Professional Documents
Culture Documents
Wizie labiryntu
Tom I
Tumaczenie ukasz Dunajski
wskazujcych go palcem.
Nagle, zupenie jak gdyby kto wyregulowa ostro jego wzroku, twarze stay si
wyrane. Jego oczom ukazali si chopcy - niektrzy modsi, inni starsi. Thomas nie wiedzia,
czego si spodziewa, jednak ich widok zaskoczy go. Byli nastolatkami. Dzieciakami.
Niektre z jego obaw odpyny, jednak nie na tyle daleko, aby uspokoi omoczce wci
serce.
Kto spuci lin, na kocu ktrej znajdowaa si wielka ptla. Thomas zawaha si,
nastpnie podszed i wsadzi do niej praw stop; ciska j mocno, podczas gdy kto na grze
wciga go w stron wiata. Zobaczy las doni, cae mnstwo rk, i te donie chwyciy go za
ubranie, wcigajc na gr. Rzeczywisto zdawaa si wirowa kbic si mg twarzy,
kolorw i wiate. Burza emocji rozrywaa mu wntrznoci; chcia krzycze, zbierao mu si
na pacz i wymioty. Chralne gosy ucichy, kiedy wycigano go z ciemnego kontenera i kto
do niego przemwi. Wiedzia, e nigdy nie zapomni tych sw.
- Mio ci pozna, sztamaku - powiedzia chopak. - Witaj w Strefie.
Wcigajce go donie w kocu znikny, gdy Thomas stan twardo na ziemi i otrzepa
kurz z koszulki i spodni. Wci olepiony wiatem, zachwia si. Zeraa go ciekawo,
jednak czu si zbyt sabo, aby dokadniej przyjrze si otoczeniu. Jego nowi towarzysze
milczeli, kiedy obraca gow we wszystkie strony, starajc si rozejrze wokoo.
Gdy obraca si powoli, pozostae dzieciaki chichotay, przygldajc si mu.
Niektrzy chopcy wycignli rce i szturchali go palcami. Musiao ich by co najmniej
pidziesiciu. Mieli poplamione i przepocone ubrania, jak gdyby wrcili po cikim dniu
pracy. Byli rnej postury, wzrostu oraz rasy, a ich wosy miay rn dugo. Nagle
zakrcio mu si w gowie. Zamruga oczami, przygldajc si twarzom chopcw oraz
dziwnemu miejscu, w ktrym si znalaz.
Stali porodku olbrzymiego dziedzica wielkoci siedmiu boisk pikarskich,
otoczonego z czterech stron potnym murem z szarego kamienia, ktry pokrywa gsty
bluszcz. Wysokie na kilkadziesit metrw ciany tworzyy idealny kwadrat wok nich, a w
kadej z nich, dokadnie porodku, znajdowaa si duga szczelina, za ktr rozpocieray si
cieki i dugie korytarze.
- Patrzcie na tego szczylniaka - rozbrzmia chropowaty gos. Thomas nie widzia, kto
wypowiedzia te sowa. - Od tego krcenia si w kko kole skrci sobie kark.
Kilku chopcw wybuchno miechem.
- Zawrzyj twarzostan, Gally! - wtrci kto niskim gosem.
Thomas ponownie skupi wzrok na tumie obcych stojcych przed nim. Wiedzia, e
musi mie si na bacznoci - czu si, jakby by pod wpywem rodkw odurzajcych.
Wysoki, jasnowosy chopak o kwadratowej szczce powcha go, jego twarz pozbawiona
bya jakiegokolwiek wyrazu. Niski, pulchny kole wierci si nieustannie, spogldajc na
Thomasa wybauszonymi oczami. Krpy, uminiony Azjata skrzyowa ramiona,
przygldajc si mu, a podwinite rkawy obcisej koszulki uwidoczniy bicepsy.
Ciemnoskry chopak - ten sam, ktry go powita - spojrza na niego z marsow min.
Niezliczona reszta wpatrywaa si w niego.
- Gdzie jestem? - zapyta Thomas, zdziwiony tembrem wasnego gosu. Nie brzmia
tak, jak powinien, by wyszy, ni si spodziewa.
- Na pewno nie u mamy - rzuci ciemnoskry chopak.
- Wylaksuj.
- Do ktrego Opiekuna trafi? - krzykn kto z gbi tumu.
- Mwiem, smrodasie - odpowiedzia ostry i przenikliwy gos. - To klump, wic
bdzie Pomyjem. Bez dwch zda.
Chopak rozemia si, jak gdyby opowiedzia najlepszy kawa w yciu.
Thomas ponownie poczu uporczywy mtlik w gowie, syszc tak wiele sw i zda,
ktre pozbawione byy sensu. Sztamak. Smrodas. Opiekun. Pomyj. Wyskakiway z ust
chopakw tak naturalnie, e czu si nieswojo, nie znajc ich znaczenia. Zupenie jakby wraz
z utrat pamici utraci rwnie cz rozumienia mowy.
Ocean emocji zalewa jego umys i serce. Zdezorientowanie. Ciekawo. Panika.
Strach. Jednak przede wszystkim ogarniao go ponure uczucie rozpaczy, jak gdyby wiat,
ktry zna, przesta istnie, zosta wymazany z jego pamici i zastpiony obrzydliwym
substytutem. Pragn uciec jak najdalej od tych ludzi i tego miejsca.
Chopak o szorstkim gosie przemawia:
-...nawet tego nie zrobi, dam sobie za to rk uci.
Thomas w dalszym cigu nie widzia jego twarzy.
- Powiedziaem, zawrzyj twarzostan! - krzykn ciemnoskry modzieniec. - Lepiej
zwijaj chlipado, inaczej ci je ukrc!
To musia by ich przywdca, uwiadomi sobie Thomas. Nie mogc znie widoku
wpatrujcych si w niego kilkudziesiciu par oczu, skupi swoj uwag na przygldaniu si
miejscu, ktre tamten chopak nazwa Stref.
Podoe dziedzica wyoono olbrzymimi kamiennymi blokami. Wiele z nich byo
naznaczonych pkniciami, spomidzy ktrych wyrastay chwasty i trawa. W pobliu jednego
z naronikw dziedzica znajdowa si dziwny, rozpadajcy si drewniany budynek, ktry
wyrnia si na tle szarego kamienia. Wok niego znajdowao si kilka drzew, ktrych
korzenie niczym pazury przebijay kamienn podog w poszukiwaniu poywienia. W innym
rogu znajdoway si uprawy - z miejsca, w ktrym sta, Thomas rozpozna kukurydz,
sadzonki pomidorw, drzewa owocowe.
Po drugiej stronie dziedzica znajdoway si drewniane zagrody dla owiec, wi oraz
krw. Spora kpa drzew w ostatnim z naronikw wygldaa na uschnit i obumar.
Pogodne niebo mienio si bkitem, jednak Thomas nie dostrzega ladu promieni soca,
pomimo blasku dnia. Pezajce po murach cienie nie zdradzay czasu ani kierunku - rwnie
dobrze mg by wczesny poranek, jak i pne popoudnie. Gdy wzi gboki oddech,
starajc si uspokoi nerwy, zaatakowaa go mieszanka zapachw: wieo przekopanej ziemi,
nawozu, zapachu sosny, czego zgniego oraz czego sodkiego. Z jakiego powodu wiedzia,
e byy to zapachy gospodarstwa.
Thomas spojrza na swoich porywaczy, odczuwajc dziwn, acz konieczn potrzeb
zadania im pyta.
Porywacze, pomyla. Dlaczego to sowo pojawio si w mojej gowie?
Spojrza na nich, przyjrza si dokadnie ich twarzom. Oczy jednego z chopcw
pony nienawici. Wyglda na tak rozwcieczonego, e Thomas nie zdziwiby si, gdyby
ten dzieciak wyskoczy na niego z noem. Mia czarne wosy, a kiedy ich oczy si spotkay,
chopak pokiwa gow i odwrci si, odchodzc w kierunku liskiego, elaznego supa i
drewnianej awki. Wielokolorowa flaga zwisaa nieruchomo na szczycie masztu, jednak z
powodu braku wiatru nie mg dostrzec jej wzoru.
Wstrznity Thomas wpatrywa si w plecy chopaka, dopki ten nie odwrci si i
nie usiad. Thomas szybko spojrza w inn stron.
Nagle przywdca grupy, ktry wyglda na jakie siedemnacie lat, zrobi krok
naprzd. Mia na sobie zwyczajne ubranie: czarny podkoszulek, jeansy, teniswki, zegarek
cyfrowy. Z jakiego powodu jego ubir zaskoczy Thomasa. Wyobraa sobie, e powinni tu
nosi co bardziej zowieszczego, niczym wizienny uniform. Ciemnoskry chopak mia
krtko przycite wosy i gadko ogolon twarz. Lecz poza zmarszczonymi brwiami, nie byo
w nim nic gronego.
- To duga historia, sztamaku - przemwi. - Z czasem zrozumiesz. Jutro zabior ci na
Wycieczk. Do tego czasu... postaraj si niczego sobie nie poama. - Wycign do niego
do. - Jestem Alby - powiedzia, wyranie czekajc na ucisk doni.
Thomas odmwi. Instynkt przej kontrol nad jego czynami. Bez sowa odwrci si,
podszed do pobliskiego drzewa i usiad, opierajc si plecami o szorstk kor. Fala paniki,
niemal nie do zniesienia, ponownie zalaa jego ciao. Wzi jednak gboki oddech, starajc
si pogodzi z sytuacj.
Uspokj si, pomyla. Niczego nie wymylisz, jeeli pozwolisz, aby strach tob
zawadn.
- Opowiedz mi - zawoa Thomas, starajc si opanowa gos. - Opowiedz mi t dug
histori.
Alby spojrza na kompanw stojcych przy nim, przewracajc oczami, a Thomas
ponownie przyjrza si tumowi chopcw. Jego pierwotne obliczenia nie odbiegay daleko od
rzeczywistoci - byo ich pidziesiciu lub szedziesiciu, poczwszy od dziesiciolatkw
a po niemal dorosych, jak Alby, ktry wydawa si jednym z najstarszych. W tej wanie
chwili Thomas poczu, jak serce podchodzi mu do garda. Uwiadomi sobie wanie, e nie
wie, ile sam ma lat.
- Powanie - powiedzia, porzucajc mask odwagi. - Co to za miejsce?
Alby podszed do niego i usiad po turecku. Tum chopcw zgromadzi si za nimi.
Zagldali z kadej strony, aby lepiej widzie.
- Jeeli si nie boisz - powiedzia Alby - to znaczy, e nie jeste czowiekiem. A jeeli
bdziesz dziwaczy, to zrzuc ci z Urwiska, bo to bdzie oznaczao, e jeste wariatem.
- Z Urwiska? - zapyta Thomas, a krew odpyna mu z twarzy.
- Purwa - powiedzia Alby, przecierajc oczy. - Nie byo tematu, rozumiesz? Nie
tuczemy sztamakw, moesz mi wierzy. Po prostu nie daj si zabi, postaraj si przey,
rozumiesz?
Przerwa i Thomas uwiadomi sobie, e krew musiaa ju cakowicie odpyn z jego
twarzy po tym, co przed chwil usysza.
- Posuchaj - powiedzia Alby, a nastpnie przejecha doni po swoich krtko
ostrzyonych wosach i westchn. - Nie jestem w tym dobry. Jeste pierwszym sztamakiem
od czasu, kiedy zgin Nick.
Thomas otworzy szeroko oczy, a kolejny chopak zrobi krok naprzd i trzasn
Albyego w gow.
- Wstrzymaj si do cholernej Wycieczki - powiedzia z dziwnym akcentem,
ochrypym gosem. - Dzieciak nam tu skona ze strachu, a jeszcze nic nie usysza. - Pochyli
si i wycign do w kierunku Thomasa. - Jestem Newt, wieuchu. Mam nadziej, e
wybaczysz ten klumpobekot naszemu nowemu szefostwu.
Thomas wycign rk i ucisn do chopca, ktry sprawia wraenie
sympatyczniejszego ni Alby. By te od niego wyszy, jednak wydawa si o rok modszy.
niedugo wrc Zwiadowcy. Pudo przyjechao dzisiaj pniej, nie mamy wic czasu na
Wycieczk. Pjdziemy jutro, z samego rana. - Odwrci si w stron Newta. - Znajd mu
jak prycz i dopilnuj, eby si pooy.
- Ogay - odpowiedzia Newt.
Alby ponownie spojrza na Thomasa, mruc oczy.
- Za kilka tygodni ci przejdzie, Njubi, i wtedy si przydasz. aden z nas Pierwszego
Dnia niczego nie wiedzia. Jutro rozpoczynasz nowe ycie.
Alby odwrci si i zacz si przeciska przez tum stojcych za nimi chopakw, a
nastpnie uda si w stron skonego, drewnianego budynku w rogu. Wikszo dzieciakw
zacza si rozchodzi, jednak zanim to nastpio, kady z nich obrzuci Thomasa znudzonym
spojrzeniem..
Thomas skrzyowa ramiona, zamkn oczy i wzi gboki oddech. Poczu, jak jego
ciao wypenia pustka, ktr natychmiast zastpi smutek przeszywajcy serce. Tego byo za
wiele - gdzie on w ogle si znajdowa? Co to za miejsce? Jakie wizienie czy co? Jeeli tak,
dlaczego go tutaj zesano i na jak dugo? Jzyk, ktrym wszyscy si tutaj posugiwali, by
jaki dziwny i wydawao si, e aden z chopcw nie przejby si tym, czy Thomas
pozostanie ywy, czy martwy. zy ponownie napyny mu do oczu, jednak tym razem nie
pozwoli im wypyn.
- Co takiego zrobiem? - wyszepta do samego siebie. - Co takiego zrobiem, e mnie
tutaj zesano?
Newt poklepa go po ramieniu.
- Przechodzisz, wieuchu, dokadnie przez to samo co my, kiedy si tutaj
znalelimy. Kady z nas mia swj Pierwszy Dzie, wyac z tej ciemnej puchy. Nie jest
kolorowo i nie bdzie, o czym wkrtce przekonasz si na wasnej skrze. Tak czy owak,
wiem, e dasz z siebie wszystko. Przecie widz, e nie jeste zafajdanym maminsynkiem.
- Czy jestemy w wizieniu? - zapyta Thomas. Prbowa przekopa mroczn otcha
swojej pamici w poszukiwaniu jakiejkolwiek wyrwy w przeszoci.
- Nazadawae ju sporo pyta jak na pocztek, stary. Nie mam dla ciebie odpowiedzi,
przynajmniej nie teraz. Najlepiej bdzie, jeli przestaniesz zadawa pytania i pogodzisz si ze
zmian. Jutro bdzie nowy dzie.
Thomas nie odpowiedzia. Spuci gow, wpatrujc si w skaliste, popkane podoe.
Dostrzeg pasmo chwastw obrastajcych krawd jednego z kamiennych blokw, spod
ktrych ciekawsko wyglday drobne, te kwiaty poszukujce soca, ktre dawno ju
skryo si za olbrzymimi murami Strefy.
Thomas znajdowa si ju pod drzwiami chaty, przed ktr staa niewielka grupa
dzieciakw, gdy poczu w sobie przypyw nagej wciekoci. Odwrci si twarz w stron
Chucka.
- Ty sam nic nie wiesz, wic nie wmawiaj mi, e mog na ciebie liczy! - Odwrci si
ponownie w stron drzwi z zamiarem odnalezienia odpowiedzi na kilka pyta. Nie wiedzia
jednak, skd znalaz w sobie ukryte pokady determinacji i odwagi.
Chuck wzruszy ramionami.
- Cokolwiek powiem, to i tak nie sprawi, e nagle poczujesz si lepiej - rzuci. - Sam
cigle jestem Njubi. Moemy si jednak zakumplowa...
- Obejdzie si - przerwa mu Thomas.
By ju przy drzwiach, ohydnej, wyblakej od soca zbitce desek. Otworzy je i jego
oczom ukazaa si grupa niewzruszonych dzieciakw stojca na powykrzywianych schodach,
ktrych porcz bya poskrcana i powykrzywiana we wszystkich kierunkach. ciany pokoju i
korytarza oklejono ciemn, odac ju tapet. Jedyn dekoracj, jak dostrzeg, by
zakurzony wazon na trjnonym stoliku oraz zniszczone czarnobiae zdjcie kobiety w bieli.
Oglnie dom sprawia wraenie nawiedzonego, zupenie jak z filmw grozy. Brakowao
nawet niektrych desek w pododze.
Wszystko mierdziao tu kurzem i stchlizn - w odrnieniu od przyjemnych
zapachw z zewntrz. wiato migoczcych lamp fluorescencyjnych rozchodzio si po
suficie. Nie zastanawia si wczeniej nad tym, skd mieszkacy Strefy pobierali prd.
Spojrza na starsz kobiet na zdjciu, zastanawiajc si, czy nie mieszkaa wczeniej w tym
domu i nie opiekowaa si tymi osobami.
- Patrzcie, szczylniak przylaz - zawoa jeden ze starszych chopakw. Zorientowa
si, e by to ten sam czarnowosy chopak, ktry wczeniej rzuci mu zabjcze spojrzenie.
Wyglda na jakie pitnacie lat, by wysoki i szczupy. Jego nos, wielkoci maej pici,
przypomina zdeformowanego kartofla. - wieuch pewnie sklumpa si w gacie, gdy usysza
babski krzyk maego Bena. Szukasz klumpersa, smrodasie?
- Nazywam si Thomas. - Chcia jak najszybciej zej mu z oczu. Bez sowa podszed
do schodw, tylko dlatego, e byy najbliej, tylko dlatego, e nie wiedzia, co zrobi. Tyran
zastawi mu drog i podnis do.
- Chwila, wieynko - powiedzia, wskazujc kciukiem pitro nad nimi. - Njubi nie
mog oglda... zainfekowanych. Alby i Newt tak nakazali.
- O co ci chodzi? - zapyta Thomas, starajc si opanowa gos i nie przywizywa
wagi do tego, co tamten mia na myli, mwic zainfekowany. - Nie wiem, gdzie jestem.
mia kontaktu ze szczoteczk. Odr wydobywajcy si z ust Gally ego przywoa z pamici
Thomasa okropne wspomnienia i sprawi, e go zemdlio.
- W porzdku - powiedzia. Mia ju do tego chopaka i marzy, aby waln go w
twarz. - Zatem niech bdzie Kapitan Gally. - Nabuzowany adrenalin, przesadnie zasalutowa,
zdajc sobie spraw, e przesadzi.
Za ich plecami rozbrzmia chichot zgromadzonych osb i Gally spojrza w ich stron,
rumienic si. Kiedy Thomas zwrci oczy ku niemu, dostrzeg wymalowan na jego twarzy na pomarszczonym czole i olbrzymim nosie - nienawi.
- Id - powiedzia Gally. - I trzymaj si z dala ode mnie, krtasie.
Wskaza na schody, tym razem nie odrywajc od Thomasa wzroku.
- W porzdku. - Thomas rozejrza si dookoa po raz kolejny, zawstydzony, zmieszany
i wcieky. Czu, jak krew napywa mu do twarzy. Nikt nie stara si go powstrzyma za
wyjtkiem Chucka, ktry sta przy frontowych drzwiach, krcc gow.
- Nie wolno ci - powiedzia modszy chopak. - Jeste Njubi, nie moesz tam i.
- Id - rzuci Gally szyderczo. - No dalej.
Thomas poaowa, e w ogle wszed do chaty, jednak chcia przecie porozmawia
z facetem o imieniu Newt. Zacz wspina si po schodach, ktre z kadym kolejnym
krokiem skrzypiay pod jego ciarem. By moe zatrzymaby si z obawy przed ich
zaamaniem, gdyby nie wpatrujce si w niego na dole pary oczu. Szed wic dalej,
wzdrygajc si za kadym razem, gdy usysza trzask pkajcej deski. Schody wiody na
podest, skrcay w lewo, a nastpnie prowadziy do korytarza, z ktrego mona byo wej do
wielu pokoi. Tylko przez jedn szpar w drzwiach przebijao si wiato.
- Przemiana! - krzykn z dou Gally. - Miego seansu, krtasie!
Zupenie jakby drwina dodaa mu odwagi, Thomas podszed do owietlonych drzwi,
nie zwracajc uwagi na skrzypic podog i miech dobiegajcy z dou, nie przejmujc si
lawin sw, ktrych nie rozumia, i okropnym uczuciem, jakie wywoay. Wycign do i
przekrci mosin gak, otwierajc drzwi.
Wewntrz Newt i Alby kucali obok kogo lecego na ku.
Thomas przysun si bliej, aby przyjrze si caemu zamieszaniu, jednak gdy jego
oczom ukaza si chory, ktrym si opiekowali, serce mu zamaro. Powstrzymywa si, by nie
zwymiotowa.
Obraz, ktry ukaza si jego oczom, widzia zaledwie przez chwil, jednak
wystarczajco dugo, aby wyry si w jego pamici do koca ycia. Blada, wykrzywiona
posta zwijajca si z blu, z nag, odraajc piersi. Sie zielonych,.napitych y oplataa
cae jej ciao, niczym elektryczne przewody wpuszczone pod skr. Fioletowe siniaki,
czerwona wysypka oraz krwawe zadrapania. Posta przewracaa przekrwionymi i
wytrzeszczonymi oczami. Nagle Alby zerwa si na nogi, zasaniajc przeraajcy widok,
cho nie mg uchroni uszu Thomasa od krzykw i jkw. Szybko wypchn go z
pomieszczenia i zatrzasn drzwi za sob.
- Co ty tu robisz, wieuchu?! - wrzasn rozwcieczony. Jego oczy pony.
Thomas poczu, jak robi mu si sabo.
- Ja... potrzebuj odpowiedzi - wymamrota. - Co dolegao temu dzieciakowi? Thomas chwyci si porczy na korytarzu, patrzc w podog i nie wiedzc, co robi.
- Zabieraj mi si std i to ju! - rozkaza mu Alby. - Chuck ci pomoe. Jeeli jeszcze
raz ci dzisiaj zobacz, to nogi z dupy powyrywam! Osobicie zrzuc ci z Urwiska,
rozumiesz?
Thomas poczu wzbierajcy w nim strach i upokorzenie. Poczu si jak maleki
szczur. Nie odzywajc si ani sowem, min Albyego i ruszy w d skrzypicymi schodami
tak szybko, jak tylko mg. Nie zwracajc uwagi na wszechobecne spojrzenia zebranych na
dole dzieciakw, zwaszcza Gally ego, wyszed na zewntrz, cignc Chucka za rk.
Nienawidzi ich. Nienawidzi ich wszystkich. Wszystkich z wyjtkiem Chucka.
- Zabierz mnie std - poprosi. Uwiadomi sobie, e Chuck mg okaza si jego
jedynym przyjacielem.
- Si robi - odpowiedzia Chuck radonie, zadowolony, e okaza si potrzebny. - Ale
najpierw pjdziemy do Patelniaka po aro.
- Nie wiem, czy kiedykolwiek jeszcze bd w stanie co przekn. Nie po tym, co
widziaem.
Chuck skin gow.
- Spokojna gowa. Spotykamy si za dziesi minut pod tym samym drzewem, co
ostatnio.
Zadowolony, e opuci chat, Thomas uda si w umwione miejsce. W Strefie
przebywa zaledwie chwil, a ju chcia z niej uciec. aowa, e nie mg przywoa
wspomnie dotyczcych wczeniejszego ycia. Jakichkolwiek. O matce, ojcu, przyjacioach,
szkole albo swoim hobby. Albo o dziewczynie.
Zamruga kilka razy, starajc si przywoa w pamici obrazy z chaty.
Przemiana. Tak Gally to nazwa.
Mimo e nie byo zimno, ponownie przeszy go dreszcz.
Thomas opiera si o drzewo, czekajc na Chucka. Przyglda si Strefie, najgorszemu
z koszmarw, w ktrym przyszo mu teraz y. Cienie rzucane przez kamienne mury urosy
znacznie, peznc po pokrytych bluszczem cianach po drugiej stronie.
Przynajmniej
zorientowa
si
kierunkach
drewniana
chata
staa
po polu,
rozciga
si przez
cay pnocnowschodni
kwarta
Strefy.
kamiennymi pytami, nim bdzie za pno. Musi uciec ze Strefy. Jednak zdrowy rozsdek
wygra - labirynt skrywa jeszcze wicej niewiadomych ni wntrze Strefy.
Thomas prbowa wyobrazi sobie, jak to wszystko dziaao. Potne kamienne mury,
wysokie na kilkadziesit metrw, przemieszczajce si niczym przesuwne szklane drzwi wspomnienie z przeszoci zawitao mu w gowie. Stara si je przywoa, zatrzyma,
uzupeni o twarze, imiona, miejsce, jednak w nastpnej chwili wspomnienie umkno w
otcha zapomnienia, sprawiajc, e ukucie alu zdominowao pozostae emocje.
Przyglda si, jak prawa ciana dobia do celu podry, wbijajc stalowe prty w
przeciwn cian i czc si w cao. Rozbrzmiewajcy echem huk roznis si po Strefie,
gdy wszystkie cztery Wrota zostay zamknite na noc. Thomas poczu ostatnie ukucie trwogi,
dreszcz strachu, ktry przeszy jego ciao i po chwili znikn.
Zawadno nim zaskakujce uczucie spokoju. Westchn z ulg:
- Wow! - Czu si gupio, e byo to jedyne sowo, jakie przychodzio mu do gowy w
takiej chwili.
-Wielkie mi rzeczy, jakby powiedzia Alby - wyszepta Chuck. - Z czasem si do
tego przyzwyczaisz.
Thomas rozejrza si ponownie dookoa. Poczu si zupenie inaczej, kiedy wszystkie
ciany tworzyy zwart cao, gdy nie byo ju moliwoci wyjcia. Zastanawia si, jaki to
miao cel, i nie wiedzia, ktra konkluzja wydawaa si gorsza - to, e zostali uwizieni
wewntrz, czy te to, e zostali odgrodzeni od czego z zewntrz. Myl ta natychmiast
odpdzia krtkie uczucie spokoju, pozostawiajc w jego umyle spustoszenie w postaci
miliona przeraajcych moliwoci zwizanych z tym, co mogo czai si na zewntrz, w
otchani labiryntu. Ponownie sparaliowa go strach.
- No chod - powiedzia Chuck, cignc Thomasa ponownie za rkaw. - Wierz mi,
kiedy zapada zmrok, lepiej dla ciebie, eby by w ku.
Thomas wiedzia, e nie ma innego wyboru. Zmusi si do poskromienia targajcych
jego ciaem emocji i poszed za swoim nowym przyjacielem.
Zatrzymali si nieopodal Bazy - tak Chuck nazwa zbitk krzywych desek i szyb - w
mrocznym cieniu pomidzy budynkiem i kamienn cian za nim.
- Gdzie idziemy? - zapyta Thomas, wci czujc si przytoczony widokiem murw z
bliska. Myli wypeniay mu obrazy labiryntu, zdezorientowanie oraz strach. Uwiadomi
sobie, e musi to przerwa, inaczej oszaleje. Starajc si uspokoi, wykona nieudan prb
obrcenia niedawnych zdarze w art. - Jeeli oczekujesz buziaka na dobranoc, to na mnie
nie licz.
kompletnie mi odbio?
Chuck pooy si ze miechem.
- Ale z ciebie klump. Id spa.
Jednak Thomas nie potrafi przesta o tym myle.
- Co w gbi... wydaje mi si znajome.
- Id... spa.
Nagle to do niego dotaro. Poczu, jak gdyby w kocu poczy kilka elementw
ukadanki. Nie wiedzia, jak wyglda jej ostateczny obraz, jednak mia uczucie, jakby sowa,
ktre cisny mu si na usta, nie naleay do niego.
- Chuck, ja... Myl, e ju tu wczeniej byem.
Usysza, jak jego przyjaciel podnosi si i gwatownie nabiera powietrza. Thomas
jednak przewrci si na bok, nie chcc kontynuowa rozmowy, przestraszony faktem, e
przegoni uczucie otuchy, zabijajc wewntrzny spokj, ktry dopiero co ukoi jego myli.
Tej nocy sen przyszed do niego znacznie szybciej, ni si spodziewa.
Kto potrzsn Thomasem, budzc go ze snu. Otworzy szeroko oczy i ujrza
wpatrujc si w niego z bliska twarz. Reszt krajobrazu wci spowijaa ciemno
budzcego si ze snu poranka. Otworzy usta, chcc co powiedzie, jednak zimna do
skutecznie mu je zamkna, uniemoliwiajc wykrztuszenie jakiegokolwiek dwiku.
Zawadna nim panika, dopki nie dostrzeg twarzy napastnika.
- Cicho, wieuchu. Nie chcesz chyba obudzi tucioszka, co nie?
To Newt - chopak, ktry by chyba drug najwaniejsz osob w Strefie. Powietrze
przesiko jego porannym oddechem.
Cho Thomas si go nie spodziewa, to nie wyczu zagroenia z jego strony. Nie mg
si przy tym oprze ciekawoci, co te Newt od niego chcia. Thomas skin gow, starajc
si przekona Newta wzrokiem, by zwolni ucisk. Ten w kocu cofn do i odchyli si,
siadajc na pitach.
- No dalej, wieuchu - wyszepta Newt, wstajc. By wysoki. Wycign do i
pomg Thomasowi si podnie. By tak silny, e omal nie wyrwa mu rki. - Poka ci co,
nim wszyscy si obudz.
Jakakolwiek myl o nie zdya ju opuci ciao Thomasa na dobre.
- Ogay - odpowiedzia, gotowy do drogi. Zdawa sobie spraw, e powinien zachowa
podejrzliwo, poniewa nie posiada adnych podstaw, aby komukolwiek tu zaufa, jednak
ciekawo zwyciya. Nachyli si i szybko naoy buty. - Dokd idziemy?
- Po prostu id za mn. I trzymaj si blisko.
Pomimo e Thomas stara si o tym nie myle, jego umys nieustannie powraca do
obrazu odraajcego Bldoercy. Niczym jaki pijcy krew upir, wspomnienie atakowao go
nieustannie, ilekro zamruga lub przetar oczy.
Thomas wiedzia, e jest bystrym dzieciakiem - przeczuwa to. Jednak nic w zwizku
z tym miejscem nie miao sensu. Za wyjtkiem jednego. Mia zosta Zwiadowc. Dlaczego
by tego a tak pewien? Ta myl bya silna nawet teraz, kiedy ju wiedzia, co zamieszkuje w
labiryncie.
Szturchaniec w rami wytrci go z zadumy. Spojrza w gr i ujrza Alby ego, ktry
sta przed nim ze skrzyowanymi na piersi ramionami.
- Co marnie wygldasz, wieuchu - powiedzia Alby. - Miae ciekawy widok z
okna rano?
Thomas powsta z nadziej, e nadesza pora odpowiedzi. A moe po prostu liczy na
to, e odwrci czym uwag od ponurych myli.
- Na tyle ciekawy, e chc si czego dowiedzie o tym miejscu - odpowiedzia, majc
nadziej, e nie wyprowadzi Alby ego z rwnowagi, jak to miao miejsce dzie wczeniej.
Ten skin gow.
- Ty i ja, sztamaku. Idziemy na Wycieczk. - Ruszy przed siebie, jednak po chwili
zatrzyma si, unoszc palec. - adnych pyta a do koca, rozumiesz? Nie mam czasu na
twoje mielenie jzorem.
- Ale... - Thomas przerwa, gdy tylko Alby zmarszczy brwi. Dlaczego musia by z
niego taki palant? - Ale powiesz mi wszystko. Chc wiedzie. - Ubiegej nocy postanowi nie
mwi nikomu o tym, jak to miejsce wydawao mu si dziwnie znajome, zupenie jak gdyby
ju wczeniej tutaj by, i e pamita pewne rzeczy z tym zwizane. Dzielenie si tymi
spostrzeeniami nie byo najlepszym pomysem.
- Powiem ci to, co mam do powiedzenia, wieuchu. A teraz idziemy.
- Mog i z wami? - zapyta Chuck zza stou.
Alby schyli si i wykrci mu ucho.
- Aa! - wrzasn Chuck.
- Nie masz niczego do roboty, krtasie? - zapyta Alby. - Jakich kibli do czyszczenia?
Chuck przewrci oczami, a nastpnie spojrza na Thomasa.
- Baw si dobrze.
- Postaram si. - Nagle zrobio mu si al chopaka. aowa, e tak go tu traktowali.
Nie mg jednak nic na to poradzi, musieli i.
Thomas odszed z Albym, wierzc, e Wycieczka oficjalnie si rozpocza.
ruszy
kierunku
Poudniowych
Wrt
umiejscowionych
pomidzy
sarkazmu.
- Nie, po prostu jestem genialny - odpowiedzia Chuck, puszczajc do niego oko.
- Nigdy wicej nie wa si puszcza do mnie oka - rzuci Thomas z umiechem.
Chuck moe i by irytujcy, jednak byo w nim rwnie co, co sprawiao, e wszystko
wydawao si mniej straszne.
Thomas wzi gboki oddech i spojrza z powrotem na tum ludzi zebrany wok
szybu.
- Wic ile jeszcze do dostawy?
- Zazwyczaj okoo p godziny od alarmu.
Thomas zastanowi si przez chwil. Musiao by co, czego jeszcze nie prbowali.
- Jeste pewien odnonie tego szybu? Czy prbowalicie... - przerwa, czekajc na
wtrcenie ze strony Chucka, jednak ten milcza. - Czy prbowalicie zrobi lin?
- Tak, z bluszczu. Najdusz, jak si chopakom udao uple. Powiedzmy, e ten
may eksperyment si nie powid.
- Co masz na myli?
Co znowu? - pomyla Thomas.
- Nie byo mnie przy tym, jednak syszaem, e chopak, ktry zgosi si na
ochotnika, ledwo zszed trzy metry w d, kiedy co furkno w powietrzu i przecio go na
p.
- Ze co? - rozemia si Thomas. - W yciu w to nie uwierz.
- Ach tak, mdralo. Widziaem koci tej ofermy. Przecite rwniutko na p. Trzymaj
go dla przestrogi, eby innych gupota nie korcia.
Thomas czeka, a Chuck si rozemieje lub chocia umiechnie, poniewa to musia
by art. Czy kto kiedy sysza, aby przecito kogo na p? Jednak Chuck milcza.
- Ty tak na powanie?
Chuck wlepi w niego oczy.
- Nie jestem kamc, wie... Thomasie. Chodmy, zobaczymy, kogo przywiao. Nie
mog uwierzy, e bye wieuchem tylko przez jeden dzie, cholerny klumpasie.
Idc, Thomas zada ostatnie pytanie.
- Skd wiecie, e to nie jest zaopatrzenie albo prowiant?
- Wtedy alarm si nie wcza - odpowiedzia Chuck. - Zaopatrzenie dostajemy co
tydzie o tej samej porze. Hej, spjrz. - Zatrzyma si i wskaza na kogo w tumie. By to
Gally, ktry utkwi wzrok wanie w nich.
- O purwa - powiedzia Chuck. - Chyba ci nie polubi.
koszmarnej podry ubiegego dnia. Ogarn go smutek, podobny do tego, ktry odczuwa,
obudziwszy si w ciemnoci bez pamici. Zrobio mu si al osoby, ktra teraz musiaa
przechodzi przez to samo.
Stumiony huk obwieci przyjazd dziwacznej windy.
Thomas obserwowa w napiciu, jak Alby i Newt zajmuj miejsca po przeciwnych
stronach szybu. Szpara dzielia metalowe drzwi dokadnie na rodku, a po obu jej stronach
znajdoway si niewielkie uchwyty. Przy akompaniamencie metalicznego zgrzytu drzwi
stany otworem i obok pyu z otaczajcych murw wzbi si w powietrze.
W Strefie zalega cakowita cisza. W momencie, gdy Newt przechyli si w stron
Puda, sabe beczenie kz odbio si echem po dziedzicu. Thomas wychyli si do przodu tak
bardzo, jak tylko mg, w nadziei, e uda mu si dostrzec nowo przybyego.
Nagle Newt odskoczy, przyjmujc z powrotem pozycj pionow, na jego twarzy
malowao si wyrane zmieszanie.
- Ja pikol... - wyduka, rozgldajc si z niedowierzaniem dookoa.
W tym czasie Alby rwnie przyjrza si przybyszowi, reagujc podobnie.
- Niemoliwe - mrukn, niemal w transie.
Grad pyta rozleg si wokoo, gdy wszyscy zaczli si przepycha w stron szybu.
Co oni tam widz? - zastanawia si Thomas. Co tam zobaczyli?!
Poczu dreszcz przeraenia, podobny do tego, ktry towarzyszy mu, kiedy podchodzi
do okna, aby zobaczy Bldoerc.
- Spokj! - wrzasn Alby, uciszajc tum. - Powiedziaem, spokj!
- Co si stao?! - krzykn kto z tyu.
Alby powsta.
- Dwa wieuchy w dwa dni pod rzd - wyduka, niemal szeptem. - A teraz jeszcze to.
Przez cae dwa lata nic, a teraz co takiego. - Nastpnie, z jakiego powodu, spojrza wprost
na Thomasa. - O co tu chodzi, wieuchu?
Thomas patrzy na niego zmieszany. Twarz zalaa mu purpura a odek wywraca si
do gry nogami.
- A skd ja mam to niby wiedzie?
- Alby, dlaczego nam nie powiesz, co tam, purwa, jest? - zawoa Gally.
Rozlegy si kolejne szmery i tum ponownie napar w kierunku szybu.
- Spokj, smrodasy! - wrzasn Alby. - Powiedz im, Newt.
Newt spojrza w d windy po raz kolejny, nastpnie przenis wzrok na tum i
powiedzia z powag:
- To dziewczyna.
W jednej chwili rozleg si ogromny gwar. Thomas wyapa poszczeglne urywki
rozmw.
- Dziewczyna?
- Pierwszy j bior!
- Jak wyglda?
- Ile ma lat?
Thomas ton w morzu zamieszania. Dziewczyna? Nawet nie przyszo mu do gowy,
aby si zastanowi, dlaczego w Strefie byli sami chopcy. Prawd mwic, nawet tego nie
zauway. Kim ona jest? - zastanawia si. Dlaczego...
Newt ponownie ich uciszy.
- To nie wszystko - powiedzia, a nastpnie wskaza na Pudo. - Ona chyba nie yje.
Kilku gapiw chwycio za liny z bluszczu i winoroli i opucio Alby ego oraz Newta
do Puda, by mogli wydoby ciao dziewczyny. Nastrj peen zdziwienia i skrytego szoku
zapanowa wrd wikszoci mieszkacw Strefy, ktrzy przemieszczali si bezadnie z
zadumanymi minami, kopic kamienie i niemal si nie odzywajc. Nikt si nie przyzna, e
oczekuje, a w kocu zobaczy dziewczyn, jednak Thomas zakada, e byli jej tak samo
ciekawi jak on.
Jednym z chopakw, ktrzy trzymali liny, by Gally, gotowy, by wycign
dziewczyn oraz Alby ego i Newta na powierzchni. Thomas przyglda mu si uwanie.
Jego oczy przepenia mrok. To bya niemal chora fascynacja. Widoczny w tych oczach bysk
przerazi Thomasa.
Z gbi szybu usyszeli gos Albyego, ktry krzykn, e s ju gotowi, i Gally oraz
kilku innych chopcw zaczo wciga liny. Kilka pomrukw pniej bezwadne ciao
dziewczyny spoczo na jednym z kamiennych blokw dziedzica. Wszyscy natychmiast
ruszyli do przodu, tworzc kbowisko wok jej ciaa. Czu byo wyrane podniecenie
unoszce si w powietrzu. Thomas jednak pozosta na swoim miejscu. Dziwna cisza
przyprawia go o gsi skrk, zupenie jakby otworzyli wieko niedawno zoonej do ziemi
trumny.
Pomimo zerajcej go ciekawoci, Thomas nie prbowa nawet podej bliej, aby
lepiej si przyjrze wydarzeniu - wszyscy byli zbyt cinici obok siebie. Jednak sylwetka
dziewczyny migna mu przed oczami, zanim tum j zasoni. Bya chuda, ale nie niska. Z
tego, co zauway, miaa okoo metra siedemdziesit wzrostu. Wygldaa na jakie pitnacie
albo szesnacie lat i miaa czarne wosy. Ale tym, co zwrcio jego szczegln uwag, bya jej
gos tym, ktrzy nie widzieli zwitka papieru, jednak miast wybuchu wszechobecnego
zamieszania, Streferzy stali w miejscu oniemiali.
Thomas spodziewa si wrzaskw, pyta i ktni. Jednak nikt nie odezwa si nawet
sowem. Wszystkie oczy utkwione byy w dziewczyn, ktra leaa niczym we nie, a jej
pier unosia si i opadaa w rytmie pytkich oddechw. W przeciwiestwie do pierwotnej
diagnozy, teraz na jej twarzy malowao si ycie.
Widok powstajcego Newta rozpali w Thomasie nadziej na jakie wytumaczenie,
na gos rozsdku, wewntrzne uspokojenie. Jednak Newt zgnit jedynie kartk w doni, e a
yy pulsoway mu pod skr, i serce Thomasa zamaro. Nie wiedzia dlaczego, jednak ta
sytuacja napawaa go wielkim niepokojem.
Alby zczy donie wok ust i krzykn:
- Plaster!
Thomas zastanawia si nad znaczeniem tego sowa. Wiedzia, e sysza je ju
wczeniej, jednak nagle wyleciao mu z gowy. Dwch starszych chopakw przepychao si
przez tum. Jeden z nich by wysoki i krtko ostrzyony, z nosem wielkoci okazaej cytryny.
Drugi z nich by niskiego wzrostu, a po bokach gowy siwe wosy przeplatay mu si z
czarnymi. Thomas mia nadziej, e ci dwaj rzuc nieco wiata na ca t spraw.
- Co z ni robimy? - zapyta wikszy z chopcw, gosem wiele wyszym, ni Thomas
si spodziewa.
- Skd mam wiedzie? - odpowiedzia Alby. - To wasza dziaka, wic co wymylcie.
Plaster - powtrzy w mylach Thomas. - To pewnie rodzaj tutejszego medyka.
Niski chopak kuca ju przy dziewczynie, mierzc jej ttno oraz nasuchujc oddechu.
- Kto pozwoli Clintowi jako pierwszemu si z ni zabawi? - krzykn kto z tumu.
Rozbrzmiay salwy miechu.
- Ja jestem po nim!
Jak mog si teraz zgrywa? - zastanawia si Thomas.
- Dziewczyna jest ledwie ywa. Zrobio mu si sabo.
Alby zmruy oczy, usta wykrzywi mu niewielki umiech, ktry zupenie nie
wskazywa na to, e mia cokolwiek wsplnego z poczuciem humoru.
- Jeeli ktry ruszy dziewczyn - przemwi - to nock spdzi z Bldoercami w
Labiryncie. Nie ma zmiuj. - Przerwa, obracajc si powoli wok, jak gdyby zaleao mu na
tym, aby wszyscy zobaczyli jego twarz. - Niech nikt nie way si jej ruszy! Nikt!
Po raz pierwszy Thomasowi spodobao si to, co usysza z ust Albyego.
Niski chopak, ktrego nazwano Plastrem - mia na imi Clint, o ile Thomas dobrze
budynku?
- Mapy. Spotykaj si zaraz po powrocie, zanim o wszystkim zapomn.
Mapy? Thomas mia mtlik w gowie.
- Skoro prbuj nakreli map, to dlaczego nie zabieraj ze sob papieru? - zapyta.
Mapy. To zaintrygowao go bardziej ni wszystko, co wczeniej usysza. To bya
pierwsza rzecz, ktra sugerowaa moliwo znalezienia wyjcia z tej sytuacji.
- Pewnie, e zabieraj, jednak i tak musz przedyskutowa i przeanalizowa par
rzeczy. Dodatkowo - wyjani Chuck, przewracajc oczami - wikszo czasu zajmuje im
przeprowadzanie zwiadu, a nie pisanie. Dlatego nazywaj si Zwiadowcami.
Thomas rozmyla przez chwil o mapach i Zwiadowcach. Czy to moliwe, aby
Labirynt rzeczywicie by tak ogromny, e od dwch lat nie potrafili znale z niego wyjcia?
Wydawao si to niemoliwe. Przypomnia sobie jednak, jak Alby wspomina co o
przesuwajcych si murach. Co, jeeli skazano ich na doywocie w tym miejscu?
Skazano. Sowo to wywoao u niego przypyw paniki i sprawio, e iskierka nadziei,
ktra pojawia si wraz z uczuciem napenionego odka, zasyczaa cicho i zgasa.
- Chuck, a co, jeeli wszyscy jestemy przestpcami? Jeeli jestemy mordercami albo
innymi zwyrodnialcami?
- Ze co? - Chuck spojrza na niego jak na kogo niespena rozumu. - Skd e to
wytrzasn?
- Zastanw si. Nasze wspomnienia wymazano. yjemy wewntrz miejsca, z ktrego
nie ma wyjcia, otoczeni przez krwioerczych kreaturostranikw. Czy to nie przypomina ci
czasem wizienia? - Kiedy Thomas wypowiedzia swoje przypuszczenia na gos, wyday mu
si one jeszcze bardziej wiarygodne. Na sam myl o tym zrobio mu si niedobrze.
- Stary, ja mam jakie dwanacie lat - powiedzia Chuck, uderzajc si kciukiem w
pier. - No, gra trzynacie. Naprawd sdzisz, e zrobiem co, za co mgbym trafi do
wizienia na reszt mojego ycia?
- Nie obchodzi mnie, czy co zrobie, czy nie. Tak czy inaczej, osadzono ci w
wizieniu. Czy to miejsce wyglda jak wakacyjny kurort?
Cholera, pomyla Thomas. Mam nadziej, e si myl.
Chuck zaduma si przez chwil.
- Czy ja wiem? Lepsze to ni...
- Tak, wiem, lepsze to ni kupa klumpu. - Thomas wsta i przysun krzeso do stou.
Lubi Chucka, jednak jakakolwiek prba przeprowadzenia z nim inteligentnej rozmowy bya
niemoliwa. Nie wspominajc nawet o dochodzcej do tego irytacji i frustracji. - Zrb sobie
Skubaniec mu umkn.
- Purwa! - wyszepta Thomas, niemal artem. Cho wydawao si to dziwne, sowo
wypyno z jego ust naturalnie, zupenie jakby ju sta si mieszkacem Strefy.
Gdzie z jego prawej strony dobieg go dwik uamanej gazki i natychmiast
odwrci gow w tamtym kierunku. Wstrzyma oddech, nasuchujc.
Kolejny trzask, tym razem goniejszy, niczym dwik amanej na kolanie gazi.
- Kto tam?! - zawoa Thomas, czujc, e jego ciao pokrywa gsia skrka.
Jego gos odbi si od sklepienia stworzonego przez konary i licie, roznoszc si
echem po zielonej otchani. Sta nieruchomo, jakby nogi wrosy mu w ziemi. Wsuchiwa si
w niemal kompletn cisz, ktr zakcao jedynie kilka piewajcych w oddali ptakw.
Jednak nikt mu nie odpowiedzia. Nie usysza rwnie kolejnych dwikw dobiegajcych z
tamtej strony.
Niewiele mylc, Thomas ruszy w kierunku miejsca, z ktrego dochodzi dwik. Nie
zwracajc rwnie uwagi na to, czy kto go usyszy, przedziera si, odpychajc gazie, ktre
z trzaskiem odskakiway z powrotem na miejsce, kiedy je puszcza. Zmruy oczy, aby
przywyky do otaczajcej go ciemnoci, aujc, e nie zabra ze sob latarki. Myl o latarce
skierowaa jego uwag ponownie na rozwaania dotyczce pamici. Po raz kolejny pamita
konkretn rzecz z przeszoci, jednak nie potrafi jej ulokowa w okrelonym miejscu czy te
czasie, nie potrafi jej powiza z jakim konkretnym wydarzeniem lub osob. Wprawiao go
to we frustracj.
- Jest tam kto? - Thomas ponowi pytanie, odczuwajc znaczny spokj, odkd dwik
amanej gazi si nie powtrzy. To zapewne jakie zwierz, moe kolejny ukolec.
Jednak na wszelki wypadek zawoa: - To ja, Thomas. Ten nowy. A raczej, prawie
nowy.
Wzdrygn si i pokrci gow z nadziej, e nikogo tam nie byo. To musiao
zabrzmie jak wyznanie totalnego kretyna.
Ponownie nikt mu nie odpowiedzia.
Thomas obszed wielki db i stan jak wryty. Lodowate ciarki przeszy mu po
plecach. Wszed na cmentarz.
Polana bya niewielka, miaa okoo dziesiciu metrw kwadratowych i przykryta bya
grub warstw zielonkawych chwastw, ktre rosy przy samej ziemi. Thomas zauway kilka
niezdarnie postawionych krzyy, powbijanych w narol, ktrych poziome elementy
przymocowano do pionowych za pomoc kawaka sznurka. Tablice nagrobne byy
pomalowane na biao, jednak Thomas dostrzeg, e kto musia to zrobi w popiechu,
poniewa spod farby przewityway zaschnite plamy oraz fragmenty desek. Imiona wyryto
w drewnie.
Thomas podszed bliej, niepewnym krokiem dotar do najbliszego grobu i uklkn
przy nim, aby si przyjrze. wiato byo tak stumione, e odnis niemal wraenie, jakby
spoglda przez gst mg. Nawet ptactwo ucicho, jakby uoyo si ju w swych gniazdach
do snu, a dwik owadw by ledwo syszalny lub przynajmniej o wiele sabiej ni zazwyczaj.
Po raz pierwszy Thomas zda sobie spraw z wilgoci panujcej w lesie, kropelki potu ociekay
mu z czoa, plecw i doni.
Nachyli si bliej nad pierwszym krzyem. Wyglda na wieo postawiony i mia
wyryte imi Stephen - literka n bya wyranie mniejsza i wyryta na samym brzegu, zapewne,
dlatego, e kto nie wzi pod uwag iloci miejsca, jakiej bdzie potrzebowa.
Stephen - wypowiedzia w mylach Thomas, czujc jak ogarnia go niespodziewany
smutek. - Co ci si przytrafio? Chuck zanudzi ci na mier?
Wsta i podszed do kolejnego krzya, twardo wbitego w ziemi, ktry by niemal
cakowicie zaronity chwastami. Ktokolwiek tu lea, musia by jednym z pierwszych,
ktrzy zginli, poniewa grb wyglda staro. Wyobiono na nim imi: George.
Thomas rozejrza si dookoa i dostrzeg przynajmniej tuzin kolejnych grobw. Kilka
z nich wygldao na rwnie nowe, jak pierwszy, ktry oglda. Srebrzysty bysk przyku jego
uwag. By inny ni ten pochodzcy od czmychajcego uka, ktry zawid go do lasu,
jednak rwnie dziwny. Przeszed midzy nagrobkami, a dotar do grobu przykrytego foli z
plastiku lub tafl szka, ktrej krawdzie umazane byy brudem. Zmruy oczy, starajc si
dostrzec, co znajdowao si pod przezroczyst powok. Gdy w kocu mu si udao, wyda
stumiony okrzyk zdumienia. Powoka okazaa si by oknem skrywajcym kolejny grb, w
ktrym spoczyway gnijce ludzkie szcztki.
Pomimo i by przeraony do szpiku koci, Thomas nachyli si jeszcze bliej, aby si
przyjrze. Grobowiec by mniejszy od pozostaych - wewntrz spoczywaa jedynie polowa
rozkadajcego si ciaa. Przypomnia sobie opowie Chucka o chopaku, ktry po tym, jak
Pudo odjechao, prbowa opuci si w d ciemnego szybu, i jak co przecio go na p.
Na szkle widniay wyryte sowa, ktre Thomas z trudem mg odczyta:
Niech ten zdechlak bdzie dla wszystkich ostrzeeniem: Nie mona uciec przez szyb
windy.
Thomas o mao nie wybuchn miechem - to wygldao zbyt groteskowo, aby mogo
by prawd. Poczu jednak wstrt do samego siebie za to, e by tak pytki i pyskaty.
Potrzsajc gow, wsta od grobu, aby przeczyta imiona pozostaych zmarych, gdy
usysza odgos kolejnej trzaskajcej gazi, tym razem na wprost niego, tu za drzewami pod
drugiej stronie cmentarza.
Kolejny trzask. I kolejny. Coraz goniej. Polan spowia gsta ciemno.
- Kto tam jest? - zawoa Thomas roztrzsionym, dudnicym gosem, ktry zabrzmia,
jakby rozchodzi si wewntrz wytumionego tunelu. - Powanie, to nie jest mieszne. - Ba
si przyzna przed samym sob, jak bardzo by przeraony.
Zamiast odpowiedzi, tajemniczy osobnik porzuci pozory obserwatora i rzuci si do
biegu, przedzierajc si przez gstwin wok polany otaczajcej cmentarz. Kry, zbliajc
si do miejsca, w ktrym sta Thomas. Thomas zamar, sparaliowany strachem. Zaledwie
kilka metrw od siebie usysza coraz to goniejsze odgosy zbliajcego si napastnika, a w
kocu niewyrana posta chudej, kulejcej istoty poruszajcej si nerwowym biegiem
migna mu przed oczami.
- Co ty za...
Napastnik wybieg spomidzy drzew, nim Thomas zdoa dokoczy. Dostrzeg
jedynie bysk bladej skry i olbrzymich oczu - obraz makabrycznej zjawy - po czym krzykn,
prbujc uciec, jednak byo ju za pno. Upiorna posta wzbia si w powietrze, wskakujc
na jego ramiona, apic go w potnym ucisku. Thomas run na ziemi. Poczu, jak pyta
nagrobna wbija mu si w plecy, po czym przeamuje na p, rozdzierajc gboko jego skr.
Odepchn i uderzy napastnika. Przedzierajc si rkami przez atakujc go mas
skry i koci, stara si znale punkt oparcia. Intruz wyglda jak monstrum, potwr z
koszmaru, jednak Thomas wiedzia, e to musia by mieszkaniec Strefy, ktry postrada
zmysy. Usysza szczk kapicych zbw, przeraajce trzask, trzask, trzask. Nastpnie
poczu przejmujce ukucie, gdy oprawca w kocu zatopi gboko zby w jego ramieniu.
Thomas krzykn przeraliwie, zupenie jakby wraz z blem do jego y przetoczono
adrenalin. Opar donie na piersi napastnika i odepchn go, prostujc ramiona, napierajc z
caej siy na przygniatajce go i szamoczce si ciao napastnika. Oprawca w kocu ustpi;
ostry trzask przeszy powietrze, gdy kolejny z nagrobkw rozpad si na kawaki.
Thomas wierzga wszystkimi koczynami, wcigajc apczywie powietrze, i po raz
pierwszy przyjrza si dokadnie intruzowi.
To by ten chory dzieciak.
To by Ben.
Wygldao na to, e od ostatniej wizyty Thomasa Benowi polepszyo si tylko troch.
Mia na sobie wycznie bokserki, a jego blada jak u trupa skra opinaa patykowate koci
niczym pachta ciasno owinita wok sterty badyli. Pulsujca sie zielonych y oplataa cae
jego ciao. Bya jednak o wiele mniejsza ni wczoraj. Jego przekrwione lepia wpatryway si
w Thomasa, jakby by kolejnym posikiem.
Ben przykucn, gotowy do kolejnego ataku. Nagle w jego prawej doni bysno
ostrze noa. Paraliujcy strach i niedowierzanie, e to si dzieje naprawd, zakrady si do
kadego zakamarka umysu Thomasa.
- Ben!
Thomas spojrza w kierunku, z ktrego dobieg gos, i ku swemu zaskoczeniu ujrza
Albyego stojcego na skraju cmentarza, niczym zjawa w gasncym wietle dnia. Odetchn z
ulg - Alby trzyma w doniach wielki napity uk ze strza wymierzon wprost w Bena.
- Ben - powtrzy Alby. - Przesta w tej chwili albo nie doczekasz jutra!
Thomas spojrza ponownie na Bena, ktry wpatrywa si zowieszczo w Albyego,
oblizujc wargi.
Co dolega temu szajbusowi? - zastanawia si Thomas. Dzieciak zamieni si w
potwora. Ale dlaczego?
- Jeli mnie zabijesz - wrzasn Ben, wypluwajc wciekle lin, ktra trafia Thomasa
w twarz - to bdziesz mia na sumieniu nie tego, co trzeba. - Skierowa gniewny wzrok z
powrotem na Thomasa. - Tego smrodasa powiniene zatuc - dokoczy gosem
przepenionym szalestwem.
- Nie bd gupi, Ben - odpowiedzia spokojnie Alby, wci trzymajc napity uk. Thomas dopiero do nas trafi, nie musisz si nim przejmowa. Cay czas odczuwasz skutki
Przemiany. Nie powiniene by opuszcza ka.
- On nie jest jednym z nas! - krzykn Ben. - Widziaem go. On jest... zy. Musimy go
zabi! Pozwl mi go wybebeszy!
Thomas cofn si mimowolnie o krok, przeraony sowami Bena. O co mu chodzio,
kiedy mwi, e go widzia? Dlaczego sdzi, e Thomas jest zy?
Alby nadal sta nieruchomo z ukiem wycelowanym wprost w Bena.
- Zostaw to mnie i Opiekunom, smrodasie. - Jego rce byy idealnie nieruchome,
zupenie jakby opiera uk na jakiej gazi. - A teraz zabieraj swoje mizerne dupsko w troki i
pdem do Bazy.
- On bdzie nas chcia zabra do domu - powiedzia Ben.
- Bdzie nas chcia wydosta z Labiryntu. Lepiej od razu rzumy si z Urwiska!
Lepiej od razu wyprujmy sobie nawzajem flaki!
- O czym ty mwisz? - odezwa si Thomas.
- Zawrzyj twarzostan! - wrzasn Ben. - Zawrzyj t paskudn, zdradzieck mord!
si o ziemi...
Tego ju byo za wiele.
Upad na kolana przy jednym z postrzpionych drzew na skraju lasu i zwymiotowa;
wykaszla i wyplu pozostaoci paskudnej, kwanej ci zalegajcej mu w odku, od ktrej
zbierao mu si na kolejne wymioty. Cay si trzs i myla, e wymioty ju nigdy nie
ustpi.
Wtedy, jak gdyby jego wasny mzg z niego zakpi, wpada mu do gowy myl. By w
Strefie od okoo dwudziestu czterech godzin. Jeden peny dzie. Tylko tyle. No wanie. I co
si w tym czasie wydarzyo? Same okropne rzeczy!
Z pewnoci mogo by ju tylko lepiej.
Tej nocy Thomas wpatrywa si w gwiadziste niebo, zastanawiajc si, czy
kiedykolwiek jeszcze odnajdzie sen. Za kadym razem, gdy zamyka oczy, nawiedza go
potworny obraz wskakujcego na niego Bena, przepenione szalestwem lepia i obd
wypisany na jego twarzy. Na jawie czy we nie, mgby przysic, e wci syszy mokry,
tpy odgos strzay przebijajcej policzek chopaka.
Wiedzia, e ju nigdy nie zapomni wydarze z cmentarza.
- Powiedz co - przemwi Chuck po raz pity, odkd pooyli si do piworw.
- Nie - odpowiedzia Thomas, tak jak zrobi to ju wczeniej.
- Wszyscy wiedz, co si stao. Ju wczeniej, raz czy dwa, bywao, e udlony przez
Bldoerc wariat dostawa szau i rzuca si na kogo. Nie myl, e jeste taki wyjtkowy.
Po raz pierwszy Thomas nie uwaa, e towarzystwo Chucka jest lekko irytujce, teraz
sdzi, e jest wrcz nieznone.
- Po prostu si zgryw...
- Zamknij si, Chuck, i pij. - Thomas nie mg ju tego znie.
W kocu jego kumpel usn i, sdzc po rozchodzcych si po Strefie odgosach
chrapania, reszta mieszkacw rwnie. Kilka godzin pniej Thomas jako jedyny wci nie
spa. Chciao mu si paka, jednak nie potrafi. Chcia odszuka Albyego i go uderzy, bez
powodu, jednak tego nie zrobi. Chcia wykrzycze ca zerajc go zo, kopa, oplu i
otworzy wieko Puda, wskoczy w otcha szybu. Jednak tego nie zrobi.
Zamkn oczy i przegoni myli oraz mroczne obrazy, i po jakim czasie usn.
Chuck musia wyciga go rano ze piwora, zaprowadzi pod prysznic i pomc mu si
ubra. Przez cay czas Thomas sania si na nogach, obojtny, rwca gowa nie dawaa mu
spokoju, a ciao domagao si, by powrci na legowisko. niadanie byo jedn wielk
niewyran plam i godzin pniej nie potrafi sobie przypomnie, co jad. By tak
zmczony, e czu si, jakby kto zacign mu w mzgu hamulec rczny i przykry grubym,
wenianym kocem. Zgaga czynia spustoszenie w jego piersi.
Jednak z tego, co wiedzia, drzemki nie byy tu mile widziane w cigu dnia.
Sta wraz z Newtem przed obor Mordowni, czekajc na swj pierwszy dzie pracy
pod okiem przydzielonego mu Opiekuna. Pomimo cikiego poranka, Thomas by naprawd
podekscytowany moliwoci nauczenia si czego nowego, tym, e cho na chwil porzuci
myli o Benie i o wydarzeniach na cmentarzu. Zewszd otaczaa go trzoda - muczce krowy,
beczce owce i kwiczce winie. Gdzie nieopodal zaszczeka pies i Thomas pomodli si w
duchu, aby Patelniak nie nada nowego znaczenia sowu hotdog.
Hotdog, pomyla. Kiedy po raz ostatni go jadem? Z kim go wtedy jadem?
- Tommy, czy ty mnie w ogle suchasz?
Thomas otrzsn si z zamylenia i skupi sw uwag na Newcie, ktry mwi co do
niego ju od duej chwili. Thomas nie zarejestrowa z tego ani jednego sowa.
- Tak, sorry. Kiepsko w nocy spaem.
Na twarzy Newta zagocia aosna prba umiechu.
- Nie dziwi ci si, chopie. Miaem, cholera, tak samo. Pewnie masz mnie teraz za
niezego krtasa, e ka ci spina polady po wczorajszych wydarzeniach.
Thomas wzruszy ramionami.
- Praca jest teraz chyba najlepszym rozwizaniem. Przynajmniej przestan o tym
myle.
Newt skin gow, a jego umiech wyda si szczerszy.
- Mdrze gadasz, Tommy. Wanie dlatego udaje nam si utrzyma tu porzdek. Jak
masz lenia, to apiesz doa i si poddajesz. Jasne jak soce.
Thomas przytakn, bezmylnie kopic kamyki po zakurzonej, kamiennej pododze
Strefy.
- Wic co jest z t dziewczyn? - Jeeli cokolwiek przenikno przez mg jego
porannego zamroczenia, to bya to wanie myl o niej. Chcia si o niej wicej dowiedzie,
zrozumie t dziwn, czc ich wie.
- Wci w piczce. pi. Plaster karmi j zup ugotowan przez Patelniaka, sprawdza
jej stan i takie tam. Wydaje si by zdrowa, po prostu si wyczya.
- To naprawd dziwne. - Gdyby nie incydent na cmentarzu z Benem w roli gwnej, to
Thomas by pewien, e tylko ona zaprztaaby mu gow tej nocy. Moe nie mgby zasn z
zupenie innego powodu. Musia si dowiedzie, kim bya i czy s w jaki sposb ze sob
zwizani?
- Tak - odpowiedzia Newt. - Dziwne jest tak samo dobre, jak kade inne okrelenie.
Thomas spojrza przez rami Newta na wielk, wypowia, czerwon obor,
odsuwajc myli o dziewczynie na bok.
- Od czego wic zaczynamy? Od wydojenia krw czy zarnicia paru bezbronnych
winek?
Newt rozemia si i Thomas uwiadomi sobie, e nie sysza tego dwiku zbyt
czsto, odkd tutaj przyby.
- Njubi zawsze zaczynaj od wizyty u Rozpruwacza. Spokojna gowa, siekanie
produktw dla Patelniaka nie jest czci programu. Do twoich zada naley opieka nad
trzod.
- Szkoda, e nie pamitam niczego z przeszoci. Kto wie, moe lubiem moczy si
we krwi zwierzt. - Thomas artowa, jednak Newt chyba nie pozna si na jego poczuciu
humoru. Skin jedynie gow w stron obory.
- Zanim soce zajdzie, zaapiesz co i jak. Chod, poznasz Winstona, bdzie twoim
Opiekunem.
Winston by pryszczatym dzieciakiem, uminionym, acz niskiego wzrostu, i
Thomasowi wydawao si, e a nadto lubi swoj profesj.
Moe osadzili go tu za to, e by seryjnym morderc? - pomyla Thomas.
Winston oprowadza Thomasa przez pierwsz godzin, wyjaniajc, w ktryfch
zagrodach trzymane s konkretne zwierzta, gdzie znajduj si klatki z kurcztami i indykami
oraz co i gdzie znajdowao si w oborze. Pies, nieznony czarny labrador wabicy si Szczek,
natychmiast przypata si do nogi chopca i nie dawa mu ju spokoju przez reszt dnia. Na
pytanie, skd wzi si tam pies, Winston odpowiedzia, e by tu od zawsze. Cae szczcie,
imi dosta raczej dla artw, poniewa nie ujada nawet przez chwil.
Kolejn godzin Thomas spdzi, oporzdzajc zwierzta, karmic winie,
naprawiajc ogrodzenie, zdrapujc klumpska. Klumpska. Thomas apa si na tym, e coraz
czciej uywa jzyka Strefy.
Trzecia godzina okazaa si dla Thomasa najtrudniejsza. Musia przyglda si, jak
Winston zarzyna wieprza i wiartuje go na poczet przyszych posikw. Idc na przerw
obiadow, Thomas przyrzek sobie dwie rzeczy. Po pierwsze, nie zwie swojej kariery w
Strefie ze wiatem zwierzt. Po drugie, ju nigdy wicej nie zje wieprzowiny.
Winston powiedzia Thomasowi, e moe ju i i e sam da sobie rad, co
Thomasowi bardzo odpowiadao. Idc w kierunku Wschodnich Wrt, nie potrafi przesta
myle o Winstonie, ktry w ciemnym kcie obory pastwi si nad powieszonym na haku,
odzyska siy. - Przydaj si na co i przynie mi wody. Gdzie tam pod drodze upuciem mj
plecak.
Alby nie ruszy si z miejsca. Kopn Minho w nog - zbyt mocno, eby to by art.
- Co si stao?
- Ledwo dysz, smrodasie! - wrzasn Minho ostrym gosem. - Przynie mi, purwa,
wody!
Alby spojrza na Thomasa, ktry by wstrznity, gdy zobaczy, jak niemiay cie
umiechu przemkn po jego twarzy, nim zmieni si w grone spojrzenie.
- Tylko Minho moe si tak do mnie zwraca bez obawy, e zepchn jego dupsko z
Urwiska.
Nastpnie, ku jeszcze wikszemu zdziwieniu Thomasa, Alby odwrci si i odbieg,
najprawdopodobniej po wod dla przyjaciela.
Thomas odwrci si do Minho.
- Pozwala ci sob tak dyrygowa?
Minho wzruszy ramionami, nastpnie otar z czoa wiee krople potu.
- Przestraszye si tych wrzaskw? Stary, musisz si jeszcze wiele nauczy. Cholerni
Njubi.
Odpowied zrania Thomasa bardziej ni powinna, biorc pod uwag, e zna go od
zaledwie od trzech minut.
- Czy on nie jest tu przywdc?
- Przywdc? - odburkn Minho. - Tak, jeli chcesz, moesz go tak nazywa. Albo
nie, moe od razu zwracajmy si do niego El Presidente. Nie, jeszcze lepiej, Admirale Alby.
To jest dobre. - Przetar oczy, chichoczc.
Thomas nie wiedzia, jak ma to rozumie - nie potrafi stwierdzi, kiedy Minho
artowa.
- Wic kto jest w takim razie przywdc?
- Posuchaj, wieuchu, lepiej zawrzyj twarzostan, zanim jeszcze bardziej si
pogubisz. - Nastpnie Minho westchn, jakby by znudzony, po czym mrukn pod nosem: Dlaczego wy, smrodasy, musicie zawsze zadawa gupie pytania? Wkurza mnie to ju.
- A co mam niby zrobi? - Thomas poczu, jak buzuje w nim zo. Tak jakby ty
zachowywa si inaczej, gdy tu trafie - cisno mu si na usta.
- Rb, co ci ka, i trzymaj jzor na wodzy. Wanie to masz robi.
Wypowiadajc ostatnie zdanie, Minho po raz pierwszy spojrza mu prosto w oczy i
Thomas odsun si nieznacznie, nim zdoa si powstrzyma. W tej samej chwili zda sobie
spraw, e popeni bd - nie mg pozwoli, aby ten kole sdzi, e moe si do niego
zwraca w ten sposb.
Odsun si i wsta. Spogldajc na starszego chopaka z gry, odpowiedzia:
- Z pewnoci tak wanie zrobie, kiedy sam bye tu nowy.
Minho przyglda si Thomasowi uwanie. Wpatrujc si w jego oczy, powiedzia:
- Byem jednym z pierwszych w Strefie, smrodasie. Nie parskaj chlipadem, jeeli nie
wiesz, o czym mwisz.
Thomas, nieco przestraszony, ale majcy ju dosy tego chamskiego zachowania,
zacz si zbiera, by odej, gdy Minho wycign do i chwyci go za rk.
- Siadaj, po prostu si zgrywam. Zrobisz to samo, gdy pojawi si kolejni... - zamar,
po czym wprawiony w zakopotanie, zmarszczy czoo. - Raczej nie bdzie ju kolejnego
Njubi, co? - Minho zmruy nieznacznie oczy, jakby mu si przyglda. - Widziae t lask?
Wszyscy gadaj, e si znacie.
Thomas przyj postaw obronn.
- Widziaem j, ale wcale nie wyglda znajomo. - Momentalnie poczu si winny z
powodu wypowiedzianego kamstwa. Nawet jeeli byo to drobne kamstewko.
- Nieza jest?
Thomas zawaha si, poniewa nigdy wczeniej si nad tym nie zastanawia,
zwaywszy na jej demoniczne zachowanie i apokaliptyczn kwesti: Nic ju nie bdzie takie
jak kiedy. Zapamita jednak, e bya pikna.
- Tak, wydaje mi si, e jest nieza.
Minho odchyli si i pooy plecami na ziemi, zamykajc oczy.
- Taaa, masz racj. O ile kogo krc laski w piczce. - Ponownie parskn
miechem.
- Jasne. - Thomas nie potrafi si zdecydowa, czy go polubi, czy wrcz przeciwnie.
Jego osobowo zmieniaa si co chwil. Po duszym milczeniu, Thomas postanowi
zaryzykowa. - Wic... - zacz ostronie - udao ci si dzisiaj co odkry?
Minho otworzy szeroko oczy i skupi wzrok na Thomasie.
- Wiesz co, wieuchu? To chyba najdurniejsze pytanie, jakie moesz zada
Zwiadowcy. - Zamkn z powrotem oczy. - Ale nie dzisiaj.
- Co masz na myli? - zapyta Thomas z nadziej, e uzyska jakie informacje.
Odpowiedz, pomyla, bagam, po prostu mi odpowiedz!
- Wstrzymaj si, dopki nasz El Comandante nie wrci. Nie lubi si powtarza. W
dodatku nie wiem, czy on bdzie chcia, eby o tym usysza.
pgodzinnej drzemki. Dopiero gdy Chuck zatrzyma si tu przed nim, zdyszany, spojrza na
niego.
- Czego?
Sowa powoli wyleway si z ust dyszcego Chucka.
- Ben... Ben... on... yje.
Wszelkie oznaki zmczenia natychmiast opuciy ciao Thomasa. Zerwa si na nogi,
stajc twarz w twarz z Chuckiem.
- Ze co?!
- On... yje. Grzebacze poszli po niego... strzaa nie trafia w mzg... Plaster go
opatrzy.
Thomas odwrci si i spojrza w stron lasu, gdzie jeszcze wczoraj zosta
zaatakowany przez szaleca.
- Chyba sobie jaja robisz. Przecie go widziaem...
Nie by martwy? Thomas nie wiedzia, co odczuwa w tej chwili bardziej:
dezorientacj, ulg czy te strach, e zostanie ponownie zaatakowany...
- No, ja te - odpowiedzia Chuck. - Ley teraz zamknity w Ciapie, z wielkim
bandaem na gowie.
- W Ciapie? O czym ty mwisz?
- No, w Ciapie. To nasze wizienie z pnocnej strony Bazy. - Chuck wskaza w
tamtym kierunku. - Wpakowali go tam od razu, wic Plaster pozszywa go dopiero na
miejscu.
Thomas przetar oczy. Zerao go poczucie winy, kiedy uwiadomi sobie, co tak
naprawd czu - ulg, e Ben lea martwy i e nie musia si martwi ponownym spotkaniem
z nim.
- Co teraz z nim bdzie? - zapyta.
- Rano odbyo si ju Zgromadzenie Opiekunw i podjli jednomyln decyzj w tej
sprawie. Wyglda na to, e Ben poauje, e strzaa nie utkwia mu we bie. - Thomas
zmruy oczy, zmieszany sowami Chucka. - Bdzie Wygnacem. I to jeszcze dzisiaj. Za to,
e chcia ci zabi.
- Wygnacem? Co to oznacza? - Thomas musia zapyta, chocia wiedzia, e to nie
mogo by nic dobrego, skoro Chuck uwaa to za gorsze od bycia martwym.
Wtedy Thomas ujrza prawdopodobnie najbardziej zatrwaajc rzecz, odkd przyby
do Strefy. Chuck nic nie odpowiedzia, tylko si umiechn. Umiechn si, pomimo
okolicznoci, pomimo tej sytuacji, pomimo zowieszczego dwiku swoich sw. Nastpnie
dziedziniec. Gdy dotarli do tumu, postawili go na nogi przed obliczem Albyego, ich
przywdcy; Ben spuci gow, unikajc kontaktu wzrokowego z kimkolwiek.
- Sam jeste sobie winien, Ben - przemwi Alby. Nastpnie potrzsn gow i
spojrza w kierunku budy, do ktrej wszed Newt.
Thomas pody wzrokiem w tym samym kierunku, w sam por, aby ujrze
wychodzcego przez pochye drzwi Newta. Trzyma kilka aluminiowych prtw, zczy ich
koce ze sob, tworzc z nich okoo szeciometrowy trzon.
Gdy skoczy, chwyci za jaki przedmiot o nieregularnym ksztacie i zacz cign
przedmiot w kierunku tumu. Na dwik metalicznego zgrzytu, wydanego przez cignity
przez Newta po kamiennej pododze prt, ciarki przeleciay Thomasowi po plecach.
Przeraao go to cae wydarzenie - nie potrafi wyzby si uczucia, e by za to
wszystko odpowiedzialny, chocia nigdy nie zrobi niczego, czym mgby Bena
sprowokowa.
Czy bya w tym jego wina? Nie zna odpowiedzi, jednak nosi j w sobie, tak samo jak
konajcy nosi chorbsko we krwi.
W kocu Newt stan przed Albym i poda mu koniec prta. Dopiero teraz Thomas
dostrzeg dziwne przymocowanie. Ptla z chropowatej skry przywizana do metalu z
masywnym skoblem. Wielki zatrzask ujawnia, e ptl mona byo otworzy i zamkn, a jej
przeznaczenie stao si dla niego oczywiste.
To bya obroa.
Thomas przyglda si, jak Alby rozpina obro, nastpnie owija j wok szyi Bena.
Ben podnis wzrok, gdy skrzana ptla zamkna si z gonym trzaskiem. zy napyny mu
do oczu, smarki kapay mu z nozdrzy. Streferzy przygldali si wszystkiemu w cakowitej
ciszy.
- Bagam ci, Alby - prosi Ben roztrzsionym gosem, tak aosnym, e Thomas nie
mg uwierzy, e to ta sama osoba, ktra jeszcze wczoraj prbowaa rozszarpa mu gardo. Poprzewracao mi si w gowie od Przemiany, przysigam. Nie mgbym go zabi, po prostu
na chwil straciem rozum. Prosz ci, Alby, bagam!
Kade jego sowo byo niczym pi zadajca miadcy cios w brzuch i sprawiao, e
Thomas czu si jeszcze bardziej winny i zdezorientowany.
Alby nie odpowiedzia. Pocign za obro, upewniajc si, e bya zapita i dobrze
przymocowana do dugiego prta. Nastpnie min Bena, podnis prt i ruszy wzdu niego,
przejedajc po aluminiowej powoce palcami. Gdy dotar do koca, cisn mocno prt i
odwrci si twarz do tumu. Z przekrwionymi oczyma, twarz pociemnia od gniewu,
- Byem, dopki kilka miesicy temu nie zraniem si w nog. Od tamtej pory to ju
nie to samo. - Schyli si i potar kostk u prawej stopy, a krtki grymas blu przetoczy mu
si po twarzy. Thomas doszed do wniosku, e musiao to by raczej wspomnienie ni
rzeczywisty, fizyczny bl, ktry poczu.
- Co si stao? - zapyta, sdzc, e im bardziej zmusi Newta do mwienia, tym wicej
si dowie.
- Uciekaem przed cholernymi Bldoercami, a co innego? O mao mnie nie dorwali. Zawaha si. - Wci dostaj dreszczy, jak pomyl, e mogem przechodzi przez Przemian.
Przemiana. Thomas doszed do wniosku, e ten temat pomoe mu znale odpowiedzi
na drczce go pytania.
- Co to w ogle jest? Co si wtedy z kim dzieje? Czy kademu, tak jak Benowi,
odbija palma i paa chci mordu?
- Z Benem byo o wiele gorzej. Mylaem, e chciae rozmawia o Zwiadowcach. Ton jego gosu ostrzeg Thomasa wyranie, e rozmowa na temat Przemiany dobiega koca.
To sprawio, e by jeszcze bardziej ciekawy, chocia odpowiada mu rwnie powrt
do tematu Zwiadowcw.
- Ogay. Zamieniam si w such.
- Jak mwiem, to najlepsi z najlepszych.
- Wic jak ich wybieracie? Sprawdzacie wszystkich, jacy s szybcy?
Newt spojrza na Thomasa oburzony, nastpnie jkn.
- Zrb no uytek ze zwojw mzgowych, wieuchu. Tommy, czy jak ci tam. To, jak
szybko potrafisz przebiera nogami, to jedna sprawa. W sumie najmniej wana.
To wzbudzio jego zainteresowanie.
- Co masz na myli?
- Kiedy mwi najlepsi z najlepszych, to mam na myli we wszystkim. Aby przey w
cholernym Labiryncie, musisz by bystry, szybki i silny. Musisz umie podejmowa decyzje,
by gotowy na odpowiednie ryzyko. Nie moesz by lekkomylny i nie moesz by
cholernym cykorem. - Newt rozprostowa nogi i opar si na doniach. - Tam jest naprawd
paskudnie. Nie spieszno mi tam wraca.
- Mylaem, e Bldoercy wychodz jedynie po zmroku. - Przeznaczenie, czy nie,
Thomas nie chcia natrafi na jednego z nich.
- Taa, na og.
- Wic dlaczego jest tam tak strasznie? - O czym jeszcze nie wiedzia?
Newt westchn.
widzia go tylko z daleka. By zbyt zajty wydawaniem niadania armii konajcych z godu
Streferw. Nie mg mie wicej ni szesnacie lat, jednak zapuci ju brod, a wosy
wystaway mu z kadego kawaka ciaa, zupenie jakby kady mieszek prbowa uciec spod
jego przesiknitych olejem achw. Nie sprawia rwnie wraenia osoby przykadajcej
zbytniej uwagi do higieny przy wydawaniu posikw, pomyla Thomas. Zanotowa sobie w
pamici, aby uwaa na ohydne czarne kudy na talerzach.
Wanie dosiad si wraz z Newtem do Chucka, ktry siedzia przy stole piknikowym
tu za kuchni, kiedy spora grupa Streferw zerwaa si i pognaa w kierunku Zachodnich
Wrt, rozmawiajc o czym z podekscytowaniem.
- Co si tam dzieje? - zapyta Thomas, dziwic si samemu sobie, jak nonszalancko to
powiedzia. Najwyraniej nieustanny rozwj nowych wypadkw by tutaj na porzdku
dziennym.
Newt wzruszy ramionami, wcinajc jajka.
- Id odprowadzi Minho i Albyego, ktrzy wyruszaj po ciao martwego
Bldoercy.
- Hej - powiedzia Chuck. Kawaek bekonu wylecia mu przy tym z ust. - Mam
pytanko w zwizku z tym.
- Tak, Chuckie? - zapyta nieco sarkastycznie Newt. - Co ci zera?
Chuck sprawia wraenie gboko zamylonego.
- Znaleli martwego Bldoerc, tak?
- Ano tak - odpowiedzia Newt. - Dziki, e podzielie si tym z nami.
Chuck w zamyleniu stuka przez chwil widelcem w st. - No to kto w takim razie?
Kto zabi to cholerstwo? Dobre pytanie, pomyla Thomas. Czeka na odpowied Newta,
jednak ten milcza. Najwyraniej sam nie mia zielonego pojcia.
Chuck w zamyleniu stuka przez chwil widelcem w st. - No to kto w takim razie?
Kto zabi to cholerstwo? Dobre pytanie, pomyla Thomas. Czeka na odpowied Newta,
jednak ten milcza. Najwyraniej sam nie mia zielonego pojcia.
Poranek Thomas spdzi w towarzystwie Opiekuna Zieliny, spinajc polady, jakby
to powiedzia Newt. Zart by wysokim, ciemnowosym gociem, ktry sta z przodu,
trzymajc prt w trakcie Wygnania Bena, i ktry, z jakiego nieznanego powodu, cuchn
zsiadym mlekiem. Nie mwi za wiele, jednak pokaza Thomasowi co i jak, eby ten mg
rozpocz prac samodzielnie. Pielenie, przycinanie drzewa morelowego, sadzenie kabaczka i
nasion cukinii, zbieranie warzyw. Nie byo to porywajce zajcie i przez wikszo czasu
Thomas nie zwraca uwagi na innych, pracujcych wraz z nim Streferw, jednak nie mg te
powiedzie, e nienawidzi tego zajcia w takim samym stopniu, jak roboty u Winstona
rzenika.
Zart i jego podopieczny opiekli grzdki modej kukurydzy, kiedy Thomas
zdecydowa, e jest to odpowiedni moment na uzyskanie kilku odpowiedzi. Opiekun wydawa
si o wiele bardziej przystpny.
- Powiedz mi, Zart... - rozpocz Thomas.
Opiekun spojrza na niego, po czym wrci do swojej pracy. Mia zapadnite oczy i
pocig twarz. Z jakiego powodu wyglda na skrajnie znudzonego.
- Co jest, wieuchu?
- Ilu w sumie jest tu Opiekunw? - zapyta Thomas, starajc si, by zabrzmiao to
naturalnie. - I jakie mam tu opcje kariery?
- S Budole, Pomyje, Grzebacze, Kucharze, Mapownicy. Jest Plaster, Oracz,
Rozpruwacz. No i oczywicie Zwiadowcy. Nie wiem, moe znajdzie si jeszcze paru innych.
Patrz gwnie na swoj robot.
Wikszo z tych sw bya dla niego jasna, jednak Thomas zastanawia si nad
kilkoma z nich.
- Co robi Pomyj? - Wiedzia, e tym zajmuje si Chuck, jednak nigdy nie chcia o tym
mwi. Odmawia jakiejkolwiek rozmowy na ten temat.
- To, co robi sztamaki, kiedy nie potrafi nic innego. Czyszcz kible, pucuj
prysznice, myj kuchni, sprztaj Mordowni po uboju, generalnie wszystko. Wystarczy ci
jeden dzie z tymi frajerami, a moesz mi wierzy, e zrobisz wszystko, aby do nich nie
trafi.
Thomas poczu wyrzuty sumienia wzgldem Chucka. Zrobio mu si go al. Dzieciak
tak bardzo stara si z kim zakumplowa, jednak wszyscy zdawali si go olewa. Tak, moe
by troch nadpobudliwy i gba mu si nie zamykaa, jednak Thomas cieszy si, gdy Chuck
by w pobliu.
- A Oracze? - zapyta, wyrywajc olbrzymi chwast, ktrego korzenie oblepione byy
grudkami ziemi.
Zart odchrzkn i odpowiedzia, nie przerywajc pracy.
- Do nich naley caa cika robota na Zielinie. Kopanie roww i wszystko inne. W
czasie wolnym maj rwnie inne zajcia w Strefie. W sumie to wielu Streferw ma wicej
ni tylko jedn fuch. Nikt ci o tym nie wspomina?
Thomas zignorowa pytanie i kontynuowa, zdeterminowany, by uzyska tak wiele
odpowiedzi, jak tylko to byo moliwe.
- A co z Grzebaczami? Wiem, e chowaj trupy, jednak tych nie ma chyba zbyt wiele?
- To odraajcy gocie. Bawi si te w stranikw i policjantw, jednak wszyscy
mwi na nich Grzebacze. Gdy nadejdzie twj dzie, baw si dobrze, stary. - Zachichota, po
raz pierwszy w obecnoci Thomasa, i nie byo w tym nic miego.
Thomas mia wicej pyta. O wiele wicej. Chuck i caa reszta nigdy nie chcieli
udzieli mu adnej odpowiedzi. A Zart - prosz bardzo. Jednak nagle Thomasowi przesza
ochota na konwersacje. Ni std, ni zowd, z jakiego powodu znowu nawiedziy go myli o
tamtej dziewczynie, o Benie i o martwym Bldoercy, co akurat powinno by dobr nowin,
jednak wszyscy reagowali zgoa inaczej.
Jego nowe ycie byo do kitu.
Wzi gboki, dugi oddech. Skup si na pracy, pomyla. I tak zrobi.
Zanim nastao popoudnie, Thomas pada ze zmczenia - cae to schylanie si, kucanie
i chodzenie po ziemi na kolanach to bya jedna wielka katorga. Mordownia czy Zielina, jeden
grzyb.
Zwiadowca, pomyla, idc na przerw. Pozwlcie mi zosta Zwiadowc. Po raz
kolejny pomyla o tym, jak absurdalnym byo, e tak bardzo tego pragn. I chocia nie
potrafi tego wyjani, to pragnienie byo niezaprzeczalne. Tak samo silne byy myli o tej
dziewczynie, jednak stara si je od siebie odgoni.
Zmczony i obolay, uda si do Kuchni po co na zb i po wod. Mgby zje konia
z kopytami, chocia przed dwiema godzinami dopiero co zjad lunch. W tej chwili nie
pogardziby nawet wieprzowin.
Zatopi zby w jabku i opad na ziemi obok Chucka. By tam rwnie Newt, jednak
siedzia sam, nie zwracajc na nikogo uwagi. Mia przekrwione oczy i czoo pokryte
zmarszczkami. Thomas przyglda si, jak Newt obgryza paznokcie. Nie widzia wczeniej
takiego zachowania u tego chopaka.
Chuck rwnie to dostrzeg i zada pytanie, ktre chodzio Thomasowi po gowie.
- Co mu jest? - wyszepta. - Wyglda jak ty, kiedy wycignlimy ci z Puda.
- Nie wiem - odpowiedzia mu Thomas. - Id i go o to zapytaj.
- Sysz kade wasze cholerne sowo - powiedzia Newt dononym gosem. - Nie
dziwi si, e nikt nie chce obok was spa, sztamaki.
Thomas poczu si, jakby przyapano go na kradziey, jednak naprawd si o niego
martwi - Newt by jedn z niewielu osb w Strefie, ktre darzy prawdziw sympati..
- Co ci jest? - zapyta Chuck. - Bez obrazy, ale wygldasz jak klump.
- Taki ju mam wyraz twarzy - odpar Newt, a nastpnie zamilk, wpatrujc si przed
siebie przez dusz chwil. Thomas o mao nie wyskoczy z kolejnym pytaniem, kiedy Newt
w kocu przemwi. - To ta dziewczyna. Cigle jczy i gada od rzeczy, ale nie chce si
obudzi. Plaster robi, co moe, by j nakarmi, ale z kadym dniem je coraz mniej. Mwi
wam, co tu niele mierdzi.
Thomas spojrza w d na swoje jabko, nastpnie je ugryz. Miao teraz kwany smak
- zda sobie spraw, e on rwnie martwi si o t dziewczyn. Niepokoi si o ni. Zupenie,
jakby nie bya mu obca.
Newt westchn gboko.
- Purwa. Ale to nie tym si teraz martwi.
- Wic czym? - zapyta Chuck.
Thomas pochyli si do przodu, na tyle zaciekawiony, e by w stanie przegoni myli
o dziewczynie.
Newt zmruy oczy, spogldajc na jedno z wej do Labiryntu.
- Albym i Minho - mrukn pod nosem. - Powinni wrci ju kilka godzin temu.
Zanim Thomas zda sobie spraw, by ju z powrotem w pracy, ponownie wyrywajc
chwasty i odliczajc minuty do koca zmiany. Nieustannie zerka na Zachodnie Wrota,
wygldajc jakiegokolwiek znaku od Albyego i Minho. Zacz podziela obawy Newta.
Newt wspomina, e powinni byli wrci do poudnia, mieli wic wystarczajco wiele
czasu, aby dotrze do martwego Bldoercy, zbada go przez godzin czy dwie i wrci. Nic
wic dziwnego, e wyglda na zmartwionego. Kiedy Chuck rzuci, e pewnie poszli
pozwiedza i troch si rozerwa, Newt obdarzy go spojrzeniem tak srogim, e Thomas
obawia si, i Chuck moe samoistnie zapon.
Nigdy nie zapomni nastpnego wyrazu, ktry pojawi si na twarzy Newta. Kiedy
Thomas zapyta go, dlaczego nie pjdzie wraz z innymi Streferami poszuka swoich
przyjaci, jego twarz wykrzywia si w grymasie absolutnego przeraenia - jego policzki
zapady si, przybierajc ziemist i ciemn barw. Stopniowo zaczo mu przechodzi i
wyjani, e wysyanie grupy poszukiwawczej jest zakazane, aby nie zagino jeszcze wicej
osb, jednak na jego twarzy wyranie byo wida strach.
Labirynt go przeraa.
Cokolwiek go tam spotkao - by moe miao to co wsplnego z jego uporczywym
blem w kostce - musiao by naprawd przeraajce.
Thomas stara si o tym nie myle, skupiajc si z powrotem na wyrywaniu
chwastw.
Tego wieczoru kolacja bya ponurym wydarzeniem i nie miao to nic wsplnego z
jakoci jedzenia. Patelniak i jego kucharze zaserwowali kademu okaza porcj kotleta,
ubijanych ziemniakw, zielonego groszku oraz gorce bueczki. Thomas bardzo szybko
doszed do wniosku, e kaway odnonie kuchni Patelniaka byy jedynie kawaami. Wszyscy
w mig pochonli swoje porcje i w wikszoci poprosili o dokadk. Tego dnia Streferzy
oberali si niczym skazacy zebrani na swj ostatni posiek, zanim zostan zesani na
wieczno w otcha piekieln.
Zwiadowcy powrcili o normalnej porze i Thomas zmartwi si jeszcze bardziej
widokiem Newta biegajcego od Wrt do Wrt, chopak nie prbowa nawet ukry zerajcej
go paniki. Jednak po Albym i Minho nie byo ani ladu. Newt wysa Streferw na zasuon
straw, jednak sam upar si, by wyczekiwa brakujcej dwjki. Nikt nie powiedzia tego na
gos, jednak Thomas doskonale zdawa sobie spraw, e niedugo Wrota zamkn si z
hukiem.
Thomas niechtnie posucha rozkazu i usiad wraz z Chuckiem i Winstonem przy
piknikowym stole w poudniowej czci Bazy. Zdoa przekn jedynie kilka ksw, nim
uwiadomi sobie, e duej tego nie wytrzyma.
- Nie mog tutaj tak siedzie, kiedy ich wci nie ma - powiedzia, upuszczajc
widelec na talerz. - Id do Newta, bd czeka razem z nim. - Wsta i ruszy w stron Wrt.
Jak mona byo si spodziewa, Chuck poda tu za nim.
Znaleli Newta przy Zachodnich Wrotach, przechadzajcego si tam i z powrotem,
nerwowo przeczesujcego wosy doni. Gdy nadeszli, spojrza na nich.
- Gdzie oni wsiknli? - zapyta sabym, penym napicia gosem.
Thomasa wzruszyo, e Newt tak bardzo troszczy si o przyjaci - zupenie jakby
byli jego rodzin.
- Wylijmy za nimi grup poszukiwawcz - zasugerowa ponownie. Bezczynne
siedzenie i zamartwianie si na mier wydawao mu si totaln gupot, kiedy mogli przecie
wyj i ich poszuka.
- Cholera jas... - zacz Newt, jednak si powstrzyma. Zamkn na chwil oczy i wzi
gboki wdech. - Nie moemy. Po prostu. Nie wspominaj o tym wicej. To wbrew zasadom.
Zwaszcza e te cholerne Wrota wkrtce si zamkn.
- Ale dlaczego nie moemy? - zapyta z niedowierzaniem Thomas, nie dajc za
wygran. - Przecie jeeli tam zostan, to dorw ich Bldoercy. Czy nie powinnimy czego
zrobi?
Newt odwrci si do niego, jego twarz kipiaa ze zoci, jego oczy pony z
wciekoci.
- Zawrzyj twarzostan, wieuchu! - wrzasn. - Nie jeste tu, purwa, nawet tydzie!
Wydaje ci si, e nie zaryzykowabym ycia, aby ich ocali?
- Nie... ja... Przepraszam. Ja nie chciaem... - Thomas nie wiedzia, co odpowiedzie.
Stara si jedynie pomc.
Wyraz twarzy Newta zagodnia.
- Ty jeszcze nie kumasz, Tommy. Jeeli wyjdziesz tam w nocy, to od razu moemy
kopa ci d. Jeeli oni nie wrc...
- Zawaha si, nie chcc powiedzie tego, o czym wszyscy myleli.
- Obaj zoyli przysig, tak jak ja. Jak my wszyscy Ciebie rwnie to czeka, kiedy
wemiesz udzia w pierwszym Zgromadzeniu i zostaniesz przydzielony swojemu
Opiekunowi. Nigdy nie wchodzimy do Labiryntu w nocy. Choby nie wiem co. Nigdy.
Thomas spojrza na Chucka, ktry by rwnie blady, co Newt.
- Newt tego nie powie - powiedzia chopak - wic ja to zrobi. Jeeli oni nie wrc, to
znaczy, e ju nie yj. Minho jest zbyt bystry na to, aby si zgubi. Nie ma takiej opcji. Oni
s ju martwi.
Newt nic nie odpowiedzia, a Chuck odwrci si i ruszy z powrotem w stron Bazy
ze spuszczon gow.
Martwi - pomyla Thomas. Caa ta sytuacja staa si tak miertelnie powana, e nie
wiedzia, jak ma si zachowa, i poczu przeraajc pustk w sercu.
- Sztamak ma racj - powiedzia stanowczo Newt. - Dlatego nie moemy po nich i.
Nie moemy sobie pozwoli na jeszcze wiksz strat.
Pooy do na ramieniu Thomasa, a nastpnie pozwoli, by opada do jego boku.
Oczy zaszy mu zami i Thomas by pewien, e pomimo tego, i jego wspomnienia
znajdoway si poza zasigiem, szczelnie zamknite w komnacie zapomnienia, jeszcze nigdy
wczeniej nie widzia nikogo przepenionego tak ogromnym smutkiem. Zapadajca ciemno
budzcego si do ycia zmierzchu idealnie oddawaa ponury nastrj jego samopoczucia.
- Wrota zatrzasn si za dwie minuty - owiadczy Newt tak zwile i zdecydowanie,
e jego sowa niemal zawisy w powietrzu, jak gdyby uwizione w gstej mgle. Nastpnie
odszed, przygarbiony, nie odzywajc si sowem.
Thomas pokrci gow i spojrza ponownie w stron Labiryntu. Prawie nie zna
Albyego i Minho, jednak poczu ukucie w piersi na sam myl o tym, e s gdzie tam
pomidzy tymi korytarzami, zabici przez obrzydliwe kreatury, ktre ujrza przez okno
pierwszego dnia w Strefie.
Ze wszystkich stron rozbrzmia donony huk, sprowadzajc Thomasa z powrotem na
ziemi. Chwil pniej nastpi chrzst i gone zgrzytanie kamienia o kamie. Wrota
zamykay si na noc.
Prawa ciana dudnia, przesuwajc si po kamiennej posadzce, rozrzucajc na bok
ziemi i kamienie. Pionowy rzd czcych si prtw, wzbity wysoko ku niebu, sun
naprzeciw wyobionym wgbieniom po przeciwnej stronie muru, gotw, by szczelnie
zamkn wejcie a do nastpnego wschodu soca. Po raz kolejny Thomas spoglda ze
zdziwieniem na masywn, przemieszczajc si konstrukcj, ktra zaprzeczaa wszelkim
prawom fizyki. To wydawao si wprost niemoliwe.
Wtem jaki ruch po lewej stronie zwrci jego uwag.
Co poruszao si wewntrz Labiryntu, na kocu dugiego korytarza, na wprost niego.
pocztku oblaa go fala paniki. Zrobi krok do tyu, obawiajc si, e mg to by
Bldoerca. Nastpnie jednak dostrzeg wyranie dwie postaci, ktre niepewnym krokiem
zmierzay przez korytarz w kierunku Wrt. Jego oczy w kocu przedary si. przez spowit
pocztkowo strachem mg i uwiadomi sobie, e to by Minho z uwieszonym u jego szyi
Albym, ktrego praktycznie cign za sob po ziemi. Minho podnis wzrok i dostrzeg
Thomasa.
- Dopadli go! - krzykn Minho zduszonym i sabym z wycieczenia gosem. Kady
stawiany przez niego krok wyglda, jakby mia by jego ostatnim.
Thomas by tak oszoomiony rozwojem wypadkw, e upyna chwila, nim zdoa
zareagowa.
- Newt! - W kocu krzykn, zmuszajc si, aby oderwa wzrok od Minho i Albyego
i spojrze w przeciwnym kierunku. - Id! Widz ich! - Wiedzia, e powinien wbiec do
Labiryntu i im pomc, jednak zasada dotyczca nie wychodzenia poza Stref wrya mu si
gboko w pami.
Newt zdy ju dotrze do Bazy, jednak na krzyk Thomasa obrci si natychmiast i
pogna, kutykajc, w kierunku Wrt.
Thomas odwrci si z powrotem w stron Labiryntu i momentalnie ogarn go strach.
Alby wylizn si z ucisku Minho i upad na ziemi. Thomas obserwowa, jak Minho
prbowa rozpaczliwie postawi go z powrotem na nogi, jednak w kocu odpuci i zacz go
cign za rce po kamiennej pododze.
Wci byli jednak sto metrw od celu.
Prawa ciana szybko si zamykaa, zdajc si przypiesza, miast zwolni, jak chcia
tego Thomas. Od cakowitego zamknicia dzielio ich zaledwie kilka sekund. Nie mieli szans,
aby zdy. adnych.
Thomas odwrci si, by spojrze na Newta, ktry kutykajc tak szybko, jak tylko
mg, zdoa pokona zaledwie poow dzielcego go od Thomasa dystansu.
Spojrza ponownie na Labirynt, na zamykajce si mury. Jeszcze tylko kilka metrw i
bdzie po wszystkim.
Minho potkn si, upadajc na ziemi. Nie mieli adnych szans. Czas min. Ju po
wszystkim.
Thomas usysza, jak Newt wykrzykuje co za jego plecami.
- Nie rb tego, Tommy! Nie wa si tego robi!
Prty na prawej cianie, niczym wycignite ramiona, ju zaczynay dociera do celu,
wlizgujc si w niewielkie otwory, suce im za miejsce wieczornego spoczynku.
Zgrzytajcy, skrzypicy dwik zamykajcych si Wrt rozleg si wokoo, zaguszajc
wszystko inne.
Ptora metra. Metr. P.
Thomas wiedzia, e nie ma wyboru. Ruszy. Przecisn si przez wbijajce si w
szczelin prty w ostatniej sekundzie i wszed do Labiryntu.
Wrota za nim zamkny si z gonym hukiem, odbijajc si echem po pokrytym
bluszczem kamieniu, niczym miech szaleca w szpitalu dla obkanych.
Przez kilka sekund Thomas czu si, jak gdyby wiat zamar. Oguszajce dudnienie
zamykajcych si Wrt zastpia zowroga cisza, a niebo spowia ciemno, zupenie jakby
nawet soce przestraszyo si tego, co czaio si w Labiryncie. Zapad zmierzch i
gigantyczne,
kamienne
mury
wyglday
teraz
jak
przeogromne
grobowce
na
odrobiny wdzicznoci.
- Przecie nie mogem was tak po prostu zostawi.
- I co ci z tego przyszo? - zapyta Minho, przewracajc oczami. - Zreszt niewane,
kole. Zamae Pierwsz Zasad, wic zdychaj, wszystko mi jedno.
- Te ci lubi. Chciaem pomc. - Thomas poczu si, jakby kto wanie kopn go w
twarz.
Minho wydoby z siebie wymuszony miech, a nastpnie uklkn przy Albym.
Thomas przyjrza si dokadniej nieprzytomnemu kompanowi i zda sobie spraw z powagi
sytuacji. Alby wyglda na pywego. Jego ciemna skra szybko tracia kolor, oddycha
krtko i pytko.
Ogarna go rozpacz.
- Co si stao? - zapyta, starajc si zapomnie o targajcym nim gniewie.
- Nie chce mi si teraz o tym gada - odpowiedzia Minho, sprawdzajc Albyemu
puls i przykadajc ucho do jego piersi. - Powiedzmy tylko, e Bldoercy potrafi niele
zgrywa trupa.
To zdanie cakowicie zaskoczyo Thomasa.
- Wic, go... uar? Czy raczej udli? Czy on przechodzi teraz przez Przemian?
- Musisz si jeszcze wiele nauczy. - odpowiedzia Minho.
Thomas mia ochot krzykn. Wiedzia, e musi si jeszcze wiele nauczy, dlatego
przecie zadawa pytania.
- Czy on umrze? - wykrztusi z siebie, czujc zaenowanie z powodu tego, jak pytko i
pusto to zabrzmiao.
- Najprawdopodobniej, zwaszcza e nie udao nam si wrci przez zachodem soca.
Moe umrze nawet w cigu godziny. Nie wiem, ile to potrwa bez Serum. My te jestemy
ju martwi, wic nie rozczulaj si tak nad nim. Si, senior, niedugo bdzie ju po nas. - Minho
powiedzia to w sposb tak rzeczowy, e Thomas z trudem poj znaczenie jego sw.
Jednak wkrtce dopad go ogrom przeraajcej rzeczywistoci i zaczo mu si
przewraca w odku.
- My naprawd zginiemy? - zapyta, nie mogc si z tym pogodzi. - Chcesz mi
powiedzie, e nie mamy adnych szans?
- adnych.
Thomasa denerwoway ju nieustannie przeczce odpowiedzi.
- Bez jaj. Musi by co, co moemy przecie zrobi. Ilu Bldoercw si na nas rzuci?
- Spojrza badawczo w stron korytarza wiodcego w gb Labiryntu, jakby oczekujc
ap go za nogi.
Wzdrygajc si z powodu skurczw w odku, Thomas podszed i podnis nogi
Albyego. Na wp przenieli, na wp przecignli niemal pozbawione ycia ciao przez
prawie trzydzieci metrw, pod pionow szczelin w skale, gdzie nastpnie Minho opar
Albyego o cian w pozycji psiedzcej. Jego pier unosia si i opadaa, z trudem
napeniajc si powietrzem, jednak jego skra zlana bya potem. Wyglda, jakby to byy jego
ostatnie chwile ycia.
- Gdzie go ugryli? - zapyta Thomas. - Widzisz gdzie lad?
- Oni, purwa, nie gryz, tylko kuj. I nie zobaczysz ladu.
Moe mie ich z tuzin na caym ciele. - Minho zaoy ramiona na piersi i opar si o
cian.
Z jakiego powodu Thomas pomyla, e sowo uku brzmi o wiele gorzej ni ugry.
- Co to znaczy, e kuj?
- Stary, musisz ich zobaczy, eby zrozumie, o czym mwi.
Thomas wskaza na rce Minho, nastpnie na jego nogi.
- Dlaczego wic nie ukuli ciebie?
Minho wycign rce przed siebie.
- Moe i ukuli. Moe to cholerstwo dopadnie mnie lada chwila.
- Oni... - rozpocz Thomas, jednak nie wiedzia, jak zakoczy. Nie wiedzia, czy
Minho mwi powanie.
- Nie byo adnych ich, tylko ten jeden, ktrego wzilimy za trupa. Oszala i udli
Albyego, a pniej uciek. - Minho spojrza ponownie w stron Labiryntu, ktry by ju
niemal cakowicie spowity ciemnoci. - Jestem jednak pewien, e niedugo zjawi si caa
chmara tych skubacw, eby nas wykoczy swoimi igami.
- Igami? - Thomas z kad chwil dowiadywa si coraz to bardziej niepokojcych
rzeczy.
- Tak, igami. - Minho nie wdawa si w szczegy, a wyraz jego twarzy wskazywa,
e nie ma zamiaru tego zmienia.
Thomas spojrza na ogromne mury pokryte gstym pnczem. Ogarniajca go rozpacz
zacza w kocu pobudza jego szare komrki.
- Nie moemy si po tym wspi? - Spojrza na Minho, ktry nie odezwa si ani
sowem. - Te pncza. Czy moemy si po nich wspi?
Minho westchn poirytowany.
- Ty chyba bierzesz nas, wieuchu, za band kretynw. Naprawd sdzisz, e nigdy
wczeniej nie wpadlimy na ten genialny pomys wspicia si po tych cholernych murach?
Po raz pierwszy Thomas poczu, jak na rwni ze strachem i panik wzbiera w nim
wcieko.
- Po prostu prbuj co wymyli. Moe by tak przesta krytykowa i zacz w kocu
ze mn rozmawia!
Minho zerwa si gwatownie na nogi i chwyci Thomasa za koszulk.
- Ty nic nie rozumiesz, smrodasie! Nic nie wiesz i jeszcze wszystko pogarszasz przez
t swoj gupi nadziej. Jestemy ju trupami, rozumiesz? Trupami!
Thomas nie potrafi stwierdzi, ktre uczucie byo w tej chwili silniejsze - wcieko
na Minho czy al, ktry wobec niego odczuwa. Zbyt atwo si podda.
Minho spojrza na swoje donie, ktre trzymay w ucisku koszulk Thomasa, i na
jego twarzy pojawi si wstyd. Zwolni ucisk i wycofa si. Thomas ostentacyjnie poprawi
ubranie.
- Jasna cholera - wyszepta Minho, nastpnie pad na ziemi, skrywajc twarz w
zacinitych piciach. - Nigdy wczeniej si tak nie baem, stary. Nie a tak.
Thomas chcia co odpowiedzie, powiedzie mu, eby si nie maza, eby ruszy
gow, eby mu opowiedzia o wszystkim, co wie. eby powiedzia cokolwiek!
Otworzy usta, aby przemwi, jednak zamkn je natychmiast, gdy tylko usysza ten
haas. Minho podnis prdko gow. Spojrza w gb jednego z mrocznych, kamiennych
korytarzy. Thomas poczu, jak jego wasny oddech przypiesza.
Dochodzi z gbi Labiryntu - niski, niepokojcy dwik. Nieustanny warkot
poprzedzony co kilka sekund metalowym brzkiem, niczym dwik ostrych, ocierajcych si
o siebie noy. Z kad sekund coraz goniejszy, nastpnie doczya do niego seria
upiornych stukotw, ktre przywodziy Thomasowi na myl dugie paznokcie rysujce po
tafli szka. Guchy jk przeszy powietrze i w oddali rozleg si dwik, ktry brzmieniem
przypomina szczk acuchw Cao bya icie przeraajca i niewielka czstka skrywanej
przez Thomasa odwagi powoli zacza opuszcza jego ciao.
Minho powsta, jego twarz bya niemal niewidoczna w gasncym wietle dnia. Jednak
gdy przemwi, Thomas wyobrazi sobie jego szeroko otwarte z przeraenia oczy.
- Musimy si rozdzieli. To nasza jedyna szansa. Po prostu si nie zatrzymuj. Nie
zatrzymuj si ani na chwil!
Nastpnie odwrci si i odbieg, znikajc w jednej chwili, w mrocznej otchani
Labiryntu.
Thomas wpatrywa si w miejsce, w ktrym rozpyn si Minho.
trzech odng Labiryntu. Nie dostrzeg niczego, jednak odgosy staway si coraz goniejsze.
Narastajcy warkot, skrzypienie i szczk. Thomas zauway rwnie, e niebo nieco si
rozjanio. By w stanie dostrzec znacznie wicej szczegw Labiryntu ni jeszcze przed
kilkoma minutami.
Przypomnia sobie dziwne wiata, ktre widzia wraz z Newtem przez okno w Strefie.
Bldoercy byli ju blisko. Musieli by.
Zatamowa wzbierajc w nim fal przeraenia i wrci do pracy.Wzi jedn z lin i
owin j wok prawego ramienia Albyego. Rolina nie sigaa dalej, wic musia podsadzi
go tak wysoko, jak tylko byo to moliwe. Owinwszy go kilka razy, zawiza pncze na
supe, po czym wzi kolejn lin, obwiza lewe rami Albyego, nastpnie obie jego nogi,
obwizujc kad z osobna. Martwi si, e moe odci mu dopyw krwi, jednak musia
zaryzykowa.
Starajc si zignorowa kbice si w jego gowie wtpliwoci odnonie powodzenia
tego planu, Thomas wrci do pracy. Teraz przysza kolej na niego.
Chwyci obiema rkoma za pncze i zacz si wspina po cianie, dokadnie nad
miejscem, w ktrym przed chwil zostawi zwizanego kompana. Grube licie bluszczu
sprawdzay si dobrze w roli uchwytu dla doni i Thomas poczu olbrzymi ulg, kiedy
zorientowa si, e niezliczone szczeliny w kamiennej cianie posuyy mu jako idealne
podparcie dla ng. Zacz si zastanawia, o ile atwiej byoby mu bez...
Powstrzyma si od skoczenia tej myli. Nie mg zostawi Albyego.
Gdy dotar ju do miejsca pooonego kilkadziesit centymetrw nad nim, Thomas
owin jedno z pnczy kilkakrotnie wok wasnej piersi, przytrzymujc je pod pachami dla
utrzymania rwnowagi. Powoli zacz wypuszcza lin z ucisku, jednak nogami wci
opiera si mocno w wielkiej szczelinie. Poczu ulg, kiedy okazao si, e pncze
wytrzymao jego ciar.
Teraz przysza kolej na trudniejsz cz planu.
Cztery pncza przywizane do Albyego na dole mocno opinay jego ciao. Thomas
chwyci za cz przywizan do jego lewej nogi i pocign. Udao mu si j podnie o
zaledwie kilka centymetrw, nim puci - ciar by zbyt wielki. Nie mia tyle siy.
Zszed z powrotem na ziemi, postanawiajc popchn Albyego od dou, zamiast
cign od gry. Na prb stara si go podnie choby o metr, koczyna po koczynie.
Najpierw podsadzi lew nog i obwiza j now lin. Nastpna bya prawa noga. Gdy upora
si z obiema, zrobi to samo z rkoma - najpierw prawa, nastpnie lewa.
Zrobi krok w ty, zdyszany, by przyjrze si efektom swojej pracy.
Alby zwisa przy cianie, nie dajc adnych oznak ycia, o dobry metr wyej ni
jeszcze pi minut wczeniej.
Z otchani Labiryntu rozlego si szczkanie metalu. Warkot. Pobrzkiwanie. Jki.
Thomasowi wydawao si, e m. z lewej strony ujrza czerwone wiata. Bldoercy byli
coraz bliej i teraz mia ju pewno, e byo ich znacznie wicej ni tylko jeden.
Wrci do pracy.
Korzystajc z tego samego sposobu, w jaki podsadza poszczeglne czci ciaa
Albyego kadorazowo o metr, Thomas pi si powoli w gr po kamiennym murze. By ju
tu pod bezwadnym ciaem Albyego, owin pncze wok swojej piersi dla utrzymania
rwnowagi, a nastpnie podnis Albyego tak wysoko, jak tylko mg, i przywiza go do
pncza. Nastpnie powtrzy cay proces.
Wspinaczka. Obwizanie. Podnoszenie i przywizanie.
Wspinaczka. Obwizanie. Podnoszenie i przywizanie. Przynajmniej Bldoercy nie
poruszali si a tak szybko po Labiryncie, dziki czemu mia troch czasu.
Raz po raz, stopniowo przemieszczali si w gr. Wysiek, jaki go to kosztowao, by
przeogromny. Thomas wkada w to wszystkie swoje siy, a pot znaczy kady centymetr jego
skry. Liny zaczy mu si wylizgiwa z doni. Stopy bolay go od wciskania si w kamienne
szczeliny. Odgosy byy coraz goniejsze - potworne, przeraajce dwiki. Thomas jednak
nie przerwa pracy.
Gdy znaleli si okoo dziesiciu metrw nad ziemi, w kocu si zatrzyma, koyszc
si na linie, ktr obwiza si wok piersi. Przy pomocy wycieczonych, trzscych si rk,
odwrci si od ciany w stron Labiryntu. Wyczerpanie, jakiego nigdy wczeniej nie
odczuwa, przepeniao kad czstk jego ciaa. Pada ze znuenia. Jego minie wiy si z
blu. Nie by ju w stanie podnie Albyego choby o centymetr. Mia dosy.
To bya ich kryjwka. Lub przynajmniej punkt obserwacyjny.
Wiedzia, e nie uda mu si wspi na sam szczyt. Mia jedynie nadziej, e
Bldoercy nie bd chcieli - lub mogli - spojrze w gr. Albo e w najgorszym przypadku,
zamiast bycia zmiadonym przez nich na ziemi, uda mu si ich z tej pozycji przepdzi,
jednego po drugim.
Nie wiedzia, czego si spodziewa. Nie wiedzia, czy doyje witu. Jednak wiszc na
tych pnczach, Thomas i Alby spotkaj swoje przeznaczenie.
Po upywie kilku minut dostrzeg pierwsze migoczce wiato odbijajce si od
pobliskich cian Labiryntu. Przeraajce dwiki, ktre sysza, nasiliy si w cigu ostatniej
godziny, a teraz doczy do nich wysoki, mechaniczny pisk, niczym miertelny ryk maszyny.
Jego uwag zwrcio czerwone wiateko, ktre pojawio si na cianie z jego lewej
strony. Odwrci si i omal nie krzykn - ukolec by zaledwie o kilka centymetrw od
niego. Jego patykowate odna przedzieray si przez bluszcz i w jaki sposb przylegay do
ciany. Czerwone wiato wydobywajce si z jego oka byo niczym niewielkie soce, ktre
olepiao go swoim blaskiem. Thomas zmruy oczy, starajc si skupi na pancerzu
mechanicznego owada.
Tuw ukolca skada si ze srebrzystego walca o rednicy okoo omiu centymetrw
i dugoci okoo dwudziestu piciu. Wystawao z niego dwanacie ruchomych odny,
rozmieszczonych na caej dugoci stwora, co sprawiao, e wyglda niczym jaszczur. Z
powodu olepiajcego czerwonego wiata, ktre wiecio wprost w niego, Thomas nie mg
dostrzec gowy ukolca, jednak wydawaa mu si ona niewielkich rozmiarw, a jej gwn
funkcj zdawao si by postrzeganie.
Wtem dostrzeg najgorsze. Mia wraenie, e ju to widzia wczeniej, gdy ukolec
przemyka obok niego w kierunku lasu. Teraz by ju tego cakowicie pewien - czerwone
wiato jego oka rzucao mroczn powiat na siedem wielkich liter wymazanych na tuowiu,
jakby wypisanych krwi:
DRESZCZ
Thomas nie potrafi sobie wyobrazi powodu, dla ktrego kto miaby umieszcza to
sowo na owadzie, poza tym, eby obwieci Streferom, e by zy.
Wiedzia, e stworzenie musiao szpiegowa dla tych, ktrzy ich tu zesali - tyle
powiedzia mu Alby, wyjaniajc, e w ten sposb obserwuj ich Stwrcy. Thomas
znieruchomia i wstrzyma oddech w nadziei, e uk reaguje jedynie ruch. Po dugiej chwili
jego puca domagay si powietrza.
Przy dwiku szczknicia, a nastpnie terkotu, chrzszcz odwrci si i czmychn,
znikajc w gstwinie bluszczu. Thomas wcign w puca olbrzymi haust powietrza, po chwili
kolejny, czujc, jak owinite wok piersi pncza wbijaj si mu w skr.
Kolejny mechaniczny pisk rozbrzmia gdzie w gbi korytarza, tym razem niedaleko,
a tu za nim rozleg si gwatowny ryk maszyny. Thomas stara si upodobni do
pozbawionego ycia ciaa Albyego, ktre zwisao bezwadnie na pnczach.
I wtedy co wyszo zza rogu naprzeciw i ruszyo wprost na nich.
Co, co widzia ju wczeniej, jednak z bezpiecznej odlegoci, zza grubej szyby.
Co niewyobraalnego.
Bldoerca.
Przeraony Thomas wpatrywa si w monstrualn kreatur zmierzajc korytarzem
wprost na niego.
Potwr wyglda jak efekt nieudanego eksperymentu. Posta rodem z koszmarw.
Pzwierz, pmaszyna. Bldoerca dudni i szczka, przemieszczajc si po kamiennym
chodniku. Jego ciao przypominao gigantycznego limaka, skpo pokrytego wosiem,
poyskujcego od luzu, i drao groteskowo przy kadym nabieranym oddechu. Potwr nie
mia adnej widocznej gowy czy te ogona. By dugi na blisko dwa metry i szeroki na metr
dwadziecia.
Co dziesi lub pitnacie sekund ostre metalowe kolce wyskakiway z jego cielska i
stwr gwatownie zwija si w kul, po czym przetacza si do przodu. Nastpnie
zatrzymywa si, jakby przeprowadzajc rozeznanie. Wtedy kolce choway si z powrotem w
wilgotnej skrze kreatury z obrzydliwym siorbicym dwikiem. Powtarzao si to
nieustannie, a stworzenie przemieszczao si za kadym razem o niecay metr.
Jednak nie tylko wosy i kolce wychodziy z jego ciaa. Gdzieniegdzie znajdowao si
kilka losowo przymocowanych mechanicznych odny, z ktrych kade penio inn funkcj.
Do niektrych przymocowane byy jasne wiata. Inne z kolei miay dugie, gronie
wygldajce igy. Jedno miao trjpalczaste kleszcze, ktre zatrzaskiway si co chwil bez
wyranego powodu. Gdy kreatura przetaczaa si do przodu, odna skaday si, unikajc
zmiadenia. Thomas zastanawia si, co lub kto mg stworzy tak przeraajce i obrzydliwe
monstrum.
rdo dochodzcych do jego uszu dwikw wreszcie si ujawnio. Gdy Bldoerca
zwija si i przetacza, wydawa z siebie metaliczny stukot, niczym ostrze piy mechanicznej.
Ostrza oraz odna tumaczyy przyprawiajce o gsi skrk szczkanie metalu o kamie.
Jednak nic nie budzio w Thomasie wikszej grozy od udrczonych, grobowych jkw, ktre
w jaki sposb wydawaa z siebie kreatura, kiedy si nie poruszaa. Brzmiay one jak krzyki
konajcych na polu bitewnym onierzy.
Majc caoksztat obrazu - besti oraz wydawane przez ni dwiki - Thomas nie by
w stanie przypomnie sobie najczarniejszego z koszmarw, z ktrym mogaby si rwna
zmierzajca w jego stron kreatura. Przezwyciy strach, zmuszajc swoje ciao do
pozostania w cakowitym bezruchu. By pewien, e jego jedyn szans na ocalenie byo
pozostanie niezauwaonym.
Moe nas nie zauway, pomyla. Moe. Jednak rzeczywisto wygldaa inaczej.
ukolec zdy ju zdradzi ich dokadne pooenie.
Bldoerca przetacza si i szczka coraz bliej, zygzakujc to w ty, to w przd,
jczc przy tym i warkoczc. Za kadym razem, gdy si zatrzymywa, jego metalowe odna
aby
nie
zmci
panujcej
ciszy.
Kreatura
wci
zmierzaa
do
przodu.
szczkszczkszczk szczkszczkszczk
Thomas rzuci okiem na d, nie poruszajc gow - Bldoerca w kocu dotar do
muru, na ktrym wisia Thomas wraz z Albym. Zatrzyma si przy zamknitych Wrotach
wiodcych do Strefy, zaledwie kilka metrw na prawo od Thomasa.
- Bagam, id w drug stron - prosi w milczeniu Thomas.
- Zawr.
- Odejd.
- W tamt stron.
- Bagam!
Kolce Bldoercy wyskoczyy na zewntrz; jego ciao poturlao si w kierunku
Thomasa i Albyego. szczkszczkszczk
Zatrzyma si, nastpnie ponownie przetoczy pod mur.
Thomas wstrzyma oddech, nie omielajc si wyda z siebie choby dwiku.
Bldoerca znajdowa si teraz dokadnie pod nimi. Thomas bardzo pragn spojrze w d,
wiedzia jednak, e jakikolwiek ruch moe zdradzi jego pooenie. Snopy wiata
wydobywajce si ze stworzenia owietlay punktowo miejsce wok, jakby na olep, nie
zatrzymujc si w jednym pooeniu.
Nastpnie, bez jakiegokolwiek ostrzeenia, zgasy.
wiat spowia ciemno i nastaa grobowa cisza. Zupenie jak gdyby kreatura zostaa
wyczona. Nie poruszaa si, nie wydawaa adnych dwikw. Nawet grobowe jki ustay
cakowicie. A bez wiata Thomas nie widzia kompletnie nic.
By lepy.
Nabra powietrza nosem. Jego omoczce serce potrzebowao rozpaczliwie tlenu. Czy
kreatury, Thomas wbi lew nog w ziemi i odskoczy w prawo. Rozpdzony Bldoerca,
nie mogc si zatrzyma, przemkn tu obok niego, nim gwatownie zahamowa. Thomas
spostrzeg, e monstrum poruszao si obecnie znacznie szybciej. Wydajc z siebie
metaliczny skowyt, bestia obrcia si, gotowa rzuci si do garda swojej ofiary. Jednak
teraz, kiedy Thomas nie by ju otoczony przez Bldoercw, mia otwart drog ucieczki.
Zerwa si na nogi i popdzi przed siebie. Odgosy pocigu, tym razem pochodzce od
wszystkich czterech Bldoercw, wskazyway, e s tu za nim. Zmuszajc swoje ciao do
ponadludzkiego wysiku, bieg dalej, starajc si pozby uczucia beznadziei, e prdzej czy
pniej go dopadn.
Wtem, trzy korytarze dalej, kto wcign go do przylegego tunelu. Serce
podskoczyo mu do garda, kiedy wyrywajc si, prbowa uwolni si z ucisku. Przesta,
kiedy zorientowa si, e to by Minho.
- Co...
- Zamknij si i chod za mn! - krzykn Minho, odcigajc Thomasa, zanim ten
ponownie stan na nogi.
Bez chwili namysu, Thomas wzi si w gar. Razem przemierzali kolejne korytarze,
skrcajc co chwil. Minho sprawia wraenie, e dokadnie wie, co robi i dokd zmierza. Ani
przez chwil nie zatrzymywa si, aby si zastanowi, w ktr stron pobiec.
Gdy skrcili za najbliszym rogiem, Minho prbowa co powiedzie. Z trudem apic
powietrze, wydysza:
- Wanie... widziaem... twj unik... ktry... zrobie... i... nasun mi... pewien
pomys... musimy tylko... wytrzyma... troch... duej.
Thomas nie marnowa resztek wasnych si na zadawanie pyta. Po prostu bieg za
Minho. Nie ogldajc si za siebie, wiedzia, e Bldoercy doganiali ich w zastraszajcym
tempie. Kady centymetr jego ciaa, wewntrz i na zewntrz, skamla z blu. Jego nogi
bagay go rozpaczliwie, aby w kocu si zatrzyma. Jednak bieg dalej, w nadziei, e serce
nie odmwi mu posuszestwa.
Kilka zakrtw pniej Thomas dostrzeg przed sob co, czego jego mzg nie
pojmowa. Wydawao si to po prostu... niemoliwe. Blade wiato rzucane przez ich
przeladowcw dodatkowo sprawiao, e dziwna rzecz przed nimi stawaa si jeszcze bardziej
widoczna.
Na kocu korytarza nie znajdowaa si kolejna ciana.
Korytarz koczy si ciemnoci.
Thomas zmruy oczy, gdy zbliali si do ciany ciemnoci, starajc si zrozumie
Thomas mu przerwa.
- Wiem, jestem gotw.
Powczyli nogami, dopki nie stanli tu przed wyrw, porodku korytarza, twarz
do Bldoercw. Ich pity dzielio zaledwie kilka centymetrw od krawdzi Urwiska, za
ktrym znajdowa si ju tylko bezkresny bkit.
Jedyne, co im pozostao, to odwaga.
- Chyba nas pojednao! - krzykn Minho, niemal zaguszony przez oguszajce
dwiki kolcw toczcych si po kamiennej pododze. - Na mj znak!
Dlaczego Bldoercy ustawili si w jednym rzdzie - pozostawao tajemnic. By
moe Labirynt by na tyle wski, e nie mogli przemieszcza si obok siebie. Jednak jeden za
drugim toczyli si po kamiennym korytarzu, szczkajc i jczc, gotowi, by zabi.
Kilkanacie metrw zmienio si w kilka i kreatury dzielio zaledwie kilka sekund od
zderzenia z oczekujcymi na egzekucj ofiarami.
- Przygotuj si - powiedzia spokojnie Minho. - Jeszcze nie... jeszcze nie...
Thomas nie mg wytrzyma adnej milisekundy oczekiwania. Chcia po prostu
zamkn oczy i ju wicej nie oglda adnego Bldoercy.
- Teraz! - wrzasn Minho.
W chwili, gdy pierwszy z potworw wycign przed siebie odne, aby zatopi w
ciaach chopcw swoje kleszcze, Minho i Thomas odskoczyli na bok, kady w kierunku
zewntrznej ciany korytarza. Taktyka ta sprawdzia si u Thomasa ju wczeniej i sdzc po
przeraliwym, piskliwym odgosie, ktry wyda z siebie pierwszy Bldoerca, zadziaaa
ponownie. Monstrum spado z krawdzi Urwiska. O dziwo, jego okrzyk wojenny gwatownie
usta, miast powoli znikn w otchani bkitu.
Thomas wyldowa na cianie i odwrci si w sam por, by ujrze, jak druga
kreatura, nie mogc si zatrzyma, wypada z krawdzi. Trzeci z nich wbi zakoczone ostrym
kolcem odne w kamienny chodnik, jednak sia rozpdu bya zbyt wielka. Przeszywajcy,
zgrzytliwy pisk rozdzierajcego kamie kolca przyprawi Thomasa o dreszcze na plecach,
cho chwil pniej Bldoerca run w przepa. Ponownie, ani jeden z nich nie wyda z
siebie adnego dwiku, spadajc - zupenie jakby zamiast spa, zniknli w otchani.
Czwarty i ostatni szarujcy potwr zdy si w por zatrzyma, chwiejc si na
krawdzi urwiska, utrzymujc rwnowag przy pomocy kolca i kleszczy.
Instynktownie Thomas wiedzia, co powinien zrobi. Spogldajc na Minho, skin
gow, po czym odwrci si. Obaj ruszyli na Bldoerc, kopic kreatur z wyskoku ze
wszystkich, sabncych ju si. Razem wysali ostatniego potwora na rych mier.
dokona.
Thomas wiedzia, e powinien by z siebie dumny, wiedzia, e spisa si dzielnie.
Jednak w tej chwili czu jedynie potworne zmczenie i ulg.
- Co zrobilimy inaczej?
- Nie wiem. Ciko jest wycign od nieboszczyka informacj, co zrobi le.
Thomas zastanawia si, dlaczego rozjuszone wrzaski Bldoercw skoczyy si tak
nagle, kiedy spadali z Urwiska, dlaczego nie by w stanie zobaczy spadajcych cielsk
kreatur. Byo w tym co dziwnego i niepokojcego.
- Wyglda, jakby po upadku z Urwiska po prostu si rozpynli.
- Tak, to byo dosy dziwne. Kilku Streferw miao teori, e inne rzeczy te
poznikay, jednak pokazalimy im, e si mylili. Spjrz.
Thomas obserwowa, jak Minho rzuci kamieniem z Urwiska, nastpnie przyglda
si, jak kamie spada. Robi si coraz mniejszy i mniejszy, a w kocu Thomas straci go z
oczu. Odwrci si z powrotem w stron Minho.
- czego niby to dowodzi? Minho wzruszy ramionami.
- C, kamie nie znikn.
- Wic jak mylisz, co si stao? - Byo to co znaczcego, Thomas czu to.
Minho ponownie wzruszy ramionami.
- Moe s zaczarowani. Zbyt mocno rwie mnie eb, by tym teraz rozmyla.
Nagle Thomas porzuci wszelkie myli odnonie Urwiska. Przypomnia sobie o
Albym.
- Musimy wraca. - Resztkami si zmusi swoje ciao do powstania. - Musimy zdj
Albyego ze ciany. - Widzc zmieszanie na twarzy Minho, wyjani mu prdko, co zrobi z
linami z pncza.
Minho spuci wzrok przygnbiony.
- Nie ma szans, by przey. Thomas odrzuci tak moliwo.
- Skd moesz to wiedzie? Idziemy! - Odwrci si i ruszy wzdu korytarza,
kulejc.
- Poniewa nikomu wczeniej nie udao si... Zamilk i Thomas wiedzia, co mia na
myli.
- Dlatego, e wczeniej zawsze dopadali ich Bldoercy, nim zdylicie ich odnale.
Alby zosta ukuty tylko jedn z igie, tak?
Minho powsta i doczy do Thomasa, zmierzajc wolnym krokiem w stron Strefy.
- Nie wiem, nigdy wczeniej si to nie zdarzyo. Kilka osb zostao ukutych w cigu
dnia, ale oni dostali Serum, przeszli Przemian. Tych, ktrzy zostali ukuci w nocy w
Labiryncie, znajdowalimy dopiero wiele dni pniej, o ile w ogle. I wszyscy zginli w
sposb, o ktrym raczej nie chcesz usysze.
Thomas wzdrygn si na sam myl.
- Wydaje mi si, e po tym, przez co wanie przeszlimy, mog to sobie wyobrazi.
Minho podnis wzrok, zdziwienie zagocio na jego twarzy.
- Chyba to rozgryze. Mylilimy si. Miejmy nadziej, e tak jest. Wczeniej kady,
kto zosta udlony i nie wrci przed zachodem soca, by ju trupem, wic zaoylimy, e
nie ma sensu wraca, kiedy i tak jest ju za pno na Serum. - Wydawa si by podniecony
swoim tokiem mylenia.
Skrcili za kolejny rg, Minho nagle wyprzedzi Thomasa. Zwiadowca zwikszy
tempo, jednak Thomas szed swoim krokiem, zdziwiony tym, jak dobrze pamita tras
powrotn, skrca nawet jako pierwszy.
- A to Serum? - zapyta Thomas. - Syszaem ju o nim kilkakrotnie. Co to waciwie
jest? I skd si wzio?
- To, na co wskazuje nazwa, wieuchu. To serum. Serum Blu.
Thomas wyda z siebie aosny miech.
- A ja mylaem, e dowiedziaem si ju wszystkiego o tym durnym miejscu. Skd ta
nazwa? I dlaczego mwicie na te kreatury Bldoercy?
Minho odpowiada na pytania i idc teraz obok siebie, kontynuowali wdrwk,
przemierzajc niezliczon ilo zakrtw Labiryntu.
- Nie wiem, skd si wzia ich nazwa, jednak Serum pochodzi od Stwrcw - tak ich
przynajmniej nazywamy. Dostajemy je od zawsze, co tydzie, wraz z zaopatrzeniem. To lek
lub antidotum, czy co podobnego, ktre znajduje si ju w strzykawce, gotowe do uycia. Wykona gest wbijania igy w rami. - Wbijasz to cholerstwo w kogo, kto zosta udlony, i
to go odratowuje. Nastpnie delikwent przechodzi przez Przemian - ktra jest do dupy - ale
poza tym jest uleczony.
Przez minut lub dwie Thomas w ciszy przyswaja informacj. Skrcili jeszcze kilka
razy. Zastanawia si nad Przemian i tym, co oznaczaa. I z jakiego powodu wci
rozmyla o tamtej dziewczynie.
- Dziwne - przemwi w kocu Minho. - Nigdy wczeniej o tym nie rozmawialimy.
Jeli Alby wci yje, to nie ma sensu zakada, e Serum nie moe go uratowa. Jakim
cudem wbilimy sobie do naszych klumpowatych bw, e kiedy Wrota si zamykaj, to ju
przepade - jeste trup. Musz zobaczy t twoj pajczyn na wasne oczy. Co mi si
Smutek napeni jego serce niczym miertelna trucizna. Krzyki Alby ego, odlege, lecz wci
syszalne, jeszcze pogarszay ten stan. Za kadym razem, gdy je sysza, musia zasania uszy
domi.
W kocu dzie dobiega koca i gdy soce chylio si ku zachodowi, sycha byo
znajome zgrzytanie zamykanych na noc Wrt. Thomas nie mia adnych wspomnie
zwizanych ze swoj przeszoci, jednak cieszy si, e najgorsza doba w jego yciu wanie
dobiega koca.
Tu po zmroku Chuck przynis mu posiek i du szklank zimnej wody.
- Dziki - powiedzia Thomas, odczuwajc przypyw sympatii do modszego kolegi.
Pochania woowin i kluski z talerza tak szybko, jak tylko jego bolce donie mu na to
pozwalay. - Tego byo mi trzeba - wymamrota z pen buzi. Wzi wielki yk wody i wrci
do oczyszczania talerza. Dopki nie zacz je, nie zdawa sobie nawet sprawy, jak bardzo
by godny.
- Jesz jak winia w korycie - powiedzia Chuck, siadajc na awce obok. - Zupenie
jakbym oglda zagodzonego warchlaka, ktry paaszuje wasnego klumpa.
- Bardzo mieszne - odpowiedzia Thomas z sarkazmem. - Powiniene zabawia
Bldoercw, marnujesz si.
Na twarzy Chucka pojawi si chwilowy wyraz blu, ktry sprawi, e Thomas poczu
si gupio, jednak znikn tak szybko, jak si pojawi.
- A to przypomniao mi, e wszyscy o tobie gadaj.
Thomas wyprostowa si, niepewny, jak zareaguje na wiadomo.
- Co to ma niby oznacza?
- Rany! Pomylmy. Najpierw opucie Stref na noc, wchodzc do Labiryntu bez
pozwolenia. Potem zabawie si w spidertarzana, wspinajc si po bluszczu, skaczc na
lianach i przypinajc ludzi do cian. Co wicej, zostae pierwsz osob, ktra przetrwaa noc
w Labiryncie, a na koniec ukatrupie czterech Bldoercw. Nie stary, nie mam pojcia, o
czym sztamaki gadaj na miecie.
Wezbrane uczucie dumy napenio pier Thomasa, po czym uleciao. Uczucie
szczcia, ktre na chwil zagocio w jego sercu, napawao go odraz. Alby wci lea w
ku, wijc si z blu, i najprawdopodobniej bagajc o mier.
- To Minho wpad na pomys, eby ich zepchn z Urwiska, nie ja.
- On mwi co innego. Widzia twojego nura przed Bldoerc i wpad na pomys, aby
to samo powtrzy przy Urwisku.
- Jakiego znowu nura - zapyta Thomas, przewracajc oczyma. - Kady kretyn by na
to wpad.
- Nie bd taki skromniacha. To, czego dokonae, jest absolutnie niesamowite. Ty i
Minho, oczywicie.
Thomas rzuci nagle pusty talerz na ziemi, wyranie rozzoszczony.
- To dlaczego tak fujowo si czuj? Moe znasz i na to odpowied?
Szuka odpowiedzi w twarzy Chucka, jednak nie znalaz jej. Chopak po prostu
siedzia, obejmujc kolana ramionami ze spuszczon gow. W kocu wymamrota pod
nosem:
- Z tego samego powodu, co my wszyscy.
Siedzieli w milczeniu, dopki kilka minut pniej nie podszed do niech Newt, ktry
wyglda jak chodzcy trup. Usiad na ziemi naprzeciw nich, z najbardziej smutn i
zatroskan min, jak widzieli. Pomimo to Thomas ucieszy si na jego widok.
- Najgorsze ju chyba za nim - powiedzia Newt. - Przez kilka dni skubaniec powinien
spa, a gdy si obudzi, powinno by lepiej. Moe jeszcze troch powydziera paszczk.
Thomas nie potrafi sobie wyobrazi, jak paskudna musiaa by to mka - jednak cay
proces Przemiany wci pozostawa dla niego tajemnic. Zwrci si do starszego z
chopcw, starajc si brzmie naturalnie.
- Newt, przez co on w ogle teraz przechodzi? Powanie, nie mam pojcia, na czym ta
caa Przemiana polega.
Odpowied przestraszya go.
- Wydaje ci si, e my wiemy? - prychn Newt, wyrzucajc rce w gr i opuszczajc
je z powrotem na kolana. - Wiemy jedynie tyle, e kiedy Bldoerca udli ci tymi
paskudnymi igami, musisz dosta Serum, w przeciwnym razie zdychasz. Jeeli dostaniesz
Serum na czas, wtedy twoje ciao szaleje, dostajesz torsji, na skrze wyskakuj ci pcherze,
robisz si zielony jak ogr i miotasz pawiem na wszystkie strony. Wystarczajco ci to
zobrazowaem, Tommy?
Thomas zmarszczy brwi. Nie mia zamiaru kogokolwiek jeszcze bardziej
denerwowa, jednak potrzebowa odpowiedzi.
- Posuchaj, wiem, e nie jest atwo przyglda si, jak twj przyjaciel cierpi, jednak ja
chc si tylko dowiedzie, co si z nim dzieje. Dlaczego nazywacie to Przemian?
Newt si rozluni, wydawao si nawet, e ustpi, i westchn.
- Przywodzi wspomnienia. Niewielkie strzpy, jednak wyrane wspomnienia
pochodzce z czasw, zanim si tutaj znalelimy. Kady, kto przez ni przechodzi,
zachowuje si po wszystkim jak walnity szajbus - cho zazwyczaj nie a tak, jak
biedaczysko Ben. Tak czy siak, to jakby dosta swoje dawne ycie i po chwili znowu ci je
wydarli.
Umys Thomasa szala.
- Jeste pewien? - zapyta.
Newt wyglda na zdezorientowanego.
- O co ci chodzi. Czego mam by pewien?
- Czy przeszli Przemian, poniewa chc wrci do dawnego ycia, czy te dlatego, e
s tak przygnbieni uwiadomieniem sobie, e ich stare ycie nie byo wcale lepsze od tego
tutaj?
Newt wpatrywa si w niego przez chwil, po czym odwrci wzrok, najwyraniej
pogrony w gbokim zamyleniu.
- Sztamaki, ktre przez to przeszy, nigdy o tym nie gadaj. Staj si... inni.
Niesympatyczni, bym powiedzia. Jest ich paru w Strefie, jednak nie wytrzymasz w ich
pobliu.
Jego gos by odlegy, a jego oczy powdroway ku czarnemu punktowi w lesie.
- Mnie to mwisz - wtrci Chuck. - Gally jest z nich wszystkich najgorszy.
- Co nowego o tej dziewczynie? - zapyta Thomas, zmieniajc temat. Nie mia ochoty
rozmawia o Gallym. W dodatku wci powraca do niej mylami. - Widziaem, jak Plaster
karmi j na grze.
- Nie - odpowiedzia Newt. - Wci w tej cholernej piczce, czy czymkolwiek to jest.
Raz na jaki czas mamrocze jakie bzdury pod nosem, jakby we nie. Przyjmuje pokarm,
wydaje si by zdrowa. To do dziwne.
Zapada duga cisza, jak gdyby caa ich trjka rozmylaa nad jakim
wytumaczeniem. Thomas po raz kolejny zastanawia si nad tym, e z jakich
niewytumaczalnych powodw czu si z ni zwizany, cho to uczucie nieco przygaso.
Zapewne dlatego, e inne sprawy zaprztay mu teraz gow.
W kocu Newt przerwa cisz.
- Tak czy inaczej, musimy teraz zdecydowa, co pocz z Tommym.
Thomas oywi si, zmieszany jego wypowiedzi.
- Pocz ze mn? O czym ty mwisz?
Newt powsta, wycigajc rce.
- Wywalie to miejsce do gry nogami, cholerny szczylniaku. Poowa Streferw
uwaa ci za Boga, a druga chce spuci twoje dupsko do szybu Puchy. Jest o czym gada.
- Niby o czym? - Thomas nie wiedzia, co byo gorsze - to, e ludzie uwaali go za
aosny.
Newt rzuci Gallyemu surowe spojrzenie, po czym kontynuowa:
- Ciesz si, e sobie to wyjanilimy. - Kolejne przewrcenie ocami. - Powd, dla
ktrego si dzisiaj tu zebralimy, jest taki, e przez ostatnie dwa dni niemal kady dzieciak w
Strefie przyazi do mnie, jczc, e chce go albo zadrczy, albo si z nim zarczy. Musimy
w kocu postanowi, co z nim robimy.
Gally pochyli si do przodu, jednak Newt powstrzyma go, nim zdoa cokolwiek
powiedzie.
- Bdziesz mia okazj, Gally. Kady po kolei. A tobie, Tommy, nie wolno si choby
sowem odezwa, dopki ci nie zapytamy. Ogay? Czeka, a Thomas przytaknie - co uczyni
niechtnie - nastpnie wskaza na chopaka siedzcego z tyu pokoju, po prawej stronie. - No
to start, tusty Zart.
Rozleg si chichot, gdy Zart, wielgachny jegomo trzymajcy piecz nad Zielin,
powierci si na krzele. Pasowa do tego miejsca tak samo, jak piernik do wiatraka.
- No c - rozpocz Zart, bdzc oczami po pokoju, jakby szukajc podpowiedzi, co
ma waciwie powiedzie. - Sam nie wiem. Zama jedn z naszych najwaniejszych zasad.
Nie moemy pozwoli, aby inni pomyleli sobie, e tak mona. - Przerwa i spojrza na swoje
donie, rozcierajc je. - Ale z drugiej strony, on... wszystko zmieni. Teraz ju wiemy, e
moemy tam przey i e moemy pokona Bldoercw.
Thomas poczu ulg. By kto, kto jeszcze sta po jego stronie. Obieca sobie, e
bdzie wyjtkowo miy dla Zarta.
- Daje spokj - wyrzuci Gally. - Zao si, e to tak naprawd Minho pozby si
tych brzydali.
- Zawrzyj twarzostan, Gally! - wrzasn Newt, tym razem wstajc z krzesa. Po raz
kolejny Thomas mia ochot wznie okrzyk radoci. - W tej chwili to ja peni rol
Przewodniczcego i jeeli usysz, jak jeszcze jedno sowo opuszcza twoj twarz nieproszone,
to twj tyek bdzie mia ekstra Wygnanie.
- Ale prosz - wyszepta sarkastycznie Gally, a gdy osun si na krzeso, gupkowaty
wyraz niezadowolenia ponownie zagoci na jego twarzy.
Newt usiad i skin na Zarta.
- To wszystko? Wnosisz jakie oficjalne rekomendacje?
Zart pokrci gow.
- Dobrze. Teraz Patelniak.
Kucharz umiechn si pod brod i wyprostowa si na krzele.
dopilnowa, eby kady si o tym dowiedzia, tak aby pozostaym nic nie strzelio do ba.
Gally zaklaska, a Newt rzuci w jego stron gniewne spojrzenie. Thomas poczu
szybsze uderzenia serca.
Dwch kolejnych Opiekunw przemwio, jeden opowiada si za pomysem
Patelniaka, drugi za Winstona. Nastpnie przysza kolej na Newta.
- Zgadzam si w wikszoci z wami. Thomas powinien zosta ukarany, jednak
musimy postanowi, do czego wykorzystamy jego talent. Wstrzymuj si z gosem, dopki
wszyscy nie przemwi. Nastpny.
Jeszcze bardziej ni siedzenia cicho, Thomas nie mg znie caego tego gldzenia o
karze. Jednak gdzie w gbi trudno byo mu si z nimi nie zgodzi. Wykaza si, ale przy
okazji zama jednak najwaniejsz z zasad.
Opiekunowie kontynuowali. Niektrzy z nich uwaali, e powinien zosta
nagrodzony, inni, e ukarany. Lub jedno i drugie. Thomas nie mg ju tego sucha,
wyczekujc na wypowied dwch ostatnich Opiekunw - Gallyego i Minho. Drugi z nich nie
odezwa si sowem, odkd Thomas wszed do pokoju; po prostu siedzia niedbale na krzele,
wygldajc, jakby nie spa od tygodnia.
Gally zacz jako pierwszy.
- Myl, e wyraziem swoje zdanie dosy jasno ju wczeniej.
Super, pomyla Thomas. W takim razie gba na kdk.
- Ogay - powiedzia Newt, przewracajc po raz kolejny oczami. - W takim razie kolej
na Minho.
- Nie! - rykn Gally, sprawiajc, e kilku Opiekunw a podskoczyo z krzese. Chc co jednak powiedzie.
- No to mw, twojama - odpowiedzia mu Newt. Thomas poczu si nieco lepiej,
wiedzc, e tymczasowy Przewodniczcy Rady gardzi Gallym niemal tak samo jak on.
Chocia Thomas tak bardzo si go ju nie ba, to nadal szczerze go nienawidzi.
- Zastanwcie si tylko - rozpocz Gally. - Ten krtas zjawia si pewnego dnia w
Pudle, udajc zdezorientowanego i przestraszonego. Kilka dni pniej ugania si w
Labiryncie za Bldoercami, zachowujc si jak pan na wociach.
Thomas wzdrygn si, liczc, e reszta nie podzielaa myli Gally ego.
Chopak kontynuowa wywd.
- Sdz, e to wszystko jego gra. Bo niby jakim cudem mg tego wszystkiego
dokona po zaledwie paru dniach tutaj? Ni kupuj tego.
- Co ty waciwie insynuujesz, Gally? - zapyta Newt.
bredzi co o tym, e nic nie bdzie ju takie jak wczeniej. Znajdujemy martwego Bldoerc.
Thomas niby przypadkiem przedostaje si na noc do Labiryntu, a nastpnie stara si
wszystkich przekona, jaki to z niego bohater. C, ani Minho, ani nikt inny nie widzia go,
jak cokolwiek robi przy linach. Skd pewno, e to wanie wieuch przywiza tam
Albyego?
Gally przerwa. Przez kilka sekund nikt nie odezwa si ani sowem, w piersi Thomasa
narastaa panika. Chyba nie uwierzyli w to, co opowiada? Chcia si broni i o mao co si
nie odezwa. Jednak nim zdoa wypowiedzie choby sowo, Gally przemwi ponownie.
- Zbyt wiele dziwnych rzeczy wydarzyo si ostatnio, a wszystko zaczo si, kiedy
pojawi si ten wieuch. Dziwnym zbiegiem okolicznoci zosta pierwsz osob, ktrej udao
si przetrwa noc w Labiryncie. Co tu nie gra i dopki tego nie wyjanimy, oficjalnie
rekomenduj wsadzi jego smrodliwy zad do Ciapy. Na miesic, a potem zwoamy kolejne
Zgromadzenie i zastanowimy si, co dalej.
Kolejne pomruki wypeniy sal, a Newt zapisa co w notatniku, potrzsajc gow,
co napawao Thomasa iskierk nadziei.
- Skoczye, Kapitanie Gally? - zapyta Newt.
- Nie bd taki dowcipny - rzuci Gally, cay czerwony ze zoci. - Mwi powanie.
Jak moemy ufa temu szczylniakowi, skoro nie jest z nami nawet od tygodnia? Najpierw
pomyl, zanim skrelisz mj gos.
Po raz pierwszy Thomas wczu si w jego sytuacj - Gally mia racj co do tego, jak
traktowa go Newt. W kocu by przecie Opiekunem.
Wci go jednak nie trawi, pomyla Thomas.
- Dobrze, Gally - odpowiedzia Newt. - Przepraszam. Wysuchalimy tego, co miae
do powiedzenia, i wemiemy pod uwag twoj cholern opini. Czy ju skoczye?
- Tak, skoczyem. I mam racj.
Nie odzywajc si wicej do Gallyego, Newt wskaza na Minho.
- miao, a jakie jest twoje zdanie?
Thomas cieszy si, e w kocu nadesza kolej Minho. Na pewno bdzie go broni do
upadego.
Minho wsta szybko, zaskakujc wszystkich.
- Byem tam. Widziaem, co zrobi. Nie wymik, kiedy ja robiem w gacie. Nie
biadoli w kko, jak Gally. Chc wyda moj rekomendacj i zamkn temat.
Thomas wstrzyma wdech, zastanawiajc si, co powie.
- Ogay - powiedzia Newt. - Zatem mw.
pojcia. Jestem tu jedynym zwiadowc w Radzie i z tych tu zebranych tylko Newt by jeszcze
w Labiryncie.
Gally przerwa mu.
- Nie, jeeli liczy czas, kiedy ja...
- Nie! - wrzasn Minho. - Moesz mi wierzy. Ani ty, ani ktokolwiek inny, nie ma
bladego pojcia, jak tam jest. Zostae udlony, poniewa zamae t sam zasad, o ktr
teraz obwiniasz Thomasa. To si nazywa hipokryzja, ty krtasie pie...
- Dosy! - przemwi Newt. - Uzasadnij swoj propozycj i koczymy ju to zebranie.
Napicie byo gste niczym londyska mga. Thomas poczu si, jakby powietrze w
pokoju zeszklio si i w kadej chwili mogo si roztrzaska. Zarwno Gally, jak i Minho
wygldali, jakby ich napita, czerwona skra twarzy miaa zaraz pkn. W kocu jednak
obaj spucili wzrok.
- W kadym razie, posuchajcie - kontynuowa Minho, siadajc na krzele. - Nigdy
czego takiego nie widziaem. On nie panikowa. Nie jcza, nie becza ani nie wyglda na
przestraszonego, a jest tu zaledwie od paru dni. Pomylcie, jak my si zachowywalimy na
pocztku. Schowani w kcie, zdezorientowani, moczylimy bezustannie portki i nikomu nie
ufalimy. Kady z nas taki by przez cae tygodnie, a nawet miesice, dopki si z tym,
purwa, nie pogodzilimy.
Minho ponownie powsta, wskazujc na Thomasa.
- Kilka dni po tym, jak ten go si tu zjawi, wszed do Labiryntu, by ratowa dwch
sztamakw, ktrych ledwo zna. Cae to gadanie na temat tego, e zama zasad, jest po
prostu mieszne. On jeszcze nie zna zasad. Ale mnstwo osb za to zdyo mu ju
naopowiada, jak to jest znale si w Labiryncie, zwaszcza w nocy. Mimo to wszed tam,
gdy zamykay si Wrota, tylko dlatego, e kto potrzebowa pomocy. - Wzi gboki oddech,
jak gdyby zbierajc siy, by mwi dalej.
- Ale to dopiero pocztek. Pniej widzia, jak skreliem Albyego, jak zostawiem go
na pewn mier. A to ja byem weteranem. Tym, ktry posiada dowiadczenie i wiedz.
Wic kiedy Thomas zobaczy, e si poddaem, to nie powinien tego zakwestionowa. Jednak
to zrobi. Pomylcie, ile silnej woli i wysiku kosztowao go, aby centymetr po centymetrze
wciga Albyego na t cian. To szalone. To czysty obd.
- To jednak nie wszystko. Nastpnie pojawili si Bldoercy. Powiedziaem
Thomasowi, e musimy si rozdzieli, i zastosowaem przewiczony manewr wymijajcy,
uciekajc zygzakiem. Thomas, zamiast robi w gacie, przej kontrol, przeciwstawi si
wszelkim prawom fizyki i grawitacji, aby wcign Albyego na cian, potem odcign od
Newta.
- Wiem, e mnie nienawidzisz i e zawsze tak byo. Powiniene zosta Wygnany za
swoje enujce umiejtnoci kierowania grup. Jeste aosny i kady, kto tu zostanie, nie jest
wcale lepszy. Nic ju nie bdzie takie jak kiedy. To wam mog obieca.
Thomas poczu, jak nogi si pod nim ugiy. Zupenie jak gdyby jego ycie byo
jeszcze zbyt mao zagmatwane.
Gally otworzy drzwi na ocie i wyszed na korytarz, jednak zanim ktokolwiek zdy
zareagowa, wstawi gow z powrotem do pokoju.
- A co do ciebie - powiedzia, wlepiajc oczy w Thomasa - szczylniaku, ktremu
wydaje si, e jest cholernym Bogiem. Nie zapominaj, e ju ci widziaem. Przeszedem
przez Przemian. To, co oni postanowi, nie ma adnego znaczenia.
Przerwa, spogldajc na kad osob w pokoju. Kiedy jego zoliwe spojrzenie
spoczo ponownie na Thomasie, przemwi po raz ostatni.
- Nie wiem, po co przybye, ale kln si na swoje ycie, e ci powstrzymam. Zabij,
jeli bd musia.
Nastpnie odwrci si i wyszed, zatrzaskujc za sob drzwi.
Thomas siedzia nieruchomo, walczc z mdociami, ktre nawiedziy jego ciao
niczym infekcja. Odkd si tu pojawi, w przecigu tak krtkiego czasu, zdy ju
dowiadczy caej gamy emocji. Strachu, samotnoci, rozpaczy, smutku, a nawet niewielkiej
krztyny radoci. Jednak to byo co zupenie nowego - usysze od kogo, e nienawidzi ci
tak bardzo, e a chce zabi.
Gally oszala, pomyla. Jest cakowicie obkany. Myl ta jedynie wzmocnia jego
niepokj. Obkani ludzie s zdolni do wszystkiego.
Czonkowie Rady stali lub siedzieli w ciszy, najwyraniej tak samo jak Thomas
zszokowani sytuacj, ktrej wanie dowiadczyli. Newt i Winston w kocu wypucili Minho
z ucisku. Caa trjka podesza z ponur min do swoich krzese i usiada.
- Kompletnie go porbao - powiedzia Minho, niemal szeptem. Thomas nie by w
stanie stwierdzi, czy chcia, aby inni go usyszeli.
- Odezwa si witoszek - odpar Newt. - Co ty sobie myla? Nie wydaje ci si, e
troch przesadzi?
Minho zmruy oczy i odchyli gow w ty, jakby zdumiony pytaniem Newta.
- Zachowaj t gadk dla siebie. Kady z was cieszy si, e ten krtas dosta to, na co
zasuy, i dobrze o tym wiesz. Najwyszy czas, e kto postawi si temu klumpowi.
- Znalaz si w Radzie nie bez powodu - powiedzia Newt.
- Stary, on grozi, e przetrci mi kark i zabije Thomasa! Ten kole ma nierwno pod
sufitem, wic lepiej wylij go czym prdzej do Ciapy. Facet jest niebezpieczny.
Thomas nie mg si bardziej zgodzi i po raz kolejny o mao nie zama zakazu
mwienia, jednak w por si opamita. Nie chcia wpdzi si w jeszcze wiksze kopoty.
Nie wiedzia jednak, jak dugo jeszcze wytrzyma.
- Moe mia racj - powiedzia Winston, niemal zbyt cicho.
- Co? - zapyta Minho, odgadujc myli Thomasa.
Winston wyglda na zaskoczonego, e sowa te pady w ogle z jego ust. Bdzi
oczami po pokoju, zanim zdoby si na wyjanienia.
- C... on przeszed przez Przemian. Bldoerca udli go w rodku dnia tu za
Zachodnimi Wrotami. To znaczy, e ma wspomnienia, a powiedzia przecie, e wieuch
wyglda znajomo. Po co miaby zmyla?
Thomas zastanawia si nad Przemian i nad przywoywanymi przez ni
wspomnieniami. Nie myla o tym wczeniej, jednak moe warto byoby da si udli
Bldoercy i przej przez cay ten koszmarny proces, aby sobie co przypomnie? W tej
samej chwili wyobrazi sobie Bena wijcego si w ku oraz przypomnia wrzaski Albyego.
Nie ma mowy, pomyla.
- Winston, czy ty w ogle widziae, co si tu przed chwil wydarzyo? - zapyta
Patelniak z niedowierzaniem. - Gally to szajbus. Nie moesz wierzy w te brednie. Bo niby
co, wydaje ci si, e Thomas to Bldoerca w przebraniu?
Reguy czy nie, Thomas mia ju serdecznie do. Nie mg wytrzyma choby chwili
duej w milczeniu.
- Czy mog w kocu co powiedzie? - zapyta z frustracj w gosie. - Mam ju dosy
waszego gadania o mnie i zachowywania si, jakby mnie tu nie byo.
Newt spojrza na niego i skin gow.
- miao. Ju chyba bardziej nie mona spieprzy tego cholernego zebrania.
Thomas zebra myli w popiechu, szukajc odpowiednich sw kbicych si w
obokach frustracji, starajc si opanowa zmieszanie i zo.
- Nie wiem, dlaczego Gally mnie nienawidzi. Mam to gdzie. To jaki psychol. A co
do tego, kim naprawd jestem, to wiecie dokadnie tyle samo co ja. Jednak, jeeli dobrze
pamitam, to zebralimy si tutaj w zwizku z tym, co zrobiem w Labiryncie, a nie dlatego,
e jaki kretyn uwaa mnie za zo wcielone.
Kto zachichota i Thomas przerwa, liczc, e wszyscy zrozumieli, o co mu chodzi.
Newt skin, wygldajc na zadowolonego.
dnia, aby zobaczy Bena. Zrobio mu si niedobrze na sam myl o tym. Chcia wierzy, e
Alby mia ju za sob mk, przez jak przechodzi, i e nie bdzie musia oglda ponownie
czego podobnego - blada skra, yy i bekot. Spodziewa si jednak najgorszego i na to si
szykowa.
Pody za Newtem do drugich drzwi po prawej i przyglda si, jak chopak lekko w
nie zastuka. W odpowiedzi usyszeli jk. Newt pchn drzwi, ciche skrzypnicie ponownie
przywiodo mgliste wspomnienie z dziecistwa zwizane z filmami o nawiedzonych domach.
Oto znowu byo - krtka migawka z przeszoci. Pamita filmy, jednak nie potrafi sobie
przypomnie twarzy aktorw lub tego, z kim je oglda. Pamita kina, jednak nie potrafi
przywoa wspomnie odnonie tego, jak wyglday. Frustracja, ktr z tego powodu
odczuwa, bya wrcz niemoliwa do opisania.
Newt wszed do pokoju i wskaza rk, by Thomas zrobi to samo. Wchodzc, by
przygotowany na oczekujcy go koszmar. Jednak gdy podnis wzrok, ujrza jedynie mizernie
wygldajcego nastolatka, ktry lea na ku z zamknitymi oczyma.
- Czy on pi? - zapyta szeptem Thomas, starajc si unikn pytania, ktre koatao
mu si w gowie: Czy on yje?
- Nie wiem - odpowiedzia cicho Newt. Podszed do ka i usiad na drewnianym
krzele obok. Thomas zaj miejsce po drugiej stronie.
- Alby - wyszepta Newt. Po chwili powtrzy goniej: - Alby. Chuck powiedzia, e
chciae porozmawia z Tommym.
Powieki chorego zatrzepotay - przekrwione oczy poyskiway w wietle lamp.
Spojrza na Newta, nastpnie na Thomasa siedzcego po przeciwnej stronie. Jczc, obrci
si i usiad, opierajc si plecami o wezgowie.
- Tak - wymamrota chrapliwym gosem.
- Chuck mwi, e gadae od rzeczy, zachowujc si jak wariat. - Newt pochyli si
do przodu. - Co ci jest? Nadal jeste chory?
Kolejne sowa Alby wypowiedzia, oddychajc chrapliwie, tak jakby kade z nich
kosztowao go tydzie ycia.
- Nic... ju... nie bdzie... takie... jak kiedy... Dziewczyna... Thomas... Widziaem
ich... - Jego powieki zamkny si, po czym ponownie otworzyy. Opad z powrotem na
plecy, wpatrujc si w sufit. - Kiepsko si czuj.
- Co masz na myli, mwic, e widziae... - zacz Newt.
- Posaem po Thomasa! - wrzasn Alby z tak nagym przypywem energii, e jeszcze
kilka sekund wczeniej Thomas uznaby to za niemoliwe. - Nie prosiem ci tu, Newt!
Thomas trzyma si kurczowo jego ng, bojc si, e gdy si poruszy, Alby dostanie
kolejnego ataku. Newt odczeka pen minut, zanim powoli wypuci jego donie z ucisku.
Nastpnie kolejn minut, zanim cofn kolano i wsta. Thomas poszed za jego przykadem i
zrobi to samo, liczc, e ich mka dobiega ju koca.
Alby spojrza na nich zapadnitymi oczami, jak gdyby mia lada chwila pogry si
w gbokim nie.
- Przepraszam ci, Newt - wyszepta. - Nie wiem, co si stao. Zupenie jakby co
przejo kontrol nad moim ciaem. Przepraszam...
Thomas wzi gboki oddech, przekonany, e nigdy ju nie dowiadczy czego tak
zatrwaajcego i nieprzyjemnego. Przynajmniej tak mia nadziej.
- Przeprosiny na nic si tu zdadz - odpowiedzia mu Newt. - Prbowae si zabi, do
cholery.
- To nie ja, przysigam - wymamrota Alby.
Newt unis rce w gr.
- Co to ma znaczy, e to nie ty? - zapyta.
- Nie wiem... To... to nie ja. - Alby wyglda na tak samo zmieszanego, jak Thomas
si czu.
Newt jednak zdawa si myle, e nie naleao sobie tym zawraca gowy.
Przynajmniej nie teraz. Chwyci za koce, ktre pospaday z ka podczas ataku Albyego, i
przykry go.
- aduj tyek pod koc, a pogadamy o tym pniej. - Klepn go po gowie i doda. Pomieszao ci si we bie, sztamaku.
Jednak Alby zapad ju w sen, i przytakn tylko, gdy zamyka oczy.
Newt zapa spojrzenie Thomasa, po czym skin w stron drzwi. Thomas nie mia
adnych obiekcji przed opuszczeniem tego wariatkowa. Pody za nim na korytarz. Gdy
wychodzili wanie przez drzwi, Alby wymamrota co z ka.
Obaj chopcy zatrzymali si.
- Co? - zapyta Newt.
Alby otworzy oczy na krtk chwil, nastpnie powtrzy swoje sowa nieco goniej:
- Uwaajcie na t dziewczyn. - Po czym zamkn oczy.
Znowu ona - ta dziewczyna. Dziwnym trafem wszystko zawsze sprowadza si do niej.
Newt spojrza na Thomasa pytajco, jednak Thomas mg mu jedynie odpowiedzie
wzruszeniem ramion. Nie mia pojcia, o co chodzio.
- Chodmy - wyszepta.
Towarzyszy jej jeden z medykw, ten niszy - Thomas nie potrafi sobie przypomnie
jego imienia. Wlewa powoli kilka kropel wody w usta picej dziewczyny. Na stoliku
nocnym sta talerz i miska z pozostaoci po lunchu - ubijane ziemniaki i zupa. Robili
wszystko, co byo w ich mocy, aby utrzyma j przy zdrowiu i yciu.
- Hej, Clint - odezwa si swobodnie Newt, jak gdyby wpada ju wielokrotnie
wczeniej z wizyt. - Trzyma si jeszcze?
- Tak - odpowiedzia Clint. - Nic jej nie jest, cho cigle mwi przez sen. Wydaje nam
si, e niedugo z tego wyjdzie.
Thomas si napry. Z jakiego powodu nigdy wczeniej nie bra pod uwag tej
moliwoci, e dziewczyna moe si obudzi i e nic jej nie bdzie. e uda si z ni
porozmawia. Nie mia pojcia, dlaczego ta myl sprawia nagle, e poczu si nieswojo.
- Zapisalicie kade sowo, ktre wypowiedziaa? - zapyta Newt.
Clint skin gow.
- Wikszoci nie szo zrozumie, ale kiedy tylko moglimy, to tak.
Newt wskaza na notes na stoliku nocnym.
- Poka, co masz.
- C, mwia to samo co wtedy, gdy wycigalimy j z Puda. Mwia te co o
Stwrcach o tym, e wszystko musi si skoczy. I jeszcze... - Clint spojrza na Thomasa,
jak gdyby nie chcia kontynuowa w jego obecnoci.
- W porzdku, moesz mwi przy nim - zapewni go Newt.
- C... nie usyszaem wszystkiego, ale... - Clint ponownie spojrza na Thomasa. Ona wci powtarza jego imi.
Thomas omal nie upad, gdy to usysza. Czy on musi by we wszystko zamieszany?
Skd zna t dziewczyn? To byo jak nieznone uczucie swdzenia wewntrz czaszki,
ktrego nie potrafi si pozby.
- Dziki, Clint - powiedzia Newt tonem, ktry dla Thomasa zabrzmia jak oczywisty
rozkaz odejcia. - Zdasz nam pniej z tego raport, ogay?
- Ma si rozumie. - Plaster skin w stron obu chopcw i opuci pokj.
- Przystaw krzeso - powiedzia Newt, siadajc na krawdzi ka. Thomas,
odczuwajc ulg, e Newt nie wybuchn, ciskajc w niego oskareniami, wzi krzeso
stojce obok stolika i postawi je przy ku, tu obok gowy dziewczyny. Usiad, nachylajc
si do przodu, by spojrze na jej twarz.
- Czy co ci si przypomina? - zapyta Newt. - Cokolwiek?
Thomas nie odpowiedzia, wci starajc si przeama blokad pamici i odszuka
dziewczyn w otchani przeszoci. Wrci myl do ulotnej chwili, gdy otworzya oczy, tu
po tym, kiedy wycignito j z Puda.
Byy bkitne i to o wiele bardziej ni oczy jakiejkolwiek osoby, ktr wczeniej
widzia. Prbowa wyobrazi sobie je teraz, spogldajc na jej pogron we nie twarz. Jej
czarne wosy, jej idealnie biaa skra, jej pene usta... Gdy tak si jej przyglda, uwiadomi
sobie po raz kolejny, jak bardzo bya pikna.
Wyraniejsze wspomnienie niemiao zawitao mu w gowie - trzepot skrzyde w
ciemnym rogu wiadomoci, niewidoczny, jednak wci ten sam. Trwao to zaledwie chwil,
nim znikno w otchani pozostaych, nieuchwytnych wspomnie. Jednak co poczu.
- Znam j - wyszepta, opierajc si z powrotem na krzele. Przyjemnie byo mc w
kocu przyzna si do tego na gos.
Newt a powsta.
- Co? Kim ona jest?
- Nie mam pojcia. Jednak skd j znam. - Thomas przetar oczy, sfrustrowany, e
nie potrafi ustali powizania.
- Dobrze, to myl, chopie. Skoncentruj si.
- Prbuj, wic si przymknij z aski swojej. - Thomas zamkn oczy, przeszukujc
ciemny gszcz myli, szukajc jej twarzy. Kim ona jest? Uderzya go ironia tego pytania.
Przecie nie wiedzia nawet, kim by on sam.
Pochyli si do przodu i wzi gboki oddech, nastpnie spojrza na Newta, krcc
gow w gecie poddania.
- Nie mam zie...
- Teresa.
Thomas zerwa si z krzesa, przewracajc je na podog. Zacz krci si w kko,
jakby czego szuka. Usysza...
- Co jest? - zapyta Newt. - Przypomniae sobie co?
Thomas nie zwraca na niego uwagi, rozgldajc si zdezorientowany po pokoju,
wiedzc, e usysza gos, po czym ponownie spojrza na dziewczyn.
- Ja... - Usiad z powrotem na krzele, pochyli si nad ni, wpatrujc si w jej twarz. Newt, mwie co, zanim wstaem?
- Nie.
Oczywicie, e nie.
- Wydawao mi si, e co syszaem... Sam nie wiem. Moe to byo w mojej gowie.
Czy... ona co mwia?
Wrt i przebieg przez nie, wydostajc si ze Strefy. Bieg nadal, korytarz za korytarzem, w
gb serca Labiryntu, nie baczc na zakazy. Nadal jednak nie mg uciec od gosw.
- Ty i ja, Tom. My im to zrobilimy. Zrobilimy to sobie.
Thomas nie zatrzyma si, dopki gos nie ucich na dobre.
By zszokowany, gdy uwiadomi sobie, e ucieka ju niemal przez godzin - na
murach rozpocieray si cienie i wkrtce soce miao schowa si za horyzontem, a Wrota
zamkn si na noc. Musia wraca. Zaskoczony, zda sobie rwnie spraw, e bez
zastanawiania rozpoznawa kierunki oraz por dnia. Ze zmysy go nie zawodziy.
Musia wraca.
Nie wiedzia jednak, czy byby w stanie j ponownie zobaczy. Ten gos w jego
gowie. Te dziwne rzeczy, o ktrych mwia.
Nie mia wyboru. Zaprzeczanie prawdzie niczego nie rozwie. I chocia ingerencja w
jego umys bya zarwno dziwna, jak i przeraajca, to i tak byo to
niebo lepsze od
ukryta za ciernistymi, postrzpionymi krzewami, ktre wyglday tak, jakby nikt ich nie
przycina od lat. By to duy blok niestarannie obrobionego betonu z jedynym, malekim
okratowanym oknem oraz drewnianymi drzwiami, zamknitymi gron, pordzewia
metalow zasuw, wyrwan chyba wprost ze redniowiecznego zamczyska.
Newt wycign klucz i otworzy drzwi, po czym skin na Thomasa, aby wszed do
rodka.
- Oprcz krzesa, nic nie bdzie zakca twojego spokoju. Miego pobytu.
Thomas jkn w duchu, kiedy wszed do rodka i ujrza jedyny mebel na stanie paskudne,
chybotliwe
krzeso
jedn
nog
wyranie
krtsz
od
pozostaych,
Tej nocy kilka osb przemieszczao si po Strefie, jednak przez wikszo czasu
panowaa cisza, zupenie jak gdyby wszystkim zaleao na tym, aby dzie si wreszcie
skoczy i kady mg pooy si spa. Thomas nie uskara si. To byo co, czego wanie
potrzebowa.
Koce, ktre kto dla niego zostawi ubiegej nocy, wci byy na swoim miejscu.
Podnis je i uoy si, przytulajc do przyjemnego naronika kamiennych cian, tworzcych
wycielon mas mikkiego bluszczu. Gdy nabra do puc pierwszy gboki oddech, starajc
si odpry, powitay go rnorodne zapachy lasu. Powietrze byo idealne i sprawio, e
ponownie zacz si zastanawia nad pogod w Strefie. Tu nigdy nie padao, nigdy nie byo
te niegu, nigdy nie byo zbyt gorco albo zbyt zimno. Gdyby nie maleki szczeg, e
oderwano ich od przyjaci i rodzin oraz uwiziono w Labiryncie wypenionym
rozwcieczon hord potworw, to naprawd yliby w tym miejscu jak w raju.
Niektre rzeczy tutaj byy nawet a nazbyt idealne. Wiedzia o tym, jednak nie potrafi
tego wyjani.
Jego myli powdroway do jego wieczornej rozmowy z Minho o rozmiarze i skali
Labiryntu. Gdy by nad Urwiskiem, zda sobie spraw z jego ogromu i wielkoci. Jednak nie
potrafi poj, jak mona byo zbudowa tak konstrukcj. Labirynt rozciga si na wiele
kilometrw wzdu i wszerz. Zwiadowcy musieli by niemal w nadludzkiej kondycji, aby
wykona swoj codzienn prac.
I mimo to nigdy nie odnaleli wyjcia. I pomimo tego, pomimo kompletnej
beznadziejnoci sytuacji, wci si nie poddali.
W trakcie kolacji Minho opowiedzia mu star histori, jedn z tych dziwacznych i
kompletnie przypadkowych rzeczy, ktre pamita, zanim tu trafi - o kobiecie uwizionej w
labiryncie. Udao jej si uciec dziki temu, e nigdy nie zdejmowaa prawej rki ze cian
labiryntu, przesuwajc po nich doni, gdy sza. W ten sposb zawsze skrcaa w prawo i
proste zasady fizyki oraz geometrii gwarantoway, e w kocu znajdzie wyjcie. To miao
sens.
Jednak nie w tym przypadku. Tutaj wszystkie cieki wiody z powrotem do Strefy.
Musieli co przeoczy.
Jutro rozpoczynao si jego szkolenie. Jutro pomoe im znale to co. Wanie wtedy
Thomas podj decyzj. Zapomni o wszystkim, co dziwne. Zapomni o wszystkim, co ze.
Zapomni o tym i nie spocznie, dopki nie rozwie tej zagadki i nie znajdzie std wyjcia.
Jutro. Sowo wirowao w jego gowie, dopki w kocu nie zasn.
Minho obudzi Thomasa przed witem, dajc mu zna latark, aby poszed za nim do
innych drobiazgw. - Szturchn Thomasa, ktry spojrza na niego. Minho trzyma w rku
kilka par obcisej bielizny, wykonanej z biaego, byszczcego materiau. - Nazywamy te
paskudy Biegacie. Bdzie ci w nich... uhm... mio i wygodnie.
- Mio i wygodnie?
- No tak, wiesz, o czym mwi. Twj...
- Jasne, zaapaem. - Thomas zabra bielizn i pozostae rzeczy. - Wy naprawd dobrze
to wszystko przemylelicie.
- Po dwch latach biegania po Labiryncie, sam wiesz najlepiej, czego ci trzeba, i o to
prosisz - podsumowa Minho, pakujc rzeczy do swojego plecaka.
Thomas by cakowicie zaskoczony.
- To znaczy, e mona o co prosi? O rzeczy, ktrych potrzebujesz? - Dlaczego ci,
ktrzy ich tam zesali, tak bardzo im pomagali?
- Pewnie, e mona. Po prostu zostawiasz wiadomo w Pudle i ju. Ale to wcale nie
oznacza, e zawsze dostajemy to, o co poprosimy. Czasami tak, a czasami nie.
- Prosilicie kiedy o map?
Minho wybuchn miechem.
- Tak, prbowalimy tego. O telewizor te, ale bez odzewu. Pewnie te smrodasy nie
chc, abymy ogldali, jak pikne moe by ycie poza Labiryntem.
Thomas zaczyna powtpiewa w to, czy rzeczywicie ycie w domu byo takie
cudowne. Bo co to za wiat, w ktrym pozwalaj, aby dzieci yy w ten sposb? Ta myl
zaskoczya go, zupenie jak gdyby jej rdo znajdowao si w jego pamici wieej, dotara
do niego niczym promyk wiata przedzierajcy si przez ciemno jego umysu. Jednak
zdya ju znikn. Krcc gow, skoczy sznurowa buty, po czym wsta i potruchta w
kko, podskakujc w gr, by przetestowa buty.
- S bardzo wygodne. Myl, e jestem gotw.
Minho wci klcza przy swoim plecaku. Spojrza na Thomasa z wyrazem
obrzydzenia.
- Wygldasz jak kretyn, kiedy podskakujesz niczym cholerna balerina. Powodzenia,
stary, bez niadania, arcia na drog i broni.
Thomas zatrzyma si, czujc jak lodowaty dreszcz przebiega mu po plecach.
- Broni?
- No, broni. - Minho wsta i poszed z powrotem do schowka. - Podejd, to ci poka.
Thomas wszed za nim do niewielkiego pomieszczenia i przyglda si, jak Minho
odsuwa kilka skrzy od tylnej ciany, pod ktrymi znajdowaa si maa klapa. Gdy Minho j
podnis, jego oczom ukazay si drewniane schody, ktre prowadziy w otcha ciemnoci. Trzymamy je w piwnicy na dole, aby nie wpady w apy takiego smrodasa jak Gally. Chod.
Minho szed pierwszy. Schody skrzypiay przy kadym kroku, a zrobili ich co
najmniej dwanacie. Chodne powietrze przynosio orzewienie, pomimo kurzu i silnego
zapachu pleni. Dotarli do podogi z ubitej ziemi i Thomas nie widzia kompletnie nic, dopki
Minho nie pocign za sznurek i nie wczy arwki.
Pomieszczenie byo wiksze, ni Thomas si tego spodziewa, miao jakie dziesi
metrw kwadratowych. Na cianach znajdoway si pki, a na pododze kilka cikich,
drewnianych stow. Wszystko w zasigu wzroku pokryte byo rnorakimi rupieciami, co
przyprawiao go o gsi skrk. Drewniane drgi, metalowe szpikulce, olbrzymie siatki takie, jakich uywa si do klatek dla drobiu, rolki drutu kolczastego, piy, noe, miecze. Jedna
ciana bya cakowicie powicona ucznictwu: drewniane uki, strzay, zapasowe ciciwy.
Ich widok natychmiast przywid u Thomasa wspomnienie o Benie ugodzonym strza na
Grzebarzysku.
- Wow - wyszemra Thomas, a jej gos zadudni w zamknitym pomieszczeniu. Z
pocztku ogarno go przeraenie, e potrzebowali a tyle broni, jednak chwil pniej poczu
ulg, gdy dostrzeg, e przytaczajc wikszo pokrywaa gruba warstwa kurzu.
- Z wikszoci nie korzystamy - powiedzia Minho. - Ale nigdy nic nie wiadomo.
Zazwyczaj bierzemy ze sob tylko kilka ostrych noy.
Skin w kierunku wielkiego, drewnianego kufra w rogu, ktrego otwarte wieko
spoczywao oparte o cian. Z wntrza wystaway noe rnych rozmiarw i ksztatw.
Thomas mia nadziej, e wikszo Streferw nie wiedziaa o istnieniu tego
pomieszczenia.
- To dosy niebezpieczne, trzyma tu tyle broni - powiedzia. - Co, jeeli Ben zszedby
tu, zanim dosta wira, i mnie zaatakowa?
Minho wycign pk kluczy z kieszeni i zabrzcza nimi.
- Tylko paru szczliwcw ma do nich dostp.
- Ale...
- Przesta biadoli i we kilka. Upewnij si, e bd ostre. Potem pjdziemy na
niadanie i spakujemy nasz lunch. Chc jeszcze spdzi troch czasu w Pokoju Map, zanim
wejdziemy do Labiryntu.
Thomas podekscytowa si, gdy to usysza. By bardzo ciekawy, co kryo si w
zniszczonym budynku, odkd zobaczy wchodzcego do rodka przez metalowe drzwi
Zwiadowc. Wybra krtki, srebrny n z gumow rkojeci oraz drugi z dugim, czarnym
mniejsze kwadraty, dopki rysunek nie wglda jak otoczone pola do gry w kko i krzyyk,
trzy rzdy po trzy kwadraty w kadym, wszystkie tej samej wielkoci. W samym rodku
wpisa sowo STREFA, po czym ponumerowa zewntrzne kwadraty, od jednego do omiu,
zaczynajc od tego w lewym grnym rogu i idc zgodnie ze wskazwkami zegara. Na koniec
narysowa tu i wdzie niewielkie kreski.
- To Wrota - powiedzia. - Znasz te w Strefie, jednak na terenie Labiryntu s jeszcze
cztery inne, ktre prowadz do Pierwszego, Trzeciego, Pitego i Sidmego Sektora. S
nieruchome, jednak droga do nich zmienia si co noc wraz z ruchem cian. - Skoczy, po
czym przesun kartk w stron Thomasa, aby ten mg si dokadnie przyjrze. Thomas
podnis rysunek, zafascynowany, e Labirynt by tak rozlegle skonstruowany, i przyglda
si mu uwanie, podczas gdy Minho kontynuowa wykad.
- Jak widzisz, Strefa otoczona jest omioma Sektorami, z ktrych kady to cakowicie
oddzielny kwadrat, i ju dwa lata mczymy si nad rozwikaniem tej cholernej amigwki.
Jedyne, co choby nieco przypomina wycie, to Urwisko, ale ta droga raczej odpada. No,
chyba e lubisz sobie poskaka. - Minho stukn rk w Map. - ciany przemieszaj si co
noc po caym cholernym Labiryncie, w tym samym czasie, kiedy zamykaj si Wrota Strefy.
Przynajmniej tak nam si wydaje, bo nigdy nie syszelimy, aby przesuway si o innej porze.
Thomas podnis wzrok, zadowolony, e moe przysuy si informacj.
- Tej nocy, kiedy tam utknlimy, nie widziaem, aby cokolwiek si przemieszczao.
- Gwne korytarze tu za Wrotami nigdy nie zmieniaj pooenia. Tylko te pooone
w gbi Labiryntu.
- Ach! - Thomas ponownie skupi si na prowizorycznej mapie, prbujc sobie
wyobrazi Labirynt i dostrzec kamienne mury w miejscach, ktre Minho oznaczy kreskami.
- Zawsze mamy co najmniej omiu Zwiadowcw, wczajc w to Opiekuna. Po
jednym na kady Sektor. Opracowanie mapy terenu zajmuje nam cay dzie - mimo wszystko
mamy nadziej, e istnieje std jakie wyjcie - nastpnie wracamy i sporzdzamy map
ogln. Kady dzie na osobnym arkuszu. - Minho spojrza na jeden z kufrw. - To dlatego te
skrzynie wypchane s stosem Map.
Thomasa nasza przygnbiajca i przeraajca myl.
- Czy ja... mam kogo zastpi? Czy kto zgin?
Minho pokrci gow.
- Nie, po prostu ci szkolimy. Komu na pewno przyda si odpoczynek. Nie martw
si, od dawna ju nie zgin aden Zwiadowca.
Z jakiego powodu ostatnie zdanie tylko zaniepokoio Thomasa, cho mia nadziej,
teraz. Dopki nie odkryjemy na podstawie schematw, czy choby na chwil nie pojawia si
tam jakie wyjcie.
- jak wam idzie? Udao si wam co ustali?
Minho wzruszy ramionami.
- Nie wiem. To troch doujce, ale nie wiemy, co innego moglibymy robi. Nie
moemy ryzykowa, e ktrego dnia, gdzie w konkretnym miejscu, moe pojawi si
wyjcie. Nie wolno nam si poddawa. Nigdy.
Thomas przytakn, odczuwajc ulg z powodu jego nastawienia. Pomimo e sprawy
nie wyglday najlepiej, poddanie si tylko by wszystko pogorszyo.
Minho wycign z kufra kilka arkuszy.
- To Mapy z ostatnich kilku dni. - Przerzucajc je, wyjani: - Porwnujemy kady
dzie, kady tydzie i kady miesic, tak jak mwiem. Kady Zwiadowca odpowiada za
Map w swoim Sektorze. Jeeli mam by szczery, to nic jeszcze nie udao nam si ustali. A
bdc ekstra szczerym, to nawet nie wiemy, czego szukamy. Marnie to wyglda, stary.
Naprawd marnie.
- Nie moemy si jednak poddawa - powiedzia Thomas rzeczowym tonem, skazany
na powtrzenie wypowiedzianych chwil wczeniej sw Minho. Powiedzia my, nawet si
nad tym nie zastanawiajc, i zda sobie spraw, e naprawd by ju czci spoecznoci
Strefy.
- Racja, bracie. Nie moemy si poddawa. - Minho odoy ostronie arkusze na
miejsce i zamkn kufer, po czym wsta. - Musimy zagszcza ruchy, skoro tyle nam tu
zeszo. Przez pierwszych par dni bdziesz si mnie trzyma. Gotowy?
Thomas poczu, jak lk, niczym drut kolczasty, zaciska si wok jego wntrznoci.
To si naprawd dziao, mieli zamiar to za chwil zrobi. Koniec z gadaniem i myleniem o
tym.
- Chyba...tak.
- adnych chyba. Gotowy czy nie?
Thomas spojrza na Minho, odwzajemniajc jego niespodziewanie grone spojrzenie.
- Jestem gotowy.
- Chodmy wic pobiega.
Udali si przez Zachodnie Wrota do Sektora smego. Pokonawszy kilka korytarzy,
Thomas znajdowa si tu obok Minho, ktry skrca to w lewo, to w prawo, wydawa si
nawet nad tym nie zastanawia, wci biegnc. wiato wczesnego poranka rzucao ostry
blask, sprawiajc, e wszystko wygldao jasno i wyranie - bluszcz, popkane mury,
kamienne bloki na ziemi. Cho do poudnia brakowao jeszcze kilku godzin, wok byo
bardzo jasno. Thomas ze wszystkich si stara si nady za Minho, co jaki czas
przypiesza kroku, aby go dogoni.
W kocu dotarli do prostoktnej szczeliny w wysokim murze na pnocy, ktra
wygldaa jak otwr drzwiowy, tyle e pozbawiony drzwi. Minho przebieg przez ni, nie
zatrzymujc si.
- To przejcie pomidzy Sektorem smym - pierwszym kwadratem z lewej po rodku
- a Sekcj Pierwsz - pierwszym z lewej na grze. Tak jak mwiem, to przejcie zawsze
znajduje si w tym miejscu, jednak trasa do niego moe si nieco rni z uwagi na
przemieszczajce si ciany.
Thomas ruszy za nim, zdumiony tym, jak mocno by ju zdyszany. Mia nadziej, e
to jedynie z powodu nerww i e jego oddech si wkrtce uspokoi.
Pobiegli wzdu dugiego korytarza po prawej stronie, mijajc kilka zakrtw w lewo.
Gdy dobiegli do jego koca, Minho zwolni i wycign notes oraz owek z bocznej kieszeni
plecaka. Zapisa co, po czym schowa je z powrotem, ani przez chwil si nie zatrzymujc.
Thomas zastanawia si nad tym, co takiego zapisa, jednak Minho odpowiedzia mu, nim
zdoa zada pytanie.
- Polegam... gwnie... na pamici - wydysza, w kocu lekko zmczonym gosem. Jednak po okoo piciu zakrtach, zapisuj co, co moe mi si pniej przyda. Obserwacje
powizane z tymi z poprzedniego dnia, czyli to, co dzisiaj ulego zmianie. Wtedy mog
wykorzysta Map z wczoraj do tworzenia tej dzisiejszej. atwizna.
Zaciekawio go to. Minho sprawia, e wydawao si to atwe.
Biegli przez krtk chwil, a dotarli do skrzyowania. Mieli trzy moliwoci wyboru,
jednak Minho od razu skrci w prawo. Nastpnie, w tej samej chwili, wyj z kieszeni jeden
ze swoich noy i, nie zatrzymujc si, odci dugi kawaek pncza od ciany. Rzuci go na
ziemi za plecami i bieg dalej.
- Okruszki chleba? - zapyta Thomas, przypominajc sobie o starej bajce. Tego
rodzaju dziwne migawki z przeszoci niemal przestay go ju zaskakiwa.
- Okruszki chleba - odpowiedzia Minho. - Ja jestem Ja, a ty to Magosia.
Nie zatrzymywali si, przemierzajc Labirynt, czasami skrcajc w prawo, a czasami
w lewo. Po kadym zakrcie Minho odcina i upuszcza metrowy kawaek roliny. Thomas
nie mg si nadziwi - Minho nie musia nawet zwalnia, aby tego dokona.
- W porzdku - powiedzia Opiekun, oddychajc ju znacznie ciej. - Twoja kolej.
- Co? - Thomas spodziewa si, e pierwszego dnia bdzie jedynie biega i przyglda
si.
- Odetnij pncze. Musisz nauczy si robi to w biegu. Zbieramy je, gdy wracamy,
albo kopiemy je na bok.
Thomas by wniebowzity, e wolno mu byo co zrobi, cho zajo mu chwil, nim
nabra wprawy. Podczas kilku pierwszych prb musia przypiesza po odciciu pncza, aby
dogoni Minho, i raz przeci sobie nawet palec. Jednak przy dziesitym podejciu by ju
niemal tak dobry, jak jego Opiekun.
Nie zatrzymywali si. Po duszym czasie - Thomas nie wiedzia, ile czasu upyno
ani jaki dystans przebiegli, jednak zgadywa, e musiao to by okoo piciu kilometrw Minho zwolni tempo, przechodzc w chd, a w kocu cakiem si zatrzymujc.
- Czas na przerw. - Zdj plecak i wyj wod oraz jabko.
Thomas bez zastanowienia zrobi to samo. Wyopa wod, delektujc si jej
przyjemnym, orzewiajcym smakiem, kiedy spywaa po jego wysuszonym gardle.
- Zwolnij, opie jeden! - krzykn Minho. - Zostaw co na pniej.
Thomas oderwa si od butelki, biorc wielki wdech, po czym bekn. Ugryz jabko,
czujc si zaskakujco orzewiony. Z jakiego powodu powrci ponownie mylami do dnia,
w ktrym Minho i Alby poszli przyjrze si martwemu Bldoercy i wszystko si sklumpao.
- Nigdy mi nie powiedziae, co si wtedy przytrafio Albyemu. Dlaczego wyglda
tak paskudnie? Wiem, e Bldoerca si nagle przebudzi, ale co si stao?
Minho zdoa ju zaoy z powrotem plecak. Wygldao na to, e jest gotowy, aby
ruszy dalej.
- C, paskuda nie bya martwa. Alby trci go jak jaki kretyn nog i Frankenstein
nagle oy, najey si kolcami i przetoczy si swoim tustym cielskiem po nim. Co byo z
nim jednak nie tak. Nie zaatakowa jak zwykle. Wygldao na to, e prbowa po prostu
uciec, a Alby, biedaczysko, stan mu po prostu na drodze.
- Uciek przed wami? - Thomas nie mg w to uwierzy, majc wci w pamici
wydarzenia sprzed kilku dni.
Minho wzruszy ramionami.
- Tak sdz. Moe musia si ponownie naadowa czy co. Nie mam pojcia.
- Co mogo by z nim nie tak? Zauwaye u niego jakie rany? - Thomas nie
wiedzia, jakiej szuka odpowiedzi, jednak by pewien, e z tych wydarze powinien
wycign jak wskazwk lub wan informacj.
Minho zastanawia si przez du chwil.
- Nie. cierwo wygldao po prostu na martwe. Zupenie jak woskowa figura. Potem
obie donie, jakby kogo dusi. - Nie mog si doczeka, kiedy wyrw im...
Jednak zanim skoczy, Thomas by ju na nogach i bieg przez korytarz.
- Co to jest? - przerwa mu, zmierzajc w kierunku przymionego szarego wiata,
ktre wanie dostrzeg na wysokoci gowy za bluszczem na cianie.
- Ach to - powiedzia Minho cakowicie obojtnym gosem.
Thomas sign doni i rozdzieli zasony bluszczu, nastpnie wpatrywa si w
osupieniu w kwadratowy kawaek metalu przytwierdzony do muru, na ktrym widniay
wykute wielkie litery. Wycign do, aby przyoy do nich palce, jakby nie wierzy
wasnym oczom.
DEPARTAMENT ROZWOJU EKSPERYMENTW STREFA ZAMKNITA:
CZAS ZAGADY
Przeczyta sowa na gos, po czym spojrza ponownie na Minho.
- Co to jest? - Ciarki przeszy mu po plecach. To musiao mie co wsplnego ze
Stwrcami.
- Nie wiem, lamajdo. S wszdzie, niczym cholerne przywieszki w ich licznym
Labiryncie, ktry sobie stworzyli. Ju dawno przestaem na nie zwraca uwag.
Thomas odwrci si, aby ponownie spojrze na znak, starajc si opanowa
ogarniajce go przeczucie zbliajcego si nieszczcia.
- To nie brzmi za dobrze. Zagada. Strefa Zamknita. Eksperyment. Po prostu piknie.
- Tak, wieuchu, a teraz ju chod.
Thomas niechtnie wypuci z doni bluszcz, ktry ponownie zasoni tablic. Zaoy
plecak. Gdy biegli przed siebie, te siedem sw wrcz wypalao mu dziur w czaszce.
Jak godzin po tym, jak zjedli lunch, Minho zatrzyma si na kocu dugiego
korytarza. W tym miejscu korytarz by prosty, ciany stae i nie odchodziy od niego inne
odgazienia.
- Ostatni lepy zauek - powiedzia do Thomasa. - Pora wraca.
Thomas wzi gboki oddech, starajc si nie myle o tym, e mieli za sob dopiero
poow przebytej trasy.
- Nic nowego?
- Zwyczajne zmiany. P dnia za nami - powtrzy Minho, spogldajc obojtnie na
zegarek. - Musimy wraca. - Nie czekajc na odpowied, Opiekun odwrci si i ruszy w
kierunku, z ktrego wanie przybiegli.
Thomas pody za nim, sfrustrowany, e nie mieli czasu, aby przyjrze si cianom.
W kocu dogoni Minho.
- Ale...
- Ani sowa, stary. Pamitaj, co ci wczeniej mwiem. Nie moemy ryzykowa.
Zreszt sam pomyl. Naprawd wydaje ci si, e jest tu gdzie jakie wyjcie? Jaka ukryta
klapa czy co podobnego?
- Nie wiem... moe. Czemu pytasz?
Minho pokrci gow, splun wielkim ohydnym glutem.
- Nie ma adnego wyjcia. Nic. ciana za cian i kolejna ciana. Nieruchoma brya.
Thomas odczu t bolesn prawd, jednak stara si jej nie dopuszcza do
wiadomoci.
- Skd to wiesz?
- Poniewa ci, ktrzy nasali na nas Bldoercw, nie pozwol nam tak atwo std
wyj.
Ta wypowied sprawia, e Thomas zacz wtpi w sens pracy, ktr wanie
wykonywali.
- Wic po co w ogle zawraca sobie gow wychodzeniem do Labiryntu?
Minho spojrza na niego.
- Po co zawraca sobie gow? Poniewa to jest gdzie tutaj. Ale jeeli wydaje ci si,
e znajdziemy adn ma bram, ktra zaprowadzi nas do Szczliwie, to jeste parujcym
krowim klumpem.
Thomas patrzy przed siebie, czujc tak wielki ogrom przytaczajcej go bezradnoci,
e o mao si nie zatrzyma.
- Do dupy z tym wszystkim.
- To najmdrzejsza rzecz, jak powiedziae, wieuchu.
Minho wzi wielki wdech i pobieg dalej. Thomas natomiast zrobi jedyn rzecz, jak
mg. Ruszy za nim.
Pozostaa cz dnia bya jedn wielk plam w jego skrajnie wyczerpanej pamici.
Wrcili wraz z Minho do Strefy, poszli do Pokoju Map, opisali dzisiejsz tras i porwnali j
z tymi z poprzednich dni. Nastpnie Wrota si zamkny i zjedli kolacj. Chuck prbowa do
niego kilkakrotnie zagada, jednak Thomas jedynie przytakiwa lub krci gow, suchajc go
jednym uchem, poniewa by zbyt zmczony.
Nim zmierzch przemieni si w ciemno, by ju w swoim nowym ulubionym
miejscu w lenym naroniku, wtulony w bluszcz. Zastanawia si, czy jeszcze kiedykolwiek
bdzie, w stanie pobiec. Zastanawia si, w jaki sposb uda mu si powtrzy swj wyczyn.
Zwaszcza kiedy wydawao si to bezcelowe. Bycie Zwiadowc stracio swj presti. I to po
jednym dniu.
Kada krztyna szlachetnej odwagi, ktr czu - pragnienie odmienienia losu, obietnica,
ktr zoy przed samym sob, e Chuck wrci do swojej rodziny - wszystko to znikno w
spowijajcej jego wyczerpane ciao i umys mgle beznadziei i rozpaczy.
Niemal pogry si we nie, gdy usysza w gowie gos. Sodki kobiecy gos, ktry
wydawa si pochodzi od dobrej wrki uwizionej w jego czaszce. Rano, gdy wszystko
wok jakby oszalao, zastanawia si, czy to nie by tylko sen. Jednak sysza wci to samo i
pamita kade sowo:
Tom, wanie zapocztkowaam Koniec.
Thomas obudzi si i ujrza sabe, blade wiato. Z pocztku pomyla, e musia
obudzi si wczeniej ni zwykle, e do witu pozostaa jeszcze godzina. Jednak potem
usysza wrzaski. Nastpnie spojrza przez sklepienie z gazi.
Niebo byo pochmurn pyt szaroci. Nie byo naturalnego, bladego wiata poranka.
Zerwa si na nogi, opar domi o mur dla rwnowagi i wycign szyj, spogldajc
w niebo. Nie byo bkitu, nie byo czerni, nie byo gwiazd, nie byo rwnie fioletowego
wachlarza budzcego si do ycia porannego soca. Niebo, w caej swej rozcigoci, byo
ciemnopopielate. Bezbarwne i martwe.
Spojrza na zegarek - mina ju godzina od obowizkowej pobudki. Blask soca
powinien by go obudzi, tak jak to zawsze miao miejsce, odkd si tu pojawi. Ale nie
dzisiaj.
Ponownie wlepi wzrok w nieboskon, liczc, e moe wszystko powrcio ju do
normy. Jednak niebo wci pozostawao szare. Nie byo zachmurzone, nie zmierzchao. Byo
po prostu szare.
Soce znikno.
Thomas zauway, e wikszo Streferw zgromadzia si wok szybu, wskazujc
na martwe niebo i gono rozmawiajc. Sdzc po godzinie, wszyscy ju dawno powinni by
po niadaniu i pracowa. Jednak zniknicie najwikszego obiektu w ukadzie sonecznym
zachwiao codziennym grafikiem mieszkacw Strefy.
Prawd powiedziawszy, gdy Thomas w milczeniu przyglda si caemu zamieszaniu,
nie odczuwa wcale paniki i strachu, ktre podpowiaday mu jego zmysy By zaskoczony, e
tak wielu Streferw wygldao jak zdezorientowane kurczaki biegajce bez celu po klatce.
Tak naprawd, to byo zabawne.
Soce przecie nie znikno, to byo niemoliwe.
Cho wszystko na to wskazywao. Nigdzie nie byo wida ladw kuli ognistego ognia
oraz ukonych cieni poranka. Jednak zarwno on, jak i pozostali Streferzy byli zbyt racjonalni
oraz zbyt inteligentni, aby wyciga takie wnioski. Nie, musia by jaki naukowo
wytumaczalny powd tego, czego wanie dowiadczali. I cokolwiek by to nie byo, dla
Thomasa oznaczao to tylko jedno: fakt, e nie mogli zobaczy ju soca,
najprawdopodobniej oznacza, e wczeniej rwnie go nie ogldali. Soce nie mogo tak po
prostu znikn. Ich niebo musiao zosta - i wci byo - sfabrykowane. Byo sztuczne.
Innymi sowy, soce, ktre przez dwa lata wisiao nad ich gowami, zapewniajc
wszystkim ciepo i ycie, nie byo tak naprawd socem. W jaki sposb byo sztuczne.
Wszystko tutaj byo sztuczne.
Thomas nie wiedzia, co to oznaczao, nie wiedzia, jak to byo moliwe. Jednak by
pewien, e to musiaa by prawda. To jedyne racjonalne wyjanienie, ktre jego umys by w
stanie zaakceptowa. I patrzc na reakcje pozostaych Streferw, wydawao si oczywiste, e
nikt wczeniej nie zdawa sobie z tego sprawy.
Podszed do niego Chuck i strach widniejcy na jego twarzy uku go w serce.
- Jak mylisz, co si stao? - zapyta Chuck drcym, politowania godnym gosem,
wci spogldajc w niebo. Thomas pomyla, e potwornie musiaa go bole szyja od tego
cigego wpatrywania si w gr. - Wyglda jak wielki szary sufit, zawieszony tak blisko, e
mgby go niemal dotkn.
Thomas spojrza wraz z Chuckiem w gr.
- Tak, sprawia, e zaczynasz si zastanawia nad tym miejscem. - Po raz drugi w
cigu dwudziestu czterech godzin Chuck trafi w sedno. Niebo naprawd wygldao niczym
sufit. Jak sufit olbrzymiego pokoju. - Moe co si zepsuo. Znaczy, moe zaraz zawieci.
Chuck w kocu oderwa wzrok od nieboskonu i spojrza na Thomasa.
- Jak to zepsuo? Co to ma niby oznacza?
Zanim Thomas zdoa mu odpowiedzie, przypomnia sobie mgliste wspomnienie
wczorajszej nocy, zanim zasn. Sowa Teresy w jego gowie. Powiedziaa: Wanie
zapocztkowaam Koniec. To przecie nie moe by zbieg okolicznoci. Poczu ucisk w
odku. Bez wzgldu na powd, bez wzgldu na to, czy to, co znajdowao si na niebie, byo
socem, czy te nie, teraz znikno. I to nie mogo oznacza nic dobrego.
- Thomas? - zapyta Chuck, lekko klepic go w rami.
- Tak? - odpowiedzia zamylony.
- Co miae na myli, mwic, e si zepsuo? - powtrzy.
Thomas czu, e potrzebowa czasu, aby to wszystko przemyle.
- Ach. Sam nie wiem. Chodzi o rzeczy, ktrych najwyraniej nie rozumiemy. Ale nie
mona sprawi, aby soce tak po prostu znikno. W dodatku wci mamy wiato, dziki
ktremu wszystko widzimy. Skd ono pochodzi?
Chuck wybauszy oczy, zupenie jak gdyby najmroczniejsze, najbardziej skrywane
sekrety wszechwiata zostay przed nim ujawnione.
- Dokadnie, skd ono pochodzi? Co tu si dzieje?
Thomas wycign do i cisn go za rami.
- Nie mam pojcia. Nie mam bladego pojcia, stary. Jednak jestem pewien, e Newt i
Alby si tego dowiedz.
- Thomas! - krzykn Minho, biegnc w ich stron. - Skocz te ploty i zbieraj si.
Jestemy ju spnieni.
Thomas by kompletnie zaskoczony. Nie wiedzie czemu, spodziewa si, e
dziwaczne niebo cakowicie pokrzyowao grafik codziennych zada.
- Wy nadal chcecie tam wyj? - zapyta Chuck, rwnie zdziwiony. Thomas cieszy
si, e zada to pytanie za niego.
- Oczywicie, sztamaku - opowiedzia Minho. - Nie masz czasem jakich pomyj do
wytarcia? - Przenis wzrok na Thomasa. - Mamy kolejny powd, aby zawlec tam nasze tyki.
Jeeli soce naprawd znikno, to niedugo wszystkie roliny i zwierzta padn martwe.
Myl, e nasz poziom desperacji wanie nieco si podnis.
Ostatnie zdanie gboko go dotkno. Pomimo wszystkich pomysw, o ktrych
Thomas mu wspomina, Minho nie kwapi si, aby cokolwiek zmieni w funkcjonujcym od
dwch lat sposobie dziaa. Poczenie podekscytowania oraz strachu przetoczyo si przez
jego yy, gdy dotaro do niego znaczenie tych sw.
- Czy to znaczy, e zostaniemy w Labiryncie na noc i przyjrzymy si uwaniej
murom?
Minho pokrci gow.
- Nie, jeszcze nie teraz. Cho moe niedugo. - Podnis wzrok i spojrza na niebo. Stary, co za paskudny sposb na pobudk. Zbieraj si, idziemy.
Thomas nie odezwa si sowem, gdy wraz z Minho pakowali swoje rzeczy i jedli
byskawicznie niadanie. Jego myli za bardzo kbiy si wok szarego nieba i tego, co
powiedziaa mu Teresa - przynajmniej wydawao mu si, e to bya ona - wic nie mia
ochoty na rozmow.
Co miaa na myli, mwic o Kocu? Thomas nie mg pozby si uczucia, e
powinien o tym komu powiedzie. Powiedzie wszystkim.
Jednak nie wiedzia, co to oznaczao, i nie chcia, aby ktokolwiek dowiedzia si, e
syszy w gowie kobiecy gos. Wtedy dopiero doszliby do wniosku, e jest zdrowo kopnity, a
by moe nawet by go zamknli. Tym razem na dobre.
Po dugim zastanowieniu postanowi trzyma jzyk za zbami i uda si wraz z Minho
na drugi dzie szkolenia, wkraczajc do Labiryntu, nad ktrym zawiso ponure, bezbarwne
niebo.
Zobaczyli Bldoerc, zanim zdyli dotrze do przejcia prowadzcego z Sektora
smego do Pierwszego.
Minho by o kilka krokw przed Thomasem. Wanie skrci za rg po prawej, gdy
nagle gwatownie si zatrzyma, omal si nie przewracajc. Odskoczy do tyu i chwyci
Thomasa za koszulk, przyciskajc go do muru.
- Cicho - wyszepta. - Przed nami znajduje si Bldoerca.
Thomas wybauszy oczy, czujc, jak serce zaczyna mu mocniej dudni w piersi, cho
ju wczeniej ostro walio.
W odpowiedzi Minho skin gow, po czym przystawi palec do ust. Wypuci
koszulk Thomasa z ucisku i cofn si, nastpnie podkrad si do ciany, a ktr widzia
Bldoerc. Bardzo powoli wychyli si, aby spojrze. Thomas chcia krzykn, eby na
siebie uwaa.
Gwatownym ruchem schowa gow z powrotem za cian i zwrci si do Thomasa,
wci szepczc.
- Po prostu tam siedzi. Prawie jak ten martwy, ktrego widzielimy.
- Co robimy? - zapyta Thomas tak cicho, jak tylko byo to moliwe. Stara si
zignorowa panik, ktra siaa spustoszenie wewntrz jego gowy. - Idzie w nasz stron?
- Nie, kretynie. Przecie ci powiedziaem, e siedzi.
- No i? - Thomas chwyci si pod boki w akcie frustracji. - Co robimy? - Przebywanie
w tak bliskiej odlegoci od Bldoercy wydawao si kiepskim pomysem.
Minho namyla si przez kilka sekund, po czym przemwi.
- Musimy tdy przej, aby dosta si do naszego sektora. Poobserwujmy go przez
chwil. Jeeli ruszy w nasz stron, to uciekniemy z powrotem do Strefy. - Wyjrza ponownie
zza rogu, po czym spojrza szybko przez rami. - Cholera, nie ma go! Idziemy!
Minho nie czeka na odpowied, nie dostrzeg przeraenia w wybauszonych ze
strachu oczach Thomasa. Pobieg tam, gdzie niedawno widzia kreatur. Pomimo e
przeczucie podpowiadao mu co innego, Thomas ruszy za nim.
Pobieg za Minho wzdu dugiego korytarza, skrci w lewo, nastpnie w prawo. Za
kadym razem, gdy skrcali, zwalniali tempo, aby Opiekun Zwiadowcw mg pierwszy
miejsce,
ktrym
kamienie
znikny,
miao
powierzchni
kilkudziesiciocentymetrowego kwadratu.
- Nic dziwnego, e to przeoczylimy - powiedzia Minho, sporzdzajc notatki jak
szalony i spisujc rozmiary, starajc si nakreli szkic. - To miejsce nie jest zbyt due.
- Bldoercy musz si ledwo przez to przeciska. - Thomas nie spuszcza wzroku z
obszaru, w ktrym znajdowa si niewidzialny, zawieszony w powietrzu kwadrat, starajc si
wyry w pamici odlego i pooenie, zapamita dokadnie, gdzie si znajdowa. - A kiedy
wychodz, to musz zachowa rwnowag na krawdzi tej dziury i przeskakiwa z powrotem
dzielc ich od krawdzi Urwiska przestrze. To nie jest tak daleko. Skoro ja mgbym j
przeskoczy, to oni z pewnoci te.
Minho skoczy rysunek, po czym spojrza na zawieszone w powietrzu przejcie.
- Jak to jest moliwe, stary? Co to w ogle jest?
- Tak jak powiedziae, to nie jest adna magia. To musi by co w rodzaju naszego
nieba, ktre zaszo szarzyzn. Jaka optyczna iluzja lub hologram, za ktrym znajduje si
ukryte wyjcie. Cae to miejsce jest jakie pochrzanione. -, co Thomas przyzna przed samym
sob, cakiem super. Nie mg si doczeka, aby dowiedzie si, jaka technologia za tym
staa.
- Taa. Dobra, zbieramy si. - Minho wsta, stkajc z wysiku, i zaoy plecak. Lepiej, abymy sprawdzili najwikszy obszar Labiryntu, jaki tylko nam si uda. Biorc pod
uwag nasz nowy nieboskon, cakiem moliwe, e spotkamy jeszcze co ciekawego.
Wieczorem powiemy o tym Newtowi i Albyemu. Nie wiem, czy nam to pomoe, ale
przynajmniej wiemy, gdzie chowaj si te cholerne stwory.
- I skd przychodz - doda Thomas spogldajc po raz ostatni na ukryte przejcie. - Z
Nory Bldoercw.
- Nazwa dobra jak kada inna. Idziemy.
Thomas siedzia i wpatrywa si, czekajc, a Minho wykona jaki ruch. Kilka minut
upyno im w cakowitej ciszy i Thomas uwiadomi sobie, e jego przyjaciel musia by
rwnie zafascynowany tym odkryciem, co on sam. W kocu, bez sowa, Minho odwrci si,
by odej. Thomas, ocigajc si, pody za nim i ruszyli w gb szarego, mrocznego
Labiryntu.
Nie znaleli nic oprcz kamiennych murw i bluszczu.
Po drodze Thomas zostawia odcite pncza i sporzdza notatki. Trudno byo mu
zapisywa spostrzeenia odnonie minionego dnia, jednak Minho bez namysu wskazywa
mu, ktre ciany ulegy przesuniciu. Gdy w kocu dotarli do ostatniego lepego zauka i
nadesza pora powrotu, Thomas poczu niemal niepohamowan potrzeb, aby zrzuci plecak i
zosta tam na noc. By zobaczy, co si stanie.
Minho chyba to wyczu i chwyci go za rami.
- Jeszcze nie teraz, stary. Nie dzisiaj.
Ruszyli wic w drog powrotn.
Mieszkacw Strefy dopad ponury nastrj, o co byo nietrudno, gdy wszystko
spowijaa szaro. Przymione wiato nie zmienio si ani troch, odkd obudzili si rano, i
Thomas zastanawia si, czy cokolwiek w ogle zmieni si o zachodzie.
Gdy weszli przez Zachodnie Wrota, Minho uda si prosto do Pokoju Map.
Thomas by zaskoczony. Wydawao mu si, e to bya ostatnia rzecz, ktr powinni
teraz zrobi.
- Nie chcesz poinformowa Newta i Albyego o Norze Bldoercw?
- Hej, wci jestemy Zwiadowcami - odpowiedzia Minho. - I wci mamy zadanie
do wykonania. - Thomas pody za nim do metalowych drzwi w betonowym budynku i
Minho odwrci si, a na jego twarzy pojawi si blady umiech. - Ale ogay, zrobimy szybko,
- Oszczdzaj siy i nie zadawaj wicej pyta. Mam jedynie niejasne wraenie, e. ty i
ja bylimy istotni, e w jaki sposb nas wykorzystano. e jestemy inteligentni. e
przybylimy tu nie bez powodu. Wiem, e zapocztkowaam Koniec, cokolwiek to oznacza. Jkna, a jej twarz zasza purpur. - Moje wspomnienia s rwnie bezuyteczne, co twoje.
Thomas uklkn przed ni.
- Nieprawda. To, e wiedziaa o tym, i wymazano mi pami, nawet mnie o to nie
pytajc, i o pozostaych rzeczach, wiadczy o tym, e wiesz o wiele wicej ni ktokolwiek z
nas.
Ich spojrzenie spotkao si na dusz chwil. Jej umys wirowa, starajc si nada
temu wszystkiemu sens.
- Po prostu tego nie rozumiem - powiedziaa w mylach.
- No i znowu - powiedzia na gos Thomas, cho ulyo mu, e ju si nie obawia tego
gosu w gowie. - Jak ty to robisz?
- Tak po prostu, i zao si, e ty te potrafisz.
- C, jako nie pal si, aby sprbowa. - Thomas usiad na ziemi i przycign
kolana do piersi, tak jak zrobia to wczeniej Teresa. - Powiedziaa co do mnie, w mojej
gowie, tu przed tym, jak mnie tu znalaza. Powiedziaa, e Labirynt to kod. Co miaa
na myli?
Pokrcia lekko gow.
- Kiedy obudziam si po raz pierwszy, to czuam si, jakbym bya w zakadzie dla
obkanych. Jakie dziwne osoby nade mn, wiat wyania si wok, wspomnienia w mojej
gowie wiroway jak szalone. Staraam si uchwyci kilka i to byo wanie jedno z nich. Nie
pamitam, dlaczego to powiedziaam.
- Byo co jeszcze?
- Prawd mwic, to tak. - Podwina lewy rkaw koszuli, odsaniajc rami. Na jej
skrze, czarnym tuszem wypisane byy niewielkie litery.
- Co to jest? - zapyta, nachylajc si bliej.
- Sam przeczytaj.
Litery byy niechlujnie nakrelone, jednak kiedy uwaniej si im przyjrza, zdoa
odczyta napis. DRESZCZ jest dobry.
Serce zabio mu szybciej.
- Widziaem ju to sowo. DRESZCZ. - Szuka w gowie odpowiedzi, co ono mogo
oznacza. - Na maych owadach, ktre tu yj. Na ukolcach.
- Co to za jedne?
tak sprbowa.
- Dobrze. Przynajmniej bdziesz tam bezpieczna.
Nie odpowiedziaa.
- Teresa?
Brak odpowiedzi.
Kolejne trzydzieci minut byy wybuchem masowego zamtu.
Cho od ranka, kiedy nie pojawio si soce, wiato wcale nie ulego zmianie, to
mona byo dostrzec, jakby nad Stref rozpostara si ciemno. Gdy Newt z Albym zwoali
wszystkich Opiekunw i nakazali im zebra wszystkie grupy wewntrz Bazy w przecigu
godziny, Thomas czu si jedynie obserwatorem, nie wiedzc do koca, jak moe pomc.
Budole - bez swojego szefa Gallyego, ktry nadal pozostawa zaginiony - dostali
rozkaz postawienia barykady przy wszystkich otwartych Wrotach. Wykonali to polecenie,
cho Thomas wiedzia, e nie byo zbyt wiele czasu ani materiaw, aby wynika z tego
jakakolwiek korzy. Zdawao mu si niemal, e Opiekunom zaleao na tym, aby zaj ludzi
czymkolwiek, aby odwlec w czasie nieunikniony atak paniki. Thomas pomg Budolom w
szukaniu kadego nadajcego si przedmiotu, zbierali je i rzucali w szczeliny pomidzy
murami, starajc si wszystko poprzybija, jak tylko mogli najmocniej. Cao wygldaa
mizernie i aonie, i przeraaa go miertelnie. Nie byo mowy, aby w ten sposb
powstrzymali najazd Bldoercw.
W czasie pracy Thomas zerka na innych uwijajcych si przy swoich zadaniach
mieszkacw Strefy.
Kada latarka, jak znaleziono, zostaa rozdana. Newt wyda polecenia, aby wszyscy
nocowali w Bazie, i eby nikt nie wcza wiata bez koniecznoci. Patelniak mia za zadanie
zabra z kuchni cae zapasy trwaego jedzenia i zanie je do Bazy na wypadek, gdyby zostali
tam uwizieni - Thomas mg sobie jedynie wyobrazi, jak okropna bya to wizja. Reszta
zbieraa zapasy i narzdzia. Thomas zobaczy, jak Minho przenosi z piwnicy do gwnego
budynku bro. Alby wyrazi si jasno, e nie bd ryzykowa: uczyni z Bazy swoj fortec i
musz zrobi wszystko, aby jej broni.
Kiedy Thomasowi w kocu udao si niepostrzeenie oddali od Budoli, poszed
pomc Minho w przenoszeniu pude z noami i kijami owinitymi drutem kolczastym.
Nastpnie Minho powiedzia, e Newt przydzieli mu specjalne zadanie i mniej wicej da
Thomasowi jasno do zrozumienia, aby spywa, odmawiajc udzielania mu jakichkolwiek
wyjanie.
Thomas poczu si zraniony, jednak odszed, tak naprawd chcc porozmawia o
pewnej sprawie z Newtem. Odnalaz go w kocu, gdy przechodzi przez dziedziniec w stron
Mordowni.
- Newt! - zawoa, starajc si go dogoni. - Musisz mnie wysucha.
Newt zatrzyma si tak niespodziewanie, e Thomas, rozpdzony, o mao na niego nie
wpad. Odwrci si i rzuci Thomasowi poirytowane spojrzenie, zdajce si mwi, aby
dobrze si zastanowi, zanim cokolwiek powie.
- Streszczaj si - odpowiedzia.
Thomas o mao nie wzdrygn si, nie wiedzc do koca, jak wyrazi to, co mia na
myli.
- Musicie j wypuci. - Wiedzia, e tylko ona moga pomc, e nadal moe pamita
o czym istotnym.
- Fajnie, e si zakumplowalicie. - Newt zacz odchodzi. - Nie zawracaj mi gowy,
Tommy.
Thomas chwyci go za rk.
- Wysuchaj mnie! Jej obecno co znaczy. Wydaje mi si, e przysano nas tutaj,
ebymy wam pomogli i zakoczyli to wszystko.
- Zakoczyli. Jasne, przez wpuszczenie hordy Bldoercw, aby nas pozabijali.
Syszaem ju dzisiaj kilka walnitych pomysw, ale twj bije je wszystkie na gow.
Thortias wyda z siebie pomruk niezadowolenia, aby Newt dowiedzia si, jak bardzo
by poirytowany.
- Nie, wcale nie sdz, aby o to chodzio.
Newt skrzyowa ramiona na piersi. Wyglda na rozdranionego.
- O czym ty gldzisz, wieuchu?
Odkd Thomas zobaczy wypisane na murze w Labiryncie sowa - departament
rozwoju eksperymentw, strefa zamknita: czas zagady - nie przestawa o nich rozmyla.
Wiedzia, e jeeli ktokolwiek mia mu uwierzy, to wanie Newt.
- Myl, e... jestemy tu w ramach jakiego chorego eksperymentu lub testu, albo
czego podobnego. Ale on zmierza ku kocowi. Nie moemy przecie tkwi tu w
nieskoczono. Ktokolwiek nas tu umieci, chce, aby to si ju zakoczyo. W ten czy w
inny sposb. - Thomas odczu ulg, gdy to z siebie wyrzuci.
Newt przetar oczy.
- I to niby ma mnie przekona, e wszystko jest cacy i e powinienem j wypuci?
Bo ksiniczka si zjawia i nagle wszystko wywrcio si do gry nogami?
- Nie o to chodzi. Nie sdz, aby ona miaa cokolwiek wsplnego z nasz obecnoci
tutaj. Jest jedynie pionkiem. Przysali j tutaj, jako nasze ostatnie narzdzie, wskazwk czy
cokolwiek, co pomogoby nam si std wydosta. - Thomas wzi gboki oddech. - Myl, e
mnie rwnie przysali z tego powodu. To, e zapocztkowaa Koniec, nie oznacza wcale, e
jest za.
Newt spojrza w kierunku Ciapy.
- Wiesz co? W tej chwili mi to powiewa. Jedn noc moe tam przekima.
Przynajmniej bdzie bezpieczna.
Thomas przytakn, wyczuwajc moliwo dojcia do kompromisu.
- W porzdku, musimy sobie jako dzisiaj da rad. Rano, kiedy bdzie ju
bezpiecznie, pomylimy, co z ni zrobi. Pomylimy, co sami mamy dalej robi.
Newt prychn.
- Wydaje ci si, Tommy, e jutro bdzie inaczej? Siedzimy tu ju od ponad dwch
cholernych lat.
Thomasa ogarno przytaczajce przeczucie, e ostatnie wydarzenia byy zacht,
katalizatorem, aby to wszystko zakoczy.
- Poniewa teraz ju musimy znale std wyjcie. Nie bdziemy mieli wyboru. Nie
moemy duej w ten sposb y, z dnia na dzie, patrzc tylko na to, czy uda nam si dotrze
cao i bezpiecznie z powrotem do Strefy przed zamkniciem Wrt na noc.
Newt sta przez chwil w milczeniu. Z kadej strony otaczali ich krztajcy si po
caym dziedzicu Streferzy.
- Musimy da z siebie wicej. Zosta tam, kiedy mury zaczn si przesuwa.
- Dokadnie - powiedzia Thomas. - Wanie o to mi chodzi. By moe uda nam si
zabarykadowa lub wysadzi wejcie do Nory Bldoercw. Zyska troch czasu, aby
przeszuka Labirynt.
- Alby nie zgodzi si na wypuszczenie dziewczyny - powiedzia Newt, skinwszy
gow w stron Bazy. - Facet nie ma o was najlepszego zdania, ale teraz naszym
zmartwieniem jest to, aby przetrwa do rana.
Thomas przytakn.
- Moemy ich pokona.
- Ju raz skopae im tyki, co nie? - Nie czekajc na odpowied, Newt odszed,
wydzierajc si na ludzi, aby dokoczyli prac i udali si do Bazy.
Thomas by zadowolony z rozmowy, lepszego jej przebiegu nie mg sobie
wymarzy. Postanowi si popieszy i porozmawia z Teres, zanim bdzie za pno.
Biegnc do Ciapy, ktra znajdowaa si z tyu Bazy, zerka na gromadzcych si ju
wejd na noc do rodka. - Jednak nie chcia odchodzi. Niemal aowa, e nie zamknito go
razem z ni. Umiechn si w mylach. Mg sobie jedynie wyobrazi reakcje Newta na tak
prob.
- Tom?
Thomas uwiadomi sobie, e wpatrywa si oszoomiony w przestrze.
- Tak?
Jej donie znikny niepostrzeenie w ciemnoci celi. Widzia jedynie jej oczy i blad
powiat jej biaej skry.
- Nie wiem, czy wytrzymam tu przez ca noc.
Thomas poczu, jak ogarnia go niewiarygodny przypyw smutku. Chcia ukra
Newtowi klucze i pomc jej w ucieczce. Wiedzia jednak, e to by absurdalny pomys.
Bdzie musiaa po prostu przez to przej. Spojrza w jej byszczce oczy.
- Przynajmniej nie zapadnie cakowita ciemno. Wyglda na to, e jestemy skazani
na ten szajsozmierzch dwadziecia cztery godziny na dob.
- Taa... - Teresa spojrzaa na Baz za nim, po czym ponownie skupia si na
Thomasie. - Twarda ze mnie dziewczyna, nic mi nie bdzie.
Thomas czu si okropnie, zostawiajc j tam, jednak wiedzia, e nie ma innego
wyboru.
- Dopilnuj, eby wypucili ci z samego rana.
Umiechna si, sprawiajc, e poczu si lepiej.
- Obiecujesz?
- Obiecuj. - Thomas pukn palcami w swoj praw skro. - Jeeli poczujesz si
samotna, to moesz ze mn porozmawia za pomoc... wszelkich twoich sztuczek. Postaram
si ci odpowiedzie. - Pogodzi si ju z tym, niemal tego pragn.
Mia jedynie nadziej, e uda mu si ustali, jak jej odpowiedzie, aby mogli ze sob
porozmawia.
- Niedugo si nauczysz - powiedziaa w mylach.
- Mam nadziej. - Sta w miejscu i nie chcia si stamtd ruszy. Na krok.
- Lepiej ju id. Nie chc mie ci na swoim sumieniu.
Thomas zmusi si do umiechu.
- Dobrze. Do zobaczenia jutro.
I zanim zdy si rozmyli, odszed niepostrzeenie, skrcajc za rogiem w stron
gwnego wejcia do Bazy, w chwili gdy ostatni Streferzy, poganiani przez Newta niczym
zbkane kurczaki, wchodzili wanie do rodka. Thomas wlizgn si za nimi, a na samym
Albyego.
Jeeli Minho myla to samo, to dobrze to ukrywa.
- Popieram Thomasa i Newta. Musimy skoczy z tym mazgajeniem i ualaniem si
nad sob. - Zatar rce i nachyli si do przodu. - W pierwszej kolejnoci jutro z samego rana,
kiedy Zwiadowcy wyrusz do Labiryntu, przydzielicie grupy do studiowania Map na okrgo.
Spakujemy si porzdnie, tak abymy mogli tam zosta przez kilka dni.
- e co? - zapyta Alby gosem, ktry w kocu ujawni jakie emocje. - Co masz na
myli, mwic dni?
- Mam na myli dni. Przy otwartych Wrotach i braku soca i tak nie ma sensu tutaj
wraca. Pora zabawi tam duej i sprawdzi, czy gdzie nie otwieraj si jakie drzwi, kiedy
mury si przesuwaj. Jeeli si jeszcze przesuwaj.
- Nie ma mowy - odpar Alby. - Ukryjemy si w Bazie, a jeeli to si nie sprawdzi, to
mamy jeszcze Pokj Map i Ciap.
Nie moemy, purwa, prosi ludzi, aby poszli tam na pewn mier! Kto by si na to
odway?
- Ja - odpowiedzia Minho. - Thomas.
Wszyscy spojrzeli na Thomasa, ktry po prostu przytakn. Cho myl ta przeraaa
go miertelnie, to zbadanie Labiryntu - prawdziwe spenetrowanie go - byo tym, co chcia
uczyni od samego pocztku, gdy tylko o nim usysza.
- I ja, jeeli bd musia - przemwi Newt, zaskakujc Thomasa. Cho nigdy o tym
nie mwi, to byo oczywiste, e jego utykanie nieustannie przypominao mu o jakich
strasznych wydarzeniach w Labiryncie. - jestem pewien, e wszyscy Zwiadowcy rwnie.
- Z twoim kulasem? - prychn sarkastycznie Alby.
Newt zmarszczy brwi i wbi wzrok w podog.
- Nie bd nikogo prosi o zrobienie czego, jeeli sam, cholera, nie zamierzam wzi
w tym udziau.
Alby osun si na ko i opar nogi na poduszce.
- Wszystko jedno. Rb, co chcesz.
- Rb, co chcesz? - zapyta Newt, wstajc. - Co jest z tob, czowieku? Wydaje ci si,
e mamy jaki wybr? Chcesz, abymy siedzieli na tykach i czekali, a wykocz nas
Bldoercy?
Thomas chcia wsta i przekona Albyego do dziaania, bdc pewnym, e w kocu
pozbdzie si depresyjnego nastroju.
Jednak ich przywdca w najmniejszym stopniu nie okazywa skruchy, nie byo
w kocu zaczem was sucha. Jeeli mam co zrobi, to musz to zrobi, by dawnym sob.
Musz si czym zaj.
Thomas odczu ulg. Mia ju dosy spierania si.
Alby wsta.
- Powanie, musz to zrobi. - Ruszy w kierunku drzwi, jakby naprawd zamierza
wyj.
- Nie mwisz powanie - odezwa si Newt. - Nie moesz tam teraz wyj!
- Id i basta. - Alby wycign z kieszeni swj pk kluczy i zabrzcza nim szyderczo.
- Thomas nie mg uwierzy w jego nagy przypyw odwagi. - Do zobaczenia rano,
smrodaski.
I wyszed.
To byo dziwne uczucie, zdawa sobie spraw z tego, e pora bya coraz pniejsza,
e ciemno powinna pochon cay wiat wokoo, jednak mimo to na zewntrz pulsowao
jedynie blade, szare wiato. Thomas nie potrafi si do tego przyzwyczai, zupenie jakby
potrzeba snu, ktra wzrastaa w nim powoli z kad upywajc minut, bya jako dziwnie
nienaturalna. Czas zwolni swj bieg i zacz si wlec nieustpliwie. Poczu, jakby jutro miao
nigdy nie nadej.
Pozostali Streferzy uoyli si na kach i usadowili na fotelach, wtulajc si w
poduszki i nakrywajc kocami. Starali si zasn. Nikt si nie odzywa, nastrj by wisielczy i
ponury. Sycha byo jedynie ciche powczenie nogami i szepty.
Thomas prbowa ze wszystkich si zasn, wiedzc, e dziki temu czas szybciej
upynie, jednak po dwch godzinach wci mu si ta sztuka nie udawaa. Pooy si na
grubym kocu na pododze, w jednym z pokojw na grze, obok kilku innych Streferw,
cinitych niemal jeden na drugim. ko przypado Newtowi.
Chuck wyldowa w innym pokoju i z jakiego powodu Thomas wyobrazi sobie, e
siedzia skulony w ciemnym rogu, paczc i przyciskajc swj koc do piersi niczym
pluszowego misia. Ten obraz zasmuci go tak bardzo, e stara si go przegoni, jednak na
prno.
Niemal kada osoba miaa przy sobie latark na wszelki wypadek. Pomimo bladej jak
mier powiaty ich nowego nieba, Newt rozkaza zgasi wszystkie wiata. Nie byo
potrzeby cigania na siebie niepotrzebnej uwagi. Zrobili wszystko, co mona byo zrobi w
tak krtkim czasie, aby przygotowa si na atak Bldoercw: pozabijali okna deskami,
zastawili drzwi meblami, a w doniach dzieryli noe...
A jednak Thomas nie czu si bezpiecznie.
stali nieruchomo. Nikt nie wyda z siebie nawet dwiku. Strach zawis w powietrzu niczym
miecz nad szyj skazaca.
Jeden z Bldoercw wyda z siebie dwiki, jakby zmierza w stron budynku.
Nastpnie trzaski wydawane przez jego toczce si po kamieniu kolce przybray niski, guchy
ton. Thomas widzia wszystko oczami wyobrani: metalowe ostrza kreatury wbijajce si w
drewnian podog budynku, jej masywne cielsko toczce si wewntrz domu i wspinajce
si na gr do ich pokoju, przeciwstawiajce si grawitacji swoj si. Thomas sysza, jak
kolce Bldoercy rozryway drewno na strzpy, torujc sobie drog na gr. Cay budynek si
trzs.
Skrzypienie, miadenie i amanie drewna - te dwiki stay si dla Thomasa
najbardziej przeraajcymi odgosami na wiecie. Byy coraz goniejsze, coraz blisze.
Pozostali chopcy chodzili nerwowo po pokoju, starajc si trzyma jak najdalej od okna.
Thomas w kocu poszed za ich przykadem, Newt by obok niego. Wszyscy zgromadzili si
pod przeciwleg cian, wpatrujc si w okno.
Gdy dwiki staway si ju nie do wytrzymania - Thomas uwiadomi sobie, e
Bldoerca by tu za oknem - nagle zapada zowroga cisza. Thomas niemal sysza bicie
wasnego serca.
Na zewntrz rozbysy wiata, rzucajc do pokoju przez szpary w oknie pomidzy
deskami dziwne promienie.
Sysza, jak wynaturzone bestiomaszyny s coraz bliej. Czekay na kamiennych
pytach na dole. Zewszd rozlegao si buczenie i mechaniczny stukot.
Thomasowi zascho w ustach. Widzia ich ju twarz w twarz, pamita to wszystko
zbyt dobrze. Powtarza sobie w mylach, aby gboko oddycha. Pozostali Streferzy w pokoju
stali nieruchomo. Nikt nie wyda z siebie nawet dwiku. Strach zawis w powietrzu niczym
miecz nad szyj skazaca.
Jeden z Bldoercw wyda z siebie dwiki, jakby zmierza w stron budynku.
Nastpnie trzaski wydawane przez jego toczce si po kamieniu kolce przybray niski, guchy
ton. Thomas widzia wszystko oczami wyobrani: metalowe ostrza kreatury wbijajce si w
drewnian podog budynku, jej masywne cielsko toczce si wewntrz domu i wspinajce
si na gr do ich pokoju, przeciwstawiajce si grawitacji swoj si. Thomas sysza, jak
kolce Bldoercy rozryway drewno na strzpy, torujc sobie drog na gr. Cay budynek si
trzs.
Skrzypienie, miadenie i amanie drewna - te dwiki stay si dla Thomasa
najbardziej przeraajcymi odgosami na wiecie. Byy coraz goniejsze, coraz blisze.
Pozostali chopcy chodzili nerwowo po pokoju, starajc si trzyma jak najdalej od okna.
Thomas w kocu poszed za ich przykadem, Newt by obok niego. Wszyscy zgromadzili si
pod przeciwleg cian, wpatrujc si w okno.
Gdy dwiki staway si ju nie do wytrzymania - Thomas uwiadomi sobie, e
Bldoerca by tu za oknem - nagle zapada zowroga cisza. Thomas niemal sysza bicie
wasnego serca.
Na zewntrz rozbysy wiata, rzucajc do pokoju przez szpary w oknie pomidzy
deskami dziwne promienie. Nastpnie wski cie przerwa wiato, przesuwajc si tam i z
powrotem. Thomas wiedzia, e to Bldoerca, ktry wycign swoj sond oraz bro,
szykujc si na uczt. Thomas wyobrazi sobie, jak mechaniczne chrzszcze pomagaj
Bldoercy znale drog do rodka. Kilka sekund pniej cie znikn. wiato zatrzymao
si, rzucajc na pokj trzy nieruchome paszczyzny blasku.
Napicie byo nie do wytrzymania. Thomas nie sysza, aby inni choby oddychali.
Pomyla, e mniej wicej to samo musiao dzia si w pozostaych pokojach. Wtedy
przypomnia sobie o Teresie zamknitej w Ciapie.
Mia nadziej, e do niego przemwi, kiedy nagle drzwi od strony korytarza stany
otworem. W caym pokoju wybuchy stumione okrzyki strachu. Streferzy spodziewali si
ataku od strony okna, a nie zza plecw. Thomas odwrci si, aby sprawdzi, kto otworzy
drzwi. Spodziewa si ujrze przeraonego Chucka albo skruszonego Albyego. Jednak kiedy
dostrzeg osob, ktra tam staa, mia wraenie, e jego czaszka zacza si gwatownie
kurczy, przygniatajc jego mzg w nagym zdumieniu.
W drzwiach sta Gally.
W oczach Gallyego pona wcieko. Jego ubranie byo porozdzierane i brudne.
Upad na kolana i nie rusza si, jego pier pulsowaa, gdy oddycha z trudem. Rozejrza si
po pokoju niczym wcieky pies w poszukiwaniu swej ofiary. Nikt nie odezwa si ani
sowem. Zupenie jakby wszyscy wierzyli, e by jedynie wytworem ich wyobrani.
- Zabij was! - wrzasn Gally, pryskajc lin. - Bldoercy was wszystkich
pozabijaj, po jednym kadej nocy, pki si to nie skoczy!
Thomas przyglda si oniemiay, jak Gally wsta i chwiejc si, ruszy przed siebie,
cignc za sob praw nog. Nikt z zebranych w pokoju ani drgn, najwyraniej wszyscy
byli zbyt zszokowani, aby cokolwiek zrobi. Newt sta z szeroko rozdziawion szczk.
Thomas wystraszy si bardziej niespodziewanego gocia anieli Bldoercw, ktrzy
znajdowali si tu za oknem.
Gally zatrzyma si tu przed Thomasem i Newtem. Wskaza na Thomasa
zakrwawionym placem.
- Ty - powiedzia w tak szyderczy sposb, e zabrzmiao to niemal komicznie. - To
wszystko twoja wina! - Bez ostrzeenia, zamachn si lew rk, skadajc do w pi, i
uderzy Thomasa w skro. Krzyczc, Thomas upad powalony na ziemi, bardziej z
zaskoczenia ni z blu. Podnis si, ledwie tylko znalaz si na pododze.
Newt w kocu wyrwa si z ucisku oszoomienia i odepchn Gally ego. Gally
polecia do tyu i upad na stolik przy oknie, a lampa, ktra na nim staa, spada z hukiem na
ziemi i rozbia si na kawaki. Thomas spodziewa si, e Gally rzuci si w odwecie na
Newta, jednak chopak pozbiera si z podogi i zmierzy wszystkich obdnym wzrokiem.
- Std nie ma wyjcia - powiedzia, tym razem cichym, chodnym i przeraliwym
gosem. - Purewski Labirynt wykoczy was wszystkich... Pozabijaj was Bldoercy... po
jednym co noc, pki si to nie skoczy... Tak bdzie lepiej... - Wbi wzrok w podog. - Bd
zabija tylko jednego... ich gupie Wyzwania...
Thomas przysuchiwa si, starajc si opanowa strach, aby zapamita wszystko, co
mwi szurnity chopak.
Newt zrobi krok do przodu.
- Zawrzyj parszywy twarzostan, za oknem jest Bldoerca. Siadaj na tyku i ani sowa,
moe sobie pjdzie.
Gally spojrza na niego, mruc oczy.
- Ty nic nie rozumiesz. Jeste na to za gupi. Zawsze bye. Std nie ma wyjcia, nie
mona ich pokona! Zabij ci, zabij was wszystkich, jednego po drugimi.
Wykrzykujc ostatnie sowa, Gally rzuci si w stron okna i zacz szarpa deski
niczym dzikie zwierz, ktre prbuje uciec z klatki. Zanim Thomas lub ktokolwiek inny
zdoa zareagowa, Gally zdy ju oderwa jedn z nich i rzuci ni o podog.
- Nie! - krzykn Newt, biegnc w jego kierunku. Thomas ruszy za nim, nie mogc
uwierzy w to, co wanie si dziao.
W chwili, gdy dopad do niego Newt, Gally oderwa drug desk. Zamachn si,
trzymajc j w obu doniach, i uderzy Newta w gow, posyajc go z hukiem na ko i
opryskujc krwi przecierado. Thomas powstrzyma go, szykujc si do walki.
- Gally! - krzykn. - Co ty wyprawiasz?!
Chopak splun na ziemi, sapic niczym wcieky pies.
- Zawrzyj purewski twarzostan, Thomas. Zamknij si! Wiem, kim jeste, ale mam to
gdzie. Robi to, co naley.
Thomas poczu, jakby jego nogi przywary do ziemi. By totalnie zaskoczony tym, co
powiedzia Gally. Przyglda si, jak Gally odrywa ostatni z desek. Jak tylko bezuyteczny
ju kawaek drewna uderzy o podog, szyba w oknie eksplodowaa, a do pokoju wpado
tysice kawaeczkw szka, niczym rj krysztaowych os. Thomas zakry twarz rkoma i
rzuci si na podog, starajc si odskoczy jak najdalej od okna. Gdy opad na ko,
odwrci si, gotowy, by spojrze przychodzcej po niego mierci w twarz.
Przez zniszczone okno zdyo si ju w poowie przecisn rozjuszone, ohydne
cielsko Bldoercy z jego metalowymi kleszczami, ktre kapay i trzaskay na wszystkie
strony. Thomas by tak przeraony, e o mao nie dostrzeg, e wszyscy z pokoju uciekli na
korytarz. Wszyscy za wyjtkiem Newta, ktry lea nieprzytomny na ku.
Zastygy z przeraenia, Thomas przyglda si, jak jedno z dugich odny Bldoercy
siga po pozbawione ycia ciao. To wystarczyo, aby przeama w sobie strach. Zerwa si na
nogi, lustrujc podog w poszukiwaniu jakiejkolwiek broni. Dostrzeg jedynie noe - w tej
chwili nie mogy mu si do niczego przyda. Ogarna go panika, ktra zeraa go od rodka
niczym rak.
Nagle Gally ponownie si odezwa. Bldoerca cofn odne, zupenie jakby chcia
si przysucha temu, co mia do powiedzenia. Jego cielsko jednak wci napierao, prbujc
wcisn si do wntrza pokoju.
- Nikt tego nie rozumia! - wrzasn chopak, przekrzykujc okropne odgosy kreatury,
ktra taranowaa wejcie do wntrza pokoju, rozwalajc ciany na kawaki. - Nikt nigdy nie
rozumia tego, co zobaczyem. Tego, co si ze mn stao podczas Przemiany! Nie wracaj do
prawdziwego wiata! Nie chcesz... go... pamita!
Gally rzuci Thomasowi dugie szalone spojrzenie, jego oczy byy pene przeraenia.
Nastpnie odwrci si i rzuci na wierzgajce w oknie cielsko Bldoercy. Thomas krzykn,
przygldajc si, jak wszystkie olbrzymie odna kreatury natychmiast si schoway i
zacisny na doniach i nogach Gallyego, uniemoliwiajc mu jakkolwiek ucieczk czy
ratunek. Ciao Gally ego zatopio si w gbczastym cielsku potwora, wydajc przy tym
okropny chlupot. Nastpnie, z zaskakujc szybkoci, Bldoerca wycofa si na zewntrz
poamanej framugi okna i zacz przemieszcza si w stron ziemi.
Thomas podbieg do postrzpionej wyrwy w cianie, spogldajc w d w sam por,
aby ujrze, jak Bldoerca opada na ziemi i zaczyna ucieka przez Stref, a ciao Gallyego
to pojawia si, to znika, kiedy kreatura toczy si po kamiennym dziedzicu. wiata potwora
rzucay upiorn t powiat na otwarte Zachodnie Wrota, przez ktre rozpdzony
Bldoerca chwil pniej uciek, znikajc w otchani Labiryntu. Wtem, par sekund pniej,
kilka pozostaych stworw ruszyo za swoim towarzyszem, warkoczc i szczkajc,
upewni.
- O czym? - zapyta Newt. - Po co lecia za Gallym?
Minho wyprostowa si i opar donie na biodrach, wci ledwo apic oddech.
- Spokj, chopaki! Chciaem tylko zobaczy, czy poszli w kierunku Urwiska. W
kierunku Nory Bldoercw.
- No i? - zapyta Thomas.
- Bingo - odpowiedzia, ocierajc pot z czoa.
- A si wierzy nie chce - powiedzia Newt niemal szeptem. - Co za noc.
Thomas prbowa skupi si na Norze Bldoercw i na tym, co to wszystko
oznaczao. Wci powraca jednak mylami do tego, o czym zacz mwi Newt, zanim
dostrzegli wracajcego Minho.
- O czym chciae mi powiedzie? - zapyta. - Mwie, e mamy gorsze...
- Taa. - Newt wskaza kciukiem przez rami. - Wci wida cholerny dym.
Thomas spojrza we wskazanym kierunku. Potne metalowe drzwi Pokoju Map byy
nieco uchylone, a zza nich, w kierunku szarego nieba unosia si strzpiasta smuga dymu.
- Kto podpali skrzynie z mapami - powiedzia Newt. - Wszystkie, co do jednej.
Nie wiedzie czemu, Thomas a tak bardzo nie przejmowa si Mapami - i tak
wydaway mu si bezwartociowe. Sta przed oknem Ciapy, zostawiwszy Newta i Minho,
ktrzy poszli zbada spraw sabotau. Tu przed tym, jak si rozdzielili, Thomas zauway,
e wymienili midzy sob dziwne spojrzenie, niemal jakby przekazywali sobie wzrokiem
jak sekretn wiadomo. Jednak on myla wycznie o jednym.
- Teresa?
W oknie pojawia si jej twarz, domi przecieraa oczy.
- Czy kto zgin? - zapytaa pprzytomna.
- Co ty, spaa? - zapyta. Ulyo mu, gdy zobaczy, e nic jej nie jest.
- Tak - odpowiedziaa. - Dopki nie usyszaam, jak co rozszarpuje Baz na kawaki.
- Co si wydarzyo?
Thomas pokrci gow w niedowierzaniu.
- Nie mam pojcia, jak moga spa przy haasie tych wszystkich Bldoercw.
- Jak wybudzisz si ze piczki, to si przekonasz.
- Nie odpowiedziae na moje pytanie - dodaa w mylach.
Thomas zamruga, przez moment zaskoczony jej gosem - od jakiego czasu ju w ten
sposb do niego nie mwia.
- Skocz ju z tym.
Alby lea na plecach, a na czole mia olbrzymie rozcicie. Krew sczya si z jego
obu skroni, niektre krople wpaday do oczu, zamieniajc si tam w zakrzepe strupy. Newt
przemywa ostronie ran mokr szmat, zadajc szeptem pytania. Zbyt cicho, aby mona
byo je usysze. Thomas, martwic si o Albyego, pomimo jego zrzdliwego ostatnimi
czasy humoru, odwrci si w stron Minho i powtrzy pytanie.
- Winston znalaz go tu na wp ywego, podczas gdy Pokj Map sta w pomieniach.
Par osb przybiego i ugasio poar, ale byo ju za pno. Wszystkie kufry zostay spalone
na cholerny wir. Z pocztku podejrzewaem Albyego, ale ten, kto to zrobi, rozbi te jego
eb o st, sam widzisz. Wyglda paskudnie.
- Jak mylisz, kto to zrobi? - Thomas nie mg si doczeka, aby im powiedzie o
moliwym odkryciu, ktrego razem z Teres dokonali. Bez Map, nic nie byo jednak pewne.
- Moe Gally, zanim si zjawi i mu odbio? Moe Bldoercy? Nie wiem i mam to
gdzie. I tak nie ma to teraz znaczenia.
Thomasa zaskoczya jego naga zmiana zdania.
- kto tu si niby poddaje?
Minho podnis gow tak szybko, e Thomas a cofn si o krok. Dostrzeg na jego
twarzy gniew, ktry szybko ustpi miejsca nieokrelonemu wyrazowi zdziwienia lub
zdumienia.
- Nie to miaem na myli.
Thomas zmruy oczy w ciekawoci.
- Co...
- Po prostu zawrzyj twarzostan. - Minho przyoy palec do ust, rozgldajc si na
boki, czy kto mu si nie przyglda. - Wkrtce si dowiesz.
Thomas wzi gboki oddech, by zebra myli. Jeeli oczekiwa uczciwoci od
innych, to on rwnie nie powinien by im duny. Z Mapami czy bez, postanowi, e
podzieli si z nimi swoimi spostrzeeniami odnonie moliwego kodu Labiryntu.
- Minho, musz tobie i Newtowi o czym powiedzie. Musimy te uwolni Teres,
pewnie kona z godu, a poza tym przyda nam si jej pomoc.
- Ta gupia dziewucha to ostania rzecz, jak si teraz martwi.
Thomas zignorowa zniewag.
- Po prostu daj nam par minut, mamy pomys. Moe zadziaa, jeeli wystarczajco
wielu Zwiadowcw pamita swoje Mapy.
Te sowa przycigny uwag Minho, jednak ponownie na jego twarzy zagoci ten
sam dziwny wyraz, jak gdyby Thomas nie dostrzega czego oczywistego.
- Pomys? Jaki?
- Po prostu chod ze mn do Ciapy. Ty i Newt.
Minho zastanawia si przez chwil.
- Newt! - zawoa.
- Co jest? - Newt powsta, rozkadajc zakrwawion szmat w poszukiwaniu czystego
skrawka. Thomas nie mg nie zauway, e kady centymetr tkaniny przesiknity by
purpur.
Minho wskaza na lecego na ziemi Albyego.
- Niech Plaster si nim zajmie. Musimy pogada.
Newt rzuci mu pytajce spojrzenie, po czym wrczy szmat najbliej stojcemu
Streferowi.
- Id i znajd Clinta. Powiedz mu, e mamy gorsze zmartwienia ni cholerne drzazgi
w tykach.
Gdy chopak odbieg, by zrobi, co mu nakazano, Newt podszed od Albyego.
- O czym chcesz pogada?
Minho kiwn gow, wskazujc na Thomasa, jednak nie odezwa si.
- Po prostu chodcie ze mn - powiedzia Thomas. Nastpnie odwrci si i ruszy w
stron Ciapy, nie czekajc na odpowied.
- Wypucie j. - Thomas stan przy drzwiach celi, krzyujc ramiona. - Wypucie
j, to wtedy pogadamy. Moecie mi wierzy, e bdziecie chcieli tego wysucha.
Newt pokryty by sadz i brudem, a jego wosy byy potargane i tuste od potu. Z ca
pewnoci nie by w najlepszym humorze.
- Tommy, to nie jest...
- Prosz ci. Po prostu je otwrz i wypu j. Prosz. - Tym razem si nie podda.
Minho sta naprzeciw drzwi z rkami na biodrach.
- Skd wiesz, e moemy jej ufa? - zapyta. - Jak tylko si obudzia, cae to miejsce
szlag trafi. Sama si przyznaa, e co zapocztkowaa.
- Ma racj - powiedzia Newt.
Thomas skin na drzwi w kierunku Teresy.
- Moemy jej ufa. Za kadym razem, gdy z ni rozmawiaem, to mwilimy o tym,
jak si std wydosta. Zesano j tutaj tak samo jak kadego z nas, to gupota posdza j o
spowodowanie rzeczy, ktre si ostatnio wydarzyy.
Newt burkn:
- Wic co, do purwy, miaa na myli, mwic, e co zapocztkowaa?
Thomas wzruszy ramionami, nie chcc si przyzna, e Newt mia racj. Musiao by
jakie wytumaczenie.
- Kto wie, jej umys wariowa, kiedy si obudzia. Moe sami przechodzilimy przez
to w Pudle, gadajc bzdety, zanim si obudzilimy. Po prostu j wypucie.
Newt i Minho wymienili dugie spojrzenie.
- No dalej - nalega Thomas. - Czego si boicie? Ze ucieknie i zadga kadego
Strefera na mier? Dajcie spokj.
Minho westchn.
- W porzdku. Wypu t gupi dziewuch.
- Nie jestem gupia! - wrzasna Teresa gosem stumionym przez ciany. - sysz,
barany, kade wasze sowo!
Newt wybauszy oczy.
- Niez sobie panienk przygruchae, Tommy.
- Popieszcie si ju - powiedzia Thomas. - Zao si, e zanim w nocy wrc
Bldoercy, czeka nas mnstwo pracy. O ile nie pojawi si w cigu dnia.
Newt burkn i wycign klucze, podchodzc do Ciapy. Kilka brzkw pniej drzwi
stany otworem.
- Wychod.
Teresa wysza z niewielkiego budynku, rzucajc Newtowi gniewne spojrzenie, kiedy
go mijaa. Rwnie nieprzyjemnym spojrzeniem obdarzya Minho, nastpnie stana obok
Thomasa. Jej do musna jego. Dreszcze przeszy po caym jego ciele i poczu si
miertelnie zawstydzony.
- Dobra, a teraz mw - powiedzia Minho. - Co jest takiego wanego?
Thomas spojrza na Teres, zastanawiajc si, jak to powiedzie.
- No co? - zapytaa. - Ty mw, mnie maj za seryjn zabjczyni.
- Taa, bo wygldasz tak niebezpiecznie - mrukn pod nosem Thomas, jednak skupi
swoj uwag na Newcie i Minho.
- Kiedy Teresa wychodzia z gbokiego snu, przez jej umys przedzieray si
wspomnienia. Ona, mhm - ledwo powstrzyma si od ujawnienia, e powiedziaa mu o tym w
mylach - powiedziaa mi pniej, e pamita sowa, e Labirynt to kod. e zamiast szuka
wyjcia, powinnimy poszuka wiadomoci, ktr nam przesya.
- Kod? - zapyta Minho. - Jak to moliwe?
Thomas pokrci gow, aujc, e nie zna odpowiedzi.
- Nie wiem na pewno, znasz Mapy lepiej ode mnie. Mam jednak pewn teori.
Thomas cign za poprzecinane klapy wieka, dopki nie odskoczyy. Mapy z Sektora
Drugiego spoczyway na rozwalonej stercie. Thomas sign i wycign stos.
- Ogay - powiedzia. - Zwiadowcy zawsze porwnywali je w odniesieniu do
poprzedniego dnia, szukajc jakiego schematu, ktry mgby pomc w znalezieniu std
jakiego wyjcia. Powiedziae te, e tak naprawd to nawet nie wiecie, czego szuka, ale i
tak je studiujecie. Zgadza si?
Minho przytakn, ramiona mia nadal skrzyowane na piersi. Wyglda, jakby kto
mia za chwil zdradzi mu tajemnic niemiertelnoci.
- A co - kontynuowa Thomas - jeeli przemieszczanie si cian nie ma nic wsplnego
z map czy te Labiryntem? Co, jeeli zamiast schematu, powinnimy szuka sw? Jakiej
podpowiedzi, ktra pomogaby nam std uciec.
Minho wskaza na Mapy, ktre Thomas trzyma w doni, wzdychajc poirytowany.
- Stary, czy ty masz w ogle pojcie, ile czasu zajo nam przestudiowanie tych map?
Nie sdzisz, e bymy dawno zauwayli, gdyby Labirynt literowa cholerne sowa}
- Moe nie mona ich dostrzec goym okiem, porwnujc kolejne dni. Moe nie
mielicie porwnywa jednego dnia z drugim, tylko patrze na jeden dzie, jako cao?
Newt wybuchn miechem.
- Tommy, moe i aden ze mnie bystrzak, ale wydaje mi si, e bredzisz.
Kiedy mwi, umys Thomasa wirowa jeszcze szybciej. Odpowied bya na
wycignicie rki - czu dobrze, e by prawie u celu. Po prostu tak ciko byo to ubra w
sowa.
- Dobrze, ju dobrze - powiedzia, zaczynajc od pocztku. - Zawsze przydzielalicie
jednego Zwiadowc do jednego sektora, tak?
- Zgadza si - odpowiedzia Minho. Wyglda na szczerze zainteresowanego i
naprawd chcia go zrozumie.
- Zwiadowca tworzy Map codziennie, a nastpnie porwnywa j z tymi z
poprzednich dni, dla danego sektora. A co, jeeli zamiast tego powinnimy porwna te
osiem sektorw
z kadego dnia ze sob? Poniewa kady dzie to oddzielna wskazwka lub kod?
Czy kiedykolwiek porwnywalicie sektory ze sob?
Minho podrapa si po podbrdku i przytakn.
- Tak jakby. Staralimy si sprawdzi, czy tworz jak cao, kiedy si je poczy to zrobilimy. Prbowalimy wszystkiego.
Thomas podcign wyej nogi, przygldajc si Mapom na swoich kolanach. Przez
kartk lec na grze dostrzeg niewyrane linie Labiryntu nakrelone na Mapie pod
spodem. W tej samej chwili wiedzia ju, co ma zrobi. Spojrza na swoich kompanw.
- Papier woskowany.
- e co? - zapyta Minho. - O czym ty...
- Zaufaj mi. Potrzebuj papieru woskowanego i noyczek. I wszystkie czarne markery
i owki, jakie tylko uda ci si znale.
Patelniak nie by zadowolony, kiedy zabrano mu cae pudo rolek papieru
woskowanego, zwaszcza e nie spodziewali si dosta kolejnego zaopatrzenia. Twierdzi, e
uywa go do pieczenia, dlatego zawsze je zamawia. W kocu byli zmuszeni mu powiedzie,
do czego by im potrzebny, aby da si przekona.
Po dziesiciu minutach uganiania si w poszukiwaniu owkw i markerw wikszo znajdowaa si w Pokoju Map i spona - Thomas usiad wraz z Newtem, Minho i
Teres przy stole do pracy, znajdujcym si w piwnicy z broni. Nie znaleli adnych
noyczek, wic Thomas zabra najostrzejszy n, jaki udao mu si znale.
- Oby mia jaki pomys - powiedzia Minho. Ostrzeenie pobrzmiewao w jego
gosie, jednak jego oczy wykazyway zainteresowanie.
Newt pochyli si do przodu, opierajc si okciami na stole, zupenie jakby czeka na
jak magiczn sztuczk.
- Zaczynaj ju, wieuchu.
- Ogay. - Thomas chcia jak najszybciej zacz, by jednak rwnie miertelnie
przeraony, e nic z tego nie wyjdzie. Poda Minho n, po czym wskaza na papier
woskowany. - Wytnij prostokty, mniej wicej wielkoci Map. Newt i Teresa, wy moecie mi
pomc w wyjmowaniu pierwszych dziesiciu Map z kadego puda dla danego sektora.
- Co to ma by, bdziemy teraz wycina stateczki? - powiedzia Minho, trzymajc n
i spogldajc na niego z odraz. - Dlaczego nam nie powiesz, co, do klumpa, robimy?
- Koniec wyjanie - skwitowa Thomas, wiedzc, e bd musieli po prostu zobaczy
to, co wyobrazi sobie w gowie. Wsta i poszed przeszuka wnk z Mapami. - Zrozumiecie,
kiedy wam poka. Jeeli si myl, to trudno, wtedy moemy z powrotem biega jak szczury
w Labiryncie.
Minho westchn, widocznie rozdraniony, nastpnie mrukn co pod nosem. Teresa
przez jaki czas staa cicho, jednak przemwia w mylach do Thomasa.
- Myl, e wiem, co robisz. To genialny pomys.
Thomas przestraszy si, jednak stara si nie da tego po sobie pozna. Wiedzia, e
musi sprawia wraenie, jakby nie sysza adnych gosw w gowie, inaczej uznaliby go za
wariata.
- Chod... pom... mi - stara si jej odpowiedzie, wypowiadajc w mylach kade
sowo z osobna, prbujc wyobrazi sobie wiadomo i j wysa. Nie odpowiedziaa mu
jednak.
- Teresa - powiedzia na gos. - Moesz mi z tym pomc? - Skin gow w kierunku
szafy.
Poszli razem do maego, zakurzonego pokoju i pootwierali wszystkie puda,
wycigajc z kadego z nich niewielki stos Map. Gdy wrcili do stou, Thomas dostrzeg, e
Minho zdoa wyci ju dwadziecia arkuszy, rzucajc nowe kawaki papieru na niezdarny
stos po swojej prawej stronie.
Usiad i wzi kilka z nich. Podnis jeden z arkuszy w stron wiata, dostrzegajc,
jak mieni si mlecznym blaskiem. Dokadnie tego potrzebowa.
Wzi do rki marker.
- No dobrze, niech kady z was wyszuka teraz Mapy z ostatnich dziesiciu dni i
pooy je na tej kupce. Pamitajcie, aby je na grze opisa, tak abymy si nie pogubili. Kiedy
skoczymy, to myl, e uda nam si co zobaczy.
- Co zobaczy? - zapyta Minho.
- Po prostu wycinaj - rozkaza mu Newt. - Myl, e wiem, do czego chopak zmierza.
Thomasowi ulyo, e wreszcie kto zaczyna pojmowa, o co mu chodzio.
Zabrali si do pracy, wyszukujc oryginalne Mapy i ukadajc je na papierze
woskowanym, jedna za drug, starajc si ich nie ubrudzi i nie pomiesza, pieszc si, jak
tylko mogli. Thomas wykorzysta kawaek deski jako prowizoryczn linijk, aby zachowa
proste linie. Wkrtce ukoczy ju pi map, a po chwili kolejnych pi. Reszta rwnie si
nie ocigaa, pracujc gorczkowo.
Rysujc, Thomas zacz odczuwa coraz wiksz panik, nieprzyjemne uczucie, e
ich praca bya kompletn strat czasu. Jednak Teresa, ktra siedziaa obok niego, rysowaa
linie od gry do dou, wzdu i wszerz, wystawiajc jzyk w kciku ust, w peni
skoncentrowana na wykonywanym zadaniu. Z ca pewnoci miaa o wiele wicej pewnoci
co do wykonywanej pracy ni reszta jej kompanw.
Pudo za pudem, sektor za sektorem. Nie przerywali pracy.
- Mam ju dosy - powiedzia w kocu Newt, przerywajc cisz. - Palce mnie pal jak
cholera. Sprawdmy, czy co z tego w ogle bdzie.
Thomas odoy marker i rozprostowa palce u doni, majc nadziej, e si nie mylili.
- Ogay, wecie Mapy z ostatnich kilku dni z kadego sektora, ucie je na stosach
nim.
- Nie martw si, Tommy - powiedzia Newt. - Twojej dziewczynie nic nie bdzie. Thomas poczu milion kbicych si wanie w jego gowie myli. Ch poznania kodu,
zaenowanie co do tego, co Newt myla o nim i o Teresie, ciekawo, co mog znale w
Labiryncie. Oraz strach.
Przgoni je jednak. Nie egnajc si, w kocu ruszy za Minho i poszli schodami na
gr.
Thomas pomg Minho zwoa Zwiadowcw, aby przekaza im informacje i
przygotowa ich do wielkiej wyprawy. Zdziwi si, jak wszyscy chtnie zgodzili si z tym, e
jest ju najwyszy czas, aby dogbnie przeszuka Labirynt i zosta tam na noc. Pomimo
strachu i szalejcych nerww, Thomas oznajmi Minho, e sam moe przeszuka jeden z
Sektorw, jednak jego Opiekun nie wyrazi na to zgody. Mieli omiu dowiadczonych
Zwiadowcw, ktrzy mogli si podj zadania. Thomas mia i razem z Minho i na t wie
odczu tak wielk ulg, e niemal byo mu z tego powodu wstyd.
Spakowali plecaki, biorc wicej prowiantu ni zwykle. Nikt nie wiedzia, jak dugo
tam zostan. Pomimo strachu, ktry odczuwa, Thomas nie mg rwnie powstrzyma
swojej ekscytacji - moe nadszed dzie, w ktrym znajd w kocu upragnione wyjcie?
Rozcigali wraz z Minho minie ng przy Zachodnich Wrotach, gdy podszed do
nich Chuck, aby si poegna.
- Poszedbym z wami - powiedzia chopak zbyt radosnym gosem - ale nie umiecha
mi si zgin straszliw mierci.
Thomas rozemia si, zaskakujc tym samego siebie.
- Dziki za sowa otuchy.
- Uwaajcie na siebie - doda Chuck, a ton jego gosu przeszed prdko w szczer
trosk. - Szkoda, e nie mog wam pomc.
Thomas by wzruszony. By pewien, e gdyby naprawd do tego doszo, to Chuck
poszedby razem z nimi, gdyby go o to poprosi.
- Dziki. Na pewno bdziemy na siebie uwaa.
Minho burkn.
- Na to ju za pno. Teraz musimy zaryzykowa, dzieciaku.
- Lepiej ju chodmy - powiedzia Thomas. Zeray go nerwy i chcia wreszcie
wyruszy, przesta o tym myle. Koniec kocw, nocowanie w Labiryncie nie byo wcale
gorsze od pozostania w Strefie przy otwartych Wrotach. Myl ta nie sprawia jednak, e
poczu si lepiej.
Thomas przypomnia sobie o tym, co mwili Gally, Ben i Alby. O ich podejrzeniach,
e w jaki sposb by przeciwko nim, e by kim, komu nie mogli zaufa. Pomyla rwnie
o tym, co powiedziaa Teresa po raz pierwszy - e on i ona s w jaki sposb za to wszystko
odpowiedzialni.
-en kod musi co oznacza - dodaa. - to, co napisaam na ramieniu, te. e DRESZCZ
jest dobry.
- Moe to nie bdzie miao znaczenia - odpowiedzia. - Moe znajdziemy std wyjcie.
Jeszcze tego nie wiemy.
Thomas zacisn na chwil mocno powieki, prbujc si skoncentrowa. Strumie
powietrza przepywa przez jego klatk piersiow za kadym razem, kiedy rozmawiali niezwyke uczucie wypenienia, ktre go zarazem irytowao, jak i ekscytowao. Otworzy
ponownie oczy, gdy uwiadomi sobie, e Teresa moga czyta rwnie w jego mylach
wtedy, kiedy z ni nie rozmawia. Czeka na odpowied, jednak adna nie nadesza.
- Jeste tam? - zapyta.
- Tak, to zawsze przyprawia mnie o bl gowy.
Ulyo mu, e nie by jedyny.
- Mnie te gowa pka.
- Rozumiem - odpowiedziaa. - Tona razie.
- Nie, zaczekaj! - Nie chcia, aby odchodzia. Sprawiaa, e dziki niej czas bieg
szybciej. Sprawiaa, e bieganie stawao si w jaki sposb atwiejsze.
- Na razie, Tom. Odezw si, jeeli uda nam si co ustali.
- Teresa, a co z tym napisem na twoim ramieniu?
Upyno kilka sekund. Brak odpowiedzi.
- Teresa?
Nie byo jej. Thomas poczu, jakby balon powietrza w jego piersi pk, wypuszczajc
toksyny do jego ciaa. Rozbola go brzuch i myl o bieganiu przez reszt dnia nagle go
przygnbia.
Tak czy inaczej, chcia powiedzie Minho o tym, w jaki sposb mg porozumiewa
si z Teres, podzieli si tym, zanim jego mzg eksploduje. Jednak si nie odway.
Przyznanie si do telepatii nie byo w tej chwili najlepszym pomysem. Wszystko i tak byo
ju wystarczajco dziwne.
Thomas opuci gow i wzi gboki oddech. Bdzie musia trzyma jzyk za zbami
i skupi si na bieganiu.
Dwie przerwy pniej Minho w kocu zwolni tempo, zacz i wzdu dugiego
e jak wrcimy, to okae si, e Bldoercy zabrali kolejn osob? Myl, e Gally mia
racj. Bd nas dalej zabija.
Thomas nie odpowiedzia. Czu, e za tym, co mwi Minho, krya si prawda.
Nadzieja, ktr odczuwa, gdy wyruszali, ju dawno w nim umara.
- Wracajmy ju do domu - rzuci Minho zmczonym gosem.
Thomas nie chcia przyzna si do poraki, jednak przytakn. Wygldao na to, e
kod pozostawa ich jedyn nadziej i postanowi wanie na nim si skupi.
Ruszyli w milczeniu z powrotem do Strefy. Przez ca drog powrotn nie napotkali
adnego Bldoercy.
Zegarek Thomasa wskazywa dziewit trzydzieci rano, kiedy wraz z Minho przeszli
przez Zachodnie Wrota i wrcili do Strefy. Thomas by tak zmczony, e mia ochot si
pooy na miejscu i zasn. Byli w Labiryncie przez jakie dwadziecia cztery godziny.
Niespodziewanie, pomimo braku wiata i wiszcego nad Stref widma kataklizmu,
dzie wyglda zwyczajnie. Streferzy jak zwykle wykonywali swoje obowizki, zajmujc si
hodowl, upraw i sprztaniem. Nie potrzeba byo wiele czasu, aby wkrtce zauwaya ich
grupka chopcw. Nastpnie powiadomiono Newta, ktry chwil pniej do nich przybieg.
- Jestecie pierwszymi, ktrzy wrcili - powiedzia, podchodzc do nich. - Co si
stao? - Dziecicy wyraz nadziei na jego twarzy zama Thomasowi serce. Najwyraniej
sdzi, e znaleli co wanego. - Powiedzcie, e macie dobre wiadomoci.
Spojrzenie Minho byo martwe, utkwione gdzie w odlegym szarym punkcie.
- Nic - odpowiedzia. - Labirynt to jeden wielki, cholerny kawa.
Newt spojrza zdezorientowany na Thomasa.
- Co on plecie?
- Jest zniechcony - odpar Thomas, wzruszajc ramionami. - Niczego nie
znalelimy. Nie byo przesuwajcych si cian, wyjcia, niczego. Czy Bldoercy przyszli w
nocy?
Newt zawaha si, ciemno spowia mu twarz. W kocu, przytakn.
- Tak, zabrali Adama.
Thomas nie zna tego chopaka i mia wyrzuty sumienia, e nawet nic nie poczu.
Tylko jedna osoba, pomyla. Moe Gally mia racj.
Newt mia wanie co jeszcze powiedzie, kiedy Minho nagle wybuchn.
- Mam ju tego do! - wykrzykn, spluwajc w bluszcz, a na jego szyi wyskoczyy
yy. - Mam do! Koniec z tym! Koniec! - Zdj plecak i rzuci nim o ziemi. - Nie ma
adnego wyjcia, nigdy nie byo i nigdy nie bdzie. Wszyscy jestemy upurwieni!
Zziajany Thomas przyglda si, jak Minho zacz ociale stpa w stron Bazy.
Poczu niepokj. Jeeli Minho si podda, to maj powany problem.
Newt nie odezwa si sowem. Zostawi oszoomionego Thomasa samego. Powietrze
spowia rozpacz, gsta i gryzca, niczym kby dymu unoszce si nad poncym Pokojem
Map.
Pozostali Zwiadowcy wrcili w przecigu nastpnej godziny i z tego, co Thomas
usysza, aden z nich niczego nie znalaz. Rzdy pospnych twarzy suny po caej Strefie, a
Streferzy w wikszoci porzucili swoje codzienne obowizki.
Thomas wiedzia, e kod Labiryntu pozostawa teraz ich jedyn nadziej. To musi co
oznacza. Musi. Kiedy wysucha relacji pozostaych Zwiadowcw, otrzsn si z
przygnbienia.
- Teresa? - powiedzia w mylach, zamykajc oczy, jakby w ten sposb miao to
zadziaa mocniej. - Gdzie jeste? Udao ci si co wymyli?
Po dugiej ciszy niemal si podda, dochodzc do wniosku, e nie udao mu si
nawiza z ni kontaktu.
- Sucham. Tom, mwie co?
- Tak - odpowiedzia, podekscytowany, e udao mu si ponownie nawiza z ni
kontakt. - Syszysz mnie? Nie wiem, czy robi to waciwie.
- Czasami s zakcenia, ale dziaa. Troch to dziwaczne, prawda?
Thomas wanie si nad tym zastanawia, bo prawd powiedziawszy, zaczyna si ju
do tego przyzwyczaja.
- Nie jest tak le. Jestecie jeszcze w piwnicy? Widziaem Newta, ale pniej gdzie
si zmyl.
- Nadal tam jestemy. Newt zaatwi trzech Streferw, ktrzy pomagaj nam przy
Mapach. Myl, e mamy ju cay kod.
Serce podskoczyo mu do garda.
- Powanie?
- Przyjd tu.
- Ju id. - By ju w drodze, kiedy to mwi. Zdziwi si, bo w jednej chwili odeszo
cae jego zmczenie.
Newt wpuci go do rodka.
- Minho wci si nie pokaza - powiedzia, schodzc schodami do piwnicy. - Czasem
zachowuje si jak narwaniec.
Thomas zdziwi si, e Minho marnuje czas na dsanie si, zwaszcza w obliczu
moliwoci, jakie kryy si za kodem. Porzuci jednak te myli, kiedy weszli do pokoju.
Wok stou stao kilku Streferw, ktrych Thomas nie zna. Wszyscy wygldali na
wyczerpanych i mieli podkrone oczy. Stosy Map leay porozrzucane po caym pokoju,
pokryway ca podog. Wygldao to, jakby przez pokj przetoczyo si tornado.
Teresa opieraa si o rzd pek, przygldajc si uwanie pojedynczemu arkuszowi
papieru. Gdy Thomas wszed, spojrzaa na niego, po czym ponownie skupia wzrok na kartce.
Zasmucio go to troch - bo sdzi, e ucieszy si na jego widok - jednak chwil pniej
poczu si gupio, e tak pomyla. Najwyraniej bya zajta rozpracowywaniem kodu.
- Musisz to zobaczy - powiedziaa Teresa, jak tylko Newt odprawi swoich
pomocnikw. Poczapali po drewnianych schodach na gr, narzekajc, e caa ich praca
posza na marne.
Thomas odpowiedzia jej, bojc si, e Newt zorientuje si w sytuacji.
- Nie mw do mnie w mylach, kiedy Newt jest w pobliu. Nie chc, aby dowiedzia
si o naszym... darze.
- Podejd tu i rzu na to okiem - powiedziaa na gos, starajc si ukry umiech.
- Padn na kolana i wycauj twoje dymice giry, jeeli rozkminisz, o co w tym chodzi
- powiedzia Newt.
Thomas podszed do Teresy, nie mogc si doczeka, kiedy zobaczy, co te udao im
si ustali. Wrczya mu kartk papieru, unoszc brwi.
- To jest bez wtpienia prawidowe - powiedziaa. - Po prostu nie mam zielonego
pojcia, co to oznacza.
Thomas wzi kartk i uwanie si jej przyjrza. Z lewej strony znajdoway si
oznakowane kka, od jeden do szeciu. Obok kadego z nich znajdowao si sowo napisane
wielkimi literami. CHWYTAJ ZADANIE KREW ZGON TRUP GUZIK
Nic poza tym. Tylko sze sw.
Rozczarowanie zagocio na jego twarzy - by pewny, e jak tylko uzyskaj cay kod,
to jego zastosowanie stanie si dla nich oczywiste. Spojrza na Teres przygnbiony.
- To wszystko? Jeste pewna, e s w odpowiedniej kolejnoci?
Zabraa kartk z powrotem.
- Labirynt powtarza te sowa od miesicy. Przestalimy sprawdza, kiedy stao si to
oczywiste. Za kadym razem po sowie GUZIK, nastpowa tydzie przerwy bez adnego
sowa, a potem schemat si powtarza i wszystko zaczynao si ponownie od sowa
CHWYTAJ. Ustalilimy wic pierwsze sowo i waciw kolejno.
Thomas skrzyowa ramiona i opar si o pki obok Teresy. Bez zastanawiania si,
utrwali wszystkie sze sw, zapisujc je w pamici. Chwytaj, Zadanie, Krew, Zgon, Trup,
Guzik. To nie wryo niczego dobrego.
- Wesoe swka, co nie? - powiedzia Newt, wymawiajc na gos jego myli.
- Taa - skwitowa Thomas penym frustracji pomrukiem. - Musimy cign tu Minho,
moe on wie o czym, o czym my nie pomylelimy. Gdybymy tylko mieli wicej
wskazwek. - Zastyg nieruchomo, ugodzony atakiem zawrotw gowy; upadby na podog,
gdyby nie pki za jego plecami, na ktrych si opar. Przyszed mu wanie do gowy pewien
pomys. Okropny, przeraajcy i paskudny. Najgorszy ze wszystkich okropnych,
przeraajcych i paskudnych pomysw w historii.
Przeczucie podpowiadao mu jednak, e si nie myli. Musia to zrobi.
- Tommy? - zapyta Newt, podchodzc do niego bliej, wyranie zaniepokojony. - Co
ci jest? - Nagle zrobie si blady jak crka mynarza.
Thomas potrzsn gow, uspokajajc si.
- Co?... Ach nic, przepraszam. Bol mnie oczy, musz si przespa. - Przetar skronie
dla efektu.
- Wszystko w porzdku? - zapytaa w mylach Teresa. Spojrza na ni i zauway, e
bya rwnie zaniepokojona, co Newt, a to poprawio mu nastrj.
- Tak. Serio. Jestem po prostu zmczony. Musz si przespa.
- C - powiedzia Newt, wycigajc do i ciskajc go za rami. - Spdzie w
Labiryncie ca cholern noc. Id si zdrzemn.
Thomas spojrza na Teres, a nastpnie na Newta. Chcia si z nimi podzieli tym
pomysem, jednak postanowi tego nie robi. Zamiast tego przytakn i ruszy w stron
schodw.
Thomas mia teraz pomys. Pomimo e by kiepski, to mia jednak plan.
Potrzebowali wicej wskazwek odnonie kodu. Potrzebowali wspomnie.
Postanowi wic da si udli Bldoercy. Przej przez Przemian. Celowo.
Thomas postanowi nie rozmawia z nikim przez reszt dnia.
Teresa prbowaa kilkakrotnie. Powtarza jej jednak, e le si czuje, e chce zosta
sam i chce si przespa w swoim kcie na tyach lasu i moe troch pomyle. Sprbowa
odkry schowan we wasnym umyle tajemnic, ktra wyjaniaby mu, co dalej robi.
Jednak, prawd powiedziawszy, to przygotowywa si na to, co zaplanowa zrobi
wieczorem, starajc si przekona samego siebie, e postpuje waciwie. e nie ma innego
wyboru. W dodatku by absolutnie przeraony i nie chcia, aby ktokolwiek to zauway.
W kocu, kiedy jego zegarek obwieci nadejcie wieczoru, uda si ze wszystkimi do
Bazy. Dopki nie zacz popiesznie pochania przygotowanej przez Patelniaka zupy
pomidorowej i biszkoptw, niemal nie zdawa sobie sprawy z tego, jak bardzo by godny.
Nastpnie przysza pora na kolejn bezsenn noc.
Budole zabili deskami dziury w cianach pozostawione przez Bldoercw, ktrzy
zabrali Gallyego i Adama. Efekt ich pracy wyglda niczym robota bandy pijakw, jednak
deski byy wystarczajco wytrzymae. Newt oraz Alby, ktry mia mocno obandaowan
gow i ktry w kocu poczu si na tyle dobrze, aby mc samodzielnie chodzi, zalecili, aby
Streferzy zamieniali si co noc miejscami spoczynku.
Thomas wyldowa w olbrzymim salonie na parterze, wrd tych samych ludzi, z
ktrymi spa dwie noce wczeniej. W pokoju szybko zapanowaa cisza, cho nie wiedzia, czy
to z powodu zmczenia, czy te strachu jego kompanw, ktrzy mimo wszystko liczyli w
duchu, e Bldoercy nie przyjd ponownie. Tym razem pozwolono pozosta Teresie w
budynku wraz z reszt Streferw. Leaa obok niego, zwinita w kbek na dwch kocach.
Nie wiedzc skd, Thomas wyczuwa, e spaa. Naprawd spala.
Thomas jednak nie potrafi zasn, cho wiedzia, e jego ciao rozpaczliwie
potrzebowao snu. Stara si, tak bardzo stara si zamkn oczy, zmusi si do relaksu.
Jednak na prno. Noc wleka si niemiosiernie, a uczucie wyczekiwania spoczywao na jego
piersi niczym przygniatajcy go ciar.
Wwczas, tak jak wszyscy si tego spodziewali, usyszeli przeraajce, mechaniczne
odgosy Bldoercw znajdujcych si na zewntrz. Nadesza pora.
Wszyscy stoczyli si pod najbardziej oddalon od okien cian, starajc si zachowa
absolutn cisz. Thomas skuli si wraz z Teres w rogu, przyciskajc do piersi kolana i
wbijajc wzrok w okno. Straszna, podjta przez niego decyzja cisna go za serce i nie
chciaa wypuci. Wiedzia jednak, e wszystko mogo od tego zalee.
Napicie w pokoju wzrastao z kad chwil. Streferzy zachowywali cisz, nikt nie
odway si choby poruszy. Odlege zgrzytanie metalu o drewno rozbrzmiao echem po
domu. Dla Thomasa brzmiao to tak, jakby Bldoerca wspina si po cianie z tyu Bazy, z
drugiej strony budynku. Kilka sekund pniej usyszeli kolejne odgosy dochodzce ze
wszystkich stron, najbliszy Bldoerca by tu za ich oknem. Powietrze w pokoju jakby
nagle zamarzo, przemieniajc si w bry lodu. Thomas przycisn pici do oczu,
oczekiwanie na atak wykaczao go.
Huk eksplozji, rozrywanego drewna i tuczonego szka rozbrzmia gdzie na grze,
trzsc caym domem. Thomasa sparaliowa strach, gdy rozlego si kilka krzykw, a potem
usyszeli gony odgos krokw. Gone jki oraz skrzypienie podogi obwieciy zbiegajc
Wrzeszczc, kopa, odpycha i uderza napastnikw, rzucajc swe ciao na kuliste kreatury,
prbujc si im wyrwa. Szamoczc si w przypywie adrenaliny, w kocu dostrzeg wolne
miejsce midzy oprawcami, przez ktre przedosta si i uciek, pdzc co si w nogach.
Gdy tylko udao mu si uciec poza zasig ich miertelnych instrumentw, Bldoercy
zaniechali ataku i wycofali si w gb Labiryntu. Thomas upad na ziemi, jczc z blu.
W nastpnej chwili pojawi si przy nim Newt, a wraz z nim Chuck, Teresa i kilka
innych osb. Newt chwyci go za ramiona i podnis, nastpnie zapa za obie rce.
- Wecie go za nogi! - krzykn.
Thomas poczu, e wiat wok niego wiruje i zebrao mu si na wymioty. Kto, nie
by w stanie powiedzie kto, wykona polecenie Newta. Zaniesiono go przez dziedziniec,
nastpnie przez drzwi frontowe Bazy, wzdu zdewastowanego korytarza, do pokoju i
umieszczono na kanapie. wiat wci krci si i wirowa.
- Co ty nawyprawia? - krzykn mu Newt prosto w twarz. - Jak moge by tak
cholernie gupi!
Thomas musia przemwi, zanim zatopi si w ciemnoci.
- Nie... Newt... nic nie rozumiesz...
- Zamknij si! - wrzasn Newt. - Oszczdzaj siy!
Thomas poczu, jak kto bada jego rce i nogi, jak zrywaj z jego ciaa ubranie,
szukajc uszkodze. Usysza gos Chucka i poczu ulg, e jego przyjacielowi nic si nie
stao. Plaster powiedzia co o tym, e zosta udlony kilkanacie razy.
Teresa siedziaa obok jego stp, ciskajc doni jego praw kostk.
- Dlaczego Tom? Dlaczego to zrobie?
- Poniewa... - Nie mia wystarczajco duo si, aby si skoncentrowa.
Newt krzykn, aby przyniesiono mu Serum Blu. Minut pniej Thomas poczu
ukucie w rami. Ciepo rozeszo si od tego miejsca po caym ciele, uspokajajc go,
umierzajc bl. Jednak wiat wci wydawa si rozpada i wiedzia, e za kilka sekund
wszystko zniknie.
Pokj wirowa, kolory pynnie przechodziy z jednego w drugi, krcc si coraz
szybciej. Kosztowao go to mnstwo siy, jednak zanim ciemno ogarna go na dobre,
zdoa wypowiedzie ostatnie sowa.
- Nie martwcie si - wyszepta, majc nadziej, e go usyszeli. - Zrobiem to celowo...
Thomas straci poczucie czasu, kiedy przechodzi przez Przemian.
Zacza si podobnie jak jego pierwsze wspomnienie z Puda - od ciemnoci i zimna.
Jednak tym razem nie mia uczucia, e co dotykao jego stp lub ciaa. Unosi si pord
pustki, wpatrujc si w otcha ciemnoci. Nic nie widzia, nic nie czu. Jakby kto skrad
wszystkie jego zmysy i umieci go w prni.
Czas wlk si i wlk. Strach przemieni si w ciekawo, ktra zamienia si w
znuenie.
W kocu, po niekoczcym si oczekiwaniu, co zaczo si zmienia.
Nie czu, lecz usysza, jak wzmaga si odlegy wiatr. Nastpnie gdzie w oddali
pojawia si kbica si mga bieli - wirujce tornado dymu, ktre uksztatowao si w dugi
lej i rozcigao tak mocno, a w kocu Thomas nie by w stanie dostrzec zarwno pocztku,
jak i koca biaej trby powietrznej. Pniej poczu wichur tu za jego plecami, wsysan
przez cyklon, ktra targaa jego ubranie i wosy niczym postrzpione podczas sztormu flagi.
Komin gstej mgy zacz przesuwa si w jego kierunku - albo to on przesuwa si w
kierunku mgy, nie potrafi tego stwierdzi - zwikszajc prdko w zastraszajcym tempie.
O ile jeszcze kilka sekund wczeniej widzia odlegy ksztat leja, teraz przed oczyma mia
jedynie paski przestwr bieli.
I wtedy go pochono. Poczu, jak mga zawadna jego umysem, jak strumie
wspomnie wlewa si do jego myli. Wszystko inne przeobrazio si w bl.
I wtedy go pochono. Poczu, jak mga zawadna jego umysem, jak strumie
wspomnie wlewa si do jego myli. Wszystko inne przeobrazio si w bl.
Gos by odlegy i nis si niczym echo w dugim tunelu.
- Thomas, syszysz mnie?
Nie chcia odpowiada. Jego umys wyczy si, nie mogc ju duej znie blu.
Thomas ba si, e bl powrci, jeeli pozwoli si wybudzi. Wyczu wiato po drugiej
stronie powiek, wiedzia jednak, e po ich otworzeniu bl bdzie nie do wytrzymania. Nie
zrobi nic.
- Thomas, to ja, Chuck. Wszystko w porzdku? Stary, prosz ci, nie umieraj.
Nage
wszystko
powrcio.
Strefa,
Bldoercy,
kujce
igy,
Przemiana.
Wspomnienia. Z Labiryntu nie ma wyjcia. Ich jedyn szans byo co, czego nigdy nie
podejrzewali. Co przeraajcego. Thomas pogry si w rozpaczy.
Jczc, zmusi si do otwarcia oczu, zmruy je. Powitaa go okrga twarzyczka
Chucka, wpatrujca si w niego zatrwoonymi oczami. Jednak chwil pniej oczy rozjaniy
si i na tej twarzy zagoci umiech. Pomimo wszystko, pomimo koszmaru caej sytuacji,
Chuck umiechn si.
- Obudzi si! - krzykn w przestrze. - Thomas si obudzi!
Thomas wzdrygn si na tubalny dwik jego gosu. Zamkn ponownie oczy.
- Przez ostatnich kilka dni nienawidziam ci. Szkoda, e siebie nie widziae. Twojej
skry, twoich y...
- Ty nienawidzia mnie? - Ucieszy si, e tak bardzo jej na nim zaleao.
Przerwaa mu.
- Chciaam ci w ten sposb powiedzie, e gdyby umar, to bym ci zabia.
Thomas poczu przypyw ciepa w piersi, wycign do i, zdziwiony, naprawd je
poczu.
- C... to mie, dzikuj.
- Powiedz, ile pamitasz?
Zawaha si.
- Wystarczajco duo. To, co mwia o nas obojgu, i o tym, co im zrobilimy...
- A wic to prawda?
- Zrobilimy par zych rzeczy. - Wyczuwa frustracj bijc od niej, jak gdyby miaa
milion pyta i nie wiedziaa, od ktrego zacz.
- Dowiedziae si czego, co pomogoby nam si std wydosta? - zapytaa, jak
gdyby nie chciaa wiedzie, jak penia rol w tym wszystkim. - Wiesz ju, do czego suy
kod?
Thomas zawaha si, nie chcc jeszcze o tym rozmawia - zanim naprawd nie
pozbiera myli. Ich jedyn szans ucieczki moe by pragnienie mierci.
- Moe - odpowiedzia w kocu. - Ale to nie bdzie atwe.
Musimy zwoa Zgromadzenie. Poprosz, aby wzita w nim udzia - nie mam siy,
aby powtarza to drugi raz. Przez jaki czas adne z ich si nie odezwao.
- Teresa?
- Tak?
- Z Labiryntu nie ma wyjcia.
Nie odzywaa si przez dusz chwil, zanim odpowiedziaa.
- Myl, e wszyscy zdajemy ju sobie z tego spraw. Thomas nie mg znie blu w
jej gosie. Czu go w swojej gowie.
- Nie martw si. Stwrcy chc jednak, abymy si wydostali. Mam plan. - Chcia wla
w ni nieco nadziei, bez wzgldu na to, jak nika ona bya.
- Naprawd?
- Tak. Jest straszny i niektrzy z nas mog zgin. Brzmi obiecujco?
- Okropnie. Mw.
- Musimy...
Thomas ponownie podnis do, aujc, e nie moe po prostu przela swoich myli
do ich mzgw.
- Rozumiecie? Wasza reakcja dowodzi tego, o czym mwiem. Wikszo ludzi ju
dawno by si poddaa. Ale wydaje mi si, e my jestemy inni. Nie potrafimy si pogodzi z
tym, e problem nie moe zosta rozwizany, zwaszcza kiedy jest nim co tak prostego, jak
labirynt. Dlatego zawsze walczylimy, bez wzgldu na to, jak beznadziejna bya sytuacja.
Thomas uwiadomi sobie, e jego gos powoli podnosi si, kiedy przemawia, i
poczu uderzenie ciepa na twarzy.
- Bez wzgldu na powd, mam ju tego dosy! Wszystkiego. Bldoercw,
przesuwajcych si cian, Urwiska - to jest tylko cz gupiego testu. Zostalimy
wykorzystani i zmanipulowani. Stwrcy chcieli, aby nasze umysy pracoway wci nad
rozwizaniem, ktrego nigdy nie byo. To samo tyczy si Teresy, ktr do nas przysali, i
zapocztkowania przez ni Koca - cokolwiek to oznacza - zamknicia tego miejsca, szarego
nieba i wszystkiego innego. Rzucaj nam rne przeszkody, aby zobaczy nasz reakcj, aby
przetestowa nasz wol. Sprawdzi, czy zwrcimy si przeciwko sobie. Na kocu bd
chcieli wykorzysta ocalaych do czego wanego.
Patelniak powsta.
- Aby zabija ludzi? To jest zapewne ta milusia cz ich planu?
Thomas przez chwil poczu strach, niepokj, e Opiekunowie mog skierowa swoj
zo na niego, za to, e tak wiele wie. A miao by jeszcze gorzej.
- Tak, aby zabija ludzi. Bldoercy zabieraj po jednym po kolei tylko dlatego,
ebymy nie zginli wszyscy naraz, zanim to wszystko si zakoczy, tak jak powinno.
Przetrwaj najlepsi. Tylko oni std uciekn.
Patelniak kopn swoje krzeso.
- W takim razie lepiej zacznij gada o tej magicznej ucieczce.
- Powie - odpar cicho Newt. - Zamknij si i suchaj.
Minho, ktry przez cay czas siedzia cicho, odchrzkn.
- Co mi mwi, e nie spodoba mi si to, co za chwil usyszymy.
- Prawdopodobnie nie - powiedzia Thomas. Zamkn oczy i skrzyowa ramiona.
Nastpnych kilka minut bdzie kluczowe. - Stwrcy potrzebuj najlepszego z nas do tego, co
zaplanowali, cokolwiek to jest. Musimy jednak na to zapracowa. - W pokoju zalega
cakowita cisza, wszystkie oczy byy wpatrzone w niego. - Kod.
- Kod? - powtrzy Patelniak gosem, w ktrym zatlia si iskierka nadziei. - Co z
nim?
Teresa i ja posiadamy dar, ktry sprawi, e bylimy niezwykle cenni w trakcie projektowania
i budowania Labiryntu. - Przerwa, zdajc sobie spraw, e to wszystko musiao brzmie
absurdalnie.
- Mwe! - krzykn Newt. - Wyrzu to z siebie!
- Jestemy telepatami! Moemy si ze sob porozumiewa za pomoc naszych
cholernych myli! - Wypowiedzenie tego na gos sprawio, e niemal si zawstydzi, jak
gdyby przyzna si, e jest zodziejem.
Newt zamruga zdziwiony, kto inny zakasa.
- Posuchajcie mnie jednak - kontynuowa Thomas w popiechu, stajc w swojej
obronie. - Oni zmusili nas, abymy im pomogli. Nie wiem jak ani dlaczego, jednak to zrobili.
- Zawaha si. - Moe chcieli si przekona, czy uda nam si zyska wasze zaufanie, pomimo
e bylimy czci ich zespou. Moe od samego pocztku to my mielimy by tymi, ktrzy
mieli za zadanie ujawni drog ucieczki. Bez wzgldu na powd, dziki waszym Mapom
udao nam si ustali kod i musimy go teraz wykorzysta.
Thomas rozejrza si po pokoju i ku jego zaskoczeniu oraz zdziwieniu, nie dostrzeg
zoci na adnej z twarzy.
Wikszo Streferw nadal wpatrywaa si w niego w osupieniu albo krcia gowami
w zdumieniu bd niedowierzaniu. I z jakiego dziwnego powodu, Minho si umiecha.
- To prawda i jest mi przykro z tego powodu - kontynuowa Thomas. - Ale jedno
mog wam powiedzie. Teraz wszyscy pyniemy t sam odzi. Teresa i ja zostalimy tutaj
zesani, tak jak kady z was, i moemy umrze tak samo atwo. Stwrcy widzieli ju
wystarczajco duo, teraz nadszed czas na ostateczny test. Sdz, e musiaem przej przez
Przemian, eby poukada brakujce kawaki tej ukadanki. Tak czy inaczej, chciaem,
abycie znali prawd, ebycie wiedzieli, e istnieje szansa, e moemy to zrobi.
Newt krci gow na boki, wpatrujc si w podog. Nastpnie podnis wzrok i
zwrci si do pozostaych Opiekunw.
- Stwrcy, to oni nam to zrobili, nie Tommy i Teresa. To te smrodasy i gorzko tego
poauj.
- Niewane - powiedzia Minho. - Mam to gdzie. Przejd w kocu do ucieczki.
Thomas poczu, jak cisno go w gardle. Ulyo mu tak bardzo, e niemal odjo mu
mow. By przekonany, e niele oberwie za swoje wyznanie, o ile wczeniej nie zrzuc go z
Urwiska. Pozostaa cz tego, co mia jeszcze do powiedzenia, wydawaa si teraz niemal
atwa.
- W miejscu, do ktrego nigdy wczeniej nie zagldalimy, znajduje si stanowisko
komputerowe. Kod otworzy nam drzwi, przez ktre wyjdziemy z Labiryntu. Sprawi rwnie,
e wszyscy Bldoercy zostan wyczeni, tak wic nie bd mogli nas ciga - o ile uda nam
si przey na tyle dugo, aby tam dotrze.
- Miejsce, do ktrego nigdy wczeniej nie zagldalimy?
- zapyta Alby. - A tobie wydaje si, e niby co robilimy przez ostatnie dwa lata?
- Zaufaj mi, nigdy tam nie bye. Minho powsta.
- No to gdzie ono jest?
- To niemal samobjstwo - powiedzia Thomas, wiedzc, e opnia odpowied. Bldoercy si na nas rzuc, jak tylko sprbujemy to zrobi. Wszyscy naraz. To ostateczny
test.
- Chcia mie pewno, e pojmowali ryzyko. Szanse na to, e wszyscy przeyj, byy
znikome.
- Wic gdzie to jest? - zapyta Newt, nachylajc si na krzele do przodu.
- Nad Urwiskiem - odpowiedzia Thomas. - Musimy wej do Nory Bldoercw.
Alby wsta tak szybko, e jego krzeso przewrcio si do tyu. Jego przekrwione oczy
wyrniay si na tle biaego bandaa owinitego wok czoa. Zrobi dwa kroki naprzd i
zatrzyma si, zupenie jakby zamierza zaatakowa Thomasa.
- Teraz to gadasz jak totalny kretyn - powiedzia, piorunujc wzrokiem Thomasa. Albo zdrajca. Jak moemy ci uwierzy, skoro pomoge zaprojektowa to miejsce i umieci
nas w nim! Nie potrafimy pokona jednego Bldoercy na naszym terenie, a co dopiero
stawi czoa caej hordzie w ich malekiej norze. Co ty tak naprawd kombinujesz?
Thomas by wcieky.
- Co kombinuj? Nic! Po co miabym to wszystko zmyla?.
Ramiona Albyego zesztywniay, a donie zacisny si w pici.
- Z tego, co wiem, to przysano ci tu, aby nas pozabija. Dlaczego mielibymy ci
uwierzy?
Thomas spojrza na niego z niedowierzaniem.
- Alby, czy ty masz jakie problemy z pamici krtkotrwa? Ryzykowaem wasne
ycie, aby ci uratowa w Labiryncie, gdyby nie ja, to ju dawno byby martwy!
- Moe w ten sposb chciae zyska nasze zaufanie. Jeeli jeste w zmowie z tymi
krtasami, ktrzy nas tu zesali, to nie musiae martwi si tym, e Bldoercy mog
wyrzdzi ci krzywd. Moe to wszystko byo tylko przedstawieniem.
W tym momencie zo, ktr odczuwa Thomas, zelaa i przesza we wspczucie.
Co tu byo nie tak, co tu byo podejrzane.
znaczenia.
- Powtarzam ci... - Alby brzmia jakby baga, niemal histerycznie. - Nie moemy
wrci do miejsca, z ktrego przyszlimy. Widziaem je i pamitam okropne, naprawd
okropne rzeczy. Spalon ziemi, chorob zwan Poog. To byo potworne, o wiele gorsze od
tego, co nam zgotowano tutaj.
- Jeeli tutaj zostaniemy, to umrzemy! - krzykn Minho. - Co moe by gorsze od
tego?
Alby wpatrywa si w Minho przez dug chwil, nim odpowiedzia. Thomas
zastanawia si nad sowami, ktre wanie wypowiedzia. Pooga. Brzmiao dziwnie
znajomo i kbio si gdzie na obrzeach jego umysu. By jednak pewien, e nie
przypomnia sobie niczego na ten temat w czasie Przemiany.
- Tak - powiedzia w kocu Alby. - To jest gorsze. Lepiej umrze, ni wraca do
domu.
Minho zachichota i usiad na krzele.
- Czowieku, ale z ciebie wielki ponurak. Jestem z Thomasem. Na sto procent. Jeeli
mamy zgin, to zrbmy to walczc.
- W Labiryncie czy te poza nim - doda Thomas, odczuwajc ulg, e Minho by
zdecydowanie po jego stronie. Nastpnie zwrci si do Albyego i spojrza na niego
powanie. - Wci yjemy w wiecie, ktry zapamitae.
Alby ponownie powsta, jego twarz wyraaa porak.
- Rbcie co chcecie. - Westchn. - To nie ma znaczenia. I tak zginiemy. Powiedziawszy to, podszed do drzwi i opuci pokj.
Newt westchn gboko i pokrci gow.
- Od udlenia nigdy nie by ju sob. To musiao by naprawd parszywe
wspomnienie. Co to, cholera, jest Pooga?
- Nie obchodzi mnie to - odpowiedzia Minho. - Wszystko jest lepsze od zdechnicia
tutaj. Rozprawimy si ze Stwrcami, kiedy ju std wyjdziemy. Ale teraz musimy zrobi to,
co dla nas zaplanowali. Przej przez Nor Bldoercw i wydosta si std. Jeeli niektrzy
z nas umr, to trudno.
Patelniak prychn.
- Doprowadzacie mnie, sztamaki, do obdu. Nie mona wydosta si z Labiryntu i
pomys, aby wbi si na parapetw do kawalerki Bldoercw, jest najgupszym, jaki w
yciu syszaem. Rwnie dobrze ju teraz moemy podern sobie yy.
Pozostali Opiekunowie zaczli si sprzecza, przekrzykujc jeden drugiego. W kocu
Szybciej, ni si tego spodziewa, przysza do niego Teresa i usiada obok. Swoje ciao
przycisna do jego ciaa, pomimo e mieli mnstwo wolnego miejsca na awce. Uja jego
do. Odwzajemni ucisk tak mocno, e wiedzia, i to musiao j zabole.
- Opowiedz mi - powiedziaa.
Thomas powtrzy jej kady szczeg planu, ktry przedstawi wczeniej Opiekunom,
nie mogc znie widoku niepokoju i przeraenia, ktre wypeniay jej oczy.
- atwo byo go przedstawi - powiedzia, gdy ju wyjawi jej wszystko. - Jednak
Newt sdzi, e powinnimy i dzi w nocy. I teraz wcale to nie brzmi ju tak dobrze. Przeraaa go zwaszcza myl o Chucku i o Teresie w Labiryncie. On mia ju za sob
spotkanie z Bldoercami i wiedzia a nazbyt dobrze, jakie to byo uczucie. Chcia uchroni
swoich przyjaci od tych okropnych dowiadcze. Wiedzia jednak, e to niemoliwe.
- Moemy to zrobi - powiedziaa cichym gosem.
Gdy Thomas usysza jej sowa, zacz si jeszcze bardziej zamartwia.
- Jasna cholera, boj si.
- Jasna cholera, jeste tylko czowiekiem. Powiniene si ba.
Thomas nie odpowiedzia i przez dugi czas po prostu siedzieli na awce, trzymajc si
za rce, nie wypowiadajc adnych sw ani w mylach, ani na gos. Poczu namiastk
spokoju, cho chwilow, i prbowa rozkoszowa si ni tak dugo, jak tylko byo to
moliwe.
Thomas poczu niemal smutek, kiedy Zgromadzenie wreszcie dobiego koca. Gdy
Newt wyszed na zewntrz, wiedzia, e czas odpoczynku si skoczy.
Opiekun dostrzeg ich i podbieg do nich, kutykajc. Thomas zauway, e wypuci
do Teresy bez namysu Newt stan w kocu przed nimi i skrzyowa ramiona na piersi,
spogldajc na nich z gry, gdy siedzieli na awce.
- To jest, cholera, jakie szalestwo, wiesz o tym? - Z jego twarzy nie mona byo nic
wyczyta, jednak w jego oczach wida byo odrobin zwycistwa.
Thomas powsta, odczuwajc, jak fala podekscytowania przetacza si przez jego ciao.
- Zgodzili si?
Newt przytakn.
- Wszyscy. Nie byo tak trudno, jak si spodziewaem. Te sztamaki widziay, co si
dzieje w nocy, kiedy Wrota pozostaj otwarte. Nie moemy si wydosta z tego cholernego
Labiryntu, wic musimy czego sprbowa. - Odwrci si i spojrza na Opiekunw, ktrzy
zaczli zbiera swoich ludzi. - Teraz tylko musimy przekona Streferw.
Thomas zdawa sobie spraw, e to bdzie o wiele trudniejsze od przekonania
Opiekunw.
- Mylisz, e na to pjd? - zapytaa Teresa i wstaa, aby do nich doczy.
- Nie wszyscy - odpowiedzia jej Newt, a Thomas dostrzeg frustracj w jego oczach. Niektrzy z nich zostan i zaryzykuj, masz to jak w banku.
Thomas nie mia wtpliwoci, e ludzie zbledn na sam myl o ich planie.
Przekonanie ich do walki z Bldoercami byo nie lada wyzwaniem.
- A co z Albym?
- A kto go tam wie - odpar Newt, rozgldajc si po Strefie, obserwujc Opiekunw i
ich grupy. - Jestem pewien, e ten skubaniec o wiele bardziej od samych Bldoercw boi si
wrci do domu. Ale spokojnie, dopilnuj, aby poszed z nami.
Thomas aowa, e nie mg przywoa tych samych wspomnie, ktre tak bardzo
drczyy Albyego.
- Jak zamierzasz go przekona?
Newt rozemia si.
- Co wymyl. Powiem mu, e zaczniemy nowe ycie w innej czci wiata i
bdziemy yli dugo i szczliwie.
Thomas wzruszy ramionami.
- Moe nam si uda. Obiecaem Chuckowi, e sprowadz go do domu. Albo e
przynajmniej znajd mu dom.
- No c - wyszeptaa Teresa. - Kade miejsce jest lepsze od tego.
Thomas rozejrza si po Strefie, przysuchujc si sporom wybuchajcym pomidzy
Streferami i ich Opiekunami, ktrzy robili, co mogli, aby przekona swoich ludzi do podjcia
ryzyka i walki na drodze do Nory Bldoercw. Niektrzy Streferzy rozeszli si, jednak cz
zostaa i zdawaa si ich sucha, i przynajmniej rozwaa t opcj.
- Wic co dalej? - zapytaa Teresa.
Newt wzi gboki oddech.
- Musimy ustali, kto idzie, a kto zostaje. Przygotowa si. Przyszykowa jedzenie,
bro i ca reszt. Potem wyruszymy. Thomas, skoro to twj pomys, to gdyby o mnie
chodzio, to dowodziby grup. Jednak i tak bdzie nam wystarczajco ciko przecign
ludzi na swoj stron bez wieucha jako przywdcy - bez obrazy. Wic trzymaj si z boku,
ogay? Tobie i Teresie pozostawiam kwesti kodu.
Thomas by bardziej ni zadowolony z takiego rozwizania - wyszukanie stacji
komputerowej i wprowadzenie do niej kodu byo dla niego wystarczajcym wyzwaniem.
Musia stawi czoa narastajcej fali paniki, ktra go ogarna.
kreatury bd si trzyma swojego codziennego grafika i nie wyjd w cigu dnia. Thomas
rozwaa pomys wskoczenia do Nory od razu, aby wprowadzi szybko kod, jednak nie mia
pojcia, czego moe si tam spodziewa lub co mogoby tam na niego czeka. Newt mia
racj - lepiej poczeka do nocy, z nadziej, e wikszo Bldoercw wypeznie do
Labiryntu.
Gdy Minho powrci cay i zdrowy, Thomasowi wydawao si, e Opiekun by
naprawd przekonany co do tego, e znajdowao si tam wyjcie. Lub wejcie. Zaleao, jak
na to spojrze.
Kiedy Thomas pomaga Newtowi rozdawa bro, przekona si, e pord niej
znajdowao si wiele niezwykych, innowacyjnych egzemplarzy, ktre jeszcze skuteczniej
miay im pomc w walce z Buldoercami. Drewniane drgi zostay przerobione na wcznie
lub owinito je drutem kolczastym, noe naostrzono, a nastpnie przywizano do nich mocne
gazie. Do opat przymocowano tam kawaki potuczonego szka. Zanim dzie dobieg
koca, Streferzy przemienili si w ma armi. Bardzo aosn, fatalnie przygotowan, jak
pomyla Thomas, ale jednak armi.
Kiedy skoczyli, udali si z Teres do tajemnego miejsca na Grzebarzysku, aby
opracowa strategi zlokalizowania stanowiska komputerowego wewntrz Nory Bldoercw
i tego, jak zamierzali wprowadzi do niego kod.
- To my musimy to zrobi - powiedzia Thomas, kiedy oparli si plecami o pochye
drzewa, ktrych niegdy zielone licie zaczy ju szarze z powodu braku sztucznego soca.
- Jeeli si rozdzielimy, to nadal bdziemy w kontakcie i bdziemy mogli sobie pomc.
Teresa podniosa patyk i zacza obiera go z kory.
- Potrzebujemy jednak wsparcia na wypadek, gdy co nam si stao.
- Oczywicie. Minho i Newt znaj sowa kodu - powiemy im, e musz je wprowadzi
do komputera, jeeli co nam... no, sama wiesz. - Thomas nie chcia myle o wszystkich
zych rzeczach, ktre mogy si wydarzy.
- Zatem ten plan to procizna. - Teresa ziewna, zupenie jakby ycie byo zupenie
normalne.
- Pewnie. Pokona Bldoercw, wprowadzi kod i uciec przez wyjcie. Nastpnie
zajmiemy si Stwrcami - zrobimy wszystko, co bdzie trzeba.
- Kod skada si z szeciu sw, a kto wie, ilu tam bdzie Bldoercw. - Teresa
przeamaa patyk na p. - A tak poza tym, to jak mylisz, co oznacza to sowo DRESZCZ?
Thomas poczu si, jakby kto zdzieli go w brzuch. Kiedy nagle usysza, jak Teresa
wypowiada na gos to sowo, poczu, jakby co uruchomio si w jego umyle i wszystko
Thomasowi robio si sabo na myl o tym, e ludzie uczepili si tej nadziei. Im wicej
o tym myla, tym bardziej uwaa, e jest to mao prawdopodobne. Stwrcy znali przecie
ten plan, mog wic przeprogramowa Bldoercw. Jednak nawet faszywa nadzieja bya
lepsza od adnej.
- Moe nam wszystkim si uda. Pod warunkiem, e kady stanie do walki.
Chuck przesta na chwil faszerowa si ziemniakami i spojrza uwanie na Thomasa.
- Naprawd tak mylisz, czy tylko starasz si mnie pocieszy?
- Moe nam si uda. - Thomas dokoczy ostatni ks posiku i wzi wielki haust
wody. Nigdy wczeniej nie czu si tak wielkim kamc. Niektrzy polegn. Zamierza jednak
zrobi wszystko, co w jego mocy, aby Chuck nie by jednym z nich. On i Teresa. - Pamitaj,
co ci obiecaem. To wci obowizuje.
Chuck zmarszczy brwi.
- Wielka mi rzecz. Nonstop sysz, e wiat to jeden wielki klump.
- Moe i tak, ale odnajdziemy ludzi, ktrym na nas zaley, zobaczysz.
Chuck wsta.
- Nie chc teraz o tym myle - oznajmi. - Po prostu wycignij mnie z Labiryntu, a
bd wicej ni zadowolony.
- Ogay - zgodzi si Thomas.
Haas dobiegajcy z ssiednich stolikw przyku jego uwag. Newt i Alby zbierali
Streferw, owiadczajc, e nadesza pora, aby wyruszy. Alby zachowywa si normalnie,
jednak Thomas nadal niepokoi si o jego stan psychiczny. Gdyby to od niego zaleao, to
dowodziby Newt, chocia i on czasami bywa narwany.
Panika i strach, ktrych dowiadcza tak czsto w przecigu ostatnich kilku dni,
ponownie z pen si zawadny jego ciaem. To by ten moment. Wyruszali. Starajc si o
tym nie myle, tylko dziaa, podnis swj plecak. Chuck zrobi to samo i udali si w stron
Zachodnich Wrt, ktre prowadziy nad Urwisko.
Thomas dostrzeg rozmawiajcych ze sob Teres i Minho, ktrzy omawiali
opracowany w popiechu plan wprowadzenia kodu.
- Jestecie gotowi? - zapyta Minho, kiedy podeszli. - Thomas, to wszystko to by twj
pomys, wic lepiej, aby wypali. Jeli nie, to zatuk ci, zanim zrobi to Bldoercy.
- Dziki - odpowiedzia Thomas. Nie mg si jednak pozby uczucia ucisku w
odku. Co, jeeli jednak by w bdzie? Co, jeeli jego wspomnienia oka si
nieprawdziwe? Podsunite jakim cudem? Ta myl go przerazia, wic zepchn j w
najdalszy kt umysu. Nie mg si teraz wycofa.
Co zawitao mu w gowie.
Moe zabrali ju kogo ze Strefy, pomyla. Moe uda nam si przez nich przej, w
przeciwnym razie, dlaczego tak po prostu by tam...
Gony haas zza jego plecw wyrwa go z zadumy. Odwrci si, by dostrzec
kolejnych Bldoercw z wysunitymi kolcami i wijcymi si metalowymi odnami, zmierzajcych korytarzem od
strony Strefy wprost na nich. Thomas otworzy usta, by co powiedzie, kiedy do jego uszu
dobiegy kolejne odgosy, z drugiej strony dugiej alei - odwrci si i ujrza zgraj kolejnych
Bldoercw.
Wrg otacza ich ze wszystkich stron, odcinajc im cakowicie drog ucieczki.
Streferzy ruszyli w kierunku Thomasa, formujc zwarty szyk, zmuszajc go do
cofnicia si na otwart przestrze, gdzie korytarz prowadzcy do Urwiska przecina dug
alej. Jego oczom ukazaa si horda najeonych kolcami Bldoercw, ktrych wilgotne i
olizge ciaa poruszay si w rytmie nabieranego i wypuszczanego powietrza. Czekali w
napiciu. Pozostae dwie grupy Bldoercw utworzyy zwarty krg, zatrzymujc si
zaledwie kilka metrw od nich.
Thomas, przezwyciajc strach, ktry nim zawadn, gdy do jego wiadomoci
dotara groza sytuacji, powoli obrci si w miejscu. Byli otoczeni. Nie mieli teraz wyboru,
nie mieli dokd uciec. Ostry, przeszywajcy bl sia spustoszenie w jego gowie.
Streferzy cienili si jeszcze bardziej, tworzc zwart grup wok niego. Kady z
nich zwrcony twarz na zewntrz, stoczeni na samym rodku skrzyowania w ksztacie
litery T. Thomas zosta wcinity pomidzy Newta i Teres. Dosownie czu drenie Newta.
Nikt nie odezwa si nawet sowem. Jedynymi dwikami dobiegajcymi do ich uszu byy
upiorne jki i warkot maszyn pochodzcy od Bldoercw, stojcych nieruchomo, zupenie
jakby napawali si widokiem puapki, ktr na nich zastawili. Ich obrzydliwe cielska
podnosiy si i opaday w rytm mechanicznych, charczcych oddechw.
- Co oni robi? - krzykn do Teresy. - Na co oni czekaj?
Nie odpowiedziaa mu, co go zaniepokoio. Wycign rk i ucisn jej do.
Streferzy wok niego stali w milczeniu, ciskajc kurczowo swoj prowizoryczn bro.
Thomas spojrza na Newta.
- Masz jaki pomys?
- Nie - odpowiedzia lekko drcym gosem. - Nie rozumiem, na co oni, cholera,
czekaj.
- Nie powinnimy byli tu przychodzi - powiedzia Alby. Byo tak cicho, e jego gos
zabrzmia niemal dziwnie, zwaywszy na guche echo wytworzone przez ciany Labiryntu.
Thomas nie by w nastroju na wysuchiwanie lamentw. Musieli co zrobi.
- W Bazie wcale nie byoby lepiej. - Przykro mi, e to mwi, jednak lepiej bdzie,
jeli umrze jedno z nas ni wszyscy. - Naprawd mia nadziej, e obietnica odebrania tylko
jednego ycia kadej nocy okae si teraz prawd. Widok caej hordy Bldoercw z tak
bliska porazi go dogbnie swoj rzeczywistoci. Czy oni naprawd mogli si udzi, e
zdoaj pokona te wszystkie kreatury?
Po dugiej ciszy, Alby w kocu odpowiedzia:
- Moe powinienem... - Urwa i zacz i w ich kierunku, w stron Urwiska, powoli,
jakby by w transie. Thomas przyglda si temu z podziwem. Nie mg uwierzy wasnym
oczom.
- Alby! - zawoa Newt. - Wracaj tu natychmiast!
Zamiast odpowiedzie, Alby zerwa si do biegu. Ruszy wprost na hord
Bldoercw, ktra staa pomidzy nim a Urwiskiem.
- Alby! - wrzasn Newt.
Thomas rwnie wyda z siebie zduszony krzyk, jednak Alby zdy ju dobiec do
watahy potworw, wskakujc na jednego z nich. Newt odsun si od Thomasa i ruszy w
jego stron. W tym momencie piciu lub szeciu Bldoercw nagle oyo i zaatakowao
przywdc Streferw, przygniatajc jego ciao mas olizgej skry i metalu. Thomas
wycign rce, szarpn Newta i przycign go do tyu.
- Puszczaj! - wrzasn Newt, wyrywajc si z ucisku.
- Oszalae! - krzykn Thomas. - Nic nie moesz zrobi!
Kolejnych dwch Bldoercw odczyo si od watahy i rzucio si na Albyego,
wac jeden na drugiego, chwytajc kleszczami i atakujc chopaka, zupenie jak gdyby
chcieli rozerwa go na strzpy i zademonstrowa swoje bezwzgldne okruciestwo. Z
jakiego powodu Alby w ogle nie krzycza. Thomas zupenie straci go z oczu. Gdy nadal
usiowa powstrzyma Newta, w duchu dzikowa, e nie musi tego oglda. Newt w kocu
ustpi, upadajc na plecy w gecie rezygnacji.
Alby odszed na dobre, pomyla Thomas, prbujc zwalczy odruch zwrcenia
zawartoci swojego odka. Ich przywdca tak bardzo ba si powrci do miejsca, ktre
widzia w swoich koszmarach, e zamiast tego postanowi si powici dla nich. Zgin.
Odszed na zawsze.
Thomas pomg Newtowi si podnie. Nie mg przesta wpatrywa si w miejsce,
w ktrym znikn jego przyjaciel.
- Nie mog w to uwierzy - wyszepta Newt. - Nie mog uwierzy w to, co wanie
zrobi.
Thomas pokrci jedynie gow. Widok Albyego ponoszcego tak mier wywoa u
niego zupenie nieznane mu dotd impulsy blu - przenikliwego, poruszajcego blu
wiadomoci, ktry by o wiele gorszy od tego fizycznego. Nawet nie wiedzia, czy miao to
w ogle cokolwiek wsplnego z Albym - w kocu nigdy za nim nie przepada. Jednak myl,
e to, co wanie zobaczy, moe spotka Chucka albo Teres...
Minho podszed do nich, ciskajc Newta za rami.
- Nie moemy pozwoli, aby jego ofiara posza marne. - Odwrci si do Thomasa. Bdziemy z nimi walczy, jeli zajdzie potrzeba, robic wyrw w ich szeregach aby razem z
Teres zdoa dotrze nad Urwisko, wlaz do Nory i zrobi to, co naley. Bdziemy ich
powstrzymywa, dopki nie krzykniesz, abymy za wami ruszyli.
Thomas spojrza na kad z trzech grup Bldoercw - ani jedna nie ruszya si
jeszcze w ich stron - i przytakn.
- Miejmy nadziej, e jeszcze przez jaki czas si nie wybudz. Na wprowadzenie
kodu bdziemy zapewne potrzebowali okoo minuty.
- Jak moecie by tacy okrutni? - wyszepta Newt, a Thomasa zaskoczyo obrzydzenie
w gosie.
- A czego si spodziewae? - odpowiedzia Minho. - Mamy si wystroi i urzdzi
teraz pogrzeb?
Newt nie odpowiedzia, nadal wpatrujc si w miejsce, w ktrym Bldoercy zdawali
si poywia ciaem Alby ego. Thomas nie mg si powstrzyma od spojrzenia w tamt
stron. Dostrzeg jaskrawoczerwon plam na cielsku jednej z kreatur. Znw przewrcio mu
si w odku i szybko odwrci wzrok.
Minho mwi dalej:
- Alby nie chcia wraca do swojego dawnego ycia. On si dla nas powici, do
cholery, a oni nie atakuj, wic moe to podziaao. Bdziemy okrutni, jeeli pozwolimy, by
jego ofiara posza na marne.
Newt jedynie wzruszy ramionami i zamkn oczy.
Minho odwrci si i spojrza na stoczon grup Streferw.
- Posuchajcie mnie! Naszym priorytetem jest ochrona Thomasa i Teresy. Musimy
pomc im dosta si nad Urwisko i do Nory, aby...
Przerway mu odgosy Bldoercw budzcych si do ycia. Thomas spojrza
przeraony w ich stron. Kreatury po obu stronach ponownie zaczy ich dostrzega. Kolce
wystrzeliway z ich tustej skry. Ich cielska dray i dygotay. Nastpnie wszystkie potwory
ruszyy naprzd, powoli rozkadajc miertelne narzdzia tortur, celujc w Thomasa i
pozostaych Streferw. Gotowi, by zabi. Zacieniajc swj bojowy szyk, niczym ptl wok
szyi skazaca, Bldoercy miarowo sunli w ich stron.
Ofiara Albyego okazaa si cakowicie bezsensowna. po obu stronach ponownie
zaczy ich dostrzega. Kolce wystrzeliway z ich tustej skry. Ich cielska dray i dygotay.
Nastpnie wszystkie potwory ruszyy naprzd, powoli rozkadajc miertelne narzdzia tortur,
celujc w Thomasa i pozostaych Streferw. Gotowi, by zabi. Zacieniajc swj bojowy
szyk, niczym ptl wok szyi skazaca, Bldoercy miarowo sunli w ich stron.
Ofiara Albyego okazaa si cakowicie bezsensowna.
Thomas chwyci Minho za rami.
- Musz si jako przez nich przedosta! - Skin gow w stron toczcej si midzy
nimi a Urwiskiem grupy Bldoercw. Wygldali niczym wielka dudnica masa najeona
kolcami i mienica si byskiem stali. W niewyranej szarej powiacie wygldali jeszcze
groniej.
Thomas czeka na odpowied, podczas gdy Minho i Newt wymienili dugie
spojrzenie. Wyczekiwanie na walk byo gorsze od samego strachu przed ni.
- Zbliaj si!- krzykna Teresa. - Musimy co zrobi!
- Dowodzisz - powiedzia w kocu Newt do Minho, gosem niewiele goniejszym od
szeptu. - Utwrz przejcie dla Tomrriyego i dziewczyny. Zrb to.
Minho skin gow. Determinacja jarzca si w stalowym spojrzeniu uwydatnia jego
rysy. Nastpnie odwrci si twarz do Streferw.
- Idziemy prosto nad Urwisko! Napierajcie w sam rodek, zepchnijcie te cholerne
pokraki pod ciany. Najwaniejsze, aby Thomas i Teresa dostali si do Nory Bldoercw!
Thomas odwrci od niego wzrok, spogldajc z powrotem na nadcigajce kreatury.
Znajdoway si ju o kilka metrw od nich. Chwyci za marn imitacj wczni.
- Musimy trzyma si blisko siebie - powiedzia do Teresy. - Niech oni zajm si
walk, my musimy dosta si do tej Nory. - Poczu si jak tchrz, jednak wiedzia, e
jakiekolV
wiek starcie - i mier - pjdzie na marne, jeeli nie wprowadz kodu i nie otworz
wyjcia prowadzcego do Stwrcw.
- Wiem - odpowiedziaa. - Musimy trzyma si razem.
- Gotowi?! - krzykn Minho tu obok Thomasa, unoszc w jednej rce owinit
drutem kolczastym maczug, a dugi srebrny n w drugiej. Wycelowa n w hord
Wok nich szalaa bitwa. Streferzy walczyli, niesieni podsycan strachem adrenalin.
Odgosy odbijajce si echem od cian byy kakofoni przeraenia - ludzkie krzyki, brzk
metalu uderzajcego o metal, ryk silnika, upiorne wrzaski Bldoercw, warkot piy, trzask
kleszczy, krzyk woajcych o pomoc chopcw. Wszystko byo rozmyte, spowite krwi,
szaroci i byskiem stali. Thomas stara si nie rozglda na boki, tylko przed siebie, biegnc
przez wsk szpar uformowan przez jego towarzyszy broni.
Nawet kiedy biegli, Thomas powtarza w mylach sowa kodu. CHWYTAJ,
ZADANIE, KREW, ZGON, TRUP, GUZIK. Musieli dobiec do celu, jeszcze tylko kilka
metrw.
- Co wanie rozcio mi rami! - krzykna Teresa.
W chwili, w ktrej to powiedziaa, Thomas poczu ostre ukucie w nodze. Nie
odwraca si za siebie ani jej nie odpowiedzia. Wszechogarniajce poczucie beznadziejnoci
sytuacji byo niczym wzburzony potop czarnej wody, ktry zalewa ich ze wszystkich stron,
zmuszajc do poddania si. Zwalczy je, napierajc wci do przodu.
W kocu dostrzeg Urwisko, otwierajce si szarociemne niebo, jakie pi metrw od
nich. Ruszy naprzd, cignc za sob przyjaci.
Walka rozgrywaa si po ich obu stronach. Thomas postanowi na to nie patrze, nie
mg te pomaga. Bldoerca wtoczy si na jego drog. Jaki chopiec, ktrego twarzy nie
widzia, pojmany przez metalowe kleszcze, dga zaciekle grub, tust skr, prbujc uciec
z morderczego ucisku. Thomas uchyli si w lewo, nie zatrzymujc si. Przebiegajc obok,
usysza wrzask - rozdzierajcy gardo skowyt, ktry mg jedynie oznacza porak Strefera
i jego straszliwy koniec. Krzyk nis si dalej, przeszywajc powietrze, przytaczajc
pozostae dwiki walki, a w kocu ucich wraz ze mierci chopca. Thomas poczu, jak
zadrao mu serce, majc nadziej, e nie by to nikt, kogo zna.
- Nie zatrzymuj si! - powiedziaa Teresa.
- Wiem! - odkrzykn Thomas na gos. Kto min go w pdzie. Bldoerca natar z
prawej strony, wymachujc ostrzami. Nadbiegajcy Strefer odci je, atakujc go dwoma
dugimi mieczami. Trzask i szczk metalu rozbrzmiewa w ich walce. Do uszu Thomasa
dobieg odlegy gos, wykrzykujc w kko wci te same sowa. Mwi o jego ochronie. To
by Minho, a rozpacz i zmczenie przepeniay jego krzyk. Thomas wci bieg.
- Jeden o mao co nie dopad Chucka! - usysza gos Teresy, ktry rozbrzmia
tubalnym echem w jego gowie.
Jeszcze wicej Bldoercw ruszyo na nich, jeszcze wicej Streferw przyszo im z
pomoc. Winston podnis uk i strzay Albyego i zacz ciska zakoczone stal drzewce
dziury, zanim cae jego ciao rozpyno si w powietrzu. Odwaga chopca poruszya jego
serce. Kocha tego dzieciaka. Kocha go jak wasnego brata.
Thomas napi pasy plecaka i cisn mocno prowizoryczn wczni w prawej doni.
Odgosy dobiegajce zza jego plecw byy straszne, byy potworne i Thomas czu si winny,
nie pomagajc kompanom.
- Skup si na swoim zdaniu - powiedzia jednak do siebie.
Przygotowujc si na nieuniknione, stukn wczni w kamienn posadzk, a
nastpnie odbi si lew nog od krawdzi Urwiska i skoczy, wylatujc w mroczne
powietrze. Przycign wczni do klatki piersiowej, kierujc palce ku doowi i zastygajc w
bezruchu.
Potem wpad do Nory.
*
Gdy tylko znalaz si w Norze Bldoercw, lodowaty dreszcz przeszy jego skr,
poczynajc od palcw u stp, a nastpnie przechodzc w gr, przez caego jego ciao,
zupenie jak gdyby wskoczy do lodowatej wody. wiat wok wydawa si jeszcze
mroczniejszy. Kiedy wyldowa, jego stopy uderzyy o lisk powierzchni i ugiy si pod
nim. Thomas upad na plecy, wpadajc wprost na Teres. Razem z Chuckiem pomogli mu si
podnie. To by cud, e nie wybi komu wczni oka.
Nora Bldoercw byaby ciemna jak smoa, gdyby nie promie wiata z latarki
Teresy, ktry rozprasza t ciemno. Rozgldajc si dookoa, Thomas zorientowa si, e
stali w kamiennym cylindrze, wysokim na trzy metry. By wilgotny i pokryty byszczc,
brudn mazi. Przed nimi rozciga si wielki tunel. Mia kilkadziesit metrw dugoci,
zanim znika z pola widzenia, zatapiajc si w mroku. Thomas spojrza na dziur, przez ktr
przeskoczyli. Wygldaa jak kwadratowe okno zawieszone w gbokiej, bezgwiezdnej
przestrzeni.
- Komputer jest tam - powiedziaa Teresa, przycigajc jego uwag.
Skierowaa wiato latarki w gb tunelu, na may kwadrat pokrytego brudem szka, z
ktrego wyaniao si ciemnozielone wiato. Poniej znajdowaa si klawiatura
przytwierdzona do ciany pod takim ktem, e stojc, mona byo z atwoci na niej pisa.
Oto by, czekajc, a kto wprowadzi do niego kod. Thomas nie mg powstrzyma si od
myli, e to byo zbyt proste, zbyt pikne, aby mogo okaza si prawd.
- Wpisuj sowa! - krzykn Chuck, klepic Thomasa w rami. - Szybko!
Thomas skin na Teres, aby to zrobia.
gow, wkadajc w atak wszystkie swoje siy. Wcznia zderzya si z podstaw kleszczy.
Usysza grzmot i dwik zgniatania, po czym ujrza, jak cae odne odrywa si od stawu i
lduje na ziemi. Nastpnie z czego, co przypominao pysk, Bldoerca wyda dugi,
przeszywajcy wrzask i ponownie si wycofa. Kolce znw znikny.
- To co mona pokona! - krzykn Thomas.
- Nie pozwala mi wprowadzi ostatniego sowa! - powiedziaa do niego Teresa w
mylach.
Nie do koca j syszc i rozumiejc, Thomas wyda z siebie ryk i rzuci si do
przodu, wykorzystujc chwil saboci Bldoercy. Wymachujc wczni na prawo i lewo,
wskoczy na przysadziste cielsko kreatury, grzmocc w dwa metalowe, atakujce go odna.
Unis wczni nad gow, zapar si nogami, czujc, jak grzzn w obrzydliwym cielsku, po
czym pchn wczni, zatapiajc drg we wntrznociach kreatury tak gboko, jak tylko
potrafi. ta mazista breja wylaa si z jego ciaa, rozpryskujc si na nogi Thomasa.
Nastpnie wypuci z ucisku rkoje broni i odskoczy, cofajc si w stron Chucka i
Teresy.
Thomas przyglda si z chor fascynacj, jak Bldoerca wierzga spazmatycznie,
plujc t rop na wszystkie strony. Kolce wysuway si w gr i choway z powrotem w
skrze. Jego pozostae odna miotay si w powietrzu w cakowitym chaosie, czasami
dgajc wasne ciao. Wkrtce zacz spowalnia, tracc energi z kad stracon kropl krwi
- lub paliwa.
Kilka sekund pniej zupenie przesta si porusza. Thomas nie mg w to uwierzy.
Naprawd nie mg w to uwierzy. Wanie pokona Bldoerc, jednego z potworw, ktre
od ponad dwch lat terroryzoway mieszkacw Strefy.
Spojrza na Chucka, ktry obserwowa cae zajcie z wybauszonymi oczami.
- Zabie go - powiedzia chopiec. Rozemia si, jak gdyby ten jeden czyn
rozwizywa wszystkie ich problemy.
- To nie byo takie trudne - wymamrota Thomas, nastpnie odwrci si w stron
Teresy, ktra rozpaczliwie wystukiwaa sowa na klawiaturze. W jednej chwili wiedzia, e
co byo nie tak.
- O co chodzi? - zapyta, niemal krzyczc. Podbieg do niej i, zagldajc przez jej
rami, zobaczy, e nieustannie wpisywaa sowo GUZIK, jednak na ekranie nic si nie
pojawiao.
Wskazaa na brudny kawaek szka, otoczonego zielonkaw powiat.
- Wpisaam wszystkie sowa i kade, jedno za drugim, pojawio si na ekranie.
Guzik.
- Nacinij! - krzykn Thomas.
Teresa nacisna.
Wcisna przycisk i nastaa absolutna cisza. Nastpnie z gbi mrocznego tunelu
doszed ich dwik otwierajcych si drzwi.
Niemal w jednej chwili Bldoercy zamarli, ich zowieszcze narzdzia zostay
wcignite z powrotem przez tuste cielska, ich wiata zgasy, maszyneria wewntrz ucicha.
A drzwi...
Thomas upad na ziemi, wypuszczony z ucisku oprawcy, i pomimo blu
dobiegajcego z kilku szarpanych ran na plecach i ramionach, odczu nagy przypyw euforii.
trudem apa powietrze, nastpnie rozemia si, po czym zaka, nim znowu wybuchn
miechem.
Chuck szybko odsun si od Bldoercy i wpad w ramiona Teresy. Obja go,
przyciskajc mocno do siebie.
- Dokonae tego, Chuck - powiedziaa Teresa. - Bylimy tak bardzo przejci tym
gupim kodem, e nie przyszo nam do gowy, aby si rozejrze za jakim guzikiem, za
ostatnim sowem, ostatnim elementem ukadanki.
Thomas ponownie si rozemia. Nie mg uwierzy, e po tym wszystkim, przez co
przeszli, tak szybko udao im si wykona zadanie.
- Ona ma racj, Chuck. Ocalie nas, stary! Mwiem ci, e jeste nam potrzebny! Thomas zerwa si na rwne nogi i doczy do pozostaej dwjki w grupowym ucisku,
niemal oszalay z radoci. - Chuck jest naszym cholernym bohaterem!
- A co z reszt? - powiedziaa Teresa, kiwajc gow w stron wyjcia. Thomas
poczu, jak jego rado rozpywa si. Cofn si i spojrza w gr.
Jak gdyby w odpowiedzi na jej pytanie, kto wpad wanie przez czarny kwadrat w
suficie. Niemal cae jego ciao pokryte byo ranami i zadrapaniami.
- Minho! - krzykn Thomas, odetchnwszy z ulg. - Nic ci nie jest? Co z
pozostaymi?
Minho, potykajc si, ruszy w stron zaokrglonej ciany tunelu, nastpnie opar si o
ni, z trudem apic powietrze.
- Stracilimy mnstwo ludzi... Wszdzie peno krwi... A potem po prostu przestali si
rusza. - Przerwa, biorc naprawd gboki oddech i wypuszczajc z puc chmur powietrza.
- Udao wam si. Nie mog uwierzy, e to naprawd zadziaao.
Nastpnie pojawi si Newt, a po nim Patelniak. Pniej Winston i pozostali. Wkrtce,
na biaej kartce papieru. Jego usta byy zacinite; minie wok nich dray, zupenie jakby
chcia co powiedzie, lecz nie mg.
- Gally? - zapyta Thomas, prbujc przezwyciy w sobie nienawi, jak go darzy.
Sowa wyrway si z ust Gallyego.
- Oni... potrafi mnie kontrolowa... Ja nie... - Wybauszy oczy, jego wasna rka
doskoczya do jego garda, jakby si dusi. - Ja... musz... to... - kade sowo byo chrapliwym
kaszlem. Nastpnie znieruchomia, na jego twarzy pojawi si spokj, a ciao zaczo si
rozlunia.
Wyglda zupenie jak Alby, kiedy lea w ku, po tym jak przeszed przez
Przemian. To samo przytrafio si jemu. Co sprawio, e...
Jednak Thomas nie mia czasu, aby dokoczy t myl. Gally sign za siebie i
wycign z tylnej kieszeni jaki dugi, byszczcy przedmiot. wiata komory odbijay si od
jego srebrnej powierzchni. To by sztylet, mocno cinity w jego doni. Z niespodziewan
szybkoci, zamachn si i rzuci noem w Thomasa. Gdy tylko to zrobi, Thomas usysza
po swojej prawej stronie krzyk, wyczu jaki ruch zmierzajcy w jego stron.
Ostrze obrcio si w powietrzu. Thomas dostrzeg kady jego ruch, zupenie jakby
wiat zamar, a on przyglda si wszystkiemu w zwolnionym tempie, jedynie po to, by w
peni mc poczu ogarniajce go przeraenie. N lecia, obracajc si nieprzerwanie, wprost
na niego. Zduszony krzyk formowa si w jego gardle. Chcia zrobi unik, jednak nie potrafi
ruszy si z miejsca.
Wtedy, w niewytumaczalny sposb, pojawi si Chuck, nurkujc w powietrzu, tu
przed nim. Thomas poczu, jakby jego stopy utkwiy w bryle lodu. Mg si jedynie
przyglda, cakowicie bezradny, przeraajcej scenie, ktra rozgrywaa si przed jego
oczami.
Z odraajcym, mokrym, tpym odgosem, sztylet ugrzz w piersi Chucka, zatapiajc
si a po rkoje. Chopiec wrzasn, upad na podog, jego ciao zadrao w konwulsjach.
Krew tryskaa z rany ciemnym szkaratem. Jego nogi uderzyy o podog, stopy wierzgay na
prawo i lewo w agonii. Czerwona lina wyciekaa z jego ust. Thomas poczu, jakby wiat
wok si zawali, miadc mu serce.
Upad na ziemi, i chwyci rozedrgane ciao Chucka w ramiona.
- Chuck! - krzykn. Jego gos by niczym kwas pustoszcy jego gardo. - Chuck!
Chopiec trzs si spazmatycznie, krew zalewaa donie Thomasa, tworzc wok
wielk kau szkaratu. Jego oczy wywrciy si biakami na wierzch. Krew wypywaa
strukami z jego nosa i ust.
Nie, pomyla. Nie Chuck. Tylko nie on. Kady, tylko nie Chuck.
- Thomas - wyszepta Chuck. - Odszukaj... moj mam. - Z jego puc wybuchn
przejmujcy kaszel, rozpryskujc krew dookoa. - Powiedz jej...
Nie dokoczy. Zamkn oczy, a jego ciao opado bezwadnie, wydajc z puc ostatnie
tchnienie.
Thomas wpatrywa si w martwego przyjaciela.
Co si w nim zmienio. Gboko w jego piersi zrodzio si ziarno wciekoci. dza
zemsty. Nienawi. Co mrocznego i przeraajcego. A nastpnie eksplodowao,
przedzierajc si przez puca, szyj, ramiona i nogi. Przez jego umys.
Wypuci ciao przyjaciela, wsta i z dreniem odwrci si w stron przybyszw.
Straci nad sob panowanie. Cakowicie i zupenie straci nad sob panowanie.
Ruszy do przodu, rzuci si na Gallyego, chwytajc go palcami, jakby to byy
szpony. Dopad do jego garda, cisn je, i upad na ziemi, lec na nim. Usiad okrakiem na
jego piersi, przycisn go nogami, aby nie mg uciec, i zacz go okada piciami.
Przytrzyma Gallyego lew rk, napierajc na jego szyj, a praw pici okada
jego twarz. Zadawa cios za ciosem. W d, i w d, i w d, uderza go goymi, zacinitymi
piciami w policzek i nos. By chrzst koci, bya krew, byy potworne wrzaski. Thomas nie
wiedzia, ktre byy goniejsze - Gallyego czy te jego wasne. Bi go, uderza, dajc upust
kademu promilowi wciekoci, ktry pulsowa w jego yach.
W kocu Minho i Newt odcignli Thomasa, cho jego rce wci zadaway ciosy,
nawet jeli trafiay tylko w powietrze. Cignli go po pododze. Walczy z nimi, wi si i
rzuca, wrzeszcza, aby go zostawili w spokoju. Jego oczy byy wbite w Gallyego, ktry lea
nieruchomo na pododze. Thomas czu wylewajc si z niego nienawi, zupenie jakby
poczya ich widoczna linia ognistej czerwieni.
I wtedy, tak po prostu, wszystko znikno. Pozostay jedynie wspomnienia o Chucku.
Wyrwa si z ucisku Minho i Newta i podbieg do bezwadnego, martwego ciaa
przyjaciela. Chwyci go ponownie w ramiona, nie zwracajc uwagi na krew, nie zwracajc
uwagi na zastyg twarz chopca.
- Nie!- zaka Thomas, zerany smutkiem. - Nie!
Teresa pooya do na jego ramieniu. Odrzuci j.
- Daem mu slowo\ - wrzasn, zdajc sobie spraw, e w jego gosie byo co
dziwnego. Niemal obd. - Daem mu sowo, e go ocal, e zabior go do domu! Daem mu
sowo!
Teresa nie odpowiedziaa, jedynie skina gow, wbijajc wzrok w podog.
Thomas przytuli ciao Chucka do piersi, przycisn je tak mocno, jak tylko mg, jak
gdyby to mogo w jaki sposb przywrci mu ycie lub pokaza, jak bardzo by mu
wdziczny za ocalenie, za to, e by jego przyjacielem, kiedy nikt inny nie chcia nim by.
Thomas wci paka. Z oczu wyleway mu si zy. Gboki, przejmujcy szloch
rozbrzmiewa po sali, wywoujc niemal fizyczny bl.
W kocu schowa cay swj smutek gboko w sercu, usiujc zdusi w sobie bolesny
przypyw cierpienia. W Strefie Chuck sta si dla niego symbolem - wiatem przewodnim
dajcym mu nadziej, e w jaki sposb uda im si z powrotem wszystko na wiecie
naprawi. Spa w kach. Dostawa causa na dobranoc. Je bekon i jajka na niadanie,
chodzi do prawdziwej szkoy. By szczliwym.
Ale Chuck ju nie y. Jego bezwadne ciao, ktre Thomas wci kurczowo trzyma
przy piersi, wydawao si teraz zimnym talizmanem - zowrog zapowiedzi, e nie tylko ich
marzenia nigdy si nie speni, ale take przypomnieniem, e moe w ich yciu nigdy nie
byo nadziei; e nawet pomimo ucieczki czekay ich wycznie ponure dni i ycie
przepenione smutkiem.
Powracajce do niego wspomnienia byy bardzo mgliste. A do wiata spowitego mg
wiato nie dociera.
Thomas stara si nie dopuszcza do wiadomoci tego, co teraz czu. Zrobi to dla
Teresy. Dla Newta i Minho. Z czymkolwiek przyjdzie im si zmierzy, bd razem, i tylko to
miao teraz dla niego znaczenie.
Wypuci ciao Chucka i osun si do tyu, usiujc nie patrze na jego koszulk,
niemal czarn od krwi. Gdy ociera zy z twarzy i policzkw, pomyla, e powinien by
zawstydzony swoim nagym wybuchem saboci, jednak czu zupenie inaczej. W kocu
podnis wzrok. Spojrza na Teres i w jej ogromne niebieskie oczy przepenione smutkiem.
By pewien, e tak samo wspczuje jemu, jak cierpi z powodu Chucka.
Wycigna rk, uja jego do i pomoga mu wsta. Gdy si wyprostowa, nie
zwolnia ucisku, a on wcale nie protestowa. cisn j mocniej, starajc si jej powiedzie w
ten sposb to, co teraz czu. Nikt nie odezwa si sowem, wikszo wpatrywaa si w ciao
Chucka bez emocji, zupenie jakby pozbawieni byli uczu. Nikt nie spojrza na Gallyego,
ktry oddycha, cho wci lea nieruchomo.
Kobieta z DRESZCZem na koszuli przerwaa cisz.
- Wszystko dzieje si z jakiego powodu - powiedziaa. Wszelkie lady zoliwoci
znikny z jej gosu. - Musisz to zrozumie.
Thomas popatrzy na ni, usiujc w swoim spojrzeniu przekaza ca wezbran w nim
Kobieta cofna si przed wiatem czyjej latarki na tyle, aby ujawni swoje rysy. Jej blada,
pomarszczona skra bya pokryta obrzydliwymi ranami, z ktrych wydzielaa si ropa.
Ogarno go miertelne, paraliujce przeraenie.
- Ocalisz nas wszystkich! - zawoaa szkaradna kobieta, a lina wylatywaa z jej ust na
wszystkie strony, obryzgujc Thomasa. - Ocalisz nas przed Poog! - Rozemiaa si, a jej
miechprzypomina suchy kaszel.
Kobieta zajczaa, kiedy jeden z wybawcw chwyci j oburcz i szarpn, odcigajc
od Thomasa, ktry doszed ju do siebie i zerwa si na nogi.
Wrci do Teresy, obserwujc, jak mczyzna odciga kobiet, ktra bezsilnie
wierzgaa nogami i cay czas wbijaa wzrok w Thomasa. Wskazaa na niego, woajc:
- Nie wierz w ani jedno ich sowo! Ocalisz nas przed Poog!
Kiedy mczyzna znajdowa si ju kilka metrw od autobusu, rzuci kobiet na
ziemi.
- Le albo odstrzel ci eb! - krzykn do niej. Nastpnie odwrci si w stron
Thomasa. - Do autobusu!
Thomas, trzsc si ze strachu, odwrci si i pody za Teres po schodach, a
nastpnie wbieg do rodka pojazdu.
Wybauszone pary oczu obserwoway go, kiedy szli na ty auta. Usiedli i przytulili si
do siebie. Czarna woda spywaa po zewntrznej stronie szyb. Deszcz bbni ciko o dach.
Niebo nad nimi rozdar grzmot.
- Co to byo? - zapytaa Teresa w mylach.
Thomas nie potrafi odpowiedzie, jedynie pokrci gow. Myli o Chucku ponownie
zalay jego umys, zamazujc wci wiee wspomnienie szalonej kobiety. Ona go nie
obchodzia, tak samo jak nie odczuwa adnej ulgi z powodu ucieczki z Labiryntu.
Chuck...
Kobieta, jedna z wybawicieli, usiada naprzeciw Thomasa i Teresy. Przywdca grupy,
ktry przemawia do nich wczeniej, wsiad do autobusu, usiad za kierownic i uruchomi
silnik za pomoc korby. Autobus zacz si toczy do przodu.
Gdy tylko ruszyli, Thomas dostrzeg za oknem jaki ruch. Naznaczona ranami kobieta
podniosa si i pobiega w stron przedniej czci autobusu, wymachujc gwatownie rkoma,
krzyczc co niezrozumiaego, zaguszonego dwikami burzy. Jej oczy przepenia obd lub
przeraenie - Thomas nie potrafi dokadnie stwierdzi.
Nachyli si do okna w chwili, kiedy posta kobiety rozpyna si w strugach
deszczu.
- Sta! - wrzasn Thomas, jednak nikt go nie usysza. A nawet jeli tak, to nikt si
nie przej.
Kierowca doda gazu - szarpno autobusem, gdy uderzyli w ciao kobiety. Niemal
wyrzucio go z siedzenia, kiedy przednie koa przetoczyy si po niej, a chwil pniej
usyszeli dudnienie tylnych k. Thomas spojrza na Teres, ktrej wyraajca odraz twarz
zdawaa si odzwierciedla jego uczucia.
Bez sowa, kierowca docisn stop peda gazu i autobus ruszy do przodu, w smagan
deszczem noc.
Nastpna godzina bya dla Thomasa niewyran plam wiate i dwikw.
Kierowca pdzi z niebezpieczn prdkoci przez miasteczka i miasta, rzsisty deszcz
przesania wikszo widokw. wiata i budynki byy wypaczone i rozmyte, niczym twr z
narkotycznych halucynacji. W jednym miejscu ludzie pdzili za autobusem, ich ubrania i
wosy byy potargane, a ich przeraone twarze oszpecone dziwnymi ranami, takimi jak te,
ktre Thomas widzia wczeniej u szalonej kobiety. Uderzali piciami o boki autobusu, jak
gdyby chcieli wej do rodka, jak gdyby chcieli uciec od swojego okropnego ywota.
Autobus nigdy nie zwalnia. Teresa przez cay czas siedziaa w milczeniu obok
Thomasa.
W kocu zebra w sobie wystarczajco wiele odwagi, aby odezwa si do kobiety
siedzcej naprzeciwko.
- O co tu chodzi? - zapyta, nie wiedzc, jak to wyrazi.
Kobieta spojrzaa na niego. Jej czarne, mokre wosy kleiy si do twarzy. Jej ciemne
oczy przepenione byy smutkiem.
- To duga historia. - Jej gos by o wiele milszy, ni Thomas si spodziewa. Napawa
go nadziej, e naprawd bya przyjazna, e wszyscy ich wybawcy tacy byli. Pomimo e
rozjechali czowieka z zimn krwi.
- Prosz - powiedziaa Teresa. - Prosz nam co powiedzie.
Kobieta spogldaa to na Teres, to na Thomasa, po czym westchna.
- Upynie troch czasu, zanim odzyskacie swoj pami, o ile w ogle j odzyskacie.
Nie jestemy naukowcami, nie mamy pojcia co ani jak wam robili.
Serce zadrao Thomasowi na myl, e moe ju nigdy nie odzyska swoich
wspomnie, jednak chcia wiedzie.
- Kim oni s?
- Zaczo si od rozbyskw sonecznych - powiedziaa kobieta, jej wzrok stawa si
nieobecny.
tczy. Widzc to wszystko, widzc czyste i przygotowane dla nich ka, dowiadczy niemal
przytaczajcego uczucia normalnoci. To byo zbyt pikne, aby mogo by prawdziwe.
Minho podsumowa to najdokadniej, wkraczajc do ich nowego wiata:
- O purwa, umarem i dostaem si do nieba.
Thomas nie potrafi si cieszy, zupenie jakby w ten sposb mgby zdradzi Chucka.
Co jednak poczu. Iskierk.
Ich kierowca wybawca pozostawi ich w rkach niewielkiej grupy personelu dziewiciu lub dziesiciu mczyzn i kobiet, ktrzy ubrani byli w czarne spodnie na kant,
biae koszule, mieli nienagannie uoone wosy, a ich donie i twarze byy zadbane.
Umiechali si.
Kolory. ka. Personel. Thomas poczu, jak niewyobraalna rado prbuje
wydosta si z jego ciaa. Cho gdzie wewntrz niej czaia si olbrzymia dziura. Mroczna
otcha depresji, ktra moe ju nigdy nie ustpi - wspomnienia o Chucku i o jego brutalnym
zabjstwie. O jego powiceniu. Jednak pomimo wszystkich tych rzeczy, o ktrych
powiedziaa im kobieta w autobusie, o wiecie, do ktrego powrcili, Thomas, po raz
pierwszy, odkd wyszed z Puda, poczu si naprawd bezpieczny.
Przydzielono im ka. Ubrania i przybory toaletowe zostay im rozdane, a kolacj
podano do stou. To bya pizza. Prawdziwa, autentyczna, z cigncym si serem. Thomas
poera ze smakiem kady najmniejszy kawaek Gd zdominowa wszystkie inne emocje, i
uczucie zadowolenia i ulgi emanowao z jego twarzy.
Wikszo chopcw nie odzywaa si ani sowem, by moe obawiajc si, e jeeli
to zrobi, wszystko wok zniknie. Jednak na wielu twarzach goci szeroki umiech. Thomas
tak bardzo przywyk do obrazu rozpaczy, e widok umiechnitych twarzy niemal go
zaniepokoi. Zwaszcza e z trudem przychodzio mu zaakceptowanie radoci, ktr sam
odczuwa.
Wkrtce po posiku nikt ze Streferw nie protestowa, kiedy kazano im pooy si do
ek.
A ju z ca pewnoci nie by to Thomas. By tak zmczony, e mgby nie
wychodzi z ka przez nastpny miesic.
Thomas dzieli ko z Minho, ktry upiera si, aby zaj grn prycz. Newt i
Patelniak byli tu obok nich. Personel umieci Teres w osobnym pokoju, odprowadzajc j,
zanim zdya si poegna. Thomas tskni za ni rozpaczliwie ju w trzy sekundy po jej
odejciu.
Kiedy ukada si do snu na wygodnym materacu, przerwa mu gos z gry.
sposb znikn.
- Przesta mwi o obietnicy. Poowa z nas je zoya. Wszyscy bylibymy ju
martwi, jeeli zostalibymy w Labiryncie.
- Ale Chuckowi si nie udao - odpowiedzia Thomas. Zerao go poczucie winy,
poniewa wiedzia, e w jednej chwili wymieniby go za ktregokolwiek ze Streferw w tym
pokoju.
- Odda ycie, aby ci ocali - powiedziaa Teresa. - Sam dokona wyboru. Nie
pozwl, aby to poszo na marne.
Poczu, jak zy napywaj mu do oczu; jedna z nich ucieka i spyna po jego prawej
skroni, zatapiajc si we wosach. Upyna pena minuta, w trakcie ktrej adne z nich nie
odezwao si ani sowem. Nastpnie Thomas powiedzia:
- Teresa?
- Tak?
Ba si ujawni swoje myli, jednak to zrobi.
- Chc sobie ciebie przypomnie. Przypomnie sobie o nas. Wiesz, jak to byo kiedy.
- Ja te.
- Wyglda na to, e my... - nie wiedzia, jak mia to powiedzie.
- Wiem.
- Zastanawiam si, co przyniesie jutro.
- Dowiemy si za kilka godzin.
- No tak. No to... dobranoc. - Chcia powiedzie wicej, o wiele wicej. Jednak sowa
ugrzzy w jego mylach.
- Dobranoc - odpowiedziaa mu w chwili, gdy zgaszono wiata.
Thomas przewrci si na bok, zadowolony, e w ciemnoci nikt nie mg zobaczy
wyrazu jego twarzy.
To nie by do koca umiech czy wyraz zadowolenia. Ale prawie tak.
Teraz jednak, prawie mu w zupenoci wystarczao.
DO: Moich wsplnikw OD: Ava Paige, Kanclerz
TEMAT: RE: SPOSTRZEENIA ODNONIE PRB LABIRYNTU, Grupa A
Niezalenie od przyjtych kryteriw, myl, e wszyscy moemy si zgodzi co do
tego, e Prby okazay si sukcesem. Dwudziestu ocalaych, wszyscy dobrze wyszkoleni do
naszego planowanego przedsiwzicia. Wyniki testw byy zadowalajce i zachcajce.
Zabjstwo chopca i ratunek okazay si cennym zakoczeniem. Musielimy wstrzsn ich
systemem, zobaczy, jak zareaguj. Szczerze powiedziawszy, to jestem zdumiona, e pomimo
wszelkich przeciwnoci, udao nam si zebra tak du grup dzieciakw, ktre nigdy si nie
poddaj.
Co dziwne, najtrudniejszym momentem ich obserwacji bya chwila, kiedy utwierdzili
si w przekonaniu, e jest ju po wszystkim, e s bezpieczni. Nie ma jednak czasu na al.
Dla dobra naszych ludzi, musimy i dalej.
Mam swoje wasne przemylenia odnonie tego, kto powinien zosta wybrany na
przywdc, jednak powstrzymam si w tym momencie od wypowiedzi, aby nie wpywa na
wasze decyzje. Dla mnie jednak wybr jest oczywisty.
Wszyscy zdajemy sobie spraw z powagi sytuacji. Jeeli o mnie chodzi, to jestem
dobrej myli. Pamitacie, co dziewczyna zapisaa na ramieniu, zanim utracia pami? Jaka
bya jedyna myl, ktrej postanowia si uczepi? DRESZCZ jest dobry.
Obiekty w kocu odzyskaj pami i zrozumiej powd, dla ktrego poddalimy ich
tym wszystkim trudnym wyzwaniom. Misj DRESZCZU jest suba i ocalenie ludzkoci za
wszelk cen. Naprawd jestemy dobrzy.
Prosz, przedstawcie wasne spostrzeenia. Obiekty dostan jedn noc odpoczynku
przed wdroeniem Etapu Drugiego. Pki co, bdmy dobrej myli.
Wyniki prb Grupy B byy rwnie niezwykle interesujce. Potrzebuj czasu, aby
przetworzy dane, jednak moemy do tego powrci rano.
Zatem do jutra.
KONIEC KSIGI PIERWSZEJ