem dzieci i ostatecznie kobiet wizionych w burdelach. Dyskietka, ktr zaczyam do tej przesyki, zawiera nazwiska, cyfrowe portrety i dzieje ludzi, ktrzy kieruj t organizacj; wpywowych ludzi ze wiata prawa, ktrzy ich chroni; chirurgw, ktrzy przeprowadzaj operacje; politykw, ktrzy tuszuj ich dziaania; biznesmenw, ktrzy pior ich pienidze; ludzi i urzdnikw celnych, ktrzy przechowuj i transportuj organy. Jutro jest 2 padziernika. Dzie, w ktrym planuj si ujawni. Przeka zgromadzone dane swoim kontaktom w policji i wiecie mediw. Zdarzy si jedna z dwch rzeczy: media podnios krzyk, a japoskim yciem publicznym i politycznym wstrznie haniebny skandal, ktrego fale przetocz si od szpitali na Kiusiu po gmach parlamentu; albo zostan zabita przez tych, ktrych zamierzam zdemaskowa. Jeeli zdarzy si ta druga ewentualno, kopie tej dyskietki oraz listu zostan rozesane do audytorium, ktre wybraam kierujc si najrozmaitszymi wzgldami. Prosz zrozumie: trzyma Pan w rku list od nieyj cej kobiety. Moja zemsta na ludziach, ktrzy uprowadzaj matki z dziemi, eby wycina im narzdy, nie udaa si Moja nadzieja i dzieo mojego ycia spoczywaj teraz w paskich rkach. Prosz mie oczy otwarte i dziaa tak jak Panu sumienie podpowiada. Nie mog wesprze Pana rad - moja, obmylona jak najlepiej prba nie powioda si. Jakuza to mocne, dziewidziesiciotysiczne pastwo dziaajce w ramach naszego pastwa. Jeeli sprbuje Pan posuy si zwykymi policyjnymi kanaami, uzyska Pan co najwyej gwarancj, e zostanie Pan zabity. Ma Pan bardzo mocn kart w bardzo niebezpiecznej grze, w ktrej nikt nigdy nie zwrci si do Pana z prob o rozdanie. Ale ze wzgldu na spokj duszy mojego syna Eidi Mataniego, ktry przez tych ludzi zosta zamordowany, i ze wzgldu na tylu innych, kiedy, teraz i w przyszoci, bagam, niech Pan dziaa. Dzikuj, Kozue Jamaja Dlaczego ja? Jej syna czy ze mn tylko imi zapisywane przy pomocy identycznego znaku kandi - ei jak woanie, dii jak ziemia. Jeszcze nie spotkaem si z takim poczeniem, ale samo to przecie nie moe tumaczy, dlaczego Kozue Jamaja wcigna mnie na swoj list zaufanych. Przesiewam wspomnienia z naszego spotkania, eby znale jaki lad. Nie znajduj niczego. I nie ma sposobu, by si tego dowiedzie. Woam na d. - Macziko? Czy s w dzisiejszej gazecie jakie

wielkie afery? - Co? - pyta Macziko. - Nie mw, e nie syszae. - Co? Macziko czyta nagwki z pierwszej strony: Wysoko postawiony polityk zamieszany w skandal - Nie braem apwek! Wsppracownicy osupieni rewelacjami na temat uczciwoci ministra! Zdobywam si na umiech i zamykam drzwi. A wic Kozue Jamaja take nie yje. Ogarnia mnie wewntrzna pustka i al po tej zranionej osobie, ktra odwiedzia mnie podczas mojego ty godnia studiowania opowieci. Ale bybym gupcem, gdybym da si w to wplta. Trzymanie tej dyskietki to miertelne niebezpieczestwo, samobjstwo. Pakuj j do najmniej uczszczanego kta mojego mieszkania - do pudeka z kondomami, pod skarpetki - dopki nie wymyl, co dalej. Jeeli dzisiaj czy jutro nie wpadnie mi do gowy aden bezpieczny pomys, powinienem wyrzuci to do rzeki, w nadziei, e jaki inny adresat okae si bardziej roztropny i silniejszy. Gdzie tam, ju widz, jak stoimy rzdkiem na moc ie i wrzucamy swoje dyskietki do wody, poddajc si jak jeden tchrzliwym podszeptom. Zmieniam Kotce wod, wczam wiatrak, rozwijam materac i usiuj zasn. Mimo e nie spaem od dwudziestu godzin, nie mog przesta myle o pani Jamaja. Czuj, e mam przed sob dziwny tydzie, ostry. Puls ttni gucho. Niezomna wcznia uderza w niezniszczaln tarcz. *** Wpadam do pracy, gdy wtorek wydaje ostatnie tchnienie. Ledwo udaje mi si przebra w kucharski fartuch i bia przepask, a ju rodzi si roda. Dua grupa zjedajcych z dyuru takswkarzy zatrzymuje si i zamawia tyle pizzy, co na biurow imprez, no i przez dziewidziesit minut jestem zajty. UKF zmienia czstotliwo, jak chce, przeskakujc midzy stacjami chisko -, hiszpasko - oraz innojzycznymi. - Tagalog, czowieku - podsumowuje Doi. - Eter w stratosferze jest dzisiaj superczysty, czowieku. Czuj to w zatokach. - Czeka, a pieko dostarczy pizz, i pali w klatce papierosa wasnej roboty. Pociera oko. Mijake co mi wlazo tu w kciku - podasz mi wykaaczk, czowieku? - Ignoruj swoje przeczucia i daj mu wykaaczk. - Dziki. - Doi przy jej pomocy odciga powiek na d. - Niedobrze. Mgby spojrze? Chyba wleciaa mi muszka. - Podchodz i zagldam. Doi nagle kicha, szarpie gow w d i wbija sobie wykaaczk w oko. W twarz tryska mi strumie biaej cieszy. - Cholera! krzyczy Doi. - O, cholera! No nienawidz, kiedy mi si to robi! - Tkwi w miejscu, nie mogc uwierzy, i rzeczywisto moe by tak groteskowa. W okienku pojawia si Sacziko. Zaczynam co mamrota - ona potrzsa gow - i przestaj. - Da si mu raz zrobi, Mijake, to mio z twojej strony, ale za drugim razem wychodzisz na frajera. Doi, jeeli nadal bdziesz marnowa mietank do kawy, to bd zmuszona uda si do as stentki kierownika i obci ci pensj. Mwi powanie. - Doi parska miechem, a ja uwiadamiam sobie, e znowu daem si nabra. - Sucha i wyyyykonywa. Sacziko zwraca si z nadprzyrodzonym

posannictwem do piek - Moim karmicznym przeznaczeniem jest dogldanie przytukw dla obkanych, za ycia, po yciu i tak bez koca, dopki si nie poprawi. Mijake - jeden podwjny Titanic na grubym spodzie, dodatkowo misko z rekina. - Pskuj do pudeka pizz dla Doiego. Wychodzi w glorii bezapelacyjnego zwycistwa. A ja nieustannie myl o przesyce od pani Jamai. Do klatki zakrada si Tomomi na jedn ze swoich niemiertelnych przerw na kaw. Opowiada, jak wciekle jest zajta - zajta to stanowczo jej ulubione sowo - i pyta, skd wiem, e Ai nie udaje orgazmw, k iedy uprawiamy seks, bo kiedy ona miaa romans z panem Nero, czua si zobowizana do tego, eby zajmowa si tymi sprawami przy licznych okazjach, bo mczyni s tacy niepewni tego, jak wypadli. Tomomi dziaa na mnie tak jak tarantula w spodniach. Ostrzy pazury i nieustannie pogania, eby jej odpowiada. Ratuje mnie poniekd osa wielkoci maego helikoptera, ktra wpada do pomieszczenia - Tomomi wrzeszczy: - Zabij j! Zabij! - i wypada z powrotem na sal. Drzwiczki okienka zamykaj si z trzaskiem. Osa lata, bzyczc, przez jak minut, ostronie obserwujc mnie wielosoczewkowymi oczyma, a wreszcie lduje na Laosie. Trudno w takiej sytuacji skupi si na pizzach, ale wol ju towarzystwo osy ni Tomomi. Staj na ladzie i pac plastikowym wiaderkiem w poudniowo-wschodni Azj. Osa intonuje miertelny bzyk przypominajcy dwik rogu i prbuje przebi naczynie - a ja czuj nieznone swdzenie i - zamiast przenie os w pojemniku, wpadam w popoch i przesuwam wiaderko nad wywietrznikiem na cianie. Nastpuje ledwie syszalne trzaniecie i rg przestaje dwicze. - Ostatni z ludzi czynu - mwi Onizuka, przesuwajc palcem kolec w dolnej wardze. Do klatki zawsze wchodzi jak duch, a mwi tak cicho, e musz prawie czyta z jego warg. Kiwa gow, wskazujc na pieko, gdzie pizza czeka na zapakowanie. - To moja Krlowa Eskimosw dla gmachu KDD? Klienci gwno mi zapac, jak dostan zimne pizze. - Drzwiczki otwieraj si z trzaskiem. - Nie yje? - pyta Tomomi. - Osa w porzdku - odzywa si Onizuka - tylko Mijake przerobi si na papk, bo usiowa przecisn si przez wentylator. - Tomomi mieje si na prb, sprawdzajc, czy mnie rozdrani. Onizuka odchodzi bez sowa z pizz. Po minucie przychodzi Doi - mgbym przysic, e Wczoraj utyka na lew nog, cho dzisiaj utyka na pra w - i Tomomi opowiada mu o osie. Dealer narkotykw i krlowa za wszelkiego dyskutuj, czy jestem winny zaga dy gatunku. - To bya tylko osa mwi - tam, skd przylatuj, jest ich mnstwo. - Ale to nie wystarczy Tomomi. - Tam, skd pochodzimy, jest cae mnstwo ludzi, ale czy to oznacza, e ludobjstwo jest w porzdku? - To 2a gupie, eby si o to spiera, zwaszcza e to przecie Tomomi wrzeszczaa: Zabij! Zabij!, wic sprawdzam pizze, wdrujce cal po calu przez pieko. Kiedy ponownie si wczam Doi i Tomomi rozmawiaj o wronach. - Mw, co chcesz odzywa si Tomomi - wrony s bystre. - Doi potrzsa gow. - Wrony to nazici ze skrzydami, czowieku. Portier w naszym domu przegna tak wron miot. Nastpnego dnia ta sama wrona dziabna go w gow z lotu nurkowego, tak e posza krew, czowieku. Wrona? eby atakowa umundurowanego portiera? Odjazd, czowieku. Jakby jakie spicia w naturze. - Tomomi ostrzy kredk do powiek i otwiera rczne lusterko. - Co saby utyje, to silny wyje. ***

Z Ueno do Kita Sendu atwo dotrze, nawet w godzinach szczytu, poniewa okrty podwodne metra wyruszaj puste, jeli nie liczy pracownikw nocnej zmiany i ekscentrycznych miliarderw. Te za, ktre jad w przeciwn stron, do Ueno, cign wagony naadowane ludzkim towarem. Tokio stanowi model teorii opisujcej powstanie wszechwiata w seryjnym wybuchu. Eksplozja nastpuje o pitej po poudniu i ludzka materia zostaje rzucona do przedmie, ale o pitej rano cienie ludzkiej materii znowu dochodzi do gosu i wszystko z powrotem napywa do centrum, gdzie nastpnego dnia o tej samej porze nastpuje kolejna eksplozja. Swoje dojazdy odbywam wbrew naturalnemu prawu Tokio. Czuj si skonany. Musz jako przywykn do tego, e zaniechaem poszukiwa ojca. Ai przychodzi do mojej kapsuy po prbie, okoo pitej po poudniu. Jej obiad to dla mnie niadanie. Na szczcie zapytaa, czy moe co ugotowa ze wzgldu na cukrzyc sama wolaaby wybiera potrawy, a okrelenie mojego repertuaru kulinarnego przymiotnikiem ograniczony zakrawaoby na zarozumialstwo. Wracam z Kita Sendu do Mkncej Gwiazdy. Przez poow nieba sunie dziwna chmura. Rowerzyci, kobiety z wzkami spacerowymi, takswkarze - wszyscy zatrzymuj si i zadzieraj gowy. Poowa nieba janieje czystym padziernikowym bkitem, druga poowa to mroczna kipiel leja burzowej chmury. Plastikowe torby wcignite w powietrzne wiry unosz si wysoko i znikaj. Buntaro wczenie zjawia si w sklepie, bo chce uzupeni ksigi po tygodniowej nieobecnoci. Spoglda na mnie i pociga nosem. - Wiem - mwi. - Wiem. mierdz serem. Buntaro wzrusza ramionami i jakby nigdy nic powraca do swojego kalkulatora. Wpezam na gr. Kotka wita mnie i czmycha gdzie w swj koci wymiar. Myj jej miseczk, zmieniam wod, bior p rysznic i decyduj si na szybk drzemk, zanim zabior si do sprztania na przyjcie Ai. Twarz rozpywa mi si, jakby bya nie na miejscu. Jzyk jak pumeks. lina zgromadzona w zagbieniu jzyka wycieka na poduszk. Przy stole Ai sieka marchewk i jabka. Przez chwil wydaje mi si, e jestem po lubie z Ai, a ona przygotowuje obiad dla dziewiciorga naszych dzieci, ale potem czuj zapach jabka. Do tego gaka muszkatoowa. Kotka lie apy i patrzy na mnie. Buntaro wpuszcza Ai na gr, ona puka, ale jestem za bardzo zaspany, eby si obudzi, Buntaro potwierdza, e bezwzgldnie jestem u siebie i Ai zaglda, dostrzega mnie, wycofuje si i idzie po skadniki do saatki. Jak si chce, ycie staje si istn rozko sz. Ai pewnie mi ufa, skoro przebywa ze mn w mojej kapsule, gdy jestem ubrany - czy te nieubrany - tak jak jestem. Z tego za, e mi ufa, wynika, e jestem godzien zaufania. Marchewka i jabko wietnie pasuj do siebie. Ai sieka orzechy woskie - orzechy woskie nigdy nie przyszy mi do gowy - i rodzynki, a nastpnie posypuje tym saatk. Ma na sobie stare dinsy i wypowia t koszulk, janiejsz od skry. Wosy upite. I ta mityczna szyja. Zgarnia obierki do worka na mieci. Nosi grube szka w czarnej oprawie, ktre jakim dziwnym trafem pasuj do niej. Ai nigdy nie usiuje robi na mnie wraenia i wanie to robi na mnie takie wraenie. W uchu ma piracki srebrny kolczyk. - Cze, kanibalu z Kiusiu - mwi i nagle dociera do mnie, e ona wie, i patrz na ni, wic w wewntrznym akordzie przechodz z As do d-moll na wolnej strunie. - Dlaczego w zamraarce trzymasz listy?

- Uwaaj - mwi Ai - w tych ociach moesz trafi na jak ryb. - Smakuje wspaniale. - ywisz si wycznie makaronem? - Dziki Nero czasami urozmaicam diet pizz. Czy pozwolisz, e wykocz t saatk? - Jedz, zanim ciebie wykoczy szkorbut. Nigdy mi nie mwie, e masz taki widok. - Co to za widok. Na Jakuszimie s widoki. - O niebo lepszy od tego, co ogldamy z Sacziko. Kiedy miaymy widok na wizienny plac wicze. Cakiem przyjemny. Zostawiaam otwarte okna i graam walce Szopena, jeden za drugim. Ale ktrego dnia wrciam z lekcji i zastaam za oknem wie parkingu, ktra zdya wyrosn od niadania. I tak kilkanacie centymetrw za oknem mamy teraz betonowy mur. Chcemy si przeprowadzi, ale depozyt by nas wykoczy. Nawet uczciwi porednicy, o ile nie brzmi to jak oksymoron, zedr z czowieka skr. Do tego przyjemnie wiedzie, e w razie wybuchu poaru mogybymy wydosta si przez okno i bezpiecznie zej, wdychajc i wydychajc powietrze. Telefon dzwoniiiiiiiiii. Podnosz suchawk. - Halo? - Mijake! - Suga? Gdzie jeste? - Na dole. Pan Ogiso mwi, e masz towarzystwo, ale czy miaby co przeciwko, gdybym wszed? Owszem, jeeli mam by szczery. - Jasne. Kiedy Suga wchodzi do kapsuy, opada mi szczka. Mia chyba transplantacj caego ciaa. Egzema znikna bez ladu. Modnie przycite wosy, co pewnie kosztowao go z dziesi tysicy. Garnitur jak u mediolaskiego zodzieja diamentw, do tego wyrafinowane prostoktne okulary w stylu wykonawcy folkowych numerw na instrumentach elektrycznych. - Wybierasz si na rozmow kwalifikacyjn? pytam. Suga nie zwraca na mnie uwagi i skada bojaliwy ukon przed Ai. - Cze, jestem Masanobu Suga. Czy ty jeste koreask dziewczyn Mijakego? Ai odgryza kawaek selera i wpatruje si we mnie pytajco. - Nie, Suga - staram si wybrn - to jest panna Imado. Ai, chrupic: - Suga-Chrapacz? Teraz Suga wyglda na zmieszanego. - Ja... yyy... Mijake? - Yyyy... moe innym razem. - Nie bdzie innego razu, przynajmniej przez dugi czas. Przyszedem si poegna. - Wyjedasz z Tokio? - podsuwam mu poduszk. - Blisko czy daleko? Suga zdejmuje sanday i siada. - Do Saratogi. - W jakiej to prefekturze? Ai syszaa o tym miecie. - Saratoga w zachodnim Teksasie? - W samym rodku pustyni. - Piknie - mwi Ai, chrupic - ale dziko. Prbuj jako posprzta. - Po co na pustyni?

- Nie wolno mi mwi o szczegach. Nalewam mu herbaty. - Dlaczego? - O tym te nie wolno mi z nikim rozmawia. - Czy ma to jaki zwizek z tym caym twoim witym Graalem? - W zeszym tygodniu, zaraz jak std wybyem, poszedem do biura i z powrotem wziem swj mzg do galopu. Oczywicie nie na arty. Pisz program poszukujcy, przemycam go do pola plik u i przepuszczam przez dziewi miliardw plikw, eby sprawdzi, czy rzeczywicie gdzie jest ukryta jaka strona witego Graala. Pierwsza prba i niewypa. Przekadajc to na megabajty, wygldao to mniej wicej tak, jak prba wcinicia Chin do tunelu Sumida. System obronny Pentagonu rozpoznaje program jako ciao obce, rozwala go i uruchamia program ledzcy. Ledwie zdyem wyskoczy. - Tego Pentagonu? - pyta Ai. Suga krci mynka palcami, i skromny, i tryskajcy dum. - Wic lcz nad problemem przez par dni i nagle z gbi dobija si genialna myl. Bysk natchnienia. Wamuj si do systemu obronnego Pentagonu, wybijam jego wasny system operacyjny, nakadam mu kaganiec i jego zmuszam do szukania tych plikw, ktre sam ma za zadanie cironi! Mniej wicej tak, jakby przestawi tropicego ci psa twojego wroga tak, eby ci doprowadzi do jego kryjwki. Specjalnie tak mwi, eby brzmiao to zrozumiale, a e najpierw musiaem wprowadzi moj ciek ucieczki za porednictwem szeciu rnych zombi, poprzez sze rnych sieci komrkowych. Potem... - I udao ci si? Suga oszczdza nam szczegw. - Udao si. Ale trzeba byo sprawdzi kosmiczn ilo witych Graalw, nie. Tylko pomylcie. Dziewi miliardw plikw, na wierzchoku dziewiciu miliardw piramid, a kada z nich zbudowana jest z dziewiciu miliardw plikw - o ile dobrze si temu przyjrzaem. Po spuszczeniu mojego programu poszukujcego przysypiam. Wielki Gboki Sen. Jest ju jedenasta rano, nie - przy komputerze pracowaem od sidmej wieczorem poprzedniego dnia. I co dalej? Budz si i widz trzech facetw przeszukujcych moje biuro. Samo poudnie, szok. Jeden z nich - chyba haker - zaadowuje wszystkie moje osobiste pliki do przenonego napdu, jakiego jeszcze nawet nie widziaem. Drugi, starszy, w typie pryncypaa, robi remanent caego mojego sprztu. Trzeci, taki otyy, opalony cudzoziemiec w kowbojskim kapeluszu przerzuca moje mangi z Zaxem Omeg i pije moje piwo. Byem tak zdumiony, e nie zdyem si przestraszy. Facet w typie pryncypaa byska jak legitymacj - Agencja Ochrony Danych, mwi ci to co? - i gada, e naruszyem Japosko-Amerykaski Dwustronny Traktat Obronny i e mam prawo do zachowania milczenia, ale jeeli nie chc by sdzony za szpiegostwo przez s d amerykaski w najbliszej bazie wojskowej, to lepiej, ebym pad na kolana i wszystko wypapla, ocalajc swoje cenne ycie. - I to wszystko prawda? - pyta mnie Ai. - I to wszystko prawda? - pytam Sug. - Chciaem, do diaba, eby byo inaczej. Cigle mam przed oczyma sceny sodomii ze Skazanych na Shawshank. Pryncypa wyjmuje urzdzenie nagrywajce wielkoci pudeeczka od zapaek i zaczyna strzela

pytaniami. Czuj, e za chwil podczy mi do jder elektrody. Przede wszystkim, w jaki sposb dostaem si do Pentagonu? Z kim od tamtego momentu rozmawiaem? Czy syszaem o ktrej z na stepujcych organizacji - nie syszaem i nawet nie mog sobie ich ju przypomnie. Wiedz, do jakich szk chodziem, gdzie mieszkam, wszystko. Potem ten haker gada o danych technicznych - widz, e mj piercie zombi zrobi na nim wraenie. Ale co z tego, ciemnia si, a ja nawet nie wiem, co oni zamierzaj ze mn zrobi. W kocu ten cudzoziemiec, ktry przerzuca moje albumy z fotografiami i MasterHackera, odzywa si do tego pryncypaa, po angielsku. Dociera do mnie, e to on tutaj dowodzi. Pytam, czy mog si odcedzi. Towarzyszy mi modszy haker - pytam go o jakie dalsze szczegy, ale ten tylko potrzsa gow. Wracamy do biura, a pryncypa proponuje mi do wyboru: prac albo oskarenie na mocy jakiego straszliwie brzmicego paragrafu. Opowiada o pracy, do tego pienidze - powane! Sztuczna inteligencja, tarcza antyrakietowa... - Suga przygryza warg. - Au.. To jedyny minus. Nie mog nikomu si pochwali. - No a co z IBM i z twoim uniwersytetem? - No wanie, takie byo moje kolejne pytanie. Pryncypa kiwn na zagraniczniaka - a ten tylko warkn do komrki. Pan Suga ju zosta otoczony opiek, sysz od pryncypaa. I moemy zaatwi jaki doktorat, skoro twoi rodzice martwi si o kwalifikacje, MIT byoby do przyjcia? Pozostae szczegy omwimy pniej. No i faktycznie pojutrze odlatuj, wic mam milion rzeczy do zrobienia. Przyniosem ci prezent, Mijake. Zastanawiaem si nad tropikalnymi owocami, ale to jest troch b ardziej osobiste. Masz. Wyjmuje kwadratowe pudeko, otwiera szybkim ruchem i uwalnia z zatrzaskw czarny paski przedmiot. To jest najwspanialszy wyhodowany przeze mnie w domu wirus komputerowy. Ju drugi raz w cigu ostatnich dwch dni dostaj dyskietk. - Yyyy... dziki. Jeszcze od nikogo nie dostaem wirusa. Ai mamrocze co pod nosem i nagle odzywa si na gos: - To moe spowodowa zagroenie ycia, jeeli dostanie si do systemw szpitala. Czy przyszo ci to w ogle do gowy? - Suga kiwa gow i siorbie herbat. - Etyczni cybereksplorerzy to jednostki odpowiedzialne, no nie. Uduchowione istoty w maszynach, a nie bezmylni wandale. Rozmnaamy si. Ponad szedziesit procent najlepszych systemw poszukiwawczych to systemy etyczne. - Ai obrzuca Sug ponurym spojrzeniem. - A ponad osiemdziesit pi procent caej statystyki preparuje si natychmiastowo - cignie uparcie Suga. - Choby ten wirus nazywam go Dorczyciel - dostarcza twoj wiadomo do kadego adresata znajdujcego si w ksice adresowej kadej osoby, do ktrej ty j wysae. Potem wiadomo z wirusem powiela si i sama rozsya na wszystkie adresy w tych ksikach adresowych - i tak dalej przez dziewidziesit dziewi pokole. Mucha nie siada, nie? I do tego kompletnie nieszkodliwe. - Ai wyglda na nieprzekonan. - Rozsyanie maiem rupieci do dziesitek tysicy ludzi nie sprawia na mnie wraenia dziaania szczeglnie etycznego. - Sug rozpiera ojcowska duma. - Nie rupieci! Mijake moe rozesa dowolne przesanie do setek tysicy uytkownikw. Czego takiego nie mog zabra ze sob do Teksasu, skoro w Saratodze jest taka cile tajna instalacja badawcza, nie, a szkoda byoby pozwoli, eby co takiego si zmarnowao. Suga wychodzi, ja kocz saatk i na deser kroj melona. Zanosz kawaek na d i daj Buntarowi,

ktry kiwa gow, wskazujc na sufit, i pytajco kiwa maym palcem. Udaj, e nie rozumiem. Nie ma mowy, ebym przystawia si do Ai. Panuje midzy nami takie jak gdyby jeszcze -nie. Tak sobie mwi. Ai przygotowuje miejsce na stole. - Czas na moj insulin. Jak chcesz, to patrz, chyba e jeste za wraliwy na widok igy wbijanej w skr? - Chc popatrze - kami. Wyjmuje z torebki apteczk, przygotowuje strzykawk, dezynfekuje przedrami i spokojnie wbija ig. Otrzsam si. Obserwuje mnie, jak ja obserwuj j, gdy wprowadza insulin do swojego krwiobiegu. Nagle robi mi si gupio. Przystawianie si do Ai byoby czym tak nie na miejscu, jak pokrzykiwanie na kwiatek, eby si popieszy. Do tego, gdyby mnie odpalia, to chyba musiabym si zdematerializowa. - No wic, Mijake - mwi Ai, wyjmujc ig. - Twoje nastpne posunicie? Prbuj przekn lin. - Y... prosz? Wyciera kropelk krwi sterylnym wacikiem - Zamierzasz zosta w Tokio, skoro ju zrezygnowae z tropienia ojca? - Zrywam si i wycieram patelni. - Nie wiem. Zanim cokolwiek zaczn robi, musz zdoby pienidze, wic prawdopodobnie zostan w pizzerii, dopki nie trafi mi si co lepszego... Chc pokaza ci listy, jakie otrzymaem od matki. Ai wzrusza ramionami. - Dobra. Omiatam plastik z granulek lodu - Ai czyta, podczas gdy ja kocz jedzenie i bior prysznic. - Dugo pod tym prysznicem. - Yyyy, kiedy bior prysznic, czuj si tak, jakbym wrjci na Jakuszim. Ciepy deszcz. - Wskazuj gow na listu - Co o tym mylisz? Ai wkada je starannie do kopert. - Zastanawiam si, co o nich myle. - Fuji film podaje dziesit. Musimy i - Ai chce si znale w domu, zanim kusownicy zaczn wychodzi ze swoich barw, ja za musz przed pnoc zjawi si w pracy. Na dole Buntaro zajada chrupki i oglda film, w ktrym roi si od cyborgw, motocykli i spawarek. - Smakowaa saatka? - pyta niewinnie, tak e najchtniej bym go zamordowa. Wskazuj gow na ekran. - Co ogldasz? - Sprawdzam dwa prawa kinematografii. - Jakie? - Pierwsze prawo brzmi: Kady film, ktrego tytu koczy si na ator zalatuje czyst bzdur. - A drugie? - Jako filmu jest odwrotnie proporcjonalna do iloci pojawiajcych si w nim helikopterw. - Waciwie to szkoda, e pokazae mi te listy - mwi Ai, gdy dochodzimy do stacji Kita Sendu.

- Dlaczego? Ai podzwania drobniakami. - Nie sdz, eby chcia wiedzie, co naprawd sdz. - Ostatnie jesienne my wiruj wok migotliwego wiata. - Ale przecie pokazaem ci je wanie po to, eby si tego dowiedzie. Ai kupuje bilet - ja pokazuj miesiczny - i schodzimy na peron. - Jeste niezbdny matce, a i twoje ycie byoby o wiele bogatsze, gdyby byo w nim miejsce dla niej. Twoja rezerwa nie pomaga ani tobie, ani jej. Te listy to traktat pokojowy. Czuj, e troch mnie to ukuo. - Skoro chce, ebym si z ni skontaktowa, to dlaczego nie daa mi swojego adresu w Nagano? - A nie przyszo ci do gowy, e nie chciaa podsuwa ci moliwoci odrzucenia jej? - Ai szuka mojego spojrzenia. - Tak czy inaczej, przecie powiedziaa ci, gdzie jest. Gra Hakuba. Udaje mi si umkn spojrzeniem. - Gra Hakuba to aden adres. Ai przystaje. - Mijake, przy swojej wyjtkowej bystroci - bzzzz! Daje o sobie zna mj detektor sarkazmu - jeste mistrzem samooszukiwania si. U podna Hakuby nie moe by wicej ni dziesi hoteli. Odnalezienie twojej matki to drobiazg w porwnaniu z poszukiwaniem bezimiennego faceta w Tokio. Gdyby rzeczywicie tego chcia, jutro wieczorem mgby si z ni ju spotka. O, dziewczyna zaczyna si wtrca. Wiem, e powinienem odpuci, ale nie umiem. - A czego niby wedug ciebie chc? - Nie jestem twoim psychiatr - ucina Ai, wzruszajc ramionami. - Ty mi powiedz. Zo? Obwinianie? - Nie. - Ai nie moe poapa si w tym wszystkim. - Miaa siedem lat, eby wrci do nas obojga, i kolejne dziewi, eby wzi chocia mnie. Ai marszczy brwi. - Dobra, ale jeeli nie chcesz wiedzie, co naprawd myl o tych twoich powikaniach, to moe pogadaj ze mn o pogodzie, zamiast pokazywa mi osobiste listy. I do diaba, Mijake... - patrz na ni. - Co? - Ai prawie warczy na mnie: - Czy musisz pali? - Chowam zapalniczk MacArthura i wsuwam parlamenty z powrotem do kieszeni koszuli. - Nie miaem pojcia, e a tak ci to przeszkadza. - Sowa pady i wiem, e zabrzmiay cokolwiek zoliwie. Ai wcieka si, ju na caego. - Jak nie miaoby mi przeszkadza? Od dziewitego roku ycia dgaj mnie w rk jak w poduszk na igy, dziki czemu moja trzustka jeszcze mnie nie zabia. Dwa razy do roku zaliczam hipoglikemi, podczas gdy ty nabijasz sobie puca rakiem, a inni swoje wypluwaj - tylko po to, eby mg wyglda jak facet z reklamy marlboro. Tak, Mijake, twoje palenie naprawd mi przeszkadza. Kompletnie nie wiem, co odpowiedzie. Wieczr rozsypuje si. Przyjeda pocig. Siedzimy obok siebie w drodze do Ueno, ale rwnie dobrze moglibymy w ten sposb siedzie w rnych miastach. eby tak byo. Zadowoleni obywatele z krainy reklamy kpi ze mnie, przesyajc mitowe umiechy. Ai nie odzywa si. W chwili, gdy co si udaje, los przystawia swoj piecz.

Wysiadamy w Ueno, spokojnym jak zawsze. - Pozwolisz, ebym ci odprowadzi na peron? - pytam, proponujc rozejm. Ai wzrusza ramionami. Idziemy korytarzem, przestronnym jak zawieszona w przestrzeni sala animacji. Przed nami rozlega si nieznone rytmiczne dudnienie - czowiek w pomaraczowym kombinezonie rozwala co przy pomocy czego na ksztat gumowego mota. Coktokolwiek to jest, widok zasania nam kolumna. Odbijamy nieco w bok, chcc omin mczyzn, ale i tak musimy obok niego przej, eby dosta si na peron. Powanie zastanawiam si, czy naprawd nie zamierza zatuc kogo na mier. Okazuje si jednak, e to tylko pyta chodnikowa, ktr robotnik chce na sil wcisn do ciasnego otworu. up! up! up! - To jest ycie - mwi Ai, najwyraniej do siebie. Z tunelu wyania si wyjcy jak wilk pocig. Wosy Ai rozwiewaj si w jego podmuchu. Czuj si fatalnie. - Yyyy... Ai... - zaczynam, lecz Ai przerywa mi, gniewnie potrzsajc gow. - Zadzwoni do ciebie. - Czy to znaczy: w porzdku, nie przejmuj si, czy te: nie prbuj dzwoni, dopki nie zastanowi si, czy ci wybaczy? Nieskazitelna dwuznaczno stypendystki Paryskiego Konserwatorium. Pocig zatrzymuje si, ona wchodzi, siada, zaplata rce, zakada nog na nog. Macham jej na poegnanie i drug rk bez zastanowienia wycigam z kieszeni paczk parlamentw i rzucam j w szczelin midzy pocigiem a peronem. Lecz Ai zdya ju przymkn oczy. Pocig odjeda. Nawet nie zauwaya. Cholera. To, myl sobie, to dopiero jest ycie. *** Mj labirynt w pizzerii Nero kurczy si z nocy na noc. Z pieka bije coraz wikszy ar. Sacziko nic nie mwi na temat Ai. rodowa noc, jak na razie najbardziej zawalona. Pierwsza w nocy, druga, wszystko krci si na okrgo. Jake drczce potrafi by uczucia. Pewnie dlatego ich unikam. W chwili, gdy co si udaje, los przystawia swoj piecz. Doi ssie kostki lodu, wkada palec do nosa, drapie si i tasuje karty. Wybierz kart - mwi - jakkolwiek. Potrzsam gow - nie jestem w nastroju. - No! To stara sumeryjska sztuczka ze sznytami na trzecie tysiclecie, czowieku. Wybierz kart. - Doi podsuwa mi rozoone w wachlarz karty i odwraca gow. Bior wic kart. - Zapamitaj j, ale nie mw, jaka to karta. Dziewitka karo. - Ju? Prze i potasuj! Tak czy owak, tak czy siak, gdziekolwiek chcesz, pochowaj miertelne szcztki swojej karty... - robi, co mwi - nie ma sposobu, eby Doi mg podpatrze. W drzwiach staje Tomomi. Mijake! Trzy Tuste Syreny, do tego ekstra morskie roliny i kaamarnica. Doi - dubanie w nosie nie przystoi hippisowi w twoim wieku. - Doi drapie si tym razem po nosie: - Grynij si w jzyk, niedwiedzico, nie zdarzyo ci si mie, czowieku... pryszcza w nosie? Tomomi patrzy na niego. - Owszem, wanie mi wyrs pryszcz w samym nosie. Nazywa si Doi. Ta dostawa na imprez u specjalisty od krgosupa zostaa zamwiona siedem dni temu - jeeli zadzwoni ze skarg, wpakuj ci do ucha suchawk i bdziesz mia okazj, eby sobie poradzi z ich negatywn energi,

czowieku. - Doi ucisza j gestem: - Droga pani, wanie wykonuj sztuczk. - Tomomi wciga ze wistem powietrze. - Czy c h c e sz, ebym powiedziaa panu Nero o aromatycznych substancjach, jakie przewozisz w pojemniku swojego skutera? - Doi skada karty do pudeka i gdy Tomomi ju wychodzi, mwi do mnie szeptem: - Nie bj nic, czowieku, cig dalszy sztuczki nastpi... Minuty pn si z mozoem jak pasaer ruchomych schodw idcy pod prd. Onizuka robi przerw po dalekim kursie. Siedzi w klatce i dzieli grejpfruta na czstki. Przygotowuj dla niego kolejn dostaw: pakuj do pudeka kurczaka Tikka i minisaatk. eby podgoni noc, zabawiam si w przechytrzanie zegara: zanim sprawdz, ktra godzina, mwi sobie, e jest dwadziecia minut wczeniej, ni naprawd, jak sdz, jest, i w ten sposb sprawiam sobie mi niespodziank. Ale dzisiejszej nocy nawet moje lipne okulary s jakby zbyt rowe. Doi ponownie pojawia si w klatce, suchajc w ekstazie piosenki z radia - Riders on the Sorm, czowieku... - Z powodzeniem mgby by hodowc ptakw w lenej guszy. - To ja na moim skuterze z pizz. - Popija z piersiwki tybetask, zalatujc rzygowin herbat z masem i wiczy wyjmowanie kart z uszu. Zapomnia ju o niedokoczonej sztuczce, a ja staram si mu nie przypomina. - Kondycja ludzka, czowieku, to karciana gra. Swoje karty dostajesz w onie matki. W dziecistwie kilka kart odkadamy, i troch wicej dobieramy. W okresie dojrzewania, czowieku - kolejne karty - praca, miostki, hulanki, maestwo... dostajesz karty, zrzucasz si. Bywa, e trafia ci si silne rozdanie. Kiedy indziej dobra passa koczy si paskudnym zamroczeniem. Kadziesz stawk, licytujesz, blefujesz. - Do klatki wchodzi Sacziko na przerw. - A w jaki sposb wygrywa si w tej grze? - Doi rozkada karty w pawi ogon i wachluje si. - Kiedy wygrywasz, reguy zmieniaj si i okazuje si, e przegrae. - Sacziko opiera nogi na pudle z firmowymi saszetkami ketchupu Nero. - Metafory, jakie ukada Doi, zawsze wywouj wikszy zamt w gowie ni abstrakcyjne idee, ktre maj rzekomo przedstawia w prosty sposb. Tomomi dokada zamwienie na Satanik: chrupica skorupka, potrjne kapary. Przygotowuj podkad i myl o Ai: pi, nic o Paryu. Suga ni o Ameryce. Kotka ni o kotach. Pizze pojawiaj si i znikaj. Ronie plik zrealizowanych zamwie nadzianych na szpikulec. W rzeczywistym wiecie, na zewntrz, zapala si kolejny upalny wit. Obieram ogrki do smej, gdy wyznaczona pora sprowadza nowego kucharza klapnicie w plecy i okrzyk Mijake do domu! - o sile dziewidziesiciu decybeli. Wracajc do domu do Kita Sendu lini Czijoda, podczam si do diskmana. Nie ma muzyki. Dziwne, przecie zmieniaem wczoraj wieczorem baterie. Naciskam eject - w rodku zamiast CD karta do gry. Dziewitka karo. Na sekretarce telefonu w kapsule wiadomo. Nie od Ai. - Yyyy... witaj, Eidi. To ja, twj ojciec. miech. Przechodzi mnie dreszcz - po raz pierwszy od marca czuj chd. - Cze, ju mwiem. Twj ojciec, Eidi. - Gboki oddech. Pali. - Nie takie trudne. Hmm. Niezy pasztet. Od czego mam zacz? sycha odgos zniecierpliwienia. - Po pierwsze, nie wiedziaem - wierz mi - e przyjechae do Tokio, eby mnie odnale. Ta sadystka Akiko Kato wykombinowaa to z moj on, nie ze mn. Od sierpnia siedziaem w Kanadzie, na konferencjach i w interesach - do domu wrciem dopiero w zeszym tygodniu. Gbokie westchnienie. - Zawsze miaem nadziej, e ten dzie w kocu nadejdzie. Eidi, ale nigdy nie

zdobyem si na wykonanie pierwszego kroku. Do gowy by mi nie przyszo, e mam prawo. O ile to ma sens. Po drugie, chodzi o moj on. To takie krpujce, Eidi - mog mwi do ciebie Eidi? Inne formy wydaj mi si niewaciwe. ona ani sowem nie pisna o licie, ktry napisaa, eby ci odstraszy ani o spotkaniu w zeszym tygodniu... Dowiedziaem si zaledwie przed godzin, kiedy mojej crce si wypsno. - Niespokojne poruszenie. - Troch si uniosem i ledwie co zdyem si uspokoi, na tyle eby do ciebie zadzwoni. Co za maostkowo. Co za podejrzliwo. Jakim prawem odgradzaa ci ode mnie? A take od mojego umierajcego ojca... Ciarki mnie przechodz, gdy pomyl, jakie zdanie wyrobie sobie na temat naszej rodziny. Cho z drugiej strony, nie bez racji. Moja ona i ja - nasze maestwo to niezupenie... zreszt, niewane. - Milczenie. - Po trzecie. Co po trzecie? Straciem kontakt. To przeszo. Pozostaje przyszo, Eidi. Chc ci powiedzie, e strasznie chc spotka si z tob, na wypadek gdyby si waha. I to zaraz, o ile to moliwe. Dzisiaj. Mamy sobie tyle do powiedzenia, od czego mam zacz? Na czym skoczy? - Zakopotany miech. - Przyjd dzisiaj do mojej kliniki - jestem chirurgiem plastycznym, to przy okazji, jeeli matka ci nie mwia. Ani moja ona, ani adna inna wrogo nastawiona osoba nie bdzie nam przeszkadzaa. Albo moemy i do restauracji, jeeli jeszcze nie zdye zje... Suchaj, odrobiem ju popoudniow operacj. Moemy umwi si o pierwszej? Podaj ci numer na chirurgi. - Zapisuj. Dojed metrem do stacji Edogauabaszi, zadzwo i pani Saraszina, moja asystentka, mona jej cakowicie zaufa, przyjedzie i ci odbierze. To tylko minuta stamtd. To co, do pierwszej... - Odgos jakiego dziwnego gruchania - przez lata modliem si, eby ten dzie kiedy nadszed... Ilekro szedem do wityni, prosiem... trudno mi... - mieje si. - Do ju, Eidi! O pierwszej! Stacja metra Edogauabaszi. ycie jest cudowne, wspaniae i pikne. Zapomniaem o Ai Imado, zapomniaem o Kozue Jamai, le na wznak i odtwa rzam raz po raz wiadomo, pki nie przyswoj sobie kadego sowa, kadej osobliwoci. Wyjmuj zdjcie ojca i oywiam jego twarz, tak e zaczyna mwi. Kulturalny, ciepy, suchy gos, ktry wzbudza szacunek. Nie taki nosowy jak mj. Powiem Buntarowi i Macziko - nie, jeszcze poczekam. A wieczorem wejd do Mkncej Gwiazdy, prowadzc za sob tajemniczego dentelmena, i od niechcenia rzuc: a przy okazji, Buntaro, pozwl, e ci przedstawi mojego ojca. Kotka obserwuje mnie ostronie z ubikacji - Co za dzie dzisiaj, Kotko! - Prasuj najlepsz koszul, bior prysznic, a potem prbuj zdrzemn si przez godzink. Nic z tego. Sucham Lwe in New York City Johna Lennona i nastawiam budzik, na szczcie, bo nastpn rzecz, jaka do mnie dociera, jest dzwodzwo-dzwodzwodzwonienie w uszach i godzina - jedenasta trzydzieci. Ubieram si, krztam si koo Kotki, podaj jej obiad sze godzin wczeniej, na wypadek gdybym po spotkaniu z ojcem musia i prosto do pracy. Na szczcie Buntaro rozmawia przez telefon z dys trybutorem i nijak nie moe wciubi nosa w moj rado. Stacja Edogauabaszi. Z takim przejciem wpatruj si w tumy przewalajce si przez stacj w

poudnie, e nie zauwaam jej. - Przepraszam? Domylam si, e to ty jeste Eidi Mijake, poznaj po bejsbolwce. - Odpowiadam skinieniem gowy elegancko ubranej kobiecie, waciwie ju nie modej, ale i nie starej. Umiecha si pomalowanymi jagodow szmink wargami. - Jestem Mari Saraszina, asystentka twojego ojca - wanie rozmawialimy przez telefon. Oczekujemy ci z ogromnym wzruszeniem. Kaniam si. - Dzikuj, e wysza pani na spotkanie. - Ale drobiazg. To tylko kawaek spacerkiem. C za dzie dla twojego ojca. Odwoywanie popoudniowych spotka... - potrzsa gow. - Bez precedensu w cigu szeciu lat! Pomylaam sobie: czyby wizyta cesarza? Potem dowiedziaam si, e to odwiedziny syna! - jego sowa, nie moje - i pomylaam: aha, wszystko jasne! Zamierza sam odebra ci z Edogauabaszi, ale w ostatniej chwili puciy mu nerwy. Tak midzy nami mwic, nie lubi ostentacji w uczuciach i tym podobnych historii. Do plotkowania. Chod. - Pani Saraszina idzie i nieprzerwanie mwi. Drog przebiega nam kot wielkoci psa. Idcy z naprzeciwka piesi i rowerzyci ustpuj jej miejsca. Prowadzi mnie bocznymi uliczkami koo bezimiennych butikw i galerii sztuki. - Klinika twojego ojca naley do najnowoczeniejszych w dziedzinie kosmetologii. Mamy wiern, protegowan ustnie klientel, wic unikamy ostentacyjnej reklamy, w przeciwiestwie do gonych gabinetw przycinajcych i fastrygujcych co si da. - Drog przebiega nam kot wielkoci myszy. - Jestemy na miejscu, widzisz, mgby uchodzi teraz za osob dobrze poinformowan. - Wysoki anonimowy budynek, wcinity pomidzy dwa bardziej rzucajce si w oczy gmachy. Na parterze jubiler przeprowadzajcy wyceny na zamwienie. Krtki korytarz zamknity stalowymi drzwiami. Mari Saraszina wskazuje metalow pytk. - To my - Junona. Zeus zamieni j w abdzia. - Plsa palcami po klawiaturze elektronicznego zamka. - A moe to by byk? - Obserwuje nas kamera wideo. - Wiem, e do drakoskie s te rygory bezpieczestwa, ale na licie naszych klientw znajduj si gwiazdy telewizji i tym podobne persony. Nie uwierzyby - Mari Saraszina przewraca oczami do czego ci wstrtni paparazzi gotowi s si posun, eby tu zerkn. Twj ojciec zweryfikowa system bezpieczestwa po tym, jak jaki reporter przebrany za inspektora z ministerstwa zdrowia prbowa dosta si do kartoteki naszego klienta. Ci ludzie to szakale. Pijawki. Sfaszowa dowd osobisty, tabliczk z nazwiskiem, zabezpieczenia. Pani Kato, adwokat twojego ojca, w sdzie oczywicie go zniszczya aczkolwiek przy tobie, jak wnosz, jej gwiazda blednie. Jest winda. Mari Saraszina naciska 9. - Pokj z widokiem. - Umiecha si uspokajajco. - Boisz si? Kiwam gow, jestem tak podekscytowany, e w rodku czuj pustk. - Troch. Strzepuje kaczek z mankietu. - To zupenie naturalne. - Przechodzi na szept sceniczny - Twj ojciec boi si trzy razy bardziej. Ale - odpr si. - Drzwi otwieraj si na janiejc biel sal przyj ozdobion liliami, przesycon antyseptycznym zapachem. Kanapy w drobne prki, stoliki z grubego szka, gobelin z abdziami na jakiej zagubionej rzece. Dwie ciany agodnym ukiem przechodz w sufit - subtelny zwj spirali ucha, w rodku kostki. W tle szmer klimatyzacji i celtycka muzyka na harf. Pani Saraszina wciska klawisz interkomu na biurku. - Panie doktorze? Gratulacje, to chopiec! - Pokazuje mi w umiechu nieskazitelne zby. - Mam go przysa? - Sysz chrobotanie jego gosu. Mari Saraszina mieje si. -

wietnie, panie doktorze. Idzie. - Siada przed komputerem i wskazuje mi stalowe drzwi. - miao, Eidi. Twj ojciec czeka. - Ruszam, ale ustawienie czasu rzeczywistego pozostaje w pozycji przerwa. Mwi do niej: - Dzikuj. - Robi min, jakby chciaa powiedzie: nie mwmy o tym. Jeszcze tylko jedne drzwi id! Obracam gak - pokj, do ktrego prowadz, jest hermetyczny. Drgniciu stalowych drzwi towarzyszy charakterystyczne cmoknicie. Rce wykrcone do tyu, caym ciaem wal o cian, kopniak w nogi pozbawia mnie oparcia i ciko uderzam ebrami o zimn podog. Jedne rce mnie rewiduj, drugie unieruchamiaj mi ramiona - pod ktem o wiele wikszym ni przewidziaa natura - jakby chciay pobi rekord w zadawaniu blu. Znowu jakuza. Gdybym mia ukryty n, to sam bym si nim dgn, za to, e jestem taki gupi. Znowu. Zastanawiam si, czy nie odda dobrowolnie dyskietki Kozue Jamai, ale ta myl wyskakuje mi z gowy, wykopana przez stop wbit w moj ko ogonow. Odwracaj mnie byskawicznie na plecy i stawiaj w pozycji pionowej. W pierwszej chwili mam wraenie, e znajduj si w scenografii jakiego dramatu ze sfer lekarskich. Wzek ze sprztem medycznym, szafka z lekami, st operacyjny. Nieco dalej dziesiciu czy jedenastu ludzi stojcych w cieniu - nienawidz ich twarzy. Czuj zapach kiebasy. Jaki facet filmuje mnie rczn kamer i na wielkim ekranie widz siebie. Po bokach mam dwch facetw o ciaach kulomiotw olimpijczykw, ktrzy przytrzymuj mnie za ramiona. Zblienie i kamera filmuje moj twarz pod rnymi ktami. - wiato! - rozlega si gos starszego czowieka i biao wypenia mi oczy. Wlok mnie i sadzaj. Kiedy odzyskuj wzrok, stwierdzam, e siedz przy stoliku do kart. Obok mnie Mama-san i trzech facetw. Opodal, na wycignicie rki, ekran z przyciemnionego szka zajmujcy prawie ca cian. Wcza si interkom i pomieszczenie wypenia gos Boga. - Ten aosny egzemplarz to on? Mama-san spoglda na ekran. - To on. - Nie miaem pojcia - mwi Bg - e Morinowi przypady w udziale takie cikie czasy. Teraz ju wiem, e naprawd mam kopoty. - A facet, z ktrym rozmawiaem przez telefon? - pytam Mamy-san. - Aktor. W ten sposb zaoszczdzilimy sobie trudu sprowadzania ci si. Prbuj z powrotem wzi swoje ycie we wasne rce i obrzucam spojrzeniem trzech facetw, ktrzy wraz ze mn siedz przy stoliku. Ich postawa i twarze wskazuj, e oni take znaleli si tutaj wbrew swojej woli. Byszczcy od potu, tusty jak pczek astmatyk, go, ktry nieustannie kurczy si, jakby mia dosta w twarz, i podstarzay facet, kiedy najwyraniej przystojny, oszpecony przez pionowe blizny biegnce od kcika ust, unieruchamiajce jego twarz w parodii umiechu. Panowie Pczek, Kurcz i Smich siedz, wbijajc nieruchome spojrzenia w st. - Zebralimy si tu dzisiaj po to - zagaja Bg - ebycie spacili mi swoje dugi. Poniewa trudno mi zwraca si do nieucielenionego gosu, wic zwracam si do Mamy -san: - Jakie dugi? Bg pierwszy pieszy z odpowiedzi. - Powane szkody w Paczinko Plutona. Rekompensata za obroty

handlowe utracone w dniu otwarcia. Dwa cadillaki. Stracone premie ubezpieczeniowe, rachunki za sprztanie i oglne odszkodowania. Pidziesit cztery miliony jenw. - Ale to Morino spowodowa te szkody. - A ty - dopowiada Mama-san - jeste ostatnim yjcym zwolennikiem jego frakcji. Robi mi si sabo. - Przecie wiecie, e nie byem adnym zwolennikiem. Bg grzmi przez goniki: - Mamy twoj umow! Podpisan take twoj krwi! Czy istnieje atrament, ktry by bardziej zobowizywa? Patrz na przyciemnione szko. - A ona? - Wskazuj na Mam-san. - Bya ksigow Morina. Na twarzy Mamy-san maluje si co na ksztat umiechu. - Ale dziecko, ja byam szpiegiem. A teraz zamknij si i suchaj. Albo jeden z tych okropnych facetw chwyci skalpel i rozetnie ci jzyk. Zamykam si i sucham. - Pan Tsuru wybra was, swoich najbardziej beznadziejnych dunikw. Macie zagra w karty. Gra jest prosta - trzech wygrywa, jeden przegrywa. Zwycizcy opuszczaj ten pokj jako wolni ludzie i nie s winni ani grosza. Przegrywajcy ofiaruje swoje organy potrzebujcym pacjentom. Puco - wlepia we mnie spojrzenie - siatkwk i nerk. Wszyscy zgromadzeni zachowuj si tak, jakby to byo cakiem nor malne. - To znaczy mam powiedzie - musz zacz ponownie, poniewa za pierwszym razem nie wydobyem z siebie gosu - to znaczy mam powiedzie: jasne, wietnie, pohandlujmy moimi organami? - Moesz si nie zgodzi. - Ale? - Ale wtedy przegrasz walkowerem. - Nie zgd si, chopcze - szydzi Kurcz, ktry siedzi naprzeciwko mnie. - Trzymaj si swoich zasad. Czuj zapach musztardy i keczupu. adnej logiki, ktra pozwoliaby mi si temu przeciwstawi. - Gra? Mama-san wyciga tali kart. - Cignij! Losujemy kolejno tasowania. Asy najwysze, kto wycignie najwysz, tasuje pierwszy, pozostali gracze - zgodnie z ruchem wskazwek zegara, od tego, ktry zaczyna. Potem zaczynamy waciw gr. W tym samym porzdku wykadamy karty, a pojawi si dama pik. - Kogo wybierze - dorzuca Bg - ten przegrywa. Czuj si tak, jakby mnie cofno do krgielni. - Czy to jego gos? - pytam Mam-san. Struny gosowe mam suche jak pieprz. - Czy to pan Tsuru? Kurcz klaszcze w donie ze zoliw satysfakcj. Ach, wic to Tsuru jest Bogiem. Bg to Tsuru. Prbuj zyska na czasie. - Przecie nawet ty - mwi do Mamy-san - musisz przyzna, e to szalestwo. Usta Mamy-san zwaj si w ciasn szpark. - Ja otrzymuj rozkazy od prezesa towarzystwa. Ty otrzymujesz rozkazy ode mnie. Cignij. Rce mam jak z kamienia. Walet pik. Pan Pczek wyciga dziesitk karo. Kurcz cignie dwjk trefl.

mich wykada dziewitk pik. - Chopak tasuje pierwszy - odzywa si Tsuru zza przyciemnionej szyby. Gracze wbijaj we mnie wzrok. Niezdarnie tasuj karty. To samo robi na ekranie rce kilkakrotnie wiksze od moich. Dziewi razy, na szczcie. Pan Pczek wyciera rce o koszul. Karty frun z rki do rki jak w ukadzie gimnastycznym. Kurcz trzema palcami wykonuje magiczny gest i cignie. mich przekada karty skrupulatnymi okrnymi ruchami. Mama-san przesuwa tali na rodek stou. Spoczywa tam zupenie niewinnie. Patrz na ni, jakby to bya bomba, bo te niczym innym nie jest. Czekam na wybuch, trzsienie ziemi, wystrza, okrzyk Gliny! Sysz skwierczenie kiebasek na grillu. Ciki oddech mczyzn. - We kart z wierzchu - podpowiada agodnie gos Tsuru - albo stra usunie ci powieki i nie zdoasz ju zamkn oczu, nawet mrugn. Wykadam dziewitk karo. Oddech pana Pczka wiszczy, w miar jak nasila si jego astma. Cignie asa trefl. Kurcz trzykrotnie intonuje Namu amida butsu - ma buddyjskie wyksztacenie - i dopiero potem byskawicznie wysuwa rk i porywa asa pik. - Dziki ci - mwi. mich jest najbardziej opanowany z nas wszystkich. Spokojnie wykada sidemk pik. I znowu moja kolej. Czuj si tak, jakby Mijake zdalnie sterowa Mijakem. Widz siebie na ekranie. Ja odpowiada spojrzeniem, nigdy nie przypuszczaem, e tak wanie wygldam. Moja rka siga... W przyciemnionym szkle rozsuwaj si wskie drzwi i ze rodka wyskakuje zabawny labrador - gryzie kiebas i lizga si na wypolerowanym marmurze. - Przyprowad j! - krzyczy Tsuru, jego prawdziwy gos rozlega si u wejcia, tylko czciowo przechwycony przez mikrofony i goniki. - Nie wolno jej biega z penym odkiem! Ma delikatny ukad trawienny! - Dwaj stranicy w kocu odprowadzaj psa do pana. - Stanowimy telewizyjny obiad dla starego popapraca - mruczy Smich. Wszystkie spojrzenia w sali ponownie kieruj si w moj stron. Co uwiera mnie pod jzykiem. Wykadam szstk kier. Oblizuj przedrami, czuj smak soli i widz malekiego czarnego owada. Rka pana Pczka zostawia plam potu na filcu stolika. Trjka karo. Kurcz modli si do Buddy i pstrykniciem wykada dokera. - Dziki ci. Smich wzdycha i wykada pitk trefl. Poszo dwanacie kart - z pidziesiciu dwch, pidziesiciu czterech liczc dwa dokery. Wpatruj si w koszulk lecej na wierzchu karty, szukajc jakiego rozwizania i nagle widz wlepione we mnie trapezowate oczy. Znam je.

Jak si yje, majc tylko poow narzdw? Nie, przecie Tsuru nigdy nie dopuci do tego, eby ten, ktry przegra, odszed wolno i opowiedzia o wszystkim, pokazujc na dowd blizny i ubytki. Mona przyj, e szczliwi zwycizcy bd milczel i, ale ten, kto przegra, musi przecie skoczy w taki sposb, jak syn Kozue Jamai. W jaki sposb dostaem si tutaj? Patrz na ekranowego Mijake. On take nie zna odpowiedzi. Mama-san otwiera usta, eby mi pogrozi... Wykadam kart i napotykam spojrzenie czarnej damy patrzcej mi prosto w oczy. Pokj chwieje si w posadach. - Kurwa, no - odzywa si Kurcz - a ju mylaem, e chopak podapa suk, a nie jej siostrzyczk. - No, to ci chopak. O czym oni mwi? mich kiwa gow, wskazujc lecy na stole mj wyrok mierci. - Przyjrzyj si. To dama trefl, nie pik. Trefl. - Musz wzi inhalator - odzywa si pan Pczek. Mama-san przyzwala kiwniciem gowy i pan Pczek wydobywa urzdzenie z kieszeni marynarki. Odchyla gow, wdycha strumie leku, przytrzymuje, wydycha. Potem wykada dam pik. Zapada milczenie. Ekranowy pan Pczek poci si gorzej ni czowiek umierajcy na dum. Ekranowy ja dygoce w torturze ulgi, poczucia winy i wspczucia. Mama-san odchrzkuje. - Pojawia si paska dama. Gonik milczy. - Panie Tsuru? - Mama-san marszczy brwi, patrzc na przyciemnione szko. - Paska dama odezwaa si. Brak odpowiedzi. Mama-san przechyla si i puka w szko. - Prosz pana? Stranik marszczy nos. - Co on tam teraz pichci? Drugi stranik marszczy brwi. - To nie s kiebaski... Stranik stojcy najbliej popycha drzwi i zaglda do rodka. - Prosz pana? - Oddycha chrapliwie, jakby otrzyma cios karate i blokowa go, napinajc minie brzucha. - Panie Tsuru! - Nie ruszajc si z miejsca, odwraca si w nasz stron, blady jak papier. - No i? - dopytuje si Mama-san. Stranik porusza szczkami, ale nic nie sycha. - Co? Przeyka lin. - Pan Tsuru usmay sobie twarz na pycie piecyka. Nastpuje samoistny wybuch orgiastycznej teatralnoci. Zamkn oczy, tylko tyle mog zrobi. - Panie Tsuru, panie Tsuru, panie Tsuru! Syszy mnie pan?

- Odcignij mu gow od palnika! - Wycz gaz! - Jego usta przywary do metalu! - Karetka, karetka, karetka, niech kto wezwie... - Kurwa! Pka mu gaka oczna! - Wytrzyj o swoj koszul! - Wywal std, kurwa, tego psa! Kto gono wymiotuje. Pies poszczekuje radonie. Mama-san przejeda po przyciemnionej szybie jakim metalowym przedmiotem. Dwik nie do zniesienia - w sali cisza. Imponujce jest to jej opanowanie, zupenie jakby dawno temu przygotowaa scenariusz tego zdarzenia i tylko je prbowaa. - Widowisko pana Tsuru zakoczy deus ex machina. Wyglda na to, e podniecenie byo zbyt silne i spowodowao drugi atak, a skoro nasz drogi przywdca postanowi wybra los barbecue, to waciwie nie ma wikszego znaczenia, kiedy przyjedzie karetka. Zwraca si teraz do dwch z trzech starszych mczyzn. - Mianuj si tymczasowym szefem tej organizacji. Jestecie ze mn albo przeciwko mnie. Musicie si opowiedzie. I to ju. Nastpuje chwila intensywnych kalkulacji. Ludzie Mamy-san patrz na nas. - A co z nimi zrobimy? - Gry karciane nie nale ju do strategii organizacji. Odprowadcie ich do drzwi. Uwierz, e sprawy przybray nowy obrt, dopiero gdy znajd si za drzwiami i zaczn ucieka. Mama san grozi nam na poegnanie: - Jeeli ktry z was pjdzie na policj i jakim cudem przekona jakiego nowo mianowanego detektywa, e nie jest szalecem, to zapewniam, e, po pierwsze: zostanie profilaktycznie aresztowany; po drugie - w cigu szeciu godzin dostanie kul w eb; po trzecie: jego dugi przejd na nastpnego w kolejnoci krewnego, a ja ze swej strony zapewniam, e jego ycie zostanie zrujnowane. I to wszystko nastpi w takiej wanie kolejnoci. To adna groba, t ylko standardowa procedura. Teraz potwierdcie, e zrozumielicie. Potwierdzamy skinieniem gowy. - W biznesie jestemy od trzydziestu lat. Sami ocecie, do czego jestemy zdolni, by chroni swoje interesy. A teraz wynocha std. Kino nabite. Pary, studenci, trutnie. Jedyne wolne miejsca z przodu, ale tam ekran wisi nad sam gow. Waciwie wszystko w Tokio jest prawie nabite, nabite do koca albo tak, e a si przewala. W recepcji ani ladu po Mari Saraszina. - Na waszym miejscu, chopaki - powiedzia stranik, gdy zamkny si drzwi windy - kupibym sobie, kurwa, bilet na loterii. - Miejsce obok mnie zajmuje dziewczyna - rka jej chopaka sunie ukradkiem po oparciu jej fotela. Winda ruszya, powoli zjedajc w d. Pan Pczek upuci papierosy. Patrzylimy, jak le, tam gdzie upady. Pan Pczek zacz si trz - ze miechu, strachu czy z jakiego innego powodu - nikt z nas nie wiedzia, dlaczego. Smich przymkn oczy i odchyli

gow do tyu. Ja wbiem wzrok w migajce cyfry coraz niszych piter. Kurcz podnis papierosa i zapali. Brutalny ten film, tandetny i lipny. Gdyby ludzie, ktrzy wymylaj scenariusze epatujce przemoc, naprawd zetknli si z przemoc, wwczas odechciaoby im si opisywania takich scen. Drzwi windy otworzyy si i bez sowa zanurzylimy si w popoudniowym tumie. Soneczna pogoda zakrawaa na jaki wynaturzony kaprys. Doszedem do miejsca, w ktrym uliczni aktorzy splatali balony, tworzc z nich krokodyle i yrafy. Musiaem wbi sobie paznokcie w rk, eby powstrzyma si od paczu. Film koczy si i publiczno przeciska si midzy rzdami. Ja zostaj i patrz na napisy. Kierownicy planu, treserzy zwierzt, dostawcy ywnoci. Wchodzi publiczno na nastpny seans. Ogldam film ponownie, a wszystko zaczyna mi si zlewa. Po spotkaniu czowieka z balonami wasaem si w jak najgstszym tumie. Pluem sobie w brod, e nie wyjechaem z Tokio ciga Morina. Powinienem by wiedzie. Z holu kina dzwoni do Ai, a gdy odzywa si, szybko odkadam suchawk. Pakuj si do metra, zamknitej w okrgu linii Marunouczi, i siadam obok trutni. Szkoda, e nie jestem zwykym trutniem. Stacje przesuwaj si za oknem, przesuwaj, przesuwaj, a potem powtrka, i znowu. Tak bardzo przenika mnie strach, e chyba ju nigdy nie zasn. Konduktor potrzsa mn delikatnie, chcc mnie obudzi. - Objechae tras sze razy, chopcze, wic pomylaem, e powinienem ci obudzi. - Dobrze mu patrzy z oczu i zazdroszcz jego synowi. - Jest noc czy jestemy w tunelu? - Za pitnacie jedenasta, czwartek pitego. Wiesz, ktry mamy rok? - Tak. To akurat wiem. - Powiniene pojecha do domu, pki pocigi kursuj. Chciaoby si. - Musz jecha do pracy. - A kim jeste, rabusiem grobw? - Nic tak egzotycznego... Dzikuj, e mnie pan obudzi. - Do usug. Konduktor przechodzi dalej. Nad siedzeniami po przeciwnej stronie, za koyszcymi si uchwytami, widnieje reklama internetowej firmy reklamowej: z komputerowego chipa wyrasta jabo, ktra owocuje chipami, z ktrych wyrastaj nastpne jabonie, owocujce kolejnymi chipami tworzc las zarastajcy przestrzenie reklamowe po obu stronach. Dopiero teraz dotaro do mnie, e kad czstk mzgu myl o dyskietce Kozue Jamai i e wita mi niesamowity pomys. Nie pi, intensywnie czuwam. *** Wymykam si mylami z pizzerii Nero, bo te myl jest mi tu niepotrzebna. Kiedy zjawiam si po czwartkowym starciu, Sacziko obrzuca mnie dziwnym spojrzeniem - wie o mojej sprzeczce z Ai - ale przecie nie mog si tym gry. Nie opuszcza mnie myl o Eidim Mijake sprzed dwudziestu czterech

godzin, tym, ktry gania wte i wewte po tych swoich trzech metrach kwadratowych Tokio, wydajc na wiat swoje pizze. Szczliwy, zalepiony cholerny idiota. Szkoda, e nie mog go ostrzec. Wychylam kieliszek denki, eby uchroni si przed skutkami bezsennoci, i zabieram si do nadganiania zoonych zamwie. - Masz moj dziewitk karo, czowieku? - pyta Doi po powrocie. Zapomniaem. - Nie. Jutro. - Doi winszuje sobie. - Magia polega na wykorzystywaniu zbiegw okolicznoci, czowieku. W tym yciu tylko zbiegi okolicznoci s nieobliczalne. - Myj rce i twarz. Ilekro skrzypn drzwi, boj si, e to jaki gangster przysany przez Tsuru. A gdy dzwoni telefon, boj si, e w drzwiach pojawi si Sacziko lub Tomomi i powie: - Telefon do ciebie, Mijake. Nie przedstawi si. - Doi jest dzisiaj nadzwyczaj gadatliwy opowiada mi, jak zwolnili go z poprzedniej roboty. By nocnym strem na wielopitrowym cmentarzu, gdzie popioy zmarych skada si w specjalnych przegrdkach maych szafkowych wity. Wylali go za to, e puszcza wasn muzyk zamiast tam z buddyjskimi mantrami pogrzebowymi. - No pomyl tylko, czowieku, co bym wybra, gdyby to mnie zapakowali do skrzynki na wieczno? Jki kapana otwierajcego kopert z przesadnie wysokim rachunkiem telefonicznym czy zote lata rocknrolla? Nie ma dyskusji! I czuem, czowieku, te fluidy, ilekro puszczaem tamy Grateful Dead. - Doi przesuwa palcem wskazujcym po gardle. Sysz go, nie suchajc. Jego pizza gotowa do wyjazdu. Pakuj j do kar tonu i Doi odjeda. W radiu leci I Heard It on the Grapevine - zawiy, ciki kawaek. W drzwiach pojawia si Sacziko - Masz rozmow z tajemnicz osob na trzeciej linii! - Ai? - Nieeee... - Kto? - Powiedziaa, e to osobista rozmowa. - Sacziko wychyla si, sigajc do telefonu w kuchni, wcza przycisk i podaje mi suchawk. - Halo? Rozmwca nie zgasza si. Ze strachu zaostrzam ton. Przecie nie jestem mu ju ci nic winien! - Jest druga w nocy, dzie dobry, czy moe dobry wieczr, Eidi? Nie jestem caki em pewna. - Kobieta w rednim wieku, nie Mama-san. Jest podenerwowana tak jak ja, chyba. - Zaraz, prosz mi powiedzie, z kim mwi? - To ja, Eidi, twoja matka. Opieram si o lad. Tomomi przyglda mi si badawczo przez okienko. Zamykam je. - To, yyyy, niespodzianka. - Czy dostae moje listy? Brat powiedzia mi, e przeadresowa je do ciebie. Powiedzia, e mieszkasz w Tokio. - Tak. Tak, dostaem twoje listy. Tylko e terapia, ktra zablinia twoje rany, sprawia, e zarazem otwieraj si moje. - No... - zaczynamy w jednej chwili.

- Ty pierwszy - mwi. - Nie, ty pierwsza. Bierze gboki oddech. - Pewien facet poprosi mnie o rk. Co mnie to obchodzi? - Ooo. - Tomomi uchyla drzwi. Zamykam je wciekle z trzaskiem. Mam nadziej, e zamaem francy nos. - Gratulacje. - Tak. Ten hotelarz z Nagano, o ktrym pisaam ci w ostatnim licie. Hotelarz, ehe? adny chwyt. Zwaszcza przy twojej przeszoci. Dlaczego mi o tym mwisz? Jako nigdy przedtem nie przyszo ci do gowy, eby opowiedzie nam o swoim yciu. Przecie nigdy nie obchodzio ci, co sdzimy. Zwaszcza na odlego. Chcesz, ebym dla ciebie si ucieszy? Mam powiedzie: Jasne, mamo, wietna wiadomo!? Niewiele brakuje, ebym odoy suchawk, wybawiajc nas oboje z poa owania godnej sytuacji, ale w kocu odzywam si. - Skd dzwonisz? - Jestem z powrotem w klinice Mijazaki... picie, wiesz. Przez duszy czas byo ze mn kiepsko. Dlatego wanie... Ale teraz, hotelarz, wanie, nazywa si Ota, mwi, e jak si pobierzemy, to moje problemy stan si te jego problemami i dlatego... chc wyzdrowie. Wic wrciam. - Rozumiem. To dobrze. Powodzenia. Pani Ota. Przecitna, zamna, szanowana. Jak komputer ZRESETOWANA. Nowy opiekun, nowy plik kart kredytowych, nowa szafa. Mio. A le powiedz: dlaczego mwisz mi o tym? Pan Ota nie wie o nas. Nie powiedziaa mu. Chcesz si upewni, e zgodz si zachowa dla siebie twoje mae brzydkie sekreciki. Mam racj? - Eidi, on bardzo chciaby ci pozna. To mio ze strony pana Oty. Dlaczego niby miabym chcie pozna waciciela dochodowych hoteli? Dwadziecia lat, troszk za pno, mamo, zabierasz si za odgrywanie roli troskliwej matki. Prawda jest taka, e to ty mnie kiedy unieszczliwia i e prbujesz zrobi to po raz drugi. wietnie. Uporaj si z piciem, wyjd za m, yj dugo i szczliwie, ale mnie zostaw w spokoju. Ty znerwicowana, zachanna, wiaroomna wiedmo. Otwiera si okienko - powiewajca biaa flaga na dugopisie - na pce pojawia si niedosiny kubek Doraemon Sacziko, emitujcy czsteczki kawy. Okienko zamyka si. - Eidi? Didej przerywa I Heard It on the Grapevine. Nie umiem wyjani, nawet sobie samemu, dlaczego mwi to, co teraz mwi. - Mamo, a gdybym, yyyy... przyjecha odwiedzi ci jutro w Mijazaki? Kocz wyjanienia i Sacziko kiwa gow. - Przeciwko takiej misji humanitarnej nic nie mam. Ale jako wyszy oficer w armii Nerona mam dla ciebie jeszcze jeden rozkaz: zanim wyjedziesz z Tokio, zadzwo do

mojej wspmieszkanki. - Czy ona, yyy, mwia co? - Jej nastrj mog okreli na podstawie tego, co gra. Po twoim telefonie w zeszym tygodniu Ai graa Szopena i inne przyjemne kawaki. Wczoraj wieczorem byam skazana na suchanie tych cikich agresywnych kawakw Erika Satiego skomponowanych specjalnie z myl o wyeksmitowaniu ssiadw. - Wiesz, Sacziko, troch jakby si zakaapukaem. - Ai to nie skowronek wesoo szczebioczcy przez dwadziecia cztery godziny na dob. ycie jest krtkie, Mijake. Zadzwo do niej. - Nie wiem... - Nie ma. Nie przyjmuj adnego nie wiem. No ju: Wedle rozkazu, panno Sera. - Ja naprawd... - Zamknij si, albo nie zrobisz ju w tym miecie adnej pizzy. - Wedle rozkazu, panno Sera. - Tomomi mwi, e miae, czowieku, cikie posiedzenie... - W klatce zjawia si Doi z maym mikserem w garci. - Wiesz, w jaki sposb pacyfikuj wszystkie te ostre fluidy, czowieku? Odwracam si. - Doi, to moja ostatnia noc. Miej lito. - adne sztuczki, czowieku! Tylko magiczny antystresowy koktajl... - Czy robiby mi to, gdyby wiedzia, e zostaem z jedn kart w garci i e po poudniu o may wos nie straciem poowy swoich narzdw? Pewnie tak. - Najpierw truskawki! - Doi wsypuje do miksera owoce z koszyka. Naciga na urzdzenie czarny aksamitny kaptur i miksuje truskawki, nadajc im pynn posta. ciga kaptur i zdejmuje wieczko. - Nastpnie pomidory! - Wrzuca trzy przejrzae pomidory. - Poywienie zawierajce czerwo ny barwnik agodzi fale stresu. Zielone wzmaga. Dlatego wanie krliki i wegetarianie s tacy nerwowi... Co dalej? Sok malinowy... surowy tuczyk... ziarna azuki... wszystkie najwaniejsze grupy poywienia. - Doi zakada wieczko, kaptur i miesza. - I wreszcie na sam koniec, wspaniae ukoronowanie... - Wykonuje efektowny gest i wyciga z chusteczki papuk falist koloru rowego. Stworzenie trzepocze, mruga i wiergocze. - No, wejd, malestwo! - Delikatnie wkada j do jaskrawej papkowatej cieczy. Zakada wieczko i kaptur. Wiem, e to gupia sztuczka, wic nie chc da po sobie pozna, jakie to robi na mnie wraenie. Doi trzyma mikser niej, za pk stojc midzy moim labiryntem a klatk, gdzie - chyba? - zamienia pojemniki, a potem potrzsa mikserem niczym barman w tak muzyki hawajskich gitar pyncej z radia. - Doi! - W klatce zjawia si Sacziko z tabliczk do pisania. Doi zrywa si i zmieszany odkada to, czego trzyma nie powinien. - Przykro mi, e ci si wtarabaniam z t nieznon robocz spraw, ale... - Cay czas w ramach przerwy, szefowo! Jeszcze trzy minuty! Pokazuj Mijakemu napj ukojenia... Podnosi mikser, nadal przykryty czarnym kapturem i przez nastpne trzydzieci sekund pracuje nad

przeksztaceniem jego zawartoci w pyn. Pokonana Sacziko siada. Doi zdejmuje kaptur, wieczko i z miejsca wypija ciecz o konsystencji zupy. - Pyyycha. - Oooo... - Sacziko podnosi si i stawia mikser B, ale bez kaptura - wiedziaem! - na pce. - Sam zrobie t papuk? Wyglda jak prawdziwa. Z czego to? - Sacziko jest autentycznie pod wraeniem. - Szefowo! Zepsua mi numer! - To nie rozrzucaj swoich rekwizytw po kuchni! - Nie nazywaj mojej Tutu rekwizytem! Papuki te maj uczucia, kapewu? - Jak na prawdziw papuk Tutu nie jest za bardzo ywa. - Sacziko wyjmuje ptaka z czerwonawej brei. Gwka stworzenia odpada, wypuszczajc chmur biaego proszku. - Doi - pytam go - czy to jest dalszy cig sztuczki? Autentycznie przeraony Doi wytrzeszcza oczy. Czowieku... Karetka odwozi Doiego do szpitala na pukanie odka i szczepienia przeciwko wcieklinie, wic zgaszam si do rozwoenia pizz. Sacziko mwi, e to ona powinna, bo lepiej zna teren. Tomomi sama obsadza telefony. Przygotowuj i wkadam do kartonu El Gringo - gruby spd, gorgonzola, pikantne salami, pomidory i bazylia - tymczasem wraca Onizuka. Tomomi opowiada mu, co si przydarzyo Doi - ju myl, e Onizuka moe zrezygnowa ze swoich zasad i umiechnie si, ale niebezpieczestwo mija i Onizuka powraca do swojego nieszczsnego ja. Interes krci si troch sabiej. Do 7.30 zdyem ju nauczy si na pami streszczenia porannych wiadomoci. Rozmowy handlowe, spotkania na szczycie, wizyty osobistoci. W ten wanie sposb panuje si nad caymi populacjami - nie zataja informacji, a ogupia nimi i zanudza, tak eby kogokolwiek przestay interesowa. Pitek, 6 padziernika, od rana pochmurnie, okoo poudnia 60% prawdopodobiestwo wystpienia opadw, wieczorem - 90%. Szoruj lady, liczc, e w cigu najbliszych trzydziestu minut nie bdzie adnego zamwienia. Musz obmyle sobie najtasz tras do Mijazaki. Zagldam do pieka - sze pizz posuwa si do przodu, promieniejc aur przeznaczenia. W radiu piosenka zatytuowana: Czuj, jak ziemia porusza si pod stopami. Radia i koty maj to do siebie, e robi swoje bez wzgldu na to, czy kto jest obecny czy nie. Przeciwnie ni gitary, ktre po zamkniciu w futerale poniekd przestaj by gitarami. Sacziko na ladzie mojego labiryntu kadzie kopert. - Wyudziam z podrcznej kasy, ale akurat tyle jest ci winien Neron. - Przykro mi, e opuszczam ci w krytycznej chwili. - No c, indeks giedowy pjdzie w d, jak tylko wie si rozniesie, ale jako przez to przebrniemy. Moe nawet sama wdziej fartuszek, jeeli biuro nikogo nie przyle. Wiadomo. Zadzwo do mnie po powrocie do Tokio - nie mog obieca, e utrzymam dla ciebie posad w brany, ale mog ci umieci wszdzie, gdzie znajdzie si wolne miejsce. - Dziki, wiem, ile to znaczy. - Nie wiesz jeszcze, jak dugo ci nie bdzie? - Zaley... od wielu spraw. O ile zdoam pomc matce w dojciu do siebie.

Wkadam kopert do mojego wyposzczonego portfela. - Zadzwo do Ai. Nie chc by t osob, ktra jej powie, e zwiae z miasta. - Nie wydaje mi si, ebym by w tej chwili kandydatem na faceta miesica. - Ai nie obchodz faceci miesica, idioto. Zadzwo do niej. Do okienka wciska si Tomomi. - Gdyby tak zachowa troch si na przygotowanie jeszcze jednej pizzy przed szczliwym poczeniem waszych rodzin, facet z Osugi i Bosugi zamwi swoj cotygodniow Kamikaze. - Tomomi kadzie z trzaskiem zamwienie na pce i znika. Patrz nastroszony na Sa cziko i czuj, e grunt usuwa mi si spod ng. - Osugi i Bosugi? PanOpticon? - Stae zamwienie od pocztku wiata. Kamikaze to pizza, do ktrej nie ma instrukcji - powinnimy si zebra i j wystawi. Tylko e nikt inny w Tokio nie jest w sta nie jej przetrawi. Skrka z mozarelli, banan, jaja przepircze, mae, atrament omiornicy. - Nieposiekane chilli. - Ktry z kucharzy mwi? Dla mnie to caa tajemnica. - Zgaduj... - Dzieo nie do zapomnienia. Tymczasem musz i i opisa wypadek Doiego. - Nie widzi wic wyrazu mojej twarzy, kiedy patrz na karteczk z zamwieniem. Tekst zapisany przez Tomomi a kuje w oczy. Tsukijama, Osugi i Bosugi, PanOpticon. Najpierw wybucham miechem, nie mogc uwierzy Potem zastanawiam si: kolejna puapka. Wreszcie myl: to nie puapka. Niezalenie od faktu, e nikt nie zna nazwiska mojego ojca, to przecie od mierci Tsuru ju nikt na mnie nie czyha. Zreszt Mama -san pucia mnie. To nie puapka, a tokijska karciana sztuczka. Na czym polega? Przyjrzyjmy si jej faza po fazie. Pizz Kamikaze znam, bo... tak, mam. Przypominam sobie. Par tygodni temu jakiemu facetowi pomyli si numer i zadzwoni do mojej kapsuy, mylc, e to pizzeria. On wanie zamwi tak pizz. Tym facetem by mj ojciec. Reszta jest prosta. Ojciec nie jest klientem Akiko Kato - jest jej koleg. Z powodu Akiko Kato prowadziem obserwacj PanOpticonu z Jupiter Cafe. W Jupiter Cafe poznaem Ai Imado. Poprzez Ai Imado poznaem Sacziko Sera. Za spraw Sacziko Sera jestem u Nerona i przygotowuj pizz dla ojca. Koniec z bdzeniem, pochopnymi wnioskami i kamstwami. Dla ojca byem zaledwie szedziesiciosekundow rozrywk. Potem ju nikim. Teraz - tylko kopotem. Ale... gupi si czuj. Dekoruj jego pizz. Jest tak obrzydliwa jak jej nazwa. Wkadam j do pieka i obserwuj, jak czarna breja rozpala si pomaraczowym blaskiem. Dlaczego gupi? A nie wcieky? Ojciec wiedzia, jak skontaktowa si ze mn, od chwili gdy Akiko Kato otrzymaa mj list. Morino, Tsuru, to wszystko... a wystarczyo, eby dwa miesice temu powiedzia mi, ebym sobie poszed. Bybym pewnie zawiedziony, ale posuchabym. Tym razem to ja bd decydowa o przebiegu zdarze. Nie wiem, co zrobi, jak stan przed nim, ale skoro

ju Tokio odgrzebao spod ziemi tego czowieka, to zamierzam si z nim spotka. Otwieram okienko. Ani ladu po Tomomi. Sacziko siedzi i gryzie piro. - Jeeli powiem, e ta dzika papuka sama z siebie wleciaa do miksera, to mi uwierz w biurze? - Jeeli tylko zechc. - Bardzo mi pomoge. - Ale mog za ciebie dostarczy Kamikaze. Sacziko rzuca okiem na zegarek. - Twoja zmiana koczy si za dwie minuty. - PanOpticon mijam po drodze do Szinduku. - Jeste dwunonym bogosawiestwem, zesanym przez niebo, Mijake. Drzwi do PanOpticonu obracaj si w nieustannym ruchu. W donicach z brzu stoj palmy. Jaskrawe czekoerne orchidee patrz na mnie, gdy je mijam. Dziewi identycznych skrzanych foteli czeka, a kto zajmie w nich miejsce. Po wypolerowanej pododze kutyka jednonogi mczyzna o lasce. Guma piszczy, metal dzwoni. Za biurkiem siedzi pucoowaty ochroniarz, ktry wyrzuci mnie, gdy przed dwoma miesicami prbowaem dotrze do Akiko Kato. Pod uchem ma rozmazan piank, pozostao po goleniu. Ziewa na mj widok. - Tak, synu? - Mam pizz dla pana Tsukijamy w Osugi i Bosugi. - Czyby? Podnosz karton. - Nie ma obawy, zawsze jest Nero! Nie ma tam jakich adunkw wybuchowych? Wy, midzynarodowi terroryci, lubicie szmuglowa bro, wykorzystujc do tego celu kartony z pizz - mwi, najwyraniej przekonany, e jest bardzo dowcipny. - Jak chcesz, przepu to przez skaner. Macha pak w stron windy. - Wschodnia winda, dziewite pitro. Recepcja Osugi i Bosugi wyglda na opuszczon. Konsola ze stosem akt, roliny gince z braku soca, monitor pozostawiony na pastw wygaszacza - komputerowej twarzy, ktra zmienia nastrj, od zoci poprzez zdziwienie, zazdro, rado, smutek i powraca do zoci. Pomrukuje kserokopiarka. Dokd mam i? Nagle z sennego oparu wynurza si ludzka gowa. - Tak? - Dzie dobry. Pizza dla pana Tsukijamy. Kobieta wspina si ociale na wyszy poziom wiadomoci, zakada suchawk na ucho i naciska guzik na konsoli. Oczekujc na odzew, zapala papierosa. - Prosz pana, z tej strony Momoe. Jest chopak z pizz na niadanie. Mam go przysa, czy te jest pan jeszcze zajty uzgadnianiem szczegw z klientem? Wciga policzki, suchajc odpowiedzi mojego ojca. - Rozumiem, przyjam. - Zadziera kciuk do gry w stron korytarza i zdejmuje suchawk. - Prosto, do koca w prawo. Pan Tsukijama pracuje na samym pr jodzie. I najpierw zapuka!

Zadeptany dywan, stary klimatyzator, ciany wymagajce odwieenia. Otwieraj si przede mn drzwi - i strza - wychodzi Akiko Kato z koszykiem lotek. W jej uszach koysz si srebrne kolczyki w ksztacie jeowcw. Przechwytuje spojrzenie, jakie ukradkiem na ni rzucam, a ja przechwytuj spojrzenie, jakie ona ukradkiem rzuca na mnie. Nie zatrzymuj si, przypomniawszy sobie, e jestem tu legalnie. Dochodz do koca korytarza i omal nie wpadam na kobiet poprawiajc but. Jest w moim wieku. Nogi ma bardziej sexy ni Zizzi Hikaru. Czuj zapach perfum i wina. Dziewczyna odzyskuje rwnowag i idzie tam, skd ja przyszedem. Przede mn ju tylko jedne drzwi, uchylone - Daisuke Tsukijama. Wsplnik. W rodku mczyzna - chyba mj ojciec - rozmawiajcy przez telefon. Podsuchuj. - Kochanie, wiem! Reagujesz za bardzo emocjonalnie - to ty - prosz, kochanie - posuchaj mnie! Czy suchasz? Dzikuj. Musiaem zosta tutaj na noc, bo gdybym to scedowa na podwadnych, oni by wszystko spieprzyli i wtedy dopiero musiabym tu przesiedzie par nocy, eby wyj z syfu, a do tego mj wyruchany klient zwinby swoje konto i przenis si do jakiego pyszaka, a wtedy byoby po premii i jak miabym zapaci za pieprzonego kucyka? Przesta - przesta, kochanie - tak, wiem, e wszyscy jej przyjaciele maj kucyki, ale tatusiowie jej przyjaci s sdziami i maj wicej forsy ni, kurwa, Szwajcaria... Mylisz, e dla przyjemnoci przesiaduj tu po godzinach? Mylisz, e dla przyjemnoci - co? Co? O, o, o to, o to naprawd chodzi w naszej rozmowie? Nawrt paranoi! Ze te to musiao przydarzy si tobie, kochanie... Co? Nie zrobia tego! Nie. Powiedz, e nie. A jednak. No nieza bomba na niadanie. Prywatny detektyw. Ty durne kobiecitko. Jasne, prywatni detektywi opowiadaj bzdury! Dlaczego? Bo chc jeszcze raz na tym samym zarobi! Jestem taki wcieky - trzask szafek na akta - e nie mam siy na dalsz rozmow. Na gowie mam firm. A skoro masz tyle pienidzy, eby wyrzuca je na te gry, to po co ten popiech z wyprzedawaniem udziaw, ktre zostawi stary? Tak, tobie te ycz miego dnia. Kochanie. - Odkada suchawk. - A najlepiej rzu si z balkonu, kochanie. Robi gboki wdech... Moe mnie rozpozna... Nie, nie moe mnie rozpozna, a ja mog mu powiedzie... Nie moe mnie rozpozna, a ja nie mog mu powiedzie... Pukam. Cisza. Potem pogodne - Wej! - poznaj ojca, jest taki jak na fotografii, ktr dostaem od Morina. Ley na obszernej sofie w szlafroku. - Chopak z pizz! Podsuchujesz, jak rozmawiam przez telefon? - Staraem si nie podsuchiwa. - Niech to bdzie dla ciebie lekcj. - Przykro mi, ja... - Pamitaj: taniej wychodzi utrzymanie dziwki w futrze ni konia w stajni. - Trudno mi sobie wyobrazi, ebym kiedykolwiek musia to sobie przypomina. Ojciec szczerzy zby - w umiechu, ktry przydaje si do zdobywania tego, czego si pragnie - i przywouje mnie ruchem rki. W tle wspaniay widok na drapacze chmur, ale mnie pochaniaj teraz szczegy. Wosy ojca, jakby troch zbyt czarne. Stela na obuwie stojcy w gabinecie. Na biurku zdjcie

przyrodniej siostrzyczki w roli abdzia-baletnicy. Ksztat jego doni. Ta wyprostowana sylwetka. Jego ciao jest chyba w lepszej kondycji ni jego firma - pewnie si gimnastykuje. - Ty nie jeste Onizuka i nie jeste Doi. Nie, jestem synem twojej pierwszej kochanki. - Nie. - Wic? - pyta wyczekujco ojciec. - Kim jeste? - Kucharzem. - Aha! Wic to ty przygotowujesz mi te pyszne Kamikaze. - Tylko w tym tygodniu. Pracuj dorywczo. Kiwa gow, wskazujc na karton z pizz. - To zao si, e jeszcze nie miae okazji dostarcza czego takiego jak moja Kamikaze, mam racj? Kad karton na stoliku do kawy. - To nietypowa kombinacja. - Nietypowa? Jedyna w swoim rodzaju! Czuj zapach perfum i wina. Ojciec umiecha si, marszczc zarazem brwi. - Czy nic ci nie jest? Albo teraz ci powiem, albo znikn std na zawsze. Szczerzy zby w umiechu. - Wygldasz tak, jakby mia noc tak samo dug i cik jak ja. Ale ci dobrze z sob samym. - Do widzenia. Zaskoczenie i udawana uraza. - Nie mam niczego podpisywa? - A, tak. Tutaj, prosz... Ojciec smaruje swj podpis na kwicie. Rozwalibym ci czaszk tym twoim golfowym trofeum. Nawrzeszczabym, a chce mi si paka. Chc, eby wiedzia. Ze wszystko przez ciebie, i caa krzywda, i mier. Zawlkbym ci na dno morza, tam, midzy podne skay a kamiennego wieloryba. - Haloooooo! - Ojciec macha do mnie rk. - Pytaem, czy Doi wraca w przyszym tygodniu? Przeykam lin, kiwam gow i zostawiam czowieka, ktrego ju nigdy nie spotkam. Odwracam si jeszcze - przymyka oczy, wbijajc zby w czarny zakalec. Przed PanOpticonem kupuj paczk hopew, siadam na supku i obserwuj ruch uliczny: sznur samochodw to nieruchomieje, to rusza. Dwadzi ecia lat przeoone na dwadziecia minut. Wypalam jednego, drugiego, trzeciego. Wiatr przewraca kartki w atlasie chmur. Wrony rozprawiaj si ze stert odpadkw. Tokio przemienia si w plugaw gumk do mazania. Lato wybywa, nie zostawiajc zastpczego adresu. Trutnie w Jupiter Cafe zajadaj swoje nia danka. Chc zatrzyma jakiego przechodnia i opowiedzie mu o minionych szeciu tygodniach, od czatowania pod PanOpticonem a do mijajcej wanie chwili. Jak si czuj? Ooo, nie mog zacz. Ale, suchaj, Andu, dotrzymaem obietnicy. Szkoda, e Ai nie pracuje dzisiaj w Jupiter Cafe. Wjechabym do rodka na moim harleyu davidsonie, jak Richard Gere w filmie Oficer i dentelmen, ona wsiadaby i zniknlibymy na gincej w oddali drodze prowadzcej

na pnoc. Obserwuj pieszych ruszajcych en masse, na komend zielonego wiata. Doczam do nich. Przechodz ulic Kita - czuj si rozczarowany, e ojciec okaza si dokadnie taki, jak zapowiaday wszelkie znaki na niebie i ziemi. Czekam na zielone wiato. Przechodz przez alej Omekaido - wstyd mi, e jego krew pynie w moich yach - i znowu czekam, a zapali si zielone wiato. Potem z powrotem przechodz przez ulic Kita - smutek ogarnia mnie na myl, e znalazem to, czego poszukiwaem, ale tego, co odnalazem, ju nie chc. Czekam i z powrotem przechodz przez alej Omekaido. Czuj si wolny. Robi jedno, drugie, trzecie okrenie. Mog ju i. Sysz swoje imi. Onizuka na skuterze z Nerona. Hamuje. Nawet nie jestem zdziwiony, na zdziwienia zdyem si ju uodporni, moe na zawsze. Nie wiem, czego chce, ale na wszelki wypadek nie odwracam si do niego plecami, gdyby na przykad chcia mnie dgn noem w nerki. - No chod. - Podjeda i spluwa. - Szukaem ci. - No to znalaze. - Widziaem, jak chodzisz w kko. - Nie w kko. Raczej w kwadraty. Bawi si wiekiem w wardze. - Chc ci o co zapyta. Podchodz do niego. Wskazuje kciukiem na Nero. - Pyskata Tomomi mwi, e jedziesz do Mijazaki. - Pyskata Tomomi ma racj. - Twoja mama jest chora? - Owszem, tak. - Cienko ze szmalem? Do czego on zmierza? - No, Bankiem Japoskim nie jestem. - Mj ojczym prowadzi firm transportow. Powiedzia, e jeden z jego kierowcw moe podrzuci ci do Osaki, a stamtd leci wz do Fukuoki. - Onizuki arty nigdy si nie trzymaj i teraz te nie prbuje dowcipkowa. Daje mi wistek papieru. - Mapka, adres, numer telefonu. Bd tam przed poudniem. Jestem tak zdziwiony - i wdziczny - e nie mog wydusi z siebie sowa. Onizuka odjeda, zanim zdobywam si na jakiekolwiek podzi kowanie. - Chcesz odwiedzi matk w Mijazaki, ale nie masz pewnoci, kiedy wrcisz - oznajmia Buntaro, gdy wchodz do Mkncej Gwiazdy. Mj gospodarz zwija gazet z ogoszeniami o nieruchomociach na Okinawie. - Gdybym tak mg powiedzie Nie!, chopcze! Moja wasna matka zamordowaaby mnie. Zgoda, moja ona zajmie si kotem. Jak za dawnych czasw. Czynsz masz zapacony do koca padziernika, a twj depozyt wystarczy na listopad, chyba e potrzebujesz i chcesz, ebym ci zwrci, a w takim razie pienidze przel ci na konto, popakuj twoje rzeczy i zamkn w magazynie. Zadzwo do mnie z Mijazaki, kiedy bdziesz wiedzia, co dalej. Mknca Gwiazda donikd nie wyrusza. Moja ona przygotowaa ci drugie niadanie. - Pociera swj zoty zb, a ja uwiadamiam sobie, e to jest jego talizman. - No to ju - mwi. - Pakuj si! - Kapsua wyglda dokadnie tak, jak j zostawiem przed dwudziestoma

godzinami. Skarpetki, kartony z jogurtem, zmite poduszki. Dziwne. Kotki nie ma, a na okiennym gzymsie wyczekuje Karaluch. Bior miercionony spray, podkradam si - Karaluch ani drgnie. ni na jawie czy co? Drani go, szturchajc kantem opakowania po ciastkach. Jest martwy. Jak upina. Onizuka Transjapan Ltd znajduje si blisko stacji Takaszimadaira przy linii Toei Mita. Wchodz przez bram na ogrodzony murem dziedziniec z wnk zaadunkow, w ktrej stoj trzy rednie ciarwki. Jest dopiero jedenasta. Id z powrotem na stacj, gdzie znajduje si olbrzymi sklep z elektronik. W rodku zimno jak w lutym przed witem. Dwie identycznie wygldajce recepcjonistki przy stanowisku informacji dwicz swoim Dzie dobry w tak idealnej zgodzie, e sam nie wiem, do ktrej si odezwa. Przepraszam, na ktrym pitrze komputery? - Podziemie, trzecie pitro - odpowiada Panna z Lewej. - Czy mgbym zostawi u pa plecak? - Ale oczywicie - odpowiada Panna z Prawej. Pyn schodami na d. Wraz ze mn zstpuj na d dusze klientw. Wok draperie z poyskujcymi klonowymi limi zapowiadajcymi nadejcie jesieni. Miniaturowe telewizory, przestrzenne stereo, inteligentne mikrofalwki, kamery cyfrowe, telefony komrkowe, jonizujce zamraarki, grzejniki likwidujce wilgo, elektryczne pledy, fotele masujce, podgrzewane stelae na naczynia, drukarki o 256 kolorach. Napisy na schodach ostrzegaj mnie, bym nie stawa na tych liniach, namawiaj do pomagania dzieciom i osobom w podeszym wieku oraz zachcaj do kupowania towarw najwyszej jakoci. Towary na pkach obserwuj, jak je ogldamy. Ani jednego okna. W dziale komputerw wita mnie jaki poskromiony Suga w krawacie ze spink. Jego skra byszczy, jakby bya pokryta bon. Ciekawe, nio e maj tutaj owietlenie emitujce witamin B, ktre ma rekompensowa cakowity brak naturalnego wiata. - Sprawia pan wraenie osoby, ktra ju podja decyzj! - Tak, chciabym troch doposay jeden z moich pecetw. - C, zapewniam, e mamy dla pana oszaamiajcy wybr. Jak kwot chce pan przeznaczy? - Yyy... Mam do przepuszczenia grant badawczy. Mam modem jak z dwudziestego pi tego wieku i potrzebuj sprztu, ktry by do niego pasowa. - Nie ma problemu. Co to za modem? Przesadziem. - Yyy... naprawd bardzo szybki. - Tak, prosz pana, ale jaki? - Yyy, Suga Modem. Saratoga Instruments. Facet blefuje: - Bbbardzo finezyjny sprzt. Na ktrym uniwersytecie pan pracuje? - Yyy, Uaseda. Posuyem si magicznym sowem. Tamten wyciga swoj kart wizytow i kania si tak nisko, e mgby mi jzykiem wyczyci buty. - Fudimoto - do pana usug. Realizujemy program zniek akademickich. W takim razie prosz si tym pobawi, a jeeli bd mg w czym pomc, to prosz

zawoa. - Dobrze. Udaj, e czytam opisy techniczne nowych urzdze, zbieram plik broszur i decyduj si zasi przy jednym z komputerw. Klikam, wchodz do Internetu i odnajduj stron Tokijskiej Policji Stoecznej. Zapisuj sobie na doni. Rozgldam si, majc nadziej, e nie podglda mnie jaka ukryta kamera. Zaadowuj dysk Sugi. Serdecznie witamy w programie wirusa pocztowego! Okazuje si, e Suga wymyli wirusa, ktry jest bardziej przyjazny dla uytkownika od samego Sugi. Czy wiadomo chcesz wpisa przy pomocy klawiatu ry, czy zaadowa j z dyskietki? Naciskam D. OK. W dyskietk i nacinij ENTER. Wyjmuj dyskietk Sugi, wkadam t, ktr otrzymaem od Kozue Jamai i naciskam Enter. Program wirusa zaczyna dziaa. Dyskietka bzyczy, mruga dioda. OK. Teraz wpisz adres szczliwego odbiorcy. Wklepuj spisany na doni adres strony policyjnej. Nacinij ENTER, eby przyklei znaczek! Kursor pulsuje, ja czekam z uniesionym palcem - mno si konsekwencje nacinicia tego klawisza - i klikam. Teraz ju za pno na zmian decyzji. Dorczyciel dostarcza twj list do pierwotnego adresata... Trzask. Dorczyciel przeadresowuje twj list do adresatw drugiej generacji... Krtka pr zerwa. Trzecia generacja adresatw... Duga przerwa. Czwarta generacja [ziewam]. Ekran pustoszeje. Dorczyciel bdzie kontynuowa do 99 generacji. Wiadomo przewija si w trybie off -screen. Wyloguj si / opu miejsce zbrodni / wiej jak diabli /. Pibip. Pa-pa. Pa-pa, Suga. Wyjmuj dyskietk pani Jamai i wkadam do kieszeni w koszuli. Jestem roznosicielem zarazy. Ale tym razem jest to zaraza, ktra moe przynie ozdrowienie. Przepraszam - podchodzi starszy ekspedient. - Co waciwie zaadowa pan do naszego systemu? - Staram si wymyle jakie prawdopodobne wyjanienie, lecz bezskutecznie. - No c, ciyo na mnie moralne zobowizanie i musiaem upowszechni informacj na temat zorganizowanych dziaa jakuzy, ktra porywa ludzi, wiartuje ich i handluje ich narzdami. Wydawao mi si, e najbezpieczniej doprowadz do ich demaskacji za porednictwem waszego komputera. Mam nadziej, e wszystko w porzdku? Sprzedawca kiwa powanie gow, zastanawiajc si, czy jestem w nieszkodliwej fazie obdu, czy te zaczn zaraz wywija noem. - Ciesz si, e moglimy pa nu pomc. - Skadamy sobie nawzajem podzikowania, kaniamy si sobie, po czym w jednej chwili znikam w windzie. Z informacji odbieram swj plecak i przez nikogo nie niepokojony wychodz na zewntrz, gdzie zanurzam si w gorcych oparach zatkanego przez korki miasta. Do najbliszej studzienki wrzucam obie dyskietki. Z budki w pobliu Onizuka Transjapan prbuj dodzwoni si do Ai, najpierw do domu, potem na komrk, ale bez skutku. Za kwadrans poudnie. Lepiej moe ju poszukam ojczyma Onizuki i przedstawi mu si. Jestem tak wypluty, e nic ju nie wydaje mi si rzeczywiste.

Osiem MOW GR JEST DESZCZ

Id zatoczonym pasaem handlowym w rdmieciu Tokio i kopi pik. Nie ma obleganych miejsc z wysmakowanymi rzeczami, sklepy chyl si ku upadkowi, masowo wyprzedaj bluzy sprzed lat trzydziestu i kiepski sprzt sportowy. Przejrzyste grudki z meduzami ze staroytnych mrz. Jakim sposobem i kiedy wszedem w posiadanie piki, nie umiem powiedzie, ale mam j - przeklestwo, a nie bogosawiestwo, poniewa w Japonii bramki przeciwnika mog kry si gdziekolwiek. Jeeli podnios pik, sdzia obetnie mi rce zardzewiaymi noycami. Jeeli strac pik, ju do koca swoich dni bd opluwany przez szkoln dzieciarni i gryziony przez psy. Cho pikarze nale do wybranych, to sami nie wybieraj. Musz znale bramki przeciwnika i wbi pik. W strumieniu amatorw zakupw wiruj znajome twarze - sprzedawca ze sklepu muzycznego w Kagoszimie, sekretarka mojego ojca, fryzjer Gendi tncy powietrze palcami jak noycami - ale wiem, e wystarczy moment dekoncentracji i zawodnik przeciwnika z miejsca przejmie pik. Deptak zanurza si w bagnist mg i powietrze ozibia si. Z gry spada meduza. Ginie. Brn przez zway ich szklistych cia, odbijajc kolanami pik, ktrej ruchom towarzysz lepkie siorbnicia. Wiem, e nieprzyjaciel ledzi mnie na radarach dostarczonych przez nazistowskie Niemcy, ale dlaczego pozwoli mi przenikn na swoje terytorium? Jest i Claude Debussy - spaceruje po grzskim terenie w niegowcach. W posiadaniu, Mon sieur Mijake? Fantastiuel - mwi i dodaje scenicznym szeptem: - Mam dla pana sprawdzon wiadomo od paskiego dziadka stryjecznego. Kto z naszej druyny okaza si zdrajc! Niech pan nikomu nie ufa, nawet mnie! - Buntaro? - Macziko-san? Porzucona przed laty Mknca Gwiazda. Zwisajce tandetne plakaty tu i wdzie poprzypinane szpilkami. Rygluj za sob drzwi - zbawienna przezorno, widz zrzucajcych maski zawodnikw przeciwnika gromadzcych si na chodniku. To dlatego przeciwnik postanowi ukry swoje bramki w mojej kapsule - ze wzgldu na stan zaniedbanej wypoyczalni. Spycham pik za lad i nagle wyrasta przede mn problem schodw, ktre s dziewi razy wysze, ni mylaem. Wykopuj na nie pik, ale ta odbija si i wraca. Tymczasem przeciwnik taranuje okno przy pomocy drewnianego posgu boga miechu - szko ugina si pod naciskiem, ale nie pka. Pakuj pik midzy stopy i jak gad wlizguj si stopie po stopniu na gr. I jestem ju prawie na samej grze, gdy sysz dwik rozbijanego szka. Jeli sprbuj wpeza szybciej, pika wymsknie mi si i potoczy do tamtych. Ryk druyny przeciwnej - transmisja w radiu kierowcy - jestem ju na najwyszym stopniu - tamci rozwijaj atak pod gr - blokuj klamk kijami bilardowymi. Moja kapsua to ponury magazyn, w ktrym nie ma ju nic prcz budowlanego gruzu. Przede mn miejsce mojej chway - bramka przeciwnika.

Pan Ikeda wrzeszczy mi do ucha: - Co ty zrobi? Odwracam si, stajc twarz w twarz z ojcem. - Wreszcie zdobyem gola. - To nasza bramka, a nie ich! Zdrajco! Wskazae im drog! Kije bilardowe trzaskaj, rozpadajc si w drzazgi. *** Ogr szarpie mnie za kolano, przytrzymujc drug rk kierownic. - Co ci si nio, synu. Co mamrotae. - Jest ogrem ponurym. Rozgldam si wok, adnych wskazwek. Kabin samochodu ozdabiaj amulety ze wity i kaplic. Kade z wielkich jak bile oczu kierowcy patrzy w inn stron. - Co ty tam mamrotae? Nic nie rozumiem. To w ogle nie miao sensu. - Naraz powrci do mnie Eidi Mijake razem z ostatnimi siedmioma tygodniami. - adnego sensu, to znaczy w adnym ze znanych jzykw cignie dalej Ogr, nazywa si chyba Honda, ale nie jestem pewien, a na sprawdzanie jest za pno. Czuj dziwn lekko. Rano spotkaem ojca. Poczucie przegranej, ale i zwycistwa, a nade wszystko wolnoci. I teraz, gdy zmierzam w stron Mijazaki na spotkanie z matk, po raz pierwszy od szeciu lat nastpuje kompletny zwrot w porzdku moich wyobrae. Zmierzam z prdkoci mniejsz ni 5 km/h. Cztery pasma ruchu, a my pezniemy w limaczym tempie. Zegar na desce rozdzielczej mruga 16:47. Spaem ponad trzy godziny, ale nadal czuj silny dryf na krawdzi snu. Jeeli wirus spisuje si tak, jak zachwala Suga, to plik Kozue Jamai dotar ju pod kady adres e-mailowy, jaki znajduje si w ksice adresowej kadego adresu figurujcego w ksice adresowej kadego adresu figurujcego w ksice adresowej, i tak dalej, powielony w dziewidziesiciu dziewiciu generacjach. A to w sumie daje... chyba wicej komputerw, ni jest w caej Japonii, z gry uchylajc wszelkie moliwoci zatuszowania sprawy. Zreszt, to i tak ju wymkno mi si spod kontroli. - I ni std, ni zowd mijamy Hadano - mwi Ogr. - Radio kierowcy podaje, e dziesi klikni przed nami, na naszej jezdni wywrcia si cysterna z mlekiem. Zniky miejskie zabudowania Tokio, przechodzc w obszary ukadajcych si mozaikami pl ry owych. Jak jest adny dzie - mwi Ogr - wtedy tam na prawo wida gr Fudi - tymczasem mawka spowija widzialny wiat. Krople deszczu rozpryskuj si gwiazdami na szybie, przechodzc w supernowe, zmiatane w co dziewitym uderzeniu wycieraczek. Radio mamrocze. Opony tocz si z sykiem po drodze ekspresowej Tomei. Mikrobus dla niepenosprawnych peen dzieciakw mija nas na wewntrznym pasie. Dzieciaki machaj. Ogr byska reflektorami i dzieciarnia szaleje. Ogr chichocze. - Ciekawe, co kae dzieciakom zachowywa si w ten sposb? Nie ja. Dziwne stworzenia z tych dzieciakw. - Migaj rzdy szklarni. Czuj, e powinienem podtrzymywa rozmow w ramach zapaty za podr, ale kiedy rozpoczynam zdanie, ziewnicie rozdziera mi paszcz. - Ma pan dzieci? - Gdzie tam, nie ja. Ja i maestwo, za nic w wiecie. Tirowcy w kadym porcie maj dziewczyn. A w kadym razie tak mwi. Ale ja? - Ogr ma co za uszami, ale niegrzecznie byoby go podpytywa. Papierosa? - Podsuwa mi paczk cabinw i ju mam zapali, gdy nagle przypominam sobie. - Przepraszam, obiecaem przyjacice, e rzuc. - Zapalam wic Ogrowi, a sam prbuj uwdzi gd w dymie. Samochody

z wolna ruszaj. Ogr zaciga si, przechyla si przez olbrzymi kierownic i strzepuje popi. - Te kiedy miaem twoje lata, a trudno uwierzy. Zapaem robot na wielgachnych cysternach Shella w Szoua. Jakich wielgachnych? No wielgachnych. Wydzia przewozw mia wasny stacjonarny program szkoleniowy - takie dzieciaki to nie to co typowy silnik - apiesz? Sypialnie mielimy w byych koszarach za Jamagat. Ponure miejsce, jeszcze w marcu mrz i deszcz ze niegiem. Czternastu chopakw, dugi wsplny korytarz z malekimi przepierzeniami dla kadego, wyobraasz sobie? - Tr oczy. Wyprzedzamy dzieciaki w mikrobusie. Przyciskaj twarze do szyb i robi mapie miny. Przychodz mi na myl ludzie toncy w okrtach podwodnych. - No, a ja nigdy wczeniej nie lunatykowaem. Gdzie tam. Dopiero tej pierwszej nocy w Jamagacie. ebym tylko chodzi. No wic, powiedzmy, e ni mi si, e chodz sobie po moim rodzinnym miecie: id korytarzem i powtarzam: - Dzie dobry. adna pogoda. Dzie dobry. Jakbym ni, e jestem sawnym artyst, a po przebudzeniu okazuje si, e lustra s upakane past do zbw. Ale to byo zupenie nieszkodliwe. Zawsze po sobie sprztaem. Kursanci uwaali, e jest si z czego pomia. Nigdy mnie nie budzili, bo wiadomo: Lunatyka si nie budzi, cho nie wiadomo, dlaczego. Radio wariuje. Ogr prbuje ponownie je nastroi. - Ale ja dowiedziaem si, dlaczego - to byo najgorsze szedziesit sekund w moim yciu. W jednej chwili spaceruj sobie w upalny dzie po zacienionym rynku jakiego miasta w Chinach, a ju w nastpnej obskakuje mnie dwch krzyczcych facetw - dwch innych chwyta mnie za rce, dwch nastpnych na si odgina mi palce. A co trzymaem? Topr. Zabraem z kantyny. Topr jak cholera, taki, ktrym si rbie zamroone tusze. I tak szedem od przepierzenia do przepierzenia, budzc moich wspkursantw klepniciem w gow. - Przed nami na szosie w zapadajcym z wolna zmierzchu byskaj wiata karetki. Srebrna cysterna ley na boku - kabina zmiadona i porozrywana. Ekipa stawia maszyn przy pomocy wcigarki. Kontrolerzy ruchu sygnalizuj zwenie jezdni - z trzech pasw do jednego. Maj na sobie odblaskowe kurtki i machaj jarzcymi si pakami. Cz z nich oczyszcza jezdni, polewajc j z wy. Ogr gadzi amulet: - Taki ten wiat si wydaje twardy jak skaa. A potem nagle wstrzs, szarpnicie i wszystko si ulatnia. - Samochody sun sznurem przez zwajcy si jak szyjka butelki przesmyk. Ogr siga po omacku po paczk swoich cabinw. - Masz zapalniczk? - Zapalam mu, zastanawiajc si, czy to ju koniec opowieci. - Sen miaem taki. Chiny, upa, e a pray. Przechodziem przez targ arbuzowy. Sodkie, rozpywajce si w ustach arbuzy. Za takiego sprzedabym dusz. Sysz, jak matka szepcze mi do ucha: - Uwaaj, synu! Chc ci sprzeda zepsuty owoc! - Patrz, a w pyle na drodze ley co, co przyciga moj uwag - sztylet, z takich, co to wykopuj je archeologowie. Id od straganu do straganu i stukam w te arbuzy ostrzem sztyletu. Na podstawie odgosu oceniaem, czy misz jest zepsuty czy zdrowy. Wiedziaem: pierwszego dobrego arbuza rozupi na p i z miejsca zjem. - Mijamy przesmyk i Ogr zaczyna rozpdza maszyn, wrzucajc coraz wysze biegi. Leczenie powstrzymuje lunatykowanie. Jest em nieobliczalny. A to ma wpyw na moj licencj, tak e odpadaj robtki czone i niebezpieczne adunki. A ona? A dzieciaki? Take si boj, co mgbym im kiedy zrobi, gdyby znowu si zaczo. Tak wic widzisz... - Ogr zaciga si, wysysajc z papierosa cay ywot. - Uwaaj na to, co ci si ni.

- Naukowcy nazywaj to Efektem Ai Imado. - Sycha j tak wyranie, jakby bya w ssiednim pokoju. - Najwietniejsze umysy w dziedzinie psychologii powiciy tej tajemnicy swoje najlepsze przedsiwzicia, ale rezultaty nadal s nieprzekonywajce. Dlaczego, ach dlaczego tak jest, e gdy tylko przygotuj facetowi posiek, to on od razu wskakuje do najbliszej ciarwki i wyjeda z Tokio? Nie spodziewaem si artu. - Prbowaem dodzwoni si do ciebie dzisiaj rano. - To wygodne zwala win za zmiany nastroju na moj star przyjacik cukrzyc, ale tak naprawd musz obwini siebie. - Nie ma mowy, Ai, byem... - Zamknij si. Nie. To moja wina. - Ale... - Przyjmij moje przeprosiny albo koniec z przyjani. Ze te akurat mnie przyszo do gowy poucza ci, jak masz si zachowa w stosunku do swojej matki. - Ale miaa racj. Matka zadzwonia do mnie z Mijazaki. Wczoraj w nocy. - Sacziko mwia. To dobrze, ale to, e mam racj, wcale nie usprawiedliwia prawienia ci kaza. Tak czy inaczej. Siedz na taborecie do gry i lakieruj sobie paznokcie u stp. A gdzie ty jeste, mj zbiegu? - Wanie jestem przed kawiarni dla tirw, ktra si nazywa U Okaczana, gdzie ywcem poeraj mnie moskity. - Kawiarni U Okaczana s tysice. - Ta jest midzy, yyy, nigdzie a... nigdzie. - Pewnie Difu. - Chyba wanie tak. Wysadzi mnie tu jeden tirowiec, ale wczeniej zadzwoni do swojego koleki, ktry ma ksywk Anio Morski, eby mnie zgarn, kiedy bdzie tdy przejeda w drodze do Fukuoki. Ale zanim to zrobi, ma jeszcze walk na pici z nieuczciwym stacyjnikiem benzynowym, ktry wysun niestosowne sugestie pod adresem jego ony. - Oby wyszed z tego bez szwanku. Biedny Mijake - utkn w kiepskim filmie o kierowcach ciarwek. - To nie jest najszybsza droga do Kiusiu, ale za to najtasza. Mam wiadomo. - Jak? - Odstaw lakier. Nie chc, eby poplamia taboret. - A co? - Przez dziewi minionych lat dorastaem w najspokojniejszej wsi na najspokojniejszej wys pie w najspokojniejszej prefekturze w Japonii. Nie dziao si nic. Dzieciaki wszdzie tak mwi, ale na Jakuszimie tak naprawd jest. Odkd widziaem ci po raz ostatni, zdarzyo si wszystko to, co nie zdarzao si wczeniej. Przeyem najdziwniejszy dzie w swoim yciu. A kiedy powiem ci, kogo spotkaem dzisiaj rano... - Wyglda na to, e powinnam do ciebie oddzwoni. Podaj mi numer.

*** - Eidi! - Siedzi na wysokim parapecie, oplatajc ramionami kolana. Cienie bambusowych zaroli koysz si na macie i spowiaej fusumie. - Eidi! Chod szybko! - Wstaj i podchodz do okna. Sie pajcza z nici do czyszczenia zbw. Z okna domu babki widz park Ueno, ale nikogo ju nie ma. Jest jednak Andu, klczca przed wrakiem prastarego cedru. Wychodz. Soneczny latawiec Andu zaplta si w najwyszych konarach. Lni ciemnym zotem. Andu jest zrozpaczona. - Popatrz! Mj latawiec utkn! - Klkam obok niej - nie mog znie widoku ez w jej oczach - i staram si j pocieszy. - Dlaczego nie uwolnisz go? Przecie fantastycznie wspinasz si po drzewach! - Andu zdobywa si na jedno z wyuczonych ostatnio westchnie. - Cukrzyca, mdralo, nie pamitasz? - Pokazuje w d, na nogi podziurawione strzykawkami, kroplwkami i narzdziami tortur. - Uwolnij go, Eidi, zrb to dla mnie! - Zaczynam wic wspina si - wbijam palce w kor gada. W odlegej dolinie becz owce. Znajduj par porzuconych skarpetek, brudnych, e skaranie. Po yciu nastaje mrok, wiej wiatry, przylatuj wrony w poszukiwaniu wygodnych miejsc. Boj si, eby latawiec nie podziurawi si i nie podar, zanim do niego dotr. Jak go odszuka w tej nawanicy lici? Po kilku minutach znajduj go na szczycie konaru. Mczyzna, ktry nadal nie ma twarzy. - Dlaczego wspinasz si na moje drzewo? - pyta. - Szukaem latawca siostry - wyjaniam. Marszczy brwi. - To uganianie si za latawcami jest waniejsze od opiekowania si wasn siostr? Naraz dociera do mnie, e zostawiem Andu sam - na ile dni? - w domu naszej babki i nawet nie pomylaem o jedzeniu czy wodzie. Kto jej otworzy puszk z obiadem? Jeszcze bardziej si niepokoj, gdy widz, w jak opakanym stanie znajduje si teraz to miejsce - spod okapu wyrastaj krzaki; jeszcze jedna surowa zima i dom runie. Czy to naprawd dziewi lat? Gaka w pozbawionych zamka drzwiach obraca si bezuytecznie - gdy pukam, caa framuga wpada do rodka. Za krokwiami przemykaj cienie kotw. W mojej kapsule widz futera na gitar. W futerale jest Andu. Nie moe od rodka otworzy awaryjnych lukw, a powietrze jej si koczy - sysz, e dobija si rozpaczliwie, prbuj, szarpi, ale zamki s tak strasznie zardzewiae... *** - I obudziem si, a wszystko byo snem - wiata deski rozdzielczej owietlaj Anioa Morskiego, skra i siatkowy podkoszulek. Rechotliwy miech na trzy-cztery. Chyba nikt nie ma takich gumowych warg jak on. Jestem ju w kolejnej ciarwce przecinajcej ddyst hiperprzestrze. Znaki drogowe przelatuj z prdkoci wiata - droga ekspresowa Meiszin, zjazd do Otsu 9 km. Zegar na desce wywietla 21: 09. - Sny, niesamowita sprawa - mwi Anio. - Opowiada ci Honda o swoim lunatykowaniu? Ale kibel. Faktem jest, e babom wydaje si odpychajcy. Po prostu i normalnie. Sny. Naczytaem si o tym. Tak naprawd to nikt nie wie, co to jest. Wrd sawnych naukowcw nie ma zgody co do tego. W jednym obozie mwi si, e hipokamp miesza ci we wspomnieniach w lewej pkuli mzgowej. Potem prawa pkula kleci

nieprawdopodobne historie i kojarzy je z obrazami. - Anio nawet nie czeka, a mu cokolwiek odpowiem gdyby mnie tu nie byo, z powodzeniem gawdziby sobie z manekinem Zizzi Hikaru. Zjazd do Kioto 18 km. - Ale od snw wol scenariusze. Jak leci. - Po szybie spaceruje wochata mucha. - Opowiedzie ci moj histori ze snami? Kady z nas ma tak. Byem w twoim wieku. Zakochaem si. A moe mi odbio. Na jedno wychodzi. Jak by nie byo. Ona - Kirara miaa na imi - bya jedn z tych rozpieszczonych creczek. Chodzilimy do tego samego klubu pywackiego. Swego czasu byem niele zbudowany. Jej tatu by faszystowskim mzgowcem stojcym na czele jakiej paskudnej organizacji. Co to byo? Aha, tak, Ministerstwo Edukacji. A to stawiao Kirar o klas wyej. Dla mnie bez rnicy. Optao mnie. Z podrcznika przepisaem jaki miosny wiersz. Dostaem causa! Nadal czuj t en zew czystego seksu, i Kirara ulega. Zaczlimy urzdza sobie sesje nad jeziorem, gdzie wyjedalimy samochodem mojego kuzyna. Liczylimy gwiazdy. Liczylimy znamiona na jej ciele. Nie zaznaem takiej rozkoszy ju nigdy. Ale nagle jej ojciec zwiedzia si o naszym flircie. Nie byem materiaem na ksicia dla jego ksiniczki. Jak by nie byo. Jedno swko tatusia i rzucia mnie jak padlin. Nawet zapisaa si do innego klubu. Dla Kirary byem zaledwie kskiem do schrupania, ale ona dla mnie bya caym menu w restauracji mioci. Byem nieprzytomny. Obkany. Wysyaem jej nastpne wiersze. Kirara nie zwracaa na mnie uwagi. Nie mogem spa, je, myle. Postanowiem dowie jej swojego oddania, popeniajc samobjstwo. Umyliem sobie, e si wyprawi do lasw u stp gry Fudi i tam zayj tabletki nasenne. Mao to oryginalne, wiem, ale miaem osiemnacie lat, a mj wuj mia tam domek. Rano wyruszyem i wysaem do Kirary list, w ktrym napisaem, e bez jej mioci nie mog y i e nie mam wyjcia i musz umrze, no i napisaem jej te, gdzie zamierzam to zrobi - co to za sens umiera z mioci, jeli nikt nie zwrci na to uwagi? Wsiadem w pierwszy pocig, dojechaem do spokojnej wiejskiej stacyjki i ruszyem przed siebie. Pogoda robia si niepewna, ale ja - gdzie tam. Jeszcze nigdy w swoim yciu nie byem tak pewien podjtej decyzji. Znalazem domek wuja, minem go i doszedem do polany. Uznaem, e to jest to miejsce. I zgadnij, kogo tam zobaczyem, gdy spojrzaem w gr. - Yyyy.. ptaka? - Kirar! Moj ukochan z ptl wok szyi! Wisiaa i krcia si to w jedn, to w drug stron. Straszny widok! Wzdta, obrobiona. Wrony i robaki ju zdyy zabra si do dziea. - To znaczy... - I obudziem si przeraony, bo nadal byem w porannym pocigu jadcym w kierunku gry Fudi. I jak tu nie mwi o objawieniu! Na nastpnej stacji wysiadem, zapaem najbliszy pocig i wrciem do domu. Na wycieraczce znalazem mj poegnalny list, nie przeczytany, nie otwarty, z napisem zwrci nadawcy nabazgranym czerwonym jak krew atramentem na kopercie. Kirara - albo jej ojciec - zwrcia go, nawet nie czytajc. Wiesz, jak gupio si poczuem? Potem ona posza na uniwersytet i... - Anio zwalnia, eby przepuci ciarwk. Kierowca dzikuje kiwniciem doni. - Po latach zobaczyem jeszcze Kirar. Na lotnisku w Kansai, z daleka. Odpicowany m, ona kapie od zota, w wzku brzdc. Zgadnij, co sobie w mgnieniu oka uwiadomiem?

- Zazdro? - Gdzie tam. To, e nic nie czuj, kompletnie. Byem gotw umrze dla niej, a nawet jej nie kochaem. Tak naprawd nigdy. Tylko tak mi si wydawao. Wjedamy do wentylowanego tunelu penego odgosw. - Tego rodzaju opowieci wymagaj morau. Mam jeden. Wierz w to, co ci si ni, a nie w to, co ci si wydaje. *** Coraz wicej tuneli, mostw ponad dolinami, stacji obsugi. Ciarwka trzsie si do witu na ekspresowej drodze w kierunku Czugoku. W dwudziestym pierwszym wieku w cigu trzydziestu minut przemierza si odlegoci, ktrych pokonanie w dawnych wiekach wymagaoby caych dni. Niby mga, niby pada, na p gwizdka pracuj wycieraczki. Ksztaty powracaj do swoich nazw, nazwy z powrotem nabieraj ksztatu. Wysepki widniejce u ujcia rzek. Czaple polujce na ryby. Bladorowe betoniarki wypeniajce betonem nadbrzea. Zamurowane tunele w zboczach gr. Skady zastawione skrzynkami z piwem, bezkresne i monolityczne jak Utopia. Myl o matce, e setki kilometrw std ley w ku, nie pi i myli o mnie. Nadal nie mog si otrzsn po tym, jak si wprosiem do Mijazaki. Czy ona jest tak samo zaskoczona? Tak samo si denerwuje jak ja teraz? Zjazd do Oka jamy. Postrzpione sznury dymu z fabrycznych kominw. Anio Morski mruczy bez koca jak melodi. Na autostradach rzdz pojazdy ju nie ich kierowcy, tych pojazdy zmieniaj rwnie czsto jak olej. Odwiedziny matki w Jakuszimie to byy istne tortury. Odkd nas porzucia, do mierci Andu odwiedzaa nas raz na rok. Zjazd do Fukujamy. Pomie blasku lie krawd zamglonego wiata. Ziemia w tydzie ogoocona z drzew, w miesic zniwelowana, wyasfaltowana w jedno popoudnie i na zawsze zapomniana. Skruszona, przykryta zieleni, zduszona, wykorzeniona. Linie i kable, to zwisajce, to naprone, biegn midzy supami odmierzajcymi prdko palcami przycinitymi do strun gitary. Babka nie chciaa jej widzie, tak wic zawsze dzie wczeniej zostawalimy na noc u Wuja Paczinko w Kamikaju - gwnym porcie. Zawsze mielimy na sobie swoje szkolne mundurki. Ciotka Paczinko specjalnie na t okazj zabieraa nas do fryzjera. Wiedzieli oczywicie wszyscy. Z przystani promowej matka braa takswk, mimo e do domu Wuja Paczinko piechot byo tam mniej ni dziesi minut. Kazaa si prowadzi do najlepszego pokoju i na ciotczyne paplanie o niczym odpowiadaa, bezlitonie wytykajc jaki bezbarwny szczeg. Zjazd do Hiroszimy. Aniot wycza wycieraczki. Tablice reklamuj bank, ktry pad wiele miesicy temu. Gry uciekaj latami wstecz ku wybrzeu Morza Japoskiego. Pozbawione koloru przedmiecia migajcych w powtrce miast. Po wielu latach Wuj Asfalt - by ju po szeciu piwach - powiedzia mi, e Wuj Paczinko matk do odwiedzin zmusi i pod tym warunkiem przesya jej pensj. Mia dobre chci, ale chyba le zrobi, e nas wszystkich zmusza. Matka zadawaa pytania, a my odpowiadalimy. Pytania zawsze byy takie same i pomijay ryzykowne tematy: jakie przedmioty lubimy najbardziej? Co robimy po szkole? Odpowiadalimy tak jak kontrolowani kontrolerowi. Ani iskierki czuoci. Zjazd do Tokujamy. To tutaj wanie mj stryjeczny dziadek, Subaru Tsukijama, spdzi swoje ostatnie tygodnie na japoskiej ziemi.

Dzisiaj pewnie nie poznaby prefektury Jamaguczi. Pole golfowe wykrojone na zboczu wzgrza, spowite w zielon siatk. Tacz po nim mikroskopijne figurki. Znowu przypominam sobie o wirusie komputerowym i zastanawiam si, czy nadal rozsya paskudne wieci od Kozue Jamai. Teraz i tak nie ma ze mn adnego zwizku. Jego zauwaalne konsekwencje to zaledwie wierzchoek gry lodowej: wyniki wikszoci akcji s nieuchwytne dla ich wykonawcw. Brudny strzp wybielonego nieba - poranek zapomina o deszczu tak samo nagle, jak dziecko o tym, e obrazio si na zawsze. Andu pewnie bardziej byaby chtna do pogawdki z mam, ale wy czuwaa moj nieufno i tak samo jak ja zamykaa si w sobie. Matka palia jednego za drugim. Kade jej wspomnienie przymiewa dym z papierosa. Ciotka Paczinko nigdy nie pytaa, co u niej, przynajmniej przy nas, tak wic wiedzielimy tylko to, co zdoalimy podsucha zza przepierze. Potem pnym popoudniem matka wsiadaa do wodolotu i wracaa do Kagoszimy, a my wszyscy oddychalimy z ulg. Kiedy zostaa dwa dni - to musiao by wtedy, gdy Andu zauwaya w tempurze piercionek matki, ale takie przeduone odwiedziny wicej si nie powtrzyy. Zjazd do Jamaguczi. Samoistnie koyszce si drzewa na bezwietrznym wzgrzu. Gry ukadaj si w rwn lini. Na pogrzeb Andu nie przyjechaa. Plotka, okrutna rozrywka wyspy, gosia, e dzie przed mierci Andu poleciaa na Guam do pracy i nawet nie zostawia na wszelki wypadek numeru telefonu. Kryy te inne historie, jeszcze mniej sympatyczne. Uzbroiem si w trzycalowy pancerz obojtnoci wobec jej osoby. Po raz ostatni spotkalimy si - i to by jedyny raz bez Andu - kiedy miaem czternacie lat. To byo w Kagoszimie, na starych mieciach u Wuja Kasy. Miaa krtkie wosy i krzykliw biuteri. Nosia ciemne okulary. Znalazem si tam z musu. Ona chyba te. - Urose, Eidi - powiedziaa, kiedy ocigajc si, wszedem do pokoju i usiadem. Postanowiem, e bd nieprzyjemny. - A ty nie. - Ciotka Kasa od razu popiesznie wtrcia: - To w ostatnich miesicach Eidi tak wystrzeli. A jego nauczyciel muzyki powiedzia, e jest urodzonym gitarzyst. Jaka szkoda, e nie przyniose ze sob gitary, Eidi. Twoja matka z przyjemnoci by posuchaa, jak grasz. - Matka? - odpowiedziaem, patrzc w mostek jej okularw. - Nie mam niczego takiego, ciociu. Umara przed mierci Andu. Ojca gdzie mam, ale nie matk. Przecie wiesz. Matka skrya si za chmur dymu z papierosa. Ciotka Kasa podaa herbat. - Twoja matka bardzo dugo jechaa, eby si z tob spotka, i powiniene j chyba przeprosi. - Gotw byem wsta i wyj, ale matka mnie uprzedzia. Zabraa torebk i odwrcia si do Ciotki Kasy. - Naprawd nie trzeba. Nie powiedzia niczego, z czym bym si nie zgadzaa. Nie zgadzam si natomiast na zmuszanie nas do podtrzymywania tych rodzinnych rozmw, skoro wiadomo, e ani nie ma rodziny, ani nie ma o czym rozmawia. Wiem, e robisz to z uprzejmoci, ale kiedy si policzy straty, okazuje si, e uprzejmo nieodwracalnie zostaje zniszczona przez nieuprzejmo. Przeka mojemu bratu pozdrowienia ode mnie. Za pidziesit minut mam nocny pocig do Tokio i zamierzam go zapa. Moe upyw lat troch zmieni ten scenariusz, ale do tego sprowadzaa si tre rozmowy. Moe dorzuciem mamie ciemne okulary, ale nawet nie pamitam, jakie ma oczy. Anio Morski otwiera puszk kawy i wcza radio. Soce te si wcza, gdy przejedamy mostem

Szimonoseki. I znowu jestem na Kiusiu. Umiecham si, bez powodu. Dusza powracajca do ciaa uznanego za martwe, ktre ze zdumieniem stwierdza, e wszystko wci dziaa - tak wanie si czuj. Poamane ogrodzenia, orgia polnych kwiatw, nietknita przez planistw przestrze. Kiusiu to pozostawiony samopas dziki podziemny wiat Japonii. Z Kiusiu przybyy - lizgiem, galopem bd wpaw wszystkie mity. Anio Morski pamita, e std pochodz. - Jak powtarzaa co rano moja stara, kochana mamusia - pierwsza godzina jest podarunkiem niebios. - Jak by nie byo. Dwadziecia minut do Kitakiusiu... *** - Pan Aojama! Prosz przyj moje najszczersze kondolencje z powodu, yyy, paskiej mierci. Pan Aojama opuszcza lornetk i manipuluje ostroci. Ma na sobie mundur Kolei Japoskich, ale wyglda o wiele bardziej dystyngowanie ni w Ueno. - mier nie jest taka straszna, Mijake, nie wtedy, kiedy wanie ma miejsce. To mniej wicej tak, jakby si otrzymywao wypat. I musz ci przeprosi za to, e oskaryem ci o szpiegowanie. - Prosz o tym zapomnie. Dziaa pan pod wpywem stresu. To ocz ywiste. Pan Aojama przeciga palcami po grnej wardze - Zgoliem wsy. - Dobrze pan zrobi, panie naczelniku. Gwoli szczeroci, w ogle do pana nie pasoway. - Uwaam, e powaniejsze zmiany w yciu powinno si jako upamitnia. - A nie zdarza si nic powaniejszego jak mier. - W rzeczy samej, Mijake. - Czy mog zapyta, jak mierci umarem? - Ale jak najbardziej yjesz! Twoje ciao znajduje si w autobusie jadcym z Kitakiusiu do Mijazaki. To tylko sen. - Jeszcze nigdy nie miaem snu... tak mao podobnego do snu. - Sny o ywych mona mierzy miark ich mierci. Spjrz uwanie... Lecimy. Pan Aojama leci stylem dowolnym Supermana. Ja mam przypity paskami odrzutowy plecak Zaxa Omegi. Pod nami bezy rowych chmur. Zasony spowijajce Ziemi rozsuwaj si. - To kolejny przywilej, z jakiego my, zmarli, moemy korzysta - nieograniczona mono podziwiania wielkoci stworzenia. - Czy pan jest bliskim mi zmarym? - Ja pracuj dla ciebie, a ty dla mnie. - Dlaczego Andu nigdy nie przychodzi? - No wanie. - Pan Aojama zerka na zegarek. - Sprawa w toku. - Czy zmarli naprawd, yyy, obracaj si wrd ywych? - Nic wielkiego. - Naprawd widzicie... wszystko? - Chodzi mi o moje seanse z Zizzi Hikaru.

- Gdy tylko chcemy. Ale czy was nie nuy ogldanie miliona kanaw telewizji? Niewiele z nich przyciga uwag. I pomyle, e zoczycy uwaaj, e ich nikczemne zbrodnie s tak wyjtkowe. Gdyby tylko wiedzieli. Nie. Ja pojawiam si w twoim nie w intencji odkupienia. - Yyy... paskiego czy mojego? - Naszego. le traktowaem ci w Ueno. Niezalenie od tego, e naplue do mojego czajnika. - Fatalnie si z tego powodu czuem. Pan Aojama spoglda przez lornetk. - Za dwa dni w gazetach pojawi si niepomylne wiadomoci. Spjrz. Zblia si chwila odkupienia. - Pan Aojama pokazuje w d. Chmury rozstpuj si jak na archaicznych zwojach - i widz sekretn pla, kamiennego wieloryba i podne skay. Na wielorybie siedzi dziewczynka, przygarbiona, rozpaczliwie samotna. Andu, nikt inny. - Niedokoczona sprawa, Mijake. - Nie rozumiem. - Ale zrozumiesz. Mj odrzutowy plecak przestaje dziaa. Matka - twarz z pudeka kasety z horrorem - ale ju ulatuje w tokijskie niebo, a wraz z ni balkon z dziewitego pitra. Obracam si, widz boisko, ktre unoszc si, osiga graniczn prdko, i przypominam sobie, e jeli nie obudz si, zanim uderz w ziemi, to... *** - Uaaaaa! - budz si z wrzaskiem na fotelu w tylnej czci autobusu - drzwi zamykaj si z sykiem i pojazd rusza. Prostuj si, mru oczy. Tak, autobus. Anio Morski zaproponowa, e popyta wrd tirowcw w Kitakiusiu, czy kto nie jedzie na poudnie od Mijazaki, ale wol nie ryzykowa spnienia, bo matka oczekuje mnie wczesnym popoudniem. Gdy zasnem, dosiada si do mnie starsza pani. Robi na drutach i twarz ma tak okrg i pooran jak ksiyc, do tego chyba stosuje aromaterapi, bo czuj... zioa, ktrych nazwy nie pamitam. Byska lnic opalenizn pomaraczy. Pomidzy nami stoi koszyk peen owocw kaki. I to nie jakie wodniste jak w Tokio, lecz kaki -marzenie. Takie, dla ktrych kradziey warto narazi si na gniew czarnoksinika. Cieknie mi linka - od ptora dnia nic nie miaem w ustach. Proponuj wymian - mwi pani Kaki. - Jeden owoc za twj sen. Ale wstyd. - Mwiem przez sen? Kobieta wbija wzrok w robtk. - Zbieram sny. Wic opowiadam jej mj sen, przemilczajc jedynie to, e Andu to moja siostra. Druty szczkaj niczym miecze na odlegym wzgrzu. - Nie mam zamiaru ci dopaca, mody czowieku. Co pomine? No wic przyznaj, e Andu to moja siostra bliniaczka. Pani Kaki zastanawia si. - Kiedy ona odesza, nieszczsna? - Odesza dokd? - Na tamt stron, oczywicie. - Stron czego... - ycia. - Nie, jej druty stukaj tak jak laska lepca.

- Dziewi lat temu. Skd pani wiedziaa? - Od czwartku za tydzie skocz osiemdziesit jeden lat. - Albo jej umys bdzi, albo mj nie nada. Kobieta ziewa. Drobne biae zby. Przychodzi mi na myl Kotka. Odkada druty. - Sny to brzegi, na ktrych ocean ducha spotyka si z ziemi materii. Plae, na ktrych to, co dopiero si zdarzy, co byo kiedy, co nie nastpi nigdy, spaceruje pord tego, co nadal jest. Pewnie sdzisz, e jestem star, siw, przesdn kobiet, do tego prawdopodobnie pomylon. - Lepiej bym tego nie mg uj. - Owszem, jestem pomylona. Jak inaczej mogabym wiedzie to, co wiem? Nie chc jej urazi, pytam wic, jaki jest wedug niej sens mojego snu. Umiecha si, pokazujc zby. Zdaje sobie spraw, e traktuj j protekcjonalnie. - Jeste poszukiwany. - Poszukiwany? Przez...? - Konsultacji za darmo nie udzielam. We swoje kaki, chopcze. *** Mijazaki sprawia po Tokio wraenie zabawki. Na dworcu autobusowym udaj si do informacji turystycznej, eby zapyta o klinik, w ktrej przebywa moja matka. Nikt o niej nie sysza, ale k iedy pokazuj adres, dowiaduj si, e lokalnym autobusem musz pojecha w kierunku Kiriszimy. Na nastpny musz czeka ponad godzin, wic id do dworcowej azienki, gdzie myj zby, a potem siadam w poczekalni i popijam sodk zimn kaw z puszki, obserwujc autobusy i pasaerw. Mieszkacy Mijazaki spaceruj niespiesznym krokiem. Bez popiechu pyn chmury, pod palmami przy fontannach tcze. Podchodzi samotny pies o mtnym spojrzeniu i wcha mnie na dzie dobry. Matka w zaawansowanej ciy usiuje zapanowa nad gromadk niesfornych i rozbrykanych dzieci. Przypominam sobie o moim kaki moja babka mwi, e kobietom w ciy absolutnie nie wolno je kaki - i obieram j scyzorykiem. Lepi mi si palce, ale perowy owoc jest doskonay. Wypluwam lnice pestki. Jeden z chopcw nauczy si ju gwizda, ale umie tylko jedn melodi. Matka obserwuje dzieci skaczce wok plastikowych siedze. Ciekawe, gdzie ich ojciec. Odzywa si dopiero, kiedy zaczynaj bawi si ganic: - Jeeli bdziecie tego dotykay, to kierowcy bd si gniewa! - Id si przej. W sklepie z upominkami z niesprzedanym od lat pidziesitych ubiegego wieku towarem wpada mi w oko miseczka z wypowiaymi plastikowymi owocami o umiechnitych twarzyczkach. Kupuj j dla Buntara, eby si zrewanowa za breloczek z Zizzi. U Lawsona kupuj tutk z bombami szampanowymi i do przyjazdu autobusu czytam czasopisma. Powinienem chyba by podenerwowany, tymczasem brak mi si. Nie wiem nawet, jaki jest dzie. Oczekiwaem eleganckiego obiektu z parkingami i rampami na wzki na peryferiach miasta, tymczasem szosa, ktr wiezie mnie autobus, prowadzi w coraz bardziej wiejsk okolic. Jeszcze ponad tysic jenw i farmer jadcy w autobusie wskazuje mi lokaln drog, mwic, e mam ni doj do cieki, ktra zaprowadzi mnie do celu. - Trudno nie zauway - przypomina, co zwykle zwiastuje

niebezpieczestwo. Po jednej stronie pnie si zbocze poronite sosnami; po drugiej - wczesny ry, zty i rozwieszony do wyschnicia. Natykam si na duy, paski, okrgy kamie lecy na ciece. wierszcze cign trele i stukaj Morseem. Wkadam kamie do plecaka. Kosmos kwitnie rowociami, karmazynem i biel. Caa ta przestrze. Powietrze. Id i id. Zaczynam si martwi - po dwudziestu minutach widz jedynie koniec drogi, ale ani ladu kliniki. Strachy na wrble rodem z komiksowego horroru rzucaj mi chytre spojrzenia. Wielkie gowy, kociste szyje. Koczy si asfalt i widz, e dalej cieka cakiem si urywa przy grupie budynkw starej farmy, pooonej u podna gry naznaczonej pitnem wczesnej jesieni. W okolicach koci ogonowej czuj kaue potu - chyba nieciekawie pachn. A moe kierowca kaza mi wysi na niewaciwym przystanku? Postanawiam zapyta na farmie. Skowronek przerywa swj trel i zapada cisza, e a dwiczy w uszach. Dziaki warzywne, soneczniki, niebieska pociel rozwieszona na socu. Na niewielkim wzniesieniu, w ogrodzie skalnym zaronitym przez traw, stoi tradycyjna, kryta strzech herbaciarnia. Ju mijam bram, gdy nagle zauwaam rcznie ma lowany napis Klinika Grska Mijazaki. Pomimo wyranych oznak zamieszkania nikogo nie widz. adnego dzwonka czy brzczyka przy frontowych drzwiach, wic wchodz do chodnego pomieszczenia recepcji, gdzie kobieta w biaym stroju sprztaczka? - ukada gry akt w mniejsze wzgrza. Przegrana sprawa. Dostrzega mnie. - Cze. - Dzie dobry. Czy mgbym rozmawia z siostr dyurn? - Moe pan porozmawia ze mn, jeli to panu nie przeszkadza. Suzuki. Doktor. A pan? - Yyyy, Eidi Mijake. Przyjechaem, eby si spotka z matk - jest pacjentk. Mariko Mijake. Doktor Suzuki odpowiada mi przecigym ahaaaaaa. - I do tego jest pan gorco oczekiwanym gociem. Tak, nasza siostra marnotrawna od samego rana siedzi jak na szpilkach. Wolimy uywa sowa czonkowie, a nie pacjenci, jeli nie brzmi to zbyt ekstrawagancko. Spodziewalimy si, e zadzwoni pan z Mijazaki: trudno byo panu do nas trafi? Obawiam si, e to troch daleko, ale uwaam, e odosobnienie take moe stanowi rodek terapeutyczny, zwaywszy, w jakiej ciasnocie yjemy. Jad pan? Wszyscy s na lunchu w stowce. - W autobusie zjadem kulk ryow... Doktor Suzuki widzi, e denerwuj si na myl o spotkaniu z matk w obecnoci przygldajcych si nam ludzi. - Moe wobec tego poczeka pan w herbaciarni? Jestemy z niej dumni - jeden z naszych czonkw by mistrzem ceremonii parzenia herbaty i znowu nim bdzie, o ile mam co do powiedzenia w tej sprawie. Budujc, wzorowa si na herbaciarni Senno-Sojeki. Pjd powiadomi pana matk, e jej go tu jest. - Pani doktor... Doktor Suzuki obraca si na picie. - Tak? - Ju nic. Wydaje mi si, e widz umiech na jej twarzy. - Prosz po prostu by sob. Zdejmuj buty i siadam w chodnej chacie na cztery i p maty. Wok brzczcy owadami ogrd.

Pszczoy, fasolka, lawenda. Popijam jczmienn herbat - jest ju ciepa i pieni si - z butelki, ktr kupiem w Mijazaki. Na suficie przysiada motyl, skada skrzyda. Wycigam si i przymykam oczy, tylko na chwil. *** Nowy Jork tonie w tumanach niegu i szarych wron. Znam kobiet kierujc wielk t takswk, ktr jad, ale jej nazwisko umyka mi, gdy tylko usiuj sobie je przypomnie. Przez tum dziennikarzy wyposaonych w obiektywy o owadzich oczach brn do studia nagra, gdzie John Lennon popija jczmienn herbat. - Eidi! Twoja gitara nie pozostawia adnych wtpliwoci. - Od dwunastego roku ycia cay czas pragnem pozna t pbosk istot. Moje marzenie zicio si, a mj angielski jest sto razy lepszy, ni miaem marzy, ale w tej chwili mog zdoby si tylko na: - Przepraszam za spnienie, panie Lennon. - Wielki czowiek wzrusza ramionami, dokadnie tak jak Juzu Daimon. - Po dziewiciu latach grania moich piosenek moesz mi mwi John. Zreszt, mw do mnie, jak chcesz. Byle nie Paul. - Syszc to, wybuchamy wszyscy miechem. - Pozwl, e ci przedstawi reszt kapeli. Joko ju poznae latem w Karuizaua, bylimy na rowerach... Joko Ono ubrana jest tak jak Dama Pik. - Wszystko w porzdku, Sean mwi do mnie - mamusia tylko szuka swojej rki w niegu. - Odbieramy to jako bardzo zabawny art. John Lennon wskazuje nastpnie na fortepian. - A na klawiszach, ladies and genitals, pozwol pastwo, e przedstawi, pan Claude Debussy. - Kompozytor kicha, wskutek czego wypada mu zb, co powoduje nowy wybuch miechu - a wypadnicie kolejnych zbw wywouje jeszcze wikszy miech. - Moja przyjacika, pianistka, Ai Imado - mwi do Debussyego - jest wielbicielk pana twrczoci. Uzyskaa stypendium do Paryskiego Konserwatorium, ale ojciec zabroni jej jecha. - Moja francuszczyzna take jest nienaganna! - W takim razie jej ojciec jest zasranym knurem i ma syfa - mwi Debussy, zbierajc na kolanach zby z podogi. - A twoja panna Imado jest kobiet wybitn. Ka jej jecha! Zawsze miaem sabo do azjatyckich dam. Jestem w parku Ueno, pord krzeww i namiotw, w ktrych przemieszkuj bezdomni. Wydaje mi si, e jest to miejsce cokolwiek nieodpowiednie na wywiad, ale to by pomys Johna. - John, o czym waciwie jest Tomorrow never knows? John przybiera poz filozofa. - Zawsze chciaem to wiedzie. Chichoczemy bezradnie. - Ale ty to napisae! - Nie, Eidi, wcale nie... - ociera zy. - To ja zostaem przez to napisany! W tym momencie unosi si pola namiotu i wchodzi Doi z pizz. Kiedy otwieramy karton, okazuje si, e w rodku jest kompost z konopi indyjskich. Pani od Obrazw - wyglda na to, e jestemy jej gomi wyciga n do ciasta, ktrego rkoje ozdabia polerowana czaszka gronostaja. Kady z nas dostaje cieniutki plasterek - ma smak zie lonej herbaty. - Ktr piosenk Johna lubisz najbardziej, Eidi-kun? -

uwiadamiam sobie, e Pani od Obrazw to w istocie robocze przebranie Kozue Jamai - miejemy si z tego wszyscy. - #9dream - odpowiadam. - Powinien zosta uznany za arcydzieo. - John jest zachwycony t odpowiedzi. Robi min hinduskiego bstwa i piewa: - Ah, bowakama pousse pousse. - miech rozsadza mi puca i zaczynam mie powane trudnoci z oddychaniem. - Prawd powiedziawszy - cignie John #9dream wywodzi si z Norwegian Wood. I jedna, i druga piosenka jest opowieci o duchach. Ona w Norwegian Wood dotyka ci samotnoci. Dwa duchy dziwnie taczce w #9dream koj ci harmoni. Ale ludzie od harmonii wol samotno. - Co oznacza ten tytu? - Dziewity sen to to, co zaczyna si po kadym zakoczeniu. Guru wpada we wcieko. - Dlaczego przestajesz szuka owiecenia? - Skoro jeste tak cholernie kosmiczny - szydzi John - to si sam dowiesz! Wybucham takim miechem, e a... *** - Obudziem si. U wejcia do herbaciarni staa moja matka. Ai wycza muzyk. - Chichotae tak, e si obudzie? Co ona sobie pomylaa? - Pniej przyznaa, e bya przekonana, e dostaem ataku. A potem jeszcze powiedziaa, e Andu jako may berbe miaa si przez sen. - Dugo rozmawialicie? - Przez trzy godziny. Przegadalimy akurat poudniowy upa. Dopiero co wrciem do Mijazaki. - W takim razie oboje nie moglicie si nagada? - Bo ja wiem... Doszo jakby do niewysowionego porozumienia. Ona porzucia rol matki, a ja porzuciem rol syna. - Z tego, co mi opowiadae, wynikao, e nigdy tych rl nie gralicie. - Zgadza si. Mam na myli to, e ja postanowiem, e nie bd ocenia jej w odniesieniu do jakich standardw matki, a ona postanowia, e nie bdzie mnie zestawia z adnymi standardami syna. - To... w jakim punkcie teraz jestecie? - Chyba zaczniemy jako, yyy, poniekd... - Przyjaciele? - Nie chc udawa, e to byo letnie wito pokoju i mioci. Raczej pole minowe, naszpikowane sprawami, ktre staralimy si omija, a z ktrymi kiedy przyjdzie nam si zmierzy. Ale... jakby polubiem j. Jest osob z krwi i koci. Prawdziw kobiet. - Nawet ja mogabym ci to powiedzie. - Wiem, ale zawsze mylaem o niej w kategoriach wycinanki z czasopisma, ktra odpowiada a za to i za tamto, ale tak naprawd niczego nie czua. Dzisiaj dostrzegam w niej kobiet czterdziestoletni, ktra

nie miaa tak lekkiego ycia, jak wylicza plotkarska machina na Jakuszimie. Kiedy mwi, to ca sob wnika w wypowiadane sowa. Zupenie inaczej ni w listach. Opowiadaa mi o alkoholizmie. O tym, co robi z czowieka. Bez potpiania czy czego takiego, po prostu jak naukowiec analizujcy chorob. I wiesz co, moja gitara - okazao si, e jest jej! Przez te wszystkie lata moja gitara bya jej gitar, a ja nawet nie wiedziaem, e mama umiaa gra. - A hotelarz z Nagano by tam? - Odwiedza j co dwa tygodnie, dzisiaj nie. Obiecaem jej, e przyjad w nastpn sobot. - wietnie. Upewnisz si, czy ma uczciwe zamiary. A twj ojciec? - To bya jedna z min. Kiedy indziej, moe. Pytaa, jak mi si podoba Tokio i czy mam jakich przyjaci. Z dum opowiedziaem o jedynej mojej przyjacice, genialnej pianistce. - Ale elitarny klub. Gdzie zatrzymasz si na noc? - Doktor Suzuki zaproponowaa, e znajdzie dla mnie futon w jakim kcie, ale zapi pocig do Kagoszimy i przenocuj u wuja... - Wuja Kasy, tak? A jutro rano wsiadasz na prom do Jakuszimy, eby odwiedzi grb siostry. - Skd wiedziaa? Natarczywe chmury sun po filmowym niebie. - Uwanie sucham, kiedy opowiadasz mi o Andu. I o swoich snach. Mam bezbdne wyczucie. *** Horyzont zieje nud. Te obmywane przez pywy mielizny dochodz do morza Hjuga Nada, na poudnie od cieniny Bungo, do ktrej w swj ostatni rejs na pokadzie I -333 popyn mj stryjeczny dziadek. Gdybym mia tak lornetk, przez ktr mgbym dostrzec rok 1940, wwczas moglibymy do siebie pomacha. Moe te bym mu si przyni. By moe to wanie czas sprawia, e w rzeczywistoci jawy wszystko nie zdarza si w jednej chwili, ale ju sny rzdz si innymi prawami. Czuj zapach jesiennych owocw. - No jaki ten wiat may - to pani Kaki. - Witam ponownie. Mog si przysi? Oczywicie. - Plecak wrzucani na pk, ktr mam nad gow. Kobieta siada, jakby obawiaa si, e si potucze. - Smakowao ci moje kaki? - Mmmm, byo pyszne. Dzikuj. A mj sen? - Jeszcze lepszy. - Dziwna starsza pani wyciga robtk. - Czy mog spyta, co pani robi z tymi snami, ktre pani, yyy zbiera? - A ty co robisz z owocami kaki? - Owoce kaki zjadam. - Starsze panie take potrzebuj strawy. Czekam na wyjanienie, lecz pani Kaki nie kwapi si. W oddali przesuwa si elektrownia nuklearna, fregata na kotwicy, samotny windsurfer. Czuj, e powinienem poprowadzi grzeczn rozmow . - Jedzie pani do Kagoszimy?

- Tu i tam. - Odwiedza pani krewnych? - Uczestnicz w konferencjach. Czekam, a mi powie, w jakich konferencjach uczestnicz osiemdziesiciojednolatkowie - uprawa owocw? Szycie? - ale ona nie przestaje robi na drutach. Przychodzi mi na myl rozpad atomw. - Jest pani kim w rodzaju interpretatora snw? Nie da si zbyt dugo spokojnie patrze w jej pozbawione tczwek oczy. - Moja modsza siostra, ktra kieruje wszystkim od strony biznesowej, o naszym zawodzie mwi, e jestemy chanellowcami. Uznaj, e si przesyszaem. - Zbiera pani rzeczy Chanel? - A wygldam na kogo takiego? Jeszcze raz. - Chanellowiec? To kto w rodzaju, yyy, inyniera? Pani Kaki potrzsa gow, lekko poirytowana. - Tumaczyam mojej siostrze. To grzebanie si w sowach tylko myli ludzi. Jestemy czarownicami, tumacz jej, a wic powinno si nas nazywa czarownicami. Od nowa musz zacz ten rzdek. To szalik dla mojej babci. Bdzie jczaa, jeli nie wyjdzie idealnie. - Przepraszam - powiedziaa pani, e jest czarownic? - Czciowo emerytowan, przecie skoczyam ju piset lat. Uwaam, e trzeba ustpi miejsca modszym. Stroi ze mnie arty albo jest zupenie szalona. - Nigdy bym si nie domyli. Z marsem na czole pochyla si nad robtk - Oczywicie, e nie. yjesz w wiecie owietlanym przez telewizj, przepuszczanym przez satelity, cementowanym przez nauk. Myl, e istniej kobiety, ktre energi yciow czerpi z potencjau wyzwalanego w snach, jest, jak sam powiedziae, zupenie szalona. Szukam jakiej stosownej odpowiedzi. - Nie szkodzi. Nieufno to dobra rzecz w biznesie. Kiedy do tych brzegw dotar Wiek Rozumu, wszystkie odetchnymy z gbok ulg. - Jakim sposobem moe pani, yyy, je sny? - Jeste zbyt nowoczesny, eby to zrozumie. Sen to poczenie ducha i materii. W poczeniu wyzwala si energia - std sen, z marzeniami sennymi, krzepi. Bez snw w kondycji umysowej mona by si utrzyma co najwyej tydzie. Starsze panie, tak jak ja cieszce si dugowiecznoci, karmi si sn ami zdrowych modziecw, takich jak ty. - Ale czy to rozsdnie tak rozpowiada o tym? - A dlaczego by nie? Przecie zamknliby kadego, kto upieraby si, e to prawda. W pewnym sensie poaowaem, e zjadem kaki. - Przepraszam, yyy, musz skorzysta z toalety. Kiedy id w stron toalety, mam wraenie, e pocig stoi w miejscu, tylko krajobraz za oknem i ja sam koyszemy si z t sam prdkoci. Moja towarzyszka podry zaczyna mnie z lekka przeraa - moe nie tym, co mwi, ale tym, w jaki sposb to mwi. Ciekawe, jak mam sobie w tej sytuacji poradzi. Ale po

powrocie na miejsce stwierdzam, e pani Kaki znikna. *** Czerwona zaraza stara z powierzchni globu ludzkie istnienie. Ostatnia wrona oderwaa ostatni kawa misa od koci. Tylko my przeylimy, Ai i ja - dziki naszej wrodzonej odpornoci. Mieszkamy w herbaciarni Amadeusz. Orbity satelitw coraz bardziej obniaj si, a tratwy elektroniczne unosz si tu przy naszym balkonie, omal na wycignicie rki. Znajdujemy z Ai rozrywk w dugich spacer ach po Tokio. Ja wybieram dla niej diamenty, ona ciga dla mnie najlepsze gitary. Ai gra w Budokanie, na ywo, Arabesque Debussyego, potem ja eksploatuj mj Lennonowski repertuar. Na zmian stajemy si dla siebie publicznoci. Ai nadal przyrzdza pyszne saatki i podaje je w naczyniach TV yjemy tak, jak brat z siostr, od dugiego ju czasu. Ktrego dnia syszymy dobiegajcy z balkonu odgos. Meeeeeeee. Wygldamy przez uchylone okno i widzimy szkaradne, zmierzajce w nasz stron ptaszysko. Wielkie jak winia, ozdobione dyndajcymi workami jak indor i jak kondor kudate. Dzib jak ostrze piy do metali. Oczy kaprawe jak u alkoholika. Co kilka krokw wstrzsane wymiotami ptaszysko wyrzuca z siebie okoksztatne jajo, potem siada na nim i wiercc si, wciska je w dziur w tyku. - Szybko! - krzyczy Ai. - Zamknij okno! On chce tu wej! - Ai ma racj, ale ja waham si - taki dzib jednym ude reniem mgby rozupa mi nadgarstek. Za pno! Ptaszysko wskakuje, przewraca krzeso i toczy si po dywanie. Cofamy si, przestraszeni, ale i zaciekawieni. Moe wynikn z tego co zego, ale moe i dobrego. Ptaszysko wstaje i dumnie czapie, spogldajc krytycznym okiem potencjalnego nabywcy na wystrj wntrza. W kocu sadowi si na weselnym torc ie jak na grzdzie i mwi gosem Doiego: - Ten kot w peruce bdzie musia znikn z sufitu, czowieku, to tak na pocztek. Kapewu? *** - To znowu ty, Mijake! - mwi Ai, ale sysz, e si cieszy. - Widziaam w wiadomociach ostrze enie przed tajfunem dla Kagoszimy. Jeste ju na miejscu? - Jeszcze nie. Musz si przesi w - odczytuj tablic - w Mijakonodo. - Nigdy nie syszaam. - Bo tylko maszynici znaj t stacj. Przeszkodziem ci w czym? - ciskaam si z pewnym bardzo sexy Wochem o nazwisku Domenico Scarlatti. - eby wzbudzi zazdro we mnie i w Claudzie. - Scarlatti jest jeszcze bardziej martwy ni Debussy, ale, sowo daj, te jego sonaty... - Miaem sen i bya w nim z takim parszywym indorem... - Eidi Mijake i jego zabjczy urok. To dlatego do mnie dzwonisz? - Nie, waciwie dzwoni po to, eby ci powiedzie, e, yyyy, kiedy si obudziem, uwiadomiem sobie, e prawdopodobnie zakochaem si w tobie, i pomylaem sobie, e jest to co, o czym powinna wiedzie.

- Prawdopodobnie zakochae si? To chyba najbardziej romantyczna rzecz, jak zdarzyo mi si usysze. - Powiedziaem prawdopodobnie, bo obawiaem si, e moe posuwam si za daleko. Ale, skoro nalegasz, to, yyy, tak, stanowczo jestem w tobie zakochany. - Dlaczego mwisz mi to teraz, kiedy jeste tysice kilometrw std? Dlaczego nie sprbowae, kiedy byam u ciebie w kapsule? - A chciaa? - A mylae, e draowaam do Kita Sendu na przedobiedni konwersacj? Dostaj jajkiem w gow, moja twarz ocieka tkiem szczcia. - Dlaczego nic nie mwia? - To ty jeste mczyzn. To ty musisz w lombardzie zastawi swoj godno i mio wasn. - To nie fair, panno Imado. - Nie fair? To sprbuj poby troch kobiet. - To stao si tak niepostrzeenie. Nie miaem o tym pojcia, kiedy mnie odwiedzia. To znaczy, oczywicie nie wyrzucibym ci, gdyby, yyy... ale wtedy pokazaem ci listy i... - Wszystko przerodzio si w sen o mierdzcym indorze. - Ohydnym, nie mierdzcym. Ale co w tym chyba jest. Nie sdzisz? - Mam pozwolenie Scarlattiego i mog ci zagra K.8 Allegro g -moll. Ai gra do chwili, gdy moja karta telefoniczna wyczerpuje si. Chyba mnie lubi. Pocig sunie pod sklepieniem zmierzchajcego wiata i wtacza si na teren dworca Kolei Japoskich w Kagoszimie. W gowie harcuj mi - w rytmie tanga, walca i taca kurczakw - duchy z K.8 g-moll. Ilekro pomyl o tej dziewczynie, moje serce przyspiesza odrzutem niczym omiornica. Konduktor ogasza, e z powodu tajfunu Osiemnacie wszystkie usugi kolejowe zostaj zawieszone do odwoania - najwczeniej jutro rano. Z piersi poowy pasaerw wyrwa si zgodny jk. A ja tu na miejscu mam problem, ktrego mio nie rozwie. Wuj Kasa mieszka za pasmem wzgrz, w pnocnej czci Kagoszimy - piechot dwie godziny. Dzwoni do niego, w nadziei, e po mnie wyjedzie, ale jest zajte. Chyba ju pjd do portu i przepi si w terminalu promw. Potne podmuchy wiatru przewalaj si przez plac autobusowy. Palmy napraj si, flagi opocz, gnane wiatrem kartony pdz na zamanie karku. Nikogo nie wida, stoiska wczenie pozamykane. Skrcam w Bulwar Portowy i zgarnia mnie bezwzgldny wiatr, ktry omal nie porywa mnie w stron Nagasaki. eby i, musz si pochyli. Opodal Sakuradima, wulkaniczna wyspa, dzisiejszej nocy niezbyt rzeczywista. Mroczne morze ogarnite szalestwem fal. Po kilkuset metrach widz, e jestem w powanych tarapatach - na elektronicznej tablicy napis informujcy, e terminal jest zamknity. Mgbym wzi takswk do Wuja Kasy - troch enujce, eby to on mia paci. Mgbym zatrzyma si w hotelu - ale rano nie miabym czym zapaci. Czasami bidne z nas ssaki. Moe na policji ulitowaliby si - nie. Moe znalazbym schronienie w jakim podcieniu - chyba nie. Postanawiam mimo wszystko i do Wuja Kasy - dotr tam okoo dziewitej. Id na skrty przez szkolne boisko, na ktrym

dziewi lat temu zdobyem jedynego gola w swojej krtkiej karierze. W oczach coraz wicej gryzcego piasku. Mijam stacj i brn przed siebie nadbrzen ulic, ale z wysikiem i powoli. adnych samochodw. Usiuj dodzwoni si do Wuja Kasy z budki, ale wyglda na to, e linie pozrywao. W powietrzu szybuj przedmioty nie majce bynajmniej aerodynamicznych ksztatw: pokrowce samochodowe, skrzynki na piwo, trjkoowe rowery. Morze huczy, wiatr wyje, sona woda atakuje umocnienia brzegowe, chlastajc mnie pyem wodnym. Mijam wiat na autobus, z ktrej wiatr zdy ju zerwa dach. Zastanawiam si, czy nie zatrzyma si przy ktrym z domw i nie poprosi o przenocowanie w holu. Mijam drze wo, w ktrego pie wbi si dach zerwany z wiaty. I naraz sysz uuuuusz. Byskawicznie kucam, a obok, skaczc, przelatuje jakie czarne zwierz - opona od ciarwki! Teraz ju obawiam si, ebym i ja nie zosta zdmuchnity jak uliczny parasol. Znajduj si na wysokoci ogrodu Isoteien. Przyjedaem tu z wycieczkami szkolnymi i pamitam te ceglane budynki z altankami, w ktrych prawdopodobnie mgbym si schroni. Wchodz na mur - wiatr zdmuchuje mnie i lduj w choszczcych pnczach. Zazwyczaj tchncy spokojem ogrd tworzy teraz sceneri godn filmu o optaniu przez demony. Tam do drzwi bezskutecznie dobija si obkana kobieta. Tutaj - przedzieram si, bij na olep piciami, pyn w zarolach, koyszce si gazki wbijaj mi si w twarz. Teraz na stromy stok i bez problemu wchodz do chatki. Zapach kompostu, szpagatu i brezentu - jestem w szopie z inspektami. Klamka urwana, ale wycigam worek z ziemi i udaje mi si zaprze drzwi. Budynek dry w posadach, ale w rodku jest stanowczo lepiej ni na zewntrz. Oczy przyzwyczajaj si do ciemnoci. Cay arsena opat, rydli, wide, grabi. Pod jedn ze cian jest jeszcze wskie przepierzenie, ale jest zbyt ciemno, ebym cokolwiek widzia. Po pierwsze, zbieram doniczki i jak tylko umiem staram si naprawi szkody wyrzdzone wtargniciem wiatru. Po drugie, organizuj namiastk ka. Po trzecie, dopijam butelk zielonej herbaty, ktr kupiem w Mijakogdzietam. Po czwarte, kad si, sucham, jak tajfun naciera na stary budynek, i niepokoj si. Po pite, daj sobie spokj z niepokojami i w obdnym, ryczcym chrze prbuj wyodrbni poszczeglne gosy. *** Mj pcherz wychodzi poza ciao - zoty embrioksztatny worek. Bolenie ciy mi w kroczu. Jestem w Liverpoolu - wiem, bo widz minisamochody i fryzury a la ul - i rozgldam si za toalet. W Anglii grawitacja jest silniejsza - wchodzenie po stopniach tej katedry wykacza mnie. Zamiast drzwi waz. Wpycham si plecami do przodu, eby uchroni moje dziecitko -pcherz. - Chwileczk, kapitanie! odzywa si Lao Tse zza drucianej kratki. - Musisz mie bilet. - Ju zapaciem na lotnisku. - Zapacie za mao. Kopsnij jeszcze dziesi tysicy jenw. - To zawrotna cena, ale jak nie zapac, zlej si w spodnie. Z trudem wycigam portfel, zwijam banknot i przeciskam go przez kratk. Lao Tse przedziera go na p, zwija w kulki i upycha w dziurkach od nosa, eby zatamowa krwawienie. - No to ktrdy do kibla? - pytam. Lao Tse spoglda na mj wzbierajcy pcherz. - Ju lepiej poka ci drog. -

Katedra w Liverpoolu to wyoony kamieniem labirynt. Lao Tse peznie przede mn kraulem. Ja cign za nim stylem grzbietowym. Woda strugami cieka ze cian. Raz po raz krople rozpryskuj mi si na twarzy. Moje dziecitko-pcherz zaczyna kwili gosem foki wleczonej wbrew woli w gb ldu. - Czy ju blisko? wyrzucam z siebie, apic oddech. Jestemy w grocie. Ociekajce wod stalaktyty. Urynay zajte przez rzdek umundurowanych osobnikw. Czekam. Czekam. Ale aden z nich ani drgnie. - Pukowniku Sanders! - Genera MacArthur klepie mnie w rami. - Jeden z miejscowych ukrad moj platy now zapalniczk! Warta majtek, do diaska! Sysza pan co o winorolach? - Znalazem si w ciele potentata drobiowego z zadaniem szpiegowania Kwatery Gwnej i ustalenia, czy cokolwiek wiedz na temat projektu kaiten. Jak mona by tak grubym. Wiem, e sowa kryj nieuchwytne sensy, ale przecie trudno si skupi, gdy ma si wyjcy pcherz. - Nie? - Genera MacArthur kicha jak fontanna. Tak czy inaczej mog ci podrzuci do portu. - Dip US Army jedzie do portu w Kagoszimie, pcherz ju jak dziecko dociera do pasa. Obawiam si, e od nagego wstrzsu rozpdzonego dipa moe pkn, ale bez szwanku docieramy do terminalu promw. Niestety, cay kompleks po wojnie przebudowano i oznakowano w caoci brajlem. Zastanawiam si, czy nie nala do kosza na mieci, ale rezygnuj, bo ju widz te nagwki - Miejscowy chopak zapomina instrukcji obsugi toalety - i kutykam przed siebie korytarzem. Mocz wyciekajcy z umierajcego szpiega. Pcherz jest ju tak ciki, e ledwie mog go unie. - Tdy - syczy niewidzialny towarzysz. Trafiam do nowiutekiej toalety przestronnej jak port lotniczy. Podoga, ciana, sufit, wykoczenia, umywalki, pisuary, drzwi do kabin - wszystko olepia nien biel. Jedyny mj opiekun to maleka, widoczna w oddali plamka. Adwokat. Podchodz do najbliszego pisuaru, opieram o cian to blini, ktre nosz i... Adwokat nuci pod nosem Beautiful Boy w tak deprymujcy sposb, e zatyka mi pcherz. Przeszywam go spojrzeniem i nagle odskakuj - stoi tu obok mnie i odlewa si. I nadal nie ma twarzy. *** Budzi mnie rozhisteryzowany pcherz i bardzo blisko sysz odraajce odgosy zniszczenia. Tajfun dobija si do drzwi, kiedy odsuwam worek z ziemi. Sikam przez szczelin. Mocz rozwiewa si i leci pewnie do samego Morza Chiskiego. Wracam do mojego brezentowego gniazda, ale kto zdoa przespa tak noc miotan terrorem nieba. Bg piorunw napiera na Kagoszim. Szuka mnie. Ciekawe, dlaczego moje sny s takie wyraziste - zazwyczaj ulatniaj si, gdy tylko otwieram oczy. Kiedy rozpoczem swoj seryjn wdrwk po wujkach, gdy ju nie byo Andu, wyobraaem sobie, e gdzie, w jakim domu, w jakiej rodzinie, yje sobie Rzeczywisty Eidi Mijake. e ni o mnie co noc. I e tak naprawd jestem snem Rzeczywistego Eidi Mijakego. Ja zasypiam i ni, a on budzc si, moje ycie na jawie wspomina jako swj sen. I na odwrt. Tajfun apie oddech i nowym podmuchem przypuszcza kolejny atak. Szopa nie da si zdmuchn. Potykam si o co twardego i upadam. Natrafiam na paski, okrgy, redniej wielkoci kamie. Wkadam go do plecaka. Kiedy podmuch przeradza si w silny wiatr, do moich uszu dociera czyje chrapanie, i to - rzecz zdumiewajca - dobiegajce z wntrza szopy! Wstaj i zagldam za wskie

przepierzenie. Kobieta, pi w najlepsze! Nie wyglda na ogrodnika - pewnie jest gociem, ktrego w tym miejscu, tak samo jak mnie, uwizi tajfun. A moe bya zanadto przestraszona i nie chciaa si odzywa, a potem po prostu zasna. Obudzi j? A jak przestraszy si na mier? Otwiera oczy. - Yyyy... - zaczynam. - Wic w kocu mnie znalaze. - Zrywa si. Jej kimono rozsuwa si. Jestem tak zdumiony, e nie mog wydoby z siebie gosu. Przeywam niesamowit chwil, gdy wydaje mi si, e to matka Juki Czijo, dziewczynki, ktra zgosia zaginicie na stacji Ueno. Dotyka wilgotnym kciukiem moich sutkw, drug rk zagbia w moje slipy - co to, to nie, powiedziaem ju Ai, e j kocham, ale ta rozchyla usta i milion mikroskopijnych srebrnych rybek raptow nie zmienia kurs. Nie mog si oprze. Nie mog si poruszy, odwracam spojrzenie, ulegam. I ju jestem. Nad jej ramieniem miga mi pani Kaki. Sadowi si na worku z ziemi i ssie ociekajcy sokiem misz owocw. Lnice pestki wypluwa. *** Wspaniay ogrd jest zdewastowany po orgii urzdzonej przez bogw. W powietrzu unosi si zapach sokw spywajcych z zielonych y. Strzpki kwiatw, poamane gazie, wyrwane z korzeniami krzewy. Znajduj may, paski, okrgy kamie. Wkadam go do plecaka. Najchtniej zostabym jeszcze przez chwil i popatrzy na staw, ale wol nie spotka waciciela szopy, a poza tym prom na Jakuszim odpywa za dziewidziesit minut. Przedzieram si przez poszarpane pncza i wspinam si na mur, akurat wtedy, gdy przejeda autobus i gdy patrzy na mnie jadca nim uczennica - mj jedyny wiadek. Z powrotem wrd domw, ssiedzi ju na nogach, rozprawiaj i naprawiaj ogrodzenia. Zatrzymuj si u Lawsona i kupuj butelk soku grejpfrutowego Maa Syrenka i miseczk ramenu - o smaku kimczi; prosz jeszcze dziewczyn, eby mi dolaa wrztku. Siadam na falochronie i jem. Sakuradima bucha popioem w bezchmurne niebo, morze gadkie jak st. Tajfuny dewastuj wiaty, ale po nich nastaj poranki, ktre zaprowadzaj ad. Dzwoni do Wujka Kasy, eby powiedzie, e yj - mwi mu, e noc spdziem z przyjacimi w Kagoszimie - i ruszam w dalsz drog do portu. Prom ju czeka - pracownicy portu przy pomocy chorgiewek i gwizdkw ustawiaj samochody i ciarwki. Wypeniam kart pokadow, pac, myj si, czyszcz zby i szukam telefonu. - O tajfunie Osiemnacie mwili w wiadomociach - powiedziaa Ai - ale te nie za duo, z powodu gobi. - Gobie cigny nagwki? - Wczoraj przez cay dzie nad Tokio latay gobie, wpaday do budynkw, zderzay si z samochodami. Jak w jakim wydumanym filmie katastroficznym. Moesz sobie wyobrazi te plotki, teorie i ekspertw toczcych si w studiach telewizyjnych. Tajne dowiadczenia, ptasia grypa, czciciele Aum, przemieszczenia fal magnetycznych, faceci obwieszczajcy koniec wiata. W jaki sposb krysztaki lodu obecne w atmosferze miayby wpywa na gobie, nikt nie ma pojcia, ale to te powiksza powszechne

bajdurzenie. A dzisiaj rano wyszam, eby kupi kaw na niadanie, i patrz, a drzewo kamforowe rosnce przed wizieniem jest cae czarne od wron! Podziaao to na mnie gorzej ni amatorska orkiestra dta! Powanie, zupenie jakby lada chwila mia si zjawi ksi ciemnoci. - Mj ndzny tajfun przy tym wszystkim to drobiazg. - Pozwl, e zmieni temat, zanim zacznie pipczy. Wczoraj wieczorem rozmawiaam przed prac z Sacziko. Jeeli nie masz gdzie zatrzyma si po powrocie do Tokio, to moesz kima tutaj. Na kanapie. Powanie. Bdziesz musia sprzta i gotowa co trzy dni. I nie wolno ci bdzie odbiera telefonw, na wypadek gdyby dzwonia babcia Sacziko, eby nie pomylaa sobie, e mieszkasz z Sacziko i jeste jej kochankiem. - Ej... - Najbardziej podoba mi si to Powanie. - Dziki. - Nie musisz od razu decydowa. Przemyl to. Na pokadzie rozpoznaje mnie kilku mieszkacw wyspy. Matki szkolnych kolegw, kuzyni przyjaci, hurtownik trzciny cukrowej i owocw, ktry robi interesy z Wu jem Pomaracz. Pytaj, jak si yje w Tokio, bardziej przez grzeczno ni z ciekawoci. Odpowiadam, e wracam, eby przed zmian pogody pozabiera zimowe ciuchy. Gadki o tajfunie, o kosztach remontw, o tym, kto, ile i za co zapaci. Chowam si na pokadzie drugiej klasy i ustawiam barierk ochronn z plecaka, eby si za ni ukry i zdrzemn. Damski klub turystyczny z Kansai rozkada si wok mnie na pozostaej czci pokadu. Panie umundurowane we flanelowe koszule, ocieplacze, spodnie na kad pogod, idiotyczne kapelusiki i sensowne obuwie. Rozkadaj mapy i plany marszrut. Jak atwo przewidzie, mieszkacy wyspy szybko separuj si - wyranie ich to nuy. Poniewa wczorajszy rejs odwoano, statek pynie z kompletem pasaerw. Wpadam na faceta, ktry zarysem szczki i ukadem koci policzkowych przypomina charta pyta mnie, o ktrej prom przypywa do Kamijaku, gwnego portu na Jakuszimie. Za informacj paci nieuskanymi orzeszkami. Bior kilka, nie chcc mu robi afrontu, ale okazuje si, e powoduj przykre uzalenienie. Przejadamy w drodze prawie ca torb, ukadajc pokan stert upi nek. Chart jest wydawc w Ocziai i okazuje si, e biuro rzeczy znalezionych w Ueno nie jest mu obce - pozna siostr pani Sasaki na jakim obiedzie literackim. Silniki oywaj z warrrrkotem, turystki woaj aaaaa! jednym gosem, a obraz w iluminatorze obraca si i przesuwa. Serwis informacyjny o dziewitej dotyczy spodziewanej rezygnacji kolejnego premiera, bdcej wynikiem zaamania koalicji. - Nic bardziej niewieego od porannych wiadomoci - rzuca Chart - i nic bardziej oywczego od Peryklesa. - Ale ju za chwil sycha tylko jeden syk i wcza si wideo z programem o parku narodowym Kiriszima -Jaku. Wszyscy mieszkacy wyspy znaj ten scenariusz na pami. W trakcie tej podry koysze nas do snu. *** Caa Japonia zostaa zabetonowana. Wycito ostatnie wite gaje, przeznaczajc drewno na paeczki, rdldzie wybrukowano i ogoszono narodowym parkingiem, a tam, gdzie kiedy stay gry, rosn bloki

mieszkalne, ktrych szczyty gin w chmurach. Ludziom po ukoczeniu dwudziestego roku ycia amputuje si nogi, a ich tuowia wyposaa si w elementy sprzgajce, ktre podcza si bezporednio do wymylnych skejtbordw - do uytku w domu bd w biurze - albo do okazalszych pojazdw do odbywania duszych podry. Moje dwudzieste urodziny wypady we wrzeniu, wic od dawna powinienem mie za sob ryt przejcia i zwizan z nim operacj. Ale ja bardzo nie chc, eby mi obcito nogi, i dlatego przyczyem si do ruchu oporu. Udaem si do odlegego miejsca, niedostpnego dla samochodw, gdzie miaem zosta przedstawiony trzem naszym przywdcom mieszkajcym w Mijakondo. Przywdcy, dla lepszego kamuflau, amputacji poddali cae swoje ciaa. Ich gowy siedziay rzdem, wystawione na palce promienie soca. Szyje przymocowano do krawdzi kanau zamykajcego tory w krgielni. W tym momencie uwiadamiam sobie, e stoj przed Gunzem, Nabem i Kakizakim. Na szczcie wszyscy trzej na mj widok mrugaj w podnieceniu oczami i krzycz: - Mesjasz! Mesjasz! Mesjasz! - Czuj si troch zakopotany. - Jestecie cakiem pewni? - Wygldao na to, e s. - Zostanie ci objawione przesanie! Sam jeden musisz przemieni los ludzkoci spadajcej jak meteoryt w bezkresne cierpienie! - Brzmi wspaniale. W jaki sposb? - Kakizakiemu opada szczka, ale odzywa si w te sowa: - Wycignij korek. Koo ng mam korek od wanny - ze lnicym acuchem. Cign. Pod spodem ziemia - od czasu wprowadzenia ustawy o powszechnym asfaltowaniu ziemia jest zakaza na. Ziemia porusza si i ze rodka wysuwa si ddownica - wychodzi z otworu. Po niej nast pna, i jeszcze jedna, i jeszcze. Ostatnie ddownice w Japonii. Kurczco-rozkurczajcym si ruchem zmierzaj do wyznaczonego z gry miejsca na ruszcie o wymiarach dziewi na dziewi. Kady ukad na tym ruszcie tworzy kandi, czyli japoskie pismo utrwalane tym razem nie za pomoc pocigni pdzla, lecz cia ddownic. Powstae sowa tworz jedno jedyne prawdziwe pismo. Oznacza to take mier dla ddownic - asfalt podsmaa ich delikatne ciaa. Skwiercz i wydzielaj zapach tuczyka z majonezem. Ale ich powicenie nie jest daremne. W osiemdziesiciu jeden znakach odczytuj prawd - tajemnice serc i umysw, kwarkw i mioci, pokoju i czasu. Prawda arzy si w pomienistym kamieniu osadzonym na siatce mojej pamici. Udziel tej mdroci zaknionym przedstawicielom mojego gatunku, a jaowe pustynie zakwitn. *** - Mijake! Mijake, ty kundlu! Obud si! Nade mn unosi si odwrcona doem do gry twarz pana Ikedy, mojego byego nauczyciela wf. W rku trzyma wysychajc niedojedzon kanapk z tuczykiem i majonezem. Zrywam si z jkiem niezadowolenia. Pan Ikeda uznaje, e chce mi si po prostu spa. A ja musz co sobie przypomnie... Zauwayem ci w terminalu, ale wtedy pomylaem sobie, nie, Mijake jest daleko w Edo! Tak szybko wracasz, co si stao? Trudno sobie poradzi w wielkim miecie, co? O czym zapomniaem. O czym? - Nie, prosz pana, skd. Waciwie... - Ach, mie dwadziecia lat i mieszka w Tokio. Nawet bym ci zazdroci, gdybym nie by ju sob. W Tokio przeyem dwa pierwsze wspaniae okresy w moim yciu. Bywao si na najlepszych uczelniach

sportowych - nie moge nie sysze - szalestwa modoci te byy. Te dni! I noce! Przydomek, jakim mnie nazyway panie, powie ci wszystko. As. As Ikeda. A potem w pierwszej placwce, gdzie uczyem, stworzyem najlepsz szkoln druyn piki nonej, jak kiedykolwiek ogldaa Japonia. Z powodzeniem mogaby zakwalifikowa si do rozgrywek o puchar, gdyby sdziowie nie byli zgrzybiaymi, lepymi, uomnymi, skorumpowanymi, zalinionymi workami ajna. Nasz przydomek, mj i moich chopcw? Niezwycieni! A nie tak jak ta banda kundli. - Pan Ikeda macha rozgoryczony rk na myl o druynie Gimnazjalistw z Jakuszimy biegajcych w dwuczciowych dresach. - Wywozi pan przyjazne wraenia? - A co mog powiedzie przyjaznego na temat tego spasionego, popapranego tasiemca, trenera z Kagoszimy. Jak by ten tajfun, modliem si, eby jaka ciarwka zaadowana czym atwo palnym walna w jego dom. - A jaki by wynik, prosz pana? Pan Ikeda wykrzywia twarz. - Moczymordy Kagoszima - dwadziecia; Kundle Jakuszima - jeden. Nie mog si oprze, eby jeszcze nie podry. - Jeden gol? To pomylny znak, prosz pana. - Moczymordy Kagoszima wbiy sobie samobja. - Pan Ikeda krci si niewyranie. Program wideo dla turystw koczy si - jestemy ju na pewno w zasigu nadajnika na Jakuszimie. Wygldam przez okno i widz wysp sunc nad horyzontem. Premier obiecuje, e pod jego przewodnictwem kraj stanie si superpotg w dziedzinie stylu ycia. Chart otwiera z trzaskiem orzeszka. - Politycy i trenerzy sportowi s do zrczni, by opanowa reguy gry, ale te gupi, skoro uwaaj, e to si liczy. Przypominam sobie mj sen. - Jest panu niedobrze z powodu choroby morskiej? - pyta Chart. - Czy te chodzi o paskiego byego nauczyciela wf? - nio mi si... e byem kim w rodzaju sanzohoszi, ktry przywozi z Indii wite teksty buddyjskie. Dopuszczono mnie do boskiej wiedzy niezbdnej do ocalenia ludzkoci przed ni sam. - Dam panu sze procent od pierwszych dziesiciu tysicy sprze danych egzemplarzy, potem dziewi. - Ale zapamitaem tylko jedno sowo. - Jakie? - winka. - Jak w... - Choroba, ktra sprawia, e szyja puchnie. - winka i co? - I nic. winka. - No to po sprawie. - Chart potrzsa torebk. - Zjadem ostatniego orzeszka. Wystarczy odwrci spojrzenie i Jakuszima ronie. Dziwnie jest, gdy si skd wyjeda, ale jeszcze dziwniej, gdy si powraca. Przez osiem tygodni nic si nie zmienio, ale ju nic nie jest takie samo. Most na

rzece Kamijaku, gry zarysowujce si wstg zmitego aksamitu, skarpy odcinajce si wiziennymi szarociami. Ksika, ktr si czytao, ju nie jest ksik, ktr bya, zanim zaczo si j czyta. Moe nawet dziewczyna, z ktr si sypia, nie jest ju tym, kim bya, zanim wesza do ka. Oto nadbrzee jeden z pracownikw obsugujcych liny krzyczy do mnie i macha rk. To jeden z trunkowych partnerw wuja Asfalta do madonga. Trap opada i doczam do duej grupy schodzcych na brzeg pasaerw. Powinienem i i pokoni si gowie rodziny, Wujowi Paczinko. Ale celem tej podry s pokony, jakie chc zoy Andu. Przed kas pro mow zatrzymuje si van i hurtownik, ktry prowadzi interesy z Wujem Pomaracz, proponuje, e mnie podrzuci. - Jedzie pan a do Anbo? - Wskakuj. Odjedamy. - Ciepy dzie - mwi. - Niebawem pokropi - pada odpowied. Hurtownik jest milkliwy, wic nie ma mowy, by krpoway nas chwile milczenia. Pokazuje, ebym si czstowa pomaraczami ponkan, ktre stanowi gwny towar eksportowy wyspy i miao mona powiedzie, e jeden z najbardziej wybornych produktw owocowych w kraju, o ile nie w caej Azji. Odkd sprowadziem si na Jakuszim, zjadem dziesitki tysicy ponkanw. Wystarczy mnie naci, a popynie sok. Patrz na zapomniane szczegy mojego domu. Napis rdzaw farb olejn zachca turystw do noclegu, maleki pas startowy, chylcy si ku upadkowi tartak. Tutaj, daleko na poudniowym zachodzie, drzewa nadal maj letnie, teraz liche, licie. Mijamy gromad cigajcych si rowerzystw w modnych kolorach tropikalnyc h ryb. W tym miejscu droga kaprynie skrca. Przez most, koo wodospadu i dalej ju wie Anbo. Cmentarz tucze i tnie owadami. Drzewa poruszaj si. Popoudnie kinie. Stara padziernikowa formua. Kwatera rodziny Mijake naley do najbardziej zadbanych - babka cigle przychodzi, codziennie rano, i sprzta, pieli, zamiata, przynosi wiee polne kwiaty. Kaniam si przed gwnym nagrobkiem z szarego kamienia i podchodz z boku do mniejszego czarnego nagrobka postawionego dla Andu. Widnieje na nim aobne imi, jakie wybra dla niej kapan, ale myl, e chodzio o to, by wycign wicej pienidzy od pogronych w smutku aobnikw. Moja siostra nadal nazywa si Andu Mijake. Wylewam nad grobem wod mineraln. Wkadam do stojaka bukiet kwiatw, obok tych, ktre uoya babka. Szkoda, e nie znam nazw tych kwiatw. Kicie biaych gwiazdek, ogony rowych komet, karmazynowe, malekie kuleczki. Czstuj j bomb szampanow z tutki, dla siebie te bior. Potem zapalam kadzido. - To prezent od naszej mamy. Daa mi pienidze i kupiem w wityni koo stacji Mijazaki. - Wyjmuj moje trzy paskie kamienie i buduj dla Andu piramid. Potem siadam na stopniu i przykadam ucho do wypolerowanego kamienia, mocno, eby sprawdzi, czy w ogle sysz. Spokojny oddech morza na skraju ldu. Chc zoy pocaunek na nagrobku, wic skadam i tylko ciemnego ptaka o rowych oczach mam za wiadka. Podnosz si i o niczym szczeglnym nie myl, i czekam na wybuch cukierkowej bomby szampanowej. Jaki krtki. Gry, klasyczne pieni, prawdziwa przyja. Mga stacza si z Mijanury, przymiewajc soce i przykrywajc bkitne morze piwn pian. Zabraem ze sob dziennik naszego dziadka stryjecznego, eby

poczyta Andu. Przecie oboje zginli pod wod. Ale myl, e Andu wyraniej usyszy, jeeli bd czyta po cichu - tutaj czy gdzie indziej. Nie musz mwi o tym, co stao si w Tokio. Jest si dononiej ni si mwi, bardziej syszalnie - dla niej, dla mnie, dla nas. Mrwki odkryy cukierka Andu. - Hej, Andu, zgadnij, kogo teraz pjd odwiedzi? Gdy ostatni raz szedem t ciek w dolinie, niosem trofeum zawodnika meczu i kopalem kamie. Byem o jedn trzeci niszy ni teraz. Czuj si tak, jakbym wybiega na spotkanie z moim jedenastoletnim ja. Chwasty okupuj rodek cieki. Wok ani ywej duszy. Sowik opiewa tamten wiat, mapa za skrzeczy o tym. Mijam kolist bram i kamienne lwy. Do wityni boga piorunw nigdy nie wrciem. Z Kioto przyby synny rzemielnik, eby wstawi now gow w miejsce zaginionej, a wydzia turystyki wizerunkiem tej nowej twarzy opatrzy broszury. Widz, e las prawie ju przykry strom ciek. Wyznawcw kadej zimy ubywa. Umieraj wic bogowie, dokadnie tak samo jak gwiazdy pop i siostry. Wiszcy most nie wyglda ju tak bezpiecznie. Odgosy moich krokw raczej dudni ni grzmi, jakby ktrego dnia deski miay si rozsypa. W dole rzeka - wezbraa po nocnych opadach. W dolinie ponad poowa pl ryowych ley odogiem. Farmerzy wymieraj, a ich synowie robi pienidze w Kagoszimie, w Kitakiusiu albo w Osace. Terasy pl ryowych i stare stodoy oddane na pastw zniszczenia tajfuny s znacznie tasze od budowlacw. Dolina przesza we wadanie owadw. Kopi kamienie. Z okapw domu mojej babki wyrastaj rozczochrane krzewy. Patrz na dawne miejsce, a mga gstnieje w deszcz. Babka jest zgorzkniaa - ale kochaa Andu, po swojemu, zawzicie. Oddalajc si od obrazu, mona ujrze ca ram. W najgorszym razie krzyknie, ebym sobie poszed, co po ostatnich siedmiu tygodniach wcale nie byoby takie tragiczne. - Babciu? Brn przez traw na podwrko i przypominam sobie star opowie o czarodziejce siedzcej przy koowrotku i oczekujcej na powrt flirtujcego ma - dom prchnieje i popada w ruin, ale dziewczyna ani o dzie si nie starzeje. Pomidzy omszaymi kamieniami drgn perowy cie - zwoje spoczywajcego tam wa! Nie wida ani gowy, ani ogona, a zwoje gruboci mojej rki. Wreszcie w znika za rdzewiejcym kultywatorem. Czy Andu opowiadaa kiedy o perowym wu? A moe mi si nio? Jak przez mg przypominam sobie gadanie babki o wu, ktry za czasw jej dziecistwa zagniedzi si w magazynie i rzekomo by zwiastunem mierci w rodzinie. Pewnie przesd. We nie doywaj siedemdziesiciu lat. Tak myl. Pukam w futryn i na si otwieram uparte drzwi. Sysz radio. - Babciu? To ja, Eidi. Odsaniam siatk przeciw owadom, wchodz w chd i gboko oddycham. Kuchenna sake, wilgotne drewno, toaletowe letowe chemikalia. Zapach kadzida dochodzcy z pokoju. Starsi ludzie specyficznie pachn - podejrzewam, e oni tak samo mwi o modych. Przemykajca mysz. Grajce radio wskazuje, e babki prawdopodobnie nie ma w domu. Miaa w zwyczaju zostawia je dla psa, a kiedy pies zdech, zostawiaa grajce radio dla domu. - Babciu? - Zagldam do pokoju, pomimo dziwnego wraenia, e

wanie w tej chwili kto umar. Mioteka do kurzu oparta o podne domowego otarza. Zwisajce zwoje z jesiennymi scenami, wazon z kwiatami, szafka wypeniona ozdobami i bibelotami zbieranymi przez cae ycie na wyspie. Babka nigdy nie wyjechaa z Jakuszimy. Deszcz pryska przez moskitier, wic zamykam okno. Zawsze baem si tego pokoju. Andu nie. Podczas ona czatowaa na zewntrz i wpadaa, eby przyapa duchy wyjadajce winie, jakie zostawiaa dla nich babka. Patrz na zmarych w czarnej emaliowanej gablotce. Poubierani w nieprzemakalne ubrania, komplety, mundury i kostiumy wypoyczane od fotografw. O, i moja siostra, szczerzy zby pierwszego dnia w podstawwce. - Babciu? Wchodz do kuchni, nalewam sobie szklank wody i siadam na kanapie, na ktrej razem z Andu prbowalimy, bezskutecznie, kwitowa. Uwaaa, e wszystko przez moje mizerne zdolnoci postrzegania pozazmysowego, poniewa ona przy pomocy swoich moga wygina yeczki. Przez cae lata jej wierzyem. Kanapa strzela spreeeynami, ale po dugim marszu w lepkim powietrzu i tak jest wygodna, jakby za bardzo wygodna... ni, ze wszystkich snw, ni o tobie. ni malunki szronem na witynnym dzwonie. ni wietlist wod, co kropl spywa z wczni Izanagi. ni drobiny tejce w wyspy, ktre zwiemy Japoni. ni ryb latajc i Plejady. ni patki skry w wyobieniach klawiszy. ni miasta i zalki. ni myl w omiu czciach. ni dziewczyn, tonc, samotnie, bez sowa skargi. ni jej mode ciao, pord fal i prdw, a rozpywa si bkit, nic nie zostawiajc. ni kamiennego wieloryba - spowity wodorostami, obronity skorupiakami - patrzy. ni przesanie bulgoczce bakami z jego nozdrza. - Przerywamy program, eby poda komunikat o zagroeniu... *** - Silne trzsienie ziemi nawiedzio region tokijskiej metropolii. Trwao szedziesit sekund. Pastwowe Biuro Sejsmologiczne donosi, e wstrzs mia 7,3 w skali Richtera i by silniejszy od wielkiego trzsienia Kansai w 1995 roku. Wskazuje ponadto na ogromne szkody budowlane na obszarze caego basenu kantoskiego. Suchacze z regionu Tokio proszeni s o zachowanie spokoju i, w miar monoci, o wyjcie z budynkw na otwart przestrze, z dala od grocych zawaleniem murw, oraz o przygotowanie si na wstrzsy wtrne. Prosz nie uywa wind. Wyczy gaz i urzdzenia elektryczne. W miar monoci nie przebywa w pobliu okien. Zesp Szybkiego Reagowania ocenia ryzyko wystpienia tsunami. Wszystkie programy zawieszamy do kolejnego obwieszczenia. Uzupenione komunikaty o za groeniu bdziemy nadawali non-stop w miar napywu informacji. Powtarzam... W pokoju zimno. ciszam radio i podnosz suchawk archaicznego telefonu. Prbuj trzykrotnie, ale

numer Ai nie odpowiada. Tak samo numer Buntara. Tak samo U Ner ona. adnego odzewu z Ueno. Ani z centrali w Tokio. Wszystko bym odda, eby z miejsca zasn. Wszystko. Czy eter i kable zatkay si, bo poowa uytkownikw telefonw w kraju prbuje dodzwoni si do stolicy, czy te dlatego, e z Tokio zostaa kupa gruzu spowita chmur cementowego pyu? Za oknem wiekowy spokojny deszcz zmywa wszystkie licie, kamienie i sosnowe szpilki w dolinie. W domu radiowiec podaje, e ogoszono stan klski. Ju widz tafl szka eksplodujc tu przy twarzy Ai albo belk wbijajc si w jej fortepian. Tysice zdarze widz. Chwytam torb, lizgiem przelatuj przez korytarz, wciskam stopy w teniswki, otwieram uparte drzwi. I ruszam biegiem.

Dziewi

You might also like