You are on page 1of 493

JOANNA MISZCZUK

Matki,
ony, czarownice

Ksik t dedykuj wszystkim kobietom,


a przede wszystkim mojej crce Zuzi i mojej mamie Irenie;
dziki wam uwierzyam, e mio" i przebaczenie"
nie s jedynie pustymi sowami

Dzikuj z caego serca:


MARII za opiek.
Irenie za wszystko.
Zuzi za rado i dum.
Boenie za realn pomoc i wiar we mnie.
Joli za szczero i ustawienie mnie do pionu.
Liii za wiar w ludzi.
Gertrudzie za niezomno.
Zofii za tradycj.
Doreen za wiar w czary.
Jeannette za miech.
...za zoliwo.
Markowi, tacie, za opiek.
Wiktorowi za bezkrytyczne wsparcie.
Uwe za pytania.
Gniewkowi za fakty i inteligencj.
Michaowi za zaufanie.
Bernwardowi i Martinowi za pozytywn motywacj.
Barneyowi za wity spokj.
Kim za muzyk.

Wiele z tych osb prosz o mio.... adnej o przebaczenie.

Serdecznie dzikuj redaktorom i wsppracownikom


wydawnictwa Prszyski Media za ich pomoc, profesjo
nalizm i wiar w sukces mojej powieci. Pani Annie Derengowskiej i Pani Ewie Witan za ca pozytywn energi,
ktr mnie wspieray, za cenne uwagi i komentarze, dziki
ktrym ta powie wyglda tak, jak wyglda. Dzikuj.

'

'

Od autorki
Caa tre poniszej ksiki jest jedynie moj fantazj.
Niekiedy pojawiaj si w niej nazwiska osb znanych
z kart historii. yciorysy, ktre im przypisuj, s jednak
wycznie moim wymysem. Roboczy tytu mojej powie
ci brzmia Czarownice"... Nie zapominajmy, e to, co
niegdy okrelano mianem czarw, dzi nazywamy medy
cyn alternatywn, bioenergoterapi, hipnoz, telepati,
zioolecznictwem czy sugesti. Nie chciaam t powieci
urazi niczyich uczu religijnych. Moim jedynym zamys
em byo opisa losy i uczucia kobiet. Mdrych i silnych
kobiet, ktre powinny odnosi w yciu same sukcesy,
a niejednokrotnie byy skazane na porak jedynie dla
tego, e kochay.

Asia, wrzesie 2007, Wrocaw


- Mamoooo... - Oguszajcy wrzask trzech dzieci
cych gosikw przewali si przez studni dwikow
starej kamienicy przy Szewskiej. Jedn z wydzierajcych
si dziewczynek bya z pewnoci Misia.
Jak to jest, e matka w chrze prawie identycznych
gosw zawsze rozpozna swoje potomstwo? Mogam co
prawda udawa, e nie rozpoznaj, ale to tylko wyjcie
dorane. Prdzej czy pniej rodzicielki pozostaych lato
roli dadz odzew i moja bdzie si dara sama. Wtedy si,
niestety, nie wypr, e to nie ona. Swoj drog wyczucie
czasu ma nieze. Zawsze otwiera paszcz, kiedy robi co
naprawd skomplikowanego albo interesujcego. I eby
nie wiem jak bardzo mnie to co wcigao, to jej sprawy
s waniejsze. Tematy do przerywnikw te zawsze ma
obdnie wane. O co tym razem...?
- Czego sobie, soneczko, yczysz? - zapytaam przez
uchylony lufcik.
- Mog dosta batonika? - odkrzykno przymilnie
moje szczcie.

- Moesz! - odparam i zamknam okno, z mciw


satysfakcj suchajc konwersacji dzieci ssiadw. C
reczki ssiadw, bliniaczki, doczekay si tymczasem
odzewu mamusi.
- Czego? - zagrzmiao uprzejmie z ssiedniego okna.
- Rzu batona! - pada rozkazujca odpowied.
Wiedziaam, e za chwil usysz to samo, w innej
formie, Misia jednak musiaa zebra si na odwag, eby
zada kolejne pytanie. Moe to szkoda, e nie jest tak
bezporednia jak jej koleanki? Chocia dla mnie jej dobre
wychowanie i poprawna polszczyzna zawsze byy powo
dem do dumy. Wygrzebaam z kuchennej szafki snickersa
i wrciam na dyur pod balkon. Dugo nie czekaam.
- Mamooo... - Tym razem rozlego si solo Misi.
- Sucham, crcia? - Gupio by byo, gdybym zwyczaj
nie rzucia w ni batonikiem zamiast odpowiedzi.
- Czy mogaby mi rzuci tego batonika?
No nie odpowiem jej, e mogabym, bo konwersacja
bdzie si toczy do nocy.
- Uwaaj, rzucam! - zameldowaam i snickers duym
ukiem poszybowa w d.
- Dzikuj, mamusiu! - Szczerbata siedmiolatka wy
szczerzya si w stron naszego balkonu.
Zostawiam uchylone drzwi balkonowe. Kanikua
ziaa arem. Dobrze, e grube, solidne mury starego bu
downictwa trzymay temperatur. Wystarczyo wietrzy
dom w rzekie, nieprzespane noce i cay dzie utrzy
mywa si miy chodek. Jak ta maa wytrzymuje cae
dni w upale na podwrku? Samotne rozoyste drzewo
przetrwao cudem, otoczone wysokimi kamienicami. Jego
cie by jednak zawsze okupowany przez rozplotkowane

emerytki. Dzieciaki miay swj kt z drugiej strony,


na maym zielonym placyku, kompletnie nieosonitym
przed palcym socem. Gupota. Dlatego Kamila i jej
przyjaciki najchtniej bawiy si w cieniu tego jednego
drzewa, zgodnie dzielc terytorium ze staruszkami. Pod
suchane rewelacje o zgonach, porodach i inne rwnie
frapujce historie byy wielokrotnie tematem przekazw
pyncych z ust mojej crki. Kamila, Kamisia, Misia. Mj
najwikszy i jedyny skarb. Teraz ju jedyny sens moje
go ycia. Moja duma i chluba. Jak j ustrzec? Jak da
jej dobre i bezpieczne ycie? Wiem, e ycia za ni nie
przeyj, wszystkie bdy musi popeni sama. Tak jak ja
popeniam swoje. C, wzory do naladowania miaam
perfekcyjne, tylko los mi nog podoy, stawia na mojej
drodze niewaciwych mczyzn. Dlaczego omija mnie
zwyczajna, wierna i szczliwa mio? Taka, jak obiecuje
piercionek na moim palcu. Taka, jak byo dane przey
babci i mamie. Moje kochane Maria i Krystyna. Mamusia
- Krystyna, szczciara. Dwa razy pokochaa, i obaj jej
mczyni, Marek i Kazimierz, byli w stu procentach tej
mioci warci. Diament na moim palcu zamigota kpico.
Krystyna... Zamyliam si.

Krystyna, 1963, Wrocaw


Krystyna pracowicie rozdzielaa ig posklejane tuszem
rzsy. Kreski wyszy idealne, jak z urnala. Zalotka spe
nia swoje zadanie i rzsy miay p kilometra dugoci.
Tylko ten upiorny tusz si skleja. Dlatego od piciu mi
nut mordowaa si z ig. Wanie dzi chciaa wyglda
perfekcyjnie. Odbicie w lustrze pokazywao pieczoowi
cie wykrochmalon kieck na stu halkach, czerwon jak
grzech. Z gramofonu kupionego za pierwsz nauczyciel
sk wypat pyny sowa jake pasujcej piosenki: ...
spostrzegasz mnie, nagle serce ci pka... dzi, wanie
dzi, obym bya tak pikna...". Tak, to dzisiaj zdob
d go na zawsze, pomylaa. ...Bo wieczorem na bal
z tamt drug masz przyj..." - zawodzia Violetta Villas
ze zdartej pyty.
Krysia zakochaa si dwa lata temu. Boe! Jakie wspa
niae byy te dwa lata. Rysiek, najprzystojniejszy lekarz,
jakiego miaa wyksztaci Wrocawska Akademia Me
dyczna, do tego absolutnie samodzielny i niezaleny. Mia
spdzielcze m-2 w nowym budownictwie, mimo e by
przecie kawalerem. Krysia podziwiaa jego zaradno.
11

Jake cudowne chwile przeywali razem w tym miesz


kanku. Traktowaa je jak ich wsplne gniazdko. Upik
szaa, ozdabiaa, cae pensje zostawiaa w firaneczkach
i bibelotach do ich mieszkanka". Mama Krystyny iry
towaa si, e crka prawie nie mieszka w domu. Kryka
tkwia po uszy w praniu, gotowaniu i prasowaniu koszul
ukochanego Rysia, matka czepiaa si o lub. daa po
wrotw do domu na noce - przynajmniej do zarczyn.
Boe, jaka ona nieyciowa. Przecie si kochaj. Dla
Krystyny zarczyny i lub byy czyst formalnoci. Bez
naciskw napomykaa Rysiowi o koniecznoci poznania
si rodzin, ale cigle to odkadali. On koczy studia.
Utrzymywali go rodzice, tumaczy wic, e nie chce ich
dodatkowo obcia synow przed dyplomem. Dziw
ne, bo przecie ona zarabiaa. Pracowaa od trzech lat,
od momentu ukoczenia szkoy pedagogicznej. Studia
musiaa na razie odoy. A zreszt, po co studia. Prze
cie i tak jako ona lekarza bdzie si zajmowaa mem
i domem. Niemiym zgrzytem jednak bya ta jego nie
ch do przedstawienia jej rodzicom. Ryszard pochodzi
z arystokratycznej rodziny, ktrej udao si przey wojn
i przetrwa. Co prawda, nowa Polska odebraa im cay
majtek, ale na szczcie ojciec Rysia by czowiekiem
yciowym. Zapisa si do partii wystarczajco szybko,
eby mimo zego" pochodzenia spoecznego mikko
wyldowa. Ordynator szpitala wojewdzkiego, wysoko
postawiony czonek partii, sowem, totalne wyyny spo
eczne. Matka Rysia, hrabianka Janicka z domu, miaa
wobec syna niebosine plany. W cigu tych dwch lat
ycia z Rysiem nie doszo do spotkania Krysi z jego ro
dzicami. Nawet si nie ukrywali, po prostu nic nie mwi
rodzicom o narzeczonej. Nie mieli pojcia. Tumaczy
12

jej, e to za wczenie, e niedugo im powie, e to szok,


bo te klasy spoeczne... Jakie klasy spoeczne? Dopiero
po wizycie u rodzicw Krystyny, kiedy jej mama, Maria,
zacza snu wspomnienia sprzed wojny, Ryszard przesta
si miga. Najpierw dugo wypytywa o ten utracony
majtek w Wielkopolsce, kaza sobie ze szczegami opo
wiada o balach, zalotnikach i kuligach, a potem z gupia
frant rzuci:
- No widzi pani, jaka figlarka z tej Krysi? Opowiada,
e jej tatu jest szewcem, a pani pracowaa w polu.
- Bo to prawda, panie Ryszardzie. - Mama Krystyny
pokiwaa gow. - Popeniam mezalians. Zakochaam si
w Stachu i uciekam do niego. Mama nie wybaczya mi
tego nigdy. Zamieniam pery i salony na motyk i strze
ch. Ale to by skandal! - Rozemiaa si perlicie.
-I nie aowaa pani? - Zrobi wielkie oczy.
Maria spojrzaa na niego z zastanowieniem.
- Zdarzay si chwile, kiedy naprawd byo bardzo
ciko - odpowiedziaa po namyle. - Najtrudniej, kie
dy mojego ma Niemcy wywieli na roboty. Prosz so
bie wyobrazi rozpieszczon panienk z dobrego domu,
sam z dwuletnim dzieckiem, w lichej, zimnej chaupie,
bez rodkw do ycia. Nawet tego ndznego poletka nie
umiaam obrobi. Co posiaam - zmarniao. Jedyne, co
potrafiam uprawia, to orchidee! Na szczcie Bg czuwa
nad nami. Bogaty Niemiec szuka nauczycielki dla crki.
Zaczepi mnie po mszy w kociele. No bo przecie we wsi
wszyscy wiedzieli, e ten biedak Stach wzi sobie uczon
pann ze dworu. Niemiecki, francuski i angielski wynios
am z domu. Poznaska pensja dla panien daa mi, jak
na przedwojenne czasy, nieze wyksztacenie. Po wsi posza
fama. Niby wstyd by u Niemca pracowa, ale dla mnie
13

wtedy wstyd si nie liczy. Krysia leaa z wysok gorczk,


a ja nawet nie miaam z czego upiec chleba. Dostaam po
sad, jedzenie, ciepy pokj dla mnie i Krysi. Ten Niemiec
by dla nas dobry, trzy lata u niego pracowaam. Kiedy
postanowi ucieka przed Rosjanami, zabra nas ze sob.
A potem ju mj m nas odnalaz. Tu, we Wrocawiu.
- Zamylia si. -Nie, panie Ryszardzie, nie auj. Zreszt
teraz i tak adne rnice spoeczne si nie licz. Pojcie
mezaliansu przestao istnie, liczy si tylko mio.
- No waciwie tak - wymamrota Ryszard bez prze
konania.
To po tej rozmowie ustalili termin zarczyn. I wtedy
zaprosi j oficjalnie do swojego domu. A ta wizyta ob
rcia ycie Krystyny w gruzy.
Drzwi otworzya suca. Zaprowadzia ich do onie
mielajcego salonu-biblioteki. Tam zostali posadzeni
w gbokich klubowych fotelach przy niskim stoliczku.
Suca wniosa herbat i ciasteczka. Za ni wszed wyperfumowany i szalenie elegancki ojciec Rysia.
- Witaj, synu - rzuci prawie w biegu - matka zaraz
do ciebie przyjdzie, musz lecie, pogadamy w niedziel.
Krystyny jakby nie zauway, nie zapyta o ni, zigno
rowa j kompletnie. Tak te si poczua - jak nikt. Rysiek
nawet gestu nie zrobi, eby j przedstawi.
Nie zdya nawet ust otworzy, gdy do salonu wpy
na szalenie dystyngowana, drobna dama.
- Witaj, kochanie - zwrcia si do Ryszarda.
- Och, witaj, mamusiu, stskniem si. - Nowe, niezna
ne wczeniej Krystynie nutki w jego gosie, strachu prze
mieszanego z nadskakiwaniem, niemile j zaskoczyy.
- Poznaj prosz moj... to jest... koleank, tak, ko
leank, Krystyn.
14

Krysia wstaa i wycigna rk, przedstawiajc si


gono i wyranie:
- Krystyna Jaoch.
Jej rka zawisa w powietrzu. Dama skina gow
i bez sowa usiada przy stoliku. Najpierw dugo celebro
waa nalewanie herbaty, potem odezwaa si do syna:
- Marianna przyjeda w czwartek, tak wic ju nie
musisz si kopota o towarzyszk na bal.
Ryszard zaczerwieni si jak burak.
- Tak, mamo.
Krystyna siedziaa sztywno wyprostowana, nic nie
rozumiejc. Przecie na sobotni Bal Medyka, ukorono
wanie roku akademickiego, mieli i razem. Co tu byo
szalenie nie w porzdku. Nigdy nie uciekaa przed kon
frontacjami, zawsze stawiaa sprawy prosto i uczciwie.
Bya pewna, e jej ukochany jest taki sam. Tu jednak co
straszliwie nie grao. Dyskretnie kopna Ryka pod sto
em. Odpowiedziao jej jedynie ciko przeraone i spo
szone spojrzenie. Dosy! Wzia spraw we wasne rce
i niepytana oznajmia:
- C, szkoda, e maonek pani nie znalaz czasu dla nas.
Przyszlimy, aby pastwo mogli mnie w kocu pozna.
- W kocu? - pytajco wycedzia ranymi usteczkami
mama Ryszarda.
- No tak - Krysia umiechna si czarujco - ju dwa
lata jestemy razem, jak zapewne pani wie. Ustalilimy
termin zarczyn, wic chcielimy w imieniu moich rodzi
cw serdecznie pastwa zaprosi na t uroczysto.
Rysio spurpurowia, przysza teciowa zblada.
- Niedorzeczno! - skwitowaa ostro. - Ryszard ma
przed sob wspania, ju ustalon przyszo. Pani si
myli! Ryszard! - rzucia rozkazujco.
15

Rysio zerwa si z fotela, stan na baczno i, jkajc


si, zacz zeznawa:
- Mamusiu, ona jest ze szlacheckiej rodziny po k
dzieli... z Wielkopolski... tam majtek im przepad...
bo wojna. I dwa lata si... bo ona dba o mnie... I sama
mwia, e wydorolaem... a Marianna ju tyle czasu
w Warszawie. Bo ja mylaem...
- Bzdura! - Hrabianka de domo Janicka elegancko
podniosa si z fotela. - To, synu, e przestae przynosi
do domu pranie, nie wiadczy o twojej samodzielnoci.
Prosz pannie zapaci za usug i zakoczy t znajomo.
Marianna wraca po studiach do narzeczonego i nie ycz
sobie, eby mi tu fanaberie wyczynia. Do zobaczenia
w niedziel na obiedzie. Suba was odprowadzi.
Po czym, nie dopuszczajc nikogo do sowa, po prostu
wysza.
Krystyn zamurowao. Kompletnie nie rozumiaa te
go, co przed chwil zostao powiedziane. Narzeczona?
Zapa za usug? Co to ma niby by?
Ryszard odzyska wigor, wycign j za okie z fotela,
prawie wypchn z domu i w piorunujcym tempie zawlk
do takswki. Ca drog usta mu si nie zamykay. Co tam
brzcza, e si wyjani, e trzeba czasu, e ble, ble ble. Wcis
n j do takswki, podajc adres rodzicw Krystyny.
Waciwie ca drog nie mylaa o niczym. Waciwie
nie mylaa o niczym przez ca bezsenn noc. W pracy,
patrzc na ufne buzie pierwszoklasistw, te nie mylaa.
Cztery godziny czytaa dzieciom na gos bajki, tylko po
to, eby nie myle. Cay ten czas, jak przez mg, jak
niezmienne to, dwiczay jej w gowie sowa prosz
pannie zapaci za usug". Nie cierpiaa, nie pakaa, nie
analizowaa. Tkwia w zawieszeniu. Czekaa.
16

Ryszard nie przyszed po ni pod szko jak co dzie.


Powloka si sama do ich mieszkania".
Klucz nie pasowa do zamka.
Wrcia do domu rodzicw.
Matka gotowaa co w kuchni. Odwrcona plecami
nie zauwaya jej powrotu. Dobrze. Krysia przemkna
do swojego pokoju. Na tapczanie leay dwa kartony.
W jednym kbiy si jej wasne drobiazgi i ubrania, ktre
trzymaa u Ryszarda, w ich mieszkanku". W drugim uko
chany gramofon kupiony za pierwsz wypat. Ten sam,
ktrego suchali z Rysiem w najpikniejszych, najintymniejszych chwilach. To wszystko. To nie moe by prawda.
Rzucia torebk i pobiega do kuchni, do matki.
- Mamo? Rysio tu by? U mnie w pokoju? - wyrzucia
z siebie pytania w tempie karabinu maszynowego.
- Nie, creczko. - Matka odoya yk do zupy,
wytara rce i zbliya si do niej z szeroko otwartymi
ramionami, jak bezpieczna przysta, w ktr mona si
wtuli. - Kochanie... - zacza mikko co mwi.
- Nie! - Krystyna cofna si o krok. - Nie dotykaj
mnie, mamo, nie mw nic. Nie! Nie teraz. - Odwrcia
si i wysza do swojego pokoju.
Kolejna noc, bez snu, bez ez, bez myli. O szstej
rano Krystyna wysza z domu, nie budzc matki. Po
sza do przychodni. Zwolnienie dostaa bez problemu
- na swoje puca po przebytych chorobach zawsze moga
liczy. Wystarczyo jedynie poprosi o L-4 i ju je miaa.
Powolutku otwieray si wszystkie szufladki w mzgu. I te
odpowiedzialne za mylenie konstruktywne i te przecho
wujcej wspomnienia. Zespoowa praca komrek mzgo
wych, ktre po dwch dniach bezczynnoci zechciay si
wreszcie uaktywni daa efekty. Krysia wrcia do domu.
17

Ojciec ju wyszed do pracy. Usiady z mam przy ku


chennym stole, zrobiy sobie herbat.
- Mamo - zapytaa bardzo spokojnie, z suchymi ocza
mi - kto przynis moje rzeczy?
- Marek, creczko. - Matka pogadzia j spracowan
doni po policzku. - Marek to dobry chopak, lojalny
i przyzwoity. Nic nie mwi, prosi tylko, eby ci to od
da. Porozmawialimy chwil przy herbacie. Chyba by
strasznie wcieky, bo mu si wyrwao, e eby nie ty...
bo ten bawan jest winia. Niewiele z tego rozumiem, ale
chyba ta winia i bawan to Ryszard? Zgadam?
Krystyna milczco skina gow.
- Mamo, nie chc o tym rozmawia. Nie dzi, do
brze?
- Dobrze, kochanie. - Maria napia si herbaty. - Ma
rek powiedzia, e jakby czegokolwiek potrzebowaa,
to on siedzi do niedzieli w bibliotece, bo uczy si do eg
zaminw.
Posiedziay w milczeniu w ciepej, przytulnej kuchni.
Kiedy mama wysza na zakupy, Krysia nastawia sobie
pyt z ukochan Koterbsk i zacza rozmyla. Rze
czywicie, Rysio okaza si wini. Bez sowa si od niej
odci - tchrz. Ale przecie bya pewna, e j kocha.
Moe go te zdegenerowane, arystokratyczne elementy
zmuszaj do tamtych zarczyn. Gdyby chcia si oeni
z t ca Mariann, to przecie nie byoby dwch ubieg
ych cudownych lat. Na pewno mona wszystko napra
wi. Odzyska Rysia i swoje ycie. Tylko jak? Marek.
Marek to ich wsplny przyjaciel. Podkochiwa si w niej
ca wieczno, dwa lata temu pozna j z Rysiem. Kiedy
zaczli si regularnie spotyka, Marek z honorem si wy
cofa. Nadal jednak pozosta ich wsplnym przyjacielem.
18

Jeli porozmawia z Markiem, na pewno wiele si wyjani.


Szybko zrobia makija i ruszya do biblioteki. Marek
tam by, siedzia w kcie, oboony ksikami, i notowa.
Kiedy podesza, wyglda na zmieszanego.
- Witaj, Krysiu. Tak mi przykro... - zacz, wstajc
na powitanie.
- Och, daj spokj, nikt mi nie umar. - Syszc jej
spokojny, rzeczowy ton, Marek wyranie odetchn.
- Pogadalibymy chwilk, co? - Krysia rozejrzaa si
po cichej czytelni uniwersyteckiej - Ale moe nie tutaj.
Mgby wyj na chwilk?
- Dobra, czekaj, tylko sobie przechowalni na ksiki
zaatwi. - Marek sprawnie pozbiera baagan z biurka
i powdrowa ze schludn wie podrcznikw do biblio
tekarza. Ju po chwili siedzieli w zadymionej piwniczce
kawiarenki Magosia w Rynku.
- No, co tam, Krysiu? Mog ci ciacho zafundowa?
- Umiechn si do niej niemiao.
- Zgoda, jedno firmowe. Niby o lini dba nie musz,
ale kto tam wie? - Krystyna odpowiedziaa mu umie
chem i wzia byka za rogi. - Suchaj, znasz Rysia duej
ni ja, powiedz mi uczciwie, co si waciwie stao? I moe
wiesz, kto to jest Marianna?
Marek wyranie zagotowa si w rodku. Nie kluczy,
nie zmienia tematu, nie tchrzy, ale wida byo wyra
nie, e jest wcieky i czuje si bardzo niezrcznie.
- Nie wiem, jak do tego doszo, ale Rysiek owiadczy,
e z wami koniec, bo wraca Marianna. I wrcz zmusi
mnie, ebym ci odwiz rzeczy. Nawet takswk sfinan
sowa. Powiedzia, e wszystko ci wytumaczy, i tyle.
O Mariannie wiedziaem od zawsze, tylko e ten dra
mnie zwyczajnie okama. Kiedy wyjechaa, twierdzi, e
19

to koniec, bo tak si umwili. Wtedy podrywa wszystko


jak leci. Kiedy was poznaem, Marianna bya przeszoci.
Zreszt gdybym wiedzia, e to si tak skoczy, nigdy bym
nie dopuci do tej znajomoci. Krysiu, wybacz mi. Nigdy
nie przestabym o ciebie walczy, ale ty bya z nim taka
szczliwa. I jeszcze, na dodatek, on si ustatkowa. Przy
tobie przesta szale, nawet byem pewien, e jest ci wier
ny. Dlatego dzi nie wiem, co o tym wszystkim myle.
- Marek, spokojnie. - Pltanina wtkw i wyrana
skrucha Marka nie pozwalaa Krystynie zebra myli. - Po
kolei. Opowiedz mi po kolei o Mariannie i Rysiu.
- No dobra, po kolei. To suchaj.
Opowie Marka bya prosta i banalna. Ot Ryszard,
zarczony prawie od koyski z rwnie jak on arystokra
tyczn Mariann, po ukoczeniu szkoy redniej zdecy
dowa si zosta i studiowa we Wrocawiu. Marianna
natomiast, absolwentka liceum plastycznego, postano
wia wyjecha do Warszawy na studia plastyczne. Oboje
dostali si, gdzie chcieli - on dziki protekcji, Marianna
ze wzgldu na wielki talent, ktrego nawet niewaciwe
pochodzenie nie mogo zniwelowa. Prawd jest, e ko
chali si bardzo. Prawd jest, e Marianna jest niecieka
wa. Za to ma wielki talent malarski, wspania rodzin
i pen akceptacj rodzicw Rysia. I rzeczywicie byli
zarczeni. Uroczysto odbya si u rodzicw Marianny,
profesorstwa Grskich, a narzeczeni otrzymali od jego
rodzicw w prezencie zarczynowym mieszkanie sp
dzielcze zarejestrowane na Ryszarda. Marek, jako czo
wiek z gminu, nie zosta zaproszony, ale wie na pewno, e
tak byo. Potem Marianna wyjechaa na studia, a Ryszard
rzuci si w wir ycia towarzyskiego i zmienia panny jak
rkawiczki. Najlepszemu przyjacielowi wmwi zerwanie
20

zarczyn, z narzeczon spotyka si w nadmorskich ku


rortach latem i wszystko byo wietnie. Do czasu. Do mo
mentu, kiedy Marek, ciki idiota, pozna dziewczyn
swoich marze (Krystyn) z Rysiem. Wtedy przyjaciel,
mimo e wiedzia o wielkiej mioci Marka, poderwa mu
wybrank. I nawet si z tego powodu pobili. Ale kiedy
po dwch miesicach kumpel nadal by z Krystyn, Ma
rek uwierzy w jego uczciwe zamiary wobec niej i stara
przyja wrcia. Trwaa do wczoraj. Wczoraj bowiem
si okazao, e Ryszard potulnie nadal jest z Mariann,
a Krystyna, owszem, mia, kochana, pomocna, ale, no
c, kompletnie nie na miejscu. Marek jest za stary, eby
temu bawanowi mord obija. A Krysi mu strasznie al
i teraz j przeprasza.
Krystyna przetrawia jasne i klarowne informacje Mar
ka. Nadal nie dopuszczaa do siebie myli, e nie ma ju
Ryszarda. Nie ma mioci. Nie bdzie wymarzonego ycia
we dwoje, w gniazdku, ktre dla nich tak szykowaa. Ca
kowicie zignorowaa deklaracj uczu Marka, ktry jak
zbity pies czeka na odpowied. Dla niej wane byo tylko
to, e Ryszard j na pewno wci kocha. Jedyna przeszko
da to rodzice tyrani, ktrzy zaaranowali arystokratyczne
maestwo. A przecie nawet matka mwia, e meza
liansw ju nie ma. Liczy si jedynie mio. I ona wie,
e Rysio j kocha. Tylko trzeba mu o tym przypomnie.
Poza tym Marek mwi, e Marianna nieciekawa.
- Mary? - zapytaa. - A ta Marianna jak wyglda?
- Normalnie - odpar zdziwiony - wysoka, chuda
blondynka. Krtkie wosy, jakie tam oczy, paska troch.
Taka, wiesz, dla mnie nudna.
No, braku wiary w siebie to Krysi nie brakowao.
Przecie, niestety, nie na jej inteligencj leciay te tumy
21

chopakw. Waciwie jedyny, ktry z ni rozmawia jak


z czowiekiem mylcym, to Marek. Reszta, z ukocha
nym na czele, tylko prawia komplementy. Rysio a pia
z zachwytu nad jej dugimi, niesfornymi rudymi wosami.
Tyle razy mwi, e jest jego pikn czarownic. Ruda,
zielonooka, z pikn figur i pontnym biustem. Mia
a to szczcie, e jak wszystkie kobiety w jej rodzinie,
wygldaa bardzo modo. Mama, dzi czterdziestolatka,
wygldaa na jej starsz siostr. Obie zgrabne, niewyso
kie i pene uroku. Gdzie do niej jakiej tam wyblakej,
wychudej blondynce. Powolutku zacz jej si rysowa
misterny plan odzyskania Ryszarda.
- Mareczku - wyszeptaa przymilnie. - Zrobiby co
dla mnie?
Nadzieja w jego gosie jako umkna Krystynie.
- Krysiu, przecie wiesz, e ja dla ciebie...
- No to wietnie, bo widzisz ja bardzo chc i na Bal
Medyka. Ju mam kieck i w ogle. Tylko chyba z Ry
kiem ju nie pjd... - Rozemiaa si nerwowo.
- Nie wybieraem si, bo to bal dla snobw - odpo
wiedzia z wahaniem Marek - Ale jeeli tobie tak bardzo
zaley, to z przyjemnoci ci zapraszam. Moe znw
zaczniemy razem wychodzi? Tak jak dawniej. Ja wiem,
Krysiu, e nie mog na nic...
- wietnie - przerwaa mu w poowie zdania, zaprzt
nita swoim zamiarem. - To ja musz lecie. Dziki za cia
cho. Czekam w sobot. Pa!
Machna rk, porwaa torebk i ju jej nie byo.
Marek zapali papierosa i si zamyli. Nadal nie
wiedzia, co o tym sdzi. Krystyna bya taka spokojna.
Moe Rysiek nie kama. Moe faktycznie rozstali si
w zgodzie. Tylko dlaczego sam nie odwiz jej rzeczy.
22

I czemu tak wypytywaa o Mariann. Jeli si rozsta


li w zgodzie, to powinna o tamtej wszystko wiedzie.
Strasznie to trudne. Przez dwa lata, ktre dla Marka byy
pasmem cierpie, ci dwoje sprawiali wraenie zakocha
nych. Usun si, zszed im z drogi. Za bardzo kocha
Krysi, eby jej komplikowa ycie. Moe niesusznie?
Dzi w jej oczach nie dostrzeg ladu ez, cienia rozpaczy.
A po prawdziwej mioci chyba powinno si rozpacza?
Niewane, wszystko niewane. Liczy si tylko Krysia.
Kiedy bya najwaniejsza. Potem, gdy Rysiek tak podle
mu j wykrad, Marek uciek w nauk. Na dobre mu to
wyszo. W rod ostatni egzamin - obrona pracy. Potem
tylko dwa lata stau i zostanie samodzielnym lekarzem.
Nie mia przed sob kariery usanej rami jak Rysiek.
Bdzie musia walczy, ale walczy cae ycie. Cieszy si,
e przyjli go na sta do przychodni rejonowej. To ju
pewne. Obrony si nie ba - formalno. Z pensji staysty
i bez dachu nad gow lekko nie bdzie. Ale gdyby u jego
boku znalaza si Krystyna? Mdra, odwana, pena mi
oci. Na pewno teraz nie bdzie go ju chciaa. Chocia
moe trzeba czasu. Moe trzeba walczy. O Krysi, tak
jak o wszystko. Trzeba. Bdzie walczy o ni i jej serce.
I pjdzie na ten durny bal dla snobw.

W sobot, trzy dni po pomylnej obronie pracy dyplo


mowej, Marek przyjecha po Krysi. Kiedy wdrapa si
na drugie pitro kamienicy na Szewskiej, Krystyna ju by
a gotowa. Wygldaa olniewajco. Zielone oczy rzucay
iskry, wosy szalay wok licznej twarzy jak dziki, rudy
wicher. O, nie dla niej grzeczne nakrochmalone fryzurki,
23

bombki czy stateczne koki. Krystyna bya wyjtkowa, je


dyna w swoim rodzaju. Sukienk pewnie uszya sama. Kto
inny wpadby na poczenie zieleni z czerwieni dla rudej
dziewczyny? Sukienka bya niemal skandaliczna. Obcisy,
zielony byszczcy gorset opina wspaniay biust Krysi,
mnstwo zielonych satynowych halek unosio wciekle
czerwon spdnic. Marek sta w drzwiach, patrzc jak
oniemiay na zjawisko przed nim. W rku ciska pik
n purpurow r. Sta i patrzy. Pani Maria podesza
do niego spokojnie i wyja kwiat z kurczowo zacinitej
doni.
- Wstawi do wazonu, taka adna, po co ma widn.
Zrobi wam herbat czy uciekacie?
- O, nie, dzikuj. - Marek odzyska zdolno mwie
nia. - To niedaleko, ale chyba ju pjdziemy? - zwrci
si pytajco do ukochanej.
- Lecimy, mamusiu. Nic nie rb. ycz nam dobrej
zabawy. Wrc pno, nie czekaj.- Krystyna spiesznie
wkadaa czerwone bolerko.
- Nie bd czekaa. Jeste pod dobr opiek - odrze- /
ka Maria i otrzymaa w odpowiedzi rozczulajce, pene
wdzicznoci spojrzenie Marka.
Spacer na miejsce zaj im rzeczywicie pi minut.
Uniwersytecka Aula Leopoldyna rokrocznie suya go
cin zaprzyjanionym absolwentom akademii medycznej.
Bal Medyka cieszy si dobr saw jako jedna z najbar
dziej ekskluzywnych imprez mietanki polskiej medycyny.
Tu odyway wszystkie rnice klasowe, tak skutecznie
tpione przez komunistyczn propagand. Mogli sobie
towarzysze wyklina wrogw ludu, ale nie tu i nie tego
dnia. Na tym balu stara inteligencja, arystokraci me
dycyny z dziada pradziada wprowadzali w wiat swoje
24

potomstwo. W zamknitej enklawie lekarzy zawd prze


chodzi z ojca na syna. Potomek jak najbardziej poprawnej
politycznie klasy robotniczo-chopskiej, ktry przez przy
padek lub wasny upr ukoczy studia medyczne, mg
sobie by lekarzem. Ale na Balu Medyka nie widywao si
takich wielu. Teoretycznie kady absolwent mia prawo
tu przyj. W praktyce jednak Marek mia racj - na ten
bal dla snobw przychodziy jedynie snoby. Reszta braci
studenckiej wolaa oblewa dyplom w zaprzyjanionych
klubo-kawiarniach.
Fraki, smokingi i fraki, westchn w duchu Marek
i, podajc odwiernemu zaproszenie, wygadzi swj
sfatygowany garnitur z PDT. Wok szalaa elegancja
bieli z czerni, niekiedy przerywana wyblakymi rami
i bkitami pastelowych kreacji panien. Wasny skromny
strj absolutnie Markowi nie przeszkadza. Z dum my
la o Krystynie. Bdzie najatrakcyjniejsz, najpikniejsz
kobiet pord zarozumiaego tumu snobw.
Krystyna zerkna ponad jego ramieniem do ociekaj
cej zotem i purpur Auli Leopoldyna. Oczywicie bywaa
na balach akademickich. Tylko e wszystkie poprzednie
odbyway si w studenckich stowkach przystrojonych
balonikami. Nawet ostatniego sylwestra spdzili z Rysiem
wrd przyjaci wanie na takim stowkowym" balu.
To tutaj przeszo jej oczekiwania. Wiedziaa, e wyglda
wystrzaowo. Ale przecie to nie bya sukienka na tak
okazj! Krystyna umiaa si ubra. Zawsze umiaa. Gdzie
w genach po prababkach arystokratkach miaa wspaniay
gust i styl. Dlatego zawsze przycigaa oczy oryginalnym,
eleganckim strojem. Ten, ktry uszya sobie na Bal Me
dyka, by fantastyczny. To miaa by niespodzianka dla
ukochanego. Cholera, i bdzie. Dlaczego jej nie uprzedzi,
25

e na tej imprezie krluje klasyka? Zrezygnowaaby z jego


ulubionych krzykliwych kolorw i przygotowaa sobie
stosown byszczc czer. No i poszaby do fryzjera.
A tak?! Cholera i jeszcze raz cholera. Dobrze, nie naley
si przejmowa. Nie przysza tu dla tych wszystkich lu
dzi. Chciaa odzyska Rysia. A dla niego ta sukienka jest
jak najbardziej waciwa. Przynajmniej bdzie si zdecy
dowanie wyrnia przy wyblakej i nudnej Mariannie.
Tak, Ryszard ju jest jej. Wspierajc si lekko na ramieniu
Marka, Krystyna, z dumnie wysunit piersi, ruszya
na podbj wiata.
- Zataczymy, Krysiu? - Marek z psi wiernoci
spojrza jej w oczy. Krystyna bdzia wzrokiem po sali.
Wypatrzya jasne loki ukochanego przy szwedzkim bu
fecie.
- Pi mi si chce - odpara szorstko - Chodmy do bu
fetu, trzeba uczci twj dyplom szampanem! - Pocigna
Marka za sob w stron Rysia. Gdzie po drodze zgubi
a jego rk. Wytrwale para do celu poprzez falujcy
tum.
- Witaj! - Delikatnie pooya rk na ramieniu Ry
szarda. Odwrci si od osb, z ktrymi rozmawia, i sze
roki umiech zamar na jego twarzy.
- Krystyna?! Co ty tutaj robisz? Ja...
Szok, niedowierzanie i wstyd? Czy wanie to mwiy
do niej jego oczy? Niemoliwe. To nie tak miao by. Silna
mskie rami objo j wp. Marek. Wybawienie.
- Cze, stary. Jak leci? - Marek ze swobod zatuszo
wa niezrczne milczenie.
- O, Marek! Jak mio, e przyszlicie. Maryniu - zwr
ci si Ryszard do towarzyszcej mu posgowej blondynki
w lawendowych tiulach - pamitasz Marka, prawda?
26

- Dobry wieczr, Marku. Ciesz si, e ci widz po


tylu latach. - Marianna podaa mu kocwki palcw
do ucaowania. - Przedstaw nam swoj towarzyszk.
Cae towarzystwo zwrcio zaciekawione spojrzenia
na Krystyn, ktra tpo wpatrywaa si w Rysia.
- To Krystyna Jaoch, przyjacika moja i Ryszarda
- grzecznie odpowiedzia Marek. - Krysiu, pozwl, e ci
przedstawi: pastwo Grscy, a to ich crka Marianna.
Rodzicw Rysia z pewnoci ju znasz.
Krystyna ogarna wzrokiem nobliwe towarzystwo.
Tak, ojciec Rysia - elegancki, obojtny, nieobecny du
chem, matka hrabianka - wska kreska zacinitych ust
i zimne, ze spojrzenie, Grscy - nadci i zniesmaczeni,
jakby patrzyli na psi kupk, i Marianna - wysoka, szczu
pa, nienagannie uczesana, blada, ale przecie nie wybla
ka. Klasyczna i elegancka. I do tego utalentowana. Boe,
co ona sobie mylaa! Zakrcio jej si w gowie. Nie. Nie
moe si poddawa. Musi porozmawia z Rysiem. Tym
czasem ten desperacko podtrzymywa konwersacj.
- Tak, wanie, Krystyna, przyjacika Marka - pod
kreli.
Orkiestra zagraa upojne tango; Krysia, usyszawszy
swoje imi z ust ukochanego, zareagowaa natychmiast.
- Dzikuj, chtnie z tob zatacz! - wykrzykna,
pocigajc przeraonego Ryszarda na parkiet. Marek
obejrza si za ni ze zdumieniem.
- Marianno - zapyta z galanteri - czy masz ochot
na taniec?
- Wybacz - Marianna, obrzuciwszy czujnym spojrzeniem
jego garnitur, podaa tyy - ale musz si odwiey.
Po czym oddalia si godnie w towarzystwie matki
i przyszej teciowej.
27

Krystyna wtulia si w ramiona Rysia.


- Kochany, kochany! - wyszeptaa mu do ucha - Po
co to wszystko? Przecie wiesz, e ci wybacz. Rozumiem
ci jak nikt na wiecie! Oni ci zmuszaj. Ale nie bj si!
Ja ci ochroni. Przecie wiem, e mnie kochasz.
Ryszard w panice odprowadzi wzrokiem narzeczon
i matk.
- Ale tak, Krysiu. Bardzo ci kocham, jednak zro
zum, nie mog postpi wbrew rodzinie. Moemy si
oczywicie spotyka. Ale pomyl, jeli si nie oeni
z Mariann, to wszystko przepadnie! Mieszkanie, do
chody, kariera - wszystko. Nie mog tego tak rzuci. Nie
kocham Marianny, tylko ciebie. Wiesz przecie, moja ty
czarownico.
- Rysiu, po co nam ich pienidze? Nie bj si, ja prze
cie zarabiam. Poradzimy sobie. Potem skoczysz sta
i dostaniesz posad. Wytrwam do tego czasu.
- Krystyna, przecie to gupota. Bd mdra! Po co
z tego wszystkiego rezygnowa? Kocham tylko ciebie, to
ci nie wystarczy? Bdziemy razem. Nie musimy z niczego
rezygnowa. lub w sierpniu, ale potem Marianna jedzie
na studia do Woch i Francji. Ma ju paszport i wizy. B
dziemy znowu mieli nasze gniazdko. Ja zrobi sta i dosta
n od ojca prywatn praktyk. Ju wszystko zaatwione.
- Co ty mwisz?! Przecie ona wrci jako twoja ona.
A ja? A rodzina, dzieci, jak to sobie wyobraasz!? - Z prze
raeniem suchaa obudnych planw ukochanego.
- Krysiu, kocham ci! - Rysio dysza z podania.
- Ale po co od razu wszyscy maj wiedzie? Bdzie jak
dawniej, cudownie, zobaczysz. A jak ona wrci, to co
wymylimy.

28

- Moe kiedy ona wrci, to bdziemy si spotyka


w hotelu? - zapytaa spokojnie. Kady misie drga
w niej z obrzydzenia.
- No wanie, na przykad w hotelu - brn niewia
domy Rysio. - Wszystko da si zorganizowa.
Jego rce bdziy pod bolerkiem w poszukiwaniu
jej piersi. Krystyna zacza si dusi. Jestem strasznie
gupia, pomylaa. To nie matka jest nieyciowa, tyl
ko ja. Rozpacz i al po stracie ukochanego stopniowo
zmieniay si we wcieko. Wcieko na sam siebie.
Za lepot. To mio jest lepa. Prawda. Mio le
pa, a ona gupia. Nieze poczenie! Jeszcze nie ucichy
dwiki upojnego tanga, kiedy gwatownie odepchna
swojego partnera.
- Nigdy wicej mnie nie dotykaj! Brzydz si tob!
I al mi Marianny.
- Ale, Krysiu, ty jej chyba nie powie...
Ucieka od niego. Biega przez ca sal, przepychaa
si pord nieznajomych rozbawionych ludzi, usiujc
zapanowa nad zami zoci. Jak wicher przemkna przez
szeroki hol, wpada do damskiej toalety i skulia si w ka
binie. Wtedy popyny pierwsze zy.
Trzasny drzwi wejciowe. Przed drzwiami kabiny
rozlegy si damskie gosy.
- No wiecie?! To skandaliczne! Przecie ona jest taka
wulgarna.
- Syszaa, przecie to kochanka Marka. Czeg wy
maga od kogo z takiej rodziny?
- Nie bd niesprawiedliwa, mamo. Marek jest bardzo
sympatyczny. Przecie tyle lat si przyjani z Rysiem.
Nawet twj m mwi, e to wartociowy chopak.

29

- Mj m jest idiot. Ci partyjni koledzy ju ca


kiem go zindoktrynowali. Lubi, Maryniu, kiedy mwisz
do mnie mamo", to takie mie.
- No, w kocu za dwa miesice bdziesz jej drug
matk - odezwa si trzeci gos - ale ta dziewczyna! Nie
smaczne. Jak w ogle mczyzna moe si z tak zada
wa? Jest niesychanie pospolita, masz racj, wulgarna.
No chyba e suy Markowi tylko do ka, wtedy to
zrozumiae. Ale po co j zabiera midzy ludzi...
"Wyszy. Trzy mije. Dobrze, e wyszy. zy popyny
gwatownym strumieniem. Pode, pode, pode! Jaki ten
wiat pody. Pode mije! A najpodlejszy Rysiek. On myla,
e zgodziaby si by jego kochank, jego suc i dziwk,
kiedy ona nie patrzy?! Jak mia?! Twierdzi, e j kocha.
Pody! Nigdy nie bdzie jej mia. lub w sierpniu? Dobrze.
Krystyna stana przed lustrem. Ujrzaa rozmazany
makija, burz wosw i zimne spojrzenie. Twarde, okrut
ne spojrzenie kobiety, ktrej wyrzdzono krzywd. Nie
ja! Nie mnie! Nie pozwol! Starannie umya twarz, po
prawia rozmazany makija. Przeczesaa palcami grzywk.
Bya gotowa.
- Mareczku! - Odnalaza go w tumie.
- Krysiu, zgubiem ci gdzie. O Boe, co ci si stao?
Pakaa? Skrzywdzi ci kto?
Marek gorczkowo odgarnia jej wosy z czoa.
- Nie, Mareczku, wszystko w porzdku. - Przytuli
a si do niego caym ciaem. - Wpado mi co do oka
i musiaam wypuka, bo bolao. Zawieruszyam ci si,
bo siedziaam w toalecie. Przy okazji zmyam cay makija
i wygldam jak poczwara.
-Nieprawda, jeste pikna. - Marek niemiao odda
ucisk.
30

- Ale czuj si niepiknie. I na dodatek miae racj.


To bal dla snobw, chodmy std!
Marek umiechn si z czuoci. Jego Krysia. Za t
chwil, kiedy mg trzyma ukochan w objciach, odda
by cae swoje ycie. Tak, na pewno bdzie o ni walczy.
Co z tego, e bya z Rysiem? To chwilowe zauroczenie.
Kocha j. Taki drobiazg tego nie zniszczy. Bdzie jego o
n i z czasem te go pokocha. Ju on si o to postara.
- Dobrze, Krysiu. Chodmy, odwioz ci do domu.
- Taki adny wieczr. - Krystyna miaa swoje plany.
- Pospacerujmy. Dawno nie gadalimy. Chcesz? W kocu
trzeba jako uczci ten twj dyplom.
- Oczywicie, e chc! - Marek by zachwycony,
wszystko szo tak, jakby to sobie wymarzy. - Moemy
posiedzie w Magosi, jeli chcesz. Zawsze nam si tam
cudownie gadao.
Poszli. Pierwsze wino, drugie, trzecie. Migoczcy blask
wiec i migoczce oczy Krystyny. Opowiada jej o wszyst
kim. O pediatrii, wymarzonej pracy, o swoich pasjach, ro
dzinie. Sucha o miesznych przygodach pierwszoklasistw.
Sucha o planach na ycie, takich powanych, uczciwych
jak jego wasne. Trzyma Krystyn za rk. Uton w jej
zielonych oczach. Nawet nie wiedzia, kiedy objci wp
szli przez rynek w stron jego stancji. Wszystkie kafejki ju
dawno byy pozamykane, kiedy Krystyna powiedziaa:
- Nie chc jeszcze si z tob rozstawa. Chodmy
do ciebie. Robi si chodno.
Otuli j wywiechtan marynark i jak krlow wpro
wadzi na poddasze, do wynajmowanego pokoiku. Tuli
j niemiao, caujc wspaniae wosy, pachnce czerw
cowym wieczorem. Oddaa pocaunek. Potem drugi,
trzeci...
31

Obudzi si pierwszy. Jego pokj, wypchany po brzegi


ksikami, zawsze rano wydawa si brzydki, ale dzi
nagle wypiknia. Plama rudych wosw rozwietlonych
pierwszymi promieniami soca bya najpikniejsz ozdo
b. Marek zacz caowa j po plecach.
- Krysiu, kochanie...
Przecigna si i mrukna rozkosznie.
- Krysiu, wstawaj! Twoja mama mnie zabije.
- Dzie dobry. - Ziewna szeroko. - No chyba masz
racj. Zabij ci. Jeszcze nigdy nie nocowaam poza do
mem.
- No a Rysiek? - To durne pytanie wymkno mu si
naprawd niechccy.
- Jak miesz? - Krystyna staa si uosobieniem furii.
- Jak moesz mi w tej chwili wypomina Ryka? Co to
ma by? Uwaasz mnie za dziwk czy puchar przechodni?
Jestem tu nie dlatego, e nie ma Ryka, tylko dlatego, e
chciaam by z tob. - Rozpakaa si aonie.
- Krysiu, skarbie, przepraszam! - kaja si Marek.
- Nie chciaem, wybacz mi! Rysiek si nie liczy! Ni
gdy nie bdziemy o nim rozmawia. Przecie wiesz, e
zawsze chciaem by z tob. To si stao tak nagle, ale
uwierz mi, kochana. Prosz, nie pacz! Ju dwa lata te
mu chciaem ci baga. Tyle lat jestem twoim cieniem.
Krysia! Krysia! Prosz, ja ... - Uklk przed rozszlocha
n dziewczyn. - Krysiu, bagam, zosta moj on!
Wiem, e to takie nage. Ale ja tego pragn od kilku lat.
Bd o ciebie dba i kocha ci do koca ycia. Prosz,
nie mw nie". Zastanw si. Ja poczekam, ile bdzie
trzeba. Krysiu?
Mokre od ez rzsy uniosy si, ukazujc powane,
pene satysfakcji zielone oczy.
32

- Nie musisz czeka - odpowiedziaa spokojnie. - Wyj


d za ciebie. W lipcu.
Marek zastyg ze zdumienia na klczkach. Krystyna
wstaa z ka i zacza si szybko ubiera. Mwia gono
i dobitnie:
- Przyjd dzisiaj o osiemnastej z piercionkiem. Uprze
dz rodzicw. W urzdzie zarejestrujemy si w ponie
dziaek.
Marek zerwa si peen radoci. Chwyci j w objcia
i zakrci w koo.
- Krysiu, ukochana! Dzikuj. Jestem najszczliwszym
czowiekiem na wiecie! Kocham ci! Kocham, kocham...
- Postaw mnie, wariacie. Musz zmyka, bo jeszcze
mi rodzice zabij narzeczonego przed zarczynami! - ro
zemiaa si.
-Ale, Krysiu... - Marek wreszcie uwierzy, e to nie
sen. - Moja matka. Ona powinna by ze mn. Nie zd
przecie jej przywie. I piercionek... Krysiu kochana,
powiedz, e to prawda, e ja nie ni. Krysiu, Krysiu...
- Marku, nie nisz. Zostan twoj on. Naprawd
musz ju i. Do osiemnastej.
Wycisna na jego policzku delikatny pocaunek i ju po
chwili sysza tupot jej obcasw na drewnianych schodach.
Matka Marka, wojenna wdowa, mieszkaa samotnie
w Olenicy. Ciko jej byo samej syna wychowywa.
Udao si. Teraz jest dumna, e Marek bdzie lekarzem.
Jak si ucieszy, e syn dostanie t on, ktr chcia. Ty
le razy mwi jej o Krystynie. Tylekro go pocieszaa,
gdy w yciu dziewczyny pojawi si Rysiek. Wie o niej
wszystko, zna j na pami z opowiada Marka. Ucieszy
si i pokocha Krysi. ycie ju tyle razy kopao Marka.
Musia zawsze o wszystko walczy. Zacz w cikich
33

powojennych czasach, jako omiolatek. Uczy si i po


maga gospodarzom w polu. Ima si kadej pracy. Dla
matki. Samej byo jej ciko. Schorowana. Wojna zabraa
jej ma, grulica - dwjk dzieci. Chciaa, eby nauczy
si zawodu. Wszystko jedno jakiego, eby szybko poszed
do pracy. Ale on si upar. Bd lekarzem - powiedzia.
eby ju adne dziecko nie umaro na grulic, mamuniu. eby ju adna matka nie cierpiaa". Zrozumiaa,
zacisna zby i wytrwali. Zreszt z czasem robio si
coraz atwiej. Marek mia zawsze zote rce, nie byo
rzeczy, ktrej by nie zreperowa. Ssiedzi przynosili mu
wszystko, od popsutych zelwek po zegarki. I naprawia.
Sam poata dziury w dachu, poprawi tynki. Sam robi
meble i szy ubrania. Nie ba si adnej pracy. Matka
promieniaa z dumy, patrzc na niego. Mia jecha w ro
d, zawie jej dyplom i posiedzie troch w domu. Nie
szkodzi, pojedzie dzisiaj. Do osiemnastej zd wrci.
Tylko ten piercionek...
***
Krystyna dotara do domu po sidmej. Maria chy
ba czekaa pod drzwiami, bo Krysia nie zdya woy
klucza w dziurk, kiedy te si uchyliy i mama z palcem
na ustach pogonia j do jej pokoju.
- Cii. Ojciec dopiero wsta. Jeszcze nie wie, e ci nie
byo. Rozbieraj si i do ka! Porozmawiamy pniej
- szepna. Zamkna bezszelestnie drzwi i posza do kuch
ni robi niadanie. Pewnie za godzink obudzi" Krysi.
Krystyna nie dopuszczaa do siebie blu. Nie. Ten
pacz w toalecie musia wystarczy. Nie bdzie wicej
rozpaczaa. Musi by silna. Musi wytrwa. Bdzie kama.
34

Okamie matk. Okamie ojca. Okamie Marka. Okamie


wszystkich dookoa. Bdzie najszczliwsz narzeczon
na wiecie. Bdzie miaa najwspanialszy lub. I bdzie
szczliwa na przekr wszystkim. Na przekr Rykowi.
Teraz mu pokae! Teraz si dowie, co to znaczy kocha
i nie mc by kochanym. W yciu trzeba dokonywa
wyborw. On wybra Mariann. Ona, Krystyna, wybra
a zemst. W lipcu wyjdzie za Marka. adnej rozpaczy
po utraconej mioci. Daa wszystko i o nic w zamian
nie prosia. Tylko o mio. Dawaa i dawaa. A dosta
a tylko okrutne ponienie. Teraz si zemci. Na Ryku
i na wszystkich. I nigdy wicej mioci! Nic nie da, bdzie
tylko braa. To matka zawsze bya ta dobra. Skacze wok
ojca jak fryga, gotuje, pierze, prasuje, podtyka pod nos.
I co dostaje w zamian? Nic. To ona walczy o wzgldy
ojca. A on nic dla niej nie robi. Tylko siedzi wieczorami
w domu i jest. Nie bd taka jak ona, mylaa zbunto
wana. Postpowaam tak jak mama, dbaam o Ryszarda,
dawaam mu wszystko. A on wybra t ca Mariann,
ktra dla niego niczego nie chce powici. Co z niej
za ona, zostawia ma po lubie samego i jedzie sobie
do Woch? Artystka! Mwi: chc to czy tamto" i wiat
rzuca jej wszystko do ng. Te bd taka. Jeli nie zaczn
si sama szanowa, nikt mnie nie bdzie szanowa. Dosy
powice! Koniec z mioci! Matka nie miaa racji, nie
wolno si powica dla mioci.

Ojciec, kompletnie niezorientowany w yciu uczucio


wym Krystyny, troch krci nosem, e przyszy zi ma
przyj tak znienacka. Matka jednak szybko rozwiaa jego
35

wtpliwoci, spokojnie tumaczc, e zna przecie Marka


od lat jako koleg Krysi, a skoro modzi zdecydowali si
na zarczyny na tym wspaniaym wczorajszym balu, to
chyba i lepiej, e od razu chc si szczciem podzieli
z rodzicami. A Marek jest dobrym czowiekiem i nie ma
co wybrzydza. Tak powiedziaa z kamienn min i ojciec
si odczepi. Ale matka niestety nie. Dorwaa Krysi po
obiedzie, kiedy ojciec uci sobie tradycyjn niedzieln
drzemk.
- Creczko, co ty robisz? - Zaamaa rce.
- Wychodz za m - burkna ze zoci Krystyna.
- O co ci, mamo, waciwie chodzi? Miliony razy mi
powtarzaa, jaki to Marek jest dobry. I co} Nagle ci nie
odpowiada?
- To nie Marek mi nie odpowiada - odrzeka cicho
Maria. - Zawsze chciaam, eby trafi ci si dobry m
- wanie kto taki jak on. Tylko chc wiedzie, czy ty go
kochasz, creczko? Zrozum, tak atwo kogo skrzywdzi.
Ten chopak wiata za tob nie widzi, kocha ci od ty
lu lat... A ty? Jeszcze wczoraj kochaa Ryszarda. Nie
wiem... Bez mioci ycie si nie liczy. A czyja krzywda
zawsze wraca... Pomyl...
- Mamo, daj spokj. - Krystyna zerwaa si z krze
sa - To moje ycie, nie twoje! I dokd ta twoja mio
ciebie zaprowadzia? A moe ja tak nie chc?! Nie robi
mu adnej krzywdy. Wychodz za niego, speniam jego
marzenie! Moje marzenia miaa w nosie. Nigdy mnie nie
rozumiaa. A poza tym - tak, kocham Marka i wychodz
za niego! Koniec! Nie wtrcaj si.
Wybiega z kuchni, czujc zo. Jak mama mie j
ocenia? Czyja krzywda, te co! Nikogo nie krzywdzi
- tylko robi Markowi ask, e zgadza si za niego wyj.
36

Zamkna si w swoim pokoju, wczya gramofon. Gdy


mi ciebie zabraknie..." - popyny sowa Ludmiy Ja
kubczak. Zabrako, pomylaa. I dobrze. Mam nauczk.
Ju nigdy niczego nie bdzie mi brakowa.
Marek przyjecha punktualnie z piknymi kwiatami
dla Marii i Krystyny. Jego matka, drobna, spracowana
kobiecina cieszya si szczciem syna. Przywitaa si
grzecznie z rodzicami Krysi. Maria patrzya na ni z za
stanowieniem i ju chciaa co powiedzie, kiedy mama
Marka obja dziewczyn jak ukochan crk. Bya taka
dobra, taka szczera, e Krysi przez chwil zrobio si nie
swojo. Szybko odsuna to niemie uczucie. Na piknym
mahoniowym stole pojawiy si szklanki z herbat i ciasto,
mia rozmowa w pogodnej atmosferze odsuna wyrzuty
sumienia. Maria bya jaka dziwnie cicha. Krystyna po
mylaa, e to po nieprzyjemnej poobiedniej rozmowie.
A potem nadszed ten wielki moment. Marek chrzkn,
wsta i skoni si przed jej rodzicami.
- Pani Mario, panie Stanisawie, chciabym prosi
was o zgod i bogosawiestwo - tu uklk przed Kry
styn - bo wanie pragn prosi wasz crk o rk.
- Krysiu - zwrci si do niej - od lat ci kocham, wiesz
o tym. - Wycign z kieszeni jaki may przedmiot. - Ten
piercionek jest w mojej rodzinie od niedawna. To jed
na z najcenniejszych rzeczy, jakie mamy. To namacalny
dowd, jak wielka potrafi by mio, bo nalea do ko
biety, ktra powicia wszystko dla mioci. Przyjmij go,
prosz, jako dowd moich uczu. Prosz zosta moj
on, a ja obiecuj ci, e bdziesz moj krlow. Niewiele
mog ci dzi ofiarowa, ale cae moje serce, caa moja
przyszo ley w twoich rkach. Krysiu, czy wyjdziesz
za mnie?
37

Krystyna ze zdumieniem patrzya na rozmigotane cudo


na swoim palcu. Boe, czy ten kamie to diament? By
olbrzymi, otoczony gwiadzistymi szafirami. Wspaniay!
Jablonex chyba nie moe a tak byszcze?
-Jaki pikny... - westchna. - Tak, Marku, oczywi
cie zostan twoj on - dodaa szybko.
Wszyscy oprcz niej mieli zy w oczach. Marek wsta,
uroczycie pocaowa j w czoo. Ucisn rk ojca i po
caowa do matki. Jego mama przytulia Krystyn i po
wiedziaa z radoci:
- Witaj, cruchno, w rodzinie.
Usiedli przy stole. Krystyna z podziwem przygldaa
si niezwykemu piercionkowi na swojej doni.
- Marku, skd wzie takie cudo?
Marek umiechn si do matki. Przez uamek sekundy
przemkna mu przez gow niezwyka myl. Tak, ten
piercionek ma w sobie tyle mioci. Jedyne zabezpiecze
nie jego mamy na staro. Jedyna rzecz, ktra dawaa jej
poczucie bezpieczestwa. Bez sowa i bez alu oddaa mu
go dzi rano dla ukochanej Krysi. Zrobia to z mioci.
A dramatyczna historia tego szlachetnego okruchu w
ga, wtopionego w zot obrczk, to w kocu te dzieje
mioci... Nie, niech matka opowie t dziwn histori...
Jest taka skromna, niemiaa... niech cho ta opowie
sprawi, e to ona znajdzie si w centrum uwagi.
- Byem, Krysiu, szecioletnim dzieciakiem, kiedy ten
piercionek trafi w nasze rce - zwrci si do narzeczo
nej - ale lepiej niech mama o tym opowie...
I drobniutka, siwa, cicha kobiecina zacza mwi:
- To byo w lutym czterdziestego pitego. Mj m
ju nie y, zabili go w lesie. Dopiero co si dowiedzia
am. Marek by may, a ja byam wcieka na Niemcw,
38

na kolaborantw, na cay wiat. Niemcy uciekali. Z ca


ej Generalnej Guberni uciekali na lsk i do Saksonii.
Bali si nas, dranie. W ciarwkach, komi - rnie.
Z ukradzionymi obrazami, biuteri, caym majtkiem.
Durnie, zabierali wszystko, oprcz jedzenia. Jeszcze by
li panami, ale ludzie ju si buntowali. Chopcy z lasu
napadali ich po drodze. A my chowalimy wszystko, co
mielimy. Nawet jak kto mia rzep czy ziemniaki, nie
dawa draniom. Niektrzy z ssiadw za tak odmow
stracili ycie. Ja musiaam y, miaam Marka. Baam si,
ale samotnej kobiecie z dzieckiem atwo wierzyli, e nic
nie mam. Dopki nie przyjecha tamten szkop. Uciek
spod Poznania, z dwiema maymi dziewczynkami i mod
kobiet, Polk. Przylaz bez niczego, bez jedzenia, bez
walizek i wyrzuci mnie z chaupy. Nie pyta - zatrzyma
si jak na swoim. Wiedziaam, e jedzenia nie znajd,
bo dobrze wszystko schowaam - dla Mareczka. Ale tej
szkopskiej dziwce nie darowaam. Doniosam na ni
chopakom z lasu. Zo mn kierowaa i zemsta. le
zrobiam, ale o tym dowiedziaam si pniej. Przyszli
w nocy i go zabili. Dzieci, znaczy te dwie dziewczynki,
oszczdzili. A kobiet... To byy straszne czasy. Wtedy
mylaam: dobrze jej tak... Przeya... Pobili j strasznie,
ogolili wosy. Zamiast twarzy miaa krwaw mask. Ale
przeya. Mieli zabra j i dziewczynki i porzuci na dro
dze, eby na mnie podejrzenie nie pado w razie czego. Jej
i tak mier bya pisana, a te niemieckie dzieci pewnie by
ktry z uciekinierw przygarn. Tak miao by. Jednak
tego samego dnia przysza do mnie starsza dziewczynka.
Trafia z powrotem, odnalaza drog, nie wiem jak. Po
niemiecku tylko mwia, ale zrozumiaam. Zaprowadzia
mnie pod las. Wojna zabraa wielu ludzi, mojego ma
39

te. Pomylaam, e co te dzieci szkopskiej dziwki winne,


e ona suka. Poszam chocia je uratowa. Ale ona ya...
ledwo, ledwo, ale ya. Nie wiem, czemu potem po ni
wrciam. Naprawd poszam tylko po dzieci. Przecie
jej nienawidziam. Ale w kocu zabraam j do domu.
Kiedy te dwa mae chuchra siedziay ju z Markiem
przy kuchennym piecu, modsza powiedziaa licznym,
sodkim, seplenicym gosikiem: Chc do mamusi". Po
polsku powiedziaa. A Mareczek popatrzy na mnie tak
dziwnie. Byli w tym samym wieku mniej wicej. Poo
yam dzieciaki spa, wziam sanki, takie do woenia
ziemniakw, ze skrzyni drewnian, no i pojechaam
po trupa, jak mylaam. eby dzieci chocia wiedziay,
gdzie matki grb maj. Jednak ona ya. Po tygodniu
dosza do siebie. Bya sina, zielona, ysa, wygldaa jak
potwr. Ale moga chodzi i mwi. Nie, nie tumaczya
si, powiedziaa tylkct, e starsza dziewczynka to Niemka,
a modsza to jej crka. Zabraa obie i posza w stron
Wrocawia. Odesza noc, z jednym dzieckiem uwiza
nym jak toboek na plecach. Drugie prowadzia za rk.
Dopiero nazajutrz to znalazam. Piercionek zawinity
w list napisany na kawaku koszuliny, nie wiem czym,
chyba krwi!? W moim domu nie byo ani atramentu, ani
papieru. List wyblak, zgin mi gdzie... Mino ponad
dwadziecia lat, ale do dzi pamitam sowo w sowo,
to, co byo napisane piknym, paskim charakterem pi
sma na kawaku ptna. Zachowaj ten piercionek. To
prawdziwy diament. To nie szaber. Jest w mojej rodzinie
od pokole. Przechodzi z matki na crk jako dowd
mioci i przebaczenia. Teraz naley si Tobie. Za to, e
moja crka pozna matczyn mio. Uratowaa ycie
moje i mojej crki. Dzikuj Ci i wybaczam". Nie znam
40

historii tej kobiety ani historii piercionka. Nie wiem, czy


bya niemieck dziwk, czy pody los j wplta w tara
paty. Wiem tylko, e wiedziaa o tym, e to ja nasaam
na ni lenych, i wybaczya. A wybaczya mi, bo mio
matki bya silniejsza ni nienawi za zo. Rnie nam
si w yciu z Mareczkiem ploto. Czasami byo ciko,
ale tego piercionka nie sprzedaam. Bo widzicie, to nie
jest zwyke wiecideko, nawet jeli cenne. Dla mnie to
symbol prawdziwej mioci. Moe jestem gupia, stara
i naiwna, ale jak dzi Mareczek przyjecha po mnie i po
wiedzia, e Krysia go zechciaa, to od razu wiedziaam,
e trzymaam ten piercionek tyle chudych lat wanie dla
niej. Dla jego wielkiej, prawdziwej mioci.
Staruszka zakoczya swoje opowiadanie i umilka.
W pokoju zrobio si cicho. Wszyscy siedzieli zamyleni.
Marek patrzy z mioci na swoj Krysi. Jego matka
spogldaa na oboje byszczcym wzrokiem. Ojciec, ki
wajc si na krzele, popija herbat. Krystyna bez sowa
wpatrywaa si w swoje donie. A Maria? Maria siedziaa
nieruchomo z przymknitymi oczami. Jej umys wype
niaa jedna myl: Nie poznaa mnie. Dziki Ci, Boe.
Nie poznaa mnie. Uniosa powieki i spojrzaa ktem
oka na zarczynowy piercionek byszczcy na palcu jej
crki. Nie musiaa si przyglda, znaa go od dawna.
Wielki brylant otoczony plejad gwiadzistych szafirw.
Jedyny na wiecie. Niepowtarzalny. Jej dziedzictwo, jej
przeklestwo. Wrci.

Asia, luty 2007, Wrocaw,


wspomnienia
Siedziaymy we trzy u mnie w domu. To by typowo
babski wieczr. Wypoyczyymy sobie Stalowe Magno
lie", Jolka przyniosa wielk dwulitrow butl lambrusco,
Justyna jakie cudowne wypieki wasnej produkcji i po
stanowiymy si totalnie sponiewiera. adnych wyj
na miasto, adnych baletw, adnych facetw. Czyste
ywe ploty. Szalona trjca z oglniaka, trzy razy Jot",
trzy wariatki - od dwudziestu siedmiu lat zawsze sobie
bliskie. Nawet kiedy rozdzielone kilometrami, to zawsze
razem. Uwieszone na suchawkach telefonw albo kli
kajce w klawiatur tak, e Gadu-Gadu rozpalao si
do czerwonoci. Waciwie to przeyymy te wszystkie
lata przyjani razem, mimo e kada miaa wasne, osobne
ycie. Czciymy czterdzieste trzecie urodziny Joli. Moje
byy w listopadzie, a Justy po drodze, w czerwcu. Do
datkowo czciymy powrt Justyny do Wrocawia. Ponad
dwadziecia lat jej nie byo. Kiedy ruszya wielka fala emi
gracji zarobkowej i miaymy si ponuro, e ostatni zgasi
wiato, to Justyna miaa by tym ostatnim. Wierzy si
nie chciao, e wanie ona wyjechaa z pierwsz fal.
42

Teraz Justa przyjechaa na dugi urlop do Polski. Za


lga si u matki. Jej dorosa crka, Jamina, miaa was
ne ycie. Erick, m Justy, zosta na antypodach. Jolka
wyprawia modsz latorol na ferie na wie do rodzi
cw Krzyka. Miaa syna w wieku Jaminy, ktry te ju
sam dba o siebie, i crk Oliwk w wieku mojej Miki.
Z Krzykiem Jola bya na noe, wic bez skrupuw zo
stawia go w swoje urodziny samego w domu. Kamil
wysalimy na obz narciarski, a mj Piotrek pracowa
do pnej nocy, wic najwygodniejsze miejsce na plo
ty byo u mnie. Wydawao nam si, e wiemy o sobie
wszystko. Zawsze byymy szczere do blu. Jednak teraz,
kiedy to nie cierpliwa klawiatura komputera wysuchi
waa naszych zwierze, tylko ywe, prawdziwe osoby
siedziay naprzeciwko siebie, rozmowa jako si nie kleia.
Pierdoy straszne opowiadaymy. Gwnie o dzieciach.
Waciwie byo zwyczajnie drtwo. Pierwsza pka Jolka.
Zawsze jej pierwszej wcza si gadulec. Zreszt miaa
chyba najwicej powodw do wyalenia si. Niby byymy
na bieco, wiedziaymy wszystko o strasznej wini, jak
jej podoy Krzysiu. Ale co innego wiedzie, a co innego
usysze z jej ust i patrze na jej furi.
- Po prostu lepa komenda, rozumiesz. - Jolka po raz
setny czynia sobie wyrzuty. -I on mi bezczelnie owiad
cza, e to moja wina, bo nie wybadaam koniunktury
rynku. I siedzi w domu jak ta mumia, patrzy tpo w cian
i cierpi. Debil jeden. Mgby si wzi do roboty. Sama
przecie tych dugw nie spac.
- Ile ci zostao? - Justyna zawsze rozsdnie i kon
kretnie szukaa wyjcia. To ona nas zawsze ustawiaa
do pionu. Mwia, e na wszystko jest rada, trzeba tyl
ko si dobrze zorganizowa. Co ona tam zorganizuje
43

przy tych setkach tysicy, ktre przepuci koncertowo


Krzysiek?
- Trzysta czterdzieci tysicy - ponuro mrukna Jolka.
- To znaczy o tylu wiem, a cholera wie, co si jeszcze znaj
dzie, jak gbiej pokopi. Byam pewna, e to wszystko
popacone. Bieca obrotwka to pryszcz, zawsze si spa
caa z utargw na czas. Ale te ogony? Horror. Powiedz
cie, dziewczyny - Jola plua zoci na Krzyka i siebie
sam - jak mona by tak lep idiotk! Przecie ja mu
ufaam jak sobie samej. Jak on mg mnie tak podle oka
mywa. A ja durna jeszcze mu prezenciki niespodzianki
fundowaam. Krzysiu chcia lepszy aparat - prosz, ko
chanie, niespodzianka - minolta fuli wypas z akcesoriami.
Krzysiowi autko przestao si podoba? Prosz, kochanie
- nowiuka terenwka landrowera, eby si jemu ten za
srany sprzt do nurkowania pomieci. I po jak choler
ja ten samochd wymieniaam! Bo mu si, szlag by to
trafi, popielniczki przepeniy? A pamitasz, Aka, jak
w zeszym roku planowaa wakacje w Koobrzegu? Mie
limy jecha z wami - to nie! Rejs z nurkowaniem mu si
zamarzy. A ja, idiotka, taka wyrozumiaa i dobra byam.
Niech jedzie sam i wypocznie po tym stresie okropnym.
Bogu dziki, e pojecha. Wtedy mi uska z tych durnych
lepiw opada zacza! - Westchna.
Krzysiek by czowiekiem interesu. Jolka zakochaa
si w nim jak wariatka. Zreszt wszystko zawsze robia
jak wariatka. Przez cay okres studiw czynnie udzielaa
si w kadej moliwej organizacji spoecznej, prowadzia
studencki kabaret, walczya o woln Polsk i Bg wie,
co jeszcze. Miaa przy tym wszystkim czas na totalne
imprezowanie i tabuny facetw, ktrzy latali za ni sta
dami.
,
44

Kiedy poznaa Krzyka, zakochaa si byskawicz


nie. U Jolki nie byo kompromisw. "Wz albo przewz.
Waciwie z dnia na dzie z duszy towarzystwa i silnej
kobiety przebierajcej w przystojniakach jak w ulga
kach zrobia si wierna Penelopa. Zapara si na tego
Krzysia. A jak Jolka chciaa co mie, to sobie braa. No
i po trzech miesicach od rozpoczcia romansu, Jolka
nam si wydaa za m. Niewiele to zmienio, oprcz
tego e zamiast trzy Jot" - Joanna, Jolanta i Justyna,
w miecie zaczo straszy trzy Jot" z Ka" na doczepk, bo Krzysiek wszdzie azi z nami. Czaru, wdziku
i uroku osobistego mu nie brakowao, fakt. Kompanem
do szalestw by rewelacyjnym, no i wreszcie miaymy
sta msk opiek przy naszych zwariowanych eskapa
dach na miasto.
Zaakceptowaymy nowego ma Joli bez zastrzee.
Prawie. Justa miaa zastrzeenia. Twierdzia, e dupa
z niego nie biznesmen. e ta jego pozycja zawodowa
i zdolnoci menederskie to pic na wod fotomonta.
Prawie si upara, e to uroczy, ale pasoyt. Jolka nie
suchaa, a mnie byo to najzupeniej obojtne.
Lata mijay, Jolka z Krzysiem zaoyli pierwszy sklepik
spoywczy i byo super. Dziki pasji i cikiej pracy firma
Jolki szybko porosa w pierze, przerodzia si w sieciwk
sklepw osiedlowych i zacza im przynosi grub kas.
Jola upieraa si, e to wszystko zasuga Krzysiowego
talentu menederskiego, cho nam wydawao si zawsze,
e od kwestii organizacyjnych to w ich stadle bya jednak
ona. Wszystkie waniejsze kontrakty z dostawcami nego
cjowaa Jolka - podpisywa Krzy. Cik kas za reklam
wyszarpaa od sponsorw Jolka - umowy podpisywa
Krzy. Najlepsze lokalizacje w miecie wynalaza Jolka
45

- dzierawy podpisywa Krzy. Justa nawet si upieraa,


e Krzy to si w tej firmie tylko na fizycznego i kierowc
nadaje. Jolka ze zoci udowadniaa jej, jak bardzo si
myli i ile to ona, Jola, zawdzicza Krzysiowi.
Potem urodzi im si Julek i Jola zostaa ugotowana
z nieletnim w domku. Krzy przej samodzielne prowa
dzenie interesw. Jola robia jeszcze standardowe analizy
wynikw firmy. Wszystko szo idealnie, mieli pynno
finansow, firma bya stabilna i dawaa mie poczucie
bezpieczestwa. Mogli sobie nawet pozwala na urlopy
ekstra i kosztowne hobby. Krzychu nurkowa i bawi
si fotografik, a Jolka, wychowujc Julka, zaja si
domem. Kupili sobie urocz will na Krzykach i remont,
wyposaanie i upikszanie chaupy zajo jej cay czas
i cakowicie j pochono. Jolka wszystko, do czego
si zabraa, robia z pasj. A zarwno dom, jak i Julek
prowadzony od koyski z tak pasj byli powodem du
my Joli.
Rok temu, kiedy Julek by ju dorosym modziecem,
a modsza latorol z powodzeniem koczya pierwsz
klas szkoy podstawowej, Krzysiu wpad na genialny
pomys rozwinicia dziaalnoci i postanowi zrobi co
nowego. Wymyli, e otworz kolejny osiedlowy sklep
spoywczy, ale tym razem taki bardziej wypasiony. Total
nie ekskluzywny, z drogimi serami, ostrygami i specjaami
z rnych krajw. Znalaz idealny, jak twierdzi, lokal.
Jolka przepucia obroty firmy przez komputer, zrobia
sobie wykres supkowy w Excelu, popatrzya, policzya
i daa zielone wiato. Wszystko grao, wic mogli sobie
pozwala. Obejrzaa lokal. Troch sceptyczna bya, jeli
chodzi o wybr miejsca, bo dzielnica wcale nie wygl
daa na ekskluzywn, Krzychu jednak ochrzani on
46

koncertowo, twierdzc, e ci, co kupuj takie frykasy,


to robi zakupy wasnymi mercedesami, czyli jak tylko
si zwiedz, to bd im oknami i drzwiami wali, eby
cik kas zostawi.
Dobra. Jolka przestaa protestowa, zostawiajc Krzy
siowi realizacj jego wasnego pomysu wasnym sump
tem. Sta ich byo. Sama bya zajta wcielaniem w ycie
kolejnego szalestwa remontowego. Oliwka wyrosa
z Kubusia Puchatka i gusty si jej zmieniay. Zapotrze
bowanie na wyposaenie pokoiku te jej si zmieniao,
bo inne meble potrzebne s przedszkolakowi, a inne
uczennicy. Na dodatek uczennicy zakochanej w czaro
dziejkach Witch.
Projekt przemeblowania i przebudowania pokoiku
crki by w fazie realizacji, Jolka przeczesywaa internet
w poszukiwaniu stosownych gadetw i wstpnie doga
dywaa ze stolarzami ksztat robionych na zamwienie
mebli wasnego projektu: uroczych toaletek, biureczek,
szafeczek i wnk garderobianych. Cao miaa zosta
zmontowana w wakacje, jako prezencik niespodzianka dla
Oliwki. Zby moda, jak wrci, oszalaa ze szczcia.
Jolka bya wic zajta swoim remoncikiem, a w tym
czasie Krzy w byskawicznym tempie wykonywa remoncik nowego sklepu. Cika kasa sza w ten sklep. Jolka,
siedzc na pienidzach, kupowaa pociel w WI.T.C.H."
na Allegro, projekty robia sama, a swoje pomysy wcie
laa w ycie stosunkowo tanim kosztem. Krzy natomiast
ciga najdrosze markowe regay, wykada ciany skle
pu chromowanymi blatami boazeryjnymi, a na podo
gi dzierawionego lokalu kad najlepsze profesjonal
ne wykadziny Tarket. Fuli wypas. Kiedy Jola z niemile
cinitym odkiem ogldaa sterty rachunkw, Krzy
47

tumaczy - jak ma by ekstraklasa - to musi kosztowa.


No niby tak.
Gdzie, w okolicy maja, z du pomp sklep ruszy.
By bankiet na otwarcie, kosze prezentw dla wytypo
wanych potencjalnych klientw, sztuczne ognie i Do
da z minikoncertem. Pierwsze zatowarowanie Krzyka
przekroczyo sum trzystu tysicy zotych. Dosta na to
naturalnie kredyty kupieckie. W kocu byli solidn firm.
Ju wtedy Jolka zacza si niepokoi. Gupia nie bya,
liczy potrafia wietnie. Wiedziaa, e nic nowego si nie
otworzy bez kredytw kupieckich i obrotowych. Cae
ycie jechali na obrotwce. Mieli swoje odoone. Mieli
wasny dom, oszczdnoci na koncie. I biece obroty,
z ktrych doskonale dawao si y na dosy wygodnym
poziomie. Ale teraz poziom ich zadue z tytuu kredy
tw kupieckich wzrs o dwiecie procent. Jolka czekaa
na sukces nowej inwestycji. le si czua z tak duym
kredytem na plecach. Nie lubia mie dugw.
Sukces jednak nie przyszed. Sklep zrobi plajt i to
totaln. By w zym miejscu, nie po drodze nikomu i nie
stety za drogi. Takie towary, jak ostrygi i francuskie sery,
a take najwspanialsze wiee owoce z caego wiata
bardzo bogatym ludziom dostarczaj do domu ich za
ufani dostawcy - i to rzadko. Normalnie tym, ktrych
sta na takie towary, codzienne zakupy robi gospody
nie, ktre pilnuj, aby jedzenie byo wiee i smaczne.
Ktra z tych rozsdnych, doskonale zorganizowanych
pa, bdzie co dzie kupowaa chlebodawcom ostrygi?
Gupota!
Tak wic cudowne dzieo Krzysia zdecho mierci
naturaln. Zostay dugi i depresja Krzysztofa. Jolka
wic zafundowaa zaamanemu maonkowi atrakcyjn
48

wycieczk - rejs poczony z nurkowaniem po Morzu


Czerwonym, eby wyleczy stres po niepowodzeniu, sa
ma za zabraa si do usuwania skutkw Krzysiowego
durnego pomysu. Po raz pierwszy od dnia urodzenia
Oliwki, czyli od omiu lat, pojawia si osobicie w fir
mie. Do tej pory robia sporadycznie analizy przychodw
i rozchodw, zdalnie. Z domu opracowywaa strategie
marketingu i na podstawie analizy obrotw asortymen
towych sugerowaa wielkoci zamwie. Reszt zosta
wiaa Krzykowi, ktry w kocu mia mocne wsparcie
w postaci kierownikw sklepw i Boenki - dziewczyny
od wszystkiego, czyli zamwie, patnoci i kadr. Nic
skomplikowanego, sama rutynowa robota.
Kiedy Jolka, wyprawiwszy ma na trzytygodnio
wy rejs, a Oliwk na rwnie dugie i atrakcyjne wczasy
z babci, pojawia si w firmie pena si do pracy, Boen
ka zblada, zzieleniaa i o mao co nie zemdlaa. Gupia
krowa - miaa czego si ba. Doskonale zdawaa sobie
spraw, e dobrze nie jest. I to od dawna. Z lenistwa
i wygodnictwa nie prbowaa nawet kontaktowa si
z szefow. Obaskawiona potn podwyk i ulgowym
traktowaniem przez Krzyka, trzymaa jego stron, a wic
gb na kdk.
Jolka zacza krok po kroku odkrywa bagno, kt
re zafundowa jej szacowny maonek. Narobi dugw.
Straszliwych. Kompletnie nie liczy si z konsekwencjami.
Wydawa dzikie sumy na idiotyzmy. Pakowa kas w po
lepszanie wyposaenia sklepw, ba nawet w stan technicz
ny cudzych, bo w kocu dzierawionych pomieszcze.
Wszystkie wntrza byy klimatyzowane, we wszystkich
wymieniono meble na supernowoczesne, czyli superdrogie. Idiotyczne inwestycje Krzyka zeray cay biecy
49

dochd sklepw. A najgorsze byo to, e ten debil nie


paci biecych rachunkw towarowych, cay czas pod
wyszajc kredyty kupieckie. Tylko dlatego windykatorzy
i komornicy jeszcze nie interesowali si nimi.
Jolka nie miaa pojcia o tych zmianach. Mocno wie
rzya w to, e decyzje podejmuj razem. e Krzy nie
podjby adnego dziaania bez uzgodnienia tego z ni.
Zaniedbaa firm strasznie i teraz przyszo za to paci.
Zbrodniczy proceder trwa od czterech lat, czyli od czasu
kiedy stwierdzili wsplnie, e przedszkole przedszkolem,
ale dziecko lepiej si chowa, jak matka siedzi w domu.
Wtedy postanowili ostatecznie, e Krzychu nad wszystkim
wietnie panuje, wic Jola moe si cakowicie wyczy
z rodzinnego interesu, zaj domem, dziemi i coraz
bardziej j absorbujcym hobby, czyli projektowaniem
nietypowych mebli.
W cigu tych trzech tygodni, kiedy Krzysiu nurkowa
przy kolorowych rafach Morza Czerwonego, Jolka oce
niaa ogrom strat. Gwodziem do trumny by naturalnie
cholerny, ekskluzywny sklep, w miejscu gdzie psy dupami
szczekaj.
Stracili wszystko, na co pracowali tyle lat. Z bilansu
wyranie wynikao, e po odsprzedaniu dobrze prosperu
jcej sieci sklepw, razem z towarem, logo i tym nieszczs
nym superwyposaeniem, zostan z domem i dziemi
do utrzymania i bez adnych biecych dochodw.
Awantura, ktra wybucha po powrocie Krzyka,
z pewnoci ulya furii Jolki, ale nie zlikwidowaa pro
blemu. Jola, co byo do przewidzenia, rzucia si w wir
pracy, szukajc jak najlepszej okazji spienienia akty
ww, Krzysiek natomiast, po obarczeniu jej win za ca
sytuacj, siedzia w domu i demonstracyjnie cierpia.
50

Jolka znalaza kupca, nawet chtnych byo paru, aden


jednak nie chcia kupi firmy za cen, na ktr liczya.
W rezultacie dzi, po cikim i stresujcym okresie, Jolka
wyldowaa na naszych babskich plotach z rozgorycze
niem i potnym zobowizaniem, na ktrego spat nie
widziaa adnych szans.
Mimo to nawet teraz nie alia si przed nami na dugi.
Wylewaa z siebie al za stracone zaufanie. Nie paniko
waa z powodu braku kasy. Zaczynaa od zera i wrcia
do zera - no i dobra, znowu bdzie moga zacz. To nie
pajta bya powodem jej frustracji. Jolka nie potrafia
wybaczy Krzykowi gupoty i oszustwa. Bo jego nie
odpowiedzialno traktowaa w kategoriach oszustwa.
Zawsze taka bya. Potrafia zrozumie i przekn kady
przekrt, wybaczy kade wistwo - oprcz kamstwa.
Prawda, najgorsza, ale prawda bya dla niej zawsze w pe
ni akceptowalna. Okamanie osoby, ktra darzya j zaufa
niem, nie miecio jej si w gowie. I dlatego oczekiwaa
wzajemnoci.
Myl, e gdyby Krzysiek sam zameldowa Jolce o pro
blemie, to pewnie by go pocieszaa. Teraz bya na niego
wcieka, ale o wiele gorszym uczuciem by ten cichy bl.
Upiorna, drczca wiadomo, e le go ocenia. Ze le
ulokowaa swoje uczucia, a przede wszystkim, le zainwe
stowaa t najcenniejszy z walorw. Zaufanie. A Krzysiek
na ten cenny skarb si wysra, wyrzyga, podepta go,
a teraz w ten gnj usiuje wetkn kwiatka i udawa, e
wszystko jest okej.
-I powiem wam jeszcze, e od prawie miesica kom
binuj jak ko pod gr, co dalej.
Jolka wypakaa ju, co swoje, teraz nie byo czasu
na zy, tylko na konstruktywne mylenie. A nigdy i z nikim
51

nam si tak dobrze i sensownie nie mylao jak na bab


skich potach. Za kadym razem w ktrym momencie po
sekwencji alw i wyrzygiwania blu nadchodzi moment
burzy mzgw. To prawie zawsze owocowao genialnymi
ideami. Jolka kontynuowaa, ywo gestykulujc:
- Bo tak. Sklepw ju nie ma. Zakadanie nowego,
w nowym miejscu, w dzierawionym pomieszczeniu, nie
ma wielkiego sensu. Konkurencja si zrobia dua. Wyro
bion mark sprzedaam i nie mam ju do niej adnych
praw. Zostao mi projektowanie mebli i mnstwo niesprzedawalnych dupereli pozostaych po naszych skle
pach. No i oczywicie kupa towaru, ktry si nie psuje,
ale go nie kupili z dobrodziejstwem inwentarza. Cz
kredytw kupieckich ley na hipotece domu. Obrotwka
na dziaalnoci. No to ja ju zupenie nie wiem, co robi.
Projektowanie mnie najbardziej cignie, ale jest to due
ryzyko.
- Czemu ryzyko! ? - zaprotestowaa gwatownie Justa.
- Przecie te cuda, ktre robisz, to powinny przynie
majtek. Ludzie za to cik kas pac. Nie do, e ad
ne, to jeszcze do obdu funkcjonalne. Ta toaletka, ktr
mi zaprojektowaa, kobieto, to strzye, goli i... A wiesz,
jak j zobaczya jedna moja znajoma, to mi dawaa za ni
kade pienidze. Bogata jest, to jakbym jej powiedziaa
dziesi tysicy dolcw, to na bank jestem pewna, e by
zapacia z pocaowaniem rki.
- Gupia jeste! - przerwaam ze zoci - Moe w cy
wilizowanych landach by pacili, ale kto si zajmie mar
ketingiem, wykonaniem i tak dalej. Pindo jedna, oprzytomnij, tu Polska jest. Tu si liczy cena i owczy pd zwany
mod. Kto ci kupi niemarkowy produkt, ktrego nawet
w TV nie ma. A na dodatek u adnej ssiadki nie stoi.
52

U nas w narodzie IKEA krluje. A u majtniejszych lud


wiki", eby zawistnym po oczach pojecha.
- Nie... - Jola westchna ciko. - Mebelki niestety
s i zostan moim hobby, Aka ma cakowit racj. Mog
je sobie projektowa do usranej mierci. Dla Oliwy, dla
was, dla ciotek. I na dodatek nie sta mnie teraz na sen
sownego stolarza, eby je dobrze wykonywa. Trudno,
musz si oswoi z myl, e nie bd ju przyjacioom
oryginalnych prezentw dawa. Najbardziej si boj, e
w kocu nam dom zabior. Sto tysicy kredytu to obrotwka. Jak przyjdzie do rozliczenia, to si przemieni w za
duenie do windykacji. Obrotwka jest na obroty, a ja
firm sprzedaam i nie bardzo mam czym obraca. A te
pozostae dugi to kupieckie. I co ja mam z tym zrobi?
Jak nam dom zabior, to sobie nie wyobraam, co dalej?
Julek i tak niedugo pjdzie na swoje. Mam wraenie, e
mi si kroi wesele, szlag by trafi. Ale Oliwa? Nawet jak
sobie most nad Sekwan upatrzyam, to omioletniego
dzieciaka tam nie zabior. Taka ta modzie dzisiaj mao
odporna! - westchna.
W Justynie co roso i pczniao. Wida byo wyranie,
e ju, ju i za chwil si wyrwie. Justa nigdy wyrywna
ze sowami nie bya, wic byo prawie pewne, e szybko
nie pknie. A niech tam! Wiedziaam, e w zamraalniku
mam wiato, czyli jak si flacha skoczy, to moe si
okaza, e stymulatora na pkanie Justy zabraknie. E tam,
co wymylimy. Zawsze mogam zadzwoni do Piotrusia
i wymusi na nim interwencj, czyli dowiezienie niezbd
nych procentw. Bogu dziki ma mam wyrozumiaego
i odpornego na durne pomysy. Odezwaymy si rw
noczenie Justyna i ja.
- Ja co wam musz...
53

No i niestety w tym momencie weszam jej w sowo:


- A suchajcie, a propos najnowszej mody z dziau
wyposaenie wntrza - przypomniao mi si nagle, ale
na temat. Justa sklsa w sobie i zamilka. No to rozpdem
kontynuowaam. - Teraz jest straszna moda na biblioteki.
Ostatnio gadaam z Kak, pamitacie j? - Dziewczyny
pokiway potakujco gowami.
- Ona w miar normalna bya - wtrcia Jolka
- No! - potwierdziam - I dalej jest normalna. Tylko
wydaa si za m gupio. Facet siedzi na strasznych pie
nidzach, a Kaka z radoci za gupi blondynk robi.
Dwie lewe rce sobie wyhodowaa. Zagniedzia si w superekstrastarej willi na Biskupinie. Szacowny maonek
naby sobie star, chyba nawet zabytkow will i w roz
pdzie par lat temu przebudowa j na supernowoczesne
paskudztwo z saunami, basenami i w ogle cuda na kiju.
No a teraz jest trend na zabytki, to z powrotem wywala
kup kasy na przywrcenie tak zwanej dawnej wietno
ci. Znaczy, robi pokj bilardowy, salony, secesje, ogrd
angielski i midzy innymi bibliotek. Kaka sobie na to
spokojnie patrzy i cichaczem si nabija. Bo on sobie wy
myli, e bdzie mia najlepsz bibliotek w miecie. To
Kaka, ona czytata przecie, arcik sobie zrobia, e naj
lepsze to i tak bdzie Ossolineum i e ten jej", niestety,
ich nie przebije. I suchajcie, facet dowcipu nie zaapa
i pojecha negocjowa z Ossolineum wykupne!
Rozrechotaymy si wszystkie trzy.
- Poziom ludzkiej gupoty nie zna granic i kordonw
- zachichotaa Jolka.
- Ty!? To na jakim szmalu on musi siedzie? - zasta
nowia si Justa.

54

- Na duym - skwitowaam cicho i bez zawici - ale


i tak niewiele mu to dao. Jak si okazao, e na Ossoli
neum jest za cienki, to zdecydowa si na wisk skr
ze zotymi nadrukami i exlibrisem. Kaka twierdzi, e
pocztkowo zamierza na pustakach tylko tytuy trzaska,
a w rodku atrapa. Ale mu to z gowy wybia, twier
dzc, e jak ju i tak kupuje, to niech kupuje prawdziwe
ksiki, to ona sobie poczyta. Dziwi si co prawda jej
durnym upodobaniom, ale ugi si dla ukochanej ma
onki i hurtem kupi wszystkich moliwych klasykw.
Narzeka tylko pono okropnie, e takie nierwne, bo
rne formaty miay.
Pomiaymy si chwil, wspominajc rne radosne
odmiany snobizmu, z ktrymi stykaymy si przez cae
dorose ycie. Kakowy facet bi jednak wszystkie rekor
dy. Z rozrzewnieniem wspominaymy inne koncertowe
przykady debilnego na pokaz". Jak si pojawiy pierw
sze telefony komrkowe, nie u nas, rzecz jasna, tylko
na Dzikim Zachodzie, te bya jazda. Take byam jej
wiadkiem. Tene sam m Kaki robi interesy w RFN.
Przywiz sobie taki aparat, wielkoci redniej cegwki,
i dumnie paradowa z nim po Wrocawiu. Kaka, z ktr
nigdy nie straciam kontaktu, pozostaa normalna od cza
sw studiw, tylko skrztnie to ukrywaa ze wzgldw
praktycznych, no i turlaa si wwczas ze miechu, opo
wiadajc, jak jej Karolek obnosi si ze swoim telefonem.
Zabawa polegaa na tym, e pochwali si mg tylko
posiadaniem komrki, bo w Polsce, niestety, w cud cy
wilizacji nie dziaa, gdy nie byo zasigu. Grono potakiwaczy i wity Karolka zachwycao si na sowo honoru,
zadzwoni bowiem i tak nigdzie si nie dao.

55

Jolka odsuna ponure myli i opowiadaa nam ze mie


chem o przepaach Krzyka. Kiedy wszystkie takie jego
kompromitacje skrztnie ukrywaa. Dzi nie miaa litoci.
Gnoia drania na wszystkie strony plujc jadem.
- Przecie wiecie, e Krzychu zawsze by wiatowiec
- paplaa beztrosko. - No to si raz wybralimy w bardzo
snobistycznym towarzystwie na wycieczk do Parya.
Po naszym rozbijaniu si po Europie bylimy oblatani
w nowinkach technologicznych i ju oboje nie sikalimy
po nogach z wraenia na widok kibla na fotokomr
k. W ogle bylimy tacy bardziej na bieco. No wic
wybralimy si na tygodniow rajz z ekip snobw ja
kich okropnych, takich bardziej intelektualistw. Co to
wiecie, histori sztuki maj w jednym palcu. I na przy
kad odrniaj Rubensa od Rubinsteina. Krzysiek si
do wycieczki przygotowa starannie, przewodnik Pascala
po Paryu wyku na blach. No i szpanowa okropnie
wiedz. Pytka ta wiedza bya jak dopywy Widawy, ale
co tam! Szczliwy by, w peni doceniany i akcepto
wany. Nawet si nie awanturowa na temat, e ja si
chwal tym swoim perfekcyjnym francuskim. Bylimy
ustawieni: ja - wyrobnik tumacz, bagatelka, ktry co
tam sobie bka po francusku; a ON - koneser i znaw
ca wina i zabytkw, wsio ryba, przewodnik wycieczki,
bon viveur i w ogle sme cudo wiata. No i byo ca
cy. On by happy, ja byam happy. On, e si wznis
na te wyyny snobistyczno-intelektualne, ja, e si nie
czepia, e miy jest, i e tak jakby mi nawet, publicznie
przywizanie okazuje. A swoj drog , patrzcie, e ja
przez te wszystkie lata nie widziaam, jak on erowa.
Nie tyko na mojej pracy, ale rwnie na moich, jakby
to powiedzie, wartociach duchowointelektualnych.
56

A zreszt mniejsza o moje zamienie - zbesztaa sam


siebie - wrc do tematu.
Wychylia duszkiem wspomagacza lambrusco i leciaa
dalej:
- No i oczywicie, e imprezowalimy z tamtymi co
wieczr. Ale cale to towarzycho ku nieszczciu Krzycha
byo palce. A Krzysiek, same wiecie, cae ycie mnie
tpi. Wszystkich tpi bezwzgldnie, jeli o papierosy
chodzi. I co z tego, e teoretycznie mia racj. Praktycz
nie to jest: yj i daj y innym". A on tak wszystkim
tru dup, e a strach. No i ze trzy dni przed kocem
wojau, na jakiej popijawie, przysiad si do jednego
pana mecenasa i dawaj mu nag ukochany od ust odej
mowa. Po pijaku troch si rozpdzi i przegi z agi
tacj. Pan mecenas chcia by miy i tylko delikatnie
oponowa. Powiedzia: Och panie Krzysiu, ale pan to
jest taki bardziej ortodoksyjny". Jako tak na moment
ciszy oglnej to trafio. A mj skarbeczek na to wielce
intelektualnie i penym gosem, ze witym oburzeniem
odpali: Ale, skd?! Ja katolik jestem!". Towarzystwo
miechem go zabio. Krzy obrazi si miertelnie. Jak
przetrzewia i rano mu wyjaniam sownikowe zna
czenie ortodoksyjny" to si na mnie obrazi. Urlop
zakoczylimy przed czasem, ja si dowiedziaam, e
nie do, e jestem poda, to jeszcze si wywyszam,
i przez miesic nici z seksu byy. Ja piernicz!? Czy wy
nie mogycie mi wczeniej powiedzie, e jestem lepa,
gucha, gupia i w ogle? - Pokiwaa gow nad swoim
zidioceniem.
- E tam - mruknam, patrzc ponuro na koczc si
butelk - nawet jakbym sprbowaa, to i tak by nie uwie
rzya. Zakochana bya miertelnie i konsekwentnie.
57

- Ja mwiam - wtrcia mciwie Justyna - ale ty w du


pie miaa, co mwiam. A Aka... winia ostatnia, wcale
jej si nie chciao sucha. Aka, waciwie dlaczego ty
mnie nigdy nie suchasz? - z przesadn szczeroci zapyta
alkohol jej ustami.
- Bo nudna jeste - wyrwao mi si absolutnie nie
chccy.
- A wanie, e nie! - zbuntowaa si Justa. - Gwno
wiesz. To ja wam teraz powiem.
Wida byo wyranie, e w Justynie co roso, roso,
a dojrzao i zaraz spadnie. Zaniepokoiam si powanie.
Wszystkie trzy byymy ju na etapie totalnego gawdziar
stwa. Zanosio si na epokowe wieci, a butelka nam si
koczya. Zostao na ostatnie rozdanie. Tragedia. Rzu
ciam okiem na kolekcj Piotrusiowych win. Wszystkie
powyej trzydziestu lat. Wszystkie skrztnie odkurzane
i odpowiednio leakowane. Wszystkie oczka w gowie
mojego ma. Przecie jak mu je wychlamy, to si ze mn
rozwiedzie. Nie, takiego wistwa mu nie zrobi. Dzielnie
podniosam si z fotela.
- Justa, czekaj - poprosiam grzecznie - odszczekam
wszystko publicznie, a jak zechcesz, to nawet na pimie.
Nie gadaj jeszcze, ja zaraz wracam.
Lekko chwiejnym krokiem udaam si do kibla. Wy
stukaam na komrce numer Piotrusia.
- Piotrusiu - wyszeptaam przymilnie - ja ciebie tak
bardzo prosz, sonko...
- O! - odpar radonie mj lubny maonek. - Narbaa si?!
- No - potwierdziam ze skruch. - Ale to jeszcze nie
koniec.

58

- He, He! Na moje ucho to ju niedugo - drani


si ze mn.
- Piotrusiu - skomlaam - bo my tu z Just i Jolk spo
tkanie oblewamy, taki totalnie babski wieczr, wiesz?
- Wiem, wiem. Nie bj si nie wrc przed drug.
Przecie uprzedzaa, e babski.
- No tak - weszam mu w sowo - ale nam si dopa
lacze skoczyy przedterminowo.
- artujesz! ? - W pene rozbawienie wkrada si pod
stpna nuta lekkiego oburzenia. - Chyba nie chcesz, e
bym ci teraz lata po miecie, trunku szuka i co dowozi?
Ja tu w trakcie negocjacji jestem...
Nie wnikaam, z kim i na jaki temat on negocjuje
o wp do jedenastej wieczorem. Alkohol nisko- lub wy
sokoprocentowy by mi potrzebny jak powietrze. Zano
sio si na wybuchy.
- To ja ci winka wypij! - zaszantaowaam go bez
czelnie.
- No dobra - burkn niechtnie - ja si nie wyrw,
ale zamwi zakupy takswk. Bdziesz miaa za dziesi,
pitnacie minut, wystarczy?
- Wystarczy, Piotrusiu, jeste boski, nie pomylaam
o taryfie - wymamrotaam skruszona.
- Masz chocia czym zapaci? - zapyta ze zoci.
- Mam, skarbie, dziki, to ja ju ci nie przeszkadzam.
- Rozczyam si. Spuciam wod i popatrzyam sobie
badawczo w oczy w azienkowym lusterku. Oj, Skalska,
Skalska - zawsze po pijaku, rozmawiajc z lusterkiem
mwiam do siebie panieskim nazwiskiem - chyba prze
gia. Wrciam do dziewczyn. Jolka rozlewaa ostatni
kolejk.

59

- No nareszcie - powiedziaa - ty tam robia trwa


ondulacj? - dodaa z pretensj w gosie.
- Poprawiaam makija - wyjaniam obudnie.
- No tak! - Jolka z politowaniem pokiwaa gow. - Ty
mi tu odwalasz kompletn renowacj zabytkw, a ta ma
pa - kiwna pieszczotliwie gow w stron Justy - znowu
wody w usta nabraa. I na dodatek napitek szlachetny nam
si wykoczy. Ty, jak pamitam, nie trzymasz w domu
adnych spirytualiw oprcz tych eksponatw? - Popa
trzya na wystawk win Piotrusia.
- Jest dobrze! - owiadczyam dumnie. - Zadbaam
o zaopatrzenie. Zaraz dojedzie. Justa, moesz pka.
- Ty?! - Justa spojrzaa na mnie nieufnie. - Ty chyba
nie cigna Piotrka do domu z tym zaopatrzeniem?
- No co ty? - oburzyam si. - Cakiem gupia nie
jestem. (O, jaka gupia! Mao brakowao, pomylaam).
Takswka zaraz przywiezie stosowne zakupy. O co ty
mnie podejrzewasz?
- Ju ja wiem, o co - owiadczya spokojnie Justyna.
- Cakiem gupia jeste. Gupsza od Jolki, ale dzi nie
o tym. Dobra, powiem wam wszystko. Nigdy nie mwi
am, bo wiecie... - zawahaa si. - Po przodkach chyba
mi tak zostao - rozemiaa si nerwowo. - Moja babka
zawsze mwia, e wasne brudy pierze si we wasnym
domu. No to sobie praam. Matka mwia, e we wasne
gniazdo si nie sra. To nie sraam. Ale one obie gupie by
y. Totalnie. Babk dziadziu tuk, a wiry leciay. A ona
siniaki przed dziemi ukrywaa. Matk ojciec totalnie
kantowa, do tego chla, a si zachla. Ale ona to gwno
skrztnie zamiataa pod dywan i przez cae ycie nikomu
nic nie mwia. Dopiero teraz jej si ulao. A w dupie! Ja
te! - zakoczya jako bezradnie i z naga.
60

Siedziaymy z otwartymi pyskami jak te mumie. Za


murowao nas. Taki tekst? Od Justy? Faktycznie wybuchy
dzisiaj si kroj. Justa zawsze bya ta opanowana, bez
problemowa, ta, ktrej si powiodo.
- Co miaam wam mwi? Imponowaycie mi choler
nie. Obie. - Popatrzya mi prosto w oczy - Ty, crka leka
rza i autorki podrcznikw szkolnych, a do tego geniusz
jzykowy. Ona - kiwna gow w stron Jolki - klasa
sama w sobie. Nie do, e cisy umys matematyczny,
to jeszcze totalny talent wokalny i malarski, i te wszystkie
spoecznikowskie odchyy - dusza towarzystwa. Dwie
najbardziej wystrzaowe babki w oglniaku, dwie gwiazdy
chciay si ze mn zadawa. Ze mn! Crk alkoholika
i sprztaczki. Nawet o nic nie pytaycie. Nie przeszka
dzay wam moje ciuchy, moja niewiedza, mj jzyk. Nic.
Zgarnycie mnie jak swoj. To co wam miaam mwi?!
- Popatrzya bezradnie najpierw na mnie, potem na Jolk.
- Nie chciaam was straci...
- Zgupiaa? -Jolka zbaraniaa. - A w czym my lepsze
byymy? Dobra, Aka to przynajmniej zawsze kujonem
i prymusem bya. No i ta matka - faktycznie. Ale ja?!
Tatu spawacz, mamusia krawcowa, te mi spoeczne
wyyny. Pogio ci?
- Nie pieprz! - Justa lekko si wkurzya. - Miaa
normalne ycie i normaln rodzin. Wy sobie nawet nie
wyobraacie, jak to byo by w waszej paczce. Kiedy so
bie szyymy spdnice z farbowanej tetry, to wam starzy
kupili te pieluchy w sklepie. Ja swoje wycignam spod
dupy dziecku ssiadki i wygotowaam.
- Justa - wyciszaam emocje - daj spokj! To byo
lata wietlne temu. Teraz tamto wszystko jest ju za tob
i nie ma znaczenia. Zreszt nigdy nie miao. Dla nas nie
61

miao, niewane, e nie wiedziaymy. To i tak by nic


nie zmienio. Dzi jeste sob. Osigna to wszystko
tylko dziki sobie. Bez rodzicw i bez nas. Po choler
si katujesz?
- Gwno wiesz! - powtrzya z uporem Justyna. - A ja
gwno osignam. Nie mylcie sobie, e si nastrzelaam
i mi si ulewa, to nie tak. Ju jak jechaam do Polski, to
wiedziaam, e wam powiem. Bo wiecie, za wszystko w yciu
trzeba paci. I ja chyba dzi pac. Szkoda tylko, e dopiero
teraz zrozumiaam. A waciwie przestaam rozumie...
Jolka, zawsze przylepka, przytulia si do Justyny. Po
wolnymi ruchami pogadzia j po ramieniu. Co si stao
w yciu Justy. Musiao j niele trafi. Na grzyba mi ta
wiedza bya? Szczerze mwic, nadal miaam w nosie. Ale
dobra, jak musi, niech si wyspowiada. E, tam! Miaymy,
czci i si wietnie bawi, a tu nam pena melancholia
i melodramat wychodzi. O, w mord! W co ja si wr
baam? Brzdkn dzwonek do drzwi. Pewnie zakupy.
Podniosam si.
Kiedy wrciam do pokoju z godnym napitkiem,
dziewczyny z zaciciem dyskutoway o charakterach m
skich. W tle leciay kompletnie zlekcewaone Stalowe
magnolie".
- Ty wiesz, e ten gnj j rzuci! - wybuchna obu
rzona Jolka.
- artujesz?! - stwierdziam z odpowiedni doz obu
rzenia i niedowierzania.
- No! - Jolka bya autentycznie wkurzona - Cham
niemyty i w mord kopany. Dla siksy jakiej. Skunks!
- Daj spokj, Jolka. - Justa cay czas patrzya na mnie
uwanie. - Nie zaczynaj bajki od morau. Aka, opowiem
po kolei, co? - zapytaa.
62

W jej spojrzeniu byo co dziwnego. Jakie takie to


talne zapytanie. Potrzeba akceptacji? Cholera wie co?
Cae ycie uciekaam przed takimi spojrzeniami. Jakby
czego ode mnie oczekiwaa. Czego?! Jasny gwint, b
dzie pod grk. Jak ja nie cierpi pod grk! Nic mnie
bardziej w yciu nie wkurzao jak ludzie, ktrzy patrzyli
na mnie, jakbym miaa psi obowizek rozumie ich roz
terki. A co ja kurde jestem, Duch wity czy Dalajlama?!
Poziom oczekiwa mnie zabija. Szlag by to! Niech idzie
do ksidza i si wyspowiada. Dobra. Przyhamuj tempo
poniewierania si. Wysucham jej chocia. W kocu tyle
lat prbuje mi co powiedzie. A ja to olewam, spuszczam
na drzewo i gasz j, jak si za bardzo rozpdza. Ile ra
zy ju Justa zaczynaa dziwne gadki przez telefon? Albo
na Gadu-Gadu? Ile razy klikaam w klawiatur, Sorry,
Justa, musz kpa mod, pogadamy jutro..."? Sumienie
we mnie ruszyo i dao mi potnego kopa. Dobra. Niech
si wyrzyga" ca t swoj spowiedzi. Chyba ju czas
dopuci j do gosu.
No i Justa zacza mwi:
- Wiecie, jak byo po maturze. Ty posza bezbolenie
na uniwerek, Jolka automatem dostaa si na ekonomicz
n, a ja nawet nie startowaam. To, e matur zdaam,
to byo dziki wam. To, e pewnie bym zdaa egzaminy
wstpne na cokolwiek, te byoby dziki wam. Dziewczy
ny, wy mnie nauczyycie czyta, mwi i myle. Nawet
sobie z tego nie zdawaycie sprawy. Pewnie, e chciaam.
I co z tego? Na stypendium naukowe byam za cienka,
na socjalne za dumna. Stary wyrzuci mnie z domu, jak
tylko skoczyam osiemnastk, czyli tu po maturze. To,
e tak szybko poszam na swoje", czyli wynajam so
bie pokj, czym byycie zachwycone, to nie bya wcale
63

rozbuchana samodzielno, tylko prosta konieczno y


ciowa. Musiaam i do pracy. Bez zawodu, bez kwalifi
kacji - najprostsza bya knajpa. Kelnerka na napiwkach
potrafi zarabia masakryczn kas - uwierzcie. Byo super,
jak przychodziycie do mnie na piwko i kaw. Ale kiedy
planowaymy wypady trzy razy Jot" w miasto, musia
am niele si nagimnastykowa, eby mc si z wami
wyrwa. Zamiana dyurw z innymi barmanami. Nawet
nie wiedziaycie, a ja za kadym takim sobotnim wypa
dem traciam kas. Napiwki, sobotnie zarobki. E tam,
byo, mino. Potrzebowaam szmalu jak powietrza.
Na wynajem mieszkania, na arcie i na wypady z wami.
Te wypady byy w sumie najwaniejsze. Jedyny kontakt
z normalnym wiatem, jedyny rozwj intelektualny to
byycie wy. Bo w knajpie jest bagno, nie ycie. Co wam
bd opowiada. Znaycie to z boku. Gocinnie. To co
innego. Poznaam Ericka. Obd. Wcale si nie zakocha
am, nie miaam czasu na mio. Poza tym za pikny on
nie jest, jak wiecie.... Ale jeszcze byam pena wzniosych
idei, waszych idei, i generalnie w dupie go miaam. By
super jako kumpel - przyjaciel. Mdry, starszy, wyga
dany i straszliwie dziany. Ja nie miaam na arcie, a on
mi perfumy Diora fundowa. Opylaam perfumy za p
ceny i miaam na poow czynszu. Miodzio. Przespaam
si z nim. Z sympatii koleeskiej, ot tak. Musia spada
do Nicei na drugi dzie rano. Zostawi mi na stole przy
fajkach sto frankw na taks do domu, bo mnie budzi
nie chcia. Ja piernicz! Dziewczyny, to byy moje dwie
miesiczne wypaty bez napiwkw. Odjazd. Jak przyjecha
nastpnym razem, to znowu z nim poszam do ka.
Wcale nie z przyjani. Z czystego wyrachowania. Dla
kasy. Urocze, nie?
.......
64

Justa zawiesia gos. Ja konsekwentnie milczaam. No


co? Jej ycie. Po co o tym gada. Byo, mino. Ciekawe
tylko, czy gdybym wtedy wiedziaa...? Jolka rozlaa na
stpn kolejk. Nie wytrzymaa. Musiaa doda swoje.
- Justa? - spytaa cicho. - Czemu nam nie powie
dziaa? Ericka poznaa, jak byymy na czwartym roku.
Przecie ja ju byam z Krzychem. Mogam ci da nor
maln robot.
-Jola, nie pieprz! - krtko ucia Justyna. -Jakbym ci
powiedziaa, sonko, e puszczam si dla kasy, nie chcia
aby moe zrobi mnie kierowniczk sklepu? I pewnie
by mi czerwony dywan przed wejciem rozcielia, co?
- rzucia ironicznie. - Poza tym ja to traktowaam w in
nych kategoriach. Erick si zakocha. Ja nie. Ale byam dla
niego dobra. Opiekowaam si nim, dogadzaam mu, jak
umiaam. I nic nie chciaam. Uwierzcie. Nigdy o nic go nie
poprosiam. Wiedziaam, e ma on i synka. Wiedziaam,
e tylko niecay rok bdzie w Europie, a potem wraca
do Kanady. Nie chciaam nic. Ani rozwodu, ani pienidzy.
Lubiam go. A to, e za kadym razem zostawia mi kas,
to by dodatkowy bonus. Zreszt biorc pod uwag to
wszystko, co ja wtedy wygadywaam o Krzyku... Nie
chciaa sucha. A Erick nie tylko do ka mnie chcia.
Traktowa mnie jak czowieka. Duo gadalimy. Bogu
dziki, wsplne starania Aki i naszej francuzicy w ogl
niaku day efekty. Nie wiem, jakim cudem, ale chyba
dziki tym czteroletnim, wymuszonym na mnie przez
ciebie, Asico, konwersacjom, od pocztku go rozumia
am nie najgorzej, a po p roku rozumiaam wszystko,
nawet z tym cholernym kanadyjskim akcentem. A Erick
rozmawia o interesach. Zona go chyba cakiem sucha
nie chciaa, wic mnie opowiada. I jak tak suchaam
65

z dwch stron, od ciebie o Krzychu i od Ericka bezpored


nio o prowadzeniu firmy, to mnie si wszystko przewra
cao. Tobie teraz, po ponad dwudziestu latach wylazo,
e Krzychu do interesw si nadaje jak w do karety. Ja
to wiedziaem ju wtedy. Gwnie dziki Erickowi.
- Justa - wtrciam - a ja?
Poczuam si niedowartociowana. Zawsze wszyscy
walili do mnie ze swoimi problemami. Zawsze twierdzili,
aczkolwiek moim zdaniem niesusznie, e jestem mdra
kobieta i e ich naprowadziam na lepszy trop i takie tam
pierdoy. To czemu Justyna nie?
- A ty, soninko, szczerze mwic, miaa wszystko
w dupie - krtko podsumowaa Justa. - I dalej masz!
Au. Zabolao. Ma racj. Do tej pory ona jedna to za
uwaya. Zawsze cudze problemy byy mi obojtne. Wy
mdrzaam si koncertowo na temat kopotw innych
ludzi. Jakim cudem trafiaam w sedno. Wszystkim poma
gao, wycigali jakie wnioski i pono im si od tego lepiej
robio. Ni diaba nie wiem dlaczego? Bo tak naprawd to
mnie to nie obchodzio. Rni ludzie przychodzili. Gadali
o swoich mao interesujcych problemach. Ale uczciwie
suchaam. Staraam si wyobrazi sobie, co ja bym zrobi
a, jakbym tak miaa. I im mwiam. I pono to pomagao.
Paranoja. Dopiero Justa dosza do tego samego wniosku
co ja. Mianowicie, e generalnie mam w nosie problemy
innych. Mog sobie je hipotetycznie rozpatrzy i si teo
retycznie ustosunkowa i nawet wyartykuowa stosowne
treci. Co nie zmienia faktu, e jest mi to najzupeniej
obojtne. Moe akurat Justynie nie bya potrzebna moja
obojtno ani mj obiektywizm? Moe ona potrzebowaa
czowieka? No to w sumie ma racj, ja si nie nadawaam.
Wsadziam sobie gdzie uraon ambicj.
66

- Moe masz racj - przyznaam niechtnie - Miaam.


To jak to si stao, e skoro nic nie chciaa od Ericka, to
zostaa jego on? - zapytaam napastliwie.
- No wanie - westchna Justyna - tu te si zacho
waam gupio, chocia wobec niego w sumie obrzydliwie
uczciwie. Widzicie, dziewczyny, ja byam wicie przeko
nana, e nie mog mie dzieci. Lata wietlne temu, jeszcze
w podstawwce, zachorowaam. Kobiet ju byam, po
pierwszym okresie. Miaam dwanacie lat. Bya zima. Sta
ry si nastrzela okropnie. Dziadek jeszcze y. I zacz bi,
najpierw babk, potem po starszestwie: matk, wujka,
ojca. Kurde, ile ten facet mia siy. Tyle narodu, a rady
mu nie dali - zamiaa si zoliwie - Nieistotne. Szlag
go w kocu od tego trafi. Ale akurat wtedy, tamtej zimy,
matka stwierdzia, e ja bd kolejna do bicia. I zwyczajnie
wywalia mnie na dwr, tak jak staam. Ssiedzi wkoo to
same pijaki byy, nie miaam si gdzie przechowa. Do ko
leanek gupio mi byo uderza, no to si zadekowaam
na te par godzin za mietnikiem. Wylazam dopiero,
jak w domu wiata pogasy. Dotelepaam si jako. Ale
na drugi dzie, pochorowaam si strasznie. Gdyby to
byo zapalenie puc, toby mnie bezpiecznie skadowali
w szpitalu. Ale ja zaapaam zapalenie jajnikw. Czuje
cie? Dwunastoletnia gwniara do ginekologa? Skandal!
No wic trzymali mnie z dala od tego ginekologa, jak
dugo si dao. Wpierali mi zapalenie pcherza, potem
fundowali baki i lewatywy domowym sposobem. Obd.
Wszystko oprcz rzetelnego antybiotyku domacicznego.
No bo dwunastoletnia dziewica i ginekolog?! Skandal.
No i w rezultacie wyldowaam na pogotowiu i ktry
geniusz wpad na pomys, e moe to zapalenie jajnikw.
Okej. Wyleczyli i miodzio. Jedyne wspomnienie, ktre mi
67

pozostao po tamtych rozrywkach, to pewno, e aden


bl nie boli tak jak dominiowy zastrzyk z pyralginy.
Potem, jak ju dorosam, to ginekolog mi powiedzia,
e jestem bezpodna po tych rozrywkach dwunastolatki.
I dobra. Nie rozczula si, panienki. Wiedziaam o tym
ju od matury i dawno si z tym pogodziam. No to sobie
z Erickiem pozwalaam. Bezpieczny seks to si nazywao.
Zreszt opowiedziaam mu t ca histori, niech chopak
ma komfort. Wiecie, w sumie jak tak sobie po latach
wspominam, to ja jemu duo wicej ni wam mwiam.
Erick by moim prawdziwym przyjacielem. Nawzajem
si sobie wywntrzalimy, tak totalnie. Bez udawania,
bez niedomwie. Teraz to widz. Wtedy wcale na to
nie zwracaam uwagi. No i wpadam. I na dodatek, wi
cie przekonana, e to wrzody odka, nawet o tym nie
wiedziaam. Dowiedziaam si, e jestem w ciy za pi
dwunasta. Byam w drugim miesicu, kiedy internista wy
sa mnie do ginekologa. Jak si dowiedziaam, to zostay
tylko dwa tygodnie do ewentualnego usunicia. Bo dla
mnie usunicie byo oczywiste. Wiedziaam, e dziecko
jest Ericka, nikogo innego nie miaam. On za to mia on,
synka i normalne ycie. Ja byam tylko podrywk. Taki
by ukad i na taki si godziam. Akurat nie miaam kasy.
Na nasze to byo pidziesit dolcw, tyle sobie zayczy
ginekolog. Dla Ericka to pryszcz, tyle co nic. Zostao mao
czasu. Dlatego w ogle zdecydowaam si mu powiedzie.
Nie chciaam przez telefon. Zadzwoniam i poprosiam,
eby przyjecha w sobot. Nie mwiam, o co chodzi.
Przyjecha. A ja w tym czasie przerobiam rewolucj
umysow. Cudem zaszam w ci, no to postanowi
am urodzi. A jeli nigdy wicej mi si nie uda? Jeszcze,
Jolka, ty bya taka szczliwa w swojej ciy. Julek mia
68

si za chwil urodzi. Zazdrociam ci. Chciaam mie


to dziecko tyko da siebie. Wychowa na normalnego
czowieka. Mie prawdziw rodzin. Ale skoro ju wezwa
am Ericka, to co mu musiaam powiedzie. Nie byam
w stanie urodzi i wychowa sama. Z pensji kelnerki?!
Ju to widz. Nie wiedziaam, jak bdzie. Postanowiam
mu powiedzie ca prawd. Z jednym zastrzeeniem. Nie
chc lubu, uznania ojcostwa ani adnych takich. Chcia
am tylko jego deklaracji, e pomoe mi szczyla utrzyma
do wieku przedszkolnego. I wtedy sta si cud. Tak jest.
Bez upikszania, bez melodramatw, powiedziaam mu
dokadnie tak, jak czuam. Powiedziaam, e jestem z nim
w ciy. I e nic od niego nie chc, nawet kasy na usu
nicie. I e chc urodzi, bo wiem, e to moe by moja
pierwsza i ostatnia szansa. Ale nie urodz na pewno, jeli
on nie chce mie z tym nic wsplnego. Bo do przedszkola
sama nie dam rady pocign. Po prostu finansowo nie
dam rady. Wtedy wanie sta si cud numer jeden.
Suchaymy z otwartymi pyskami. Pewnie nam na
wet lina ciekaa. wieo zakupiona dostawa alkoholu
posza w kompletne zapomnienie. Justa nam tu jakiego
harleuina opowiadaa. Jolka stcha w sobie, zmalaa.
Siedziaa zamotana w moje kocyki z pomaraczowymi
sonecznikami i jako tak jakby w nosie miaa swoje utra
cone miliony. Mnie dusio. Nie ebym astm miaa albo
rwnie urocze przypadoci, ale nawet nie potrafiam jej
powiedzie mw dalej"! Tak sobie mnie zatkao i su
chaam. Justa popatrzya na nasz linotok, ocenia szkli
ste lepia, spojrzaa na poziom pynu w nowej butelce
i jechaa dalej.
- Cud mianowicie - kontynuowaa monotonnie - po
lega na tym, e on wcale nie powiedzia, e bdziemy
69

yli dugo i szczliwie. Powiedzia: Wiesz, Dastin, dzi


nie podejmiemy adnej decyzji. Jutro musz by su
bowo w Paryu. Jed ze mn. Na tydzie. A za tydzie
zdecydujemy, co zrobi. To nie jest decyzja na natych
miast. Dziecko to decyzja na cae ycie. I to na dodatek,
na twoje ycie, nie moje. Dajmy sobie ten tydzie, co?
Daj mi pomyle". Ja pitol! Ten tydzie jego mylenia to
dla mnie by tydzie umierania, dziewczyny. Nie mogam
z nim jecha. Nie miaam paszportu. Nawet jeli Erick
chcia sfinansowa ten zwariowany wyjazd, to komplet
nie nie zdawa sobie sprawy z polskich realiw. Zdobycie
paszportu trwao miesic, wiza francuska kolejne dwa
tygodnie. Czyli wniosek by prosty. Decyzja musi zapa
tu i teraz. Nie bardzo chcia zrozumie, co to znaczy
nie mie paszportu, ale potem dotaro. Nie pojecha.
Ola to wszystko subowe. Dwa dni kotowalimy si
po wrocawskich knajpach. Ja chlaam, przekonana, e
zapijam robala. On chla nie wiadomo dlaczego. Dwa
dni po przyjedzie zaprosi mnie na obiad do Dworu
Wazw. Czujecie? Najbardziej wypasiona knajpa w mie
cie. I wtedy nastpi cud numer dwa. Wypyta mnie
szczegowo o mj stan posiadania i moje zobowizania
w Polsce. Nie miaam adnych zobowiza i adnego
majtku. Nawet pensja bya niepewna, bo w gastronomii
zawsze jest dua rotacja. Powiedziaam mu prawd. Za
pyta, czy ja jestem pewna, e chc tego dziecka. Bardzo
dugo mi tumaczy, e dziecko stawia na gowie cale
ycie. e on, nawet gdyby mi pomg finansowo, to
nigdy nie bdzie mg mi pomc w wychowywaniu tego
dziecka. e wszystko bdzie na mojej gowie. W no
sie to miaam. Chciaam urodzi. Opowiedziaam mu
o ojcu, o tym, dlaczego tak bardzo chc mie dziecko.
70

Uwierzy, zrozumia, zaufa. Powiedzia, e mi pomoe


finansowo do czasu, a mae pjdzie do przedszkola.
I e zabezpieczy przyszo finansow dziecka. Wyjecha
i wrci po trzech tygodniach. A wtedy nastpi kolejny
cud. Zaproponowa mi wyjazd do Kanady. Nie obiecy
wa, e rzuci dla mnie on i wszystko. Nie obiecywa
wsplnego ycia. Zaproponowa mi jedynie sta, pewn
prac w jednej ze swoich restauracji, a do rozwizania.
Zaproponowa mi mieszkanie z nieduym czynszem.
Pord w kanadyjskiej klinice. I powiedzia co jeszcze.
Powiedzia, e uzna dziecko i da mu nazwisko. To wa
nie mia na myli, mwic, e zabezpieczy przyszo
finansow dziecka. Erick ma syna, wic drugie dziecko,
nawet z nieprawego oa, jeli uznane przez ojca, jest
rwnie jego prawnym spadkobierc. Dziewczyny, ja
Pana Boga za nogi zapaam. Zdecydowaam si na to
w ciemno. Zoyam wnioski paszportowe, Erick zaa
twi w ambasadzie wiz uprawniajc do podjcia le
galnej pracy. To wszystko, co mi obieca, byo totalnie
legalne, a co najwaniejsze, byo prawd. Wyjechaam.
Erick cay czas mi pomaga. Kiedy si urodzia Jamina,
uzna j i da jej nazwisko. Jamina Blanc. Dopiero wte
dy si dowiedziaam, e w Kanadzie obowizuje prawo
krwi. To znaczy dziecko urodzone z ojca Kanadyjczyka
dostaje automatycznie obywatelstwo. A skoro Jami
na bya Kanadyjk, to ja jako jej matka automatycznie
dostaam prawo pobytu, eby maa Kanadyjka si mo
ga w ojczynie wychowywa. Dostaam socjal, miaam
prac, penopatny urlop wychowawczy, zaczam mie
normalne ycie.
- Chwileczk - przerwaam Jucie z zastanowieniem.
- Co ty powiedziaa, jak to Jamina Blanc? Przecie wy

z Erickiem nazywacie si Schweitzer, mnstwo razy tak


pisaam na kopertach w dawnych czasach. Co mcisz?
- Nic nie mc, szczeglaro - rozemiaa si Justa.
- Przecie mwi ci wyranie, e Erick nigdy mi mae
stwa nie obiecywa. Nie jestem jego on.
Jolce szczka opada do podogi.
- No to czyj? - zapytaa z szalonym zaciekawieniem.
- Przecie zacza si nazywa Schweitzer tu przed uro
dzeniem Jaminy. Byam pewna, e to po mu. A zreszt,
winio jedna, nawet nas na lub nie zaprosia!
- Bo lubu nie byo, gupolu! - Justyna chichotaa
w mankiet. - Jeszcze nie rozumiecie?! Ja jestem czter
dziestotrzyletni panienk z dzieckiem. Nazwisko celo
wo zmieniam przed wyjazdem, jeszcze jak si kotoway
wszystkie formalnoci wyjazdowe. aden tam Schweitzer
tylko zwyczajny Szwajcar. To panieskie nazwisko mojej
babki. W urzdzie stanu cywilnego doskonale rozumieli,
e baba w ciy, a niestety panienka, chce zmieni nazwi
sko. Jedna kumpela mi to przepchna urzdowo. Tylko
ona wie, jak byo naprawd. A cala reszta, z wami na czele,
kupia bajk o moim zamciu. Ju w Kanadzie przero
biam polsk pisowni na angielsk i wyszo Schweitzer.
Jaminka si nazywa Blanc - po tatusiu.
Udao si jej. Zastrzelia nas kompletnie. Jolka ze zbaraniaym wzrokiem signa po butelk. Przygotowaa
kolejne drinki.
- Id do kibla. - Podniosa si niemrawo i wysza.
-Justa? - powiedziaam. - To kto ty waciwie jeste?
Mnie wychodzi na to, e kompletnie ci nie znam. Obcy
czowiek. Popraw mnie, jeli si myl, ale mam mgliste
wraenie, e ty nas cae ycie okamywaa? A w ogle to
twoje ycie jest jednym wielkim kamstwem.
72

- Aka - Justyna spowaniaa - to nie jest tak. Nie


wiedziaycie, bo nie chciaycie wiedzie. Przypomnij
sobie, ile razy usiowaam ci powiedzie. Tak naprawd
to ta nasza przyja chyba bya troch wybrakowana.
Imprezowaymy razem, obrabiaymy tyki znajomym,
pomagaymy sobie w szkole, a potem zawodowo. I tyle.
Takie pytkie to byo strasznie, powierzchowne. adna
nie kopaa gbiej. Jolka zawsze o sobie mwia, czy kto
chcia sucha, czy nie. Ty si zawsze koncentrowaa
na miesznych stronach ycia. O duperelach z rozkosz
gadaa. Byle do miechu byo. Ale jak co powanego...
To albo nie miaa czasu, albo uprzejmie wysuchiwa
a dwiku, treci zasadnicze pomijajc. A ja? Co mia
am mwi? Nie kamaam wcale. Jak si spotykaymy
we trzy, to zawsze Jolka dominowaa, ogaszaa ploty
monologiem prawie cakowitym. A potem wyjechaam.
Nie chciaam przez telefon. Popatrz nawet dzi. Ty so
wa o sobie nie powiedziaa. Jakbym si nie upara sa
ma, eby wam wszystko wywali, to bymy si rozeszy
kada ze swoimi problemami, w peni uwiadomione co
do yciowych perturbacji Joli. Powiedz uczciwie, czy ja
kamaam, czy zwyczajnie miaa w nosie moje sprawy?
- Masz racj. - Kiwnam gow skruszona. Wrcia
Jolka. Klapna ciko na fotel i westchna.
- Justa? Czemu ty tyle lat nam tego nie powiedzia
a?
Justyna pocigna solidny yk.
- Kiedy, sonko, miaam wam powiedzie? We trzy
fizycznie spotkaymy si tylko raz. Na drugim lubie
Aki. To rednia okazja do wyzna. I na dodatek im
preza bya z waszymi chopami. No to co? Miaam przy
Krzysiu i Piotrusiu opowiada takie rzeczy. A jeszcze to
73

przypado w okresie, kiedy Erick by ze mn i Jamin.


Fizycznie by. Mieszka z nami i mylaam nawet, e moe
ju tak zostanie. W ogle na ten lub to przyjechaam
tylko dlatego, e Eric upar si Jamince Pary pokaza,
a to niedaleko byo.
- Suchaj - Jolka pogodzia si z niepojtymi faktami
- to jak to jest, co mwia? e Erick znalaz sobie mod
sz? To co waciwie z tob teraz jest? No a Jamina?
Ona w ogle wie?
- No pewnie! - achna si Justyna. -Jamina od po
cztku doskonale zna sytuacj. Wie, jak byo i nie jest
gupia. Kocha i mnie, i ojca. Zreszt prawie osiem lat
miaa normaln, pen rodzin. Jak syn Ericka zaoy
wasn rodzin, to Erick i jego ona przestali widzie
sens we wsplnym mieszkaniu. Formalnie si rozwied
li, ona kogo miaa i chciaa si wyda za m. Zreszt
Erick te nie lepszy. Ze mn w sumie nigdy romansu nie
zakoczy. Tak idiotycznie, dwa domy mia. Mieszka
z on i synem. Jamin czsto zabiera do siebie, oni
j w peni akceptowali. A do mnie wpada czasami, no
i jedzilimy na wsplne urlopy. Nie wychowywaam
modej sama. On cay czas by w tle. Wiecie, ja w sumie
miaam bardzo fajne ycie. Wszystko dostaam, dom, pra
c, cudowne dziecko, faceta i w ogle. Tylko, cholera,
mioci nie miaam. Bo cae to ycie obok Ericka to takie
wykalkulowane i z gry ustalone byo. Oj, Boe! Przy
wizaam si do niego. Wcale mi si nie chciao szuka
innych facetw. A Jamina dawaa mi peni szczcia
jako rodzina. Jak Erick si rozwid, to zostawi dom
onie. Wszystko zaatwili polubownie. Mia sobie kupi
jaki apartament, ale na pocztku wprowadzi si do nas.
eby z Jamin troch duej poby. Spodobao mu si.
74

Zreszt sama temu winna byam. Skakaam koo niego


jak nie wiem co. Wszystko mu pod nos podstawiaam,
mia mio, czysto przyjemnie i nikt si go o nic nie cze
pia. arcie mu smakowao, wiecie, gotowa to ja zawsze
umiaam. No to wprowadzi si na miesic i zosta osiem
lat. Byo tak super, tak normalnie. Oczywicie, e mia
podrywki. Mylicie, e nie wiedziaam? No i co z tego?
Wcale mi nie przeszkadzao. Ukrywa je skrztnie i nie
przywizywa si do nich na stae. Dopiero teraz..
Urwaa i zapatrzya si w dogorywajce Magnolie".
Te milczaymy, popijajc drinki. Jolka pokiwaa gow.
Milcze to ona nigdy nie umiaa.
- Ty? Co teraz? No mw cholera!
- Gwno teraz! - podsumowaa ze zoci Justa.
- Osiem lat siedzia z nami. A teraz znalaz sobie cwan
panienk w wieku wasnego syna. To Jamina mi o niej
powiedziaa, bo panienka wanie si z ni zaprzyjania. Ja
mina gupia nie jest. Samotna matka j wychowywaa, to
jej si wydaje, e taki ukad jest zdrowy. Traktuje facetw
jak trutnie, co to z kwiatka na kwiatek. A do tego mdra
ta moja crka yciowo jest okropnie. Sama ma w rku
rewelacyjny fach, myli tylko i wycznie mzgiem, a nie
macic. W yciu jest ustawiona, Erick jej zapewni miesz
kanie, a o dobr robot to sobie sama zadbaa. Otwiera
wasn firm informatyczn. Erick j wspiera, kas wyoy
i bardzo jest z niej dumny. Mwi, e o crk nie musimy
si martwi. Tylko e ja si teraz, cholera, nie o crk
martwi, tylko o siebie. Bo ja nic nie mam. Mieszkanie jest
Ericka, Jaminie kupi wasne. Jeli mi powie egnaj", to
ja si mog do creczki albo do mamusi wprowadzi. Pra
cuj cay czas jako meneder programowy jego restauracji,
jak mnie zwolni, to zostan z rk w nocniku. Co tam
75

odoyam, ale co z tego. Na wasny interes mnie nie sta,


jak sobie kupi mieszkanie, to na utrzymanie nie bdzie,
i na dodatek jestem sama jak pies. Wszyscy znajomi w Vancouver to znajomi Ericka. W razie co pjd za nim.
- W razie co? - wtrciam. - Mylisz, e on po tylu
latach wymieni ciebie na modszy model?
- Co mam myle! - burkna. - Ju wymieni. Panience kupi apartament na wasno i otworzy jej knajp
z dyskotek. Mylaam, e sam otwiera kolejn. Taka
troch nie w jego stylu, bo on ma same nobliwe restaura
cje, a ta nowa to jest lokal bardziej modzieowy. Ale si
przypadkiem dowiedziaam, e to nie jego. e pomaga
znajomej w rozruchu. Pieprzenie. Jamina zna t znajom
i mwi, e to wydra pierwszej wody. Taka totalna pijaw
ka, nastawiona tylko na siebie. Tyle e strasznie cwanie
to robi. Przyssaa si do niego jak rzep do psiej dupy.
Wysra mu si samemu nie daje. Patrzy jak w obrazek
i podziwia jego msko. A do tego taka jest bieeeedna!
Prawie e sama nie wie, jak oddycha. Dwie lewe rce,
kompletna bezradno yciowa, wielkie bkitne oczy
zdziwionej sierotki Marysi i kupa wosw, zbw i cyc
kw. Na mzg mu pado. Mwi wam, ona go jeszcze
na lub nacignie!
- E tam! - mruknam z powtpiewaniem. - Przejdzie
mu. Ty sama mwisz, e go rozbestwia. To jak uwaasz,
on na dusz met wytrzyma z nastoletni, rozbestwion
pind?
- Te na to licz. - Justa westchna ciko. - Tylko
e ona cwana jest okropnie. To ju p roku si wlecze.
Mylaam, e mu wczeniej przejdzie, jak wszystkie in
ne. No a teraz w dupie jestem, ba si zaczam. Jak
zaczn z nim rozmawia na temat, to mog tylko sobie
76

zaszkodzi. Erick doskonale funkcjonuje w konspirze, ale


kiedy si go pod cian postawi, to dziaa drastycznie.
Miaam przykad na sobie samej. Pki mu ona awantury
nie zrobia o Jamin, tylko udawaa, e nic nie wie, to so
bie wygodnie y na dwa domy. Jak koleanka maonka
drastycznie zadaa ustalenia praw, to gwno jej z tego
przyszo. Oficjalnie wsadzi Jamin do testamentu i za
cz j wczy na spacerki z legalnym synkiem. A potem
jeszcze prowadza na rodzinne uroczystoci do swojego
domu. Tyle jej z tego przyszo. To jak ja mu teraz po
wiem, eby si zdecydowa midzy mn a t maolat, to
mylicie, e co zrobi? Boj si, e powie mi zwyczajnie
do widzenia".
- No wic co zamierzasz zrobi? -Jolka uparcie szu
kaa konkretw.
- No wanie nic. - Justyna mwia beznamitnie jak
automat. - Przeczekam. Na razie wyjechaam na miesic.
Mocno licz na to, e skocz mu si czyste koszule i b
dzie oczekiwa usug od tej swojej. Knajpianego arcia to
on te na dusz met nie lubi. Jamina jest uprzedzona
i nie bdzie si wtrca. Wyniosa si zreszt do siebie.
W pracy na szczcie jest remont, czyli na razie przeyj
beze mnie. Potem, jak bdzie trzeba robi wystrj i kuch
nie, bd musiaa wrci. Do tego czasu zobaczymy.
- A jak si okae, e ona przetrzyma i Erick faktycz
nie odejdzie? -Jola bya tym bardziej zaniepokojona ni
swoj zrban sytuacj finansowo-yciow.
- To nie wiem. - odpara Justa. - Nie wyobraam
sobie. Ale dzi nie bd si tym martwia. Jeszcze trzy ty
godnie mog sobie by Scarlett 0'Hara i pomyle o tym
jutro". A w ogle to zmiemy temat, bo si nastrzelam
na smutno. Aka, opowiadaj, co u ciebie.
77

- E tam! - Wzruszyam ramionami. - Jak zawsze to


samo. Praca, dom i tak w kko. Co bd wam mwi.
U mnie jak zawsze rewelacyjnie. Piotru kocha mnie
od dziesiciu lat tak samo mocno. Kamila jest rewela
cyjna. Nudy same. Zwyczajnie szczliwa jestem.
Nie naciskay. Wiadomo, nie byo o co pyta. U mnie
od lubu z Piotrem zawsze byo stabilnie. Pogadaymy
jeszcze godzink o pierdoach i zrobia si pierwsza.
Dziewczyny wydzwoniy sobie takswy, umwiymy
si wstpnie na jakie spotkanko na miecie, pojechay
i zwyczajnie poszam spa.

Obudziam si rzeka jak skowronek. Piotrek pochra


pywa przez sen. Niech pi. Niedziela. Naley mu si,
tak ciko pracuje. Wlazam do wanny. Cieplutka woda,
rozkoszne niedzielne lenistwo bez Misi, ktr wczoraj wy
salimy na obz narciarski. Nic nie musz. Rozleniwiam
si. Z miym samozadowoleniem mylaam, jak to fajnie,
e jestem taka szczliwa. Bez emocji, wybuchw, bez
nagych zwrotw akcji. Zwyczajnie szczliwa. Za m
wychodziam dwa razy. Pierwszy - bez sensu. Drugi - nie
chciaam wcale. Zreszt, oba te maestwa to chyba byy
przez matk. Wychowywaa mnie sama, nasuchaam si
cae ycie o tym, jak wspaniaym facetem by mj tata,
no i pewnie dlatego wyobraziam sobie wzorzec faceta
- kompletny idea. A takich niestety na pczki nie ma.
Wic przebieraam, szukaam sobie tego idealnego. To
przeze mnie, co zrozumiaam, dopiero jak si urodzia
Kamila, matka tyle lat tkwia we wdowiestwie. Lata
o za ni wielu. Bya towarzyska, inteligentna i adna.
78

Nawet si przy niej Kazimierz na stae zainstalowa, ale


wyj za niego nie chciaa. Dopiero kiedy mj lub by ju
zaplanowany z detalami, zdecydowaa si i powiedziaa
Kaziowi tak". Niedawno zrozumiaam, e te wszystkie
lata od mierci ojca powicia mnie. Czasami jej wszechobecno przytaczaa mnie i dusia. Byam moda i gu
pia. Musiaam wasne dziecko urodzi, eby j zrozumie.
eby zrozumie, e powicia mi ca siebie i zawsze
bya najlepsz przyjacik. Ten rok, kiedy zdecydowa
am si w kocu na normalny, powany zwizek, by dla
nas bardzo trudny. Umara babcia. Mieszkaymy wtedy
we trzy na Szewskiej. Babcia dugo chorowaa, rak za
bija j powoli i bolenie. Opiekowaymy si ni obie.
Taka bya saba, ale cay czas przytomna, z byskotliwym
umysem i ciepym cudownym poczuciem humoru. Taka
pena mioci. Czasami kryam swoje rne grzeszki przed
matk. Przed babci nigdy. Nawet jeli nie akceptowaa
moich licznych zwizkw, nawet jeli nie podobao jej si
moje postpowanie, to nigdy nie powiedziaa tego wyra
nie. Matka zawsze chciaa, ebym dorastaa do poziomu
jej oczekiwa. Musiaam by we wszystkim najlepsza.
Swoje niezaspokojone ambicje przeniosa na mnie. A ja
si wcale nie buntowaam. Wychoway mnie na opowie
ciach o ojcu i dziadku. Tylko e matka stawiaa mi ich
obu za przykad, a babcia Marysia opowiadaa o nich
jak o zwyczajnych ludziach. Takich z wadami i zaletami,
nie o adnych tam herosach. Babcia bya taka cudowna,
taka pogodna i pena mioci. To dziki niej szukaam
w facetach uczucia, a przez matk szukaam w nich ide
au. Dlatego do dugo szukaam. Babcia przed mierci
wywina niesamowity numer. Kazaa matce przygoto
wa kolacj dla nas trzech, przy wiecach, z szampanem
79

- i w ogle tak mocno wypasiona. Ju wtedy prawie


nie wstawaa z ka. Matka protestowaa, e po co to,
e si zmczy... Ale babcia bya jak skaa. Upara si.
Pamitam, jak j osadzia: Ty, Krysiu, nie myl sobie,
prosz, e urzdzisz styp, dopiero jak mnie ju nie b
dzie. Uwaam, e to byoby niesprawiedliwe. Ja te chc
przy tym by! Dzisiaj zrobimy prawdziwe poegnanie,
ale takie, w ktrym ycz sobie uczestniczy". Matka
si poryczaa, ale daa za wygran. Usiadymy wieczo
rem we trzy przy przepiknie nakrytym mahoniowym
stole. Ju kolacja zmczya babci. Ale wszystkie proby
matki, eby si pooya, skwitowaa krtkim wybuchem
czarnego humorku: Daj mi spokj! W trumnie sobie
pole". Mama znowu si rozryczaa. Babcia wzia j
za rk, pogadzia i popatrzya na jej do. Piercionek
mamy rozbysn tysicem iskier w wietle wiecy. Wie
dziaam, e to prawdziwy brylant. Jaki czas temu, kiedy
mocno zaczam si interesowa pienidzmi, mama mi
opowiedziaa jego dziwn histori. To by jej piercionek
zarczynowy - wielki brylant otoczony gwiadzistymi
szafirami. Drogi jak cholera. Bardzo mnie ta informacja
zaskoczya, bo w naszej rodzinie kokosw nigdy nie byo.
Babcia miaa skromn emerytur, do ktrej dorabiaa
tumaczeniami niemieckich tekstw. Matka, nauczyciel
ka i autorka podrcznikw szkolnych dla najmodszych
klas, te groszem nie mierdziaa. Presti miaa ogrom
ny, szanowany pedagog i tak dalej, ale pienidzy z tego
za duych nie byo. Ona take dorabiaa, dawaa korepe
tycje z niemieckiego. Z czasem, jak podrosam, to moje
pierwsze pienidze te na tych korepetycjach zarabiaam:
z niemca, francuza i anglika. Jako mnie si te jzyki
imay. Wiedziaam, e ojciec pochodzi z biednej rodziny
80

- sierota wojenny, pazurami wyksztacenia si dorobi.


No to skd nagle taki brylant?! Wic matka mi opowie
dziaa, e babcia Ania, mama mojego taty, dostaa go
od bardzo bogatej Niemki w czasie wojny za uratowanie
ycia. A potem daa tacie na piercionek zarczynowy dla
niej. I tyle. Wyjanienie przyjam i przestaam si tym
zajmowa, traktujc byskotk jako warto pamitkow
po tatusiu, czyli niesprzedawaln. Zaczam dorabia si
kasy innymi sposobami, gwnie jadc na tych jzykach
obcych. Wtedy, w czasie tamtej ostatniej wsplnej kolacji
z babci, dowiedziaam si duo wicej. I ja, i matka.
Babcia przytrzymaa rk mamy w swojej, zapatrzya si
w piercionek i dugo milczaa. Potem drc doni pod
niosa kieliszek z szampanem i wygosia toast: Za mi
o, dziewczynki. Dzi bdziemy piy tylko za mio".
Poprosia mam o zastrzyk przeciwblowy, odpocza
chwilk, a potem cicho zacza mwi:
- Ten toast to bardzo wana sprawa. Krysia ju wie,
nauczya si mioci, chocia drogo za t nauk zapacia.
Patrz, creczko, jak zasaniasz si Asi. Wiem, jak bardzo
j kochasz. Ale ona ju jest dorosa, musi teraz znale
wasn drog. Kazimierz bardzo ci kocha, Krysiu, wiesz
o tym, prawda?
Mama w milczeniu kiwna gow.
- To co? - Babcia badawczo spojrzaa jej w oczy. - Dasz
mu w kocu szans? Pozwolisz im odej? Markowi, Sta
chowi, Annie i... Asi? - Umilka na chwil.
- Mamo, to nie jest tak. Asia mnie potrzebowaa, nie
mogam przecie jej zawie...
- Cicho ju - przerwaa jej babcia. - Nikogo nie zawiod
a. Asia jest wspania, mdr doros kobiet. Poradzi
sobie sama. Nie ka ju Kaziowi czeka. To jak bdzie?
81

- Tak, mamo. - Matka z wahaniem pooya rk


na babcinej doni - Dobrze, mamo. Wyjd za niego. A ty
doyjesz naszego lubu.
- E tam! - Babcia si umiechna. - Ale jak nie doyj,
to bd ci z gry kibicowa. Musz wam co powiedzie.
Krystynko, twj piercionek zarczynowy. Wiem, e trak
tujesz go jak skarb. Chciaam ci prosi, eby go daa
Asi. Tutaj i teraz, dzisiaj.
Zdziwiona matka zdja brylant z palca.
- Przecie wiesz, e on jest Asi - powiedziaa. - To
przecie pamitka po jej ojcu. Zreszt caa moja biuteria
do niej naley i dostanie j po mnie...
- Nie! - przerwaa jej babcia. - Ten piercionek nie
jest pamitk po Marku. To pamitka po mnie i po jej
prababkach.
Wanie wtedy pierwszy raz usyszaam histori dia
mentu. Mio i przebaczenie. Boe, jaki melodramat!
Wtedy poznaam moje korzenie. Histori nieszczliwej
prababki, histori ycia mojej babki, histori mierci
mojego ojca. Siedziaymy we trzy prawie do pnocy.
Najpierw opowiadaa Maria, potem Krystyna. Poszymy
spa wszystkie trzy zapuchnite od paczu. Ja poszam
spa z wraeniem przepieprzania ycia i rozmieniania
si na drobne. Gdzie, do cholery, bya w moim yciu
ta mio? Skakaam z kwiatka na kwiatek, natychmiast
odkopujc od siebie kadego faceta, ktry zaczyna si
za mocno przywizywa.
Maria umara tej samej nocy. Cicho, spokojnie,
z umiechem na twarzy. Chyba bez blu. Moja Babcia
Maria. Ave Maria...

Maria Raczyska-Jaoch,
1939, Raczyce
- Stachu, pu, tchu mi brakuje!
Panna Maria Raczyska draa w ramionach ukochane
go, wcale nie z zimna. Prawda, e luty by siarczysty w tym
roku. Jednak gorce uczucia Stacha Jaocha, syna ubogie
go chopa z Raczyc, solidnie ogrzay chd lutowego po
ranka. Nie po raz pierwszy panna Maria pod pretekstem
konnej przejadki spotykaa si z modym szewczykiem
w pobliskiej brzezinie. Z kadym spotkaniem bya coraz
bardziej pewna swego postanowienia. Stach nie by wy
ksztacony ani szlachetnie urodzony. Waciwie by nikim.
Ale dla niej sta si caym wiatem. Panna Maria miaa
wyj za m za syna Basiskich. Waciwie to maestwo
zostao ju dawno ustalone. Tylko pl roku temu, kiedy
wrcia do domu do Raczyc, wszystko si zmienio. Jasio
Basiski przyjecha na wakacje po kolejnym skandalu, kt
ry zafundowa swojej rodzinie. Taka wietna partia. Zno
wu pijany wjecha konno do restauracji. Tym razem wlk
za sob brank, jarocisk aktork. Restauracja przeya
kolejny wyskok modego hrabiego, ko take, jedynie
ladacznicy si nie udao. Jasia wysano wic na wakacje
83

do Raczyc. Niech wszystko przyschnie, a za rok moda


ona, Marysia Raczyska, na pewno go w domu utrzyma.
Basiscy to cikie pienidze - kina, restauracje, fabryki
i ziemia. Raczyscy mieli jeden zaduony majteczek
i dom w Raczycach. Jak mogli odmwi? No tak, rodzice
nie mogli. Ale ona, Maria! Nigdy! Nie wyjdzie za tego
drania. Za tego morderc. Ju po tygodniu zesania Jasio
zgwaci pokojwk. Dzie pniej opowiada Marysi,
jaki to j zaszczyt spotka, e go polubi. I ona miaa i
jak ta krowa na rze! Wiele dni przepakaa w przyjaznej
brzezinie. A ktrego wrzeniowego popoudnia okazao
si, e nie jest tam sama. Wcale nie romansowaa z przy
stojnym Stachem. Rozmawiali. Wiele razy. By dobry, miy
i wcale nie gupi. Sucha jej dziewczcych alw. Opo
wiada o swoich planach. Chop, a taki ambitny. Poszed
do Odolanowa do szewca na nauk. Chcia do miasta,
na ojcowizn nie liczy. Ale kiedy starszy brat umar, wr
ci na wie. Matki i ojca nie zostawi, jego plany musz
poczeka. Marne poletko wiele im nie dawao. Ale Stach
mia fach w rku, za jego buciki okoliczne panny paciy
prawdziwe pienidze. Coraz lepiej mu si wiodo. Chyba
nigdy nie podnisby oczu na pask crk. Taki prawy,
taki uczciwy. To ona, Marysia, go omielia. Nie szukaa
ani rozrywki ani ucieczki. W otaczajcym j zdegenerowanym towarzystwie szlachetnie urodzonych, wrd
takich Jasiw Basiskich i kobiet jak jej matka... Widzia
y zo i godziy si na nie. Widziay zdrad i kamstwo,
ale nic nie robiy. Nie, Maria nie chciaa takiego ycia.
Moe nawet z chopem y, byle uczciwie. A Stach j
szanowa i kocha gorco. Uczciwie i odwanie jej o tym
powiedzia. Nie ba si, e go odepchnie, wymieje. Po
prostu powiedzia prawd i na nic nie liczy. Te miesice
84

ich spotka uwiadomiy Marysi, czego chce od ycia.


Nie pienidzy, biuterii, balw. Nie zudnego blichtru
i ukrytej zgnilizny. Nie chciaa takiego ycia, jakie wioda
jej matka. Pani Raczyska, za dnia wielka dama z towa
rzystwa, w nocy samotna, nieszczliwa kobieta. Matka,
wpatrujca si w okno w te nieprzespane noce, kiedy ojca
nie byo w domu. U ktrej jest dzisiaj? W Odolanowie,
w Jarocinie, w Poznaniu? Matka, leca sama nieruchomo
w krlewskim ou z baldachimem, w te noce, kiedy ojciec
zosta w Raczycach. Kiedy z piterka, ze subwki Zuzi
dolatyway piski i miechy. Ile razy matka si zastanawiaa,
kto u niej jest? Lokaj czy pan domu? O nie, Maria woli
chopsk chaup. Bied, ale rwnie prawd, odwag,
uczciwo i mio. Przede wszystkim za mio.
- Stachu, pu, tchu mi brakuje - powtrzya. - Wyjd
za ciebie za m.
Podziaao; Stach natychmiast przerwa gorcy po
caunek. Nie, nigdy na nic wicej si nie odway. Sam
pocaunek zreszt, ten pierwszy, by czystym przypad
kiem. Wtedy ona tak strasznie pakaa. A on j tylko
pociesza, gaska, tuli, caowa po wosach i czystym
przypadkiem ich usta znalazy si tak blisko siebie. To
po tym pocaunku tak zwyczajnie, prosto i powanie
powiedzia, e j kocha. I e wie, e panna Raczyska
nigdy Jaochow nie bdzie, i e niczego nie oczekuje,
ale ona, Marysia, powinna wiedzie, e kocha j bdzie
zawsze. Nawet jak wemie sobie inn, rwn sobie, to
jego serce na zawsze pozostanie w drobnych rczkach
panny Raczyskiej. Teraz odsun si od niej na wycig
nicie ramienia, raptownie wcign powietrze i szybko
zapyta zduszonym gosem:
- Marysiu? Ty wiesz, co mwisz?
85

- Wiem, Stachu - powiedziaa silnym, pewnym go


sem.
- Nic ci nie mog da. Tylko siebie. Ty wiesz? - Patrzy
jej gboko w oczy.
- Wiem, Stachu. - Przytulia si do niego.
Delikatnie, ale stanowczo odsun j od siebie.
- Marysiu, jeste bardzo moda, bardzo mdra i szachtnie urodzona. Ja jestem synem chopa. Mam dla
ciebie tylko izb w domu mojego ojca, ktr bdziemy
dzieli z moimi rodzicami, i ktr sama bdziesz sprzta.
Mam dla ciebie kury do hodowania, a jedyne, co ci mog
da, to pikne buty - rozemia si - sukni do nich ju
nie bdzie. Czy wanie tego chcesz?
- Chc prawdy, Stachu - powiedziaa spokojnie
I chc ciebie. Kocham ci.
- Dobrze. - Przygarn j do siebie. - Jutro poprosz
twoich rodzicw o twoj rk.

To byo wczoraj. Dzisiaj, tak jak obieca, przyszed


do dworu. Z ojcem i matk, w wyglansowanych butach
i podartym czarnym garniturze. Jak biednie wyglda.
Jak biednie wyglda tandetny tombakowy piercionek,
ktry kurczowo ciska w rce. Wymiali go, po prostu
go wymiali i wygonili. Ojciec prawie natychmiast wsiad
w samochd, swj najnowszy prezent od Basiskich, i wy
jecha. Zostaa sama z matk.
- Gupia!! Skoczona idiotka. - Zielone oczy pani
Raczyskiej rzucay gromy. - Jutro wyjedasz do wd.
Natychmiast. Po powrocie wychodzisz za m za Jasia.
Co ty sobie wyobraasz, ty gupia?
86

- Mamo, nie wyjd za Basiskiego - odpowiedziaa


pewnym gosem Maria. - Kocham Stacha i zostan jego
on. Z wasz zgod lub bez niej.
Kciy si godzin, a potem Marysia opucia ro
dzinny dom. Tak, jak staa, bez pienidzy, bez posagu,
bez rodzicielskiego bogosawiestwa. Wysza za m po
miesicu. Po miesicu uczenia si nowego ycia. Chodze
nia bez kapelusza i rkawiczek, macania kur, sprztania
ubogiej wiejskiej izby. Po miesicu spania na twardym
sienniku wypchanym sianem. Po miesicu zimna i niedo
jadania. Po miesicu bez Stacha, ktry wyjecha do Odo
lanowa. Buty ludziom szy. Zarabia na wesee. Mieszkaa
u jego rodzicw, przecie nie wypadao, eby przebywa
pod jednym dachem z narzeczon. Jego rodzice, proci,
niewyksztaceni ludzie, starali si traktowa j jak ksi
niczk. Jej matka i ojciec wysyali szpiegw, prosili, grozi
li, przekupywali. Nie daa si zama. Wiedziaa, e tylko
mio i prawda j uratuj. Tylko mio, prawda i Stach
sprawi, e bdzie moga patrze na siebie bez wstrtu.
Wytrzymaa. Wie huczaa. Ale potem, powolutku ludzie
przywykli do dziwnej ony Stacha. Z czasem nawet zacz
li j szanowa. Mino p roku, nasta gorcy sierpie.
Co roku o tej porze Raczyscy wyjedali na Riwier.
Wtedy w tysic dziewiset trzydziestym dziewitym
roku bez Marysi. Bez Marii Raczyskiej, teraz Jaochowej. Matka ju nie przysaa po ni lokaja. Wiedziaa, e
krew nie woda. Wiedziaa, e crka nie odpowie na adne
wezwanie. Przyjechaa sama, autem z szoferem. Zatrzy
maa si przed krzywym potem, za ktrym szalaa orgia
kolorw. Moe Maria nie umiaa wyhodowa jadalnej
marchewki, ale do kwiatw, trzeba przyzna, miaa r
k. W eleganckiej garsonce i szykownym kapeluszu pani

87

Raczyska wesza do obejcia crki. Maria bya sama,


pracowaa w ogrodzie.
- Zbrukaa honor naszych prababek, dziewczyno
- powiedziaa zimno matka. - Nigdy ci tego nie wyba
cz!
- Wiem, mamo - odpara mikko Maria
- Nigdy nic od nas nie dostaniesz! - Oczy pani Ra
czyskiej czujnie patrzyy na crk.
- Wiem, mamo. - Maria podniosa si sponad rabatki
wczesnych astrw. - Nie oczekuj niczego.
Matka zacisna wargi w cieniutk kresk.
- Nie zmieni zdania. Nie licz na to. Nic ci si ju ode
mnie nie naley. Daam ci ycie, daam wyksztacenie.
Mylaam, e przekazaam ci rwnie mdro kobiet
z naszej rodziny. Jednak nie. Mio, dziecko, jest uud.
Musisz sama to odkry. Jeeli wrcisz, wszystko da si
jeszcze uoy. Przemyl to.
Maria umiechna si tajemniczo.
- Mamo, kocham was. Ale jestem szczliwa ze Sta
chem. Dobrze, e przyjechaa. Pierwsza si dowiesz, e
bdziesz babci.
Matka pokiwaa gow. Popatrzya na krzywy pot,
na chaup kryt strzech, na spracowane rce crki.
- Za pno. Zawiodam. - Gos jej zadra. - Marysiu,
nie mog ci ju pomc. Sama sobie ycie wybraa. Jeste
moj jedyn crk. Szkoda, ale za pno. - Zdja z rki
piercionek. - To jedyna rzecz, ktra jest moj wyczn
wasnoci, a nie czci mojego posagu. To piercionek
zarczynowy ktrej z naszych prababek. Nie zasuy
a na niego, ale jest twj, przechodzi z matki na crk.
Dziwne, e w tej rodzinie zawsze rodzi si tylko jedna
crka. Moja matka twierdzia, e mi si nie naley, bo to
88

klejnot mioci i przebaczenia. Bzdury. Twoja prababka


pono... Zreszt to nieistotne. We, jest teraz twj. Ale
wiedz, e ja tobie nie przebaczam.
Rzucia byszczcy piercie w wilgotn ziemi wok
astrw, odwrcia si i odesza. Maria podniosa roz
iskrzony diament. Pobiega za matk. Zatrzymaa si
w p kroku. Spojrzaa z zastanowieniem na ubocony
piercionek i powolutku schowaa go do kieszeni fartu
cha. Pogaskaa si po paskim jeszcze brzuchu. Jest twj,
pomylaa, nawet jeli jeste chopcem - i umiechna
si do siebie.

Krystyna urodzia si w straszn, wypenion cier


pieniem lutow wojenn noc. Nie bya chopcem. By
a ma, brzydk dziewczynk. Rud jak matka, babka,
prababka. Wiecznie godn, wiecznie wrzeszczc. Maria
dugo chorowaa po porodzie. Pewnie by umara, gdyby
nie Stach i jego buty. Szewski fach pomg, m znalaz
prawdziwego lekarza i dziki niemu obie przeyy. Woj
na przy Stachu nie bya straszna. Gdzie tam wybucha
y bomby, gdzie tam byy apanki i obozy mierci. Ich
to nie dotyczyo. Walczyli ze zwyk bied polskiej wsi
i tyle. Potem przyszo nieszczcie. Krysia miaa niecae
dwa latka, kiedy Stacha wywieli na roboty do Niemiec.
Dotd to on utrzymywa ca rodzin. Dziki jego pracy
mieli co do garnka woy. To on take obrabia liche
poletko. Matka Stacha zmara tu po ich lubie, ojciec
by zbyt stary i saby, aby pracowa. Tylko dziki Stacho
wi jako yli. Kiedy jego zabrako, Maria, jak umiaa,
opiekowaa si teciem i creczk. Lecz c ona moga?
89

Moga im gotowa, ale nie byo co gotowa. W nocy


tulili si godni do siebie, eby si ogrza. Latem jako
byo. Ogrd i las daway im jedzenie. Potem przysza je
sie, zima, a z ni choroba i mier. Ojciec Stacha zmar
we Wszystkich witych. Krystyna pochowaa go godnie.
Ale kiedy w grudniu gorczka zmoga Krysi, Maria nie'
widziaa innego ratunku. Wielokrotnie ju trzymaa w r
ku swj piercionek, wielokrotnie zastanawiaa si, komu
go sprzeda. Do tej pory zawsze jako odsuwaa od siebie
t myl. O piercionku nikt nie wiedzia. Stach, poniony
kiedy przez jej rodzicw, unis si dum. Nie rozmawiali
nigdy o rodzinie Marii. I cho nie miaa adnych tajemnic
przed mem, o wizycie matki jako mu nie powiedziaa.
Tym samym i piercionek okrya mga tajemnicy. Czasami
Maria wycigaa go z ukrycia i ogldaa. Mylaa o nim
jako o piercionku Krysi, a nie o swojej wasnoci. Nie
aowaa ani przez chwil dokonanego wyboru. Ale t
jedyn wartociow rzecz traktowaa jak sched crki.
Doskonale zdawaa sobie spraw, e nie wychowa dziecka
na chopk. Nie mogaby tego zrobi. Jej crka otrzyma
staranne domowe wyksztacenie - takie, jakie ona sama
bdzie w stanie jej da. A kiedy przyjdzie czas, piercionek
zapewni jej dobr szko i waciwy start. To bdzie jej
dar dla dziecka. Dar mioci, a moe i dar przebaczenia.
Moe Krysia zrozumie i wybaczy matce zamian dostat
niego ycia na prawdziw mio: biedn, ale uczciw
i szczliw. Lecz teraz, kiedy przykadaa zimne kompre
sy do rozpalonego ciaka dziecka, wiedziaa, e diament
jest jedyn szans uratowania ycia Krysi. Zdecydowaa
si. We wsi jednak nie byo nikogo, kto mgby go kupi.
Maria potrzebowaa prawdziwych pienidzy, eby mc
opaci lekarza dla Krysi. Tu pienidze mia tylko bogaty
90

ssiad, Niemiec. Zaoferowanie mu klejnotu byo zbyt


duym ryzykiem. Rne plotki kryy o tym czowieku.
Ksidz twierdzi, e to wrocawski kupiec, ktremu umar
a ona. Jego crka pono chorowaa, podobno lekarze
zalecili jej wiejskie powietrze, wic przenis si tutaj. Ale
pewnoci nie mia nikt. A faktem byo, e po pierwsze, to
Niemiec, a po drugie pierwotni waciciele murowanego
domu zniknli tak szybko i tak nagle. Moe wcale nie
kupi ich gospodarstwa, tylko zagarn, jak to okupan
ci. Opowieci kryy rne. Tak wic, mimo e ksidz
twierdzi, e chocia Niemiec, to porzdny - Maria si
baa. Ale Krysia umieraa. Wieczorem, kiedy wycieczone
gorczk dziecko usno, Maria wysza z domu. Chodzia
po drodze tam i z powrotem przed domem Niemca. Bia
si z mylami.
- Was suchst Du hier? - Przez uchylone drzwi wyjrzaa
starsza kobieta.
- Verzeiben Sie bitte - Marii gadko przysza odpo
wied w pynnym, poprawnie akcentowanym niemieckim
wyuczonym na pensji. - Jestem Maria Jaoch z Raczy
skich. Mam chore dziecko i chciaam...
- Wejd, kobieto - Niemka machna rk w jej stron
- nie bdziemy przez drzwi rozmawia. Jestem Greta.
O co chodzi?
- Moje dziecko, moja creczka umiera... i ja chciaam
porozmawia z Herr Weissem... - powiedziaa Maria
drcym gosem.
- Nie przysza ebra, prawda? - przerwaa jej szorst
ko Greta - Ja jestem gospodyni, ale Herr Weiss nie lubi
ebrakw.
- Nie, ja chciaam... - prbowaa jej przerwa Maria,
wyczuwajc w kieszeni ciar piercionka.
91

- To dobrze. - Greta nie dawaa jej skoczy zda


nia. - Herr Weiss teraz nie ma czasu, jest z Fraulein. Ale
dobrze trafia. On ma prac. Moe ciebie przyjmie?
- Z namysem pokiwaa gow. - On chcia tylko Niem
k na gospodyni, ale ja ju duej nie mog tu czeka.
Fraulein w cigu dnia zostawi samej nie chce, to jak ma
znale kobiet? Na tej ciemnej wsi same polskie chopki
mieszkaj. Ty skd jeste? Mwisz po niemiecku prawie
tak dobrze jak ja.
- Std jestem, ale ksztaciam si wczeniej i... - i zno
wu nie udao si Marii dokoczy zdania.
- Jutro przyjd! Do kocioa na sum. - Gospodyni
uwielbiaa rozkazywa. - Tylko tam stj, nie podchod.
Ja ju musz std wyjecha. Powiem mu o tobie, a dalej to
si ju sama dogadasz. On musi mie kobiet do kuchni
i do sprztania. Cae dnie spdza z t ma. Moe ci si
uda? Kto wie? Ja mam dosy! Tu sami obcy. Wracam
do swoich. Id ju. Zaraz skocz czytanie, musz jedze
nie szykowa. Jutro po kociele. Pamitaj!
Zdziwiona Maria opucia przytuln ciep kuchni.
Odruchowo obracaa w kieszeni palta piercionek. Go
rczkowo mylaa. Praca? Gospodyni u Niemca? Boe,
co za wstyd, jaka haba! Nie, nie pjdzie jutro pod ko
ci. Jako sobie poradzi, a dla Niemca pracowa nie
bdzie. Nie dosy, e Stacha jej zabrali... Ale kiedy do
tara do zimnej, ciemnej izby i wsuchaa si w chrapliwy
oddech Krysi, zmienia zdanie. Wstyd? Jaki wstyd? Jej
dziecko umiera. Przecie nie sprzeda siebie, nie bdzie
ebra. Uczciwie zapracuje na nie obie. Teraz wstyd si
nie liczy, chodzi o ycie jej crki. Pracowaaby dla same
go diaba, gdyby moga w ten sposb uratowa Krysi.
Pjdzie po sumie do Weissa. Nie baga o lito, tylko
92

stara si o posad. Najlepiej jak potrafi. Otulia ma


baranim kouchem i pobiega na parafi. Tam poprosia
ksidza o rekomendacj.
Na sum posza sama, zostawiajc Krysi pod opiek
ssiadki. Creczka znowu miaa wysok gorczk. Maria
wycigna najlepsze ubranie, umya si i uczesaa staran
nie i posza do kocioa. Po mszy proboszcz zatrzyma
si na chwil z Kurtem Weissem. Staa obok i widziaa
zirytowane gesty Niemca. Wycisza si i uspokaja jedy
nie, kiedy patrzy na crk. Byo wyranie wida, e jest
zdenerwowany i si hamuje gniew. Po krtkiej rozmowie
ksidz uj go za okie i poprowadzi w stron Marii, kt
ra po opuszczeniu kocioa, bez popiechu, sza w stron
wiejskich zabudowa.
- Pani Mario! - Proboszcz nieznacznie podnis gos
- Niech pani zaczeka.
Maria zatrzymaa si i odwrcia w stron podajcej
w jej kierunku trjki.
- Herr Weiss - tu ksidz przeszed na niemiecki - bar
dzo chcia pani pozna. Wybaczcie, zostawi was samych,
owieczki czekaj. - Dokonawszy prezentacji, proboszcz
umiechn si porozumiewawczo do Marii i odszed.
- Witam pana, Herr Weiss. Jestem Maria z Raczy
skich Jaoch. - Gos Marii brzmia pewnie i dumnie,
mwia tak jak kiedy jej matka, zwracajc si do suby.
- W czym mog panu pomc?
Weiss zawaha si, a nastpnie, lekko zmieszany, przy
stpi do prezentacji dziewczynki.
- To moja crka Martha. - Bladziutka dwunastolatka
wycigna do w stron Marii.
- Ja o pani duo syszaem - kontynuowa Niemiec.
- Moja gospodyni, ta poda Greta - zirytowa si - rzucia
93

prac z dnia na dzie. Boe, jak trudno o dobr sub


w tych czasach. Ona mi powiedziaa, e jest na wsi taka
kobieta, co mwi po niemiecku i pracy szuka, czyli ona
moe ju wyjecha, bo sobie poradz. Wiem, e oprcz
pani nikt tu nie mwi po niemiecku, ale gupia Greta
chyba co popltaa. Przepraszam za t omyk, gdzie
pani Raczyskiej do suby u Weissw! - Rozemia si
zaenowany. - Pani wybaczy, proboszcz ju mnie objani,
e zaszo nieporozumienie.
Maria przywoaa na twarz wyrozumiay umieszek.
Pogaskaa Marth po buzi.
- No wie pan, Herr Weiss, na sub istotnie chyba
si nie nadaj, ale prawd jest, e szukam pracy. Czasy
s cikie, mj m, niestety, nie moe by ze mn. A ja
jestem odpowiedzialna za crk. Co prawda mylaam
raczej o posadzie nauczycielki. Mam dosy gruntowne
wyksztacenie i znam biegle trzy jzyki, jak pan syszy.
Ale chyba moemy doj do porozumienia.
Weiss si rozpromieni.
- No wie pani, to wietnie! Ja przecie od dawna
szukam prywatnej nauczycielki dla Marthy. Ojciec ju
dwunastolatce nie wystarczy - rozemia si nerwowo
- ona potrzebuje towarzyszki i opiekunki. Moe pani by
znalaza czas, ja naturalnie zapac... - jka si.
- Herr Weiss, z przyjemnoci podejm si pracy
u pana. - Spokojnie i rzeczowo wyuszczaa swoj pro
pozycj. W domu umieraa Krysia. Jednak Maria teraz
nie moga dopuci, eby ten czowiek dostrzeg, w jak
beznadziejnej sytuacji si znalaza. - Mam jednak ma
creczk - kontynuowaa. - Kopotliwe byoby dla
mnie zajmowanie si Marth i rwnoczesna opieka nad

94

wasnym dzieckiem. A skoro pan zosta bez gospodyni,


to moe to poczymy.
Od sowa do sowa, Niemiec, przekonany, e pani
Raczyska robi mu ogromn ask, zaproponowa Marii
mieszkanie, wyywienie dla niej i Krysi oraz przyzwoit
pensj za ksztacenie Marthy. Przeniosy si tego samego
dnia. Tego samego dnia Herr Weiss przywiz z Odo
lanowa lekarza dla Krystyny. Par dni pniej zatrud
ni na stae suc do sprztania i gotowania. Widzc
skromny dobytek Marii, na pewno si zastanawia, jak
to jest, e taka wiatowa i wyksztacona kobieta tak nie
wiele potrzebuje do ycia. Na pewno wiele do mylenia
da mu tragiczny stan Krysi. Nie pyta jednak o nic. Wi
dzc umiechnit, szczliw buzi wasnej crki, wola
milcze. A Martha pokochaa Mari jak matk. Lubia
rwnie Krysi, ktra po powrocie do zdrowia staa si
uroczym maym rozrabiak, i Martha traktowaa j tro
ch jak lalk, troch jak szczeniaczka. Krysia te za ni
przepadaa i dziki Marcie od wczesnego dziecistwa
bya dwujzyczna. Maria czua si bezpieczna. Wie hu
czaa, ale skoczyo si na plotkach. To nie byo centrum
dziaa wojennych. Nawet partyzantka zbyt mocno nie
dziaaa w okolicznych lasach. To bya zwyka, biedna
polska wie.
Weiss rzeczywicie by kupcem. Jego rodzina od po
kole mieszkaa we Wrocawiu. Tam wraz z brami
prowadzi sklepy z konfekcj. Kiedy jego ona umara
na suchoty, a lekarze wydali wyrok na Marth, posta
nowi wyjecha z miasta, w ktrym si wychowa. Leka
rze uwaali, e Wrocaw zabije puca Marty. Weiss, dla
ktrego crka, pono wierna kopia matki, bya caym

95

wiatem, najpierw leczy j we Woszech, potem nad


Batykiem, a potem znalaz przyzwoite gospodarstwo
w Poznaskiem i postanowi osi tu na stae. Na wsi
crka bdzie miaa spokj, zdrowe powietrze i dojdzie
do siebie. Zapaci za ziemi i dom tak dobrze, e po
przedni waciciele z radoci wynieli si prawie z dnia
na dzie. Uczy crk sam, powica jej cae dnie, yjc
z wrocawskich dochodw. Ale przyszed moment, kiedy
zrozumia, e dorastajcej dziewczynce potrzebna jest
kobieta. Maria zjawia si w odpowiednim miejscu i od
powiedniej porze. Dlatego Herr Weiss nie zadawa pyta.
Trzy lata yli w miar spokojnie, nie mylc o otaczajcym
ich szalestwie wojny. Z czasem Maria nauczya si ufa
Kurtowi Weissowi. Stopniowo pozna jej losy, dziki cze
mu nauczy si szanowa jej spokj i upr. Omijay ich
wszystkie nieszczcia. Weiss wiele czasu powica crce,
jednak rwnie duo pracowa. Czsto jedzi do Wro
cawia doglda interesw prowadzonych przez braci.
Kupiecka, czysto niemiecka rodzina Weissw nie bya
naraona na adne niebezpieczestwa. Te trzy lata dla
Marii to by spokj, poczucie bezpieczestwa, ale take
bezgraniczna tsknota i obawa o Stacha. Kurt nigdy jej
nie czyni adnych romansowych propozycji. Traktowa j
wycznie jak nauczycielk i opiekunk crki. Z szacun
kiem i z zaufaniem. Maria nie aowaa, e zdecydowaa
si na prac u okupanta. Kiedy zaczy si konfiskaty,
dotkny one rwnie Raczyce. Ludziom zaczo bra
kowa jedzenia. Naturalnie Weissw to nie dotyczyo.
Wtedy po raz pierwszy doszo do powanej ktni mi
dzy Kurtem i Mari. Ludzie godowali, dzieci umieray
- to byli ich ssiedzi. Maria czsto wychodzia z Krysi
do tych w najgorszej sytuacji. Zanosia chleb, mleko, to,
96

co najpotrzebniejsze. W bogatym domu Weissw tak


wiele si marnowao. Kurt patrzy na poczynania Marii
bardzo nieprzychylnie i w kocu jej to wypomnia.
- Maria - powiedzia ktrego wieczoru, kiedy dziew
czynki ju spay - nie przypominam sobie, ebym obie
cywa, e za twoj prac ca wie wykarmi. Nie wyno
z domu jedzenia.
- Nigdy nie kryam si z tym, e pomagam naszym
ssiadom - odpara spokojnie. - Wie pan, e odkadam
pensj, ktr mi pan paci. Mog j odda, zapaci za je
dzenie, ktre wyniosam z domu.
- No nie dramatyzuj. - Weiss z irytacj wzruszy ra
mionami - Nie potrzebuj twoich pienidzy. Po prostu
nie chc si w to miesza.
Maria podniosa gos.
- Co pan ma na myli, mwic to", Herr Weiss? Czy
to, e przez Niemcw umieraj polskie dzieci? - zapytaa
wprost.
- Maria! - Weiss powanie si zdenerwowa. - J a te
jestem Niemcem. Mieszkasz w moim domu, wychowujesz
moj crk. Czy ty uwaasz, e jestem zy? Wiem, co
ludzie mwi. O obozach pracy, konfiskatach, zabijaniu,
godzie. Okupacja terenu wroga. S restrykcje. Ja si ni
gdy nie bawiem w polityk. Jestem kupcem. Wojna psuje
interesy, ja te nie lubi wojny. Ale nie chc si miesza
do polityki. Jeeli bd jawnie wystpowa przeciwko
rozporzdzeniom wadz, to i mnie dotkn restrykcje. Ma
rio, ja rozumiem twoje uczucia. I mnie szkoda tych ludzi.
A jeszcze do tego czasami wstyd mi, e jestem Niemcem.
Zrozum, Martha ma tylko mnie. Nie mog si naraa.
Do wojska mnie nie wzili, ale przy pierwszym podej
rzeniu o nielojalno mj platfus moe nie wystarczy
97

za wymwk. Nie mog ryzykowa. Martha jest dla mnie


zbyt cenna. Masz crk, powinna mnie zrozumie.
Od tamtej rozmowy Maria przestaa pomaga ssia
dom. Nie moga. Rozmowa z Kurtem uwiadomia jej,
jak kruche jest ich bezpieczestwo. Zrozumiaa, e sa
ma te musi o nie dba. Naturalnie takie postpowanie
sprawio, e wszyscy polscy mieszkacy Raczyc nienawi
dzili jej bardziej ni niemieckich onierzy. Na szczcie
nienawi ta nie dotkna ani jej, ani jej crki w aden
namacalny sposb, tkwia jednak gboko w sercach s
siadw Stacha.
Pod koniec tysic dziewiset czterdziestego czwar
tego roku dla wszystkich zaczo stawa si jasne, e
niemieckie panowanie zblia si ku kocowi. Echa
marszu Armii Czerwonej sycha byo i w Raczycach.
Na razie polscy chopi nadal nisko pochylali gowy, ale
po wizycie w Poznaniu Kurt doszed do wniosku, e
wie przestaje by bezpieczn i spokojn przystani dla
Marthy. Postanowi po Nowym Roku wraca do Wro
cawia, do rodziny. Maria przyja jego decyzj z zado
woleniem. Pienidze, ktre odoya przez te trzy lata,
na pewno wystarcz jej do powrotu Stacha. Widziaa
rychy koniec wojny i ya nadziej, e m wkrtce
wrci. Ich stara chata wymagaa jedynie gruntownych
porzdkw i porzdnego ogrzania, a Maria wiedziaa,
e Weiss, wyjedajc, na pewno zostawi dla niej i Krysi
opa, a take niezbdne zapasy. Tu po Wigilii wybraa
si na groby, do rodzicw Stacha. May, przykocielny
wiejski cmentarzyk by wypeniony ludmi. W tym rados
nym czasie Boego Narodzenia, czasie nadziei na koniec
wojny, ludzie pamitali o swoich zmarych. Pamitali
rwnie o zdradzie Marii.
98

- Won std, ty suko niemiecka! - krzykna z wcieko


ci ssiadka, jedna z tych, ktrym Maria nosia ywno.
- e te tak wita ziemia nosi!
Wok gromadzili si inni. Ze, wykrzywione nienawi
ci twarze. Zrobimy z tob porzdek", suka", szwabska dziwka" - z kadej strony syszaa pogrki. Wybiega
z cmentarza przeraona. Dobrze, e nie zabraam Krysi,
pomylaa. Dugo pakaa w zaciszu ich pokoiku. Wieczo
rem porozmawiaa z Weissem. Nie skarya si na to, co
j spotkao. Po prostu spytaa, czy moe z nimi wyjecha
i nadal opiekowa si Marth.
- O, jak dobrze, Mario, e podja tak decyzj.
- Weiss ywo podj temat. - Nie chciaem powtarza
ci plotek, ale syszaem w Poznaniu straszne wieci.
onierz niemiecki jest karny. Jak mu ka rozstrzela,
to rozstrzela, ka pali - spali. Ale to, co opowiadaj
o Armii Czerwonej, w to wierzy si nie chce. Pono to
kompletna dzicz. Grabi, gwac. Straszne. Wiem, e naj
atwiej odnalazaby ma tu, w Raczycach, ale co bdzie,
jeli on nie zdy wrci przed przyjciem Rosjan? Jak
ty sama z dzieckiem dasz sobie rad bez mskiej opieki?
Troch si tego obawiaem. Tak, jed z nami. Wrocaw
to due niemieckie miasto. Tam atwiej znajd dla ciebie
informacje o twoim Stachu. A i tu, u ksidza, moesz
zostawi mj adres. Jedcie obie z nami. Zawsze dalej
od wojennej zawieruchy i dla was bezpieczniej. A moja
Martha przestanie si wreszcie zamartwia rozstaniem.
Wiesz, jaka jest przywizana do ciebie i maej Krissie.
Maria odetchna. Postanowili wyjechali pod koniec
stycznia, przed pitymi urodzinami Krysi. To nie bya ani
cika, ani daleka podr. Weissowi cudem nie skonfisko
wano samochodu, jechali wic komfortowo wygodnym
99

mercedesem. Do Olenicy. Tam, tu przed widocznym


prawie na horyzoncie Wrocawiem, staa si tragedia.
Drogi byy pene ludzi. Niemieccy cywile uciekali w pa
nice do Vaterlandu, czym kto mia. Wojsko niemieckie
te uciekao, cho moe nie tak otwarcie. Wysi rang
onierze ju wysali swoje rodziny bezpiecznie do Rzeszy.
Zaczyna panowa chaos. Wojsko konfiskowao wszyst
kie pojazdy. Teoretycznie na cele wojskowe i w imieniu
Rzeszy", naprawd, aby bezpiecznie wywie wasne ro
dziny lub zagrabione skarby. Mercedes Weissa te si nie
uchowa. Tu przed Olenic bezczelny odak wyrzuci
ich z wozu, wymachujc broni. Doszli do pierwszych
zabudowa miasteczka. Zblia si wieczr. Droga by
a pena agresywnych lub zrozpaczonych uciekinierw.
Weiss nie straci gowy. Zdecydowa, e zatrzymaj si
tu na noc, a rano pjdzie sam do miasta i wrci po nie
z brami. Zaomota do drzwi pierwszego z brzegu domu,
wepchn si si do sieni, stan wyprostowany przed
przeraon kobiecin i kaza Marii tumaczy.
- Mario, o nic nie pytaj, tumacz sowo w sowo, co
mwi - poleci stanowczo. Maria bez sowa skina
gow.
- Kto tu mieszka, kobieto? - zapyta ostro po niemiec
ku. Maria tumaczya ze zdziwieniem.
-Ja tu sama, panie, jestem, jedna z dzieckiem, wdowa.
Tu nikt nie mieszka, panie, nikt nie przychodzi - tuma
czya si biedaczka przestraszona.
- Zajmuj ten dom na dzisiaj - owiadczy Weiss. - Po
trzebny na cele Rzeszy - doda bezczelnie. - Wyno si,
kobieto!
- Panie, gdzie ja pjd, miej lito nad dzieckiem. Zima
przecie, panie! - zawodzia.
.,
100

- Stodoa tu jest albo obora? - spyta troch agod


niej.
- Jest, panie, tu, za domem - odpara drcym gosem
kobiecina.
- We dziecko, okrycia i wyno si tam! Tam bdzie
cie spali. Teraz zrb nam jedzenie. Moesz z dzieckiem
do wieczora w kuchni siedzie. - Weiss skoczy przem
wienie, wepchn Mari i zdziwione dziewczynki do izby
przy kuchni, wszed za nimi i starannie zamkn drzwi.
- Tatusiu, co ty robisz? - z niedowierzaniem zwrcia
si do ojca Martha.
- Creczko, Mario - wyszepta Kurt - zrozumcie. Dla
niej jestemy wrogami, Niemcami. Nie udzieliaby nam
schronienia po dobroci. Musiaem tak si zachowa dla
naszego bezpieczestwa. Zostaniemy tu tylko jedn noc.
Rozumiecie, prawda?
- Tato, ale mnie nastraszye! - powiedziaa Martha.
- Cicho ju, kochanie.
Maria przytulia dziewczynk i zza jej plecw spojrzaa
Kurtowi w oczy. Rozumiaa. Jak wiele musiaa zrozumie
od tamtego mronego poranka na raczyckim cmentarzu.
Usadowia dziewczynki przy kolawym stole i signa
do koszyka, ktry wzia z samochodu jedynie dlatego, e
trzymaa go na kolanach. Szkoda, e to koszyk z rzecza
mi dziewczynek, a nie ten z jedzeniem, pomylaa. Daa
dziewczynkom jedyn zapltan w koszyczku czerwon
kredk i ostatnie kartki papieru do rysowania. Podesza
do Kurta skulonego na krzele w kcie. Pooya mu rk
na ramieniu.
- Herr Weiss - powiedziaa cicho - ja rozumiem. M
drze pan postpi.
Spojrza na ni powanie, z wdzicznoci w oczach.
101

- Byle do jutra, Mario - powiedzia - byle do jutra.


Zjedli obrzydliw gotowan rzep podan przez wa
cicielk domu. Weiss otuli dziewczynki ubraniem i ko
cami znalezionymi w izbie. Jedyn grub pierzyn da
kobiecie i wyrzuci j z dzieckiem do obory. Nastpnie
starannie pozamyka drzwi i okna chaupy. Nakaza spa
Marii i dzieciom. Sam usiad w kuchni.
Marii wydawao si, e dopiero co usna, cinita
na maym ku z dziewczynkami, kiedy obudziy j ha
asy w ssiednim pomieszczeniu. Przeraona nasuchiwaa
omotu przewracanych krzese i gwatownej szamotaniny.
Potem skrzypny drzwi. Po chwili rozleg si huk. Po
jedynczy wystrza. Maria zamara. Zarumieniona Krysia
spaa, posapujc. Martha przekrcia si na bok. Maria
cichutko wstaa i przyoya ucho do drzwi prowadzcych
do kuchni. Cisza. Wyjrzaa przez mae zamarznite okno
na drog. Nic nie wida. Pochuchaa na szyb, potara
palcem ld. Zerkna znowu. Okno wychodzio na po
dwrze z drugiej strony domu. Zobaczya konia uwiza
nego przy krzywym pocie. Z jego nozdrzy buchaa para.
Koo stodoy wida byo jaki ruch. Owietleni jasnym
blaskiem ksiyca ludzie wlekli co po ziemi. Szaber, po
mylaa. Po chwili na podwrzu ukazali si inni, byo ich
czterech albo piciu. Zniknli za wgem domu. Maria
zesztywniaa ze strachu i zrobia krok w stron ka.
W tym momencie drzwi otworzyy si od gwatownego
kopniaka. To, co si dziao, dziao si jakby poza ni. Jej
jedyn myl byo: Boe, dzieci! Krysia! Boe, nie pozwl
eby co si stao Krysi! wita Mario, uchro j! Boe,
ukarz mnie za wszystko, tylko j uchro. wita Mario,
uratuj j! Brutalne rce zapay j za wosy. W kompletnej
ciemnoci jaki mczyzna zacz j wlec w stron drzwi.
102

Nie krzyczaa. Dziewczynki jakim cudem nadal spay. Jej


myli kryy po gowie jak oszalae, ale nie krzyczaa.
W milczeniu walczya z napastnikiem. Kopna stolik.
Po izbie rozsypay si kartki z dziecicymi rysunkami,
czerwona kredka poturlaa si pod ko. Martha si
obudzia i zacza krzycze wysokim, przeraonym gosi
kiem: Vati, Maria, Vati". Krysia, rozbudzona wrzaskiem
przyjaciki, zacza szlocha. Wycignli Mari za wosy
na podwrze i w kompletnym milczeniu zaczli j kopa,
bi, kopa, bi... Nie zemdlaa, cay czas bya przytomna.
Moe krzyczaa... nie zdawaa sobie z tego sprawy. Ktem
oka ujrzaa potworny ciar przywizany do konia. Kurt
Weiss z krwaw dziur w gowie. Martwy. Nie wiedziaa,
ile czasu j katowali. Potem podszed jeden z oprawcw.
W rku trzyma pistolet. Maria zapuchnitymi oczami
patrzya w okno, za ktrym przeraone dwie mae dziew
czynki tuliy si do siebie. Mylaa: Boe! Prosz, uratuj
Krysi! Zacza modli si szeptem: Zdrowa Mario,
aski pena...". Mczyzna z pistoletem powiedzia:
- Za zdrad Polski, za kolaboracj z wrogiem, w imie
niu Polski walczcej, skazuj ci...
Podszed do niego drugi.
- Daj spokj, Rudy. - Odsun doni na bok pistolet
wymierzony w Mari. - Dla kurwy szkoda kuli. Niech y
je ze swoj hab, jeli w ogle wyyje. - Wyj z kieszeni
koucha brzytw. - Na co si w kocu moja elegancja
przyda. - Rozemia si gardowo. Potem kaleczc Ma
ri, szturchajc j i zorzeczc, ogoli jej gow. Kopn
j jeszcze raz...
- ...teraz i w godzin mierci naszej. Amen" - wy
szeptaa spuchnitymi, pokrwawionymi wargami i ze
mdlaa.
103

Kiedy si ockna, leaa przywizana do konia obok


trupa Weissa. Obok szemray ciche gosy wacicielki do
mu i oprawcw.
- Nie, zabierzcie dzieci! - mwia kobieta - adnych
ladw! Jeli kto ich bdzie szuka, to niech tu niczego
nie znajdzie. Ja mam syna! Niech na mnie nie padnie
cie podejrzenia. Marka nie dam zabi, wystarczy, e
mu ojca zabili!
- Nie jestemy nimi! Dzieci niewinne, nie mog od
powiada za grzechy starych! - wykca si z ni jeden
z mczyzn.
- Nie obchodzi mnie to! - perorowaa ze zoci. - Za
bierajcie wszystkich...
Maria znowu zemdlaa.
Kiedy znw oprzytomniaa, witao. Leaa w gstych
krzakach w lesie, na zwokach Kurta Weissa. Martha sie
dziaa obok, tulc w objciach Krysi. Kiwaa si w przd
i w ty, zawodzc cicho i monotonnie: Uuuuu". Maria
prbowaa co powiedzie, ale z jej ust nie wydoby si
aden dwik. Wycigna rk w stron dziewczynek.
Poruszyy si jedynie palce, a bl przeszy cae ciao. Jk
na. Martha j usyszaa. Podniosa si z Krysi w ramio
nach. Niepewnie, ze strachem zrobia krok w stron Marii
i zacza jej si przyglda w pierwszych promieniach
wstajcego soca. Maria, mimo blu, poruszya palcami.
Dziewczynka opada przy niej na kolana i zacza j szar
pa, krzyczc: Maria, Maria, wstawaj, boj si! Maria,
zabili tatusia! Mariaaaa!". Bl spowodowany szarpanin
sprawi, e Maria znw zapada w nico.
Otworzya oczy. Soce znajdowao si ju wysoko,
musiao by po poudniu. Leaa nieco dalej, ktem oka
uchwycia przykryte gaziami ciao Kurta. Przytulona
104

do niej leaa nieruchomo Krysia, okryta kouszkiem


Marthy. Si woli, wbrew przeraajcemu blowi, Maria
dotkna buzi dziecka. Maa bya ciepa. ya. Dziki Ci,
Boe, pomylaa Maria. Gdzie Martha? Opanowaa j
panika. Jeli nas tu zostawia, to Krysia sama nie przeyje.
Picioletnie dziecko w lesie z trupem matki? Boe, po
m. Boe, uratuj. Nadal nie moga si poruszy, walczya
z kolejnym omdleniem. Zdawaa sobie spraw, e po tej
zimnej lutowej nocy moe si ju nie obudzi. Ona i jej
crka. Nie udao si...
Kolejny przebysk. Nie ma Krysi! Dziki Ci, Boe,
Martha po ni wrcia. Krysia przeyje. Teraz mog ju
umrze. Dziki Ci, wita Mario!
Nastpnym razem obudzi j bl. Nie do zniesienia.
Kto j szarpa, pakowa do drewnianego puda. Wszystko
w niej krzyczao: Nie! Nie wsadzajcie mnie do trumny!
Ja yj! Moje dziecko! Krysia!! Jednak z jej ust wydoby
si tylko cichy jk. Znowu zemdlaa.
Po raz kolejny ockna si znowu wieczorem. By
o ciepo. Wszystko j bolao. Leaa w tej samej izbie,
w ktrej zacz si koszmar. Obok ka, przy stoliku,
przy ktrym tak niedawno dziewczynki rysoway kredk
motylki, siedziaa trjka dzieci. Martha, chopiec i jej
ukochana Krysia. Jkna. Krysia przypada do matki.
Martha uklka przy ku. Chopiec wyszed. Po chwili
zjawia si kobieta - jej kat i jej wybawca. To ona bya
sprawczyni nieszczcia Marii i mierci Weissa. To ona,
o czym powiedziaa jej pniej Martha, uratowaa jej
ycie i ycie jej crki. To j wybraa na swoje narzdzie
wita Maria, ktr bagaa o pomoc.
Po tygodniu Maria dosza do siebie. Nadal bya pobita
i posiniaczona, miaa zaman rk, ale sprawne nogi.
105

Moga mwi. Kobieta jej unikaa. Karmia j i dzieci. Nie


pytaa o nic. Traktowaa Mari jak trdowat i wida by
o, e najchtniej by si jej pozbya jak najszybciej. Maria
doskonale to rozumiaa. Wieczorem, po szeciu dniach
od tragicznej nocy, wygrzebaa spod ka zapomnian
czerwon kredk. Wyuskaa z kieszonki, specjalnie wszy
tej w bielizn, piercionek swoich babek. Papieru nie byo,
napisaa wic na kawaku oddartej halki:
Zachowaj ten piercionek. To prawdziwy brylant. To
nie jest szaber. Jest w mojej rodzinie od pokole. Przechodzi
z matki na crk, jako dowd mioci i przebaczenia. Teraz
naley si Tobie. Za to, e moja crka pozna matczyna
mio. Uratowaa ycie moje i mojej crki. Dzikuj Ci
i wybaczam.
Ostatni raz spojrzaa na byszczce cudo w koronie
gwiadzistych szafirw. Tak, pomylaa. Te wszystkie ko
biety w mojej rodzinie miay racj. Mio i przebaczenie.
Przebaczenie to dobra cena za szans na mio. Staran
nie opatulia dziewczynki w kouszki, owina chustk
wygolon gow. Wzia Marth za rk, Krysi niosa
na plecach i poszy w stron Wrocawia.
Dotary tam nazajutrz. Weissowie nadal mieszkali
w piknej kamienicy przy Szewskiej, w samym centrum
miasta. Echa klski wielkiej Rzeszy byy ju wyranie
syszalne. Nawet tutaj, w czysto niemieckim miecie. al
po stracie brata zaguszya rado z odzyskania bratanicy.
Relacja Marthy sprawia, e Maria z Krysi zostay przy
jte przez ca niemieck rodzin bardziej jak kuzynki
ni pracownice. Weissowie otoczyli je serdeczn opiek.
Jednak kiedy podjli decyzj o ucieczce do Kolonii, gdzie
106

rwnie mieli rodzin, Maria powiedziaa: nie". Nie


pomogy bagania Marthy. Wszyscy mieszkacy kamienicy
jechali w gb Rzeszy, ale Maria nie chciaa ju ucieka.
Postanowia zosta we Wrocawiu. Nie baa si Armii
Czerwonej, nie baa si onierzy polskich ani niemiec
kich. Ju raz umieraa, a jednak przeya. Uratowaa j
mio do dziecka. Ta sama, ktra jej daa si i odwag,
aby ju nigdy wicej przed nikim nie ucieka. Zostay
same w opuszczonej wielkiej kamienicy. Straszne noce
bombardowa i wyzwolenia przeleay skulone w sza
fie na weki, w piwnicy. Poznosiy do piwnicy matera
ce, zapasy jedzenia, wiece. Ten najgorszy czas, kiedy
wok waliy si budynki, a serie z katiuszy rozryway
cisz, przetrway, tulc si do siebie w ciasnej, bezpiecz
nej kryjwce. Kiedy strzay ucichy, zabarykadoway si
w mieszkaniu Weissw. Gdy nadesza wolno, a Wro
caw sta si polskim miastem, zasiedlanym przybyszami
ze wschodu, one ju tu byy. Nowi ssiedzi, yczliwi lwowiacy, patrzc na odrastajce wosy Marii, myleli, e bya
w obozie. Nie zadawali pyta. Krysia, ktrej Maria nie
puszczaa ani na krok od siebie, znowu bya pogodnym
i radosnym dzieckiem. Na szczcie tragiczne przey
cia nie pozostawiy na niej ladu. Czasem tylko, budzc
si w nocy, upewniaa si: Mamusiu, ju nie bdziesz
chora prawda?". Powoli wszystko wracao do normy.
Zoto pozostawione przez Weissw, wydawane z rozwag
i ostronie, pozwolio im y w sytoci i cieple. Maria,
ktra ju ponad trzy lata sama troszczya si o crk,
nauczya si wyrzuca z myli wasne potrzeby i tskno
t. Jednak czasem, kiedy budzia si z koszmarnego snu,
cicho pakaa. To nie jej ciao krzyczao: Stachu", to jej
serce i samotno go wzyway.
107

Stach odnalaz je w lipcu. Uciek z niemieckiego go


spodarstwa niedaleko Dortmundu ju w lutym. Kiedy
Krysia obchodzia pite urodziny, gdy Maria przeya
swoj mier, on ju do nich poda. Ukrywa si w la
sach zarwno przed Niemcami, jak przed wyzwolicielami.
Droga do Raczyc zaja mu prawie p roku. Tam nie za
sta ani ony, ani crki. Zasta tylko nienawi. I gdyby nie
rozmowa z proboszczem, pewnie ju by ich nie szuka. To,
co usysza od ssiadw, sprawio, e pierwszy raz w yciu,
mimo tylu wsplnie przetrwanych przeciwiestw losu,
zwtpi w mio Marii. To, czego nie dokonay arysto
kratyczne uprzedzenia Raczyskich, to, co si wczeniej
nie udao zoliwym jzykom, to, czego nie zrujnoway
nawet wojna i rozka, mogy teraz zniszczy kamliwe
i pode sowa ograniczonych, zych ludzi. Stach przyjecha
do Wrocawia, eby zabra Marii crk.
Kiedy zobaczya go w drzwiach, wychudego i zmar
niaego, ale nadal swojego ukochanego Stacha, nogi si
pod ni ugiy. Zadraa z radoci, rzucia mu si w ra
miona. Nie obj jej, nie przytuli. By sztywny i spity.
- Odejd - powiedzia - wszystko wiem. Przyjechaem
tylko po Krysi.
Maa pltaa si wok jej spdnicy, wyranie prze
straszona widokiem obcego. Ukucn.
- Krysiu, to ja, tatu - wyszepta agodnie ze wzrusze
niem, wycigajc rce do crki. Krystyna patrzya na nie
go zdziwiona. Nie znaa ojca. Nie widziaa go trzy lata.
By dla niej obcy. Schowaa si za Mari.
- Nawet crk mi zmarnowaa - burkn do niej
ze zoci.
Maria nie moga wykrztusi sowa. Wzruszenie, rado
i obawa zaciskay jej gardo. Tylko zy cicho spyway po
108

twarzy. Odsuna si od drzwi, robic mu miejsce. Wszed.


Stali bezradnie w obszernym holu mieszkania Weissw,
patrzc na siebie. W kocu Maria przerwaa milczenie.
- Wejd - powiedziaa chrapliwym, drcym gosem
- porozmawiajmy.
Usiedli przy piknym, mahoniowym gdaskim stole
w salonie. Najpierw Maria, na ktr spad grad zarzutw
gwnie o to, e Weiss by jej kochankiem, bronia si go
rco. Potem rozszlochaa si i ze zami wyrzucia z siebie
cae swoje nieszczcie. Mwia o tym, jak Krysia umie
raa, o strachu, godzie, tsknocie i samotnoci. Wreszcie
o tym, jak omal jej nie zabili partyzanci. Wykrzyczaa to
wszystko z paczem i przebia si przez tward skorup
do serca Stacha. Utuli j, uspokoi. Rozpakowa toboek,
umy si, zjad. Razem pooyli spa Krysi, nadal onie
mielon w obecnoci ojca. Potem dugo w nocy Maria
opowiadaa Stachowi swoje wojenne losy. Razem opakali
mier jego rodzicw. Stach mwi o swojej tsknocie.
O tym, jak po cikiej pracy w duym gospodarstwie
niemieckiego bauera, w godzie i zimnie, utrzymywaa go
przy yciu jedynie myl o onie i crce. Prawie do witu
trwaa ta ich wzajemna spowied, do pierwszych pro
mieni soca cieszyli si sob. Zosta. Nareszcie miay
opiekuna, ma i ojca. Stach sprawnie pozaatwia wszel
kie formalnoci i uzyska prawo zasiedlenia mieszkania
po Weissach. Tu za rogiem, na skrzyowaniu Szewskiej
z Wita Stwosza, sam odgruzowa i urzdzi may warsztat
szewski. Szybko zacz zarabia na ich utrzymanie. Do
brze im byo razem przez te wszystkie lata. Krysia wyrosa
na pikn pann. Bya liczna, zdolna i uparta. Tak jak
jej matka, babki i prababki. Dobrze im si wiodo, mogli
ksztaci j dalej. Nie chciaa. Wolaa jak najszybciej i
109

do pracy. mieszne, wybraa zawd nauczycielki. Jedyn


prac, jakiej kiedykolwiek podja si jej matka. Ojciec
j rozpieszcza, dawa pienidze na wszystko, co jej si
zamarzyo. Nie chciaa ich wzi, bya dumna i samodziel
na. W dniu zarczyn Krysi, kiedy Maria zobaczya na jej
palcu stary brylant otoczony szafirami, odyy wszyst
kie wspomnienia. Piercionek wrci do rodziny. Czy to
dobra wrba? Czy w kocu przyniesie im mio? Czy
znw bdzie da przebaczenia? Boe, spraw eby moja
crka nigdy nikomu nie musiaa wybacza, pomylaa
Maria. Daj jej prawdziw, spokojn mio. Ave Maria...
Matko Boa, ty jeste sam mioci... Prosz, opiekuj
si Krysi... Ave Maria...

Asia, luty 2007, Wrocaw,


wspomnienia
Po mierci babci zostaymy same w wielkim miesz
kaniu przy Szewskiej. Matka czekaa, Kazio te czeka
na ni. Ale ja doskonale wiedziaam, e tylko si zasaniaa
aob. Daa obietnic babci, a przeze mnie nie potrafia
si z niej wywiza. Piercionek na moim palcu szepta
mio", ale wielkie uczucia jako mnie ju nie pocigay.
Rok przed mierci babci wpltaam si w dziaalno patriotyczno-podziemn. Skoczya si gupimi problemami
na uczelni, a nawet krtkim czterdziestoomiogodzinnym
aresztowaniem. Wybrnam z tego, ale jako zagniedzia
si we mnie niech do wzniosych spraw. Dlatego pier
cionek mg sobie mruga obietnic wielkiej mioci.
W tamtych czasach jednak moim priorytetem stanowczo
byy pienidze. Koczyam studia, pisaam prac ma
gistersk i maniacko goniam za zarobkiem, udzielajc
korepetycji i tumaczc, co popado. Dlatego kiedy si
przyplta Julek, stao si to, co si stao.

111

Pasowa mi. Lata za mn ju konsekwentnie. Mielimy


podobne zainteresowania, czyli kas. Byo nam razem
wietnie w ku. Absolutnie mu nie przeszkadza mj
kompletny brak talentw kulinarnych, i tak jadalimy
gwnie w knajpach.
By skandalicznie bogatym czowiekiem interesu. Za
rzuca mnie prezentami, przynosi mi szmaragdy pod ko
lor oczu i futra z norek. Mia kapitalne zoliwe poczucie
humoru. Nie wiem, czy mnie kocha, ale na pewno mu
imponowaam. Juleczek by antytalent jzykowy. Poznali
my si, kiedy robiam dla niego jak fuch, symultanicz
ne tumaczenia spotka biznesowych czy co takiego.
Spotkania biznesowe byy jego ulubion form spdza
nia czasu. Alkohol la si na nich strumieniami. Waciwie
do dzi nie wiem, kiedy Julek mia czas robi te wielkie
pienidze, skoro cay czas imprezowa. By absolutnie
samodzielny i niewiarygodnie bogaty. Fantastycznie si
razem bawilimy. Uwielbiay go wszystkie dziewczyny.
Mia przyjaciek ca kop, mnie jednak jako wyrnia.
Diabli wiedz, czy te jzyki go tak pocigay, czy sawne
zielone lepia rudowosej czarownicy. Stroi mnie i chwa
li si mn wszem wobec. Dugo si nie zastanawiaam,
Juleczek chcia mnie sobie kupi na wasno, no to sobie
kupi. Nauki babci na temat mioci poszy w las. Wyszam
za niego za m, tumaczc sobie samej, e oczywicie
bardzo go kocham. Co prawda wygodniej mi byo bez
zobowiza i bez przymusu. Wolno pena taka, fajnie.
Jednak zacza mi ta wolno troch bokiem wyazi. Ju
bez babci zrobio si pusto. Wiedziaam, e mama nie
zdecyduje si w sprawie Kazia, tak dugo, jak dugo ja
byam niezagospodarowana. No i stao si. Zostaam on
Julka. P roku po naszym lubie mama wysza za Kazia
112

i zamieszkaa u niego. Mieszkanie na Szewskiej wynaj


ymy studentom i kada z nas zacza y swoim yciem.
O ile to co, w co wdepnam, mona nazwa yciem.
Wytrzymaam rwno dwa lata. Napchana do wypku opowieciami moich wspaniaych kobiet o mioci,
oczekiwaam za duo. A Julek kupi sobie adny nowy
bibelocik o imieniu Asia, chcia go ustawi na etaer
ce i od czasu do czasu chwali si znajomym. Wicej
oczekiwa nie byo. Czasami zabiera tresowan mapk
na gocinne wystpy. Wtedy miaam szaowo wyglda
i byska intelektem. A narbany Juleczek opowiada
po ktach kumplom, jaka jego ona jest nieza dupa. Po
takich imprezach pakowa mnie w takswk i miaam
wraca do domu na etaerk.
Dzieci stanowczo nie chcia. Dzieci pacz, brudz
i psuj figur kobiecie. Absolutnie si nie nadaj, eby si
nimi chwali. Zreszt jak ja miaam mie te dzieci, kiedy
jego nigdy nie byo? A jak by, to za bardzo pijany, eby
cokolwiek zdziaa.
Przez pierwszy rok miaam nadziej, e co si zmieni.
Zmienio. Przesta si ukrywa z podrywkami. Zdradza
mnie na prawo i lewo. Te wszystkie cizie musiay mie
ze mnie niezy ubaw. Na pocztku nie wierzyam. Potem
udawaam, e nie widz. Prbowaam sobie rekompen
sowa upiorn samotno, na potg wydajc jego pie
nidze. Moje najdziksze, kosztowne pomysy kwitowa
miechem. No, baw si, Kiciu, moda jeste", cieszy si
gupio. Szybko mi przeszo. Jako mi nie leaa zabawa.
Mierzio mnie szwendanie si po knajpach ze znajomy
mi. To by styl ycia Julka, nie mj. Moje koleanki albo
pisay prace magisterskie, albo ju urodziy dzieci i nie
miay czasu na ycie towarzyskie. Moje studiowanie byo
113

czyst formalnoci, waciwie czekaam tylko na ter


min obrony. Kino, teatr, a nawet zakupy w samotnoci
nie bawi. A ja byam upiornie samotna. Budziam si
sama, kadam si spa sama. Takie ycie, niby razem,
a cakowicie osobno, absolutnie nie byo zabawne. Ju
lek przyprawia mi rogi, ja jemu nie potrafiam. To, co
byo przed Julkiem, znikno. Od momentu, w ktrym
powiedziaam tak", nie chciaam innych facetw. To by
byo takie paskie i wredne.
Powolutku zaczynaam nienawidzi mojego ma, ale
nie a tak, eby nauczy si by wobec niego wredn. Ja po
prostu nie chciaam tych jego wszystkich pienidzy, tylko
chciaam mie z kim rano pi kaw. Chciaam mie z kim
oglda wieczorem telewizj. Chciaam wpada z Julkiem
do zaprzyjanionych maestw na karty. Gupio byo,
gdy na spotkania z tym samym starym gronem znajomych,
gdzie dominoway maestwa, tylko ja przychodziam
solo. Przestaam wic chodzi. Przyjaciele i znajomi mi
si wykruszyli. Zniknli. Jeli si nie pielgnuje wizi, to
znikaj. Zostaam cakiem sama.
Po dwch latach szarpaniny poddaam si i rozwiod
am. Zostawiam Julka i odeszam tak, jak staam. By
ciko zszokowany, e nic od niego nie chc. Oczywicie
prbowa mnie przekupi. Nie wyszo. Da mi rozwd
i nawet udao nam si zachowa w miar przyjazne sto
sunki. Wrciam na Szewsk. Sama. Znalazam sobie prac
w biurze podry jako pilot. Zaczam poznawa nowych
ludzi. Powolutku skadaam do kupy dawn Asi.
Udao si. Zaczam by midzy ludmi. Piotrka po
znaam kiedy u znajomych. Ja wpadam na godzink
na ploty do Oli, Piotrek z jakim interesem do jej ma.
Od sowa do sowa zrobi si z tego brydyk. Potem drugi,
114

pity... Przez kolejny rok chodzilimy wok siebie. Za


czlimy si spotyka. Rozmawia. Zaprzyjanilimy si
bardzo. Piotru wiedzia, jak bardzo rozczarowao mnie
maestwo. Nie wygupia si. Spokojnie i cierpliwie
uczy mnie ycia od nowa. Nauczy mnie, jak mu ufa.
Do wszelkich kwestii typu mio" podchodziam bardzo
nieufnie. Wyczu to, zrozumia. W naszych rozmowach
zawsze by taki spokojny, taki rzeczowy. Ba si mnie
sposzy. Nawet drobiazgi, ktrymi mnie obdarowywa,
jedynie bardzo delikatnie daway do zrozumienia, e to
co wicej ni zwyka przyja. Jeli kwiaty, to zawsze
jedna pikna czerwona ra. Jeli musiay by prezenty,
to nie futro z norek, tylko may tomik wspaniaych li
rykw Lemiana. Oj, biedny Piotru. Ciko si musia
napracowa i nakluczy, eby mnie wyleczy z depresji po
Julku. Nauczy mnie kocha, chocia dugo nie zdawaam
sobie z tego sprawy.
Wszyscy nasi przyjaciele traktowali nas jak par. I to
mocno dopasowan par. Z czasem, nawet jeli na spo
tkania towarzyskie przychodzilimy osobno, to wycho
dzilimy zawsze razem. Jak nam si chciao pali w ka
flowych piecach na Szewskiej - to szlimy do mnie. Jak
nam si nie chciao - to do niego na Powstacw. Chyba
w kocu zrozumiaam, ile dla mnie znaczy, i przestaam
si wygupia. I tak praktycznie ylimy razem. Wiedzieli
my, czego si po sobie spodziewa. Ktrego dnia Piotrek
wypali:
- To co? Hajtniemy si chyba?
Byam dokadnie tego samego zdania. Niepotrzebne
mi byy romantyczne owiadczyny w tym wypadku. Ro
mantyzmu, takiego spontanicznego, niezaplanowanego
i oczywistego miaam mnstwo. Przeylimy przecie tyle
115

cudownych wsplnych chwil. mialimy si razem z tych


samych rzeczy. Te same filmy wzruszay nas do ez, te
same ksiki fascynoway, zachwycaa ta sama muzyka.
Potrzebowalimy swojej bliskoci jak powietrza. Zbdne
mi byo wielkie, wypasione wesele - to ju miaam.
No i si pobralimy. Oficjalnie, w urzdzie, w towa
rzystwie rodziny i niewielkiego grona przyjaci. Zamiast
wesela pojechalimy sobie na Mazury, sami, we dwoje.
My i cudowne szmaragdowe jeziora. Cisza, delikatnie
przeczesywana szmerem wiatru w aglach. Kiczowate
zachody soca, ktre podziwialimy przytuleni do siebie.
Robaka mi na haczyk nakada. Ognisko rozpala. Bawi
limy si wietnie razem. Zwiedzalimy wiat i byo nam
we dwoje naprawd cudownie. Pokochaam go z caego
serca. Nawet jeli wczeniej baam si tej mioci, to z cza
sem oszalaam na punkcie Piotrka. On na moim zreszt
te. Wszdzie chodzilimy razem. Zapomniaam, co to sa
motno. To byy wspaniae, cudowne lata. Potem urodzi
a si Kamila. Piotrek rozpuszcza j jak wczeniej mnie.
Chyba z pocztku nawet byam troch zazdrosna.
Bardzo duo si zmienio od tych jej urodzin. Ja
pierwsza zmieniam prac. Biuro podry i pilotowanie
wycieczek byy do niczego. Przeniosam si do biura tu
macze, co pozwalao mi spdza wicej czasu w domu,
z dzieckiem. Piotrek stale awansowa, powodzio nam si
nie najgorzej. Mieszkalimy u niego, przy Powstacw.
Szewska co prawda bya wiksza, ale z maym dzieckiem
trudno cigle pali w piecach. Mieszkanie przy Powsta
cw byo wygodniejsze. Nadal byam idealnie szczli
wa. W Piotrku zyskaam pene oparcie. Jak dobrze, e
tak mi si uoyo. Podumaam sobie jeszcze w wannie,
jak mdra jest moja matka. Jak mdre byy sowa babci
116

o mioci. Miaam szczcie, e pechowy zwizek z Jul


kiem nie zatru mnie na cae ycie. To prawda, e mio
nadaje sens yciu.
Bbelki piany ze stygncej kpieli osiady na oczku
mojego piercionka. Diament apa tczowe kropelki
i puszcza nimi zajczki wietlne na byszczcych kafel
kach azienki. Ciekawe, czy istnieje co takiego jak gen
mioci? Pewnie tak, skoro przetrway we mnie opowieci
Marii i Krystyny mimo Julkowego cynizmu. Diament
mrugn porozumiewawczo...

Krystyna, 1974, Wrocaw


Marek dotrzyma sowa, traktowa j jak krlow.
Zgodnie z jej yczeniem mieszkali sami. Lekarzowi na sta
u trudno byo dosta subowe mieszkanie, ale Marek je
dosta. Niedue, dwupokojowe, w nowym budownictwie,
najwaniejsze jednak, e wasne. Krystyna moga by sama
sobie pani. Nie musiaa si liczy ze zdaniem matki, za
wsze wiernopoddaczej wobec ojca. O nie, Krysia bardzo
sobie nie yczya rodzicielskiej kontroli nad jej mae
skim yciem. Oboje pracowali, wic logicznym wyjciem
byy obiady poza domem; Krystyna jada w szkolnej sto
wce, a Marek - gdzie popado. Przez myl jej nie prze
szo, e mogaby gotowa mowi. Szybko zapomniaa
o tym, jak robia wspaniae obiadki Rysiowi. Jeden jedyny
raz ugotowaa domowy obiad. Po wielokrotnych nalega
niach zaprosili na niedziel matk Marka. Krystyna miaa
ugotowa domowy ros z wiejskiej kury przyniesionej
przez ma. Owszem, ugotowaa kur - razem z wntrz
nociami. Zapach specjau przers wszelkie oczekiwania.
Wietrzyli trzy dni, a teciow zaprosili do eleganckiej
restauracji. Od tego czasu Marek cakowicie zaniecha
118

sprawdzania kucharskich talentw najdroszej ony.


Uwielbia j, caowa lady jej stp. A Krystyna wyma
gaa. Najpierw regay, innym razem wytworna toaletka,
wreszcie elegancki kouszek. Marek nie zarabia duo,
by przecie modym lekarzem na stau, jednak mia zote
rce. Fantastyczne, funkcjonalne i nowoczesne umeblo
wanie zrobi sam popoudniami i w niedziele. A kiedy
si okazao, e stara maszyna we wsppracy z Markiem
uszyje wszystko, od kouszkw po bikini, Krystyna wcie
laa w ycie swoje najbardziej ekscentryczne pomysy
na kreacje.
Dziki temu bya rewelacyjnie ubrana, co w poczeniu
z urod zapewniao jej szalone powodzenie. Marek pka
z dumy i jeszcze bardziej uwielbia swoj liczn Krysi.
Co prawda czasu na spenianie jej zachcianek ubywao.
W swojej praktyce lekarskiej Marek rekompensowa brak
dowiadczenia wspania intuicj i podejciem do dzieci.
Jako pediatra coraz czciej by wzywany do chorych wie
czorami. Nie odmawia. Z alem zostawia Krysi sam,
ale przysiga Hipokratesa zobowizuje. Nie wymaga, e
by siedziaa w domu, czekajc na niego. Dlatego Krystyna
wioda urozmaicone ycie towarzyskie i nareszcie czua
si usatysfakcjonowana i szczliwa. Marka traktowaa
troch jak narzdzie do speniania ycze, generalnie jed
nak bya dla niego dobr on. On niczego nie oczekiwa,
ona niewiele dawaa. Bya on i cze.
A jemu to wystarczao. W gowie mu si nie miecio,
eby jego krlewna musiaa pra, sprzta i zajmowa
si innymi przyziemnymi sprawami. Pranie zaatwiaa
pralnia, do ktrej osobicie, w kady pitek po pracy
targa waliz brudw. Sprzta sam i robi to doskonale.
A e w ciasnym mieszkaniu podczas cotygodniowych
119

porzdkw Krysia troch zawadzaa, bo si nudzia i od


rywaa go od pracy, dawa jej na kino i takswk, sam za
w cigu tego jednego seansu dopieszcza ich gniazdko.
Byo cudownie. Dopki Krystyna nie zasza w ci.
Marek szala ze szczcia i nosi j na rkach. Jak dugo
cia nie zmuszaa jej do zmiany zwyczajw, Krysia nie
protestowaa. Kiedy brzuch by za duy, eby moga dalej
wie wesoe ycie towarzyskie, zacza marudzi. Przed
narodzinami dziecka bya ju po prostu nieznona. Marek
znosi to cierpliwie. Z niezmienn pogod ducha wysu
chiwa narzeka, e to przez niego wyglda jak balon,
i masowa opuchnite stopy.
Joasia urodzia si w listopadzie. Pord by skompliko
wany i niestety okazao si, e Krystyna nie bdzie mie
wicej dzieci. Przyja ten wyrok z ulg. Nie zaleao jej
na dzieciach. Nie chciaa znowu zosta wyczona z nor
malnego ycia. Pragna, tak jak sobie obiecaa, wycho
dzc za Marka, y mio, atwo i przyjemnie. Cia jej to
komplikowaa, wic po co zawraca sobie gow dziemi.
Przez myl jej nie przeszo, e creczka mogaby cokol
wiek zmieni. O nie! To Marek chcia mie dziecko - wic
je ma. Ona, jak tylko dojdzie do siebie, wraca do pracy
i wygodnego ycia. Nie zamierzaa nic zmienia.
Marek z lekkim alem przyj wyrok lekarzy. Jego
maleka creczka bya smym cudem wiata. Pikna jak
matka i jaka mdra! Troch aowa, e nie bdzie miaa
rodzestwa, tym bardziej wic odda caego siebie w jej
malekie rczki. Dla niego byo oczywiste, e wstawa
w nocy i przynosi Joasi na karmienie onie do ka.
Krysia burczaa wcieka, e przez tego nienaartego
stwora si nie wypi. On take kpa malutk, bo Krysia
baa si jej dotkn. Waciwie jedynie w niedziel, kiedy
120

w piknym gbokim wzku wieli wystrojone male


stwo do kocioa, Krystyna okazywaa matczyn dum,
demonstrujc creczk znajomym. Przestaa karmi po
miesicu. Marek szykowa butelki, karmi ma w no
cy, nosi j, tuli, masowa brzuszek, uspokaja drczone
kolk niemowl. Kiedy wraca z pracy, gotowa Krysi
obiady, prasowa pieluchy i prane wasnorcznie piochy.
Kupi pralk Frani", bo uzna, e dziecice kaftaniki
i koszulki, uprane w pralni mog wywoa niebezpiecz
n wysypk na delikatnym ciaku malestwa. Krystyna
zdecydowaa si zakoczy urlop macierzyski po trzech
miesicach. Nudzia si w domu, a dziecko wyranie j
denerwowao. Powstao jednak pytanie, co zrobi z Jo
asi. W gr wchodzi obek lub babcia Marysia. o
bek, zarzdzia Krystyna. Po trzech miesicach wiecznych
zwolnie lekarskich Marek pierwszy raz si zbuntowa.
Albo babcia, albo niania. adnych obkw. Podpar si
swoim autorytetem pediatry, owiadczajc stanowczo, e
dla tak maego dziecka instytucja publiczna to zabjstwo,
siedlisko bakterii i tak dalej.
Krystyna marzya tylko o tym, eby trzyma ma
i dziecko jak najdalej od matki. atwo byo oszukiwa
Mari, jak si jest dobr on, gdy spotykay si raz
na dwa tygodnie na rodzinnym obiedzie, trudniej byoby
wytumaczy, dlaczego to tatu codziennie dostarcza i od
biera creczk. Albo dlaczego tatu j przewija i rozumie
dziecice gaworzenie, a mamusia ani w zb. Stano wic
na niani. Znaleli szybko mi emerytk, ktra zgodzia
si za niewielkie pienidze zajmowa Joasi i gotowa.
Dobra kobiecina pokochaa malutk jak wasn wnuczk,
a widzc na co dzie podzia rl w rodzinie, z dobrego
serca praa, gotowaa, prasowaa i prowadzia dom, aby
121

uly panu doktorowi. Co sobie mylaa o doktorowej,


nie wiadomo, jednak dyskretnie nigdy swojej opinii niko
mu nie zdradzia. Czas bieg nieubaganie. Marek po stau
dosta dobr posad pediatry w przychodni dzielnicowej,
Krystyna cay czas wioda wygodne ycie, nie przejmujc
si zbytnio domem, mem i crk, a Joasia rosa uwiel
biana przez ojca i rozpieszczana przez niani. Pierwsze
trzy klasy szkoy podstawowej ukoczya piewajco.
Dugie rozmowy z ojcem, ktry powica jej bardzo du
o czasu, znakomicie rozwijay jej inteligencj. Posana
na zajcia dodatkowe z angielskiego i niemieckiego ju
w pierwszej klasie szkoy podstawowej poradzia sobie
wietnie. Talent do jzykw miaa wybitnie po kdzieli.
Natomiast po tacie odziedziczya zote rce. Jej rysunki,
figurki z plasteliny i ubranka dla lalek byy wrcz pedan
tycznie perfekcyjne. Marek puch z dumy. Czasami dziwi
si tylko, e Krysia nie zauwaa geniuszu ich crki, jednak
takie refleksje zdarzay mu si bardzo rzadko. Uwielbia
swoj Krystyn i przez myl by mu nie przesza krytyka
ukochanej ony. Wszystko toczyo si doskonale. Przed
Wigili tysic dziewiset siedemdziesitego czwartego
roku Marek zrobi rodzinie niespodziank. Udao mu si
kupi samochd. Syrenka 105 bya jak najbardziej mod
nym autem i pakujc w ni wszystkie oszczdnoci, uzna,
e zrobi uwielbianej Krysi wspaniay prezent. W pracy
zapowiada mu si awans i lepsza pensja, niewiele wic
ryzykowa, pozbywajc si zabezpieczenia. Rzeczywicie,
obie jego dziewczyny byy zachwycone. Krystyna miesz
nie podskakiwaa z radoci, tak samo jak Joasia. Jak cudne
byo to popoudnie dwudziestego drugiego grudnia. Bar
dzo si cieszyy, kiedy zabra je na przejadk. Poczyli
to z zakupami witecznymi.
122

- Mareczku - zielone oczy Krystyny umiechay si


do niego - masz jeszcze te bony PKO? Bo wiesz, ja so
bie wymarzyam taki prezent pod choink... - Zawiesia
gos.
- Krysiu, kochanie - Marek zaspi si nieznacznie,
przytulajc on - kupiem samochd. Wiesz, musimy
troch zacisn pasa, bo ...
- Ale Mareczku - przerwaa mu lekko nadsana
- w Peweksie jest taki materia na sukienk, e ty so
bie po prostu nie wyobraasz... Przecie ja nie mam si
w co ubra na Wigili, a ten materia jest zielony, idealnie
pasuje do moich oczu! - Otara si o niego, odsuwajc
nieznacznie podskakujc u ng taty Joasi.
Marek westchn.
- No dobrze, chodmy, poka mi ten materia, ale dzi
i tak nie kupimy, nie mam ju bonw.
- Och, nie szkodzi. - Krystyna si rozchmurzya. - Jak
ci opowiem, co planuj z niego uszy, to sam zrozumiesz,
e jest idealny.
Efektem ogldania i planw krawieckich Krysi bya
poyskujca zielona satyna z idealnie dopasowanym ko
lorystycznie kuponem koronki, ktre nastpnego dnia po
pracy Marek kupi w Peweksie za poyczone od kolegi
internisty bony PKO. Krystyna asia si i przymilaa tak
dugo, a zmczony po caym dniu pracy i wieczornych
wizytach u maych pacjentw m obieca, e uszyje wy
marzon kreacj w noc przed Wigili. Prezenty leay
ju bezpiecznie ukryte u teciw, u ktrych rokrocznie
spdzali razem rodzinn Wigili. Kwestie przygotowania
kolacji Maria waciwie zaatwiaa sama. Karp, dostar
czony przez Marka, pywa sobie bezpiecznie w wannie
na Szewskiej. Choink Joasia ubraa u babci w zesz
123

niedziel. Pozostawao jedynie przywie mam Mar


ka z Olenicy. Ale teraz, kiedy mieli samochd, to bya
kwestia godzinki. Postanowili, e Marek uszyje sukien
k, popi troch duej, a w poudnie zawiezie swoje
dziewczyny do rodzicw Krysi i podskoczy po teciow.
Joasia bya jaka marudna, dugo nie chciaa usn. Po
tem okazao si, e co si zapchao w azience i Marek
musia naprawi to natychmiast, w rezultacie wic usiad
do szycia grubo po pnocy. Krystyna najpierw dzielnie
mu kibicowaa, dawaa wskazwki i patrzya na rce,
a potem zmczona usna w fotelu. Obudzi j delikatnym
pocaunkiem okoo trzeciej.
- Kochanie, wsta - wyszepta z czuoci - bez przy
miarki dalej nie pojad - umiechn si.
Krystyna tylko machna niecierpliwie rk.
- Och, daj spokj. Jestem wykoczona - wymamrotaa
przez sen.
- Krysiu - Marek nie pozwoli jej usn - twoja sukien
ka jest prawie gotowa, trzeba tylko przymierzy, wsta
kochanie.
Ze zoci zerwaa si na rwne nogi.
- Po choler mam przymierza? - warkna. - Znasz
moje wymiary na pami! Przecie wiadomo, e bdzie
pasowaa! Jestem zmczona! Praca, dom, dziecko! Bd
jutro wygldaa jak poczwara! - Urwaa, widzc zm
czone, zdziwione spojrzenie ma - No dobrze. Daj t
sukienk.
Woya obcis byszczc sukienk i zerkna w lu
stro. Wygldaa rewelacyjnie.
- Cudo! - Umiechna si do lustra. - Mareczku, no
sam popatrz - odwrcia si do niego - prawda, e si
opacao?!
124

Zakrcia si zalotnie.
- Jeste kochany. Dzikuj, skarbie. - Pocaowaa go
przelotnie w policzek, wysuwajc si ze zwojw materia
u. - Twoja ona zrobi jutro furor dziki tobie. - Poda
a mu niewykoczon sukienk. Idc w stron azienki,
ziewna i mrukna: - Prosz, skarbie, niech mnie Asia
jutro nie budzi za wczenie, skoro moemy w kocu du
ej pospa.
Marek usiad do roboty, by ozdobi kreacj aksamitn
lamwk i czterdziestoma guziczkami. Krystyna zwina
si jak kotka w maeskim ku i sodko usna. Popa
trzy na ni znad igy. Jaka pikna, jaka sodka, pomyla
z mioci, koczc sukienk dla ony. Pooy si o pi
tej. O smej wskoczya mu do ka Joasia. Przyszam
pod skrzydeko i na pieszczochy, tatusiu, godna jestem".
Poprzytula creczk, wsta, zrobi jej niadanie. Posprz
ta cicho resztki materiau, a o dziesitej obudzi Krysi.
Bya zachwycona prezentem. Zawiz swoje dziewczy
ny pachnce i wystrojone na Szewsk. Oczywicie nowa
lnica Syrenka 105 zrobia wiksz furor ni kreacja
Krystyny. W kocu bajeczne ciuchy crki rodzice widy
wali ju nieraz, a nowy samochd to jest co! Cmokali,
zachwycali si, chwalili Marka za zaradno. Krysi ze
raa zwyka zazdro. Te co! Jest si czym zachwyca,
mylaa ze zoci.
Samochd jak samochd. eby Marek by taki zarad
ny, to dawno ju by mieli prawdziwy, zagraniczny wz
i wiksze mieszkanie. Jak inni, na przykad ten durny
Rysiek. Nie, Krystyna nie zazdrocia nikomu, jednak
przez cae ycie bya rozpieszczana najpierw przez ojca,
potem przez Marka. To ona bya gwiazd w rodzinie,
dlatego teraz si zocia, e cokolwiek odwrcio uwag
125

najbliszych od niej i to wanie dzi, kiedy tak licznie


wygldaa. Krtko po dwunastej przerwaa oschle te le
ukierunkowane zachwyty.
- Marku - zwrcia si chodno do ma - jed ju
do tej Olenicy, bo nas Wigilia o pnocy zastanie. To co?
Do stou siadamy o czwartej, zdysz z mam, prawda?
Marek z umiechem skin gow.
- Pewnie, za dwie godzinki bdziemy z powrotem.
- Marysiu? - zwrci si Stach do ony. - Wszystko
ju prawie gotowe, nie potrzebujesz mnie chyba przed
wigili? Zreszt jest Krysia, to ci pomoe, jakby co. To
moe i ja si przejad z Markiem? - Zakoczy prosz
cym tonem.
- Jed, jed, Stasiu. - Maria miaa si w duchu. Taki
stary, a cieszy si tym autem jak dzieciak zabawk, pomy
laa. Dobrze, e Krysia si opamitaa. Dobry ten Marek
dla niej. Niech jad chopy. My tu sobie poradzimy.
-I ja, i ja jad...- Joasia podskakiwaa wok ojca - Po
babuni, tato, jad z tob.
- Nie - Krystyna zniweczya w zarodku te plany - zo
staniesz i nam pomoesz. Taka dua dziewczynka powinna
ju mie swoje obowizki.
Joasia wygia usta w podkwk. Tak bardzo chciaa
pojecha tym nowym licznym autem. I na dodatek z tat
i z dziadkiem, tak fajnie by si razem bawili. Na pew
no by piewali po drodze. Byoby tak mio. Ale trudno.
Mama ma racj, zostanie, pomoe. Zreszt z babuni
te zawsze jest fajnie. A mama ma dobry humor przez t
sukienk i nie jest zmczona, i na pewno te bdzie we
soa. Zostanie - przecie tatu i tak jej obieca wycieczk
samochodem. I obieca, e j nauczy prowadzi auto. Ale
ciii, to tajemnica. Joasia si rozchmurzya.
126

- Dobrze, mamusiu, zostan. Co mam robi?


Poszy na gr, koczy przygotowania do wigilii,
a Marek ze Stachem pojechali po teciow.
O wp do czwartej Krystyna zacza si wcieka.
- Wycieczki sobie, cholera, urzdzaj! - narzekaa.
- A potem bdzie trzeba dwa razy podgrzewa, ziemniaki
zdbiej, karp si spali. O, popatrz, mamo, grzyby w zupie
ju zaraz zaczn przywiera.
- Daj spokj - mitygowaa j Maria. - Tylko patrze,
jak przyjad. Przecie tylko rce umy i siada. Do czego
ci teraz potrzebni? Joasia pomoe, wystawimy pmi
ski na st. Ju wszystko nakryte. Zobaczysz, e bd
na czas.
Krystyna niecierpliwie spogldaa na zegarek, a matka
spokojnie mieszaa zup grzybow i metodycznie wrzu
caa pierogi na wrzc wod. Asia krya niecierpliwie
wok choinki, pod ktr byszczay piknie poukadane
i popakowane w kolorowy papier prezenty. Wymarzya
sobie pirnik. Taki zielony z zamkiem byskawicznym.
Napisaa nawet stosowny list do witego Mikoaja. Tato
mwi, e wysa listem ekspresowym. Wygupia si jak
zwykle. Joasia wiedziaa, e wity Mikoaj to tylko taka
tradycja. Ju kiedy bya w pierwszej klasie, tata przesta
si przebiera za Mikoaja, bo go rozpoznaa. Ile miechu
byo wtedy! Ale co roku sumiennie pisaa listy z swoimi
oczekiwaniami. Tatu artowa, e je wysya ekspresem,
a mama si miaa i mwia, e taka dua dziewczynka
powinna ju zna prawd. Szkoda, e witego Mikoaja
nie ma. Mio byo co roku mc si troszk ba rzgi i nie
mie pewnoci, czy si dostanie ten wymarzony prezent,
czy te go nie bdzie. Teraz jest prawie pewna, e dosta
nie to, o co prosia. Rodzice s kochani. Nigdy jeszcze
127

'.

jej w tej sprawie nie zawiedli. Ale szkoda, e Mikoaja


nie ma.
Kwadrans po czwartej nawet Maria zacza si dener
wowa. Marek by sowny i pedantycznie punktualny.
Stach wigili i wszystkie rodzinne uroczystoci uwaa
za rzecz wit. Ani jeden, ani drugi nie pozwoliliby sobie
na spnienie w taki dzie. Chyba e zatrzymao ich co
naprawd wanego. Moe matka Marka zachorowaa?
Taka bya przezibiona na Wszystkich witych. Trze
ba zadzwoni. Telefony mieli wszyscy. Oni, Markowie,
i matka Marka. To on dziki jakiej wdzicznej mamie
maego pacjenta zaatwi im podczenia. Trzeba zadzwo
ni. Wycigna notesik z numerami.
- Krysiu - podaa notes crce - Zadzwo, dziecko,
do teciowej, bo moe tam co im wyskoczyo, nie daj
Boe.
Krystyna wybraa numer. Jest sygna! Niestety, nikt
nie odbiera. Czyli wyjechali. Odoya suchawk i wyj
rzaa przez okno na zanieon ulic. Pusto. Zadzwonia
jeszcze raz. Cisza.
- No wiesz, mamo, to niepowane. Jak ich co za
trzymao, to mogli chocia zadzwoni - odezwaa si
z pretensj. -Ju ja Markowi powiem, co o tym myl!
Z czasem jednak zo przemienia si w zdenerwowa
nie. Jaka dziwna obawa i niepokj opanoway jej myli.
Marek tak niewiele spa tej nocy, nieyca i jeszcze ten
nowy samochd. Pewnie si zepsu gdzie po drodze, bo
przecie nie wypadek... chyba? O pitej usiada do tele
fonu i wybraa numer milicji.
- Prosz pana - zgosia dyurnemu - chciaam si
dowiedzie, czy nie byo jakiego wypadku na drodze
do Olenicy. Bo wie pan, mj m mia ju dawno by
128

w domu, na wigilii, ale si spnia, i ja mam obawy,


e...
- Obywatelko - sucho, oficjalnie przerwa jej mili
cjant. - Zaginicia mona zgasza po czterdziestu omiu
godzinach. Ile czasu mino od zaginicia?
- Nie, ja nie zgaszam zaginicia, ja tylko chcia
am...
- To co mi tu pani gow zawraca! - warkn ziryto
wany funkcjonariusz. - J a tu mam nieyc, zatrzsienie
pijakw, a pani sobie arty urzdza. To nie informacja!
- Trzasna odkadana suchawka.
Krystyna chodzia od okna do okna, Maria usiada
cicho przy kuchennym stole. Ziemniaki czekay zawinite
razem z garnkiem w gruby koc. Karp smtnie wysycha
na wielkiej rodzinnej patelni. Joasia siedziaa cichutko
w wygodnym fotelu i z zaciciem czytaa Ani z Zielo
nego Wzgrza".
O sidmej wieczorem Krystyna bya u kresu wytrzy
maoci. Obdzwonia wszystkich znajomych Marka i te
ciowej. Nikt nic nie wiedzia. Pogotowie ratunkowe
i stra poarna nie udzieliy adnych sensownych infor
macji.
Maria nakarmia Joasi karpiem, zabraa j do drugie
go pokoju i wsplnie czytay Ani" na gos.
O smej Krystyna zacza metodycznie obdzwania
szpitale z ksiki telefonicznej.
Traugutta - nic.
1 Maja - nic.
Skodowskiej - nic.
Chaubiskiego - nic.
Winiowa - nic.
Brochw.
129

-Jak pani mwi? Jaoch? Skalski? - zapyta miy ko


biecy gos w suchawce. - Prosz pani, jest Wigilia, my nie
penimy dzi dyuru, nie mam jeszcze nazwisk przyjtych
pacjentw, ale... - urwaa na chwil. - Mwi pani, e
na drodze do Olenicy? Prosz chwil poczeka, zaraz
si dowiem, bo przywieli nam pacjentw z wypadku...
ale prosz si nie denerwowa... niech pani poczeka, ja
si dowiem.
Krystyna czekaa. Sto lat czekaa, kurczowo zaciska
jc palce na suchawce. Pene strachu myli przelatyway
jej przez gow. Prosz, niech to ju bd oni, niech si
okae, e nic si nie stao. Marek jest lekarzem, przecie
na pewno nic mu si nie stao. Tatu... Prosz, niech ju
wszystko bdzie dobrze.
W suchawce znw si odezwa tamten miy gos. Jak
przez mg Krystyna usyszaa:
- Tak, prosz pani, przywieli ich do nas, bo najbliej.
Trzy osoby z wypadku w Bykowie. Kobieta i dwch m
czyzn. Skalski, tak. Jest, Marek Skalski. I jeszcze dwjka
pasaerw, Skalska Anna i Jaoch Stanisaw. S tutaj, ale...
Jeszcze trwa operacja. Nie mog udzieli informacji te
lefonicznie, bo...
- Dzikuj pani. - Krystyna rzucia suchawk na wi
deki i zerwaa si z krzesa.
- Mamo! - krzykna do drugiego pokoju. - Mieli wy
padek! S w szpitalu na Brochowie. Jedziemy. Ubierajcie
si z Asi, a ja biegn na postj po takswk. Schodcie
zaraz na d. Podjad.
Narzucia kouszek na pikn zielon sukienk i roz
pita wybiega w nien noc. Kiedy dojechay na Bro
chw, bya prawie dziesita. Wigilia - Krystyna nie moga
znale takswki, a potem dugo jechali przez zasypane
130

niegiem ulice. Joasia przysypiaa, przytulona do babci.


Wysypay si z ciepego samochodu na mrz. W izbie
przyj siedziaa mia starsza kobieta. Kiedy Krystyna
wyjania, co je sprowadza, tamta podniosa si ciko.
- To ja z pani rozmawiaam przez telefon - powie
dziaa. - Prosz usi, zaraz zadzwoni po lekarza.
Nie czekay dugo. Po chwili przyszed - powany,
wysoki, w wieku Marka.
- Pani Skalska? - zapyta. Krystyna wysuna si krok
do przodu.
- Bardzo mi przykro - powiedzia - ju nic nam si
nie udao zrobi...
-Jak to? - Nie docierao do niej znaczenie tych sw.
- J a przyjechaam do ma. I taty, i teciowej. Wiem, e
ich tu przywieli po wypadku - tumaczya - w Bykowie. Chciaybymy ich zobaczy. Ja wiem, e jest pno,
ale rozumie pan, Wigilia. Nie chciaymy, eby byli sami
w szpitalu. Bo... - mwia szybko, bez przerwy.
Tak szybko, eby nie dopuci go do gosu. Nie chciaa
sysze tego, co mwi. Nie chciaa tego zrozumie ani
w to uwierzy. Tak dugo, jak dugo on tego nie powie,
tak dugo to nieprawda. To nie moe by prawda!
Maria zostawia skulon, zaspan Asi na krzeseku
w poczekalni. Podesza do lekarza i crki. Pooya rk
na ramieniu Krystyny.
- Panie doktorze - powiedziaa spokojnie - nazywam
si Maria Jaoch. Syszaam, e mieli wypadek samocho
dowy, caa trjka, mj m, zi i jego matka. Ale w ja
kim s stanie? Czy moemy ich zobaczy? Jak moemy
pomc? Zi rwnie jest lekarzem.
Lekarz uj Krystyn pod rami i zaprowadzi je obie
do rzdu krzeseek.
131

- Prosz pa - jego powane oczy ze wspczuciem


patrzyy na Mari - jest mi naprawd bardzo przykro. Pa
saerowie, starszy mczyzna i kobieta, zginli na miejscu.
Kierowca zmar na stole operacyjnym. Powane uszko
dzenia mzgu. Robilimy, co w naszej mocy. Niestety, nie
udao si go uratowa. Wszyscy troje nie yj.
- Niee! - Steryln cisz szpitalnego korytarza roz
dar krzyk Krystyny. - Nie!!! - powtrzya, wyrywajc
si z mocnego ucisku Marii. Przestraszona Asia pakaa
cicho.
Po godzinie i lekach uspokajajcych, zaaplikowanych
przez yczliw pielgniark, Krysia znw bya spokojna.
Spokojna, przytomna i twarda jak skaa. Odesaa zapa
kan, modlc si bez przerwy Mari z Asi do domu.
Wycaowaa crk i obiecaa jej, e niedugo przyjedzie,
i e dziewczynka na pewno obudzi si jutro przy mamusi.
Sama poprosia lekarza, by zaprowadzi j do kostnicy
i pokaza ciao ma. Bya pewna, e jeli go nie zoba
czy, nigdy nie uwierzy w to, co si stao. To by Marek.
Poobijany, spuchnity, ale bez wtpliwoci on. Zobaczya
zwoki ojca i teciowej. Potem powloka si do szpitalnej
kaplicy. Ciko opada na kolana. Zdrowa Mario, aski
pena..." - te sowa matce zawsze przynosiy ukojenie.
Czy i jej teraz pomog?
Modlia si dugo. Potem wysza przed szpital. Usiad
a na onieonej aweczce i patrzya tpo w byszczce
gwiazdki niegu. Wspominaa jedenacie lat u boku Mar
ka. Kade spenione yczenie, kady dzie wypeniony
mioci. Jego mioci. Jedenacie lat temu obiecaa so
bie, e nikogo ju nie pokocha. e bdzie tylko braa
i nigdy nie da si omota mioci. Nie pozwoli nikomu
si skrzywdzi. Otoczya si kolcami jak je, nastawia
132

na korzystanie z cudzych uczu. Oczekiwaa, daa i bra


a. Nawet sama nie zauwaya, e nie da si tylko bra.
Jak wana w naszym yciu jest rwnowaga? eby mc
bezkarnie bra, trzeba rwnie dawa. Czy Marek musia
umrze, eby to zrozumiaa? Dlaczego los karze j tak
okrutnie? Dlaczego on odszed, zanim zrozumiaa, e te
go kocha? Dlaczego Bg nie da jej szansy oddania caego
dobra, jakie ofiarowa jej Marek? Jak ona ma z tym teraz
y? Siedziaa, alc si w mylach na niesprawiedliwo
wiata.
A nagle przyszo olnienie. Zrozumienie. To nie los
jest okrutny. To ona sama. Nawet teraz, siedzc tutaj, my
laa wycznie o swoim nieszczciu. Tylko jej krzywda
si liczya. Ona, ona, ona. Krystyna. Zawsze najwaniej
sza, zawsze na pierwszym miejscu. Gwiazda. Uwielbiana
przez wszystkich. Chroniona przez matk, rozpieszczana
przez ojca, noszona na rkach przez ma, kochana przez
crk. Za nic. Ta przeraajca prawda dotara do niej
z ca moc. Nie zasuya niczym na ich mio. A oni
niczego nie wymagali, niczego od niej nie chcieli. Akcep
towali j w peni, jej wszystkie wyskoki.
Teraz musi to odrobi. Przez cae swoje dorose ycie
od nich braa. Markowi, tacie i Annie ju nie odda tej
mioci. Ale zostay Asia i mama. Boe, jaka jestem pod
a, mylaa, jedna stracia najukochaszego ma, druga
najwspanialszego ojca pod socem. A ja je przegoniam
jak psy, eby mc si pogry w swoim nieszczciu.
Odesaam dwie spragnione pocieszenia, najblisze mi
na wiecie osoby w diaby, ebym znowu moga rozczula
si nad sob.
Pobiega na postj takswek. Ca drog na Szewsk
bezgonie pakaa. W cigu tego p godziny przebijania
133

si przez zanieone miasto waczya ze swoim blem,


oswajaa si ze straszn strat, jak poniosa. Marek, jej
anio str, jej prawdziwa mio, ktrej w swoim ego
izmie nie potrafia rozpozna. Za pno. On odszed. Ale
zostaa Asia, przecie j kochaa rwnie mocno. Jej naj
wikszy i jedyny skarb, teraz ju jedyny sens ycia. Trzeba
j wychowa na mdrego czowieka. Jak j ustrzec? Jak
da jej dobre i bezpieczne ycie?
Wiem, ycia za ni nie przeyj. Wszystkie bdy musi
popeni sama. Tak jak ja popeniam swoje. Wysiadajc
z takswki, Krystyna ju wiedziaa. Matka zawsze miaa
racj, mio jest najwaniejsza. Bez mioci nie da si y.
Tego strasznego blu po stracie Marka nic nie umierzy.
Nigdy. Zostaa jej jednak Asia i ca swoj mio, t tu
mion, t nieuwiadomion i t nowo odkryt, zamierzaa
odda crce.

Asia, luty 2007, Wrocaw


Woda w wannie wystyga. Szybko spukaam prysz
nicem pian z wosw. Owinam si rcznikiem i po
szam do kuchni. Pstryknam wcznikiem czajnika
elektrycznego. Z sypialni zaczy dochodzi sygnay, e
Piotrek si budzi. Zalaam kaw. Roztrzepaam mokre
rude sprynki wok twarzy. Pozwoliam, eby wilgotny
rcznik swobodnie opad i z parujcymi kubkami kawy
w doniach poeglowaam do sypialni.
- Kawusi pan zamawia? - Bysnam frywolnie na
gim biustem.
- O, jak fajnie! - Piotrek si przecign. - Uwielbiam
Kamil, ale nie wiem, czy bardziej nie uwielbiam niedziel
nych porankw bez niej. Chod do mnie.
Wlazam pod kodr i przytuliam si do niego.
- O kurde! - Piotrek wyskoczy z ka na rwne
nogi - Aka, ktra godzina? Ja musz gna, umwiem
si na dziesit trzydzieci.
- Dziesita - odrzekam rozczarowana. - Jak to, um
wie? Przecie jest niedziela, nie pracujesz chyba?

135

- No wiem, ale nie mam wyjcia. - Piotrek wzruszy


ramionami, kierujc si w stron azienki. - Urabiam wa
nie nowego klienta. Jak go zowi, to bdzie dua kasa
dla firmy i premia dla mnie. Nie zdyem ci powiedzie.
On sobie wymyli niedzielny wypad na narty i mam na
dziej, e tam go docisn.
- Buu - zamarudziam. - Mylaam, e sobie poleniuchujemy albo pjdziemy do kina. Miki nie ma, a ju
tak dawno nie spdzalimy czasu razem. A moe pojad
z wami? - zaproponowaam radonie.
- J a k chcesz... -Jako tak niechtnie to zabrzmiao.
- Ale my bdziemy na stoku, a ty na dole w knajpie. Wymarzniesz si tylko, przecie nie jedzisz na nartach.
No fakt, nie jedziam. Kontuzja kolana par lat te
mu wyczya mnie z tej zabawy. Piotrek z Kamil ca
y sezon jedzili regularnie, beze mnie, bo rzeczywicie
marzam.
- Trudno - poddaam si. - Moe wywlok Ank
do kina. Ona z rozkosz si wyrwie z domu Lichniakowi.
- Nie wywleczesz - wymamrota Piotrek ustami po
krytymi piank do golenia. - Anka jedzie z nami. Klient
j polubi i bdzie go wprawiaa w dobry nastrj.
No tak, Anka jedzia i to wietnie. Trudno, co tam
sobie wymyl.
- No dobra - stwierdziam ponuro. - Zapisz mnie
sobie w kalendarzu na nastpny ykend - dorzuciam
ironicznie.
- Oj, Asia! - mazn mnie pojednawczo pdzlem
do golenia po nosie. - Nie panikuj. Skoczymy sobie ju
tro razem na kolacj w miasto, chcesz? Misi nie ma, nie
musisz siedzie w domu. Pobd z ludmi.
136

Wita wio, atwo powiedzie. Tak zwani ludzie mieli


rodziny, z ktrymi spdzali niedziele. W tygodniu ani ja,
ani nikt inny nie mia czasu. Dzieci i tak dalej. Najlepsza
bya Anka Lichniakowa, zawsze chtna do spotka, ale
Anka wyjedaa na narty. Oj, kurde, co jest grane? Tak
mi si ostatnio jako dziwnie samotno w tumie robia.
Niby tylu ludzi dookoa, a jakby nikogo nie byo? Skapcaniaam. Kura si ze mnie zrobia - domowa.
Zdyam si ju przyzwyczai do tego, e po urodze
niu Kamiki duo si zmienio. Najpierw by urlop macie
rzyski i wychowawczy. Moje ycie towarzyskie w cigu
tygodnia zawzio si do jednego maego drobiadka.
Potem kolejne dwa lata ograniczao si do Piotrka i Anki
- jedynej koleanki, ktra w nosie miaa ycie rodzin
ne i zwyczajnie zwiewaa z domu. Wszyscy inni znajo
mi w moim wieku mieli odchowane potomstwo i takie
maluchy ich wkurzay. Potem poszam do nowej pracy.
Skoczyy si wyjazdy subowe, zacza harwka przez
osiem godzin dziennie, wiecznie z tymi samymi trzema
mordami, z ktrymi niestety si nie zbliyam na niwie to
warzyskiej. Panienki byy wieo po filologiach, dla mnie
za mocno odlege czasowo. Bardziej przystaway redni
wiekow do dzieci moich przyjaci ni do mnie.
Czyli w sposb naturalny grono znajomych wykruszy
o mi si kompletnie, bo jak si przyjani nie pielgnuje,
to ona zdycha jak te zote rybki niekarmione. Zycie towa
rzyskie nieuprawiane te dziczeje. Tak wic mi zdziczao.
Skurczyo si do Anki i Piotrka. Anka uczestniczya w nim
sporadycznie, bo byam jedynie uamkiem jej rozlicznych
znajomoci, Piotru wiernie i intensywnie. Wcale mi nie
przeszkadzao, e tylko on mi si osta. Wieczory spdza
ne razem w domu na rozmowach albo kade we wasnym
137

fotelu, z ksik. Mie to byo. azilimy razem z Kamil


do kina na filmy dla dzieci. Szwendalimy si po parkach,
cyrkach, wesoych miasteczkach. Rodzinne urlopy te
byy cudowne. Zawsze dobrze si czuam przy Piotrze
i zawsze mi wystarczy za cay wiat. Co teraz si waci
wie zmienio, e coraz czciej czuj si samotna? I kiedy
to si stao?
Piotrek wyszed, ale nastrj wspominkowo-nostalgiczny pozosta. Zrobiam sobie drug kaw, dosuszyam
wosy i usiadam z papierosem w kuchni.
We wrzeniu zeszego roku Piotrek awansowa. Zo
sta szefem dziau handlowego. Jego firma sprzedawaa
piwo. Zaczyna jako zwyczajny handlowiec zaopatrujcy
sklepy. Potem przerzucili go na kegi i jedzi po knajpach.
Ju wtedy si przyzwyczaiam, e wraca pno. Rnie,
ale najpniej okoo dwudziestej, wic nadal mielimy
czas tylko dla siebie. Samo ycie, knajpy o poranku nie
dziaaj. Rozumiaam to doskonale, tak jak on wczeniej
rozumia moje wyjazdy zagraniczne z biura podry.
We wrzeniu Piotrek poszed wyej, dosta stoek
szefa dziau handlu i marketingu oraz wasn osobist
asystentk - Ann Lichniak. Zasuy sobie na to. A ja
si cieszyam, majc nadziej, e teraz nie do, e zro
bi si nam duo lej finansowo, to jeszcze na dodatek
Piotr czciej bdzie w domu. Nic biedniejszego. Kasy
rzeczywicie mielimy duo wicej, ale Piotrka zrobio
si duo mniej. Czste narady po nocach, jakie obiady,
kolacje i przyjcia z wanymi klientami. Dziwne wyjazdy.
Zaczam si czepia, ale mi wyjani, e jego rozliczaj
z wynikowoci. Jak straci strategicznego klienta, to moe
straci stoek. Wic si musi stara i dopieszcza klientw.
Trudno, przestaam si czepia. Zreszt dziki tej nowej
138

posadzie poznaam Ank. Fantastyczna dziewczyna.


Modsza ode mnie o dziesi lat, energiczna, przyjacielska
i uwielbiajca mnie, nie wiadomo dlaczego. A, prawda,
pono dlatego, e umiaam sucha. A Anka si czua
strasznie niedosuchana i nieszczliwa.
Powodem tego nieszczcia by Lichniak. Romek
Lichniak, m Anki. Kocha j strasznie, nie chcia z niej
zrezygnowa, a ona go nie chciaa. By zy, cae miasto
o tym wiedziao. Zdradzi Ank i to si wydao. Anka
zostaa z Lichniakiem dla dobra dziecka, ale j od niego
odrzucao. W dodatku erowa na niej finansowo, nie
zajmowa si dzieckiem i oglnie by niedobry. Dlatego
Anka uciekaa z domu, kiedy tylko moga. Prac sobie
znalaza tak, e musiaa by dyspozycyjna. Dziecko, kt
re miaa z Lichniakiem, byo ju due - miao czternacie
lat, to sobie moga spokojnie ucieka, wymawiajc si
obowizkami.
Anka bya czarujca, wygadana i przeraliwie pomocna.
Potrzebowaam Kamil gdzie przechowa, Anka zabiera
a j na lody, na spacer, na zakupy, gdzie popado. Obie
wracay zadowolone. Miaam chandr, Anka przyjedaa
z ciachami i winkiem i siedziaa, dopki mi nie przeszo.
Chwalia Piotrka jako szefa, zachwycaa si inteligencj
Kamili i rozpywaa nad moimi talentami jzykowymi.
Tak czsto przyazia i bya, e si do niej przyzwyczaiam.
Polubiam j i jej zaufaam. Nawet jej si zwierzaam, co
mi si rzadko zdarza. Ile razy si pokciam z Piotrkiem
albo na co tam wkurzyam - opowiadaam o tym Ance.
Za tego Lichniaka jej si odwdziczaam. Niech nie myli
biedna, e tylko ona ma problemy. Zreszt Piotrek, za
walony t ca robot, nie mia czasu na nasze przyjemne
wieczorne rozmowy. A Anka bya rewelacyjnym rdem
139

wiedzy o nim. Waciwie wszystko, co wiedziaam o za


wodowym yciu mojego ma od wrzenia, wiedziaam
od Anki, nie od Piotrusia. I to dziki Ance przestaam tak
strasznie odczuwa jego brak. Niby nadal siedziaam sama
wieczorami, ale za to miaam si komu z tej samotnoci
wyali. No wanie, Anka. Szkoda, e pojechaa na te
narty. Nadrobimy, wywlok j w rodku tygodnia na karaoke. Uwielbiam piewa, a sama przecie nie pjd.
Piotrek jako ostatnio kiepsko reagowa na moje popisy.
Kiedy go bawiy i mnie dopingowa, a teraz jako...
Chyba jednak jest powanie przemczony.
No i dobrze. Ferie bez Miki zapowiadaj si cakiem
nie najgorzej. Jutro romantyczna kolacja z Piotrusiem,
w rod karaoke z Ank, a moe sobie wyskoczymy w pi
tek we dwoje z Piotrkiem do kina na jaki film stanowczo
nie dla dzieci. Podoba mi si. Dobrze czasami odpocz
od wasnego ukochanego potomstwa.
Niedziel przebimbaam przy internecie i teewizorni
na zmian. Piotrek wrci zdechy totalnie, pad jak pies
Pluto i usn w poowie jakiego tam zdania.
Rano potwierdziam tylko nasz kolacyjk i pognaam
wykonywa obowizki subowe. Po pracy z rozpdu
wrciam szybciutko do domu. Zaczam robi si na b
stwo i wtedy do mnie dotaro, e mam upiornie duo
czasu. Kolacj planowalimy na sm, a ja byam w domu
przed pit. Przecie trzy godziny nie bd si tapirowa.
Byam liczna i gotowa ju o szstej. I co? Bd teraz
siedzie jak ten koek ptorej godziny i czeka? E tam.
Zrobi Piotrusiowi niespodziank. Zgarn go z pracy
i pjdziemy sobie od razu w miasto.
Bardzo zadowolona z siebie, logicznie stwierdzajc,
e dwa samochody s nam zbdne, zamwiam taryf
140

i pojechaam po mojego ma. Na bramce wejciowej


do jego firmy mnie znali, gupich ceregieli nie robili.
Piotrek pono by u siebie, czyli zwyczajnie mnie wpucili.
Po mikkich wykadzinach cichutko sobie potuptalam
na drugie pitro. Wszystkie oszklone boksy handlow
cw byy puste. Cisza kompletna, adnych odgosw
pracy nijakiej. Pomr jaki? Drzwi do gabinetu Piotrusia
zamknite. Pomylaam sobie, e gupio bdzie, jak si
z nim gdzie minam. Tu byy drugie schody, od tyu,
bezporednio do garau podziemnego. A ja, jak idiotka
wlazam od ulicy. Nic to, na bramce mu powiedz, e
jestem, to si cofnie.
Dla pewnoci podeszam do drzwi i nic wicej so
bie nie mylc, nacisnam klamk bez pytania. Piotrek
siedzia przed ekranem komputera, a na jego plecach,
cile przytulona, wisiaa Anka. Zatkao mnie troch.
Anka spojrzaa na mnie ktem oka, oderwaa praw rk
od torsu mojego ma i przez jego rami wcisna enter
na klawiaturze.
- O! Widzisz - powiedziaa do niego - tu by bd.
Teraz ju powinno ci przelicza. Cze, Asia! - Spojrzaa
na mnie z ciepym umiechem.
Uff! Wyrwao mi si w duchu. Wygldao to co naj
mniej idiotycznie. Gupia jestem, jakie tam przytulona?
Po prostu mu co korygowaa w komputerze.
- Cze, Aniusiu! - odpowiedziaam. - To co, ro
da nasza? - zapytaam radonie, potwierdzajc poranne
uzgodnienia telefoniczne w kwestii karaoke.
- Nasza, nasza. - Anka kiwna gow.
- Piotru, niespodzianka! - Pogaskaam ma po ra
mieniu - Wyrobiam si wczeniej, wic po ciebie przy
jechaam. Cieszysz si?
141

- Jasne, super. - Sprawnie wytacza komputer. - To


gdzie chcesz jecha? Woska, chiska czy stare dobre
flaczki i schaboszczaki?
Zaj si mn, jakbym bya gwiazd filmow. O, jak
bosko! Tak dawno nie olewa dla mnie pracy i otocze
nia. Tak dawno nie czuam si t najwaniejsz". Po
jechalimy do mojej ukochanej La Scali. Obaram si
do wypku fileto fungi, rozkoszujc si delikatnym sma
kiem lambrusco. Kto powiedzia, e woska kuchnia to
kluchy? Przegadalimy dwie godziny o Misce i naszych
planach wyjazdowych na Wielkanoc. Ju dawno doszli
my do wniosku, e wita spdzane poza domem s
rewelacyjn form wypoczynku. Wigilia zawsze bya
tradycyjna, w domu, z ca rodzin, ale na Wielkanoc
sobie pozwalalimy. Zwykle byy to jakie egzotyczne
ciepe kraje. W tym roku natomiast Piotrek zapropono
wa wyjazd na narty. Kamisia jedzia wietnie, nalea
o pielgnowa zdrowe hobby. A w kocu marca nieg
jeszcze lea nie tylko w Alpach, ale nawet w niedalekich
Karkonoszach. Wrcilimy do domu w szampaskich hu
morkach, i zaczlimy trzepa internet w poszukiwaniu
stosownej wycieczki na Wielkanoc.
***
W rod spotkaam si z Ank. Poszymy do Maru Ba
ru. To liczny przytulny lokal zrobiony na dole w piwnicy.
Skrzane wygodne kanapy, mie nieagresywne wiateko
i o cudzie - karaoke! Siedziaymy w tej knajpie prawie
same. Dorwaam mikrofon i przepadam. piewa to ja ni
gdy nie umiaam, ale uwielbiaam. Kompromitacji wielkiej
nie byo, bo w knajpie wszystkiego sze osb na krzy.
142

To sobie piewaam. Anka nie protestowaa za bardzo, bo


w przerwach suchaam czujnie opowieci o zym Lichniaku. Posiedziaymy tak razem prawie do jedenastej. Anka
miaa lekko w czubie, taczy jej si zachciao. Byam
jak najbardziej za. Tylko e absolutnie nie nadawaam si
na adne tam hip-hopy, techniawy i inne modzieowe
podrygi. Piotrek taczy rewelacyjnie. Tak dawno ju nie
taczylimy razem. W sylwestra nam nie wyszo. Pech
- rozchorowaam si okropnie. Leaam sama w wyrku
z bardzo wysok gorczk i Kamik w charakterze piel
gniarki. Piotrek musia i na firmowego sylwka, ktrego
mielimy spdzi razem. Nawet przez chwil chcia zosta
z nami, ale sama go pogoniam. Jeszcze tego brakowao,
eby przez moj niemoc zawali rne towarzysko-zawodowe zobowizania. Wiadomo, e na takiej imprezie bd
wszyscy najwaniejsi dyrektorzy. Jeszcze go kto wygryzie.
Niech idzie sam. Trudno, konieczno yciowa. Co jak co,
ale on to Piotru mia rewelacyjnie tolerancyjn. Za to
dzisiaj bya doskonaa okazja do nadrobienia sylwestra.
Dziecko w domu nie pacze, mog wrci choby rano.
Zaszalejmy, wyrw go z tego kieratu obowizkw na ta
ce. Nie namylajc si, chwyciam telefon.
- Piotrusiu - spytaam lizusowskim tonem - gdzie
jeste?
- W domu jestem, usypiaem - wyszemra w su
chawk.
O cholera, pomylaam, jak raz na ruski rok lduje
w domu o przyzwoitej porze, to mnie nie ma. Szlag. A co
tam, jutro si wypi.
- Piotrusiu, kochanie, nie pij! - bagaam go. - Tak
nam si z Anusi taczy chce. Przyjed, prosz. Przecie
same nie pjdziemy.
143

- Daj spokj! - Gos mia peen irytacji - Zmczony


jestem.
- Prosz ci! No przyjed. Odbijemy sobie sylwestra.
Tak dawno nie taczylimy. Miki nie ma, no rozerwijmy
si troch - miauczaam. - Jak nie przyjedziesz, to zoba
czysz, damy si komu poderwa! Anka jest moda i ad
na, to moe si przy niej zaapi. Ha! To jak bdzie?
- No dobra. - Skapitulowa nagle. - Gdzie jestecie,
nie acie nigdzie same po nocy, przyjad do was.
Zadowolona podaam mu namiary i odoyam
suchawk. Zapaciam rachunek i wygrzebaymy si
do grnej sali. Piotru przyjecha w cigu dwudziestu
minut i zmienilimy lokal. Na Queen zawsze mona byo
liczy. Muza jak za dobrych lat osiemdziesitych, rewe
lacyjnie nadawaa si do prawdziwego taca - takiego
we dwoje. Co tam nazamawialimy. Anka jak sarenka
wyskoczya solo na parkiet i odstawiaa gimnastyk ar
tystyczn, poczon z elementami flamenco. A ja sobie
siedziaam, podrygujc tykiem na krzeseku i spogldajc
na ukochanego maonka wzrokiem kota ze Shreka".
- No chod - tarmosiam go za rkaw - pokaemy
modziey prawdziw klas. - Cignam go na par
kiet.
- Asiula, daj spokj, ja naprawd zrbany jestem - bro
ni si sabo.
W kocu go wywlokam. Boe, jak ja uwielbiam z nim
taczy. Cay parkiet by nasz. Krci mn na wszystkie
strony w naszej prywatnej kombinacji rock and roia,
mambo i cholera wie, czego jeszcze. Efektowne to by
o, nie powiem. Ale dla partnerki mczce szalenie, bo
on sobie skubany drepta w miejscu, a ja wiam si wo
k niego jak wgorz szarpany gwatownymi torsjami.
144

Upiornie wysokie obcasy wyjciowych kozaczkw wcale


mi nie pomagay. No dobra, potknam si, ale tylko raz.
Wrcilimy do stolika.
- Jeszcze, jeszcze - sapaam uszczliwiona.
- Aka - zmrozio mnie moje kochanie - daj sobie
spokj. Nie trzymasz rwnowagi. Chyba troch przesa
dzia z drinkami.
Zatkao mnie. Nieprawda. Wcale nie przesadziam.
Siedziaam w tym Maru Barze i mord daram do mikro
fonu. Wypiam rwniutko dwie lampki ambrusco i co
najmniej dwa litry coli do tego. Od czego niby miaam by
pijana? Trzewa byam jak winia. Oburzona na niespra
wiedliwo spoeczn, strzeliam focha. Na zo babci,
odmro sobie uszy. Postanowiam unie si honorem
i wcale nie taczy. miertelnie obraona, siedziaam przy
stoliku, udajc, e nie widz, jak mj m obtacowywuje
z wigorem Ank.
Posiedzielimy do drugiej. Piotrek upar si odwie
Ank bezpiecznie do domu. Nasze mieszkanie byo pierw
sze, po drodze. miertelnie obraona wysiadam pod bra
m i nie czekajc, a wrci, usnam, wcieka jak cae
stado wciekych krw.
Do koca ferii zimowych byam obraona. Demonstra
cyjnie siedziaam w domu, sobie samej robic krzywd.
Idiotka. Potem Mika przyjechaa z obozu, a ja wrciam
do normalnego codziennego kieratu.

Anka przysza z wielkim pudem ptasiego mleczka dla


Misi i flach ambrusco jako tydzie po feriach. Wpada
jak burza, wyaskotaa Kamil, zrobia kaw dla siebie
145

i dla mnie, wyuskaa kielichy do wina z szafki kuchen


nej i opada na kanap. Moi gocie byli przyzwyczajeni
do penej samoobsugi. Czego jak czego, ale bycia dobr
gospodyni nikt si po mnie nie spodziewa. Jak kto
przyszed i dostawa kaw zrobion moj wasn rk, to
wiadomo, e by obcy. Swoi, zaprzyjanieni, przywykli
do tego, e kuchnia jest tym pomieszczeniem w mo
im domu, ktre odwiedzam jedynie wtedy, kiedy moja
crka domaga si posiku. Dla niej robi wyjtek i go
tuj. Tylko dlatego e jest nieletnia i j kocham. Piotrek
przyzwyczai si do mojego kuchniowstrtu. ywi si
gwnie na miecie, chyba e zapowiadaam, e co tam
ugotuj. Bo gotowa umiem wietnie, tylko skrztnie to
ukrywam. Nie cierpi gotowania, bo to okropna strata
czasu. Czowiek si namczy, a potem i tak wszystko
idzie w kanalizacj. Anka doskonale wiedziaa o moim
podejciu. Dlatego zarwno ona, jak i wszystkie bliej
zaprzyjanione osoby przychodziy, robiy sobie kaw czy
co tam chciay i nie zgaszay protestw. Anka godna
akurat nie bya. Zrobia kaw i zwina si w kbek
na kanapie. Wystawiam na niski stolik jakie sone pa
luszki.
- O! - ucieszya si, gmerajc korkocigiem w butelce
wina. - Zrobia przyjcie! Suchaj, nie wytrzymuj ju
z tym Lichniakiem. Ty wiesz, co on zrobi!?
- Nie wiem - odparam ze rednim zaciekawieniem.
- Ale mi powiesz! - dodaam z granitow pewnoci.
Wiedziaam przecie, e Lichniak jest zy. Niczym mnie
nie zaskoczy.
- Kupi nowy samochd! - wyskoczya z oburzeniem
Anka.
- No wiesz? Ale winia! - podsumowaam.
146

Lichniak straszliwie skpi Ance pienidzy. Sam za


rabia mnstwo jako rednia szycha w sieci telefonii ko
mrkowej. A Ance nic nie dawa. Musiaa siebie i ma
olata utrzymywa ze swojej pensji. Te niezej, jednak
jak przyjdzie sfinansowa potrzeby nastolatka, opaci te
czynsze i inne paskudne rachunki, to nawet z duej pensji
nieduo zostaje. A teraz Lichniak bezczelnie kupi sobie
nowy samochd. winia.
-I jutro jedziemy go odebra. Cholera! - wkurzaa si
- A ja tak chciaam jecha na Wielkanoc w gry. Urlopu
mi tyle zostao. A teraz to si gnj bdzie miga, e pie
nidzy nie ma. Cholera.
- Na Wielkanoc? - zaskoczyam - My te chcieli
my.
- No wiem - przytakna. - Piotrek mwi. I ja wanie
po to w sumie si do ciebie wybraam. Bo Piotrek mwi,
e z nim nie gadasz i nie chce adnej decyzji podj. A ja
znalazam tak okazj ekstra. I mogaby przepa. Tylko
nie wiem, czy ty si zgodzisz. Fajnie by tak byo. No po
wiedz. Jakbymy razem, w par osb taki wyjazd zrobili.
Wesoo by byo. A ja znalazam za wietne pienidze taki
chatelet w Alpach Szwajcarskich. To co mylisz?
- Nic nie myl - odparam ostronie. - Nie wiem.
Anka wygrzebaa z torebki wydruki ze stron Inter
Home.
- O ten. - Pokazaa palcem. - Popatrz.
Poczytaam ofert. Chata faktycznie fuli wypas. Cztery
pokoje, dwie azienki, pokj bilardowy, kominek, jacuzzi.
Superkomfort. A co wicej, rzut beretem od wycigw
narciarskich. No, tanie to to nie byo. Oferta last minut
- tysic euro za tydzie. Policzyam szybko. Jakbymy
pojechali na dwa tygodnie, to wychodzi osiem tysicy,
147

bez arcia, karnetw i dojazdu. Cholera, troch za drogo.


Trzeba liczy, e pknie caa wypata Piotrka, a za moj
niestety nie utrzymamy si cay miesic. Moe gdybym
wzia jakie dodatkowe tumaczenia?
- Wiesz, co, Aniusiu - odparam. - Za drogo mi wy
chodzi. Nie damy rady.
- No co ty? - Anka napalia si straszliwie. - Tam
s cztery osobne sypialnie! Jak znajdziemy cztery pary,
to wyjdzie po niecae dwa tysice. Gwno nie pienidze
za taki luksus.
- Aha, a arcie, a dojazd? - marudziam.
- arcie ci wyjdzie mniej ni w domu, bo na dziesi
osb taniej si gotuje. A prowiant zabierzemy z Polski.
- No pewnie, ju widz, jak jad do atrakcyjnej miej
scowoci wypoczynkowej, eby sta przy garach. Zwa
riowaa, Aniusiu, to pewne.
-A kto ci kae gotowa, wariatko? Samobjcw wrd
znajomych to jeszcze nie mamy. Ty bdziesz miaa zakaz
wstpu do kuchni. Obiecuj - przekonywaa mnie.
- Za pikne, eby byo prawdziwe - rozemiaam si.
- Poza tym dojazd te bdzie kosztowa.
- Wydziwiasz. - Anka si zdenerwowaa. - Niech na
wet wyjdzie wszystko razem trzy tysice na rodzin. To
si zastanw. Za zwyk wycieczk byle gdzie bdziesz
musiaa zapaci minimum tyle samo. No to jak bdzie?
- Ty wiesz, e w sumie masz racj - zastanowiam si.
- Moe to nie takie gupie cakiem. Dobra, pogadam
z Piotrkiem wieczorem. Moesz wstpnie zaklepywa.
Ale, ale, a pozostae dwie pary mamy?
- No! - ucieszya si Anka. -Jurek z Aldonk s cht
ni. Oni zakochani i sabo rozrywkowi. I jeszcze Kaka
meldowaa, e chce dziecko wywie. Ona jest wieo
148

po rozwodzie i nie chce w Wielkanoc siedzie we Wro


cawiu. Kaka akurat na nartach nie jedzi, toby miaa
towarzystwo w dzie.
Kak znaam sabo, ale wszystko jedno. Miaam
straszne zalegoci w czytaniu ksiek i taki leniwy urlop
bardzo mi pasowa.
- Dobra - poddaam si cakowicie - musz jeszcze
tylko ustali z Piotrkiem, czy on w ogle chce jecha. Jak
go dorw, to ci potwierdz, bo ostatnio prawie go nie
widuj. Jak wraca, to ja z reguy ju pi.
- E tam - rozemiaa si Anka - nic z nim nie musisz
ustala. Pokazaam mu to i od razu si napali. Powiedzia
tylko, e ty pewnie si nie zgodzisz, bo ostatnio z nim
nie gadasz.
Zrobio mi si lekko nieprzyjemnie. No pewnie, e
razem pracuj, wic duo o sobie wiedz. Tylko co wa
ciwie Ance do naszego maeskiego poycia? Gdyby
usyszaa to ode mnie, to co innego. Ale od Piotrka? Zi
rytowaam si lekko.
- Jeli tak, to moe mi opowiesz, co tam ciekawego
u mojego ma? - rzuciam z sarkazmem.
- No, co ty, Asia?! - oburzya si Anka. - Przecie
wiesz, e ja zawsze jestem po twojej stronie. Zawsze bd
po stronie dziewczyn. Sama wiesz, co ja mam z tym Lichniakiem. No wanie jeszcze musz go jako przekona
do tego wyjazdu. Cholera. Chyba musz z tydzie by
mia, co najmniej. Szlag. No trudno.
Dopia kaw, ponarzekaa jeszcze troch na Lichniaka
i ucieka.
Zadzwonia nazajutrz.
- Ty, suchaj! - oznajmia zbaraniaym gosem. - Ten
samochd to mj jest!
149

-Co???
- N o mj!
-Jak to twj?
- Mj! - potwierdzia dobitnie - Da mnie go ku
pi, ebym bezpiecznie jedzia, bo mi si ten mj rzch
ju cakiem rozpada. I na dodatek, jasne, e jedziemy
w te Alpy. On sfinansuje, bo jak premi ekstra dosta.
O w mord!? Teraz to cay miesic mia chyba musz
by, co?
- Chyba powinna! - rozemiaam si. - Ciesz si,
gupia! Oj, zy ten Lichniak, zy.
- A eby wiedziaa! - podsumowaa stanowczo. - Zy!
I tak na pewno na zo mi udaje, e jest taki wielkodusz
ny. E tam! To nara, musz lecie - skoczya rozmow.

Jak na zawoanie, przed samym wyjazdem wyskoczya


mi szansa dodatkowego zarobku. Jaki biznesmen potrze
bowa natychmiast symultanicznego tumaczenia francusko-niemiecko-polskiego, bo kontrahenci od jakiego
kokosowego interesu czekali ju na rozmow, a tumacz,
mj kolega, zaniemg z potn gorczk i brakowao
mu jzyka w buzi. Z polecenia trafili do mnie. I jako po
gotowie jzykowe miaam zapewnion potrjn stawk
za par godzin pracy. Postawiam Piotrka przed nag
koniecznoci zajcia si dzieckiem. Namalowaam sobie
jakie oczy. Bogu dziki, moje wosy zabiegw adnych nie
wymagay. Rya chmura lataa mi koo pyska sama z sie
bie. aden fryzjer nigdy w yciu mi nie zaszkodzi. Nawet
jak byy le obcite, to i tak ukaday si same w spryny,
wije i nie wiadomo co. Rzut oka w lustro i byam gotowa,
150

mogam i midzy ludzi. Piotrek troch marudzi, e mu


rujnuj jakie plany, ale co tam. Nie mia wyjcia. Naj
wyej zawlecze mod do pracy i posadzi przy wolnym
kompie. Mika, po rodzicach, bya zwierz komputerowe.
Musielimy jej dostp ogranicza, bo jakby moga, siedzia
aby w internecie dwadziecia cztery godziny na dob.
Niech sobie dziecko raz na jaki czas ma uciech. Poszam.
Biznesmeni rozsdnie postanowili gawdzi w knajpie,
najmodniejszej i najbardziej pretensjonalnej w Rynku.
Wypeniaam wic obowizki zawodowe w przyjemnej
towarzyskiej atmosferze. Po prawie dwch godzinach
panowie doszli do porozumienia i spotkanie miao si
ku kocowi. Biznesmen podzikowa mi wylewnie, nie
dyskretnie wypaci kas i byam wolna. Towarzystwo
byo niepalce, wic ja z szacunku przez dwie godziny nie
paliam. Pomylaam wic teraz, e kaw jeszcze wypij,
zapal i dopiero uwolni Piotrka od Misi.
Podeszam do baru. Barman odwrci si w moj stro
n i...
- Aka! ? - wykrzykn z niedowierzaniem. - O matko
jedyna, kop lat!
No faktycznie kop. Barmana Jasia znaam jeszcze
z czasw mojego pierwszego maestwa. W caym tym
gronie bawanw skaczcych wok mojego byego on
jeden prezentowa umiar i rozsdek. Nawet Juleczkowi
tyka za napiwki nie liza. Wielokrotnie ratowa mnie
z opresji w rnych durnych sytuacjach, ktre wynikay
z knajpianego charakteru ywota mojego eks. Zaprzyja
nilimy si tak solidnie, e przyja przetrwaa nawet po
moim rozwodzie. Jasiu pozna Piotrka i przypadli sobie
do gustu. Dopiero jak si Mika urodzia, to kontakt
nam si urwa.
151

- Jasieku, soneczko - ucieszyam si szczerze - ata


wietlne ci nie widziaam. Opowiadaj, co u ciebie? Jak
yjesz?
- Stara bida - umiechn si Jasiek - cae ycie z wa
riatami. Knajpa mi podupada, wic si przerzuciem
tutaj. Wiesz, gastronomia to moje cae ycie. Uwielbiam
by barmanem, a pki nie jestem za stary, to korzystam.
Chocia teraz kiepskie czasy, modzie wszdzie si wci
ska. Szczcie, e pojcia o robocie nie maj, to ja jeszcze
jestem w cenie. Lepiej gadaj, co u ciebie. Piotrka ostatnio
widziaem, by tu. Co, nie uoyo wam si?
- Nie, dlaczego? - zdziwiam si mocno. - Super nam
si uoyo. Cr mamy. Piotrek awansowa, wszystko
OK. A czemu? Gdzie go widziae?
- No tu by. - Jasiek si zawstydzi. - Chyba si rbn
em, bo miaem wraenie, e by z tak niuni... I myla
em, e... zreszt wiesz - wycofywa si - nic o tobie nie
wspomnia i w ogle. Ale chyba musiaem co pomyli.
Wiesz jak jest, barman zawsze musi sprbowa, eby go
ci nie stru - nieszczerze usiowa obrci niedyskrecj
w art.
Kiedy, lata wietlne temu, jak mu si niechccy wy
mykay donosiki na Julka, rwnie nieporadnie usiowa
obraca je w art. Deja vu, pomylaam. Gupio mi si
zrobio. Dziwnie mi si zrobio. O nie, Jasieku, nie zo
stawi ci furtki. Za bardzo mi to co przypomina, po
mylaam.
- Nie pieprz, Jaku - odparam agodnie. - Ty jeste
niepijcy, jakby zapomnia. Tylko dlatego tyle lat si trzy
masz w tej brany. Co za niunia? Gadaj mi zaraz.
- Ty to zawsze zoza bya i tak ci zostao - miga si.
- Normalna niunia. Maa, drobna blondynka. Tylko tak
152

mi si jako odnioso wraenie, e s razem, ale moe


wcale nie.
- A co, Jasieku - podpuszczaam go ostro - bzykali
si pod stolikiem?
- No nie, no co ty, Aka? - Akcja ciemniania trwaa
nadal. - Nie takie numery widziaem, ale to nie to. Tylko
takie oglne wraenie... Na ty chyba byli i czy ja wiem...
- urwa.
Niepokj we mnie ruszy z kopyta. Piotrek i panna?!
Niemoliwe, moe ktra z tych dopieszczanych klien
tek?! Wierzy mi si nie chciao. Po tym, co przerabia
am z Juleczkiem, byam wprawdzie skonna uwierzy
we wszystko, ale nie w skoki na boki mojego Piotrusia.
- Jak na ty byli, to chyba j jako nazywa - rzuciam
wrogo Bogu ducha winnemu Jakowi.
- No jako tak... Ania chyba... Oj, Aka, daj spo
kj...
- Zby miaa wystajce? - warknam.
- No wiesz, e chyba tak - broni si Jasiu. - Ale zo
staw temat... Mwi ci, e byo tylko takie wraenie.
Durne pewnie, a ty si uczepia.
- Dobra - odpuciam nagle uspokojona. - Wpadn
do ciebie kiedy na ploty. - Zgasiam papierosa w popiel
niczce, poegnaam Jaka i poszam.
Wcale mi si nie chciao wraca do domu. Nagle przy
pomniaa mi si Paskudna Baba. Bya moj koleank
ze studiw i na nieszczcie nauczycielk rwnolegej kla
sy w szkole Misi. W zasadzie nie utrzymywaam z ni kon
taktw, ale niekiedy staway si nieuniknione. Powodem,
dla ktrego staraam si, jak mogam, jej jednak unika,
byo jej obrzydliwe plotkarstwo. Paskudna Baba mia
a bowiem zwyczaj opowiada wszystkim o wszystkich.
153

Dzielia si swoj wtpliw wiedz natychmiast po do


rwaniu potencjalnego suchacza. Bardzo uwaaam, eby
si nie wyrwa nieopatrznie z jakkolwiek informacj
na swj temat, ale raz mi nie wyszo. To byo chyba przy
organizacji szkolnej imprezy WOSP. Zreszt nie wiem
ju, o jak imprez chodzio, istotne, e szkoa szukaa
sponsora.
Wysypaam si wtedy z informacj, e Piotrek pracuje
w bogatym koncernie piwnym i oni chtnie sponsoruj.
Informacja dotara do Paskudnej Baby, ktra przy naj
bliszej okazji nie omieszkaa mnie uszczliwi wiedz.
Wpuszczaam t wiedz jednym uchem, a wypuszczaam
drugim, dopki nie wpado mi w ucho nazwisko Anki.
Wiedza za przekazana przez Paskudn Bab brzmiaa
tak:
Anka miaa opini cwanej laleczki, ktra robi karier
przez ka swoich szefw. Startowaa jako pomoc biuro
wa w telefonii komrkowej. Ma tam sobie znalaza. Ten
jej Lichniak to pono szycha straszna w jakim Plusie czy
innej Erze. Ploty chodz, e onk odci od firmy, kiedy
zacza sypia z jego koleg. Chyba si mcia za jego
grzechy, bo on te pono nie by wity, ale to nieistotne.
Potem zacza pracowa w piwie. Te twierdzili, e krcia
na boku z szefem. Jej faceci zawsze byli onaci, dobrze
sytuowani i na stanowiskach. Zawsze bez zobowiza
i zawsze wraca do ma. Jeden z facetw do dzi bluzga
jadem. Maestwa niby sobie nie spieprzy, przetrwao,
ale onie na cae ycie podpad i do dzi im si odbija.
A z Ank zbdzi ponad pi lat temu. I czy ja si nie boj
ma do takiej sodomy i gomory dopuszcza...
Ploty byy paskudne, rzyga mi si chciao od samego
suchania. Mylaam, e udao mi si to boto wyrzuci
154

z pamici... ale teraz nagle wszystko wrcio. W odku


rs mi wielki supe. Piotrek jest szefem Anki. Bzdura...
Piotr nigdy by mi nie wyci takiego numeru. On mnie
kocha. Jestem z nim naprawd szczliwa. Anka z kolei
jest moj prawdziw przyjacik. Grama zawici w niej
nie ma... Rosy we mnie chandra i zo... Wcale nie
miaam ochoty wraca do domu. Pojechaam takswk
do matki. Wpakowaam si zaryczana do ich miego dom
ku z ogrdkiem i oklapam na kanapie. Mama pogonia
Kazia po drewno do kominka, zacigna mnie do kuchni,
posadzia przy stole i zrobia herbat.
- No!? - spytaa zachcajco.
- Jeszcze nie - wymamrotaam zza chusteczki higie
nicznej.
- Dobrze. - Usiada, przysuna mi popielniczk i tak
sobie siedziaa.
Przyszed Kazio, zameldowa cicho, e kominek dymi,
wic on idzie przepcha, i zostawi nas same.
W kocu zaczam gada. Powtrzyam mamie nie
tylko dosown tre zezna Paskudnej Baby i Jaka, ale
rwnie swoje durne wraenia, e co tak jako za cz
sto samotna jestem. Matka podumaa i mocno mnie
zdziwia.
- Szczliwa jeste z Piotrusiem? - zapytaa.
- Tak! - Siknam nosem.
- Kochasz go?
-Tak!
-Ufasz mu?

- Tak!
- To go zapytaj! - zaproponowaa.
Odkrywcze w sumie. Nie ma to jak mie mdr
matk. Wypiam herbat, pogrzaam si przy kominku,
155

doniosam o postpach Miki i pojechaam do domu.


Zrobia si dziesita. Misia ju spaa, Piotrek siedzia przy
komputerze i co tam duba.
- Dugo ci nie byo - przywita mnie z lekkim fochem.
- Byam u mamy.
-I co tam? - zapyta, nie odrywajc wzroku od ekranu
komputera.
Usiadam za jego plecami w fotelu i chwyciam byka
za rogi.
- Czy ty masz romans z Ank?
Przekrci si z obrotowym krzesem w moj stron.
- Co za durne pytanie. - Popatrzy na mnie uwanie.
- Trzewa jeste?
- Jak winia - odparam spokojnie. - Czy mgby
mi odpowiedzie?
- Mgbym, ale nie rozumiem, skd ci takie rzeczy
do gowy przychodz. Twoja mama to wymylia?
- Nie. Po prostu chc si dowiedzie od ciebie. Od
powiedz.
- Nie, nie mam romansu z Ank! Zadowolona?
- Tak. Zadowolona.
I to by koniec rozmowy. Wcale nie byam zadowolo
na. Nie byo dalszych pyta, nie byo nic. Nie przytuli
mnie, nie pocieszy. Nie rozwia moich wtpliwoci. Nie
stwierdzi, e ludzie to idioci, a liczymy si tylko my.
Nie dopytywa si dalej, skd mam takie gupie pomysy.
Nic, tylko suche zaprzeczenie. Czy ja rzeczywicie tego
chciaam?
Kolejny tydzie koiam wycie duszy. Tak bardzo
chciaam wyciszy to gupie wraenie przytaczajcej sa
motnoci w tumie. W pracy wiao nud. Skupiam si
156

na Mice. Postanowiam mio spdza czas i zadepta


gupie myli. Zabraam mod do kina na film Disneya.
To tam dopada mnie najwiksza tsknota. Z Piotrkiem
nawet filmy dla dzieci byy fajne. Z Piotrkiem kupowanie
przyborw szkolnych byo przyjemnoci. Z Piotrkiem...
Chc mojego Piotrka... Ratunku! Mamo!

Krystyna, lato 1980


Krystyna miaa serdecznie do. Chwilami wydawa
o jej si, e nie istnieje. Czy znowu zapdzia si sa
ma z jednej lepej uliczki w drug? Jej ycie wygldao
jak hutawka. Wszyscy j podziwiali, wszyscy chwalili.
Wspaniay nauczyciel, oddana matka, kochajca crka,
pena innowacyjnych pomysw autorka podrcznikw,
kreatywna, zdolna, ble, ble, ble... To, jak j widzie
li inni ludzie, to jedna sprawa, a to, jak sama siebie
odbieraa, to ju zupenie inna historia. Kiedy Marek
zgin, zrozumiaa, e stracia mio. Najgorsze byo
to, e utracia j dokadnie w tej samej chwili, gdy j
w sobie poczua. Chciaa si. powici Asi. Pierwsze
miesice po mierci ma spdzia w zamknitym krgu
praca - dom. Po lekcjach w szkole, ktre prowadzia
jak automat, wracaa do domu, do swoich dziewczyn,
i nie robia NIC. Chodzia jak cie za Asi, usiowaa
wszystko za ni robi, prbowaa jej wynagrodzi te
lata, kiedy to Marek waciwie sam opiekowa si crk.
Cakowicie zrezygnowaa z ycia towarzyskiego. Sie
dziaa w domu i zadrczaa matk i crk. Bezustannie
158

wypytywaa je o samopoczucie, gotowaa tony smako


ykw, ktrych nie byy w stanie zje, ukadaa ubrania
w szafkach, sprztaa, miotaa sie po mieszkaniu, jakby
chciaa nadrobi cay ten czas, gdy m j we wszystkim
wyrcza. Po trzech miesicach takich dziaa Maria nie
wytrzymaa.
- Krysiu, dosy tego! - Matka usiada przy mahonio
wym stole i ruchem rki wezwaa Krystyn do siebie.
- Usid i pogadaj ze mn jak czowiek. Zostaw te sko
rupy. .. To s tylko rzeczy. Ludzie si licz.
- Dla ludzi to robi... - mrukna niechtnie Krysty
na, odkadajc do kredensu szklank, ktr polerowaa
na bysk" - ...dla was konkretnie. No dobrze, ju sia
dam. Przeksisz co, mamuniu?
- Przesta! - powiedziaa spokojnie Maria. - Pasiesz
nas jak gsi do tuczu. Nie chc je. Pogada chc. Przesta
si miota, usid i zwyczajnie ze mn porozmawiaj.
- No przecie rozmawiam. - Krysia usiada przy stole
i zacza automatycznie wygadza obrus, zapala wiece.
- W czym ci mog pomc, mamu?
- Wanie na tym polega problem, kochanie. - Maria
pogaskaa crk po rce. - Ty nie rozmawiasz, sonecz
ko. Ty nas przesuchujesz. Mnie i Asi. Usiujesz wyci
ga z nas zeznania jak ledczy. Prbujesz spenia nasze
wszystkie yczenia, nawet te, ktrych jeszcze nie pomy
laymy. Uszczliwiasz nas na si i wszystko, co robisz,
robisz dla nas. To nie nam masz pomc! Sobie pom,
kochanie. Tak duej by nie moe...
- Mamo, nie rozumiem... - W gosie Krystyny brzmia
o rozczarowanie poczone z niepewnoci. - Czy to
le, e staram si, ebycie byy szczliwe? Czy to le,
e robi wszystko, ebycie nie odczuway tak bardzo
159

ich braku?... - Z kcika oka spyna jedna maa za.


Potoczya si po policzku i spada prosto na oczko zar
czynowego piercionka. Krysia bezmylnie rozmazaa j
po byszczcym diamencie.
Maria powdrowaa wzrokiem za spojrzeniem crki.
Wzia jej do w swoj i w zamyleniu potara piercio
nek.
- Widzisz, kochanie... - westchna - to nie jest takie
proste, takie oczywiste. Nosisz na palcu piercionek mi
oci i przebaczenia. Chcesz nam da mio. Ale dajesz j
tak wykalkulowan. Dajesz rzeczy, nie uczucie. Mio
nie mieszka w mzgu, nie jest logiczna i nie da si jej
przeoy na rzeczy. To nie pyszne jedzenie, czyste ubrania
czy idealnie wyprasowany obrus jest twoj mioci. Jej
si nie da przeoy na podarki. Nie ma dowodw mi
oci, ktre moesz da. My wiemy, e nas kochasz, i nie
potrzebujemy adnych dowodw. Pomyl o przesaniu,
ktre niesie ze sob ten piercionek. Najpierw przebacz,
creczko, a mio przyjdzie sama.
- Przebaczy? - po twarzy Krystyny spyway ju jedna
za drug zy. - Komu mam przebaczy, mamo?
- Sobie, kochana - powiedziaa stanowczo Maria.
- Przebacz sobie i przesta prbowa naprawia bdy,
ktrych nie byo. Zacznij znowu y. Nie cofniesz prze
szoci. Asia bya szczliwa, kiedy ty bya szczliwa.
ya, pracowaa, miaa przyjaci, wychodzia z do
mu. Po prostu ya. Dziecko jest szczliwe, kiedy matka
jest szczliwa. Nie rb tego bdu, kochanie. To Marek
umar, nie ty. yj, dziecko.
- Ale Asia... ona potrzebuje opieki. Wczeniej Marek
dba o wszystko. Teraz kto musi go zastpi... - Krystyna
urwaa bezradnie.
160

- Asia z godu nie umrze i w brudzie nie utonie - od


para stanowczo Maria. - Marek mia do pomocy gospo
si, sam te pracowa. Nic si tutaj nie zmienio. Jestemy
we trzy. Ja i tak siedz w domu, nie potrzebujemy gosposi.
Kiedy Asia wraca ze szkoy, ja jestem na miejscu, to wy
starczy. Nie stawiaj waszego ycia na gowie, bo Marka
nie ma. Jeste wtedy, kiedy maa ci potrzebuje, i nie
prbuj przedobrzy. Ona przecie widzi, e si szarpiesz.
Zacznij normalnie funkcjonowa, bo albo sama si udu
sisz, albo zadusisz nas swoj mioci.
- Mamo, ale ja nie potrafi... - Krystyna szlochaa
w gos. - Jak mam i midzy ludzi? Jestem wdow...
Przecie...
- Ja ci nie ka, dziecko, chodzi na tace - przerwa
a jej Maria. - Jesieni zeszego roku planowaa jakie
kursy doksztacajce. Wr do tego. Szkoa i nauczanie
byy zawsze twoj pasj... Co si stao, stracia zainte
resowanie swoj prac?
- To nie tak, mamo. Kursy s po poudniu. Marka
nie ma, nie mog przecie Asi caymi dniami zostawia
samej.
- Nie samej, cruchno. Ze mn. To wystarczy...
Ta rozmowa cztery lata temu zmienia wszystko. Oczy
wicie nic si nie stao z dnia na dzie. Jeszcze jaki czas
Krystyna drczya swoje dziewczyny nadopiekuczoci.
Ale ziarno zostao zasiane... Potrzebny by tylko dodat
kowy impuls. A ten przyszed sam, cakiem naturalnie,
bez adnych specjalnych stara z jej strony. Zgodnie
z sugesti matki Krystyna powolutku wrcia do daw
nego trybu ycia. Zacza staranniej przygotowywa si
do zaj w szkole. Nadal zaniedbywaa ycie towarzyskie,
ale samo j odnalazo. Jak kady nauczyciel, co pewien

czas bya oceniana przez wizytatorw. Po jednej z takich


wizytacji dostaa zaproszenie na rozmow do kuratorium.
Tam zaproponowano jej wspprac z zespoem badaw
czym profesora Suchodolskiego przy zbieraniu materiau
do nowych opracowa podrcznikw dla klas 1 - 3. Ta
praca zainteresowaa j na tyle, e Krystyna zdecydowaa
si uzupeni wyksztacenie. Skoczya studia w systemie
zaocznym, jednoczenie pracujc w zespole i prowadzc
zajcia szkolne. Matka i crka byy z niej dumne. Z ra
doci wysuchiway relacji z jej pracy. Dopingoway Kry
styn i zamieway si z jej napadw zoci z powodu
oczywistych bdw w ksikach metodycznych. Ale to
nie Maria z Asi popchny j do napisania pierwszego
podrcznika. Jej pierwsze teksty ukazay si we wspl
nym opracowaniu kilku autorw, pod redakcj profesora
Suchodolskiego. A do napisania pierwszej wasnej ksiki
skoni Krysi kolega z zespou, nauczyciel akademicki,
Kazimierz Grski. Rozmowy z Kaziem byy pasjonujce.
Wielokrotnie nocami, po wieczorze spdzonym na takich
dyskusjach, siadaa przy mahoniowym stole i spisywaa
sobie ich tre w grubym koonotatniku. To te notatki
stay si pniej podstaw jej pierwszego wasnego pod
rcznika metodycznego dla nauczycieli.
To byy owocne cztery lata... Cztery lata, cztery pod
rczniki, oglne powaanie, stabilizacja finansowa, dobrze
wychowana crka nastolatka i.... cakowita samotno.
Jak to moliwe, e Krystyna, zawsze otoczona ludmi,
kochajca matka i kochana crka, czua si samotna?
Sama nie bya, to pewne. Tylko samotna. Ten rok oka
za si wyjtkowo trudny. Zmiany polityczne i trudno
ci gospodarcze wpyny rwnie na ich may kobiecy
wiat. Asia, w tak zwanym trudnym wieku, buntowaa
162

si teraz. Autorytet matki zacz si powanie chwia.


Gupie utarczki przy kolacji na temat: Mamo, jak mo
esz nalee do partii?" irytoway Krystyn. Czy ta maa
zoza nie potrafi zrozumie, e inaczej si nie dao? Pisa
nie podrcznikw i wsppraca z zespoem badawczym
uniwersytetu daway Krystynie mas satysfakcji... Prze
cie niepartyjnego autora nikt by nie wyda! Do Asi te
argumenty nie docieray.
Poza tym Krystyna miaa wraenie, e jej dziewczyny"
si od niej oddalaj. Asia szeptaa tajemniczo z Mari.
To jej zawierzaa swoje nastoletnie sekrety, babka bya
jej powierniczk. To dlatego Krystyna czua si samot
na. Dzi, w to upalne sierpniowe popoudnie, wracaa
z cmentarza, ponuro rozmylajc, jak bardzo duo osig
na i jak w gruncie rzeczy jest to wszystko bezuyteczne.
Bya samotna. A jej pasje, majce przynie spenienie
i zaata straszn dziur, ktr pozostawia mier ma,
stay si obowizkami... I nic nie zaatay. Dziura by
a i nadal ziaa beznadziej. Asia od tygodnia opalaa
si nad morzem na obozie harcerskim. Maria wyjechaa
przedwczoraj do sanatorium. Zajcia w szkole zaczn si
dopiero za trzy tygodnie, a na uniwersytecie za prawie
dwa miesice. Ostatni podrcznik oddaa po korektach
do druku par dni temu, a nad kolejnym nie miaa teraz
ochoty pracowa. Upa i samotno doskwieray jej dzi
wyjtkowo. To pierwszy rok, kiedy Asia zrezygnowaa
ze wsplnego wyjazdu na wakacje. Krystyna nie miaa
ochoty sama jecha na adne wczasy. Lato w miecie jest
koszmarne. A samotne lato jeszcze gorsze.
- Krystyna! - Przez natok ponurych myli przebi
si mski gos. Zatrzymaa si i odwrcia. Kazio! Bar
dzo wakacyjny, opalony, zaronity i rozemiany bieg
163

w jej stron, gwatownie wymachujc rk. - Krystyna!


- powtrzy, dogoniwszy j, ju ciszej i mikko. - My
laem, e to upa wywoa fatamorgan, a to naprawd
ty. Wszyscy znajomi powyjedali, cae miasto puste. A ja
mam tygodniow przerw midzy urlopami. Mylaem,
e umr z nudw. Pierwsze trzy dni doprowadzaem
si do porzdku po wychowawczemu" na koloniach
i uzupeniaem zalegoci intelektualne. Teraz ju tylko
zamierzaem uzupenia zalegoci towarzyskie... a tu
pusto. Nikogo nie ma. Peno wszystkich, a jakby nikogo
nie byo... Dobrze, e ciebie spotkaem. Wystarczysz mi
za cae miasto. - Umiechn si do niej. - A ty? Co u cie
bie? Taka blada jeste... Jeszcze przed urlopem?
- Witaj, Kaziu. - Krystyna odpowiedziaa mu umie
chem. - Blada jestem przez ciebie! O nie, mj drogi, nie
szczerz si gupio. Nie z tsknoty zbladam. Siedziaam
w domu nad korekt ostatniej ksiki. Nie byo czasu
na opalanie.
- W takim razie to nie moja wina! - broni si Kazio.
- Ja zmusiem ci do napisania pierwszej, co do nastp
nych, to sama sobie jeste winna. Za dobrze napisaa
pierwsz, eby miaa by ostatnia. Oj, moe ja ci zatrzy
muj... Masz pewnie mnstwo roboty z pakowaniem i tak
dalej. Asia cieszy si na wasz wsplny wyjazd?
- Asia tym razem wyjechaa sama. - Krystyna ponuro
pokiwaa gow. - Hm... uznaa, e jest za stara na urlop
z matk. Boe! Kaziu! Jeli ona jest za stara, to co po
wiedzie o mnie!?
- Oszalaa?! - odpar oburzony. - Ty, moja droga,
jeste moda i pikna. Masz mody i pikny umys, no c,
ciao krzyczy o odrobin brzu, ale to pewnie niedugo
nadrobisz. Gdzie si wybierasz?
164

- Nigdzie. Nie mam ochoty nigdzie jecha.


- Czyli masz duo wolnego czasu, wic siedzisz w do
mu z matk i szydekujesz...
- Mama te wyjechaa - odpara sucho Krystyna. - A ja
si wcale nie nudz, mam mnstwo zaj i w ogle...
Wcale nie chciaa, eby sobie pomyla, e jest samot
na. Wystarczy, e ona tak uwaaa. Wystarczy, e tak byo.
Nie potrzebowaa litoci. Jest silna i poradzi sobie sama.
I co z tego, e spdza dugie godziny na cmentarzu. Tam
jest jej dobrze. Nie potrzebuje nikogo. Ani Asi, ani Marii,
a ju na pewno nie litoci Kazimierza. Ten jednak przy
glda si jej z zupenie innymi uczuciami. O tak, to byy
uczucia, ale z pewnoci nie lito.
Ju od pierwszego spotkania Kazio zakocha si
w Krystynie. Bya pikna. Cudowne rude, dugie wosy
ukrywaa w skromnym koku. Wspania figur zasaniaa
grzecznymi ciemnymi garsonkami z krempliny, ale oczu
ukry nie moga. I Kazio zakocha si w tych cudnych
zielonych oczach, ktre opowiaday bez sw. Zmieniay
kolor w zalenoci od nastroju wacicielki. Kiedy bya
smutna, staway si szare, kiedy patrzya na crk, robiy
si prawie niebieskie, kiedy co j rozmieszyo, nabieray
fiokowego odcienia, a kiedy bya wcieka, kiedy do furii
doprowadzay j absurdy egzystencji w komunistycznym
kraju lub kiedy musiaa si przeciwstawia zwykej ludzkiej
gupocie, jej oczy staway si prawdziwie zielone. Wtedy
Kazio widzia w nich furi wciekego morza i niezmien
no tropikalnego lasu. Pozornie spokojnego, a jednak
jake niebezpiecznego. Widzia przecie, e ucieszya si
na jego widok. A teraz te dwa cudowne fioki zmieniay
si w chodn ziele wodnej toni. Urazi j? Czym? Nie
wane, e nie mia szans, dawno si z tym pogodzi. Ale
165

teraz nie moe pozwoli jej odej. Nie teraz, kiedy jest
na niego za, a on nawet nie wie dlaczego...
- Krystyna? - zapyta - pewnie nie masz czasu, ale ja
naprawd jestem okropnie spragniony ludzkiego towa
rzystwa, a ju szczeglnie tak uroczego i inteligentnego
jak twoje. To co? Znajdziesz godzink na pogaduszki?
Chod! Co bdziemy tak sta na ulicy. Posiedzimy sobie
w knajpce, pogadamy... Albo chocia pozwl si odpro
wadzi, dokdkolwiek idziesz. Po drodze pogadamy. Bd
dobr koleank, nie daj mi sczezn z braku towarzystwa
do rozmowy... To jak bdzie?
- Ja wracam do rynku, do domu, Kaziu. - Krystyna
miaa paskudny nastrj. Doskonale wiedziaa, e czuje
si samotna. Zdawaa sobie spraw z tego, e w domu
nie bdzie absolutnie nic do roboty. Nie miaa adnych
planw. Jednak obawa, e Kazio mgby chcie si z ni
spotka i pogada wycznie z litoci, nie pozwalaa jej
tak zwyczajnie przyj zaproszenia. - Jeli masz ochot,
moesz mnie odprowadzi, ale naprawd nie mam czasu
na przesiadywanie w kawiarniach i pogaduszki...
Prawda bya taka, e miaa zarwno czas, jak i ochot.
Odmawiaa sobie jednak prawa do wszelkich rozrywek,
zasaniajc si Asi i Markiem. Asia co prawda wyjechaa,
lecz Marek krlowa niepodzielnie w mylach Krystyny.
Zadrczaa si sama zarzutami. Bya dla niego niedobra.
Nie kochaa go wystarczajco. Bya egoistk i dlatego
Bg j pokara, zabra jej ma. A czowiek powinien si
uczy na bdach. Poniewa uznaa, e jej bdem byo
stawianie siebie zawsze na pierwszym miejscu, dlatego
teraz pokrtnie wmwia sobie, e musi by na ostatnim.
Dlatego nie akceptowaa swojej potrzeby bycia z ludmi.
Dlatego zbudowaa wok siebie mur nie do przebicia.
166

Bya pikn, atrakcyjn mod kobiet. Nie chciaa jednak


y peni ycia. Nie tylko Kazio wzdycha do piknej
Krystyny. Wielu mczyzn wodzio za ni wzrokiem.
Krysia jednak nie tylko nie chciaa dostrzec tych spoj
rze. Wrcz przeciwnie, swoim chodem mrozia wszelkie
prby nawizania kontaktu. Maria miaa racj, jej crka
nadal nie potrafia sobie wybaczy i jak cz samej
siebie zoya do trumny razem z mem.
Kazimierz ju dawno pogodzi si z myl, e Krysty
na go nie chce. Skoro wszelkie, niewinne nawet prby
flirtu traktowaa jak powan osobist zniewag, zmieni
taktyk. Nie mg i nie chcia si pozbawia towarzystwa
uroczej kobiety. Dlatego dawa jej jedynie to, na co mu
pozwalaa. Koleestwo, fascynujce rozmowy na tematy
zawodowe i waciwie nic wicej. Wielokrotnie, widzc
smutek w zielonych oczach, nie pragn niczego innego
tylko j przytuli, uciszy niespokojne myli. Delikatnie
caowa pyszne rude wosy, gadzi je, a w smutnych
oczach Krysi znw pojawi si bysk umiechu. Trzyma
jednak swoje pragnienie na wodzy. Czeka. I wszystko
jedno mu byo, czy czeka, a Krystyna skoczy aob
po mu, jego zdaniem i tak ju przydug, czy te wy
puci spod skrzyde crk i da jej dorosn. Moliwe
nawet, e to, na co czeka, nigdy nie miao nadej. Nie
przeszkadzao mu to. Czeka na Krystyn, bo wiedzia,
e to jedyna kobieta na wiecie, na ktr chce czeka.
Kazio, z natury kochliwy, bywa zakochany milion razy.
Ale tylko raz kocha naprawd. By wdowcem. Jego o
na Danuta, malarka, umara na raka pi lat po lubie.
Wtedy myla, e ju nigdy nie pokocha innej kobiety.
Byli idealn par. Moe to wyczulone zmysy artystki
sprawiy, e Danuta doskonale wyczuwaa nastroje ma.
167

Gdy jedno z nich zaczynao zdanie, drugie je koczyo.


Dopasowali si wrcz perfekcyjnie. Mieli te same pogl
dy, te same sympatie i antypatie. Kochali si do szale
stwa. Danuta bya zmysow, delikatn kobiet, czu si
przy niej speniony jako mczyzna. Kiedy odesza, nie
chcia y. Trwa w aobie ponad pi lat, tyle samo ile
trwao jego maestwo. Potem, gdy bl zela, Kazio <
powrci do ycia midzy ludmi. Z czasem nawet za
cz flirtowa i umawia si na randki. Par przelotnych
romansw nie zaowocowao jednak adnym powanym
zwizkiem, "wszystkie kobiety, ktre los postawi na jego
drodze, Kazio porwnywa z Danut. Nie miay adnych
szans. Kto moe zastpi idea? A potem pozna Krystyn.
I wtedy, pierwszy raz od mierci ony, nie chcia ich obu
porwnywa. Byy absolutnie odmienne. Ju sam wygld
wyklucza porwnania. Danuta, wysoka, szczupa, jasna
blondynka, eteryczna i spokojna. Krystyna, ciepa, ko
bieca, pena barw. Danuta wnosia w jego ycie pogodn
zgod na wszystko, zamylenie, skupienie i wewntrz
n cisz. Krystyna pod mask powagi bya szalejcym
ywioem, jak pozornie spokojna powierzchnia morza
przed sztormem. Taka bya Krystyna. Pokocha j, po
prostu i zwyczajnie. Tak odleg i odpychajc wszelkie
przyjazne gesty. Przeczuwa, e pod t obojtnoci kryje
si prawdziwy wulkan uczu. I niczego nie pragn tak,
jak skierowa te uczucia na siebie. Dzi pozwolia si
odprowadzi. Dobre i to. Nie bdzie milcza potulnie,
czekajc, a kipica w niej furia sama przejdzie. O nie,
Krystyna kochaa walk. Kazio, po dowiadczeniach
z wczeniejszych dyskusji na tematy zawodowe, doskonale
wiedzia, e nie powinien pozwoli jej milcze i tamsi
furi. Skierowa rozmow na bezpieczne szkolne tory.
168

Wiedzia, e tu zawsze si znajdzie co, co rozpali jego


rozmwczyni do biaoci. Wane, eby zacza mwi.
A co bdzie potem... zobaczymy. Efektem takiej taktyki
bya zaarta ktnia na temat metodyki nauczania zinte
growanego w klasach 1 - 3 szkoy podstawowej. Gorcy
spr trwa ju godzin, od skrzyowania Grabiszyskiej
z Pereca do samego rynku. Przy kawiarence Magosia
zatrzymali si i nadal dyskutowali zaarcie.
- Krysia... - Kazio podnis rce w gecie poddania
si. - W pewnym sensie masz racj, ale bagam, nie ka
mi rozmawia nastpn godzin na stojco. Chod, si
dziemy przy kawie, to mi si mzg rozjani i bd ci
mg zabi kontrargumentami. Bo w tej chwili to ja ju
wcale nie myl od tego upau...
- Co to znaczy w pewnym sensie"... - Krystyna
prychna ze zoci. - Podya wzrokiem za rk Ka
zia. Magosia... Nie, tylko nie tu. Przed oczami stany
jej wszystkie rozmowy z Markiem. Widziaa, jak by to
byo wczoraj, wieczr przed ich zarczynami. Nie. Tu nie
moga rozmawia z Kaziem. Usuna w najdalszy kcik
duszy wspomnienie Marka.
- Chod, Kaziu - powiedziaa zdecydowanym tonem.
- Tu na pewno nie ma miejsc. Dostaniesz kaw u mnie.
Moemy spokojnie pogada. Zapraszam ci na solidn
ktni do siebie. Udowodni, e mam racj. Zreszt to
nawet lepiej. Jeszcze mam notatki z ostatniej korekty. Jak
ci poka wyniki bada, to sam zrozumiesz, e pomys,
aby rozbija nauczanie zintegrowane na przedmioty ju
od pierwszej klasy, jest po prostu beznadziejn bzdur
i sztucznym podziaem.
- Doskonale. - Z zadowoleniem pokiwa gow.
- Chodmy.
169

I poszli na Szewsk, dyskutujc zaarcie.


Krystyna posadzia go przy mahoniowym stole, sama
za krztaa si po kuchni, robic kaw, a potem szperaa
w notatkach w swojej sypialni. Kazio rozglda si po
przestronnym salonie. Mauzoleum, pomyla. Pokj by
duy, gustownie urzdzony piknymi starymi gdaskimi
antykami. Wida byo rk kobiety. Duo mikkich po
duszek, mulinowe pachnce firanki, kwiaty i zdjcia.
Miliony zdj. Gwnie jednego mczyzny. Zapew
ne Marek, wity maonek. Kazio nie by zazdrosny
o wspaniaego ma Krystyny. Wszak tamten nie y ju
od dawna. Jednak ledzce go z kadego kta pokoju,
z kadej ciany spojrzenie Marka sprawiao, e wosy
mu sztywniay na karku. Jak ta kobieta ma si uwolni
od ma, kiedy ten pilnuje jej kadego oddechu. Nie. Albo
trzeba zaraz opuci ten dom, eby uwolni si od na
trta, albo po prostu zmieni pokj. Moe nie wszdzie
tutaj krluje Marek. Moe znajdzie si maleki kcik
dla Kazimierza. Podnis si i powdrowa za Krystyn
do kuchni. Spojrzaa na niego zdziwiona. O tak, tu czu
si duo lepiej. Przytulna, jasna i kolorowa kuchnia bya
po prostu kuchni. adnych zdj, adnych krzyczcych
wspomnie. Przynajmniej dla Kazia. By moe kady ku
bek z kwiatkiem przypomina Krystynie Marka. Ale dla
Kazia to miejsce byo w porzdku. Neutralne. A st na
kryty obrusem w wielkie soneczniki a zaprasza do miej
rozmowy.
- Krysiu? - zwrci si do niej pytajco. - Zostamy
tutaj, co? Tu tak mio, kolorowo.
- Dobrze - zgodzia si ze miechem. -Jeste jak moja
matka. Ona te zawsze twierdzi, e w kuchni najprzyjem
niej si rozmawia. Uwaa, e kuchnia to dusza domu...
170

Siedzieli wic przy kuchennym stole i rozmawiali. Jed


nak w domowym zaciszu rozmowa szybko zesza z tema
tw subowych na bardziej codzienne, osobiste. I to nie
Kazio, tylko Krystyna zmienia temat. Waciwie to ona
nigdy nie miaa przyjaciek, takich od zwierzania si. Za
wsze bya otoczona mczyznami, a kobiety traktoway j
jak rywalk. Swoje uczucia zawsze wic konsultowaa sama
z sob. Nigdy nie bya wobec nikogo tak naprawd szczera
i otwarta. Matka po prostu wedug Krystyny nie nadawaa
si do zwierze. Asia bya za moda. Z mczyznami...
nie, nie da si wyrzuci blu serca przed mczyzn. Tak
uwaaa, bo co miaa myle, kiedy w oczach kolegw
zawsze wida byo niem adoracj. Jak mona zwierza si
ze swoich wtpliwoci komu, kto traktuje ci jak bogini.
Trudno przecie, eby idea mia wtpliwoci... Tak wic
Krysia nauczya si radzi sobie ze swoimi uczuciami sama.
Nawet teraz, zadajc Kaziowi zwyczajne osobiste pytanie,
nie sdzia, e rozpocznie rozmow, ktra pozwoli jej
otworzy si przed drugim czowiekiem.
- Piknie si opalie, Kaziu... - powiedziaa. - Moje
wczasy w tym roku odwoane, chyba jednak pozostan
blada... A ty... Gdzie bye?
- Dwa tygodnie opiekowaem si dzieciakami na obozie
wdrownym. W grach soce szybko apie. - Umiechn
si do niej. - A teraz... Jad na Mazury... Zawsze je
d... Kupilimy lata temu rozpadajc si chaup nad
jeziorem... Bo wiesz, Danusia, moja ona... Miaa tam
plenery... Chciaa malowa... - zajkn si. - . . . No tak,
wiem, e to gupie, ona... no i teraz jed sam.
Krystyna pooya do na jego rce.
- J a wiem... - Pogaskaa go delikatnie. - Rozumiem.
Ja przecie te... Opowiedz, jaka bya, ile to ju lat?
171

- Pi lat, Krysiu - odpar pogodnie. - To ju nie bo


li. Widzisz, bylimy maestwem tylko pi lat. Potem
przyszy choroba i mier. Byem z moj on do koca
bardzo blisko. To byo koszmarne. Wiem, e to brzmi
strasznie, ale nie rozpaczaem dlatego, e umara. mier
okazaa si dla niej wyzwoleniem. To potworna choro
ba. Dzie po dniu patrzyem, jak Danka cierpiaa, i nie
potrafiem jej pomc. Modliem si o mier dla niej.
Rozpacz przysza pniej. I to nie bya rozpacz, bo umar
a mi ona. To byo silne przekonanie, e ju nigdy nie
poczuj tej bliskoci, tej jednoci, jakiej dowiadczaem
z Danusi. Nie pakaem nad utrat ony. Opakiwaem
swoj samotno. Nie prbowaem szuka ludzi, tylko
ich odpychaem. Uwaaem, e nikt nie jest w stanie jej
zastpi i rozpaczaem nad sob. Boe, jakim tchrzem
byem wtedy. Wiesz... Znalazem sobie wietn wymw
k, eby ucieka od ycia... Ale Bogu dziki to ju za mn.
Nadal jestem sam... mimo to wierz, e ycie podaruje
mi jeszcze co piknego. Czekam. 1 jestem otwarty. Jeli
szczcie znowu zapuka do moich drzwi, to ju teraz
nie trafi na mur, jakim si otaczaem przez cae lata po
mierci Danki... A ty ? - zapyta naturalnie. - Jak ty sobie
z tym radzisz?
- W ogle nie radz - Krystyna wbrew sobie odru
chowo powiedziaa prawd.
Tak czsto syszaa to pytanie. I zawsze z umiechem
odpowiadaa to samo: Dzikuj, doskonale. Asia wietnie
si uczy, kolejny podrcznik ley w wydawnictwie, mam
wietn prac, ktr lubi. Dzikuj. Wszystko dobrze".
Teraz to wszystko, co usyszaa od Kazia, rwnie dobrze
mogaby powiedzie sama. Dlatego te odpowiedziaa tak
automatycznie i szczerze. I ze zdziwieniem zauwaya, e
172

to wyznanie przynioso jej ulg. Tak jakby samo ujaw


nienie wstydliwej prawdy czynio j mniej wak, mniej
bolesn.
- Nie radz - powtrzya, patrzc mu powanie
w oczy. - Pocztek by najtrudniejszy. Widzisz, Kaziu, ja
nie wiedziaam, e kocham mojego ma.
Najpierw powoli, starannie wywaonymi zdaniami,
opowiadaa o swoim cierpieniu. Ale po chwili sowa
popyny nieokieznanym strumieniem. Kazio milcza
i sucha, chwilami delikatnie gaszczc jej do. Ponad
dwie godziny siedzieli w kuchni, a Krystyna mwia. Wy
rzuty sumienia, poczucie winy... i ta straszliwa lojalno
wobec nieyjcego Marka. Teraz ju za pno. Nie moga
mu niczego wynagrodzi... Zmierzch ukry kolorowe
ciany kuchni, nie mg ukry jednak ez spywajcych
po twarzy Krysi. Kazio stara si panowa nad sob,
a jednoczenie tak bardzo pragn j przytuli, ukoi
jej bl, uciszy bezsensowne oskarenia, scaowa zy
z piknej twarzy...
- Sam widzisz - szlochaa ju otwarcie. - Mnie ju nic
nie czeka. Ty bye z Dank do ostatniej chwili. Poegnae
si z ni. Umieraa i obok widziaa ciebie. Wiedziaa, e j
kochasz. Ile razy syszaa to od ciebie. A ja... Nawet nie
mogam mu nic wyjani... Ostatnie moje wspomnienie
yjcego Marka to wspomnienie zoci na niego i zawici!
I za co? Za to, e inni mieli podziwia jego zaradno
zamiast mojej sukienki. I to na dodatek sukienki, kt
r sam mi uszy. Wyobraasz to sobie!? Chciaam, eby
podziwiali, jaka jestem adna. A to w kocu dziki jego
nieprzespanej nocy... Wiesz, tej nocy, kiedy szy dla mnie
sukienk, ostatniej nocy przed jego mierci, zrobiam mu
awantur za to, e mnie obudzi do przymiarki. Umar,
173

a ja nawet nie miaam szansy powiedzie mu przed mier


ci, e go kocham. Sama nie wiedziaam. Teraz wiem.
A on nigdy si nie dowie. Szczcie? Nie, Kaziu! Do mnie
nie zajrzy ju szczcie. Nie zaryzykuje powtrnego przyj
cia do kogo, kto by tak lepy, e go nie zauwaa...
Opara gow na doniach i zacza cicho paka. Kazio
wsta i do niej podszed. Uklk i delikatnie, ostronie
obj drce ramiona Krystyny. Pogadzi delikatnie i ci
cho powiedzia:
- Ju do, Krysiu. Przesta. Ju do. On wiedzia.
By z ciebie dumny. To dla ciebie szy t sukienk, bo by
z ciebie dumny. Wiedzia, e go kochasz, nawet jeli ty
sama tego nie wiedziaa. To jak z dzieckiem. Popatrz,
sama mwia, e Asia tak czsto ci krytykuje, ale czy
to znaczy, e nie wie, jak bardzo j kochasz? Czy kiedy
doprowadza ci do szau swoimi wyrzutami, kochasz j
mniej? Marek wiedzia. Daj mu w kocu odej spokojnie,
przesta si drczy. Pomyl chwil. Cieszy si twoimi
sukcesami, czu si dumny, kiedy inni ci podziwiali,
z zachwytem patrzy, jak bya gwiazd w towarzystwie,
sam ci to uatwia. Czy naprawd sdzisz, e chciaby dla
ciebie wanie tego? Samotnoci, udrki, alu?
I niewane, czy sprawiy to jego sowa i prawda, ktra
w nich tkwia, czy te ulga, e wreszcie wyrzucia z siebie
to wszystko - Krystyna, paczc, wtulia si w ciepe ra
miona Kazia. Trzymaa si go kurczowo jak toncy prze
pywajcej gazi, ktra daje mu szans na ratunek. Nie
wiadomo kiedy podnieli si i stali tak objci na rodku
kuchni. Krysia pakaa, a on gadzi j delikatnie po ple
cach, niemiao i ostronie caowa wosy. Uj jej twarz
w obie donie i spojrza w zapakane oczy. Pocaowa
najpierw jedno, potem drugie. Staa nieruchomo, patrzc
174

na niego, a w jej zielonych oczach jeszcze mieszaa si


niepewno z nadziej. Jego usta przesuny si powoli
po policzkach w d i lekko musn ustami jej wargi.
Krystyna zamkna oczy w gecie przyzwolenia. Cao
wa j dugo, powoli, spokojnie, a wtedy przytulia si
do niego mocniej. Spdzili razem ca noc. Na szafce
w sypialni Krystyny stao zdjcie Marka. Ju nie przeszka
dzao Kaziowi. Kiedy Krysia zerkna na nie odruchowo
w pierwszym wietle poranka, z ramki spojrzay na ni
rozemiane oczy ma. Tym razem dostrzega w nich je
dynie to ciepo i akceptacj, ktr widziaa ostatni raz
ponad cztery lata temu. Tylko mio. Wycigna rk
w stron fotografii. Blask poranka bysn w diamencie
jej piercionka zarczynowego. Przebaczenie? Nie, Marek
nie musia jej wybacza. To ona wreszcie wybaczya sobie
samej. Tylko mio. Opanowaa pokus, by schowa
zdjcie do szuflady. Niech patrzy. To tylko mio.

Asia, 2007
Tskniam za moim mem. Brakowao mi go. Mio
ci mi brakowao. Piotrek prawie w domu nie mieszka,
jedynie przychodzi nocowa. W niedziele zabiera Mis
k na narty, korzystajc z lecego cay czas w Zielecu
niegu. Najpierw tumiam tsknot, przelewajc ca
mio na crk, potem zakopaam si w domu, zabijajc
czas gupimi, odmdajcymi grami komputerowymi.
Czekaam, a wszystko samo si uoy i wrci do normy.
Miaam wielk nadziej, e wsplny urlop wielkanocny
wszystko naprawi. Zawsze na urlopach byo cudownie.
Mielimy siebie, bylimy z dala od codziennych kopotw
i zawodowych perturbacji. Wyjechalimy. Dziesi osb
w dwch samochodach. Widoki byy super. Ca drog
piewalimy sobie, majc za towarzystwo Kak i jej bar
dzo uzdolnion wokalnie crk. Lichniaki jechay drugim
autem z Jurkiem i Aldonk. Dom okaza si fantastyczny.
Dostalimy z Piotrusiem i Misi du sypialni na piter
ku, z podwjnym maeskim oem, ktre swobodnie
pomiecioby sze osb. Na parterze byy wypasione
salony z kominkiem, sprztem TV i audio. Narciarze
176

cae dnie szaleli na stoku. Kaka z Ank pichciy - arcie


mielimy super. Odpoczywaam rewelacyjnie. Czytaam,
ogldaam fenomenalne programy telewizyjne w moich
wszystkich ukochanych jzykach i rozkosznie traciam
czas, pogrywajc w odmdacze na Piotrusiowym lapto
pie. Wieczorem bawilimy si wietnie. Rzadziej w upior
nie drogich knajpach kurortu, czciej w domu, grajc
ca ekip w kalambury, rozkoszujc si wspaniaymi
winami, prowokujc lawiny dzikimi odgosami karaoke.
Co wieczr Piotrek i Anka odpalali laptopy, by zgrywa
zdjcia ze stoku i z wieczornych rozrywek albo spraw
dza wieci ze wiata. Byo naprawd mio. Lichniak
okaza si szalenie rozrywkowym facetem z olbrzymim
poczuciem humoru. No, moe zbyt zasadniczym, jeli
chodzi o wychowanie latoroli. Nawet powiedziaabym,
e w tej kwestii by tyranem. Ale jak dla mnie, wcale nie
wydawa si taki zy. Anka, jak zawsze pomocna i urocza,
cakowicie rozwiaa moje gupie podejrzenia. Do tego
stopnia, e wstpnie sobie zaplanowalimy tygodnio
wy wypad z Lichniakami nad morze w czerwcu. To by
doskonay pomys z tym wyjazdem. Znowu zaczam
si tuli do Piotrka bez tych idiotycznych waha. Zno
wu zaczlimy normalnie gada. Pode, wredne, trujce
ploty! Dlaczego ludzie nie mog bez durnej podejrzliwo
ci przyj do wiadomoci tego, e innym moe by po
prostu dobrze? Wtpliwoci dopady mnie dzie przed
wyjazdem. Sama nie wiedziaam, co o tym myle. Po
ra bya jeszcze wczesna, rozkoszowalimy si lenistwem
przed planowanym wieczorkiem poegnalnym. Jurek
z Aldonk ewakuowali si do swojej sypialni. Dzieciaki
hurtem gray w jak szalenie atrakcyjn gr w naszym
pokoju. Kaka mya gary po kolacji, Lichniak je wyciera.
177

Leaam na kanapie z pilotem od telewizora w apie.


Piotru siedzia w jednym kocu stou z laptopem, Anka
z drugim laptopem naprzeciwko niego, oboje bokiem
do mnie.
Mocno zainteresowana niemieckim programem Gali
leo nie zwracaam uwagi na otoczenie. Co mnie w tym
programie nieziemsko zachwycio, zerwaam si wic
nagle, chcc si podzieli newsem z Piotrkiem, i rzuciam
mu si przez ca dugo kanapy na szyj. Ktem oka
dostrzegam na ekranie laptopa odpalone Gadu-Gadu.
Zaczam opowiada mu to, co chciaam mu powiedzie.
Dziwnie si zachowa. Zesztywnia. I tak jako ostronie
i czujnie sign do myszy i spuci otwarte okienko ko
munikatora do listwy. Zaciekawi mnie. Spojrzaam bez
czelnie na ekran. Na dole migao pomaraczowe okienko
z napisem Ania przesya wiadomo". Nigdy w yciu nie
zdarzyo mi si przeglda zawartoci portfela, kieszeni
lub skrzynki mejlowej Piotrka czy te podsuchiwa jego
rozmw. Nigdy w yciu nie musia przede mn niczego
ukrywa. Jeli mia jakiekolwiek tajemnice - to byy jego
tajemnice. Mogo lee na wierzchu i wy - nie moje,
nie ruszam. Dlatego tak mi to zazgrzytao. Czy mia co
do ukrycia? A w ogle to czemu siedz naprzeciwko siebie
i gadaj przez komputer? Czy jest co, czego nie mog
powiedzie gono, przy nas? Zazgrzytao mi. Wkurzyam
si. Obraziam si i przez kolejny tydzie, niczego nie
tumaczc, prawie z nim nie rozmawiaam.
***
Robal gupi mnie zera. Zaczam si normalnie
czepia. Co mi si chyba zaufanie nadwtlio. Sama
178

na siebie byam wcieka, kiedy prbowaam normalnie


rozmawia z Piotrkiem. Bo to nie byy normalne roz
mowy. Kiedy ju mi si cisno na usta zwyke: Co tam
w pracy, Piotrusiu?", Albo Jak ci dzie min, sonko?",
to zamiast zapyta jak czowieka, sowa cofay mi si
do odka. A nu sobie pomyli, e go sprawdzam?
Nigdy! Honor mi nie pozwala. Zostawao coraz mniej
tematw do rozmw. Coraz bardziej zamykaam si w so
bie i coraz czciej czuam si upiornie samotna. No, Mi
ka na pewno na tym korzystaa, bo zaczam j traktowa
jak kumpel, nie jak dziecko. Wymylaam dla nas roz
rywki, wsplne wypady, coraz czciej wyczajc z nich
Piotrka. Po pewnym czasie funkcjonowania w ten sposb
doszam do wniosku, e dalej tak nie pojad. Wniosek
sobie, a ycie sobie. Nie zebraam si na normaln szczer
rozmow. Baam si. Byam ciko przeraona, e kie
dy zaczn tak rozmow, kiedy wywal mu wszystkie
moje durne obawy, to mnie wymieje. Albo, co gorsza,
ukrci eb sprawie krtkim, niczego nietiumaczcym
wymylia sobie". Atmosfera rosa i gstniaa. Wiosna
zmieniaa si w lato. Tskniam za Piotrkiem upiornie.
W moje imieniny przyszed do domu wczenie. Dostaam
pikne kwiaty, zabra nas z Misi na obiad do La Scali.
Wieczorem powiedzia jednak, e musi wyj. Nie rzu
caam si mu do ng, bagajc o ten jeden wieczr. Nie
robiam za Rejtana. Ale kiedy pomaraczowe okienko
Gadu-Gadu donioso, e Piotru praca" jest dostpny,
zaklikaam:
- Kiedy przyjedziesz?
- Niedugo, ju si zbieram - odpisa po paru
sekundach.

179

- To fajnie, ciesz si.

'

- Nie cieszysz si, wyczuwam sarkazm.


- Nieprawda, ciesz si, lubi, jak jeste w domu, kiedy
usypiam.
- Hm... ciekawe dlaczego?
- Nie wiem, nie potrafi tego wytumaczy.
- Moe sprbuj.
- E tam, prbowaam przez ostatnie p roku.
- I jakie wnioski ci wyszy???
- e le mi si bez ciebie usypia.
- Aha.
- No wanie, to co, jedziesz do domku?
- Nie wiem jeszcze.
- Trudno.
- Sarkazm.
- Nie ma sarkazmu, nie podejrzewaj mnie o co, czego
nie ma, jeli co mi si nie podoba, to ci mwi.
- No wanie, wydaje mi si, e nie wszystko mi mwisz.
- Ooo???
- Asia, ja myl, e masz ju mnie serdecznie dosy.
- Nie mam dosy ciebie, mam natomiast dosy
braku ciebie, bo faktem jest, e od dawna nie lubisz
ze mn spdza czasu, nie mamy wsplnych tematw
(oprcz Kamisi) i generalnie lepiej ci beze mnie - tak
psychiczno-emocjonalnie - bo od strony praktycznej to
ci chyba nawet odpowiadam.
- Czyli uwaasz, e jestemy razem, bo tak mi jest
wygodnie???
- Z grubsza mona to tak okreli, ostatnio rzadko
dajesz mi argumenty, ebym moga myle inaczej.
- Moe po prostu atwiej byoby ci samej - nie miaaby
tyle prania, prasowania...

180

Przeraziam si nie na arty. Chce odej, ale ja sobie


przecie ycia bez niego nie wyobraam. Ruszyam ostro
do akcji ratunkowej.
- Nikomu nie jest atwiej samemu, moe byoby mi
atwiej, gdyby czciej dawa mi odczu, e jestem
kochana, interesujca i e dobrze ci ze mn ( a nie
miertelnie nudno lub denerwujco). Zwyczajnej
sympatii i akceptacji chc.
- A czy jest wane, czego ja chc???
- Oczywicie, e tak. Po prostu powiedz mi o tym. Bo
widzisz, sonko, ja nie mam rentgena w sobie i moe si
zdarzy, e nie widz twoich oczekiwa, a ty mi o nich
zwyczajnie nie mwisz. Mam tylko nadziej, e to,
czego chcesz - to nie jest wity spokj ode mnie. Moe
nasz bd polega na tym, e nie wiemy, co myli druga
strona, tylko sobie to wyobraamy - niekiedy cakiem
odwrotnie.
- Nie wiem, na czym polega nasz bd. Ja si staram
utrzyma swoj prac, ebymy mieli pienidze na ycie
i drobne przyjemnoci.
- Ja o tym doskonale wiem, nie o to chodzi. Nawet jeli
mnie si wydaje, e mgby wyrywa dla nas wicej
czasu - tu moe si myl, to na pewno bdc ze mn,
moesz spdza ten czas inaczej ni a) pic, b) siedzc
przy komputerze c) ogldajc sport, czyli jedyn rzecz,
ktrej z tob nie poogldam.
- Asiu, a ile razy byo tak, e jak ja byem w domu, to
graa sobie w gierk? Czemu mam wraenie, e moja
praca nic ci nie obchodzi???
- Godz si na samotno (bo chyba widzisz, e
tak jest) dla twojej pracy, pytam si o twoj prac

181

o tyle, o ile to nie wyglda na wcibstwo. Czasami


mam wraenie, e ty albo mi totalnie nie ufasz, albo
zwyczajnie co przede mn ukrywasz.
- Skd ci si to wzio? Niczego przed tob nie
ukrywam. Ostatnio mam wraenie, e ty mnie
kompletnie nie akceptujesz. Prawie si do mnie nie
odzywasz. Wyrywasz si z Kamil z domu, cigle was nie
ma. Nawet mi nie mwisz, dokd jedziecie i co robicie.
Wykrelasz mnie powolutku z naszej rodziny. Jeli tylko
zadzwoni do mnie telefon, ty natychmiast si na mnie
obraasz.

Sumienie ugryzo mnie w tyek.


- Moe masz troch racji. Ale to ciebie wiecznie nie
ma. A mnie troch al, e ty masz inne ycie ni dom.
Kamila jest tylko na mojej gowie. Ugotowae mnie
w domu, a sam si udzielasz. Zreszt nawet gdybym
miaa czas, to i tak nie mam z kim si spotka. Moim
caym i wystarczajcym towarzystwem zawsze bye ty,
mielimy wsplne ycie, siebie - i byo mi z tym dobrze.
Teraz ty si odsune i zostaam sama z sob. A to boli.
- Asiu, ta rozmowa nie ma sensu. Do niczego tak nie
dojdziemy. Jad do domu. Pogadamy jeszcze, jak wrc.
Dobrze?
- Dobrze.

Wyczyam komputer i wyszam z papierosem na bal


kon. Moe rzeczywicie to ja si czepiam? Dlaczego nie
potrafi si cieszy tym, co mam? Moe ja naprawd
co strasznie psuj? W byszczcym na moim palcu
wielkim brylancie odbio si wiato ksiyca. Mio
182

i przebaczenie. Czy ja waciwie na pewno mam co prze


bacza? I waciwie komu? Piotrkowi czy sobie?
Kiedy wrci, ju nie rozmawialimy. Przytuliam si
do niego mocno. Naprawie to. Czowiek zepsu i czo
wiek naprawi. Kochamy si, a to najwaniejsze. Musi
nam si uda.

Asia 1988
Naprawi to! Czowiek zepsu i czowiek naprawi. Asia
siedziaa w swojej sypialni, przy piknej stylowej toaletce
i rozczesywaa dugie do ramion rude loki. Makija zro
biony przez wizaystk by zachwycajcy. Wygldaa jak
gwiazda filmowa. Na wielkim renesansowym ou leaa
zwiewna szmaragdowozielona suknia od Saint Laurenta.
Przyleciaa tydzie temu z Parya, Julek zamwi dla niej
to cudo. Dzi rano wszed do jej sypialni, pachnc jeszcze
wczorajszym alkoholem, z prezentem na rocznic. Szma
ragdowa kolia i kolczyki pasoway do kreacji i oczu Asi.
Dzi mijaa pierwsza rocznica ich lubu. Za godzin za
czynao si przyjcie w Dworze Wazw, tam, gdzie odbyo
si przyjcie lubne. Ten rok nauczy Asi przyjmowania
luksusu jako czego oczywistego. Dodatkowo nauczy j
samotnoci. Nie tak sobie wyobraaa swoje maestwo.
Tak naprawd miaa wszystko, o czym moga zamarzy.
Oprcz ma. I mioci. Lustro bysno. Odbio wiato
migoczce w oczku jej piercionka - pamitki rodzin
nej. Piercie mioci i przebaczenia, pomylaa Asia.
Dobrze. Przebaczam Julkowi ten pierwszy rok naszego
184

maestwa. Naprawi to. Naucz go mioci. Upia


zrcznie wosy na czubku gowy. Nie potrzebowaa fry
zjera. Doskonale wiedziaa, w jakiej fryzurze wyglda
oszaamiajco. Woya sukni i biuteri. Jeszcze tylko
idealnie dobrane kolorem samochodowe" szpilki. Bya
gotowa. Wrzucia do torebki papierosy i pomadk. Portfel
zostawia na toaletce. Dzi wrci do domu z mem, nie
potrzebuje pienidzy na takswk. Od dzisiaj wszystko
si zmieni, musi tylko przesta si czepia. I przesta si
obraa. I by z nim do koca. Kiedy te dugane przy
jcia, na ktre j zabiera, przecigay si do poranka,
Asia wychodzia sama. Bya zmczona, nie miaa ocho
ty patrze na coraz bardziej pijane towarzystwo. Julek
twierdzi, e on musi zosta, albo wcale si nie tumaczy,
tylko po prostu chcia zosta. Zawsze par dni po takich
imprezach Asia wysuchiwaa przypadkowego" donosu
barmana Jasia, z ktr to kobiet jej maonek opuci
lokal. Zawsze po takich informacjach czepiaa si" Julka,
urzdzajc mu przesuchanie poczone z odczytaniem
aktu oskarenia. Nastpnie wykonywaa wyrok: obraaa
si na ma i nie odzywaa do niego. Julek zawsze zaprze
cza wszelkim zarzutom, Asia nie wierzya. Efekt by taki,
e poow tego czasu, ktry trwao ich maestwo, bya
nieszczliwa i samotna. Kochaa Julka i tak bardzo chcia
a by kochana. Teraz, tu przed pierwsz rocznic lubu,
przeanalizowaa dokadnie swoje zachowanie, szukajc
winy w sobie. Wszystkie potencjalne bdy postanowia
wyeliminowa. Tak, uratuje swoje maestwo i bdzie
szczliwa. Bdzie towarzyszy Julkowi wszdzie i wra
ca z nim do domu. Naprawi wszystko. Ostatni rzut oka
w lustro. Bya gotowa. Zesza na d do salonu. Julek, jej
elegancki, atrakcyjny i bogaty m, czeka ju na ni.

185

- Cudnie, Kiciu. - Umiechn si z aprobat. - Wygl


dasz cudnie. Dokadnie tak, jak powinna wyglda moja
ona. Samochd dzi po nas przyjedzie. Za dwadziecia
minut. Mamy jeszcze troch czasu. Napijesz si ze mn.
- Col prosz - powiedziaa.
Na niskim stoliku obok fotela, na ktrym siedzia,"
staa szklanka z poyskujc na lodzie whisky. Julek zacz ju witowa. Asia odsuna ze myli i przytulia
si do niego.
- Kochanie, cudnie wygldam, bo ta kiecka, ktr wybrae, jest cudna. No i nic tak urody nie dodaje jak blask
szmaragdw... - Rozemiaa si. - Dzikuj, kochanie.
- Kiciu, jest tak, jak obiecywaem. Dostaniesz wszyst
ko, co chcesz. Mamy pienidze. Korzystaj. Baw si. Mo
da jeste.
- Julek? - W oczach Asi migna nutka nadziei.
- Wszystko?
- Wszystko! No mw, co ci si zamarzyo. Buty? Futro?
A moe nowy samochd?
- Wiesz, co chc, kochanie. Moje wszystkie koleanki
z roku maj ju dzieci albo s w ciy. Moe to dobry
pomys, eby uczci nasz rocznic? Podaruj mi dziecko,
Julek.
- Asia! - Spochmurnia nagle. - Rozmawialimy o tym.
Jeste moda, masz jeszcze czas. Dziecko popsuje ci figur,
zabierze wolno. Bdziesz do niego uwizana. Zobacz,
Jak nam jest teraz dobrze. Mwisz, e we Wrocawiu jest
zimno i ponuro, to wieczorem moemy by na Malediwach. A z dzieciakiem to niemoliwe. Daj sobie jeszcze
troch czasu, abko. No nie dziw mi si, mam ciebie
dopiero rok. A chce si tob troch duej cieszy... Ko
c h a m ci, Kiciu. Wiesz przecie. . . , .
186

- Wiem - upomniaa sam siebie. Miao nie by po


wanych tematw. Miaa by dobrym kompanem i wpra
wi ma w dobry humor. Zapomniaa i sama zacza.
Musi to odkrci. Usiada mu na kolanach. - Juleczku...
nie tylko kiecka jest adna. Prezent ode mnie dla ciebie
jest pod spodem - kokietowaa go.
Do Julka powdrowaa pod gadkim jedwabiem
w gr, a do zapicia pasa od poczoch.
- O, niespodzianka! - ucieszy si i przycisn j mocno
do siebie. - A mwia, e nie cierpisz poczoch.
- Poczoch nie cierpi - odpara Asia. - Ale ciebie
kocham. Nie, Julek, nie teraz. - Ze miechem odpycha
a jego donie bdzce pod sukienk. - Jak wrcimy
do domu, kochanie - obiecaa. - Teraz samochd ju
czeka i nasi gocie te.
- Niech czekaj - mrukn, niechtnie wycigajc rce.
- No dobrze, chodmy.
O trzeciej nad ranem miaa serdecznie dosy. Zostao
jeszcze okoo dwudziestu osb z pidziesiciu, ktre
byy zaproszone na ich rocznicowe przyjcie. Rodzina
pouciekaa tu po pnocy. Ci, ktrzy zostali, dla niej
byli w zasadzie obcy. Jacy partnerzy w interesach i przy
jaciele Julka. Nie podobao jej si wcale, e na przyjcie
z okazji rocznicy ich lubu zaprosi tylu rnych ludzi.
Ale nie narzekaa. Sowem nie wspomniaa na ten temat.
Wrcz przeciwnie, cay wieczr bya urocza dla Julka
i dla wszystkich tych nieznajomych osb. Teraz jej m
gdzie znikn. Siedziaa sama z gomi przy stole i bya
potwornie zmczona. Policzki bolay j od sztucznych
umiechw. Nie skapituluje. Nie pojedzie sama do domu.
Poszuka Julka. Zastanowia si chwil. Dwr Wazw mia
187

trzy kondygnacje. Na parterze bya restauracja - o tej


porze nieczynna. W ich sali - kawiarnianej - Julka ani
ladu. Trzecie pitro zajmowaa dyskoteka. Zapewne tam
znajdzie ma. A jak nie, to barmanem w dyskotece jest
Jasio. Nic si nie stanie, jeli chwil odpocznie u niego
bez tego wymuszonego umiechu przylepionego do twa
rzy. Podniosa si i niewyranie mamroczc jakie sowa,
wyjanienia do ssiadw, posza w stron drzwi. Wsp
biesiadnicy ledwie zarejestrowali jej wyjcie. W migaj
cym wietle lamp stroboskopowych, oguszona nagym
atakiem decybeli, obesza dyskotekowe sale. Julka ani
ladu. Zrezygnowana usiada przy opustoszaym barze.
Barman Jasio umiechn si szeroko na jej widok i bez
pytania postawi przed ni oszronion szklank z col.
- Zgaduj, e nie zmienia przyzwyczaje? Czy poda
ci co mocniejszego?
- Jasieku, jeste skarbem. Moesz mi zrobi mocn
kaw, to stanowczo nie moja pora.
- Wic po co si katujesz? Zamwi ci taks,
chcesz?
- Nie... wytrzymam. To nasze przyjcie rocznicowe,
zostan z Julkiem do koca.
- Chyba jednak zrobi ci kaw. - Umiechn si krzy
wo. - Dugo posiedzisz. Jak Julek wydaje przyjcia, to
nie kocz si przed porann kaw. Ja, jak tu skocz,
o czwartej, to schodz na d zmieni barmank. Julek
mnie zamwi na dyur ekstra za ekstra kas. A gdzie on
waciwie jest?
- No wanie nie wiem. - Asia wzruszya ramionami.
- Zgubiam go gdzie. Mylaam, e moe jest u ciebie.
- A nie. Dzi mnie jako jeszcze nie zaszczyci. Moe
sam kogo do przechowalni odnis. Normalnie ja to robi
188

albo chopaki z ochrony. Ale jak ma jakiego szychowatego


gocia, to moe sam si pofatygowa - tumaczy Jasio.
- Gdzie do przechowalni? - zapytaa zaciekawiona.
- J a k to?!
- No wiesz przecie - cign niefrasobliwie. - Ju
lek na przyjciach procentw nie oszczdza. Jeli mu si
jaki go zepsuje za wczenie, to miejscowych odsya
z kierowc do domkw. Ale jak ma takich, co za daleko
mieszkaj, to zawsze wynajmuje apartament na przecho
walni. Przepi si godzink i wracaj do towarzystwa
albo, jak wol, to jad do swoich hoteli. Rnie.
- Gdzie ta przechowalnia? - dopytywaa si z cieka
woci. - Tu? W Dworze Wazw?
- No przecie, e tu. Przecie Dwr to gwnie hotel.
Restauracje i dyskoteka to tylko dodatki.
- No wiem. Ale mylaam, e hotel ma oboenie i pe
no tu normalnych goci - turystw. To mona sobie tak
pokj tylko na noc, na przechowalni wynaj?
- Pewnie, e mona. Jak si ma pienidze, to wszystko
mona. - Machn rk. - Zreszt eby nie Julek, to apar
tament krlewski pewnie cay rok staby pusty. Nikogo
poza nim na to nie sta...
Przy barze usiedli dwaj mocno zmczeni gocie. Jasio
skin jej gow i podszed do nowych klientw, eby
przyj zamwienie. Asia siedziaa nad col, przetrawia
jc informacje. Nie miaa pojcia o przechowalni". Ale
teraz, kiedy si o niej dowiedziaa, pewne fakty z zeszego
roku zaczy si ukada w logiczn cao. Zawsze kiedy
Julek wraca do domu pnym rankiem po imprezach, by
wykpany i wieutki. Dlatego zakadaa, e spdza noc
u jakiej kobiety i rano, przed powrotem do ony, zmywa
z siebie jej zapach. Julek, zasypywany zarzutami, mia si
189

"1

jedynie i zapewnia, e nikt oprcz Asi si nie liczy. Mwi,


e chce si z ni zestarze. e inne kobiety nie istniej.
e ona jest najwaniejsza. Nie wierzya, wietrzya zdrady.
Moe si mylia. Moe rzeczywicie po kadej suto za
krapianej alkoholem nocy odpoczywa chwil i odwiea
si w przechowalni". Dlatego wraca do niej pachncy
i ju odrobin trzewiejszy. Wyrzuty sumienia, ktre miaa
od paru dni, od momentu kiedy zacza szuka w sobie
przyczyny oddalania si od ma, spotgoway si nagle.
Naprawi to, pomylaa. Od dzi adnych podejrze, ad
nych oskare. Po prostu bd z nim i przy nim. Nawet
jeli czeka mnie jeszcze wiele takich mczcych nocy jak
dzisiejsza. Wychodzc za niego, wiedziaam, jaki tryb y
cia prowadzi. Pora zacz go wspiera, a nie zmienia.
Zdecydowanie podniosa si z miejsca. Skina gow Ja
siowi i zesza do sali kawiarnianej. Julka nadal ani ladu.
Zjechaa wind na d, do recepcji hotelu.
- Apartament krlewski? - zapytaa.
- Przykro mi bardzo, dzi jest zajty, ale mamy duo
innych wolnych pokoi. - Zaspany recepcjonista z szacun
kiem wpatrywa si w jej szmaragdow koli.
- Nie chc go wynaj. - Asia si rozemiaa. - Pytam,
gdzie si znajduje. Jestem on Juliana Szyca - dodaa
tonem wyjanienia.
- Ach tak! - Twarz recepcjonisty miaa sualczy wyraz.
- Przepraszam, nie wiedziaem. Oczywicie. Ju woam
... albo nie, ju po trzeciej, wejcie zamknite. Sam pani
zaprowadz. Klucz pani oczywicie ma.
- Nie mam - rzucia lekko. - M ma. Niech mi pan
tylko powie, gdzie to jest. M mi otworzy.
-Ale skd! Zaprowadz pani. Wemiemy klucz, po
co budzi ma? - krygowa si recepcjonista.
190

- Jak pan uwaa - odpara sucho.


Nadgorliwy lizus. W cigu ostatniego roku widziaa
ju tylu pochlebcw. Pienidze zmieniaj ludzi. I to nie
tych, ktrzy je maj, ale tych, ktrzy ich otaczaj. W ca
ym jej otoczeniu pozostay takie same jedynie matka
i Jolka, najlepsza przyjacika Asi. Reszta odnosia si
do niej z ostronoci graniczc ze strachem. Pienidze
to sprawiy. Dla niej teraz tylko pienidze. Dla wszystkich
innych niestety a. Sza posusznie za nazbyt usunym
recepcjonist po wycieanych dywanami korytarzach
hotelu. Skoni si jej jeszcze przed apartamentem, otwo
rzy kluczem drzwi i je uchyli. Asia wesza, zamykajc
za sob cicho drzwi. Natrtnie uprzejmy recepcjonista
znikn. Wreszcie. Niewielki wewntrzny korytarzyk
apartamentu krlewskiego by owietlony ma lampk.
Uchylone drzwi prowadziy do przepiknej obszernej
sypialni. Stylowe meble, oe z baldachimem - prawdzi
wie krlewskie. Na dywanie marynarka i krawat Julka
zwinite w kbek. Nikogo. Drugie drzwi, zapewne do a
zienki, zamknite. adnych odgosw - cisza. Pewnie si
kpie. Umiechna si do swoich myli i rozpia zamek
byskawiczny sukienki. W piknej jedwabnej szmaragdo
wej bielinie i pasie do poczoch, na wysokich obcasach,
ozdobiona szmaragdow biuteri, z byskiem w roze
mianych zielonych oczach nacisna klamk i otworzya
szeroko drzwi. Jej m sta pnagi w spodniach opusz
czonych do kolan. Na blacie szerokiej toaletki siedziaa
z rozrzuconymi na bok nogami pikna blondynka. Jej
minisukienka zwina si w wski pasek na brzuchu. Pene
piersi podskakiway wesoo w rytmie nadawanym przez
Julka. Nie zauway Asi, odwrcony do niej tyem. Pa
trzya oniemiaa na dwa ostatnie pchnicia i usyszaa
191

zwierzcy pomruk, ktry wyda z siebie, gdy skoczy.


Dziewczyna spojrzaa prosto na ni.
- Trjkcik? - zapytaa beznamitnie.
Julek odwrci gow i, zszokowany, gboko wcign
powietrze.
- Wyno si! - warkn do dziewczyny.
Ta nacigna elastyczn sukienk na piersi i zsuna j
do kolan, a potem, nie zawracajc sobie gowy bielizn,
chwycia lec na toaletce torebk i spokojnie wysza,
puszczajc oko do Asi, gdy j mijaa w drzwiach. Julek,
nadal z opuszczonymi spodniami, podszed do ony.
- Asia... - Wycign rce.
- Nie dotykaj mnie.
- Asia, to nie jest tak, jak mylisz. Jeste naprawd
jedyn kobiet, na ktrej mi zaley. Asia, no powiedz co.
Wynagrodz ci to. Wszystko naprawi.
- Wyno si.
Staa nieruchomo w drzwiach azienki, patrzc na nie
go z nienawici. Nie spuszczaa z niego wzroku, kiedy si
ubiera. Odwrcia si za nim, kiedy szed do sypialni po
swoje rzeczy. Wyprostowana i dumna patrzya mu prosto
w oczy, kiedy jeszcze baga o rozmow, wybaczenie, o co
kolwiek. Kiedy prbowa j obj, powtrzya jedynie:
- Nie dotykaj mnie. Wyno si.
Wyszed. Asia przekrcia klucz w zamku i wrcia
do azienki. Spojrzaa w wielkie lustro nad toaletk,
na ktrej przed chwil Julek, jej m, korzysta z usug
prostytutki. Odkrcia kurek z zimn wod. Pochwycia
znajomy bysk diamentu na swojej doni.
- Kamiesz - powiedziaa ostro. - Mio kamie, a ja
nie zamierzam mu tego wybaczy!

Asia, lato 2007


W rezultacie wybralimy si do Koobrzegu sami. Pla
nowalimy, e wyjedziemy z Ank i jej mem, Lichniak
jednak zaprotestowa, susznie zreszt owiadczajc, e
yczy sobie mie maonk tylko dla siebie. Zy Lichniak.
Podzielilimy si z Piotrusiem urlopami, tak eby Kamila
moga spdzi cae wakacje nad morzem, wdychajc jo
dek. Pierwszy tydzie siedzia z ni Piotrek, potem dwa
tygodnie bylimy ca rodzin, a czwarty tydzie zostaa
ze mn. Na kolejny miesic wakacji zostaa obstawiona
babciami, ktre dobijay do jej koobrzeskiej kwatery. Co
oznaczao, e moda spdzi pene dwa miesice w przy
jaznym nadmorskim klimacie, a my z Piotrkiem bdzie
my mieli cay miesic tylko dla siebie. Niby lato w jego
brany jest pracowite, ale liczyam, e m znajdzie dla
mnie czas. Snuam romantyczne plany wieczorw przy
wiecach i sodkiego wsplnego pltania si po wrocaw
skim rynku w gorce letnie wieczory. Kiedy wyjedaam
z Koobrzegu, zostawiajc Mik pod opiek mojej matki,
upiornie tskniam za Piotrkiem po tym tygodniu bez
niego.
193

Puciam kuku przy wjedzie do Wrocawia.


- Hej, sonko! Dojedam do domku. Gdzie jeste?
- zameldowaam radonie.
- W domu. Czekam na ciebie. Zejd pomc ci z ba
gaem. Za ile bdziesz?
- Za jakie dziesi minut. Moesz schodzi na d.
- Dobra. Jak chcesz, to moemy od razu skoczy gdzie
co zje. W lodwce tele-echo. Nic nie kupowaem.
Godna jeste?
- Okropnie. Sonia bym zjada - potwierdziam. - Ale
bardziej chyba jestem zmczona ni godna. Ryby wioz
wiee. Jak nie zjemy dzi, to si zamierdn, o ile ju
tego nie zrobiy.
- O, fajnie - ucieszy si mczyzna mojego ycia - To
zostaniemy w domu. Ja usma, a ty odpoczniesz. To
narka. Schodz po ciebie.
Rozczuliam si. No i czy on nie jest wspaniay! W o
dku motylki mi latay. Wcale nie z godu. Ze szczcia
i oczekiwania. Piotru czeka pod bram. Obadowa si
jak wielbd moimi manelami i przy wtrze moich na
rzeka na upa i koszmarn drog poszlimy do domku.
Z rozkosz zamontowaam si w wannie, wszc zza drzwi
azienki smakowite zapachy. Piotrek gotowa. Owinam
si w mikki wielki rcznik i usadowiam z podwinitymi
nogami na kanapie. Ryby byy fantastyczne, wielogo
dzinna podr w rozgrzanym samochodzie wcale im nie
zaszkodzia. Wykpana i najedzona rozkoszowaam si
domowym ciepekiem, cieszc si ostatnim wieczorem
urlopu. Od jutra do pracy. Nie szkodzi. Biorc pod uwa
g, e Kamila przez miesic jeszcze siedzi bezpiecznie
z babciami, mogam to cudowne urlopowe lenistwo roz
ciga waciwie do koca sierpnia.
194

- Piotrusiu - zapytaam leniwie - fajnie bdzie, praw


da? Miki nie ma, mamy cae wieczory dla siebie jak
za dawnych czasw. Moemy si szwenda, ten nasz
Wrocaw taki pikny si zrobi. A na soboty moemy
robi wypady nad wod. Na przykad do Sawy, na agle.
O, wanie, pojedziemy sobie na agle. Chcesz?
- Pewnie, e chc - odpar pogodnie mj m. - Ale
ja niestety, odwrotnie ni prezydent. On nie chcia, ale
musia. A ja, biedny mi: Chcem, ale nie mogem!".
-Jak nie moesz? - Oburzyam si. - Chcie to mc!
Dlaczego nie moesz?
- Asia, ty si zastanw chwil. Jest ato. Sezon ogrd
kowy. Miasto turystyczne i najwysze obroty w roku.
Nie mog sobie teraz wakacji robi! Ja mam urwanie
ba. Od tygodnia zapieprzam jak gupi, eby ten jeden
wsplny wieczr nam wygospodarowa.
- No, co ty? - zaprotestowaam z rozczarowaniem.
- To ty bdziesz wiecznie w pracy siedzia, a ja co mam
robi?
- No wiesz! - obrazi si. - To ja ciko zasuwam,
ebymy sobie mogli na wicej pozwala, a ty masz luz
i moesz robi, co ci si ywnie podoba, i jeszcze narze
kasz?
- Bo mylaam, e w kocu pobdziemy troch ra
zem...
- Asia, doronij w kocu. Mam swoje obowizki. A ty
bdziesz si wietnie bawia.
- Tak, jak ta somiana wdowa, wiecznie sama. Z nu
dw umr.
- Chyba troch przesadzasz - odpar chodno. - Byo
by dziwne, gdyby dorosa, inteligentna i przedsibiorcza
kobieta si nudzia. Mamy normalne ycie, a nie film
195

akcji. Pno ju, chodmy spa. Jutro wstajesz o sidmej,


a pewnie si odzwyczaia.
Koniec dyskusji. Temat zamknity. Ze zwarzonymi
humorami poszlimy spa. ,

W poniedziaek po powrocie z pracy zamierzaam do


prowadzi do porzdku mieszkanie. Po dwch tygodniach
mojej nieobecnoci powinno to by cikie pobojowi
sko, upstrzone porozrzucan garderob i kotami kurzu.
Zlewozmywak powinny przepenia wszelkie moliwe
kubki po kawie. Wypoczta i pena wigoru po urlopie
zaplanowaam strategi dziaa. Musiaam si rozpako
wa i na bank miaam ton prania do zrobienia. Po dro
dze zrobiam potne zakupy spoywcze, wic kiedy je
wtargaam na gr, byam ju mocno zirytowana i lekko
zmczona. Rozejrzaam si dookoa. Nie tak le. Pranie
faktycznie kroio si due, ale poza tym nie ma tragedii.
Piotrek rzeczywicie musia by peen dobrych chci,
skoro przy tym cikim zapieprzu" znalaz czas na po
sprztanie. Odkurza chyba nawet, czy co? Ucieszyam
si. Rozpakowanie ciuchw zajo mi par minut. I tak
wszystko hurtem szo do pralki. Podzieli kolory i po
robocie. A guzik, czysto jest! Na pierwszy rzut oka. Dzi
nie bd sprztaa. Jutro rzuc okiem drugi raz i moe
nabior chci na porzdki. Dzisiaj pouprawiam ycie to
warzyskie. A co! Zrobiam sobie jakie kanapki, usiadam
w kuchni i wystukaam na komrce numer Joli.
- Heja, Dolka! Jestem, jestem. Wrciam. Co tam?
Napa ci na ploty?

196

- No, no, no! Doana ju po urlopie. Pewnie strza


skana na maho jeste? No jasne, e przya. Dziewczyn
przyjam do pracy na zmiany. Dzi mam wolne popou
dnie akurat. Sprzta sobie miaam, ale chromol. Z Just
gadaam. Bd szybko, wszystko ci opowiem.
No i super. Skoczyam pseudoobiadek, machn
am gary do zlewu, niech gnij, i poszam. Przytulny
i kameralny domek Joli na Gaju nieco zmieni oblicze.
Brama wjazdowa bya na przestrza otwarta, a na wypie
lgnowanym trawniku ogrdka stay awy ze stolikami
i parasole. Z drugiej strony wjazdu trawnika nie byo
wcale. Znikn przysypany tonami piasku i kolorowy
mi hutawkami, zjedalniami i innymi sprztami dla
dzieciakw. Zarwno jedna, jak i druga strona trawni
ka roia si od ludzi. Pod parasolkami siedziay mode
matki, raczc si lodami i soczkami z marchwi. A po
ziom decybeli, ktry produkowao ich potomstwo po
drugiej stronie podjazdu, zdawa si wcale adnej nie
przeszkadza w ploteczkach. Obok zamknitych drzwi
garaowych pojawi si nowy przeszklony otwr wej
ciowy, nad ktrym kolorowy szyld obwieszcza: U Joli
- sklep spoywczy - kawiarenka". Oj, Jolka zaszalaa.
Duo si zmienio od mojej ostatniej wizyty. Boe, to
ja tu nie byam prawie od stycznia. Ale si porobio.
Gara zamknity. Pewnie teraz si wchodzi tylko gr
albo od tyu drzwiami na taras. Zaparkowaam na ulicy
i grzecznie podreptaam naokoo domu. Jolka wylegi
waa si na leaczku obok basenu.
- Asia! - ucieszya si na mj widok. - Specjalnie si
do niczego nie zabieraam. Czekaam na ciebie. No i jak
ci si zmiany podobaj?

197

- W szoku cikim jestem. Dawaj, zwiedzamy. Nie


byam u ciebie ponad p roku przecie. Najpierw mnie
oprowad spokojnie, a potem poplotkujemy. Chcesz?
Jasne, e chciaa. Dumna jak paw pokazaa mi wszyst
kie zmiany, ktrych dokonaa wasnymi rkami. Tak jak
kiedy ca swoj pasj kierowaa na urzdzenie przytul
nego i wygodnego gniazdka dla caej rodziny, tak teraz
musiaa obrci ca swoj energi na zmian uroczej willi
w poczenie domu mieszkalnego ze sklepikiem spoyw
czym i minikawiarenk. "wygospodarowaa nawet kcik
dla dzieciakw, co spowodowao, e oprcz normalnych
utargw ze sklepu miaa cakiem nieze przychody z kawiarenki-cukierenki dla matek z dziemi.
Rwnie dzieciolubnego lokalu jeszcze nie widzia
am. Zagospodarowanie trawnika przed domem to bya
jedynie namiastka zmian, przeznaczona na okres kani
kuy. Cay d domu, kiedy skadajcy si z siowni,
solarium, pralni, garau i paru pomieszcze gospodar
czych, zyska nowe oblicze. Sklep mieci si w dawnej
saunie i solarium, z ktrych Jolka zrobia jedno due
pomieszczenie. Wielka pralnia zostaa pomalowana
w scenki z Disneya, wyoona bezpieczn wykadzin
i wyposaona w mas zabawek, mikkich dziecicych
mebli i stolikw do prac plastycznych. W tym wszyst
kim wyranie rozpoznawaam dawne projekty Jolki,
z czasw kiedy Oliwka i Mika miay po trzy lata. To
to prawdziwe miniprzedszkole. ciana midzy pralni
a jednym z wikszych pomieszcze gospodarczych rw
nie zostaa wywalona i zastpiona jakim przezroczy
stym produktem, ale nie szkem. To co pozwalao rewe
lacyjnie obserwowa zgromadzonym w kafejce matkom
dzieciaki bawice si obok.
198

A samo pomieszczenie! O rany! Jaka tam kawiarnia.


adnych stolikw, tylko ywcem przeniesiony gabinet
Krzyka. Wygodne kanapy, niskie stoliczki do postawienia
kawki, wielki plazmowy telewizor na cianie, a w kcie
dawne Julkowe biurko z komputerem. No, fuli wypas.
Nic dziwnego, e te wszystkie dziewczyny z osiedla cht
niej siedziay z dzieciakami u niej ni w swoich domach.
Rewelacyjna reklama dla sklepu i dodatkowy zarobek.
Ze starego dou willi nietknity zosta jedynie gara.
Do pewnego stopnia nietknity, bo z miejsca na dwa samo
chody zrobio si miejsce na jeden. Reszta pomieszczenia
zostaa oddzielona ciank z gips-kartonu i przeznaczona
na pomieszczenie magazynowe. Czyli tak waciwie to
tylko dolna azienka zostaa niezmieniona. Nie! Te nie.
Pralka wyleciaa na zbity pysk, a na jej miejsce wlaz drugi
kibelek. Normalna kawiarniana toaleta. O kurcz!
Wyraziam szczery zachwyt i dzik ciekawo. Co ta
cholera zrobia z reszt domu? Czyby Krzysiek zosta
pozbawiony swojego azylu? A Oliwka? Przecie prawie
wszystkie meble z jej pokoju s w dawnej pralni. Jolka
rozchichotaa si i zawloka mnie wewntrznymi schoda
mi na gr. Pokj Oliwki by sodki. Cakowita zmiana
kolorw. Na cianach wielkie czarodziejki WI.T.C.H.
Urocza kombinacja toaletki z garderob otwieran jak wi
tra to bya jedyna nowa rzecz. Jolka postawia na swoim
i wcielia w ycie kolejny zwariowany pomys meblowy.
Faktycznie bardzo rozsdny i funkcjonalny. A do tego
przeuroczy i taki dziewczcy. W pozostaym wyposaeniu
pokoju Oliwki rozpoznawaam dawne sprzty z caego
domu, odnowione, obite mikkimi materiaami lub prze
malowane na barwy pasujce do reszty. Cudo po prostu.
Biurko do pracy te byo o wiele wiksze. Takie jak biurko
199

z gabinetu Krzycha. Tylko fioletowo-rowe. Pochwali


am arcydzieo i zapytaam:
>
- Ty! Albo mi si wydaje, albo rozparcelowaa po
chaupie Krzykowy gabinet?
- No! -Jolka si rozemiaa. - Kara musi by! Zobacz
sama - powiedziaa i pocigna mnie za rk do dawnego
przestronnego gabinetu.
Zatkao mnie. Pralnia poczona z pokojem rekre
acyjnym nadal bya przestronna. Tylko ladu mskiej
atmosferki, tego poczenia skry, drewna i chromu ju
w niej nie byo. Jedyne, co zostao chromowane, to sprz
ty fitness z dou. Jolunia doprowadzia wod z grnej
azienki, wtrynia ciank z gips-kartonu i w jednej trze
ciej gabinetu zrobia pralni poczon z pomieszczeniem
do suszenia i prasowania. Drug cz wyoya lustrami,
zrezygnowaa z solarium, ale zostawia rowerek, bieni
i adny, czysty parkiet do wicze.
- Co sobie mylisz? - Rozemiaa si zoliwie.
- O kondycj trzeba dba, a ja nie mam czasu lata po
aerobikach.
- No piknie. A co na to Krzychu? Rozumiem, e
biedak nie ma miejsca dla siebie w domu. Nie ma pracy.
Nie ma kariery. A ciebie chocia ma? Bo, jak rozumiem,
interes jest teraz twj? To co, kieszonkowe mu dajesz?
No mw, on si nie burzy na te zmiany?
Poszymy dalej gada na tarasik. Zrzuciam tunik,
bikini miaam pod spodem. Liczyam na popywanie w jej
basenie, wic przyjechaam ubrana z sensem. Rozcign
ymy si na leakach.
- No pewnie, e si burzy - westchna Jolka. - Lekko
nie byo. Tym bardziej e demolka jego gabinetu nie bya
w planach. Na pocztku chodzi jak w zegarku. Ba si
200

okropnie, e na rozdzielnoci majtkowej si nie skoczy.


Ba si rozwodu. Widzisz, ja przy podziale zostawiam mu
wszystkie ruchomoci. Samochody, sprzt do nurkowania,
aparaty. Wszystko rozpisaam, podaam szacunkow war
to i zaproponowaam mu to za dom i przejcie dugw.
Ucieszy si, e dugw si pozbdzie i wyrazi zgod.
Przysiga, e tylko dla dobra dziecka godzi si na takie
oszustwo, ale gwno prawda. By pewien, e prdzej czy
pniej dom mi zabior za dugi. Ten debil do dzisiaj nie
wie, e za dugi zacignite przed rozdzielnoci majtko
w i tak odpowiadalibymy po poowie. Nic to, na szcz
cie dam rad. Za jakie dwa lata sama spac wszystko
do zera. Niech mu bdzie. Grunt, e podpisa papiery.
Wic teraz to ja go mog w kadej chwili zgodnie z pra
wem std wyprowadzi. No to si nie dziw, e on za moc
no nie podskakuje. Czyli jak si okazao, e na naszym
osiedlu siedemdziesit procent klientw sklepu to matki
z maymi dziemi, wiesz, takimi, co to do przedszkola
jeszcze za wczenie, to wpadam na pomys tej kawiarenki
z miejscem dla maluchw. Jeszcze doskonale pamitaam,
jak byo z nami. Kompletnie nie byo gdzie pj. Bo te
wszystkie mapie gaje dla dzieciakw z rurami do czoga
nia si i basenikami z pieczkami s do niczego. No moe
dla dzieci troch si nadaj, ale dla matek na pewno nie.
Niewygodnie i nudno. Pienidzy na zrealizowanie tego
nie byo, jak si domylasz. To si przeleciaam po do
mu i si okazao e waciwie wszystko mamy. Julek si
wynis na swoje do narzeczonej. A propos, lub bdzie
w padzierniku, dostaniecie zaproszenie. Aha, no i jego
pokj zosta wolny, a cz mebli posza na d. Oliwce
z tych mebli, co je zaprojektowaam wczeniej, toaletk
i tak musiaam odebra, bo zanim wycofaam zlecenie, to
201

akurat ju zaczli j robi. Zaliczkowaam to prawie rok


wczeniej, no i w kocu odebraam. Drogo nie wyszo.
No to wszystkie dawne meble Oliwy te zeszy na d.
Musiaam tylko wyposay salk dla matek. Krzyka ga
binetowe meble nadaway si idealnie. Burzy si, ale
przecie mamy rozdzielno majtkow i to wszystko
moje. W sumie i tak poszam na kompromis, bo ma obiecany gabinet w dawnym pokoju Julka. Tylko e na razie
pusty cakiem. Jego biurko daam do Oliwki. A Krzysiu
jak chce, to niech sobie gabinet urzdzi sam, na wasny
koszt. W kocu dostaje pensj.
- O, co takiego, Krzysiu prac sobie znalaz? - zdzi
wiam si mocno.
Jolka po raz kolejny zarechotaa zoliwie.
- No znalaz sobie. Na miesic. Odnowi znajomo
z twoim eks. Juleczek go zatrudni, a po miesicu wy
rzuci na zbity pysk. Wtedy Krzysiu wymik cakiem.
Najpierw usiowa mi wyrwa interes z zbw i wrci
do starych praktyk. A gwno. Nie tym razem. W kocu
zaproponowaam mu prac. W kocu, Aka, to ojciec
moich dzieci. Dostaje dwa koa za dwa dni w tygodniu
za lad i zaopatrzeniwk. Nawet go legalnie zatrudni
am. I tak dosta po nosie. al mi go.
Pokiwaam smtnie gow.
- Powiedz mi, Jola, ale tak szczerze. Po choler on
ci waciwie jest. wistwo ci zrobi straszne. Radzisz
sobie bez niego wietnie. Oliwk i tak waciwie sama
wychowywaa zawsze. Nie rozumiem ci, przecie on
to taki balast. Jakby trzecie dziecko miaa. Tylko troch
stare na zewntrz i gupie w rodku.
- Taka stara i taka gupia! - achna si Jolka. - Na
wet mi nie mw, e nie rozumiesz. Przecie ja go kocham,
202

idiotko. Jest moim mem, moj rodzin. Motorem moich


wszystkich dziaa. Tak jak Julek i Oliwka. Po prostu go
kocham. ycie bez jego numerw nudne by byo. Ja lubi
si mczy i lubi wyzwania. A Krzychu to najwiksze
wyzwanie mojego ycia. Zawsze si nim opiekowaam.
Gupot narobi, dopiero jak przestaam. Co z tego, e do
rosy. I tak czuj si za niego odpowiedzialna. A e gupi?
Ech, pono gupie dzieci te trzeba kocha. Widzisz, Asiula,
w kompromisach nie zawsze tak jest, e obie strony daj po
rwno. Czasami jest i tak, e kada daje najwicej, ile tylko
potrafi. A e ja potrafi wicej, to ju nie Krzycha wina.
- Bo ja wiem? - zawahaam si.
Ktem oka przyuwayam bysk mojego brylantowego
piercionka. He, He. Czyby zacz czarowa zaprzyja
nione osoby? Mio i przebaczenie? No tak, mogam to
zrozumie. Zreszt to Joli ycie, jej wybr.
- Masz racj. - Pojednawczo kiwnam gow. - Nie
wiem, czy tak do koca to akceptuj, ale niech ci bdzie.
Rozumiem. A co u Justy? Gadaa z ni pono? - zmie
niam temat.
-A, no wanie! -Jolka si rozpromienia. - Ty wiesz,
co ta wariatka zrobia?
- Po to przyszam, eby si dowiedzie.
- Zaoya w tej Kanadzie wasn firm i teraz bd
musiaa tam jecha.
- Zwariowaa? - przestraszyam si. - Po co? Na sta
e?
- Nie, no chyba oszalaa. Na tydzie, gra dwa. Tylko
ustali szczegy zlece i poszkicowa plany.
- Czekaj, bo nic nie rozumiem? Jakich zlece i jakie
plany? Mw po kolei, bo si pogubiam. Co ma piernik
do wiatraka. Justa wasn restauracj otworzya, tak?
203

- No wanie nie! Przecie ci mwi - zirytowaa


si Jolka. - Justa otworzya firm sprowadzajc rcz
nie robione meble z Polski. Nietypowe. Zarejestrowaa,
zaatwia formalnoci importowe, znalaza wykonaw
cw w okolicy Swarzdza i naapaa wstpnych zlece.
Za cikie pienidze. A ja mam tu te meble projektowa,
pilnowa wykonania i wysya. No i raz na jaki czas
jedzi i dogadywa szczegy na miejscu ze zlecenio
dawcami, wedug ich ycze.
- artujesz!? Jak ona to zrobia? Powanie?
- Powanie. Ta wariatka zacza od tego, e faktycznie
sprzedaa t toaletk, ktr dostaa ode mnie. I wcale
nie za dziesi tysicy, tylko za pitnacie. I wiesz, co
wtedy zrobia?! Przelaa na moje konto podstpem dzie
si tysicy dolarw. Potem zadzwonia i powiedziaa, e
trzydzieci procent prowizji miao pokrywa koszty inte
resu i jeszcze jej daje niezy zarobek. Bo ona ma kolejne
zlecenia. No to co ja mam robi? Musz jecha! - Jola
rozemiaa si radonie.
- Boe, to jak bajka. Jolka, tak si ciesz. Super! Jak
to wypali, to bdziesz w kocu moga robi to, co uwiel
biasz. No bomba! - zachwycaam si.
- E tam. - Jola prbowaa ukry zasuon dum. - Ja
tam wszystko lubi. Pewnie, e fajnie, bo dugi szybciej
spac, jak to si uda. Ale i tak nie wyjad std przecie
na stae. A ja tam w interes na odlego nie wierz, tak
samo jak w mio na odlego. A tu mam dom i rodzin.
Patriotka taka jestem, cha, cha.
- No fakt - przytaknam. - A co u Justy?
- Dobrze - skwitowaa krtko Jola. - Erick dotrzyma
wszystkiego, co obiecywa. Wcale si nie zamierza z t
pind eni. On jest za cwany. Jego adna chyba nie zapie.
204

W sumie to jego romansik z t pann wyszed Justynie


bardzo na dobre. Caa ta sytuacja uwiadomia mu, e ow
szem, o Jamin zadba, synek i pierwsza ona te ustawie
ni, a Justa tak jakby zostaa na boku. Jak zda sobie spraw
z tego, e modszy si nie robi i szlag go moe z naga trafi
na jakiej nastolatce, to postanowi uporzdkowa swoje
sprawy z Just. Tak, eby ona miaa w swoim yciu jaki
wybr. Usamodzielni j finansowo i czeka, a go rzuci.
Zdziwi si mocno, jak si okazao, e samodzielna Justa
nadal go chce. Teraz Erick niby ma wasne mieszkanie, ale
i tak najwicej czasu spdza u Justyny i z ni.
- No, co takiego! - cmoknam z zachwytu. - Po
patrz, kto by pomyla, e taki dziwkarz na staro sporzdnieje!
- A co ty? Chyba zgupiaa. Jakie tam sporzdnieje!
On nadal rwie wszystko, co na drzewo nie ucieka. Tylko
za kadym razem do Justy wraca. Czyli dobrze.
- Gupia jeste! - zbuntowaam si. -Jakie tam dobrze.
Do dupy. W yciu bym nie posza na taki ukad.
- Ty moe by nie posza, ale Justa nie jest tob. Skoro
jej z tym dobrze i to jej wystarczy, to przesta si burzy.
Przecie to jej ycie. Ona si czuje speniona zawodowo,
doceniana, kochana i szczliwa. Wic po co to psu ko
mentarzem? Odpu troch, Aka. Nie mona mie w y
ciu wszystkiego. Ty to tylko czarne albo biae. A ycie,
sonko, szare jest, niestety.
- Szare, dugie i do dupy. Jak papier toaletowy - upie
raam si. - Mw, co chcesz. Ja ju to przerabiaam z Juleczkiem. Justa min nadrabia, a na pewno si szarpie.
- Daj spokj, Justyna jest zupenie inna ni ty.
Zupenie inna, pomylaam. Nie godziabym si na taki
ukad. I pomyle, e to Justa z Jolk waziy w moje ycie
205

prywatne z buciorami, usiujc mnie napuci na Piotru


sia. No tak. Kady ocenia drugiego wedug siebie. Nic
dziwnego, e doszukuj si sensacji naokoo, skoro same
yj w takim kamstwie. Samo ycie.
- No dobra, a co u ciebie? - Jola zostawia Just na er
moim mylom. Zmienia temat.
A u mnie bez zmian. Nadal szczliwa. Nadal dobrze.
Nadal... Zrcznie ominymy temat Anki. Poopowiadaymy sobie newsy z dziedziny mody i urody. Potem leni
wy wieczr nad basenem. Wrciam grzecznie do domku
i poszam spa. Gdzie tam przez sen syszaam chrobota
nie klucza w zamku. Wrci Piotrek. Czyli wszystko do
brze, mona spa. Usnam gbokim spokojnym snem.

I co z tego, e w domu byo czysto? Nie byo komu bru


dzi. Piotrek wiecznie w pracy, Kamila nad morzem, a ja
sama nigdy nie umiaam porzdnie nabaagani. Uczciwie
mwic, nudziam si jak mops. Dwa dni szwendania si
po sklepach. Wieczr prasowania. A poza tym na zmia
n - ksika, telewizor i komputer. Pracy mi byo brak.
Wymyliam wic sobie generalne sprztanie. Pomyam
okna, popraam firanki, a nawet je poprasowaam. Mao
mi byo, no to zaczam wywala ciuchy z szaf i robi
generalny remanent. Te szybko poszo. Wiem, zaatwi
szafki kuchenne. To powinno mnie w kocu zmczy. A
dziw bierze, e Piotrek przez tydzie samotnoci utrzyma
taki obrzydliwy porzdek. W sobot wyfrun rano z do
mu, obiecujc, e postara si wrci przed dwudziest, to
moe sobie gdzie razem wyskoczymy. Albo posiedzimy
w domku przy jakim dobrym filmie. Te dobrze.
206

Tylko do dwudziestej byo jeszcze bardzo, bardzo


daleko. No to zaczam rozkopywa te cholerne szafki
kuchenne. Od razu w pierwszej natknam si na pa
skudztwo. Objawio si gboko, na samym dole, utkane
za nieuywanymi wielkimi miskami. Paskudztwem bya
pusta butelka po wdce. adne tam cudo, takie rzeczy
w moim domu si zdarzay. Rzadko, bo rzadko, ale pu
st butelk te ciany widyway. Ale nie po maximusie.
Piotrek, ja i wszyscy nasi znajomi bylimy od lat wierni
dwm rodzajom alkoholu. Jeli u nas w domu odbywaa
si jaka impreza, to pio si: lambrusco, albo johny'ego
walkera z col. Inny alkohol nie objawi si nigdy. No do
bra, raz. W postaci wytrawnego martini, ktre kto gupio
przytarga w prezencie i tak zostao. Stano w lodwce
i tak sobie stao chyba od roku. Ale maximus?! I do te
go pusta butelka? Jakby bya pena, to rozumiem. Kto
przywlk i powinna sobie sta grzecznie obok martini.
Zjawisko niespotykane.
Zaczam intensywnie myle. Ostatni raz wywleka
am z szafki te wielkie michy na przyjcie z okazji koca
roku szkolnego Kamiki. Doskonale si nadaway na chip
sy. A wiadomo, co naley przygotowa jako wykwintne
menu na kinderbal. Chipsy! To byo na pocztku czerw
ca. Wtedy pustej butelki maximusa w szafce nie byo.
Czyli objawia si w czasie naszych podzielonych urlo
pw. Cay okres nieobecnoci Piotrka i Miki wracaam
do domu trzewa jak winia, bardzo pno, bo miaam
w pracy pilne zlecenie, ktre musiaam skoczy przed
moim wyjazdem. To byo tumaczenie jakiej technicznej
wielostronicowej instrukcji obsugi, a szefowa nie chcia
a mnie wypuci na urlop, dopki nie oddam caoci.
Gdybym pod nieobecno Piotrka mocno zaimprezowaa
207

i wrcia do domu z zerwanym filmem, byabym skonna


siebie sam podejrzewa o przytarganie tego paskudztwa.
Ale to nie ja. Jedyne znane mi osoby pijce maximusa to
Lichniaki. Wydao si na wsplnym wielkanocnym wy
jedzie i nawet mialimy si, e jakby mao byo partii
w polityce, to nam si grupa wyjazdowa podzielia na par
ti zwolennikw lambrusco oraz parti ortodoksyjnych
maximusowcw".
Umys mi ruszy z kopyta. Jasne. Piotru, zapraco
wany taki, czasu na nic nie mia i zapieprz!. A na im
prez z Lichniakami to znalaz czas. Ciekawe, kto tu si
jeszcze bawi wietnie pod moj nieobecno. Sowem
nawet nie wspomnia. winia. Przecie wie, e bym si
nie czepiaa. W peni popieram konieczno pielgno
wania wizi towarzyskich, ktre najlepiej si utrwalaj
na domowych spotkaniach. Zwaszcza z brydykiem
i drineczkami. No jasne, e czysto byo, bo Anka to
maniaczka sprztania jak jest na bani. Wtedy, na Wiel
kanoc, jej wasny Lichniak si z niej nabija, e jak nam
si za duy baagan zrobi, to trzeba Anusi da trzy driny
i mamy porzdek w tempie ekspres. Inna sprawa, e po
jej porzdkach butw najczciej w lodwce szuka, bo
Anka zbdne rzeczy z wierzchu utyka tam, gdzie akurat
ma na nie miejsce. Grunt jednak, e sprzta i to bardzo
szybko i sprawnie.
No dobra, tajemnica si wyjania, ruszamy dalej
do boju. Dotaram do szafki pod zlewozmywakiem, kiedy
znienacka prd mnie kopn w tyek. Przynajmniej takie
miaam wraenie. Nie by to prawdziwy prd, tylko mj
telefon, ktry gupio przestawiam na wibracje i wetkn
am sobie do tylnej kieszeni spodni. Przestraszyam si
okropnie, rbnam bem w podstaw zlewozmywaka,
208

wyszarpaam to upiorne brzczce drastwo z kiesze


ni mokr rk i... wylizn mi si cholernik. Pukn
o podog kuchni i zamilk. Rozpad si dra na dwie
czci, bateria mu wyleciaa. Pomasowaam sobie gow,
pozbieraam kawaki nokii z podogi. Poskadaam telefon
do kupy, odpaliam wcz". Nic. Nie zaskoczy. Cholera
i szlag. Jeszcze mi tego brakowao. Rozmontowaam go
z powrotem, zoyam jeszcze raz. Pudo. Nie odpali.
Co mu musiao powanie zaszkodzi.
Niedobrze. Piotrek si wkurzy. Tu przed urlopem
podarowa mi ten nowy model telefonu. Moja komrka
bya ju mocno przestarzaa. Dostaam tak, co robi zdj
cia i gra muzyczk, i w ogle wypas. Piotrek uprzedza,
ebym z ni do wanny tym razem nie wazia, bo w prze
ciwiestwie do poprzedniego, pancernego" modelu ta
akurat wodoszczelna nie jest. Piotrek bardzo szanowa
rzeczy. Cieszy si, e mi zrobi taki prezent. Niedobrze,
wkurzy si mocno. Akurat byy mi bardzo nie na rk
jego dsy. Przed nami weekend, mio miao by.
Zaraz, ktra godzina? Dopiero wp do dwunastej.
Powinnam zdy. Trzeba zawie to do jakiego punk
tu naprawy. Oceniam szybciutko, e sprztanie mog
dokoczy, jak wrc. Szafka zlewozmywakowa nie
ucieknie, a jakie tam zakady naprawcze mog mi w so
bot zoliwie zamkn. Wlazam w internet, znalazam
w Google'u par odpowiednich instytucji. Obdzwoniam
z trzy, a wreszcie trafiam do centrali Plusa z salonem
wystawowym czy autoryzowanym nokii. Mj model zna
li, mieli do niego wszystkie moliwe czci i pracowali
do trzynastej. Na szczcie niedaleko, zd.
Co tam na siebie wrzuciam i tak jak staam, bez maki
jau, wybiegam z domu, zostawiajc za sob pobojowisko.
209

Zdyam. Oddaam aparat kompetentnemu czowiekowi,


upierajc si na usug na miejscu i ekspresow, niewane
ie to bdzie kosztowao. Kompetentny czowiek posadzi
mnie przy stoliczku, zaproponowa kawk, a sam oddali
si w niewiadomym kierunku z moj noki. Panienka
przyniosa mi kawk i tak sobie siedziaam. Po duszej
chwili, przez drzwi na tylach salonu wyszed kompetentny
czowiek z moj noki i Lichniakiem.
- O, Asia?! - zdziwi si Lichniak. - Cze! To twoje?!
- zapyta, wskazujc nieszczsn komrk.
- Cze, Romeczku! - ucieszyam si. - Moje, moje.
I co, bardzo popsuam? To ty tu pracujesz?
- Tak, pracuj, tylko nie na czciach. Ale ty masz
dosy skomplikowany problem z tym telefonem, wic
mnie zawoali.
- No popatrz! Nawet nie wiedziaam, gdzie mam zna
jomoci. Ratuj! Piotru mi da w prezencie i zobacz, co
si porobio. Jak si wyda, to mnie cakiem przestanie
kocha. Musz to mie naprawione dzi koniecznie. Po
moesz?!
- Ale, Asia - zacz tumaczy mi Lichniak - tego si
nie da naprawi. Powinna gwarancj mie na ten telefon.
Ja go wstpnie zdiagnozowaem, to jest co z elektronik.
Nie mam pojcia, jak to si mogo sta, bo one w zasadzie
elektronik maj bezawaryjn.
A tam, pomylaam sobie. Nawet najlepsz elektronik
potrafi zaatwi najgorszy motek.
- A co ci bd ciemnia - przyznaam si - upad mi
i troch nim tpno mocno.
Kompetentny czowiek dyskretnie si oddali.
- No popatrz - ucieszy si Lichniak - a ju si martwi
em, e to co w systemie. ladu nie ma, e nim walna.
210

Grzesio, czowiek mdry, nic nie sysza. A ty wcale nie


walna - powiedzia z naciskiem. - Samo si zrobio.
Tylko gwarancj przynie, rozumiesz?
No pewnie, e rozumiem. Ucieszyam si. Pogrzebaam
w torbie, do ktrej przytomnie wepchnam przed wej
ciem cae pudeko od prezentu. Oczywicie, e w rodku
bya gwarancja. Wrczyam j Romkowi.
- Wiesz co - powiedzia rzeczowo - normalnie cze
kaaby jakie dwa tygodnie. Ale akurat ja jestem od
powiedzialny za chopakw od gwarancji, to znaczy
jestem ostatnim ogniwem, ktre te gwarancje zatwier
dza. Dlatego chod do Grzesia. Powypeniasz papierki
i on ci wyda drug. A ja sobie z nim potem zaatwi
reszt normalnym trybem. Niech tylko wie, e si nie
podkada.
- Ale ja musz mie taki sam! eby si przed Piotru
siem nie wydao!
- Dobrze, dobrze. Nie histeryzuj. Dostaniesz taki sam.
Nie wyda si.
Ju chcia mnie z Grzesiem od gwarancji zostawi,
kiedy oprzytomniaam. Czowiek mi ycie ratuje, a ja tu
mu jeszcze wybrzydzam. O rany, a gdzie dobre wycho
wanie?
- Romu, ja ci dzikuj, jak nie wiem co. Pozwl si
chocia na kaw zaprosi. Naprawd nie wiem, jak ci si
odwdziczy. ycie mi ratujesz. Albo wiem, zrobi kolej
n imprez, z maximusem, tak jak ta ostatnia, w zeszym
tygodniu. I przyjdziecie z Ank, tym razem pod obecno
gospodyni. Postaram si wyjtkowo. No dobra, nawet si
powic i co ugotuj. Chcesz? - gadaam.
Podczas tej mojej paplaniny umiech znika mu z twa
rzy. Lichniak sucha i chmurnia. Zamknam si wreszcie.
211

Romu popatrzy na zegarek, a potem z zastanowieniem


na mnie.
- Dobrze - powiedzia. - Dam ci si zaprosi na kaw
w ramach zadouczynienia. Ja ju kocz, id pozamy
ka. A tymczasem Grze wszystko tu z tob zaatwi. Zaraz
wracam.
Zastanawiaam si chwil, co ja takiego powiedziaam,
e zy si zrobi. Przecie by dla mnie bardzo sympatyczny.
Ale Grze zacz mi zadawa jakie trudne pytania i kaza co
podpisywa. Przestaam si zastanawia i popodpisywaam
te wszystkie papiery. Dostaam identyczn noki, Grze na
wet przeoy mi moj kart. W nieodebranych poczeniach
by Piotru. Czekajc na Lichniaka, oddzwoniam szybko.
- Hej, Kotku! Czemu nie odbierasz?
- Bateria mi si rozadowaa i dopiero teraz si zo
rientowaam - skamaam gadko.
- N i e gotuj nic na wieczr. Bd wczeniej. Pjdziemy
sobie na sm do kina, a potem do La Scali. Chcesz?
Chciaam. Rozczyam si prawie w tym samym mo
mencie, gdy przyszed Lichniak, dwigajc torb z lap
topem. No tak, z tym toboem to mu si daleko chodzi
nie chciao. Poszlimy sobie do maej, kameralnej knajpki
naprzeciwko. Zamwiam dwie kawy, zastanawiajc si
nad doborem tematw do rozmowy. Niepotrzebnie si
zastanawiaam. Lichniak zacz.
- Chyba nie bardzo rozumiem, co do mnie mwia.
Jaka impreza?
- No jestem tak bardzo wdziczna - krygowaam si
- e mog na twoj cze zrobi imprez. Tylko nie po
wiemy Piotrusiowi, z jakiej to okazji, bo to konspira.
- Nie! - Lichniak machn rk. - Ja nie o tym. Co
mwia o jakiej imprezie, co to ostatnio bya?
212

- No! - zaapaam. - A co? Przecie ostatnio bylicie


z Ank u nas, kiedy ja na urlop wyjechaam.
Lichniak milcza. Co dugo milcza. Atmosfera g
stniaa.
- Asia - spokojnie powiedzia w kocu - ja nigdy nie
byem u ciebie w domu.
Gupio mi si zrobio. Przecie ja sobie sama wydedukowaam t histori. Moe to wcale nie Lichniaki byy,
tylko... Tylko cholera wie co. Zaczam si irracjonalnie
denerwowa. Adrenalina mi skoczya.
- Wydawao mi si... - znowu gupio zagadaam. - To
znaczy, wiesz co, chyba co pomyliam. Bo wy pijecie
maximusa, a ja nikogo innego nie znam... i... A zreszt
niewane, wiesz co, ja chyba co pomyliam.
Lichniak przyglda mi si z politowaniem. Potem
znowu upiornie spokojnie i rzeczowo oznajmi:
- Tydzie temu Ania przez trzy dni nie wracaa do do
mu. Moe to ona bya u ciebie na imprezie.
- Moe - przytaknam gupio. - Nie wiem. Moe po
prostu zapytam Piotrka. Chyba co namieszaam. Zwyke
nieporozumienie.
- Moe zapytaj - zgodzi si Lichniak. - A jak ci od
powie, to mnie poinformuj.
Zacz mnie trafia szlag.
- Romeczku, strasznie gupio gadamy. Czy ty mi co
sugerujesz? Bo zaczynam si czu jak debil.
- Gupia nie jeste, lepa chyba te nie - odpar.
Poszam na cao. Przypomniay mi si nagle, jak film
puszczony w piorunujcym tempie, te wszystkie idioty
zmy, ktre koo mnie latay od wrzenia. Jasiek. Paskudna
Baba. Gadu-Gadu przy wielkanocnym stole. Anka przy
tulona do plecw mojego ma. Pne powroty Piotrka.
213

Moja samotno. I tak samo jak kiedy zapytaam jego,


dzi zapytaam Lichniaka:
- Czy ty uwaasz, e oni maj romans? - Wanie
w taki sposb chowa si do kieszeni dum, lojalno
i wstyd.
- Tak uwaam, Asiu - potwierdzi smutno Lichniak
- tylko ja ju si zdyem przyzwyczai. Co ci miaem
mwi? Masz fajne maestwo, macie mae dziecko.
Ju raz niewiadomie zrobiem komu krzywd. To co
ci miaem mwi?
Serce walio mi jak optane. W odku czuam su
pe. Rce trzsy si jak w delirium. Nieprawda! Nie
prawda! Nieprawda! Zapaliam papierosa. Nie, tym
razem nie uciekn. Wysucham wszystkiego, wyczyszcz
to do dna i zaczn y normalnie. Dowody! adnych
plot.
- To jak ju tyle powiedziae, to moe powiedz
wszystko - wysyczaam twardo. - Daruj sobie wielko
duszno i trosk o moj rodzin i powiedz, dlaczego
tak uwaasz?
No i opowiedzia. A ja siedziaam i suchaam. I robio
mi si coraz bardziej niedobrze.
- Dzisiaj jedziemy na urlop - zeznawa Lichniak.
- Ania jest ostatni dzie w pracy. Prosto std jad do do
mu, a wieczorem ruszamy do Chorwacji. Widzisz, to nie
pierwszy raz. I to ja sam jestem wszystkiemu winien.
Prawie dziesi lat temu zdradziem Ank. Gupio zrobi
em. Ona siedziaa w domu z modym i bya taka choler
nie nieatrakcyjna. Ja poznaem rozrywkow dziewczyn
i mocno si zapomniaem. Byem tchrzem i byo mi
wygodnie. Wiedziaem, e moje miejsce jest przy Ani,
ale nie potrafiem z tamtego zrezygnowa. To nie bya
214

taka jednorazwka. To trwao dwa miesice. Potem si


wydao. Anka si dowiedziaa, chciaa rozwodu. Nie da
em, walczyem o ni. Do dzi walcz. W kocu zgodzia
si ze mn zosta, ale do dzisiaj pokutuj za tamten bd.
Ania odpaca mi piknym za nadobne. Piotrek jest trzeci,
o ktrym wiem. Najpierw zagia parol na jednego typa
z mojej firmy, pracowaa wtedy ze mn w Plusie. Inter
weniowaem. Mogem. Doprowadziem do zwolnienia
faceta. Anka zwolnia si miesic pniej. Posza do piwa.
Wszystkie skoki na boki skrztnie mi dokumentowaa. Da
waa do zrozumienia, podrzucaa dowody. Dopki to byy
takie jednorazwki, olewaem. Kocham j. Nie zrezyg
nuj z niej nigdy. Moe ona w kocu zrozumie, doronie,
wybaczy i przestanie si mci. Bo ona si mci, wiesz.
Potem by kolejny. Za dugo to trwao. Nie wytrzymaem,
zrobiem mu awantur przy jego onie. Mao brakowao,
a rozwalibym cudze maestwo. Mogem przeczeka, bo
to nie miao perspektyw, ale nie wytrzymaem. Dlatego
teraz, jak si jesieni zaczo z Piotrkiem, to wiedziaem
prawie od pocztku. I tym razem cierpliwie czekam. To
minie. Ja kocham Ani, ty masz fajnego ma. Po prostu
przeczekamy.
- Ty sobie czekaj, jak chcesz! - zdenerwowaam si.
- Bajki mi tu jakie opowiadasz. Wymylie sobie hi
storyjk i dopasowujesz j do mnie. Masz jakiekolwiek
dowody, czy to s twoje pobone yczenia? - zakoczy
am wrogo.
- Aka, a po co ci dowody? Czy to co zmieni?
- Dla mnie bardzo duo. Gdybym chocia przez sekun
d podejrzewaa, e to prawda, to ju bym z Piotrkiem
nie bya. Ja nie chc nic przeczekiwa. Ufam Piotrkowi
i nie zamierzam ci wierzy na sowo.
215

Lichniak wzruszy ramionami. Zapali papierosa i wy


cign z torby laptopa.
- Ja mam dowody, Aka - powiedzia. - Dla mnie
dowodami s jej powroty do domu w rodku nocy. Czer
wone re, nie ode mnie. To, e mnie odpycha. Dla mnie
jest jasne, e ona kogo ma. A e to Piotrek? C, Anka
nie chowa przede mn swojego komputera ani komrki.
A ja nie jestem ufny i wielkoduszny. Tu masz mejle i zrzut
z SMS-w.
I po jak choler ja to ogldaam. Mogo mi wystar
czy, e Piotrek powiedzia: Nie mam adnego ro
mansu". Mogo, ale nie wystarczyo. Babska ciekawo.
SMS-y. Same drobiazgi. Kiedy przyjdziesz? Tskni".
Bzdura. Dowcip. Do kadego mona tak napisa. By
a cudowna. Dzikuj". Ten Lichniak to faktycznie zy
jest. I na dodatek ma bujn wyobrani. Przecie oni
razem pracuj. Taki SMS to nie dowd na romans. No
dobra. Duo tego. I co z tego? Mejle. Czytaam z lekkim
obrzydzeniem. Po co ja to robi? Czuam si, jakbym
grzebaa w cudzej torebce. Obrzydlistwo. To Lichniak
mnie do tego popchn. Miaam do. I wtedy otworzy
si kolejny mejl. Od mojego Piotrka do Anki, mojej przy
jaciki i powierniczki. Wiersz, zwyky wiersz Lemiana.
Znaam go na pami. Przypadkiem, tak jak wikszo
wierszy z tego tomiku. Na moich regaach z ksikami
nie byo wiele poezji. Caa Pawlikowska-Jasnorzewska.
Sama sobie kupiam, bo j uwielbiam. I ten samotny
tomik Lemiana. Dostaam go od Piotrka. Na walentyn
ki, kiedy jeszcze nie by moim mem. Na walentynki,
kiedy leczyam si z nieudanego maestwa z Julkiem.
Na walentynki, kiedy dopiero niemiao zaczynaam
oswaja si z myl, e moe za jaki czas... Teraz stan
216

mi przed oczami wiesz z mojego tomiku. Wiersz, ktry


Piotrek wysa Ance.
Siedz nas... Okradaj z cieek i ustroni,
Z trudem przez nas wykrytych. Gniew nasz w socu paa!
Spieszno nam do ez szczcia, do tchw naszych woni,
Chcemy pieszczot prbowa, poznawa swe ciaa.
Wic na przekr przeszkodom renica bezradna
Choniemy si nawzajem, niby dwa bezdroa,
A gdy powiek znuonych kotary opadn,
Czujemy, emy wyszli z uciskw i z oa.
Nikt tak nigdy nie patrza, nie bywa tak blady,
I nikt do dna rozkoszy ciaem tak nie dotar,
I nie nurza swych pieszczot bezdomnej gromady
W takim ou, pod stra takich czujnych kotar!
Odsunam od siebie nienawistny ekran laptopa. Nic
nie mwiam. Zostawiam Lichniaka z niezapacon ka
w i wyszam. Pojechaam samochodem na cmentarz,
usiadam na aweczce obok taty, babci i dziadka. Nic nie
mylaam. Obracaam na palcu wielki brylant otoczony
gwiadzistymi szafirami i siedziaam. O pitej skoczyy
mi si papierosy. Pojechaam do domu, weszam do kuch
ni. Po kuchennej pododze turlay si soiki wywleczone
z szafki pod zlewozmywakiem. Zdjam z haczyka klucze
od Szewskiej. Chwilowo mieszkanie byo puste. Studenci
zaczynaj szuka kwater najwczeniej we wrzeniu. A ja
od lat wynajmowaam tamto mieszkanie studentom. Wy
wlokam z regau tomik Lemiana, pooyam go na ku
chennym stole. I wyszam.
217

***
Komrka rozdzwonia si dwadziecia po sidmej.
Piotru. Kij mu w oko. Niech dzwoni. Dzwoni z mo
notonn czstotliwoci, co trzy minuty. Usiadam sobie
przy piknym, starym mahoniowym stole. Ciekawe, e
ten st przetrwa tyle lat, tyle pokole, tyu studentw
i nada jest pikny. Wieczny. Wieki temu siedziaam przy
tym stole z dziadkiem Stachem. Uczy mnie gra w po
kera. Miaam wtedy pi lat. Wszyscy si miali. Chyba
wygraam, bo potem pamitam, e tatu mnie podrzuca.
Wysoko, pod sam sufit. Pamitam wszystkie wigilie przy
tym stole. I t jedn straszn. Wigili, ktra si nie odbya.
To wszystko, co si wtedy stao, znam tylko z opowia
da mamy i babci. Moje wasne wspomnienia to takie
urywki, pojedyncze fragmenty. Ale z tych wszystkich
obrazw skada si jeden, duy, panoramiczny. Obraz
ciepych, dobrych i kochajcych si ludzi. Oczy mojego
ojca patrzce z tak mioci na matk. Mama, kiedy
opowiadaam jej z przejciem o egzaminie maturalnym.
Babcia w noc jej mierci. Nawet gdy w naszym domu
zabrako mczyzn, zawsze byam otoczona mioci.
Wychoway mnie dwie cudowne kobiety. Dlaczego mnie
nie przygotoway do zwyczajnego ycia? Dlaczego mnie
nie uodporniy na kamstwo, zdrad? Dlaczego nie na
uczyy mnie nieufnoci? Telefon rycza jak optany. Bez
przerwy. Spojrzaam na ekranik wywietlacza. Mama.
Odebraam.
- Asia!? - Ukochany gos by peen niepokoju. - Halo,
kochanie, jeste tam? Asia!
- Jestem, mamo - odpowiedziaam ze cinitym gard
em.
218

- Asiuia, czy u ciebie wszystko w porzdku? Piotrek


wydzwania jak szalony. Co si stao? Gdzie ty jeste,
dziecko?
- W domu jestem, mamo. Na Szewskiej - powiedzia
am i rozryczaam si na dobre.
- O Boe! Asiunia! Co ci jest? Nie pacz skarbie, cze
kaj, ja zaraz zadzwoni, Piotrek bdzie po ciebie w par
minut. Co ci boli, creczko? Kto ci krzywd...
- Nie! - przerwaam jej histerycznie. - Nie dzwo
do niego! Nie mw mu, gdzie jestem, bagam ci. Nic
mi nie jest.
- Crcia, ale co si stao? On si strasznie denerwuje
i ja nie wiem...
- Niech si denerwuje. Nic mu nie mw. Poczekaj
- chlipnam - ja do ciebie zaraz zadzwoni. Za pi
minut. Nic nie rb. Obiecujesz?
- Dobrze kochanie. Ale zadzwo, bo ja si strasznie
denerwuj.
Odoyam suchawk. zy poleciay wodospadem.
Poszlochaam sobie chwil bezprzedmiotowo, nawet do
kadnie nie wiedzc dlaczego. Ale pomogo. Zaryczana
poszam do azienki i umyam si porzdnie zimn wod.
Wysaam SMS do Piotrka. Nie wracam do domu. Nie
szukaj mnie. Nie bd dzisiaj z tob rozmawia. Zadzwo
ni, jak bd gotowa". Natychmiast po wysaniu wiado
moci rozdzwoni si telefon. Piotr. O nie, sonko. Nie
teraz. Na razie to ja jeszcze nie wiem, co myl, i nie wiem,
co dalej. Zignorowaam go. Przyszed nowy SMS; Asia,
nie wygupiaj si. Co si stao? Martwi si". Nie odpo
wiedziaam. Wybraam numer komrkowy matki. Ju nie
ryczaam. Opowiedziaam jej streszczenie, same suche
fakty. Suchaa, nie przerywajc mi durnymi pytaniami.
219

-I co zamierzasz? - zapytaa, gdy umilkam.


- Nie wiem.
- Przyjecha do ciebie?
- Nie, trzymaj Mik w Koobrzegu i opiekuj si ni.
- Mog ci jako pomc?
- Pomagasz mi, opiekujc si Mik. Z tym musz
sobie sama poradzi.
- Dobrze. Jeli bd ci potrzebna, dzwo.
- Na pewno, mamusiu.
Siedziaam sobie przy mahoniowym stole do drugiej
w nocy. Potem zwinam si w kbek na kanapie, przykry
am kocykiem i usnam. Telefon obudzi mnie o sidmej
rano. Piotr. O nie! Jeszcze nie. Umyam si z grubsza.
Szalenie dokucza mi brak szczoteczki do zbw. Wsia
dam w samochd i pojechaam do Tesco. Dziki ci, Panie,
za supermarkety. Kupiam sobie troch dupereli niezbd
nych na biwak, bielizn, jakie arcie i wrciam do domu.
Na Szewsk. Zameldowaam mamie, e noc przeyam
i obiecaam kontakt nieco pniej. Zrobiam sobie niadan
ko i wanie zamierzaam je zje, gdy brzkn dzwonek
u drzwi. Wyjrzaam przez judasza. Piotrek. Zorientowa
si, gdzie mnie zanioso. Odkry brak kluczy od Szewskiej.
Postaam sobie chwil przez chwil pod drzwiami i po
szam je. Podzwoni i popuka jeszcze troch. Zadzwo
ni telefon. Piotrek. Poszam do drzwi i zerknam. Sta
pod drzwiami i dzwoni. Odebraam suchawk pod tymi
drzwiami i usysza stereo. Odejd. Nie bd teraz z tob
rozmawia", powiedziaam. Wyczyam si.
- Nie wygupiaj si. Przecie wiem, e tam jeste! - za
woa przez drzwi.
No i dobra. Ja te wiem. I co z tego? Jeszcze nie. Po
szed w diaby. Dzwoni, z olim uporem, co p godziny.
220

Aha! Aniusia na urlopie, to mu si nudzi. Okoo dwuna


stej zadzwonia mama.
:,
- Gadamy?
- No ju moemy - zgodziam si.
- Piotrek wydzwania, e ci odbio.
,
- Powiedziaa mu, o co chodzi?
- Nie, to twoje ycie. Ale co musisz w kocu posta
nowi.
- Zostan tu mamo. Mamy gdzie mieszka, na szcz
cie, bez niego.
- Nie przesadzasz troch?
- No wiesz co?! Ty go bronisz?
- Wcale go nie broni. Tylko uwaam, e powinna
z nim porozmawia. Da mu chocia jakkolwiek szans
na wyjanienie. A moe to wcale nie jest tak, jak wygl
da? Moe warto wysucha, co on ma do powiedzenia?
Dziecko macie.
- I co z tego? Ty te miaa dziecko i wietnie je wy
chowaa sama.
- To co innego. Ja nie miaam wyjcia, twj ojciec nie
y, a Kamila jest do Piotrka bardzo przywizana. Zycie
samotnej matki wcale nie jest atwe. Czasami, crcia,
trzeba wybiera mniejsze zo. Popatrz sobie wstecz na te
wszystkie szczliwe lata z Piotrkiem.
- Nie chc. Kamila jest o wiele bardziej przywizana
do mnie. A mnie jednego Juleczka i jego panienek na cae
ycie wystarczy.
- Nie porwnuj ich, Asia. Jeste niesprawiedliwa.
- A sprawiedliwe byo walenie mnie po rogach z moj
przyjacik? - wykrzyczaam. - Nie wiem, po czyjej ty
w kocu stronie jeste, mamo? Nie mam ochoty duej
o tym gada.
221

- Dobrze. Nie gadajmy. Jeste moj crk i zawsze


bd po twojej stronie. Tylko e tu nie ma stron. Uspokj
si i pomyl spokojnie o swoim dziecku. I porozmawiaj
z Piotrkiem. Rozwd nie zawsze jest dobrym wyjciem.
Zadzwoni jutro.
Rozczya si obraona. Co podobnego! Obraona.
Kto tu powinien si obrazi. Zrobiam sobie wycieczk
po mieszkaniu. Remont by si przyda. Pikne mieszkanie.
I piece ju wymienione na centralne. Czemu waciwie
gniedzimy si na Powstacw? Zaczam myle roz
sdnie. Wieczorem podjam decyzj. Dobrze, pogadam
z Piotrkiem. Jutro pojad po jakie rzeczy. Potem zrobi
remont, przygotuj dom na powrt Miki z wakacji. Tu,
na Szewskiej. Bez niego. I matka nie ma racji. Rozwd
jest wyjciem. I to bardzo dobrym. Przeyam jeden, prze
yj kolejny. adnych kompromisw. I adnej mioci.
adnego przebaczania. Diament z piercionka zamigota
zoliwie. Dobrze, mamusiu. Porozmawiam z Piotrkiem.
O rozwodzie.

Krystyna, Asia 1988


To by pikny sen. Zwinita w kbek Krystyna leaa
wtulona w ciepe, bezpieczne rami Kazia. niy jej si
Mazury. Byli w ich chatce nad brzegiem jeziora. Jasne,
soneczne popoudnie. Siedziay z mam na trawce przed
domem i si opalay. Maria bya moda i zdrowa. mia
a si. Nieopodal na pomocie nad jeziorem mczyni
owili ryby. Ich mczyni - Kazio, Marek i tata Stach.
Cay ten obraz by taki spokojny i wypeniony bogim po
czuciem bezpieczestwa. W powietrzu brzczay smtnie
leniwe muchy. Jedna natrtnie krya wok Krystyny.
Bya coraz goniejsza. Zoliwie wyrwaa j z piknego
snu, z ktrego Krysia wcale nie chciaa si jeszcze bu
dzi. Zacisna powieki i przytulia si mocniej do Ka
zia, zamierzajc wrci do tego piknego popoudnia.
Ale uparta mucha nie przestawaa brzcze. Krystyna
budzia si powolutku, a natrtny dwik trwa nadal.
Otworzya niechtnie oczy. Kto dzwoni do furtki. Fos
foryzujce wskazwki budzika pokazyway wp do pi
tej. Jeszcze daleko do witu... O tej porze? Kto moe
dzwoni o tej porze? Wstaa. W sypialni byo chodno.
223

Kazio zamrucza co przez sen, protestujc przeciwko


nagemu znikniciu znajomego ciepa obok niego. Kry
styna spojrzaa z czuoci w jego stron, podchodzc
do okna. Wyjrzaa na onieon ulic. Przy furtce staa
Asia. Ponownie zadwicza dzwonek. Krystyna pobiega
do holu, wcisna guzik otwierajcy furtk i uchylia drzwi
wejciowe. Zimne powietrze wtargno do przytulnego
domku. Zaraz za nim w holu stana Asia. Wygldaa
przepiknie, a jednoczenie przeraajco. Wspaniae fu
tro z wilkw syberyjskich, niedbale rozpite, odsaniao
fantastyczn szmaragdow sukni koktajlow. Dekolt
skrzy si blaskiem szmaragdw. Dobrane kolorystycznie
czenka na wysokich obcasach byy oblepione niegiem.
Na rudych wosach okalajcych jej twarz byszczay patki
niegu. A twarz... Takiego blu, takiej rozpaczy Krystyna
nie widziaa nigdy w oczach crki. Cofna si do rod
ka, wpuszczajc Asi. Zamkna drzwi i odwrcia si
do niej.
- Crcia? Co si stao?
Asia staa bezradnie w holu. Milczaa. zy zaczy po
woli spywa po jej policzkach, rzebic delikatne rowki
w perfekcyjnym makijau. Krystyna obja i poprowadzia
crk do salonu. Posadzia wci milczc Asi na kanapie
i przytulia mocno.
- Kochanie, ju dobrze, jestem przy tobie. Ju jeste
bezpieczna. - Pogaskaa j delikatnie po plecach. - No
ju, powiedz, co si stao?
- Mamo! - chlipnla Asia. I teraz ju niepowstrzyma
ny potok ez zala jej twarz. Siedziaa wtulona w objcia
matki i szlochaa bezradnie. -Julek... on...
- Maleka, ju dobrze. - Krystyna wycieraa rka
wem szlafroka pynce zy. - Co si stao? Wypadek? Co
'224

z Julkiem? Czy wszystko dobrze? Gdzie on jest? Asiu?


No ju, uspokj si, powiedze co, dziecko!
Ale Asia nie moga wykrztusi sowa. Szlochaa coraz
goniej. Krystyna delikatnie zsuna z crki futro, nie
przestajc jej tuli. Z sypialni wyjrza zaspany Kazio.
- Krysiu? - zawoa pytajco. Spojrza na dwie kobiety
skulone na kanapie. - O, Asia! - Zdumiony podszed
bliej. - Co si stao?
Asia jedynie potrzsaa gow, szlochajc rozpaczliwie.
Kazio podsun im paczk chusteczek higienicznych
i poszed do kuchni. Po chwili wrci, niosc dwa parujce
kubki z herbat. Pochyli si nad kominkiem i sprawnie
rozpali ogie. Podszed do przytulonych kobiet i okry
obie puszystym kocem. Pogaska Asi po gowie, poklepa
Krystyn po plecach i wycofa si do sypialni. Asia chlipna za nim cicho: dzikuj" i zwrcia si do matki:
-Ju lepiej. Nie, nie byo wypadku. Zaraz ci wszyst
ko opowiem. Ju lepiej. Tylko si umyj. Mog tu dzi
zosta? Dasz mi szlafrok? Przepraszam, mamo. Zaraz ci
wytumacz, tylko daj mi si przebra i umy, dobrze?
- Oczywicie, kochanie. - Krystyna ucisna j moc
no jeszcze raz. - Niewane, co si stao. Wane, eby
si uspokoia. Chod, dam ci piam i szlafrok i od razu
odkrc kaloryfer w gocinnym. Oczywicie, e moesz
zosta. Najwaniejsze, e jestecie zdrowi. A nieporo
zumienia w maestwie zdarzaj si zawsze - dodaa
pocieszajco. - Nie martw si, wszystko si wyjani.
- To nie tak, mamo. Nic si nie wyjani. - Gos Asi
brzmia surowo i nieodwoalnie. - Ale poczekaj, o tym
za chwil. Wszystko ci powiem. Daj mi dziesi minut.
- Dobrze, sonko. Id. I nie pacz ju. Poczekam na cie
bie w kuchni. ,.
225

Asia zabraa ubrania i znikna w azience. Krystyna


uchylia drzwi do sypialni.
- Kaziu, pij, kochanie - szepna. - Asia chyba si
pokcia z Julkiem. Ja z ni troch posiedz.
- Mmm - mrukn. -I tak bez ciebie nie usn. Chcesz,
przyjd do was i zrobimy razem bardzo wczesne nia
danie? Nic tak nie pociesza jak jajecznica o pitej rano
- dorzuci kuszco.
- Pewnie, e chc, akomczuchu. - Umiechna si
do niego czule. - Ale nie wiem, co Asia na to. Poczekaj
chwil.
Podreptaa w stron azienki i zapukaa do drzwi.
- Crcia? - zapytaa. - Zrobi niadanko. Chcesz ga
da po babsku, Kazio bdzie przeszkadza, czy mog go
zaprosi?
- Mama, ja tu jeszcze chwil si pomocz, dobrze?
- odkrzykna Asia poprzez szum wody pyncej do wan
ny. - Musz z siebie zmy cae to paskudztwo i gupot.
I wszystko sobie poukadam jeszcze. Woaj Kazia. Pogada
my razem przy niadaniu. To nie tajemnica, i tak si oboje
dowiecie. Ja przyjd za dwadziecia minut, dobrze?
- No to si mocz! niadanie bdzie czeka.
Wrcia do sypialni. Wlizna si do ka i przytulia
mocno do ma.
- Asia si moczy - wymruczaa. - Jak j znam, to b
dzie si moczya co najmniej p godziny. Czyli robimy
wczesne niadanko. Jak jej nie wycignie z wanny zapach
twojej synnej jajecznicy, to nic jej nie wycignie.
- Hm... Dobrze, przekonaa mnie. Wstaj - odpar
z umiechem. - Ale na jednego buziaka mamy jeszcze
czas? Moesz to traktowa jak zaliczkow zapat za ja
jecznic. - Rozemia si, obejmujc j z mioci. Zatonli
226

w gorcym pocaunku, cieszc si swoj bliskoci i cie


pem.
***
Kazio sta przy kuchence, mieszajc ostronie jajka
na patelni. Oczy mia zapuchnite od paczu tak samo
jak Asia. Zapach duszonej cebuli, ktra bya powodem
jego ez, rozchodzi si po caym domu. Krystyna kro
ia pomidory na saatk i smarowaa bueczki masem.
Herbata z sokiem malinowym, najlepsza na przezibienie
i smuteczki, staa ju na kuchennym stole. Zgodnie z prze
widywaniami smakowite wonie wywabiy Asi z azienki.
Teraz siedziaa przy stole, popijaa herbatk i zbieraa si
w sobie. Nadal nic nie powiedziaa, tak jakby nie moga
wykrztusi sowa na temat niespodziewanej wizyty. Kiedy
parujca i pachnca jajecznica, ktr uwielbiaa, znalaza
si przed ni na talerzyku, a Krystyna i Kazio usiedli przy
stole, Asia nagle zblada, zzieleniaa, poderwaa si i ucieka
do azienki. Usyszeli odgosy torsji. Krystyna stana przy
drzwiach azienki i z niepokojem spojrzaa na ma.
- Cia? - spytaa szeptem. Kazio wzruszy ramio
nami.
- Asia? - Krystyna zapukaa do drzwi. - Mog wej?
Potrzebujesz pomocy?
- Nie, mama! - odkrzykna crka. - Ju mi lepiej.
Zaraz przyjd. Zaczynajcie je beze mnie.
Krystyna wrcia do stou. Kazio wzruszy ramiona
mi i zacz je z apetytem. ona powtrzya jego gest
i rwnie zacza je. Szeptem wymieniali uwagi na te
mat domniemanej ciy Asi i prawdopodobnej przyczyny
ktni z Julkiem. Hormony! - zaopiniowali zgodnie.
227

Chwil pniej doczya do nich Asia. Usiada i zacza


smtnie grzeba w talerzu. Nadal milczaa.
- No wydu to z siebie wreszcie - powiedziaa Kry
styna do crki. - Jako przeyj, e bd babci. Wiem,
e Julek nie chcia jeszcze mie dzieci, ale nie martw si,
oprzytomnieje. I przyleci po ciebie na kolanach z kwia
tami i koysk zrobion przez samego Faberge! - roze
miaa si.
- Co? - Asi nie byo do miechu. Jej oczy nadal pozo
stay zrozpaczone i puste. - Nie! To nie cia, mamusiu.
Niestety. - Skrzywia si. - I dobrze. Zmyam z siebie
paskudztwo z wierzchu, to i lepiej, e ze rodka te je wy
rzuciam. Prawda jest o wiele bardziej przykra. Po prostu
wam opowiem. Zjedlicie? Dobrze.
Signa na szafk po papierosy i popielniczk. Za
palia. Zacigna si gboko i zacza opowiada. Su
cho, rzeczowo, bez ez. Z detalami opowiedziaa matce
i Kaziowi o przyjciu z okazji pierwszej rocznicy lubu.
O skokach w bok Julka i tej ostatniej zdradzie. O wul
garnej prostytutce, z ktr jej m uczci rocznic ich
lubu. O swoim maestwie, samotnoci, rozczarowa
niu i bezdennej gupocie. Nie prosia o rad. Wszystko
zaplanowaa, wiedziaa, czego chce. Rozwodu. Szybko
i bezkompromisowo. I nigdy wicej mioci. I adnego
przebaczenia. Kazio pogadzi j delikatnie po rce. Kry
styna pakaa bezgonie, patrzc bezradnie na pikny,
byszczcy diament na palcu swojej crki.

Tego zimowego poranka nikt ju nie spa. Po niadaniu,


krtko przed witem, wrcili jeszcze do ek. Kazio tuli
228

i uspokaja paczc Krystyn. Rozpaczaa nad nieszcz


ciem crki, paaa dz krwi i mordu. Jak ten podlec
mg tak skrzywdzi jej dziecko! Jej wspania, mdr
i liczn Asi. Dlaczego ? Jak mia! ? Powolutku wspczu
cie dla crki przestao mie znaczenie. Zaczynaa si liczy
jedynie nienawi do Julka. I nie pomagay tumaczenia
Kazia. Nie powiody si adne prby uspokojenia i wyci
szenia ony. Tuli j, prosi, eby nabraa dystansu. eby
w tej trudnej sytuacji skoncentrowaa si jedynie na Asi,
bya dla niej wsparciem i opok. Na nic! Julek ma cier
pie! Musi zapaci za krzywd, ktr zrobi jej dziecku.
W kocu pokcia si z Kaziem, nazwaa go bezdusznym,
tpym kamieniem. Machn rk i zrezygnowa z perswa
zji. Pozostaa mu jedynie nadzieja, e jego kochana Krysia
w kocu si opamita. No c, Kazimierz nie mia dzieci.
Moe istotnie nie by w stanie poj serca matki. Jego
ona miaa gwatowne usposobienie, wiedzia o tym nie
od dzi. Byo mu jedynie bardzo al pasierbicy. Niezale
nie od tego, co wymyli jego maonka, postanowi sobie
cichutko, e bdzie wspiera Asi. Nawet jeli Krysia bdzie
si zoci, to w kocu zrozumie, e to crka jest w caej
tej sytuacji najwaniejsza. A nie ten bogaty dupek Julek.
Asia leaa w gocinnym pokoju przytulnego domku
Kazia i ukadaa sobie w gowie plan nowego ycia. Nie
roztrzsaa poraki, nie rozdzielaa wosa na czworo,
nie rozdrapywaa blu. Beznamitnie i systematycznie
planowaa kady kolejny krok. O dziesitej, kiedy ma
ma i Kazio krztali si ju po kuchni, wstaa. Poyczya
od matki ubranie i zadzwonia do domu. Telefon odebraa
gosposia, pani Kasia, i poinformowaa j, e Julka nie
ma w domu. Asia poyczya od Kazia samochd i po
jechaa do ich willi. Polecia pani Kasi, eby spakowaa
229

jej ksiki i odesaa je do matki. Sama zebraa wszystkie


ubrania i drobiazgi, ktre pozostay jej z panieskich cza
sw. W szafach garderoby pozostawia markowe kreacje
- prezenty od Julka. Wysypaa z reklamwki zwinit
w kbek szmaragdow sukni i klejnoty na rodek ka.
Usiada przy toaletce. Systematycznie przejrzaa szuflad
ki robionego na zamwienie mebla. Pery, szmaragdy,
brylanty i znowu szmaragdy - majtek. Bagno. Wrzucia
do torebki par acuszkw, kolczykw i delikatnych
piercionkw - wszystkie pamitki po babci Marii. Zdja
z palca obrczk i zostawia j na blacie toaletki. Poje
dynczy diament otoczony szafirami wcale nie wyglda
samotnie na jej doni. On zostanie na zawsze. Jako me
mento. Pamitka po babci, jej scheda. Dowd na to, e
mio kamie. Przypomnienie, e niektrych rzeczy nie
wolno wybacza. Zniosa torby do samochodu. Poegnaa
si z pani Kasi, proszc, eby odesaa jej ksiki przed
powrotem Julka. Odesza tak, jak przysza. Zamkna
za sob rok ycia. Klucze wrzucia do skrzynki na listy.
Julek zadzwoni do matki tego samego wieczoru. Ode
bra Kazio.
- To Julek - szepn w stron Asi, zasaniajc suchaw
k doni. - Chce z tob rozmawia.
Krystyna pokrcia przeczco gow, kipic oburzeniem.
Asia podniosa si spokojnie i podesza do telefonu.
- Wracaj do domu - powiedzia Julek.
- Nie. To ju nie jest mj dom - odpara spokojnie.
- Nie wygupiaj si, Kiciu. Jestem twoim mem.
- Ju niedugo, chc rozwodu.
- Nie dam ci rozwodu - rozemia si zoliwie. - Je
stem dobrym, hojnym mem i kocham ci. aden sd
nie da ci rozwodu.
230

- Oboje doskonale wiemy, e dostan rozwd. I to


z twojej winy. Zdrada maeska jest wystarczajcym
powodem.
- Mylisz si, Kiciu. Zdrad trzeba udowodni. Nie
wygupiaj si. Wracaj do domu, wszystko sobie wyja
nimy. Nie dam ci rozwodu. Ale mog ci da wszystko
inne, czego sobie zayczysz. Bd rozsdna, Kiciu. Wracaj.
Porozmawiamy.
- Nie jestem twoj Kici. Nie wrc do ciebie. A roz
mawia bdziemy w sdzie. - Asia odoya suchawk.
- Bydlak! - Krystyna tryskaa jadem. - Czego on
chcia? Jak w ogle mie si do ciebie odzywa.
- Uspokj si, mamo - odpara Asia zmczonym go
sem. - Chce, ebym wrcia. Chce rozmawia. I nie chce
rozwodu.
- Cham! Zapaci za to! - gorczkowaa si matka.
- Wykoczymy go. Bdzie cierpia tak, jak ty musiaa
cierpie. Zniszczymy go.
- Mamo! -Asia podniosa gos. - Uspokj si, prosz.
Jedyne, czego teraz potrzebuj, to spokj. Emocje nic nam
nie dadz. Wiem, e rozwd z Julkiem nie bdzie atwy.
Te wszystkie jego pienidze komplikuj tylko spraw. Ale
ja nic od niego nie chc. Chc tylko spokoju i wolnoci.
Rozumiesz.
- Jak to, nic!? - Krystyna nie moga zapanowa nad
furi. - Po tym wszystkim, co ci zrobi! Ty chcesz mu tak
po prostu darowa, jakby nigdy nic? Musi zapaci za to,
co ci zrobi. Bydlak!
Kazio podszed spokojnie do Asi. Ucisn j. Potem
wzi za rk opierajc si on, obj j i wyprowadzi
do sypialni. Zza drzwi sycha byo odgosy narastaj
cej ktni. Asia westchna ciko. Wygrzebaa z torebki
231

papierosy i notes z telefonami. Przysuna sobie popiel


niczk i na powrt usiada przy stoliku z telefonem. Wy
braa numer.
- Kancelaria prawna Kramer i partnerzy - zgosia si
recepcjonistka.
- Witam pani, Joanna Skalska-Szyc. Chciaabym roz
mawia z mecenasem Kramerem.
- Dzie dobry, pani Szyc. - Nazwisko Julka jak zwykle
zrobio odpowiednie wraenie. - Ju sprawdzam, czy szef
moe z pani rozmawia.
W telefonie wesoo zabrzmiao Dla Elizy" Beethovena i ju po chwili odezwa si miy mski gos:
- Witam pikn pani Julianow. Co mog dla pani
zrobi, pani Joasiu?
- Dzie dobry, panie mecenasie. Wiem, e to troch
nage. Ale czy mgby mnie pan dzi jeszcze przyj? Nie
chciaabym wyuszcza sprawy przez telefon...
- Pani Joanno, dla pani zawsze mam czas. Nie wiem,
jak tam wyglda mj terminarz, zaraz pani przecz
do Moniki, niech pani gdzie tam wcinie. A jak nie ma
terminu, to o siedemnastej. Po pracy na pewno bdzie
luniej. Albo nie, zrbmy wanie tak, dzi o siedemnastej.
Mam przyjecha do pastwa?
- Nie, panie mecenasie, dzikuj - odpowiedziaa.
- Ja przyjad sama do kancelarii.
- Dobrze, pani Joasiu. To do zobaczenia po pou
dniu.
Burza za cian ucicha. Asia westchna gboko. Za
pukaa do drzwi sypialni Kazia i mamy. Wesza dopiero
na wyrane prosz". Siedzieli naprzeciwko siebie na ma
eskim ku. Mieli powane twarze, na twarzy matki
wida byo lady ez. Spojrzeli na ni pytajco.
232

- Mamo, Kaziu, prosz, nie kcie si. Nie o mnie. To


moje ycie, mj problem. Poradz sobie. Dzikuj wam
bardzo, e mog przetrwa tutaj ten najgorszy czas. Ale
bagam, nie kcie si, bo tylko mi trudniej.
Kazio wsta i obj j serdecznie.
- Nie martw si, maa. Nie kcimy si. My si kocha
my, pamitasz? Bdzie dobrze. Mieszkaj sobie, ile chcesz.
To jest te twj dom. Jak Krysia w kocu zgodzia si
wyj za mnie, to doskonale zdawaem sobie spraw z te
go, e to transakcja wizana. - Rozemia si. - No wiesz,
jak kupujesz krow, to i ciel twoje. Albo, jak cakiem
niedawno, czajnik elektryczny tylko z dzieami Lenina.
Nie martw si maa. Wszystko si uoy.
Krystyna tylko wzruszya ramionami.
- Wiecie co - powiedziaa Asia. - Mam o pitej spo
tkanie na miecie. Pomylaam sobie, e moe wpadn
sprawdzi, co na Szewskiej. Studenci chyba maj teraz
ferie zimowe. Mog na wszelki wypadek wzi klucze,
mamo? Bo wiecie... Dziki wam za gocin, ale moe, jak
ju to wszystko si przekotuje, to po prostu wrciabym
sobie do domu... Na Szewsk. Co mylisz, mamo?
- Myl, e nie powinna by ulega wobec tego by
dlaka - wysyczaa ze zoci Krystyna. - Oczywicie, e
moesz wrci na Szewsk. Wiesz doskonale, e mieszka
nie jest twoje. Ja nim tylko zarzdzam w twoim imieniu.
Pienidze z wynajmu i tak lokujemy z Kaziem na ksi
eczce na twoje nazwisko. To twoje. Ale Julek powinien
zapaci za twj bl. Przynajmniej sonymi alimentami,
takimi, eby nawet jego zabolao...
- Mamo, przesta - przerwaa jej Asia. - Nic od nie
go nie chc, tylko rozwodu. adne pienidze wiata nie
wrc zaufania i mioci. Tak trudno ci to zrozumie?
233

- Pewnie jeszcze teraz jedziesz si spotka z tym aj


dakiem - powiedziaa oburzona Krystyna. - Jak moesz
mu tak pobaa? Czego ty si boisz, dziewczyno?! To ty
jeste ofiar, a on powinien ponie jakie konsekwen
cje... No, chyba e ty te masz co do ukrycia! - dodaa
z przeksem.
-Jak moesz, mamo? Jad na spotkanie z adwokatem.
I nie mam nic do ukrycia. Tak trudno ci zrozumie, e to
jeszcze boli? Przecie ja go kochaam! Chyba nawet teraz
go kocham. To wcale nie jest proste. Dlaczego nie chcesz
zrozumie, e ja teraz chc tylko spokoju? W nosie mam
jego pienidze. Mam dobry zawd, poradz sobie sama.
Chc tylko spokoju i wolnoci. Szarpaam si rok... Nie
bd duej... Mamo, prosz...
- Rb, jak uwaasz - burkna Krystyna, wycofujc si
niechtnie pod krytycznym spojrzeniem ma. - Klucze
od Szewskiej wisz w holu. We sobie. A studentw rze
czywicie nie ma, nawet dugo nie bdzie. Bo dziewczyny,
ktre mieszkay od wrzenia, dostay miejsce w akademi
ku. A nowych lokatorw w rodku roku akademickiego
nie znajd tak atwo. Rb, jak chcesz.
- Dziki mamo, to ja lec. - Asia przeniosa spojrzenie
na Kazimierza. - Dzikuj ci, Kaziu - dodaa ciepo.
-Nie ma sprawy, maa. -Umiechn si do niej. -Jak
chcesz, we mj samochd. I tak dzi nigdzie nie wyje
dam. Le!
Jednak kiedy Asia zaparkowaa samochd przed ich
dawnym mieszkaniem na Szewskiej, okazao si, e ju
za pno na ogldanie. Za p godziny miaa spotkanie
z adwokatem. le wyliczya czas. Postanowia zostawi
samochd pod domem i przespacerowa si do kance
larii. Gdy dotara na miejsce, recepcjonistka pakowaa
234

ju swoje rzeczy. Co si zmienio. Zamiast sualczoci,


do ktrej Asia zdya si ju przyzwyczai, spotkao j
chodne spojrzenie. Nie byo przyjacielskiej propozycji
kawusi. Tylko suche: Mecenas oczekuje pani. Zna pani
drog, prawda?". Aha. Ju wiedz, pomylaa Asia.
Rzeczywicie, wiedzieli. Adwokat by nieswj i wy
ranie zmieszany.
- Witam, pani Joanno - powiedzia oficjalnym tonem.
- Prbowaem zapa pani telefonicznie, eby przeoy
spotkanie, ale mi si nie udao.
- Dzie dobry, panie mecenasie - odpowiedziaa spo
kojnie. - Rozumiem, e rozmawia pan z Julkiem. Czyli
zapewne ju pan wie, w jakiej sprawie przychodz.
- Tak. - Kramer nie patrzy jej w oczy. - Pani Joanno,
cakiem szczerze, lepiej, eby pani ze mn nie rozmawia
a. Jak pani doskonale wie, jestem w pierwszym rzdzie
prawnikiem pani ma. I gdyby doszo do sprawy roz
wodowej, bd go reprezentowa osobicie. Prosz mnie
zrozumie, to byby konflikt interesw, wic... - zawiesi
znaczco gos.
- Panie mecenasie - Asia spojrzaa mu prosto w oczy
- rozumiem wszystko doskonale. Ale z drugiej strony... Ja
nie mam nic do ukrycia, wic rozmowa z panem nie moe
mi zaszkodzi. Natomiast wiem doskonale, e lepszego
prawnika w tym miecie nie znajd. Czy mgby pan mnie
potraktowa jak klientk z ulicy i udziei mi jednak po
rady prawnej. Nie prosz, eby mnie pan reprezentowa,
prosz tylko o rozmow. Zapac oczywicie.
- Pani Joasiu. - Oficjalny ton prawnika uleg zmianie,
sztywna postawa jakby znika. - Pani doskonale wie, e
ja nie przyjmuj klientw z ulicy. Od tego s partnerzy.
Dobrze, porozmawiajmy, ale towarzysko. Nie wezm
235

od pani adnych pienidzy. le si stao. Chodmy tu


obok do kawiarenki. Tam jest mio i dyskretnie. A pry
watnie i towarzysko, przy kawie, to ja mog wszystko.
Bardzo pani lubi i szanuj, pani o tym wie. Jednak zbyt
wiele wsplnych interesw czy mnie z pani mem,
abym mia dla sympatii naraa dobre imi kancelarii.
Zgoda. Pani rozumie?
- Rozumiem. Dzikuj.
Siedzieli naprzeciwko siebie w przytulnej prawie pu
stej kafejce i rozmawiali. Sytuacja nie wygldaa dobrze.
W przypadku rozwodu z orzeczeniem winy Julka Asi
przysugiwayby wysokie alimenty z tytuu obnienia
poziomu ycia. Na to Julek nigdy si nie zgodzi. Dla
niego liczy si jedynie jego majtek. Uwaa, e dla niej
pienidze s rwnie wane. Kiedy tak byo. Teraz, po
roku ycia w luksusie, pod skrzydami ma, priorytety
Asi si zmieniy. To nie pienidze byy najwaniejsze. Rok
emocjonalnej samotnoci przewartociowa jej spojrzenie
na wiat. Naprawd chciaa tylko spokoju. Zwyczajnego
ycia z dala od wycigu szczurw. Nie chciaa ju mie,
chciaa by.
Rozwd z winy Julka nie wchodzi w gr nie tylko
dlatego. Musiaaby mu t win udowodni. W sdzie
bdzie si liczyo jej sowo przeciwko sowom ma. Je
dyn szans byliby wiadkowie. A kto bdzie wiadczy
przeciwko Julkowi? Jasio - nie moga mu tego zrobi. Po
pierwsze, pod kiem nie siedzia. A po drugie, Julek by
go zniszczy. Nie znalazby ju nigdzie pracy. Ani on, ani
nikt z ludzi, ktrzy pracowali u Julka. Asia bya realistk.
Przez ten rok wsplnego ycia zdya pozna metody po
stpowania ma. By w stanie przekupi kadego wiad
ka. I wiedziaa, e to zrobi. Z kolei jeli Julek owiadczy
236

przed sdem, e j kocha i nie chce rozwodu... ? aden


sd jej tego rozwodu nie da albo sprawa bdzie si cig
na latami. Julek powoa na wiadkw wszystkich, z jej
wasn matk wcznie. A oni bd musieli potwierdzi,
e j obsypywa prezentami i nosi na rkach. Tak wanie
z zewntrz wygldao ich maestwo.
Tak wygldaoby nadal, gdyby wrcia do ma. Z ze
wntrz. A w rodku dusiaby si w swojej samotnoci, a
w kocu zaczaby go nienawidzie. Nie chciaa tego.
Fakt, e j skrzywdzi. Ale jeli si zasklepi w nienawici
i zacznie rozdrapywa swoj krzywd i bl, to bdzie
cierpiaa jeszcze bardziej. Nie! Musi ostatecznie zamkn
te drzwi i i naprzd. Nie mona y przeszoci. T
cenn lekcj opanowaa ju jako nastolatka, obserwujc
matk. Krystyna dugo ya przeszoci i alem. W ten
sposb drczya nie tylko siebie, ale rwnie Asi i Mari.
Nienawi to zy sposb na ycie. Prdzej czy pniej
zwraca si przeciw tobie i powoli zabija, a ona chciaa
y. Zapomnie i znowu y.
Jedynym wyjciem wedug mecenasa Kramera by
rozwd za porozumieniem stron. Czyli musiaaby si
dogada z Julkiem. Asia jeszcze nie wiedziaa, jakich ar
gumentw uy, aby uzyska jego zgod, ale mglicie
rysowa jej si pewien pomys. Pozycja i pienidze Julka
daway jakie nadzieje. Znaa go. Zrobi wszystko, aby nie
straci ani jednego, ani drugiego. Podzikowaa Krame
rowi za yczliwo i wrcia spacerkiem na Szewsk.
Kiedy stana przed drzwiami ich dawnego mieszka
nia, poczua si, jakby naprawd wracaa do domu. Tu
byo jej dziecistwo. To by prawdziwy dom. Otworzy
a drzwi swoim starym kluczem. Tak dobrze pasowa
do doni. Wiono na ni zimne powietrze. Nic dziwnego,
237

prawie przez miesic nikt nie pali w piknych kaflowych


piecach. Przespacerowaa si po znanych wntrzach. Jej
dawny pokj wyglda dokadnie tak jak rok temu. Mat
ka, wyprowadzajc si do Kazia, zabraa jedynie meble
ze swojej sypialni, pikny, nowoczesny komplet z biur
kiem i szafami. W pokojach Asi i Marii oraz w salonie
wszystko zostao tak, jak byo. Studenci nie poprzesuwali
cikich gdaskich mebli. Przez semestr dziewczta nie
zdyy odcisn na mieszkaniu swojego pitna. Nawet
wikszo naczy w kuchni dawaa Asi bogie poczucie
bycia u siebie, w domu.
Usiada w kouszku przy mahoniowym stole i zapalia
papierosa. Za oknem zapad ju zimowy zmierzch. W
czya wiato. Byo upiornie zimno, ale krysztaki yran
dola rzucay ciepy blask na piercionek Marii. Brylant
migota i dodawa otuchy. Zimno. Zapomniaa ju, jak
szybko rozgrzeway si kaflowe piece. Umiechna si
do siebie. Chwycia klucze i wiaderko. Zbiega do piwni
cy. Wgiel by, zapas wystarczy do koca zimy. Przytargaa
na pierwsze pitro pene wiaderko i sprawnie rozpalia
ogie w salonie. I tak jak wtedy, gdy bya dzieckiem,
zdja but i opara stop na rozgrzewajcych si kaflach
pieca. Mie ciepo rozchodzio si po caym ciele i po
woli rozgrzewao powietrze pokoju. Asia umiechna
si do siebie. Nie bdzie czeka. Bdzie y dalej i i
naprzd. W przyszo. Sama. Babcia powiedziaa kiedy
do mamy: Asia jest dorosa i silna. Poradzi sobie w yciu.
Wychowaa mdr i samodzieln kobiet. Daj jej y".
I wanie tak teraz zrobi. Bdzie y. A z Julkiem sobie
poradzi!
Poszperaa w szafach, znalaza koce, pociel, rczniki.
Wikszo ich rzeczy zostaa. Miay by dla studentw,
238

tak jak naczynia, ktre mama zostawia. I co z tego, e te


starsze, troch zniszczone. Najwaniejsze, e czyste i e
w ogle s. Jedyne, czego jej tak naprawd tu brakowao,
to ubra i jakiego jedzenia. Przyniosa wicej wgla, roz
palia ogie w kuchni i w swoim pokoju. Pod drzwiami
do innych pomieszcze uoya zwinite koce. Tych nie
bdzie na razie uywa. Podja decyzj.
Zadowolona z siebie wrcia do domku Kazia na Ga
ju. Trafia na kolacj. Zjada z nimi i zawiadomia oboje
o swojej decyzji. Pomysu natychmiastowej przeprowadz
ki na Szewsk mama nawet za bardzo nie skrytykowaa.
Kiedy Asia oznajmia, e rozpalia ju w piecach i dzi
chce tam nocowa, Krystyna nie protestowaa. Z re
zygnacj powiedziaa, e da jej jedzenie na niadanie,
a na obiad Asia moe przyjecha do nich. Kazio od razu
zaproponowa, e zaniesie jeszcze nierozpakowane torby
do wozu i odwiezie j sam. Od razu troch pomoe i w
gla na jutro naniesie, niech nie targa sama. Potem rozma
wiali o spotkaniu z prawnikiem. I wtedy niestety spokj
prys. Na wie, e crka zamierza wystpi o rozwd
za porozumieniem stron, bez orzekania o winie, i w do
datku nie chce si domaga podziau majtku, Krystyna
urzdzia pieko. adne argumenty do niej nie trafiay,
ani tumaczenia Asi, e to jedyne wyjcie, jedyna szansa
na wolno, ani perswazje ma. Dopiero kiedy Asia sta
nowczo oznajmia, e to jej ycie, a nie matki, Krystyna
skapitulowaa. Wymoga jeszcze na crce obietnic kon
sultacji u innego prawnika, a potem obrazia si i przestaa
z obojgiem rozmawia! Rozstali si w kiepskim nastroju.
Kazio odwiz Asi do jej starego nowego domu.
- Nie dziw si mamie, Asiu. - Niemiao broni ony.
-Ani ja, ani ty nie jestemy w stanie tego zrozumie. Nie
239

mamy dzieci. A ty jeste jedynym dzieckiem Krystyny.


I nawet jak bdziesz pomarszczon staruszk, bdzie si
o ciebie martwia.
- Ja si nie dziwi. - Asia westchna. - Ale sam po
patrz, jeli mama si o mnie martwi i chce dla mnie jak
najlepiej, to powinna wiedzie, e najlepsze dla mnie jest
po prostu zamknicie tego rozdziau, ebym przestaa si
szarpa i moga i naprzd. A samej mi bdzie atwiej.
- Nie mw tak, Asia. - Kazio pokrci gow. - Ni
komu nie jest atwiej samemu. Krystyna zostaa sama,
kiedy ty bya dzieckiem. W pojedynk musiaa walczy
o wasze przetrwanie. Nie jest zachanna, ale doskonale
wie, e pienidze pomagaj w yciu. Chyba nie mona
mie jej za ze, e wolaaby ci widzie zabezpieczon
finansowo.
- Ale jakim kosztem?! - oburzya si Asia. - Jak b
d z Julkiem walczya o pienidze, to przegram siebie.
Czy moe mam grzecznie pooy uszy po sobie, wrci
do ma, eby by ustawiona finansowo, i udawa, e
jestem szczliwa. I nisko si schyla, kiedy przechodz
przez prg, eby rogami o futryn nie zahaczy?
- Nie zo si, ja ci dobrze ycz. A poza tym nie
chodzi o pienidze. Krystynie nie byo lekko. Nie tylko
was utrzyma. Wiesz, jak ciko jest y samemu? Przez
pi lat po mierci mojej pierwszej ony byem sam. Wiem
to najlepiej, czowiek potrzebuje drugiego czowieka.
Choby po to, eby si mc z kim pokci. Wiesz...
- Wiem. Ale przecie Julek mi tego nie da. Owszem,
bye cakiem sam. Ale nie wiesz, jak to jest by samot
nym, mimo e kto jest obok. Ja tak miaam. Jestem on,
a nie mam ma. Jego nigdy nie ma. Midzy nami nie
byo adnej bliskoci. A teraz jeszcze to. On nie potrzebuje
240

ony, towarzyszki ycia, partnerki. On potrzebuje kobiety


penicej obowizki ony. A mio... Julek kocha tylko
siebie i pienidze. A seks, czuo, no wiesz, wszystkie
te mie gesty, taka blisko jak wasza... On tego nie po
trzebuje. On te sprawy zaatwia z panienkami na jedn
noc. To bez sensu, Kaziu. Nie chc tak y. I tak jestem
samotna. Wol by sama, tak bdzie uczciwiej.
- Masz racj, tylko prosz ci, sprbuj zrozumie mat
k. Wiem, e mio do mnie i do ciebie to dwa rne
uczucia. Ale ta do ciebie jest najsilniejsza, bezkompromi
sowa. Krystyna przede wszystkim pragnie jedynie twojego
szczcia.
- Wiesz, lepiej by byo, gdyby ona akceptowaa to
szczcie, jakie ja sobie wybieram, a nie usiowaa mnie
dopasowa do tego, ktre ona dla mnie wymylia.
- Ju dobrze, zostawmy to. Krystynie przejdzie, daj
jej troch czasu. - Machn rk. - Powiedz lepiej, jak
zamierzasz si porozumie z Julkiem. atwo chyba nie
bdzie, co?
- Hi, hi - Asia zamiaa si zoliwie. - Szantaem. Paru
rzeczy przez ten rok si od niego nauczyam - odpara
i opowiedziaa Kazimierzowi o swoim pomyle.

Kolejny tydzie by bardzo pracowity. Asia znala


za sobie adwokata i przy jego pomocy napisaa pozew
o rozwd w dwch wersjach. Jeden w swoim imieniu,
drugi w imieniu Julka. W swojej wersji wskazywaa jako
powd wielokrotne nieudokumentowane zdrady ma
onka oraz wnosia o rozwd z orzeczeniem winy. Wersja
Przygotowana dla Julka fina miaa ten sam - rozwd, ale
241

za porozumieniem stron, bez orzekania o winie. Zacz


nikiem do tego drugiego pozwu byo formalne zrzecze
nie si przez Asi wszelkich roszcze do majtku ma,
przygotowane do podpisu i notarialnego potwierdze
nia. Oprcz przygotowa do rozwodu Asia intensywnie
rozgldaa si za prac. Miaa rnorodne propozycje,
chciay j zatrudni szkoy jzykowe i biura tumacze.;
Jednak najatrakcyjniejsze dla niej oferty to byy te z biur
podry. wiat otwiera przed ni swe podwoje. Moga
nadal zwiedza, bez finansowego zabezpieczenia Julka.
Co prawda nie bd to luksusowe wczasy, ale jako pilot
wycieczek dostanie przyzwoite wynagrodzenie, ktre bez
problemu pozwoli jej si utrzyma. No i pozna kawa
wiata. A poza tym bdzie midzy ludmi. Przyszo
wygldaa wic nie najgorzej. Asia musiaa jedynie upo
rzdkowa swoje sprawy z Julkiem, a potem czekao
na ni nowe ycie. Umwia si z nim na spotkanie w tej
samej kawiarni, w ktrej tydzie wczeniej siedziaa z me
cenasem Kramerem. Przyszed pewny swego, oczekujc
powrotu gupiej, upartej maonki. Tak te rozpocz
rozmow.
- No cze, Kiciu. Co si wygupiasz. Ja nie mam czasu
na kawusi, w domu moemy porozmawia.
- Nie masz ju Kici, Juleczku. - A zadygotaa w rod
ku. Mimo to umiechna si do niego, podtrzymujc
swobodny ton rozmowy. - Kup sobie inne zwierztko.
Chc rozmawia o rozwodzie.
- Nie dam ci rozwodu, Kiciu - stwierdzi, pewny
swego. - Ju wiesz przecie od Kramera, e ci kocham
i dbam o ciebie. Nie ma powodu do rozwodu.
- Juleczku - odpara sodko - zgadzam si z tob
cakowicie. Ale widzisz, ja chc rozwodu. A ty mnie
242

nauczye, e trzeba sobie bra z ycia to, czego si chce.


Dlatego albo ty mi dasz rozwd i uyjesz swoich rozlicz
nych talentw, aby go szybko przeprowadzi, albo ja ci
dam powd. To troch potrwa... hm, ale c!
- Kiciu, nie prbuj. Jestem lepszy w te klocki. Co ty mi
moesz! Wydawaj pienidze, ile chcesz. Zdradzaj mnie,
prosz. Ja ci kocham i nie dam ci rozwodu. Nie masz
szans. Co? Pewnie dziecko sobie urodzisz? To nic, Kiciu...
uznam... pokocham jak swoje - prowokowa.
- Czarne te pokochasz? - spytaa niewinnie. Dokad
nie takiego obrotu sprawy si spodziewaa.
- Nie zrobisz tego... - wysycza z nienawici. - Nie
blefuj.
- Dlaczego nie? - spytaa lekko. - Jest tu tylu przy
stojnych czarnoskrych studentw. A ja mam wanie
dni podne.
Julek milcza i bbni palcami po stole.
- Czego ty chcesz, Asia? - spyta. - Masz wszystko,
o czym marz dziewczyny.
- Chc rozwodu. A ty nigdy nie zrozumiesz dlaczego.
Wysuchaj mnie spokojnie i daruj sobie zoliwoci. Mam
nadziej, e moje propozycje ci si spodobaj i nie zmusisz
mnie do urodzenia maego Murzynitka. Bo uwierz mi,
jestem na to gotowa. Na pewno bdziesz dumny z takiego
synka lub creczki... Ale to ostateczno.
- Mw - rzuci z napiciem.
- To s dwa pozwy o rozwd. - Asia wyja przygoto
wane pisma. -Jeden z nich znajdzie si jutro w sdzie. Ten
jest ju podpisany - to mj. Jeli pjdzie do sdu, to zrobi
wszystko, eby dosta si rwnie do prasy. Stracisz dobre
imi. Sam wiesz, jak siln broni jest plotka. Oczywicie,
e sprawa rozwodowa bdzie si cigna rok lub duej.
243

Oczywicie, e nie dostan rozwodu z twojej winy, bo po


roku dostarcz namacalny dowd moich zdrad w po
staci maego Murzynka. Jak uznasz swoje ojcostwo, to
wcale rozwodu nie dostan. Jednak nic mnie nie zmusi
do powrotu do ciebie. Najwyej bdziesz mia on, ale
ani jej widywa nie bdziesz, ani si ni nie pochwalisz.
Chocia wiesz... Mog przychodzi na twoje subowe
przyjcia, jak ju bd w zaawansowanej ciy. Ze swoim
przyjacielem, czarnoskrym studentem. No i przez ten
rok bd wystpowaa w sdzie bez adwokata i psua ci
opini, ile wlezie. A ty przez ten rok bdziesz paci cik
kas Kramerowi.
- Blefujesz i to jest najgup... - wtrci Julek.
- Nie przerywaj, nie skoczyam - wesza mu w so
wo. - Drugi pozew jest napisany w twoim imieniu. To
pozew o rozwd za porozumieniem stron, bez orzekania
o winie. Zacznikiem do tego pozwu jest moje zrzecze
nie si wszelkich praw do twojego majtku i odstpienie
od wszelkich roszcze. Podpisz je i zo u Kramera
z zastrzeeniem, e ich notariusz ma ci je wyda dzie po
uprawomocnieniu si naszego rozwodu. Jutro o dziesi
tej rano bd w kancelarii. Jeli Kramer wniesie pozew
do sdu w twoim imieniu, bez adnych zmian w jego
treci, jestem gotowa podpisa zrzeczenie si wszystkie
go u notariusza, tak jak powiedziaam. Masz wybr. Je
li jutro o dziesitej w kancelarii Kramerw nie bdzie
potwierdzonej kopii pozwu i umwionego notariusza,
o jedenastej jestem w sdzie.
- Mam za mao czasu. Musz to skonsultowa z praw
nikiem - warkn.
- Kancelaria twojego prawnika jest tu obok. Kramer
przyjmie ci bez kolejki. Masz wystarczajco duo czasu.
244

- Kiciu - powiedzia ugodowo - daj spokj, wracaj


do domu i przebacz mi. Obiecuj, e to si ju nie po
wtrzy. Przecie ja ci kocham.
Asia spojrzaa na swj piercionek z diamentem. Pod
niosa si i powanie powiedziaa:
- Nie, Julek. To koniec. Wybr naley do ciebie.
Bya ju w drodze do drzwi kawiarni, kiedy dogoni
j gos ma.
- Kto ciebie nauczy tak pertraktowa?
- Ty - odpara krtko i wysza.
***
Rozwd Juliana Szyca i Joanny Skalskiej-Szyc uprawo
mocni si w marcu tysic dziewiset osiemdziesitego
smego roku. Asia wrcia do panieskiego nazwiska.
Zamieszkaa przy Szewskiej. A w maju pojechaa jako
pilot ze swoj pierwsz wycieczk do Parya. Tym razem
nie zagldaa do sklepw przy Rue de la Paix.

Asia, lato 2007


Rano z pracy zadzwoniam do mamy. Poinformowa
am j, e porozmawiam dzi z Piotrem. Pogadaam trosz
k z Mik, suchajc jednym uchem opowieci o statku
pirackim i meduzach, ktre nie gryz. Wyraziam zgod
na ostatni tatua z henny. Do wrzenia zdy si zmy.
A co tam, niech ma. Zadzwoniam do Piotrka i nie przej
mujc si jego napitym harmonogramem, umwiam si
na Powstacw o pitej.
Czeka ju na mnie. W kuchni nada byo pobojowi
sko, z nietknitym Lemianem na honorowym miejscu.
- Czy ty masz pojcie, jak ja si martwiem? - wysko
czy z pretensj na dzie dobry. Jasne, najlepsz obron
jest atak.
- Czy ty masz pojcie, jak mao ju mnie to obchodzi?
- odpaciam mu piknym za nadobne.
- Aka, przesta si wygupia i powiedz moe wresz
cie, o co ci waciwie chodzi.
- O Ank.
- Co, o Ank? Znowu wracamy do tego durnego tematu.
Nic mnie Anka nie obchodzi. Co ty sobie ubzduraa?
246

Podniosam nieszczsnego Lemiana z kuchennego


stolika i odparam teatralnym tonem:
- Od prawie roku mnie kantujesz. Moesz sobie z ni
wie szczliwe ycie, moesz - machnam tomikiem
wierszy - miosne mejle do niej wysya. Tylko e ja tu nie
bd sama siedzie jak chora krowa i szczliwej maonki
dla ciebie odgrywa. Moe Lichniak si godzi na taki
chory ukad. Ja nie.
- Ile razy mam ci powtarza, e kompletnie nic mnie
z Ank nie czy!
- Piotrek, ja na wasne oczy widziaam twoje SMS-y
do niej, widziaam wiersz, ktry jej posae. Na moich
oczach gruchalicie sobie w Wielkanoc w grach przez
Gadu-Gadu. Wic przesta mi wmawia, e nic was nie
czy.
Podszed do mnie i prbowa przytuli.
- Asia, to jakie szalestwo. Daj spokj. Jeste jedyn
kobiet na wiecie, na ktrej mi zaley. Naprawd. Jak
mam ci to udowodni? Asia!
Odsunam si od niego.
- Zostaw. Nie chc ju. Mam do. Nie wierz ci.
Wyprowadzam si. Odchodz.
- Co ty robisz? Aka, przecie ja ci kocham. A Kamilka? Nie moesz mi dziecka zabra. To jest jaki durny
art.
- Misia wyprowadza si ze mn. Moesz si z ni
widywa, ile chcesz. W Polsce jestemy, aden sd nie
przyzna ci prawa do opieki. Matka niekarana, pracujca,
niepatologiczna. A moe chcesz si procesowa?
- No wiesz co! ? Jak moesz? Przecie ja was kocham.
Obie jestecie moj rodzin. Nie moesz tak sobie, przez
gupi kaprys, rozwali rodziny.
247

- Mog. A to byt twj kaprys, nie mj. To ty sobie


wybrae ycie z Ank.
- Niczego sobie nie wybieraem. Jak mam ci tumaczy,
e nic mnie z ni nie czy? Asia, prosz ci. Przesta.
- Wiesz co? Moe gdyby si zebra na odwag i po
wiedzia mi zwyczajn prawd... Ale ty wolisz dalej ga.
Ta rozmowa nie ma sensu.
Pomaszerowaam do azienki i zaczam pakowa
swoje kosmetyki. Piotrek przyszed za mn. Przytuli si
do moich plecw. Nadal metodycznie pakowaam dro
biazgi. Swoje i Miki.
- Asia, kochanie. Prosz ci. Uspokj si. Przemyl
to jeszcze. To jest bardzo ze wyjcie. Moe rzeczywicie
za bardzo si zbliyem do Anki. Ona ma swoje problemy
z mem, ty tylko mnie krytykowaa. Wcale si nie intere
sowaa moj prac, moim yciem. Od miesicy obchodz
ci wycznie jako skarbonka. A ona pytaa o normalne
codzienne, wane sprawy. Ale to jest zwyczajne kolee
stwo. Przyja, nie mio. Tylko ciebie kocham. Uwierz
mi, kochanie. Nigdy nie spaem z Ank, naprawd. Jeste
jedyn kobiet, z ktr chc spdzi ycie.
Wysunam si z jego obj.
- Wiesz co, to nawet nie jest wane, czy z ni spae, czy
nie. To z ni jade obiady, z ni robie zakupy, jedzie
z ni na narty, chodzie do knajpy. Zastanw si. Prawie
od roku to ona jest twoj on. Ja tylko z tob sypiam,
wychowuj twoje dziecko i pior twoje ciuchy. Nie chc
ju tak, rozumiesz? I nie prbuj mnie powstrzyma.
Stan bezradnie w przedpokoju i patrzy, jak si mio
tam, pakujc najpotrzebniejsze rzeczy.
- Zosta - poprosi.
Nie.

248

***
Sierpie spdziam na remoncie Szewskiej. I na setkach
bezsensownych rozmw z mam i Piotrkiem. Naciskali
na mnie zwartym frontem, ebym zmienia decyzj. Nie!
A moe ja nie chc powica siebie dla dziecka, jak moja
matka? A moe nie chc i na kompromis? A moe dla
mnie akurat lepiej jest mie ycie czarne albo biae, bez
tych wygodnych szaroci. Nie daam si. Trzydziestego
sierpnia przywiozam Misie znad morza na Szewsk. Ka
mili nie byo atwo przystosowa si do zmiany miesz
kania. Rwnie trudno byo jej wytumaczy, dlaczego
tatu z nami nie mieszka. Czas goi jednak wszystkie rany.
Piotrek odbiera j co drugi dzie ze szkoy i zabiera
do wieczora na Powstacw. Spdza z ni kad sobot
od rana do nocy. Potem odwozi j na Szewsk. Nie wcho
dzi. Od mojej przeprowadzki nie zaprosiam go ani razu.
Raz przyszed i przyjam go na klatce schodowej. "Wicej
nie prbowa. Powolutku wszystko zaczo si ukada.
Przez otwarty balkon syszaam gosik mojej crki.
Kcia si o co zaarcie z przyjacikami. Prbowaam
wrci do komputera, ale dyskusja dolatujca zza otwar
tych drzwi balkonowych robia si coraz ciekawsza. Sied
mioletnie pannice jak si kochaj, to na zabj, ale jak si
kc... A posucham sobie, pomiej si troszk. Wanie
si pokciy i zaczynay lecie inwektywy typu: a two
ja mama...". Zawsze mi si szalenie podobaa inwencja
mojej crki w wymylaniu przezwisk.
- A ty jeste gupia! - wywalia z grubej rury ktra
z bliniaczek.
- A ty jeste monotematyczna - ripostowaa Mika.
- A ty masz rude wosy!
249

- Ale za to je mam, a ty nie. - Misia kpia z krtkich,


chopicych fryzurek bliniaczek.
- A twoja mama jest ruda!
- A twoja farbowana. - Moja dzielna crka niezmor
dowanie odpieraa zmasowany atak bliniaczek.
- A ty nie masz taty!
No tak. Tym razem zarzut by mocny. Mika sabo
skontrowaa.
- Nieprawda. Mam. I jutro po mnie przyjedzie i za
bierze mnie na lody.
No tak. Jutro sobota. Nie pierwszy raz syszaam ich
ktnie. Nie pierwszy raz Mika na tym etapie koczya
zabaw i wracaa do domu. Pewnie zaraz znowu przyjdzie
i przyssie si do kompa. Oparam ciko okcie na gad
kim mahoniowym blacie. I jak ja mam z tym walczy?
Ze wszystkim wietnie sobie radziam. Wszystko wracao
do normy. Nauczyam si y bez Piotra. Nie pakaam.
Powoli przestao bole. Nadal nie wiedziaam, co bdzie
dalej, jednak mimo wiadomoci tej niewiedzy yo mi
si dosy spokojnie. Wane byo tylko tu i teraz. ad
nych planw, adnej wasnej przyszoci, liczy si tylko
przyszo Kamilki. Crka daje mi tyle radoci. I ja da
j jej wszystko, co mog. Ca moj wiedz, cay mj
czas, ca mio. Jedynie z takimi gupimi dziecicymi
przepychankami nie potrafi sobie poradzi. Moe niech
Piotrek kiedy zaprosi na lody Misi razem z koleanka
mi? Moe to bdzie wyjcie. Bzdura. udz si. Przecie
one doskonale wiedz, e Mika ma ojca. Wielokrotnie
widziay j z Piotrem. To tylko taka dziecica zoliwo.
Dzieci s okrutne.
Misia wrcia do domu. Powiedziaa, e jest za go
rco i e troch sobie pogra na komputerze. Lekcje ju
250

odrobia, a zreszt jutro sobota. Zgodziam si. "Wieczo


rem umyam jej wosy. Dugie, rude kdziory natych
miast pod wpywem wilgoci zwiny si w ciasne rurki.
Poczytaam jej na dobranoc i przytuliam si do niej w jej
miym pokoiku, pomalowanym moj wasn rk w cza
rodziejki W.I.T.C.H.
- Mamusiu? - lepki jej si zamykay i ju prawie
usypiaa.
- Spij, kociaczku - wyszeptaam.
- Tak bym chciaa, eby tatu by z nami. Zawsze,
wiesz? - Chrapna, zasypiajc gbokim, spokojnym
dziecicym snem.
Popatrzyam na gadk buzi mojego dziecka. Posu
chaam gbokiego, rwnego oddechu. Cichutko zamkn
am drzwi i wyszam z papierosem na balkon. wiato
ksiyca taczyo milionem iskierek na mojej doni. Odbi
jao si od brylantowego oczka piercionka, przytaczajc
swoim blaskiem ognik papierosa.
Wrciam do pokoju. Do pokoju, w ktrym Maria wi
taa Stacha, kiedy przyjecha zabra jej crk. Do pokoju,
w ktrym Marek prosi o rk swoj ukochan Krystyn.
Do pokoju, ktry po raz pierwszy usysza histori pier
cionka od Anny. Tej samej, przez ktr Maria prawie
umara i dziki ktrej przeya. Do pokoju, w ktrym
Marek spdzi w otoczeniu ukochanej rodziny ostatnie
godziny przed mierci. Do pokoju, w ktrym Maria
opowiedziaa nam histori mioci i przebaczenia.
Signam po telefon i wystukaam znany mi na pa
mi numer.
- Piotru? Przyjed.

Asia, Wigilia 2008


Pochowaam smtne resztki karpia do lodwki. Mao
brakowao, a musiaabym go nog dopycha. Jedynie
karpia zostao co kot napaka, caa reszta uczty wigilijnej
wypeniaa lodwk i bez maa p balkonu. Nie przeremy tego do sylwestra. Mika posza spa ze suchawkami
nowej nokii na uszach. Kolejny drogi prezent. Zamiast.
Puciam sobie na odtwarzanie w kko Cher Strong
enough". Ile razy suchaam tej piosenki od zeszej Wigilii?
Ile razy usiowaam przekona siebie sam, e jestem wy
starczajco silna, eby znowu zacz y. Swoim wasnym
yciem - nie yciem matki, crki i ony. Tym razem Cher
te nie staa si wystarczajco przekonujca. Jest le!
Pozwoliam Piotrkowi wrci we wrzeniu zeszego
roku. Byo inaczej. Wiem, e si stara, ale nie potrafiam
znowu uwierzy i zaufa. To oczywiste, e go nie kon
trolowaam. Nie sprawdzaam mejli, nie przeszukiwaam
kieszeni, nie podkradaam telefonu, eby odczyta histo
ri SMS-w. Jednak ani przez sekund nie opuszczao
mnie wraenie, e te wszystkie jego starania s zamiast.
We wszystkim, co robi i mwi, bya taka przesadna
252

ostrono, a gdzie w tle czaio si kamstwo. Kada


sekunda jego czasu, ktry nam powica, wydawaa si
cile wyliczona. O tak, by z nami, nawet bardzo inten
sywnie. Wycieczki, zakupy - a nawet spacery. Ale to byo
strasznie sztuczne, wybrakowane. Zamiast wsplnego
spontanicznego miechu byo grzecznociowe cha, cha",
jak z beznadziejnego dowcipu osoby w zasadzie obcej.
Zamiast prawdziwego ciepego przytulenia szybki obo
wizkowy seks. Zamiast wsplnego spokojnego milczenia
nerwowe oczekiwanie - kto si pierwszy odezwie.
Nie rozmawialimy ze sob ponad rok. Oczywicie
komunikowalimy si, ale nie bya to rozmowa, tylko
wymiana zda. Kompletny brak porozumienia. Piknie
si urzdziam. yj pod jednym dachem z cakowicie
obcym facetem. Pewnie go jeszcze kocham, nie wiem.
Wiem jedno, e musz by konsekwentna. Ponad rok
temu zdecydowaam si pozwoli mu wrci - dla Misi.
I to dla niej od ponad roku gram w t durn gr. Jak
dugo wytrzymam? A najgorsze to to, e coraz czciej
zadaj sobie pytanie, czy Mika jest z t moj decyzj
szczliwa.
No wanie. Bo Piotrek si zmieni. Niezauwaalnie
przesta jej powica czas, a zacz dawa rzeczy. Maa
chodzi ubrana jak gwiazda - peny lans. W niespena
rok wzbogacia si o nowe PSP, laptop i teraz komr
k. Robi sobie we dwjk wypady do sklepw i wraca
obwieszona gadetami jak choinka. Potem przechwa
la si przed bliniaczkami, e to tatu kupi. Zamiast.
Bo wieczorem, kiedy idzie spa, tatusia nigdy nie ma.
Prawda, pracuje, eby mc kupowa gadety. Wszystko
zamiast. Zgasiam papierosa i wpatrzyam si w migo
czcy diament na moim palcu. Cae moje ja krzyczao
253

o pomoc. Wytrenowane przez lata poczucie obowizku


i ta nieporwnywalna z niczym troska o Misie, caa moja
mio do crki skumulowana w koniecznoci cignicia
fikcyjnego i bzdurnego zwizku walczya z Asi schowa
n gdzie gboko w rodku. Z Asi, ktra chciaa tylko
zwykego cichego szczcia. Pomocy! Gdzie, do cholery,
s anioy stre?...
.. .Maria... Babcia... Ta myl przysza tak nagle. Maria.
Poczucie bezpieczestwa, ciepa, spokoju i taka wielka
mdro. Przecie Maria nie odesza, ona tylko umara tu
i teraz. Ale jest we mnie. Silna, mdra. Musz j po prostu
odnale. Diament oszala. Rzuca hipnotyzujce byski,
odbijajc si od krysztakw yrandola. Szafiry roziskrzyy
si gwiazdami, pociemniay, zgranatowiay i przemieniy
si w zimn grudniow noc. Nie usnam. Przeczuwaam,
e pomoc nadchodzi. Maria to moja sia. Maria - skd
czerpaa swoj si... Maria... Zdrowa Mario...

Maria Raczyska-Jaoch,
wiosna 1985
Maria siedziaa w obskurnej poczekalni gwnej ko
mendy Milicji Obywatelskiej, czekajc na przesuchanie.
Bl prawie nie pozwala oddycha. Wiedziaa, e rak po
kawaku j zjada. Czua, e niedugo nadejdzie koniec.
Ale wezwania na milicj nie moga zignorowa. Wszyst
kie trzy byy sol w oku wadzy ludowej. Ona sama, jej
crka Krystyna i wnuczka Asia. Trzy wyksztacone, mdre
kobiety. Same w eleganckim wielopokojowym przedwo
jennym mieszkaniu. Wad Marii byo arystokratyczne
pochodzenie. C, Raczyska z domu - to podejrzane.
Krystyna, niby crka chopa, ale inteligentka. A inteli
genci, wiadomo, tylko mc. I nawet jej przynaleno
partyjna nie ratowaa sytuacji. Asia za, maa wariatka,
pakowaa si na studiach we wszelkie moliwe inicjatywy
strajkowe. Te bya pod obstrzaem. Dlatego wezwania
na milicj Maria nie moga zignorowa. Bl i miertelna
choroba nie s wytumaczeniem. Ona niedugo odpocz
nie, poczy si ze swoim Stachem. A dziewczynki zostan
255

same. Trzeba je chroni. To dla nich Maria ostatkiem


si zmusia si do wyjcia z domu. Teraz trzeci godzin
trzymali j w lodowatej poczekalni w komendzie milicji.
Cae ciao wyo z blu, bagajc o morfin.
- Jaoch! - Mody policjant wychyli si z pokoju
przesucha, kiwajc na ni doni. Z trudem podniosa
si z awki i wesza do dusznego pomieszczenia. Dwch
milicjantw siedziao przy poczonych biurkach. Starszy
bez powitania zwrci si do niej ni to pytajco, ni to
rozkazujco.
- Dowd osobisty!
Maria rozejrzaa si bezradnie za krzesem. Zawahaa si.
Podesza do biurka. Pooya na nim torebk, z ktrej wyja
dokument. Podajc go milicjantowi, spytaa niemiao.
- Przepraszam pana, czy mogabym usi?
- Obywatelka tu jest w celu przesuchania, a nie
na ploteczki. I niech si do mnie nie zwraca per pan.
Panowie to ju nie wrc! - warkn funkcjonariusz.
Bl by nie do zniesienia. Maria chciaa si wyprosto
wa i z oburzeniem odpowiedzie chamskiemu urzda
sowi, ale nogi odmwiy jej posuszestwa. Osuna si
na podog i zapada w ciemno. Zemdlaa.
Gdy si ockna, modszy milicjant klepa j po rce.
Krzeso stao tu obok, a gdy na nim usiada, dostaa
szklank wody.
- No, no - wysycza z przeksem ledczy. - Musi si
obywatelka mie czego obawia, jeli ze strachu mdleje.
Maria spojrzaa mu prosto w oczy i wyranie, spo
kojnie owiadczya:
- Zemdlaam, poniewa mam raka. Umieram. I jeli
mimo to zadaam sobie trud i przyszam na wezwanie, za
miast po prostu wysa zawiadczenie lekarskie, to prosz,
256

aby zaniechano tych niezrozumiaych szykan i wyjaniono


mi powd mojej obecnoci tutaj. I jak mam obywate
la tytuowa skoro pan" obywatelowi nie odpowiada?
- dorzucia cynicznie. - Bo ja jestem PANI Maria Jaoch
de domo Raczyska.
Cham uciek przed jej odwanym spojrzeniem, zmala
i spokornia.
- Jestem porucznik Ziemba. Nie wiedziaem. - Zmie
szany zatopi wzrok w pimie lecym na stole. - Obywa
telka ma podejrzane znajomoci. Istnieje domniemanie
kontaktw z kapitalistycznymi wrogami naszego kraju.
Prosz to wyjani.
-Absolutnie nie rozumiem, o czym pan mwi. - Spoj
rzaa ze zdziwieniem na milicjanta. - Chtnie wszystko
wyjani, ale jeli chodzi o moje znajomoci... Panie po
ruczniku, ja mam szedziesit pi lat, przeyam wojn.
Czy pan zdaje sobie spraw, ilu ludzi w yciu poznaam?
Moe mi pan zwyczajnie powie, o kogo chodzi? O co
mnie pan waciwie oskara?
- Przecie wyranie mwi! Kontaktuje si pani z nie
podanymi kapitalistami. Z Zachodu!
- To jaka kompletna bzdura! - zirytowaa si Ma
ria. - Nie mam adnych znajomoci na Zachodzie. Ani
w ogle za granic.
- To jak pani wytumaczy listy, ktre do pani przy
chodz z zagranicy?
- Do mnie, prosz pana, nie przychodz adne listy
z zagranicy. - Mczya j coraz bardziej ta rozmowa. - Ju
panu wyranie powiedziaam. Nie utrzymuj adnych
kontaktw z zagranic!
- Ciekawe - mrukn ironicznie porucznik Ziemba.
- Bo widzi pani, ley przede mn wanie list do pani,
257

z Zachodu. Na dodatek list wzywajcy pani do wyjazdu


za granic... I co pani na to?
- To jakie nieporozumienie. - Maria spojrzaa z za
skoczeniem na milicjanta. - Ja naprawd nie dostaam
adnego listu!
- Pani nie dostaa, ale list zosta wysany bez adnych '
wtpliwoci do pani. Ja tu mam tumaczenie. - Wskaza
na papier lecy przed nim na biurku.
- Ach tak... To by byo na tyle na temat prywatnoci
i tajemnicy korespondencji. - Maria umiechna si zo
liwie. - Skoro pan ma list i tumaczenie, a ja go na oczy
nie widziaam, to trudno, ebym panu cokolwiek na ten
temat powiedziaa. Nie wiem, o co chodzi, nie znam
nadawcy... to pomyka.
Rwnoczenie przez gow przebiegao jej milion my
li. Wiedziaa, e prywatne listy s cenzurowane, a pry
watne rozmowy telefoniczne podsuchiwane. Naprawd
nie utrzymywaa kontaktw z nikim, kto mgby by sol
w oku wadzy ludowej, z nikim, kto mgby zagraa spo
kojnej egzystencji jej rodziny. Od czasu kiedy Asia wpltaa
si w strajki studenckie i zapacia za to nieprzyjemnocia
mi na uczelni oraz krtkim internowaniem, co zniechcio
j na dugo do utrzymywania tak zwanych niestosownych
znajomoci i angaowania si w ryzykowne pseudopolityczne akcje, wszystkie trzy byy szalenie poprawne po
litycznie. A teraz list z zagranicy! Czyby Martha Weiss
po tylu latach usiowaa je odnale? Zaniepokoia si.
Ten rozdzia w jej yciu by ju zamknity. Lepiej, eby
w obecnej sytuacji i w tym kraju nie powrci. Moe je
dynie zaszkodzi. Cho z drugiej strony, jeli to Martha,
to dobrze byoby wiedzie, e yje. Jak przekona tego
gbura, eby jej chocia pokaza ten list... Westchna.
258

- Moe niech pan po prostu pokae mi ten mitycz


ny list. Jeli ju jestem oskarona, to niech przynajmniej
wiem o co.
- List jest napisany w obcym jzyku. Tu prosz sobie
zobaczy tumaczenie. - Przesun w jej stron arkusik
papieru.
Tumaczenie nie zawierao nadawcy ani podpisu. Byo
napisane na maszynie i wyranie nieudolne. Szwankowaa
polska gramatyka i skadnia, nie brakowao nawet bdw
ortograficznych.
Szanowna Pani,
dziki duoletnim staraniom naszej XXXXXXXXX
XXXXXXXXXXX (wykrelono grubym pisakiem) udao
nam si ustali pani adres. W zwizku z prowadzonym
przez nas postpowaniem spadkowym dotyczoncym
XXXXXXXXXXXXX (wykrelono grubym pisakiem)
informujemy, e jest ona Maria Jaloch c. Eleonory Ra
czyska panieskie von Metternich, urodz. 19 maj 1920
prawnym XXXXXXXXXXXXXX (wykrelono grubym
pisakiem).
Dlatego prosimy o pilny kontakt osobisty z nasz
XXXXXXXXXXX (wykrelono).
- I czego pan ode mnie oczekuje w zwizku z tym
listem? - Znuonym gestem odoya kartk i spojrzaa
z politowaniem na milicjanta.
-Jak to czego? Prosz si wytumaczy! - rzuci z obu
rzeniem. - Pani prowadzi korespondencj z zagranicznymi
urzdnikami! Ukrywa pani swoje pochodzenie i majtek
za granic! Na dodatek list nawet nie jest napisany po
polsku.
259

- Panie poruczniku - Maria umiechna si zoliwie


- znajomo jzykw obcych nie jest przestpstwem. Nie
ukrywam swojego pochodzenia, we wszystkich dokumen
tach cznie z dowodem osobistym, ktry pan oglda,
jest wpisane moje panieskie nazwisko Raczyska. To,
e moja matka bya z domu von Metternich, jest nie
istotne. Nie mam i nigdy nie miaam adnych kontaktw
z rodzin matki. Popeniam mezalians, wyszam za m
za prostego chopa i zostaam cakowicie wykluczona
z rodziny Raczyskich. Nie szukaam ich po wojnie. Na
wet jeli jakie zagraniczne urzdy chc mi przekaza
informacje o mojej rodzinie, nie jestem tym zaintere
sowana. Ja umieram, prosz pana. Dla mnie przeszo
jest ju nieistotna. A przyszoci nie mam. Prosz wic
zatrzyma ten list oraz wszystkie inne, jeli przyjd w tej
sprawie. Zapewne ja sama, gdyby ten list do mnie dotar,
odesaabym go do nadawcy lub wyrzucia. Nie mam w tej
sprawie nic do dodania. Jeli to wszystko, chciaabym ju
odej. Musz wzi lekarstwo, ta wizyta mnie zmczya.
Pan wybaczy.
Przez kolejn godzin milicjant trzyma Mari na nie
wygodnym krzeseku, usiujc wycign z niej jakiekol
wiek informacje na temat rodziny i znajomoci zagra
nicznych, ale nie podajc adnych przydatnych faktw.
Przez kolejn godzin znuona odpowiadaa jak zacita
pyta: nie wiem". W kocu dano jej do podpisu protok
przesuchania, ktry podpisaa, nie czytajc, i puszczono
j wolno.
Zmczona i obolaa wracaa do domu. Jakie to ycie
popltane, mylaa. Jedyny spadek zagraniczny, jaki moga
dosta, pochodziby od Weissw. Czyby Martha zmar
a? Taka moda jeszcze... Szkoda. A z drugiej strony, to
260

dobrze, e matka bya z domu Metternich. Niemieckie


nazwisko pozwolioby unikn dociekania, skd nagle
dla Marii spadek po Weissach. Teraz wadza ludowa da
spokj jej i dziewczynkom. Chwil si zastanawiaa, czy
opowiedzie 0 tym wszystkim Krystynie i Asi. Nie, zdecy
dowaa. Sprawa jest zamknita. Nikt ich nie bdzie niepo
koi. A spadek po Weissach przynisby wicej szkody ni
poytku. Byyby na celowniku, stale obserwowane. Po co?
Niech zostanie tak, jak jest. S bezpieczne, maj siebie.
Ochronia je. Chocia to udao jej si jeszcze zrobi przed
odejciem do Stacha. Bya zmczona. Chciaa ju jedynie
spokoju i wiadomoci, e jej kochane dziewczynki bd
miay spokojn przyszo. Jeszcze zostaa tylko jedna
rzecz do zrobienia. Musi im powiedzie. Musz pozna
histori piercionka zarczynowego Krysi. Widziaa, jak
crka drczy sam siebie z poczucia odpowiedzialnoci
za Asi. Widziaa, jak wnuczka goni za pienidzmi, od
pychajc od siebie uczucia. Obie potrzebuj mioci. To
mio jest w yciu najwaniejsza. Przed mierci musi im
to jeszcze wyjani. Jeszcze musi je skierowa na dobr
drog. Maj by szczliwe, tak jak ona bya cae ycie.
I jak bdzie nadal po yciu. Ze swoim Stachem, pod opie
k witej Marii. Ave Maria...

Asia, maj 2009


Trzeci miesic miotaam si midzy Wrocawiem a Ber
linem. Jakby mao byo problemw z Piotrkiem, gupie y
cie dowalio mi jeszcze bezrobocie. Moje biuro tumacze
po prostu pado. I to waciwie z dnia na dzie, w stycz
niu. Od dawna byo kiepsko, coraz mniej sensownych pie
nidzy wpadao do kieszeni. No i si skoczyo. Zostaam
bez staej pracy, skazana na dorywcze fuchy. Korepetycje
przynosiy grosze. Na papierosy sobie zarabiaam lekcja
mi. Caa nasza egzystencja zaleaa od dochodw Piotrka.
Co naturalnie dawao mu doskonay pretekst do pracy
prawie dwadziecia cztery godziny na dob. W domu
praktycznie tylko nocowa. Dwa miesice biegaam z jed
nej rozmowy kwalifikacyjnej na drug. C, wymagania
potencjalnych pracodawcw nigdy nie przestan mnie
zadziwia. Okazao si, e absolutnie nie pasuj do ze
spou! adnego! HR-meneder szukajcy intensywnie
niemiecko-francusko-angielskojzycznych pracownikw
z podstawami ksigowoci Hewlett-Packard, w postaci
przelicznej, inteligentnej i szalenie asertywnej (czytaj:
bezczelnej) dwudziestoczteroletniej panienki, wyoy
262

mi to najprociej. Moja mianowicie wiedza, dowiad


czenie i hm... inteligencja s absolutnie i perfekcyjnie
wystarczajce. Mj wiek za jest zbdnym nadmiarem.
Dla czterdziestopicioletnich matek dziesiciolatek nie ma
pracy. Niech siedz w domu i wykorzystuj swoj inteli
gencj do przetrwania na bezrobociu do emerytury. Albo
ewentualnie mog sobie zaoy wasny malutki interes.
Wasny malutki interes to ja miaam w nosie. Nie jestem
Jolk, nie usamodzielni si zawodowo, bo si do tego nie
nadaj. Jako tumacz przysigy i korepetytor zarabiam
na bieco, ale to mi nie daje normalnych rodkw do y
cia. eby zacz wspprac z ktrym z wydawnictw,
trzeba mie plecy. Ja nie miaam, a jako nie wpadam
na pomys, eby uda si po pomoc do Julka. Ambicja mi
nie pozwalaa. Durna ambicja. Siedz przecie w kieszeni
Piotrka. Niby rnica, bo m. Ale co z tego? Gdyby to
byo nasze dawne partnerskie maestwo sprzed trzech
lat, to pewnie wcale by mi nie przeszkadzao takie uzale
nienie finansowe. Dzisiaj okazao si nieznone i jedynie
pogarszao spraw. Dzisiaj moje maestwo stao si
fikcj. Obrzydliwym teatrem dwch aktorw i jednego
widza. Tylko e tym widzem bya moja crka Misia. Czyli
pat - show must go on...
Pod koniec lutego wracaam z kolejnej beznadziejnej
rozmowy kwalifikacyjnej. Byo zimno, ale wcale nie mia
am ochoty na siedzenie w domu. Misia wrci ze szkoy
dopiero za par godzin. Mieszkanie wysprztane wrcz
klinicznie, obiad gotowy, jedynie do podgrzania. Wrc,
usid do kompa i wpadn w kulkowy marazm. Ile mona
gra w kulki, do cholery? Nogi same zaprowadziy mnie
do rynku, do Magosi. Zamwiam sobie herbat i patrzy
am na ludzi. Kiedy spogldaam na nich z umiechem.
263

Chciwie owiam oczami kad oznak mioci, umiecha


am si, obserwujc drobne flirciki. Dzi w uszy wpaday
mi jedynie urywki rozmw o pracy, o interesach. A te
wzbudzay we mnie jedynie zo, zawi i frustracj.
- Johana? Ascha? Das bist Du?! - Niedowierzajcy
mski gos za moimi plecami kaza mi si odwrci.
- Dieter?! - Przeszam odruchowo na niemiecki.
- Wasnym oczom nie wierz. Co ty tutaj robisz? Ale
przypadek! Nie widziaam ci... chyba ze sto lat. Nic si
nie zmienie. Siadaj. Opowiadaj.
Dieter radonie wyszczerzy zby, cmokn mnie z du
beltwki i przycupn na hokerze obok.
Poznaam go naturalnie w czasach Julka. By jednym
z licznych kontaktw w interesach. Dieter siedzia w nie
ruchomociach, interesy mia porozrzucane po caym
wiecie. Gwnie Europa, najwicej obiektw w Berlinie
i Paryu. Sam mwi, co prawda, zarwno po francusku,
jak i angielsku, ale moja biega znajomo tych jzykw
sprawia, e lady mych stp caowa. Bardzo dawno
temu powiedzia: Szkoda, e nie wypada zatrudnia
maonek partnerw w interesach. Marnujesz si, Ascha
jako ona. A ja bym ci da tak ciekaw prac". Wtedy
miaam si z tego, gdzie mi byo do pracy przy ca
ych pienidzach Juleczka! Ale dzisiaj... Po wszelkich
grzecznociowych komplementach i streszczeniu sobie
yciorysw z ostatnich dwudziestu lat wziam byka
za rogi.
- Dieter - zmieniam ton na yczliwe zainteresowanie
- przyjechae w interesach? Co ci tym razem sprowadza
do Wrocawia?
- Wiesz, waciwie to mia by interes - odpar z wa
haniem. - Ogldaem tu tak zabytkow kamienic.
264

Mylaem, eby kupi i zrobi wakacyjny apartamentowiec. Ale si rozmyliem. Polska ma perspektywy. Tylko
pienidze, ktrych sobie ycz za ten obiekt, s wariac
kie. Moe za par lat, kiedy ceny spadn, bo uwierz mi,
spadn.
- Czyli na razie nie rozwijasz firmy na Wrocaw?
- Wierzyam mu, e ceny spadn, Dieter by profesjo
nalist i mia rewelacyjne wyczucie rynku nieruchomo
ci. Jednak ta wiara nic mi nie dawaa. Jeli nie planuje
otwarcia filii we Wrocawiu, to nie warto pyta o prac.
A czeka par lat raczej nie miaam ochoty. Umiechnam
si do niego. - Szkoda, mylaam, e w kocu jest szansa
na wspprac, na ktr tak nalegae przed dwudziestu
laty.
- To ju nie masz ochoty si marnowa jako ona?
- zaartowa, ale po chwili spojrza na mnie powanie
i powiedzia: - Ascha, wiesz, e jeli bdziesz szukaa
pracy, to u mnie dostaniesz j zawsze. Prawdziwy majtek
to ludzie z twoimi zdolnociami, a nie budynki. Nie ma
lepszej inwestycji ni inwestycja we waciwego czowie
ka, ja to wiem. - Zawiesi gos.
- No widzisz - rozemiaam si ponuro i przestaam
udawa - wanie powolutku trac nadziej, e jestem
waciwym czowiekiem. Straciam prac w styczniu
i bezczynno mnie zabija. Polska to dziwny kraj. Jestem
za stara na dobr posad. - Kompletnie bez sensu, ale
szczerze opowiedziaam mu o swoich porakach. Bez
sensu - bo jeli miaam nadziej na zatrudnienie u niego,
automatycznie przekrelaam moliwo negocjacji pa
cy. Szczerze - bo potrzebowaam si wyali. Wyrzuci
z siebie to straszne rozczarowanie, e w ocenie potencjal
nych pracodawcw nadaj si ju tylko na zom. I dobrze
265

zrobiam. Dieter potrafi doceni szczero. Wysucha


mnie spokojnie, nie przerywajc. Potem otworzy przede
mn wrota do raju.
- Ascha - powiedzia rzeczowo - Zatrudni ci od rki
i bez pyta o referencje. Nie potrzebuj ich. Jeden wa
runek, potrzebuj ci w Berlinie i w Paryu. Najbliszy
projekt to zakup, renowacja i zagospodarowanie duego
piknego obiektu w Paryu. Jestem ju po wstpnych
rozmowach, przed nami teraz masa uzgodnie i doku
mentw. Oczywicie wszystko dwujzycznie - niemiecki
i francuski. Due wyzwanie i duo roboty. Potem przyjd
kolejne projekty i naturalnie rutynowe koordynowanie
pracy mojego francuskiego oddziau w Berlinie. To jednak
przyjdzie z czasem. Jeannette, ktra prowadzi ten oddzia,
odchodzi na emerytur dopiero za dwa lata. To dobry
czas, eby si wdroy. Zainteresowana?
- Berlin, Pary?
W popochu usiowaam pozbiera myli. Z nieba spa
daa mi praca, o ktrej mogam tylko marzy. Ale niestety
podjcie si jej byo nierealne. Misia jest najwaniejsza.
Jak mam prowadzi interesy po caej Europie, kiedy moja
crka jest uwizana do Wrocawia? Tu ma szko, przy
jaci i ojca. No i Piotr. Zawsze wspczuam rodzinom,
w ktrych jedno z maonkw pracowao za granic. M
wiam: Mio na odlego jest dobra, pod warunkiem
e odlego nie przekracza dugoci". No tak. Tylko czy
w moim i Piotra przypadku mona jeszcze mwi o jakiej
mioci. Piotrek jest chyba zym argumentem przeciwko
tej pracy. Ale Misia.
- Dieter, poczekaj. To nie takie proste. Propozycja jest
fantastyczna, oczywicie, e jestem zainteresowana. Ale ja
mam crk. Jej cae ycie jest zwizane z Wrocawiem. Nie
266

mog tak po prostu wyrwa jej z korzeniami i przesadzi.


Ona nawet nie zna ani niemieckiego, ani francuskiego.
Na razie jedynie ucz j angielskiego. Nie poradzi sobie
w nowym miejscu. A ona jest dla mnie najwaniejsza. Nie
mog si teraz przeprowadzi do Berlina!
- Spokojnie, Ascha. - Dieter poklepa mnie uspo
kajajco po rce. - Jeannette odchodzi dopiero za dwa
lata. Masz duo czasu, eby przygotowa siebie i crk
do zmiany. Nie dam przecie, eby natychmiast rzucia
wszystko i jechaa ze mn. Co prawda twj udzia w tym
paryskim projekcie byby bardzo podany. Daby ci so
lidne podstawy i obraz tego, jak funkcjonuje caa firma.
Zreszt to fascynujce bra udzia w takim przedsiwzi
ciu, patrze, jak od podstaw powstaje nowy obiekt. Hm
- zastanowi si - moe byaby szansa... - zawiesi gos
- Asia, ile ty waciwie chcesz zarabia?
- Wiesz, ja jestem kobiet - powiedziaam ostronie,
uruchamiajc w mzgu wszelkie moliwe przeliczniki.
Z mojej poprzedniej pracy i fuch wycigaam cztery
do szeciu tysicy zotych, czyli okoo ptora tysica
euro. Co mu powiedzie dwa, dwa i p? - Ulubion
cyfr kobiet, jak wiadomo, jest mnstwo". Moe ty mi
po prostu powiedz, ile chciaby mi paci.
- Umiesz pertraktowa i jeste ostrona - umiechn
si - to dobrze. No zastanwmy si. Jannette zarabia trzy
i p tysica na rk. Ty by przeja jej obowizki z cza
sem, ale dodatkowo realizowaa projekty. Hm. Powiedzmy
na pocztek cztery tysice. A kiedy przejmiesz stanowisko
Jeannette, bdziemy rozmawia. A projekty... to moe
uzalenimy od zaangaowania i efektw. Co ty na to?
Nad moj gow rozpieway si chry anielskie. To pik
ne, ale cholera, nie ma szansy, eby byo prawdziwe.
267

- Dieter - powiedziaam - oferta jest okej. Ale zapo


mniae o jednym. Ja nie mog w tej chwili jecha do Ber
lina i pracowa dla ciebie. Nie zostawi Misi. A zabra
jej nie mog.
- Poczekaj, nie denerwuj si. - Dieter zacign si
gboko papierosem. - Moemy zrobi tak. Przel ci mejlem wszystkie dokumenty i biece uzgodnienia. Od tego
dnia zaczniesz prac. Spokojnie przygotujesz si do te
matu. Moesz w kadej chwili do mnie dzwoni w razie
wtpliwoci. Dostaniesz telefon subowy. Projekt rusza
od kwietnia. Mamy miesic. W poowie marca przyje
dziesz na par dni do Berlina. Nie wiem, na dwa, moe
trzy. Poznasz zesp, omwimy strategi. Sprbujemy
jak najwicej zaatwi on-line. No oczywicie przyjazdy
bd konieczne, ale ograniczymy je do minimum. "W maju
musisz sobie zorganizowa co najmniej tydzie wolnego,
konieczny bdzie wyjazd do Parya. A potem zobaczymy.
To jak? Umowa stoi?
To miao rce i nogi. I byo jak najbardziej do zrobie
nia. Na dwudniowe wyjazdy do Berlina mogam sobie
pozwoli. Piotrek musiaby poluzowa w pracy i zaopie
kowa si Misi. Jeli nie on, poprosz mam. Szansa
spada mi z nieba, zaprzepaszczenie jej byoby gupot.
- Stoi. - Wycignam rk do Dietera.
Pogadalimy jeszcze p godzinki o czysto technicz
nych stronach przedsiwzicia i poegnalimy si, um
wieni w internecie. Pierwszy mejl miaam dosta pojutrze,
natychmiast po powrocie Dietera do Berlina. Do powrotu
Misi ze szkoy zostay jeszcze ponad trzy godziny. Pora
lunchu. Nie chciaam niczego odkada do jutra, za szyb
ko to wszystko si toczyo. Przeszam onieonymi ulicz
kami rynku w stron biura Piotra. Chciaam go wycign
268

na krtk rozmow. Kiedy dochodziam do bramy, wy


szli z niej rozemiani oboje - Anka z Piotrem. Anka pa
trzya na niego z umiechem, Piotrek odwrcony tyem
do mnie, poprawia jej szalik. Jej spojrzenie powdrowao
w moj stron i umiech zgas. Powiedziaa co szyb
ko do Piotra, odwrcia si i pobiega, gono stukajc
obcasami. Piotrek zebra si powoli i przeszed te par
krokw do mnie.
- Asia, eby sobie nic gupiego nie wymylaa - wy
rzuca z siebie sowa jak pociski z karabinu maszynowego
tatatatata". - To nic nie jest. My razem pracujemy. Ona
wanie leci do klienta, a ja chciaem wyskoczy na szyb
ki lunch. Dlatego wychodzilimy razem. Szlimy w inne
strony, jak widzisz. My po prostu pracujemy w tym sa
mym budy...
- Zostaw to, Piotru - przerwaam mu w poowie
sowa.
Nie mam pojcia, skd wzi si we mnie ten spokj.
Wcale nie byam zdenerwowana. Ani rozczarowana. Nie
byam chyba nawet zraniona. Gdzie w gbi wiedziaam,
e tak wanie jest. e jego opiekuczo, arty, czuo
nale ju do kogo innego. Ostatnie trzy lata przygoto
way mnie na to. Nawet nie bolao tak bardzo. To byo
jak postawienie kropki nad i". Teraz chciaam tylko rze
czowo ustali, co dalej. Nie ze mn. Nie z nami. Nas ju
dawno nie byo. A ja musz teraz zacz y na wasny
rachunek. Chciaam ustali, co dalej z Misi.
- Pjd z tob na lunch, dobrze? - zaproponowaam
spokojnie. - Musimy pogada.
Milczc, rami w rami dotarlimy do Zorby. Usiedli
my naprzeciwko siebie przy maym stoliczku nakrytym
kraciast serwetk. Zamwilimy po szaszyku. Piotrek
269

czeka, patrzc na mnie z obaw. Milczaam. Nie wy


trzyma.
- Asia - powiedzia nerwowo - to naprawd nie jest
tak, jak mylisz.
- Piotru - odparam znuonym gosem - uwierz mi, ja
ju wcale o tym nie myl. Prawda jest taka, e prbowa
limy i nam si nie udao. I niewane, czy powodem jest
Anka, czy nie. Nie o to teraz chodzi. To jest twoje ycie.
Ja chc mie swoje. Bo naszego wsplnego nie ma.
- Nie, Asia, nie mw tak. - Pokrci gwatownie gow
w zaprzeczeniu. - Mamy wsplne ycie. Mamy Misi.
Przecie ja ci kocham. Jeste jedyn kobiet, z ktr chc
si zestarze. Z Ank tylko si przyjanimy.
- Kochany, nawet jeli to prawda, to ja nie mog duej
tak y. Nie mog duej czeka, kiedy wreszcie zazgrzy
ta klucz w zamku. Nie mog przed kad wypowiedzi
zastanawia si, czy jest bezpieczna. I nie mog duej
patrze na twj strach. Ja te ci kocham i pewnie nigdy
nie przestan. Ale nie mog duej by z tob. "wszystkie
wspomnienia, cae nasze wsplne cudowne ycie, zaczyna
si zaciera przez to, co si dzieje z nami teraz. Musimy
z tym jak najszybciej skoczy, zanim zaczniemy si nie
nawidzi. Musimy to zrobi dla siebie i dla Misi.
- Jak to sobie wyobraasz? - zapyta smutnym go
sem. - Ona potrzebuje nas obojga. Wiesz przecie, ju
to przerabialimy.
- Wiem. - Kiwnam gow. - Nie trzeba byo wtedy
prbowa. Trudno, uczymy si na bdach. Piotru, eby
jej blu nie sprawia, chyba mam wyjcie, posuchaj.
Opowiedziaam mu o propozycji Dietera. Przedsta
wiam szczegowo nie tylko ustalenia na teraz. Opo
wiedziaam rwnie o perspektywach. Jeli si uda, jeli
270

si sprawdz, to od przyszego roku szkolnego moga


bym si przenie z Misia do Berlina. To da jej rozsdne
wytumaczenie dla naszego rozstania. To da jej rwnie
drugi jzyk. W jej wieku zapie niemiecki w lot, dzieci
si szybko ucz. Piotrek moe do nas przyjeda. Bd
j wysyaa do niego na wszystkie ferie. Moe odlego
pomoe nam w zakoczeniu tego, czego nie potrafimy
skoczy, yjc obok siebie, a co niestety ju si wypali
o. Sucha uwanie. Nie prbowa mnie zatrzymywa.
Nie prbowa walczy. Jego odpowied bya ostrona
i wywaona.
- No tak. To wielka szansa dla ciebie. Daje ci spokoj
ne, dostatnie ycie i szans na dobr emerytur. Daje ci
moliwo rozwinicia skrzyde. Sprbuj. Zajm si Mi
si, jak bdziesz musiaa jedzi. Potem przyjd wakacje,
maa pojedzie na kolonie i do babci. A potem zobaczymy.
Bybym cholernie nieuczciwy, nie wspierajc ci w tej
sytuacji.
Mj wredny cynizm pozwoli sobie na komentarz:
A teraz jeste, sonko, uczciwy? Wobec mnie, wobec sie
bie, wobec Anki? Odsunam od siebie t myl i spojrza
am na Piotra.
- Dobrze wic - powiedziaam - postanowione.
***
No i zrobio si pracowicie. Obiecana poczta od Die
tera przysza tydzie po naszej rozmowie. Mj nowy
szef mia racj. Praca przy powstawaniu takiego projektu
bya fascynujca. Nieruchomoci skupowane przez firm
Dietera byy nastpnie remontowane przez dzia specjal
nie do tego powoany. Tu konieczne byo szczegowe
271

przeledzenie losw budynku. Kady z nich mia swoj


histori, a Dieter nalega, eby przed planowanym re
montem pozna j od podszewki. Przywracalimy dawn
historyczn wietno starym zrujnowanym kamienicom.
W starych annaach wynajdywalimy drobne szczegy:
sztukaterie, umeblowanie, przeznaczenie budynkw, ale
rwnie nazwiska ludzi, ktrzy w nich mieszkali. Zazdro
ciam naszej historyczce Katherine moliwoci grzebania
si w tych ciekawostkach.
Nastpnie do akcji przystpowali architekci. Projekt
renowacji uwzgldnia cao wiedzy zdobytej przez Katie. Budowle byy przywracane do dawnej wietnoci
i przystosowane do potrzeb wynajmu jako tak zwane
apartamenty wakacyjne. Przepikne prestiowe wntrza
suyy potem gociom z caego wiata. Arystokracji, mi
lionerom, aktorom, dyplomatom. Byy upiornie drogie.
Ju z samej sprzeday takiego apartamentu Dieter mg
mie milionowe zyski. Nie chcia. Pragn zatrzyma
pen kontrol nad perekami historii i architektury,
ktrym przywraca wietno. Pienidze i tak pyny
strumieniem do kasy firmy. Ju po pierwszym mejlu
wiedziaam, e ta praca bdzie dla mnie nie tylko rd
em stabilizacji finansowej, ale rwnie stanie si moj
fascynacj.
Pierwsza wizyta w Berlinie pokazaa, e intuicja Diete
ra dotyczy nie tylko wynajdywania budynkw, lecz rw
nie waciwych pracownikw. Idealnie dopasowaam si
do caego zespou. Pokochaam tych wspaniaych kre
atywnych ludzi, a kad podr do Berlina traktowaam
jak przyjazd do ukochanego domu.
Z pierwszej wizyty wrciam samochodem. Kiedy je
dyny bezporedni wrocawski pocig do Berlina spni
'

272
J

si o trzy godziny, Dietera trafi ciki szlag. To stracone


trzy godziny pracy. Tak by nie moe! Ulokowali mnie
w jednym z berliskich apartamentw. By przepikny,
nie miaam jednak kiedy go podziwia. Mj szef okaza
si upiornie wymagajcym pracodawc. Te dwa pierwsze
dni, ktre spdziam w Berlinie, harowalimy z caym
zespoem po szesnacie, osiemnacie godzin. Kiedy wraca
am po caym dniu burzliwych rozmw do apartamentu,
jedyne, co byam w stanie zrobi, to pa na dostojne
barokowe oe i usn. I ni o Paryu, o moim nowym
projekcie. W dniu wyjazdu otrzymaam od Doreen, asy
stentki Dietera, kluczyki do nowiutkiego mercedesa, trzy
letni kontrakt o prac i czek z pierwsz wypat.
- Ascha - Niemcy tak komicznie wymawiaj zdrobnie
nie mojego imienia - Dieter powiedzia, e mam ci szuka
mieszkania. Kaza zapyta, jakie chcesz. Powiedzia, e
ty decydujesz, ale jeli si zdecydujesz na Mitte (centrum
Berlina) to mamy moliwo zaatwi twojej crce miejsce
w bardzo dobrej szkole. To gdzie mam szuka ci tego
mieszkania? - Zawiesia pytajco gos.
- W Mitte szukaj, Doreen, w Mitte.
Nie musiaam podejmowa decyzji. Podja si sama.
Wiedziaam, e dobrowolnie nie zrezygnuj z tej szansy
od losu. I mieszne, to nie pienidze zadecydoway. To
te dwa dni cikiej harwy, ludzie, ktrzy z otwartymi
umysami angaowali si w projekt, a take mglicie
zarysowany przez architekta kontur paacyku na placu
Vendme w Paryu.
Piotrek i Misia suchali mojej relacji z szeroko otwar
tymi oczami. Przekonaam ich. Misia pocztkowo broni
a si przed porzuceniem znajomej szkoy i bliniaczek.
Potem przestaa walczy. Zacza kopa w internecie,
273

szukaa informacji o Berlinie. Sama poprosia o pierwsze


lekcje niemieckiego. Cieszya si na wyjazd. Ja te. Bdzie
dobrze. Ale to dopiero od wrzenia.
Teraz by kwiecie, wiosna szalaa, a ja nie miaam
kiedy jej powcha. Z jednej strony praca dla Dietera,
co prawda na razie jeszcze we Wrocawiu, ale na penym
etacie. Z drugiej... Nie zdawaam sobie sprawy, ile spraw
musz zaatwi w zwizku z przeprowadzk. Formalnoci
zwizane z przeniesieniem obowizku szkolnego dziec
ka za granic - horror. I jeszcze likwidacja mieszkania
na Szewskiej, bo Piotrek wraca od wrzenia sam na Po
wstacw, a ja z Misi bd w Berlinie. Trzeba znowu
znale studentw, ktrzy chcieliby wynaj mieszkanie.
Tylko problem polega na tym, e studenci szukaj pokoi
dopiero w sierpniu.
Jakby tego wszystkiego byo mao, polityka mi si
wpltaa w yciorys. Otrzymaam jakie gupie oficjalne
zawiadomienie o oczyszczeniu Marii Raczyskiej Jaoch
z zarzutu kolaboracji ze subami bezpieczestwa. To pi
smo wcale nie przyszo z IPN-u, ktry ciga kolaboran
tw jak wita inkwizycja czarownice, tylko z Komendy
Gwnej Policji. Kompletnie nic nie rozumiaam. Babcia
i kolaboracja!? Nie mam czasu na bzdury. Zadzwoniam
do matki. Te nie wiedziaa, o co chodzi. Chyba bd
musiaa wygospodarowa woln chwil i wybra si tam.
Napisali, e oddadz stosowne dokumenty prawnym
spadkobiercom. To ja jestem ten prawny. Cholera. Nie
zostawi tego odogiem, bo diabli wiedz, o co chodzi,
jeszcze si za Misk jakie polityczne ogony bd wloky.
Uraz po moich studenckich uniesieniach, ktre wplta
y mnie w dziaalno opozycyjno-patriotyczn, pozo
sta. Do dzi nie zapomniaam gupich czasw ciemnego
274

komunizmu. Trudno, jak trzeba, to mus. Umwiam si


telefonicznie na jutro.
Posegregowaam milion papierw, wrzuciam do internetu ogoszenia o mieszkaniu. Jutro kolejny pracowity
dzie. Dziki ci, Dieter, za samochd. Wizyt w komen
dzie policji, w szkole Misi i mas drobnych urzdowych
spraw zaatwi byskawicznie. Moe nawet znajd czas
na ploty z Jolk. Znowu nie widziaymy si lata wietlne,
a jak za miesic wyjad waciwie na stae, to pozostanie
nam tylko telefon i gadulec. Tak jest, Jola to wietny
pomys. Zadzwoniam i zapowiedziaam si na wieczr.
Naley mi si odrobina luzu w tym kieracie. Piotrkowi
nic nie bdzie, jak wrci wczeniej i zostanie z Misia.

Przed Jolk pokajaam si dokadnie w sylwestra.


Wyprawiali tradycyjnie sylwestra w domu. Podwjne
go. Kinderbal i party dla dorosych. Wczeniej, kiedy
Misia bya modsza, wicilimy wsplnie nadejcie no
wego roku. Oliwka, Misia i par ich koleanek bawiy
si razem i potem nocoway u Krzykw. Sensowne to
byo bardzo, bo w ten sposb i babcie, i rodzice, ktrzy
mieli na to ochot, mogli si wybra na rne imprezy,
a Jolka i Krzy zawsze robili wietne prywatki, wic cht
nych na sylwestra u nich te nie brakowao. Po pnocy
dzieciaki paday pokotem, a doroli bawili si do biaego
rana. Ale od paru lat, od kiedy Piotru awansowa, pod
rzucalimy po prostu Misk do Krzykw, a my szlimy
na jego firmowy bal.
Tak byo te zaplanowane w tym roku. Wyszo ina
czej. Poszam z Piotrem. Zrobiona na bstwo. Miao
275

by super... Nie byo. Anka przysza sama. Nie wiem


dlaczego. Nie wnikaam. Ze zym Lichniakiem nie kon
taktowaam si od tamtej strasznej rozmowy. Siedziaam
sobie taka pikna przy stoliku i obserwowaam, jak mj
m mczy si okropnie, usiujc nie ledzi wzrokiem
Anki.
Byo paskudnie. Par minut po pnocy zoyam mu
yczenia, przeprosiam i wygaam si straszn migren.
Oczywicie chcia lojalnie wyj ze mn, ale mu wrcz
zabroniam, tumaczc, e to zaszkodzi jego karierze...
Jasne, daam po prostu wolny ring Ance. Powolutku do
tara do mnie prawda. A prawda bya taka, e mj m
pokocha inn kobiet i nic nie mogam na to poradzi.
Oczywicie, e tkwiby przy mnie z lojalnoci i poczucia
obowizku. Ale ja go nie chciaam z poczucia obowiz
ku, ja go chciaam z mioci. A do tego ju go zmusi nie
mogam.
Daam za wygran i pojechaam do Joli. Impreza po
wolutku zdychaa. Gocie, w tym roku tylko jedna para,
zmczeni napitkami zdecydowali si wraca do domku.
Dzieciaki ju usypiay. Krzysiek, w szampaskim nastroju,
zamiewa si z szopki noworocznej w telewizji. Siadymy
sobie z Jolk przy winku i gadaymy do rana.
To bya dobra rozmowa, wyczycia sytuacj. Teraz,
jadc do Joli na ploty po pozaatwianiu miliona urzdo
wych spraw, wiedziaam, e jad do przyjaciela. e nie
ma ju niedomwie i spraw, o ktrych si milczy. Ta
wizyta bdzie prawdziwym wytchnieniem.
Czekaa ju na mnie umiechnita i nakrywaa do
stou.
- No nie mw, e godna nie jeste. Cay dzie la
taa...?
276

- Cze, soninko - rzuciam pogodnie. - A wiesz, e


nawet jestem. Nie czuam tego, ale jestem. Fajnie, dawaj,
co tam masz.
- Dlaczego soninko"? - zaprotestowaa. - Moe
i troch przytyam, ale eby od razu soninko"?
- Nie obraaj si. - Wyjaniam mj skrt mylowy.
- Sloninka" nie jest od tuszczyku, tylko od soneczka.
Spieciam sobie i ukobieciam. To taka eska wersja
soneczka. Umiechnita jeste, z ycia zadowolona, to
jeste soninka. I wcale nie przytya.
- Przytyam, przytyam - narzekaa - Jeszcze ze trzy
kilo i poczta polska przyzna mi wasny kod. Co ja pora
dz, ju tak mam. Jak mi dobrze, to tyj.
- A dobrze ci?
- No! Spaciam wszystko i jestem na zero. Dobrze
mi!
- Fajnie, szybko poszo. Jeszcze w sylwestra mwia,
e co najmniej rok?
- Aha, tak by byo wedug planu, ale Justa zrobia
zoty strza".
- O! Opowiadaj...
Usiadymy jak dorose przy stole, Jolka postawi
a na stole dziwnie wygldajc potraw i zacza na
dawa.
- Justa znowu mnie pogonia w lutym do Kanady.
Zapaa zlecenie na co piknego. Znalaza milionera
minimalist. Suchaj, ale egzemplarz! Facet kupi sobie
cay dach i poddasze takiego wieowca. Bo potrzebuje
przestrzeni. I upar si, e t przestrze sobie zachowa.
Na dachu geniusz od zieleni zaprojektowa mu tak jakby
ogrd. A ca t ogromn powierzchni poddasza ro
bi ja. Wszystko ma by pochowane. Tylko due puste
277

przestrzenie. Sprzty praktycznie pochowane w cianach


i wszystko z materiaw wysokiej jakoci. Co pikne
go. I facet ma wicej pienidzy ni rozumu. Ty wiesz,
e ja tam wysaam moich stolarzy, do Kanady. Robimy
wszystko od A do Z. Zapaciam ludzi, materiay wszyst
ko, a z reszty zaliczki spaciam kredyty do zera. Nawet
obrotwk! Czyli to, co zostanie po skoczeniu roboty,
to czysty zysk. Mj i Justy! Czujesz? Mog si utrzyma
z projektowania mebli! Odjazd.
- No ale sklep-kafejka jeszcze dziaa?
- Dziaa i bdzie dziaa. Krzychu te musi mie za
jcie. Ja go sobie kontroluj, a jemu si wydaje, e jest
szefem. No i wilk syty, i owca caa.
- Czyli jednak przywrcia Krzysia cakiem do
ask?
- Asia, po co to wakowa od nowa. Ju w zeszym
roku ci powiedziaam, kocham go i widziay gay, co bray.
Ty masz gorzej...
- Ano mam - westchnam. - Na mio lekarstwa nie
ma. Na gupot to jeszcze mona zaradzi, ale na mio
si nie da... A propos mio, to co u Justy?
- Na Zachodzie bez zmian. Cay czas ten sam ukad.
Ale nie wiadomo, co bdzie, bo jej si tutaj cakowicie
porbao, no i teraz nie wie, co robi.
- Jak to, tutaj? - zaciekawiam si. - Przecie ona ma
wszystko tam. Ericka, Jamin, interesy, ycie.
- W zasadzie tak, ale matk tu zostawia.
- I co?
- I koszmar. Matka ma raka, alzheimera i Bg wie,
co jeszcze. I kto musi si ni zajmowa, a Justa si po
czuwa. Do tej pory zaatwiaa to opiekunkami, nawet
jedna mieszkaa z matk, ale teraz si zmienio. Just
278

sta na opiekunki, tylko e adna nie wytrzymuje duej


ni dwa miesice, choby nie wiadomo ile forsy dostaa.
Justa si upara, e do specjalistycznego zakadu mamy nie
odda, bo mwi, e nawet jak ekskluzywne, to wykoczalnie. No i waha si, czy nie wrci. Waciwie to nie, nie
waha si, tylko ju postanowia. Jak tylko skoczymy to
zlecenie. Zarobimy tyle, e na roczny urlop moe sobie
pozwoli. Z Erickiem stabilnie, nawet twierdzi, e jak jej
duej nie bdzie, to zyska na atrakcyjnoci. A Jaminka ma wasne ycie. No to Justa przyjeda w czerwcu
i organizuje nowe ycie mamusi. A propos, nie syszaa
moe o jakim duym mieszkaniu w centrum do kupienia
albo wynajcia? Bo Justa bdzie potrzebowaa minimum
trzech, czterech pokoi. Wiesz, jeden dla opiekunki, bo
si upara, e sobie przez rok wychowa tak na stae,
a potem wrci do Kanady...
-Jola, czy ty cakiem nienormalna jeste? - spytaam,
zostawiajc bez komentarza poczucie obowizku Justyny.
-Wcale ju nie suchasz, co si do ciebie mwi? Przecie
nie dalej jak wczoraj ci wspominaam, e Szewsk znowu
chc wynaj...
- O popatrz, nie skojarzyam! - zawoaa. - Zo
bacz, jak to si fajnie skada... To ja powiem Jucie.
Albo... zreszt, co ja gadam, sama do niej zadzwo
i powiedz.
- Masz racj. Dawno jej nie syszaam. Zadzwoni.
- A tak oglnie jak ci id przygotowania do wy
jazdu?
- No na szczcie najwikszy problem, to znaczy
mieszkanie, pewnie si wanie rozwizao. Miki szkol
ne pozwolenia i delegacje zaatwiam dzisiaj. Pakowanie
jako tam idzie, a jeszcze w tym czasie co dziwnego mi
279

wyskoczyo... Czekaj, poka ci to, bo sama nie miaam


kiedy porzdnie przeczyta. Dzisiaj odebraam z poli
cji... - Wygrzebaam kopert z torebki. - No popatrz
sama.
Pochyliymy si we dwie nad dokumentami uwalnia
jcymi babci Mari od podejrze o kolaboracj. W skad
dokumentw wchodzio oficjalne pismo stwierdzajce, e
Maria Jaoch-Raczyska urodzona... nie bya wsppra
cownikiem sub bezpieczestwa w latach 1980 - 1989.
Idiotyczne samo z siebie. Babcia umara w tysic dzie
wiset osiemdziesitym pitym roku, trudno eby zza
grobu bezpiece donosia. Zacznikiem do pisemka by
protok przesuchania z marca 1985, tu przed mier
ci babci, oraz oryginalny list od paryskiego notariusza
wraz z okropnie nieudolnym tumaczeniem. Pobienie
przejrzaymy protok, w ktrym stwierdzano, e bab
cia zostaa przesuchana na okoliczno podejrzanych
kontaktw ze zgniym kapitalizmem i wszystkiego si
wypara.
- Ty popatrz, jakimi debilizmami oni si zajmuj za na
sze cikie podatnikw pienidze - zdenerwowaa si
Jolka. - Kompletnie nie wiadomo, o co tu chodzi. Wiesz
co, zobaczmy ten orygina. Moe z niego czego si do
wiemy. Tumacz, bo mj francuski ju zardzewia.
Wyjam z koperty list. Niestety by dokadnie tak
samo zrujnowany jak bzdurne tumaczenie. Mianowi
cie wszystkie nazwiska oprcz nazwiska babci zostay
dokadnie zamazane czarnym pisakiem. Wiadomo by
o jedynie, e babcia co odziedziczya i ma si gdzie
stawi. Co, gdzie i po kim, nadal nie byo wiadomo.
Wzruszyam ramionami. Jolka popatrzya na mnie z za
stanowieniem...
.

280
f

-Ty! - Machna rk. - Daj mi kopert.


Daam bez zastanowienia.
- Popatrz - rzucia z satysfakcj. - Cenzor by idiota
albo mao gorliwy. Zostawi adres nadawcy na kopercie.
Kancelaria notarialna Albert Gauthier i synowie, to z Pa
rya. No popatrz, znowu si zbiego jak gacie w praniu.
Ty chyba zaraz jedziesz do Parya... Co ci szkodzi, id
tam. Niby dwadziecia lat mino, ale we Francji firmy
tak szybko si nie rozlatuj jak tutaj.
- Wiesz co, masz racj. - Woyam do koperty owiad
czenie o niewinnoci babci i wsunam cao do we
wntrznej kieszeni torebki. - Pjd tam albo przynajmniej
sprawdz w paryskiej ksice telefonicznej, czy jeszcze
istniej, i zadzwoni. Dobry pomys. Zabezpieczyam
kopert w torebce, a tam nic nie ginie. Jestem wieo
po remanencie i porzdkach, to nastpne wyrzucanie
czegokolwiek planuj na przyszy rok. A w Paryu to ja
w tym roku jeszcze par razy bd.
Zadowolona z siebie zmieniam temat.
Poplotkowaymy jeszcze troch o Piotrku i Ance,
dzieciakach i problemie Justy i pojechaam do domku.
***
No i przyszed maj. Udao mi si pozaatwia abso
lutnie wszystko. W zasadzie moje ycie we Wrocawiu
i z Piotrkiem jest ju zamknite. Nowe ycie spakowane
w kartony czeka na nowy dom. Jutro wyjedam moim
merolkiem do Parya. Pierwszy raz zobacz swj projekt.
Siedziaam przy komputerze i przegldaam po raz setny
informacje przesane przez Katie. Szczegy umeblowa
nia, delikatne stiuki na sufitach salonu i lista nazwisk
281

lokatorw. Zatrzymaam wzrok na roku 1857. Maria


Kaergis. Bkitne wiato ekranu komputera odbijao
si od oczka diamentu w piercionku na moim palcu.
Szafiry wchony ten bkit, zmatowiay i poszarzay jak
paryski wit. Maria Kaergis... - powtrzyam. Maria...
Znowu Maria...

Asia, 29 maja 2009,


Pary, plac Vendme
Jazda takim samochodem to sama przyjemno. Dwa
dni temu, w rod, dobiam do Berlina. Nasz zesp za
fundowa mi osiemnastogodzinne pranie mzgu przery
wane donoszonymi przez dostawcw posikami i mocno
wspomagane po czternastu godzinach lambrusco z col.
Wypiam hektolitry kawy i mj mzg zosta nafaszerowany mas poytecznych informacji na temat obiektu
przy placu Vendme.
Sama te odrobiam lekcje. Maria Kalergis sroce
spod ogona nie wypada. rde pisanych na jej temat
znalazam mnstwo. Zgodnie z sugestiami, ktre Katie
skutecznie wszczepia naszym architektom, paacyk mia
zyska dokadnie taki wygld jak w czasach synnej damy.
Dlatego wanie uparam si, eby jak najwicej o niej
wiedzie. Dieter oczekiwa ode mnie nie tylko wyszukania
ekip remontowych i francuskojzycznego kierownictwa.
Oczekiwa ode mnie natchnienia. Powiedzia: Wyczaruj,
Ascha, wyczaruj atmosfer tego miejsca".
283

Oczyma wyobrani widziaam te synne wieczory lite


rackie, gdy Norwid wodzi zakochanymi oczami za swoj
muz, a Chopin kad wysmuke palce na klawiszach for
tepianu, czuam zapach wiec w delikatnych lichtarzach
i syszaam szelest taftowych sukien dam. O tak, wycza
ruj! Bd miaa do czasu nie tylko na rozmowy z pod
wykonawcami, ale znajd chwil na rajd po sawetnych
paryskich antykwariatach. Katie dokadnie pokazaa mi,
czego mam szuka. Wiem, e czas na szczegy przyjdzie
pniej. Ale jeli znajd co idealnie pasujcego, to dosta
am pozwolenie na zakup i namiary na magazyn, gdzie
Katie od miesicy przechowuje rne pereki meblarstwa
pod ktem naszego projektu. Dla Katie - Niemki - Kalergis, mimo e Niemka ze strony ojca, bya obca. Katie
nie wie, kim by Norwid, i nie rozumie polskiej duszy.
Bardzo liczyam na to, e potrafi wyczarowa atmosfer
tego miejsca. Ambicja ostro kopaa mnie w zadek.
W Paryu znalazam si w czwartek pnym wieczo
rem. Wspaniae francuskie autostrady pozwoliy mi po
ukada myli. Nic tak nie relaksuje szarych komrek jak
sto pidziesit kilometrw monotonnej nudy francuskich
autostrad, pustej drogi i ograniczenia szybkoci. Doje
chaam lekko zmczona i pena zapau do pracy. Dziki
genialnej organizacji Doreen cay dzisiejszy dzie miaam
wypeniony spotkaniami z inynierami, kierownikami
budowy i potencjalnymi podwykonawcami. A mieszne,
ile z tych ekip pochodzio z Polski. Waciwie poowa
skadu, ktry zatrudniam, to Polacy. I to absolutnie nie
z powodu patriotyzmu - po prostu byli najlepsi w swoim
fachu i na dodatek doskonale pojmowali, czego od nich
oczekuj. Cholera wie, moe wsplny charakter naro
dowy pomg.
284

Teraz, wieczorem, po wyczerpujcym dniu, znalazam


jednak siy, eby si powlec na plac Vendme. Szczeg
owa inwentaryzacja obiektu bya ju zrobiona, paa
cyk nalea do nas. Ale do tej pory widziaam jedynie
plany, rysunki i zdjcia. Chciaam zobaczy mj obiekt
w naturze. Powcha go, poliza i poczu. Na dzi za
planowaam tylko spacer po okolicy. Miaam klucze, ale
na wdychanie atmosfery wntrza chciaam powici
ca sobot. W sobot pnym wieczorem zamierzaam
wyruszy w drog do Berlina, eby w niedziel porzdnie
si wyspa. Obiecaam Dieterowi, e wszystkie orygi
nalne kontrakty, ktrych naprodukowaam ca mas,
podrzuc mu po drodze do domu, w niedziel rano.
Na poniedziaek zaplanowaam sobie, e zanios papiery
Kamili do szkoy, ktr dla niej wybraam. Im wczeniej
zaczn to zaatwia, tym lepiej. Tymczasem w firmie
przeanalizuj moje dokonania na podstawie papierw,
a we wtorek i rod - znowu nasiadwy robocze w pracy.
Czwartek - przegld mieszka, ktre Doreen wygrzebaa
na zlecenie szefa. Obie miaymy nadziej, e co mi si
spodoba. Od pierwszego lipca chciaam si przenie
na stae. Dieter da mi dwa tygodnie na zorganizowa
nie nowego ycia, to znaczy urzdzenie si i zaatwienie
wszystkich formalnoci mieszkaniowych i szkolnych Mi
si. Przedtem jednak czekay mnie jeszcze liczne wycieczki
do Berlina i Parya. Wszystko zaczynao si sensownie
ukada. Piotrek sumiennie mnie wspiera, co odczu
waam bardziej jako niecierpliwe oczekiwanie, a si
wreszcie wynios na stae w diaby. Pragnie wolnoci...
Dobrze, dostanie j. Tym bardziej e ja te niemiao za
czam o niej marzy. Znowu poczuam si samodzielna
i zaczynaam sobie powolutku przypomina, kim byam,
285

zanim utonam w zudnym wraeniu wielkiej mioci


i penego zaufania.
Zaparkowaam na styk za jakim peugeotem. Tu wszy
scy tak parkuj. Trudno powiedzie, e paryskie powietrze
pachniao, ale majowy wieczr robi, co mg. W wolno
zapadajcym zmierzchu podziwiaam wspania przestrze
placu Vendme, otoczonego zwart zabudow kamienic-paacykw. Gigantyczny obelisk na rodku rzuca cienie
na zaparkowane samochody. Zaczy si zapala lampy.
Ciepe te wiato zalao cay plac. By przepikny.
Wstrzymaam oddech. O tak, nawet jeli wwczas
byy tutaj lampy gazowe, to w takim otoczeniu mo
na byo marzy, kocha, tworzy i ni na jawie. Powo
lutku podreptaam w kierunku mojej kamienicy. Parter
- wspaniae arkady. Tu trzeba tylko drobnych zabiegw
kosmetycznych - i a si prosi o knajp. I to nie ma
przytuln kafejk, tylko powan doros restauracj.
Z pysznym arciem i fortepianem. I pianist - prawdzi
wym muzykiem, ktry bdzie gra klasykw. Chopina
przede wszystkim.
Staam sobie przed ciemn pust fasad budynku i ni
am na jawie. Obok ttniy yciem hotele i przytulne
francuskie bistra. Na plecach wyczuam czyje spojrze
nie. Odwrciam si niechtnie. Facet tkwi nieruchomo
obok latarni. Patrzy na mnie. Nie, aden zboczeniec ani
bandyta. Nawet nie przypadkowy podrywacz. W cie
pym wietle latarni widziaam niewysokiego mczyzn
przyzwoicie ubranego, typowego biznesmena. Wytworny,
spokojny, nobliwy, na oko po szedziesitce. Sta bez
ruchu i patrzy na mnie. Jakby czeka, a skocz. A
si odwrc, podejd o niego i pjdziemy gdziekolwiek
razem. Paranoja.
286

Nie wiem, dlaczego nie przelizgnam si po nim


wzrokiem, nie odwrciam i nie poszam sobie. Mur
mioci do Piotrka, ktry cae lata chroni mnie przed
durnymi zaczepkami, run, co wcale nie znaczyo, e
prowokowaam obcych mczyzn. Nie byo ju nic, co
by mi kazao trzyma ich na dystans, ale mimo wszyst
ko zachowywaam rezerw. Dlaczego wic teraz nagle
odwrciam si ku niemu i po prostu staam, jakbym
czekaa na jego ruch? Nie wiem. wiato ulicznej la
tarni odbio si od oczka mojego piercionka. Bysn
o wesoo w szlifie diamentu i pobiego fioletowym
promieniem szafirw do nieznajomego. Zadziaao jak
wcznik, jak przycisk play" w odtwarzaczu mp3. Bez
chwili wahania, bez zastanowienia mczyzna zacz
i w moj stron. Zgasiam papierosa i czekaam. Jak
idiotka. Nie wiadomo na co. Jak na podryw, to zacz
nietypowo.
- Tu mieszkaa Maria Kalergis - powiedzia.
- Wiem - odparam gupio, bo nic innego nie przy
chodzio mi do gowy. Kompletna pustka. Powinnam
bya si odwrci i po prostu odej. Albo powiedzie
co inteligentnego. A tu nic.
- Wejdzie pani do rodka? - zapyta, jakby to byo
oczywiste.
- Nie dzi. - Znowu jedynie odpowiedziaam na py
tanie. -Jutro przyjd jeszcze raz. Wtedy rozejrz si do
kadniej.
- Dobrze. - Skin przyzwalajco gow.
A ja dokadnie w tym momencie sobie uwiadomiam,
e rozmawiamy po polsku. Zamroone szare komrki
ruszyy do pracy. Jego twarz wydaa mi si znajoma. Ale
z drugiej strony byam prawie pewna, e nigdy wczeniej
287

go nie widziaam. Spokojna, kulturalna twarz, delikat


ny zarost, siwiejce wosy. A oczy - niewiarygodne! Nie
ma takiego odcienia bkitu. Tylko na portretach Jezusa
w kociele widziaam takie oczy. Kim on jest? Na pewno
nie aden z podwykonawcw, z ktrymi dzisiaj rozma
wiaam. Pamitaabym choby te oczy. Mzg pracowa
na wysokich obrotach. Moje oczy musiay wyraa kom
pletn pustk, a moe jakie durne wyczekiwanie. Chy
ba tym utkwionym w niego wzrokiem sprowokowaam
wyjanienie.
- O przepraszam! Nawet si nie przedstawiem.
- Wzi mnie za rk, a ja wcale nie zaprotestowaam.
- Albert Gauthier, notariusz. Nie mog uwierzy, e pani
naprawd jest tutaj. To takie niezwyke. Tak si ciesz.
- Nie rozumiem. - Machinalnie ucisnam jego do.
- Czy my si znamy?
- Waciwie nie... - odpar z wahaniem. - To znaczy
ja o pani sporo wiem, bo to mj zawd. Ju mwiem,
jestem notariuszem. Nasza rodzina od wielu pokole...
Mj ojciec i dziadek, i pradziadek... My jestemy zo
bowizani ledzi losy pani rodziny, ale... Moe bymy
gdzie usiedli albo jutro w kancelarii... Nie, albo... Bo...
- Urwa, ale zdy mnie mocno zaciekawi.
- Tutaj! - Machnam rk w stron owietlonej witry
ny ssiedniego bistro i zabraam rk. Dobrze wytrenowana przez dugie lata, wyryta w mzgu zasada nie zawiera
si przygodnych znajomoci z mczyznami na ulicy"
zrobia swoje. Chocia wcale mi nie przeszkadzao, e
trzyma moj do w swojej, po prostu tak wypadao.
- Dobrze. - Nie prbowa ju mnie dotyka. - Usi
dziemy spokojnie i porozmawiamy. Odpowiem na wszyst
kie pani pytania.
288

Przez tych par sekund, kiedy szlimy razem do ka


wiarenki, moje myli galopoway bezadnie. Jakie
pytania, do cholery? Nie znam czowieka. Nie mam
pyta!
Weszlimy, usiedlimy, zamwilimy po kawie. eby
zyska na czasie i zastanowi si, co tu robi z cakowicie
obcym mczyzn, zapaliam papierosa. Zacignam si
gboko. A on po prostu patrzy, jakby czeka na te jakie
tam pytania. Spiam si.
- wietnie pan mwi po polsku. Pan jest Polakiem?
- zapytaam. - Skd my si znamy?
- Jak mwiem, nie znamy si. - Umiechn si pierw
szy raz - Ja wiem, kim pani jest, ale pani chyba nie ma
o mnie pojcia. Znam ten piercie. I znam histori pani
rodziny. I pani te znam, mimo e widz pani pierwszy
raz w yciu. A po polsku mwi wszyscy w mojej rodzinie,
bo to z jednej strony polskie korzenie, a z drugiej obo
wizek zawodowy. W kocu nasze najwaniejsze klientki,
to znaczy panie, jestecie Polkami.
Nawiedzony, pomylaam w panice. Jakie klientki?
Ani ja, ani matka, a ju tym bardziej babcia Maria nie
miaymy nigdy do czynienia z francuskimi notariusza
mi. Facet wyglda na modego emeryta. Rwnie dobrze
mg by wietnie zakonserwowanym dziewidziesiciolatkiem, jak staro wygldajcym moim rwieni
kiem. Nigdy nie umiaam okreli wieku innych osb.
Czyli eby zna ten piercionek, Gauthier musiaby go
wczeniej widzie na moim palcu lub u mojej matki
lub babci. adna z nas waciwie nigdy go nie zdejmo
waa. No, zamy, e facet jest o wiele starszy, tylko
doskonale si trzyma. Czyli widzia diament u mamy.
W porzdku.
289

-Jest pan jakim starym znajomym Krystyny? -W mo


im gosie poczyy si nuta pytania z nut pewnoci. Tak
trzyma.
- Nie, pani matki te nigdy nie widziaem. Nie byem
w Polsce. Kiedy by tam mj ojciec, eby ustali stan
rodziny po wojnie, odnale spadkobiercw Eleonory Ra
czyskiej. Pokrci gow. - Wiem, e to dla pani trudne. <
Ostatnia kobieta z waszego rodu, z ktr moja rodzina
miaa kontakt osobisty, to Laverna.
No nie powiem, zaciekawi mnie. W ten sposb nikt
mnie nigdy nie podrywa. Ale nawet jeli by w moim
typie, to minimum dwadziecia lat za stary. Niczym nie
potrafiam wytumaczy faktu, e siedziaam z nim teraz
w kafejce i prowadziam t bzdurn rozmow. Wieczo
rem miaam przejrze ton papierw, jeszcze raz spraw
dzi wszystkie podpisane dzi umowy i przefaksowa je
do berliskiego biura. A siedziaam tutaj z obcym czowie
kiem, ktry mg si okaza niebezpiecznym szalecem.
W mojej rodzinie nigdy nie byo adnej Laverny. To to
francuskie imi, a babcia Maria stanowczo twierdzia, e
nasze korzenie s czysto polskie. Moja prababka nazywa
a si przecie Eleonora Raczyska. Z Wielkopolski. To
wszystko byo jedn wielk paranoj. Mimo to siedziaam
z nim nadal. A najgupsze, e mu ufaam. Ja, tyle razy sko
pana przez mczyzn, tak doskonale pewna i na wasnej
skrze przekonana, e mog ufa tylko sobie, zaufaam
cakiem obcemu facetowi! Nawet nie wiedziaam, o co
go zapyta. Nie miaam pojcia, kim jest. I jedyne, co mi
przyszo do gowy, to naga wielka ch zdemaskowania
jego oszustwa.
- W moim rodzie, jak to pan adnie nazywa - powie
dziaam chodno - nigdy nie byo adnej Laverny.
290

Niezadane pytanie wcale nie zawiso szyderczo w po


wietrzu, jak powinno.
- Owszem, bya! - odpar pewnym gosem. - Laverna
Maria Lapage von Metternich. Pani praprababka. Mat
ka Eleonory von Metternich Raczyskiej, babka Marii
Raczyskiej Jaoch, crka Marii Kamili Baszkircewej
i wnuczka Marii Kalergis. Wysaem przecie list do pani
babki, a potem kolejny do pani Krystyny Skalskiej, ale
ten wrci. Rozumiem, e wtedy nie byo odpowiedzi,
takie czasy. Teraz jednak wszystko si zmienio. Moe
pani wreszcie przej spadek bez adnych politycznych
konsekwencji. Czy nie po to tu pani przyjechaa?
Powiedzia to spokojnie, jak co oczywistego. Jak fakt.
I pooy rk na mojej doni, przykrywajc diament,
ktry nagle zacz wariowa w wietle wieczki stojcej
na stoliku. Zatkao mnie. Szaleniec. Rzuca kilka faktw
i dowala kompletn fikcj. Wiem wszystko o Kalergis.
Tak, miaa crk, ale przecie nie t malark, wariatk,
ktra zyskaa saw pamitnikami i umara za szybko,
eby porobi w nich sprostowania. Bezdzietnie umara
- z tego, co wiem. Facet jest nie tylko nawiedzony, ale
zdrowo szurnity. Wyszarpnam rk i podniosam si
z krzesa.
- Pan wybaczy - powiedziaam zimno. - Nie mam cza
su na takie bzdury. Dobrze, e si nie znamy, bo nie jestem
zainteresowana takimi znajomociami. Do widzenia.
Zgarnam torebk z oparcia krzesa. Mczyzna
podnis si, skoni gow i, patrzc mi w oczy, powie
dzia:
- Jak pani sobie yczy. Przepraszam, moe cae to
spotkanie wyszo dziwnie, ale przyznaj, e mnie pani
zaskoczya. Dopiero w zeszym tygodniu ustaliem pani
291

adres we Wrocawiu, przy ulicy Powstacw. List ju


wysaem, ale nie spodziewaem si tak byskawicznej
reakcji. No i nie zapowiedziaa pani swojej wizyty. Przy
szedem tutaj tknity jakim dziwnym impulsem. A tu
nagle pojawia si pani... My i tak bdziemy musieli si
spotka oficjalnie, ale dzi mnie pani po prostu zasko
czya... - I tak sta, gada co jeszcze gorczkowo i pa
trzy, jak wybiegam z kawiarni, chyba nawet prbowa
mnie goni, ale go barman zatrzyma, jak zauwayam
ktem oka.
Wcale nie byam roztrzsiona. Nawet ca drog po
wrotn do apartamentu miaam si z tej idiotycznej
sytuacji. Nie wierz w cuda, duchy i przeczucia. Jestem
racjonalna, logiczna i dobrze zorganizowana. A to co
byo... paranienormalne". Dotaram do swojego poko
ju, spokojnie przejrzaam papiery, przefaksowaam, co
miaam przefaksowa. Pogadaam przez telefon z Mik
i, nie mylc o tej gupiej przygodzie, zwyczajnie poszam
spa.
Obudziam si o wicie. Po biaej wykrochmalonej
pocieli skakay rowe promyki wschodzcego so
ca. Mj diament odbija ich blask, strzelajc mi w twarz
wietlistymi fioletowymi byskami. Dra obudzi mnie
o godzinie, ktra na moim budziku nigdy nie istniaa.
Schowaam obuza pod kodr. Jeszcze popimy...
Kamienica przy placu Vendme w dziennym wietle
take bya imponujca. Stracia co prawda magi, kt
r dawa jej wczorajszy ciepy blask lamp. Mimo to na
dal bya pikna. Przestronne apartamenty. Due okna.
lady dawnej wietnoci. Chwil duej, ni to byo
potrzebne, spdziam w apartamencie Marii Kalergis.
Sypialnia - odarte z tapet szare ciany. Salon - tu pewnie
292

w centralnym miejscu sta fortepian, na ktrym grywali


Chopin i Wagner. Wielki, doskonale zachowany kominek.
Bdzie rewelacyjnie podkrela charakter wntrza, jakie
tu stworzymy. Ciekawe, czy siadaa przed nim i, patrzc
w ogie, zastanawiaa si cho przez chwil, co zrobi
z mioci Norwida. Ciekawe, jaka bya naprawd. Westalka czy Mesalina. Ciekawe...
Okoo poudnia zdecydowaam si zakoczy prac.
Poszwendam si po Paryu. Poszukam po antykwaria
tach ciekawych mebli do mojej kamienicy. Jeszcze tylko
przerwa na kaw i przerzuc si na drug stron Sekwa
ny. Tam jest par ciekawych sklepikw, wszystkie adresy
wraz ze stosownymi referencjami Doreen przygotowaa
mi w specjalnej teczce. Podwiadomie skierowaam si
do kafejki, w ktrej bylimy wczoraj. Zamwiam kaw.
Czekajc, zadzwoniam do Jolki po porad w kwestiach
niejako meblowych zwizanych z apartamentem Kalergis.
Poradzia jak zwykle sensownie. Poplotkowaymy chwil
o Krzyku i Piotrku. Z rozbawieniem opowiadaam jej
historyjk o wczorajszym szalecu. Barman przynis mi
kaw, a obok filianki pooy kopert.
-C'est pour vous, madame - powiedzia obojtnie - to
dla pani, od tego pana, z ktrym bya tu pani wczoraj.
Trzymajc suchawk przy uchu, z ciekawoci otwie
raam kopert.
- I wyobra sobie kochana, e on uparcie twierdzi,
e jestem jak praprawnuczk Kalergis... - Rozemiaam
si. - Wyobraasz to sobie? Szaleniec! I jeszcze mi list
miosny w knajpie zostawi. No otwieram - szarpaam
si z kopert - pomiejemy si.
- wiat jest peen wariatw - podsumowaa Jolka.
- Suchaj, a moe ty po prostu miaa branie, a facet uzna,
293

e na spadek to ci na pewno wyrwie? No, no... O podry


wie na notariusza to ja jeszcze nie syszaam! - rozemiaa
si. - Ty, ale czekaj... Ty chyba zamienie jakie masz.
Przecie cakiem niedawno, przed wyjazdem, jak bya
u mnie, to co tam byo o notariuszu z Parya. Nawet mi
pokazywaa pismo, e babcia Maria nie kolaborowaa
z bezpiek. I chyba jaki notariusz koo pira jej robi.
- O matko jedyna, rzeczywicie! - Odoyam na bok
kopert, ktr przynis barman, i wycignam na stolik
torebk. Kompletnie zapomniaam. Kopert z policji no
siam przy sobie prawie od miesica. - Jolka, zadzwoni
do ciebie potem. Masz racj, jestem stara sklerotyczka.
Chyba zrobiam z siebie idiotk. Poczekaj, musz wszyst
ko posprawdza. Odezw si niedugo.
Odoyam telefon, znalazam w torebce zapomniany
list z kopi pisma notariusza, przez ktrego babcia Ma
rysia za komuny miaa kopoty. Notariusz si nazywa
Albert Gauthier.
Otworzyam kopert od barmana. Na prostej kartce
byo tylko par sw:
Piercie mioci i przebaczenia nie kamie. Widzia
em go na Fani doni, wic musi Fani w to wierzy. Ma
ria Raczyska-Jaoch, prawna spadkobierczyni hrabiny
von Metternich, bya jego wacicielk. Moe mio
do niej pozwoli Pani mi zaufa. To wane. Chodzi rw
nie o przyszo Pani crki Kamili Marii. Jestem gotw
wszystko logicznie Pani wyjani. Chodzi o wypenie
nie testamentu Laverny Marii Lapage von Metternich.
Prosz o przybycie pojutrze, 31 maja o godzinie 10.00,
na Rue de Lille 28 do rezydencji Bersolys w celu prze
jcia masy spadkowej.
294

I podpis: Albert Gauthier, notariusz".


Rozejrzaam si wok. Kafejka bya prawie pusta.
Siedziaam sama przy barze. W kcie plotkoway za
wzicie dwie Murzynki. Znudzony macho strzepywa
popi z papierosa bezporednio na ziemi, sczc
espresso i nie zaszczycajc mnie jednym spojrzeniem.
Wczorajszego natrta ani ladu. Zamyliam si. Kamila
Maria - Misia. Moja crka. No tak. Dane o mojej babce
i crce atwo znale - takie czasy. Ale jednej rzeczy
waciwie nikt nie mia prawa wiedzie. Piercie mi
oci i przebaczenia. O tym nie wiedzia prawie nikt.
Babcia Maria nie yje, matka zawsze milczaa na temat
swojego zarczynowego piercionka, a ja jako nigdy
nie opowiedziaam nikomu o tej ostatniej nocy w yciu
mojej babci. Spojrzaam powtrnie na wytworne litery.
Maria wierzya... Kamila Maria... Maria... Maria Kalergis... Maria". Zostan do niedzieli. Pjd tam. Przed
moj Misi cae ycie... Zoyam licik w rwny pro
stokt i wepchnam do torebki. Identyczny list czeka
na mnie w paryskim biurze firmy i w hotelu. Wszystkie
byy napisane na schludnym papierze kancelarii nota
rialnej. Maej, ale istniejcej... Sprawdziam. Nazwa
i adres ten sam co na kopercie listu do babci Marii, tego
z podejrze o kolaboracj z kapitalistycznym wrogiem.
Co tam, pjd!
W sobot sumiennie odwaliam wszystkie obowizki.
Zadzwoniam do Misi i Piotra. Prbowaam jako rozsd
nie mu wytumaczy, e zostaj dzie duej w Paryu i e
jakby co, to id jutro na Rue de Lille. Chyba prbowaam
sobie idiotycznie stworzy zabezpieczenie, na wypadek
gdybym znikna. Niestety maonek nie zainteresowa
295

si tematem i gada jakby obok mnie. Dobrze. Zadzwo


niam do Dietera.
- Dieter - zameldowaam - zaatwiam wszystko, co
miaam zaatwi, ale nie wracam. Musz zosta tu jeszcze
do jutra. Co ty na to?
- Okej, Ascha - odrzek bezproblemowo jak zawsze.
- Potrzebujesz czego? Widziaem faksy. Chcesz wicej for
sy na meble? Znalaza same pereki. Zostajesz subowo
czy po prostu potrzebujesz luzu? Mog ci jako pomc?
- Prywatnie zostaj. - Umiechnam si w duchu.
Dokadnie takich pyta z pominiciem tego o kas ocze
kiwaam od Piotrka. - Nic nie potrzebuj. Chc tylko,
eby wiedzia, e jutro wybieram si na Rue de Lille,
numer dwadziecia osiem. Jakbym si nie zameldowaa
do wieczora, to wiesz, gdzie mnie szuka.
- Ascha? - zaniepokoi si Dieter. - Czy to co ryzy
kownego? Mam znajomoci w paryskiej prefekturze po
licji. Nie chc si wtrca, ale ta deklaracja brzmi troch
dziwnie. Zreszt ja znam ten adres i... - Urwa w poowie
zdania. - A zreszt to niewane.
- Spokojnie, Dieter, to prywatna sprawa. Legalna.
Chc tylko, eby kto wiedzia, gdzie jestem. To wszystko.
Dzikuj ci.
- Dobrze. Jak chcesz. - Nadal mwi zatroskanym
tonem i jako tak inaczej. Hm, ostronie. - Jakby cze
gokolwiek potrzebowaa, dzwo na komrk. Odbior,
mimo e niedziela. Okej?
- Okej! - Staraam si, eby to zabrzmiao niefraso
bliwie. Odoyam suchawk.

296

Staam sobie przed numerem dwudziestym smym


na Rue de Lille i nie wiedziaam, co dalej. To by paac.
Nie kamienica, tylko dostojny, oniemielajcy gmach.
Tak wic staam i rosa we mnie panika. Tabliczki Mu
zeum" albo Hotel", albo nawet Zabytek" nie byo.
Paac wyglda na szalenie zadbany i kompletnie niezamieszkany. Po remoncie, niby normalny, ale okna
pozamykane na gucho, chocia maj. Brak zwiewnych
mulinowych firanek. Taki martwy paac. Bez tabliczek,
wic to na dodatek wasno prywatna. I ja mam si
tam dobija! Paranoja. Piercie mioci i przebacze
nia, przemkno mi przez gow. Wolno i chyba troch
niemiao weszam po szerokich schodach. Stanam
pod drzwiami. Koatka bya, a jake. Obok znajdowa
si te cakiem nowoczesny dzwonek. Zadzwoniam.
I dokadnie w tym momencie, kiedy mj palec ozdo
biony olbrzymim diamentem przycisn guzik dzwonka,
poczuam pewno, e powinnam tu by. Nie jestem
intruzem. To moje miejsce. Nie mina adna wieczno,
prawie natychmiast otworzy drzwi pan Gauthier - mj
przedwczorajszy rozmwca.
- Dzikuj, e pani mi zaufaa - powiedzia. - Prosz
wej. Jest pani bezpieczna i nic jej nie grozi.
Wcale mu nie ufaam. Byam zaciekawiona, ale jed
noczenie przeraona jak kurczak w ubojni. Poszam
za nim przez imponujcy hol. Nawet przez myl mi nie
przeszo, eby nazwa go korytarzem. Notariusz pro
wadzi mnie przez pokoje, w ktrych wszystkie meble
byy okryte pokrowcami. Susznie przypuszczaam, e
paac jest niezamieszkany. W peni gotowy na przyjcie
297

mieszkacw, ale pusty. Weszlimy do wielkiej sypialni.


No tak, pomylaam, bardzo mdrze, Asiu. Teraz gwat
i zabjstwo i nikt nawet twoich zwok nie znajdzie. Ol
brzymie oe zajmowao centralne miejsce pod cian. Po
prawej stronie by pikny, wielki renesansowy kominek.
Przed nim staa wygodna kanapa, dwa fotele, a midzy
nimi niski stolik. Na dugim prostym drewnianym biur
ku, absolutnie niepasujcym do renesansowego wntrza,
leay w schludnych stosikach rne papiery i wieci
niebieskim blaskiem ekran laptopa z podczonymi do
datkowymi drukarkami, skanerami i nie wiadomo czym
jeszcze. Na stoliku przy fotelach leay dwie biae papie
rowe teczki z nadrukiem kancelarii notarialnej. Gauthier
wskaza mi miejsce przy stoliku.
- Herbaty? Kawy? - zapyta gocinnie.
- Prosz pana - odparam ostro - ja tu nie przyszam
na spotkanie towarzyskie. Zaprosi mnie pan w celu za
atwienia jakich spraw notarialnych, jak zrozumiaam.
Nie rozumiem, dlaczego tutaj, a nie do kancelarii, i mam
nadziej, e pan mi to wyjani. Prosz zwile, bo mam
niewiele czasu.
- Tak, oczywicie. - Westchn ciko. - To moe po
tem, jak wyjani. Istotnie nasza znajomo zacza si
dziwnie. Ale prosz, niech mnie pani zrozumie. To jest
tak skomplikowane i tak nage...
- Prosz po prostu przej do rzeczy - przerwaam
ten sowotok.
- Ma pani racj - powiedzia. - Potem bdzie atwiej
- doda i wrczy mi jedn z teczek, a potem usiad w dru
gim fotelu.
- Ten egzemplarz naley do pani. Prosz po prostu
ledzi kolejne dokumenty, a ja bd mwi. Jedyne, o co
298

jeszcze prosz, to pani paszport do wgldu. To czysta


formalno, ale musimy jej dopeni.
Signam do torebki i dokadnie w tym samym mo
mencie zastanowiam si, co robi. I co z tego, e napisa
list do babci. To byo dawno i przez niego babcia miaa
tylko kopoty. Czy ja do reszty zgupiaam. Siedz so
bie z jakim szalecem w nawiedzonym, pustym paacu
w rodku Europy i na dodatek bez wiadkw. Prawie nikt
nie wie, gdzie jestem. I zamierzam mu dobrowolnie wr
czy swj paszport! Przez gow przemkny mi wszyst
kie opowieci o kobietach porywanych i sprzedawanych
do domw publicznych. Wyobrania dorzucia jeszcze
niewyjanione morderstwa z Kryminalnych zagadek Las
Vegas". Ju si rozpdziam i dam mu paszport!
- O nie, prosz pana - warknam buntowniczo. - Pro
sz moe najpierw pokaza mi swj paszport. I jeszcze
dowd na to, e naprawd jest pan notariuszem.
- Susznie! - Wcale nie by obraony. - Pani wybaczy,
ale to tak nietypowa sprawa, e przyznaj, jestem pod
ekscytowany.
Podszed do olbrzymiego stou i poda mi kolejn
teczk.
- To odpisy i kopie dla pani. Prosz to zatrzyma.
Nieufnie przegldaam dokumenty. Licencje notariu
sza, dyplomy, kopie paszportw. Wszystko wskazywao
na to, e facet nie e.
- No dobrze. - Wygrzebaam z torebki paszport i wr
czyam mu niechtnie. - Prosz mi teraz powiedzie,
o co chodzi i dlaczego spotykamy si w tak nietypowym
miejscu.
- Ale oczywicie, droga pani. - Sprawnie zeskanowa mj paszport, odda mi go i ponownie zaj miejsce
299

w fotelu. - Najprociej bdzie, jeli zaczniemy od kwestii


spadkowych. Reszt wyjanimy pniej... waciwie sama
si wyjani. Prosz otworzy teczk.
Zrobiam, co kaza, on za w tym momencie zacz
mwi szalenie oficjalnym tonem:
- Z polecenia mocodawczym Kancelarii Notarialnej
Gauthier i Synowie, janie owieconej hrabiny Laverny
Marii von Metternich de domo Lapage, crki Bastiena
Lapage i Marii Konstantinowny Baszkircewej, urodzonej
w Paryu w tysic osiemset osiemdziesitym czwartym
roku, zmarej w Wiedniu w roku tysic dziewiset osiem
nastym, na mocy jej testamentu spisanego przed notariu
szem Paulem Gauthierem w Paryu trzynastego grudnia
tysic dziewiset szesnastego roku, oraz na mocy szcze
gowych rozporzdze stanowicych integralne czci
tego testamentu, niniejszym przekazuj pani Joannie G
reckiej de domo Skalskiej, primo voto Szyc, urodzonej
we Wrocawiu pierwszego listopada tysic dziewiset
szedziesitego czwartego roku, crce Krystyny Skal
skiej, potomkini w prostej linii rzeczonej Laverny Marii
von Metterich do jej wycznej dyspozycji bez adnych
zastrzee i ogranicze nieruchomo pod nazw rezy
dencja Bersolys, pooon w Paryu przy Rue de Lille
dwadziecia osiem, wraz z penym wyposaeniem. Po
twierdzam, e niniejsze przekazanie wasnoci jest zgod
ne z wol testatorki. Tym samym Kancelaria Notarialna
Gauthier i Synowie wypenia pierwszy punkt zlecenia
mocodawczym, hrabiny Laverny Marii von Metternich,
i w imieniu kancelarii owiadczam, e po potwierdzeniu
wasnym podpisem przyjcia masy spadkowej, naturalnie
po stosownym sprawdzeniu dokumentw inwentaryza
cji budynku oraz raportu z zarzdzania nieruchomoci
300

od tysic dziewiset szesnastego roku do dnia trzydzie


stego pierwszego maja roku dwa tysice dziewitego,
pani Joanna Grecka staje si wyczn penoprawn
wacicielk nieruchomoci i moe ni zarzdza wedle
wasnego uznania. Dokumenty w teczce, ktra ley przed
pani, potwierdzaj moje owiadczenie.
Zatkao mnie absolutnie, nieodwoalnie i dokument
nie. Gapiam si na niego jak ciel na malowane wrota.
- Co? - zapytaam inteligentnie.
- No to teraz mnie pani rozumie. - Wypuci gono
powietrze. - To moe jednak kawy? To nie koniec. To
jeszcze chwil potrwa.
- Kawy! - Kiwnam przyzwalajco gow. - I po
pielniczk prosz. To moje? - Machnam teczk z do
kumentami.
- Pani! - potwierdzi. - To ja przygotuj wszystko,
a pani sobie spokojnie przejrzy, dobrze?
-Tak.
Postawi przede mn popielniczk, ktr przenis
z wielkiego biurka zawalonego makulatur na stoliczek
przy fotelach, i zostawi mnie sam. Nadal osupiaa
zapaliam papierosa. Signam po teczk. Na samym
wierzchu lea akt wasnoci rezydencji Bersolys, gdzie
wanie si znajdowaam. W oko wpado mi moje na
zwisko i masa urzdowych pieczci. To jaka pomyka
albo gruby szwindel. Ciekawe, ile milionw podatku
i rnych innych opat przyjdzie mi od tego uici. Sto
lat prawie stoi puste, to pewnie jest zaduone po dach.
Pewnie dlatego kto chce mi wepchn spadek po obcej
babie. Nie dam si. Nie przyjm, zadecydowaam spon
tanicznie. A potem zaczam czyta dalej. Akty urodzenia
i akty lubw. Mojej Misi, moje wasne, matki, babci,
301

prababki Eleonory. Hm... rzeczywicie, crka Laverny


i Helmuta von Metternich. O matko jedyna, jestem hra
biank! I kopia aktu urodzenia Laverny. Crka Bastiena
Lapage'a - matka nieznana?! Co? Matka nieznana? Co to
ma by? Ojciec moe by nieznany, ale matka? Od razu
mwiam, e to szwindel. Reszta papierw byy to co
roczne raporty o stanie nieruchomoci. Nie zawracaam
sobie gowy czytaniem tego. Pewno, e nie przyjm
spadku twardniaa we mnie na granit.
Notariusz wrci, przynoszc dwie filianki kawy.
Usiad naprzeciwko mnie i zapyta:
- Niesamowite, prawda?
- Niesamowite i nierealne - potwierdziam nieufnie.
- Nie przyjm tego. Nic panu nie podpisz.
- Spokojnie, pani Joanno. To jeszcze nie wszystko. Nie
musi pani podejmowa adnych decyzji dzisiaj. Oczywi
cie, e moe pani odmwi. Na razie rozmawialimy tylko
o majtku. Reszta masy spadkowej jest znacznie bardziej
niesamowita. Ale tutaj potrzebuj pani podpisu. Chodzi
tylko o zobowizanie do zachowania tajemnicy. Niezale
nie od tego, czy uzna pani swoje prawa spadkowe, czy nie,
moim obowizkiem jest przekaza pani pen informacj
o spadku, pod warunkiem e zobowie si pani zachowa
uzyskane informacje w cakowitej tajemnicy. Prosz zreszt
spokojnie przejrze tre owiadczenia. - Poda mi kartk,
na ktrej widniao par linijek tekstu.
Zobowizuj si do zachowania w absolutnej tajem
nicy wszelkich informacji dotyczcych spadku po hrabi
nie Lavernie Marii von Metternich, urodzonej w Paryu
w roku 1884, crce Bastiena Lapage'a, przekazanych
mi w formie kserokopii dokumentw oraz wypowiedzi
302

ustnej przez Kancelari Notarialn Gauthier i Synowie


w osobie pana Alberta Gauthiera.
Podumaam chwil. W zasadzie podpisanie takiego
zobowizania niczym mi nie grozio. Po prostu mam za
chowa informacje dla siebie. To potrafiam. Ale natok
nowej wiedzy tak mi namci w gowie, e przeraona
potencjaln koniecznoci pacenia jakich okropnych po
datkw spadkowych postanowiam poradzi si prawnika.
Notariusz nie zgasza sprzeciwu. Wyszukaam w pamici
komrki numer do berliskiego prawnika mojej firmy. Po
stosownym pokajaniu si i przeprosinach, e zakcam mu
niedzielny odpoczynek, przeszam do sedna sprawy.
- Potrzebuj rady. - Mdra gowa po drugiej stronie
suchawki wyrazia pen gotowo wsppracy. Przeczy
taam tekst zobowizania w wersji oryginalnej, a nastp
nie na wszelki wypadek przetumaczyam na niemiecki.
- No i co dalej? - zapyta firmowy prawnik z zainte
resowaniem.
- No nic. To wszystko. Mog to podpisa?
- Jak to, czy moesz? Pewnie, e moesz. Ale o co
waciwie chodzi? Jaki problem prawny?
- No, to jest mj problem. Czy jak to podpisz, to mi
nic nie grozi?
- Ascha, ty trzewa jeste? Pewnie, e moesz. Jak
nie zamierzasz chlapa jzorem, to nic ci nie grozi. A jak
zamierzasz, to te nic. Przecie tam nie ma adnych ob
warowa. To wszystko? Mylaem, e faktycznie potrze
bujesz pomocy.
- To wszystko, dziki. - Gupio mi si zrobio. - Prze
praszam, e ci gow zawracam duperelami. Do zobacze
nia w Berlinie. Pa.
303

Odoyam suchawk i dostaam napadu miechu.


Mojemu notariuszowi te chyba nerwy puciy, bo chi
chota razem ze mn. Uspokoilimy si jednoczenie. Pod
pisaam owiadczenie i dostaam do rki kolejn teczk.
Tym razem duo grubsz.
- Nie. - Monsieur Gauthier powstrzyma mnie ru
chem rki. - Niech pani nie otwiera. Niech mnie pani
najpierw wysucha. Znam tre tych dokumentw. Ich
czytanie zajmie pani duo czasu. S niewiarygodne, ale
autentyczne. Na polecenie Laverny von Metternich mj
pradziad ju sprawdza ich autentyczno. Oryginay s
oczywicie w sejfie kancelarii, to dokumenty historycz
ne. To, co pani trzyma w rku, to jedynie kopie aktw
urodzenia, zgonu, lubw i tak dalej. Historia pani ro
du w suchych faktach. Jednak historia ta jest o wiele
bardziej fascynujca. W naszym posiadaniu s oprcz
tego, co pani wrczyem, listy, pamitniki i wiele innych
dokumentw. Cay testament Laverny Marii by niesa
mowity. Nawet w tamtych czasach. Mj dziad podj si
tego zlecenia. Cud, e mimo wojen i trudnych czasw
nadal jestemy w stanie je realizowa. Chwilami mam
wraenie, e opatrzno czuwaa nad tym testamentem
i ca t dziwn histori. Dlatego tak pechowo zacza si
nasza znajomo. Po prostu nie mogem wasnym oczom
uwierzy, kiedy zobaczyem pani na placu Vendme.
List, ktry do pani wysaem w zeszym tygodniu, by
ostatni rzecz, jak zrobiem w mojej karierze zawodo
wej. Przekazaem spraw synowi, i gdyby nie nasze nie
spodziewane spotkanie, miaaby pani ju jedynie z nim
do czynienia. Oficjalnie od jutra jestem emerytem.
Urwa i napi si kawy. Coraz bardziej zaciekawiona
patrzyam na niego pytajco.
.....

304

- Pani Joanno - powiedzia z namysem. - Nie bd


pani opowiada historii pani rodziny. Tego wszystkie
go dowie si pani z dokumentw. Moim zadaniem jest
przekaza pani spadek. Dlatego pierwszym dokumen
tem w teczce jest raport mojego pradziadka, paryskiego
notariusza, z jego poczyna w latach tysic dziewiset
szesnacie - tysic dziewiset dwadziecia. Na wstpie
ma pani krtkie resume mojego autorstwa, chronologizujce dzieje pani rodu na podstawie dokumentw, ktrych
autentyczno potwierdzi mj pradziadek. Pozwoliem
sobie jednak wczy dane nieautoryzowane, to znaczy
pochodzce z pamitnikw. Tylko bowiem na ich pod
stawie mona stwierdzi na przykad pani prawa do pier
cionka, ktry nosi pani na palcu. Wiem, e to wszystko
brzmi jak bajka. Zapewniam pani jednak, e to prawda.
Testament Laverny von Metternich pozwoli mojej rodzi
nie dostatnio i bezpiecznie przey cay ostatni wiek. Na
sza kancelaria ma tylko t jedn klientk, Lavern Mari
von Metternich i jej potomkw po kdzieli. Od prawie
stu lat. Z przyjemnoci bdziemy teraz reprezentowa
rwnie pani, jeli takie bdzie pani yczenie. Tymczasem
proponuj, zrbmy tak: przeczytam pani testament pani
praprababki. Nastpnie si rozstaniemy. Przestudiuje pani
dokumenty, ktre dla pani skopiowaem, i zadecyduje, co
dalej. Moe pani sobie da tyle czasu, ile pani potrzebu
je. Jednak najpniej w dwa tysice osiemnastym roku,
jeli do tego czasu nie dostaniemy od pani odpowiedzi,
zgosi si do pani mj syn. Wtedy trzeba bdzie podj
decyzj. - Gestem uci w zarodku moje wtpliwoci.
- Nie, pani Joanno. Niech pani o nic nie pyta. Testament
wszystko pani wyjani. Odczytajmy go najpierw oficjalnie.
Dobrze?
305

- Dobrze - zgodziam si. - Ale potem i tak bd


miaa pytania.
- Odpowiem na wszystkie, o ile bd potrafi - od
rzek z umiechem. - A tymczasem, czy mog prosi pani
o przysug? Testament musi by odczytany w obecnoci
dwch wiadkw. Prosz, aby zgodzia si pani na mo
jego ojca i mojego syna. Mj ojciec ma osiemdziesit
dziewi lat. Jego pami pozostawia wiele do yczenia,
jednak wywiadczy mu pani zaszczyt, jeli si pani zgodzi.
Wielkim honorem dla niego bdzie moliwo poznania
osoby z tak znamienitego rodu. A mj syn... c to on
przejmie wykonawstwo testamentu, wic logiczne jest,
aby ta wiedza pozostaa w naszej rodzinie.
Zgodziam si bez oporu. Caa ta sprawa bya tak
nieprawdopodobna, e zgodziabym si na wszystko, aby
w kocu usysze tre tego zwariowanego testamentu.
Notariusz wyszed i po chwili wrci z dwoma mczy
znami, staruszkiem i mczyzn w kwiecie wieku, czyli
mniej wicej moim. Przez chwil miaam wraenie, e
patrz na tego samego czowieka, tylko w rnym czasie.
Wszyscy trzej byli do siebie szalenie podobni, co potgo
wao jeszcze wraenie, e znalazam si nagle w niereal
nym wiecie. Przywitali si i usiedli na kanapie, patrzc
si na mnie z ciekawoci (syn) i uwielbieniem (ojciec).
Notariusz odchrzkn, wycign z metalowej kasetki
poky dokument i zacz czyta.
Pary, Residence Bersolys, Rue de Lille 28
15 wrzenia 1916
Ja, Laverna Maria hrabina von Metternich, z domu
Lapage, urodzona 30 padziernika 1884 roku w Pa
ryu, crka Bastiena Lapage'a, w peni si fizycznych
306

i umysowych, w obecnoci wiadkw w osobach


mojego ma Helmuta hrabiego von Metternich oraz
notariusza pana Paula Gauthiera owiadczam, co na
stpuje:
Jestem penoprawn samodzieln wacicielk
rezydencji Bersolys w Paryu przy Rue de Lille 28,
na mocy testamentu mojego ojca chrzestnego, hrabiego
de Saint-Germain.
Rezydencj wraz z wszystkimi korzyciami z niej
pyncymi, z penym wyposaeniem, bez adnych ob
cie zapisuj mojej spadkobierczyni.
Komplet dokumentw, ktrych spis stanowi pierw
szy zacznik do niniejszego testamentu, a ich tre
stanowi zapis historii mojego rodu, zapisuj bez ad
nych obcie mojej spadkobierczyni.
Moje osobiste klejnoty w postaci garniturw szma
ragdw, diamentw, rubinw oraz szafirw zapisuj
w caoci mojej spadkobierczyni bez adnych obcie,
o ile ich spienienie nie bdzie konieczne dla utrzy
mania rezydencji Bersolys bez obcie.
Piercie, bdcy obecnie w posiadaniu mojej crki
Eleonory von Metternich Raczyskiej, zwany piercie
niem mioci i przebaczenia", w postaci osadzonego
w zocie diamentu otoczonego wiankiem szafirw
gwiadzistych, bez adnych obcie i warunkw za
pisuj mojej spadkobierczyni, z tym jednym zastrze
eniem, e nie moe ona sprzeda go ani podarowa
nikomu oprcz swej crki ub innej kobiety bdcej
w prostej linii eskiej jej potomkini z pominiciem
crki, jak i ja obecnie czyni.
Na swoj spadkobierczyni wyznaczam crk Ele
onory von Metternich Raczyskiej. Spadek naley jej
307

przekaza po ukoczeniu przez ni trzydziestego roku


ycia. Jeeli przejcie spadku nie bdzie moliwe lub je
li odmwi ona jego przyjcia, zobowizuj Kancelari
Notarialn Gauthier i Synowie w osobie pana notariu
sza Paula Gauthiera do realizacji mojego testamentu
w sposb nastpujcy.
Kancelaria Gauthier w zaufaniu i za wynagrodze
niem okrelonym poniej zobowizana jest do czu
wania nad losem potomkw w prostej linii Eleonory
Marii von Metternich Raczyskiej zarwno tych z pra
wego, jak nieprawego loa.
Jeeli ktrakolwiek z tych osb przybdzie kiedy
kolwiek do Parya i odwiedzi kamienic przy placu
Vendme 5 w Paryu lub Residence Bersolys cakowicie
z wasnej inicjatywy, bez adnych sugestii ze strony
Kancelarii Notarialnej Gauthier, wyznaczam j na mo
j spadkobierczyni.
Jeeli powyszy warunek nie zostanie speniony,
na moj spadkobierczyni wyznaczam to dziecko pci
eskiej, potomkini Eleonory von Metternich Raczy
skiej, ktre zostanie osierocone przed pitym rokiem
ycia przez oboje rodzicw.
Jeeli oba powysze warunki nie zostan spenione,
na moj spadkobierczyni wyznaczam t potomkini
Eleonory von Metternich Raczyskiej, ktra zostanie
publicznie oskarona o uprawianie magii, szarlatastwo
lub popadnie w konflikt z prawem z racji uywania si
nadnaturalnych lub wiedzy medycznej.
Jeeli wszystkie powysze warunki nie zostan
spenione, na moj spadkobierczyni wyznaczam ko
biet, potomkini rodu Eleonory von Metternich Ra-

308

czyskiej, ktra ukoczy trzydzieci lat i wyrazi wol


przejcia spadku.
Cao mojego spadku naley jej przekaza bez
warunkowo, jedynie z zaleceniem, e jest moim y
czeniem, aby wiedza o naszym rodzie oraz piercie
mioci i przebaczenia zostay przekazane tej, ktra
potrafi t sched doceni i przekaza nastpczyniom.
Wybr pozostawiam mojej spadkobierczyni, Uczc
na to, e pena wiedza o jej prababkach pozwoli jej
zrozumie, jak cennym i wyjtkowym darem obdarzy
nas Stwrca.
Kancelari notarialn pana Gauthiera zobowizuj
do realizacji mej woli w sposb nastpujcy:
Za zgod i pen wiedz mojego ma Helmuta von
Metternicha przekazuj do dyspozycji kancelarii rod
ki finansowe i biuteri, wyszczeglnion w drugim
zaczniku do niniejszego testamentu, bdc czci
mojego posagu oraz osobistymi rodkami ofiarowany
mi mi do wycznej dyspozycji przez mego ma jako
zabezpieczenie kosztw utrzymania rezydencji Bersolys
w stanie niepogorszonym do momentu przekazania jej
spadkobierczyni. Kancelaria jest uprawniona do doko
nywania wszelkich niezbdnych napraw, tak aby w mo
mencie przejcia spadku rezydencja nie bya obciona
adnymi nalenociami wobec innych osb. Zoone
na rce pana notariusza Paua Gauthiera rodki finanso
we maj rwnie w czci stanowi jego wynagrodzenie
za wypenienie mojej woli w tyme testamencie spisanej
w sposb nastpujcy:
- stal cz wynagrodzenia stanowi bdzie
jeden procent wartoci rezydencji rocznie. Ocena

309

wartoci rezydencji powinna by przeprowadzana raz


na dziesi lat, a jej koszt pokrywany z rzeczonego
funduszu.
- dodatkowo wszelkie koszty ponoszone przez kan
celari, a zwizane z czuwaniem nad losem potomkw
Eleonory von Metternich Raczyskiej, powikszone
o jeden procent ich wartoci, pokrywane bd z rze
czonego funduszu.
W przypadku jeli moja spadkobierczyni odmwi
przyjcia spadku, zobowizuj Kancelari Notarialn
Gauthier i Synowie do powtrzenia wyej opisanej
procedury okrelenia spadkobiercy co kolejne pidzie
sit lat. Jeeli konieczne bdzie podnajcie lub sprzeda
rezydencji Bersolys w celu zabezpieczenia wynagrodze
nia kancelarii, wyraam na to zgod. Jeeli konieczne
bdzie spienienie biuterii na cel powyszy, wyraam
na to zgod, z wyczeniem piercienia mioci i prze
baczenia, ktrego losy rwnie naley ledzi. Piercie
ten i wyej wymienione dokumenty powiadczajce hi
stori rodu stanowi gwny przedmiot mego spadku.
Tyche pod adnym pozorem nie zezwalam spieniy
ani te przekaza w inne rce ni potomki Eleonory
von Metternich Raczyskiej.
Panu notariuszowi Paulowi Gauthierowi i jego
nastpcom, przez niego osobicie do tego celu wyzna
czonym, zalecam przekazanie mego testamentu spad
kobierczyni w taki sposb, ktry uzna on za stosowny
i bezpieczny dla zachowania dobrego imienia moich
wszystkich prababek.
Podpisano:
Laverna Maria hrabina von Metternich
310

Notariusz z szacunkiem zapakowa dokument w per


gaminow osonk, nastpnie w papierow teczk i sztyw
ne tekturowe okadki. Z namaszczeniem zoy j na po
wrt w metalowej szyfrowanej kasetce. Spojrza na mnie
i mikko zapyta:
- Ma pani jeszcze jakie pytania, pani Joanno? Testa
ment chyba wiele wyjania.
- Wiele, a zarazem nic, panie mecenasie. - Westchn
am gboko. - Chyba na razie zrezygnuj z pyta. Albo
nie... mam tylko par. Czy dokumenty, ktre pan dla
mnie skopiowa, pozwalaj odtworzy ca histori ro
dziny?
- Tak, pani Joanno. Bez wtpliwoci. Skopiowali
my nawet pamitniki hrabiny Laverny i Ry z Pragi.
Na szczcie bowiem ta pierwsza pimienna pani protoplastka pozostawia pamitniki, w ktrych zostaa opisa
na historia rodu od prawie tysic czterechsetnego roku.
Autentyczno rde potwierdzili nie tylko historycy, ale
rwnie badania chemiczne. Oczywicie s luki. Jednak
mwimy tu o losach ponad dwudziestu kobiet i szeciu
wiekach historii. To fascynujce.
- Czy rezydencja Bersolys ma jakiekolwiek obcienia
bd zaduenia?
- Na szczcie do dzisiaj nie. Jednak rodki finansowe
ulegn wyczerpaniu pod koniec tego roku. Jeeli rezy
dencja ma pozosta niewykorzystana jak do tej pory, to
niebawem zabraknie rodkw na jej utrzymanie.
- O matko jedyna! - Pozwoliam sobie na zaskoczenie.
- Jak wielki majtek musiaa pozostawi ta kobieta?
- Wielki, pani Joanno. - Notariusz si umiechn.
- Spis i wszystkie raporty dostanie pani w momencie de
cyzji przejcia masy spadkowej.
311

- Panie mecenasie. Panowie. - Mj umys odmwi


wsppracy. Potrzebowaam chwili wytchnienia. - Nie
podejm dzi adnej decyzji. Zapoznam si z dokumen
tami, ktre mi panowie przekazali, i odpowiem w naj
bliszym czasie.
- Ma pani czas, madame. Dzikujemy za cierpliwo
i otwarty umys. Ja sam nie wierzyem, e doyj re
alizacji tego testamentu. - Gauthier senior podnis si
z kanapy, podszed do mnie i uj mnie za rk. Pochyli
si w ukonie i zastyg tak na chwil. - To on - wyszepta
- piercie mioci i przebaczenia.
- Tak. - Kiwnam gow. - To piercionek mojej ma
my i babci. I Laverny. To moja scheda.
Ucisnam rce trzech pokole paryskich notariuszy.
Zmczona i otumaniona wrciam do hotelu z waliz
pen dokumentw.

Pierwsze, co zrobiam, to wystukaam na klawiaturze


telefonu numer Misi.
- Mamo, mamo - opowiadaa przejta. - Mam takie
czadowe diny i buty, i bluzki. No, kiedy przyjedziesz?
Wszystko okej. Tata i ciocia Ania zabrali mnie do galerii
i wiesz, ciuchy s super, i... i... i ...
Po milionie buziakw odoyam suchawk. U Misi
wszystko w porzdku. A Piotrek jest debilem. Nie moe,
do cholery, poczeka do wakacji? Do mojej przeprowadz
ki? Szlag by go trafi. Jeszcze to!
Podminowana, usiadam przy biurku i zaczam prze
glda dokumenty. Zawarto pierwszej teczki rzeczywi
cie wygldaa na oryginalny akt wasnoci. Jeli to nie jest
312

jedna wielka mistyfikacja, to mnie i mojej crce spady


na gow z nieba miliony euro w postaci paryskiego pa
acyku. Reszt papierw stanowiy akty urodzin, zgonw
i lubw, grube bruliony zapisane wyblakym rcznym
pismem, niektre po acinie. Pono historia kobiet z mo
jego rodu. I co ja mam z tym zrobi? Nie byam w stanie
o tym myle logicznie. Wrzuciam teczk z dokumentacj
na temat rezydencji do torby, reszt papierw wepchn
am z powrotem do walizy, spakowaam si i wieczo
rem ruszyam w drog do Berlina. Podczas dugiej jazdy
autostrad wiroway mi w gowie te wszystkie imiona
i nazwiska: Maria Kalergis, Maria Baszkircewa, Laverna
von Metternich... Jak dobrze, e nie wierz w cuda. To
wszystko byo takie niesamowite. Kompletnie nie paso
wao do mojego racjonalnego dobrze zorganizowanego
ycia. A moja Misia jest normalnym, zdrowym i w miar
szczliwym dzieciakiem, a nie zadatkiem na jak femme
fatale. Kompletne bzdury. Niedaleko starej granicy francusko-niemieckiej wypchnam z gowy Lavern i wszystkie
bajki, ktrymi mnie uraczy paryski notariusz. W rodku
nocy dotaram wykoczona do Berlina i kropnam si
spa. Rano wiea jak skowronek pognaam do firmy.
Wygarnam wszystkie papiery na swoje biurko. Segre
gujc je, trafiam na teczk dotyczc rezydencji Bersolys.
Ciekawo to pierwszy stopie do pieka. Z aktem was
noci w rku przespacerowaam si korytarzem do biura
naszych prawnikw. Poprosiam kolegw, aby mi to po
kumotersku w miar szybko sprawdzili, i z radoci od
daam si wypenianiu obowizkw subowych. Mniej
wicej w poowie dnia przyszed Dieter z moim aktem
wasnoci w apie. Rzuci mi papier na biurko.
- Moesz mi to wytumaczy?! - zapyta chodno.
313

- Zaley co? - odpowiedziaam gupio, patrzc na nie


go z zaciekawieniem, bo po raz pierwszy widziaam moje
go szefa wyranie wkurzonego. - Przepraszam ci bardzo,
e zawracam gow prawnikom. Jak chcesz, to mog za
paci za ich stracony czas, ale byam cholernie ciekawa,
czy to autentyczne, no to znaczy prawomocne?
- To jest prawomocne - owiadczy z wyrzutem. - Nie
musiaa si u mnie zatrudnia, eby sprawdzi, jak wy
soko moesz podbi cen. Ju trzy lata temu zoyem
twoim paryskim plenipotentom ofert na zakup tego
paacu. I wyranie podkreliem, e cena nie gra roli.
Nie rozumiem, po co ta gierka z nieszczliw bezro
botn Asch. Zapac, ile chcesz. Po co byy te teksty,
e obiekt nie jest na sprzeda? Oczywicie zwalniam ci
natychmiast ze wszystkich zobowiza subowych wobec
mnie i firmy. Jedyna rzecz, ktrej nie bd tolerowa, to
nielojalno.
Zbaraniaam kompletnie. Po prostu mow mi odebra
o. Patrzyam na niego i miliony bezsensownych myli
przelatyway mi przez gow. Nie docierao do mnie,
co mwi o paacu przy Rue de Lille. Jedyne, co mi si
pltao po czaszce to to, e nie mam ju tej wspaniaej
wymarzonej pracy. I jeszcze jak mantra brzmiay w mojej
gowie imiona: Misia... Kamila, Kamila Maria, Laverna
Maria, Maria Kaergis. Zemdlaam. Na szczcie.
Kiedy si ocknam, leaam na kanapce w sali konfe
rencyjnej, a Dieter klepa mnie po rce. Kbia si nade
mn masa przestraszonych twarzy - Katie, Doreen, Klaus,
Sofie... chyba wszyscy si zbiegli. Otworzyam oczy.
- Bogu dziki! - Dieter wpatrywa si we mnie z na
piciem - Ascha, wszystko okej? Jak si czujesz? Co ci
jest? Wezwalimy pogotowie.
314

Usiadam.
- To je odwoajcie! - powiedziaam stanowczo. - Mo
g dosta wody? Nic mi nie jest. Waciwie to od soboty
nic nie jadam. No i zemdlaam. Przepraszam.
Cae towarzystwo rozeszo si z wyran ulg. Po paru
minutach Doreen wrcia z tac pen jedzenia. Tymcza
sem Dieter obstawi mnie wod mineraln, col, firmowy
mi cukierkami reklamowymi i na szczcie popielniczk.
Przysun sobie krzeso do kanapy. Poczeka, a spokojnie
zjem kanapk. Poczstowa mnie papierosem.
- Lepiej ci? - zapyta. - Chcesz pogada? A moe wo
lisz i i odpocz?
- Nie! - zaprotestowaam w panice. - Nigdzie nie
pjd! To jest jedno wielkie cholerne nieporozumienie.
Chc porozmawia. Chc ci wszystko wytumaczy. Nie
moesz mnie teraz zwolni. Ja nie jestem nielojalna, Die
ter! Do przedwczoraj nie miaam o niczym zielonego
pojcia.
Gorczkowo wyrzucaam z siebie sowa. Sucha, pa
trzc na mnie uwanie swoimi mdrymi oczami. Zacig
n si gboko papierosem i poklepa mnie po rce.
- Spokojnie, Ascha, dobrze? Po prostu wszystko spo
kojnie opowiedz.
Opowiedziaam wic spokojnie i po kolei. Staraam si
poda mu wszystkie szczegy tej szalonej historii. Dieter
si nie mia i sucha. W pewnym momencie nabazgra
co na kartce lecej na stole konferencyjnym. Potem we
zwa przez interkom Doreen, da jej kartk i dalej sucha.
Nie komentowa, nie dziwi si, nie wymiewa. Wysu
cha z uwag caej mojej opowieci. Kiedy skoczyam,
z doskonaym wyczuciem czasu odezwa si brzczyk
interkomu.
315

- Dieter, nie chciaabym przeszkadza, ale ju co mam


- zabrzmia stumiony gos Katie, naszej historyczki.
- Chod do nas, Katie - zaprosi j Dieter. - Zabierz
wszystko, co znalaza. Powiesz to Aschy. Te informacje
s dla niej.
Popatrzyam jedynie na niego, o nic nie zdyam za
pyta, bo ju po chwili wesza Katie z wydrukiem kom
puterowym w rku.
- Duo nie wykopaam, bo mao byo czasu - po
wiedziaa - ale co znalazam. Przynajmniej konkretne
potwierdzenia z archiww.
- No to dawaj - poleci Dieter. Katie, zerkajc w wy
druki, zacza mwi:
- Ot tak: Laverna Maria Lapage von Metternich,
urodzona trzydziestego pierwszego padziernika tysic
osiemset osiemdziesitego czwartego roku w Paryu.
Ojciec, Bastien Lapage, zmar dziesitego grudnia ty
sic osiemset osiemdziesitego czwartego roku, malarz.
Matka nieznana. Wychowywana przez rodzin Lapage
w Wiedniu. Potny posag. Wielki majtek, ktry nie
wiadomo skd si wzi. M, Helmut von Metternich,
z wielkiego arystokratycznego rodu, pewnie j polubi
dla tego posagu, bo Lapage to adne nazwisko w tych
sferach. Waciwie tu jakie dziwne zawirowania wycho
dz, niewiele na jego temat znalazam, ale co z nim byo
nie tak. Pogrzebi jeszcze. Dzieci: jedna crka, Eleonora
von Metternich Raczyska. Znowu wielki majtek, ale
tym razem polubiony przez pann. No, to ju z sensem,
bo von Metternich dla Raczyskich bya nieza. Laverna Maria von Metternich zmara w Wiedniu w tysic
dziewiset osiemnastym roku i tam jest pochowana,
w grobowcu Metternichw. Wiem, e mao tego, ale
316

na szybko wiele nie znalazam. Jak chcecie, to jeszcze


pogrzebi. Aha! Jeszcze jedno... Ta Eleonora miaa je
dyn crk Mari... no i na niej si skoczyo. W tysic
dziewiset trzydziestym dziewitym bomba w nich wal
na. Rozwalio ca rodzin. Idioci, po choler si pchali
z Riwiery do Polski! Przecie ju byo wiadomo, co tam
si dzieje. No c... samo ycie. - Westchna. - No i to
tyle na razie. Ascha, jeli mog jeszcze jako pomc, to
tylko powiedz.
Katie znikna rwnie szybko, jak si pojawia. Zakr
cio mi si w gowie. Przestraszony Dieter natychmiast
poda mi szklank wody.
- W porzdku - uspokoiam go. - Ju dobrze. Nie
zemdlej.
Zacz co do mnie mwi. Niestety kompletnie nie
mogam si skoncentrowa. Widziaam, e porusza usta
mi, syszaam dwiki, ale nie miaam bladego pojcia,
o co mu chodzi. Tpo patrzyam na swoje rce. Diament
byszcza znajomo. Jego blask rs i wybucha w mojej
umczonej gowie jak rozbysk bomby. Tej, ktra zabia
Eleonor jesieni tysic dziewiset trzydziestego dzie
witego roku. Ja wiem, po co wracaa. Po crk Mari,
moj babci. Po Mari. Ave Maria...
Dokumenty obcej Laverny. Nie, nie obcej. Mojej
praprababki. Tam s odpowiedzi. To scheda Kamili, ale
przecie moja te. Musz to przeczyta. Tylko nie wpada
w panik. Zaabsorbowana prac zlekcewayam najwa
niejsz cz spadku. Wmwiam sama sobie, e skoro
babcia go nie chciaa, to i ja te. Gupio pojmowaam
lojalno wobec jej pamici. A przecie to nie tak. Ona
nigdy nie dostaa tych papierw. Wiedziaa jedynie, e
istniej. Nie wiem, dlaczego nam o tym nie powiedziaa,
317

"1

niewane. Musz wszystko przeczyta! Szafiry znajomo


bysny fioletowymi refleksami, diament rozproszy ich
blask, kojc troch moje nadwerone nerwy. Mio
i przebaczenie. Laverna... moja praprababcia.

Laverna Lapage von Metternich,


maj 1899, Wiede
To by dzie lubu. I jak kady dzie lubu, mia by
cudowny. Dla wszystkich goci. Dla opiekunw panny
modej. Dla pana modego. Dla wszystkich. Tylko nie dla
Laverny Marii Lapage - panny modej. A powinna by
ogromnie szczliwa. To, co jej si trafio, to nie by jaki
tam krok w gr na drabinie spoecznej. To by wielki
skok przy uyciu wyjtkowo skutecznej trampoliny. Po
winna szale ze szczcia, a tymczasem bya przeraona
i nieszczliwa. Pitnastoletnia debiutantka ju w swoim
pierwszym sezonie zapaa ma. I to jakiego! Von Metternicha! Zwyka Lapage wchodzia w krgi najstarszej
arystokracji. Problemem Laverny by nadmiar szczcia.
Nagego i niespodziewanego. Jak mier, przed ktr
ma nas chroni modlitwa. Laverna wielokrotnie syszaa
od innych, jak bardzo jest lub powinna by szczliwa.
Ale eby czua si tak sama z siebie?! Stanowczo nie!
Nigdy nikt jej nie powiedzia ani sowa o matce. Jakby
nie istniaa. A przecie bez matki nie moga trafi na ten
319

wiat. No dobrze, wiedziaa co nieco o ojcu, ale jej ojciec


Bastien Lapage osieroci j, gdy miaa par miesicy. Ta
jemniczy ojciec chrzestny, pono upiornie bogaty i hojny
hrabia de Saint-Germain, postanowi umieci j u bez
dzietnych wujostwa: ciotki Klementyny - szlachcianeczki
z arystokratycznymi aspiracjami, i wuja Jana - nudnego
pantoflarza. Oczywicie, e bya im wdziczna za przy
garnicie i wychowanie. Tylko miaa ju serdecznie dosy
suchania, jak bardzo wdziczna by powinna. Czy nie
jest faktem, e wspaniay dom i wystawne ycie wujostwo
zawdziczali waciwie jedynie talentowi jej ojca. Saint-Germain wraz z dziewczynk powierzy Lapage'om jej
majtek. Pono lwia jego cz pochodzia ze sprzeda
y pcien ojca. Pono. Bo ciotka w atakach zoliwoci
twierdzia, e kto wie, chrzestny do biedakw nie nale
a, a tak naprawd nie wiadomo, czyim dzieckiem jest
Laverna. To, e Bastien Lapage wyranie w testamencie
, okreli j jako swoj crk, nic nie znaczyo. Dzieci z re
guy maj matki, a Laverna jej nie miaa. I absolutnie
nikt nie chcia jej na ten temat nic powiedzie. Dlatego,
szczerze mwic, mylaa, e zostanie star pann, co da
jej przynajmniej wity spokj i ycie wolne od natrtw.
W kocu przecie bya poniekd bkartem. Jej niejasne
pochodzenie powinno odstrasza konkurentw.
Okazao si jednak mao zniechcajce wobec olbrzy
miego majtku, ktry stanowi jej posag. A przy zapdach
ciotki Klementyny stworzyo to mieszank wybuchow.
Ju po pierwszym sezonie znaleli dla niej ma, nie py
tajc wcale Laverny o zdanie. I na dodatek zarczyli j
z czowiekiem kompletnie obcym, stojcym najwyej jak
mona w hierarchii spoecznej. To, e jej przyszy mao
nek cieszy si, delikatnie mwic, wtpliw opini, nie
320

miao dla nich adnego znaczenia. A o von Metternichu


kryy przedziwne plotki. Dziewczta na pensji z wypie
kami na policzkach opowiaday sobie historie podsuchane
w kuchniach wielkich domw. Tak nieprawdopodobne, e
Laverna nie chciaa o nich myle. Jej przyszy maonek
nie wyglda najgorzej. Wprawdzie by okropnie stary,
mia prawie trzydziestk, ale nie obrzydliwy. Zadbany,
pachncy... Taki wrcz kobiecy. Wiadomo, e wybra
sobie pann Lapage tylko i wycznie ze wzgldu na jej
pienidze. Nawet na ni nie spojrza na balu debiutantek.
Pamitaa go. A waciwie nie jego, tylko grupk kawale
rw, w ktrej sta. Niewielu ich byo w tym kcie. Piciu,
moe szeciu. Wszyscy rozemiani, rozgadani, rozbawieni
widokiem niezdarnych dziewczynek w dorosych suk
niach. Pokazywali je sobie palcami jak bydo na targu.
Wtedy, par miesicy temu, wanie tak si czua. Jak kro
wa prowadzona na rze. aden z tych kawalerw nie po
prosi jej do taca. Bya pewna, e ma przed sob jeszcze
wiele takich beznadziejnie gupich balw jak ten. Wielkim
zaskoczeniem bya dla niej wiadomo, e Metternich
poprosi o jej rk. A znacznie wikszym fakt, e zosta
przyjty. Kiedy niemiao prbowaa protestowa, ciotka
obrzucia j stekiem wyzwisk, z ktrych najagodniejszym
byo gupia niewdzicznica". W rezultacie poznaa oso
bicie swojego narzeczonego dopiero na przyjciu zar
czynowym. Mamrota co pod nosem o szczciu, ktre
go spotkao - no pewnie, taki posag to wielkie szczcie
- a take o szacunku, ktrym j darzy. Z tym szacunkiem
Laverna wizaa due nadzieje. Z tego, co opowiaday
przyjaciki, obowizki maeskie do przyjemnych nie
naleay. Wic caa nadzieja, e peen szacunku m nie
bdzie jej prbowa dotyka w taki sposb. Co ma by,
321

to bdzie, westchna teraz w duchu Laverna. Odrzucia


do tyu tren wspaniaej sukni lubnej i podaa rk wujowi
Janowi. Zabrzmiay pierwsze takty Ave, Maria. Sygna,
e czas na jej wejcie. Laverna Maria Lapage ju za par
minut zostanie jedn z von Metternichw. C za ironia
losu. Tyle innych kobiet daoby si zabi za taki alians...
A ona, idc wyprostowana do otarza, szeptaa cicho:
Niech to bdzie tylko sen. Prosz. Tylko gupi sen. Po
m mi, Matko Najwitsza. Tylko sen. Ave, Maria...'".
Echa przyjcia weselnego pobrzmieway jeszcze gdzie
w zakamarkach wielkiego paacu von Metternichw
w Wiedniu. Laverna siedziaa przed olbrzymim kryszta
owym lustrem w swojej nowej sypialni maeskiej i pa
trzya, jak wierna, bdca u niej od lat pokojwka Zuzia
rozczesuje jej pikne, dugie do pasa rude wosy. Zielone
oczy dziewczyny oderway si od odbicia zrcznej postaci
sucej i spoczy na jej wasnych doniach. Tak znajomy
widok, a jake obcy. Na palcu prawej doni byszczaa
prosta zota obrczka, symbol nowego statusu Laverny,
potwierdzajcy, e staa si wasnoci ma. Lewa rka
jednak wci naleaa do niej. Wielki diament, ktrego
od jedenastego roku ycia nie zdejmowaa z palca, po
yskiwa smutno w wietle pomieni z kominka. Zawsze
potrafi wspgra z nastrojem wacicielki. Kiedy bya
szczliwa, szala orgi barw, a dzisiaj od samego rana
ukrywa swj blask. Laverna przypomniaa sobie obrzy
dliwe uwagi i mieszki goci weselnych. No, moja droga,
szczcia ci ycz" - powiedzia jeden z przyjaci pana
modego, jej ma - bo bdziesz go duo potrzebowaa,
eby si potomstwa dochowa. Cha, cha. Jeli bdzie ci
pomoc potrzebna, chtnie su". A potem ciotka Kle
mentyna sykna z tak wredn sodycz: Umiechnij si.
322

Ludzie patrz. Nie obawiaj si, nie stracisz tego swojego


spokoju, o ktry si tak trzsiesz". I jeszcze teciowa:
Jeste taka pikna, kochanie, prosz, postaraj si...". Co
to niby miao znaczy? Wok siebie widziaa jedynie
albo szydercze umiechy, albo jakie takie napite wy
czekiwanie. Przecie oddaa wszystko, co miaa. Cay jej
posag, jedyne, co bya na tym wiecie warta, nalea ju
do rodziny ma. Czego oni waciwie jeszcze od niej
oczekiwali? Laverna odprawia zmczon Zuzi i usiada
na skraju wielkiego maeskiego oa. Wiedziaa, e jej
m ma wasn sypialni obok. Od jego pokoi dzieliy
j tylko jedne drzwi. Waciwie mia by gociem w jej
sypialni. Std to olbrzymie oe. oe maeskie. Caa
nadzieja, e pan mody tak si upije na weselu, e wcale
tu nie zajrzy. Przypominajc sobie kolejne toasty, Laverna
zaczynaa mie pewno, e wanie tak bdzie. Odgosy
przyjcia ju cichy, a jego ani ladu. Chwil wczeniej
syszaa jakie szmery w ssiednich pomieszczeniach. Po
czekaa jeszcze chwil. Pewnie sucy ju dawno uoy
swego pana do snu. To by dugi, mczcy dzie, trzeba
spa. A moe jutro jako uda jej si porozumie z m
em. Jej m Helmut. Dobrze, postara si. Sprbuje go
chocia polubi. Jutro. Zwina si w kbek na wielkim
maeskim ou i usna.
Obudzi j haas. Ochrype przeklestwa. Upad sto
ek sprzed lustra. Syszaa jakie niezrozumiae sowa wy
powiadane bekotliwym niewyranym gosem jej ma.
Helmut podszed do oa i jednym szarpniciem zerwa
z niej kodr. W migotliwym wietle latarni gazowych
przebijajcym przez gste mulinowe zasony widziaa,
jak jedn rk szamota si z paskiem szlafroka. W dru
giej trzyma butl wina, z ktrej co chwila pociga
323

dugi yk. Laverna leaa nieruchomo w nadziei, e jeli


m uzna, e ona pi, to po prostu odejdzie. Albo mo
e padnie obok i unie? Z obaw odsuwaa od siebie
myl o nocy polubnej. Wiedziaa, e to" musi nast
pi, jednak absolutnie nie czua si gotowa. Byle nie
teraz. Moe za jaki czas, kiedy go lepiej pozna. Kiedy
go chocia polubi albo pokocha. Bo na pewno kiedy
pokocha swojego ma. Ale teraz, dzisiaj, tak naprawd
by dla niej cakiem obcym czowiekiem. Baa si go
i wstydzia okropnie. Helmut z przeklestwem odrzu
ci pust butelk za siebie. Chcia si upi i mie to ju
za sob. Nie udao si. Zoliwoci weselnikw na przy
jciu zirytoway go do najwyszego stopnia. Pretensje
i zazdro te nie pomagay. Przecie on sam nie mia
najmniejszej ochoty na to maestwo. Niestety, czasem
trzeba i na ustpstwa. Rodzina wymusia na nim ten
krok. Dobrze, e chocia ta dziewczyna miaa niezy
majtek. Przynajmniej teraz nikt go nie bdzie zmusza
do posuszestwa grob ukrcenia funduszy. Wiado
mo, pienidzmi z posagu zarzdza m. Chocia tyle
dobrego. Musi j teraz uczyni swoj on. Obrzydliwe.
Jest taka trywialna. Pene piersi, wielkie biodra, masa
prostackich krconych rudych wosw i wszystko takie
przesadnie kobiece. Ze zoci wymaca jej ciao w
ku. Leaa wyprostowana na plecach Nie szkodzi, e pi.
Ju on j obudzi. Da jej to, czego wszyscy oczekuj. Prze
sun si w jej stron. Szybko wtoczy si na ni. Pene
kobiece piersi otary si przez delikatn bawen koszuli
nocnej o jego nagi tors. Nie mg. Po prostu nie mg.
Jego msko, na ktr nigdy wczeniej nie narzeka,
kompletnie odmwia posuszestwa. Coraz bardziej
sfrustrowany szarpn dziewczyn za rk i cignwszy
324

z ka, powlk za sob w stron masywnego biurka


pod cian.
- To twoja wina! - mamrota ze zoci. - Nie uczyli
ci, jak zadba o mczyzn? To po co chciaa wyj
za m?!
- Prosz, nie... - szeptaa cichutko. - Prosz, zostaw
mnie. Ja... Daj mi troch czasu... Prosz.
- Milcz, kobieto! - krzykn ze zoci. -Jeste moj
on, masz mi by posuszna!
Pchn j na biurko. Jej niemiay opr zacz go pod
nieca. Przytrzyma j zgit wp, przycinit do biurka
w niewygodnym skonie. Cicho skamaa, prbujc si wy
lizn, ale by silniejszy. Zadar do gry koszul. O tak,
teraz by gotowy. Teraz jej pokae, e jest mczyzn, jej
mem, panem i wadc! Po omacku machaa rkami,
usiujc zasoni nagie wypite poladki. Jej bezskuteczna
walka dawaa mu poczucie siy. Atakowa gwatownie, nie
zwracajc uwagi na jej jki. Laverna zemdlaa.
Gdy si ockna, bya ju sama. Leaa skulona przy
biurku. Pognieciona koszula lepia si jej do ng. No
tak - przestaa by dziewic. Wiedziaa wczeniej, jak to
miao wyglda, ale na tak rzeczywisto nie bya przy
gotowana. Oczekiwaa czuoci, ktra zagodziaby bl.
Nie dostaa jej. Czua si poniona i brudna. Ze szlochem
podniosa si z podogi. Bala si tego strasznie, ale ju po
wszystkim. Moe z czasem bdzie inaczej. Zawsze z rezy
gnacj przyjmowaa to, co jej si przytrafiao, na wszystko
si godzia. Wiedziaa, e musi spenia wszelkie oczeki
wania, tego wymaga jej status spoeczny. Moe z czasem
nauczy si znosi obowizki maeskie z godnoci, mo
e si do nich przyzwyczai. A jeli nie, to raz na jaki czas
przetrzyma to z zacinitymi zbami. Dzi bya kompletnie
325

nieprzygotowana, teraz przynajmniej wie, czego oczeki


wa w przyszoci. Wezwaa suc i poprosia o wod.
Umya si, zmienia koszul i woya mikki szlafrok.
Zatopiona w ponurych rozmylaniach skulia si w fotelu
przed kominkiem. Po jakim czasie usna. Co j obu
dzio w rodku nocy. Czy byo jej niewygodnie? Czy to
intensywne byski ognia odbijajcego si w diamencie jej
piercionka? Czy moe jaki haas? Chciao jej si pi. Ka
rafka przy ku bya pusta. Laverna nie chciaa wzywa
sucej. Te par schodw do jadalni moe przecie zej
sama. Jeli to ma by jej nowy dom, to nie moe si go
ba. Cichutko, eby nikogo nie budzi, przemkna przez
cichy korytarz i dalej, schodami w d do jadalni. Z bo
ku na kredensie stay napoje w karafkach. Nalaa sobie
wody do szklanki. Penia ksiyca dawaa wystarczajco
duo wiata, aby nie trzeba byo zapala wiecy. Laverna
staa cichutko ze szklank w rce. Z przylegego pokoju
kredensowego day si sysze ciche chichoty i szepty. Nic
nowego, suba romansuje jak w kadym innym domu.
Albo kradnie. Moga tam nie wchodzi, jednak skoro ma
by tutaj pani, powinna jako zareagowa. Chocia jest
tak upiornie moda, sucy musz j szanowa. A ciotka
zawsze mwia, e szacunek najlepiej wymusi strachem.
Trudno, zacznie ju w pierwsz noc. Moe to pozwo
li jej zapomnie o przykrociach obowizkw mae
skich. Zdecydowanym ruchem otworzya drzwi pokoju
kredensowego. W romantycznym, migoczcym wietle
wiec dokadnie widziaa ca scen. Na stole byszczay
dwa pikne krysztaowe kieliszki wypenione do poowy
winem. Obok jednego nakrycia leaa duga czerwona
ra - podarunek od kochanka. Lokaj o twarzy amorka,
z opuszczonymi do kolan spodniami, sta oparty o blat
326

stou, jak ona przed paroma godzinami przy biurku. Nad


nim jej m, jczc z rozkoszy, szczliwy i zakochany,
robi dokadnie to samo, co wczeniej z ni. Laverna nie
zemdlaa, nie krzykna. Cofna si w cie. Jej serce
bio gono, bya pewna, e sycha je w caym domu.
Odwrcia si i pdem pobiega na olep w stron swo
jego pokoju. Nikt jej nie goni. Tamci dwaj nawet jej nie
zauwayli, tak byli zajci sob. Zatrzasna drzwi sypialni,
dopada do porcelanowej miski przy toaletce i zwymio
towaa. Dugie minuty szarpay ni torsje. To dobrze, bo
nie zostawiay czasu na mylenie. Bl maltretowanego
odka i garda skutecznie tumi udrk duszy. Wreszcie
wymioty ustpiy. Usyszaa ciche pukanie do drzwi. Baa
si odezwa, baa si spojrze mowi w oczy. Nie chciaa
go teraz widzie. Nie, dopki nie opanuje wzburzonych
emocji. Nie, dopki sobie tego wszystkiego nie poukada
w gowie. Nie bya w stanie teraz go widzie. Czua si
teraz zbyt bezbronna. Jej wszystkie systemy ochronne
zawiody. Drzwi cicho si uchyliy.
- Pozwl mi wej, kochanie. - Teciowa w gustow
nym peniuarze zatrzymaa si niepewnie w progu. - Przy
niosam ci tylko co do picia.
Z oczu Laverny popyny zy. Hrabina von Metternich podesza do synowej. Postawia na biureczku szklan
k z wod i obja serdecznie Lavern. Nic nie mwia,
po prostu pozwolia jej paka. A zy pyny, pyny,
jakby nigdy nie miay si zatrzyma. Potem Laverna opar
a gow na ramieniu teciowej i szlochaa gono. Oczy
starszej kobiety zwilgotniay. Pogadzia delikatnie synow
po plecach i szeptaa.
- Ju dobrze, kochanie, ju dobrze. Wszystko bdzie
dobrze.
327

- Nie bdzie - wychipaa rozpaczliwie dziewczyna.


- Nic nie bdzie dobrze. Mama nawet nie wie...
- Ucisz si, kochanie - powiedziaa uspokajajco hra
bina. - Wiem wszystko. Zapomnij o tym. Pomog ci, jak
bd moga.
- Dlaczego...? - spytaa Laverna.
- Nie wiem dlaczego - odrzeka ze smutkiem tecio
wa. - Zawsze taki by. Nie wiem, dlaczego tak si stao.
Wyrzucaam sobie rne rzeczy, ale to nie tak. Dosta
od nas duo mioci. Mia w domu wzr prawdziwej
rodziny. Nigdy nie zetkn si z czym takim... Wrcz
przeciwnie... - urwaa zawstydzona.
- Nie, mamo - wtrcia Laverna. - Ja nie pytam,
dlaczego on jest taki. Pytam, czemu dopucia do tego
maestwa. Przecie wiedziaa, e on mnie nigdy nie
pokocha.
- Och, dziecko! - Hrabina smutno pokrcia gow.
- Przecie to wcale nie o mio w maestwie chodzi.
To kontrakt, kochana. Helmut potrzebowa piknej i bo
gatej ony, a ty dobrego nazwiska jako oprawy do swego
posagu. To tylko interes. adna panna z naszej sfery nie
zdecydowaaby si go polubi. Za opinia wlecze si
za nim ju od dawna. Ty nie miaa wyjcia. Przecie
wiedziaa chyba... Wszyscy wiedz! - Machna rk
zrezygnowana.
- Nie wiedziaam - odpara Laverna. - Wydano mnie
za niego, nie pytajc o zdanie. Jak ciel na rze...
- Biedactwo - westchna hrabina. - Nie przypuszcza
am. Ja te wyszam za m bez mioci. Dla nazwiska. Ale
dokadnie wiedziaam, czego si ode mnie oczekuje. Takie
s zasady. Z czasem m, jeli mnie nie pokocha, to przy
najmniej zacz szanowa. Daam mu syna. I jakie to nasze
328

maestwo byo, zawsze zachowywa si dyskretnie i by


dla mnie dobry. No, nie pacz ju. Naleenie do rodziny
von Metternich nie jest takie ze. Stanowimy podpor
towarzystwa. - Rozemiaa si ironicznie. - Zapomnij
o tej przykrej przygodzie w jadalni. Zobaczysz, bdziesz
si jeszcze wietnie bawia. A jak urodzisz Helmutowi
potomka, to wiat stanie przed tob otworem.
- Ciekawe jak - ponuro mrukna do siebie Laverna.
Niestety jestem kobiet, pomylaa z sarkazmem.
- Moe nawet si zakochasz... - cigna nadal cynicz
nie teciowa. - Nie wiem tylko, czy ta mio, o ktrej tak
marzya, nie rozczaruje ci szybko. Czasy mamy dziwne...
Ale z odpowiedni doz dyskrecji waciwie wszystko jest
moliwe. No ju, nie pacz, kochanie... Wypij si dobrze.
Jutro te jest dzie. Zobaczysz, nie bdzie le.
Teciowa miaa racj. Przez kolejne dwa miesice
w zasadzie byo dobrze. A jeli nawet nie cakiem do
brze, to przynajmniej obojtnie. Kompletnie obojtny
by take maonek Laverny. Waciwie widywali si je
dynie w czasie obiadu. niadania jadaa w ku, kolacje
i podwieczorki w towarzystwie teciowej i przyjaciek.
Jedynie obiad by celebrowany przez wszystkich czon
kw rodziny. Przy stole wymieniano grzecznociowe
uwagi, na przykad o pogodzie. Nic nowego. Podobnie
wyglday posiki w rodzinie Lapage'w. Laverna zdya
do tego przywykn. Zawsze jednak miaa nadziej, e
gdzie indziej jest lepiej. e ludzie rozmawiaj ze sob,
miej si i kochaj. Tak bardzo liczya na to, e po opusz
czeniu domu wujostwa bdzie wioda wspaniae i ciepe
prawdziwe ycie. Oczywicie czua si zawiedziona, cho
nie przesadnie. To nowe ycie bowiem, zgodnie z obiet
nic teciowej, bywao fascynujce. Jako matka moga
329

robi wszystko, no, powiedzmy, prawie wszystko. Moga


zamawia najmodniejsze suknie. Moga bez przeszkd
uczestniczy w yciu towarzyskim. Nie musiaa chodzi
wszdzie z przyzwoitk. Teatry, koncerty, wystawy stay
przed ni otworem, niezalenie od tego, czy kto z rodziny
chcia, czy nie chcia jej towarzyszy. Moga sama podr
owa po Europie - planowaa podr do tych wszystkich
miejsc, ktre chciaa zobaczy. Wolno jej byo spotyka
si z ludmi, nawet z mczyznami, jeli tylko przestrze
gaa zasad przyzwoitoci. Nie eby od razu rzucaa si
w ramiona kadego uwodziciela, szukajc przygd. Ale
urocze flirty, uwielbienie w oczach pci przeciwnej mile
echtay jej prno. A jeli doda do tego wiadomo,
e przy odrobinie dyskrecji mogaby wreszcie znale t
swoj wymarzon mio... C, sama ta wiadomo
wystarczya, by mie lepsze samopoczucie. Cho prawda
bya taka, e ta straszna noc polubna wypalia gbok
ran w duszy Laverny. Moda kobieta przestaa marzy
o wielkich uczuciach. Tak bardzo wierzya, e zakocha
si we wasnym mu, e teraz, gdy to marzenie umaro,
pragna tylko jednego: dobrze si bawi. Wykorzysty
waa wic sympati i dobre chci teciowej, z zapaem
uczestniczc we wszelkich rozrywkach, jakie ta jej propo
nowaa. Jednak kiedy po dwch miesicach okazao si,
e Laverna jest przy nadziei, mie chwile si skoczyy.
Na kolejne siedem miesicy zostaa zamknita w domu.
Caa rodzina jednak uprzyjemniaa jej owo wizienie,
jak tylko moga. M obsypywa j klejnotami, a nie
kiedy nawet zaszczyca rozmow. Fakt, e spodziewany
potomek jest wynikiem gwatu w noc polubn, nie by
jednak tematem owych pogawdek. Tak samo jak to, e
maonek znajduje szczcie w kach innych mczyzn.
330

Jednak mimo takich ukrytych myli Laverne jasno uwia


domia sobie, e Helmut nie jest takim potworem, za ja
kiego go uwaaa. Okazao si, e polubia inteligent
nego i dowcipnego czowieka. Dostrzega w nim wiele
wraliwoci, oczarowa j du wiedz i talentem erudyty.
Z czasem dosza do wniosku, e jedyn wad Helmuta
jest to, e jej nie kocha i nie pokocha nigdy. Z rozgo
ryczeniem mylaa o jego homoseksualizmie, traktujc
ten temat jak tabu. Helmut za, pocztkowo zirytowany
koniecznoci oenku, a nastpnie oburzony faktem, e
oczekuje si od niego spodzenia nastpcy, uspokoi si
i wyciszy, gdy okazao si, i jego ona jest w bogosa
wionym stanie. Jako e we wasnym mniemaniu wywiza
si z pokadanych w nim nadziei, przesta teraz chowa
si za pancerzem znudzonego i pyszakowatego gbura.
Rozmowy z mod maonk, pocztkowo wymuszane
na nim przez rodzicw, z czasem zaczy sprawia mu
przyjemno. Bya co prawda kobiet, znajdowaa si
wic cakowicie poza krgiem jego zainteresowa ero
tycznych, ale okazaa si byskotliw uczestniczk dyskusji
i wdziczn suchaczk. Zacz docenia jej sarkastyczne
poczucie humoru i subteln dyskrecj. I chocia jej orygi
nalna uroda nie robia na nim wraenia, odczuwa jednak
pewnego rodzaju dum, gdy heteroseksualni przyjaciele
docinali mu jako wieemu onkosiowi z wyranym, cho
skrztnie ukrywanym odcieniem zazdroci. Przez okres
ciy maonkowie zdyli si nie tylko pozna, ale wrcz
zaprzyjani. A jeli nawet nie bya to prawdziwa szczera
przyja, to przynajmniej w czasie gdy narodzia si ich
crka, osignli etap wzajemnego szacunku i penej dys
krecji akceptacji drugiej osoby. Przez cay ten czas jednak
nie doszo midzy nimi do adnego zblienia. Pocaunek
331

w rk lub czoo by jedynym przejawem czuoci w ma


estwie Metternichw. I cho Laverna nigdy nie daa
mowi do zrozumienia, e wie o jego skonnociach,
oboje utrzymywali w stan platonicznego zwizku bez
adnych zmian. Helmutowi byo wygodnie wmawia so
bie, e jego ona jest zimna i nie oczekuje seksu, Laverna
za omijaa w temat, aby nie rozdrapywa starych ran,
a tym samym nie rujnowa sobie wypracowanego status
quo. Crka Helmuta i Laverny von Metternich przysza
na wiat pierwszego stycznia tysic dziewisetnego ro
ku, w upojn sylwestrow noc, ktr jej ojciec spdza
w objciach swojego kochanka. Laverna po krtkim okre
sie poogu rzucia si w wir ycia towarzyskiego, a maa
Eleonora zostaa oddana pod opiek wykwalifikowanych
nianiek. Kolejnych pi lat w yciu modej hrabiny byo
wspaniaym okresem wypenionym balami, romansami
i podrami. Eleonora, otoczona zastpem angielskich
nia i francuskich bon, nie sprawiaa rodzicom adnych
kopotw. Oboje nie skpili jej pieszczot i podarunkw.
Oboje zgadzali si, e dziecko jest ich fantastycznym
wsplnym osigniciem. Maa bya doskonale uoona,
grzeczna, byskotliwa, uczya si szybko i ju w wieku
piciu lat zapowiadaa si na wspania, wielk dam.
Zarwno crka, jak i model ycia, ktrzy Metternichowie
sobie wypracowali, sprawia im wiele satysfakcji. Helmut
czsto towarzyszy maonce na wizytach i przyjciach,
nieustannie j wwczas adorujc. Zawistne spojrzenia
goniy ich oboje, a towarzystwo nie mogo si otrzsn
z wraenia. Jak to si stao, e w birbant i lekkoduch,
szastajcy pienidzmi i afiszujcy si z modymi chop
cami, tak si zmieni pod wpywem niemiaej, naiwnej,
nikomu nieznanej pitnastolatki nie wiadomo skd? No
332

c, co prawda teraz, po piciu latach, dwudziestoletnia


Laverna nie bya ani niemiaa, ani nikomu nieznana. Bya
najbardziej wiatow z dam towarzystwa. Wszyscy zabie
gali o jej wzgldy, wszystkie przedsiwzicia charytatywne
z jej udziaem odnosiy wielki sukces, a samo zaproszenie
na urzdzany przez ni bal stanowio nobilitacj towarzy
sk. Inteligentna, swobodnie wadajca picioma jzyka
mi, patronujca artystom moda hrabina von Metternich
bya obiektem westchnie wielu mczyzn z towarzystwa.
Jednak jej widoczne przywizanie do ma nie pozwa
lao adnemu z adoratorw na prb czego wicej ni
flirt. Dlatego mimo ogromnych sukcesw towarzyskich
Laverna tak naprawd bya szalenie samotna. Los da
wa jej jedynie zabaw. Chocia takie ycie przynosio
wiele satysfakcji, niekiedy zwierzaa si swej najlepszej
przyjacice, teciowej, z tej upiornej tsknoty za praw
dziwym uczuciem. Za kim bliskim, kto by j rozumia,
akceptowa i czasem chocia tak zwyczajnie przytuli.
I pomimo wspaniaego, satysfakcjonujcego ycia czasami
w samotne noce cicho pakaa z tsknoty. Nie wiedziaa co
prawda, za czym tskni, zy byy jednak prawdziwe. Hel
mut nie zmieni orientacji seksualnej. czyo go z on
pene porozumienie w kwestii doskonale zorganizowa
nego maestwa na pokaz. Jednak jego prawdziwe ycie
toczyo si gdzie indziej. W wygodnym apartamencie,
ktry kupi kochankowi. Tam w penej dyskrecji cieszy
si mioci i szczciem. I ku jego radoci Laverna nigdy
o to drugie ycie nie pytaa. Czy o nim wiedziaa, czy nie
- tego z kolei Helmut nie chcia wiedzie.

Laverna Maria von Metternich,


Wiede 1907
- Ale oczywicie, moja droga, e to konieczne!
- przekonywaa z irytacj synow starsza hrabina von
Metternich. - Na co chcesz czeka? Uroda przemija.
Na pierwszym portrecie, tym namalowanym po urodzeniu
Eleonory, waciwie sama bya jeszcze dzieckiem. Chcesz
czeka z kolejnym do pnej staroci? Potem twoje wnuki
bd ci pamitay jedynie w fantastycznej brylantowej
kolii na pomarszczonej szyi! Najwyszy czas! Akademie
der Bildenden Kiinste to dobra stara szkoa. Poradzimy
si jeszcze twoich znajomych malarzy. Aczkolwiek rada
pana Klimta, eby zleci portret komu ze wieym spoj
rzeniem, nie jest wcale taka za...
- Mamo - przerwaa jej synowa. - Naprawd niepo
trzebnie si upieracie. Caa ta historia z portretem jest co
najmniej bez sensu. Kady uznany portrecista wiedeski
bdzie prbowa namalowa mnie pochlebnie. Czy ty so
bie wyobraasz, co oni ze mnie zrobi?! Z moimi wosami
i tym wielkim biustem?! Obwiesz mnie brylantami jak
334

choink i moje wnuki bd si zastanawiay, w ktrym


kabarecie wystpowaa babcia. Nawet przez sekund nie
uwierz w legend wielkiej damy, przez lata wypracowan
z twoj nieocenion pomoc. Mimo mojego pochodzenia
i hm... wygldu... - Umiechna si do teciowej i po
gadzia j po rce.
- Bzdury! - achna si starsza hrabina. - Dlatego wa
nie za porad Klimta bierzemy sobie nieznanego portreci
st. Kogo on tam poleca... Jaki pan Schiele. Tak. Pono
jest szalenie obiecujcy i ma, jak to powiedzia Gustaw,
lekk rk. No prosz ci, Laverno, nie opieraj si.
- Och, mamo, wiesz doskonale, e nie potrafi ci od
mwi. Dobrze. Ale pod jednym warunkiem. Niech to
bdzie jedynie szybki szkic z pozowaniem. Powiedzmy
pi do szeciu godzin. Nie wicej. I to rozoone w cza
sie. Nie zamierzam stawia na gowie caego swojego
ycia, eby si dopasowa do jakiego gupiego portretu.
A potem ten cay Schiele ze szkicu moe sobie do upo
jenia malowa obrazy. Nawet jak chcesz, to mu sukni
i klejnoty wypoycz.
- Zgoda, zaatwione. - Hrabina zadzwonia na su
cego. Lokaj skoni si wyczekujco przed obiema da
mami.
- Franciszku, prosz przyj tu zaraz po list. Niech go
kto natychmiast zawiezie do Akademie der Bildenden
Kiinste, a jak tam nie znajdzie adresata, to do pana Gusta
wa Klimta. - A ty, moja droga - zwrcia si do synowej
i odprawia lokaja ruchem rki. - Prosz, przejd obok
do buduaru i skrel zamwienie do tego Schielego, jak
mu tam byo... ju wiem, Egon Schiele. Umw go od razu
na jutro. Nie ma na co czeka, znam ci, potem co sobie
wymylisz i znw mi si wymigasz.
335

- Ju dobrze, mamo - Laverna rozemiaa si i po


susznie wysza do buduaru.
Usiada przy masywnym biurku. Signa rk po
pachncy papier listowy ozdobiony herbem von Metternichw. Uja w rk piro i bez zastanowienia zacza
pisa:
Szanowny Panie Schiele,
z polecenia mego przyjaciela, a Paskiego mistrza
Gustawa Klimta, pragn zleci Panu wykonanie por
tretu. Prosz uprzejmie o przybycie w celu ustalenia
szczegw oraz wynagrodzenia jutro, 14 maja 1907
roku, o godzinie 16.00 do paacu von Metternicb.
....
Z powaaniem
Laverna Maria von Metternicb
Zapiecztowaa kopert i wrcia do saloniku te
ciowej.
- Prosz. - Podaa list hrabinie. - Zadowolona?
- Jak najbardziej - odrzeka z umiechem starsza dama.
- No dobrze, jak ju to zaatwiymy, to wreszcie moemy
sobie znowu spokojnie pogada bez wiadkw. Doskonale
zdajesz sobie spraw, e wanie dlatego nalegaam na na
sze spotkanie. No, co nowego, kochana? Kiedy wreszcie
porzucisz skrupuy? - zapytaa znaczcym tonem.
Laverna doskonale wiedziaa, do czego zmierza tecio
wa. Przeprowadzay t rozmow milion razy. Waciwie
zaczy j ju owej fatalnej nocy po lubie. Obie zdaway
sobie spraw, e homoseksualizm Helmuta jest nieod
wracalny. Stary hrabia, naogowy kobieciarz, zmienia
kochanki jak rkawiczki, tote jego ona, oddajc mu
wet za wet, swoje mode lata spdzia na rozlicznych
336

dyskretnych romansach. Laverna natomiast przez siedem


lat maestwa bya wierna swemu mowi jak Penelopa.
Starsza hrabina nie ustawaa w wysikach i przedstawiaa
synowej coraz to nowych atrakcyjnych mczyzn. Ale
mur, ktry wzniosa wok siebie Laverna, wydawa si
nie do zburzenia. Flirtowaa, nie dajc adnemu z ado
ratorw choby cienia nadziei na wicej. Ta dwudziesto
dwuletnia kobieta miaa wiedz, obycie i wyksztacenie
czterdziestolatki, jednak jej ycie uczuciowe oraz ciao
byy cakowicie upione. I adnemu z wzdychajcych
do niej mczyzn nawet przez myl nie przemkno, e ta
wspaniaa istota, mimo urodzenia dziecka tak naprawd
nigdy nie poznaa cudownego uczucia mioci. Nigdy
nie dowiadczya dreszczu podania rozchodzcego si
po caym ciele. Ale tak byo. Domysy starej hrabiny, e
synowa jest zakochana w mu i dlatego odrzuca innych,
byy bdne. Moda kobieta lubia i szanowaa Helmuta,
tak naprawd jednak nigdy nikogo nie kochaa. Dla
tego nie potrafia zrozumie naciskw teciowej. Nie
potrzebowaa kochanka, aby by szczliw. Teciowa
za nie potrafia poj, jak mona by szczliw bez
mczyzny.
- Mamo kochana, prosz. - Laverna si zawstydzia.
- Zostawmy ten temat. Jest dobrze tak, jak jest. Mamy
duo szczcia, e von Metternichowie ceni sobie dys
krecj. Ale to nie oznacza, e i ja musz j wykorzysty
wa - zamiaa si lekko. - Lepiej opowiedz mi, co to
byo z t ma von Klottwitz. Naprawd musieli j po
tym skandalu odesa na wie...? - Zawiesia gos, sku
tecznie przenoszc uwag rozmwczyni na inny temat.
I tak panie von Metternich spdziy urocze popoudnie
na ploteczkach.
337

Nastpnego dnia, punktualnie o szesnastej, Egon


Schiele stawi si w salonie modej hrabiny. Laverna sp
dzia czas przed jego przybyciem na przymiarkach. O ile
przedpoudniowe spotkanie z krawcow j znuyo, o ty
le pniejsza godzina naleaa do najprzyjemniejszych
w jej codziennoci. Bardzo lubia zatopi si z ksik
w gbokim fotelu albo gawdzi przy kawie z Helmutem
lub teciow. Oboje byli wspaniaymi rozmwcami, a ich
poczucie humoru, poczone z trzewym zdrowym cyni
zmem, ogromnie jej odpowiadao. Przyjemne byy rw
nie koncerty, gdy Laverna uwielbiaa muzyk. adna
jednak z tych rozrywek nie budzia w niej takich emocji
i nie dawaa jej tak wielkiej radoci jak... buty. I co z te
go, e pod dug spdnic nie mg ich podziwia nikt
oprcz niej samej i przyjaciek. Moda hrabina przepa
daa za piknymi butami. A jej szewc nie tylko doskonale
rozumia t pasj, ale podziela j i potrafi zrealizowa
najbardziej nieprawdopodobne pomysy klientki. By
prawdziwym mistrzem we wcielaniu w ycie ekscen
trycznych zachcianek Laverny, a take doskonale zna
swj fach, co sprawiao, e nie tylko miaa buty idealnie
wygodne, ale te bdce niemal dzieem sztuki. Helmut,
jedyny mczyzna, ktremu dane byo podziwia liczc
ponad sto pidziesit par kolekcj ony, mia si z jej
pasji: Wikszo znanych mi kobiet najbardziej ceni
sobie pikne klejnoty. Prawda, moja droga, e oddaaby
wszystkie szmaragdy za jedne pantofelki w tym prawdzi
wym szmaragdowym odcieniu? Jeste niesamowita". To
nie bya zoliwa uwaga. Helmut pobaa tej fantazji.
Bo tak waciwie bya to jedyna rzecz, ktra pozwalaa
mu postrzega w jego onie tak obc dla kobiec dusz.
Na wszelkich innych paszczyznach musia traktowa
338

Lavern jak rwnorzdnego partnera. Ceni j i szano


wa. Ta jej mieszna fascynacja butami pozwalaa mu
cho troch zaguszy odzywajce si niekiedy niemiao
wyrzuty sumienia, e krzywdzi swoj maonk. Laverna
zesza wic do czekajcego w salonie modego malarza
tu po godzinie ogldania i mierzenia nowych arcydzie
szewca. Bya w doskonaym humorze, podniecona i za
rowiona, a z jej zielonych oczu bio szczcie. Rude
wosy, w domowym zaciszu nieukrywane pod kapelu
szem, wiy si ognistoczerwonymi promyczkami wok
twarzy. Zielona jedwabna suknia domowa podkrelaa
barw tczwek. A wiadomo, e pod t sukni ukryte
s pikne, nowe szmaragdowozielone pantofelki, nada
waa jej twarzy taki wyraz, ktry rozwietla kobiet, gdy
jest zakochana. Oczom malarza, z natury wraliwego
na pikno, ukazaa si wic cudowna janiejca isto
ta i na jej widok nogi si pod nim ugiy. Kompletnie
zapomnia, po co tu przyszed. Patrzy na to zjawisko
bez sowa. Laverna zatrzymaa si w p kroku przed
nim, nieco zmieszana wyrazem bezgranicznego zachwytu
w oczach mczyzny. Przyzwyczaia si ju do objaww
mskiej adoracji, ale to, co widziaa w spojrzeniu ma
larza, byo wrcz bezczelne. Nagle miaa wraenie, e
stoi przed nim prawie naga. Ona zawsze tak opanowana
i chodna, pierwszy raz w yciu poczua si niepewnie.
Dumnie skina gow artycie, wskazujc mu miejsce
na kanapie.
- Witam pana - powiedziaa, doskonale panujc nad
gosem. - Prosz spocz, panie Schiele.
-Ja... tak... eee - Egon nie mg wykrztusi ani sowa.
W kocu wyrzuci jednym tchem, majc pen wiado
mo, e robi z siebie gupca: - Pani jest taka pikna!
339

- O, dzikuj! - Laverna si rozemiaa. Jego zmiesza


nie sprawio, e odzyskaa rwnowag, a lata treningu
w lekkich salonowych rozmowach same podpowiedziay
waciwe sowa. - Uroczy komplement. Mio, e pan tak
sdzi, chciaam bowiem zleci panu namalowanie mojego
portretu. Z pewnoci wic, o ile pan si tego zadania
podejmie, dzieo usatysfakcjonuje moj teciow, ktra
chce je sfinansowa i nalega na jego powstanie.
- Pani hrabina wybaczy mi miao - Egon z tru
dem stara si dopasowa do niezobowizujcego stylu
rozmowy - zostaem malarzem, bo potrafi dostrzega
pikno. Moje wyznanie jest szczere. Nie by to jedynie
pusty komplement. Kobieta to najwspanialsze dzieo Bo
ga, a pani stanowi jeden z pikniejszych przykadw tego
dziea, jaki byo mi dane widzie.
Zadraa. W tych prostych, szczerych sowach dwi
czao tyle aru. Ogarno j dziwne, zdradzieckie, cakiem
nowe uczucie gorca rozlewajcego si po caym ciele.
Nie odpowiedziawszy malarzowi, signa po dzwonek
i polecia, by przyniesiono herbat i ciastka. Tymi pro
stymi zwyczajnymi czynnociami prbowaa uspokoi
rozbiegane myli. Jednoczenie dyskretnie obserwowaa
malarza. By drobny, sprawia wraenie zagubionego. Ca
swoj postaw wzbudza ch roztoczenia nad sob opieki.
Jego oczy, nada pene zachwytu, spoglday jednoczenie
z czujnoci i wielkim niedowierzaniem. Jakby cay czas
szukay odpowiedzi na jakie wane pytanie. Wydawa si
taki kruchy. Laverna nigdy nie odczuwaa potrzeby opie
kowania si nikim. Doskonale sobie radzia z sob sam
i oczekiwaa tego od otaczajcych j ludzi. Ten czowiek
nie mia w sobie siy. Emanowa niepewnoci. Mimo to
j fascynowa. Zirytowana potrzsna gow.
340

- No dobrze, panie Schiele - powiedziaa stanowczo.


- Przejdmy do konkretw. Mog panu powici na po
zowanie do portretu maksymalnie osiem do dziesiciu
godzin. Czy to wystarczy?
- Jak mniemam, yczy pani sobie mie portret olejny,
naturalnej wielkoci - odpar niezdecydowanie. - Czas,
ktry zamierza mi pani powici, wystarczy na szkice.
Portret ukocz w swojej pracowni w cigu miesica. Czy
to pani odpowiada?
-Jak najbardziej. Czy teczka, ktr pan przynis, to
prbki paskich prac? - Laverna wskazaa rk na du
teczk opart o fotel.
- O tak, pani, tylko, niestety, nie mog pokaza wiele
portretw. Waciwie jedynie dwa. - Egon si zawaha.
- Przyniosem gwnie pejzae, aby pokaza pani, jaki
mi technikami operuj i jak pracuj kolorem, nie sdz
jednak, aby to byy dobre referencje...
- Nie, dlaczego? - przerwaa mu. - Z przyjemnoci
obejrz paskie prace - dodaa, zastanawiajc si przelot
nie, co waciwie wyprawia. Chciaa szybko i sprawnie
zamwi portret. Po poudniu planowaa krtk wizyt
u przyjaciki teciowej. Po co wic bez sensu kazaa poda
herbat? Dlaczego chce oglda jakie obrazy? Nie plano
waa tego. Kompletnie jej nie interesuje towarzyska poga
wdka z tym czowiekiem. Dlaczego wic tak dziwnie si
poczua? Dlaczego wbrew sobie przeciga t rozmow?
Schiele nerwowo wyciga z teki sztywne kartony. Po
kolei pokazywa Lavernie swoje prace. Kiedy wskazywa
dugimi palcami kolejne linie i kolory, zacz si zmienia.
Opowiada jej o technikach malowania obrazw, o tym,
co chcia pokaza. A ona syszaa jedynie co ktre po
jedyncze sowo. Potakiwaa biernie, nie majc pojcia,
341

o czym on mwi. Patrzya na te pikne mocne donie,


wyczuwaa pasj w melodii pyncych sw, ale absolutnie
nie moga si skoncentrowa na treci. Bezmylnie rozko
szowaa si dziwnym nowym uczuciem, ktre wypenio
jej serce. Nie prbowaa tego okreli. Po prostu to czua.
Wspaniae, drce ciepo w kadym skrawku ciaa. Zapie
rajca dech sabo, ktra na pewno bya zwizana z tym
mczyzn. Pragna jego obecnoci, eby tylko z ni tu
by. Reszta wydawaa si niewana.
- Hrabino?
Nie syszaa, e zwrci si do niej. Zada jakie pyta
nie. Ale jakie? To nie do pojcia, co si z ni dzieje. Dr
cymi rkami signa po dzbanek z herbat. Napenia
filianki, modlc si w duchu, aby malarz nie zauway
jej roztargnienia.
- Przepraszam - powiedziaa w miar spokojnie, pr
bujc si opanowa. - Zamyliam si. Co pan mwi?
- Wanie dlatego, e pierwsze wraenie jest tak
istotne, bybym wdziczny, gdyby wyrazia pani zgod.
- Zapewne kontynuowa jak wczeniejsz myl, ktrej
Laverna nie usyszaa. Gorczkowo usiowaa sobie przy
pomnie, niestety, w gowie miaa pustk.
- Gdyby pan mg sprecyzowa... - zawiesia gos,
majc nadziej, e jej roztargnienie pozostanie niezau
waone.
- Hrabino, to zaley jedynie od pani. Taki szkic potrwa
najwyej p godziny i nie wymaga adnych przygotowa.
Wic jeli zechciaaby pani powici mi jeszcze te par
chwil...
- Tu, teraz? - zapytaa zdziwiona.
- Oczywicie waciwy portret bdzie inny - tumaczy
malarz. - Dokadnie taki, jak pani sobie yczy, w stroju,
342

ktry pani dobierze, i na tle, ktre uzna pani za stosowne.


Jednak par szkicw twarzy zrobionych teraz, na gorco,
z pewnoci pozwolioby mi lepiej ukaza pani pikno
i charakter na waciwym obrazie. Czy mog wic liczy,
e powici mi pani t chwil?
Laverna yczya sobie tylko jednego. Zatrzyma tego
fascynujcego mczyzn jak najduej. Oczywicie w pe
ni wiadoma tego, co uchodzi, a co nie, doskonae zdawaa
sobie spraw, e ich przeduajce si sam na sam musi
mie rozsdne wytumaczenie. I wanie kiedy gorczko
wo szukaa stosownego pretekstu, ten wspaniay czowiek
sam jej go dostarczy. Nie zastanawiajc si ani chwili,
z wrcz nieprzyzwoitym popiechem wyrazia zgod.
- Dobrze, panie Schiele. Wszystko dla sztuki.
- Umiechna si. - Oboje przecie chcemy, eby sza
cowna fundatorka bya zadowolona z paskiego dziea.
Potrzebuje pan jakich specjalnych warunkw? Czy musz
siedzie nieruchomo? Jak to bdzie wygldao? Pozowa
am ju kiedy do portretu, ale szkice wstpne? Poprosz
o jakie wskazwki.
Uszczliwiony Schiele grzeba w kieszeniach w poszu
kiwaniu owka. Zawsze nosi przy sobie podstawowe
narzdzia. Nigdy nie wiadomo, kiedy i gdzie czowiek
dostrzee prawdziwe pikno...
- Ale skd! - odpar z umiechem. - adnych specjal
nych warunkw! A pani, pani hrabino, wrcz przeciwnie,
prosz zachowywa si cakowicie naturalnie. Najlepiej,
jak sobie porozmawiamy, a ja bd niegrzecznie skupia
si gwnie na arkuszu papieru, zamiast uwanie sucha
pani. Zgadza si pani?
- Zgadzam si. - Laverna podniosa do ust filian
k z herbat. - Moe opowie mi pan, jak to jest by
343

malarzem. Znam wielu wspaniaych muzykw, ktrzy


twierdz, e muzyka jest dla nich powietrzem i yciem.
Nawet gdy jej nie sysz, wypenia ich umysy i cae jeste
stwo. Czy malarze odczuwaj podobnie? Czy to wszystko,
co pan widzi wok, postrzega pan jako temat obrazu?
- To nie do koca tak. - Egon szkicowa jak szalony,
co absolutnie nie przeszkadzao mu prowadzi oywionej
rozmowy z pikn modelk. - Faktem jest, e niekiedy
spotykam co na tyle interesujcego, e potrafi zatrzyma
si w p kroku, wycign owek i szkicowa. Gw
nie dotyczy to jednak pejzay. Maluj od dziecistwa.
Wwczas fascynowaa mnie otaczajca rzeczywisto,
przede wszystkim pocigi. Szkicowaem wic pocigi.
To bya dobra szkoa, ktra pozwolia mi nauczy si
oceny proporcji i wiernoci rysunku wobec oryginalnego
modelu. Potem zaczem si uwanie rozglda i wwczas
zainteresowaem si pejzaami. O pani! Jakim szczciem
byo odkrycie koloru. Ta sama rzecz widziana w rnym
wietle potrafi wzbudzi tyle rnych emocji. Natural
n kolej rzeczy zaczem malowa portrety. Ale to ju
bdc w szkole. Cho musz przyzna, e konieczno
wyszukiwania modeli zniechcaa mnie do tej pracy. Dzi
jednak szkicuj z prawdziw radoci. Jest pani marze
niem kadego malarza. Mc pani malowa to dla mnie
zaszczyt.
Laverna zaczerwienia si, oczarowana komplemen
tem. Tym razem nie tylko suchaa melodii jego gosu.
Suchaa historii malarza, ktry okaza si rwnie inte
resujcym rozmwc. Lubia otacza si ludmi, ktrych
zainteresowania wykraczay poza utarte salonowe tema
ty. A pogawdka z Schielem ujawnia prawdziw pasj
wypeniajc twrczo artysty. Stopniowo z rozmowy
344

wyania si obraz czowieka poeranego przez ciekawo.


Schiele z pocztku niemiao, a potem coraz pewniej opo
wiada o swoich fascynacjach. Najpierw byy linie, potem
kolory, a teraz stopniowo jego oko artysty szukao ideau.
Ksztatu, ktry byby perfekcj linii. Laverna, skupiona
na rozmowie, powoli si rozluniaa i coraz mocniej an
gaowaa w rozmow. Cay czas jednak wiadoma bya
pierwszego wraenia, jakie zrobi na niej artysta. Tego
wraenia, ktre bez zamienienia z Egonem choby sowa
rozlao rozkoszny pomie w caym jej ciele. To cakiem
nowe dla niej uczucie nie pozwalao si analizowa. Czy
by to by sawetny coup de foudre, mylaa zdziwiona.
W towarzystwie tego malarza czua si tak naturalnie.
Czua si szczliwa, wolna. Wolna?! C za gupia myl!
Nigdy nie bdzie wolna. Jest hrabin de Metternich!

W bladym wietle nastpnego poranka Egon Schiele


przeglda uwanie szkice. Wczoraj przesiedzia nad nimi
cay wieczr. Waciwie nawet przez ca noc. Z pliku
rysunkw wybra jeden. Dopracowywa go i dopieszcza.
Tak bardzo chcia odda t pikno. Cudowna twarz
Laverny przez ca noc krlowaa w jego snach. Teraz,
o poranku, ze zoci dar kartk po kartce. Nie potrafi.
Po prostu nie potrafi ukaza tego wszystkiego, co tak
go zachwycio. Szkice zoliwie nie chciay odzwiercied
li urody jego modelki. Z kadego rysunku spoglda
a na twarz przecitnej kobiety. Damy z medalionem.
W zamyleniu odoy jeden szkic. Tylko on uchwyci
w nieodgadniony wyraz jej oczu. Egon miota si po
pracowni. Myli wiroway mu w gowie jak szalone. Moe
345

farba? Moe kolor tych przepysznych wosw odda jej


sprawiedliwo. Ale jak ma ukaza t niesamowit barw
oczu. Ziele, ale jaka? Czy mona namalowa zmien
no barw kameleona? Nie ma w palecie farb tylu wersji
zieleni, iloma potrafi byszcze oczy Laverny. Artysta
z niecierpliwoci czeka na kolejne spotkania. Ta kobieta,
hrabina von Metternich, nie tylko bya modelem. Nie
tylko klientk. Ona bya dla niego prowokacj, fascynacj
i marzeniem. Tak j namaluje. A jeli uda mu si pokaza
na ptnie to, co dostrzegy jego oczy, to w kocu bdzie
mu dane namalowa idea. Perfekcyjny ksztat i niedo
cignione pikno.
***
Kade kolejne pozowanie byo dla Laverny rwnocze
nie katorg i rozkosz. Przebywanie w jednym pokoju
z Egonem, rozmowy z nim sprawiay, e pona caa
z podania. O tak, pragna tego mczyzny jak nikogo
i niczego na wiecie. Pierwszy raz w swoim yciu bya
zakochana. Przywyka ju do myli, e mioci nie ma.
To tylko bajka wymylona przez udzi sptanych codzien
n rutyn. Mit, ktry pomaga im przetrwa. Nadzieja
na co pikniejszego ni rzeczywisto. Laverna nie szu
kaa uczucia. To mio, i to najbardziej nieprawdopo
dobna i niespodziewana, j odnalaza. Schiele absolutnie
nie by typem mczyzny, ktry mgby jej si podoba.
Lubia potnych, wadczych mczyzn. Egon by drobny
i niepozorny. Waciwie mizerna namiastka jej ideau
mskiej urody. A jednak. Jego pasja, ar bijcy ze sw
i wyrywajcy si z gbi duszy poprzez gesty, sprawiy, e
postrzegaa go jako najbardziej atrakcyjnego mczyzn
346

na wiecie. Samo przebywanie w jego towarzystwie sta


nowio dla niej rozkosz. Gdy odchodzi, pozostawa przy
niej nadal. Zajmowa cakowicie i niepodzielnie jej myli.
Marzya o nim na jawie i we nie.
To bya ostatnia sesja. Przebiegaa rutynowo jak zwy
kle. Egon i Laverna gawdzili przyjanie. Jedynie chwi
lami malarz prosi modelk o pozostanie nieruchomo
w pewnej pozie. Niekiedy chcia, eby pochylia gow
w konkretny sposb. Dzi byo inaczej. Laverna siedziaa
cicha i milczca. Umieraa z rozpaczy, e kocz si te
cotygodniowe cudowne spotkania. Egon by rozdranio
ny i mrukliwy. Rzuca krtkie uwagi dotyczce jej pozy.
Tym razem nie brzmiay jak sympatyczne przyjacielskie
proby, lecz obraone dania. Byli sami.
- Hrabino, prosz gow pochyli w stron okna - po
wiedzia. - Nie, nie tak! - prawie wykrzykn.
Spojrzaa na niego bezradnie. Schiele odoy gwa
townie pdzel i zbliy si do niej dwoma szybkimi kro
kami. Nie pytajc o pozwolenie, uj jej twarz w donie.
Milcza. Spojrzaa na niego wielkimi zielonymi oczami,
w ktrych byszczay zy. To spojrzenie wyraao bez
nadziejn rozpacz i... oczekiwanie? Nie mg si po
wstrzyma. Poprzednie dziesi tygodni y obrazem tej
cudownej istoty. Marzy o niej. Nawet nie jak o kobie
cie, tylko jak o idealnym piknie. O wielkiej nagrodzie.
O najwikszej tajemnicy, ktr moe kiedy uda mu si
odkry. Bya dla niego nieosigalna. Bya hrabin von
Metternich. Ale teraz, dzisiaj, kiedy trzyma jej liczn
twarz w doniach, nie mg si powstrzyma. Zapragn j
pocaowa. Musia to zrobi. Dopiero dotknicie delikat
nej skry, jej mikko pod palcami pozwoliy mu zrozu
mie, e Laverna jest kobiet. Nie bogini, nieosigalnym
347

uosobieniem pikna, tylko kobiet. I on, Egon, kocha t


kobiet. Musia j pocaowa. Delikatnie przycign jej
twarz do swojej. Nie oponowaa. Patrzya na niego sze
roko otwartymi oczami. Niezauwaalnie rozchylia usta
i przymkna oczy. Pocaowa j ostronie, jakby dotkn
wargami kruchej kuli dmuchawca. Najpierw niemiao,
jak gdyby ba si sposzy rzadkiego motyla, z naboe
stwem przyoy usta do tych niewyobraalnie mikkich
ciepych warg. I wtedy ogarno go szalestwo. Zacz
j caowa tak, jakby chcia w niej uton. Pochon j
ca. Nie odrywajc rk od jej twarzy caowa, caowa,
caowa... Laverna uczepia si go kurczowo. Przytulona
do mczyzny, chciwie chona jego pocaunki. Przestaa
myle. Bya jedynie pragnieniem. Czas si zatrzyma i nie
liczyo si nic oprcz pocaunkw Egona. A te trway
wieczno. Kiedy ich usta wreszcie si rozstay, nie byo
nic, co mogliby sobie powiedzie. Wszystko stao si
jasne. Bez sowa, pozostawiajc na sztalugach niedoko
czony obraz, ruszyli do wyjcia, trzymajc si za rce.
Nie byy potrzebne adne tumaczenia. Laverna jednym
skinieniem odprawia suc, ktra usiowaa j o co
pyta. Wyszli z paacu. Egon, nie puszczajc jej doni,
machn drug rk w stron przejedajcej doroki.
Wsiedli. Zdoa jedynie poda adres swojej pracowni,
gdzie mieszka. I znowu pogryli si w pocaunkach.
A potem w jego kawalerskim ku spdzia cae popo
udnie i wieczr. Wreszcie uwierzya, e mio nie jest
mitem. Poznaa siebie od nowa. Nie rozmawiali. Nie
robili adnych planw. Byo oczywiste, e nale do sie
bie. Jak? To nieistotne. Pn noc Egon w zamyleniu
wodzi palcem po plecach kochanki. Leaa obok niego
szczliwa, spokojna i wolna. Wolna? Czy naprawd?
348

O tak! Bdzie wolna. Jeszcze nie wie, za jak cen, ale


bdzie!
- Najdroszy. - Uniosa si na okciach i spojrzaa mu
w oczy. - Kocham ci. Musz teraz i.
- Kochana, nie... - Popatrzy na ni z obaw. - Nie
odchod. Nie zostawiaj mnie. Prosz. Ja nie chc, nie
mog ju teraz y bez ciebie...
- J a wrc. Zaufaj mi. - Pocaowaa go mocno w usta.
- Wrc.
Szybko woya sukni, zostawiajc porzucony pod
kiem gorset. Pogadzia delikatnie Egona po twarzy i do
rok wrcia do domu. Bya prawie pnoc.
***
Helmut szanowa i podziwia swoj on. Kocha j
nawet. Nie bya to mio namitna. Namitno zna
doskonae. Od lat y z jednym partnerem. I to wanie
namitno cementowaa ten zwizek. Jedno spojrzenie
czy gest kochanka potrafi doprowadzi go do szau po
dania. Wiedzia, co znaczy by zakochanym. Nieszcz
ciem jego mdrej i wraliwej ony byo jedynie to, e nie
potrafi si w niej zakocha. Wielokrotnie w przeszoci
yczy wrcz sobie, aby ta kobieta, ktr podziwia, bya
szczliwa. eby poznaa owo cudowne uczucie. Wie
dzia, e gdyby Laverna uwikaa si w jaki romans, nie
protestowaby. Udawaby, e nic nie wie i po cichu y
czyby jej szczcia. Nikt bardziej ni ona nie zasugiwa
na prawdziw gorc mio. A on sam nie potrafi jej da
takiego uczucia. Jednak przez te wszystkie ata jego ona
jedynie niewinnie flirtowaa. Nigdy aden mczyzna
nie zafascynowa jej do tego stopnia, aby pozwolia mu
349

na co wicej. Helmut czsto obwinia o to siebie i tamt


nieszczsn noc polubn. Czy naprawd zrani Lavern tak mocno, e zawsze ju bdzie odrzucaa gbsze
uczucia? Czy nawet odsuwaa od siebie zwyke naturalne
podanie? Bya pikna, dowcipna i inteligentna, miaa
wielu adoratorw. Zbudowaa jednak wok siebie mur
nie do przebycia. Nikomu do tej pory nie udao si go
pokona.
Od paru tygodni obserwowa, jak jego ona si zmie
nia. Widzia ogie w zielonych oczach. Przez drzwi dzie
lce ich sypialnie sysza cichy pacz lub miech. Dosko
nale rozumia te zmiany nastrojw. Widzia to prawdziwe
szczcie w jej oczach w dni, kiedy pozowaa malarzowi.
Widzia rozpacz i tsknot, gdy go nie byo. A wic to ten
malarz. Egon Schiele. Helmut nie prbowa ingerowa.
Nie wiedzia, jak to si potoczy. Dyskretnie obserwowa
z boku rozwj wydarze. Nawet nie mg jej doda otu
chy. Ba si, e sposzy to, co najpikniejszego na ziemi.
Mio. A on rozumia mio. Dobrze j zna. Czeka.
I kiedy dzi Laverna po prostu wysza z malarzem, uspo
koi zdenerwowan matk i czeka. Zna dobrze swoj
on. Wiedzia, e wrci. I doskonale wiedzia, e jak
zawsze uczciwa i bezkompromisowa, bdzie chciaa z nim
rozmawia. Natychmiast. By gotowy. Czeka. Po p
nocy usysza stukot k doroki na podjedzie. Wyszed
do holu i odprawi lokaja. Sam otworzy drzwi.
- Witaj - powiedzia spokojnie.
- Czekae na mnie? - Jej gos brzmia pewnie i zde
cydowanie.
adnych wtpliwoci. adnych waha. adnego po
czucia winy. Mimo niekompletnego stroju, co od razu za
uway, mimo rozczochranych wosw i oczu, w ktrych
350

wci pon ogie rozkoszy, staa przed nim dumna,


stanowcza i pewna siebie. Niczego innego si nie spo
dziewa. Jak teraz ma da do zrozumienia Lavernie, e
jest po jej stronie? e pragnie tylko jej szczcia i bdzie
j wspiera. Spokojnie. Powoli. Ona jest silna i wie, czego
chce. Musi pozwoli jej mwi. Nie moe jej wpycha
w wiat kamstwa, w ktrym sam y tyle lat. To jej de
cyzja. Jej wybr.
- Nie, moja droga. Zasiedziaem si nad ksik.
- Umiechn si do niej, pomijajc milczeniem jej nieporzdny wygld. - Ale nie chce mi si spa. Mog co
dla ciebie zrobi?
Spojrzaa na niego zaskoczona. Rzut oka do lustra
i bysk zrozumienia. Moe nawet podziwu. To nie bdzie
trudne, pomylaa. Tak trzeba. Ta rozmowa bdzie wstrt
na, ale jest konieczna. Jej dusza zostaa u boku Egona,
ale umys chodno i realnie ocenia szanse. Nie chciaa
kompromisw. Pragna mie wszystko albo nic. Ale to
zaleao tylko od Helmuta. Dla swojej wielkiej mioci
bya gotowa powici wszystko. Moe nie bdzie mu
siaa. Popatrzya uwanie na ma. Dzi si okae, czy
dobrze go ocenia. Czy jest wart zaufania, ktrym go
mimo wszystko obdarzya?
- Tak, Helmut - odpara spokojnie. - Chc z tob
porozmawia.
- Chodmy. - Wskaza uchylone drzwi do saloniku
i z galanteri przepuci j przodem.
Usiad naprzeciwko niej w fotelu przy kominku. Ze sto
jcej na karcianym stoliku karafki nala wina do dwch
przygotowanych wczeniej kieliszkw. Poda jej jeden,
pogadzi j z czuoci po rce i powanie powiedzia:
- Mw, Laverno.
351

- Zakochaam si - owiadczya po prostu, bez wstpw i wykrtw.


Helmut patrzy na ni powanie i milcza.
- Zakochaam si po raz pierwszy w yciu i nie chc
y bez tej mioci. Zawsze wypeniaam obowizki twojej
ony, byam wobec ciebie bezgranicznie lojalna przez te
lata. A teraz si zakochaam i chc, eby o tym wiedzia.
Ja te pragn mioci, mj drogi. Do tej pory jej nie zna
am. Uwaam, e mam do niej takie samo prawo jak ty...
Rozumiesz mnie, prawda? - Zawiesia gos.
- Ty wiesz?! - wyszepta zszokowany. - Wiedziaa?
Od jak dawna? Nigdy nie mwia... Dlaczego?
- Bo nigdy ci nie kochaam - odpowiedziaa cicho.
- Wiem od pierwszej naszej wsplnej nocy. Najpierw ci
nienawidziam, a potem... c, bye dobrym mem,
a z czasem stae si moim najlepszym przyjacielem. Uwa
am, e zasugujesz na szczcie. A jeli moesz je znale
gdzie indziej, nie przy mnie? Mj drogi, nigdy nie byo
midzy nami mioci. Jedynie szacunek, przyja, zrozu
mienie. Ale nie mio. Po co miaam ci drczy? Teraz
te nie musiaam ci mwi. Wybacz mi. Jednak nie mog
dalej y tak, jak do tej pory. Chc wrci do kochanka.
Teraz. I chc, eby mi wybaczy i pozosta moim przy
jacielem. Czy to moliwe?
- Dzikuj ci za szczero, ono. - Wzi j za rk.
- Zawsze bd twoim przyjacielem. A teraz nawet two
im dunikiem. Nie zdoam ci si nigdy odpaci za te
wszystkie szczliwe lata. Wiem, jakim powiceniem jest
takie ycie. Ale uwierz mi, bd ci wspiera i chroni.
Jak chcesz to zaaranowa?
- Co zaaranowa? - Zdziwiona Laverna wzruszya
ramionami.
352

- Twj romans, hm... twoj mio...


- Co rozumiesz przez zaaranowa"? Jeszcze dzi
wracam do niego. Nie chc podwjnego ycia. Chc tylko
by z nim. Zwyczajnie. Nic nie chc aranowa. Zrb,
co chcesz... nie wiem, rozwd?
- Oszalaa?! - Helmut patrzy na swoj on jak
na wariatk i docierao do niego, jak niewinna i pro
stolinijna pozostaa mimo tylu lat przeytych w wiecie
faszu i konwenansw. Nawet przez chwil nie pomy
laa o konsekwencjach. Mio jest lepa - to fakt. Ale
Laverna nie bya gupia. I to wanie on, ktry jej tyle
zawdzicza, musi j sprowadzi na ziemi?! Boe! Jak
jej pomc?! - Kochanie, posuchaj - zacz jej spokojnie
tumaczy. - Wiem, e dla ciebie teraz najwaniejsza jest
twoja mio. Wiem, e nie chcesz jej zbruka ukrywa
niem si i spyca wielkiego uczucia do roli przelotnego
romansu. Nikt nie rozumie ciebie lepiej ni ja. Od po
nad omiu lat yj ze swoim partnerem. Kocham go.
Ale jestem von Metternich. Skandal nie tylko uderzyby
we mnie. Za moje grzechy cierpielibycie wszyscy: ty,
moi rodzice i Eleonora. I nie ma midzy nami adnej
rnicy. Rozwd to te skandal. Nie moemy sobie na to
pozwoli. Jestemy na wieczniku. Noblesse oblige. Bo
to nie my ucierpimy na skandalu, kochana, tylko nasza
crka Eleonora. Chcesz tego?
Wracajc do domu, Laverna spodziewaa si najgorsze
go: wyrzutw, oburzenia, grb. Znalaza zrozumienie,
tolerancj i akceptacj. A take wsparcie, ktrego nie
oczekiwaa. Dla swojej mioci bya gotowa powici
dobrobyt, reputacj, wszystko. A take znie hab
i ponienie. Nie zawahaaby si posuy szantaem, aby
zdoby prawo do ycia z Egonem. Ale na ten argument
353

nie bya przygotowana. Eleonora. Jej crka. Jej krew.


Opucia ramiona, pochylia gow i tpo przygldaa si
swoim doniom. Pomienie ognia w kominku odbijay si
od diamentu piercienia i byskay we zach, ktre powoli
zaczy spywa po jej policzkach. Laverna szlochaa bez
gonie. Helmut podnis si z fotela. Pochyli si nad ni,
obj j i uspokajajco gadzi po plecach. Milcza.
- Pom mi! - wyszlochaa rozpaczliwie.
- Pomog - zapewni j. Poda jej chustk i dola oboj
gu wina. Usiad ponownie naprzeciwko i spokojnie zacz
mwi: - Znajd i urzdz ci apartament poza miastem.
Bdziecie tam mogli mieszka razem. Raz na jaki czas
my oboje pokaemy si publicznie. Eleonora zostanie
w paacu. Bdziesz wracaa, kiedy zechcesz. Rozpucimy
plotk, e leczysz si na puca i jedzisz po uzdrowiskach.
Bdziecie mieli dla siebie tyle czasu, ile zechcesz.
- Ja musz dzisiaj wrci - przerwaa mu gwatownie.
- To wszystko potrwa, Helmut. Ja nie chc czeka!
- Laverno, bd rozsdna! - wykrzykn z irytacj.
Lecz rwnoczenie westchn i skin gow. - Dobrze,
wrcisz. Poczekaj, daj mi pomyle.
Patrzya na niego z nadziej przez zy. Cay przebieg
tej rozmowy napeni j otuch. A Helmut przypomina
sobie te wszystkie chwile, kiedy jego jedynym marzeniem
byo mc zosta w objciach kochanka chocia na jedn
ca noc... Po raz pierwszy i pewnie ostatni mia szans
da onie t peni szczcia, ktrej tak pragna. Zasta
nowi si chwil.
- Dobrze, wrcisz. Tylko obiecaj mi jedno. Przez ty
dzie nie wyjdziesz z jego mieszkania. Nikt ci nie zobaczy,
z nikim nie bdziesz rozmawiaa. Powiem, e wyjechaa
w nagej sprawie rodzinnej. Nie moesz nikogo dopuci
354

do tej tajemnicy. Sam ci odwioz, gdzie bdziesz chciaa.


Za tydzie wr do domu, a ja w tym czasie wszystko
przygotuj. Zgoda?
Laverna z wdzicznoci kiwna gow.
- Nawet nie pytasz, kim on jest?
- Moja kochana ono. - Helmut umiechn si po
baliwie. - Wiem, kim on jest. Ale to nie ma znaczenia.
Jeli ty go wybraa i pokochaa, to na pewno jest wart
twojej mioci.' Id i spakuj teraz niezbdne drobiazgi.
Musisz sobie poradzi bez sucej. Wiem, e potrafisz.
Bd tu czeka na ciebie.
Godzin pniej Helmut osobicie odwiz zwyczajn
dorok Lavern, zaopatrzon w pokan ilo gotwki,
do mieszkania jej kochanka.

Laverna Maria von Metternich,


Wiede 1912
Byo pne popoudnie. Laverna zostaa sama w swo
im apartamencie. Pokojwka bya z pewnoci mie za
skoczona, gdy dwa miesice temu jej pani zarzdzia, aby
sucy po szesnastej nie pojawiali si w mieszkaniu. Mieli
t sam pensj, a wielokrotnie mniej obowizkw. Tak,
Laverna potrafia doskonale dba o siebie sama. Obce
oczy nie byy jej potrzebne. Czasami odprawiaa sub
na par dni. Jake rzadko jednak te dni si zdarzay. Hel
mut dotrzyma obietnicy. Znalaz jej dyskretny aparta
ment na obrzeach Wiednia. Sowicie opaca sub, ktra
doskonale potrafia milcze. Dla rodziny i towarzystwa
moda hrabina podrowaa po europejskich kurortach,
leczc puca. Eleonor opiekoway si wykwalifikowane
guwernantki pod czujnym okiem babki. Matka odwiedza
a j raz w miesicu. Przyjedaa do paacu Metternichw
na par dni, tulia crk, pokazywaa si w operze w to
warzystwie ma i teciw. A potem wracaa do kochanka.
Jej tajemnic zna tylko Helmut. Cieszy si szczciem
356

ony, nie wtrca si, nie przeszkadza, wspiera. Tak mi


ny trzy lata jej podwjnego ycia. Tylko trzy lata trwaa
wielka mio Egona do hrabiny von Metternich. Trzy
lata kamstw, ukrywania si i prawdziwego, wspaniaego,
namitnego uczucia. Laverna kochaa go jak szalona i bya
gotowa wszystko mu wybaczy. I wybaczaa. Depresje,
napady zoci, inne kobiety. Wszystko. Za jeden czuy
gest potrafiaby mu darowa najgorsze zbrodnie. W ze
szym roku pojawia si Wally. I to nie byo chwilowe
zapomnienie. Egon i Wally wyjechali razem do Czech.
Ubstwiany kochanek porzuci j dla modelki! Te par
miesicy Laverna szalaa z rozpaczy i blu. Kochany Hel
mut, jej m, najlepszy przyjaciel wycign j z depresji.
Na krtkie p roku wrcia do ycia. Bya znowu hra
bin Metternich, mieszkaa w paacu. Patrzya z rado
ci, jak ronie jej crka. Ju powolutku zaczynaa y
tym nudnym, spokojnym stabilnym yciem, kiedy tamci
wrcili. Egon i Wally, nadal razem. A Laverna znowu
mu wybaczya. Nawet wicej ni wybaczya, rzucia si
w jego ramiona jak w przepa. Cho w kadej chwili,
ktr spdzaa z kochankiem, nie opuszczaa jej wiado
mo, e jest ta druga. Nawet ju przestaa si zastanawia,
czy Egon wraca do niej od Wally, czy te na odwrt. Jej
cae ycie zamienio si w czekanie na niego. Znikna
duma, a z ni poczucie godnoci. Bya tylko zakochan
kobiet, ktra nie moga przesta kocha. Nie wiedziaa,
kiedy on przyjdzie. Nie wiedziaa, czy w ogle przyjdzie.
Nie wiedziaa, jak dugo z ni zostanie. Cae swoje ycie
dostosowaa do Egona. Czekaa. Teraz, gdy zabrzcza
dzwonek u drzwi, uszczliwiona pobiega otworzy. To
on! Wrci do niej po czterech dniach milczenia! Ale to
nie by on. W drzwiach staa zapakana kobieta.
357

- Nie wiedziaam, do kogo pj - wymamrotaa


niewyranie przez zy. - Egon, on jest w wizieniu. Po
m!
Wally. Laverna widziaa jej portrety na ostatniej wy
stawie Egona. Rozpoznaa j natychmiast. Wcigna za
pakan rywalk do mieszkania. Potrzsna ni.
- Co ty bredzisz!? W jakim wizieniu? Mw po kolei
- syczaa ze zoci. - W co ty go wpakowaa, dziew
czyno!?
- To nie moja wina! - Wally rkawem wycieraa za
smarkan twarz. - To ta smarkula! Egon znalaz now
modelk. Koniecznie chcia namalowa dwie kobiety.
A w tej dziurze, gdzie mieszkamy, yj same kotuny. Nie
rozumiej prawdziwej sztuki, tak mwi Egon. I poszli
na policj, e on j uwid. Jak mona uwie modelk!?
To na pewno ta zdzira co sobie wymylia. Nic nie byo,
nawet jej nie dotkn. On tylko patrzy i malowa...
Laverna z niesmakiem patrzya na rozgorczkowan
rywalk. Wulgarna... To byo jedyne, co przychodzio
jej na myl. Pospolita... Jak jej wspaniay, subtelny i ro
mantyczny kochanek mg y z tak kobiet. O tak,
Wally z pewnoci bya adna i moda. Ale nic poza tym.
Brakowao jej obycia, klasy, a nawet zwyczajnej ludzkiej
wraliwoci. Z caego jej zachowania wyzieray tupet,
cwaniactwo, prostactwo. Bya po prostu wulgarna... Laverna z obrzydzeniem odsuwaa od siebie myl, e czue,
ukochane wargi jej Egona mogy z rwn mioci cao
wa usta tej drugiej. e jego pikne, delikatne palce arty
sty mogy dawa rwnie wielk rozkosz tej kobiecie.
- A jak policjanci wpadli do mieszkania - mwia
dalej rozemocjonowana Wally - to znaleli wszystkie
szkice Egona. Powiedzieli, e to rozpusta, i zabrali go
358

do wizienia. Rysunki te zabrali. I co ja mam teraz zro


bi? Nie mam pienidzy - dodaa z nut pazernoci w go
sie - nawet nie mam jego rysunkw, eby sprzeda.
- Gdzie on jest? - zapytaa Laverna, patrzc z obrzy
dzeniem na kreatur, w ktrej oczach w miejsce wcze
niejszej rozpaczy z wolna pojawiaa si chciwo. Wally
omiataa wzrokiem kosztowne meble...
- No mwiam przecie, w wizieniu.. .Tu, w Wiedniu.
Jego od razu zabrali, a ja dwa dni jechaam... - Wally
szybko zmienia temat. - Taka wielka pani to ma wszyst
ko, a ja teraz pjd ebra czy co?
- Wyjd - powiedziaa stanowczo Laverna, kierujc
si w stron garderoby po paszcz.
- Nie! - hardo odpara Wally. - Nie mam gdzie i.
Dopki Egon nie wrci, musisz mi pomc.
- Wyno si, dziewczyno. Nic ci nie jestem winna. Nie
moesz tu zosta.
- Nie pjd - upieraa si ktliwie Wally. - Poczekam
tu na Egona. To on kaza mi tutaj przyj.
Zirytowana Laverna mylaa gorczkowo. Nie byo
czasu. Egona aresztowano dwa dni temu. Trzeba jak
najszybciej znale pomoc. Ale przecie nie zostawi tej
kobiety w swoim mieszkaniu. Czas nagli. Na porachunki
z tym mieciem przyjdzie jeszcze pora. Machna rk.
- Niczego nie ruszaj! Nikomu nie otwieraj! Kiedy wr
c, zastanowi si, co z tob zrobi. - Chwycia paszcz
i sakiewk i wybiega.
W doroce ca drog mylaa jedynie o tym, aby
Helmut by w domu. Wiedziaa, e jedynie on moe jej
teraz pomc. Wracaa do paacu po dwch miesicach
nieobecnoci. Bez kufrw, bez wyjanie, bez uprzedze
nia. Nie zastanawiaa si nad zachowaniem pozorw.
359

Nie mylaa o konsekwencjach. Chciaa jedynie ratowa


Egona. Reszta bya nieistotna.
Helmut by w domu. Zamierza dzisiejsz noc spdzi
w ramionach kochanka, jednak gdy zobaczy smutn bu
zi crki, zmieni plany. Laverna nie dawaa znaku ycia
od ponad dwch miesicy. Dwunastoletnia Eleonora
bardzo za ni tsknia. Przywyka do ycia bez matki,
ale kiedy skrzywdzona i nieszczliwa Laverna wrci
a do nich na krtkie par miesicy, przed dorastajc
Eleonor otworzyo si niebo. Prawie p roku miaa
matk dla siebie. Uwielbiaa j, niemal caowaa lady jej
stp. Mio crki bya najlepsz terapi dla poranionej
duszy Laverny. Spdzay razem duo czasu, stay si so
bie bliskie. A potem z dnia na dzie matka odesza. Nie
powiedziaa dlaczego, po prostu znikna z ycia crki,
tak jak trzy lata temu. Bez sowa. Eleonora tsknia i roz
paczaa. Tumia jednak al i smutek. wiatu pokazywaa
pogodn twarz, ale jej dusza szlochaa, a serce krwawio.
Szukaa wyjanienia. Miliony razy zadawaa sobie pyta
nie, czym zawinia matce, e ta kolejny raz j porzucia.
Eleonora chciaa jedynie by kochana. Chciaa zasuy
na t mio. Mama cenia wyksztacenie - dziewczynka
chona wiedz. Jak szalona wertowaa ksiki, uczya
si jzykw. Mama kochaa muzyk i malarstwo. Nie byo
takiego koncertu czy wystawy, ktre Eleonora by przega
pia. Za moda?! Bzdura! Ojciec pozwala jej na wszystko,
a babcia, doceniajc inteligencj i gd wiedzy wnuczki,
wspieraa jej zainteresowania, lekcewac nawet zasady
obowizujce w towarzystwie. Eleonora w wieku dwuna
stu lat zaskakiwaa dojrzaoci i wiedz. Odziedziczya
urod po matce. Drobna i zgrabna, niewiele miaa w so
bie z dziecka. Wygldaa na znacznie starsz, ni bya.
360

A powaga w jej oczach i trafno wygaszanych sdw


pogbiay jeszcze to wraenie. Z jej czarem, pozycj,
urod i wyksztaceniem z pewnoci bdzie miaa zatrz
sienie kandydatw na ma, gdy przyjdzie czas. Tylko e
Eleonora nie mylaa o swojej przyszoci. Mylaa jedynie
o przeszoci, o tym, eby powrcia. Chciaa znowu,
jak trzy lata temu, mie matk. Chciaa by dzieckiem.
Kochanym, przytulanym i rozpieszczanym. Dzieckiem.
Dugo szukaa w sobie winy za odejcie matki. Moe co,
co powiedziaa czy zrobia sprawio, e mama przestaa j
kocha? Drczya si tym pytaniem kadego dnia, kadej
niespokojnej nocy. Odpowiedzi nie byo. Tata i babcia
powicali jej bardzo duo czasu. Kochali j, wiedziaa
o tym. Ale ona tak bardzo pragna, eby mama te j
kochaa. eby tu bya. Eleonora tsknia.
Teraz siedziaa z ojcem w bawialni. Grali w szachy i roz
mawiali. Jak kada, tak i ta ich rozmowa wskutek pyta
Eleonory skierowaa si na temat Laverny. Helmut cierpli
wie opowiada crce dowcipne historyjki z przeszoci, gdy
bya malutka, a mama na stae mieszkaa z nimi w paacu.
Tych opowieci dziewczynka moga sucha godzinami.
Powoli smutne oczy Eleonory si rozjaniay. Ojciec patrzy
na ni z mioci. Miaa oczy matki. Zielone, ale zmie
niajce barw jak skra kameleona. Gdy bya szczliwa
- janiay soczyst zieleni wiosennej trawy, kiedy j co
zaciekawio - wabiy blaskiem ciemnej gbokiej zieleni
mchu w cienistym lesie, smutne - szarzay i mtniay jak
ziele wodorostw w zapuszczonym stawie. Tej zieleni
Helmut nie cierpia. Zdawa sobie spraw, e pojawia
si wtedy, gdy tsknota za matk staje si nie do zniesie
nia. Tak bardzo kocha swoj liczn creczk. Daby jej
wszystko, o co tylko by poprosia. Jednego nie mg jej
361

da. Matki. Nie umia zastpi Laverny. Jak to zrobi, eby


obie byy szczliwe... Laverna powinna jednak...
Usysza stukanie obcasw w holu. Odgos krokw
Laverny. Wyobrania pata mu figle. Spojrza z niedowie
rzaniem na drzwi, ktre otworzyy si nagle z impetem
i jego ona szybko wesza do bawialni.
- Helmut! - prawie wykrzykna. - Potrzebuj twojej
pomocy...
- Mama! - pisna Eleonora, zrywajc si z fotela.
Przypada do matki i wtulia si rozradowana w obszerne
fady paszcza.
- Nie teraz, Eleonoro. - Matka z roztargnieniem po
caowaa j w czoo, nieuwanie odsuna dziewczynk
od siebie i ruszya w kierunku ma. - Musz porozma
wia z twoim ojcem, nie teraz, dziecko, pniej.
Eleonora stana z bezradnie opuszczonymi rkami,
na rodku pokoju. Sowa powitania zamary na jej ustach,
radosny umiech zblad, oczy poszarzay. Bez sowa pa
trzya na matk, w jej oczach czai si bl. Helmut pod
nis si z fotela. W przelocie mrukn witaj" do ony,
musn ustami jej policzek i podszed do crki. Obj j
i mocno przytuli. Przytrzyma j chwil i powiedzia:
- Kochanie moje, nie smu si. Mamusia wrcia i b
dzie miaa dla ciebie mnstwo czasu. Teraz jest zmczona
dug podr. Ja teraz z ni porozmawiam, a ty przeka,
prosz, subie, eby przygotowano pokoje mamy. Znajd
i powiadom jej pokojwk, niech przyszykuje kpiel i sy
pialni. Daj zna do kuchni, e bdzie nas wicej na ko
lacji. I powiedz babci, e mama przyjechaa. Wieczorem
bdziemy witowa, creczko. Umiechnij si.
Eleonora spojrzaa z wdzicznoci na ojca, umiech
na si niemiao do matki i popieszya wypeni
362

polecenia. Gdy tylko zamkny si za ni drzwi, Helmut


odwrci si powoli w stron ony. W jego oczach nie
dostrzega nuty przyjani i wyrozumiaoci, jak zawsze
gdy wracaa. By powany, wrcz surowy, gdy odezwa
si chodnym tonem:
- Wytumacz mi, prosz, moja droga, co jest dla cie
bie waniejsze od twojej crki? Co jest tak wane, e
nie wahasz si jej rani? Egon? Rozumiem i wspieram
twoj mio. Nie daj jednak ode mnie, abym robi to
kosztem naszej crki!
- Helmut... ja... - Popatrzya na niego z rozpacz.
- Przepraszam, ja nie chciaam. Nie mog zebra myli.
Tak, chodzi o Egona. Potrzebuj twojej pomocy. Bagam.
To ju ostatni raz. Wynagrodz ci to. Nie, wynagrodz to
Eleonorze, przysigam. Ja nie chciaam. Ale teraz bagam,
pom mi, ten ostatni raz. Egon... On jest...
- Nie, Laverno. - Helmut przerwa ten bezadny potok
sw. - Teraz nie jest wane, co si przytrafio twojemu
kochankowi. Teraz wana jest jedynie twoja crka. Bya
szalona, zjawiajc si tu bez uprzedzenia, bez bagau, bez
konsultacji ze mn. Nie po to od trzech lat pomagam ci
utrzyma t mistern intryg w tajemnicy, aby teraz jed
nym nieprzemylanym ruchem zrujnowaa moje i swoje
ycie, a przede wszystkim przyszo Eleonory. Najpierw
musz naprawi twoje bdy. A ty mi w tym pomoesz.
Teraz pjdziesz na gr, przywitasz si z moj matk. Wy
janisz, e kufry przyjad za tob na dniach. Powiesz, e
podja decyzj o powrocie pod wpywem chwili, dlatego
nie wysaa telegramu. Powiesz, e postanowia zrobi
nam niespodziank. Wymyl sobie bajk, jak chcesz, aby
bya wiarygodna. Pamitaj, e wracasz z Baden! Potem
porozmawiasz chwil z crk. Powiesz jej, e przyjechaa
363

tak nagle, bo nie moga znie tsknoty za ni. I powiesz


jej, e j kochasz. Powtrz.
- Kocham j... - powtrzya bezmylnie Laverna.
- Ale Helmut, nie ma czasu, Egon... Ja potrzebuj two
jej pomocy.
- Laverno! - Helmut podnis gos - Dosy! Teraz
zrobisz wszystko, co mwi. Posuna si za daleko!
Za godzin kolacja. Przygotuj si i skoncentruj na cr
ce. Potem porozmawiamy o tobie i twoim yciu. Dzi
Eleonora ma by szczliwa, tylko w ten sposb moesz
mnie skoni, ebym ci pomg. Niezalenie od tego, co
si stao. Dosy, Laverno! Id ju.
Opucia gow i pokornie wysza z pokoju. Nie pr
bowaa ju nic mwi. Ostre sowa ma obudziy w niej
wyrzuty sumienia. Nareszcie jakie inne uczucie ni ta
wszechwadna mio do Egona. Nareszcie cie myli
o kim innym. Laverna posza na gr, aby wypeni po
lecenia ma. Po raz pierwszy zrozumiaa, e musi po
czeka.
Helmut zastanawia si chwil. Ogrom bezlitosnej nie
odpowiedzialnoci ony go przerazi. Niezalenie od tego,
co zaszo w jej yciu, nie miaa prawa rani Eleonory.
Nie miaa prawa ryzykowa pozycji ich wszystkich. Mo
e bdem byo uatwienie jej tego romansu? Za pno
na ale. Teraz musia szybko uwiarygodni wymylon
na poczekaniu bajk o powrocie ony. Jej caa podrna
garderoba spoczywaa bezpiecznie ukryta w mieszkaniu
jego kochanka. Helmut ju dawno zorganizowa doskona
le jej podwjne ycie. Apartament niedaleko Purkersdorf,
ktry dla niej kupi, by w peni wyposaony we wszyst
ko, czego potrzebowaa. Za kadym razem, gdy Laverna
miaa wrci z podry" wysya jej podrn garderob
364

do Purkersdorf, aby potem moga przyjecha razem z wa


cicielk do domu w godzinie przybycia pocigu, tak
by nie wzbudzi niczyich podejrze. Zawsze starannie
planowali kady powrt". Zawsze wczeniej pisaa list
z informacj o przyjedzie. Tym razem zaryzykowaa
odkrycie caej tajemnicy. Bardzo nieodpowiedzialne.
Podszed do sekretarzyka i skreli par sw na kartce.
Zadzwoni po lokaja. Zaatwione. Kufry hrabiny von
Metternich przyjad jutro do paacu prosto z badeskiego
pocigu. Westchn gboko. Niestety, hrabina von Met
ternich bdzie musiaa szybko wrci do zdrowia. Nie
wiedzia jeszcze, jak j przekona, ale zdawa sobie spraw,
e nie ma innego wyjcia. Laverna musi zamieszka z nimi
i powrci do obowizkw matki, ony i pani domu. Jej
sekretny romans pozostanie w ukryciu. Laverna musi
nauczy si y tak jak on, Helmut. Kra dla siebie mo
menty szczcia z kochankiem, a prawdziwe ycie wie
tutaj, w paacu Metternichw. To nie bdzie atwe, caa
nadzieja, e ten jej Egon okae si rwnie wyrozumiay
jak jego Armand... A jeli nie... Nie chcia ama serca
onie, ale jeli musia by wybiera, to by zdecydowany
j powici dla Eleonory, rodziny, honoru i pozycji. Tak
jak wiele lat temu powici siebie samego.
Kolacja przebiega w miej rodzinnej atmosferze.
Helmut, jak zawsze szarmancki, nadskakiwa maonce,
ktra z wpraw dowiadczonego kamczucha opowiadaa
zabawne wymylone historyjki z kurortw i flirtowaa
niewinnie z teciem. Stara hrabina von Metternich z cie
pym umiechem gaskaa synow po ramieniu. Szczliwa
Eleonora tulia si do matki i szeptaa jej do ucha swoje
dziewczce sekrety. Laverna caowaa crk i ze mie
chem planowaa najblisze wsplne chwile. Byo tak,
365

jak powinno by. Tylko czasami rzucaa szybkie bagalne


spojrzenia w stron Helmuta. Dla niej ta kolacja bya tor
tur. Umiechaa si, artowaa, tulia crk, rozmawiaa,
bagajc ca sob o ratunek. Egon nadal niepodzielnie
wada jej dusz, sercem i umysem. To dla niego zmo
bilizowaa ca si woli, aby teraz perfekcyjnie odegra
swoj rol w przedstawieniu zwanym yciem rodzinnym.
Nagroda bya w zasigu rki. Jedyne, co musi zrobi,
to uszczliwi crk. A potem Helmut pomoe urato
wa jej kochanka. Dugie trzy godziny umiechaa si
do wspbiesiadnikw. Kiedy Eleonora posza na gr
przygotowa si do snu, a teciowie, podzikowawszy
za mie towarzystwo, opucili jadalni, maonkowie
wreszcie zostali sami.
Usiedli naprzeciwko siebie w tym samym saloniku,
w ktrym trzy lata temu Laverna chciaa porzuci ma.
I znowu jak wwczas, spokojnie i agodnie, Helmut roz
pocz rozmow, ktra, jak sdzi, miaa by najtrudniej
sz rozmow jego ycia. Tu i teraz musia zabra kobiecie,
ktr szanowa i ceni, wszystko, co si dla niej liczyo.
Mio, nadziej i szczcie.
- Dzikuj ci, moja droga, za to, jak wspaniaa bya
przy kolacji. Wybacz mi moje postpowanie, ale zrozum,
e nie mam innego wyjcia. To nasza crka jest teraz
najwaniejsza, my si nie liczymy. Znam ci i wiem, e
w gbi duszy czujesz to samo, co ja. Moesz stumi swo
j matczyn mio, ale nie zdoasz wyrzuci jej z serca.
Laverno, jeste dobr i mdr kobiet. Twj niezapowie
dziany przyjazd by bardzo nieodpowiedzialny. Musiaa
mie wane powody. Mw.
- Przepraszam - gboko zaczerpna powietrza
- oczywicie, masz racj. Ale ja nie mog teraz myle
366

o Eleonorze. Nie mog teraz o niej rozmawia, nawet jeli


masz racj. Stao si co strasznego i potrzebuj twojej
pomocy. Wiem, e masz wystarczajco due wpywy, aby
mu pomc. Prosz ci, ten ostatni raz. Zrobi wszystko,
czego zadasz. Ale prosz, pom mi. Pom jemu.
- Spokojnie, kochana. - Poklepa j uspokajajco po
doni. - Co si stao? Opowiedz wszystko spokojnie i po
kolei.
- Egon jest w wizieniu. Aresztowano go za nieobyczajne zachowanie i uwiedzenie modelki. Dowiedziaam
si tego par godzin wczeniej od Wally.
- Co?! - Zszokowany Helmut nie wierzy wasnym
uszom. -Jakiej modelki, jak to moliwe, jak to, od Wally?
Przecie wrci do ciebie. Wszak odesza od nas do niego.
Nie rozumiem... Laverno?
- Okamaam ci, wybacz. Pamitam wszystkie nasze
rozmowy. Pamitam, jak cierpiaam. Pamitam wszystkie
twoje pytania i moje odpowiedzi. Wtedy, rok temu, urato
wae mi ycie. Wiedziaam, e zasuguj na wszystko, co
najlepsze. Na mio, lojalno i wierno. Lecz kiedy on
wrci, kiedy mi powiedzia, e mnie kocha, ale nie potrafi
rozsta si z Wally, bo j te kocha, to wszystko przestao
mie znaczenie. Nie mieszka ze mn przez ostatnie dwa
miesice. Odszed do niej, a ja byam tylko kochank...
t drug. Mylaam... udziam si, e jest inaczej. e to
tylko pocig cielesny, e to przeminie i wrci do mnie
znowu. Nadal w to wierz, Helmucie. Tak bardzo go
kocham. Dlatego czekaam... Czekam cay czas, a Egon
zrozumie, e liczymy si tylko my. e jestemy sobie prze
znaczeni, e to prawdziwa mio, z ktrej nie wolno nam
rezygnowa. Taka, ktra przesza ju wszystkie prby,
ktr trzeba po prostu y. Dzi przysza do mnie Wally.
367

To okropne... jest taka pospolita, wulgarna. Niemoliwe,


eby Egon j kocha. To tylko podanie trzyma go przy
tej kobiecie. On na pewno wkrtce to zrozumie i do mnie
wrci. Tylko do mnie. Ale teraz... On jest w wizieniu,
a Wally przysza mi o tym powiedzie. Egon jej kaza.
I ona jest teraz w moim apartamencie.
- Laverno - wzburzony Helmut podnis si gwatow
nie - czy ty oszalaa? Czy on oszala? Skd ta dziewczyna
wie, gdzie mieszkasz, kim jeste? Przecie to katastrofa!
Jak Egon mg komukolwiek o tobie powiedzie? Wysta
wi ci na cel. Tak si nie robi, gdy si kocha. Powinien
by ci chroni. Powiedzie kochance o innej kobiecie to
jak wasnymi rkami wbi tej drugiej n w plecy. Prze
cie ona ci zniszczy. A wraz z tob ca nasz rodzin...
nasz crk...
- Nie, Helmut! - Patrzya na niego z mieszanin stra
chu i bagania. - Egon nie chcia mnie skrzywdzi. On
potrzebuje pomocy. Gdzie ma jej szuka jak nie u mnie?
Jest moim caym wiatem, a ja jego.
- Bzdura, moja droga! Jeste zakochana i naiwna.
Chcesz widzie ludzi tak dobrymi jak ty sama. Ale inni
nie s tacy. Opamitaj si!
- Moesz mnie obraa, moesz mwi, co chcesz,
moesz da ode mnie, czego chcesz. Ale prosz, bagam
ci. Pom mu.
Helmut zapali papierosa. Rzadko pali w obecnoci
kobiet, ale teraz potrzebowa chwili do namysu. Wie
dzia, e ona nie bdzie miaa mu tego za ze. Zrozu
mia, e moe t wydawaoby si beznadziejn sytuacj
wykorzysta dla wasnych celw. Laverna siedziaa przed
nim bezbronna, woywszy mu w rce bro przeciw
sobie. Pytanie jedynie, czy wolno mu to wykorzysta?
368

Dla Eleonory... Tak. Moe to zrobi i powinien. Ju


dawno zrozumia, e Egon jest sabym, tchrzliwym
egoist. By moe to wybitny malarz, ale wielki talent
nie zawsze chodzi w parze z wielkim sercem. A serce
Egon mia malutkie i zamknite, y tylko dla siebie
i swojej sztuki. Nie byo tam ju miejsca dla dobrej,
ufnej i kochajcej Laverny. Nawet jeli dzi bdzie uwa
aa, e m j krzywdzi, to to, co on musi teraz zrobi,
ostatecznie robi dla jej dobra. A przede wszystkim dla
dobra Eleonory.
- Pomog ci jeszcze raz - powiedzia cicho.
- Dzikuj. Wynagrodz ci to, przyrzekam. - W jej
oczach zabysa nadzieja.
- Owszem, wynagrodzisz mi to. Ju teraz. - Spokojnie
i rzeczowo tumaczy dalej: - Pomog Egonowi, wycign
go z wizienia pod jednym warunkiem. Nigdy wicej go
nie zobaczysz. Nigdy wicej do niego nie wrcisz. Nigdy
wicej nie bdziesz si z nim kontaktowa. Zostaniesz
w domu i zajmiesz si wychowaniem crki. Bdziesz hra
bin von Metternich, moj on i matk hrabianki von
Metternich. To moja oferta. Zgadzasz si ?
Twarz Laverny poszarzaa. Moda kobieta mylaa
gorczkowo. Nie zgodzi si. Nie zdradzi swojej mioci!
Taki by pierwszy odruch. Ale potem przysza refleksja.
I co dalej ? Egon zostanie skazany. Bdzie czekaa na niego
latami i tsknia, nie majc adnej pewnoci, e wrci
do niej, a nie do Wally. No i Wally... Wyobrazia sobie
najczarniejszy rozwj wydarze, ktrego Helmut by tak
pewny. Wally ujawnia wiatu arystokratyczn kochan
k Egona Schielego. Ona, Laverna, zostaje wyrzucona
ze swojej sfery, napitnowana. Jej teciowie i Helmut yj
we wstydzie z powodu jej winy, jej mioci. I Eleonora.
369

Crka zhabionej. Na zawsze pozostanie samotna - bez


przyjaci ze swojego krgu, bez szansy na dobry maria
i bez matki. Nie moe tego zrobi. Nie ma wyjcia. Musi
przyj propozycj ma, musi powici siebie i swoj
mio. Dlaczego? Dla kogo? Dla Eleonory... Eleono
ra Maria von Metternich, crka Laverny Marii Lapage
zasuguje na dobr przyszo. Jestem to winna swojej
crce... pomylaa. Ave Maria...
- Pozwolisz mi napisa do niego ostatni list? Pozwolisz
mi wyjani...
- Nie, Laverno! Wszystko albo nic. Ju za pno
na pertraktacje. Za daleko zasza.
- Dobrze, Helmut. - W jej zielonych oczach zobaczy
pewno i bl. - Zgadzam si na wszystko. Bdzie, jak
sobie yczysz.
Wycigna z sakiewki pk kluczy od mieszkania
w Purkersdorf i podaa mu bez sowa. Wstaa i ruszya
w stron drzwi. Tu przed wyjciem wyprostowaa si
i uniosa ramiona. Odwrcia si do ma i spokojnie
powiedziaa:
- Dzikuj ci, Helmut. Dzikuj za wszystko. Za trzy
lata szczcia i za reszt ycia bez niego. Dzikuj.

Byo ju pno. Ale nie za pno na dziaanie. Jesz


cze tego samego wieczoru Helmut odwiedzi przyjaciela,
Franciszka Ksawerego Fiericha, prawnika polskiego po
chodzenia, posa i czonka austriackiego Trybunau Stanu.
Efektem tej niespodziewanej wizyty byo poparcie przez
lobby, ktremu przewodniczy Helmut, nowej ustawy
kodyfikacyjnej.
370

Efektem ubocznym, mniej spektakularnym, bya by


skawiczna rozprawa sdowa Egona Schielego, ktra za
koczya si jedynie potpieniem malarza, bez adnych
innych konsekwencji. Artysta spdzi w areszcie tylko
dwadziecia jeden dni, z czego trzy w celi, z ktrej uwol
niono go tego samego wieczoru, gdy Laverna wrcia
do domu.
Tego samego wieczoru po wizycie u przyjaciela Hel
mut pojecha do Purkersdorf.
Tego samego wieczoru Valerie Neuzil, zwana Wally,
zostaa wacicielk wspaniaego apartamentu i doywot
niej renty, dziki ktrej przez kolejne trzy lata udawa
o jej si zachowa mio swojego kochanka malarza.
Do swojej mierci nie wyjawia nikomu, skd wzio si
owo nage bogactwo.
Egon Schiele zdoby saw. Jego prace zyskiway coraz
wysze ceny. Zosta liczcym si w rodowisku artyst.
Na jego wystawy w Drenie, Wiedniu, Zurychu i Paryu
cigay tumy wielbicieli. Rodzina von Metternich, mi
onicy malarstwa i mecenasi wiedeskich talentw, nie
odwiedzia adnej z tych wystaw.

Laverna Maria von Metternich,


Wiede 1915
Laverna dotrzymaa sowa. Kady list od Egona by
odsyany do nadawcy. Hrabina von Metternich zno
wu wioda prym w towarzystwie. Wszystkie instytucje
charytatywne zabiegay o jej udzia w swoich przedsi
wziciach. Matki panien na wydaniu modliy si, aby
hrabianka Eleonora zechciaa zaliczy ich crki do grona
swych przyjaciek. Helmut promienia z dumy, podzi
wiajc urod i klas ony na balach i przyjciach. Jego
matka zawsze moga liczy na czu opiek i towarzy
stwo synowej. Eleonora towarzyszya matce wszdzie
jak cie. Byo dokadnie tak, jak Helmut sobie yczy.
Zblia si dzie jej pierwszego balu. Wszystko byo
przygotowane. Ju jutro ich crka zostanie oficjalnie
wprowadzona do towarzystwa. Laverna przypomniaa
sobie wasny bal debiutantek. To wtedy wbrew jej woli
skazano j na Helmuta. Okowy konwenansw s moc
ne. Do dzisiaj nie zdoaa ich zrzuci. ya jak automat.
Robia to, czego od niej oczekiwano. Szczliwa? Nie,
372

szczliwa nie bya. Dzikowaa losowi, e udao jej si


zazna w yciu prawdziwej mioci. Ale jednoczenie
przeklinaa swj los, e nie byo jej dane y t mio
ci. Eleonora jest inna. Nie szukaa wyzwa w yciu.
Bya cakowicie zadowolona z tego, co ma. Sumiennie
przestrzegaa wszystkich zasad. Czasami Laverna miaa
wraenie, e jedyne uczucie, do jakiego jest zdolna jej
crka, to bawochwalcze uwielbienie matki. Mczyni?
Miaa konkurentw. Wielu. Dwch miych modziecw
zabiegao o jej wzgldy najpowaniej. Ju jutro, na ba
lu, mona si spodziewa owiadczyn obu. Co zrobi
Eleonora? Nie wiadomo. Lavernie przypad do gustu
spokojny, skromny Alfred. Szlachcic z dobrze sytuowanej
austriackiej rodziny. Byo wida, e szaleje za Eleonor
- taki miy, dobry, grzeczny i taki zakochany. Laverna popieraa go skrycie. Ale crka skaniaa si raczej
ku drugiemu konkurentowi. Raczyski, Polak, arysto
krata z dziada pradziada, z wielkimi koneksjami i ma
jtkiem za granic. Butny, wyniosy i chodny. Ciekawe,
czy to serce, czy fascynacja pozycj przyciga Eleonor
do niego. Musi szczerze porozmawia z crk. W jej
wieku tak atwo popeni bd. A konsekwencje cign
si przez cae ycie. Musi jej wytumaczy, powiedzie,
jak wana jest mio. Lepiej na ni poczeka. Stukanie
do drzwi wyrwao Lavern z rozmyla. Lokaj przynis
poczt. Dwa listy. Jeden od Egona. Odoya nierozpiecztowany. Do oczu napyny jej zy. Nadal go kochaa.
Nigdy nie przestanie. Wyrzucia go ze swojego ycia
i umysu, tak jak da Helmut. Nie potrafia jednak
usun kochanka z serca... Opanowaa si. Nie wolno
otwiera tych drzwi. To ju zamknita sprawa. Podnios
a drugi list. Nadawca - Walter Schmiede, notariusz.
373
\

Otworzya kopert. Oficjalna proba o osobisty odbir


dokumentw - spadku po hrabim Saint-Germain. Do za
wiadomienia zostaa zaczona poka koperta. Obcy
charakter pisma, ale znajome nazwisko nadawcy. Hrabia
Saint-Germain, jej ojciec chrzestny, ktremu zawdzicza
a majtek. I to przez niego staa si doskona parti
dla von Metternicha! Waciwie ten czowiek, ktrego
nigdy nie widziaa, zadecydowa o jej caym yciu. Nie
moga si zdecydowa, czy jest mu wdziczna, czy te
go nienawidzi. Otworzya kopert.
Droga Laverno,
niewiele wiem o Tobie. Mam jedynie nadziej, e
jeste szczliwa. Zgodnie z obietnic dan Twej umie
rajcej matce nie ingerowaem w Twoje ycie, jednak
u schyku ywota uznaem, e powinna pozna swoj
histori, aby mc j przekaza crce. Jestem pewien Laverno, e masz crk. Upowaniem notariusza do prze
kazania Ci dokumentw, ktre s histori Twojego rodu,
gdy ukoczysz trzydzieci lat. Uwaam, e wwczas
Twj wiek pozwoli Ci zrozumie i z mioci przyj
wiedz, ktr Ci ofiaruj. Przyjmij rwnie prezent
ode mnie. Dom przy Rue de Lille w Paryu, Residence
Bersolys, jest rwnie fragmentem Twojej historii. Nie
mam potomkw, dlatego zdecydowaem, e powinien
on zosta w Twojej rodzinie. Koszty jego utrzymania
s zabezpieczone moim majtkiem, ktry rwnie zo
stawiam Tobie. Rozporzdzaj tym wszystkim wedug
wasnego uznania.
Saint-Germain
PS: Prosz Ci tylko o jedno. Zadbaj, aby piercie
mioci i przebaczenia, ktry mam nadziej, nadal jest
374

Twoj wasnoci, nie opuci nigdy rodziny. Bogo


sawi Ci, dziecko, i prosz o modlitw za m dusz
do Twoje) patronki witej Marii".
Laverna z wahaniem spojrzaa na wielki brylant migo
czcy na palcu. Nalea do jej matki. Matka... Nic o niej
nie wiedziaa. Jej wasna crka te tak naprawd niewiele
wiedziaa o niej samej. Znaa tylko pozory, powierzchow
ne kamstwa wymylone na uytek wiata konwenansw.
Tak naprawd nigdy nie bya szczera wobec Eleonory.
Uczya j udawania, tak jak sama udawaa przed inny
mi. Moe mie dzi o to pretensje tylko do siebie samej.
Dopiero teraz, kiedy jej crka miaa dokona wyboru
wasnej drogi yciowej, Laverna zrozumiaa jak wana
jest wiedza o swoich korzeniach. To prawda, e kady
czowiek dokonuje wasnych wyborw. Nie bya w stanie
uchroni crki przed bdami, ktre Eleonora popeni
w swoim yciu. Ale moe prawda o tym, czego sama do
wiadczya, pozwoli jej crce zastanowi si gbiej nad
wyborem. Laverna musi jej o wszystkim opowiedzie.
Nawet jeli prawda bdzie bolesna, Eleonora powinna
j zna. Musi zrozumie, e prawdziwe szczcie to mi
o i uczciwo wobec samej siebie. ycie w kamstwie
boli i nie daje szczcia. A jedynym pragnieniem Laverny byo, aby jej crka bya szczliwa. Brylant bysn
ostrzegawczo w promieniach pnego popoudniowego
soca przebijajcego przez uchylone zasony. Jego wiat
o odbio si od srebrnej tacki na listy, na ktrej lea
nierozpiecztowany list od Egona. Laverna odoya list
Saint-Germaina na bok i zdecydowanie signa po za
kazany skrawek papieru. Nie odele tego listu. Przeczyta
go. Koniec z kamstwem. Koniec ze strachem. Nawet
375

jeli mio Egona nigdy nie wrci, to po trzech latach


milczenia ma prawo wiedzie, co chcia jej dzi powie
dzie czowiek, ktrego bezgranicznie kochaa. Otworzya
list. zy wzruszenia i mioci popyny bezgonie po jej
twarzy, gdy go czytaa.
Ukochana moja,
mog jedynie baga Ci o wybaczenie. Nigdy nie
zasugiwaem na Twoj mio. Daa mi najcenniejsz
rzecz, jak czowiek moe da drugiemu czowiekowi.
Daa mi siebie. Nie potrafiem doceni tego daru. Zycie
ukarao mnie surowo, ale sprawiedliwie. W kadej kolej
nej kobiecie szukaem namiastki Ciebie. Teraz wiem, e
tego, co pochopnie straciem, nigdy nie odzyskam.
To ostatni list, ktry do Ciebie pisz, Laverno. Niech
bogowie sprawi, e ten jeden jedyny, z setek wysanych .
wczeniej, nie wrci do nadawcy. Tak jak Ty do mnie
nigdy nie wrcisz. We wszystkich bagaem Ci o jeszcze
jedn szans. Dzi rozumiem, e na ni nie zasuguj.
Dzi bagam Ci tylko o wybaczenie.
Jutro si eni. Kobieta, ktr wybraem, nigdy nie
da mi szczcia, jakie Ty mi daa. Nigdy rwnie nie
znajd prawdziwej mioci, bo caa moja mio naley
tylko do Ciebie. Teraz jedynym sensem mojego istnienia
jest sztuka. A moja przysza ona bdzie mnie wspiera.
Przy niej znalazem odrobin spokoju. Ona to jedyna
szansa, e nie oszalej z tsknoty za Tob.
Nie bd Ci nigdy wicej niepokoi, Ukochana. Wy
bacz mi, bagam. I bd szczliwa. Nikt tak jak Ty nie
zasuguje na prawdziwe szczcie.
Twj na wieki
Egon
376

zy pyny i pyny, jakby nigdy nie miay przesta.


Za pno, Egonie. Za pno, mj jedyny, ukochany.
Czas, ktry by nam dany, przemin, mylaa. Dla nas
ju za pno, ja nigdy nie bd szczliwa. Ale zostaa
Eleonora. Musz j uchroni przed bdem. Nie mog
dopuci, aby dla blichtru wiata wyrzeka si mioci.
Zoya list od Egona i schowaa go do szuflady sekretarzyka razem z listem Saint-Germaina. Wezwaa su
cego i polecia zaprzga konie. Po godzinie wrcia
od notariusza, ktry wrczy jej pokany pakiet doku
mentw.
Potem zamkna si w buduarze. Odoya paczk
z dokumentami na biurko, zaprztnita jedynie myl
o crce. Decyzja o wyznaniu prawdy o swoim yciu
Eleonorze umacniaa si z minuty na minut. Laverna siedziaa zamylona, czekajc na crk, ktra nie
wrcia jeszcze do domu z jakiej wizyty. Ponownie
przeczytaa list od kochanka, a potem zacza ukada
sobie w gowie to, co powie Eleonorze. Czekanie si
przeduao. Rozpakowaa pakiet i zacza przerzuca
dokumenty.
Testament hrabiego de Saint-Germain. Akt wasno
ci domu przy Rue de Lille w Paryu, wystawiony na jej
nazwisko.
Kolejny testament - Bastiena Lapage'a, jej ojca. Zacz
a czyta: Wszystko, co posiadam... crce Lavernie...
jedynej... matka Maria Kamila Baszkircewa... pod opiek
hrabiego Saint-Germain..."
Listy od matki do ojca - tyle mioci. Maria Kamila
Baszkircewa i Bastien Lapage - tyle mioci.
Listy Cypriana Kamila Norwida do Marii Kalergis
- tyle mioci.
377

Listy... testamenty... akty urodzenia... akty was


noci...
Dwa grube bruliony. Jeden wypeniony schludnym'
pismem Saint-Germaina. Drugi bardzo wiekowy, pisany
po acinie. Odoya oba na bok.
Rozsypujcy si papier. Bardzo stary. Znowu acina.
List matki do crki. Podpisana - Ra - Rosa. Jest data:
Praga, Anno Domini 1500. Ponad czterysta lat temu.
Umierajca Ra pisaa list do swojej nowo narodzonej
crki. Ledwo mona odcyfrowa wyblake litery. W spad
ku dziewczynka dostaa piercie. Ten sam? Piercie
mioci i przebaczenia? Czy to moliwe?
Z holu day si sysze przytumione gosy. Eleonora
z babci wrciy. Laverna potrzsna gow. Nie teraz.
Przeczyta to wszystko spokojnie kiedy indziej. Teraz
najwaniejsza jest rozmowa z crk. Tyle mioci... Nie
wolno dopuci, aby Eleonora zmarnowaa sobie ycie.
Zesza na d. Decyzja zapada. Musi myle o swoim
dziecku. Tylko prawda.
Eleonora, podekscytowana jutrzejszym balem, siedzia
a z babk w salonie. Pogrone w rozmowie, podniosy
oczy na Lavern.
- Usidziesz z nami? - spytaa stara hrabina, spogl
dajc yczliwie na synow.
- Nie, mamo, dzikuj - odpara z umiechem Laverna. - Pozwolisz mi zabra na chwil Eleonor? Chciaam
z ni porozmawia.
- Oczywicie. - Hrabina pogodnie skina gow
- Czasami jestem zbyt zaborcza, gdy chodzi o moj
wnuczk. Ju ci j oddaj, kochana.
- Chod, kochanie. - Laverna przytulia crk. - Na
pijemy si herbaty w moim buduarze. Jutro twj wielki
378

dzie. Chciaabym si tob jeszcze dzi nacieszy, pki


jeszcze jeste moj malek creczk. Od jutra bdziesz
oficjalnie pann na wydaniu. - Rozemiaa si.
Eleonora posusznie posza za matk. Usiady w wy
godnych fotelikach w przytulnym pokoju. Laverna dugo
si zastanawiaa, jak zacz t rozmow. Teraz, kiedy
crka siedziaa obok i z ufnoci patrzya jej w oczy, caa
wczeniejsza odwaga pierzcha. Laverna nie wiedziaa,
co powiedzie. Nie wiedziaa, jak zacz. Eleonora j
wyrczya.
- Mamo - pogadzia matk po doni - co si stao?
Jeste taka nieswoja.
- Stao si, creczko. Wysuchaj mnie. To bardzo
wane. Jutro nie tylko wkroczysz w dorose ycie. Jutro
rwnie moemy si spodziewa owiadczyn. Obie o tym
wiemy...
- Tak mamo - odrzeka sposzona Eleonora. - Ale jak
mwi babcia, nie dzielmy skry na niedwiedziu. Chyba
nie wypada, ebymy o tym rozmawiay.
Obawiaa si wyranie, e rozmowa zejdzie na tema
ty niedostpne dla niewinnych panienek. Nie chciaa
rozmawia z matk o tych sprawach. Nie bya naiwna
i wiedziaa, o co w tym wszystkim chodzi. Zawsze czujnie
suchaa ploteczek szeptanych sobie przez panie na wizy
tach. Wiedziaa, co czeka pann mod w noc polubn.
Wiedziaa, jakie jest ycie. Ale nie zamierzaa o tym roz
mawia ze swoj nieskaziteln matk. Mama od zawsze
bya dla niej ideaem. Jedyna znana jej kobieta, ktra
jest doskonaa. Uczciwa, wierna. Nie tak jak wszystkie
znajome damy ukrywajce swoje grzeszki. Nie, z matk
nie bdzie rozmawiaa o yciu. Na te tematy si nie roz
mawia! Nie wypada.
379

- Kochanie, to, co wypada albo i nie wypada, jest


nieistotne - odpara spokojnie Laverna. - Nie chc ci
zmusza do pochopnych decyzji. Nie chc w aden spo
sb na ciebie wpywa. Wrcz przeciwnie. Chc ci po
wiedzie, e nie musisz wychodzi za m, dopki nie
bdziesz gotowa i pewna. Wiesz, e wraz z ojcem pozo
stawiamy tobie samej wybr maonka. To nietypowe
w naszej sferze i dlatego postanowiam powiedzie ci
ca prawd. Wytumaczy nasz tolerancj.
- Prawd? - spytaa Eleonora zdziwiona. - J a przecie
wiem. Jestecie z tat tak idealnie dobrani i kochacie si
tak bardzo, e pozwalacie mi samej wybra, ebym te
bya szczliwa.
- W pewnym stopniu masz racj, skarbie. Ale nie
do koca. Szanujemy si bardzo z twoim ojcem. Razem
idziemy przez ycie. Stwarzamy pozory idealnej pary.
Wspieramy si nawzajem i szanujemy. Ale nigdy si nie ko
chalimy. Jednak oboje wiemy, e mio jest najwaniejsza
w yciu kadego czowieka. Nie wolno z niej rezygnowa.
Kochanie, ty masz moliwo wyboru. Mnie go nie dano.
Nie marnuj tej szansy, crko. Postpuj rozwanie. Nie
rezygnuj z mioci, bo to jedyna rzecz, ktra si w yciu
liczy. Nie tytuy ani bogactwa, tylko mio.
- Mamo, przesta! Nie rozumiem ci! To niepraw
da! Jestecie z tat jedyn uczciw i dobran par, jak
znam!
Laverna spojrzaa crce gboko w oczy. Potem za
cza opowiada. O sobie i Egonie, o ich wielkiej mio
ci. O Helmucie i jego wiernym, wzruszajcym uczuciu
do Armanda. Eleonora suchaa bez sowa. Potem, kiedy
matka skoczya mwi, rwnie bez sowa podniosa
si z fotela.
380

- Nie wierz ci - powiedziaa ostro. - Nie chc ci


wierzy. Nie chc tego sucha! To nieprawda.
Wysza, zatykajc uszy rkoma. Zamkna si w swoim
pokoju gucha na bagania matki, by otworzya drzwi. Laverna spdzia bezsenn noc na nasuchiwaniu odgosw
z pokoju crki. Rano Eleonora, spokojna i nadal zacita
w uporze, wesza do jej sypialni.
- Nie bd z tob rozmawia. Ju nigdy. Jeli kiedy
kolwiek miaam cho odrobin wiary w mio, to jedy
nymi przykadami tego uczucia bya ty z tat. Jeli to,
co mi wczoraj powiedziaa, jest prawd, to mio nie
istnieje. Wszdzie tylko kamstwo. A jedyne, co si liczy,
to pozycja. Jeszcze wczoraj wahaam si, chciaam po
czeka z decyzj o maestwie. Mam dopiero pitnacie
lat. Rozmowa z tob daa mi pewno, mamo. Przyjm
owiadczyny hrabiego Raczyskiego. Bd bogata, powa
ana i podziwiana. Jak ty! I wiesz co, mamo? Do diaba
z mioci!
Nie pozwolia Lavernie odezwa si sowem i wysza,
cicho zamykajc drzwi. adne prby perswazji nie day
efektu. Eleonora bya gucha na wszelkie argumenty. We
zwany na pomoc Helmut rwnie by bezradny. Crka
odesaa go, owiadczajc:
- Nie ufam ci. Odejd. Cae moje ycie byo kam
stwem. Twoim kamstwem. I jej kamstwem.
Wieczorem tego samego dnia Eleonora von Metternich przyja owiadczyny hrabiego Raczyskiego. Przez
trzy miesice, ktre pozostay do lubu, Laverna prbo
waa porozmawia z crk - bezskutecznie.
W prezencie lubnym panna moda dostaa od mat
ki piercie z brylantem otoczonym gwiadzistymi sza
firami.
381

- Bd szczliwa, creczko - powiedziaa jej Laverna.


- Ten piercie to symbol mioci i przebaczenia. Piercie
naszych prababek. Nie zasugujesz na niego, bo odrzucasz
mio. Ale wiedz, e ja ci przebaczam. Daj ten klejnot
swojej najstarszej crce w dniu jej lubu. To tradycja. Ko
cham ci, Eleonoro, i nigdy nie przestan ci kocha.
Pastwo modzi wyjechali w podr polubn, a po
tem osiedli na stae w Polsce.
Laverna nigdy wicej nie zobaczya swojej crki. Prze
czytaa papiery od Saint-Germaina. Potwierdzia auten
tyczno wszystkich dokumentw. Na kolejne trzy lata
znikna z ycia towarzyskiego Wiednia. Wraz z mem
podrowaa po Europie, prowadzia prywatne docho
dzenie. ledzia losy swoich prababek. Szukaa ladw
w bibliotekach, archiwach, klasztorach i prywatnych zbio
rach. Te badania pochony mnstwo czasu i pienidzy,
ale day jej wiedz. Potem zamkna si w domu i utona
w papierach. Opisaa w formie pamitnika swoje ycie.
Naszkicowaa drzewo genealogiczne rodziny. Dokumen
ty dotyczce swojego pochodzenia i historii rodu wraz
z pamitnikami i osobistym listem do spadkobierczyni
zoya u zaufanego paryskiego notariusza, z poleceniem
ledzenia losw potomki Eleonory. Opacia wydatki
z tym zwizane pokan czci osobistego majtku.
Reszta miaa zosta przekazana wnuczce, z pominiciem
prawnej spadkobierczyni, Eleonory, lub te nastpnym
kobietom z jej rodu, w wypadku jeli kiedykolwiek po
jawi si w Paryu pod jednym z dwch adresw - przy
Rue de Lille dwadziecia osiem lub na placu Vendme.
Kolejne zastrzeenie byo nastpujce. Jeli potomkinie
Eleonory popadn w konflikt z prawem lub w skrajn
ndz albo jeli urodzi si w tej rodzinie dziewczynka,
382

ktra zostanie osierocona, wwczas naley przekaza jej


spadek lub zabezpieczy z dochodw przyszo dziecka.
O ile adne z tych wydarze nie nastpi, nieruchomo
i dokumenty miay zosta oddane tej trzydziestoletniej
kobiecie z jej rodu, ktra zechce przyj spadek.
Laverna zmara w objciach ma w tysic dziewiset
osiemnastym roku. Epidemia grypy hiszpanki, ktra j
zabraa, pochona ycie ponad dwudziestu milionw
ludzi. Zmar na ni rwnie malarz Egon Schiele. Laverna
Maria Lapage von Metternich odesza dwa lata przed
narodzinami swojej wnuczki Marii, crki Eleonory von
Mettternich Raczyskiej. AveMaria...

Asia, lato 2009


Misia spdzaa lato z Piotrkiem i Ank. Od lipca co
dwa tygodnie latam do Parya i kontroluj postp robt.
Pracuj u Dietera. Nie postanowiam jeszcze, co zrobi
z paacem Bersolys. Na razie czytam i pisz. Porzdku
j dokumenty rodziny. Postanowiam im nada bardziej
dostpn form. W zasadzie kontynuuj dzieo Ry i Laverny. Moja praprababka bya wspania kobiet. Spraw
dzia wszystkie oryginalne dokumenty i potwierdzia ich
autentyczno. Na wzr Ry, jednej z naszych prababek,
hrabina von Metternich spisaa swoje dzieje w formie
pamitnika. Przeczytaam go i przetumaczyam na polski.
Od tego zaczam. Tak naprawd po tym zwariowanym
dniu w biurze, kiedy z gupiej ciekawoci zapragnam
si dowiedzie czego o odziedziczonej rezydencji, zrozu
miaam, e to nie majtek jest wany. To tylko pienidze.
O wiele cenniejsza jest dla mnie wiedza o moich korze
niach. Jeszcze tego samego dnia po powrocie do domu
usiadam przy biurku i zaczam bezadnie przeglda
papiery. Duo tego. Nie miaam pojcia, od czego zacz.
Pomoga oczywicie Laverna. W kopercie z testamentem
384

by list. Do mnie. Chocia waciwie nie do mnie. Do bab


ci Marii. Gauthier skopiowa go dla mnie razem z reszt
dokumentw.
Moja kochana wnuczko,
nie wiem, jak masz na imi ani jak wygldasz. To
dziwaczne pisa list do kogo, kto jeszcze nie istnieje.
Jednak jeli czytasz ten list, wiem, e w Twoich yach
pynie moja krew, krew naszych antenatek, czarownicy
Marii z Kolonii, szalonej Ry, mdrej Joanny i Grazielli, nieszczliwej Marii Kalergis, mojej wspaniaej
utalentowanej mamy Kamili Marii i wielu, wielu in
nych. Oddaj w Twoje rce ich losy. Warto, aby nie
odeszy w niepami. To nasze korzenie. Nie wiem,
kochana, w jakich czasach yjesz. Nie wiem, czy ob
jawiy si u Ciebie zdolnoci, ktrymi tak czsto byy
obdarzone kobiety z naszego rodu. Jeli tak jest, nie
obawiaj si. To nasza najwaniejsza scheda. Bd z niej
dumna, moja droga..
Wszystko zaczo si od Marii z Kolonii. Przynaj
mniej dla nas. Jej crka Ra opisaa nieszczliwe,
a moe szczliwe ycie matki. Oce to sama - prze
czytaj. Nie udao mi si zdoby adnych informacji
o Zofii i kilku innych. Nie zachoway si adne rda
pisane. Dziki Ry oraz hrabiemu Saint-Germain
wiemy sporo o pozostaych. Oboje spisali ca swoj
wiedz na temat naszej rodziny. Ja sama doczyam
do dokumentw swoj histori. W dokumentach,
ktre dostaniesz od notariusza, znajdziesz wszystkie
trzy pamitniki i zielnik Ry. To potna wiedza, ko
chanie. Strze jej, moja wnuczko. Zadbaj, aby na za
wsze pozostaa w naszej rodzinie. I strze piercienia
385

mioci i przebaczenia. On nie kamie. To mio jest


nasz si.
Kocham Ci, moja droga.
Twoja babka
Laverna Maria hrabina von Metternich
Praprababcia kazaa przeczyta przede wszystkim
o Marii z Kolonii. Nie daam jednak rady. To by naj
bardziej gorcy okres, praca zajmowaa mi szesnacie
godzin na dob. Do tego subowe wyjazdy do Parya,
ktre mnie po prostu wykaczay. Co z tego, e samolo
tem i komfortowo. Dopilnowanie szczegw na miejscu
wymagao penej koncentracji. Miaam tylko dwa dni co
dwa tygodnie na wszystkie uzgodnienia. Kierownik pro
jektu na miejscu okaza si geniuszem organizacyjnym, ale
kreatywnoci i polskiej duszy w nim zero kompletne. A ja
idiotka zatrudniam dziewidziesit procent polskich
robotnikw przy renowacji. Idiotka jak idiotka. Dobrze
zrobiam, bo chopcy byli mylcy i przedsibiorczy. Ale
jako si z tutejszym kierownikiem nie dogadywali. Co
jest z tymi Francuzami? Przemili s, ale okropnie opie
szali. Szef mia na wszystko czas, a chopakom z budowy
robota si w rkach palia. Moje wizyty i byskawiczne
decyzje byy absolutnie niezbdne.
Teoria wygldaa tak, e miaam przylatywa, oglda
stan robt, podpisywa papiery, akceptowa przelewy...
wszystko przygotowane, par godzin i po krzyku. Akurat!
Ju samo ogldanie budowy trwao wieczno. I niewiele
miao wsplnego z ogldaniem. Szefowie ekip budow
lanych wyrywali mnie sobie z ap i zadrczali wasnymi
propozycjami. A e pomysy mieli z reguy byskotliwe,
takie, ktre nam oszczdzay czas lub pienidze, suchaam

386

chtnie i decydowaam na miejscu. Francuski kierownik


nie pokocha mnie za to bardziej. Ale chopcy na budowie
i owszem. A na dodatek miaam pene poparcie Dietera.
- Jeste dobrym nabytkiem dla firmy, Ascha - stwier
dzi. - Pmetek za nami, a ty nie tylko nie przekroczya
budetu, ale masz rezerw. Dobrze. Tak trzymaj.
Dlatego miaam w nosie francuskiego kierownika,
a moj ambicj byo, aby nie tylko skoczy projekt w ter
minie, ale z oszczdnociami na szalestwa meblowe.
Oprcz tego chciaam przepchn wasny pomys. Fakt,
e Dieterowi zaleao na maksymalnym utrzymaniu ory
ginalnego wygldu restaurowanych obiektw...
Ale... Skoro ju i tak nie mg ogrzewa wntrz samy
mi kominkami i owietla romantycznie jedynie wiecami,
skoro kuchnia zaprojektowana bya na cudo nowoczesno
ci, to dlaczego nie pj kroczek dalej. Wymyliam sobie
mianowicie, e zatrudni Jolk. Antyki antykami, niech
sobie stoj i oko ciesz. A w apartamentach bd przecie
mieszkali jak najbardziej wspczeni ludzie, przyzwycza
jeni do internetu, telewizji, telekonferencji i tak dalej.
Jeli do luksusowego apartamentu wstawi te wszystkie
nowoczesne gadety, to cakowicie mi przesoni efekt
oryginalnych zabytkowych mebli. Postanowiam wic je
pochowa. Nie antyki, tylko dwudziesty pierwszy wiek.
Daam Jolce na prb zdjcia starych mebli i zamwiam
projekty dopasowanych do nich podrbek majcych per
fekcyjnie ukry ca nowoczesno. Jednoczenie miao to
by proste w obsudze i sterowane pilotem. Popatrzya,
posuchaa i ucieszya si, e ma wyzwanie. Jolka kocha
wyzwania. Jak ju zrobi szkice, poka je Dieterowi. Je
eli to kupi, Jolka zarobi, a ja bd miaa zachowan
atmosfer miejsca.
387

No wanie, i jak ja w takich warunkach miaam czyta


o Marii z Kolonii w pitnastowiecznej wyblakej acinie?
Wymikam, poszam na atwizn i signam po pamit
nik Laverny, napisany piknie i czytelnie, poprawn pra
wie wspczesn francuszczyzn. Poknam go jednym
tchem. Wtedy stao si dla mnie zrozumiae, dlaczego
przez gupi babk Eleonor utraciymy nasze korzenie.
Postanowiam jednak nie potpia jej za bardzo. Osta
tecznie ycie samo j ukarao. Trudno.
Mocne postanowienie, e speni prob Laverny
i przeczytam o Marii z Kolonii tkwio we mnie przez
cay czas, jednak cigle co mi w tym przeszkadzao. Kie
dy ju wreszcie urzdziam nasze berliskie mieszkanie
do koca (nie wiem, jak udao mi si to w kocu zrobi,
ale si udao), uznaam, e potrzebuj wytchnienia. A dla
mnie zawsze wytchnieniem byo tylko i wycznie morze.
W pikne, soneczne sierpniowe popoudnie zapakowa
am wic do mojego merolka par szmatek, dooyam
w charakterze lektury pamitnik Ry i zrobiam sobie
wypad do Binz na Rugii. W pitek wieczorem wynaj
am uroczy pokj przy play i cay wieczr brodziam
w morzu. Na kolacj wybraam si do knajpki przy play
i szczliwa jak samo szczcie zamwiam sobie tust
fldr. A potem siedziaam do pnocy w plaowym
koszu, suchajc, jak fale opowiadaj morskie historie
piaszczystej play. Sierpniowe niebo byszczao milionem
gwiazd. Rozmylaam, jak bardzo zmienio si moje ycie
przez te ostatnie miesice. Siedziaam tu cakiem sama,
ale przecie nie samotna. Jeszcze p roku temu tskno
ta za Piotrkiem by mnie zabia. Dzisiaj... I to nie tylko
nowa praca i nowe wyzwania day mi owo wspaniae
uczucie samowystarczalnoci i now wiar w siebie. To
388

wiadomo, e pynie we mnie wspaniaa krew... Hi


storia kobiet z mojego rodu sprawia, e nie czuam si
samotna. One byy tu ze mn. Szczliwe jak ja. I nie
pomylaam: Szkoda babciu, e nie moga tego przey.
Wrcz przeciwnie, byam pewna, e babcia Maria jest
tu dzi ze mn. Tak jak ja cieszy si t chwil i tak jak
mnie przepenia j duma z tego, kim jestemy. Piercionek
na mojej doni bysn niemiao. Maria... Ave Maria.

Maria z Kolonii,
30 grudnia 1480 roku
Ave Maria, gratia plena... - tak ciko byo otworzy
usta, eby usysze znan i kojc modlitw. Ze zmarz
nitych ust szesnastoletniej Marii z trudem wydobyway
si cichutkie sowa. Bagaa Matk Bo o pomoc. Bagaa
o si, eby nie usn. Sen oznacza mier. Opustoszay
trakt w mron grudniow noc to nie jest dobre miejsce
dla samotnej kobiety. I adna wiedza jej nie pomoe.
O tak, Maria potrafia wyleczy odmroenia, ale eby je
wyleczy, musiaa przey.
Jednej rzeczy nie przewidziay z Zofi. Obce i nie
wane wczeniej pojcie inkwizycja" zaczynao ciga
ciemne chmury na gowy mdrych kobiet. Wiedziay, e
droga bdzie duga i trudna. Nie sdziy jednak, e tak
piknej kobiecie jak Maria nikt nie udzieli schronienia
na noc. Rude wosy i zielone oczy sprawiay, e wszyst
kie drzwi si przed ni zamykay. Pierwsz noc udao jej
si spdzi w chlewie. Ciepo wi pozwolio jej prze
trwa. Zwierzta, bardziej ludzkie od ludzi, podzieliy
390

si z ni swoim jadem. Cay dzie sza dalej, jak najdalej


od Gogowa. Kiedy zmar dobry ksi Henryk i coraz
wicej Niemcw walczcych o sched po nim pojawio
si w miecie, usugi Zofii przestay by cenione. Zaczy
by niebezpieczne.
Przez cae lata Zofia dyskretnie pomagaa ksicej
rodzinie. Zaczo si dawno, przy okazji jakiego polo
wania, wielcy panowie trafili na oddalon od wsi chaup
zielarki. Zofia wyleczya im konia. Potem po cichu zaczli
przychodzi i ludzie. Ksi by mdry. Nie ba si, ce
ni jej umiejtnoci i potrafi si odwdziczy. Wczeniej
do Zofii trafiali tylko ci ze wsi. Kiedy kobieta zaniemoga,
kiedy zwierz kogo poturbowa, gdy umierao dziecko.
Bya mdra. Cae swoje ycie ya w zgodzie z natur.
Jej umiejtnoci pochodziy z lasu, pola i z wiedzy latami
gromadzonej przez babki.
Zofia wielokrotnie opowiadaa Marii o swojej matce,
Mdrej Kobiecie. Piknej i silnej. aowaa, e potna
moc, ktr pono matka miaa w rkach, znikna na za
wsze. Mwia: Crko, nie ma czarw, jest tylko wiedza
i mio. Mio mojej matki tkwia w jej doniach. Kiedy
ci dotykay, byy takie gorce i kochajce. Leczyy cie
pem. Ale to nie czary, crko. To tylko mio. We mnie
nie ma tyle mioci co w niej. Ja mam za to swoj wiedz.
Trzeba uwanie patrze wok. Ziemia sama podpowie,
jak y z ni w zgodzie. A wtedy nic ci, kochana, w yciu
nie zagrozi".
Zofia potrafia leczy. Wie j szanowaa i cenia. Tyl
ko czasy si zmieniy. To ksi pokaza Zofii Boga. Jako
nie przekona jej jego obraz. Ale potem pokaza jej Matk
Bo - Mari. Nauczy modlitw i opowiedzia o bezgra
nicznej mioci. I Zofia zaufaa. Nie bya ochrzczona,
391

nie wiedziaa, czym jest Koci. Ale wiedziaa, czym s


mio i ziemia. Przyja wit Panienk do serca i po
czya w sobie wiar ze swoj wiedz. Kiedy przykadaa
okad z zi na chor rk, automatycznie powtarzaa,
jak zaklcie, jedyn znan sobie modlitw Ave Maria gratia plena... Przecie to nie byy adne czary, po prostu
niosa pomoc.
Ksi zawid Zofi tylko raz, ponad szesnacie lat
temu. Nie przez zoliwo czy gupot. Ufa ludziom
i nie chcia widzie tych strasznych zmian, ktre nioso
za sob powoanie inkwizycji, a potem danie wadzy jej
urzdnikom za pomoc bulli papieskiej i poszczucie ich
na Mdre Kobiety. Czarownice. O nie, Zofia nie bya
czarownic. Ksi Henryk nigdy jej tak nie postrzega,
dlatego wezwa j do tego czowieka, inkwizytora. Miaa
uleczy jego drobne zranienie. A to on j zrani na cae
ycie. Ponad szesnacie lat temu Zofia zostaa zgwacona,
pod dachem dobrego ksicia, przez czowieka, ktremu
chciaa nie pomoc. Nie oszalaa, nie odwrcia si ani
od ziemi i jej nauki, ani od witej Marii, ktr sama
sobie wybraa na matk. Przetrwaa i otoczona dyskretn
opiek dworu dobrego ksicia urodzia crk - Mari.
Teraz, po szesnastu latach, ksi Henryk umar. Zofia
nie potrafia mu pomc. Jego Bg upomnia si o niego.
Jednak nie dla wszystkich byo to oczywiste. Pojawili
si nowi, obcy ludzie walczcy o sched po wadcy. To
oni szukali winnych jego mierci. Kiedy po wsi zaczy
kry pierwsze szepty czarownica", Zofia postanowi
a chroni crk. Rudowosa, zielonooka Maria, roze
miana, pikna szesnastoletnia dziewczyna, z ufnoci
zagbiaa si w jesienny las. Latem biegaa z wilkami,
lecz teraz, zim, baa si u nich szuka schronienia. Kiedy
392

kaci inkwizycji przyjd po Zofi, nie bdzie adnej szansy


na uratowanie Marii. Matka kazaa jej uciec. Kazaa jej
i do Wrocawia.
- To due miasto, crko. Musisz si ukry. A najtrud
niej znale jedno konkretne drzewo w wielkim lesie.
Id, znajd sobie nowy dom. Jeste silna. Nauczyam ci
wszystkiego, co umiem. Poradzisz sobie.
I Maria posza. Teraz jednak leaa jak bezwadna
szmaciana lalka na zanieonym trakcie i nie moga si
zmusi do kolejnego kroku. Ave Maria... wyszeptaa ostat
ni raz i stracia przytomno.
*

''.

- Ojcze, tu ley jaki... - Pokorny braciszek z respek


tem schyli gow przed swoim przeoonym. - Ko nie
chce omin, prosz o wybaczenie, co robi.
- Bracie, zabierz tego czowieka z drogi i ruszajmy
- poleci zmczonym gosem dominikanin Jacob Sprenger, dziekan katedry teologii w Kolonii. Wtuli si g
biej w mikkie wilcze skry, ktrymi byy wymoszczone
obszerne kryte sanie.
- Ojcze, to kobieta. Martwa, chyba zamarza. - Bra
ciszek zbliy si do nieruchomej postaci i trci j nog.
- Godzi si tak niebog na drodze zostawi? Wilki rozszarpi, nieg zawieje.
Jacob przesun palcami paciorki raca. Niech wi
ta Panienka spoglda na mnie przychylnie. Taka posuga,
nawet dla lichej chopki, j ucieszy, uzna.
- Wrzu ciao na ty sa - rozkaza tamtemu. - Doje
dziemy do Wrocawia, to j bracia dominikanie pocho
waj, jak prawo boskie kae.
393

Dokoczy modlitw i zatopi si w mylach. Ju


od trzech lat zaoone przez niego w rodzinnej Kolonii
Bractwo Racowe roso w si. Skupiao coraz wicej
liczcych si monych. Dziki temu zakon dominika
nw zyskiwa coraz wiksze znaczenie. Najwyszy czas
poczy paciorkami raca wszystkie miasta Europy.
Najwitsza Panienka pomoe. Ten wyjazd do Wrocawia
przyczyni jej chway. Obfita zeszoroczna korespondencja
z przeorem zakonu dominikanw przy kociele witego
Wojciecha we Wrocawiu przyniosa oczekiwane efekty.
Wszystko gotowe. Jacob, aby wesprze swoim autoryte
tem zacny klasztor, zdecydowa si na t mudn drog.
Ju za par dni, na Trzech Krli, wypeni si wola witej
Panienki. Bractwo Racowe powstanie i w tym miecie.
Rwnie tu, tak daleko od ukochanej Kolonii, paciorki
raca bd gosiy chwa Matki Boej. Sanie mkny
po zanieonym trakcie. Spokojny ruch upi Sprengera.
Pod pprzymknitymi powiekami przesuwaa si uwiel
biana twarz jego patronki. Zielone, roziskrzone oczy pa
trzyy na niego z wyrozumia mioci. To by dobry,
spokojny sen.
Wreszcie zatrzymali si u wrt gospody. Jacob nie
chcia korzysta z gociny klasztoru. Mia wiele spraw
do zaatwienia - rwnie wieckich. Zdecydowa si
wic spdzi te par dni w gospodzie. Klasztor poczeka.
A wiecka polityka pomoe wesprze interesy Kocioa.
Tylu ludzi trzeba jeszcze przekona do inicjatywy domi
nikanw. Bractwo Racowe bdzie tym potniejsze,
im wicej wielmow i rycerzy zechce odda swe usugi
i datki Najwitszej Panience. Jacob ju wiedzia, nauczo
ny dowiadczeniami z Kolonii, jak to dziaa. Tak, odro
bina swobody, z dala od surowej reguy zakonu, bardzo
394

mu si przyda. Wysun si z ciepych skr na mrony


grudniowy wieczr.
- Ojcze! W gospodzie wszystko gotowe. Straw gorc
ju szykuj. Izby gotowe. - Usuny braciszek towarzy
szcy Jacobowi w podry zadba o wszystko naleycie.
Teraz zdawa relacj, strzelajc oczami na boki. Na koniec
zapyta niepewnie:
- Co rozkaesz zrobi z ciaem tej kobiety, ojcze?
Jacob niechtnie wzruszy ramionami. Pachoek, nie
przejmujc si, zrzuci zwoki kobiety na ziemi. Rozsy
pay si chusty i szmaty, ktrymi bya opatulona. Ukazaa
si otoczona mnstwem rudych lokw biaa jak ld twarz.
Drobna, agodna i sodka. Kobieta jkna... Zdziwiony
Jacob podszed dwa kroki w jej kierunku. Wtedy uchylia
powieki. Spojrzay na niego pikne, roziskrzone zielone
oczy. Oczy Marii z jego snu. A z zacinitych ust niezna
jomej wydoby si cichy szept: Ave Maria... Jacob odsun
sucych, pochyli si nad kobiet, podnis bezwadne
ciao i ruszy z nim w stron gospody.
- Ona yje! - oznajmi ze zdumieniem. To znak, po
myla. - Zadbajcie, eby przeya. Potrzebuje ciepa,
wina i jedzenia. I znajdcie jak niewiast, niech si ni
zajmie - poleci. - Wszed do ciemnej izby i ostronie
uoy zmarznit dziewczyn na awie przy kominie.
Poczeka, a jego schylony w ukonie gospodarz zacznie
wypenia polecenia. Na jego znak do nieprzytomnej pod
biega rumiana, otya dziewka. Przykucna przy lecej,
wzdrygna si lekko na widok ognicie rudych wosw,
lecz posusznie zaja si chor. Jakub z zadowoleniem
skin gow i uda si do swojej komnaty. Tam pad
na kolana i zacz spiesznie przesuwa palcami paciorki
raca.
395

Maria obudzia si o wicie. Byo jej ciepo. ya. Jak


przez mg przypomniaa sobie ciepo wilczego futra, gdy
unosia si w gr. Fruna w powietrzu otulona puszy
st skr. To wilk j uratowa czy Maria - jej patronka?
Niewane. Najwaniejsze, e przeya. Uwanie wsuchi
waa si w swoje ciao. Wszystko dobrze, nadal jest silna.
Nadal moga i dalej do Wrocawia, tam, gdzie wysaa
j matka. Moga si ukry wrd innych drzew wielkiego
lasu. Usiada na posaniu i odruchowo zwina rozczo
chrane wosy w ciasny wze. Skrzypny drzwi. Wejcie
do izby przesoni w caoci cie ogromnego mczyzny.
Nie widziaa jego twarzy. Oczy z trudem przyzwyczajay
si do pmroku grudniowego poranka.
- Kim jeste? - zapyta mocny gos z twardym nie
mieckim akcentem.
- Nikim - odpowiedziaa sposzona. - Id za chlebem,
panie. Szukam suby.
- Jak ci na imi, kobieto? - Jego zimny ton przerazi
Mari, jednak sia tego gosu, nawykego do posuchu,
j fascynowaa.
- Maria - wyszeptaa niemiao.
- Maria - powtrzy. Tym razem jego gos nie smaga
jej jak bicz. By mikki i agodny. Mczyzna potrzsn
gow. - Mwia modlitw. Co to byo? Znasz t mo
dlitw? Rozumiesz j? Nie jeste pogank? Kim ty jeste,
kobieto?
- Ave Maria... - Maria umiechna si tym wspania
ym, zniewalajcym umiechem, ktry rozjani ca jej
twarz i sprawia, e oczy rozjarzyy si jak tczwki kota
w ciemnoci - Maria to Najwitsza Matka. Wiedziaam,
e przyjdzie mi z pomoc. Modliam si do niej. Mat
ka nauczya mnie tej modlitwy. Wiem, co ona oznacza,
396

cho nie rozumiem sw. wita Maria jest moj patron


k, panie. A ja jestem nikim. Po prostu szukam swojego
miejsca.
Jacob w zamyleniu przestpi prg izby. Usiad na a
wie przy oknie, wpatrujc si w pierwsze promienie gru
dniowego witu. To nie moe by przypadek, uzna. To
musi by znak. Jaki przypadek pozwoliby w tym dalekim,
niecywilizowanym kraju znale kobiet o oczach Panny
Marii, ktra w caej swojej niewiedzy wanie Matk Bo
obraa sobie na sw patronk? Jest nieokrzesana, to
chopka. A jednoczenie proste sowa i ta naiwna niewie
dza sprawiaj wraenie, jakby ukrywaa wielk tajemnic.
I to samo imi. Moe to wanie Najwitsza Panienka
skrzyowaa ich drogi? Moe ich spotkanie stanowi znak
dla niego? Tylko jak ten znak rozumie? Nie wolno po
zwoli jej odej. Nie, dopki nie zrozumie tej wskazwki.
Tylko ten wygld! Ta wyzywajca modo! I te wosy!
Maria obserwowaa nieznajomego. To jaki bogaty,
mony pan. Wytwornie odziany. Potny, piknie zbu
dowany, ma szerokie ramiona, szczupe biodra, silne,
dugie nogi skryte pod tunik. W pasie przewizany by
sznurem ze zwykych drewnianych paciorkw, zakoczo
nym krzyem. Ozdobnie wyszywane zotem rkawy tuniki
wystaway spod wenianej wierzchniej szaty. Wielki, gruby
na dwa palce szczerozoty acuch na szyi rwnie by
zakoczony krzyem. Na palcach silnych mskich doni
dostrzega dwa piercienie. Jeden prosty z jakimi symbo
lami. Drugi imponujcy, wysadzany kamieniami, ktrych
biae i bkitne byski igray w wietle wschodzcego so
ca. Wpatrywaa si spod spuszczonych oczu w te pikne
donie mczyzny, obawiajc si spojrze na jego twarz.
Powolutku podnosia oczy wyej i wyej. Silna, ostro
397

zarysowana szczka, pena, wydatna dolna warga, przy


kryta zacinit kresk grnej. Stanowcze usta, ktre nie
dopuszczaj cienia sprzeciwu. Prosty, dumny nos. Mocno
zarysowane koci policzkowe. I oczy, czarne jak wypa
lona ziemia. Nieodgadnione. Puste, chocia chwilami
rzucajce grone byski, jakby jaka straszna sia chciaa
si z nich wyrwa na wolno. Maria zadraa i szybko
odwrcia wzrok od tej charyzmatycznej, zniewalajcej
twarzy. Dokadnie w tym momencie Jacob wsta ciko
z awy i spojrza na dziewczyn.
- Dobrze, wic, Mario - powiedzia. - Skoro szukasz
suby, to j znalaza. Zostaniesz przy mnie. Bdziesz
dbaa o moje odzienie i dobytek. Potrafisz?
Maria szybko skina gow.
- Pozostaniesz teraz w tej izbie - rozkaza Jacob. - Ko
biety przynios ci posiek i odzienie. Dostaniesz prost
sukni, opocz i chust. Pamitaj o jednym, nie wolno
ci wychodzi z izby bez chusty. Naczka i czepiec to
za mao. Twoje wosy maj by dokadnie zasonite. Jeli
zamiesz ten zakaz, odprawi ci. Zostan we Wrocawiu
przez tydzie. Co potem z tob bdzie, zobaczymy. Su
chaj pilnie moich polece. Nie bd mwi po polsku.
Tylko raz usyszysz je w swoim jzyku, potem bdziesz
musiaa rozumie mj. Za swoj sub dostaniesz wikt
i miejsce do spania. Zapat bdzie rwnie twoje odzie
nie. Dostaniesz je ode mnie na wasno. Odpowiada
ci to?
- Dziki, ci, panie. - Maria przypada do ng mczy
zny - Czy wolno mi wiedzie, komu su?
- Jestem Jacob Sprenger, niewiasto. - Wyprostowa si
z dum. - Dziekan katedry teologii w Kolonii. Inkwizytor
- dodat szorstko i wyszed.
398

Przeraona Maria opada na posanie. Inkwizytor",


huczao jej w gowie. Przeraone jak u dzikiego, zaszczute
go zwierzcia oczy szukay ratunku. Jej ciaem wstrzsay
spazmatyczne dreszcze. Inkwizytor. Wiedziaa, kto by jej
ojcem. Znaa wszystkie szczegy haby Zofii. Wiedziaa,
dlaczego matka kazaa jej odej. Inkwizytor! Dlaczego
uratowa jej ycie? Czemu zaoferowa pomoc? Czyby to
bya jaka okrutna, perfidna puapka? Czy wrci tu z jej
katami? Czy taki ma by jej koniec? Czy powtrzy si hi
storia jej matki? Poniona i zhabiona zostanie porzucona
na mrozie na pewn mier? Miotaa si po izdebce jak
ranne zwierz w klatce, wystawione na jarmarku przed
oczy chciwej rozrywki gawiedzi. Stopy rway si do biegu.
Syszaa odgosy krztaniny w gwnej izbie. Ta droga
ucieczki bya niedostpna. Maria rzucia si do maego
okienka pod sufitem. Za mae. Tdy si nie przelizgnie.
Zrezygnowana zwina si w kbek na posaniu i zacza
szepta kojce sowa: Ave Maria...
Jacob przemierza powoli wskie uliczki miasta. Po
trzebowa czasu, eby oswoi si z podjt decyzj. Nie
byo niczym dziwnym, e moni Kocioa, nawet zakon
nicy, mieli sub. Ludziom bdzie si jednak wydawao
dziwne, e przy jego pozycji wzi do swego orszaku tak
kobiet. Obc, nieznajc jego jzyka i do tego te wosy.
Nie widzia kolorowych straganw targowiska, przez
ktre przechodzi. Przed jego oczami faloway rude, mie
dziane pukle. Wiy si jak stado wy, oplatay go. Ale
nie dusiy. Byy fascynujce. yy wasnym niespokojnym
yciem, budzc niepokj w caym ciele Jacoba. Pieciy
i gaskay jego rce. Delikatne i mikkie. Apage... Po
trzsn gow. Wstpujc do zakonu, poegna cielesne
dze. Powici si cakowicie wiedzy teologicznej, Bogu
399

i Najwitszej Pannie. To na ich chwa wspina si wci


wyej i wyej po szczeblach kocielnej kariery. Oczytany,
charyzmatyczny erudyta, czego wicej trzeba, eby zaj
najwysze, zaszczytne miejsca. I susznie, by najlepszym
ordownikiem dominikanw. Czy przyjmujc na sub t
przybd, ryzykowa swoj pozycj? Nie, naprawd nie.
Trzeba by duo wicej, aby mu zaszkodzi. Szczeglnie
teraz, gdy na dniach tu, we Wrocawiu, powstanie na
stpne Bractwo Racowe na chwa Kocioa. Oderwa
si od swoich myli, a jego oczy spoczy na mikkich
zwojach materii rozoonej na awie straganu. Ciepy
kolor szmaragdowozielonej sukni przywoa w pamici
gboki, zielony kolor oczu Marii. Ktrej Marii? Nieistot
ne. Spiesznie dokona zakupu. Nie potrzebuje kobiet, aby
wybra dla niej strj. Sam wie najlepiej, co potrzebne.
Dobra do wierzchniej sukni stosowne spodnie odzienie
i opocz. Nie zapomnia o chustach. Nie, ani naczka, ani czepiec nie przykryje tego ywiou. Maria musi
nosi grub wenian chust, ktra ukryje jego, Jacoba,
nieostrono.
Zimne grudniowe soce widoczne przez wskie
okienko nie pozwalao si zorientowa w upywie cza
su. Maria nie wiedziaa, czy miny godziny, czy minuty.
Czekaa przeraona, modlc si do swej patronki. Odgos
cikich krokw za drzwiami zmusi j do powstania.
Wbrew ogarniajcej jej ciao panice podniosa si i stana
sztywno wyprostowana, zwrciwszy si twarz do drzwi.
Te za uchyliy si ze skrzypniciem i ujrzaa znajom
potn sylwetk Jacoba - swego pana. Nie drgna. Nie
pochylia gowy. Dumnie wyprostowana czekaa na wy
rok. Jacob podszed do kolawej awy i zoy na niej
toboek.
.
400

- Mario - odezwa si mikko. - Przyniosem ci


odzienie. W je i przyjd do gwnej izby. Usuysz
mi do posiku. - Ogarn niespokojnym spojrzeniem jej
wosy, cile cignite i splecione w tyle gowy. Niewiele
to pomagao, niesforne kosmyki wymykay si tworzc
ognist aureol wok drobnej twarzy. - Nie zapomnij
o tym - powiedzia, wsuwajc w jej kurczowo zacini
te palce chust. - To wane. - Po chwili zastanowienia
powiedzia z naciskiem: - Przebierz si! - A nastpnie
powtrzy zdanie ponownie, tym razem po niemiecku:
- Zieh dich um! - Odwrci si i bez sowa wyszed.
Maria bezwadnie opada na posanie. Szybki, ury
wany oddech powolutku si uspokaja. Wyciszaa si.
Wraca spokj. Moe jednak to prawda? Moe to nie
puapka? Dziki ci, moja patronko! AveMaria... Podesza
do przepiknych ubra rozoonych na awie. Pogadzia
delikatn zielon sukni.
- Zieh dich um - powtrzya po niemiecku. Danke,
pomylaa. Znaa brzmienie tego jzyka. Na ksicym
dworze uywano go na co dzie na rwni z polskim.
Danke, zapomniaam podzikowa. Umiechna si nie
pewnie, przebraa si sprawnie, zwina ciasno wosy
pod chustk, zsuwajc j a do poowy czoa, tak aby
aden niesforny lok nie mg si wydosta. Otworzya
drzwi i posza usuy swemu panu przy posiku. Zostaa
suebn inkwizytora.
Kolejne dni przynosiy Jacobowi coraz wicej zde
nerwowania w jego dziaaniach i coraz wicej spokoju
i wytchnienia, gdy wraca do gospody. Przeor klasztoru
przeciga decyzj. Zawizanie Bractwa Racowego
napotykao absurdalne przeszkody. W zasadzie nie wia
domo byo, o co chodzi, a zawsze, gdy nie wiadomo, o co
401

chodzi, chodzi o pienidze lub zaszczyty. O nie! Jacob nie


zamierza dzieli si ani jednym, ani drugim. Jan z Chemnitz dwoi si i troi, aby uzyska dla bractwa aprobat
Rudolfa, biskupa wrocawskiego, ten jednak nie by zbyt
nio zainteresowany wsparciem inicjatywy. Jacob i Jan cae
dnie spdzali na wizytach u liczcych si w miecie osb.
Wieczorami Jacob wraca do gospody i z kadym dniem
coraz bardziej by zadowolony ze swojej decyzji zatrzyma
nia Marii. Dziewczyna schodzia ludziom z oczu. Nigdy
nie zamaa zakazu. Chusta zawsze szczelnie zakrywaa
jej wosy. Zielone oczy kryy si za gst zason rzs, gdy
cicho krztaa si wok Jacoba. Schodzia mu z drogi,
bez przerwy bdc w pobliu. Jak cie. Kiedy widziaa
na twarzy swego pana zmczenie i rezygnacj, przynosia
grzane wino, ktre podnosio na duchu i rozgrzewao.
Zapytana o cokolwiek, natychmiast wykonywaa pole
cenia lub odpowiadaa. Co byo dziwne - w rodzinnym
jzyku Jacoba. Prawda, kaleczya sowa, ale mwia. Czy
to kontakt z niemieckojzycznymi mieszkacami Wro
cawia, czy cud, Jacob nie wnika. Kiedy by bardzo roz
czarowany lub zmczony, Maria jak pies, ktry wyczuwa
nastroje swego waciciela, podchodzia bliej i patrzc
na szeroko otwartymi oczami, mwia trzy sowa: B
dzie dobrze, panie". Czu si przy niej taki spokojny i sam
siebie przekona, e Mari zesaa mu sama Najwitsza
Panna, jako znak, e mimo wszelkich trudnoci wszystko
si uda. Ze chwaa Przenajwitszej zabynie dokadnie
w dniu Trzech Krli rwnie we Wrocawiu.
W kocu bogaci mieszkacy miasta podjli decyzj
o wsparciu Najwitszej Panienki i stosowna liczba gul
denw wysupanych z sakiewek kupcw wrocawskich
powdrowaa do rk Jacoba, a pitego stycznia tysic
402

czterysta osiemdziesitego pierwszego roku wyznaczo


no mu audiencj u biskupa Rudolfa. Pna wieczorna
godzina audiencji nie wykluczaa szans na podpisanie
aktu zaoycielskiego bractwa w dniu Trzech Krli. Jan
z Chemnitz mia przygotowane niezbdne dokumenty.
Listy czonkw Bractwa Racowego przy kociele wi
tego Wojciecha czekay jedynie na podpis generaa domi
nikanw uzaleniony od zgody biskupa. Jacob wyruszy
wczeniej, chcc si znale obok biskupa w katedrze ju
w czasie odprawianej przeze mszy witej. Wiedzia, e
jego obecno zostanie zauwaona i doceniona. Po mszy
uda si do paacu biskupiego i czeka spokojnie, a zosta
nie wezwany. Pno, ju po jedenastej w nocy, doczeka
si obiecanej audiencji. Biskup Rudolf z wdzicznoci
przyj ofiary kupcw, obieca wsparcie, przywileje i od
pusty dla bractwa. Aktu jednak nie sygnowa. Przesun
dat na dwunastego stycznia. Caa charyzma i sia prze
konywania Jacoba byy na nic. Mina pnoc.
- Trzej krlowie oddadz dzi pokon Dzieciciu, bra
cie Jacobie - powiedzia biskup Rudolf, ciskajc rk
Sprengera. - Dziewica Maria moe wici swj triumf
dwunastego stycznia. Dzi, bracie, uczcijmy Dziecitko.
Wszystkie marzenia Jacoba legy w gruzach. On, wy
trawny gracz, ktry zawsze potrafi cierpliwie czeka,
gdy mia pewno, e droga prowadzi do zwycistwa,
tym razem czu si zawiedziony i oszukany. Tak wane
byo dla niego, eby wito Trzech Krli stao si rw
noczenie witem Marii. Ta data miaa podnie rang
caego bractwa, nie tylko jego patronki. Ten tak wany
dla kocioa dzie mia umocni pozycj Jacoba. Czy
nie jego zasug bya chwaa Marii? Dlaczego wic od
mwiono mu odrobiny splendoru? Co to jest za data
403

dwunasty stycznia!? Oburzony, ze zoci kopa sterty


niegu. Wracajc do gospody ciemnymi, cichymi ulicami
miasta, rzuca wcieke spojrzenia na upione domostwa.
Gdyby cho zapniony pijak sprbowa go zaczepi.
Jacob chcia krzycze, zoci si, a najlepiej wrcz kogo
pobi. Jego umys ogarna furia. Szuka winnego. By
wcieky, wrzaa w nim dza zemsty. Jeszcze sobie nie
uwiadamia, na kim miaby si mci. Na Janie z Chemnitz, na biskupie? Nie! Maria! To ona! To jej wina! Ona
kazaa mu wierzy, e wszystko si uda! Ona swoim ci
chym oddaniem podsycaa t zudn, durn pewno!
Kopniakiem otworzy drzwi gospody. Jednym ruchem
potnej doni odepchn zaspanego pachoka, ktry
czeka, by usuy wielmoy po powrocie. Przeraony
chopak skuli si pod cian.
- Precz! - krzykn Jacob i kopn skulon posta.
Poda kamczucha! Czarownica, myla. Jak szalony
przebieg przez upion gwn izb gospody. Szarpn
drzwiami od komrki Marii. Wpad do rodka. Dziew
czyna staa naga, pochylona nad cebrzykiem z wod. Jej
pikne rude wosy uwolnione od kryjcej je na co dzie
chusty taczyy jak pomienie w migotliwym wietle wie
cy. Spojrzay na niego spokojne, ufne i wierne zielone
oczy. Nie powiedziaa ani sowa. Jacob zerwa opasujcy
go raniec i jednym ruchem silnej doni rzuci dziewczy
n na posanie. Bez sowa zacz j okada racem jak
biczem. Twarde, drewniane paciorki zostawiay czerwone
lady na biaej, delikatnej skrze Marii. Draa jak osika,
ale nawet nie jkna. Nie uciekaa, nie bronia si, nie
pakaa, nie bagaa o lito. Furia Jacoba rosa. Zadar
habit i rzuci si na ni. Posiad j szybko i brutalnie, bez
sowa. Na przecieradle pojawia si plama krwi. Maria
404

milczaa. Jej usta bezgonie szeptay: AveMaria... Leaa


bezwadnie jak szmaciana lalka. Nieznony bl szarpa
jej ciao, ale omija umys. Nieruchome zielone oczy
patrzyy na Jacoba. Bez strachu, bez wyrzutu. O Boe!
Z mioci! Jacob z urwanym krzykiem opad na jej zmal
tretowane ciao. Unis gow i spojrza w zielone ufne
oczy. Usiad na brzegu posania, ukry twarz w doniach
i zacz szlocha. Maria przetoczya si w jego stron.
Naga i nadal bezbronna uklka i przytulia si mocno
do jego plecw.
- Bdzie dobrze, panie - wyszeptaa.

I byo dobrze. Maria nie oczekiwaa wyjanie. Nie


patrzya na niego z wyrzutem. Nie unikaa go i nie rozpa
czaa. Nastpnego poranka o wicie wysza ze swojej ko
mrki i jak zwykle podja codzienne obowizki. Moe jej
zielone oczy byszczay nieco janiej, moe czciej na jej
licznej twarzy pojawia si tajemniczy umiech, moe cz
ciej z penych, piknie wykrojonych ust wyrywaa si pio
senka? Ale Maria bya taka jak zawsze, niezmienna, silna,
niosa otuch i spokj. Jacob wyrzuci z pamici t ostatni
noc. Przesta kalkulowa i analizowa sekrety dziewczyny.
Traktowa j jak jeden z przedmiotw bdcych jego was
noci. Jak kubrak, buty, ulubiony kielich. Przygotowania
do uroczystoci zaoenia Bractwa Racowego dziki
staraniom Jana z Chemnitz zostay praktycznie ukoczo
ne. Biskup dotrzyma swych obietnic, popar zamiary ich
obu i wyznaczy termin. Pozostae do uroczystoci sze
dni Jacob spdzi w gospodzie, odpoczywajc i czytajc
uczone ksigi, otoczony cich, uspokajajc opiek Marii.
405

Pozwala jej przebywa w swojej izbie prawie bez prze


rwy. Jedynie na noc odsya dziewczyn do jej komrki.
Ktrego wczesnego wieczoru Jacob czyta modlitewnik
w blasku ognia z komina. Maria, siedzca w pobliu, na
prawiaa odzie i wsuchiwaa si w brzmienie jego gosu
szemrzcego obce aciskie modlitwy. Usyszaa znane
i kojce sowa: Ave Maria... Niemiao podniosa oczy,
na swojego pana i wyszeptaa.
- Panie, wybacz mi miao.
Jacob podnis oczy znad ksigi i spojrza pytajco
na Mari. Popatrzya mu gboko w oczy.
- Ave Maria - poprosia. - Kiedy zapytae, panie, czy
rozumiem te sowa. Wybacz moj miao. Objanij mnie.
Na pewno nie jestem godna, ale... - zawiesia gos.
Jacob spojrza z zaskoczeniem na dziewczyn. Naj
pierw si achn. Pomys by co najmniej bez sensu.
Kobieta. Nikt. Miaaby poj bosk tajemnic?! Potem
jednak, sam nie wiedzc dlaczego, wezwa j do siebie.
Otworzy ksig i, wodzc palcem po literach, czyta
na gos po acinie, a Maria, poykajc wzrokiem dziwne
znaki, powtarzaa za nim bezgonie.
- Ave Maria gratia plena. - Jakub szybko przeoy
wers na niemiecki. - Zdrowa Mario, aski pena...
Maria wyszeptaa aciski tekst, szybko tumaczc so
bie w duchu z niemieckiego, ktrym posugiwaa si na co
dzie, na o wiele bliszy sobie jzyk polski.
- Dominus tecum, Benedicta tu mulieribus - dwicz
nie recytowa Jacob - Pan z Tob, bogosawiona Ty
midzy niewiastami...
Usta Marii poruszay si bezgonie, a oczy wiecce
jak dwa szalone zielone ogniki nie odryway si od mo
dlitewnika.
406

- ...et benedictus fructus ventris tui, Jesus. - Przycisn


do do serca. - I bogosawiony owoc ywota Twojego
Jezus.
- Sancta Maria, Mater Dei - Maria szeptaa ju razem
z nim - wita Mario, Matko Boa...
- Ora pro nobis peccatoribus, nunc in hora mortis nostrae. - Teraz idealnie dopasowane gosy obojga razem
wypowiedziay sowa modlitwy - Mdl si za nami te
raz i w godzinie mierci naszej - przetumaczy cichym
gosem Jacob.
Ostronie zamkn ksig. Maria dotkna niemiao
wytaczanej skrzanej okadki, ozdobionej drogocennymi
kamieniami. Jej drobn, delikatn do nakrya mikko
dua, ciepa rka Jacoba. Odwrci si do dziewczyny
i uj jej twarz w obie rce. Mgby j zgnie jak orzech,
taka bya delikatna i krucha. Spojrza w kochajce zielone
oczy. Przesun rce wyej ku chucie szczelnie osaniaj
cej ksztatn gow. Zsun chust i odrzuci w kt. Pikne
gste wosy Marii opady na jego donie. Byy dokadnie
takie, jak pamita. Mikkie, przyjazne i ciepe. Pachniay
lawend i dymem z paleniska. Podnis Mari delikat
nie jak drogocenny kruchy kielich. Caujc poyskujce
czerwieni wosy, uoy j na swoim posaniu. Ostronie
zsuwa z niej odzienie i bada cierpliwymi domi pikne
alabastrowe ciao, zatapia si w sodko-gorzkich poca
unkach. Maria szeroko otwartymi oczami wpatrywaa
si w jego twarz...
Nad ranem ogie w kominie wygas. Maria bdzia
domi po silnym ciele Jacoba, dotykaa palcami kadego
napitego minia. - Dokadnie na wzniesieniu prawego
biodra podziwiaa w wietle dogasajcych pomieni prze
pikny koronkowy ksztat motyla, ktrego Bg zechcia
407

wyry na skrze jej pana i kochanka. Motyl by doskonay.


Jak ywy, z rozpostartymi skrzydami. Lekki i ulotny jak
prawdziwe motyle, stworzone tylko na chwil, na uamek
sekundy, aby przynie prawdziw rado temu, kto ze
chce go przez ten krtki czas podziwia. Westchna, roz
koszujc si prawdziwym szczciem, ktre j wypeniao.
Nachylia si do ucha picego mczyzny i wyszeptaa:
- Bdzie dobrze, Jacobie. Zawsze bd przy tobie.
Bdzie dobrze.
Cichutko podniosa si z posania. Dorzucia drewna
do kominka. Niech mj pan nie zmarznie, pomylaa.
Pozbieraa swoje porozrzucane odzienie, delikatnie po
gadzia okadk witej ksigi i bezszelestnie wymkna
si do swojej komrki. O wicie Maria w zielonej sukni,
ze starannie ukrytymi pod chust wosami, nucia cicho,
przygotowujc posiek swojemu panu. Inkwizytorowi.
***
Uroczysto zaoenia Bractwa Racowego we Wro
cawiu dwunastego stycznia tysic czterysta osiemdziesi
tego pierwszego roku ukoronowaa dzieo Jacoba. Stay
przed nim otworem kolejne miasta, pragnce gosi chwa
Najwitszej Panienki. Chwa Marii. Ktrej ? Nieistot
ne. Maria wypeniaa jego noce. Maria wypeniaa jego
dnie. Ktra? - Nieistotne. Trzeba byo wraca do domu,
do Kolonii.
Nie pyta Marii, czy chce pozosta na subie. Ona
za nie oczekiwaa takiego pytania. Byo oczywiste, e
jej miejsce jest przy nim. W obszernym domu Jacoba
w Kolonii miaa swoj izdebk, swoje stae obowizki.
Bya szczliwa i dawaa szczcie. Samotne dni, kiedy
408

Jacob wykada teologi na uniwersytecie lub uczest


niczy w najrniejszych spotkaniach wieckich i ko
cielnych, wypeniaa jej praca. Dbaa o gospodarstwo
Jacoba. Bya zdolna, szybka i doskonale zorganizowana.
Zostawao jej zawsze duo czasu. Nie przegldaa si
w lustrach, nie mylaa o swoim wygldzie, nie tracia
czasu na ploteczki z innymi kobietami, nie wsuchiwaa
si w siebie. Zera j gd wiedzy. Potna sia, z ktrej
nie zdawaa sobie sprawy, pchna j ku obszernej biblio
tece. Dziwne, jak szybko Maria opanowaa niemiecki.
Bya prost chopk, nie uwiadamiaa sobie wielkich
zdolnoci, jakie w niej drzemay. Nie uwiadamiaa sobie
siy swojego umysu. Wczeniej, przed Jacobem, ya
natur, otaczajc j przyrod. Teraz ya swoj mioci
i rozkwitaa noc. Jednak owa potna sia - umys - te
domagaa si swoich praw. Pocztkowo Maria jedynie
gadzia z szacunkiem cikie, ozdobne okadki ksig.
Potem stopniowo, coraz mielej, zacza zaglda do ich
wntrza. Ave Maria byo jej abecadem. Jacob czasem
dla rozrywki czyta na gos inne modlitwy lub swoje
teksty teologiczne. Wwczas Maria pilnie ledzia wzro
kiem palec ukochanego przesuwajcy si po czarnych
znaczkach. Reszt wykona umys. Sama Maria nawet
nie zdawaa sobie sprawy z tego, e nauczya si czyta.
Kazania i wykady Jacoba, ktre przygotowywa i wyga
sza na prb w domu, day jej wiedz i wyksztacenie.
Jacob za przyjmowa za naturalne, e Maria jest w po
bliu i sucha. Rwnie dobrze mgby recytowa swoje
teksty w obecnoci psa czy kota. Ten te by sucha i nie
komentowa. Po Marii Jacob take nie spodziewa si
komentarza. A ona milczaa, wsuchana w brzmienie jego
gosu, rozkoszujc si sam bliskoci kochanka.
409

W maju, gdy fala modlitw do witej Marii wezbraa,


Jacob po raz pierwszy zauway zmienion figur Marii.
- Jeste brzemienna! - wykrzykn oburzony. Przez
gow przelatyway mu jedynie wcieke byskawice. Jak
miaa? Ani przez chwil nie wtpi, e sprawc jest inny
mczyzna. Przecie on, duchowny, nie mg spodzi
dziecka. Jest dziekanem katedry teologii, inkwizytorem,
sug Boga. To nie on! Wszak Jezus nie mia dzieci! Rka
szybko podniosa si do ciosu i spada na blady policzek
Marii. - Ty ladacznico!
Wsuchaa si w swoje ciao, cakowicie ignorujc
uderzenie. Tak, to prawda, bya brzemienna. To dziecko
poczo si tamtej pierwszej nocy. Cakowicie pozbawio
nej mioci. Owej strasznej nocy jego wciekoci i dzy.
Po wicie Trzech Krli. Przyoya do do brzucha. Nie
prbowaa si uchyla przed kolejnym policzkiem. Po
gwatownym ciosie gowa odchylia jej si do tyu. Od siy
uderzenia chustka zsuna si z wosw. Maria podniosa
oczy na Jacoba. Aureola rudych wosw rozwietlia si
ogniem. Umys podsun jej sowa, ktrych wczeniej
chyba nie znaa.
- Kto jest bez grzechu, niech pierwszy ... - powiedzia
a gono, odwanie i wyranie.
Uniesiona do kolejnego ciosu rka Jacoba opada bez
wadnie.
-Wyno si! - wycedzi przez zacinite zby, odwrci
si i wyszed z domu.
Bka si po ulicach Kolonii przez dwie godziny. Myli
rozsadzay czaszk. Stopniowo si uspokaja. Konsekwen
cje. To bya pierwsza sprawa. Jakie konsekwencje moe
spowodowa obecno brzemiennej kobiety w domu
410

inkwizytora? Absolutnie adnych. Jest tylko sug, nie


musi si nikomu pokazywa do rozwizania. Po prostu
nikt si nie dowie. Czyje to dziecko? Kolejne pytanie.
A co za rnica? Mia przecie wystarczajc wadz, eby
je ukry przed ludzkimi oczami. Mao to ochronek przy
zaprzyjanionych klasztorach? A jeli to jego dziecko?
Nie! Ale jeli? To tym bardziej. Znajdzie dobr rodzin,
ktra usynowi chopca. On pomoe. A potem wyksztac
go na duchownego. Chopak bdzie mia dobre ycie. I ta
najwaniejsza myl. Maria. Jak on, Jacob ma y bez niej?
Nie, to niemoliwe. Ju nie potrafi. Maria bya jak narko
tyk. Bez codziennej dawki nie potrafi oddycha, chodzi,
myle, pisa. Bez Marii nie mona y. A jeli ju jej
nie ma? Jeli odesza? Przecie j wypdzi. Jak szalony
pobieg pachncymi bzem ulicami do domu. W drodze
towarzyszya mu tylko jedna myl. Maria. Ave Maria...
Maria, ju w opoczy, siedziaa zgarbiona na awie
przy drzwiach wejciowych. Gotowa do odejcia. Nie
miaa toboka ani adnej rzeczy. Podniosa na niego smut
ne zielone oczy. Matowe, prawie szare, spokojne, bez
jednej zy. Dwa skamieniae znaki zapytania. Przypad
do niej na kolanach, obj j mocno i spiesznie zacz
mwi:
- Mario... - sowa przesuway si jak paciorki raca,
jedno po drugim - Mario, zostaniesz tutaj. Zawsze b
dziesz ze mn. Wszystko bdzie dobrze. Chopca oddamy
do bogatego domu na wychowanie. Bdzie mu dobrze.
Wyksztac go. Wyprowadz na ludzi. Ty musisz zosta,
Mario. Nikt nie bdzie wiedzia. Zostaniesz w tym domu.
Urodzisz. Niewane, co byo. Zadbam o chopca. Zosta
ze mn na zawsze, Mario. Bdzie dobrze...
411

- Bdzie dobrze, Jacobie - cicho wyszeptaa Maria


i przytulia gow swojego pana do zaokrglonego brzu
cha. - Bdzie dobrze.
Ale nie urodzia chopca. smego wrzenia roku
paskiego tysic czterysta osiemdziesitego pierwszego,
w dniu urodzin Najwitszej Panny, miesic przed termi
nem przysza na wiat Ra. Rosa. Powinna bya umrze.
Pord by ciki. Maria dugie godziny radzia sobie sama,
bo Jacob nie zgodzi si wezwa akuszerki. Aby przygoto
wa si do tego, co miao nastpi, przywoaa na pomoc
ca wiedz, ktr przekazaa jej Zofia. Zioa i gorcz
kowo szeptane Ave Maria, pomogy przetrwa pord
matce, jednak szanse na przeycie crki byy waciwie
adne. Maria leaa wyczerpana przez ponad trzy godziny.
Na jej brzuchu, zakrwawiona i nieruchoma, spoczywaa
Ra. Matka wiedziaa, e dziecko musi umrze. Miesic
za wczenie urodzona, pozostawiona bez adnej opieki,
ciepa i okrycia na brzuchu prawie nieprzytomnej matki
Ra powinna bya umrze. Kiedy Maria zmusia swoje
wyczerpane ciao do ruchu i podniosa si, aby obmy
trupa, zrozumiaa opowieci swej matki Zofii. Creczka
leaa na wznak. Szeroko otwarte, kocio zielone oczy
wpatryway si w ciemno. Mae donie, ktre powin
ny by zwinite w ciasne pistki, przyciskaa do piersi,
szeroko rozpostarszy paluszki. Byy gorce. Ra przy
sza na wiat z darem swej prababki. Miaa uzdrawiajce
donie.
Przez ostatnie miesice ciy Jacob odsun si od Ma
rii. Brzydzi go jej wzdty brzuch. Ca sw uwag skie
rowa na prac. Jednak sia przyzwyczajenia i zwyczajna
412

troskliwa opieka, ktr go otaczaa Maria, nie pozwolia


mu jej oddali. da od niej oddania noworodka. Nie
zgodzia si. Ju dzie po porodzie przystpia do swoich
obowizkw. Chcia j wypdzi. Bya gotowa odej. Ba
ga, by zostaa. Zadaa zgody na zatrzymanie dziecka.
Bi j. Nie pakaa, nie bronia si. Uwiesia si na jego
nogach, gdy szed do jej izdebki, eby zabra R. Pierw
szy raz czynnie przeciwstawia si jego woli. W milczeniu
oplota rce wok kolan swego pana, ale nawet nie spo
wolnia jego krokw. Wielki i silny par w stron posa
nia, gdzie cicho i nieruchomo leaa jego crka. Crka,
ktrej istnienia nie chcia przyj do wiadomoci. Silnym
kopniciem odrzuci Mari pod cian. Wzburzony po
chyli si nad posaniem, chcc zabra dziecko. Spojrzay
na niego szeroko otwarte zielone oczy. To nie byy oczy
noworodka. To byy oczy Marii. Ktrej? Nieistotne.
Nigdy wicej nie da od Marii, aby pozbya si cr
ki. Przenis je z gwnego domu do bocznego skrzyda.
Tam miay swoj izb. Oddalon od pomieszcze reszty
suby, oddalon od pokoi pana. Zada od Marii, aby
dziecko zostao ochrzczone. Sam nie chcia tego uczyni,
wysa j do znajomego ksidza. Rozkaza, aby dziecka
nie byo sycha ani wida. Waciwie nie miao prawa
opuszcza domu. Do dyspozycji Marii bya jedna skrom
na izba i spachetek wyschnitej trawy na tyach, z dala
od ludzkich oczu. Maria bez adnych ulg wypeniaa swo
je obowizki. Czasem, bardzo rzadko, wzywana do niego
w nocy, zostawiaa ma sam w pustej izbie. Tak wycho
wywaa si Ra, crka Marii i Jacoba, wnuczka Zofii.
Kad woln chwil Maria powicaa dziecku. Bardzo
niewiele byo tych chwil. Ale i tak Ra w wieku piciu lat
mwia trzema jzykami: po niemiecku, polsku i acinie.
413

Dziki tym chwilom dziewczynka znaa zarwno litery,


jak i zioa. Dziki matce wiedziaa te, jak ukrywa wo
sy, oczy, wiedz i gorce rce. Maria, tak jak wczeniej
Zofia j, przygotowaa swoje dziecko do dalekiej, trudnej
drogi. Zadziwiajce byo jedynie to, e Ra bya do niej
gotowa, majc zaledwie pi lat.
Jacob by niezadowolony. Ju od dwch lat jego do
chody z tytuu funkcji inkwizytora gwatownie si kur
czyy. Nawet nie dlatego, e heretycy zostali wytpieni.
Po prostu za dobrze si ukrywali. Potrzebowa koniecznie
jakiego innego rda dochodw. Owszem, by powa
anym dziekanem katedry teologii, co przynosio mu
zaszczyty, ale on pragn bogactw. Dodatkowo by nie
zadowolony z Marii. Nadal bya wierna i posuszna jak
pies. Ale jej oczy, kiedy tak ufne i kochajce, stay si
teraz dalekie i obce. cile stosowaa si do jego rozkazw,
lecz w jej zachowaniu nie byo ju tej penej ulegoci.
Kobieta. Heinrich ma racj, one nie s nic warte. S sabe
i pode. Na co komu kobiety? Czarownice!
Kiedy papie dwa lata temu na usilne proby Heinricha
Kramera, dominikanina, inkwizytora i przyjaciela Jacoba,
ogosi bull pozwalajc wczy do procesw inkwizycji
rwnie czarownice, Jacob dostrzeg przed sob nowe
perspektywy uzyskiwania pienidzy. Co prawda przesad
ny nieco, jego zdaniem, wstrt Heinricha do kobiet, zbyt
mocno wskazywa na jego zainteresowanie mczyznami.
Ale to byo nieistotne. Istotne, e rozszerzenie obszaru
dziaania inkwizytorw stwarzao pokane moliwoci
zwikszenia wasnych dochodw. Naleao jeszcze tyl
ko opracowa szczegowy plan tropienia czarownic.
Wszystko musi przebiega zgodnie z prawem. W kocu
414

inkwizycja to organ powoany do stania na stray prawa.


Boskiego i kocielnego. Dlatego Jacob pracowa z Hein
richem nad szczegowym zbiorem wytycznych, jak
rozpozna czarownice. Tak - teraz wyapi je wszystkie.
Mot na czarownice" jest ju prawie gotowy. A wyna
lazek pana Gutenberga pozwoli rozpowszechni ksig
na caym wiecie.
Czarownice... Sprenger pogry si we wspomnie
niach. Maria jest tylko sab kobiet. Ale jej matka! O tak,
Maria ju dawno mu wyjawia prawd o swoje matce,
wiedmie, ktra wysaa j zim do Wrocawia. Maria
nie bya czarownic, ona tylko przypadkiem jest ruda.
To nic nie znaczy. Ale jej matka... Jako niedawno, moe
dwa lata temu, Jacob zada sobie trud i sprawdzi opo
wie Marii. I c si okazao, ta wiedma, jej matka,
ya. W aden sposb nie spoytkowa tej wiedzy. Nie
powiedzia Marii. Pewnie chciaaby odej, zrezygnowa
ze suby. Na to nie mg pozwoli. Bya bardzo sprawna
i uyteczna. I co tu duo mwi... zdarzay si noce...
Chocia to ju nie ta sama ulega Maria, miaa jednak
mikkie, ciepe ciao, nadal atrakcyjne, ktre potrafio
tak cudownie rozadowa napicie. Myli Jacoba wr
ciy do kwestii finansowych. Tak, jak najszybciej trzeba
ukoczy Mot na czarownice". A potem... Ju wie,
gdzie szuka pierwszej wiedmy, a pienidze z Gogowa
te nie s do pogardzenia.
***
Przyszy pite urodziny Ry. Wrzesie tysic cztery
sta osiemdziesitego szstego roku by zimny i paskud
ny. Maria czekaa na powrt Jacoba, spdzajc ten czas
415

na zabawie z creczk. Przeszmuglowaa do ich izby ciki


oprawny w skr tom Apokalipsy" Henryka von Hesslera. Delikatnie przewracay karty cikiej ksigi, podzi
wiajc wspaniae ryciny.
R bardziej interesoway wysmuke gotyckie lite
ry. Sprawnie skadaa je w sowa i zdania, cieszc si
ich brzmieniem. Tre czytanej ksigi jako jej umykaa.
I dobrze, pomylaa Maria. Jak pisma chwalce dobrego
i miosiernego Boga mog zawiera tyle okruciestwa?
wita Mario, spraw prosz, aby moje dziecko nigdy nie
dowiadczyo ludzkiej nienawici. AveMaria... Powtarza
a w duchu te kojce sowa.
Z gwnych komnat dobieg jaki haas. Jacob wrci.
Maria ucaowaa creczk i skrywajc w fadach szaty
cik ksig, pobiega do ssiednich pokoi. Szybko od
niosa folia do biblioteki i przemkna do izby jadalnej.
Jacob, pozbywszy si wierzchniego odzienia, prowadzi
gocia. Maria wczeniej dopilnowaa, aby wszystko byo
przygotowane do wieczerzy. Naleao teraz tylko uprze
dzi kuchark, aby podwoia ilo podawanego jada
i popdzi dwch pachokw, ktrzy mieli usugiwa
przy kolacji.
Sama zamierzaa spdzi czas wieczerzy w kuchni. Sta
raa si schodzi z oczu gociom Jacoba. A szczeglnie
temu. Heinrich Kramer mia w sobie co przeraajcego.
Gdy go pierwszy raz ujrzaa, obrzuci j spojrzeniem tak
penym nienawici, e Maria zadraa. Potem syszaa, jak
czyni Jacobowi gorzkie wyrzuty. Jak moesz trzyma
w domu kobiet Jacobie? Woabym lwa puszczonego
wolno nili niewiast". Ogrom tej nienawici j przyto
czy. Syszaa, jak niemrawo broni si Jacob. Powiedzia".
Odprawi j", ale tego nie uczyni. Jak dugo wiernie
416

suya i wypeniaa, cho coraz rzadziej, jego samotne


noce, bya bezpieczna. Mimo to zadbaa, aby Kramer ju
nigdy jej nie ujrza.
Rozmowa przy stole toczya si powoli. Przeryway j
coraz czstsze ataki kaszlu Jacoba. Zazibi si par dni
temu i Maria z przeraeniem patrzya, jak choroba si
rozwija. Od paru dni podsuwaa mu wino wymieszane
z zioami, jednak kielich wraca nietknity. Suchy odgos
kaszlu i rozpalona gorczk twarz Jacoba wyranie mwi
a Marii, e zwyke przezibienie rozwino si w gron
chorob. Teraz jej zioa ju nie pomog. Jacob wymwi
si zym samopoczuciem i poegna gocia. Ledwo trzy
ma si na nogach, gdy wraz z pachokiem prowadzia go
do sypialni. Zemdla. Uoyli go na ou. Maria odesaa
chopca. Z trudem przebraa swojego pana, otulia go
wilczymi skrami. Ca noc czuwaa, pojc go nieprzy
tomnego zioami i przykadajc rozgrzewajce okady
do rozpalonej piersi. Przetrwa t noc. Ale wiedza Marii
nie pomagaa. Z rozpacz patrzya, jak jej pan umiera.
Rano pobiega na krtko do Ry. Nakarmia i przytulia
creczk, a potem wrcia do komnaty Jacoba. Oko
o dziesitej przyszed Kramer. Nie bya wystarczajco
czujna, nie zdya uciec. Zasta j przy ou chorego,
jak zmieniaa mu rozgrzany okad na piersi. Brutalnie
wyrzuci j za drzwi. Wyno si, wiedmo, zabijasz go!",
goniy j jego wcieke sowa. Gdy opuci dom, baa si
wrci. Tulc do siebie cichutk R, cay dzie od
mawiaa Ave Maria. Nie jada. Nie wychodzia z izby.
Siedziaa na posaniu, kiwajc si w przd i w ry, i odma
wiaa nieprzerwanie kojc modlitw. Ra obejmowaa
matk, przywarszy do niej mocno. Ciepe rce creczki
wleway nadziej prosto do serca Marii. Wsuchiwaa
417

si w odgosy domu. Syszaa kolejny powrt Kramera


z cyrulikiem. Najwitsza Panienko, spraw, niech medyk
pomoe, modlia si. Zapad wieczr. Ucicha krztanina.
Dom powolutku szykowa si do snu. Stpajc ostronie,
aby nie dotkn stop adnej skrzypicej deski, Maria
uchylia drzwi do komnaty Jacoba. Lea na posaniu
blady, saby, rozgorczkowany. Nadgarstki mia ciasno
obwinite pokrwawionymi bandaami. Pucili mu krew.
Nie pomogo. Rzcy odgos jego oddechu wyranie
mwi Marii prawd. Jacob umiera. Delikatnie poga
dzia jego bezwadn do. Do, ktra sprawia jej tyle
blu, ktra daa jej tyle szczcia. Zielone oczy rozbysy
determinacj. Maria pobiega do swojej izby i zbudzia
drzemic R.
- Wsta, creczko. - Pogaskaa ma po rudych lo
kach. - Musisz mi pomc. Musisz uratowa swojego ojca.
Kocham go, creczko. Nie pozwol mu umrze. Musisz
mi pomc.
- Mamo! - Sodki dziecicy gosik brzmia tak uspo
kajajco, tak powanie. - Nie pacz, mamo. Bdzie do
brze.
Czy to ciepo bijce od ognia na kominku w komnacie
Jacoba, czy te jego gorczka podniosa temperatur w po
koju? Byo upiornie gorco. Maria podprowadzia crk
do oa chorego. Uniosa jej rczki i przyoya je do pier
si Jacoba. Ra staa skupiona, bez ruchu, przyciskajc
szeroko rozstawione dziecice paluszki do serca swego
ojca. Rude loki zwiny si w sprynki pod wpywem
duchoty. Na biaym czole ukazaa si kropla potu i wolno
spyna po policzku dziewczynki. Maria pada na kola
na obok crki. Obja j, przytulia twarz do okrgego
brzuszka dziecka i szeptaa gorczkowo: Ave Maria, gratia
418

plena... Wieczr zmienia si w noc. Pyny godziny.


Syszc haas za drzwiami, Maria ockna si z modli
tewnego transu. Wszystko wydarzyo si jednoczenie.
Ra gwatownie cofna rce i opucia je wzdu ciaa.
Zrobia may krok do tyu i upada na podog. Jakub
westchn ciko, otworzy oczy i usiad na posaniu.
W otwartych drzwiach pojawi si Heinrich Kramer. Bez
zastanowienia, jednym susem przypad do Marii i ude
rzy j mocno w twarz. Upada z rozcit warg. Chusta
spada z gowy i ognistorude wosy rozsypay si wok
twarzy. Szeroko otwartymi oczami, w ktrych byszcza
ogie, wpatrywaa si w posta za Kramerem. Ksidz,
ktrego sprowadzi dominikanin, aby udzieli ostatniego
namaszczenia umierajcemu, egna si znakiem krzy
a mruczc: Apage, satanas... Inkwizytor kopn lece
dziecko i przypad do loa Jacoba. Maria z drc R
w objciach przeczogaa si w stron kominka. Buzujcy
ogie wydobywa z ich wosw krwistoczerwone byski,
rzucajce blask na cay pokj.
- Jacobie, bracie - Heinrich z niedowierzaniem doty
ka oszoomionego przyjaciela. - Ty yjesz?! Dzie cay
bye nieprzytomny. Jak wychodziem trzy godziny temu,
nie wierzyem, e zobacz ci jeszcze ywego! To czary,
Jacobie, diabelskie sztuczki!
- Bracie - czystym, silnym gosem odpar Sprenger
- nie rozumiem twojego wzburzenia. Dopiero co si roz
stalimy, bo poczuem si zmczony. Co tu si dzieje?
Jego wzrok przelizn si ze zdumieniem po sylwetce
znieruchomiaego przy drzwiach ksidza, powdrowa
w stron kominka i zatrzyma si na twarzy Ry. Po raz
pierwszy Jacob ujrza swoj crk. Od dnia narodzin
dziewczynki wmawia sobie, e jej nie ma. Milion myli
419

przebiego mu przez gow. Oczywicie ruda! Nie widzia


jej sodyczy i niewinnoci. Widzia jedynie oczy. wiec
ce w pmroku, ogromne, zielone, o wiele za powane
u takiego dziecka. To byy oczy diaba!
- Czarownica! - wyszepta z przeraeniem.
- Tak, Jacobie! - wykrzykn podniecony Kramer
- Czarownice! To czarownice zakrady si do twojego
domu. Upiy tw czujno. Chciay ci zabi. Tylko cud
i moc boska i ten tu ksidz z sakramentem uratowa ci
od piekielnych czeluci. To czarownice wszystkiemu win
ne. Jacobie, musimy je zniszczy! To diabelskie nasienie!
Trzeba wytpi to plugastwo!
- Maria! - Spojrzenie Jacoba przenioso si z dziecka
na matk. Kochajce zielone oczy patrzyy na z ufnoci.
- Tak, Jacobie! - ekscytowa si Kramer. - wita Ma
ria wskazaa nam drog. Trzeba je wszystkie zniszczy!
Wytpi czarownice!
Jakub spojrza z przeraeniem na Heinricha i ponow
nie skierowa wzrok na twarz Marii. W jej oczach wyczy
ta: Bdzie dobrze, Jacobie". Popatrzy w d. Na piersi
Marii spoczywaa gwka Ry. Dziewczynka wpatrywaa
si w niego bez sowa. Mae dziecice usteczka szeptay:
Ave Maria...
- Ave Maria... - powtrzy Jacob - Na chwa Naj
witszej Panienki, bracie! Zniszczmy czarownice. - Od
wrci oczy od skulonych postaci przy kominku. - Suba!
- krzykn. - Zabra to diabelskie nasienie!
***

Nie pamitaa, ile dni przesiedziay przytulone do sie


bie na kamiennej posadzce w lochach ratusza. Nie baa
420

si o wasne ycie. Nie czua rozpaczy. Tylko t okrop


n niepewno. Nasuchiway kadego odgosu. Kady
krok stukajcy o kamienn posadzk mg by krokiem
kata. Maria wiedziaa, e wyrok ju zapad. Wyczytaa
go w gorejcych nienawici oczach Kramera. Potwier
dzenie znalaza w niepewnym tchrzliwym spojrzeniu
Jacoba. Jej Jacoba. Jej pana, jej kochanka, jej oskarycie
la. Czekaa na mier, modlc si gorczkowo do swej
Najwitszej Opiekunki, aby chronia jej crk. Maria
bya gotowa na mier, lecz nie bya gotowa na mier
swego dziecka. Ra koia bl jej duszy swymi ciepy
mi domi, caowaa roztrzsione rce matki i szeptaa
uspokajajco:
- Mamo! Bdzie dobrze, mamo.
Mari zabrano na pierwsze przesuchanie dopiero
w listopadzie. Drc, sptan zbdnymi sznurami wpro
wadzono j w samej koszuli do olbrzymiej kamiennej
sali. Przy dugim stole siedzieli Heinrich Kramer i Jacob
Sprenger, jej pan. Pomocnik kata cisn mocniej sznur,
ktrym zwizano jej nadgarstki na plecach. Rozpoczy
si przesuchania.
-Jak ci na imi, kobieto? - oficjalnym tonem zapyta
Kramer.
- Maria - odpara spokojnym gosem.
- Od jak dawna jeste czarownic?
- Panie, nie jestem czarownic, jestem nikim, sug.
- Oskarona wypiera si winy. Odpowiadaj, dziewko,
jak dawno suysz diabu?
- Panie, nie su diabu. Jestem zwyk suebn mego
pana Ja...
- Diabe woy w usta tej kobiety kamliwy jzyk
- przerwa jej gwatownie Jacob. - Kacie, czy swoj
421

powinno. Wyrwiemy z niej prawd si, skoro nie chce


si przyzna pod dobroci.
U sufitu komnaty na masywnym kole powieszony by
powrz. Pomocnik kata podnis rce Marii do gry.
Jej stopy przywizano kolejnym powrozem do obrczy
wmurowanej w podog. Kat zacz cign powrz.
Ciao Marii unosio si w gr. Jej rozcignite ramiona
wdroway wci wyej. Mocno przywizane stopy tkwi
y w wizach na pododze. Bl by nieznony. Zacza
krzycze.
- Jacobie! - wya poraona ogromem tego okrucie
stwa. Napite cigna nie wytrzymyway nacisku. Jacobie!
- krzyczaa. Kolejne silne szarpnicie i ramiona Marii
wyskoczyy ze staww. Zemdlaa.
- Ta kobieta podpisaa pakt z szatanem - owiadczy
uroczycie Heinrich Kramer. Jacob potakujco skin go
w. - Podpisaa z nim pakt milczenia. Sam diabe pomg
jej omdle, aby nie przyznaa si do winy.
- Tak, bracie - potwierdzi surowym gosem Sprenger.
- Jutro powtrzymy przesuchanie i przyzna si na pew
no. Wyda swoje wsplniczki i pooymy kres tej zarazie.
Jutro.
Nieprzytomn, zmaltretowan Mari rzucono na po
sadzk kamiennego lochu. Ra przypada do matki. Ca
noc przykadaa gorce rce do okaleczonych ramion
Marii. Bya za maa, nie moga nastawi wyrwanych
ze staww koci. Nie miaa siy. Jednak jej gorce donie
umierzyy bl. Kolejnego dnia Maria stana przed sdem
inkwizycji z bezwadnymi ramionami, jednak przytomna
i bez oznak cierpienia. Nie prbowaa nawet odpowiada
na stawiane pytania. Ju rozumiaa, e to nie jest sd. Ju
wiedziaa, e to ka. Jej agonia wanie si rozpocza.
422

Jacob zimnymi, surowymi oczami spoglda na jej m


k. Mari przypalano gorcym elazem. Na ksztatnych
piersiach, ktre wielokrotnie pieci, wykwitay paskudne
nabrzmiae bble oparze. Na jego oczach szczypcami
rozrywano jej pikne ciao, ktre tyle razy dawao mu
ukojenie i rozkosz. Maria wya jak ranne zwierz. Jej ufne
zielone oczy bagay o lito. Usta nie powiedziay ani
jednego sowa. Patrzy na to przeraajce cierpienie i nie
potrafi wystpi w jej obronie. Cae jego jestestwo wy
penia paraliujcy lk przed oskareniem o wspudzia.
Tortury staway si coraz bardziej okrutne. Sprenger oba
wia si, e kobieta, chcc, skrci mk, wskae jako
wsplnika jego, Jacoba. Czu, jak ostre szpony strachu
wbijaj mu si w kark.
- Trzeba jej wyrwa ten kamliwy jzyk, ktry pieci
usta szatana - powiedzia, z trudem wydobywajc gos
ze cinitego garda. - Kacie, czy swoj powinno.
Gdy kat zbliy si ze szczypcami, Maria popatrzya
na swego kochanka oszalaymi z blu oczami i wyszep
taa: Bdzie dobrze, Jacobie". A po chwili zakrwawione
usta nie miay ju szansy nic doda. W duchu powtarzaa:
Ave Maria... uchro R... Ave Maria... oddaj j To
bie, Matko... Ave Maria... aska Najwitszej Panienki
sprawia, e zemdlaa.
W zatchej piwnicy Ra z przeraeniem przypada
do okaleczonej matki. Szukaa pocieszenia, czuoci. Ale
bezwadne donie Marii nie mogy jej pogaska, wyrwane
ramiona nie miay siy jej utuli, a pozbawione jzyka
usta nie przemwiy czuymi sowami. I znw dziew
czynka, jak potrafia, leczya rany Marii. Nie rozumiaa,
dlaczego tak si dzieje. Jedyne, czego pragna, to kojcej
obecnoci dawnej mamy. Maria ockna si nad ranem.
423

Na jej przypalanych ywym ogniem piersiach spoczyway


donie Ry. Spojrzaa w powane, dorose oczy dziecka
i pokrcia przeczco gow. Ra zabraa gorce do
nie, opara gow na kolanach matki i usna. Obudzia
si, odrzucona kopniakiem pod cian. Mari zabrano
na trzeci etap przesucha. Tym razem zarzdzono ordalia. Czarownica nie tonie, unosi si na wodzie. Kamien
n sal tortur zastpiy lodowate fale Renu. Pomocnicy
kata woyli Marii sukni. Pikny zielony aksamit okry
pokrwawione, udrczone ciao. Nie zapletli jej wosw.
Pod szyj zawizali opocz. Pochd z inkwizytorami
na czele wyruszy na most nad Renem. Tam sptano jej
rce i nogi i na dugim powrozie spuszczono j w lodo
waty nurt rzeki. Fadziste spdnice i opocza zatrzymay
wystarczajco duo powietrza, aby Maria utrzymaa si
na wodzie. Dugo. Przegraa sd boski.
- Nie tonie - powiedzia Jacob. - To czarownica! Spo
nie na stosie, a jej dusza sczenie w ogniu piekielnym.
Wyrok zapad. Udrczona Maria czekaa na mier
ponad miesic, do poowy grudnia. Trzeba byo przy
gotowa odpowiednie drzewo na stos. Zielone, eby si
duej palio. Ra ukoia bl matki, gorce rczki wy
goiy rany. Maria cae dnie patrzya z rozpacz w zielone
oczy swojej creczki, ktra bya tak niewinna, tak ufna,
a musiaa oglda tak straszne okruciestwo. Bagaa
wit Mari ju nie o ratunek dla swojego dziecka, ale
o bezbolesn i szybk mier. Wiedziaa, e proces" Ry
rozpocznie si natychmiast po jej egzekucji. Proces",
czyli niekoczce si potworne tortury, ktre zabijaj
dusz. Ave Maria...
Mari spalono na stosie siedemnastego listopada ty
sic czterysta osiemdziesitego szstego roku, rok przed
424

ukazaniem si pierwszego wydania Mota na czarowni


ce". Jej mier bya prb generaln przed przeladowa
niami, ktre pochony setki tysicy ofiar. Niewinnych,
mdrych, silnych, kochajcych kobiet. Jacob patrzy,
jak pomienie ogarniaj ciao tej, ktra przez ponad pi
lat bya jego opok. Nie aowa. Nie cierpia. Nie mia
wyrzutw sumienia. Bya czarownic. Kochank diaba.
Teraz trzeba jedynie szybko si pozby kolejnego zagro
enia. Crka czarownicy te musi zgin. Ten diabelski
pomiot musi by naznaczony. Jutro Jacob sam osobicie
odszuka znami diaba. I wtedy nie bd potrzebne adne
inne dowody. Maa diablica sponie na popioach stosu
jej matki. Zielonego drewna jest jeszcze dosy, eby nie
trzeba byo czeka.
Podczas egzekucji Marii Ra siedziaa sama w wilgot
nym lochu. Czekaa na proces. Oszczdzono jej widoku
mierci ukochanej mamy. Wczeniej, w nocy, poegnay
si, tulc si nawzajem. Palcami stp na kurzu kamien
nej posadzki Maria napisaa: ve Maria... ufaj, crko!
Bdzie dobrze".
O poranku zastukay kroki na kamiennej posadzce.
Do lochu wniesiono dwie potne pochodnie. Strani
cy wyszli i Ra znw zostaa sama. Olepiona nag
jasnoci, stopniowo przyzwyczajaa wzrok do blasku
pochodni. Skrzypn klucz w zamku. Do piwnicy wszed
wysoki mczyzna w zakonnym habicie. Taki sam habit
nosi pan Jacob. Ojciec. Spojrzaa na jego twarz. To by
on. Nie baa si go. Mama zawsze mwia, e jest dobry.
Tylko saby. Kiedy Ra przykadaa gorce rce do si
niakw na ciele Marii, ta tumaczya, e maj dobrego
pana. A saboci ma kady czowiek. Ra bezkrytycznie
wierzya swojej mamie, dlatego nie baa si teraz. Stana
425

prociutko i spokojnie spojrzaa ojcu w oczy. Jego ry


sy wykrzywi wcieky grymas. Gwatownym ruchem
szarpn jej koszul. Przeraona dziewczynka cofna si
o krok, skulia i zasonia twarz domi.
- Gdzie masz znak szatana, wiedmo! - krzykn z fu
ri Sprenger. - Wska go, a oszczdzisz sobie cierpie.
-Jednym ruchem zdar z niej odzienie i pchn j, drc,
zawstydzon i zrozpaczon, na kamienn posadzk. Na
chyli si nad dzieckiem z pochodni i wtedy dostrzeg
znak. Na biodrze Ry, dokadnie w tym samym miejscu,
co u niego, dostrzeg znami. Koronkowy motyl roz
pociera swe skrzyda na delikatnej gadkiej skrze...
Ra, crka Marii - jego crka. Krew z jego krwi, owoc
jego ldwi i piknej, kochajcej Marii. Ktrej Marii?
Nieistotne. Opad na kolana obok drcego dziecka. Nie
prbowa jej dotyka, tylko kiwajc si w przd i w ty,
jcza: Ave Maria... Ra podniosa si z posadzki, przy
cisna do nagiego ciaa koszul i uklka naprzeciwko
Jacoba. Delikatnie dotkna jego doni. Wyszeptaa: B
dzie dobrze". Zobaczy przed sob zielone oczy Marii.
Podj decyzj. Kaza maej si ubra.
- Zaufaj mi - szepn i delikatnie zwiza jej rce
na plecach powrozem. Wyprowadzi j z lochu, a mijajc
strae, owiadczy pewnym gosem:
- To czarownica! - Wadczym ruchem kaza im si
odsun. - Prba wody da mi ostateczny dowd. Za
cznijcie przygotowywa stos, a kat niech poda za mn
nad Ren.
Szybko popycha zwizan R zimnymi korytarzami
ratusza. Wyszli gwn bram, ale ju po chwili w zauku
chwyci dziewczynk na rce i ukry pod swym obszernym
paszczem. Ra przytulia si ufnie do niego i cichutko
426

pakaa. Nie do koca rozumiaa, co si stao. Wiedziaa


jedno: koszmar si skoczy. Mama miaa racj, teraz ju
bdzie dobrze. Szybki stukot serca Jacoba jej to podpo
wiada. Pooya swoj gorc do na tym trzepoczcym
w piersi ojca sercu.
Jacob ukry R u zaufanego konfratra. Zakonnik
by mu w peni oddany i o nic nie pyta. Jemu nie musia
si z niczego tumaczy. Sam za ruszy biegiem na most
na Renie. Zaledwie zdy przerzuci przez balustrad
postrzpiony powrz, za jego plecami stanli kat i Hein
rich Kramer.
- Jacobie - powiedzia z wyrzutem przyjaciel - bracie,
rozumiem i popieram twoj nienawi do czarownic. Ale
jestemy sdziami inkwizycji. Wszystko musi by zgodne
z prawem. Zapominae o wiadkach?
Sprenger spojrza absolutnie niewinnym wzrokiem
w twarz Kramera.
- Bracie - odpar zdziwionym i oburzonym gosem
- utona! Powrz pk, a ona utona. Nie rozumiem.
- A ja tak! - Heinrich uroczycie pooy mu do
na ramieniu. - To dowd. Utona, bo szatan pragn
jej oszczdzi cierpie przesuchania i nie chcia, aby
wydaa wsplniczki. Ale nie martw si, wytropimy je
wszystkie. Te dwie wiedmy to dopiero pocztek. Dobry
pocztek.

Sprenger wysa R pod opiek zaufanego braciszka


do Gogowa, do Zofii. Miaa ze sob pienidze otrzy
mane przez inkwizytora za wskazanie czarownicy. Jacob
podarowa jej rwnie piercie - jeden z dwch, ktre
427

"1
podziwiaa Maria, gdy pierwszy raz zobaczya swego pa
na. Wielki byszczcy diament otoczony szafirami, bysz
czcymi jak gwiazdy w grudniow noc. Klejnot, ktry
by wiadkiem wielkiej mioci Marii. Piercie, ktry
by baganiem Jacoba o przebaczenie.

i1!

Asia, padziernik 2009, Berlin


Wysaam Misi na ferie jesienne do Piotrka. Kolejne
dwa tygodnie jestem bezdzietna. Dobrze. Z przyjemno
ci spdz pierwszy z nich w uroczym towarzystwie
Ry. Nad dziejami Marii z Kolonii, ktre dziki niej
poznaam, wylaam wiele ez. Teraz chc pozna ycie
autorki tej opowieci, crki Marii, Ry. Ju podczas
czytania i tumaczenia na polski historii Marii stwier
dziam, e na pewno chc przyj spadek po Lavernie.
Przynajmniej jego cz na papierze. Kopie od Gauthierw s wietne, ale wolaabym jednak mie do czynienia
z oryginalnymi pamitnikami Ry. Moja acina dziki
tej lekturze rozkwita. Gdybym dziki jakiej cudownej
machinie do podry w czasie przeniosa si do Rzymu
przed Chrystusem, zapewne zrobiabym karier jako
mwca. A moe jednak dam sobie troch luzu. Przyszy
tydzie bd miaa szalenie pracowity. Prace remontowe
przy kamienicy na placu Vendme postpuj w tempie
byskawicznym. W niedziel przyjeda do mnie Jolka,
a w poniedziaek lecimy obie do Parya. Ona na chwil,
eby zobaczy apartamenty, do ktrych zaplanowaam
429

nowoczesne antyki. Potem zmyka po jakie zlecenie


do Kanady. Sama, bez Justy. Justa zostaje we Wrocawiu
z matk, ale jej crka Jamina obiecaa zaopiekowa si
Jolk. Ale si kosmopolityczne zrobiymy!
Misia wyjechaa na ferie bardzo z siebie dumna. Za
ledwie drugi miesic mieszka w Berlinie, dopiero dwa
miesice komunikuje si po niemiecku. Zgodnie z tu
tejszymi przepisami szkolnymi co najmniej dwa lata nie
bdzie oceniana z jzyka. Co nie przeszkadza jej dosko
nale radzi sobie we wszystkich innych przedmiotach.
Zarwno system nauki, jak i system ocen w Niemczech
zachwyci moj crk. Najwikszym szczciem dla niej
byo, e nie trzeba odrabia lekcji. W Polsce codzienn
mordg dziewiciolatki stanowiy zadania domowe. Tu
taj prac domow odrabia si w szkole i to pod nadzo
rem nauczyciela. Maolata, caa szczliwa, wykorzystuje
wolne popoudnia na ogldanie telewizji, bezczelnie mi
wpierajc, e to nie rozrywka, tylko ponura yciowa ko
nieczno, z telewizji bowiem najszybciej uczy si jzyka.
Dobrze, niech jej bdzie! Drugim powodem zachwytu
mojej crki jest fakt, e przynosi do domu jedynki i dw
je, a rodzicielka jest z tego zadowolona... System ocen
maj tu dokadnie odwrotny ni w Polsce, co szalenie
Misi bawi.
Przemylaam spraw. Zostawi sobie drugi tom pa
mitnika Ry na potem. O wiele wiksz przyjemnoci
bdzie tumaczenie go z oryginau. No wanie. Jeszcze
musz si rozsdnie umwi z paryskimi notariuszami.
Signam po notes z telefonami. Nie miaam numeru
kancelarii, ale Albert Gauthier, cho ju emeryt, zostawi
mi swj numer komrki. Wystukaam cyferki na klawia
turze.
.
430

- Bonjour, madame Jeanne - ucieszy si. - Dawno


pani nie syszaem. W czym mog pomc?
- Panie mecenasie, bd w przyszym tygodniu w Pa
ryu i chciaabym oficjalnie przej wszystkie dokumen
ty mojej praprababki. Czy moemy to zaatwi szybko
i sprawnie? Co musz przygotowa?
- Oczywicie, pani Joanno - odpar z radoci. - Do
kumenty nale do pani, przecie pani wie. Andre, mj
syn, ma wszystko przygotowane. Czekamy jedynie na pa
ni wol przejcia spadku...
- Moment - przerwaam mu. - Ja jeszcze nie podjam
decyzji w kwestii caego spadku. Na razie chc zabra
tylko dokumenty.
- O! - Wyranie posmutnia. - A Bersolys? Nie chce
pani Bersolys? Kiedy si pierwszy raz spotkalimy, od
niosem wraenie, e Maria Kalergis bya pani w jaki
sposb bliska...
- A co ma piernik do wiatraka, panie mecenasie?
- spytaam zdezorientowana. Oczywicie, Maria Kaler
gis jest mi bliska. Jestem szefem projektu, ktrego celem
jest przywrci wietno kamienicy na placu Vendme,
gdzie madame Kalergis mieszkaa w Paryu. Co ma z tym
wsplnego Bersolys?
- Pani Joanno - spyta uprzejmie mecenas - czy pani
przegldaa dokumenty hrabiny von Metternich?
- Oczywicie! - achnam si. - Nie tylko przegl
daam, nawet dokadnie czytaam. Ja to, panie mecnasie,
tumacz na polski dla mojej matki i mojej crki. Nie
rozumiem pytania...
- Czy czytaa pani rwnie notatki mojego ojca,
ukazujce pen genealogi pani rodziny, sporzdzone
na podstawie aktw notarialnych i chronologizowanych
431

zapiskw hrabiego Saint-Germain, ktry by ojcem


chrzestnym pani praprababki?
- No nie - przyznaam uczciwie. - Do tego nie dotar
am. Czytaam pamitniki babci Laverny i Ry...
- Pani Joanno - oznajmi gono, wyranie i z satysfak
cj pan Gauthier. - Jest pani prapraprawnuczk Marii Kalergis, a Bersolys stanowi wan cz waszej historii.
Zastrzeli mnie kompletnie. Czy ja co przeoczyam?
Za duo tych rewelacji. Prapraprawnuczk Kalergis? Nie
moliwe! Umwiam si na spotkanie z monsieur Andre
za tydzie, obiecaam jeszcze jaki kontakt przed przyjaz
dem i rzuciam si do walizy z dokumenami Laverny.
Faktycznie. Jest spis chronologiczny moich antenatek
sporzdzony rk notariusza Paula Gauthiera tu przed
drug wojn wiatow. Ponad nazwiskiem Laverny stao
jak w: Maria Kamila Baszkircewa i jej matka Maria Ka
lergis. Obd... Niemoliwe. Sprawdziam dat urodzin
i mierci. Ta sama. Czyby? Nie! Wywlokam z walizy plik
kopii oznaczonych zapiski hrabiego de Saint-Germain"
Szybko przerzucaam notatki. Wyapaam dat: Pary
1856". Litery migay mi przed oczami. Jest. Kalergis.
Maria... MARIA!!!
Spojrzaam na zegarek. Dochodzia pnoc. Nie. Nie
bd dzi spaa. Znowu Maria. Ave Maria... Usadowi
am si wygodnie w fotelu i zaczam czyta poky
brulion.

Maria Kalergis, padziernik 1856


Maria Kalergis rzucaa si niespokojnie na ku w sy
pialni swego apartamentu przy placu Vendme. Pierwsze
promienie paryskiego brzasku igray niemiao w jasnych
wosach. Te pikne gste pukle biaej wrki", jak nazy
wali j poeci, lniy prawdziwym zotem. Jedynie niekiedy
w odpowiednim wietle wyryway si z nich czerwone
byski, jak teraz, kiedy rowy wit wyapywa nie tylko
wszystkie barwy, ale podkrela nastrj Marii, na co dzie
tak rzadko objawiany wielbicielom. Jej pikne ogromne
oczy otoczone jasnymi rzsami naprawd miay barw
fiokw parmeskich. Jednak w tej chwili wcale nie by
y bkitne. Oczy Marii, jak ona sama, zmieniay kolor
niczym kameleon. Teraz, gdy rozsadzaa j wcieko,
byszczay szalon zieleni szmaragdw. O Boe! Jak ona
go nienawidzia! Nienawidzia tego dziecka, ktre w niej
roso i nie dawao si zabi, nienawidzia siebie samej
i tej bezsensownej mocy, ktra okazaa si kompletnie
bezuyteczna, jak zwykle. Jej kapryna crka Marietta
miaa niedugo wyj za m. Czas pozostay do lubu
spdzi z ojcem w Londynie. Dopiero teraz Maria miaa
433

odzyska prawdziw wolno, ktrej namiastk cieszy


a si od momentu rozstania z Kalergisem. Po krtkim
i burzliwym maestwie pozosta jej majtek i crka.
Majtek, rozsdnie strzeony, by bezpieczny. Od crki
nareszcie si uwolni, wydajc j za m za jednego ze swo
ich adoratorw. I teraz to szalestwo - cia. Porzucenie
Cypriana pi lat temu byo dobr decyzj. Wyjecha wte
dy do Ameryki. I dobrze, powinien by tam zosta. Wrci
jednak, a ona pozwolia, by dawna namitno wybu
cha na nowo. Kompromitowa j straszliwie. Piercie
wielkiej damy" wrcz wskazywa j palcem i podwaa
nieskaziteln opini, na ktr ciko pracowaa latami.
Ten dramat, napisany z szalonej mioci Norwida, mg
by dla niej naprawd niebezpieczny.
To w znany brylant, ktry wanie
Podziwiali wszyscy tu zebrani,
Jak meteor na emalii ciemnej
Janiejcy - do niezwyky cen.
- Wszake, o czym nikt zapewne nie wie,
To zarazem jest Marii TALIZMAN...

Maria spojrzaa na janiejcy na jej palcu piercie.


Szafiry, zazwyczaj ciemne, prawie czarne, teraz w blasku
poranka lniy fioletem. Brylant, istotnie ogromny, odbija
ich wiato, rozpraszajc fioletowe promienie po cianach
rowej tapety sypialni. O tak! Maria musi si pozby
tego dziecka, tego piercienia i tej wstrtnej mocy, ktr
on niesie. Nigdy jej nie chciaa, brzydzia si ni. Znaa
histori piercienia, przekazywan jedynie tym kobietom
w tej rodzinie, ktre osigny sukces. Sama niedawno j
poznaa. Kiedy dostaa od paryskiego notariusza grub
434

kopert pen dokumentw i praw wasnoci, sdzia


najpierw, e to pomyka. Ze ta sprawa jej nie dotyczy.
A jednak. Akt potwierdzajcy prawo wasnoci piercienia
otrzymanego od matki, jego dokadny opis i historia spi
sana i uzupeniana przez kolejne wacicielki, jej prababki,
nie pozostawiay adnych wtpliwoci.
Dopiero teraz wszake zdaa sobie spraw, e jest
prawowit spadkobierczyni diamentu. Cae jej ycie
byo dowodem, e odziedziczya nie tylko piercie, ale
rwnie moc. Sdzia, e jej talenty to dary boe. Wir
tuozowska gra na pianinie, atwo, z jak przyswajaa
sobie kolejne obce jzyki, wyczucie taktu i wdzik, kt
rym czarowaa nie tylko tak miych jej sercu ludzi sztuki,
lecz rwnie politykw. Wielkich tego wiata, mylcych
chodno i logicznie.
Maria zrozumiaa, e klejnot i zwizane z nim dary s
jej sched. Nie chciaa jednak ani jednego, ani drugiego.
Ten piercie mia dawa mio i przebaczenie. Przeklty
po stokro! Nis bl, mier i okruciestwo. Przecie
Maria Kalergis nie bya okrutna. Ona chciaa tylko kocha
i by kochan. A mimo to pozostaway za ni jedynie za
mane serca i trupy. Tylu ju odeszo - Fryderyk, Juliusz...
Nie potrafia ich ocali mimo wszystkich swoich talentw,
mimo znajomoci w krgach najmdrzejszych ludzi jej
czasw, mimo swojej wasnej mocy gorcych rk.
Piercie dostaa od swojej matki Tekli w przeded
niu lubu. Nigdy nie byy ze sob blisko. Maria, wy
chowywana przez rodzin ojca w Petersburgu, bardziej
uwaaa za matk swoj ciotk. Jednak w dzie, gdy
par tygodni przed zaplanowanym lubem mama od
wiedzia j potajemnie w Petersburgu, zapad jej gboko
w pami. Nie porzuciam ci, creczko - powiedziaa
435

wtedy Tekla. - Wybraam dla ciebie ycie, na ktre za


sugujesz. Jeste mdra i pikna. Ja nie mog da ci nic
poza tym klejnotem. To pamitka rodzinna. Nie wiem,
dlaczego jest tak wana, ale pono najcenniejsza z tego,
co posiada nasz rd. Moja matka dala mi ten piercie
w prezencie lubnym. Nie wolno ci go sprzeda, kiedy
si z nim rozstaniesz, tak jak ja, i przekaesz go swojej
crce. Wraz z nim otrzymaam przesanie. To piercie
mioci i przebaczenia. Gdy bdziesz gotowa, zrozumiesz
jego warto. C, dla mnie by cae ycie jedynie wieci
dekiem. Poza mioci do ciebie nie przynis mi adnej
innej. Moe wic cho teraz sprawi, e mi przebaczysz,
crko, to, e nie byo mnie przy tobie, gdy z dziecka
wyrastaa na kobiet".
Maria w zamyleniu wpatrywaa si w diament bysz
czcy na swym smukym palcu pianistki. Niedugo prze
kae go swojej crce. Moe kaprynej i nudnej Marietcie
przyniesie dobr mio. Jej samej, Marii, da mio nie
szczliw. Nawet wiele takich mioci. Owoc tej naj
wspanialszej, gbokiej, a zarazem nierealnej, rs teraz
w jej onie, groc hab i skandalem. Pozbdzie si tego
za wszelk cen. I wie doskonale, kto jej pomoe. Hrabia
Saint-Germain, ktrego poznaa dawno temu. Lekarz,
filozof, mistyk. Natchna j t myl fioletowa powia
ta na kodrze. Taka sama, jaka otaczaa go na ostatnim
koncercie Chopina.
Maria wiedziaa, e hrabia jest w Paryu. Musi go
tylko znale. On jej pomoe na pewno. Czy kiedy nie
obieca jej tego? To nie byo zudzenie. Kiedy kochany
Fryderyk w skupieniu gra po raz pierwszy Etiud C-Mol,
opus 10, Saint-Germain nachyli si nad zasuchan Ma
ri. To rewolucyjna etiuda, madame, a rewolucja kiedy
436

nadejdzie. Twoja wasna prywatna rewolucja. Kiedy b


dziesz pragna wolnoci i spokoju, odszukaj mnie. Po
mog". O tak, hrabio. Przewidziae to. Nadszed czas
na spenienie obietnicy. Znajd ci.
Usiada przy biurku i szybko skrelia licik do Ry
szarda Wagnera. Wielokrotnie wspieraa go w trudnych
yciowych sytuacjach, jak ostatnio, kiedy pracowa nad
Tristanem". Wiedziaa, e przyjani si z Saint-Germainem, wrcz go wielbi. Jeli ktokolwiek moe sprawi,
aby hrabia zjawi si w jej salonie, to t osob z pewnoci
jest Wagner. C, pora ciga dugi, nawet jeli s to
jedynie dugi wdzicznoci.

Hrabia Saint-Germain wpatrywa si w ogie poncy


na kominku. Czerwonorude jzyki lizay kamienne ciany
paleniska. Wiedzia, e nadszed czas. Czas mioci. Czas
czarownic. O tak, zna je wszystkie. Wszystkie kobiety
z tego wspaniaego rodu. To nieprawda, e jego ciao
yje wiecznie. O, jake mylili si ci wszyscy wspaniali
wraliwi ludzie, ktrych pozna na swojej drodze. Nie by
niemiertelny. Niemiertelna jest jedynie dusza. Jemu za
tylko dane byo niekiedy widzie wicej. Z darem jasno
widzenia przyszed na wiat. Kiedy by dzieckiem, trakto
wa swoje wizje jak cz rzeczywistoci. Dopiero pniej,
jako modzieniec, nauczy si oddziela je od realnego
wiata. Wczeniej jednak spowodoway jego wyobcowa
nie. Rwienicy uwaali go za dziwado. Rodzina uwaaa
go za chorego psychicznie. Dobrze pamita bolesne bicze
wodne i wszystkie inne tortury zalecane przez lekarzy
szarlatanw, ktre miay go uwolni od szalestwa.
437

Nauczy si ukrywa swoje myli, ukrywa swoje wi


zje. Odda si nauce. Zapamitale studiowa medycyn,
psychologi i filozofi. Cae swoje dorose ycie szuka
odpowiedzi na pytanie, czym jest jego dar. Bo teraz ju
wiedzia, e to dar. Kiedy traktowa to jak przeklestwo.
Potem zrozumia, e te obrazy nie s przeszkod w yciu,
wrcz przeciwnie, s pomoc.
W swoich wizjach wielokrotnie ni na jawie o ko
biecie. Widzia jej twarz, zna j, cho nigdy si nie spo
tkali w realnym wiecie. Wizje prowadziy go przez czas
i przestrze. Pokazyway losy jej prababek, rwnie hojnie
obdarowanych przez los jak on sam.
Czarownice, znachorki, jasnowidzce, uzdrowicielki
ze wspaniaym darem leczenia ciepem rk. Cudowne
kobiety. Ich ycie byo pene mioci, ale i cierpienia. Pa
mita je wszystkie. Wiedzia, e jego yciowym zadaniem
jest pomoc kobiecie z tego rodu. Zawsze wierzy, e ona
istnieje gdzie w realnym wiecie, nie tylko jako wytwr
jego wyobrani. Jest prawdziw, yw istot ludzk, y
jc gdzie obok niego, w jego czasie i przestrzeni, tylko
on nie potrafi jej odnale.
Kiedy par lat temu tu, w Paryu, zobaczy t kobiet
na koncercie, pocztkowo nie by do koca pewien, czy
nie jest to kolejna wizja. Zamieni z ni par sw, lecz
nie skoczyo si to blisz znajomoci. ledzi jej losy
z daleka. Czuwa. Czeka na waciwy moment, na chwi
l, gdy bdzie jej potrzebny. I wanie dzisiaj owa chwila
nadesza.
Spojrza z nadziej na trzymany w rku list od Ryszar
da Wagnera. Zaproszenie na wieczr muzyczny u pani
Kalergis. Pocign za ozdobny sznurek dzwonka przy
drzwiach. Do gabinetu cicho wszed sucy.
438

- Prosz zanie list do pana Ryszarda Wagnera do ho


telu Ritz.
*

Wagner zatrzyma si w Ritzu na krtko. Ciko


pracowa nad Walkiri". To nie by dobry czas na po
dre. Jednak skoro los go pogna tej jesieni do Parya,
nie mg odmwi swej przyjacice Marii udziau w jej
kameralnym wieczorku muzycznym. Hrabina Kalergis
miaa du si przekonywania. W jej salonach gocili
sami najlepsi ze wspaniaych podziwianych przez niego
artystw. Chyba nawet nie tylko w salonach. Mia mocne
podejrzenia, e Franciszek Liszt cieszy si czstszymi
wizytami w sypialni. No c, skd artyci maj czerpa
natchnienie, jeli nie z towarzystwa muz.
Wieczorem by oczekiwany w salonie Marii na pla
cu Vendme. Z przyjemnoci przedstawi przyjacioom
fragmenty muzyki z Walkirii". Mio bdzie zobaczy
pierwsze wraenia na ich twarzach.
Zapukano do drzwi. Hotelowy sucy dostarczy
list ze znajomym herbem. Z bijcym sercem i radosnym
umiechem Ryszard zama piecz. Autor listu by jego
przyjacielem i fascynujcym czowiekiem. Czy tym razem
zechce si z nim zobaczy? O, dla tego spotkania Ryszard
jest gotw odwoa wszystkie plany, pozosta w Paryu
jak dugo bdzie trzeba. Byle jeszcze raz mc porozma
wia z Saint-Germainem.
Kochany Ryszardzie. Z radoci bd Ci dzi wie
czorem towarzyszy. Z rwn przyjemnoci posu
cham twych nowych utworw, z jak Ty mam nadziej
439

oficjalnie przedstawisz mnie uroczej gospodyni zaplano


wanego na dzi spotkania. Bd czeka o 18.00 na placu
Vendme.
Serce Ryszarda zaomotao z radoci, wystukujc zna
jomy rytm Walkirii", ktry od miesicy kry w jego
mylach. O tak, dla Saint-Germaina zagra jak caa or
kiestra. Wspaniale!

Ten wieczr by ogromnym sukcesem. Nazwisko Kalergis znowu bdzie tygodniami na ustach caego Parya.
Wagner, ktry niechtnie wystpowa przed maym gro
nem suchaczy, zaprezentowa urywki nowej opery w tak
oszaamiajcy sposb, e wszyscy muzycy zgromadzeni
w salonie Marii wstrzymywali oddech z wraenia. Wie
niawski chyba nawet nigdy sobie nie wyobraa takiej wir
tuozerii. Kochany Franz sucha z takim zaangaowaniem,
o jakim mogaby marzy w zupenie innej sytuacji.
Cyprian siedzia w kcie z t swoj mroczn min,
cakowicie pogrony w mylach. Jak ona go nienawi
dzia. Nie moga go po prostu wyrzuci, a ten nieokrze
saniec nie chcia zrozumie adnych aluzji! No i gwiaz
da wieczoru, Saint-Germain. Dobrze. Zaraz wszyscy si
rozejd. Zostanie sama. A wtedy on wrci, jak obieca.
Wielokrotnie zdarzao si, e gdy wszyscy ju wyszli po
zakoczeniu jednego z jej sawnych wieczorw muzycz
nych czy literackich, czekaa na powrt ktrego z goci.
Zawsze wracali.
Ale to spotkanie bdzie inne. Ciekawe, czy hrabia
zamierza si wywiza z obietnicy. A jeli nie? Tak czy
440

inaczej, Maria zamierzaa go wykorzysta. Jeli nawet


nie potrafi pomc w jej problemach, to niech przynaj
mniej rozaduje to denerwujce napicie, ktre drczyo
j od rana. Zwolnia suc, usiada przy kominku i za
palia papierosa. Zbliaa si pnoc. Ciepe byski po
ncych szczap odbijay si delikatn fioletow powiat
od gwiadzistych szafirw piercionka. Zapatrzya si
w ogie.
Dwik dzwonka u drzwi wyrwa j z zamylenia. Po
sza sama otworzy. Przybyy bez sowa wszed do holu.
By niewysoki, szczupy, wrcz drobny. Gdy podaa mu
do do ucaowania, schyli si z szacunkiem, zamykajc
w obu doniach szczup, gorc rk Marii. Starannie
przycite jasne wosy mia zaczesane do tyu. Cho jego
usta kry wypielgnowany zarost, czua, e go umie
cha si do niej wyrozumiale. Ten sam umiech widziaa
w jego oczach, gdy podnis gow. A byy to oczy pene
spokoju i mioci. O bkitnych oczach Marii pisao tylu
poetw. Gupcy, nie maj pojcia, czym jest prawdziwy
bkit. Te oczy byy jak lazurowa to Morza rdziem
nego. Przejrzyste i tak jasne, e moge w nich ujrze
cudown, nieskaziteln dusz.
Maria si wzdrygna. Nie po to go tu zaprosia eby
podziwia msk urod. To moe pniej. A tymczasem...
Zaprosia gocia do salonu. Usiedli w wygodnych fo
telach naprzeciwko siebie. Saint-Germain odezwa si
pierwszy.
- Mario, wzywaa mnie - Jego ciepy spokojny gos
nie zdoa uciszy wzburzenia wielkiej damy.
- Panie hrabio! - wysyczaa gniewnie. - Po pierwsze,
nie jestemy tak spoufaleni, aby mg si pan do mnie
zwraca po imieniu. Po drugie, ja pana nie wzywaam.
441

To pan pojawi si w moim salonie i prosi o spotkanie


bez wiadkw. Oczekuj wic wyjanie, jak mam to ro
zumie. Przyznaj, e paskie zainteresowanie mi pochle
bia... - prbowaa z nim flirtowa, ale Saint-Germain
przerwa jej w p sowa.
- Mario - przykry rk jej drce donie - jestem tu,
eby wypeni obietnic, ktr daem ci przed mierci
Chopina. Wiem, jak bardzo chciaa go uratowa. Wiem
bardzo duo, Mario. Przyszedem tu, eby ci pomc. eby
uly twym gorcym doniom, ktrych nigdy nie prag
na. Zby da ci wolno, o jakiej tak marzysz. I eby
zabra ycie, ktrego nie chcesz da.
Aluzje byy a nadto czytelne. Madame Kalergis w pa
nice wcigna powietrze do puc. To wszystko prawda,
co o nim mwi. To szarlatan albo wity. Nikt, absolutnie
nikt nie wiedzia o jej tajemnicach. A ci, ktrzy je poznali,
ju dawno nie yj.
Tak jak Fryderyk. Naprawd chciaa go uratowa.
Rodzinna legenda mwia, e jej rce lecz. Maria pr
bowaa. Tu przed mierci Fryderyka przykadaa gorce
donie do jego piersi. Nie pomogo, umar. Jej dar jest
bezuyteczny. Rozpakaa si ze zoci. Saint-Germain
podnis si z fotela i do niej podszed. Pooy rk
na jej gowie. Maria wstaa i przytulia si do niego z ca
ej siy.
Pierwszy raz w swoim yciu przytulia si do mczy
zny, nie pragnc go. Chciaa jedynie wypaka swj al
i bezradno. Uspokajaa si powolutku, a on po prostu
sta, obejmowa j i gadzi po plecach. Otara oczy je
dwabn chustk, usiada i zacza mwi:
- Niewiele wiem o swej mocy. To, co wiem, usyszaam
od matki, kiedy miaam zaledwie sze lat. Mwia, e
442

w naszej rodzinie raz na pewien czas rodz si kobiety


z moc uzdrawiania. Ta moc objawia si gorcymi domi.
Chyba j miaam, kiedy byam dzieckiem. Pamitam, jak
kiedy si skaleczyam. Przykryam ran rk i siedziaam
tak, paczc. I rana si zagoia. Byam wtedy malutka.
Potem ojciec zabra mnie od mamy i odda pod opiek
rodziny w Petersburgu. Zapomniaam o niewiarygodnych
cudach. Ta moc to bzdura. Prbowaam uratowa Cho
pina, Sowackiego, tych wszystkich cudownych wielkich
ludzi, ale si nie udao. Zmarli na suchoty. Moje rce s
tylko gorce, jednak nie maj adnej mocy. Daj nadziej,
lecz nic poza tym. A ja ju duej nie mog y zudnymi
nadziejami. Pragn jedynie spokoju i ycia z mczyzn,
ktry by mnie pokocha. Nie setek wielbicieli, ktrzy nic
nie daj. Zabieraj jedynie moj mio i nadziej i od
chodz. Nie chc ju tak y. I teraz jeszcze to! Dziecko!?
W mojej sytuacji to skandal! Kocham Norwida, ale nie
potrafi z nim by. Jest taki szalony, nieobliczalny. Ar
tysta. A ja chc mie kogo zwyczajnego. Takiego, ktry
tylko mnie bdzie potrzebowa. Takiego, dla ktrego
tylko ja bd wana. Ktry bdzie umia y bez tych
wszystkich wzlotw i upadkw, tak cenionych przez po
etw. Saint-Germain, jestem brzemienna. Nie chc tego
dziecka. Cyprian nigdy nie moe si dowiedzie, e go
pokochaam. I e nasza mio wydaa owoc. Nie chc ani
tego dziecka, ani tej mocy. Pragn tylko spokoju. Pom
mi, hrabio. - Maria spojrzaa z nadziej w przepikne
bkitne oczy Saint-Germaina.
Hrabia uj jej delikatn do i odrzek spokojnie:
- Nie pomog ci zabi tego dziecka, Mario. To symbol
waszej mioci. Nawet jeli z twojej strony byo to tylko
chwilowe zauroczenie, to uwierz mi, Norwid kocha ci
443

naprawd. Ale mog ci pomc. Mog ci uwolni. Wy


suchaj mnie. - Uwanie popatrzy jej w oczy. - Musisz
urodzi crk Cypriana, Mario. Pomog ci ukry twj
stan. Kobiety z twego rodu miay potn wiedz o si
ach natury. Wiele mnie nauczyy. Dam ci zioa. Musisz
pi je codziennie, a twoja figura pozostanie prawie nie
zmieniona a do rozwizania. W ten sposb podzikuj
twoim antenatkom za nauk. Gdy przyjdzie czas, urodzisz
dziecko w moim paacu. Sam odbior ten pord. Nie
obawiaj si, mam niezbdn wiedz. A twoje rce pomog
nam tak wszystko zorganizowa, aby na twoim ciele nie
pozosta aden lad.
- Te rce nie lecz! - przerwaa mu Maria ze zoci.
- Tak, Mario, masz racj. - Pokiwa gow - Moc
nie dziaa, bo nie bya przeznaczona dla ciebie. Te rce
s dziedzictwem twojej crki, ktr nosisz w onie. Nie
martw si, ona przejmie moc, ktrej ty nie chcesz. Wszyst
ko bdzie dobrze. Po do na brzuchu, Mario.
Kalergis opucia rce na podbrzusze.
- Suchaj swojego ciaa - poleci jej cichym gosem
Saint-Germain - Co czujesz?
Z zaskoczeniem i niedowierzaniem wyczua zmian.
Wczeniej nie zwracaa na to uwagi. Ale teraz tak... Do
nie nie byy gorce. Czua nadal to wibrujce ciepo.
Ale ono nie pochodzio z jej rk. Byo o wiele bardziej
intensywne i wydobywao si z jej ciaa. Tak! Tak! Hrabia
mia racj. To dziecko ju odebrao swoj wasno.
- Nie obawiaj si, Mario - mwi dalej - crka nie do
puci, aby cierpiaa. A ja nie pozwol, aby aowaa swej
decyzji. Gdy dziecko opuci twe ono, zabior je. Ono
za zabierze twoj moc. Bdziesz wolna. Bdziesz jeszcze
szczliwa, obiecuj. - Poda jej wypchany woreczek. - To
444

zioa, Mario. Pij je codziennie i prowad swoje normal


ne ycie. W maju bd czeka na ciebie na Rue de Lile
dwadziecia osiem. Rezydencja Bersolys naley do mnie
i dopilnuj, aby w maju bya pusta. Zastaniesz wszystko
przygotowane. Wystarczy, e przejdziesz na drug stron
Sekwany, a twoja tajemnica bdzie bezpieczna. Zgadzasz
si, Mario?
Milczaa. W mylach kalkulowaa chodno. Cae swoje
ycie wanie to wychodzio jej najlepiej. Ocenia ry
zyko, liczy zyski i straty, podejmowa decyzje. Ilekro
kierowaa si uczuciem, zawsze ponosia klsk. Dzisiaj
musi wreszcie skierowa swoje ycie w stron sukcesu.
Przeklta moc na szczcie odesza. Jest nadal w niej, ale
ju do niej nie naley. To jedyne, czego Maria bya pewna.
To dziecko nie da si zabi w jej onie. Wie o tym, bo Bg
jeden wie, ile razy prbowaa. A nawet jeliby si udao,
to jak ma gwarancj, e po mierci podu moc znw
do niej nie wrci. O, nigdy! Tego chce unikn za wszelk
cen! Jeszcze tyle miesicy ma znosi ten niepodany
stan. Okropne! Ale jeli to jedyne wyjcie, wytrzyma.
A potem... A potem gdy bdzie wolna, rzuci to miasto,
w ktrym ludzie tak szybko umieraj. Wrci do Polski,
do Warszawy. I bdzie wreszcie szczliwa.
- Dobrze. Zgadzam si - odpowiedziaa spokojnie.
- Niech tak si stanie.
***
Pord trwa dziesi godzin. Dziecko le si uoy
o. Zupenie jakby chciao ukara matk. Kiedy Maria
przybya do paacu na Rue de Lille, wszystko byo przy
gotowane. Sterylnie czysta biaa sypialnia, przecierada,
445

rczniki, gorca woda w kocioku. Powita j Saint-Germain. By spokojny, skupiony i powany, a mimo to w je
go przejrzystych oczach widziaa tylko obietnic ukojenia.
Ble nie byy jeszcze bardzo silne. Zawstydzona obnaya
swoje ciao przed obcym mczyzn. Powiedzia: Bdzie
dobrze, Mario" i profesjonalnie zbada jej stan. Maria
poczua ulg. Saint-Germain jednak odwrci twarz, by
ukry przeraenie. Przez jego umys przemkn szybki
bysk dawnej wizji. Ra i jej crka. Wtedy byo tak samo,
jakby dziecko chciao ukara matk. I w kocu j zabio.
Ale tam nie byo nikogo, kto by wiedzia, jak im pomc.
Czy dzisiaj ten koszmar ma si powtrzy? Nie, przecie
on jest tutaj i ma wystarczajc wiedz medyczn, aby
uratowa je obie. Jego wizje, jego dar przez cae ycie
przygotowywa go do tej wanie chwili. Tylko jak ma
zrobi co takiego kobiecie, i to kobiecie z tego wspania
ego rodu. Zastanowi si chwil.
- Mario - jego gos brzmia pewnie - dostaniesz
do wypicia zioa, ktre umierz bl. Chciabym, eby
mi zaufaa. Lepiej bdzie, jeli teraz uniesz. Chcesz by
wolna, niech wic twoja wolno nie bdzie obciona
pamici tego wydarzenia. Sen pozwoli ci rozpocz no
we ycie bez tego balastu. Zgodzisz si?
- Przecie to niemoliwe - odpara zaniepokojona.
- Ju kiedy rodziam dziecko. Nie da si tego zrobi
przez sen, uwierz mi. Zaufaam ci wiele miesicy temu.
To, e dzi tu jestem, wiadczy o bezgranicznym wrcz
zaufaniu. Ale nie wierz w cuda. O tak, bardzo chciaa
bym przespa te chwile i w ogle ich nie pamita. Tego
jednak nawet ty nie potrafisz dokona.
- Daj mi swj piercie Mario - odpar spokojnie
- I po prostu zaufaj.
446

Maria zsuna klejnot z palca. St. Germain usiad przy


niej. Podnis diament na wysoko oczu, trzymajc go
w zoonych doniach.
- Mdlmy si - powiedzia i monotonnie zacz po
wtarza: - Ave Maria... gratia plena...
Maria patrzya na olbrzymi diament. Wyej, nad
sob, widziaa przejrzyste, szeroko otwarte oczy Saint-Germaina. Bkit tych oczu i blask szafirw nadaway
kamieniowi tajemnicz lazurow powiat. Patrzya jak
zaczarowana. Kolory zaczy si zmienia. Stopniowo
bkit poprzez wszystkie kolory tczy, pulsujc, zmie
rza ku czerwieni. Porowia, a potem intensywny fio
let otoczy powiat piercie, twarz hrabiego, ko,
na ktrym leaa, i wreszcie j sam. Usna spokojnym
hipnotycznym snem.
Saint-Germain odetchn gboko. Spojrza z zasta
nowieniem na piercie i odoy go na bok, tam, gdzie
leay czyste przecierada. Odsoni starannie zakryty
naronik olbrzymiego stou. Spod biaego ptna bys
ny zowrogo narzdzia chirurgiczne. Ich blask odbi
si od diamentu, omit cae pomieszczenie i zamar
w oczekiwaniu.
Od godziny Maria Kalergis przebywaa w paacu
na Rue de Lille. Byo prawie poudnie trzydziestego
pierwszego maja tysic osiemset pidziesitego sid
mego roku. wito Nawiedzenia Najwitszej Marii Pan
ny. Hrabia obnay nieruchome ciao kobiety. Umy j
i dokadnie wyszorowa swoje rce. Na wygotowanym
skrawku ptna uoy instrumenty. Uj n.
Ave Maria... - to moje zadanie, nie zawiod. A ty,
malestwo, pomoesz mi w tym. W imi twoich protoplastek Marii i Ry, w imi mioci i przebaczenia.
447

Diament bysn szalonym fioletowym promieniem, gdy


Saint-Germain zbliy ostr stal do brzucha rodzcej.
Dziewczynka ya. Oddychaa rwno. Zwinite
w pici rczki egoistycznie przyciskaa do piersi. Otuli
j czystym przecieradem i uoy przy matce. Maria,
nadal gboko upiona, leaa nieruchomo. Czy male
ka usyszaa bicie serca matki, czy kierowao ni co
zupenie innego? Zacinite powieki uniosy si i spoj
rzay na niego pikne zielone oczy. Oczy Marii. Ktrej?
Nieistotne.
Saint-Germain drcymi domi zaszy brzuch nieprzy
tomnej kobiety. Modlc si na gos do witej Panienki,
sporzdzi gst ma z zi, tak jak robia to Ra, ru
dowosa czarownica, znachorka z jego wizji. Posmaro
wa dokadnie ca ran Marii. Usiad ciko przy stole
i zapatrzy si w szafirowe byski piercienia. Nie, Ro,
pomyla, twojej prawnuczki nie spotka twj los. Nie
zawiodem. I nie zawiod was nadal. To malestwo nie
zapomni, czym jest mio. Wynis zakrwawione prze
cierada, a potem usun wszelkie lady operacji. Zabra
dziecko i umy je delikatnie. Pocaowa czubek malekiej
gwki pokrytej rudym meszkiem. Wtedy dziewczynka
znowu otworzya oczy i spojrzaa na niego. Czy sobie to
uroi, czy w tych kocio zielonych lepkach czaiy si dwa
znaki zapytania?
- Witaj, maleka - wyszepta - kocham ci. Nazywasz
si Maria Kamila de Saint-Germain. W twoich yach
pynie krew czarownic i poetw. A w twojej duszy gosz
cz tylko mio i pikno. I nigdy o tym nie zapominaj.
Wiem, kochanie, e to za wczenie. Ale twoj rol jest
nie pomoc. Dlatego teraz zajmiemy si potrzebujc
pomocy.
448

Delikatnie uoy noworodka na brzuchu Marii.


Otworzy zacinit pistk dziecka i przycisn j
do rany pokrytej zaschnitymi zioami. Przykry ma
rczk swoj du msk doni, a drug rk pooy
na gowie dziewczynki. Przymkn oczy i znieruchomia.
Wiele godzin spdzili nieruchomo on i Kamila obok
picej Kalergis, otoczeni fioletow powiat rzucan
przez lecy na stole diament. Wreszcie Saint-Germain
otworzy oczy. Podnis wyczerpane malestwo. Dziew
czynka nawet nie kwilia. Drobne ciako byo mokre
od potu. Draa, ale oddychaa rwno. Nakarmi j
butelk i uoy w koysce w ssiednim pokoju. Usna
natychmiast. Umiechn si i wrci do sypialni. Zmy
z brzucha Marii wyschnite zioa. Po paskudnej ranie
nie byo adnego ladu. Ubra poonic i wzi ze stou
piercie. Zmczony usiad obok Marii w takiej pozycji
jak poprzednio.
- Mario! - Diament rozjarzy si na moment silnym
fioletowym blaskiem i zgas. Kamie zmatowia i zsza
rza. Maria otworzya oczy. Zdezorientowana spojrzaa
na ciemno za oknem. Przeniosa wzrok na Saint-Germaina.
- Jak... ? - spytaa niepewnie.
- Mario - umiechn si do niej ciepo - ju po wszyst
kim. Twoje dziecko yje. Jeste wolna i moesz wraca
do swojego ycia. Czy chcesz zobaczy crk?
Przeraona wycigna przed siebie rce w obronnym
gecie.
- Nie! - jkna. - Nie, ja nie mog. Prosz, niech
to si skoczy. Nie wiem, jak tego dokonae, i nie chc
wiedzie. Prosz... Ja chc ju tylko spokoju.
- Czy tego wanie chcesz? - zapyta agodnie.
449

- Tak, Saint-Germain. Tego wanie chc. Pozwl mi


po prostu odej - bagaa ze zami.
Podsun jej na otwartej doni piercie.
- Dobrze, Mario. Ale to ju nie naley do ciebie. To
wasno twojej crki. Czy pozwolisz mi go zatrzyma?
- O tak! - wyrzucia z siebie ze wzburzeniem. - Za
bierz go, jest przeklty! Niech bdzie twoj zapat. Chc
tylko std wyj i zapomnie.
Poda jej rk i pomg wsta. Zesztywniaa Maria
odsuna si o krok, gdy chcia j obj. Umiechn si
i poda jej peleryn.
- Zegnaj, Mario!
-Adieu, Saint-Germain - odpara sucho. A po chwili
cicho szepna mikkim gosem: - Dzikuj.
Usysza jedynie stukot pantofelkw, szelest suk
ni w holu i trzanicie drzwi. Maria Kalergis podaa
do swojego nowego ycia. Zostawia crk, ktrej nawet
nie chciaa zobaczy. Kamila Maria de Saint-Germain
spaa niewiadoma w pokoju obok.
Bywaj w yciu chwile, ktrych bl daje si zmierzy
dopiero po jego przeyciu i wwczas dziwi nas, i zdoali
my go znie" - powiedziaa kiedy muza artystw Maria
Kalergis. Ten jeden bl zosta jej w yciu oszczdzony.
Z mioci przeya go za ni jej crka.

Asia, padziernik 2009


Jeli caa ta historia jest prawdziwa... Nawet nie...
Inaczej. Wiedziaam, e caa ta historia jest prawdziwa.
aden z dokumentw z testamentu Laverny nie kama,
tak samo jak nie kama piercie mioci i przebaczenia
na moim palcu. Znowu dotaro do mnie co nowego.
Laverna skrztnie chronia swoje odkrycie przed wasn
crk. Bo ta nie bya tej wiedzy godna. Czy ja na pewno
jestem? Doskonale rozumiaam, dlaczego Laverna ukrya
to wszystko. Chronia honor jednej z nas. Czy co by
si zmienio, gdyby prawda o romansie Marii Kalergis
wysza na jaw? Czy fakt, e jestem prapraprawnuczk
jej i Norwida, ma jakie znaczenie? Caa ich legenda ru
naby w gruzy po ujawnieniu prawdy. Kady fakt byby
analizowany i podawany w wtpliwo, a ycie moje i mo
ich najbliszych staoby si horrorem. Nikomu nie mog
o tym powiedzie. Jedyne, co mog zrobi, to chroni
histori swojej rodziny. Rwnoczenie zrozumiaam, jak
wan czci owej historii jest Bersolys. Gauthierowie
pomog mi dopeni formalnoci zwizanych z przyj
ciem spadku, ale co potem? Powinnam zachowa dla
451

potomnych rezydencj, ktra bya miejscem narodzin


crki Kalergis... Matko Boska, ale jak?! Moje ycie jest
cakiem normalne. Nie zarabiam tyle, ebym moga so
bie pozwoli choby na pacenie podatkw za ten pa
ac. A rodki przeznaczone na jego utrzymanie ju si
kocz... I co ja mam zrobi? Wymyliam, e pogadam
z Dieterem. Udao mi si odzyska jego zaufanie, moe
co sensownego poradzi.
Zaczepiam go w pitek po pracy. Wiedzia, e w po
niedziaek bd w Paryu, czyli Bersolys mi si w temacie
komponowao.
- Dieter - staraam si, eby to zabrzmiao lekko - pa
mitasz, jak mnie chciae z pracy wyrzuca?
- No pamitam. - Rozemia si. - To byo dawno
i nieprawda. Teraz ci nie wyrzuc, nawet jak bdziesz
chciaa. A co? Czy chcesz podwyk?
- Podwyk to chce kady normalny czowiek i zawsze
- odparam szybko. - Ale tym razem, eby nie wiem jak
mi da, i tak nie wystarczy...
- Co si stao, Ascha? - zaciekawi si. - Masz jakie
kopoty? Potrzebujesz pienidzy?
- Potrzebuj rady, Dieter. - Spojrzaam na niego z na
dziej. - Rezydencja Bersolys. To przez ni mnie chciae
wyrzuci. Paac naley do mnie, to spadek. Nie pytaj
dlaczego, ale musz go przyj. Tylko e kompletnie mnie
na to nie sta. I nie wiem, co zrobi.
- Sprzedaj j mnie - odpar radonie. -Ju dawno si
na ni czaj, wiesz przecie.
- Nie mog! - Pokrciam przeczco gow. - Bagam
ci, zaufaj mi i o nic nie pytaj. Musz j zatrzyma w ro
dzinie. Zdrow i ca. Nie mog ci sprzeda paacu.
- To we mnie do spki, zrobimy apartamenty...
452

- Dieter, to nie jest z mojej strony za wola ani zoli


wo. Bersolys musi zosta wycznie moje, a waciwie
wycznie mojej crki.
- W porzdku, ja si nie obraam. Masz jeszcze mn
stwo moliwoci przecie...
- To mi je poka, bo ja, gupia i lepa, nie widz!
- Moesz wzi kredyt na hipotek Bersolys i sama
zrobi apartamenty... Dowiadczenie ju masz...
- Odpada. - Pokrciam przeczco gow. - Ma po
zosta nieobciona i kwitnca...
- No to poczekaj... - Zastanowi si chwil. - Wynaj
te nie moesz?
- Nie, dlaczego, mog. - Wzruszyam ramionami.
- Tylko kto tak landar wynajmie, krlowa Elbieta ma
wasne paace, a j byoby sta.
- Ty gupia. - Popuka si palcem w czoo. - Mnstwo
ludzi sta! - Pogrzeba w wizytowniku na biurku.
- Masz! - Rzuci mi wizytwk. - Oni szukaj takich
miejsc na ekskluzywne hotele. Umw si. Negocjowa
pjdzie z tob nasz prawnik od nieruchomoci.
- Powanie?! - Rzuciam mu si na szyj i serdecznie
go ucaowaam. - Jeste smym cudem wiata. Dzi
kuj!
- Nie ma za co. - Umiechn si zadowolony.
- Na rod jestem umwiona u notariuszy. Zaatwi
przejcie spadku. Dieter, jeste wielki.
- Id, ju id. - Machn rk. - Odpocznij. Od po
niedziaku czeka ci paryska harwa.
W sobot odebraam Jolk z pocigu. W niedziel
na lekkim kacu ruszyymy moim merolkiem do Parya.
Zdecydowaam si tym razem jecha samochodem. Biorc
453

pod uwag moje subowo-prywatne plany, wyliczyam,


e wydam majtek na takswki, jeli polec samolotem.
Jolce byo wszystko jedno. Koszty podry pokrywa jej
nowy zleceniodawca. Kanadyjski interes kwit, ale moc
no liczya, e bdzie si moga przenie z dziaalnoci
do Europy. Justa siedziaa na stae w moim wrocawskim
mieszkaniu przy Szewskiej i opiekowaa si matk. Ja
byam rzut beretem dalej, w Berlinie. Dzieciaki i Krzy
siek we Wrocawiu. Ta Kanada zrobia si nieco zbyt
odlega. Dlatego Jolka wizaa ogromne nadzieje z moim
zleceniem i rzetelnie pracowaa nad projektami nowych
starych mebli na plac Vendme. Wczoraj pokazaa mi
szkice. Rewelacja. Jutro, w poniedziaek, zamierzaymy
tylko na miejscu wpasowa to, co przygotowaa, w na
tur i z papierami w rku pogada z brygad stolarzy
cudotwrcw, ktrych znalazam na miejscu. W czwartek
po powrocie powinnam przekona do pomysu szefa...
zobaczymy. Jeli si uda, Jolka za dwa tygodnie bdzie
u mnie w Berlinie. Wtedy postaram si doprowadzi
do jej spotkania z Dieterem i kto wie... moe jaki chleb
z tej mki, co j namciam, bdzie. Z trasy zadzwo
niam do mojego notariusza Gauthiera najmodszego.
Doniosam, e bd w Paryu wieczorem, ale jutro si
nie nadaj na adne spotkania, wic moemy si spotka
we wtorek po poudniu, a w rod mog by caa jego.
Nie spodobao mu si to jednak.
- Pani Joanno - poprosi. - Ja wiem, e pani bdzie
bardzo zmczona po podry. Ale ja bym bardzo chtnie
jeszcze dzi wieczorem wzi od pani par podpisw. Ju
tro bym to zanis do urzdw i sdziego. W ten sposb
przynajmniej formaln stron mielibymy zaatwion. Bo,
niestety, inwentaryzacja paacu zajmie nam ca rod.
454

A jeszcze sprawozdania finansowe. To nie jest takie pro


ste. A pani chce ju w czwartek by w Berlinie. Mamy
mao czasu - narzeka.
Zastanowiam si chwil.
- Jolka - wysyczaam. - Idziemy dzi chocia troch
w miasto?
- Gupia jeste?! - odsyczaa. - Pewnie, e idziemy.
Dwie atrakcyjne i mode czterdziestki same bez dzieci
w Paryu, a ty chcesz w domu siedzie?
- Dobrze - zgodziam si do suchawki. - Podpi
sz dzisiaj wieczorem. Ale musi si pan pofatygowa
na Montmartre. Jestem z koleank i zamierzam zaprosi
j na winko do malarzy. To co, przyjedzie pan...
- Oczywicie, pani Joanno. Bd na panie czeka.
Montmartre zdroa i zdziadzia. W czasach, kiedy
jeszcze prowadziam wycieczki do Parya, byo to moje
ukochane miejsce. Kada z maych przytulnych knajpek
otaczajcych placyk artystw nieopodal dumnych kopu
Sacre Coeur oferowaa pyszne niedrogie wino i doskona
cakowicie bezpatn muzyk. Dzisiaj wino byo paskud
ne, muzyka haaliwa, a zamiast piknych paryskich pejza
y malarze oferowali jedynie tanie byle jakie karykatury.
Monsieur Gauthier usiowa zmieci teczk z dokumen
tami na mikroskopijnym blacie, co chwila szturchajc
okciem ssiedni stolik. Zirytowa si wreszcie.
- Pani Joanno - spyta - czy paniom naprawd tak
strasznie zaley na tym wanie lokalu?
- Wie pan, panie mecenasie... - Westchnam zniesmaczona. - Wanie si zastanawiam, co ja tutaj robi. Nie
taki Montmartre miaam w pamici. Nie to chciaam po
kaza mojej przyjacice. Szukaam starego dobrego Pary
a, z dobrym winem, muzyk i odrobin romantyzmu.
455

- O! - rozpromieni si mj notariusz. - To ja panie


zapraszam. Prosz, niech panie pozwol mi si porwa.
Pozwoliam. Jolka te nie zgaszaa sprzeciwu. Nota
riusz zabra nas do Dzielnicy aciskiej do uroczej knajpki
penej ciepego wiata i spokojnej przytumionej muzyki.
Papiery popodpisywaam na samym pocztku. Jola zain
teresowaa si niezobowizujco.
- To subowe? Ju zacza pracowa? Dzi wieczo
rem miaymy jeszcze odpoczywa. Plac Vendme pla
nowaa przecie na jutro...
Notariusz ju otwiera usta, eby wygosi co gupie
go. Nie pozwoliam mu.
- Nie pracuj - odpowiedziaam stanowczo. - To tylko
par podpisw. A jak dzi to odfajkuj, jutro bdziemy
miay wicej czasu na sensowne dziaania w terenie, za
miast w papierzyskach lcze.
- Rozsdne! - stwierdzia z uznaniem Jolka.
Zdziwiony Gauthier spojrza na mnie tymi niemoli
wie bkitnymi oczami, ale wstrzyma si od komentarzy.
Odetchnam.
Bardzo dobrze, e rodzina Gauthierw uczya dzieci
polskiego. Spdziymy z Jolk uroczy wieczr z Andre. Bo
syn mojego odziedziczonego notariusza, mj wasny nota
riusz, mia na imi Andre. W poowie wieczoru przeszlimy
na ty. By uroczym partnerem do rozmowy. Zawsze mi si
wydawao, e notariusze z zaoenia s zasadniczy i nudni.
Nic podobnego. Mj nie by. Okazao si, e uwielbia t
sam muzyk co ja, e jego pasj jest historia, tak samo
jak moj, e uwaa Ulissesa" Joyce'a za cakowicie nie
zrozumia powie i powtpiewa, czy to naprawd takie
arcydzieo. Ale kci si nie bdzie, bo moliwe, e Joyce
wielkim pisarzem by, a on, Andre, jest niedouczonym
456

laikiem. Czyli te dokadnie tak jak ja. A na dodatek fan


tastycznie taczy. Andre, nie Joyce. Co do Joyce'a, nie
mam informacji, a Andre udowodni swj talent. Bawiam
si wybornie. Pancerz popiotrkowy ze mnie opad i tak
naprawd pierwszy raz od wielu lat poczuam si kobiet.
Chyba nawet flirtowaam zawzicie z wasnym notariu
szem. Jolka patrzya, cieszya si i nie komentowaa. Kiedy
wrciymy w szampaskich humorach do apartamentu,
rzucia tylko krtko:
- Wiesz, Asia, Piotrek jest palantem. A ty jeste wspa
nia kobiet. Przez te wszystkie lata, kiedy bya jedy
nie on Piotrka i mam Misi, cakiem o tym zapom
niaam.
- Co ty gadasz, wariatko! - rozemiaam si. - Prze
sta!
- Dobra, dobra - odpara zadowolona z siebie jak
tusty kot na przypiecku. - Ju przestaj. Fajny ten twj
Andre. Bierz go, maa. Dobrze ci robi.
No tak, pomylaam. Dobrze mi robi... Zerknam
na migoczcy brylant mojego piercionka... Poyjemy,
zobaczymy.
Poniedziaek spdziymy z Jolk szalenie pracowicie
na placu Vendme. Wszystkie projekty pasoway jak ula.
Jakby Jolka urzdzaa znajome, zaufane wntrza, a nie
znane jej jedynie ze zdj i moich opisw. Pan Mareczek,
szef stolarzy, pia z zachwytu nad jej szkicami. Zapali si
do projektu tak mocno, e musiaam go hamowa. Ale
oczyma duszy ju miaam nadziej na rwny zachwyt
w oczach szefa. We wtorek rano zawiozam Jolk na Ory
i odleciaa do Kanady. Ja za oddaam si obowizkom
subowym. Wczesnym wieczorem zabrzcza SMS. An
dre napisa:
457

Nie mog si doczeka jutra. Nie masz ochoty jeszcze


dzi odwiedzi swoich woci i zobaczy, jak piknie
wyglda Bersolys w wietle zachodzcego soca?

Moje serce wywino delikatnego fikoka. Mie uczu


cie. Spodobao mi si. Dlaczego nie? Umwiam si z nim
na Rue de Lille.
Sama rezydencja moe nie wygldaa zachwycajco.
Wkomponowana w zabudow miejsk wydawaa si dumna
i monumentalna, ale z pewnoci nie romantyczna. Zachd
soca ani jej uroku nie dodawa, ani nie ujmowa. Za to
w rodku byo bez wtpienia romantycznie. W tym samym
pokoju, w ktrym po raz pierwszy usyszaam o testamen
cie praprababki Laverny, Andre przygotowa urocze tete
a tete. Na niskim stoliczku pony wiece, wygodne fotele
zapraszay do wtulenia si w nie, a na powitanie dostaam
pikn czerwon r i niemiay pocaunek w policzek.
Rozmowa zacza si sama. Jej temat narzuci si od razu.
Siedzielimy przecie w pokoju, w ktrym przysza na wiat
crka Marii Kalergis i Cypriana Kamila Norwida.
- Historia twojego rodu jest fascynujca, Jeanne. - An
dre nala nam czerwonego wina do kieliszkw. - Rozu
miem, oczywicie, dlaczego nie chciaa o tym rozmawia
przy swojej przyjacice. Takich tajemnic nie powierza
si kademu. Dlatego tym bardziej jestem szczliwy, e
ja je znam. To dobrze, e chocia dziki temu mog by
ci bliszy ni najblisi przyjaciele.
- Prawda - potwierdziam. - Wiesz, Jola jest moj
najlepsz przyjacik od zawsze. Ale nawet jej nie mog
o tym opowiedzie. To wszystko jest takie niesamowite
i nieprawdopodobne. I przez tyle wiekw ani skrawek
tej historii nie wyszed na jaw.
458

- Widzisz, moja droga - Andre rozsiad si wygod


nie w fotelu. - Pomijajc oczywicie fakt, e prawie
wszystkie twoje antenatki byy niezwykymi, mdrymi
kobietami, tak si dodatkowo zoyo, e prawda moga
jedynie wszystkim zaszkodzi. I to nawet nie tylko im
samym, ale rnym wanym ludziom, ktrych na swej
drodze spotykay. Zaczo si tyle wiekw temu. Ujaw
nienie zwizku Marii z Jacobem Sprengerem zniszczy
oby nie tylko j. Pomyl, wadza i presti Kocioa byy
wtedy niewyobraalnie wielkie. Wyobraasz sobie, jaki
skutek miaoby ujawnienie romansu wielkiego inkwi
zytora?
- Z jednej strony, masz racj, a z drugiej, popatrz, ile
istnie ludzkich mona byoby uratowa, gdyby nie ta
gupia ksika!
- Mylisz si. Podejrzewam, e gdyby Kramer sam na
pisa Mot na czarownice", byoby to jeszcze bardziej
krwioercze dzieo. Kto wie, czy mio Jacoba nie za
godzia wymowy traktatu...
- Moe, nie wiem. - W zamyleniu bawiam si kielisz
kiem. - Wiesz, ciekawa jestem, co by z niej wyroso, gdyby
Kalergis jednak zdecydowaa si powiedzie Norwidowi.
Gdyby wychowywali j razem.
- Mwisz o Marii Kamili? - Andre zapatrzy si w po
mie wiecy. - Kt to wie? Baszkircewowie dali jej dobre
dostatnie ycie i zapewnili wyksztacenie. Nie wiado
mo, czy napitnowana mianem bkarta, crka dziwaka,
ktry dla wspczesnych by niezrozumiaym, trudnym
pisarzem, i wielkiej damy, ktra sama nie radzia sobie
do koca z wasnymi emocjami, odniosaby w yciu jaki
kolwiek sukces. ycie przy Kalergis musiao by szalenie
skomplikowane. Przecie ta kobieta bya waciwie non
459

stop w ruchu. A Baszkircewa daa jej crce dom, ciepo


rodzinne, mio i wyksztacenie...
Maria Kamila... Moje myli powdroway do Polski.
Do mojej maej Kamili Marii. Ciekawa zbieno imion.
Przypadek czy gboko ukryta pami genw? Za oknem
zapada paryski zmierzch. Andre uj delikatnie moj
do i unis do ust. W diamentowym oczku piercionka
zamigota zoty blask pomienia wiecy i krwistoczerwony
promyk zachodzcego soca. Spojrzaam w bkitne oczy
patrzce na mnie z tak cudown yczliwoci i podzi
wem... Maria Kamila... Maria... Ave Maria.

Maria Kamila de Saint-Germain


- Maria Baszkircewa
- 1 listopada 1858, Potawa
Podrowali ju ptora roku. Saint-Germain si za
myli. To nie problem podrowa z maym dzieckiem,
jeli si ma armi sucych. Ale on nie mg wlec za sob
suby. I prawda jest taka, e nie mg powica maej
tyle czasu, ile powinien. Przecie to ptoraroczne dziec
ko. Niedawno zacza stawia pierwsze kroki. Niedawno
zacza wyraa swoje yczenia sowami, nie za jedy
nie spojrzeniem mdrych zielonych oczu. Opanoway
go wyrzuty sumienia. Wiedzia, jak jest sina, wiedzia,
jak potna jest jej moc. Wykorzystywa j. Ale ilekro
zmusza ma do uycia siy jej gorcych rk, a potem
patrzy na drc, spocon dziewczynk, wiedzia, e robi
le. Oczywicie, efekty tych zabiegw byy dobre, daway
ycie, a niekiedy nadziej. Jednak cena, ktr za to pacia
Maria Kamila, bya zbyt dua. Za wysiek psychiczny
i emocjonalny dziewczynka pacia zdrowiem. Saint-Ger
main widzia to. I nic nie robi, eby co zmieni. Bya
461

zbyt maa i zbyt wta na swj wiek. To jego wina. Takie


ycie j zabije. Trzeba z tym skoczy.
Saint-Germain doskonale zdawa sobie spraw, jak
bardzo bdzie potrzebowa mocy Marii Kamili w nieda
lekiej przyszoci. Podrujc przez Niemcy, Warszaw
i Rosj, czu coraz wikszy niepokj. Jeszcze w polskich
duszach nie ucichy echa zrywu, ktry tak wielu Polakw
pozbawi ojczyzny, a ci szalecy ju konspirowali, przygo
towujc si do kolejnego. I Rosja... Tyle jest do zrobienia.
Musia znowu uda si do znajomych miejsc. Znowu
agodzi napicia i mdrze podpowiada. Powinien zosta
tu duej i sprbowa przynajmniej doprowadzi do du
ych zmian politycznych, inaczej ten kolos na glinianych
nogach runie i pochonie mnstwo jake cennych istnie
ludzkich. Hrabia de Saint-Germain stara si ratowa
ludzi - taka bya jego rola, misja i powinno. W tych
trudnych chwilach, ktre przyjd, byoby wspaniale mie
u swego boku Kamil z jej gorcymi domi.
Ale ona jest jedynie maym dzieckiem. Musi z tym
skoczy. Musi jej da dziecistwo i szans na normal
ne ycie. Jej moc jest tak potna. Sia mioci i niena
wici jej poprzedniczek skumulowaa si w tym maym
umyle. Jednak Saint-Germain musi pozwoli dojrze
ciau, skorupie, w ktrej ta sia drzemie. Musi pozwoli
jej odej, znale dobry dom i rodzin, eby otoczona
pierwsz, najwaniejsz mioci rodzicw nauczya si
kocha i uywa wiadomie swojej wyjtkowej mocy.
Potem, kiedy stanie si kobiet, on j odnajdzie. Wtedy
Maria Kamila pozna swoj niezwyk histori i sama do
kona wyboru. Czy zostanie u boku Saint-Germaina? Czy
zechce ratowa szalon ludzko? O tak. Kobiety z jej
rodu zawsze podejmoway dobre decyzje. No c, byy
462

wyjtki, ale Maria Kamila taka nie bdzie. Mocno wierzy


w to, e dziecko Marii Kalergis ju w chwili urodzenia
wybrao drog mioci.
Zatrzymali si w Potawie, u Baszkirceww. Ta bogata
ziemiaska rodzina z radoci gocia Saint-Germaina
ju wczeniej, podczas jego licznych podry. Ucieszyli
si z jego wizyty. Pani domu na dniach oczekiwaa na
rodzin pierwszego dziecka. Jednak mimo zaawansowa
nej ciy z radoci powitaa starego przyjaciela. Cay
wieczr szczliwa opowiadaa o swoim yciu i planach
zwizanych z majcym si urodzi malestwem. A bya to
opowie pena mioci. Tulia Mari Kamil, bawia si
z ni. Hrabia z prawdziw przyjemnoci obserwowa, jak
dziecko chonie blisko tej ciepej, yczliwej kobiety. Ma
a potrzebuje matki. A Anna Baszkircewa byaby dla niej
wrcz wymarzon opiekunk. W gowie Saint-Germaina
zawita pewien pomys... Zostan w tym gocinnym
domu par,tygodni. A potem... zobaczymy.
***
Jedenastego listopada tysic osiemset pidziesitego
smego roku Anna Baszkircewa urodzia martw dziew
czynk. Saint-Germain uratowa matk. Przeya, ale ju
nigdy nie moga mie nadziei na potomstwo. Nawet nie
prbowa uy mocy gorcych rk Marii Kamili, eby
ratowa dziecko. Urodzio si nieywe. Cud zmartwych
wstania naley wycznie do Boga. Nie byo sensu prbo
wa. Ochrzci je tylko z wody imieniem Maria.
Z blem obserwowali, jak Ann ogarnia szalestwo.
Caymi dniami i nocami siedziaa nieruchomo, wpatrzo
na w jaki odlegy punkt. Nie jada, nie pia, nie spaa.
463

Cierpiaa w kamiennym milczeniu. Maria Kamila dreptaa


cichutko koo zrozpaczonej matki i niekiedy wyciga
a rczki do gry, niemo proszc o przytulenie. I kiedy
w kocu Baszkircewa przytulia do serca drobne ciako
dziewczynki, popyny oczyszczajce zy. Zacza wraca
do ycia. Kolejne tygodnie kobieta i dziecko przywizy
way si do siebie coraz bardziej. Maa akna pieszczot,
tulia si do Baszkircewej, nie odstpowaa jej na krok.
Ta za z kolei ca swoj mio przeznaczon dla zmar
ej creczki przelaa na sodkie zielonookie stworzenie.
Pod koniec grudnia hrabia zdecydowa si wyjecha.
Poprosi Ann o rozmow. Usiedli przy ciepym ogniu
kominka.
- Anno - rozpocz Saint-Germain - musz rusza
dalej. Chciaem z tob porozmawia, bo widz, jak bliska
twemu sercu jest Maria Kamila. Tak wiele mioci i szcz
cia daa obcemu dziecku, odsuwajc na bok swj bl.
Nie wiesz o tym, a powinna. Maa nie jest moj crk,
jak przypuszczaa. Czy chcesz usysze jej histori?
Anna z wahaniem pokrcia przeczco gow.
- Nie przyjacielu, to niewane, jaka jest przeszo
tej cudownej dziewczynki. Nigdy nie przestan ci by
wdziczna za to, e mogam si ni cieszy w tym najtrud
niejszym okresie ycia. Teraz musz si z ni rozsta, ale
moje serce ju nie pknie z blu. Jeli udao mi si przey
poegnanie z wasnym dzieckiem, mam wystarczajco
duo siy, aby przetrzyma rwnie rozstanie z Mari
Kamil. Nie jest wane, jak popltane s jej losy. Wane
jest jedynie to, aby cae ycie pozostaa tak kochajca,
wraliwa i ufna, jak jest dzisiaj. Wiem, e potrafisz o to
zadba. Ja za pogodz si z tym rozstaniem, yczc jej
szczliwego i dobrego ycia. Daa mi nadziej. Wierz,
464

e i mnie czeka dobre ycie. Jestem moda. Bg da mi


jeszcze moje wasne wymarzone dziecko.
Hrabia pochyli gow. Jak mia teraz, po tak wielkim
ciosie, zabra Annie jej najwiksz nadziej? Poprzednie
tygodnie nie day okazji do rozmowy o konsekwencjach
tragicznego porodu. To by jedynie czas na leczenie chorej
duszy. A lekarstwem bya Maria Kamila. Teraz musia tej
dobrej kobiecie brutalnie zabra wszystko. Czy skoatany
umys zechce przyj kolejny cios? Nie mia wyjcia. Mu
sia to zrobi. Od tej rozmowy zaleao szczcie dwch
osb - Anny i jego maej podopiecznej. A ostatecznie by
moe rwnie losy wielu innych ludzi. Sign do kieszon
ki kamizelki i wyj piercie z ogromnym diamentem,
otoczonym gwiadzistymi szafirami. Pooy go na pod
rcznym stoliczku midzy fotelami, na ktrych siedzieli.
Baszkircewa spojrzaa na klejnot, po czym skierowaa
pytajcy wzrok na hrabiego. Szafiry wchaniay czerwony
odblask kominka i niemiao sczyy go do wntrza dia
mentu. Ten za delikatnie rozprasza fioletow powiat,
tworzc tajemnicz mg wok rozmawiajcych.
- To jest dziedzictwo Marii Kamili - powiedzia ci
chym gosem Saint-Germain, wskazujc na byszczcy ka
mie. - Naley do kobiet z tego rodu od prawie czterech
wiekw. To piercie mioci i przebaczenia. Pokazuj ci
go, bo chc ci baga o przebaczenie za to, co musz ci
powiedzie, i chc prosi ci o mio dla maej.
- Saint-Germain! - Anna potrzsna gow, oba
wiajc si tego, co zaraz usyszy. - Wiesz, e kocham to
dziecko. I z pewnoci nie ma takiej rzeczy na wiecie,
ktr musiaabym ci wybaczy. Jeste najlepszym czo
wiekiem, jakiego znam. Ufam ci bezgranicznie i wierz, e
nawet jeli czujesz si wobec mnie winny, to jakakolwiek
465

byaby twoja wina, na pewno zaprowadzi mnie do do


brych rzeczy.
,
- Wysuchaj mnie, Anno, prosz. - Westchn ciko.
- Nie przerywaj, lecz wysuchaj do koca. Dobrze?
Baszkircewa wtulia si gbiej w fotel, spojrzaa na rzu
cajcy delikatn fioletow powiat diament, przeniosa
wzrok na pene mioci bkitne oczy Saint-Germaina
i z wahaniem pokiwaa potakujco gow.
- Ciki pord i mier twojej creczki to byo straszne
nieszczcie - powiedzia agodnie, patrzc jej gboko
w oczy. - Ratowaem twoje ycie. Nie mylaem w tym mo
mencie o tym, e twoim najwikszym marzeniem jest mc
urodzi dziecko. Musiaem wybiera. Jedyn szans dla
ciebie, Anno, byo pozbawienie ci istoty twojej kobiecoci.
Nie bdziesz nigdy miaa potomstwa. I bagam, wybacz mi
to, co zrobiem. Nie mogem pozwoli ci umrze.
Ogromna za spyna po policzku kobiety. Szeroko
otwarte oczy patrzyy z blem na hrabiego. Nie powie
dziaa ani sowa. Skulona w fotelu, suchaa dalej.
- Jutro wyjad - mwi dalej. - Moja misja mnie wzy
wa. Pomny obietnicy uczynionej matce Marii Kamili,
chciaem zabra dziewczynk ze sob. Daem jej nazwisko
i miaem zamiar sam j wychowa. Jednak tutaj, w twoim
domu, tak ciepym i penym szczcia, zrozumiaem bar
dzo wan rzecz. Maria Kamila potrzebuje mioci, dzie
cistwa, a przede wszystkim potrzebuje matki. Skrzyw
dz t dziewczynk, zatrzymujc j przy sobie. Anno,
chciabym, eby zostaa z tob. Bdziesz najlepsz matk,
o jakiej mgbym dla niej marzy. Przemyl t propozycj.
Porozmawiaj z mem. Jednak niezalenie od tego, co
mi odpowiesz, musisz wiedzie o paru rzeczach. Maria
Kamila jest wyjtkowym dzieckiem i bdzie wyjtkow
466

kobiet. Ten diament to niejedyna jej scheda po poprzed


niczkach. Ma potn, niesamowit moc. Jej talent tkwi
w doniach. Bdzie rs razem z ni. Ale nikt nie ma
prawa do wykorzystywania go. Nawet ja nie mam tego
prawa, cho przez chwil o tym zapomniaem. Wycho
wywanie tak cudownego dziecka bdzie pasmem radoci.
Jednak bdziesz musiaa si temu powici cakowicie.
Cae swoje ycie i wszystkie swoje ambicje odda crce.
Najwaniejsze, aby jej moc rosa w ukryciu. Delikatnie
pielgnowana, lecz starannie ukrywana nawet przed ni
sam. To odpowiedzialne zadanie. Kiedy maa doronie
i stanie si kobiet, ja wrc. Dopiero wtedy przeka jej
piercie i pozna histori swojej rodziny. Wtedy bdzie
musiaa sama wybra swoj drog. Moe odejdzie od cie
bie. Decydujc si zosta matk dziewczynki, zdecydujesz
si nie tylko na rado, bdziesz rwnie ryzykowaa bl.
To wyjtkowe dziecko, Anno. Ale ty te jeste wyjtkow
kobiet. Przemyl moj propozycj. Zastanw si. Nie
dawaj mi odpowiedzi ju teraz.
Umilk. Baszkircewa przeniosa wzrok z powanych
oczu hrabiego na igrajcy fioletowymi byskami klejnot.
Dug chwil wpatrywaa si w jego blask. Podniosa si
z fotela.
- Dzikuj ci za t rozmow, Saint-Germain. - Podnios
a piercie ze stolika i zamkna go w doni hrabiego.
Chwil przytrzymaa jego do w swojej. - Jutro przed
wyjazdem dostaniesz moj odpowied.
Wysza. Saint-Germain cicho uda si do sypialni Marii
Kamili. Maa posapywaa cicho przez sen. Rude kdziorki
byszczay w wietle maej oliwnej lampki. Pochyli si
nad dziewczynk. Otuli j kocykiem, odgarn niesforny
kosmyk z czoa.
467

- Bdzie dobrze, maleka - wyszepta. I wtedy w jego


skoatanym zmczonym umyle pojawiy si nagle sowa:
Ave Maria... gratia plena...
Anna w zamyleniu udaa si do gabinetu ma. Jesz
cze pracowa. Siedzia przy duym rzebionym biurku
i pisa co. Podnis wzrok znad ksigi i spojrza pytajco
na on. Podesza bliej i usiada na krzele.
- Konstantin - bez wstpw przesza do rzeczy - chc,
eby da nazwisko creczce Saint-Germaina. Nie chodzi
o to, eby j adoptowa. Chc, eby zaja miejsce naszej
nieyjcej crki.
Baszkircew odoy piro i popatrzy na swoj pikn,
niezalen on. Nigdy jeszcze niczego jej nie odmwi.
Kiedy oeni si z Ann, wiedzia, e trafi na wspania
kobiet. Jednak wwczas nie zdawa sobie sprawy, e
nie uda mu si nigdy okiezna tego wolnego ducha.
Zawsze robia to, co sama chciaa. Bya inteligentna
i wraliwa. Miaa jedyne marzenie - dzieci. Krya w so
bie nieograniczone pokady mioci. On sam, wiecznie
zapracowany, biorcy czynny udzia w yciu spoecznym,
politycznym i towarzyskim, mimo e kocha on, czu
si przytoczony nadmiarem jej uczu. Nie mg przecie
wiecznie jej zdobywa. Bardzo chcia, eby miaa dzieci.
To cho odrobin odwrcioby uwag Anny od niego.
Teraz urodzia martwe dziecko i wymylia sobie jakie
szalestwo. To przecie bzdura. Postaraj si i urodzi
jeszcze mnstwo wasnych. Jak delikatnie odwie j
od tego wariactwa?
- Anuszka - odezwa si agodnie - poczekaj. To nie
jest rozwizanie. Bdziesz jeszcze miaa dzieci. Przecie
nie moesz zabra ojcu dziecka. No, Anuszka, bde
rozsdna.
468

- Nie mog mie dzieci, Konstantin - odpara szorst


ko. - A Saint-Germain potrzebuje dobrej opieki dla tego
dziecka. Nie ma krewnych, u ktrych mgby j zostawi.
Pokochaam t ma. Ale nie pozwol, eby mieszkaa
z nami jako obca - wychowanka. Tylko od ciebie teraz
zaley, czy bd miaa dziecko. Bo gwarantuj ci, e jedy
nym dzieckiem, jakiego pragn, jest wanie ona.
- Anuszka, nasze dziecko umaro i adne inne go nie
zastpi. Krew nie woda. Czego ty ode mnie wymagasz?!
Nigdy nie zdoam udawa przed ni ojca!
- I nikt tego od ciebie nie oczekuje! - owiadczya
rzeczowo Anna. - Ja ju podjam decyzj. Wychowam
to dziecko jako swoj crk. Z tob lub bez ciebie. Jedy
ne, czego chc, to eby da jej swoje nazwisko i pozory.
To uatwi jej ycie w naszym wiecie. Jeli odmwisz,
odejd z ni i bd ya z pitnem haby. Ja i ona. Tego
chcesz?
Baszkircew rozoy rce. Nie chciaa wiele. Wiedzia,
jak sprawi, eby akt zgonu ich crki znikn. Co prawda
maa jest starsza, ale to nie problem. Wyjad gdzie daleko
od rodziny i przyjaci, a jak wrc po roku czy dwch,
nikt nie bdzie docieka, ile lat ma dziewczynka. Moe
by po prostu duym, dorodnym dzieckiem. Jeeli Anna
odejdzie, to skandal zaszkodzi przede wszystkim jemu.
Znowu wygraa. Zawsze dostawaa to, czego chciaa.
Zrezygnowany Konstantin opuci gow.
- Dobrze, Anno - powiedzia. - Bdzie, jak sobie y
czysz.

Maria K. Baszkircewa,
Pary, wiosna 1883
Maria z pen wciekoci pasj rozmazywaa farb
po czystym biaym ptnie rozpitym na sztalugach.
Spotkanie z tym dziwnym czowiekiem wzburzyo j do
ostatnich granic. Hrabia de Saint-Germain. Maman wielo
krotnie przedstawiaa jej rnych mczyzn. Maman chce
jej szczcia. I nie wiadomo dlaczego uwaa, e peni
szczcia zapewni jej crce mczyzna i mio. Bzdura.
Jedyn mioci Marii jest jej praca. Wyczuwaa w swoich
doniach wielkie moliwoci. Wielki talent. Kady kolejny
obraz mg tego dowie.
Dlaczego wic ta uwielbiana, kochajca matka drczy
a j tymi spotkaniami? Tym razem jednak byo inaczej.
Ten mczyzna nie mia by pretendentem do jej rki.
Maman powiedziaa: Kochanie, wysuchaj go uwanie.
Ten czowiek jest najwaniejsz osob w naszym yciu,
twoim i moim. Spotkaj si z nim, prosz". No tak, nie
odmawia si probie matki. Ale to, co usyszaa na tym
spotkaniu?! Bzdura i banie. Co za rnica, czy nazywa
470

si Maria Konstantinowna Baszkircewa czy te Maria


Kamila Baszkircewa? Jeli cae dorose ycie wiedziaa,
e jej ojcem jest Konstantin Baszkircew, dlaczego nagle
miaa uwierzy opowiadaniom jakiego szarlatana. I kto
to w ogle jest ten Cyprian Kamil Norwid?! Moc gor
cych doni?! Kolejna bajka! O tak, oczywicie, e miaa
w doniach moc, by ni jej talent. A udowodni to, jedynie
ciko pracujc.
Odrzucia z furi pdzel w kt pracowni. Z tego ptna
ju nic nie bdzie. Bzdury!!!" -krzykna gono, cign
a kitel, chwycia kapelusz i trzaskajc gono drzwiami,
opucia poddasze. wiato i tak ju nie sprzyjao pracy.
Mieszkay w paacyku przy Boulevard Saint Germain, trzy
minuty spaceru od dumnych wie katedry Notre Dam.
Pracownia Marii, bowiem dziki hojnoci maman miaa
wasn pracowni, miecia si naturalnie na Montpar
nasse, przy Rue Vavin. Maria najczciej wracaa do domu
powozem. Jednak dzi odesaa stangreta z komi do do
mu. Potrzebowaa wieego powietrza i spaceru. I byo
jej najzupeniej obojtne, co ludzie powiedz. Przemknie
si po prostu przez Ogrd Luksemburski i bdzie prawie
w domu. Moe nikt nawet nie zauway, e biega po mie
cie bez przyzwoitki. Trudno, musi pomyle. A niemiaa
wiea ziele wiosennych drzew spucze brud tej gupiej
rozmowy. Uspokoi skoatane nerwy i pozwoli jej znowu
spokojnie ruszy do pracy.
Pikna moda kobieta wolnym krokiem przemierzaa
dostojn alej w Ogrodzie Luksemburskim. Biaa mu
linowa suknia wskazywaa na stan panieski. Wysoko
upite rude wosy pieci wiosenny wiatr. Promienie po
poudniowego soca igray w niesfornych lokach, wydo
bywajc krwiste byski. Kapelusz niosa w prawej doni.
471

'

Wiedziaa, e nie powinna go zdejmowa, ale bya sama,


nikt nie zobaczy. Tylko ona i ziele.
,.
Jaka rnorodna bya ta ziele, niektre drzewa zm
czone mocno operujcym tej wiosny majowym socem
zdyy ju pociemnie. Jednak nawet te, ktre dopiero
wypuszczay wiee, jasnozielone licie, nie potrafiy sw
soczyst barw dorwna gbokiej zieleni jej oczu. Zie
leni szmaragdw, zieleni irlandzkiej trawy.
Maria powolutku wyciszaa swoje rozbiegane myli.
Planowaa kolejny obraz. Znowu ogarna j zo. Och,
dlaczego nie urodzia si mczyzn! Mczyznom wol
no malowa wszystko. Ona, kobieta, oczywicie moga
podziwia wspania, niespokojn przyrod, ktra j
otaczaa. Jest pewna, e potrafiaby wyczarowa farb
na ptnie ten magiczny moment. Zapach i ciepo tego
popoudnia. Nie wolno jej. Ma prawo malowa jedy
nie to, co uda jej si przywlec do pracowni. A jak ma
przynie na duszne poddasze zapach i smak popoudnia
w Ogrodzie Luksemburskim? Jake mam by artystk,
skoro nie mog sama wyj na ulic i zawsze musz woa
dorok; kiedy nie mog siedzie na awce w Tuileries
i obserwowa przechodniw - bez przyzwoitki; jeli nie
wolno mi samotnie wej do muzeum, eby zrobi kilka
szkicw; jeli nie mog patrzy wprost w twarze mijanych
ludzi, wczy si po ulicach, kiedy chc i gdzie chc? *.
achna si. I na dodatek ta presja, to oburzajce parcie
do wydania jej za m.
A ona po prostu nie chciaa adnego mczyzny. Nie
chciaa mioci. Nie chciaa mie dzieci. Pragna tylko
mc spokojnie malowa. Ale to, czego ona chce, si nie
* Fragment Dziennika" Marii Baszkircewej w wersji inter
netowej.
472

liczy. Licz si tylko inni ludzie. Co oni sobie pomyl?


Pomyl, e nie udao mi si wyj za m i y jak oni. To
bzdura, jak mogoby si nie uda z moim posagiem? Ro
dzina moe mi w kadej chwili kogo kupi... tu, w Rosji,
we Woszech, w Algierze. Ale ja nie chc, jak tak strasznie
tego nie chc!* Otaczajca j przyroda sprawia, e Maria
zaczynaa si uspokaja.
*

'

'

'.'

Anna Baszkircewa czekaa na crk. Ich go wr


ci do swojego paacu przy Rue de Lille. Nie prbowa
powtrnie rozmawia z jej crk. Kiedy wzburzona
Maria ucieka do swojej pracowni, Anna i hrabia dugo
rozmawiali w salonie. O jaka szkoda, e tamta pamit
na rozmowa w grudniu tysic osiemset pidziesitego
smego roku bya tak krtka. To ona, Anna, nie chciaa
nic wiedzie. Jake si mylia, gdy sdzia, e zrozumiaa
swoje zadanie. Dlaczego bya tak gupia, e nie chciaa
wysucha historii dziecka, kiedy Saint-Germain pragn
powierzy jej t tajemnic?
Odrzucia ca przeszo dziewczynki, ca spucizn
po prababkach, liczc na to, e uczucie, ktrym darzya
przybran crk, pomoe wychowa j na wyjtkow
kobiet. Jake bdnie zrozumiaa wskazwki Saint-Germaina. Zapamitaa jedynie, e moc Kamili tkwi w jej
doniach i jej rdem jest mio. Zrozumiaa to po
swojemu. Bdnie. Kiedy u szeciolatki objawi si talent
malarski, Baszkircewa uznaa to za omen. No tak. Moc
tkwica w doniach! Podsycaa ten talent, rozbuchaa
* Cytat: Z. Bojarska Meating".
473

go do granic moliwoci. Inwestowaa w niego ca sie


bie. Maria jest zdoln malark - to fakt. Ale tylko jedn
z wielu zdolnych malarek. To nie o takiej mocy mwi
Saint-Germain. Gorce donie nie ujawniy si do tej
pory. Crka nie poznaa jeszcze swego daru. A przecie
to jej dziedzictwo. Nie mona dopuci, eby po prostu
zniko. Trzeba przynajmniej sprawdzi, czy Maria ma t
wyjtkow moc - moc uzdrawiania.
Bo Anna nigdy nie wtpia, e jej dziecko jest wy
jtkowe. Moga ju j wyda za m, ale pozwalaa jej
decydowa. Jeli Maria czekaa na prawdziw mio,
to jake moga odmwi crce prawa do tej mioci.
Na aranowane maestwo jeszcze przyjdzie czas.
Spojrzaa na piercie z diamentem lecy na sekretarzyku. Saint-Germain zostawi go ze sowami: Anno, ten
piercie naley do Marii Kamili, tak samo jak jej moc.
Wierz, e jedynie on potrafi obudzi w niej moc jej pra
babek. Oddaj jej go, prosz. Nic nie tumacz. Jeli bdzie
potrzebowaa wyjanie, skieruj j po prostu do mnie".
Anna nie chciaa nic tumaczy. Nie chciaa wywiera ad
nej presji. Tym razem Maria musi sama dokona wyboru.
Rady matki wyrzdziy ju wystarczajco duo szkody.
Po prostu przekae piercie wacicielce.
Trzasny drzwi wejciowe. Wrcia Maria Kamila.
Suba zaraz skieruje j do buduaru matki. Anna wypro
stowaa si i odetchna gboko. Bya gotowa na roz
mow z crk.
Rozlego si ciche pukanie do drzwi.
- Wejd, Mario - spokojnie powiedziaa Anna.
- Witaj, maman. - Potargane wosy Marii Kamili wy
ranie wskazyway, e znowu wbrew dobrym obyczajom
biegaa bez kapelusza. - Wybacz mi, kochana, prosz,
474

wybacz. Wiem, e zachowaam si niegrzecznie N'


mogam po prostu sucha duej bzdur tego czowieka
To idiotyczne. Maman! By moe to twj przyjaciel ale
fakt, e jest mczyzn, nie upowania go do wygasza
nia takich bajek. Jestem twoj crk! Prawda, maman}
Prawda? No sama powiedz!
- Tak, Mario. - Baszkircewa uja j za rk i podpro
wadzia do sofy. - Usid i uspokj si przede wszyst
kim. Jeste moj crk. Porozmawiajmy. Napijesz si
herbaty?
- Tak, prosz. - Maria wodzia oczami za matk, gdy
ta wywiczonymi ruchami nalewaa herbat. Potem Anna
podesza do biurka, podniosa co stamtd i pooya
midzy delikatnymi filiankami z parujcym pynem.
- Spokojnie, kochanie - powiedziaa. - Opowiedz mi,
jak ci min dzie.
Maria ze zdziwieniem patrzya na olbrzymi diament
poyskujcy na stoliku. Posusznie zacza opowiada,
stopniowo cakowicie dajc si wcign wasnej opo
wieci, wasnej pasji.
- Ta rozmowa dzisiaj tak mnie wyprowadzia z rwno
wagi, e kompletnie nie mogam malowa. Marnowaam
tylko ptna i farby. - achna si. - Bo to jest skandal,
maman, ebym ja musiaa malowa martwe natury. Kto
w ogle wymyli t bzdur? Ja rozumiem, e kobieta jest
straniczk ogniska domowego. No, ale przecie nie ar
tystka. Artyci po prostu musz by wolni. Maman! Ja nie
mog malowa w kko kwiatkw i owocw, to idiotyzm.
To prawdziwa natura, ywa przyroda, jej zapach, kolory
otwieraj dusz. A to nie rce maluj, maman, tylko du
sza. Chc mc patrze w oczy ludziom, chc chon ich
myli i uczucia. Tylko wtedy mona prawdziwie malowa.
475

Ja si nie nadaj na straniczk ogniska, ja po prostu chc


by wolna. Chc mc chodzi po ulicach bez przyzwoitki.
Chc y, maman. y i malowa!
Anna z przyjemnoci patrzya na rozgrzan emocjami
twarz crki. Ile ycia jest w tej dziewczynie. Ile pasji.
Ile mioci, ktrej sama sobie nie uwiadamia. O tak,
ona na pewno jest dzieckiem mioci!
- I dlatego wanie powinnam by mczyzn - kon
tynuowaa Maria. - Ja nie wiem, maman, moe obetn
wosy i zaczn si przebiera? A ty powiesz wszystkim,
e wyjechaam do Baden albo gdziekolwiek. Cha, cha,
wietny pomys! Nie uwaasz, maman? To jest wyjcie!
- Nie szalej, cberiel - Anna si umiechna. - Tak
naprawd uwielbiasz by kobiet. Ubstwiasz flirtowa
i uwielbiasz, jak mczyni patrz ci z zachwytem w oczy.
Kochasz nowe suknie i klejnoty...
- A wanie - przerwaa jej Maria - a propos klejno
tw... - Urwaa, patrzc z figlarnym umiechem na mat
k. - Kolejny pikny prezent... - Przeniosa wzrok na le
cy na stoliku piercie. - Dla ciebie, maman, czy dla
mnie?
- To nie jest prezent, kochanie - powiedziaa agodnie
Anna. Podniosa klejnot ze stolika i wsuna diament na pa
lec crki. - Jest twj. Ale to nie prezent. Naley do was
od pokole. To klejnot twoich prababek. Naley do kobiet
z twojego rodu od prawie czterech wiekw.
-Maman} - Maria z zaskoczeniem patrzya na migot
liwe byski szafirw. - N i e widziaam go nigdy wczeniej.
Nie nosia go. Dlaczego?
Anna westchna ciko. Obja crk i mocno przy
tulia, nie puszczajc jej doni ozdobionej lnicym klej
notem.
476

- Creko - powiedziaa cicho. - Nie uciekaj. Wysu


chaj mnie. I wybacz. Tak bardzo ci kocham. Ten piercie
to piercie mioci i przebaczenia. Ja za, cho jestem
twoj matk, nie urodziam ci. Przysza na wiat tutaj,
w Paryu, trzydziestego pierwszego maja tysic osiem
set pidziesitego sidmego roku, przy Rue de Lille.
Ptora roku pniej, kiedy moja wasna crka urodzia
si martwa, zaja jej miejsce. Zostaa moj crk, a ja
twoj matk. Wiem, e trudno ci w to uwierzy, ale taka
jest prawda. Ten klejnot naley do ciebie, ja nie mam
do niego adnych praw. Nie znajdziesz nigdzie ladw tej
historii. Ani adnych dowodw. Jedynym dowodem jest
ten piercie i reszta spucizny po twoich babkach, ktra
w tobie drzemie. Ja nie mam prawa o tym mwi. Zreszt
nic wicej nie wiem. Moje jedyne prawo do ciebie daje
mi moja mio. Niezalenie od tego, co zrobisz, bagam,
nie zapominaj, e kocham ci najbardziej na wiecie.
- Czy ten szaleniec jest moim ojcem? - Zszokowana
Maria wpatrywaa si w oczy matki. - Kim bya moja
matka? Kim ja jestem? To jaki obd, mamo!
- Nie, kochanie. - Anna pokrcia gow. - Saint
Germain nie jest twoim ojcem. Nie wiem, kto nim by.
Nie znam twojej historii. Kiedy hrabia prbowa mi j
opowiedzie, ale nie chciaam sucha. Jedyne, co si
wtedy dla mnie liczyo, to to, jak bardzo ci kocham.
Jeli pragniesz zna swoje korzenie, musisz porozmawia
z Saint-Germainem. Tylko on zna prawd.
- Kamstwo! - krzykna Maria. - Pode, okrutne
kamstwo! Daa si oszuka temu szarlatanowi. Prawda
jest taka, e jeste moj matk. Jedyn, jak znam, i innej
nie chc. Jestem Maria Konstantinowna Baszkircewa.
I tak zostanie! Koniec!
477

Zerwaa si z sofy i wybiega wzburzona, trzaskajc


drzwiami. Anna syszaa tylko stukot jej obcasw i kolejne
trzaniecie drzwiami, gdy Maria Kamila zamkna si
w swojej sypialni. Znuona pooya gow na oparciu
sofy i zapatrzya si w dal. Bdzie dobrze creczko, po
mylaa. Zoya donie i zacza si cicho modli... Ave
Maria... gratia plena...
Maria rzucia si na ko w sypialni. Serce koatao
jej w piersi, jakby za chwil miao wyskoczy. zy po
pyny same. Zacza rozpaczliwie szlocha i krzycze
w poduszk. Nieprawda, nieprawda, nieprawda, niepraw
da... Stracia poczucie czasu. Nie wiedziaa, czy ley tak
godzin, dwie czy pi. Zrobio si ciemno. Wstaa i za
palia lamp. Przebraa si, umya zapuchnite oczy. Gdy
wycieraa rcznikiem donie, co bysno. Obrzydliwy
diament na jej palcu jarzy si obrzydliwym rudym bla
skiem w wietle lampy. Szafiry, ktre go otaczay, poczy
y si z jego blaskiem, opalizujc granatem i rozsnuwajc
po pokoju obrzydliw fioletow mg. Maria ze zoci
zerwaa z palca klejnot i rzucia na szafk obok ka.
Zgasia lamp. Wtulia si w wygodne poduszki i usna.
Obudzia si o wicie. Rowe promienie wschodzcego
soca zaglday przez gste mulinowe zasony i ciekaw
sko szperay po wszystkich zakamarkach panieskiego
pokoju. Natrafiy na co, co je wyranie zainteresowao.
Rozjarzyy twarde krawdzie diamentu, rozszczepiajc
si w milion byskw na gwiazdach szafirw. Po cia
nach pokoju, po biaej wykrochmalonej pocieli i wosach
Marii wdroway wesoe, przyjazne fioletowe pomyki.
Dziewczyna otworzya szeroko oczy. Spaa na wznak.
Rce miaa mocno przycinite do piersi. Byy takie gor
ce. Wleway otuch, spokj i nadziej w skoatane serce.
478

Leaa, nieruchomo, wsuchujc si w swoje ciao, podzi


wiajc oczami artystki gr kolorw na gadkich cianach
sypialni. Byo tak cicho, bogo - tak dobrze. W pnie
wyszeptaa: Ave Maria... i powtrnie usna.
Zesza do jadalni pogodna i uspokojona. Ucaowaa
i obja matk. Anna nie poznawaa swojej szalonej cr
ki. Ten spokj, ta powaga, ta ogromna koncentracja. To
byo co cakiem nowego i kompletnie niespotykanego
u jej porywczej crki. W milczeniu zjady niadanie. Ma
ria podesza do matki podzikowa za wsplny posiek.
Przytulia j, pocaowaa w policzek i, patrzc w oczy
Anny, cicho powiedziaa:
- Mamo, kocham ci! I to si nigdy nie zmieni. Pod
jam decyzj. Chc wiedzie. Gdzie znajd hrabiego
Saint-Germain?
- Powz zaraz podjedzie. - Anna skurczya si z blu
i obawy. - Stangret zawiezie ci na Rue de Lille. Saint-Germain oczekuje ciebie. Nie potrzebujesz przyzwoitki.
Moje myli i moja mio bd cay czas z tob, creczko.
Kocham ci, Mario.
* * *

;?;

Imponujcy gmach nie oniemieli Marii. Szybko prze


biega kilka schodkw prowadzcych do bogato rze
bionych drzwi frontowych i pewnie zastukaa koatk.
Otworzy jej sam Saint-Germain. Nie byo suby.
- Czekaem na ciebie, Mario Kamilo. - Hrabia prowa
dzi j przez pikne pokoje, w ktrych wszystkie meble
byy zasonite pokrowcami. Maria nie skomentowaa
swojego nowego imienia. Maria Kamila... zaczynaa si
przyzwyczaja do tego brzmienia. Gospodarz otworzy
479

drzwi do ogromnej sypialni. oe byo przykryte biaym


ptnem. Stojcy obok dugi st absolutnie nie pasowa
do tego wntrza.
- Tu si urodzia trzydziestego pierwszego maja tysic
osiemset pidziesitego sidmego roku - powiedzia
hrabia. Maria nadal milczaa. Uj j za rk i przez mae
drzwiczki zaprowadzi do pokoju obok. - A tutaj sp
dzia swoj pierwsz noc, jako moja przybrana crka,
Maria Kamila de Saint-Germain. Nadaem ci imiona po
rodzicach.
Usiedli w wygodnych fotelach zwrconych w stron
kominka, na ktrym mimo ciepego majowego poranka
pon ogie. Nie zadawaa pyta. Saint-Germain zacz
opowiada. To bya bardzo duga historia. O wizjach, ktre
pozwoliy mu pozna dzieje jej antenatek, o Marii - cza
rownicy, ktra spona na stosie, o Ry - jej nieszczli
wej crce, ktrej yciem zawadny nienawi i zemsta...
o wielu mdrych, kochajcych kobietach. O czarownicach.
O mioci i przebaczeniu. Dziewczyna suchaa. Potem
opowiedzia jej o Marii Kalergis, jej matce, ktra miaa je
dyne marzenie: by kochan, i o Kamilu Norwidzie, ktry
kocha j nad ycie, ale nie potrafi kocha jedynie jej.
- Uratowaa jej ycie i uchronia j od cierpienia
- mwi monotonnie Saint-Germain. - Bya wtedy no
worodkiem, a twoja sia ju dorwnywaa mocy Ry.
Twoje rce ju wwczas potrafiy uleczy mierteln ran.
Przebacz mi, Mario Kamilo, e ci opuciem. Pokusa
bya zbyt wielka. Duo potrafi. Ta wiedza, do ktrej
zdobycia popchny mnie moje wizje, nie jest nieogra
niczona. Wiem, e ludzie postrzegaj j niekiedy jako
czary. Ale to nieprawda, moja droga. Nie ma czarw,
jest tylko mio. Ty miaa j w sobie ju jako wiadoma
480

istota w onie matki. Ja nie otrzymaem mocy uzdrawia


nia. Mam jedynie swoj wiedz i swoje wizje. Wykorzy
stywaem ci, korzystaem z twojej mocy, drczc twoje
ciao, zmuszajc mae, niewiadome dziecko, do wysiku,
na ktry nie byo przygotowane. Oddanie ci Annie byo
najwikszym dobrodziejstwem, jakie mogem ci uczyni,
ale rwnie najwikszym przestpstwem wobec pamici
twoich babek. Teraz ju wiesz wszystko.
- Ale panie hrabio - Maria z powtpiewaniem wzru
szya ramionami - ja nie czuj adnej mocy. Nie mam
gorcych doni. Ta sia zgina. Znika. Madame Kalergis
miaa racj mwic, e jest bezuyteczna.
- Nie, Mario Kamilo - odpowiedzia mikko, wyci
gajc w jej stron rk. - Ona jedynie pi. Czy chcesz j
obudzi?
Z ociganiem podaa mu do ozdobion diamento
wym piercieniem.
- Nie wiem - szepna w zamyleniu.
Saint-Germain uj delikatne jej palce i pochyli si
nad t doni artystki jak do pocaunku. Podnis wzrok.
Maria spojrzaa w najbardziej niesamowite na wiecie,
przejrzycie bkitne oczy i wtedy to si stao. Diament
zabysn szalonym fioletowym wiatem. Szafiry zamigo
tay gwiazdami i poczua ciepo promieniujce od kamieni
i rozgrzewajce jej do. Rozprzestrzeniao si od kykci
po opuszki palcw, parzyo je. Przeraona Maria wyrwaa
rk z ucisku mczyzny i obronnym gestem uniosa do
nie w stron szeroko otwartych lazurowych oczu Saint-Germaina. Hrabia, odrzucony potnym podmuchem jak
po wybuchu bomby, opad na podog. Zerwa si z krzy
kiem: Ro! Nie!". Podbieg do dziewczyny i zamkn
j w ramionach. Szlochaa i trzsa si przeraona.
481

- Ju, spokojnie - szepta. - Ju dobrze... Bdzie do


brze, Mario Kamilo.
W jego ramionach Maria uspokajaa si powoli. Sia,
ktra w niej drzemaa i objawia si z tak moc, budzia
lk, a jednoczenie fascynowaa. Po chwili, ochonwszy
ju, usiada na powrt w mikkim, wygodnym fotelu
i zapytaa:
-A mj ojciec? Kim by? Czy te nie chcia mnie zna?
Czy wie o moim istnieniu? Jeden ojciec, Konstantin, nie
chce mnie zna. Nic dziwnego, przecie jestem dla obca.
Nie czuje ze mn adnej wizi. Drugi ojciec, ty, porzuci
e mnie, jak twierdzc, dla mojego dobra. A co z moim
prawdziwym ojcem? Te mnie nie chcia?
- To nie tak, moja droga - odpowiedzia agodnie
Saint-Germain. - Przysigem twojej matce, e zachowam
tajemnic. Nigdzie nie znajdziesz dowodw na to, co ci
opowiedziaem. Nie ma ladu twojego istnienia. Jedynym
potwierdzeniem jest twoja wiara, to, co ci podpowiada
twoja intuicja, twoja moc i ten piercie, ktry j wspiera.
Norwid nie mia prawa dowiedzie si o twoim istnieniu.
Kocha twoj matk prawdziwie. Obiecaem twojej matce
wolno. Gdyby wiedzia, e istnieje owoc tej mioci,
Kalergis nigdy nie byaby wolna. A ja musiaem wywiza
si z obietnicy.
- Jaki on by? Kiedy umar?
- On yje, cheie. Umiera w ndzy na suchoty w przy
tuku. Ale jeszcze yje.
- Czy mog go zobaczy? Uratowa? Powiedziae,
e mam moc. Sama j widziaam. Czy moje gorce rce
mog uratowa mojego ojca? Odpowiedz!
Saint-Germain milcza. O tak, te rce lecz. Ale nie
oywiaj. aden czowiek nie potrafi oywi zmarych.
482

Cud zmartwychwstania naley tylko do Boga. Dusza


Cypriana Kamila Norwida ju dawno umara. Odesza
i znikna wraz z mioci do Marii Kalergis. yo ciao,
wyniszczona skorupa. Czy moc jego crki okae si wy
starczajco wielka, by obudzi do ycia i dusz, i ciao?
Saint-Germain w to nie wierzy. Nie chcia jednak rozcza
rowa dziewczyny. Zbyt duo ryzykowa. Dopiero j od
zyska i przekona. Dopiero obudzi jej wiar we wasne
siy, we wasne przeznaczenie. A jeli si nie powiedzie?
Jeli znowu j straci?
- Zrozum - odpowiedzia ostronie - moe ju by
za pno. Twoje rce lecz, lecz nie mog wskrzesi zmar
ego. Czary nie istniej, a choroba twojego ojca, poczy
nia zbyt due spustoszenie w jego organizmie. Myl, e
nawet ty nie moesz go uratowa.
- Powiedziae, e jako noworodek uleczyam mier
teln ran matki - odpara twardo, patrzc mu prosto
w oczy. - Jak moesz odmawia prawa do pomocy mo
jemu ojcu? Zaprowad mnie do niego! - zadaa.
Rozumia j. Chciaa ostatecznego dowodu. Peen
obaw skin gow.
- Dobrze, bdzie, jak chcesz.
Przytuek by przeraajcym miejscem. Chorzy, szale
ni nieszcznicy wyli przywizani do ek. mierdziao
ndz i uryn. Brud, ndza i rozpacz wygldaa z kade
go kta. To nie jest miejsce dla przyzwoitej panienki",
gronie warkn oburzony dozorca. Gar zota, niedba
le rzucona przez Saint-Germaina, stumia jego protest.
Zakonnica w brudnym cuchncym wymiocinami habicie
zaprowadzia ich do olbrzymiej sali penej drewnianych
pryczy. Z kadego posania bio nieszczcie.
483

- Tam, w kcie. - Machna rk. - Cyprian Kamil


Norwid. Poeta.
Podeszli do ka, na ktrym lea wyndzniay sta
rzec. Usyszeli ciki, unoszcy piersi rzcy oddech.
Norwid by nieprzytomny; Saint-Germain z trudem
rozpozna jego szlachetne rysy i skin potakujco go
w. Tak, to ojciec Marii Kamili. Crka Kalergis usiada
na brzegu ka obok ojca. Zdja rkawiczki i niemiao,
z wahaniem, pooya obie rce na piersiach chorego.
Saint-Germain pochyli si i przykry swoj doni wielki
diament. Mino par minut. Powieki Norwida si unios
y. W rozpalonych gorczk czarnych renicach bysno
wiateko rozpoznania.
- Saint-Germain - wycharcza. Przenis wzrok na de
likatn kobiec twarz pochylajc si nad nim. Zapatrzy
si w byszczce zielone oczy, w renice o barwie fio
kw. Pooy sw skat, powykrcan reumatyzmem rk
na alabastrowej biaej doni dziewczyny. Wyczu pod pal
cami znajomy klejnot. Piercie wielkiej damy. Umiechn
si. - Maria... - wyszepta. Ktra Maria...? Nieistotne!
W jego odchodzcych w nico oczach rozbyso szczcie.
Szafiry rozjarzyy si synnym blaskiem fiokw parmeskich, blaskiem renic ukochanej. - Maria... - powtrzy
i umar z wyrazem szczcia na umczonym obliczu.
-Ave Maria... - powiedzia Saint-Germain, zamyka
jc mu nieruchome oczy. Maria zerwaa si gwatownie
z posania i paczc, wybiega z sali. Hrabia pogadzi
bezwadn do Norwida. Dobrej drogi, przyjacielu, po
egna go w mylach. Nacign brudne przecierado
na twarz poety i zamylony pody za jego crk.
Maria Kamila na wp leaa na schodach wiod
cych do przytuku i szlochaa. Usiad przy niej, obj
484

j ramionami i koysa si w przd i w ty, jak niegdy


w komnacie Jacoba Sprengera inna Maria z crk w ob
jciach. Powoli si uspokoia. Wyswobodzia si z jego
ucisku i otara zy batystow chusteczk z monogramem.
Podniosa si i ruszya w stron powozu. Saint-Germain
wsta i za ni pody. Patrzy, jak podczas tych paru kro
kw, ktre dzieliy j od karety, dziewczyna si zmienia.
Wyprostowaa ramiona, cigna opatki, uniosa brod.
Ogniste, rozczochrane loki zafaloway buntowniczo. Ju
miaa wskoczy na stopie i skry si w bezpiecznym
wntrzu, ale jeszcze si cofna. Odwrcia si przodem
do Saint-Germaina.
-Jestem Maria Konstantinowna Baszkircewa - powie
dziaa twardym, stanowczym gosem. - Malarka. Moja
moc tkwi w moich palcach. W rkach artystki. - Zwrcia
ku niemu uniesione donie. -Jeli wierzysz, e maj inn
moc, to strze si, bo jestem gotowa uy jej przeciw
tobie. Nie zbliaj si do mnie nigdy wicej. Jestem Ma
ria Konstantinowna Baszkircewa. Malarka - powtrzya
dobitnie.
Odwrcia si, wsiada do powozu i zatrzasna drzwi.
Odjechaa. Hrabia sta w milczeniu przy schodach wio
dcych do przytuku witego Kazimierza. ,Ae Maria...
Gratia plena...", powtarza w duchu.
Bywaj w yciu chwile, ktrych bl daje si zmierzy
dopiero po jego przeyciu i wwczas dziwi nas, i zdoa
limy go znie", powiedziaa kiedy Maria Kalergis.

W pracowni" , Autoportret" i wszystkie martwe


natury, ktre powstay wczeniej, byy niczym. Anna nie
485

wiedziaa, co si przydarzyo jej crce owego majowego


dnia. Saint-Germain nie dawa znaku ycia. Maria ucinaa
w zarodku wszystkie prby rozmowy na ten temat. Mwi
a krtko: ,Maman, kocham ci, zostaw te bzdury. Jestem
malark. Tylko malark. Jestem Maria Konstantinowna
Baszkircewa, malarka". To prawda, bya malark, a jej
talent rozbysn tego roku jak noszony na palcu diament,
z ktrym si nie rozstawaa. Wiosna", Jesie", Zima",
a teraz Spotkanie" - wszystkie obrazy byy wspaniae.
Maria prawie nie wychodzia z pracowni. Teraz,
pod koniec stycznia, oznajmia matce, e zamieszka
na tym swoim obskurnym poddaszu. Och, powiedz tam
tym wszystkim ciekawskim zakamanym plotkarzom, e
wysaa mnie do wd. Jakie to ma znaczenie...", rzucia
na odchodne.
To miao wielkie znaczenie. Kaszlaa tak przerali
wie. Zrozpaczona matka nie wiedziaa, jak pomc swojej
niezalenej crce. To prawda, jej talent si rozwija, ale
ycie z niej wyciekao. Dobrze, postanowia Anna, dam
jej jeszcze ten rok. W dniu jej urodzin, jedenastego listo
pada, zakocz to szalestwo. Dam jej jeszcze tylko ten
rok swobody.

Maria K. Baszkircewa, 1884


Maria koczya trzecie ptno z cyklu Mio". Dia
mentowy piercie na palcu migota wesoo w wietle
porozstawianych po caym poddaszu wiec i rzuca surre
alistyczne cienie na jej kochanka. Pikne mskie ksztaty
pyszniy si na ptnie. Bastien lea na ku i patrzy
na ni z przyjemnoci. Maria malowaa nago. Stworzyli
sobie wasny raj, wasny azyl w tym gupim i nudnym
wiecie. O tak, teraz moga malowa. Ju nie biegaa
jak szalona po ulicach Parya, szukajc natchnienia. Jej
natchnienie, jej Bastien by tutaj. W dusznej, zamknitej
przestrzeni pracowni. W lutym zostali kochankami. Jake
moga mu nie ulec? Widzia wiat tymi samymi oczami
malarza, ktrymi ona na patrzya. Latem zeszego roku
zobaczya jego prace. wiadomo takiego samego po
strzegania rzeczywistoci zbliya ich do siebie.
Potem byy listy. Bastien czarowa Mari sowami,
obudzi w niej nie tylko gorce uczucie, lecz take da jej
odwag do przelewania emocji na ptno i wyraania so
wami w listach. Kiedy w kocu w lutym tego roku znaleli
si sam na sam w jej pracowni, nie byo pyta. Bya tylko
487

cakowicie naturalna nago. Powolna, zmysowa mio.


I to spokojne uczucie penej jednoci. To dziki niemu Ma
ria uwierzya w siebie. Nie tylko w swj talent. Nie tylko
w Mari Konstantinown Baszkircew - malark. Dziki
Bastienowi uwierzya w Mari Kamil. W czarownic,
uzdrowicielk. Te rce naprawd leczyy. Saint-Germain
mia racj. Musiaa jedynie pokocha, aby si przekona.
Lapage by chory. Suchoty zeray mu puca. Umiera.
Ale teraz, w ten upalny czerwcowy wieczr Maria
wiedziaa, e on nie umrze. Ju tamtej pierwszej lutowej
nocy przykadaa gorce donie do jego piersi. Pomogo.
Bastien wraca do zdrowia. Ona natomiast kasaa coraz
bardziej. Jednak nigdy nie prbowaa uleczy siebie. Moc
tych doni musi uratowa Bastiena, jej mio. Baa si
z ni igra. Nie wiedziaa, na ile jest silna. A jeli jej dar
nie wystarczy dla dwojga? Bya szczliwa. Pod jej sercem
roso dziecko, owoc ich mioci. Ukochany Bastien wraca
do zdrowia. Ich obrazy miay coraz lepsze recenzje. O tak,
bdzie dobrze. Nareszcie bdzie dobrze...
To byo najpikniejsze lato jej ycia. Malowali jak
szaleni. Bastien nosi j na rkach. Dni upyway leniwie
wypenione spokojnymi godzinami pracy, mioci i cu
downych rozmw. Nie wszystkim dane jest dowiadczy
takiego szczcia. Czuli si jak poowy tej samej ludzkiej
istoty. Jednoci bya osoba Maria/Bastien. Jednoci by
y rozmowy i powolna dojrzaa mio. Jednoci byy
godziny spdzone na pracy. I gdyby kto zapyta Mari,
czy ten akt ciarnej kobiety namalowa Bastien czy te
ona, nie potrafiaby da odpowiedzi.
Padziernik by ciepy, leniwy i spokojny. Zblia
si dzie Wszystkich witych. O wicie trzydziestego
488

pierwszego padziernika Maria zacza odczuwa ble


porodowe. Czekaa cichutko. Bl si nasila. Przyka
daa gorce rce do brzucha. Nie pomagao. Obudzia
Bastiena. Pobieg szybko par przecznic dalej i wrci
z umwion akuszerk. Kobieta wyrzucia go na schody.
Czeka przeraony. Mijay godziny. Zza drzwi poddasza
dobiegay go rozpaczliwe krzyki Marii. Akuszerka wysza
na korytarz.
- Nic tu po mnie - owiadczya. - Dziecko nie yje.
Samo nie wyjdzie. Jak chcesz j ratowa, to znajd leka
rza. Nic tu po mnie - powtrzya i po prostu odesza.
Bastien wbieg do pracowni. Maria wia si z blu
na ku. Na ku, ktre tyle razy byo wiadkiem ich
rozkoszy. Kurczowo ciskaa domi rozdty, olbrzymi
brzuch.
- Bastien - jczaa - Bastien...
- Mario... - Obj j niezdarnie. - wiato moich oczu,
Mario! Boe, jak mam ci pomc? Kochana!
apaa powietrze szeroko otwartymi ustami jak ryba
wycignita z wody.
- Bastien! - wykrztusia urywanymi sowami. - Id! Rue
de Lille. Saint-Germain. - Krtki skowyt blu przerwa jej
w poowie zdania. - Przyprowad Saint-Germaina.
Nie rozumia, czego od niego oczekuje. Tylko raz usy
sza od niej o tym czowieku. Nie miaa przed nim ad
nych tajemnic, byli jednoci. Wiedzia o niej wszystko.
Czu, jak ona czua. Myla, jak ona mylaa. Widzia, jak
ona widziaa. Tylko raz, kiedy wyjaniaa mu tajemnic
swoich gorcych doni, pado to nazwisko - Saint-Ger
main. Nie chciaa o nim mwi, a Bastien nie pyta. Byli
wolni. Respektowa jej prawo do niezalenoci i do tej
jednej jedynej tajemnicy.
489

A teraz jego maa czarownica, jak czsto j pieszczo


tliwie nazywa, daa od niego znalezienia tego czo
wieka. Pobieg. Znajdzie go i przyprowadzi, choby mia
to przypaci yciem. Stan przed potnym oniemie
lajcym gmachem przy Rue de Lille. Bez nadziei zao
mota koatk. Drzwi uchyliy si prawie natychmiast.
Niewysoki siwy mczyzna o niesamowitych niebieskich
oczach spojrza pytajco na Bastiena. W rku trzyma
torb lekarsk.
- To ju - powiedzia. - Maria Kamila mnie wzywa?
- Nie - wymamrota nerwowo Bastien. - J a jestem...
Szukam monsieur Saint-Germaina... Maria... Moja Ma
ria... Ona umiera...
- Nie tramy czasu, chopcze. - Hrabia stanowczo uj
Lapage'a za rami. - Ja wszystko wiem. Chodmy.
Krzyk Marii wypenia cae poddasze. Saint-Germain
wprawnie rozoy zawarto torby na stoliku nocnym.
Bysny narzdzia chirurgiczne. Zsun z palca Marii
diament i unis go do twarzy w obu doniach.
- Nieeeee! - zawoaa. - Nie zrobisz tego! - Z niespo
tykan si przycigna go ku sobie. - Nie upisz mnie!
- Wytrcia piercie z jego rki i rozkazaa: - Dziecko!
Czy ono...
Przyoy do do jej brzucha i na chwil zamkn
oczy.
- yje - oznajmi powanie. - Ale nie mamy wiele
czasu. Podnis z podogi diament. - Mario Kamilo, to
oszczdzi ci blu. Prosz, pozwl.
- Nie! - Zielone oczy rozszerzone przeraeniem pa
trzyy twardo. - Nie! Nigdy wicej mocy. Ona daje na
dziej i rwnoczenie j zabija. - Zaniosa si kaszlem.
- Przysignij! Nigdy wicej mocy. Uwolnie moj matk.
490

Uwolnij je wszystkie. Moje dziecko. I dzieci mojego dziec


ka. Uratuj je. I przysignij. Nigdy wicej mocy...
- Mario Kamilo, umrzesz i ty, i ona. Bagam. Nie
mamy czasu.
- Nie! - Takiego panowania nad wasnym blem nie
widzia przez cae swoje dugie ycie - Przysignij!
- Przysigam - wyszepta. Zbliy n do jej brzucha.
-Ave Maria...

Anna Baszkircewa modlia si przy zimnym, martwym


ciele crki. Kiedy Saint-Germain przywiz Mari Kamil
zawinit w koce, w noc wszystkich witych, Anna wya
z blu. Nie, powiedziaa. Odejd i nigdy nie wracaj. Ju
ci nie zaufam. Zabie moje dziecko". Prbowa zwrci
jej uwag na wnuczk. Dziewczynka przeya i potrzebo
waa opieki. Poda jej zawinite w rcznik cicho kwilce
malestwo. Nawet nie zapytaa o pe dziecka. Uderzy
a go w twarz i krzykna: Nie! Zabierz je! Ja ju nie
pokocham. Nie zaryzykuj powtrnie". Odjecha, nie
prbowa jej przekona.
A teraz Maria Kamila, ukochana crka Anny, jej cu
downa utalentowana Maria leaa tu martwa. Jej pikne
rude wosy byszczay w wietle wiec. One yy. Ona
bya martwa. Ave Maria...

Bastien Lapage opiekowa si swoj crk Lavern-Mari jedynie niespena ptora miesica. Umar dziesi
tego grudnia tysic osiemset osiemdziesitego czwartego
491

roku na suchoty. Hrabia de Saint-Germain, jego protek


tor, zabra dziecko do Wiednia, gdzie odda je pod opiek
dalekich krewnych rodziny Lapage. Dokumenty, ktre
przesa na jego rce warszawski notariusz po mierci
Marii Kalergis, zoy u wiedeskiego notariusza, z po
leceniem przekazania ich Lavernie Lapage w przededniu
jej trzydziestych urodzin. Do pokanej paczki, ktr kie
dy Maria Kalergis otrzymaa od paryskiego notariusza,
doczy zwizan wstk paczuszk z listami Norwida
do ukochanej oraz brulion ze spisanymi przez siebie same
go wizjami dotyczcymi prababek dziewczynki. Wszyst
kie one znalazy potwierdzenie w dokumentach i kore
spondencji, ktr zawieray papiery po Marii Kalergis.
Dodatkowo doczy akt wasnoci rezydencji Bersolys
w Paryu przy Rue de Lille na nazwisko Laverny Lapage
i jej potomkw.
*

'

'

'

Anna Baszkircewa pochowaa swoj crk na cmenta


rzu Passy w Paryu. W piknym mauretaskim grobowcu
razem z Mari zoya wszystkie obrazy zabrane ze zli
kwidowanej przez ni pracowni przy Rue Vavin. Wrd
nich by akt ciarnej kobiety podpisany Rudowosa".
W prawym dolnym rogu ochr namalowano podpis au
tora: Maria/Bastien.

Asia, luty 2010


Ferie zimowe Misi zbiegy si czasowo z odbiorem
rezydencji Place de Vendme. Dobrze sie skada. Misia
spdza ferie z Piotrkiem, a ja spdzam ten tydzie w Pa
ryu. Oczywicie mieszkam w Bersolys. Za rad mojego
szefa zatrzymaam dla siebie jeden z apartamentw, co
okazao si szalenie wygodne. Dieter pomg mi wynaj
rezydencj. Niech zarabia na siebie sama. Teraz jest tam
hotel Residence Bersolys Saint-Germain. Mam z tego
nieze dochody, ale nie ruszam tych pienidzy. Pracuj dla
Dietera i moja pensja wystarcza mi na normalne ycie.
A jedyne, co chc da Kamili, to normalne ycie. Do sche
dy po swoich prababkach doronie albo nie. Zobaczymy.
Dodatkowe pienidze wpywaj na lokat z przeznacze
niem na spadek dla kolejnej kobiety obdarzonej niezwy
kymi zdolnociami lub na wyksztacenie Kamili. Jeszcze
si nie zdecydowaam. Mam czas.
Co podobnego, ja, jeszcze rok temu mocno zamna,
bezrobotna i bez perspektyw na przyszo, dzi mam
apartament w Paryu, doskonale patn prac i cel w y
ciu. Ma nie mam. Chc opisa dzieje kobiet z naszego
493

rodu. Chc zostawi mojej crce w spadku nie tylko


wiedz o tych wszystkich wspaniaych istotach, ale na
uczy j y tak jak one. Niech bdzie samodzielna,
nie sama. Miaa racj babcia Maria. Tylko mio si
liczy. Mio i przebaczenie. I t wanie wiedz chc
przekaza Kamili. Wiedz, ktr ona ma ju w genach.
Wszystkie moje prababki dopisyway fragment historii
rodu. Zacza Ra, w Pradze. To ona opisaa, wedug
opowieci babki i wasnych wizji, losy Marii z Kolonii,
Ewy i Zofii z Gogowa. To ona ocalia zielarsk wiedz
redniowiecznych znachorek. Ra bya kobiet wy
ksztacon, a do tego miaa dar uzdrawiania, telepatii,
empatii i jasnowidzenia. Poera j gd wiedzy. Nazy
wano j wiedm, czarownic. Potem byo ich jeszcze
par. Mdre Kobiety. Czy zasuyam sobie na sched po
nich? Czy Misia bdzie jej godna? Nie wiem. Urodzia
si na przeomie wiekw. Co bdzie dalej? Nie wiem.
Czasami obserwuj moj crk. Jest normalnym szcz
liwym dzieckiem. adnych czarw. adnych gorcych
rk. Co nam przyniesie przyszo? A kt to moe wie
dzie? Chyba tylko on... Spojrzaam na wielki brylant
byszczcy na mojej doni...
Misia rewelacyjnie radzi sobie w nowej szkole. Jeszcze
przez dwa lata nie bdzie oceniana z niemieckiego. Nie
wiem, czy to dobrze. Moe oceny by j mobilizoway
do pracy. Ale po co naciska. Sama sysz, e jest wietna.
Za rok bdzie mwia lepiej ode mnie. Znalaza kolean
ki, zadomowia si. Piotrek przyjeda raz w miesicu.
Kwitnie. Nie pytam go o Ank. Po co? Nie chc wicej
kamstw. Zoylimy pozew o rozwd. Teraz on ma swoje
ycie, ja swoje. Wsplna jest Kamila. Wiem, e za nim
tskni. Ale ja tu zostan. Nie wrc do Polski. Tym razem
494

nie dam si zmanipulowa. Przed ni cae ycie. I to b


dzie jej ycie. Nie moje ani nie Piotrka.
Dokumenty opisujce histori naszej rodziny uzupe
niam o moj wasn opowie o Marii Jaoch, ktra
jak adna inna kobieta rozumiaa mio, i Krystynie,
ktra z mioci dla crki chciaa zapomnie, e najwik
sz powinnoci w yciu kadego czowieka jest kocha
siebie. Pismo wite mwi: Kochaj bliniego jak siebie
samego". Dlaczego zawsze koncentrujemy si na blinim,
a zapominamy o sobie? Losy mojej wasnej babci Marii,
mojej mamy Krystyny, Marii z Kolonii, Marii Kalergis
i Marii Kamili Baszkircewej pomogy mi zrozumie, e
najwikszym yciowym celem kadego czowieka jest by
szczliwym. Prawdziw sztuk za jest dokona tego tak,
aby inni byli szczliwi z tob.
Cay wolny czas powicam na studiowanie rodzin
nych dokumentw. Oczywicie, spisuj losy kolejnych
kobiet. I jest dokadnie tak, jak uwaaa Laverna. Tyle
mioci...
Siedz sobie teraz przy biurku, w pokoju, w ktrym
przysza na wiat moja praprababka, Maria Kamila Kalergis-Norwid, Saint-Germain, Baszkircewa, Lapage. To
nieistotne, pod jakim nazwiskiem zna j wiat. Wana
jest tylko mio, ktr dane jej byo przey. Ja te je
stem owocem tej mioci. wita Mario, daj tak mio
przey... mnie... mojej crce. AveMaria...
Przede mn le dokumenty na temat Ry. Pismo
prawie wyblako. Bdzie bardzo trudno to tumaczy. Nie
szkodzi. Cignie mnie do tej lektury. Ponownie otwieram
drugi tom cikiego pamitnika. Pierwszy ju przetuma
czyam. Ra na podstawie swoich wizji opisaa w nim
losy swej matki Marii z Kolonii. Znam ju jej styl pisania,
495

wiem, e opowie pochonie mnie bez reszty na wiele


kolejnych wieczorw. Diament mojego piercionka zaczy
na promieniowa tajemniczym blaskiem. Sycha pukanie
do drzwi. Mj paryski notariusz stoi w progu z pikn
czerwon r w doni... Niesamowicie bkitne oczy
umiechaj si do mnie.
Hm... Ra moe poczeka.

You might also like