You are on page 1of 314

Percy Jackson i Bogowie Olimpijscy

Morze potworw

ROZDZIA

MJ NAJLEPSZY KUMPEL WYBIERA


SUKNI LUBN

Koszmar zacz si tak:


Staem porodku wyludnionej ulicy w jakim
nadmorskim miasteczku. By rodek nocy. Szala sztorm.
Wichura i deszcz szarpay palmami rosncymi wzdu
chodnika. Po obu stronach ulicy stay otynkowane na
rowo i to budynki z zasonitymi oknami.
Przecznic dalej, za krzakami hibiskusa, wrza ocean.
Floryda - pomylaem, choc nie miaem pojcia, skd
to wiem. Nigdy wczeniej nie byem na Florydzie.
Wtedy usyszaem stukot kopyt. Odwrciem si i
zobaczyem mojego przyjaciela Grovera, ktry ucieka w
panicznym strachu.
Tak, powiedziaem kopyt.

Grover jest satyrem. Od pasa w gr wyglda jak


kady inny chudy nastolatek z ledwie widoczn kozi
brdk i paskudnym trdzikiem. Chodzi dziwacznym
krokiem, ale jeli nie zdarzyoby si wam przyapac go
bez portek (czego nie polecam), nie domylilibycie si, e
nie jest do koca czowiekiem. Lune dinsy i sztuczne
stopy ukrywaj jego poronity sierci tyek oraz
kopyta.
Grover jest moim kumplem od szstej klasy. Towarzyszy mi wraz z dziewczyn o imieniu Annabeth w
wyprawie majcej na celu uratowanie wiata. Ale nie
widzielimy si od lipca zeszego roku, kiedy uda si
samotnie na niebezpieczn misj - wypraw, z ktrej
jeszcze aden satyr nie powrci.
W kadym razie w moim nie Grover macha kozim
ogonem i trzyma w rku swoje ludzkie buty jak zawsze,
kiedy chce si poruszac naprawd szybko. Pdzi wzdu
niewielkich sklepikw z pamitkami i wypoyczalni
sprztu surfingowego. Wicher zgina palmy niemal do
ziemi.
Grovera przeraao co, co byo za nim. Musia przed
chwil zejc z play, gdy sierc mia pen mokrego
piasku. Najwyraniej udao mu si skd uciec. Dalej
ucieka przed... czym.
Na tle wycia wiatru rozleg si przeraajcy ryk.
Daleko za Groverem, po drugiej stronie ulicy pojawia si
mroczna postac. Przewrcia uliczn latarni, ktra
wybucha deszczem iskier.

Mj kumpel potkn si i jkn przeraony. Musz


si std wydostac - mamrota pod nosem. - Musz ich
ostrzec!
Nie widziaem, co go ciga, ale syszaem, jak co
mruczy i przeklina. Ziemia zadraa, kiedy si
przybliyo. Grover skoczy za rg ulicy i zawacha si, po
czym skrci w lepy zauek peen sklepikw. Nie mia
czasu, eby si wycofac. Wicher wyrwa z zawiasw
najblisze drzwi. Szyld nad ciemn teraz witryn gosi:
BUTIK LUBNY.
Grover wpad do rodka i zanurkowa wprost pod
wieszak z biaymi sukniami.
Przed sklepem przesun si cie potwora.
Wyczuem jego smrd: mdlc kombinacj wilgotnej
weny i gnijcego misa, no i ten dziwaczny kwaskowaty
odr, jaki wydzielaj ciaa potworw - niczym skunksy,
ktre ywiy si wycznie meksykaskim arciem.
Ukryty za sukniami lubnymi Grover zadra. Cie
potwora przemkn dalej.
Zapada cisza, jeli nie liczyc deszczu. Grover
odetchn gboko. Moe to co sobie poszo.
W tej samej chwili niebo rozdara byskawica. Cay
front sklepu eksplodowa, a potworny gos rykn:
MAAAM CI!
Skoczyem na ku drc z przeraenia. Nie byo
adnego sztormu. Ani potwora. Przez okno mojego
pokoju wpadao poranne soce.

Wydao mi si, e widz cie przemykajcy po szkle


co na ksztat czowieka. Ale potem rozlego si pukanie
do drzwi i gos mamy:

Spnisz si,
Percy!
I cie za oknem znik.
To chyba tylko wyobrania pataa mi figle. Okno na
pitym pitrze i rozklekotana drabina przeciwpoarowa
za nim... nikogo nie mogo tam byc.
Chod kochanie zawoaa znw mama. Dzi
ostatni dzie szkoy. Powiniene si cieszyc! Prawie ci si
udao!
Ju id wydusiem z siebie.
Pomacaem pod poduszk. Zacisnem palce na
dugopisie, z ktrym zawsze sypiam, i to podziaao
uspokajajco. Wycignem go i przyjrzaem si wyrytemu na nim staro greckie mu napisowi: Anaklysmos.
Orkan.
Miaem ochot go odetkac, ale co mnie
powstrzymao. Od tak dawna nie uywaem Orkana...
Poza tym mama wymoga na mnie obietnic, e nie
bd posugiwa si miercionon broni w jej mieszkaniu, po tym jak rzuciem oszczepem w z stron i
zlikwidowaem jej szafk z porcelan. Odoyem
Anaklysmosa na nocn szafk i wygramoliem si z
ka.
Ubraem si tak szybko, jak tylko mogem. Staraem
si nie mylec o koszmarze, potworach i cieniu za moim
oknem.
Musz si std wydostac. Musz ich ostrzec!
Co Grover mia na myli?

Zgiem trzy palce w pazury na wysokoci serca i wy konaem taki gest, jakbym co od siebie odpycha
-staroytny znak odpdzajcy ze moce, ktrego kiedy
mnie nauczy.
Ten sen nie mg byc prawd.
Ostatni dzie szkoy. Mama miaa racj,
powinienem si cieszyc. Po raz pierwszy w yciu niemal
skoczyem rok i nie zostaem wyrzucony. Nie wydarzyo
si nic dziwacznego. Ani jednem bjki w klasie. aden z
nauczycieli nie zamieni si w potwora i nie usiowa
otruc mnie drugim niadaniem w stowce czy te
wysa-dzic w powietrze w czasie klaswki. Jutro bd ju
w drodze do najfajniejszego miejsca na wiecie - Obozu
Herosw.
Jeszcze tylko jeden dzie. Chyba nawet ja nie jestem
ju w stanie wiele namieszac.
Jak zwykle nie miaem pojcia; jak bardzo si
pomyli-em.
Mama zrobia niebieskie gofry i niebieskie jajka na
niadanie. To jej osobista miesznostka; lubi obchodzic
specjalne okazje, przygotowujc niebieskie jedzienie
-jakby w ten sposb udowadniaa, e wszystko jest
moliwe. Percy moe skoczyc sidm klas. Go fry
musz byc niebieskie. Takie drobne cuda.
Jadem niadanie przy kuchennym stole, a mama
zmywaa naczynia. Miaa na sobie strj firmowy:
niebiesk spdnic w gwiazdki i bluzk w czerwono-biae
paski, w ktrych sprzedawaa sodycze w sieciowej

cukierni "Sodka Ameryka". Dugie brzowe wosy zwizaa w koski ogon.


Gofry byy pyszne, ale najwyraniej nie jadem ich z
takim zapaem jak zwykle. Mama odwrcia si do mnie i
zmarszczya brwi.
Wszystko w porzdku, Percy?
Taaa... wszystko gra.
Ale ona wyczuwaa, e co mnie gnbio. Wytara
rce i usiada naprzeciwko.
Chodzi o szko czy...
Nie musiaa koczyc pytania. Wiedziaem, o czym
mwi.
Obawiam si, e Grover jest w tarapatach odpowie-dziaem i opisaem jej mj senny koszmar.
Zacisna usta. Nie rozmawialimy duo o tej drugiej
stronie mojego ycia. Usiowalimy yc zupenie
zwycza-jnie, ale mama wiedziaa wszystko o Groverze.
Nie przejmowaabym si zbytnio, kochanie
powie-dziaa. - Grover jest ju dorosym satyrem. Gdyby
byy jakie kopoty, z pewnoci dowiedzielibymy si
czego... z obozu... - Zobaczyem, e sztywnieje, wyma
wiajc sowo "obz".
O co chodzi? - spytaem.
- O nic odrzeka. - Wiesz co? Dzi po poudniu
wi-tujemy zakoczenie roku szkolnego. Zabieram
ciebie i Tysona do Rockefeller Center... do tego waszego
ulubkrnego sklepu dla skejtw.
Rany, to byo kuszce. Zawsze mielimy problemy z
funduszami. Pacilimy za wieczorowe kursy mamy i
moj prywatn szko, wic nie starczao nam pienidzy

na kupowanie takich rzeczy jak deskorolki. W jej gosie


co jednak mnie zaniepokoio.
Zaraz, zaraz - powiedziaem. - Dzi
wieczorem
mieli-my si pakowac na wyjazd na obz.
Zacisna palce na cierce.
Och, jeli o to chodzi, kochanie... Dostaam w
nocy
wiadomoc od Chejrona.
Serce podskoczyo mi do garda. Chejron by
koordynatorem zajc na Obozie Herosw. Nie
kontaktowaby si z nami, gdyby nie chodzio o co
powanego.
Co powiedzia?
Uwaa... e byc moe powiniene odoyc wyjazd na
obz. Moe tam byc dla ciebie niebezpiecznie.
Niebezpiecznie? I jak to odoyc, mamo? Jestem
istot pkrwi! To dla mnie jedyne bezpieczne miejsce na
ziemi!
Zazwyczaj, kochanie. Ale zwaywszy, jakie tam
maj kopoty...
Jakie kopoty?
- Percy... Tak bardzo mi przykro. Miaam nadziej,
e porozmawiamy o tym po poudniu. Nie jestem w
stanie teraz ci tego wytumaczyc i podejrzewam, e
nawet Chejron miaby z tym problem. Wszystko
wydarzyo si tak nagle.
Moje myli szalay. Jak mgbym nie pojechac na
obz? Chciaem zadac jeszcze setki pyta, ale wanie w
tej chwili zacz bic zegar.
Na twarzy mamy dostrzegem wyraz ulgi.

Sidma trzydzieci, kochanie. Musisz ju ic.


Tyson
na pewno czeka.
- Ale...
Porozmawiamy po poudniu, Percy. Id do
szkoy.
To bya ostatnia rzecz, na jak miabym ochot, ale
na twarzy mamy malowaa si bezradnoc rodzaj
ostrzeenia, e jeli bd dalej naciska, to ona si
rozpacze. A poza tym miaa racj co do Tysona. Musz
spotkac si z nim na stacji metra o umwionej godzinie,
inaczej bdzie nieszczliwy. Ba si sam podrowac
kolejk podziemn.
Zebraem swoje rzeczy, ale zatrzymaem si w
drzwiach.
Te kopoty na obozie, mamo. Czy to... czy to
moe
miec zwizek z moim snem o Groverze?
Nie spojrzaa mi prosto w oczy.
- Porozmawiamy po poudniu, kochanie. Wyjani ci
wszystko... co bd moga.
Niechtnie si z ni poegnaem i zbiegem po
schodach, eby zdyc na pocig numer dwa.
Nie miaem jeszcze pojcia, e do mojej
popoudniowej rozmowy z mam nie dojdzie.
Waciwie miao minc duo czasu, zanim znw
zoba-cz dom.
Wychodzc na ulic, spojrzaem na stojcy po drugiej
stronie brzowy kamienny budynek. Jaki ciemny
ksztat mign mi w wietle sonecznym przez uamek
sekundy - ludzka sylwetka na tle muru, cie bez
waciciela.
Nastpnie w cie zafalowa i znikn.

ROZDZIA

II

MECZ ZBIJANEGO Z
KANIBALAMI

Dzie zacz si normalnie. A w kadym razie nie mniej


normalnie ni zazwyczaj w szkole podstawowej
Meriwether.
Rozumiecie, to jest jedna z tych "postpowych" szk
w centrum Manhattanu, gdzie siedzi si na pufach
zamiast w awkach, nie dostaje si ocen, a nauczyciele
przychodz do pracy w dinsach i koszulkach zespow
rockowych.
Mnie si to podoba. Mam ADHD i jestem
dyslektykiem, podobnie jak wikszoc dzieci pkrwi,
wic sabo mi szo w zwykych szkoach, z ktrych
zreszt w kocu mnie wywalano. Problem z Meriwether
jest jednak taki,
e tutejsi nauczyciele zawsze widz wszystko w jasnych
kolorach, a wikszoc dzieciakw to... no, ciemnota.

Wemy na przykad moj pierwsz lekcj tego dnia:


angielski. Starsze klasy czytay powiec Wadca much, w
ktrej grupka dzieci lduje na bezludnej wyspie i
wszystkim odbija. W ramach pracy zaliczeniowej
nauczyciele wysali nas na godzin na podwrko bez
opieki dorosych, eby zobaczyc, co si wydarzy. I co si
wydarzyo? Wielka bijatyka midzy sidm klas i sm,
dwie bjki na kamienie i penokontaktowy mecz
koszykwki. Wikszoci z tych zabaw przewodzi szkolny
tyran, Matt Sloan.
Sloan nie jest specjalnie wysoki, ani silny, ale
zacho-wuje si tak, jakby by. Ma oczy bulteriera,
potargane czarne wosy i zawsze nosi drogie, niechlujne
ciuchy, jakby chcia wszystkim pokazac, e nic sobie nie
robi z rodzinnych pienidzy. Jeden z jego przednich
zbw jest uamany od czasu, kiedy zwin ojcu z garau
porshe i wjecha w znak nakazujcy zmniejszenie
prdkoci koo szkoy.
W kadym razie Sloan rozdawa wszystkim
kuksace, a w kocu szturchn rwnie mojego
kumpla Tysona, a to by bd.
Tyson by jedynym bezdomnym dzieckiem w
Meriwether. O ile bylimy w stanie si zorientowac z
mam, rodzice porzucili go we wczesnym dzieci stwie,
pewnie dlatego, e jest taki... inny. Tyson ma prawie dwa
metry wzrostu i jest zbudowany jak yeti, ale bez przerwy
pacze i boi si wszystkiego, cznie z wasnym odbiciem
w lustrze. Jego twarz jest nieco zdeformowana i mao
przyjemna. Nie udao mi si zobaczyc, jaki ma

kolor oczu, poniewa nigdy nie zdoaem signc


wzrokiem ponad jego krzywe zby. Gos ma niski, ale
mwi miesznie, jak duo modsze dziecko zapewne
dlatego, e przed pojawieniem sie w Meriwether nigdy
nie chodzi do szkoy. Nosi zawsze powycierane dinsy,
brudne sportowe buty rozmiaru 50 i dziuraw flanelow
koszul. mierdzi wielkomiejskimi zaukami, poniewa
tam wanie mieszka: w sporym tekturowym pudle po
lodwce niedaleko 72. ulicy na Manhattanie.
Szkoa Meriwether przyja go w ramach programu
integracyjnego, ktrego celem miao byc polepszenie
relacji midzy dziecmi. Problem w tym, e uczniowie w
wikszoci nie znosili Tysona. A kiedy odkryli, e to
cienias, pomimo potnej siy i przeraajcego wygld u,
zajli si polepszaniem relacji midzy sob; solidarnie go
drczc. W rezultacie byem jego jedynym kumplem, co
oznaczao, i rwnie on by moim jedynym kumplem.
Mama tysic razy skarya si w szkole, e nic nie
robi, eby Tyson lepiej tutaj si poczu. Wzywaa nawet
pomoc spoeczn, ale to nic nie dao. Pracownicy opieki
uwaali, e Tyson nie istnieje. Przysigali na wszystkie
witoci, e wielokrotnie odwiedzali zauek, ktry im
opisywalimy, i nie byli w stanie znalec Tysona, choc
nie mam pojcia, jak mona nie zauwayc
dwumetrowe-go nastolatka mieszkajcego w pudle po
lodwce.
W kadym razie Matt Sloan zaczai si za plecami
Tysona i usiowa go szturchnc, a Tyson spanikowa i
odepchn go nieco zbyt mocno. Sloan polecia jakie

pic metrw i zaplta si w hutawk z opon dla


pierwszoklasistw.
- Ty kretynie! - wrzasn Matt. - Wracaj do swojego
kartonu!
Tyson zacz pochlipywac. Usiad na drabince z
takim rozmachem, e skrzywi drek, i ukry twarz w
doniach.
Odszczekaj to, Sloan! krzyknem.
Sloan spojrza na mnie szyderczo.
O co ci chodzi, Jackson? Mgby miec
kumpli,
gdyby nie trzyma zawsze strony tego kretyna.
Zacisnem pici. Miaem nadziej, e moja twarz
nie jest a tak czerwona, jak mi si wydawao.
- On nie jest kretynem. On jest tylko...
Usiowaem wymylic, co mam powiedziec, ale Sloan
nie sucha. On i jego wielcy, paskudni kolesie byli
zanadto zajci wymiewaniem nas. Zastanawiaem si,
czy to wyobrania plata mi figle, czy te rzeczywicie
wok Sloana zgromadzio si wicej osikw ni zwykle.
Zazwyczaj widywao si go w towarzystwie jednego albo
dwch potnie zbudowanych chopakw, ale dzi
krci-o si przy nim prawie dziesiciu, a ja byem niemal
pewny, e nigdy wczeniej ich nie widziaem.
Zaczekaj tylko do wuefu, Jackson - zawoa
Sloan. Ju nie yjesz!
Kiedy skoczya si przerwa, nauczyciel angielskiego,
pan de Milo, wyszed na podwrko, eby ocenic szkody, i
oznajmi, e zrozumielimy Wadc much doskonale i
wszyscy zaliczylimy przedmiot, ale nigdy, przenigdy

nie powinnimy wyrosnc na gwatownikw. Matt Sloan


kiwa ochoczo gow, po czym posa mi umiech
uama-nego zba.
A ja musiaem obiecac Tysonowi, e na przerwie
niadaniowej kupi mu dodatkow kanapk z masem
orzechowym, eby przesta pakac.
Czy ja... czy ja jestem kretynem? - zapyta.
- Nie odpowiedziaem z naciskiem, zgrzytajc
zbami. - To Matt Sloan jest kretynem. Tyson
pocign nosem.
Dobry z ciebie kumpel. Bdzie mi ciebie
brakowao
za rok, jeli... jeli nie bd...
Gos mu zadra. Uwiadomiem sobie, e Tyson nie
ma pojcia, czy dostanie si do szkoy w ramach
kolejne-go programu integracyjnego. Wtpiem, czy
dyrektor raczy z nim porozmawiac.
Nie martw si, wielkoludzie wydusiem z
siebie.
Wszystko bdzie w porzdku.
Tyson spojrza na mnie z tak wdzicznoci, e
poczuem si jak najpodlejszy kamca. Jak mogem
obiecac komus takiemu jak on, e cokolwiek bdzie
dobrze?
Zaraz potem mielimy egzami z nauk przyrodniczych.
Pani Tesla powiedziaa nam, e mamy tak zmieszac
chemikalia, eby wywoac wybuch. Tyson by moim
partnerem w laboratorium. Jego donie byy o wiele za
due na malekie naczynka, ktrymi mielimy si po -

sugiwac. Przez przypadek strci z awki tac z


odczynnikami i sprawi, e z kosza na mieci wzniosa
si pomaraczowa chmura w ksztacie grzyba.
Kiedy pani Tesla ewakuowaa ju laboratorium i
wezwaa suby zajmujce si niebezpiecznymi odpadami, pochwalia Tysona i mnie jako urodzonych
chemikw. Bylimy pierwszymi uczniami w historii
szkoy, ktrym udao si zdac u niej egzamin w niecae
ptorej minuty,
Cieszyem si, e przedpoudnie mija szybko,
poniewa dziki temu nie miaem czasu na rozmylanie
nad wasnymi problemami. Nie mogem wytrzymac z
myl, e pewnie co zego dzieje si w Obozie Herosw.
A co gorsza, nie udawao mi si odpdzic wspomnienia
mojego nocnego koszmaru. Miaem okropne przeczucie,
e Grover jest w opaach.
Podczas testu z nauk spoecznych, kiedy mielimy
wyznaczac na mapie szerokoc i dugoc geograficzn
otworzyem notatnik i wpatrywaem si w zdjcie, ktre
byo w rodku - moja przyjacika Annabeth na
waka-cjach w Waszyngtonie. Miaa na sobie dinsy i
dinsow kurtk narzucon na pomaraczow koszulk
Obozu Herosw. Na jasnych wosach zawizaa chustk.
Staa z rkami skrzyowanymi na piersi przed Lincoln
Memo-rial budowl w ktrej znajduje si pomnik
Lincolna i wygldaa na niezwykle zadowolon z siebie,
zupenie jakby to ona j zaprojektowaa. Annabeth
zamierza zo-stac architektem, jak doronie, tote zawsze
stara si odwiedzic wszystkie wane budowle i takie
tam. To jej

osobiste dziwactwo. Wysaa mi e-mailem to zdjcie


podczas ferii zimowych, wic zerkaem na nie raz po raz,
eby nie zapomniec, e ona naprawd isnieje, a Obz
Herosw nie jest tylko wytworem mojej wyobrani.
Bardzo aowaem, e Annabeth nie ma przy mnie.
Ona widziaaby, co sdzic o moim nie. Nigdy si przed
ni do tego nie przyznam, ale wiem, e jest ode mnie
bystrzejsza, nawet jeli czasem mnie to irytuje.
Miaem wanie zamknc notatnik, kiedy Matt
Sloan wycign rk i wyrwa mi zdjcie.
Ej! - zaprotestowaem.
Sloan spojrza na fotografi i wybauszy oczy ze
zdumienia.
- Niemoliwe, Jackson. Kto to jest? To chyba nie
twoja...
Oddawaj! - czuem, e si czerwieni po same
uszy.
Sloan poda zdjcie swoim paskudnym kolesiom;
ktrzy zarechotali i zaczli je drzec, eby ze strzpw
zrobic sobie kulki do strzelania. Oni zdecydowanie byli
nowi, pewnie z wizyt z innej szkoy, poniewa wszyscy
mieli przypite do koszulek te gupie plakietki z
napi-sem "CZEC! MAM NA IMI...", ktre dostaje si
w sekretariacie. Musieli miec rwnie specyficzne
poczucie humoru, poniewa wszyscy wpisali sobie
dziwaczne przezwiska typu WYSYSACZ SZPIKU,
POERACZ CZASZEK i JOE BOB. aden normalny
czowiek tak si nie nazywa.
Oni docz do naszej klasy w przyszym roku
-powiedzia Sloan takim tonem, jakby to miao mnie

przerazic. - Jestem pewny, e bd w stanie opacic


czesne w przeciwiestwie od twojego opnionego
kumpla.
- On nie jest opniony - musiaem si naprawd
bardzo powstrzymywac, eby nie trzasnc Sloana w
dzib.
Jego wielcy kumple przeuwali moje zdjcie. Miaem
ochot rozetrzec ich na proszek, ale Chejron wyranie
przykaza mi, e nie wolno wyadowywac gniewu na
zwykych miertelnikach, niezalenie od tego, jak bardzo
byliby nieznoni. Walczyc wolno jedynie z potwo-rami.
A jednak co mi podpowiadao, e gdyby tylko Sloan
wiedzia, kim naprawd jestem...
Rozleg si dzwonek.
Kiedy teraz z Tysonem wychodzilimy z klasy,
usyszaem za sob szept jakiej dziewczyny.
- Percy!
Rozejrzaem si po korytarzu z szafkami, ale nikt na
mnie nie patrzy. Jakby to w ogle byo moliwe, eby
dziewczyna z Meriwether zawoaa mnie po imieniu.
Zanim zdyem si zastanowic, czy znw
wyobrania pata mi figle, tum uczniw ruszy do sali
gimnasty cznej, porywajc Tysona i mnie razem z sob.
Czas na wuef. Trener obieca nam wielki mecz w
zbijanego, a Matt Sloan obieca, e mnie zabije.
Stroje sportowe w Meriwether skadaj si z bkitnych
spodenek i wielokolorowych, rcznie farbowanych
koszulek. Na szczcie wikszoc zajc odbywa si na

terenie szkoy, tote nie musimy biegac po Nowym Jorku


niczym banda modocianych hipisw z obozu
poprawczego.
Przebraem si w szatni tak szybko, jak tylko si
dao, bo nie chciaem si spotykac ze Sloanem. Miaem
ju wychodzic, kiedy zawoa mnie Tyson.
- Percy?
Jeszcze si nie przebra. Sta w drzwiach siowni,
ciskajc w rce strj.
- Czy mgby... no...
- Ach. Tak - usiowaem ukryc irytacj. - Jasne,
chopie.
Tyson zanurkowa w siowni, a ja staem na stray
na zewntrz, kiedy si przebiera. Czuem si z tym nieco
dziwacznie, ale on zazwyczaj prosi mnie o t przysug.
Podejrzewaem, e to dlatego, e jest bardzo owosiony, a
poza tym ma na plecach dziwaczne blizny, o ktrych
pochodzenie nigdy nie odwayem si zapytac.
Przekonaem si jednak na wasnej skrze, e jeli
kto si namiewa z Tysona, kiedy ten si przebiera, on
si strasznie denerwuje i zaczyna wyrywac drzwi z
framug.
Kiedy weszlimy do sali gimnastycznej, trener
Nunley siedzia przy swoim niewielkim biureczku,
czytajc gazet sportow. Nunley mia chyba milion lat,
nosi grube okulary, brakowao mu zbw, a jego siwe
wosy byy zawsze tuste. Przypominaby mi wyroczni
w Obozie Herosw ktra bya skurczon mumi - gdyby
nie to, e porusza si jeszcze mniej ni ona, no i nie plu

zielonym dymem. W kadym razie nigdy go na tym nie


przyapaem.
Trenerze zwrci si do niego Matt Sloan. - Czy
mog byc kapitanem?
e co? Nunley podnis wzrok znad gazety. Taaak - wymamrota. - Mhm.
Sloan umiechn si szeroko i zaj si wybieraniem
druyn. Zrobi mnie kapitanem drugiej, ale moje
ewentualne wybory nie miay adnego znaczenia,
poniewa wszyscy najlepsi gracze i najbardziej lubiani
kumple przechodzili na jego stron. Podobnie jak wielka
grupa goci.
Matt Sloan wyrzuci na podog sali gimnastycznej
cay kosz piek.
Boj si - wymamrota Tyson. - Dziwny zapach.
Spojrzaem na niego.
Co ma dziwny zapach? - nie podejrzewaem,
eby
mwi o sobie.
- Oni - Tyson wskaza na nowych kumpli Sloana.
-Dziwnie pachn.
Gocie rozcigali palce, strzelajc knykciami i
zerka-jc w nasz stron, jakby nadszed czas na jatk.
Cigle mylaem skd oni mog byc. Pewnie z jakiej
szkoy, gdzie karmi si uczniw surowym misem i bije
trzcin.
Sloan dmuchn w gwizdek trenera i gra si rozpocza. Jego druyna popdzia ku linii rodkowej. Po mojej
stronie Raj Mandali wrzasn w jzyku urdu co, co
zapewne znaczyo "musz siku!" i pogna ku wyjciu.
Corey Bailer usiowa wpeznc pod stojc pod cian

mat i schowac si za ni. Pozostali czonkowie mojej


druyny, kulc si ze strachu, robili, co mogli, eby nie
wygldac na wietny cel.
Tyson - powiedziaem. - Wemy...
Dostaem pik w brzuch. Usiadem na rodku sali
gimnastycznej. Druyna przeciwna wybuchna
miechem.
Przed oczami miaem mg. Czuem si tak, jakbym
wanie znalaz si w uchwycie zapaniczym goryla. Nie
wydawao mi si, eby ktokolwiek by w stanie rzucic
pik tak mocno.
Percy, kryj si! wrzasn Tyson.
Przetoczyem si po pododze, kiedy kolejna pika
prze-leciaa mi koo ucha z prdkoci dwiku.
uuup!
Uderzya w mat pod cian. Corey Bailer zawy.
- Ej! - krzyknem w stron druyny Sloana. Moecie kogo zabic!
Joe Bob posa mi w odpowiedzi okrutny umiech.
Dziwne, ale wyda mi si nagle znacznie wyszy...
wyszy nawet ni Tyson. Pod koszulk rysoway si
potne bicepsy.
- Mam nadziej, Perseuszu Jacksonie! Mam
nadziej!
Moje imi wymwi tak, e ciarki przeszy mi po
plecach. Nikt mnie nie nazywa Perseuszem oprcz tych,
ktrzy znali moj prawdziw tosamoc. Czyli oprcz
moich przyjaci... i wrogw.
Co takiego powiedzia Tyson? e oni dziwnie
pachn...
Potwory.

Gocie otaczajcy Matta Sloana roli w oczach. Nie


byli ju po prostu wyrostkami. Stali si
dwuipmetro-wymi olbrzymami o dzikich oczach,
ostrych zbach i owosionych rkach wytatuowanych w
we, tancerki brzucha i przebite strza serduszka.
Matt upuci pik.
Rany! Nie jestecie z Detroit! Kim...
Inne dzieciaki z jego druyny zaczy wrzeszczec i
pchac si do wyjcia, ale olbrzym o imieniu Wysysacz
Szpiku rzuci pik z upiorn precyzj. Przeleciaa tu
obok Raja Mandali, ktry wanie mia wybiec z sali, i
uderzya w drzwi, zatrzaskujc je magicznie. Raj i
gromadka innych dzieciakw rozpaczliwie walia w nie
piciami, ale nie ustpoway.
Wypucie ich! - wrzasnem w stron
olbrzymw.
Ten, ktry mia na imi Joe Bob, warkn w moim
kierunku. Na bicepsie mia tatua z napisem "JB kocha
Cukiereczka".
- Mamy stracic takie smakowite kski? Nie, synu
Pana Mrz. Lajstrygonowie nie graj tylko o twoje ycie.
Jestemy godni!
Machn rk i na linii rodkowej pojawi si kolejny
zestaw piek - niestety, tym razem nie byy one zrobione
z czerwonej gumy. Byy ze spiu, wielkoci kul
arma-tnich, dziurkowane niczym kule do krgli, a z
otworw wydobywa si ogie. Musiay byc koszmarnie
gorce, ale olbrzymi podnosili je bez problemu goymi
rkami.
- Trenerze! - zawoaem.

Nunley spojrza przed siebie zaspanym wzrokiem, ale


jeli nawet dostrzeg cokolwiek niezwykego w naszym
meczu, nie da tego po sobie poznac. Na tym wanie
polega problem ze miertelnikami. Magiczna moc zwana
mg zasania przed ich wzrokiem prawdziw natur
potworw i bogw, w zwizku z czym zwykli ludzie widz
jedynie to, co s w stanie zrozumiec. Niewykluczone, e
wuefista widzia tylko kilku omioklasistw jak zwykle
dajcych wycisk modszym uczniom. Byc moe pozostali
chopcy widzieli kumpli Sloana gotuj-cych si do
rzucania koktajli Mootowa.(Nie byby to pierwszy taki
przypadek). Jednego niemal byem pewny: nikt poza
mn nie zdawa sobie sprawy, e mamy do czynienia z
prawdziwymi ludoerczymi, dnymi krwi potworami.
Taaak. Mhm. - wymamrota trener. - Bawcie si
grzecznie.
I wrci do swojej gazety.
Olbrzym o imieniu Poeracz Czaszek rzuci pik.
Uchyliem si, a ognista spiowa kometa przemkna tu
koo mojego ramienia.
Corey! - krzyknem.
Tyson wycign go zza maty gimnastycznej na
moment przed tym, jak rozbia si na niej kula,
pozostawiajc z maty jedynie dymice wiry.
Uciekajcie! poleciem mojej druynie. Drugim
wejciem!
Rzucili si w stron szatni, ale wystarczyo kolejne
machnicie rk Joe Boba i rwnie tamte drzwi si
zatrzasny.

- Nikt std nie wyjdzie, chyba e wypadnie z gry!


-rykn Joe Bob. - A nie wypadniecie z gry, dopki was nie
zjemy!
Cisn wasn ognist kul. Moja druyna
rozpie-rzcha si, a kula wypalia krater porodku sali
gimna- stycznej.
Signem po Orkana, ktrego zawsze nosz w
kieszeni, ale uwiadomiem sobie, e mam na sobie
spodenki gimnastyczne, ktre nie maj kieszeni. Orkan
tkwi w moich dinsach w szafce w szatni. A drzwi do
szatni byy zamknite. Byem cakowicie bezbronny.
W moj stron leciaa kolejna ognista kula. Tyson
popchn mnie w bok, ale eksplozja i tak zwalia mnie z
ng. Chwil pniej leaem na pododze, oszoomiony
dymem, w farbowanej koszulce upstrzonej nadpalonymi
dziurami. Po drugiej stronie linii rodkowej dwaj godni
olbrzymi wbijali we mnie wzrok.
Miso! ryknli. - Miso herosa na
niadanie!
I obaj si zamierzyli.
Percy potrzebuje pomocy! wrzasn Tyson i
zasoni mnie swoim ciaem w chwili, gdy cisnli kule.
Tyson! - krzyknem, ale byo ju za pno.
Obie kule uderzyy w niego... Nie... On je zapa! W
jaki sposb ten sam Tyson, ktry by tak niezgrabny, e
regularnie strca wyposaenie laboratoryjne i rozwala
konstrukcje na placu zabaw, zapa dwie ogniste,
meta-lowe kule pdzce ku niemu z prdkoci biliona
kilometrw na godzin. Odesa je ku ich zaskoczonym
wacicielom, ktrzy zdyli wrzasnc "ZUUUUOOO!" w

chwili, gdy spiowe piki wybuchy, trafiajc prosto w


nich.
Olbrzymi rozproszyli si w dwie ogniste kolumny
-co stanowio przynajmniej ostateczny dowd na to, e
byli potworami. Potwory nie gin. Rozpadaj si po
prostu w dym i py, co oszczdza herosom kopotw ze
sprzta-niem po walce.
- Moi bracia! - zawy Joe "Kanibal" Bob. Napi
mi-nie, a tatua z Cukiereczkiem zafalowa.
Zapacisz za ich zniszczenie!
Tyson! - zawoaem. - Uwaaj!
Ku nam leciaa kolejna kometa. Mj kumpel ledwie
zdy odrzucic j w bok. Poleciaa prosto nad gow
trenera Nunleya i wyldowaa na trybunach z potnym
BUM!
Po caej sali biegali uczniowie, wrzeszczc i prbujc
nie wpadac w zionce ogniem kratery, ktrymi poorana
bya podoga. Inni walili w drzwi, wzywajc pomocy.
Sloan sta po rodku sali jak skamieniay, rozgldajc si
z niedowierzaniem za latajcymi wok niego
mie-rtelnymi pociskami.
Trener Nunley wci niczego nie dostrzega.
Postuka w swj aparat suchowy, jakby eksplozje
powodoway jakie zakucenia, ale nie podnosi oczu
znad gazety.
Haas niewtpliwie byo sychac w caej szkole. Kto
w kocu przybdzie nam na pomoc dyrektor albo
policja.
Zwycistwo bdzie nasze! - rykn Joe "Kanibal"
Bob. Bdzie jeszcze uczta z twoich koci!

Miaem ochot powiedziec mu, e troch za bardzo


si przejmuje gr w zbijanego, ale zanim zdyem
otworzyc usta, unis kolejn kul. Trzej pozostali
olbrzymi zrobili to samo.
Wiedziaem, e ju po nas. Tyson nie bdzie w
stanie odeprzec wszystkich tych pociskw na raz. Musia
miec powanie poparzone rce po tym, jak zablokowa
pierwszy strza. Bez mojego miecza...
Przyszed mi do gowy wariacki pomys.
Rzuciem si ku drzwiom prowadzcym do szatni.
Z drogi! krzyknem do mojej druyny. - Odsunc
si od drzwi!
Za mn rozlegy si wybuchy. Tyson odrzuci dwie
kule z powrotem ku ich wacicielom, rozbijajc ich w
proch.
Zatem zostao nam jeszcze dwch olbrzymw.
Trzecia kula leciaa prosto na mnie. Zastygem na
chwil w bezruchu - raz, dwa, trzy, cztery, pic po czym
uchyliem si, pozwalajc jej rozwalic drzwi do szatni.
Zakadaem, e gaz zbierajcy si w wikszoci
szatni chopcw wystarczy, eby wywoac eksplozj, a
zatem nie zdziwiem si, kiedy ponca pika do
zbijane-go wybucha z gonym UUUUP!
ciana si rozleciaa. Drzwiczki szafek, skarpetki,
sprzt z siowni i przerne paskudne rzeczy osobiste
zasypay ca sal gimnastyczn.
Odwrciem si w chwili, gdy Tyson rbn
Poeracza
Czaszek w twarz, dosownie zgniatajc olbrzyma. Ale
ostatni z napastnikw, Joe Bob, roztropnie nie

wypirszcza z rki swojej piki, czekajc na nadarzajc


si okazj. Rzuci dokadnie w chwili, kiedy Tyson
odwrci si ku niemu.
- Nie! krzyknem.
Kula trafia Tysona w sam rodek piersi, odrzucajc
go na ca odlegoc sali gimnastycznej, tak e uderzy w
tyln cian, ktra pka i czciowo runa na niego.
Przez dziur byo widac ulic. Nie miaem pojcia jakim
cudem Tyson zdoa to przeyc, ale on wyglda jedynie
na lekko oszoomionego. Spiowa kula dymia u jego
stp. Usiowa j podniec, ale oguszony upad z
powro-tem na stert pustakw.
- Doskonale! - zawoa radonie Joe Bob. - Zostaem
tylko ja! Bd mia doc misa, eby przyniec
Cukiere-czkowi na obiad!
Podnis kolejn kul i zamierzy si na Tysona.
Stj! zawoaem. - Przecie to o mnie chodzi!
Olbrzym si rozpromieni.
Chcesz umrzec pierwszy, herosku?
Usiowaem co wymylic. Orkan musia byc gdzie
w pobliu.
W tej samej chwili dostrzegem moje dinsy lece na
dymicej stercie ubra tu pod nogami olbrzyma.
Gdybym tylko zdoa si tam dostac... Wiedziaem, e to
beznadziejne, ale rzuciem si naprzd.
Olbrzym zarechota.
- niadanko samo ku mnie zmierza. Unis rk do
rzutu.
A ja pogodziem si ze mierci.

Niespodziewanie znieruchomia, a wyraz jego twarzy


zmieni si z triumfalnego na zaskoczony. Jego koszulka
rozdara si dokadnie w tym miejscu, gdzie pownien
miec ppek, a z dziury wyroso co na ksztat rogu - nie,
nie rogu... To byo lnice ostrze.
Kula wypada mu z rk. Potwr gapi si na n,
ktry wanie go przedziurawi od tyu.
Oj wymamrota i rozpad si w chmur
zielonego
pomienia, co, jak si domylaem, raczej nie ucieszy
Cukiereczka.
Porodku supa dymu staa moja przyjacika
Annabeth. Jej twarz bya brudna i podrapana. Annabeth
miaa przerzucony przez rami podarty plecak, z
kieszeni wystawaa jej bejsbolwka, w rce niosa
spiowy sztylet, a jej stalowoszare oczy pony dziko,
jakby przez tysic kilometrw cigaa j armia upiorw.
Matt Sloan, ktry przez cay czas sta oszoomiony na
rodku sali, w kocu odzyska zmysy. Zamruga oczami
na widok Annabeth, jakby z trudem rozpoznawa w niej
osob z mojego zdjcia.
To ta dziewczyna... To ta dziewczyna...
Annabeth walnea go w nos, przewracajc na ziemi.
A ty - oznajmia - odczep si od mojego kumpla.
Sala gimnastyczna pona. Wszdzie dookoa
biegay dzieciaki, strasznie wrzeszczc. Syszaem wycie
syren i znieksztacony gos w interkomie. Przez szklane
drzwi
wejciowe widziaem dyrektora szkoy, pana Bonsai,
walczcego z zamkiem. Za nim toczyli si pozostali
nauczyciele.

- Annabeth... - wydukaem. - Jak ci si... od kiedy tu


jeste...
- Mniej wicej od rana. - Schowaa swj spiowy
sztylet. Prbowaam znalec dobry moment, eby z tob
pogadac, ale nigdy nie bye sam.
- Ten cie, ktry widziaem dzi rano... to bya... Poczuem, e si rumienie. - Bogowie, to ty zagldaa
przez moje okno?
- Nie ma czasu na wyjanienia! - warkna, chocia
na jej twarzy te malowao si co na ksztat rumieca. Po prostu nie chciaam, eby...
Uwaga! - krzykna jaka kobieta. Drzwi otwary
si i doroli wbiegli tumnie do sali.
Spotkamy si na zewntrz - powiedziaa do mnie
Annabeth. - On te. - Wskazaa na Tysona, wci
siedzcego w oszoomieniu pod cian. Rzucia mu
spojrzenie pene niesmaku, ktry nie do koca
rozumia-em. - Lepiej we go ze sob.
e co ?

- Nie ma czasu na wyjanienia! - odpara. - Pospiesz


si!
Zaoya bejsbolwk, magiczny prezent od jej
matki, i natychmiast znika.
Ja za staem samotnie porodku poncej sali
gimnastycznej, kiedy wtargn do niej dyrektor wraz z
poow grona nauczycielskiego oraz kilkoma funkcjonariuszami policji.
- Percy Jackson? - odezwa si pan Bonsai. - Co...
Jak...?

Siedzcy pod rozwalon cian Tyson jkn i


podnis si spomidzy pustakw.
- Boli gowa.
Matt Sloan powoli rwnie odzyskiwa
przytomnoc. Spojrza na mnie z
przeraeniem.
To sprawka Percy'ego, panie Bonsai! To on
podpali szko! Trener Nunley to potwierdzi! Wszystko
widzia!
Trener Nunley przez cay czas grzecznie czyta
swoj gazet, ale - mj pech - unis gow akurat w tej
chwili, kiedy Sloan wymwi jego nazwisko.
- Eee? Taaak. Mhm.
Wszyscy doroli zwrcili si ku mnie. Wiedziaem,
e przenigdy mi nie uwierz, nawet gdybym opowiedzia
im ca prawd.
Wycignem Orkana z moich zniszczonych
dinsw, rzuciem szybkie "spadamy!" w kierunku
Tysona, po czym skoczyem przez dziur w cianie
szkolnego budynku.

ROZDZIA

III

PRZYWOUJEMY PRZEKLT
TAKSWK

Annabeth czekaa na nas w zauku koo Church Street.


Zgarna Tysona i mnie z chodnika dokadnie w chwili,
kiedy wz stray poarnej przemkn obok na syrenie,
zmierzajc ku szkole Meriwether.
Skd ty wyr zasne tego tu? - spytaa
wadczym
tonem, wskazujc palcem na Tysona.
W kadych innych okolicznociach cieszybym si ze
spotkania z ni. Poprzedniego lata zawarlimy pokj,
mimo i jej matk jest Atena, ktra niezbyt dobrze
dogaduje si z moim ojcem. Tskniem za Annabeth
znacznie bardziej, ni bybym skonny przyznac.
Ale teraz dopiero co zostaem zaatakowany przez
olbrzymich ludoercw, Tyson uratowa mi ze trzy albo
cztery razy ycie, a Annabeth tylko gapia si na niego
tak, jakby to on stanowi problem.
- To mj kumpel - odpowiedziaem.
Jest bezdomny?
A co to ma do rzeczy? On te syszy co mwisz,
wiesz? Dlaczego nie zapytasz jego?
Wygldaa na zaskoczon.
On potrafi mwic?
Owszem - przytakn Tyson. - Jeste adna.


Och, fuj! Annabeth odsuna si od niego.
Nie byem w stanie uwierzyc, e zachowuje si tak
chamsko. Przyjrzaem si rkom Tysona, ktre powinny
byc paskudnie poparzone przez ponce piki. Te jednak
wyglday cakiem dobrze - osmolone i pokryte bliznami,
z brudnymi paznokciami wielkoci chipsw... ale
przecie zawsze tak wyglday.
Tyson - powiedziaem z niedowierzaniem. - Ty nawet
nie poparzye rk.
Oczywicie, e nie odburkna Annabeth. - Dziwi
mnie to, e Lajstrygonowie odwayli si cie zaatakowac
w jego towarzystwie.
Tyson najwyraniej nie mg si nadziwic blond
wosom Annabeth. Usiowa ich dotknc, ale ona pacna
go w rk.
Annabeth - odezwaem si. O co chodzi z tymi
Lajstryco -tam?
Lajstrygonami. Te potwory z sali gimnastycznej to
gatunek ludoerczych olbrzymw, ktre mieszkaj na
dalekiej pnocy. Odyseusz raz si na nich natkn, ale
nie syszaam, eby kiedykolwiek zapuszczali si tak
daleko na poudnie, a do Nowego Jorku.
Lajstry...ja nawet nie potrafi tego powtrzyc. Jak
oni si nazywaj w jakim ludzkim jzyku?
Zamylia si chwil.
Kanadyjczycy uznaa w kocu. - Chod, musimy si
std wydostac.
Policja bdzie mnie szukac.
To najmniejszy z naszych problemw - odpara.
-Miae sny?

Sny... o Groverze?
Poblada.
O Groverze? Nie... O co chodzi z Groverem?
Opowiedziaem jej mj koszmar.
- Czemu pytasz? Co tobie si nio?
W jej oczach czaia si burza, jakby jej myli
wiroway w tempie miliona obrotw na sekund.

Chodzi o obz - powiedziaa w kocu. - Maj


tam
powany problem.
- Mama mwia to samo! Ale jaki problem?
- Nie wiem dokadnie. Co jest nie w porzdku.
Musi-my si tam jak najszybciej dostac. Potwory cigay
mnie przez ca drog z Wirginii, usiujc mnie
powstrzymac. Ciebie czsto atakoway?
Pokrciem przeczco gow.
Przez cay rok ani razu... A do dzi.
Ani razu? Ale jakim cudem... - Jej wzrok
powdro-wa w kierunku Tysona. - Ach.
Co ma znaczyc to "ach"?
Tyson unis rk, jakby by na lekcji.

Ci Kanadyjczycy na wuefie nazwali Percy'ego


jako
tak... synem Pana Mrz?
Wymienilimy z Annabeth spojrzenia.
Nie miaem pojcia, jak to wyjanic, ale uznaem, e
Tysonowi naley si prawda za to, e omal nie da si
zabic.

Suchaj wielkoludzie zaczem. - Syszae


kiedy
te stare opowieci o greckich bogach? Zeus, Posejdon,
Atena...

Tak - odpar Tyson.

No wic...ci bogowie wci yj. Tak jakby krc si


po wiecie ladami cywilizacji Zachodu, mieszkajc w jej
najsilniejszych orodkach, jak teraz w Ameryce. A
czasami maj dzieci ze miertelnikami. To s dzieci
pkrwi.
Tak - odpowiedzia Tyson, jakby wci czeka a
dojd do sedna.
No wic... Annabeth i ja jestemy takimi dziecmi
pkrwi powiedziaem. - Herosami w trakcie szkolenia.
A jeli potwory wyczuj nasz zapach, atakuj. Tym
wanie byli ci olbrzymi z sali gimnastycznej. Potworami.
Tak
Gapiem si na niego jak gupi. Tyson nie wydawa
si zaskoczony ani zmieszany z powodu tych wszystkich
rewelacji, a to z kolei sprawiao, e ja czuem si
zaskoxzony i zmieszany.
Wierzysz w to, co mwi?
Tyson potakn.
A ty jeste... synem Pana Mrz?
Taa... przyznaem si. - Moim tat jest Posejdon.
Tyson zmarszczy brwi. Teraz wydawa si
zakopota-ny.

Ale w takim razie...


Rozlego si wycie syreny. Obok naszego zauka
prze-mkn radiowz.
Nie mamy na to czasu - oznajmia Annabeth. Pogadamy w takswce.
Chcesz jechac takswk a do obozu? - spytaem. Czy ty wiesz, ile to...
- Zaufaj mi.

Zawahaem si.

A co z Tysonem?
Wyobraziem sobie podr do Obozu Herosw z moim
wyronitym kumplem. Skoro on umiera ze strachu na
zwykym placu zabaw, gdzie spotyka najzwyklejszych
szkolnych chuliganw, to jak si zachowa na placu
treningowym dla pbogw? Ale z drugiej strony
bdzie-my poszukiwani przez policj.
Nie moemy go po prostu zostawic uznaem. - On
te moe miec kopoty.
Owszem - Annabeth miaa ponur min. Zdecydo-wanie musimy go zabrac. Chodmy.
Nie podoba mi si jej ton, jakby Tyson by jakim
potwornym wrzodem, z ktrym trzeba jak najszybciej
jechac do szpitala, ale ruszyem za ni zaukiem. W
trjk cicho przemknlimy bocznymi ulicami do
centrum, a za nami z ruin sali gimnastycznej mojej
szkoy unosi si ku niebu ogromny sup dymu.
Tutaj Annabeth zatrzymaa si na rogu ulic Thomas i
Trimble i zacza grzebac w plecaku. - Mam nadziej, e
zostaa mi jeszcze jedna.
Wygldaa gorzej, ni mi si wczeniej wydawao i miaa
szram na podbrdku. W jej wosy zapltay si gazki i
dba trawy, jakby spdzia kilka nocy na onie
przyrody. Rozdarcia na brzegach jej dinsw podejrzanie
przypominay lady po pazurach. Czego szukasz? spytaem.

Wok nas wyy syreny. Pomylaem sobie, e nie


minie duo czasu zanim gliny rozszerz obszar
poszuki-wa maoletnich przestpcw, ktrzy wysadzili
w powie-trze sal gimnastyczn. Matt Sloan z pewnoci
zoy ju zeznania. I pewnie nagi fakty w ten sposb,
ebymy to my z Tysonem wyszli na krwioerczych
kanibali.
- Mam jedn, bogom niech bd dziki! - Annabeth
wycigna zot monet, w ktrej rozpoznaem
drachm, olimpijsk walut. Na awersie widniaa gowa
Zeusa, na rewersie za Empire State Building.
- Annabeth - zwrciem jej uwag - nowojorscy
takswkarze nie przyjm czego takiego.
Stethi - zawoaa po starogrecku. - O harma dio
boles!
Jak zwykle, kiedy przemwia w jzyku Olimpu,
jakim cudem zrozumiaem, co to znaczyo. Powiedziaa:
Zatrzymaj si, Rydwanie Nienawici!
Nie eby jej sowa natchny mnie optymizmem co do
jej planu, jakikolwiek on by.
Rzucia monet na jezdni, a drachma utona w
asfalcie i znika, zamiast zabrzczyc, jak mona by si
spodziewac.
Przez chwil nic si nie dziao.
Nastpnie, dokadnie w miejscu, gdzie spada
moneta, asfalt pociemnia. Wytopi si w regularny
prostokt, mniej wicej rozmiarw miejsca
parkingowe-go. ktry bulgota jak ciemnoczerwon,
przypominaj-c krew ciecz. Chwil pniej z tej mazi
wyoni si samochd.

Bya to niewtpliwie takswka, ale w


przeciwierrstwie do wszystkich taryf w Nowym Jorku
nie bya ta, lecz w kolorze szarego dymu. To znaczy
wyglda-a, jakby bya utkana z dymu, jakby mona byo
przejc przez ni na przestrza. Na drzwiczkach widniay
jakie litery - co, co wygldao jak CRATA GRIXAJ - ale
moja dysleksja utrudniaa odcyfrowanie napisu.
Okno po stronie pasaera otwaro si i wychylia si
przez nie gowa starej kobiety. Na oczy spadaa jej
grzywka posiwiaych wosw, a kiedy si odezwaa,
mwia tak niewyranie, jakby przed chwil dostaa
dawk rodka paraliujcego.
- Jaki kursik?
Troje do Obozu Herosw - oznajmia Annabeth.
Otworzya tylne drzwiczki takswki i gestem kazaa mi
wsic do rodka, jakby nie byo w tym nic
nadzwyczaj - ne go.
Ale, ale! - zaskrzeczaa starucha. - Takich jak on nie
wozimy!
Wskazaa kocistym palcem na Tysona. O co chodzi?
Czybymy obchodzili Dzie Zncania si nad
Brzydalami?
Dopac - obiecaa Annabeth. - Dam trzy
dodatkowe
drachmy na miejscu.
Niech bdzie! krzykna starucha.
Wsiadaem do takswki z pewn niechci. Tyson
wcisn si na rodkowe miejsce. Annabeth wgramolia
si ostatnia.
Wntrze rwnie byo szare jak dym, ale sprawiao
wraenie doc solidnego. Kanapa zapadaa si

miejsca-mi i bya popkana - ale to akurat nie odrniao


tego pojazdu od wikszoci takswek. Midzy nami a
prowa-dzc staruch nie byo natomiast przegrody z
pleksi-glasu... Zaraz, zaraz. To nie bya tylko jedna
starucha. Byy a trzy, cinite na przednim siedzeniu,
wszystkie ze strkami wosw opadajcymi na oczy,
kocistymi rkami i w sukniach z wypowiaego czarnego
ptna.
Ta ktra prowadzia, powiedziaa:
- Long Island! Kurs na stref pozamiejsk! Ha!
Nacisna peda gazu, a uderzyem potylic w
zag-wek. W goniku rozleg si nagrany wczeniej
komuni-kat: Witajcie, tu Ganimedes, podczaszy pana
Zeusa! Podczas podry w poszuki waniu wina dla Pana
Niebios zawsze zapinaj pasy!
Spojrzaem w d i dostrzegem gruby czarny
acuch w miejscu, gdzie normalnie znajduj si pasy.
Uznaem, e jeszcze nie osignem takiego stopnia
desperacji. Jeszcze.
Takswka pomkna na zachodni Broadway.
Uwaga! Na lewo! - zaskrzeczaa siedzca
porodku
starucha.
No c, gdyby daa mi oko, Nawanico,
mogabym
to zobaczyc! - zwrcia jej uwag kierujca samochodem.
Chwileczk. Gdyby daa jej oko?
Nie miaem czasu na pytania, poniewa takswka
wykonaa ostry skrt, eby wyminc nadjedajc z
naprzeciwka furgonetk dostawcz, wjechaa na
kraw-nik z podskokiem, od ktrego zagrzechotay mi
zby, po czym popdzia dalej przed siebie.

Sekutnico! - odezwaa si do kierujcej trzecia


starucha. - Dawaj monet dziewczyny! Chc j ugryc!
Gryza poprzedni, Wcieklico! - odpowiedziaa
ta, ktrej na imi byo Sekutnica. Tym razem moja
kolej!
Nieprawda! wrzasna starucha imieniem
Wcieklica.
Czerwone! rykna rodkowa, nazwana wczeniej
Nawanic.
- Hamulec! - zawya Wcieklica.
Sekutnica jednak nacisna mocniej gaz i
przejechaa po krawniku, z piskiem wpadajc za rg i
przewraca-jc stojak z gazetami. Mj odek pozosta
jakie dwie przecznice za nami.
Przepraszam - odezwaem si. Czy panie...
widz?
- Nie! odkrzykna Sekutnica zza kka.
- Nie! rzucia Nawanica ze rodka.
Oczywicie! - warkna Wcieklica od okienka
po
stronie pasaera.
Spojrza em na Annabeth.
One s lepe?
- Niezupenie - odpara. - Maj oko.
Jedno
oko?
No.

- Kada?
Nie. W sumie.
Obok mnie Tyson jkn i chwyci si siedzenia.
Niedobrze mi.

- O rany - powiedziaem, poniewa zdarzao mi si


byc wiadkiem choroby lokomocyjnej Tysona podczas
wycieczek szkolnych i zdecydowanie warto byo
zachowac odstp. - Trzymaj si, wielkoludzie. Czy kto
ma jaki worek na mieci czy co?
Trzy grajce mi na nerwach staruchy byy zbyt
pogrone w ktni, eby zwrcic na mnie uwag.
Zerknem w stron Annabeth, ktra zacisna
kurczo-wo palce na uchwycie, jakby od tego zaleao jej
ycie, i posaem jej spojrzenie mwice: czem u -mnie -w
to -pakujesz?
- Ej - powiedziaa. - Taxi Grajcar to najszybszy
rodek transportu do obozu.
To czemu nie zamwia jej w Wirginii?
To poza stref dziaa Starek - odrzeka, jakby to
byo oczywistoci. - Jed tylko po Nowym Jorku i
okolicy.
Wozimy t takswk mnstwo saw! krzykna
Wcieklica. - Jazona! Pamitacie go?
Nie przypominaj mi! - zawya Sekutnica. - Poza tym
wtedy nie miaymy takswki, stara ropucho. To byo
trzy tysice lat temu!
Dawaj mi zb! - Wcieklica usiowaa dobrac si do
ust Sekutnicy, ale ta odepchna jej rk.
Pod warunkiem, e Nawanica da mi oko!
- Nie! zaskrzeczaa Nawanica. - Miaa je wczoraj!
Ale to ja prowadz, stara wiedmo!
- Wymwki! Jest kolejka! Teraz moja kolej!
Sekutnica skrci ostro w ulic Delancey, omal nie
zgniatajc mnie midzy drzwiczkami a Tysonem.

Docisna gaz do dechy i popdzilimy przez most


Williamsburg z prdkoci stu kilometw na godzin.
Bjka trzech Graj, bo teraz ju wiedziaem, co to za
staruchy, rozkrcaa si na dobre: okaday si piciami,
poniewa Wcieklica usiowaa signc do oka
Nawanicy. Z rozwianymi wosami i otwartymi ustami
wrzeszczay na siebie nawzajem, a ja uwiado -miem
sobie, e adna ze staruch nie ma zbw - jeli nie liczyc
pokego siekacza Sekutnicy. Zamiast oczu miay
zamknite i zapadnite powieki - z wyjtkiem
Wcieklicy, ktra rozgldaa si wygodniaym wzrokiem
jednego, nabiegego krwi, zielonego oka, jakby nie
moga si napatrzec wszystkiemu dookoa.
W kocu Wcieklica, ktrej posiadanie oka dawao
pewn przewag, zdoaa wyrwac zb z ust swojej siostry
Sekutnicy. Ta wcieka si do tego stopnia, e zjechaa na
sam krawd mostu z wrzaskiem "Dawaje to
wreszcie!"
Tyson jkn i chwyci si za brzuch.
Ekhem, jeli to kogo interesuje odezwaem si
to zaraz wszyscy umrzemy!
- Nie martw si - odpowiedziaa Annabeth, sama
wyranie zmartwiona. Starki wiedz, co robi. S
naprawd mdre.
Powiedziaa to crka Ateny, ale nie zabrzmiao to
pocieszajco. Pdzilimy po krawdzi mostu czterdzieci
metrw nad powierzchni rzeki.
- Tak, mdre! - Wcieklica wyszczerzya si we
wstecznym lusterku, ukazujc swj nowo nabyty zb.
Wiedz wszystko!

Znaj kad ulic na Manhattanie! - Sekutnica


doczya do przechwaek, nie przestajc okadac siostry.
I stolic Nepalu!
Znaj miejsce, ktrego szukasz! - dodaa
Nawanica.
Pozosta e staruchy natychmiast obdarzyy j
kuksacami z obu stron, drc si niemiosiernie.
Cicho! Cicho! Nawet jeszcze nie zapyta!
O co chodzi? - zapytaem. - Jakie miejsce? Nie
szukam adnego...
- O nic! odwrzasna Nawanica. - Masz racj,
chopcze. O nic nie chodzi!
Powiedzcie.
- Nie! zawyy chrem.
Jak ostanio powiedziaymy, stay si straszne
rzeczy! - oznajmia Nawanica.
Oko wyldowao w jeziorze! - przytakna
Wcieklica.
Straciymy lata, eby je znalec! - jkna
Sekutnica - A jak ju przy tym jestemy... oddawaj!
- Nie! rykna Wcieklica.
Oko! wrzasna Sekutnica. - Dawaj!
Rbnea siostr w plecy. Rozlego si ohydne plusk i
co wypado z twarzy Wcieklicy, ktra zacza
rozpacz-liwie macac dookoa rkami, usiujc zapac to
co z powrotem ale udao jej si jedynie to pacnc
grzbietem doni. liska zielona kulka poszybowaa nad
jej ramie-niem na tylne siedzenie prosto na moje
kolana.

Podskoczyem tak, e uderzyem gow w sufit i oko


spado na podog.
Nic nie widz! - zawyy jednoczenie wszystkie
trzy siostry.
Oddawaj oko! - zajczaa Sekutnica.
Oddaj jej oko! - wydara si
Annabeth.
- Nie mam go! - oznajmiem.
Tam, koo twojej stopy - powiedziaa Annabeth. Nie nadepnij! Podnie je!
Nie wezm tego do rki!
Takswka uderzya w barierk i przejechaa po niej
z potwornym zgrzytem. Cay samochd si zatrzs i
uniosy si z niego kby dymu, jakby mia zamiar
roz-pync si z nadmiaru wysiku.
Bd rzyga! - ostrzeg lojalnie Tyson.
Annabeth! - zawoaem. - Daj Tysonowi swj
plecak!
Zwariowae? Podnie oko.
Sekutnica gwatownie skrcia kierownic i
takswka odsuna si od barierki. Popdzilimy
mostem w kierunku Brooklynu, szybciej ni jakakolwiek
ludzka takswka. Staruchy skrzeczay, okaday si
wzajemnie i zawodziy za utraconym okiem.
W kocu zebraem si na odwag. Oderwaem
kawa-ek mojej farbowanej koszulki, ktra i tak
rozpadaa si na strzpy przez wypalone w niej dziury, i
podniosem oko z podogi.
Dobry chopiec! krzykna Wcieklica, jakim
zmysem wyczuwajc, e mam jej zagubiony organ
wzroku. - Oddaj!

Nie oddam, dopki si nie


wytumaczycie
odparem. - O co chodzi z tym miejscem, ktrego
szukam?
- Nie ma czasu! - zawya Nawanica. Przyspieszamy!
Wyjrzaem przez okno. Rzeczywicie drzewa,
samochody i cae dzielnice przemykay teraz obok nas
niczym szara mga. Minlimy ju Brooklyn, zmierzajc
w kierunku Long Island.
Percy ostrzega mnie Annabeth. - one nie
znajd
celu podry bez tego oka. Bdziemy tylko przyspieszac i
przyspieszac, a rozpadniemy si na milion kawakw.
- Musz mi powiedziec - upieraem si. - Inaczej
otworz okno i wyrzuc oko pod koa samochodw.
- Nie! zawyy aonie staruchy. - To zbyt
niebezpie-czne!
Otwieram okno.
- Zaczekaj! - wrzasny. - 30, 31, 75, 12!
Wyrzuciy to z siebie jak prezenter podajcy
numery w totku.
Co to ma znaczyc? - zapytaem. - To nie ma sensu!
- 30, 31, 75, 12! - jkna gono Wcieklica.
-Tylko
tyle moemy ci powiedziec. A teraz oddawaj oko!
Jestemy prawie na miejscu!
Zjechalimy ju z autostrady i przemykalimy przez
wiejsk okolic pnocnej Long Island. Przed nami
majaczy Obz Herosw z ogromn sosn na szczycie
wzgrza drzewem Thalii, w ktrym zawarta bya
yckrwa sia polegej dziewczyny pkrwi.

- Percy! - powtrzya Annabeth naglco. - Oddaj im


to oko natychmiast!
Uznaem, e nie bd si kci. Rzuciem oko na
kolana Sekutnicy.
Starucha chwycia je, wepchna w swj oczod, tak
jak ludzie zakadaj soczewki kontaktowe, i zamrugaa.
Ha!

Wcisna hamulec. Takswka obrcia si


kilkakrot-nie wok wasnej osi w chmurze dymu i
zatrzymaa si z piskiem opon na rodku wiejskiej drogi
u podnrza Wzgrza Herosw.
Tyson bekn gono.
Ju mi lepiej.
Doskonale zwrciem si do staruch. - A teraz
prosz o informacj, co oznaczaj te liczby.
- Nie ma czasu! - Annabeth otworzya drzwiczki.
-Wysiadamy. Ju!
Zamierzaem zapytac dlaczego, ale kiedy spojrzaem
na Wzgrze Herosw, zrozumiaem.
Na szczycie wzgrza staa grupka obozowiczw.
Wanie odpierali atak.

ROZDZIA

IV

TYSON IGRA Z OGNIEM

Pozostajc w sferze mitologii, to jeli czego nienawidz


bardziej od trjc staruszek, to z pewnoci - bykw.
Poprzedniego lata walczyem na Wzgrzu Herosw z
Minotaurem. Tym razem zobaczyem na szczycie co
jeszcze gorszego: dwa byki. I nie takie zwyczajne, nie: to
byy spiowe byki wielkoci sonia. A jakby tego byo
mao, na dodatek oczywicie ziony ogniem.
Kiedy tylko wysiedlimy z takswki, staruchy
zawrciy, kierujc si w stron Nowego Jorku, swojej
bezpiecznej przystani. Nie zaczekay nawet na obiecane
dodatkowe trzy drachmy. Po prostu zostawiy nas na
poboczu. Annabeth miaa ze sob tylko plecak i sztylet, a
Tyson i ja stalimy tam w naszych nadpalonych
farbo-wanych koszulkach gimnastycznych.
- O rany - powiedziaa Annabeth, spogldajc na
bitw toczc si na wzgrzu.
Moim najwikszym zmartwieniem nie byy nawet
same byki. Ani te dziesitka herosw w penym
uzbrojeniu bitewnym obrywajca po okrytych spiem
tykach. Niepokoio mnie to, e byki szalej po caym
wzgrzu, okrajc nawet sosn, co nie powinno byc w
ogle moliwe. Magiczna granica obozu nie pozwala
potworom przedostac si poza drzewo Thalii. Metalo wym bykom jednak si to udao.
Patrol graniczny, do mnie! krzykn kto z
obozowiczw. Ten gos nalecy do dziewczyny, by
opryskliwy i dziwnie znajomy.
Patrol graniczny? - pomylaem. Na obozie nie ma
patrolu granicznego.

To Clarisse oznajmia Annabeth. - Chod,


musimy jej pomc.
W normalnych warunkach pomoc Clarisse nie
znajcUrwaaby si wysoko na mojej licie spraw do
zaatwienia. Ta dziewczyna naleaa do najgorszych
chuliganw w obozie. Kiedy spotalimy si pierwszy raz,
usiowaa zapoznac mnie twarz w twarz z klozetem.
Poza tym bya crk Aresa, a ja w zeszym roku miaem
niez awantur z jej ojcem, w zwizku z czym obecnie
bg wojny i jego dzieci nienawidzili mnie gboko.
Mimo wszystko teraz bya w tarapatach.
Towarzysz-cy jej wojownicy szli w rozsypk, rozbiegajc
si na wszystkie strony przy kadej szary bykw. Wok
sosny widniay wielkie plamy wypalonej trawy. Jeden z
chopakw krzycza i wymachiwa rkami, biegajc w
kko, piropusz z koskiego wosia na jego hemie
pon niczym ognisty irokez. Zbroja Clarisse
poczernia-a od ognia. Dziewczyna walczya zaman
wczni, ktrej drugi koniec bezuytecznie tkwi w
metalowym spawie na kbie jednego z bykw.
Odekaem dugopis. Zalni, wyduajc si i
zwi-kszajc ciar, a w kocu miaem w doni spiowy
miecz Anaklysmos.
- Nie ruszaj si std, Tyson. Nie powiniene
ryzykowac.
- Nie! zaprotestowaa Annabeth. - Bdziemy go
potrzebowac.
Wlepiem w ni wzrok.
- To miertelnik. Mia szczcie z tymi pikami, ale
nie moe...

- Percy, czy ty wiesz, co to jest, tam u gry? To byki z


Kolchidy, dzieo samego Hefajstosa. Nie jestemy w
stanie z nimi walczyc bez olejku sonecznego "Medea" z
filtrem 50 000. Upieczemy si na skwarki.
- Olejku "Medea"... co?
Annabeth grzebaa w plecaku, klnc pod nosem.
- Na nocnej szafce w domu mam soiczek wanie
takiego o zapachu kokosowym. Czemu go ze sob nie
wzieam?
Dawno ju nauczyem si nie zadawa Annabeth
zbdnych pyta. Odpowiedzi wprawiay mnie w jeszcze
wiksze zmieszanie.
- Suchaj nie mam pojcia, o czym mwisz, ale nie
pozwol upiec Tysona.
- Percy...
Tyson, zostajesz - Uniosem miecz. - Id do nich.
Tyson prbowa protestowac, ale ja gnaem ju po
zboczu w stron Clarisse, ktra pokrzykiwaa na swj
patrol, usiujc ustawic go w szyku falangi. To by
doskonay pomys; Ci, ktrzy byli w stanie suchac,
ustawiali si rami w rami, czc tarcze, aby utworzyc
mur z woowej skry i spiu. Wcznie wystaway ponad
t cian niczym kolce jeozwierza.
Niestety Clarisse zdoaa zdyscyplinowac w ten
sposb tylko szeciu obozowiczw. Pozostaa czwrka
biegaa jak oszalaa z poncymi kitami na hemach.
Annabeth popdzia w ich stron usiujc jako pomc.
Zdoaa pocignc za sob jednego byka, a nastpnie
znika, cakowicie zbijajc bydl z tropu. Drugi byk
szarowa na jej oddzia.

Znajdowaem si w poowie drogi na szczyt wzgrza


wci za daleko, eby pomc. Clarisse nawet mnie
jeszcze nie dostrzega.
Byk rusza si zabjczo prdko jak na swoje
rozmiary. Jego spiowa skra lnia w socu. W miejscu
oczu mia rubiny wielkoci pici, a jego rogi byy z
polerowanego srebra. Kiedy otworzy pysk na zawiasach,
z wntrza wystrzeli sup biaego ognia.
Trzymac szyk! - rozkazaa wojownikom
Clarisse.
Mona o niej powiedziec wiele nieprzyjemnych
rzeczy, ale trudno odmwic jej odwagi. Jest to potnie
zbudo-wana dziewczyna o penych okruciestwa oczach,
zupenie takich jakie ma jej ojciec. Wygldaa jakby
urodzia si, eby nosic greck zbroj, ale nie
wyobra-am sobie, jak miaaby sobie poradzic z szar
tego byka.
Niestety w tej samej chwili drugi byk zrezygnowa z
prb odnalezienia Annabeth. Odwrci si i zaatakowa
nieosonite tyy oddziau Clarisse.
Za tob! - ryknem. - Uwaaj!
Nie powinienem krzyczec, poniewa to tylko j
zdekoncetrowao. Byk Numer Jeden uderzy w tarcz
Clarisse i falanga zostaa rozbita. Dziewczyna poleciaa
w ty i wyldowaa na kpie wypalonej trawy. Potwr
przeszarowa koo niej, ale po drodze zion na
pozosta-ych herosw ognistym tchem. Tarcze stopiy si
na ich ramionach. Rzucili bro i uciekli, podczas gdy Byk
Numer Dwa zblia si do Clarisse z dz mordu.
Skoczyem do przodu i chwyciem za rzemienie jej
zbroi, odcigajc j na bok uamek sekundy przed tym,

jak przegalopowa Byk Numer Dwa tratujcy wszystko


na swojej drodze. Ciem go mocno Orkanem,
pozosta-wiajc spor ran w jego boku, ale potwr
jedynie zazgrzyta, zarycza i popdzi dalej.
- Puc mnie! - Clarisse uderzya mnie w rk. - A
niech ci, Percy!
Upuciem j na ziemi tu obok sosny i zwrciem si
w stron bykw. Znajdowalimy si teraz po
zewn-trznej stronie wzgrza; pod nami rozcigaa si
dolina Obozu Herosw z domkami, terenami
sportowymi, Wielkim Domem - wszystko to znajdzie si
w niebezpie-czestwie, jeli byki zdoaj si przedrzec.
Annabeth wykrzykiwaa rozkazy do pozostaych
herosw, kac im si rozproszyc, eby odcignc
potwory.
Byk Numer Jeden zatoczy spory uk, zawracajc ku
mnie. Kiedy przekracza niewidzialn granic porodku
wzgrza, ktra nie powinna go przepucic, zwolni nieco,
jakby powstrzymywa go silny wiatr. Chwil pniej
jednak przedar si i rzuci si ku mnie. Byk Numer
Dwa rwnie zwrci si w moj stron; ze szczeliny,
ktr wyciem w jego boku, bucha ogie. Nie byem w
stanie stwierdzic, czy ta bestia odczuwaa bl, ale jej
rubinowe oczy zdaway si przewiercac mnie na wylot,
jakby sprawy nabray wanie wymiaru osobistej
wendetty.
Nie byem w stanie walczyc z obydwoma bykami
naraz. Musiaem powalic najpierw Byka Numer Dwa,
ucinajc mu eb, zanim Byk Numer Jeden znajdzie si w
polu raenia. Tymczasem czuem ju zmczenie w

rkach. Uwiadomiem sobie, jak dawno nie cwiczyem z


Orkanem i jak bardzo wyszedem z wprawy.
Skoczyem do przodu, ale Byk Numer Dwa zion na
mnie ogniem. Odskoczyem w bok, kiedy powietrze
zmienio si w czysty ar, ktry wyssa cay tlen z moich
puc. Zahaczyem o co nog - pewnie o jaki korze - i
poczuem piekcy bl w kostce. Udao mi si jednak
zamachnc mieczem i ucic potworowi kawaek pyska.
Pogna przed siebie, wcieky i zdezorientowany. Zanim
jednak zdrzyem nacieszyc si tym triumfem,
sprbo-waem stanc prosto i lewa noga ugiea si pode
mn. Miaem zwichnit, moe nawet zaman kostk.
Byk Numer Jeden pdzi wprost na mnie. Nie
miaem najmniejszych szans usunc si z jego drogi.
Tyson, pom mu! - krzykna Annabeth.
Gdzie w pobliu, w okolicy szczytu wzgrza, rozleg
si aosny jk Tysona.
- Nie mog... si... przedostac!
Ja, Annabeth Chase, daj ci pozwolenie na
wejcie
na teren obozu!
Wzgrzem wstrzsn grzmot. I nagle Tyson znalaz
si tu obok, pdzc ku mnie z krzykiem:
- Percy potrzebuje pomocy!
Zanim zdoaem go powstrzymac, wpad midzy
mnie a byka dokadnie w chwili, kiedy ten zion ogn iem
z moc bomby atomowej.
Tyson! - zawyem.
Pomienie pochony go niczym trba powietrzna.
Widziaem jedynie jego ciemn sylwetk. Miaem

absolutn pewnoc, e mj kumpel wanie zmieni si w


kupk popiou.
Ale kiedy ogie zgas, Tyson sta w miejscu, jakby
nigdy nic. Na jego szmatawym ubraniu nie byo nawet
przypalonego kawaka. Byk najwyraniej by rwnie
zaskoczony jak ja, poniewa zanim zion po raz drugi,
Tyson zacisn donie w pici i rbn zwierz midzy
oczy.

ZE KRWSKO!
W miejscu, gdzie wczeniej znajdowa si pysk bestii,
zia teraz krater. Z uszu dobyway si cienkie smuki
dymu. Tyson uderzy ponownie, a spi zgi si pod jego
ciosem niczym folia aluminowa. Pysk byka wyglda
teraz jak pacynka wywrcona w drug stron.
- Padnij! - rykn Tyson.
Byk zachwia si na nogach i upad na grzbiet. Kopa
bezradnie nogami w powietrzu, a z roztrzaskanego ba
unosiy si w dziwacznych miejscach stmuki pary.
Annabeth podbiega, eby sprawdzic, co ze mn.
Kostka palia, jakby kto j obla kwasem, ale
Annabeth daa mi yk olimpijskiego nektaru ze swojego
termosu i natychmiast poczuem si lepiej. Co
mierdziao spalenizn - pniej dowiedziaem si, e to
byem ja. Woski na moich przedramionach byy
cakowicie zwglone.

A co z drugim bykiem? - spytaem.


Annabeth wskazaa w d wzgrza. Clarisse
poradzia sobie ze Zym Bykiem Numer Dwa. Przebia
mu jedn z tylnich ng wczni z niebiaskiego spiu. Z
pyskiem w poowie zmasakrowanym i wielk szczelin w

boku bestia biegaa teraz w zwolnionym tempie,


zataczajc koa jak rumak na karuzeli.
Clarisse cigna hem i ruszya w nasz stron.
Jeden z jej brzowych kosmykw tli si, ale ona
najwyraniej nie zwracaa na to uwagi.
Popsulicie... wszystko! wrzasna na mnie.

Miaam sytuacj pod kontrol!


Byem zbyt oszoomiony, eby odpowiedziec.
- Nam te mio ci widziec, Clarisse. - mrukna
Annabeth.
- Grrr! - warkna Clarisse. - NIGDY wicej nie
prbujcie mnie ratowac!

Clarisse powiedziaa Annabeth - masz


rannych
obozowiczw.
To j otrzewio. Nawet Clarisse troszczy si o
swoich podkomendnych.
Zaraz wracam - rzucia i odesza, eby ocenic
straty.
Gapiem si na Tysona.
- Nie umare.
Tyson opuci gow, najwyraniej zakopotany.

Przepraszam. Przyszedem z pomoc.


Zamaem
rozkaz.
- To moja wina - wtrcia si Annabeth. - Nie miaam
wyboru. Musiaam pozwolic Tysonowi przekroczyc
gra-nic, eby ci ocalic. Inaczej by zgin.

Pozwolic mu przekroczyc granic? - spytaem. Ale


przecie...
- Percy - przerwaa mi. - czy ty kiedykolwiek
przyjrza-e si dokadnie Tysonowi? To znaczy... jego

twarzy? Tak, eby przejrzec Mg i naprawd si mu


przyjrzec?
Mga sprawia, e ludzie widz tylko to, co ich mzgi s
w stanie przyswoic... Wiem, e jest rwnie w stanie
zmylic pbogw, ale...
Spogldaem Tysonowi w twarz. Nie byo to atwe.
Zawsze miaem problem z patrzeniem wprost na niego,
mimo e nigdy nie rozumiaem dlaczego. Mylaem, e to
z powodu tych resztek masa orzechowego midzy
krzywymi zbami. Zmusiem si do skupienia wzroku na
wielkim nochalu, a potem spojrzaem nieco wyej, ku
jego oczom.
Nie; nie oczom.
Jednemu oku. Jednemu wielkiemu, brzowemu oku,
znajdujcemu si dokadnie porodku czoa, otoczonemu
gstymi rzsami. Oku, z ktrego toczyy si na oba
polrczki wielkie zy.
Tyson - wydukaem. Ty jeste...
Cyklopem -podsuna usunie
Annabeth. - Cyklopem
oseskiem, sdzc po jego wygldzie. Pewnie dlatego nie
by w stanie przekroczyc granicy rwnie atwo jak byki.
Tyson jest jedn z bezdomnych istot. - e czym jest?
Znajduje si je w niemal wszystkich wielkich
miastach - wyjania z niesmakiem Annabeth. - To...
pomyki natury, Percy. Dzieci duchw przyrody i
bogw... C, w szczeglnoci jednego boga... One nie
zawsze si udaj. Nikt ich nie chce. Zostaj wyrzucone.
Dorastaj dziko na ulicy. Nie mam pojcia, jak ten tu ci

znalaz, ale najwyraniej ci lubi. Powinnimy go


zapro-wadzic do Chejrona, eby zdecydowa, co dalej.
Ale ten ogie. Jak on...
Jest cyklopem - Annabeth urwaa, jakby
rozpamitywaa jaki mao przyjemny epizod. - Oni
pracuj w kuniach bogw. Musz byc odporni na ogie.
To wanie usiowaam ci powiedziec.
Byem w totalnym szoku. Jakim cudem nie
zoriento-waem si, kim jest Tyson?
W tej chwili jednak nie miaem czasu na tego rodzaju
rozwaania. Cae zbocze pono. Ranni herosi wymagali
opieki. Poza tym musielimy si pozbyc dwch
uszko-dzonych spiowych bykw - nie spodziewaem si,
e wejd do zwyczajnych pojemnikw na odpady
metalowe.
Clarisse podesza z powrotem, ocierajc sadz z
czoa.
Jackson, jeli utrzymasz si na nogach, to wstawaj.
Musimy zaniec rannych do Wielkiego Domu. Trzeba
powiedziec Tantalowi o tym, co si stao.
Tantal? - zapytaem.
- Koordynator zajc - odpowiedziaa niecierpliwie
Clarisse.
- Chejron jest koordynatorem. I gdzie jest Argus? To
on jest szefem bezpieczestwa. Powinien tu byc.
Clarisse si skrzywia.

Argus wylecia. Dugo was nie byo. Troch si


tu
pozmieniao.

Ale Chejron... On zajmowa si szkoleniem dzieci do


walki z potworami od trzech tysicy lat. Nie moe go po
prostu nie byc. Co si stao?
To si stao.
Wskazaa na sosn Thalii.
Wszyscy obozowicze znaj kryjc si za ni
opowiec. Szec lat temu Grover, Annabeth i jeszcze
dwjka innych modocianych herosw, Thalia i Luke,
przybyli do obozu cigani przez armi potworw. Kiedy
zostali otoczeni na szczycie tego wzgrza, Thalia, crka
Zeusa, samotnie stawia czoa bestiom, dajc
przyjackrom czas na dotarcie w bezpiecze miejsce.
Kiedy umie-raa, jej ojciec, Zeus, ulitowa si nad ni i
zamieni j w sosn. Jej duch wzmocni magiczn granic
obozu, chro-nic go przed potworami. Sosna staa tu od
tamtej pory silna i zdrowa.
Teraz jednak jej szpilki poky. Wiele martwych
igie leao u stp drzewa. W samym rodku pnia, jaki
metr nad ziemi znajdowa si otwr wielkoci dziury po
kuli, z ktrego sczya si zielona ywica. Poczuem
ukucie zimna w piersi. Zrozumiaem, dlaczego obz
znalaz si w niebezpieczestwie. Magiczna granica
przestawaa go chronic, poniewa sosna Thalii umieraa.
Kto j otru.

ROZDZIA

WSPLOKATOR W MOIM DOMKU

Czy zdarzyo wam si wrcic do domu i zastac swj


pokj pogrony w chaosie? Kiedy jaka pomocna osoba
(czec, mamo) usiowaa w nim "posprztac", w zwizku
z czym nagle nie jestecie w stanie nic znalec? I nawet
jeli nic nie zgno macie to dziwaczne uczucie, e kto
grzeba w waszych rzeczach i przeciera wszystkie pki
rodkiem do czyszczenia drewna?
Tak wanie si poczuem, kiedy ujrzaem znw
Obz Herosw.
Na pozr nie wyglda, jakby bardzo si zmieni.
Wielki Dom sta na miejscu, ze swoimi niebieskimi
szczytami dachu i obiegajc go dookoa werand. Pola
truskawek wygrzeway si na socu. Po caej dolinie
byy rozrzucone greckie budowle z biaymi kolumnami:
teatr, arena do cwicze, pawilon jadalny z widokiem na
zatok Long Island, a midzy lasem a potokiem stay te
same domki: wariacki zestaw dwunastu budynkw, z
ktrych kady nalea do innego z Olimpijczykw.
W powietrzu wyczuwao si jednak
niebezpiecze-stwo. Natychmiast byo wiadomo, e co
jest nie w porzdku. Zamiast grac w siatkwk na
piaszczystym boisku, opiekunowie grup i satyrowie
zajmowali si ukadaniem stert broni w szopie na
narzdzia. Na skraju lasu siedziay, rozmawiajc
nerwowo, driady uzbrojone w uki i strzay. Las wyglda

le, trawa na ce poka, a lady ognia na zboczu


Wzgrza Herosw przypominay paskudne blizny.
Kto straszliwie zaszkodzi mojemu ulubionemu
miejscu na wiecie, co nie czynio ze mnie... no,
szczlrwego obozowicza.
W drodze do Wielkiego Domu rozpoznawaem sporo
dzieciakw, ktre widziaem zeszego lata. Nikt nie
zatrzymywa si, eby porozmawiac. Nikt nie powiedzia
do nas "Witajcie". Niektrzy reagowali zaskoczeniem na
widok Tysona, ale wikszoc po prostu mijaa nas z
ponurymi minami, spieszc si do swoich obowizkw:
noszenia wiadomoci, oddawania mieczy do ostrzenia na
wielkich osekach. Obz przypomina szko wojskow. A
ja si na tym znam. Wywalono mnie z kilku.
Tyson nie przejmowa si tym, co widzia. Patrzy
na wszystko, co go otaczao, z absolutn fascynacj.
Atoco? zapyta z podziwem.
Stajnie pegazw - odpowiedziaem. - Skrzydlatych
koni.
Atoco?
- Ekhem... to s toalety.
- Atoco?
- Domki obozowiczw. Jeli nie wiadomo, kto jest
twoim olimpijskim rodzicem, ldujesz u Hermesa - to ten
brzowy domek, o tam - dopki nie zostaniesz okrelony.
A kiedy ju wiadomo. dostajesz si do grupy mamy albo
taty.
Spojrza na mnie z podziwem.
- Ty masz... domek?

Numer trzy - Wskazaem niski szary budynek z


morskiego kamienia.
Mieszkasz z kumplami w tym domku?
Nie. Tylko ja. - Nie miaem ochoty nic wicej
wyjaniac. Prawda bya nieco kopotliwa: byem sam w
tamtym domku dlatego, e nie powinienem yc. "Wielka
Trjka" bogw, czyli Zeus, Posejdon i Hades, zawarli po
drugiej wojnie wiatowej umow, e nie bd miec wicej
dzieci ze miertelniczkami. Jestemy nieco potniejsi od
przecitnych herosw. Kiedy nam odbije, zdarza si nam
sprawiac kopoty... takie jak chociaby dru ga wojna.
Ukad midzy "Wielk Trjk" zosta za-many tylko
dwukrotnie: kiedy Zeus spodzi Thali, a nastpnie
kiedy Posejdon zosta moim ojcem. adne z nas nie
powinno si urodzic.
Thalia zostaa zamieniona w sosn, kiedy miaa
dwanacie lat. A ja... no c, staraem si robic, co w
mojej mocy, eby nie pjc w jej lady. To, w co Posejdon
moe mnie zmienic gdybym kiedykolwiek znalaz si na
granicy mierci, potrafi mi si nic po nocach. Na
przykad plankton. Albo unoszce si na powierzchni
morza wodorosty.
Kiedy dotarlimy do Wielkiego Domu, zastalimy
Chejrona w jego pokoju. Sucha ulubionych przebojw z
lat szecdziesitych i pakowa juki. Zapewne
powinie-nem dodac, e Chejron jest centaurem. Od pasa
w gr wyglda jak normalny facet w rednim wieku, z
kdzie-rzawymi brzowymi wosami i rozwichrzon
brod, ale od pasa w d jest biaym ogierem. Potrafi
udawac czkrwieka, ukrywajc doln czc ciaa w

magicznym wzku inwalidzkim. Prawd mwic, przez


wikszoc mojej szstej klasy z powodzeniem uchodzi za
nauczyciela aciny. Niemniej jeli tylko wysokoc
pomieszczenia na to pozwala, woli przebywac w penym
centaurzym ksztacie.
Tyson zamar na jego widok.
Konik! - krzykn absolutnie zachwycony.
Chejron odwrci si z wyrazem oburzenia na twarzy.
- Przepraszam bardzo?
Annabeth podbiega do niego i rzucia mu si na
szyj.
Co si dzieje, Chejronie? Ty chyba nie...
wyjedasz? - gos jej zadra. Chejron by dla niej jak
drugi ojciec.
Centaur pogaska j po gowie i umiechn si do
niej agodnie.

Witaj dziecko. I Percy... bogowie, ale ty wyrs


przez
ten rok!
Przeknem lin.

Clarisse mwia, e jeste...e zostae...

Wylany - W oczach Chejrona rozbysy ogniki


wisiel
czego humoru. - Ach, no przecie trzeba byo na kogo
zwalic win. Pan Zeus by bardzo niezadowolony.
Drzewo, ktre stworzy z ducha swojej crki, otrute! Pan
D. musia kogo ukarac.
- Ale nie siebie, jak rozumiem - warknem. Na sam
myl o Panu D., dyrektorze obozu, czuem zoc.
- Przecie to szalestwo! - zawoaa Annabeth. Chejronie, ty przecie nie moge miec nic wsplnego z
otruciem drzewa Thalii!

- A jednak - westchn Chejron - s tacy na Olimpie,


ktrzy w obecnych okolicznociach wol mi nie ufac.

Jakich okolicznociach? - spytaem.


Twarz Chejrona spochmurniaa. Wepchn do jukw
sownik aciski, a z podrcznego odtwarzacza pyt
kompaktowych odezwa si Frank Sinatra.
Tyson nadal wpatrywa si w Chejrona z absolutnym
zachwytem. Zamrucza, jakby mia ochot poklepac go po
boku, ale obawia si zbliyc.
Konik?
Chejron prychn.
Jestem centaurem, mj drogi may cyklopku.
- Chejronie - wtrciem si. - A co z sosn? Co jej si
stao?
Pokrci ponuro gow.

Trucizna, ktrej uyto przeciwko sonie Thalii,


pochodzi z podziemia, Percy. Jest to jad, ktrego nawet
ja nigdy nie widziaem. Musi pochodzic od jakiego
potwora z gbi ochani Tartaru.
A zatem wiemy, kto za tym stoi. Kro...
Nie wzywaj imienia wadcy tytanw, Percy.
Zwaszcza nie teraz i nie tutaj.
Przecie rok temu usiowa wywoac wojn domow
na Olimpie! To musibyc jego pomys. Na pewno namwi
Luke'a, eby to zrobi. Zdrajca.
- Byc moe - przytakn Chejron. - Ale obawiam si, e
pocignito mnie do odpowiedzialnoci dlatego, e temu
nie zapobiegem i e nie jestem w stanie wyleczyc rany.
Sonie pozostao tylko pare dni ycia, chyba e...

Chyba e co? - wtrcia si Annabeth.

- Nic odpar Chejron. - To gupia myl. Caa dolina


cierpi z powodu tej trucizny. Magiczna granica si
roz-pada. Obz umiera. Tylko jedno rdo magii jest
wys-tarczajco mocne, eby odwrcic dziaanie trucizny,
ale zgubilimy je wiele lat temu.
A co to takiego? - spytaem. - Znajdziemy to!
Chejron zamkn juki. Nacisn przycisk "stop" na
swoim odtwarzaczu kompaktw. Nastpnie odwrci si i
pooy rk na moim ramieniu, patrzc mi prosto w
oczy.
Musisz mi obiecac, Percy, e nie bdziesz dziaa
pochopnie. Powiedziaem twojej matce, e lepiej, eby w
ogle tego lata tu nie przyjeda. Jest tu zbyt
niebez-piecznie. Skoro ju tu jeste, to zosta. Cwicz jak
naj
wicej. Ucz si walczyc. Ale nie wyjedaj.
Dlaczego? - zapytaem. - Chc co zrobic! Nie mog
pozwolic na to, eby granice po prostu si rozpady.
Wtedy cay obz zostanie...

Najechany przez potwory - przytakn Chejron.


Owszem, tego si obawiam. Ale ty nie moesz dac si
wcignc w pochopne dziaania! To moe byc puapka
pana tytanw. Pamitaj zesze lato! Omal nie pozbawi
ci ycia.
To bya prawda, a jednak tak bardzo chciaem
pomc. Poza tym chciaem, eby Kronos zapaci. Bo
wiecie, mona by pomylec, e wadca tytanw dosta
nauczk te tysice lat temu, kiedy bogowie go obalili.
Mona by pomylec, e pocwiartowanie i wrzucenie w
najczarnie-jsz otcha Podziemia bdzie stanowio

delikatn sugesti, e nikt nie chce go ogldac na


powierzchni ziemi. Ale nie. Poniewa jest niemiertelny,
przebywa nadal na dnie Tartaru - cierpic wieczne mki
i marzc o powrocie i zemcie na Olimpijczykach. Nie
jest w stanie dziaac sam, ale doskonale sobie radzi z
mamie-niem umysw miertelnikw, a nawet bogw,
ktrzy wykonuj dla niego brudn robot.
To otrucie musiao byc jego dzieem. Kto inny
powa-yby si zaatakowac drzewo Thalii, wszystko, co
pozo-stao po dziewczynie, ktra powicia ycie dla
przyj a-ci?
Annabeth z trudem powstrzymywaa si od paczu.
Chejron otar jej z z policzka.
Zosta z Percym, moje dziecko. - powiedzia do niej.
Dbaj o jego bezpieczestwo. Przepowiednia... pamitaj
o niej!
Bd... bd pamietac.
Ekhem... - wtrciem si. Czy chodzi o t
meganie-bezpieczn przepowiedni, w ktrej wystpuje
moja
osoba, ale bogowie zabronili mi j wyjawic?
Nikt nie odpowiedzia.
Super - mruknem. - Tak tylko pytam.
- Chejronie... - odezwaa si Annabeth. Powiedzia-e mi kiedy, e bogowie obdarzyli ci
niemiertelnoci tylko dopki bdziesz potrzebny, by
szkolic herosw. Skoro wylali ci z obozu...
Przysignij, e zrobisz wszystko, eby
chronic
Percy'ego od niebezpieczestw - nalega Chejron. Przysignij na rzek Styks.

- Przysigam... przysigam na rzek Styks powie-dziaa Annabeth.


Na zewntrz przetoczy si grom.
- Doskonale - oznajmi Chejron, nieco uspokojony. Moe zdoam oczycic si z zarzutw i wrc. Na razie
udam si w odwiedziny do dzikich kuzynw na Florydzie.
Moe oni znaj jakie lekarstwo dla zatrutych drzew, o
ktrym ja zapomniaem. W kadym razie zosta-n na
wygnaniu, dopki to si nie rozwie... tak czy inaczej.
Annabeth zdusia kanie. Chejron poklepa j
niezgrabnie po ramieniu.
- Ju dobrze, dziecko. Nad waszym bezpieczestwem
bdzie czuwa Pan D. oraz nowy koordynator. Miejmy
nadziej... no, moe nie zdoaj zniszczyc obozu tak
szybko, jak mona si obawiac.
No, a co to w ogle za facet, ten Tantal? - spytaem.
-Dlaczego dosta pask posad?
W dolinie rozleg si dwik konchy. Nie miaem
pojcia, e ju tak pno. Nadszed czas kolacji.
- Idcie powiedzia Chejron. - Spotkacie go w
pawrlonie. Skontaktuj si z twoj matk, Percy,
przeka jej, e jeste bezpieczny. Ona ju pewnie
zamartwia si na mierc. I pamitaj o moim ostrzeeniu!
Jeste w powanym niebezpieczestwie. Nie ud si
nawet przez chwil, e pan tytanw o tobie zapomnia!
Z tymi sowami opuci pokj ze stukotem kopyt,
ktrego echo sychac byo nastpnie na korytarzu.
- Nie odchod, koniku! - zawoa za nim Tyson.

Uwiadomiem sobie, e zapomniaem opowiedziec


Chejronowi o moim nie z Groverem w roli gwnej.
Teraz byo ju za pno. Najlepszy nauczyciel, jakiego
kiedykolwiek miaem, odszed byc moe na zawsze.
Tyson ka niemal tak samo gono jak Annabeth.
Usiowaem przekonac ich, e wszystko bdzie
dobrze, ale sam nie do koca w to wierzyem.
Soce zachodzio za pawilon jadalny, kiedy obozowicze
zaczli wychodzic z domkw. Stalimy w cieniu
marmu-rowej kolumny i przygldalimy si ich
szeregom. Annabeth wci nie moga dojc do siebie, ale
obiecaa, e pniej z nami porozmawia. Na razie posza
si przywita ze swoim rodzestwem z domku Ateny
-tuzinem chopakw i dziewczyn o jasnych wosach i
szarych oczach, takich jak jej wasne. Annabeth nie bya
najstar-sza, ale spdzia na obozie wicej letnich
miesicy ni ktokolwiek z nas. Mwi o tym rwnie
obozowy naszyjnik - po jednym paciorku na kade lato.
Annabeth miaa ich szec. Nikt nie kwestionowaby jej
prawa do przywdztwa w domku.
Nastpnie pojawia si Clarisse, prowadzc dzieci
Aresa. Miaa jedn rk na temblaku, a jej policzek
szpecia paskudna szrama, ale poza tym wygldaa tak,
jakby starcie ze spiowymi bykami niespecjalnie j
ruszao. Kto przy kle i jej do plecw kartk z napisem
"MUCZYSZ, DZIEWCZYNO!", ale nikt z jej domku nie
zamierza jej o tym mwic.

Po dzieciach Aresa nadszed domek Hefajstosa:


szeciu chopakw pod wodz Charlesa Beckendorfa,
potnie zbudowanego czarnoskrego pitnasto latka.
Mia donie wielkoci rkawicy bejsbolowej, ogorza
twarz i lekkiego zeza od wpatrywania si przez cay
dzie w piec kowalski. By cakiem sympatyczny, jak si
go bliej poznao, ale nikt nie zwraca si do niego po
imieniu: Charlie, Chuck czy chociaby Charles. Wszyscy
mwili do niego po prostu Beckendorf. Kryy pogoski,
e jest w stanie wyprodukowac absolutnie wszystko.
Wystarczy dac mu kawaek metalu, a stworzy z niego
ostry jak brzytwa miecz, automatycznego wojownika
albo te piewajcy karmnik dla ptakw, ktry moesz
podarowac babci do ogrdka. Wszystko, czego by sobie
tylko zayczy.
Potem kolejne domki: Demeter, Apolla, Afrodyty,
Dionizosa. Z kajakowego jeziora wynurzyy si najady.
Spomidzy drzew wychodziy driady, a z ki nadszed
tuzin satyrw, ktrzy bolenie przypomnieli mi o
Groverze.
Zawsze miaem saboc do satyrw. Kiedy
przebywali na terenie obozu, wykonywali rne
dziwaczne prace dla dyrektora, Pana D., ale tak
naprawd pracowali w zewntrznym wiecie. Ich
zadaniem byo wyszukiwanie obozowiczw. Udawali si
w przebraniu do szk na caym wiecie, wynajdujc
potencjalnych herosw, i eskortowali ich na obz. Tak
wanie poznaem Grovera. To on pierwszy rozpozna we
mnie pboga.

Pochd zamyka domek Hermesa idcy tu za


satyra-mi. By zawsze najliczniej zamieszkany. W
zeszym roku jego mieszkacw prowadzi Luke, ten
sam, ktry towa-rzyszy Thalii i Annabeth w bitwie na
wgrzu. Ja te przez krtki czas, zanim Posejdon uzna
mnie za swojego syna, mieszkaem w domku Hermesa.
Luke zosta moim kumplem, a potem... usiowa mnie
zabic.
Teraz na czele dzieci Hermesa szli Travis i Connor
Hoodowie. Nie byli bliniakami, ale byli do siebie tacy
podobni, e nikt o tym nie pamita. Nigdy nie byem w
stanie zapamitac, ktry z nich jest starszy. Obaj byli
wysocy i chudzi, z burz brzowych wosw opadajcych
na czoa. Nosili pomaraczowe koszulki Obozu Herosw
wypuszczone na workowate szorty, no i obaj mieli elfie
rysy dzieci boga zodziei: uniesione lekko brwi,
sarkastyczne umiechy i ten ajdacki bysk w oku,
ilekroc na ciebie patrzyli - jakby wanie zamierzali
wrzucic ci petard za koszulk. Zawsze wydawao mi si
zabawne, e akurat dzieci Hermesa nosz nazwisko
ksicia zodziei, ale kiedy wspomniaem o tym Travisowi
i
Connorowi, obaj spojrzeli na mnie takim wzrokiem,
jakby nie zrozumieli artu.
Kiedy ostatni obozowicze przemaszerowali przed
nami, poprowadziem Tysona do rodka pawilonu.
Rozmowy ucichy. Wszyscy obracali ku nam gowy.
Kto to zaprosi? mrukn kto ze stou Apollina.
Rzuciem w tamtym kierunku wcieke spojrzenie,
ale nie byem w stanie okrelic, kto to powiedzia.

Od gwnego stou dobiego mnie znajome


przeciga-nie:
No, no, niech mnie, jeli to nie jest Peter
Johnson.
Chyba zaraz umr z radoci.
Zazgrzytaem zbami.
- Percy Jackson... prosz pana.
Pan D. pocign yk dietetycznej coli.
Tak. No, jak to wy, modzi, mawiacie: mnie to
wisi i
powiewa.
Mia na sobie hawajsk koszul w lamparcie ctki,
wygodne szorty, i teniswki z czarnymi skarpetkami. Z
piwnym brzuszkiem i czerwonymi policzkami wyglda
jak turysta z Las Vegas, ktry zbyt dugo bawi w
kasynie. Za nim jaki nieszczsny satyr nerwowo
obiera winogrona ze skrek i podawa je po jednym
Panu D.
Pan D. ma naprawd na imi Dionizos. Jest bogiem
wina. Zeus zrobi go dyrektorem Obozu Herosw, eby
zmusic go do stuletniej abstynencji w ramach kary za
przystawianie si do jakiej niedostpnej nimfy lenej.
Obok niego, na miejscu, w ktrym zazwyczaj siedzia
(a raczej sta jako centaur) Chejron, zobaczyem kogo,
kogo nigdy wczeniej nie widziaem: bladego, strasznie
chudego mczyzn w wytartym pomaraczowym
kombinezonie wiziennym. Nad kieszeni mia
wypisa-ny numer 0001. Pod oczami mia sine cienie, za
pazno-kciami brud, do tego le obcite szpakowate wosy,
jakby ostatnim razem fryzjer uywa w jego przypadku
sekatora. Wyglda na... przegranego. Zy, sfrustrowany
i na dodatek godny.

Radz miec tego chopaka na oku - zwrci si

do
niego Dionizos. To dzieciak Posejdona, rozumiesz.
- Ach! - przytakn wizie. - To ten. Z jego tonu
jasno wynikao, e odbyli ju z Dionizo-sem
dug konwersacj na mj temat.
Jestem Tantal - zwrci si do mnie wizie z
chodnym umiechem. - Zostaem tu przydzielony,
dopki mj pan, Dionizos, nie odwoa mnie ze
stanowi-ska. A po tobie, Perseuszu Jacksonie,
spodziewam si, e bdziesz prbowa unikac kolejnych
kopotw.

Kopotw? spytaem nieco bezczelnie.


Dionizos pstrykn palcami. Na stole pojawia si
gazeta - dzisiejszy "New York Post". Na pierwszej stronie
widniao moje zdjcie z kroniki szkolnej Merrwether.
Miaem niejakie trudnoci z odczytaniem nagwka, ale
mogem si domylic treci. Gosi sensaxj rodzaju
"Trzynastoletni chopiec zdemolowa sal
gimnastyczn".
Tak, kopotw. - odpar Tantal z satysfakcj. Z
tego co syszaem, w zesze wakacje niele nabroie.
Czuem zbyt wielk zoc, eby mu odpowiedziec.
Jakby to bya moja wina, e bogowie omal nie rozptali
wojny domowej.
Satyr przybliy si niemiao i nerwowym ruchem
postawi przed Tantalem talerz z grillowanym misem.
Nowy koordynator obliza wargi ze smakiem. Spojrza na
swoj pust szklank i powiedzia:
Piwo korzenne Barqa. Rocznik 1967.

Szklanka napenia si pienistym napojem. Tantal


niepewnie wycign rk, jakby si ba, e si poparzy.

Dalej, przyjacielu - zachci go Dionizos z


dziwacz-nym byskiem w oku. - Moe tym razem si uda.
Tantal sign po szklank, ale ona odsuna si
zanim jej dotkn. Nieco piwa si rozlao i Tantal
usikrwa je podniec do ust palcami, ale krople odtoczyy
si niczym kulki rtci, zanim zdoa jak chwycic.
Warkn gniewnie i spojrza na talerz z grillem. Podnis
widelec i sprbowa zowic nim kawaek eberek, ale
talerz skoczy na drugi koniec stou i spad z niego
wprost na wgle trjnogu.
- A niech to! - mrukn Tantal.
Ojej powiedzia Dionizos gosem ociekajcym
udawanym wspczuciem. - Moe potrzebujesz jeszcze
kilku dni. Uwierz mi, chopie, praca na tym obozie jest
wystarczajc tortur. Jestem pewny, e twoja stara
kltwa w kocu osabnie.
W kocu - wymamrota Tantal, wpatrujc si w
dietetyczn col Dionizosa. - Czy ty masz pojcie, jak
przez tysice lat wysycha czowiekowi gardo?
Jeste tym duchem z Rwniny Kar - powiedziaem.
Tym, ktry stoi nad jeziorem, a nad nim zwieszaj si
gazie drzew owocowych, ale on nie jest w stanie
si-gnc po jedzie nie i picie.
Tantal obrzuci mnie zowieszczym spojrzeniem.
- Ale z ciebie eurydyta, co, chopcze?
- Musiae za ycia zrobic co naprawd okropnego dogadaem z pewnym uznaniem. - Co to byo?

Tantak zmry oczy. Stojcy za nim satyrowie


potrzsali gowami, usiujc mnie ostrzec.
Bd ci mia na oku, Perseuszu Jacksonie oznajmi Tantal. - Nie ycz sobie adnych kopotw na
moim obozie.
Ten obz ju ma kopoty... prosz pana.
Siadaj wreszcie, Johnson - westchn Dionizos.
Ten stolik tam jest, zdaje si, twj... Ten, przy ktrym
nikt nigdy nie siada.
Twarz mi pona, ale wiedziaem, e lepiej si nie
kcic. Dionizos by wyronitym bachorem, ale to by
niemiertelny i niezwykle potny wyronity bachor.
Chodmy, Tyson powiedziaem wic.
- Och, nie, nie, nie - zatrzyma mnie Tantal. - Potwr
zostaje z nami. Musimy si zastanowic, co z tym poczc.
- Z nim - wyrwao mi si. - On ma na imi Tyson.
Nowy koordynator unis brwi.
Tyson ocali obz - nalegaem. - Zmiady te
spio-we byki. Inaczej spaliyby wszystko na popi.
Owszem - westchn Tantal. - C to by byo za
wielkie nieszczcie.
Dionizos parskn.
Zostaw nas samych - rozkaza
Tantal.
Zdecyduje-my, co poczc z tym stworem.
Tyson spojrza na mnie z lkiem czajcym si w jego
jedynym wielkim oku, ale wiedziaem, e nie mog
sprzeciwiac si bezporedniemu poleceniu wydanemu
przez dyrektora obozu. W kadym razie nie otwarcie.

Bd siedzia niedaleko, wielkoludzie


obiecaem. Nie martw si. Znajdziemy ci dobre miejsce do spania na
noc.
Tyson przytakn.
- Wierz ci. Jeste moim kumplem.
Te sowa przyprawiy mnie o kolejny napad poczucia
winy.
Powlokem si ku stolikowi Posejdona i opadem na
aw. Lena nimfa przyniosa mi talerz olimpijskiej pizzy
z oliw i papryczkami, ale nie czuem godu. Udao mi si
zakoczyc rok szkolny kompletn katastrof. Obz
Herosw by w opakanym stanie, a Chejron zabroni mi
cokolwiek w tej sprawie zrobic.
Nie miaem nastroju do szczeglnej wdzicznoci, ale
zgodnie ze zwyczajem wziem talerz, podszedem do
spiowego trjnogu i wrzuciem kawaek pizzy w
pomie.
Posejdonie mruknem. - racz przyjc moj
ofiar.
I przylij mi jakie wsparcie, skoro ju przy tym
jestemy - dodaem w mylach. - Prosz.
Dym palcej si pizzy zmieni zapach na
zdecydowa-nie przyjemny: czuc w nim byo wie bryz
znad morza oraz wo dzikich kwiatw - ale nie miaem
pojcia, czy to oznacza, e mj ojciec naprawd sucha.
Wrciem na miejsce. Nie przypuszczaem, e sprawy
mog przyjc gorszy obrt. W tej samej chwili Tantal
rozkaza jednemu z satyrw zadc w konch. Nadszed
czas ogosze.

A wic do rzeczy zagai Tantal, kiedy rozmowy


ucichy. - Kolejny wspaniay posiek! W kadym razie tak
mi donosz. - Mwic to, przysun si nieco w kierunku
napenionego znw talerza, jakby liczy na to, e jedzenie
nie zorientuje si w jego zamiarach. Przelrczy si.
Talerz odsun si na drugi koniec stou, kiedy tylko
koordynator zajc zbliy si do niego na wyci- gnicie
rki.
W pierwszym dniu mojego urzdowania
cign
Tantal - chciabym powiedziec, jak przyjemn kar
bdzie pobyt tutaj. W cigu nadchodzcych wakacji
chciabym podrczyc, ekhem, znaczy si - poznac
kade-go z was. Wszyscy wygldacie cakiem apetycznie.
Dionizos zaklaska uprzejmie, a satyrowie
zawtro-wali mu niezbyt entuzjastycznymi owacjami.
Tyson wci sta przy gwnym stole, wygldajc doc
nieszczliwie, ale ilekroc prbowa przesunc si na
bok, Tantal wyciga go znw na rodek.
A teraz pare sw o zmianach w programie! Tantal
posa nam krzywy umiech. - Wprowadzamy na nowo
wycigi rydwanw!
Przy wszystkich stolikach dao si syszec rozmaite
pomruki: podniecenia, obawy, niedowierzania.
- Wiem doskonale - cign Tantal, podnoszc gos
-e zrezygnowano z tej dyscypliny ile tam lat temu ze
wzgldu na, hmmm, problemy techniczne.
Trzy wypadki miertelne i dwadziecia szec
przypadkw trwaego kalectwa - zawoa kto od stolika
Apollina.

Tak, tak! - odpar Tantal. - Jestem jednakowo


prze-konany, e wszyscy przyczycie si do mnie w
rado-snym powitaniu powrotu do tej tradycji obozowej.
W kadym miesicu zwycizcy bd nagradzani zotym
wiecem laurowym. Rejestracja druyn zacznie si jutro
rano. Za trzy dni pierwszy wycig. Zostaniecie zwolnieni
z wikszoci zwyczajnych obowizkw, eby mc
przygo-towac rydwany i wybrac konie. Och, czybym
zapomnia powiedziec, e zwyciski domek bdzie
zwolniony z robt porzdkowych na miesic po
wygranej?
Rozlegy si podekscytowane okrzyki - zwolnienie z
kuchni na cay miesic? I z czyszczenia stajni? On mwi
powanie?
I wtedy zaprotestowaa ostatnia osoba, po ktrej bym
si tego spodziewa.
- Prosz pana! - zawoaa Clarisse. Wygldaa na
zaniepokojona, ale wstaa, eby si wypowiedziec.
Niektrzy obozowicze parskali miechem na widok
"MUCZYSZ, DZIEWCZYNO!" na jej plecach A co z
obowizkami patrolowymi? To znaczy, jeli teraz
porzu-cimy wszystko, eby zajmowac si rydwanami...
- Ach. Bohaterka dnia - westchn gono Tantal. Bohaterska Clarisse, ktra wasnorcznie pokonaa dwa
spiowe byki!
Clarisse zamrugaa i oblaa si rumiecem.
No... niezupenie...
I jaka skromna. Tantal wyszczerzy zby. Nie
przejmuj si, moja droga! To jest obz letni. Mamy si tu
wszyscy dobrze bawic, zgadza si?

Ale sosna...
A teraz - przerwa jej Tantal, a kilkoro z rodzestwa
Clarisse usiowao posadzic j z powrotem na awce zanim przejdziemy do pieww i ogniska, jeszcze jedna
drobna sprawa domowa. Percy Jackson i Annabeth
Chase uznali z jakiego powodu za stosowne
przyprowa-dzic tutaj to - Tantal machn rk w stron
Tysona.
Wrd obozowiczw rozlegy si niespokojne
pomruki. Niektrzy rzucali mi podejrzliwe spojrzenia.
Miaem ochot zamordowac Tantala.
- Rzecz jasna - kontynuowa koordynator - cyklopi
ciesz si opini krwioerczych potworw o bardzo
maych rozumkach. W normalnych okolicznociach
wypucibym t besti do lasu, ebycie mogli na ni
zapo-lowac z pochodniami i zaostrzonymi kijkami. Ale
kto wie? Moe ten cyklop nie jest a taki straszliwy jak
wi-kszoc jego braci? Dopki nie okae si godny
zniszcze-nia, musimy go gdzie przetrzymywac!
Rozwaaem umieszczenie go w stajni, ale konie mogyby
si poczuc nieswojo. Moe wic domek Hermesa?
Przy stoliku Hermesa zapado milczenie. Travis i
Connor Hoodowie nagle zaczli przejawiac wiksze
zainteresowanie obrusem. Nie miaem do nich
pretensji. Domek Hermesa i tak zawsze by
przepenkrny. Nie mieliby gdzie wcisnc tego
dwumetrowego cyklopa.
Ej e zadrwi z nich Tantal. Cyklop powinien byc
zdolny do wykonywania prostych zada. Kto ma
po-mys, gdzie mona go trzymac?

Nagle wszyscy westchnli gono.


Zaskoczony Tantal odsun si od Tysona jak
oparzony. A mnie pozosta si jedynie gapic z nie
dowie-rzaniem w jasnozielone wiato majce zmienic
moje ycie - janiejcy hologram, ktry rozbysn
wanie nad gow Tysona.
Z mdlcym uczuciem w odku przypomniaem
sobie, co Annabeth powiedziaa na temat cyklopw:
Dzieci duchw przyrody i bogw... C w szczeglnoci
jednego boga...
Nad gow Tysona wirowa zielony trjzb ten sam
znak, ktry pojawi si nade mn w tym dniu, kiedy
Posejdon uzna mnie za swojego syna.
Nastpia chwila penej zaskoczenia ciszy. Uznanie za
dziecko boga to szczeglna chwila. Niektrzy
obozowicze czekaj na ni latami na prno. Kiedy
ostatniego lata uzna mnie Posejdon, wszycy przyklkli
z szacunkiem. Ale teraz wszyscy poszli w lady Tantala,
a on sam wybuchn gromkim miechem.
Doskonale! Teraz przynajmniej wiemy, gdzie
umiecic besti! Bogowie, nawet dostrzegam rodzinne
podobiestwo!
miali si wszyscy z wyjtkiem Annabeth i kilkorga
moich bliszych kumpli.
Tyson zdawa si nie zauwaac tego wszystkiego.
By zbyt zdumiony, usiujc odgonic byszczcy trjzb,
ktry wanie gas nad jego gow, a przy tym zbyt
niewinny, eby zrozumiec, jak bardzo wszyscy si z niego
naigrywaj i jak bardzo okrutni bywaj ludzie.
Ale ja zrozumiaem.

Od tej chwili miaem w domku wsplokatora.


Miaem te potwora za przyrodniego brata.

ROZDZIA

VI

ATAK DEMONICZNYCH GOBI

Nastpne kilka dni byo autentyczn tortur, zgodnie z


yczeniem Tantala.
Najpierw Tyson sprowadzi si do domku
Posejdona, chichrajc si co pitnacie sekund i
powtarzajc pod nosem: "Percy jest moim bratem", jakby
wygra los na loterii.
Ej, Tyson - mwiem. - To nie takie proste.
Ale nie dao si mu tego wytumaczyc. By wniebowzity. A ja... mimo e lubiem tego wielkoluda, czuem
si nieco zaenowany. Zawstydzony. No, wydusiem to z
siebie.
Mj ojciec, ten wszechpotny Posejdon, zakocha
si w jakiej bogince przyrody, a Tyson by owocem tego
zwizku. Znaczy si, czytaem kiedy mity o cyklopach.
Pamitaem nawet, e czsto bywali dziecmi Posejdona.
Ale nigdy nie dotaro do mnie, e to czynio z nich moj...

rodzin. Dopki Tyson nie zacz sypiac na ssie-dnim


ku.
On nie jest moim prawdziwym bratem!
-protesto-waem kiedy Tysona nie byo w pobliu. - To
taki przyro-dni brat z potwornej strony rodziny. Jakby...
No, jakby daleki przyrodni kuzyn albo co w tym rodzaju.
Nie kupowali tego.
Przyznaj: czuem gniew na mojego tat. Miaem
wraenie, e nie da si traktowac powanie bycia jego
synem.
Annabeth staraa si mnie pocieszyc.
Zaproponowaa, ebymy razem stworzyli druyn do
wycigu rydwa-nw, co miao pomc nam przestac
mylec o naszych problemach. Nie zrozumcie mnie le:
oboje nienawidzili-my Tantala i zamartwialimy si
miertelnie o obz, ale nie mielimy pojcia, co z tym
poczc. Uznalimy, e dopki nie wpadniemy na jaki
genialny plan uratowa-nia sosny Thalii, moemy rwnie
dobrze zajc si wyci-gami. W kocu to mama Annabeth
wynalaza rydwan, a mj tato stworzy konie. Razem
mielimy szans zawojo-wac ten tor.
Pewnego ranka siedzielimy z Annabeth nad
brzegiem stawu kajakowego, rysujc plany rydwanw,
kiedy jacy artownisie z domu Afrodyty podeszli i
zapytali, czy nie chciabym poyczyc cienia do powieki...
"Oj, przepraszam, do powiek".
Kiedy odeszli, pokadajc si ze miechu, Annabeth
cicho mrukna:
- Nie zwracaj na nich uwagi, Percy. To nie twoja
wina, e masz potwornego brata.


On nie jest moim bratem! - warknem. - A
poza
tym nie jest potworem!
Annabeth uniosa brwi.
Ej, przesta si na mnie wyywac! Poza tym
technicznie rzecz biorc on jest potworem.
To ty wpucia go na teren obozu.
Bo tylko tak mogam ocalic ci ycie! Zrozum,
Percy... Bardzo mi przykro. Nie miaam pojcia, e
Posejdon moe go uznac. Cyklopi s najbardziej faszywi
i zradzieccy...
Nieprawda! O co ci chodzi z tymi cyklopami, tak w
ogle?
Uszy Annabeth nabray rowej barwy. Miaem
wraenie, e czego mi nie mwi... czego niedobrego.
- Dajmy spokj - odrzeka. - Jeli chodzi o o tego
rydwanu...
- Traktujesz go, jakby by jak okropnoci powie-dziaem. - A on ocali mi ycie.
Annabeth odoya owek i si podniosa.
W takim razie to z nim projektuj sobie rydwan,
- Moe powinienem.
wietnie!
- wietnie!
Odesza wcieka, pozostawiajc mnie z jeszcze
gorszym samopoczuciem ni przedtem.
Przez nastpne kilka dni staraem si nie mylec o
adnych problemach.

Silena Beauregard, jedna z sympatyczniejszych


dziewczyn z domku Afrodyty, udzielia mi pierwszej
lekcji jazdy na pegazie. Wyjania, e istnia tylko jeden
niemiertelny skrzydlaty ko o imieniu Pegaz, ktry
nadal bka si gdzie po niebie, ale w cigu tysicleci
spodzi mnstwo potomstwa. aden z jego potomkw nie
by ani tak prdki, ani tak bohaterski, ale cay gatu -nek
dosta nazw po tym pierwszym i najwspanialszym.
Jako syn boga mrz nigdy nie przepadaem za
wzbija-niem si w powietrze. Mj tato od wiekw
rywalizowa z Zeusem, wic staraem si unikac
dziedziny pana niebios, o ile tylko byo to moliwe. Ale
latanie na skrzydlatym koniu to co innego. Nie czuem
si a tak le jak w samolocie. Moe dlatego, e to mj
ojciec stworzy konie z piany morskiej. Pegazy byy wic
czym w rodzaju... neutralnego terytorium. Rozumiaem
troch ich myli. Nie byem zaskoczony, kiedy mj
wierzcho-wiec zapdzi si na czubki drzew albo zagania
stado mew w gb chmury.
Problemem by Tyson, ktry te chcia jedzic na
"kurokonikach", ale pegazy poszyy si, kiedy tylko si
do nich zblia. Powtarzaem im w mylach, e on nie
zrobi im krzywdy, ale najwyraniej mi nie dowierzay. A
Tyson wybucha paczem.
Jedyn osob na obozie, ktra nie miaa nic przeciwko
niemu, okaza si Beckendorf z domku Hefajstosa. Bg
kowal od zawsze wsppracowa z cyklopami w swojej
kuni, tote Beckendorf zabiera Tysona do zbrojowni,
eby uczyc go obrbki metalu. Twierdzi, e nawet si nie

obejrzymy, kiedy nauczy go sztuki wytwarzania


magicznych przedmiotw.
Po obiedzie cwiczyem na arenie z domkiem Apollina.
Zawsze byem niezy w szermierce. Podobno okazaem
si najlepszy od stu lat, moe z wyjtkiem Luke'a.
Wszyscy zawsze nas porwnywali.
Bez kopotu pokonywaem druyn Apollina.
Powinie-nem prbowac si przeciwko dzieciom Aresa lub
Ateny, poniewa oni specjalizowali si w szermierce, ale
jako nie ukadao mi si z Clarisse i jej rodzestwem, a
po ostatniej ktni z Annabeth nie miaem ochoty si z
ni widziec.
Chodziem te na lekcje strzelania z uku, choc szo mi
to zawsze fatalnie, a poza tym bez Chejrona to ju nie
byo to samo. Na kursie sztuk plastycznych pracowaem
nad popiersiem Posejdona, ale wychodzio podejrzanie
podobne do Sylvestra Stallone, wic porzuciem ten
po-mys. Wspinaem si na ciank z penym programem
lawy i trzsie ziemi. Wieczorami przyczaem si do
patrolu granicznego. Mimo e Tantal nalega, abymy
dali sobie spokj z pilnowaniem obozu, czc
uczestni-kw po kryjomu robia to nadal wedug planu
uoonego zgodnie z naszymi przerwami midzy
zajciami.
Siedziaem na szczycie Wzgrza Herosw i
obserwo-waem driady podchodzce co rusz do
umierajcej sosny, eby jej popiewac. Satyrowie
podchodzili ze swoimi trzcinowymi piszczakami i
wygrywali magiczne mekrdie, co zdawao si na chwil
pomagac szpilkom sosny. Kwiaty na wzgrzu pachniay

nieco sodziej, a trawa robia si bardziej zielona. Ale gdy


tylko muzyka si urywaa, choroba przejmowaa na
powrt wadz. Cae wzgrze sprawiao wraenie
zaraonego, umierajcego od trucizny, ktra przenikna
do korzeni drzewa. Im duej tam siedziaem, tym
bardziej mnie to zocio.
To musiaa byc sprawka Luke'a. Przypomnia mi si
jego chytry umiech i blizna po smoczym pazurze na
twarzy. Udawa moje przyjaciela, a przez cay czas by
gwnym sugusem Kronosa.
Otwarem do. Blizna, ktr pozostawi tam Luke
zeszego lata, zblada, ale bya wci widoczna - biaa
rana w ksztacie gwiazdy w miejscu, gdzie udli mnie
skorpion z otchani.
Pomylaem o tym, co powiedzia mi Luke tu przed
tym, jak prbowa mnie zabic: egnaj, Percy. Nadchodzi
nowy Zoty Wiek. Ale ty nie bdziesz jego czci.
Nocami znw ni mi si Grover. Czasami tylko
syszaem jego gos, jakie urwane kawaki zda. Raz
usyszaem, jak mwi: To tutaj. A kiedy indziej: On lubi
owce.
Miaem ochot opowiedziec Annabeth o tych snach,
ale czubym si gupio. No wiecie; On lubi owce?
Moga-by pomylec, e zwariowaem.
W nocy przed wycigiem Tyson i ja skoczylimy
prac nad rydwanem. By naprawd wietny. Tyson
wykona metalowe czci w kuni zbrojowni. Ja
wypolero-waem drewno i zoyem pojazd w caoc. By
niebiesko-biay, wymalowany na bokach w morskie fale,
a na przodzie mia rysunek trjzbu. Po caej tej pracy

wyda-wao mi si na miejscu, eby to Tyson pojecha ze


mn jako pilot, choc zdawaem sobie spraw, e nie
spodoba si to koniom, a poza tym jego spory ciar nas
spowolni.
Kiedy kadlimy si spac, Tyson zwrci si do mnie:
Jeste zy?
Uwiadomiem sobie, e rzucam mu spojrzenia spode
ba.
Nie. Nie jestem zy.
Lea na swoim ku w ciemnoci i milcza. By
zdecydowanie za wysoki na materace. Kiedy wyciga
nogi, jego stopy wystaway poza ram.

Jestem
potworem.
- Nie mw tak.

Ale to nic. Bd dobrym potworem. Wtedy


nie
bdziesz musia byc na mnie zy.
Nie wiedziaem, co powiedziec. Gapiem si w sufit i
czuem si, jakbym powoli umiera, zupenie jak sosna
Thalii.

Wiesz, chodzi o to, e... ja nigdy nie miaem


przyro
dniego rodzestwa. - Bardzo si staraem, eby gos mi
si nie ama. - To dla mnie wielka zmiana. A poza tym
martwi si o obz. No i na dodatek mj przyjaciel,
Grover... moe byc w niebezpieczestwie. Myl, e
powinienem co zrobic, eby jako mu pomc, ale nie
mam pojcia co.
Tyson nie odpowiedzia.

Przepraszam - powiedziaem do niego. To nie


twoja wina. Jestem zy na Posejdona. Mam wraenie, e

chce mnie zawstydzic, jakby porwnywa nas ze sob czy


co w tym rodzaju, a ja nie rozumiem po co.
W odpowiedzi usyszaem gboki warkot. Tyson
spa.
Westchnem.
Dobranoc, wielkoludzie.
I rwnie zamknem oczy. W moim nie Grover
mia na sobie lubn sukni.
Nie pasowaa na niego. Bya za duga, wic cay jej
skraj oblepiao wyschnite boto. Dekolt zsuwa mu si z
ramion. Na twarz mia zarzucony postrzpiony welon.
Siedzia w wilgotnej jaskini, owietlonej jedynie
po-chodniami. W jednym kcie staa prycza, a drugim
starowieckie krosna, na ktrych ramie rozpita bya na
wp ukoczona tkanina. Grover wpatrywa si we mnie,
jakbym by dugo wyczekiwanym programem
telewizyjnym.
Dziki niech bd bogom! - zabecza. Syszysz
mnie?
Moje senne ja reagowao z lekkim opnieniem. Wci
rozgldaem si dookoa po stalaktytowym sklepieniu,
wcigaem do nozdrzy zapach owiec i kz,
nasuchiwa-em pobekiwania nioscego si echem zza
gazu wielko-ci lodwki, blokujcego jedyne wejcie,
jakby poza nim znajdowaa si jeszcze wiksza grota.

Percy? odezwa si Grover. - Prosz ci, nie


mam
siy na lepszy sygna. Musisz mnie usyszec!
Sysz ci. - powiedziaem. - Co si dzieje, Grover?
Zza gazu dobieg mnie potworny gos:
Skoczya ju, kruszynko?

Grover si skuli.
Jeszcze nie, ukochany! - zawoa w odpowiedzi
false-tem. - Jeszcze kilka dni!

Jak to? Czy nie miny ju dwa tygodnie?


- N-nie, ukochany. Tylko pic dni. Zostao jeszcze
dwanacie.
Potwr ucich, byc moe usiujc wykonac rachunki.
Musia byc jeszcze gorszy z matmy ode mnie, poniewa
odezwa si w kocu:

W porzdku, ale popiesz si! Chc ZAAAJRZEC


pod
ten welon, he, he, he!
Grover znw zwrci si do mnie.
- Musisz mi pomc! Jak najszybciej! Utknem w tej
grocie. Na jakiej wyspie na morzu.
- Gdzie?
- Nie wiem dokadnie! Pojechaem na Floryd i
skrcrem w lewo.
e co? To ty...
To jest puapka! - przerwa mi Grover. - To dlatego
jeszcze aden satyr nie wrci z misji. On jest paste
rzem, Percy! I ma to. Naturalna magia tego jest
strasznie potna, a poza tym to pachnie jak wielki bg
Pan! Satyrowie przybywaj tu, mylc, e znaleli Pana,
a tymczasem wpadaj w puapk i zostaj poarci przez
Polifema!
Polrkogo?
Cyklopa! odpowiedzia Grover z rozdranieniem. Mnie prawie udao si uciec. A na drugi koniec Florydy.
- Ale on ci wyledzi - powiedziaem, przypominajc
sobie mj pierwszy sen - dopad ci w lubnym butiku.

Zgadza si - potakn Grover. - To wtedy musiao


zadziaac po raz pierwszy cze empatyczne. Suchaj, ta
suknia lubna jest jedyn rzecz, dziki ktrej yj. On
uwaa e ja adnie pachn, ale powiedziaem mu, e to
tylko perfumy o zapachu kozy. Na szczcie nieco
niedo-widzi. Oko nie zaleczyo mu si jeszcze cakowicie
od czasu, kiedy kto wybi je po raz ostatni. Ale wkrtce
si zorientuje, kim jestem. Da mi tylko dwa tygodnie na
wykoczenie trenu i wanie zaczyna si niecierpliwic!
Zaczekaj chwilk. Ten cyklop uwaa, e jeste...
Tak! zaka mj najlepszy kumpel. Uwaa mnie
za cyklopic i chce si ze mn oenic!
W kadej innej sytuacji wybuchnbym miechem, ale
Grover by miertelnie powany. Dosownie trzs si ze
strachu.
Zaraz rusz ci na pomoc - obiecaem. - Gdzie jeste?
Na Morzu Potworw, rzecz jasna!
Jakim morzu?
Przecie ci mwi! Nie mam pojcia, gdzie dokadnie!
Ale posuchaj, Percy... eee, bardzo mi przykro, ale to
cze empatyczne... no wiesz, nie miaem wyboru. Teraz
jestemy emocjonalnie zczeni. Jeli umr...
- Nie mw, e ja te umr.

Och, nie, zapewne nie. Moesz trwac jeszcze


przez
wiele lat w stanie wegetatywnym. Ale, wiesz, byoby
znacznie lepiej gdyby zdoa mnie std wydostac.
- Kruszynko! - rykn potwr. - Czas na kolacj!
Pyszne, pyszne owcze misko!
Grover zajcza.
- Musz spadac. Pospiesz si!

Zaczekaj! Powiedziae, e "to" tam jest. Czyli co?


Ale gos Grovera zanika.
Sodkich snw. Nie pozwl mi umrzec!
Sen si rozwia, a ja otworzyem oczy, siadajc na
ku. By wczesny ranek. Tyson wpatrywa si we mnie
swoim jedynym okiem, w ktrym malowa si niepokj.
Wszystko w porzdku?
Dreszcz przeszed mi po plecach - Tyson mia niemal
identyczny gos jak ten potwr, ktrego syszaem we
nie.
Poranek wycigw by upalny i wilgotny. Mga pooya
si na terenach obozu niczym para w ani. Na drzewach
siedziay miliony ptakw - tustych, biao-szarych gobi,
ktre jednak nie gruchay jak zwyczajne go bie.
Wydaway irytujcy metaliczny jazgot, ktry przywodzi
mi na myl radar odzi podwodnej.
Tor wycigowy zosta zbudowany na trawiastej ce
midzy strzelnic a lasem. Aby zaorac owalny tor w
przecigu kilku minut, dzieci z domku Hefajstosa
poshryy si spiowymi bykami, ktre zrobiy si
cakiem oswojone, odkd ich by ulegy zgnieceniu.
Dla widzw - Tantala, satyrw, kilku driad i
obozo-wiczw, ktrzy nie startowali w wycigu
-ustawiono kamienne stopnie. Pan D. si nie pokaza.
Nigdy nie wstawa przed dziesit rano.
- Doskonale! - zawoa Tantal, kiedy zespoy zaczy
si ustawiac na starcie. Najada postawia przed nim
wielk tac sodyczy, wic przez cae przemwienie

ciga doni czekoladk, uciekajc przed nim po stole


sdziowskim. - Znacie reguy. Tor ma 400 metrw. Dwa
okrenia do mety. Dwa konie na rydwan. Kady zesp
skada si z powocego i wojownika. Wolno uywac
broni. Spodziewamy si nieczystej gry. Postarajcie si
jednak nikogo nie umiercic! - Tantal wyszczerzy zby w
umiechu, jakbymy byli nieznon dzieciarni.
-Wszelkie prby zabjstwa spotkaj si z najsurowsz
kar - pozbawieniem prawa do konsumpcji sodyczy przy
wieczornych ogniskach przez tydzie! Do rydwanw!
Beckendorf poprowadzi zesp Hefajstosa n a tor. Mieli
pojazd wykonany cakowicie z brzu i elaza wcznie z
komi, ktre byy automatami, podobnie jak byki
Kolchidy. Byem absolutnie przekonany, e ich rydwan
jest wyposaony w najrozmaitsze mechaniczne puapki i
ma wicej bajeranckich, gadetw ni najbar-dziej
wypasione proshe.
Rydwan Aresa by czerwony jak krew, cigny go
dwa straszliwe koskie szkielety. Clarisse wspia si na
miejsce wonicy, trzymajc cay pk oszczepw,
nadzianych kolcami kul, kolczatek i innych paskudnych
zabawek.
Domek Apollina zaprezentowa elegancki, ozdobny i
wykonany w caoci ze zota pojazd, cignity przez dwa
pikne izabelowate rumaki. Wojownik by uzbrojony w
uk, ale obieca mierzyc w przeciwnikw strzaami o
nie-zaostrzonych grotach.
Pojazd Hermesa by zielony i w pewnym sensie
staro-wiecki, jakby przez wiele lat sta w garau. Nie
byo w nim nic szczeglnego, ale poniewa jego zaog

stanowili bracia Hood, zadraem na sam myl o tym,


jakie mogli wymylec zoliwe sztuczki.
Oprcz tego do wycigu stany jeszcze dwa rydwany:
Annabeth i mj.
Odwayem si podejc do Annabeth przed wycigiem,
eby opowiedziec jej mj sen.
Oywia si kiedy wspomniaem o Groverze, ale jak
opowiedziaem jej wicej, ponownie stracia
zaintereso-wanie, a w jej oczach pojawi si cie
podejrzenia.
Chcesz mnie zdekoncentrowac uznaa.
Co? Zwariowaa?
Jasne! A Grover przez przypadek natkn si na
jedyn rzecz, ktra jest w stanie ocalic obz.

O czym ty
mwisz?
Przewrcia oczami.
Wracaj do rydwanu, Percy.
Ja nie zmylam, Annabeth. On naprawd ma
problem.
Zawahaa si. Widziaem, e usiuje podjc decyzj,
czy pownna mi zaufac, czy nie. Mimo i od czasu do czasu
si kcimy, wiele razem przeszlimy. I wiem, e ona
nigdy by nie pozwolia, eby Groverowi co si stao.
cze empatyczne to bardzo truna rzecz, Percy.
To
znaczy, znacznie bardziej prawdopodobne jest to, e
wszystko ci si tylko przynio.
- Wyrocznia podrzuciem. - Moemy skonsultowac
si z Wyroczni.
Zmarszczya brwi.

Zeszego lata, tu przed moj misj, odwiedziem


dziwacznego ducha zamieszkujcego strych Wielkiego
Domu i otrzymaem przepowiedni, ktra wypenia si
w niespodziewany sposb. To dowiadczenie wystraszyo
mnie na wiele miesicy. Annabeth wiedziaa, e nie
pro-ponowabym wizyty na strychu, gdyby sprawy nie
byy bardzo powane.
Zanim jednak zdya odpowiedziec, rozleg si
dwik konchy.
Rydwanyyy! - zawoa Tantal. - Na start!
Porozmawiamy pniej rzucia do mnie
Annabeth.
Jak ju wygram ten wycig.
Idc do swojego rydwanu, zauwayem na drzewach
jeszcze wicej gobi, skrzeczcych jak oszalae, a cay
las szumia. Nikt inny nie zwraca na nie szczeglnej
uwagi, ale mnie to okropnie grao na nerwach. Ich
dzioby lniy dziwacznie, a oczy wydaway si byszczec
bardziej ni u zwyczajnych ptakw.
Tyson niezbyt radzi sobie z komi. Musiaem odbyc
z nimi rozmow, zanim w kocu si uspokoiy.
To potwr, panie! - poskaryy si.
Jest synem Posejdona - odpowiedziaem. - Tak
samo. ..no, tak samo jak ja.
Nie! - upieray si. - To potwr! Poeracz koni! Nie
ufamy mu!
Po wycigu dam wam kostki cukru - odpowiedziaem.
Kostki cukru?
Wielkie kostki cukru. I jabka. Wspomniaem ju o
jabkach?
W kocu pozwoliy mi si zaprzc do rydwanu.

W kwestii greckich rydwanw: buduje si je tak, eby


byy szybkie, a nie wygodne czy bezpieczne. Skadaj si
zasadniczo z drewnianego kosza, otwartego z tyu,
usta-wionego na osi midzy dwoma koami. Wonica
przez cay czas stoi, a jadc, czuje si kad nierwnoc
na drodze. Kosz jest wykonany z tak lekkiego drewna, e
jeli zahaczy o co na ostrych zakrtach na kocach toru,
to istnieje wielkie prawdopodobiestwo wywrotki, a to z
kolei skutkuje zmiadeniem rydwanu i zaogi.
Adrenalina wiksza ni na deskorolce.
Ujem wodze i podjechaem na lini startu. Daem
Tysonowi do rki trzymetrowy kij i wyjaniem mu, e
jego zadaniem jest odpychac pozostae rydwany, jeli
zanadto si zbli, a take odbijac wszelkie pociski,
ktrymi kto w nas rzuci.
Nie wolno bic konika kijem - upiera si.
Nie wolno przytaknem. - Ludzi te nie bij, jeli
zdoasz. Postaramy si grac czysto. Odpieraj ataki a ja
skupi si na powoeniu.
- Wygramy wycig! rozpromieni si.
Przegramy, i to jak, pomylaem, ale musimy
sprbo-wac. Chciaem pokazac pozostaym... waciwie
nie byem pewny co. e Tyson wcale nie jest taki zy? e
nie wstydz si z nim pokazywac publicznie? Albo e
wcale nie dotkny mnie te wszystkie arciki i wyzwiska?
Rydwany ustawiy si na linii startu, a w lesie
zbiera-o si coraz wicej gobi o lnicych oczach. Dary
si tak gono, e obozowicze na widowni zaczli co
zauwa-ac i rozgldali si nerwowo po drzewach, ktre
chwiay si pod ciarem ptakw. Tantal nie wydawa si

zanie-pokojony, ale musia podniec gos, eby


przekrzyczec haas.
Rydwanyyy! - krzykn. - Na mj znak! Machn
rk i chorgiewka startowa opada. Rydwany
ruszyy z kopyta. Ttent koni rozleg si grzmotem.
Widzowie wznieli radosny okrzyk.
Niemal natychmiast rozleg si paskudny, gony
trzask! Obejrzaem si i zobaczyem, e przewraca si po
tym, jak wpad na niego pojazd Hermesa - moe przez
przypadek, a moe nie. Zaoga wyskoczya bez kopotu,
ale spanikowane konie pocigny zoty rydwan w
poprzek toru. Zesp Hermesa, Travis i Connor
Hoodo-wie zamiewali si ze swojego farta, ale niedugo.
Konie
Apollina wpady midzy ich rumaki, wywracajc
rwnie ich rydwan. Na torze pozostaa sterta
poama-nego drewna i cztery wierzgajce w chmurze
dymu konie.
Po zaledwie szeciu metrach byo o dwa rydwany
mniej. Ju zakochaem si w tym sporcie.
Zwrciem uwag z powrotem na to, co dziao si
przede mn. Mielimy niezy czas, wysunlimy si
przed Aresa, ale rydwan Annabeth prowadzi. Braa ju
nawet pierwszy zakrt, a jej oszczepik macha do nas z
umiechem, krzyczc: "Pa, Pa!"
Poza tym zacz nas doganiac rydwan Hefajstosa.
Beckendorf nacisn guzik i w boku jego rydwanu
uchylia si klapa.
Wybacz, Percy! - krzykn.

Ku naszym koom wystrzeliy trzy zestawy kul i


acuchw. Zgniotyby nas na miazg, gdyby Tysonowi
nie udao si zepchnc ich w bok jednym zapachem.
Wymierzy rydwanowi Hefajstosa potny cios,
odpychajc go, podczas gdy my skoczylimy do przodu.
wietna robota Tyson! - zawoaem.
- Ptaki!
Co?

Pdzilimy w takim tempie, e ledwie cokolwiek


syszaem i widziaem, ale Tyson wskaza rk na las i
zrozumiaem, co go tak niepokoi. Gobie uniosy si z
drzew i chmar przypominajc trb powietrzn
zmie-rzay w kierunku toru.
Co za problem - powiedziaem sobie.- To tylko
gobie.
Musiaem si skupic na wycigu. Zrobilimy pierwsze
okrenie. Koa trzeszczay, rydwan grozi
przewrceniem, ale od Annabeth dzieliy nas ju
zaledwie trzy metry. Gdybym tylko zdoa si jeszcze
zbliyc, Tyson mgby zrobic uytek ze swojego kija...
Wojownik Annabeth ju si nie umiecha. Wycign
jeden z oszczepw i wycelowa prosto we mnie. Mia ju
cisnc, kiedy usyszelimy krzyk.
Gobie zawisy caym stadem nad widowni, pikujc
na widzw na awkach i atakujc pozostae rydwany.
Beckendorf by przez nie otoczony. Jego wojownik
usio-wa oganiac si od ptakw, ale niewiele widzia. Ich
rydwan zjecha z toru i miady teraz pola truskawek. Z
mechanicznych koni unosia si para.

Powoca rydwanem Aresa Clarisse krzykna


swoje-mu wojownikowi jaki rozkaz, on za natychmiast
zarzuci siec kamuflujc na ich kosz. Ptaki spady na
ni, dziobic i drapic pazurami donie wojownika, ktry
usiowa utrzymac siec, a Clarisse tylko zacisna zby i
jechaa przed siebie. Jej szkieletowe konie nic sobie nie
robiy z ataku. Gobie dziobay ich puste oczo -doy, nie
czynic adnych szkd, i przelatyway im midzy
ebrami, a rumaki mimo to pdziy dalej.
Widzowie nie mieli tyle szczcia. Ptaki atakoway
kady odsonity kawaek ciaa, wywoujc panik.
Teraz, kiedy tak si zbliyy, widac byo, e to nie s
zwyczajne gobie. Ich oczka byy zowrogie i widrujce.
Dzioby miay ze spiu, a na dodatek, sdzc z okrzykw
obozowiczw, ostre jak brzytwy.
Ptaki stymfalijskie! krzykna Annabeth.
Zwolnia i zrwnaa swj rydwan z moim. - Ogryz
wszystkich do koci, jeli ich nie odgonimy!
Tyson - powiedziaem. - zawracamy!
Robimy co le? - spyta.
Jak zawsze - mruknem, ale skierowaem rydwan
ku widowni.
Annabeth jechaa u mojego boku.
- Herosi do broni! - krzyczaa. Nie byam jednak
pewny, czy ktokolwiek j syszy w skrzeku ptak w i
oglnym haasie.
Trzymaem wodze jedn rk, podczas gdy drug
zdo-aem dobyc Orkana, zanim chmara ptakw
zaatakowa-a moj twarz, klekoczc metalowymi
dziobami. Zamachnem si na nie mieczem i rozpady

si w py peen pir, ale zostay ich jeszcze setki. Jeden


dziobn mnie w kark, tak e omal nie wyleciaem z
rydwanu.
Annabeth szo niewiele lepiej. Im bliej bylimy awek
tym gstsza stawaa si chmara ptactwa.
Czc widzw zgromaczonych na trybunach usiowaa
si bronic. Mieszkacy domku Ateny woali o tarcze.
ucznicy z domku Apollina mieli ze sob uki i strzay i
byli gotowi wystrzelac napastnikw, ale midzy ptakami
znajdowao si tylu obozowiczw, e strzelanie nie byo
bezpieczne.
- Za duo! krzyknem do Annabeth. - Jak si ich
pozbyc?
Przebia gobia sztyletem. Herakles wygoni je
haasem! Spiowymi dzwonami! Odstraszy je za pomoc
najokropniejszego dwiku, jaki by w stanie...
Zagapia si na co szeroko otwartymi oczami.
- Percy... pyty Chejrona!
Zrozumiaem natychmiast.
- Mylisz, e to zadziaa?
Oddaa wodze wojownikowi i przeskoczya do mojego
rydwanu, jakby cwiczya taki manewr codziennie.

Do Wielkiego Domu! To nasza jedyna szansa!


Clarisse przekroczya wanie linie mety, nie majc
ju rywali, i najwyraniej dopiero teraz dostrzega, jak
powanym problemem stay si ptaki.
Kiedy zobaczya, e odjedamy, wydara si:
Uciekacie?Walka odbywa si tutaj tchrze! - Dobya
miecza i ruszya ku widowni.

Zmusiem konie do galopu. Rydwan popdzi przez


pola truskawek, potem przez boisko do siatkwki i
zatrzyma si gwatownie przed Wielkim Domem.
Razem z Annabeth wpadlimy do rodka, pdzc
korytarzem do mieszkania Chejrona.
Odtwarzacz sta na szafce nocnej. Obok leay jego
ulubione pyty. Zapaem najbardziej obciachow, jaka
si nawina, Annabeth chwycia odtwarzacz i razem
wybieglimy na zewntrz.
Rydwany na torze pony. Ranni obozowicze biegali
w panice, ptaki rozdzieray ich ubrania i targay ich za
wosy, Tantal za w najlepsze goni po widowni za
bute-leczkami, pokrzykujc co chwil:

Wszystko pod kontrol! Spokojnie!


Zatrzymalimy si na mecie. Annabeth nastawia
odtwarzacz. Modliem si, eby baterie dziaay.
Nacisnem PLAY i puciem ulubion pyt
Chejro-na - Najwiksze przeboje Deana Martina.
Powietrze nagle wypeniy dwiki skrzypiec i chrek
facetw zawodzcych po wosku.
Demoniczne gobie oszalay. Zaczy kryc bez
celu, wpatrujc si w siebie, jakby chciay wydziobac
sobie wzajemnie mzgi. Chwil pniej zostawiy tor
wycigo-wy w spokoju i wzbiy si w niebo potn
chmar ciemnych ksztatw.

ucznicy! zawoaa Annabeth. - Do dziea!


Majc widoczne cele, ucznicy Apollina strzelali jak
snajperzy. Wikszoc z nich potrafia strzelac kilkoma
betami naraz. W cigu kilku minut ziemia bya usana
martwymi gobiami o spiowych dziobach, a te, ktre

przeyy, oddalay si cienk smuk cignc si w


stron horyzontu.
Obz zosta ocalony, ale straty byy potne.
Wik-szoc rydwanw zostaa cakowicie zniszczona.
Prawie wszyscy odnieli jakie rany i krwawili,
podziobani przez ptaki. Dzieciaki z doku Afrodyty
pakay, bo poniszczyy sobie fryzury i miay potargane
ubrania.
Brawo! - zawoa Tantal, nie patrzc bynajmniej na
mnie i Annabeth. - Mamy pierwszego zwycizc!
Podszed do mety i wrczy zoty wieniec nagrod za
zwycistwo w wycigu - zdumionej Clarisse.
Nastpnie odwrci si do mnie z umiechem. A teraz
zajmiemy si naleytym ukaraniem tych rozrabiakw,
ktrzy zakcili przebieg wycigu.

ROZDZIA

VII

PRZYJMUJ PREZENTY OD
NIEZNAJOMEGO
Tantal by zdania, e ptaki stymfalijskie po prostu
zajmoway si swoimi sprawami w lesie i nie
zaatako-wayby, gdyby nie to, e Annabeth, Tyson i ja

zaniepcrkoilimy je niewaciwym kierowaniem


rydwanami.
Byo to do tego stopnia niesprawiedliwe, e
odpowie-dziaem Tantalowi, eby lepiej goni pczka, co
nie poprawio mu humoru. Skaza nas na sub
kuchenn: cae popoudnie czyszczenia garnkw i
pmiskw w podziemnej kuchni ze sprztajcymi
harpiami. Harpie do mycia uyway lawy, a nie wody, co
nadawao wikszy poysk i zabijao dziewicdziesit
dziewic prze-cinek dziewic procent zarazkw, wic
Annabeth i ja musielimy zaoyc azbestowe rkawice i
fartuchy.
Tysonowi lawa nie przeszkadzaa. Zanurzy goe rce
w kotle i zabra si do czyszczenia. Annabeth i ja
prze-cierpielimy wiele godzin niebezpiecznej pracy w
kosz-marnym gorcu, zwaszcza e pojawiy si tony
dodatkowych naczy. Tantal wyprawi bowiem specjalny
popo-udniowy bankiet na czec zwycistwa Clarisse w
wyci-gu rydwanw - by to obiad skadajcy si z kilku
da, wcznie z pieczonymi w zioach ustrzelonymi
ptakami stymfalijskim i.
Dobr stron tej kary byo to, e teraz mielimy z
Annabeth wsplnego wroga i mnstwo czasu na
pogaw-dki. Kiedy wysuchaa ponownie opowieci o
moim gove-rowym nie, najwyraniej powoli zaczynaa
mi wierzyc.
- Jeli on naprawd to znalaz - mamrotaa pod
nosem - a nam udaoby si to odzyskac...

Zaczekaj - przerwaem jej. - Zachowujesz si

tak,
jakby to... cokolwiek-to-jest, co znalaz Grover, byo
jedyn rzecz zdoln uratowac obz. Co to jest?
- Dam ci podpowied. Co dostajesz, kiedy oskrujesz
barana?

Baranin?
Westchna.
- Runo. Baranie futro nazywa si runem. A jeli ten
baran mia przez przypadek zot wen...
Zote runo. Mwisz powanie?
Annabeth zrzucia stert ptasich koci z talerza do
kota z law.
- Pamitasz staruchy, Percy? Powiedziay, e znaj
pooenie miejsca, ktrego szukasz. Poza tym
wspo-mniay o Jazonie. To jemu trzy tysice lat temu
powie-dziay, jak znalec Zote Runo. Chyba znasz
histori Jazona i Argonautw?
Taaa - przytaknem. - Takie stare filmido z
glinia
nymi szkieletami.
Annabeth przewrcia oczami.
Na bogw, Percy! Ale ty jeste beznadziejny.
e co? - bardzo mnie to oburzyo.
- Posuchaj. Oto prawdziwa historia Zotego Runa:
bya sobie dwjka dzieci, Fryksos i Helle, zgadza si?
Mieli zostac zoeni w ofierze, wic pomodlili si do
Zeusa, eby ich ocali. Zeus wysa im wic magicznego
latajcego baranka o zotej wenie, ktry zabra ich z
Grecji i zanis a do Kolchidy w Azji Mniejszej. Znaczy
si, tak waciwie, to zanis Fryksosa bo Helle spada
zgina po drodze, ale to nie jest istotne.

- Dla niej pewnie byo.

Chodzi o to, e kiedy Fryksos dotar do


Kolchidy,
powici zotego baranka bogom a Runo zawiesi na
drzewie porodku krlestwa, aby zapewniao krajowi
dobrobyt. I rzeczywicie: zwierzta nie choroway,
roliny lepiej rosy, rolnicy mieli wspaniae plony i nie
znano adnych chorb. Dlatego wanie Jazon chcia
zdobyc Runo. Ono jest w stanie oywic kad krain, w
ktrej si znajdzie. Leczy choroby, wzmacnia przyrod,
likwiduje zanieczyszczenia...
Mogoby uleczyc sosn Thalii.
Annabeth przytakna.
- I dosknonale wzmocnioby granice obozu. Tylko
wiesz, Percy, nikt nie widzia Runa od wielu stuleci.
Szukay go legiony herosw - wszyscy bezskutecznie.

A Grover je znalaz - powiedzia. - Szuka


Pana, a
zamiast tego odnalaz Zote Runo, poniewa ono rwnie
emanuje naturaln magi. To ma sens Annabeth.
Moemy za jednym zamachem ocalic Grovera i obz. Co
za fantastyczny zbieg okolicznoci! Annabeth si
zawahaa.
- Nieco zbyt fantastyczny, nie uwaasz? A jeli to
puapka?
Przypomniao mi si zesze lato, kiedy Kronos
mani-pulowa nasz misj. Omal nie udao mu si
wpltac nas w wywoanie wojny, ktra zniszczyaby
zachodni cywilizacj.
- A mamy wybr? - zapytaem. - Pomoesz mi ocalic
Grovera czy nie?

Zerkna na Tysona, ktry dawno ju straci


zaintere-sowanie nasz rozmow i radonie tapla si w
lawie, puszczajc stateczki z filianek i yek.
- Percy - szepna Annabeth. - bdziemy musieli
zmie-rzyc si z cyklopem. Z Polifemem, najgorszym ze
wszystkich. A jego wyspa moe leec tylko w jednym
miejscu. Na Morzu Potworw.
- A gdzie to jest?
Popatrzya na mnie, jakbym udawa gupiego.

Morze Potworw. To samo, po ktrym


pywali
Odyse-usz, Jazon, Eneasz i wszyscy inni.
- Masz na myli Morze rdziemne?
Nie. To znaczy tak... ale nie.
Dziki za kolejn wszystko wyjaniajc odpowied.
- Suchaj, Percy, wszyscy herosi w swoich podrach
egluj przez Morze Potworw. Kiedy znajdywao si
ono na Morzu rdziemnym, zgoda. Ale podobnie jak
wszystko inne, ono take si przenosi wraz z orodkiem
mocy Zachodu.
Tak samo jak Olimp znajdujcy si nad Empire
State Building - podpowiedziaem. - i Hades pod Los
Angeles.
Wanie
Ale cae morze pene potworw... Jak mona ukryc
co takiego? Przecie miertelnicy zauwa, e dzieje si
co dziwacznego... Jakie poerane statki i tak dalej.
- Ale oczywicie, e zauwaaj. Nie rozumiej, co si
dzieje, ale wiedz, e co jest nie w porzdku z tym
kawakiem oceanu. Morze Potworw znajduje si obecnie
u wschodniego wybrzea Stanw Zjednoczonych,

dokadniej - na pnocny wschd od Florydy.


miertelni-cy nadali mu nawet nazw.
Czyby Trjkt Bermudzki?
Wanie.
Zastanowiem si nad tym. Nie byo to wcale
dziwacz-niejsze od wielu innych rzeczy, ktrych
dowiedziaem si po przybyciu po raz pierwszy do Obozu
Herosw.
Dobra. W takim razie przynajmniej wiemy, gdzie
szukac.
To nadal spory obszar, Percy. Poszukiwanie jednej
malekiej wysepki na morzu penym potworw...
Ej, od czego jestem synem pana mrz. To mj
ywio. Bdzie bardzo trudno?
Annabeth cigna brwi.
Musimy porozmawiac z Tantalem i uzyskac zgod na
misj. A on odmwi.
Nie, jeli wyjedziemy z tym wieczorem przy ognisku
na oczach wszystkich. Cay obz to usyszy. Bd na
niego naciskac. Nie bdzie mg odmwic.
- Moe w gosie Annabeth pojawia si nutka nadziei.
Lepiej pospieszmy si z tym zmywaniem. Moesz
podac mi rozpylacz lawy?
Wieczorem przy ognisku domek Apollina prowadzi
piewy. Robili, co mogli, eby dodac nam ducha ale nie
byo to atwe po przedpoudniowym ataku ptakw.
Sie-dzielimy wszyscy w pokrgu na kamiennych
scho-dach, piewajc bez wielkiego przekonania i
przygl-dajc si pomieniom ogniska, podczas gdy
Apollinowe chopaki brzdkali w liry i gitary.

Odpiewalimy wszystkie typowe kawaki obozowe:


Hej, ha! Nektaru najej!, Jutrzenki ju dogasa blask,
Pytia blues. Ognisko jest zaczarowane: im goniej si
piewa, tym wyej wzbijaj si pomienie, zmieniajc
kolory i temperatur w zalenoci od nastroju
zebra-nych. W radosne wieczory widziaem ogie
strzelajcy na szec metrw wzwy, jasnoczerwony i tak
gorcy, e lece najbliej kiebaski pkay w arze.
Teraz pomie-nie sigay marne ptorametra, byy letnie
i miay blad barw.
Dionizos opuci nas wczenie. Wytrzyma kilka
pieni i zacz narzekac, e nawet remik z Chejronem by
bar-dziej pasjonujc rozrywk. Nastpnie rzuci
Tantalowi pene niesmaku spojrzenie i powlk si w
stron Wielkiego Domu.

Cudownie! oznajmi Tantal, kiedy


wybrzmiaa
ostatnia pie.
Podszed niedbaym krokiem do ognia, trzymajc
patyk z nabit kiebask, jakby to robi co dnia. Zanim
jednak jej dotkn kiebaska spada z kijka. Tantal
natychmiast skoczy za ni, ale ona wolaa popenic
samobjstwo i rzucia si w ogie.
- Dobra! A teraz ogoszenia co do jutrzejszych zajc.
- Prosz pana - odezwaem si.
Tantal zmry oczy.

Nasz podkuchenny ma co do powiedzenia?


Od strony grupy Aresa dao si syszec szydercze
chichoty, ale nie zamierzaem dopucic do tego, eby
ktokolwiek zgasi mnie w taki sposb. Wstaem i

zerknem na Annabeth. Bogom niech bd dziki za jej


wsparcie.
- Mamy pomys, jak ocalic obz - oznajmiem.
Zapada martwa cisza, ale wiedziaem, e wszyscy
czekaj niecierpliwie na dalszy cig, poniewa pomienie
rozbysy t barw.
- Doprawdy - odpowiedzia beznamitnie Tantal. - Jeli
ma to jakikolwiek zwizek z rydwanami...
Zote Runo przerwaem mu. - Wiemy gdzie ono jest.
Pomie buchn na pomaraczowo. Zanim Tantal
zdoa mnie powstrzymac, wyrzuciem z siebie wszystko
na temat mojego snu z Groverem na wyspie Polifema.
Annabeth wstaa i przypomniaa wszystkim do czego
zdolne jest Runo. W jej ustach brzmiao to jako bardziej
przekonujco.
Runo moe ocalic obz - oznajmia. Jestem tego
pewna.
- Bzdura - odpar Tantal. - Nie potrzebujemy adnego
ocalenia.
Wszyscy wbili w niego wzrok, a poczu si niepewnie.
A poza tym - doda szybko - Morze Potworw? To
nie-zbyt dokadne dane. Nie macie nawet pojcia, gdzie
zaczc poszukiwania.
Owszem, mamy - oznajmiem.
Annabeth spojrzaa na mnie.
- Masz? - szepna.
Przytaknem, bo Annabeth przypomniaa mi o czym,
kiedy wspomniaa staruchy. Podana przez nie
informa-cja wydawaa mi si wczeniej pozbawiona
sensu. Ale teraz...

- 30, 31, 75, 12 - powiedziaem.


Wspaniaaale - odrzek Tantal. - Dzikujemy, e
raczye si z nami podzielic tymi bezsensownymi
liczbami.
- To musz byc wsprzdne - powiedziaem. - Dugoc i
szerokoc geograficzna. Miaem to, na... no... na
geografii.
Nawet Annabeth popatrzy a na mnie z uznaniem.
30 stopni i 31 minut szerokoci pnocnej, 75 stopni i
12 minut dugoci zachodniej. On ma racj! Staruchy
poday nam wsprzdne. To musi byc gdzie na
Atlantyku, na wschd od Florydy, Morze Potworw.
Prosimy o przydzielenie zadania!
Zaczekaj, dziecko - odpowiedzia Tantal.
Obozowicze podjli jednak jej sowa jak pie.

Przydziel zadanie! Przydziel


zadanie!
Pomienie buchny do gry.
- To niepotrzebne! - upiera si Tantal.

PRZYDZIEL ZADANIE! PRZYDZIEL


ZADANIE!
- wietnie! krzykn w kocu Tantal, a oczy
byszcza-y mu gniewnie - Dzieciarnia chce, ebym
przydzieli zadanie?

TAK!
- Doskonale - powiedzia. - Pozwol bohaterowi udac
si w niebezpieczn podr, odzyskac Zote Runo i
przynie je do obozu. Chyba e wczeniej zginie.
Poczuem podniecenie. Nie pozwol, aby Tantal mnie
wystraszy. Tego wanie potrzebowaem. Pjd
urato-wac
Grovera i obz. Nic mnie nie powstrzyma.

Pozwol naszemu bohaterowi skonsultowac si

z
Wyroczni! - oznajmi Tantal. - I wybrac dwch
towarzyszy podry. Wybr bohatera jest chyba
oczywisty.
Tantal spojrza na Annabeth i na mnie, jakby
zamierza obedrzec nas ywcem ze skry.

Bohaterem powinien byc kto, kto zyska


szacunek
wrd obozowiczw, kto wykaza si sprytem w wycigu
rydwanw i odwag w obronie obozu. To ty
poprowa-dzisz t wypraw... Clarisse!
Ogie zamigota tysicem najrniejszych barw.
Mieszkacy domku Aresa wiwatowali i tupali.
CLARISSE! CLARISSE!
Clarisse wstaa, wyranie oszoomiona. Nastpnie
przekna lin i wypiea dumnie pier.
Przyjmuj zadanie!
Ej e! krzyknem. - Grover to mj kumpel. To ja
miaem sen.
Siadaj! - krzykn kto z grupy Aresa. - Ty miae
swoje pic minut w zeszym roku.
Aha, on znowu chce byc w centrum uwagi! dorzuci
kto inny.
Clarisse spojrzaa na mnie ze zoci.

Przyjmuj zadanie! powtrzya. Ja,


Clarisse,
crka Aresa, ocal obz!
Dzieci Aresa wiwatoway jeszcze goniej. Annabeth
usiowaa protestowac, poparli ja inni z grupy Ateny.
Wszyscy zaczli brac strony - krzyczc, kcc si i
obrzucajc kiebaskami. Ju byem przekonany, e

zmieni si to w otwart wojn na pieczone ziemniaki,


kiedy Tantal wrzasn:

Spokj bachory!
Jego ton zadziaa nawet na mnie.

Siadac! - rozkaza. - Opowiem wam


straszn
histori.
Nie mielimy pojcia do czego zmierza, ale wszyscy
niechtnie powrcilimy na miejsca. Emanujca od
Tantala zowroga aura bya rwnie mocna jak u kadego
potwora, z jakim miaem do czynienia.

Pewnego razu y sobie ludzki krl, ktry by


szczeglnie umiowany przez bogw! - Tantal pooy
sobie rk na piersi, uznaem wic, e mwi o sobie.
- Ten krl - cign. - bywa nawet zapraszany na
uczty na Olimpie. Kiedy jednak prbowa wyniec nieco
ambrozji i nektaru na ziemi, eby rozgryc receptur
-wiecie, chodzio tylko o jedn ma ciutk - bogowie go
ukarali. Wygnali go na zawsze ze swoich paacw! Jego
wasny lud wymiewa si z niego! Wasne dzieci z niego
drwiy! A wierzcie mi, obozowicze, mia okropne dzieci.
Dzieci zupenie takie jak - wy!
Wskaza zakrzywionym palcem kilkoro spord
suchajcych go obozowiczw, w tym rwnie mnie.
I wiecie co ten kr zrobi ze swoimi niewdzicznymi
dziecmi? - spyta Tantal cicho. - Wiecie, jak odpaci
bogom za okrutn kar, jaka go spotkaa? Zaprosi
Olimpijczykw na uczt w swoim paacu, eby pokazac
im, e nie ywi urazy. Nikt nie zauway, e nigdzie nie
byo dzieci. A kiedy bogowie dostali swj posiek,
zgadnijcie, co byo w potrawce?

Nikt nie odway si odpowiedziec. Pomie mia


teraz ciemnogranatow barw, rzucajc na wy kr zy
wio-n twarz Tantala przeraliwe cienie.
Bogowie oczywicie ukarali go po mierci zakraka
Tantal. - Pewnie, e ukarali. Ale on mia chwil
satysfa-kcji, nie? Jego dzieci nigdy wicej mu nie
odpyskoway ani nie podwaay jego autorytetu. I wiecie
co? Sysza-em plotk, e duch tego krla zamieszka na
tym wanie obozie, czekajc na okazj zemsty dla
niewdzi-cznych, buntowniczych dzieciach. A zatem...
kto jeszcze ma jakie zastrzeenia co do wysania
Clarisse na misj?
Milczenie.
Tantal skin na Clarisse.
- Wyrocznia, moja droga. Prosz bardzo.
Clarisse przestpowaa niespokojnie z nogi na nog,
jakby nawet ona nie pragna chway za cen bycia
ulubienic Tantala.
- Prosz pana...
Id! - warkn.
Ukonia si niezgrabnie i pobiega w stron
Wielkiego Domu.
- A co z tob, Percy Jacksonie? - zamyli si Tantal. Nie masz nic do powiedzenia, kuchto?
Nic nie odpowiedziaem. Nie zamierzaem mu dac
okazji do ukarania mnie po raz kolejny.
- Doskonale - powiedzia Tantal. - Przy okazji
przypo-minam: nikt nie opuszcza terenu tego obozu bez
mojego pozwolenia. Kady, kto sprbuje... No c, jeli
przeyje prb, to bdzie mia wieczysty zakaz wstpu,

ale do tego raczej nie dojdzie. Od dzi harpie bd


pilnoway rozkadu dnia, a one s zawsze godne!
Dobranoc, drodzy obozowicze. Miych snw.
Tantal machn rk i ogie zgas, a my powleklimy
si ku naszym domkom w ciemoci.
Nie byem w stanie nic wytumaczyc Tysonowi.
Wiedzia, e jest mi przykro. e chciaem wyruszyc na
wypraw, a Tantal mi nie pozwoli.
I tak pjdziesz? - spyta.
- Nie wiem - przyznaem. - To byoby trudne. Bardzo
trudne.
- Pomog ci.
- Nie. Nie... nie mgbym prosic ci o co takiego,
wielkoludzie. To zbyt niebezpieczne.
Tyson spojrza na lece na jego kolanach kawaki
metalu, z ktrych co skada: spryny, kka zbate i
drobne druciki. Beckendorf da mu troch narzdzi i
czci zapasowych i teraz Tyson spdza wieczory na
majsterkowaniu, choc nie mogem pojc, w jaki sposb
jego wielkie apska s w stanie posugiwac si tak
drob-nymi przedmiotami.

Co budujesz? - zapytaem.
Tyson nie odpowiedzia. Za to z gbi jego garda
wydo-by si aosny jk.
Annabeth nie lubi cyklopw. Ty... nie chcesz mnie na
wyprawie?
Och, to nie o to chodzi - powiedziaem bez
przekona-nia. - Annabeth ci lubi. Naprawd.

Przypomniao mi si, e Grover, podobnie jak wszyscy


satyrowie, umie odczytywac ludzkie emocje.
Zastana-wiaem si, czy cyklopi maj tak samo.
Tyson zawin to, nad czym pracowa, w kawaek
ceraty. Uoy si na ku i przycisn swoje zawintko
do piersi, jakby to by pluszowy mi. Kiedy odwrci si
do ciany, zobaczyem na jego plecach te dziwaczne
blizny... jakby kto przejecha po nim traktorem. Po raz
nie wiem ktry zastanowio mnie, co go tak poranio.

Tatu zawsze si o mnie troszczy - pocign


nosem.
Ale... myl. e byo mu przykro, e ma dziecko cyklopa.
Nie powinienem si w ogle urodzic.
- Przesta tak mwic! Posejdon ci uzna, prawda? To
znaczy... e mu na tobie zaley... i to bardzo...
Urwaem, mylc o tych wszystkich latach, ktre
Tyson przey na nowojorskiej ulicy, mieszkajc w
kartonie po lodwce. Dlaczego uwaa, e Posejdon si o
niego troszczy? Co za ojciec pozwala, eby jego dziecko
tak yo, nawet jeli to dziecko jest potworem?

Tyson... obz to dobry dom dla ciebie. Inni te


si
przyzwyczaj. Obiecuj.
Tyson westchn. Mylaem, e mi co odpowie. Po
chwili zorientowaem si, e zasn.
Leaem na swoim ku, usiujc zamknc oczy, ale
nie mogem. Baem si, e moe mi si znw przynic
Grover. Jeli to empatyczne cze jest prawdziwe... jeli
co mu si stanie... czy ja jeszcze kiedykolwiek si
obudz?
Przez okno widziaem ksiyc w peni. Z oddali
dobie-ga szum fal. Czuem ciepy zapach pl

truskawkowych, syszaem miech driad gonicych sowy


po lesie. W tej nocy wyczuwao si jednak rwnie co
zego: chorob sosny Thalii, zatruwajc ca dolin.
Czy Clarisse zdoa ocalic Wzgrze Herosw?
Uznaem, e wicej postawibym na to e to ja dostan od
Tantala odznak Najlepszego Uczestnika Obozu.
Wstaem i wcignem na siebie jakie ubranie.
Wyj-em spod ka rcznik plaowy i szeciopak coli.
Cola bya wbrew przepisom. Na obozie nie wolno pic ani
jec niczego przyniesionego z zewntrz, ale jeli si
pogadao z kolegami z domku Hermesa i zapacio kilka
zotych drachm, mogli przemycic niemal wszystko z
najblisze- go sklepu spoywczego.
aenie po terenie po godzinie, kiedy wszyscy mieli
byc ju w domkach, rwnie byo wbrew zasadom. Jeli
zostabym zapany, bybym w niezych opaach albo
poaryby mnie harpie. Ale miaem ochot pobyc nad
oceanem. Zawsze si tam lepiej czuj. Lepiej mi si
myli. Wyszedem z domku i skierowaem si na pla.
Rozoyem rcznik tu obok linii przypywu i otwarem
puszk coli. Z niewiadomych powodw cukier i kofeina
potrafiy zawsze nieco uspokoic mj nadaktywny mzg.
Usiowaem wymylic, co by tu zrobic, eby uratowac
obz, ale nie miaem adnych pomysw. Marzyem o
tym, eby Posejdon ze mn porozmawia, da mi jak
szans czy co.
Niebo nade mn byo czyste i pene gwiazd.
Szukaem gwiazdozbiorw, ktre Annabeth nauczya

mnie rozpoz- nawac: Strzelec, Herkules, Orion, kiedy


nad sob usyszaem gos:
- Pikne, prawda?
Omal nie zachysnem si col.
Tu koo mnie sta facet w nylonowych spodenkach do
biegania i koszulce nowojorskiego maratonu. By
szczu-py i wysportowany, mia szpakowate wosy i
ajdacki umiech na twarzy. Jakbym skd go zna, ale
nie wiedziaem skd.
Z pocztku pomylaem, e moe biega wieczorem
po play i zabdzi w granice obozu. To nie powinno si
zdarzyc. Zwykli miertelnicy nie byli w stanie wejc do
doliny. Byc moe sabnca magia sosny go przepucia.
Ale w rodku nocy? Na dodatek wok nie ma nic oprcz
kilku farm i rezerwatw przyrody. Skd ten facet miaby
przybiec?
- Mog si przysic? - zapyta. - Strasznie dawno nie
siedziaem.
Jasne, wiem... obcy w rodku nocy. Zdrowy rozsdek
podpowiada: uciekaj, wzywaj pomoc itd. Ale ten
czo-wiek zachowywa si tak spokojnie, e trudno byo
si go bac.

Eee... oczywicie odpowiedziaem.


Umiechn si.
- Dzikuj, mio z twojej strony. O, coca-cola! Mog si
poczstowac?
Usiad po drugiej stronie rcznika, otworzy puszk i
pocign yk.

No... i o to chodzio. Spokj, cisza i...

W jego kieszeni rozleg si dwik telefonu


komrko-we go.
Biegacz westchn. Wyj komrk, a ja otworzyem
oczy szekoro ze zdumienia: jego telefon otaczaa
niebie-skawa powiata. A kiedy wycign antenk,
owiny si wok niej dwa stworzenia... zielone we, nie
wiksze od ddownic.
On sam nie zwraca na to uwagi. Zerkn na
wywie-tlacz i zakl pod nosem.
- Musz to odebrac. Chwileczk. - Po czym odezwa si
do telefonu: - Sucham?
I sucha. Malekie we pezay tam i z powrotem po
antence tu koo jego ucha.

Tak - powiedzia biegacz. - Tak... wiem, ale...


nie
obchodzi mnie, e jest przykuty do skay, a spy
wydzio-buj mu wtrob. Jeli nie ma numeru przesyki,
to nie jestemy w stanie jej sprawdzic... Dar dla
ludzkoci, super... Wiesz, ile my tego dostarczamy...
niewane. Suchaj, moe odelij go do Eris z dziau
obsugi klienta. Musz koczyc.
Zakoczy poczenie.
Przepraszam. Biznes z nocn poczt kwitnie. O
czym to ja mwiem...
Masz we na telefonie.

Co? A, nie gryz. Przywitajcie si... Greg,


Marta...
Greg... Marta... - odezwa si chrapliwy mski gos w
mojej gowie.
Nie bd sarkastyczny - odpowiada mu kobiecy gos.
A dlaczego? - spyta Greg. To przecie ja wykonuj
ca robot.


Och, dajmy sobie z tym spokj! - Biegacz
wsun
tele-fon z powrotem do kieszeni. - O czym to my... Ach,
tak. Spokj i cisza.
Usiad na skrzyowanych nogach, po czym zapatrzy
si w gwiazdy.

Od tak dawna nie miaem okazji odpoczc.


Odkd
wynaleziono telegraf, nic tylko popiech i popiech. Masz
jaki ulubiony gwiazdozbir, Percy?
Wci nie mogem przestac mylec o malekich
zielonych wach, ktre wrzuci do kieszeni swoich
szortw, ale odpowiedziaem:
- Hm, lubi Herkulesa.
Dlaczego?
No... mia chopak pecha. Jeszcze bardziej ni ja.
Dziki czemu czuj si nieco lepiej.
Biegacz si rozemia.
- A nie dlatego, e by silny, sawny i tak dalej?
Nie

Ciekawy z ciebie modzieniec. Co zamierzasz?


Wiedziaem doskonale o co pyta. Co zamierzasz zrobic
w kwestii Runa.
Zanim zdyem odpowiedziec, z jego kieszeni
odezwa si przytumiony gos wa o imieniu Marta:
Mam Demeter na dwjce.
- Nie teraz - powiedzia biegacz. - Powiedz, eby
zosta-wia wiadomoc.
Nie spodoba jej si to. Jak ostatnio kazae jej czekac,
kwiaty w przesyce zwidy.
- Powiedz jej, e mam spotkanie! - Biegacz przewrci
oczami. - Wybacz, Percy. Mwie, e...

Poka mu! - poprosia Marta. - Nie pamitam kiedy


ostatnio byam peno wymiarowa!
Nie suchaj jej! - zaprotestowa Greg. - Ona tylko chce
si popisac!
Mczyzna wycign ponownie telefon.
- Pierwotna forma, prosz.
Komrka rozbysna na niebiesko i rozcigna si w
ptorametrowy drewniany kij z gobimi skrzydekami
na samej grze. Greg i Marta, bdcy teraz cakiem
sporymi zielonymi wami, owiny si wok laski. To
by kaduceusz, symbol domku numer jedenacie.
Serce skoczyo mi do garda. Wiedziaem ju, kogo
swoim elfim wygldem przypomina mi ten biegacz o
nieco ajdackim byskiem w oku...
Jeste ojcem Luke'a - powiedziaem. - Hermesem.
Bg wyd usta. Wbi kaduceusz w piasek, jakby to
by kijek od parasola plaowego.
"Ojciec Luke'a". Tak to ludzie raczej mnie nie
nazywaj. Bg zodziei, owszem. Bg posacw i
podrni-kw, jeli chc byc uprzejmi.
Bg zodziei jest jak najbardziej na miejscu - oznajmi
Greg.
Nie przejmuj si Gregiem. - Marta wysuna ku mnie
jzyk. - Jest wredny, poniewa Hermes woli mnie.
- Nieprawda!
- Prawda!
- Zachowujcie si ostrzeg je Hermes albo zamieni
was z powrotem w komrk i wcz alarm wibracyjny! A
ty, Percy, wci nie odpowiedziae na moje pytanie. Co
zamierzasz zrobic w kwestii misji?

- N-nie mam pozwolenia na misj.


Owszem, nie masz. Czy to ci powstrzyma?
Chc pjc. Musz uratowac Grovera.
Hermes si umiechn.
- Znaem kiedy chopaka... o, sporo od ciebie
modsze-go. Waciwie to niemowlaka...
Zaczyna si - odezwa si Greg. znowu bdzie gada o
sobie.
Zamknij si! - warkna Marta. - Chcesz przejc w
tryb wibracji?
Hermes nie zwraca na nich uwagi.
- Pewnej nocy, kiedy matka tego chopca nie
patrzya, wymkn si z jaskini i ukrad stado nalece
do Apollina.
I zosta zmielony w drobny mak?
- Hmmm... nie. Po prawdzie wszystko skoczyo si
cakiem niele. eby wynagrodzic mu t kradzie,
cho-piec da Apollinowi wynaleziony przez siebie
instrument - lir. Apollo tak si zachwyci muzyk, e
zapomnia o gniewie.

A jaki mora pynie z tej historii?


- Mora? spyta Hermes. - Na bogw, traktujesz to
jak bajk. A to najprawdziwsza prawda. Czy z
prawdziwej historii ma pync mora?
- Yyy...
Co powiesz na to : kradzie nie zawsze jest za?
Nie sdz, eby spodobao sie mojej mamie.
Szczury s pyszne - podpowiedzia Greg.
A co to ma wsplnego z opowieci?- spytaa Marta.
Nic - odpowiedzia Greg - ale jestem godny.

Ju wiem - powiedzia Hermes. Modzi ludzie nie


zawsze suchaj polece, ale jeli im si powiedzie i
zrobi co wspaniaego, czasem udaje im si uniknc
kary. Co na to powiesz?
Podpowiadasz, e powinienem mimo wszystko
ruszyc na wypraw powiedziaem - nawet mimo braku
pozwo-lenia?
Oczy Hermesa rozbysy.

Marto, czy mog prosic o pierwsz teczk?


Marta otworzya pyszczek... i otwieraa go dopki nie
zrobi si szeroki jak moje rami. Nastpnie wyplua
stalowy pojemnik - starowiecki termos z czarn
plasti-kow pokrywk. Na jego boku byy wymalowane
na czerwono i to sceny mitologiczne: heros zabijajcy
lwa i tene heros unoszcy w powietrze trzygowego psa
Cerbera.
To Herakles - powiedziaem. - Ale jak...
Jak daj, to bierz, jak bij, to uciekaj... - zadrwi
Hermes. To przedmiot kolekcjonerski. Z Archiwum H,
sezon pierwszy.
- Z Archiwum H?
- Boski materia - westchn Hermes. - Z czasw,
zanim TV Hefajstos przerzucia si na programy
rozrywkowe. Oczywicie ten termos byby wart znacznie
wicej, gdybym mia pudeko na kanapki do kompletu...
Albo gdyby Marta nie trzymaa go w pysku - dorzuci
Greg.
Dostaniesz za to! - Marta zacza gonic go wok
kadu-ceusza.

Chwileczk - powiedziaem. - Dajesz mi to

w
prezeircie?

Jednym z dwch - odpar Hermes. No ju,


we.
Omal nie upuciem termosu, poniewa z jednej
strony by lodowato zimny, z drugiej za wciekle gorcy.
Naj-dziwniejsze byo to, jakkolwiek obracaem termos,
zawsze by zimny od strony oceanu... od pnocy...

To kompas! - zawoaem.
Hermes wyglda na zaskoczonego.

Bardzo sprytne. Nigdy mi to nie przyszo do


gowy.
Jego zamierzone przeznaczenie jest nieco bardziej
powa-ne. Odetkaj go, a wypucisz wiatry z dowolnej
strony wiata, eby przyspieszyc podr. Nie teraz! I
prosz, kiedy zechcesz to zrobic, odkrc zakrtk tylko
troszk. Wiatry s troche jak ja - zawsze w ruchu. Gdyby
wszystkie cztery wydostay si naraz... Och, jestem
pewny, e bdziesz ostrony. A gdzie mj drugi prezent?
Greg?
Ona mnie dotyka - poskary si Greg. Oboje z Mart
lizgali si po kaduceuszu.

Ona ci zawsze dotyka - zwrci uwag Hermes.


Jestecie spleceni. A jeli zaraz nie przestaniecie, to
znowu si zawiecie w supe.
We przerway zapasy.
Greg rozsun szczki i wyplu nie wielk plastikow
buteleczk napenion witaminowymi pastylkami do
ucia.

Chyba artujesz - powiedziaem. - Czy one


maj
ksztat minotaurw?
Hermes wzi buteleczk i ni potrzsn.

Cytrynowe, owszem. Winogronowe s chyba w


ksztacie Erynii. A moe hydr? W kadym razie s
bardzo potne. Nie zaywaj ich, jeli nie bdziesz
naprawd potrzebowa.
A po czym poznam, e naprawd potrzebuj?
Uwierz mi, bdziesz wiedzia. Dziwiec
podstawo-wych witamin, mineraw, aminokwasw...
Wszystko, czego potrzeba, eby poczuc si znw sob.
Rzuci we mnie buteleczk.

Yyy, dzikuj. - powiedziaem. - Ale


powiedz mi,
Panie Hermesie, dlaczego mi pomagasz?
Umiechn si do mnie melancholijnie.

Moe dlatego, e mam nadziej, e uda ci si


uratowac wielu ludzi dziki tej wyprawie, Percy. Nie
tylko twojego przyjaciela, Grovera.
Wbiem w niego wzrok.
- Masz na myli... Luke'a?
Hermes nie odpowiedzia.
- Suchaj powiedziaem. - Znaczy si, Panie Hermesie,
dzikuj i tak dalej, ale moesz rwnie dobrze zabrac z
powrotem swoje dary. Luke'a nie da si ocalic. Nawet
gdyby udao mi si go znalec... On mi powiedzia, e
chce rozwalic Olimp na kawaki. Zdradzi wszystkich,
ktrych zna. On... on nienawidzi zwaszcza ciebie.
Hermes wpatrywa si w gwiazdy nad naszymi
gowami.
- Mj drogi mody kuzynie... Przez te tysice lat
nauczyem si jednej rzeczy na pewno: nie wolno
przekrelac nikogo z rodziny, niezalenie od tego, jak ten
kto si o to stara. Niewane, jak bardzo ci niena-widz,

jak ci zawstydzaj albo po prostu nie doceniaj twojego


geniuszu, mimo e wynalaze internet...

To ty wynalaze internet?
Pomys wyszed ode mnie - odezwaa si Marta.
Szczury s pyszne - oznajmi Greg.
- Pomys by mj - powiedzia Hermes. - Mam
oczywicie na myli internet, a nie szczury. Ale nie o to
chodzi, Percy, czy ty rozumiesz to, co mwi o rodzinie?
- N-nie... nie jestem pewny.

Kiedy zrozumiesz. - Hermes wsta i


strzepn
piasek z ng. A tymczasem musz leciec.
Masz szecdziesit nieodebranych telefonw
-podrzu-cia Marta.
I tysic trzydzieci siedem e-maili - doda Greg. - Nie
liczc ofert zniki na ambrozj zamawian online.
- A co do ciebie, Percy - powiedzia jeszcze Hermes - to
czas, w jakim musisz wypenic zadanie, jest znacznie
krtszy, ni ci si wydaje. Twoi przyjaciele powinni zaraz
tu byc... ju s.
Usyszaem Annabeth woajc mnie po imieniu zza
wydm. Gos Tysona dobiega z nieco wikszej odlegoci.
- Mam nadziej, e dobrze was spakowaem powie-dzia Hermes. - Mam pewne dowiadczenie w
podro-waniu.
Pstrykn palcami i u moich stp pojawiy si trzy
te worki eglarskie.

Oczywicie wodoodporne. Jeli adnie poprosisz,


to
twj ojciec powinien pomc wam dostac si na statek.
- Statek?

Hermes wskaza rk. Istotnie, przez zatok Long


Island zblia si wielki statek wycieczkowy. Jego biae i
zote wiata odbijay si na ciemnej powierzchni wody.
Zaczekaj - powiedziaem. - Nic z tego nie rozumiem.
Nawet nie zgadzaem si na t podr!
Na twoim miejscu podjbym decyzj w cigu
najbliszych piciu minut - poradzi mi Hermes. - Tyle
potrzebuj harpie, eby tu dotrzec i was porec. A teraz
dobranoc, kuzynie i... czy wypada mi to powiedziec?
Niech bogowie bd z tob.
Wycign rk i kaduceusz podpyn ku jego doni.
Powodzenia - powiedziaa do mnie Marta.
Przywie mi szczura - dorzuci Greg.
Kaduceusz zamieni si w telefon i Hermes wsun go
do kieszeni.
Oddali si biegiem po play. Dwadziecia krokw od
nas jego ksztat zamigota i znik, pozostawiajc mnie
samego z termosem, buteleczk pastylek witaminowych
i picioma minutami na podjcie waciwej decyzji.

R O Z D Z I A VIII
NA POKADZIE "KSINICZKI
ANDROMEDY"

Kiedy znaleli mnie Annabeth i Tyson, wpatrywaem si


w fale.
Co si dzieje? - zapytaa Annabeth. - Woae o
pomoc!
Ja te syszaem! - doda Tyson. - Syszaem jak
krzyczysz "Potwory atakuj!"
- Nikogo nie woaem - odrzekem. - Wszystko w
porzdku.

W takim razie, kto... - Annabeth zauwaya


trzy
te worki, termos i buteleczk witamin w mojej rce
Co...

Posuchajcie powiedziaem. - Nie mamy duo


czasu.
Opowiedziaem im o rozmowie z Hermesem. Zanim
skoczyem, w oddali dao si syszec skrzeczenie: patrol
zapa nasz trop.
- Percy - oznajmia Annabeth. - Musimy podjc si tej
misji.
- Wywal nas, wiesz o tym. Wierz mi, w tej dziedzinie
jestem ekspertem.
No to co? Jeli nam si nie uda to i tak nie bdzie
adnego obozu.
Tak, ale obiecaem Chejronowi...
A ja obiecaam, e bd ci strzega przed
niebezpieczestwami. Zami obietnic, jeli nie pojad
z tob! Tyson moe zostac i powiedziec im...
Chce jechac - oznajmi Tyson.

Nie! w gosie Annabeth zabrzmiaa nutka paniki.


-To znaczy... Percy, zrb co. Wiesz, e to niemoliwe.
Znw zasnatowio mnie, o co jej chodzi z tymi
cyklo-pami. Najwyraniej o czym nie chciaa mi
powiedziec.
Oboje z Tysonem wpatrywali si we mnie, oczekujc
odpowiedzi. Tymczasem statek oddala si coraz
bardziej.
Sk w tym, e jaka czstka mnie wcale nie podaa
towarzystwa Tysona. Spdziem w jego towarzystwie
ostatnie trzy dni, wykpiwany przez pozostaych
obozowiczw i wprawiany w zakopotanie milion razy
dziennie, poniewa wci mi wypominano nasze
pokrewiestwo. Potrzebowaem nieco oddechu.
Na dodatek nie miaem pojcia, czy on w ogle bdzie w
stanie nam pomc, ani te jak go pilnowac. Pewnie,
Tyson by bardzo silny, ale na miar cyklopi by wci
maym dzieckiem, umysowo odpowiednikiem siedmio -,
moe omiolatka. Wyobraaem sobie, jak panikuje i
zaczyna pakac, kiedy usiujemy przemknc
niezauwa-eni obok jakiego potwora czy co w tym
rodzaju. Mg nas wszystkich narazic na mierc. Z
drugiej strony skrzeczenie harpii si zbliao... - Nie
moemy go zostawic - zdecydowaem. - Tantal go ukae
za nasz ucieczk.
- Percy - powiedziaa Annabeth, usiujc zachowac
spokj jedziemy na wysp Polifema! Polifem to... c-yg...
c-yk... - tupna gniewnie nog. Przy caej swojej wiedzi
Annabeth bya podobnie jak ja dyslektyczk. Moglimy

spdzic ca noc usiujc poprawnie prze lite-rowac sowo


"cyklop" Wiesz co mam na myli!
Tyson moe jechac - upieraem si. - jeli tylko
chce.
Tyson zaklaska w donie.
Chc!
Annabeth spojrzaa na mnie ponuro, ale chyba
przekonaa si, e nie zmieni zdania. A moe wiedziaa,
e nie mamy czasu na ktnie.
- Niech bdzie - powiedziaa. - A jak zamierzamy si
dostac na statek?
Zawsze miaem problemy z wzywaniem mojego ojca
modlitw czy te jakkolwiek chcecie to nazwac, ale
wszedem midzy fale.
Eee... Tato? - zawoaem. - Jak leci?
- Percy! - szepna Annabeth. - Nam si spieszy!
- Potrzebujemy twojej pomocy - powiedziaem nieco
goniej. - Musimy dostac si na tamten statek, no...
zanim zostaniemy poarci i tak dalej, wic...
Z pocztku nic si nie wydarzyo. Fale rozbijay si
jak zawsze o brzeg. Skrzek harpii zdawa si dobiegac
tu zza wydm. A potem jako w odlegoci trzystu
metrw od brzegu na powierzchni morza pojawiy si
trzy biae linie, ktre zbliay si szybko do play, niczym
pazury rozrywajce ocean.
Kiedy si do nas zbliyy, piana si rozstpia i
spomidzy fal wynurzyy si by trzech biaych ogierw.
Tysona zatkao z zachwytu.
Rybie koniki!
Mia racj. Kiedy stworzenia wypezy na piasek,
zobaczyem, e tylko od przodu byy komi: tyln czc

ich tuowi stanowiy srebrzyste rybie ciaa o


poyskuj -cych uskach i tczowych petwach ogonowych.
Hipokampy! - zawoaa Annabeth. - Jakie
pikne.
Jeden z nich zara z uznaniem i trci Annabeth
pyskiem.
Pozachwycamy si pniej - powiedziaem. Chodmy!
- Mam ich! - rozleg si za nami skrzekliwy gos.
-Nie-grzeczne dzieciaki z domkw! Pora na przeksk
dla szczliwych harpii!
Pic z nich pojawio si ju nad wydmami: niedue,
pkate wiemy o pomarszczonych twarzach i ze
szpona-mi. Ich pierzaste skrzyda byy za mae w
stosunku do cia. Przypominay miniaturowe panie ze
stowki skrzyowane z ptakami dodo. Nie latay bardzo
szybko, dziki bogom, ale jak kogo dorway, potrafiy
byc wyj-tkowo wredne.

Tyson! - zawoaem. - Bierz worek!


Tyson wci gapi si z otwart buzi na hipokampy.
- Tyson!
Co?

Chod!
Z pomoc Annabeth zdoaem sprawic, e w kocu si
poruszy. Chwycilimy worki i dosiedlimy naszych
wie-rzchowcw. Posejdon musia wiedziec, e wrd
jed-cw bdzie Tyson, poniewa jeden z hipokampw
by znacznie wikszy od pozostaych - w sam raz, eby
dwigac cyklopa.
- Trzymac si! - powiedziaem.

Mj hipokamp skrci i zanurkowa midzy fale.


Rumaki niosce Annabeth i Tysona zrobiy to samo.
Harpie rzucay za nami przeklestwa, usiujc
wyciem przyzwac z powrotem swoj przeksk, ale
hipokampy pdziy po wodzie z prdkoci motorwek.
Harpie szybko pozostay w tyle i wkrtce wybrzee
Obozu Hero-sw stao si jedynie ciemniejsz smuk na
horyzoncie. Zastanawiaem si, czy jeszcze kiedykolwiek
zobacz to miejsce. Chwilowo miaem jednak na gowie
waniejsze problemy.
Przed nami majaczy ksztat liniowca naszego
autostopu na Floryd i ku Morzu Potworw.
Jazda na hipokampie okazaa si atwiejsza ni na
pegazie. Pdzilimy pod wiatr, przeamujc fale tak
gadko i pewnie, e prawie nie potrzebowaem si
trzymac.
Kiedy zbliylimy si do statku, zorientowaem si,
jaki by ogromny. Miaem wraenie, e spogldam na
wieowiec na Manhattanie. Biay kadub by wysoki na
co najmniej dziesic piter, na ktrych ustawiono
kolej-ny tuzin pokadw o jasno owietlonych balkonach i
iluminatorach. Na dziobie tu nad wod wymalowano
czarnymi literami nazw statku, owietlon
reflekto-rem. Potrzebowaem kilku sekund, eby j
odcyfrowac:
KSINICZKA ANDROMEDA
Do dziobu przymocowany by wielki gallon: wysoka na
trzy pitra kobieta w greckim chitonie, wyrzebiona w

taki sposb, e wydawaa si przykuta do statku. Bya


moda i pikna, miaa rozwiane czarne wosy, ale na jej
twarzy malowao si absolutne przraenie. Nie miaem
pojcia, po co umieszczac wrzeszczc ze strachu
ksi-niczk na dziobie statku wycieczkowego.
Przypomnia mi si mit o Andromedzie: jak zostaa
przykuta do skay przez wasnych rodzicw jako ofiara
dla morskiego potwora. Moe miaa za duo jedynek na
wiadectwie albo co. W kadym razie mj imiennik,
Perseusz, ocali j, zanim zostaa poarta, i zamieni
morskiego potwora w kamie za pomoc gowy Meduzy.
Takiemu Perseuszowi zawsze si udawao i dlatego
mama daa mi po nim imi, chocia on by synem Zeusa,
a ja Posejdona. Prawdziwy Perseusz by jednym z
nieli-cznych herosw z mitologii greckiej, ktrych
historia koczya si szczliwie. Inni umierali:
zdradzeni, pokie-reszowani, okaleczeni, otruci albo
przeklci przez bogw. Mama miaa nadziej, e udzieli
mi si szczcie Perseu-sza. Sdzc po dotychczasowych
kolejach mojego ycia, nie podzielaem jej optymizmu.
Jak si dostaniemy na pokad? - Annabeth
przekrzyczaa ryk fal, ale hipokampy najwyraniej
wiedziay, czego nam potrzeba. Przemkny wzdu
prawej burty statku, bez trudu pync przez jego potny
kliwater, i zatrzymay si przy drabince przyczepionej do
kaduba.
Panie przodem - zwrciem si do Annabeth.
Zarzucia wokrek na rami i chwycia si najniszego
szczebla. Kiedy podcigna si na drabink, jej
hipo-kamp zara na poegnanie i zanurkowa pod
wod.

Annabeth zacza si wspinac. Odczekaem a znalaza


si kilka szczebli wyej, i poszedem w jej lady.
W wodzie pozosta tylko Tyson. Jego hipokamp
krci z nim kka i fika w powietrzu, a Tyson zamiewa
si tak, e jego miech odbija si echem od kaduba
statku.
- Ciii, Tyson! - zawoaem. - Chod na gr,
wielkoludzie!
- Nie moemy zabrac Tczusia? - a umiech znik z
jego twarzy.
Wlepiem w niego wzrok.

Tczusia?
Hipokamp zara, jakby podobao si jego nowe imi.

Hmmm, musimy ic oznajmiem. - A Tczu...


no
c, nie potrafi wspinac si po drabinach.
Tyson pocign nosem. Przytuli twarz do grzywy
hipokamp a.

Bd za tob tskni, Tczusiu!


Hipokamp wyda tak aosny dwik, e mgbym
przysic, e paka.
Moe si jeszcze zobaczymy - podpowiedziaem.
O tak! - zawoa Tyson, oywiajc si natychmiast. Jutro!
Nie skadaem adnych obietnic, ale w kocu udao mi
si przekonac Tysona, eby si poegna i chwyci za
szczebel. Hipokamp o imieniu Tczu wyda ostatnie
smutne renie, zrobi salto i zanurkowa w morzu.

Drabinka prowadzia na pokad gospodarczy, gdzie


zoono te odzie ratunkowe. Po obu stronach
znajdo-way si zaryglowane podwjne drzwi, ktre
Annabeth zdoaa otworzyc za pomoc noa i sporej
dawki staro-greckich przeklestw.
Wyobraaem sobie, e bdziemy musieli si
przemyka jako pasaerowie na gap i tak dalej, ale
kiedy sprawdzilimy kilka korytarzy i wyjrzelimy z
balkonu na gwn promenad otoczon zamknitymi
sklepami, zaczo do mnie docierac, e nie mamy si
przed kim chowac. To znaczy, oczywicie, e by rodek
nocy ale przemierzylimy prawie p dugoci statku i nie
natknlimy si na nikogo. Minlimy ze czterdzieci
albo picdziesit drzwi do kajut, zza ktrych nie
docho-dzi najcichszy dwik.

To statek widmo mruknem.


- Nie odpowiedzia Tyson, przekadajc w palcach
rzemyk swojego worka Bardzo brzydko pachnie.
Annabeth zmarszczya nos.
Nic nie czuj.
Cyklopi sjak satyrowie wyjaniem. - Wyczuwaj
wchem potwory. Zgadza si, Tyson?
Pokiwa nerowo gow. Teraz kiedy znalelimy si
poza Obozem Herosw, Mga znw znieksztacia jego
twarz. Musiaem dokadnie skupic wzrok, eby dostrzec
jedno oko zamiast dwch.
Okej powiedziaa Annabeth. - Co dokadnie
wyczuwasz?
Co niedobrego - odzek Tyson.
Super - mrukna. - To wszystko wyjania.

Znalelimy si na pokadzie nad basenem. Wok


niego stay rzdy pustych lerzakw, a bar zamykaa
druciana siatka. Nad koyszc si w rytm porusze
statku wod w basenie unosia si niesamowita
powiata.
Nad nami, z przodu i z tyu, znajdoway si kolejne
atrakcje: cianka wspinaczkowa, pole do minigolfa,
obracajca si restauracja, ale nie byo adnych ladw
ycia.
A jednak... wyczuwaem co znajomego. Co
niebezpie-cznego. Miaem wraenie, e gdybym nie by
tak zmczony i gdyby przez dug noc nie wypalia si we
caa mnie adrenalina, byc moe bybym w stanie
odgadnc, co tu nie gra.
- Potrzebujemy kryjwki - oznajmiem. - Bezpiecznego
miejsca, gdzie bdziemy mogli si przespac.
Spac zgodzia si sennie Annabeth.
Zbadalimy jeszcze kilka korytarzy, a wreszcie
znale-lismy pusty apartament na poziomie dziewitym.
Drzwi byy otwarte, co wydawao mi si dziwne. Na
stoliku sta koszyk z czekoladkami, na szafce nocnej
schodzona butelka cydru, a na kadej poduszce leaa
mitwka zaopatrzona w karteczk z odrcznym
napisem "Miej podry!".
O
tworzylimy po raz pierwszy worki i
stwierdzilimy, e Hermes istotnie zadba o wszystko:
ubrania na zmia-n, kosmetyki, prowiant, portfele pene
pienidzy i sakiewki ze zotymi drachmami. Udao mu
si nawet zapakowac ceratowy toboek Tysona z jego
narzdziami i kawakami metalu oraz bejsbolwk

niewidk Anna-beth, dziki czemu oboje poczuli si od


razu lepiej.
Bd tu obok - oznajmia Annabeth. - I
pamitajcie
chopcy, eby nic nie jec i nie pic.
Uwaasz, e to zaklte miejsce?
Zmarszczya brwi.
- Nie wiem. Co tu jest nie w porzdku. Lepiej...
bdcie ostroni.
Zamknlimy drzwi na klucz.
Tyson pad na kanap. Przez chwil duba co przy
swoich kawakach metalu - ktrych nadal nie chcia mi
pokazac ale wkrtce zacz ziewac. Wreszcie zawin
wszystko w cerat i zasn.
Leaem na ku i gapiem si przez iluminator.
Wydawao mi si, e sysz gosy na korytarzu, jakie
szepty. Wiedziaem, e to niemoliwe. Przeszlimy si
przez cay statek i nie widziaem nikogo. Ale gosy nie
daway mi spac. Przypomniaa mi si moja podr do
Podziemia i szepty duchw zmarych, przepywajcych
wok nas.
W kocu zmczenie wzio gr. Zasnem... i
przyni mi si najgorszy z dotychczasowych koszmarw.
Staem w grocie na skraju ogromnej przepaci. Znaem to
miejsce a za dobrze. Wejcie do Tartaru. Rozpozna-em
te lodowaty miech rozlegajcy si echem w ciemnoci
pode mn.

Czyby to by nasz mody bohater? - gos brzmia tak


jakby kto przejecha ostrzem noa po kamieniu. - W
drodze ku nastpnemu wielkiemu zwycistwu.
Miaem ochot wrzasnc do Kro nos a, eby zostawi
mnie w spokoju. Wycignc Orkana i powalic go. Ale nie
byem w stanie si ruszyc. A nawet gdybym by, jak
miabym zabic co, co ju kiedy zostao zniszczone
-pocwiartowane i wrzucone w wieczny mrok?
Nie pozwl, abym ci powstrzyma - powiedzia tytan.
Moe tym razem jak poniesiesz klsk, zasna to wisz si,
czy warto byc sug bogw. W jaki sposb twj ojciec
okaza ci ostatnio zainteresowanie?
Jego miech wypeni jaskinie i nagle sceneria si
zmienia.
Staem w innej grocie sypialni i wizieniu Grovera
wewntrz nory cyklopa.
Grover siedzia przy krosnach w zabrudzonej sukni
lubnej, szaleczo rozpltujc wtki nie ukoczone go
trenu.
- Kruszynko! - zawoa potwr zza gazu.
Grover zaskowyta i zacz ponownie splatac wtki.
Grota zatrzsa si, kiedy gaz przetoczy si na bok.
W przejciu stan cyklop tak olbrzymi, e Tyson by
przy nim karzekiem. Mia ostre tawe zby i skate
rce tak wielkie jak ja cay od stp do gw. Ubrany by w
wyblaky fioletowy podkoszulek z napisem WIATO-WA
WYSTAWA OWIEC 2001. Musia miec ponad cztery
metry wzrostu, ale najbardziej charakterystyczne byo
ogromne pokryte bielmem, bliznami i siatk kata-rakt

oko. Jeli nawet nie by cakiem lepy, to niewiele


brakowao.
Co tam robisz? - zapyta potwr.
Nic takiego! - odpar Grover falsetem. - Tkam mj
lubny tren, jak widzisz.
Cyklop wsun rk do groty i maca dookoa, dopki
nie natkn si na krosna. Wzi w palce tkanin.
Nie jest ani troch duszy!
Ale oczywicie, e jest, mj kochany. Widzisz?
Doda-am co najmniej kilka centymetrw.
Kolejny polizg! - rykn potwr, po czym zacz
wszyc. - Piknie pachniesz! Jak koza!
Och - Grover zmusi si do cichego chichotu. Podoba ci si? To Eau de Chevre. Uywam specjalnie dla
ciebie.
Mmniamm! - Cyklop wyszczerzy zby. Pachnie
niezwykle smakowicie!
Ale z ciebie flirciarz!
Koniec z opnieniami!
Ale kochany, przecie jeszcze nie skoczyam!
- Jutro!
- Nie, nie. Jeszcze dziesic dni.
- Pic!
No to... niech bdzie siedem. Skoro nalegasz.
Siedem! To mniej ni pic, prawda?
Oczywicie. Wanie tak.
Potwr zawarcza najwyraniej niezadowolony z
uka-du, ale pozostawi Grovera z warsztatem tkackim i
prze-sun gaz z powrotem na miejsce.

Grover zamkn oczy, nadal drc. Odetchn gboko


starajc si uspokoic nerwy.
Pospiesz si Percy! mrukn. - Prosz, prosz,
prosz!
Obudzi mnie gwizd i gonik na statku - mwi w nim
jaki niezwykle rozradowany kole z australijskim
akcentem.

Dzie dobry, pasaerowie! Dzi cay dzie


spdzimy
na morzu. Mamy doskona pogod na imprez
karaib-sk przy basenie! I nie zapominajcie o moliwoci
wygrania w bingo miliona dolarw o godzinie pierwszej
w sali Krakena! A dla naszych specjalnych goci
cwicze-nia w amaniu gnatw na promenadzie!
Usiadem na ku.

Co on powiedzia?
Tyson pomrukiwa, wci nieco senny. Lea na
brzuchu na swoim ku, ze stopami zwisajcymi tak
daleko za krawdzi, e sigay azienki.
- Ten radosny czowiek... mwi co o apaniu
kwiatw?
Miaem nadziej, e to ja si przesyszaem, ale
usyszaem natarczywe pukanie do drzwi midzy
poko-jami apartamentu. Annabeth wsuna gow przez
szpar. Jej jasne wosy byy potargane.
- wiczenia w amaniu gnatw?
Kiedy ju si ubralimy, wyruszylimy na zwiedzanie
statku i ku wielkiemu zdumieniu ujrzelimy innych
ludzi. Koo tuzina starszych obywateli zmierzao na

niadanie. Jaki tatu prowadzi dzieci na poranne


pywanie w basenie. Po pokadzie przechadzali si
czonko-wie zaogi w nienobiaych mundurach,
salutujc pasaerom.
Nikt nie pyta, kim jestemy. Nikt nie zwraca na nas
szczeglnej uwagi. Co jednak nie byo w porzdku.
Kiedy mijaa nas rodzina w strojach kpielowych,
ojciec zwrci si do swoich dzieci:
Jestemy na wycieczce. Trzeba si dobrze bawic.
Tak, tatusiu. - odpowiedziaa trjka dzieci jednym
gosem. - Jest fajowo. Popywamy w basenie.
I si oddalili.
- Dzie dobry - zwrci si do nas mczyzna z zaogi,
byskajc oczami. - Wszyscy doskonale si bawimy na
pokadzie "Ksiniczki Andromedy". Miego dnia.
I odszed w swoj stron.
- Percy, to jest dziwne - szepna do mnie Annabeth Oni wszyscy s w jakim transie.
W tej chwili minlimy jadalni i dostrzeglimy
pierwszego potwora. By to piekielny ogar - czarny
mastiff oparty apami o bufet, z pyskiem zanurzonym w
jaje-cznicy. Musia byc mody, poniewa jak na swoj
ras by niewielkich rozmiarw: nie wikszy od
niedwiedzia grizzly. Mimo to jego widek zmrozi mi
krew. Kiedy jego pobratymiec o mao mnie nie zabi.
Najdziewniejsze byo to, e para w rednim wieku
staa w kolejce tu za piekielnym psem, czekajc
cierpli-wie na swoje porcje jajek. Najwyraniej nie
dostrzegali nic niepokojcego.

Nie jestem godny - wymamrota Tyson.

Zanim Annabeth albo ja zdylimy zareagowac na


jego sowa, gdzie dalej w korytarzu rozleg si syk:
Szeciu nassstpnych doczyo wczoraj.
Annabeth wskazaa rozpaczliwie
najblisz
kryjwk - damsk toalet i wszyscy troje wskoczylimy
do rodka. Byem tak przeraony, e nawet nie przyszo
mi do gowy zakopotanie.
Co a raczej dwa cosie przesuny si wzdu drzwi
azienki, wydajc dwik, jakby kto pociera papierem
ciernym o dywan.

Tak jessst - odpar drugi gadzi gos. On ich


przyciga. Szszszybko ronie w sssi.
Dwa cosie wpezy do jadalni z lodowatym sykiem, ktry
mona uznac za wowy miech. Annabeth spojrzaa na
mnie.
- Musimy si std wydostac.
Mylisz, e mam ochot siedziec w damskim kiblu?
Mam na myli statek, Percy! Musimy si wydostac
ze statku!
Bardzo brzydko pachnie zgodzi si z ni Tyson. - I
psy zjadaj wszystkie jajka. Annabeth ma racj.
Musi-my zmykac i z toalety, i ze statku.
Wzdrygnem si. Skoro Annabeth i Tyson
autentycz-nie zgadzali si w jakiej sprawie, to chyba
powinienem ich suchac.
W tej samej chwili usyszaem kolejny gos gdzie na
zewntrz - taki, ktry zmrozi mnie jeszcze bardziej ni
jakikolwiek potwr.
- ... tylko kwestia czasu. Nie poganiaj mnie, Agriosie.

To bez wtpienia by Luke. Nigdy nie zapomn tego


gosu.
Nie poganiam ci! - warkn kto inny. Jego gos
brzmia niej i bardziej gniewnie ni Luke'a. - Mwi
tylko, e jeli to nie wypali...
Wypali rzuci Luke. - Oni zapi przynt. Chod
musimy si dostac do kapitaskiej kajuty i sprawdzic
skrzyni.
Gosy si oddaliy.

Zwiewamy? Ju? - szepn lkliwie Tyson.


Wymienilimy spojrzenia z Annabeth i powzilimy w
milczeniu decyzj.
- Nie moemy - powiedziaem Tysonowi.
- Musimy si dowiedziec, co knuje Luke - zgodzia si
Annabeth. - A jeli si uda, to pokonamy go, zakujemy w
acuchy i zacigniemy na Olimp.

ROZDZIA

IX

NAJGORSZA IMPREZA RODZINNA W


MOIM YCIU

Annabeth zgosia si na ochotnika, e pjdzie sama, bo


ma czapk niewidk, ale przekonaem j, i to zbyt
niebezpieczne. Albo idziemy wzyscy, albo nikt. - Nikt!
zagosowa Tyson. - Dobrze? W kocu jednak poszed z
nami, gryzc nerwowo swoje ogromne paznokcie.
Zatrzymalimy si w naszym apartamencie tylko po to,
eby zabrac rzeczy. Uznali-my, e niezalenie od
rozwoju wypadkw, kolejny nocleg moe nie wypac
nam na pokadzie tego nawiedzonego statku, nawet jeli
mona tu wygrac milion w bingo. Upewniem si, e
Orkan jest w kieszeni, a witaminy i termos otrzymane od
Hermesa znajduj si na samym wierzchu worka. Nie
chciaem, eby Tyson wszystko dwiga, ale on si
upar, a Annabeth powiedziaa, e mam si nie
przejmowac. Tyson moe nosic na ramieniu trzy pene
worki rwnie atwo, jak ja nosibym zwyky plecaczek.
Przemknlimy si korytarzami, kierujc si wedug
rozmieszczonych co jaki czas planw statku ku kabinie
kapitaskiej. Niewidzialna Annabeth robia za patrol.
Chowalimy si, ilekroc kto nas mija, ale wikszoc
ludzi, ktrych widzielimy, naleaa do kategorii
otpiaych pasaerw o szklistych oczach.
Kiedy wrapalimy si po schodach na pokad numer
trzynacie, gdzie wedug planw miaa si znajdowac
kapitaska kajuta, Annabeth sykna:
- Kryc si! - i wepchna nas do szafki z zapasami.
Korytarzem zbliao si kilku mczyzn.
- Widziae tego etiopskiego drakona w adowni? spyta jeden z nich.

Drugi si rozemia.

Owszem, imponujcy.
Annabeth pozostawaa niewidzialna, ale cisna
mnie mocno za rami. Miaem wraenie, e skd znam
gos tego drugiego faceta.

Syszaem, e maj dostarczyc jeszcze dwa powie-dzia ten znajomy gos. - Jeli bdzie ich
przybywac w takim tempie to, chopie... nie ma mocnych!
Gosy si oddaliy.

To by Chris Rodriguez! - Annabeth cigna


bejsbolwk i staa si widzialna. - Pamitasz... z domku
jedenastego.
Rzeczywicie by kto taki w zeszym roku. Nalea do
tych nieokrelonych obozowiczw, ktrzy utknli w
domku Hermesa, poniewa olimpijski rodzic nigdy ich
nie uzna. Uwiadomiem sobie, e w tym roku nie
widziaem na obozie Chrisa.

Co tu robi inny heros?


Annabeth pokrcia gow, najwyraniej
zaniepokojona.
Przesuwalimy si dalej korytarzem. Nie
potrzebowa-em ju planu, eby wiedziec, e zbliam si
do Luke'a. Wyczuwaem nieprzyjemn, zimn, zowrog
obecnoc.
- Percy... - Annabeth zatrzymaa si nagle. - Patrz.
Staa przed szklan cian, spogldajc w d na
wielopitrowy wwz, biegncy przez rodek statku. Na
samym dole biega promenada - aleja pena sklepw - ale
nie ona przycigna uwag Annabeth.

Przed cukierni zebraa si grupka potworw: z tuzin


olbrzymich Lajstrygonw, podobnych do tych, ktrzy
zaatakowali mnie podczas gry w zbijanego, dwa
piekie-lne ogary i kilka jeszcze dziwnych stworze
-eskich postaci z wowymi ogonami zamiast ng.
- Drakainy scytyjskie - szepna Annabeth. - Smocze
kobiety.
Potwory otaczay pkolem modego chopaka w
gre-ckiej zbroi, ktry atakowa somian kuk. Serce
pode-szo mi do garda, kiedy uzmysowiem sobie, e
mane-kin ma na sobie pomaraczow koszulk Obozu
Hero-sw. Na naszych oczach chopak w zbroi pchn
maneki-na w brzuch, a nastpnie ci w gr. Na
wszystkie strony posypaa si soma. Potwory
wiwatoway, wyjc.
Annabeth odesza od okna. Miaa twarz szar jak
popi.

Chodmy - powiedziaem do niej, starajc


si
brzmiec odwaniej, ni si czuem. - Im szybciej
znajdziemy Luke'a, tym lepiej.
Korytarz koczy si podwjnymi dbowymi
drzwiami, ktre wyglday, jakby prowadziy w jakie
wane miejsce. Kiedy znalelimy si dziesic metrw od
nich, Tyson si zatrzyma.
Gosy w rodku.
Syszysz z daleka? - spytaem.
Tyson zamkn oko, jakby wyta uwag. Kiedy si
odezwa, jego gos brzmia jak chrapliwe naladowanie
tonu Luke'a.


... przepowiedni sami. Gupcy nie bd
mieli
pojcia, dokd si udac.
Zanim zdyem co powiedziec, gos Tysona zmieni
si ponownie, tym razem brzmic niej i bardziej
szor-stko, jak ten drugi chopak, ktry rozmawia z
Lukiem przed jadalni.

Mylisz, e ten stary waach naprawd


sobie
poszed?
Tyson rozemia si zupenie jak Luke.
- Nie ufaj mu. Wiesz, jakie on ma trupy w szafie.
Otrucie drzewa przewayo szal.
Annabeth si wzdrygna.
- Przesta, Tyson! Jak ty to robisz? Ciarki mnie
przechodz.
Tyson otworzy oko z absolutnym zdziwieniem.
Tylko suchaem.
- Suchaj dalej - powiedziaem. - Co jeszcze mwi?
Tyson ponownie zamkn oko, po czym zasycza gosem
tego opryskliwego:

Cisza!
Nastpnie szeptem Luke'a:
Jeste pewny?
Tak - odpowiedzia Tyson szorstko. - Pod samymi
drzwiami.
Za pno zdaem sobie spraw z tego, co si stao.
Miaem tylko czas, eby krzyknc: "Wiejemy!", zanim
drzwi kabiny otwary si z trzaskiem i stan w nich
Luke. Przy boku mia dwch wochatych olbrzymw
uzbrojonych w oszczepy. Ich ostrza byy wymierzone
prosto w nas.

No, no powiedzia Luke, umiechajc si krzywo.


Czyby to byli moi ukochani kuzyni? Ale wejdcie.

Kajuta kapitaska bya wspaniaa ale i przeraajca.


Czc pikna: ogromne okna w krzywinie ciany,
wygldajce na ruf statku. Ziele morza i bkit nieba
ci-gnce si a po horyzont. Perski dywan na pododze.
Dwie mikkie sofy w samym rodku pokoju, ko z
baldachimem po jednej stronie i machoniowy st
jada-lny po drugiej. St ugina si od jedzenia: pudeek z
pizz, butelek napojw gazowanych i sterty kanapek z
woowin na srebrzystej tacy.
Czc potworna: na okrytym aksamitem
podwyszeniu w tyle pokoju leaa duga na trzy metry
zota trumna. A waciwie sarkofag, pokryty
paskorze-bami przedstawiajcymi ponce miasta i
herosw gin-cych straszn mierci. Mimo, e do
pomieszczenia wpa-dao przez okna wiato soneczne,
obecnoc tej trumny sprawiaa, e czuo si lodowaty
chd.
I co? odezwa si Luke, zataczajc z dum krg
rkami. - Troche lepsze warunki ni w domku
jedenastym, nie?
Zmieni si od zeszego roku. Zamiast szortw i
podko-szulka mia na sobie zapinan na guziki koszul,
spodnie khaki i eleganckie skrzane buty. Jego jasne
wosy, kiedy tak niesforne, byy krtko przycite.
Wyglda jak jaki model, ktry z wredn min

pokazu-je, co modny ajdak powinien w tym sezonie


zaoyc do klubu.
Pod okiem mia nadal blizn - paszarpany biay lad,
pozostaoc po walce ze smokiem. O sof oparty by jego
magiczny miecz, Szersze, byskajcy dziwacznie
ostrzem w wykonanym w poowie ze stali, a w poowie z
niebiaskiego spiu - gowni zdoln zabijac zarwno
miertelnikw jak i potwory.
Siadajcie - powiedzia Luke. Pstrykn palcami i trzy
krzesa wyjechay na rodek pokoju.
Nie usiedlimy.
Ogromni towarzysze Luke'a wci celowali w nas
oszczepami. Wygldali jak bliniacy, ale z pewnoci byli
ludmi. Po pierwsze mieli po okoo dwa i p metra
wzrostu i nosili jedynie niebieskie dinsy - moe dlatego,
e ich olbrzymie torsy pokrywaa gruba warstwa
gste-go, brzowego futra. Zamiast paznokci mieli
pazury, za-miast stp - apy. Ich nosy byy ryjkowatego
ksztatu, a wrd zbw wyrniay si ostre ky.
Och, gdzie moje dobre wychowanie! zawoa
przymilnie Luke. - Przedstawiam wam moich
asystentw, Agriosa i Oriosa. Zapewne o nich
syszelicie.
Nic nie odpowiedzieem. Pomimo wycelowanych we
mnie oszczepw, to nie niedwiedzowaci bliniacy,
napawali mnie przeraeniem.
Wyobraaem sobie ponowne spotkanie z Lukiem
wiele razy od tego dnia, kiedy usiowa mnie zabic
ze-szego lata. Wyobraaem sobie, jak dzielnie stawiam
mu czoa, wyzywajc go na pojedynek. Ale teraz, kiedy

stalimy twarz w twarz ledwie powstrzymywaem


drenie rk.
Nie znacie dziejw Agriosa i Oriosa? zdziwi
si
Luke. Ich matka, Polyfonte... C, to naprawd
smirtna historia. Afrodyta nakazaa tej dziewczynie si
zakochac. Ona jednak odmwia i pobiega po pomoc do
Artemidy. Artemida przyja j do swojego orszaku
dzie-wczyn owczy, ale Afrodyta si zemcia. Kiedy
Artemi-da si o tym dowiedziaa, porzucia z
obrzydzeniem swoj towarzyszk. Zachowanie typowe
dla bogw, nieprawda? Bij si midzy sob a
nieszczni ludzie za to pac. Dwaj synowie tej
dziewczyny, Agrios i Orios, nigdy nie ywili ciepych
uczuc dla Olimpu. Lubi jednak herosw na tyle, eby...
- Ich zjec warkn Agrios. To jego szorstki gos
syszelimy wczeniej w rozmowie z Lukiem.
He, he, he! - zarechota jego brat Orios,
oblizujc
otoczone sierci wargi. mia si tak, jakby zapa go
atak astmy, dopki Luke i Agrios nie uciszyli go
spojrzeniami.
- Zamknij si, idioto! - warkn Agrios. - Kara! Ju!
Orios zachlipa. Podrepta w kt pokoju, opad na
krzeso i zacz walic gow w st, a zabrzcza a
srebrna zastawa.
Luke zachowywa si tak, jakby to wszystko byo
najzupeniej normalne. Rozsiad si wygodnie na sofie i
wyoy nogi na stolik do kawy.
C. Percy, pozwolilimy ci przeyc kolejny rok.
Mam nadziej, e to doceniasz. Jak tam mama? I szkoa?
- Otrue sosn Thalii.

Luke westchn.
Od razu do rzeczy, co? No dobra, oczywicie, e
otruem to drzewo. I co z tego?
- Jak moge - w gosie Annabeth brzmia taki
gniew, i obawiaem si, e wybuchnie. - Thalia
uratowaa ci ycie! Uratowaa nam ycie! Jak moge j
potraktowac tak bez szacunku...
Wcale jej nie potraktowaem! - odpyskowa jej
Luke. To bogowie le j potraktowali, Annabeth! Gdyby
Thalia ya, stanaby po mojej stronie.
Kamiesz!
Gdyby wiedziaa, co nadciga, zrozumiaaby...
- Rozumiem tyle, e chcesz zniszczyc obz! krzykna. - Jeste potworem!
Luke potrzsn gow.
Bogowie cie zalepili. Nie jeste w stanie sobie
wyobraic wiata bez nich, Annabeth? Po co ci te trzy
tysice lat historii, ktre tak zgbiasz? Trzy tysice lat
niepotrzebnego bagau! Zachd jest zgniy do cna.
Trzeba go zniszczyc. Przycz si do mnie! Moemy
stworzyc od nowa wiat. Przydaby si nam twj rozum,
Annabeth.
- Bo nie macie wasnego!
Zmry oczy.
Znam ci, Annabeth. Zasugujesz na co wicej ni
bezsensowna misja ratowania obozu. Potwory zalej
Wzgrz Herosw w cigu miesica. Herosi, ktrzy
przeyj, bd miec wybr: przyczyc si do nas albo
stac si ofiarami bezlitosnego polowania. Naprawd

chcesz znalec si w przegranym obozie... w takim


towarzystwie? - Luke wskaza na Tysona.
Ej! - wtrciem si.
Podr z cyklopem - zamia si szyderczo Luke. I
kto tu mwi o braku szacunku dla pamici Thalii!
Zaskakujesz mnie, Annabeth. Ze wszystkich ludzi...
Przesta! - wrzasna.
Nie zrozumiaem, do czego Luke robi aluzje, ale
Annabeth schowaa twarz w doniach, jakby miaa
ochot si rozpakac.

Zostaw j - powiedziaem. - I nie mieszaj do tego


Tysona.
Luke si rozemia.

Och, oczywicie, syszaem o tym. Twj ojciec go


uzna.
Musiaem wygldac na zaskoczonego, poniewa
Luke si umiechn.

Tak, Percy, wszystko wiem. Rwnie o twoim


planie odnalezienia Runa. Jak wygldaj wsprzdne,
przypo-mnijmy sobie... 30, 31, 75, 12? Jak widzisz, wci
mam w obozie przyjaci, ktrzy mnie informuj na
bieco.

Chyba szpiegw.
Wzruszy ramionami.
- Ile zniewag ze strony twojego ojca jeste w stanie
zniesc, Percy? Mylisz, e on jest ci wdziczny? Mylisz,
e Posejdonowi zaley na tobie bardziej ni na tym tu
potworze?
Tyson zacisn pici i wyda gardowy dwik
przypominajcy nieco grzmot.

Luke zachichota.

Bogowie ci wykorzystuj, Percy. Czy masz


pojcie
co moe byc dla ciebie na wycignicie rki, jeli uda ci
si skoczyc szesnacie lat? Czy Chejron kiedykolwiek
wyjawi ci przepowiedni?
Miaem ochot przyoyc mu i powiedziec, eby
wypcha si sianem, ale on jak zwykle wiedzia, w jaki
sposb wytrcic mnie z rwnowagi.

Szesnaste urodziny?
Oczywicie wiedziaem doskonale, e Chejron wiele
lat temu otrzyma przepowiedni od Wyroczni. Ale co z
tym "jeli uda ci si skoczyc szesnacie lat?" Wcale mi
si to nie podobao.
- Wiem wszystko, co powinienem wiedziec wydusrm z siebie. - Czyli to, kim s moi nieprzyjaciele.

Jeste gupi.
Tyson roztrzaska stojce najbliej krzeso na
kawaki.
- Percy nie jest gupi!
Zanim zdoaem go powstrzymac, rzuci si na
Luke'a. Zamierzy si piciami na jego gow - by to
cios, ktry przedziurawiby tytanow blach - ale
niedwiedziowaci bliniacy interweniowali. Kady z nich
chwyci Tysona za jedno rami, zatrzymujc go w
miejscu. Nastpnie
popchnli go do tyu, a si zachwia. Upad na dywan z
takim omotem, e cay pokad si zatrzs.
- Niedobrze, cyklopie - powiedzia Luke. - Wyglda na
to, e moi mikowaci przyjaciele we dwjk stanowi dla

ciebie przeszkod nie do pokonania. Moe powinienem


pozwolic im...
- Luke wtrciem si. - Posuchaj mnie. Wysa nas
twj ojciec.
Jego twarz przybra a barw ostrej papryki.
- Nigdy... nie wymawiaj... jego imienia.
Kaza nam wsic na ten statek. Mylaem, e to
tylko w ramach przejadki, ale on wysa nas tutaj,
ebymy ciebie znaleli. Powiedzia mi, e nie ma
za-miaru z ciebie zrezygnowac, niezalenie od tego, jak
bardzo jeste na niego zy.
Zy? - rykn Luke. - Nie rezygnuje ze mnie?On
mnie porzuci, Percy! Ja chc zniszczyc Olimp! Rozwalic
wszystkie trony na drzazgi! Moesz przekazac
Hermesowi, e tak si stanie. Za kadym razem, kiedy
przycza si do nas jaki heros, Olimpijczycy staj si
sabsi, a my ro-niemy w si. On staje si coraz
silniejszy. - Luke wska-za na zoty sarkofag.
To pudo przyprawiao mnie o dreszcze przeraenia,
ale nie zamierzaem dac tego po sobie poznac.
- No i co? zapytaem buczusznie. - Co to niby...
W tej samej chwili uwiadomiem sobie, co moe byc
w tym sarkofagu. Temperatura w pomieszczeniu jakby
spada o dwadziecia stopni.
Ej, nie mwisz chyba...
- On si od-twa-rza - odpowiedzia Luke. - Powolutku
wzywamy jego si yciow z otchani. Z kadym nowym
rekrutem, ktry do nas docza, pojawia si kolejna
niewielka czstka.

To obrzydliwe! - krzykna Annabeth.

Luke rzuci jej pogardliwe spojrzenie.


Twoja matka urodzia si z rozupanej gowy Zeusa,
Annabeth, wic na twoim miejscu bym si nie odzywa.
Wkrtce bdziemy mieli tyle z pana tytanw, e
zdoa-my go cakiem odbudowac. Stworzymy dla niego
nowe ciao, a bdzie to dzieo godne kuni Hefajstosa.
Jeste szalony - powiedziaa Annabeth.
Docz do nas, a nie poaujesz nagrody. Mamy
pot-nych przyjaci, sponsorw, ktrych pienidze
zapewni-y nam ten statek i znacznie wicej. Twoja
matka nie musiaaby ju nigdy pracowac, Percy.
Mgby jej kupic paac. Moesz miec wadz - cokolwiek
zechcesz. A ty, Annabeth, moesz zrealizowac swoje
marzenie o zosta-niu architektem. Zbudowac co, co
przetrwa tysice lat. wityni panw nowej ery!
Spadaj do Tartaru odpowiedziaa.
Luke westchn.
Co za szkoda.
Wzi do rki co, co wygldao jak pilot do telewizora,
i nacisn czerwony guzik. Niemal natychmiast drzwi
kabiny otwary si i do rodka wmaszerowali dwaj
uzbrojeni w paki czonkowie zaogi. Mieli tak samo
szkliste oczy, jak inni miertelnicy, ktrych tu
widzia-em, ale czuem, e nijak nie wpynie to na ich
moliwoci w walce.
- Ochrona, doskonale - powiedzia Luke. - Obawiam
si, e mamy pasaerw na gap.

Tak jest - odparli


sennie.
Luke zwrci si do Oriosa.


Czas nakarmic drakona etiopskiego.
Zaprowad
tych gupcw na d i pokaz im, jak to si robi.
Orios umiechn si gupkowato.
He, he, he!
Ja te pjd - mrukn Agrios. - Mj brat jest do
niczego. Ten cyklop...
Nie stanowi adnego zagroenia - przerwa mu
Luke, spogldajc na zoty sarkofag, jakby co go
niepokoio. Zosta tutaj Agriosie. Mamy do omwienia
wane sprawy.
- Ale...
- Nie zawied mnie, Oriosie. I przypilnuj, eby drakon
zosta porzdnie nakarmiony.
Orios popchn nas swoim oszczepem i wyprowadzi z
kabiny. Za nami szli dwaj ludzcy stranicy.
Schodzc w d korytarzem i czujc ostrze oszczepu
Oriosa na plecach, rozmylaem o tym, co powiedzia
Luke: e niedwiedzi bliniacy we dwjk dorwnuj si
Tysonowi. Ale moe osobno...
Wychynlimy z korytarza porodku statku i szlimy
otwartym pokadem midzy rzdami odzi ratunkowych.
Poznaem ten statek na tyle dobrze, eby miec wiado moc, e to nasze ostatnie spojrzenie na wiato
sonexzne. Kiedy znajdziemy si po drugiej stronie,
wsidzie-my do windy, ktra zawiezie nas do adowni, a
wtedy ju po nas.
Spojrzaem na Tysona.
- Teraz - powiedziaem.

Zrozumia, bogom niech bd dziki. Odwrci si i


posa Oriosa dziesic metrw do tyu, ku basenowi, na
sam rodek rodziny otpiaych turystw.

O, nie! - jkny jednogonie dzieci. - W basenie


jest
niefajowo!
Jeden z ochroniarzy wycign pak, ale Annabeth
pozbawia go tchu dobrze wymierzonym kopniakiem.
Drugi stranik podbieg do najbliszego alarmu.

Zatrzymaj go! krzykna Annabeth, ale byo


ju za
pno.
Zanim zdyem rzucic w niego leakiem, on ju
uruchomi alarm.
Rozbysy czerwone wiata, rykny syreny.
- Do odzi! - wrzasnem.
Popdzilimy do najbliszej.
Zanim zdoalimy cignc okrywajce j ptno, na
pokadzie zaroio si od potworw i ochroniarzy, ktrzy
roztrcali turystw i kelnerw uwijajcych si dookoa z
tacami penymi tropikalnych drinkw. Facet w greckiej
zbroi wycign miecz i rzuci si ku nam, ale polizgn
si w kauy pinakolady. Lajstrygoscy ucznicy zabrali
si na wyszym pokadzie i napinali wanie swoje
ogro-mne uki.

Jak si to uruchamia? - krzykna do


mnie
Annabeth.
Piekielny ogier skoczy na mnie, ale Tyson odbi go
daleko za pomoc ganicy.

Wsiadac! - ryknem. Odetkaem Orkana i


ciem w
poprzek pierwszego deszczu strza. W kadej chwili
mogli nas trafic.

d ratunkowa zwisaa przy burcie statku, wysoko


nad wod, Annabeth i Tyson nie mogli sobie prowadzic z
dwigni zwalniajcych uchwyty.
Wskoczyem do rodka. - Trzymajcie si! - krzyknem
i przeciem cumy.
Nad naszymi gowami zagwizday bety, a my
spadali-my lotem swobodnym prosto w to oceanu.

ROZDZIA

REJS Z MARTWYMI KONFERERATAMI

Termos! krzyknem, pdzc w kierunku wody.

Co? - Annabeth mylaa chyba, e postradaem


zmys-y. Uczepia si z caej siy uchwytw odzi, a wiatr
roz-wiewa jej wosy.
Tyson jednak zrozumia. Zdoa otworzyc mj worek i
wycignc magiczny termos Hermesa, nie przestajc
jednoczenie trzymac si dki.
Wok nas wistay bety i oszczepy.
Chwyciem termos w nadziei, e robi to, co naley.

Trzymajcie si!
- Przecie si trzymam! - krzykna Annabeth.
- Mocniej!

Zaparem si nogami o dmuchan awk dki, Tyson


trzyma Annabeth i mnie za koszulki, i odkrciem
zak-rtk termosu o jedn czwart.
Natychmiast wyskoczya z niego biaa smuga wiatru i
popchna nas w bok, zmieniajc nasze pikowanie w d
w lot lizgowy pod ktem czterdziestu piciu stopni.
Wiatr jakby si mia, kiedy uwolniem go z termosu,
jak gdyby ucieszy si z wolnoci. Uderzylimy w
powie-rzchni oceanu, odbilimy si od niej kilka razy
niczym puszczona na wod kaczka, a chwil pniej
pdzilimy naprzd jak motorwka. W twarze uderzaa
nas sona piana, a przed sob mielimy jedynie otwarte
morze.
Ze statku, ktry pozosta za nami, dobiegy nas
wcie-ke okrzyki, ale znaleli si ju poza zasigiem ich
broni. "Ksiniczka Andromeda" wygldaa przez chwil
jak papierowy okrcik na horyconcie, po czym znika.
Pdzc przez ocean, usiowalimy z Annabeth wysac
iryfonem wiadomoc do Chejronem. Uznalimy, e
trzeba powiadomic kogo o poczynaniach Luke'a, a nie
mielimy pojcia, komu poza nim moglibymy zaufac.
Wiatr z termosu podnosi adn mgiek, ktra
two-rzya w rozwietlonym socem powietrzu tcz
-doskona dla Iris ale mimo to poczenie byo sabe.
Kiedy Annabeth wrzucia w mgiek zot drachm i
zwrcia si do bogini tczy, aby pokazaa nam Chejrona,
jego twarz pojawia si, ale w tle widac byo dziwaczne
wia-ta stroboskopowe, a gony ryk muzyki sprawia

wraze-nie, jakby transmisja dochodzia z klubu


tanecznego.
Opowiedzielimy o tym, jak wymknlimy si z
obozu, o Luke'u, "Ksiniczce Andromedzie" i zotej
skrzyni ze szcztkami Kronosa, ale zarwno haas po
jego stronie, jak i szum wiatru oraz fal po naszej
sprawiay, e nie byem pewny, ile z tego do niego
dotaro.
- Percy! - krzykn Chejron. - Musisz uwaac na...
Jego gos uton w gonych wrzaskach, gdzie za
nim, brzmiay tak, jakby szalaa tam caa banda
rozwcieczo-nych Komanczw.
Co? odkrzyknem.
A niech tych moich przekltych kuzynw! Chejron
uchyli si przed przelatujcym nad jego gow
tale-rzem, ktry roztrzaska si gdzie poza zasigiem
obra-zu. - Annabeth, nie powinna pozwolic Percy'emu
opu-szczac obozu! Ale jeli uda wam si odzyskac Runo...
Dawaj, chopie! - rykn kto za plecami Chejrona. Buhahaha!
Kto podkrci muzyk; basy zadudniy tak, e caa
nasza d zadraa.
- ... Miami - wrzasn Chejron. - Bd stara si miec
oko...
Nasz mglisty ekran rozpad si na kawaki, jakby
kto po drugiej stronie rzuci w niego butelk, i Chejron
znik.
Godzin pniej dostrzeglimy przez sob ld - dugi
pas play, za ktr wznosiy si wysokie budynki hoteli.
Woda zaroia si od rybackich kutrw i tankowcw. Po

naszej prawej przemkna motorwka stray


przybrze-nej i zawrcia, jakby chciaa przyjrzec si
nam pono-wnie. Obawiam si, e nie na codzie
spotykaj si z t szalup, ktra bez silnika pdzi z
prdkoci stu wzw na godzin z trjk dzieciakw na
pokadzie.

To Virginia Beach! - powiedziaa Annabeth,


kiedy
zbliylimy si do brzegu. - Bogowie, jakim cudem
"Ksiniczka Andromeda" zdoaa dopync tak daleko w
cigu nocy? To jakie...
Picset trzydzieci mil morskich - dokoczyem.
Wlepia we mnie wzrok.
Skd to wiesz?
- N-nie... nie wiem.
Annabeth si zamylia.
- Percy... jaka jest nasza pozycja?
36 stopni 44 minuty szerokoci pnocnej, 76 stopni 2
minuty dugoci zachodniej odpowiedziaem bez
wahania. Po czym pokrciem gow. - Oj. Skd ja to
wiem?
To przez twojego tat - oznajmia Annabeth. - Kiedy
znajdujesz si na morzu, znasz dokadne wsprzdne.
Ale masz fajnie!
Wcale nie byem tego pewny. Nie miaem ochoty byc
ludzkim GPS-em. Ale zanim zdyem cokolwiek
powie-dziec, Tyson poklepa mnie po ramieniu.

Jeszcze jedna d.
Spojrzaem za siebie. Motorwka stray przybrzenej
bya na naszym tropie. Byskaa wiatami i nabieraa
prdkoci.

- Nie mog nas zapac - powiedziaem. - Zadaj za


duo pyta.
- Kieruj si na zatok Chesapeake - podpowiedziaa
Annabeth. - Znam tam niez kryjwk.
Nie pytaem o szczegy ani te skd ona zna tak
dobrze ten obszar. Zaryzykowaem delikatne
poluzowa-nie pokrywki termosu i wiey powiew wiatru
rzuci nas wok pnocnego kraca Virginia Beach ku
Chesa-peake. d stray zostaa daleko w tyle. Nie
zwolnili-my dopki wok nas nie zamkny si brzegi
zatoki, i zorientowaem si, e wpynlimy w ujcie
rzeki.
Wyczuem zmian wody ze sonej na sodk. Nagle
dopado mnie wyczerpanie, jakbym straci ca
adrenali-n. Znw nie miaem pojcia, gdzie si znajduj
ani w jakim kierunku powinienem prowadzic d. Na
szcz-cie Annabeth dawaa mi wskazwki.
- Tam - powiedziaa - za ten wa piaskowy.
Wpynlimy na mokrada poronite kpami
bagie-nnej trawy. Zatrzymaem dk u stp ogromnego
cyprysu.
Nad nami wznosiy si poronite pnczami drzewa.
W lesie wiergotay owady. Powietrze byo parne i
gor-ce, znad rzeki unosia si mgieka. Przede
wszystkim nie by to Manhattan i wcale mi si tu nie
podobao.
Chodcie - powiedziaa Annabeth. - To nieco
dalej
na
brzegu.
Co? zapytaem.

Chod Chwycia mj worek. - No i lepiej


schowajmy t d. Nie chcemy zwracac na siebie uwagi.
Przykrylimy z Tysonem dk gaziami, po czym
ruszylimy za Annabeth brzegiem. Nogi zapaday nam
si w czerwonym mule. W przelizgn si koo mojej
stopy i znik w trawie :
- Niedobre miejsce - oceni Tyson i pacn gromadk
moskitw, ktre ustawiy si niczym kolejka po
niada-nie na jego ramieniu.
To tu odezwaa si kilka minut pniej
Annabeth.
Widziaem tylko kolczaste krzaki. Annabeth
odsuna na bok popltane gazie, jakby to byy drzwi, i
zrozu-miaem, e mam przed sob zakamuflowan
kryjwk.
W rodku byo doc miejsca dla trzech osb, nawet
jeli t trzeci osob by Tyson. ciany byy wykonane z
tkaniny przypominajcej indiaskie pledy, ale
wyglda-y na wodoodporne. W kcie staa sterta
najrniejszych rzeczy przydatnych na biwaku:
piworw, kocw, turystycznych lodwek; dostrzegem
nawet lamp naftow. Byy te przedmioty w sam raz dla
herosw: brzowe groty oszczepw, koczan peen strza,
zapasowy miecz, pudeko ambrozji. Pachniao stchlizn,
jakby bardzo dawno nikt tu nie mieszka.
Kryjwka herosw. - Spojrzaem na Annabeth z
podziwem. - To twoje dzieo?

Thalii i moje - odpowiedziaa cicho. - I Luke'a.


Nie powinno byo mnie to zaniepokoic. Przecie wie
dziaem, e Thalia i Luke opiekowali si Annabeth, kiedy
bya maa. Widziaem, e wszyscy troje uciekali razem,

kryjc si przed potworami, i radzili sobie sami, zanim


Grover odnalaz ich i prbowa zaprowadzic na Wzgrze
Herosw. A jednak ilekroc Annabeth wspo-mniaa o
czasie, ktry spdzili razem, czuem jak tak... no, nie
wiem. Niepewnoc?
Nie. To niewaciwe sowo.
Waciwe brzmi: zazdroc.
- Suchaj... powiedziaem. - Nie boisz si, e Luke
bdzie nas tu szuka?
Pokrcia gow.
Zbudowalimy mnstwo podobnych kryjwek.
Wtpie, czy Luke pamita, gdzie one wszystkie s. I czy
w ogle go to obchodzi.
Usiada na kocach i zacza przegldac zawartoc
swojego worka. Z jej zachowania wywnioskowaem, e
nie miaem ochoty na dalsz rozmow.
Ej, Tyson? - odezwaem si. - Co by powiedzia na
may rekonesans? Wiesz, na przykad mgby poszukac
w okolicy jakiego lenego sklepu spoywczego albo
czego w tym rodzaju.
Sklepu spoywczego?
Tak, przydaaby si jaka przekska. Pczki z
cukrem pudrem albo inne przysmaki. Tylko nie chod
zbyt daleko.
Pczki z cukrem pudrem - powiedzia z zachwytem
Tyson. - Poszukam pczkw w lesie. - Wyszed przed
kryjwk i zawoa: Ej, pczki!
Kiedy wyszed, usiadem naprzeciwko Annabeth.
Wiesz; strasznie mi przykro z powodu tego, wiesz,
spotkania z Lukiem.

- To nie twoja wina - Wycigna swj sztylet i zacza


wycierac ostrze szmatk.

Zbyt atwo pozwoli nam odejc powiedziaem.


Miaem nadziej, e tylko mi si wydawao, ale
Anna-beth kiwna gow.
- O tym samym mylaam. To co podsuchalimy - jak
mwili, e to na pewno "wypali", i o "zapaniu przynty"
... Obawiam si, e to byo o nas.

Mylisz, e Runo jest przynt? Albo


Grover?
Wpatrywaa si w ostrze swojego sztyletu.

Nie mam pojcia, Percy. Moe on chce Runo dla


siebie. Moe ma nadziej, e wykonamy za niego czarn
robot, a on nam je potem ukradnie. Tylko nie chce mi
si wierzyc, e naprawd otru to drzewo.
- Czemu niby uwaa - zapytaem. - e Thalia
stanaby po jego stronie?

Myli si
- Masz wtpliwoci.
Annabeth rzucia mi wcieke spojrzenie, a ja
zaczem aowac, e zapytaem j o to, kiedy miaa w
rce n.
Percy, czy ty wiesz, kogo przypominasz mi
najbar-dziej? Thali. Jestecie do siebie tak podobni, e
to a przeraajce. Wiesz, wy albo bylibycie najlepszymi
kumplami, albo skoczylibycie sobie do garde.
To ja wybieram "najlepszych kumpli".
Thalia zocia si czasem na swojego tat. Ty tak
samo. Ale czy zwrciby si przeciwko Olimpowi z tego
powodu?

Wpatrywaem si w peen strza koczan stojcy w kcie.


Nie.

W porzdku. W takim razie ona te nie. Luke

si
myli. - Annabeth wbia czubek noa w ziemi.
Miaem ochot zapytac j o t przepowiedni, o ktrej
wspomnia Luke, i co to ma do moich szesnastych
urodzin. Uznaem jednak, e i tak mi nie powie. Chejron
wyrazi si cakiem jasno, e nie powinienem jej poznac,
dopki bogowie tak nie postanowi.

A o co chodzio Luke'owi z tymi cyklopami? spytaem. - Powiedzia jako tak: e ze wszystkich ludzi
ty...
- Wiem, co powiedzia. On... on robi aluzj do
prawdzi-wego powodu mierci Thalii.
Milczaem, nie bardzo wiedzc, co mgbym
powiedziec.
Annabeth weschna niepewne.

Nigdy nie mona ufac cyklopom, Percy. Szec


lat
temu, tamtej nocy, kiedy Grover prowadzi nas na
Wzgrze Herosw...
Urwaa, bo gazie zasaniajce wejcie do chaty
zatrzeszczay. Tyson wsun si do rodka.
- Pczki z cukrem pudrem! - oznajmi z dum,
wyci-gajc przed siebie pudeko ze sodyczami.
Annabeth gapia si na niego ze zdumieniem.
Skd to wytrzasne? Jestemy na kompletnym
pustkowiu. Tu wok nie ma nic w odlegoci...
- Kilkunastu metrw - oznajmi Tyson. - Cukiernia
"Pczkobranie"... tu za tym wzgrzem!

k-k-k

- Niedobrze - mrukna Annabeth.


Przykucnlimy za drzewem, wpatrujc si w
cukier-ni stojc w lesie. Wygldaa na cakiem now,
miaa jasno owietlone okna, a nawet parking, skd
wska droga prowadzia midzy drzewa, ale poza tym
nie byo tu nic, a na podjedzie nie sta ani jeden
samochd. Przy kasie widzielimy jednego pracownika
czytajcego gaze-t. I tyle. Na sklepowej markizie
wielkimi czarnymi literami, ktre nawet ja byem w
stanie odczytac, byo napisane:
PCZKOBRANIE
Kreskwko wy ogr obgryza, preclowate O w napisie.
Pachniao adnie, wieymi bueczkami z czekoladowym
nadzieniem.
Tego nie powinno tu byc - szpna Annabeth. - Co
mi tu nie gra.
Co? spytaem. - To tylko piekarnia.
Ciii!
- Czemu szepczesz? Tyson by w rodku i kupi nam
pczki. Nic mu si nie stao.
On jest potworem.
Ej, przesta, Annabeth. "Pczkobranie" nijak nie
su-geruje potworw! To pewnie lokalna siec cukierni.
Takie same znajdziesz gdzie indziej.

Tak, to zapewne sieciwka - przytakna. - I


nie wydaje ci si dziwne, e taki sklep pojawi si
dokadnie wtedy, kiedy kazae Tysonowi poszukac
pczkw? Tutaj, w samym rodku lasu?
Zastanowiem si. Byo to nieco dziwaczne, ale w
sumie cukiernie nie znajduj si wysoko na mojej
osobicie licie si mroku.
- To moe byc gniazdo - wyjania Annabeth.
Tyson zachlipa. Wtpi, eby rozumia to, o czym
mwia Annabeth, lepiej ni ja, ale co w jej tonie go
zaniepokoio. Wsadzi rk midzy pczki w pudeku i
obsypa sobie ca twarz cukrem purem.

Gniazdo czego? - spytaem.


- Nigdy ci nie zastanawiao, dlaczego sieciwki
poja-wiaj si jak grzyby po deszczu? - odpowiedziaa
pyta-niem. - Jednego dnia nic nie ma, a nastpnego bum, nowa pizzeria, kawiarnia czy co tam jeszcze?
Najpierw jeden lokal, potem dwa, cztery... dokadnie
kopie w caym kraju.

Yyy, nie. Nigdy nie przyszo mi do gowy


zastanowic
si nad tym.
- Percy, niektre sieci mno si tak szybko dlatego,
e ich lokale s magicznie poczone z moc yciow
potwo-ra. Pewne dzieci Hermesa wymyliy sposb na to
w poowie XX wieku. Hoduj...
Zamara.

Co? ponagliem. - Hoduj co?


- adnych... nagych... ruchw - odpowiedziaa, jakby
zaleao od tego jej ycie. - Odwrccie si bardzo powoli.

W tej samej chwili usyszaem jakie szuranie, jakby


co ogromnego pezo po cice lenej.
Odwrciem si i dostrzegem co wielkoci nosoroca
poruszajce si w mroku midzy drzewami. Syczao a
jego przednia czc wykrcaa si we wszystkich
kierun-kach. Z pocztku nie byem w stanie zrozumiec,
co mam przed oczami. Nastpnie uwiadomiem sobie, e
to co ma kilka szyj - co najmniej siedem, kad
zakoczon syczcym gadzim bem. Miao rwnie grub
skr, a pod kad szyj zwisa plastikowy liniaczek z
napisem "PCZKOBRANIE DLA NAJMODSZYCH".
Wycignem dugopis; ale napotkaem wzrok
Anna-beth, w ktrym dostrzegem nieme ostrzeenie. Nie
teraz.
Zrozumiaem. Wiele potworw ma bardzo saby
wzrok. Istniaa szansa, e ta hydra nas minie. Gdybym
jednak w tej chwili odetka dugopis, jego spiowy blask
na pewno zwrciby jej uwag.
Czekalimy.
Hydra bya zaledwie kilka metrw od nas. Wydawao
si, e obwchuje grunt wok siebie, jakby tropia.
Nagle zobaczyem, e dwie z jej gw wyrywaj sobie
kawaek tego ptna - jeden z naszych workw. Ten
potwr by ju w kryjwce, a teraz poda naszym
zapachem.
Serce walio mi jak motem. Kiedy na obozie
widzia-em wypchan gow hydry w charakterze
trofeum myliwskiego, ale nijak nie przygotowao mnie
to na spotkanie z prawdziwym potworem. Gowy miay

romboidalny kszatt, zupenie jak u grzechotnikw, ale w


pyskach poyskiway rzdy ostrych rekinowatych zbw.
Tyson dygota. Zrobi krok w ty i przypadkiem
nade-pn na such gazk. Natychmiast wszystkie
siedem gw zwrcio si ku nam, syczc wciekle.

Rozsypka! zakomendorowaa
Annabeth,
uskakujc w prawo.
Odskoczyem w lewo. Jedna z paszcz hydry pluna
zielon ciecz, ktra przeleciaa tu koo mojej gowy i
rozprysna si na pniu wizu. Z drzewa unis si dym i
pie zacz si roztapiac. Drzewo zakoysao si i
prze-chylio w kierunku Tysona, ktry nadal si nie
rusza, skamieniay ze strachu na widok potwora,
stojcego teraz dokadnie na przeciwko niego.

Tyson! - pocignem go z caej siy i


przewrciem
dokadnie w tej samej chwili, kiedy hydra skoczya do
przodu, a drzewo zwalio si wprost na dwa z jej bw.
Zatoczya si do tyu, wyrwaa gowy spod pnia i
zawya wciekle w kierunku powalonego drzewa. Ze
wszystkich siedmiu pyskw wystrzeli kwas, a wiz
roztopi si w dymic kau bota.
- Rusz si! - rozkazaem Tysonowi. Odbiegem na bok i
odetkaem Orkana, w nadziei e przycign uwag
potwora.
Zadziaao.
Widok niebiaskiego spiu jest dla wikszoci
potwo-rw nienawistny. Kiedy tylko pojawio si lnice
ostrze, hydra rzucia si w jego stron wszystkimi bami,
syczc i obnaajc zby.

Dobra wiadomoc: Tyson znalaz si chwilowo poza


polem raenia. Za wiadomoc: mogem lada moment
zamienic si w mokr plam.
Jeden z pyskw kapn na prb w moim kierunku.
Niewiele mylc, zamachnem si mieczem.
Nie! wrzasna Annabeth.
Za pno. Odciem rwniutko eb hydry. Potoczy
si w traw, pozostawiajc koyszcy si kikut, ktry
natychmiast przestawa krwawic i zacz si nadymac
niczym balon.
W jednym momencie przecita szyja wypczkowaa
dwie odnogi, a na kocu kadej z nich wyrs peno
wy-miarowy eb. Teraz miaem przed sob omiogow
chydr.
- Percy! - zwrcia si do mnie z nagan w gosie
Annabeth. - Wanie otworzye kolejny lokal
"Pczko-brania".
Uskoczyem przed strumieniem kwasu.
Ja tu zaraz zgin, a tobie globalizacja w gowie!
Jak
mamy to pokonac?
- Ogie! - krzykna Annabeth. - Potrzebujemy
ognia!
Gdy tylko to usyszaem, przypomniaem sobie
waci-w histori. eby zapobiec powielaniu si bw
hydry, trzeba wypalic kikuty zanim gowy odrosn. Tak
przynajmniej postpi Herakles. Tylko e my nie
mielimy ognia.
Wycofaem si w kierunku rzeki. Potwr poszed za
mn.

Annabeth podbiega do mnie i usiowaa odwrcic


uwag jednej z gw, uderzajc j po zbach sztyletem,
ale druga zahutaa si na boki niczym maczuga,
prze-wracajc Annabeth w boto.
Nie bic moich przyjaci! - Tyson rzuci si
midzy
hydr a Annabeth. Kiedy Annabeth stana na nogi,
Tyson mci by potwora piciami tak szybko, e
przypomniay mi si zrcznociwki, w ktre grywaem
w salonie gier. Ale nawet on nie by w stanie w
nieskorrezonoc walczyc z hydr.
Przez cay czas cofalimy si, uchylajc si przed
stru-mieniami kwasu i odpierajc ataki kapicych
paszcz bez odcinania gw, ale zdawaem sobie spraw,
e jest to tylko odwlekanie nieuniknionego. W kocu
ktre z nas popeni bd i ten potwr nas zabije.
Nagle usyszaem dziwaczny dwik...puf-puf-puf,
ktre w pierwszej chwili wziem za uderzenia mojego
wasnego serca. Dudnienie byo tak mocne, e zatrzs
si brzeg rzeki.
Co to za haas? - krzykna Annabeth,
nie
spuszczajc oczu z hydry.
- Maszyna parowa - powiedzia Tyson.
Co? - odskoczyem w bok, poniewa potwr
plun
na mnie jadem.
W tej chwili na rzece za naszymi plecami rozleg si
znajomy gos:
Tam! Przygotowac wielkie dziao!
Nie miaem odwrcic gowy od hydry, ale jeli dobrze
si domylaem, kogo mamy za sob, to stalimy teraz w
obliczu dwch wrogw na dwch frontach.

S zbyt blisko, psze pani - odpowiedzia jej


chropowa-ty mski gos.
Przeklci herosi! prychna dziewczyna. Caa
naprzd!
Tak jest, psze pani.
Strzelaj wedle uznania, kapitanie.
Annabeth poja, co si dzieje, uamek sekundy przede
mn.

Padnij! - wrzasna i rzucilimy si na ziemie w


chwili, kiedy na rzece rozlego si potne, wstrzsajce
BUUUM!Zobaczyem rozbysk, spryskujc nas
pasku-dnym zielonym luzem, ktry jednak natychmiast
wyparowa, jak to maj w zwyczaju potworne flaki.
- Fuuuj! - wrzasna Annabeth.

Parowiec! - zawoa Tyson.


Wstaem, usiujc wykaszlec wace do garda
drobinki prochu unoszcego si nad ziemi.
Z biegiem rzeki przyblia si do nas najdziwniejszy
statek, jaki kiedykolwiek widziaem. Pyn w duym
zanurzeniu, niemal jak d podwodna, a pokad mia
wyoony elazem. Porodku znajdowaa si
trapezoida-lna wieyczka zaopatrzona w otwory na
dziaa po obu stronach. Z jej czubka powiewa sztandar:
dzik i wcznia na czerwonokrwistym tle. Na pokadzie
stay
szeregi ywych trupw w szarych mundurach
-nieuma-rli onierze o lnicych twarzach, tylko
czciowo zakrywajcych czaszki, jak u tych upiorw,
ktre widziaem w Podziemiu: gdzie trzymay stra w
paacu Hadesa.

Ten pancerny okrt by bojowym krownikiem z


czasw wojny secesyjnej. Na dziobie widnia omszay
napis:
CSS BIRMINGHAM
A tu obok dymicego dziaa, ktre omal nas nie zabio,
w penym greckim uzbrojeniu staa Clarisse.
Frajerzy - parskna szyderczo. - Ale obawiam si,
e musz wam pomc. Na pokad.

ROZDZIA
CLARISSE
DO SZCZTU

XI

ROZWALA WSZYSTKO

No to macie kopoty - oznajmia Clarisse.


Wanie skoczylimy zwiedzanie statku (na ktre
wcale nie mielimy ochoty), przechodzc gwnie przez
mroczne kajuty pene nieumarych onierzy.
Obejrzeli-my kocio, palenisko i maszyn parow, ktra
huczaa i stkaa, jakby lada chwila miaa wybuchnc.
Zobaczyli- my magazyn prochu i pokad artyleryjski
(ulubione miejsce Clarisse) z dwiema gadkolufowymi
haubicami na obu burtach oraz dziewiciocalowymi

gwintowanymi dziaami na dziobie i rufie wszystko to


dopasowane do kul armatnich z niebiaskiego spiu.
Dokdkolwiek ruszylimy, spogldali na nas martwi
konfereraccy marynarze, ktrych upiorne brodate twarze
lniy na czaszkach. Zaakceptowali Annabeth, poniewa
powiedziaa im, e pochodzi z Wirginii. Mn te si
zainteresowali, ze wzgldu na nazwisko Jackson -jak
jeden z dowdzcw armii Poudnia - ale stracili zapa,
kiedy powiedziaem im, e jestem z Nowego Jorku.
Zaczli prychac i mamrotac przeklestwa pod adresem
Jankesw.
Tyson miertelnie si ich ba. Przez ca podr baga
Annabeth, eby trzymaa go za rk, co nieszczeglnie j
zachwycio.
W kocu zostalimy zaprowadzeni na obiad. Kajuta
kapitaska na "CSS Birmingham" bya wielkoci sporej
szafy wnkowej, ale i tak wiksza ni pozostae
pomie-szczenia na statku. Na stole lea biay obrus i
staa por-celanowa zastawa. Szkieletowa zaoga
podawaa kana-pki z masem orzechowym i drzemem,
pieczone zie-mniaki i col. Nie miaem ochoty
przyjmowac jedzenia od upiorw, ale gd przeway nad
lkiem.
Tantal wygna was na wiecznoc - oznajmia z zadowoleniem Clarisse. Pan D. mwi, e jeli kiedykolwiek
pojawicie si znw na obozie, to zamieni was w
wiewir-ki i rozjedzie samochodem terenowym.
To od nich masz ten okrt? - zapytaem.
- Pewnie, e nie. Od ojca.
- Od Aresa?

Clarisse prychna.

Mylisz, e tylko ty masz wpywy na morzu?


Dusze
onierzy polegych po stronie przegrywajcej musz
wypacic kontrybucj Aresowi. To ich przeklestwo za
przegran. Prosiam ojca o transport morski i oto on. Ci
wojacy zrobi wszystko, co im rozkarz. Zgadza si,
kapitanie?
Kapitan stan za jej plecami, sztywno wyprostowany
i zy, wlepi we mnie godne spojrzenie byszczcych
zielonych oczu.

Jeli to oznacza koniec tej piekielnej wojny,


psze
pani i w kocu pokj, to zrobimy wszystko. Zniszczymy
kadego.
Clarisse umiechna si.
- Zniszczyc kadego. Podoba mi si.
Tyson gono przekn lin.
Clarisse odezwaa si Annabeth. - Byc moe Luke
te poszukuje Runa. Spotkalimy go. Zna wsprzdne i
zmierza na poudnie. Ma liniowiec peen potworw.
Super! Zmiot go z powierzchni ziemi.
- Nic nie rozumiesz - odpara Annabeth. - Musimy
poczyc siy. Pozwl, ebymy ci pomogli.
Nie! Clarisse uderzya pici w st. - To moja
misja, mdralo! Wreszcie to ja bd bohaterk, a wasza
dwjka nie odbierze mi tej szansy.
A gdzie twoi koledzy z domku? - zapytaem. - Moga
zabrac ze sob dwjk towarzyszy, zgadza si?
Oni nie... kazaam im zostac. Bronic obozu.
- Czyli nawet ludzie z twojego wasnego domku nie
chcieli ci pomc?

Zamknij si, Persiu! Nie potrzebuj ich! Ani ciebie!


Clarisse - powiedziaem. - Tantal ci wykorzystuje.
Nic go nie obchodzi obz. Marzy o jego zniszczeniu.
Wysa ci aby poniosa porak.
- Nie! Nie obchodzi mnie, co Wyrocznia... - urwaa.
Co? spytaem. - Co powiedziaa ci Wyrocznia?
Nic. Clarisse zaczerwienia si a po czubki uszu. Wiedz tyle, e skocz t misj, a ty nie bdziesz mi
pomaga. A z drugiej strony nie mog wam pozwolic...
Jestemy wic winiami? - spytaa Annabeth.
Gocmi. Przynajmniej na razie. - Clarisse
wycigna nogi na biaym obrusie i otwara puszk coli.
- Prosz ich zaprowadzic na d, kapitanie. Przydzielcie
im hamaki na dolnym pokadzie. A jeli nie bd
grzeczni, pokacie im, jak postpujemy ze szpiegami
wroga.
Sen pojawi si gdy tylko zamknem oczy.
Grover siedzia przy krosnach, prujc popisznie
lubny tren, kiedy gaz w przejciu przetoczy si na bok i
rozleg si syk cyklopa.
Ah a!

Grover wyda z siebie skowyt.


- Kochanie! Nie zauwayam... podszede tak
cichutko!
- Prujesz! - rykn Polifem. - Std te opnienia!
- Och, nie. Ja... ja wcale...

Chod! - Polifem chwyci Grovera w pasie i p


niosc, a p cignc, powlk go przez tunele jaskini.

Grover robi wszystko, byle utrzymac buty na wysokim


obcasie na nogach. Welon przekrzywia si na jego gowie
i mg spac w kadej chwili.
Cyklop zacign go do groty wielkoci hali
magazyno-wej, wypenionej rnym sklepowym
badziewiem. By tam okryty owcz skr fotel, telewizor,
na ktrym rwnie leaa owcza skra, byle jak zbite
pki na ksiki zastawione owczymi gadetami:
kubkami w ksztacie baranich bw, gipsowymi
barankami, grami planszowymi z owieczkami w roli
gwnej, ksieczkami do kolorowania i figurkami.
Podoga zasana bya ster-tami owczych koci, a take
innymi szcztkami, bynaj-mniej nie przypominajcymi
owczych: byy to koci satyrw, ktrzy zabkali si na
wysp w poszukiwaniu Pana.
Polifem postawi Grovera na ziemi tylko na chwil
potrzebn mu, eby przetoczyc kolejny wielki gaz. Do tej
groty wpado jasne wiato dnia, a Grover jkn
tsknie. wiee powietrze!
Cyklop pocign go na zewntrz, na pagrek, z
ktrego roztacza si widok na najpikniejsz wysp,
jak w yciu widziaem.
Wygldaa jak siodo, ktre kto przecign
toporem. Po obu stronach rozcigay si zielone wzgrza,
a mi-dzy nimi biega szeroka dolina przeorana gbok
szcze-lin, nad ktr przeczucono sznurowymost. W gb
w-wozu spyway liczne strumyczki tworzce na jego
cia-nach tczowe wodospady. Midzy drzewami
przelatywa-y z szumem skrzyde papugi. Na drzewach
kwity ro-we i fioletowe kwiaty. Setki owiec pasy si

na ce, ich wena lnia niczym miedziane i srebrne


monety.
W samym rodku wyspy, tu przy sznurowym mocie,
rs ogromny powykrzywiany db, a midzy jego
najni-szymi konarami co poyskiwao.
Zote Runo.
Nawet we nie wyczuwaem jego potg
promieniujc na ca wysp, sprawiajc, e trawa
stawaa si ziele-sza, a kwiaty pikniejsze. Niemal
wyczuwaem dziaa-nie naturalnej magii. Mogem sobie
jedynie wyobrazic, jak mocny musia byc ten zapach dla
satyra.
Grover zaklwili aonie.

Tak - oznajmi z dum Polifem. - Widzisz to?


Runo to
klejnot mojej kolecji! Ukradem go herosom dawno temu
i od tego czasu mam... darmowe obiadki! Satyrowie
ci-gaj tu z caego wiata niczym cmy lecce do ognia.
S pysznym arciem! A teraz...
Polifem podnis straszliwie wygldajce noyce ze
spiu.
Grover zapiszcza, ale cyklop jedynie chwyci znaj duj
-c si najbliej owc, jakby bya wypchanym
zierzciem, i zestrzyg z niej wen, po czym poda t
puszyst mas Groverowi.
Na to na koowrotek! - rozkaza z dum.
-Magiczne. Nie da si spruc.

Och... oczywicie...
- Biedna Kruszynka! - rozpromieni si Polifem.
-Marna z niej tkaczka. Ha, ha! Nie ma si czym martwic.

Ta nic rozwie problem. Twj tren moe byc gotowy na


jutro!
- Ale ty jeste... przemylny!
He, he
Ojej... kochany - zajkn si Grover - a co, jeli kto
sprbuje odbic... to znaczy zaatakowac wysp? - Grover
spojrza prosto na mnie i wiedziaem, e zada to pytanie
ze wzgldu na nas. - Co go powstrzyma przed przybyciem
prosto tutaj, do twojej jaskini?
Moja strachliwa oneczka! Czy to nie urocze? Nie
martw si. Polifem ma najnowszy system
antywama-niowy. Intruz musiaby si przedrzec przez
moje zwierzaczki.
Zwierzaczki?
Grover zacz si rozgldac po wyspie, ale nie byo na
niej widac nic oprcz pascych si spokojnie na ce
owiec.

A potem - warkn Polifem. - musiaby


pokonac
mnie!
Rbn pici w najblisz ska, ktra pka i
rozpada si na p.

Chod, ju czas! - zawoa. - Wracamy do


jaskini.
Grover wyglda tak, jakby zamierza si rozpakac...
tak blisko wolnoci, a zarazem tak rozpaczliwie daleko.
Kiedy gaz zamkn wejcie, w oczach mojego kumpla
wezbray zy. By znw uwiziony w cuchncej,
owietkrnej pochodniami, wilgotnej norze cyklopa.

Obudzi mnie dwik dzwonw alarmowych na caym


statku.

Wszyscy na pokad! - krzykn chrapliwie


kapitan. Znalec pann Clarisse! Gdzie ta dziewczyna si
podziewa?
W tej samej chwili jego upiorna twarz pojawia si
nade mn.
Wstawaj, Jankesie. Twoi kumple s ju na
pokadzie. Zbliamy si do przejcia.
Jakiego przejcia?
Umiechn si szeroko, dosownie szczerzc peny
garnitur zbw.
- Na Morze Potworw, oczywicie.
Wpakowaem do pciennego chlebaka cay mj
dobytek, ktry przey atak hydry, i przerzuciem go
przez rami. Miaem dziwne przeczucie, e cokolwiek si
stanie, nie spdz kolejnej nocy na pokadzie "CSS
Birmingham".
Szedem wanie na gr, kiedy co sprawio, e
stanem jak wryty. Czyja obecnoc w pobliu... co
znanego i nieprzyjaznego. Bez specjalnego powodu
poczuem si tak, jakbym mia ochot na bjk.
Najch-tniej trzasnbym w twarz martwego
konfederata. Ostatnio czuem si tak, kiedy...
Zamiast wspic si na gr, podpezaem do krawdzi
klatki wentylacyjnej i zajdzaem w d, do kotowni.
Tu pode mn staa Clarisse, rozmawiajc z obrazem,
ktry migota w parze unoszcej si z kota. Obraz
przedstawia muskularnego mczyzn w

motocykkrwym kombinezonie z czarnej skry, z wosami


obcitymi na rekruta, w byskajcych czerwieni
okularach sonecznych i noem przypitym do pasa.
Zacisnem pici. By to najbardziej nielubiany przeze
mnie Olimpijczyk: Ares, bg wojny.
- adnych wymwek, dziewczyno! - warkn.

T-tak, ojcze - wymamrotaa Clarisse.


- Nie chcesz, ebym si wciek, prawda?
Nie, ojcze.
Nie, ojcze. - przedrzeni j Ares. - Jeste aosna.
Powinienem posac na t misj ktrego z moich synw.
- Dam rad - obiecaa Clarisse drcym gosem. Bdziesz ze mnie dumny.
- No, mam nadziej - odpowiedzia ostrzegawczym
tonem. - To ty prosia mnie o t misj. Jeli pozwolisz
temu gnojkowi Jacksonowi odebrac sobie zadanie...
Ale Wyrocznia powiedziaa...
NIE OBCHODZI MNIE, CO POWIEDZIAA
WYRO-CZNIA! - rykn Ares z tak moc, e obraz
zadra. - Uda ci si. A jeli nie...
Unis pic. Mimo e by jedynie obrazem w parze
wodnej, Clarisse zrobia krok do tyu.
- Rozumiemy si? - warkn Ares.
Ponownie odezwa si dzwon alarmowy. Syszaem
zbliajce si gosy to oficerowie wykrzykiwali rozkazy
zaodze przygotowujcej dziaa.
Odsunem si od klatki wentylacyjnej i wrciem na
grny pokad do Annabeth i Tysona.

Co si stao? - spytaa Annabeth. - Znw


miae
koszmar?

Przytaknem, ale nic wicej nie powiedziaem. Nie


wiedziaem, co mylec o tym, czego wiadkiem byem na
dole. Niepokoio mnie to niemal w rwnym stopniu co
sen o Groverze.
Clarisse wesza na gr po mnie. Staraem si na ni
nie patrzec.
Zabraa lornetk jednemu z oficerw zombie i
spojrzaa na horyzont.
- Nareszcie. Caa naprzd, kapitanie!
Spojrzaem w tym samym kierunku co ona, ale
niewiele widziaem. Niebo byo zacignite chmurami, a
powietrze zamglone i wilgotne niczym para z elazka.
Kiedy bardzo mocno zmruyem oczy, byem w stanie
dotsrzec kilka ciemnych, niewyranych plam w oddali.
Moje morskie zmysy podpowiedziay mi, e jestemy
gdzie u wybrzey Florydy, a zatem pokonalimy spor
odlegoc przez noc dalej, ni byby w stanie dotrzec
jakikolwiek statek miertelnikw.
Silnik stkn, kiedy przyspieszylimy.
Tyson pomrukiwa pod nosem:
- Za due obcienie silnikw. Nie na gbok wod.
Nie byem pewny skd on to wie, ale zaniepokoiy
mnie jego sowa.
Po kilku kolejnych minutach wielkie ciemne plamy
przed nami stay si wyraniejsze. Na pnocy z morza
wynurzaa si potna wyspa o klifach wysokoci co
najmniej trzydziestu metrw. Znajdujca si okoo mili
na poudnie od niej druga plama ciemnoci okazaa si
wzbierajcym sztormem. Niebo i morze wrzay w jednej
ryczcej masie.

- Huragan? - spytaa Annabeth.


- Nie odpara Clarisse. - Charybda.
Annabeth poblada.
- Oszalaa?
To jedyna droga na Morze Potworw. Pomidzy
Charybd i jej siostr Skyll - Clarisse wskazaa na
wierzchoek klifu, a ja poczuem, e mieszka tam co
czego nie mam ochoty spotykac.
Co masz na myli mwic "jedyna droga"? zapytaem. - Morze jest przecie otwarte! Wystarczy to
opync bokiem.
Clarisse przewrcia oczami.

Czy ty nic nie wiesz? Gdybym prbowaa to


opync,
one znw pojawiyby si na mojej drodze. Jeli chcesz si
dostac na Morze Potworw, musisz przepync midzy
nimi.
- A Symplegaty, Zderzajce si Skay? spytaa
Annabeth. - To drugie przejcie. Jazon pyn tamtdy.
Nie jestem w stanie rozwalic ska dziaami powie-dziaa Clarisse. - Potwory natomiast...
Oszalaa - stwierdzia Annabeth.
- Patrz i ucz si, Mdraliska. - Clarisse odwrcia si
do kapitana. - Kurs na Charybd!

Tak jest psze pani.


Silnik stkn, elazne pokrycie zabrzczao i statek
zacz nabierac prdkoci.
Clarisse - odezwaem si. - Charybda zasysa morze.
Nie tak to szo?
I wypluwa je z powrotem; owszem.
- A co ze Skyll?

Mieszka w jaskini na tym klifie. Jeli zanadto si


zbliymy, opuci swoje straszliwe by i zacznie
wyapywa eglarzy z pokadu, jednego po drugim.
W takim razie lepiej skieruj na Skyll podpowie-dziaem. - Wszyscy schowamy si pod pokad i
przem-kniemy szybko koo niej.
- Nie! upieraa si Clarisse. - Jeli Skylla nie
dostanie atwo swojego kska, moe porwac cay statek.
Poza tym znajduje si zbyt wysoko, eby stanowic
dogo-dny cel. Moje dziaa nie s w stanie strzelac prosto
w gr. Charybda po prostu siedzi w samym rodku
swojego wiru. Popyniemy na ni, wycelujemy i
wrzuci-my j prosto do Tartaru!
Mwia to z takim przekonaniem, e niemal jej
uwierzyem.
Silnik szumia. Koty podgrzeway si tak, e pokad
pod moimi stopami stawa si coraz cieplejszy. Wszdzie
kbi si dym. Krwistoczerwona flaga Aresa zaopotaa
na wietrze.
Kiedy zblialimy si do potworw, ryk Charybdy
stawa si coraz goniejszy - potwornie chlupice wycie,
jakby kto spuszcza wod w najwikszej toalecie
gala-ktyki. Za kadym razem kiedy Charybda wcigaa
wod, statek dra i skaka do przodu. Za kadym razem,
kiedy j wypuszczaa, unosilimy si w gr i bylimy
zalewani przez trzymetrowe fale.
Usiowaem wyliczyc okres wiru. Na moje oko
Charybda potrzebowaa okoo trzech minut, eby
wessac i zniszczyc wszystko wok w odlegoci
kilometra. eby uniknc wessania, musielibymy

przemknc tu koo klifu Skylli. A jakkolwiek potworna


miaaby ona byc, klify wyglday jak dla mnie cakiem
niele.
Nieumarli onierze ze spokojem wypeniali swoje
zadania na grnym pokadzie. Uznaem, e skoro
walczyli ju kiedy w przegranej sprawie, to obecna nie
robia pewnie na nich wraenia. A moe nie troszczyli si
o siebie, bo i tak byli ju martwi. adna z tych myli nie
napawaa mnie szczeglnym optymizmem.
Annabeth staa obok mnie, trzymajc si kurczowo
relingu.
- Masz nadal ten termos z wichrami?
Przytaknem.

Ale to by byo zbyt niebezpieczne w takim


wirze.
Wicej wiatru tylko pogorszy spraw.
- A co z konrtol wody? - spytaa. - Jeste przecie
synem Posejdona. Ju to kiedy robie.
Miaa racj. Zamknem oczy i prbowaem uspokoic
morze, ale nie byem w stanie si skoncentrowac. Fale
nie odpowiaday na moje wezwania.
- Nie dam rady. - powiedziaem aonie.
- Potrzebujemy planu ratunkowego. - oznajmia
Anna-beth. - Bo ten nie zadziaa.
- Annabeth ma racj - odezwa si Tyson. - Silnik nie
pracuje dobrze.

Co masz na myli? - spytaa Annabeth.


- Cinienie. Toki wymagaj naprawy.
Zanim zdy wyjanic, kosmiczna toaleta spukaa
si z potnym wiuuuuu! Statek skoczy do przodu i
upa-dem na pokad. Znalelimy si wewntrz wiru.


Caa wstecz! - wrzasna Clarisse, usiujc
przekrzycze haas. Morze wok nas wrzao, fale
roztrzaskiway si nad pokadem. elazne pokrycie byo
rozgrzane do tego stopnia, e unosia si z niego para. Musimy znalec si w zasigu strzau! Gotowac dziaa na
burcie!
Martwi konfederaci ganiali tam i z powrotem. ruba
ze zgrzytem przesza na wsteczny, eby spowolnic pd
statku, ale nie przestawalimy si lizgac ku rodkowi
wiru.
Spod pokadu wybieg marynarz zombie i pdzi w
stron Clarisse. Z jego szarego munduru unosi si dym,
broda mu pona.
- Kocio przegrzany, psze pani! Za moment
wybuchnie!
No to jazda na d i napraw go!
Nie da si! krzykn marynarz. - Wyparowujemy w
tym arze!
Clarisse rbna pici w ciank wieyczki.

Potrzebuj tylko kilku minut! Tyle, eby znalec


si
w zasigu strzau!
- Pyniemy za szybko - oznajmi ponuro kapitan. Gotujcie si na mierc.
- Nie! rykn Tyson. - Ja moge to naprawic.
Clarisse spojrzaa na niego z niedowierzaniem.
"Ty?
To cyklop powiedziaa Annabeth. - Jest odporny na
ogie. I zna si na mechanice.
Id! - wrzasna Clarisse.


Nie, Tyson! - Chwyciem go za rk. - To
zbyt
niebezpieczne!
Poklepa mnie po doni.

To jedyny sposb, bracie. - Na jego twarzy


malowao
si zdecydowanie... wrcz pewnoc siebie. Nigdy nie
widziaem u niego takiej miny. - Naprawi to. I zaraz
wrc.
Patrzc jak szed za dymicym marynarzem pod
pokad, miaem okropne przeczucie. Najchtniej
pobiegbym za nim, ale statkiem znw zakoysao... i w
tej samej chwili zobaczyem Charybd.
Pojawia si zaledwie kilkaset metrw przed nami w
wirze mgy, dymu i wody. Najpierw dostrzegem raf:
czarny grzbiet koralowca z uczepionym szczytu
drze-wkiem figowym - dziwn oaz spokoju w samym
rodku wiru. Wszdzie dookoa fale wyginay si w lej
niczym wiato wok czarnej dziury. Nastpnie
zobaczyem potwornoc uczepion rafy tu poniej linii
wody: gigantyczn paszcz o olizgych wargach i
omszaych zbiskach rozmiarw maych dek. Co
gorsza, na zbach potwr nosi aparat ortodontyczny,
tamy
zardzewiaego metalu, do ktrych przyczepiy si
kawaki ryb, drewna i mieci.
Charybda mogaby byc koszmarnym snem mojego
dentysty. Skadaa si wycznie z ogromnego czarnego
pyska z krzywymi siekaczami i fatalnym zgryzem, przez
stulecia nie zajmowaa si niczym innym oprcz
jedze-nia i nie mya zbw po posikach. Na moich oczach
pokna cae morze wok siebie: rekiny, awice ryb,

olbrzymi kaamarnic. Uwiadomiem sobie, e za par


sekund "CSS Birmingham" pjdzie w ich lady.
- Panno Clarisse! - zawoa kapitan. - Dziaa na
prawej burcie i na dziobie w zasigu strzau!
- Ognia! - rozkazaa Clarisse.
W paszcz potwora zostay wystrzelone trzy pociski.
Jeden odstrzeli kawaek siekacza. Drugi znik w
przeyku. Trzeci odbi si od aparatu Charybdy i uderzy
w nas rykoszetem, zrywajc z masztu sztandar Aresa.
- Ognia! - rozkazaa ponownie Clarisse.
Artylerzyci zaadowali, ale ja wiedziaem, e to na
nic. Musielibymy zbombardowac potwora jeszcze ze sto
razy, eby odniec jakikolwiek skutek, a nie mielimy na
to czasu. Za szybko nas wsysao.
W tej chwili wibracje odczuwalne na pokadzie si
zmieniy. Pomruk maszyn sta si mocniejszy i rwny.
Statek zakoysa si i zacz pync pod prd, dalej od
paszczy.
Tyson da rad! - zawoaa Annabeth,
Zaczekajcie! krzykna Clarisse. Musimy byc
blisko!
- Zginiemy! - zaprotestowaem. - Musimy si oddalic!
Chwyciem za reling, czujc jak statek walczy z
zasysaniem. Zamany masz sztandaru Aresa urwa si i
utkwi midzy zbami Charybdy. Nie posuwalimy si do
przodu, ale przynajmniej nie tracilimy pozycji.
Tysonowi jakim cudem udao si dodac statkowi tyle si,
eby mg opierac si wirowi.
Paszcza niespodziewanie si zatrzasna. Morze
uspokoio si cakowicie,a woda przykrya Charybd.

Nagle, rwnie szybko jak si wczeniej zamkna,


paszcza otwara si, wypluwajc cian wody, wyrzucajc
wszystko, co nie nadawao si do jedzenia, cznie z
kulami armatnimi, z ktrych jedna uderzya w "CSS
Birmingham" z brzkiem, jaki wydaje upuszczona na
ziemi pokrywa od kota w obozowej kuchni.
Fala wysoka chyba na dwanacie metrw rzucia
nami do tyu. Usiem caej siy woli, eby utrzymac
statek w rwnowadze, ale wci krcilimy si w
niekontrolowany sposb, pdzc ku klifom po przeciwnej
stronie cieniny.
Spod pokadu wypad kolejdny dymicy onierz.
Zatoczy si na Clarisse, tak e oboje omal nie wypadli za
burt.
Maszyny zaraz wybuchn!
Gdzie jest Tyson? - zapytaem nerwowo.
Na dole - odpowiedzia marynarz. - Jako to utrzy
muje w kupie, ale nie wiem, jak dugo wytrzyma.
- Musimy opucic statek - oznajmi kapitan.
Nie! wrzasna Clarisse.
- Nie mamy wyboru, psze pani. Kadub ju si
rozpada. Statek nie...
Nie zdy dokoczyc zdania. Z nieba szybko jak
byskawica strzelio co brzowo-zielonego porwao
kapitana i unioso go do gry. Pozostay po nim tylko
wysokie skrzane buty.
Skylla! rykn jaki marynarz, kiedy z klifu
spada kolejna kolumna olizgego ciaa i porwaa go w
gr. Wydarzyo si to tak szybko, e miaem wraenie,
jakbym oglda promie lasera, a nie ruchy potwora.

Nie byem nawet w stanie dostrzec pyska, tylko bysk


zbw i usek.
Odetkaem Orkana i usiowaem cic w szyj
unosz-c kolejnego marynarza, ale byem stanowczo
zbyt powolny.

Wszyscy pod pokad! krzyknem.


- Nie moemy! - Clarisse te dobya miecza. - Pod
pokadem szaleje ogie.
Szalupy ratunkowe! - wymylia Annabeth. Szybko!
Nie przepyn koo tych klifw - zaprotestowaa
Clarisse.
Zostaniemy wszyscy poarci.
Musimy sprbowac, Percy, termos.
Nie zostawi Tysona!
Musimy przygotowac odzie!
Clarisse posuchaa Annabeth. Wraz z kilkoma
nieumarymi marynarzami zdja przykrycie z jednej z
dwch ratunkowych szalup wiosowych, podczas gdy
Skylla bombardowaa nas z nieba swoimi gowami
niczym rojem zbatych meteorw, porywajc
konfedera-tw jednego po drugim.
Wsiadaj do drugiej odzi. - Rzuciem Annabeth
termos. - Id po Tysona.
- Nie moesz! - zaprotestowaa Annabeth. - Ugotujesz
si!
Nie suchaem. Podbiegem do klapy kotowni i nagle
poczuem, e nie dotykam ju stopami pokadu.
Lecia-em prosto do gry, wiatr szumia mi w uszach,
ciana klifu przemykaa zaledwie kilkanacie
centymetrw od mojej twarzy.

Skylla zdoaa w jaki sposb chwycic mnie za


chlebak i niosa mnie ku swojemu legowisku. Niewiele
mylc machnem mieczem i zdoaem wbic ostrze w
sam rodek, paciorkowatego oka. Jkna i pucia mnie.
Sam upadek by wystarczy, bo przecie wisiaem w
powietrzu na wysokoci trzydziestu metrw. Ale jakby
tego byo mao, dokadnie w tej chwili, kiedy spadaem,
okrt "CSS Birmingham" eksplodowa tu pode mn.
BUUUUM!
Maszynownia wyleciaa w powietrze. Kawaki
ela-stwa latay na wszystkie strony niczym na
ognistych skrzydach.
Tyson! - ryknem.
odzie ratunkowe zdoay odpync od statku, ale nie
bardzo daleko. Z nieba paday odamki poncego wraku.
Clarisse i Annabeth zostan zgniecione, albo spalone,
albo te wcignite pod wod przez sam si toncego
kaduba, a i to wszystko byy opcje optymistyczne, przy
zaoeniu, e uda im si wymknc Skylli.
W tym momencie usyszaem kolejny wybuch
-odgos otwieranego termosu Hermesa. Nieco zbyt
szeroko. Biae smugi wiatrw wypady na wszystkie
strony, po-syajc szalupy w przeciwnych kierunkach,
oraz unoszc mnie w gr i popychajc dalej nad
ocean.
Nic nie widziaem. Wirowaem w powietrzu,
oberwa-em czym cikim w gow i uderzyem w wod z
tak si, e poamambym wszystkie koci, gdybym nie
by synem Pana Mrz.

Ostatnie co zapamitaem to zapadanie si w


ponce morze ze wiadomoci, e Tyson odszed na
zawsze. Marzyem tylko o tym, eby mc utonc.

ROZDZIA

XII

WIZYTA W CENTRUM ODNOWY


BIOLOGICZNEJ MADAME KIKI

Obudziem si na dce wiosowej z prowizorycznym


aglem z szarego materiau mundurowego. Koo mnie
siedziaa Annabeth, halsujc pod wiatr.
Prbowaem usic i natychmiast mnie zamroczyo.

Odpoczywaj - powiedziaa. - Bdziesz


potrzebowa
odpoczynku.
Tyson...?
Pokrcia gow.
Tak mi przykro, Percy. Naprawd.
Milczelimy a wiatr koysa nami w gr i w d.
- On mia szanse przeyc - powiedziaa Annabeth bez
przekonania. - Znaczy, wiesz, ogie nie jest w stanie go
zabic.
Przytaknem, ale nie widziaem adnych powodw
do nadziei. Widziaem, jak ten wybuch rozrywa lite

elazo. Jeli Tyson by w kotowni, to nie mia adnych


szans.
Odda ycie za nas, a mnie po gowie chodziy
wspo-mnienia wycznie z tych chwil, kiedy czuem w
jego obecnoci zaenowanie oraz protestowaem
przeciwko nazywaniu nas bracmi.
Fale uderzay o dk. Annabeth pokazaa mi to, co
udao jej si ocalic z katastrofy: termos Hermesa (ju
pusty), saszetk ambrozji, kilka koszulek marynarskich i
butelk coli. Wyowia mnie z wody i znalaza mj
chlebak przegryziony na p przez Skyll. Wikszoc
mojego dobytku odpyna, ale wci miaem buteleczk
Hermesowych multiwitamin, no i oczywicie nie opuci
mnie Orkan. Dugopis zawsze powraca do mojej
kiesze-ni, niezalenie od tego, gdzie go zgubiem.
eglowalimy przed siebie kilka godzin. Teraz, na
Morzu Potworw, woda byszczaa ywsz zieleni
przypominajc jad hydry. Wiatr pachnia wieo i
sono, ale dawao si w nim wyczuc dziwny metaliczny
zapach...
jakby nadcigajcej burzy z piorunami. A moe czego
jeszcze groniejszego. Wiedziaem, w jakim kierunku
powinnimy pync. Wiedziaem, e od naszego celu
dzieli nas dokadnie sto trzynacie mil morskich na
zachd pnocny zachd. Mimo to czuem si cakowicie
zagubiony.
Niezalenie od tego, w jak kierowalimy si stron,
miaem wraenie, e soce zawsze wieci mi prosto w
oczy. Na zmian pocigalimy po yku coli i osanialimy

si aglem, jak tylko si dao. I rozmawialimy o moim


ostatnim nie o Groverze.
Wedug szacunkw Annabeth mielimy niespena
dob na odnalezienie naszego kumpla, przy zaoeniu, e
mj sen by dokadny i e cyklop Polifem nie zmieni
zdania i nie postanowi polubic Grovera wczeniej.

Taaa - powiedziaem cierpko. - Nigdy nie mona


ufac
cyklopom.
Annabeth wbia wzrok w fale.
- Przepraszam, Percy. Myliam si co do Tysona, okej?
auj, e nie mog mu tego powiedziec.
Prbowaem si na ni nie zocic, ale to nie byo
atwe. Za duo razem przeszlimy. Annabeth
kilkakro-tnie uratowaa mi ycie. Nie potrafiem
naprawd miec do niej pretensji.
Spojrzaem na nasz niezbyt bogaty dobytek: pusty
termos wiatrw, butelka multiwitamin. Przypomnia mi
si wyraz wciekoci na twarzy Luke'a, kiedy
usiowa-em porozmawiac z nim o jego tacie.
- Annabeth, czym jest proroctwo Chejrona?
Zacisna usta.
- Percy, ja nie powinnam...
- Wiem, e Chejron obieca bogom nic mi nie mwic.
Ale ty nic nie obiecywaa, prawda?

Wiedza nie zawsze jest poyteczna.


- Przecie twoja mama jest bogini mdroci!

Wiem! Ale ilekroc herosi dowiaduj si


czegos o
przy- szoci, prbuj j zmienic, a to zawsze le si
koczy.


Bogowie martwi si czym, co zrobi, jak
bd
starszy - prbowaem zgadywac. - Kiedy skocz
szesnacie lat.
Annabeth mitosia w rkach swoj bejsbolwk.
- Percy, nie znam caej przepowiedni, ale ostrzega ona
przed dzieckiem pkrwi pochodzcym od kogo z
Wiel-kiej Trjki... tym, ktre doyje szesnastu lat. Tak
napra-wd to dlatego Zeus, Posejdon i Hades zawarli po
dru-giej wojnie wiatowej ten pakt o nieposiadaniu
potom-kw. Dziecko Wielkiej Trjki, ktre doyje
szesnastu lat, stanie si bardzo niebezpieczn broni.

Dlaczego?
- Poniewa ten heros zdecyduje o losach Olimpu.
Podejmie decyzj, ktra albo ocali Wiek Bogw, albo go
skoczy.
Zastanowiem si chwil nad tym. Nie miewam
choroby morskiej, ale zrobio mi si niedobrze.

To dlatego Kronos nie zabi mnie w zeszym


roku.
Przytakna.
Moesz byc dla niego bardzo uyteczny. Jeli
zdoaby przecignc ci na swoj stron, bogowie
znaleliby si w niezych tarapatach.
Ale jeli to o mnie chodzi w tej przepowiedni...
To bdziemy wiedziec, jeeli przeyjesz jeszcze trzy
lata. To duo dla herosa. Kiedy Chejron usysza po raz
pierwszy o Thalii, uzna, e to ona jest tym dzieckiem z
przepowiedni. Dlatego tak rozpaczliwie stara si
doprowadzic j do obozu. Ale ona zdecydowaa si na
walk i zostaa przemieniona w sosn, i nikt z nas nie
wiedzia, co o tym mylec. Dopki ty si nie pojawie.

Po naszej lewej wypyna nad wod naszpikowana


kolcami zielona petwa grzebietowa dugoci niemal
piciu metrw, po czym znika.

To dziecko z przepowiedni... ono nie moe byc,


no
wiesz, na przykad cyklopem? - spytaem. - Wielka
Trjka ma mnstwo potwornych dzieci.
Annabeth potrzsna przeczco gow.
- Wyrocznia powiedziaa "heros". A to zawsze oznacza
p boga, p czowieka. Naprawd nie ma teraz nikogo
poza tob.
W takim razie dlaczego bogowie w ogle pozwalaj
mi yc? Bezpieczniej byoby mnie zabic.
To prawda.
Dziki.
Percy, ja nie wiem. Obawiam si, e niektrzy
bogo-wie woleliby ci zabic, ale boj si obrazic
Posejdona. Inni... moe cay czas ci obserwuj,
zastanawiajc si, jaki si okaesz. W kocu rwnie
dobrze moesz si stac narzdziem ocalenia. Prawdziwe
pytanie brzmi: Co zrobisz za trzy lata? Jak podejmiesz
decyzj?
Czy przepowiednia co w tej sprawie podpowiada?
Annabeth si zawahaa.
Moe i powiedziaaby mi co wicej, ale w tej chwili z
nieba zanurkowaa mewa i usiada na naszym
prowizo-rycznym maszcie. Annabeth ze zdziwieniem
spojrzaa na niewielk garstk lici, ktre ptak zrzuci jej
na kolana.
Ld. powiedziaa. Jestemy w pobliu ldu.

Usiadem. Rzeczywicie, w oddali widoczna bya


niebieskobrzowa kreska. Chwil pniej dostrzegaem
ju wysp z gr porodku, olniewajco biaymi
budynkami, pla otoczon palmami i przystani, przy
ktrej koysay si dziwacznie wygldajce odzie i
statki.
Prd znosi nasz szalup ku temu miejscu, ktre
sprawiao wraenie tropikalnego raju.

Witajcie! - powitaa nas kobieta ze skoroszytem.


Wygldaa jak stewardesa: bkitny kostiumik
bizneswoman, idealny makija, wosy zwizane w koski
ogon. Ucisna nam donie, kiedy tylko zeszlrmy na
ld. Sdzc po olniewajcym umiechu, jakim nas
uraczya, mona by pomylec, e wanie wysiedli-my z
"Ksiniczki Andromedy", a nie z poobijanej szalupy.
Tylko e nasza dka wcale nie bya najdziwniejsza z
tych wszystkich, ktre cumoway w tutejszej przystani.
Byo tu par eleganckich jachtw, ale i d podwodna
marynarki Stanw Zjednoczonych, i kilka dubanek, a
take starowiecki trjmasztowiec. Byo te ldowisko
dla helikopterw, na ktrym sta migowiec z logo
telewizji z Fort Lauderdale, a take niewielki
lotnisko-wiec z cessn i samolotem wygldajcym jak
myliwiec z czasw drugiej wojny wiatowej. Moe to
jakie repliki do zwiedzania przez turystw albo co. Pierwszy raz u nas? - zapytaa kobieta. Wymienilimy z
Annabeth spojrzenia.

Yyy... - zacza Annabeth.


Pierwszy - raz - w naszym - centrum - powtrzya
kobieta, notujc co w swoim skoroszycie. - Zobaczymy...
Zlustrowaa nas od stp do gw krytycznym
wzrokiem.
- Hmmm. Moda dama powinna zaczc od maseczki
zioowej. A dentelmen od kompleksowej odnowy
biologicznej, oczywicie.

Czego?
Ona jednak bya zbyt zajta robiebiem notatek, eby
zwrcic uwag na moje pytanie.

wietnie! powiedziaa w kocu z


promiennym
umiechem. - Jestem przekonana, e Madame Kika
zechce porozmawiac z wami osobicie przed fiest.
Chodcie ze mn.
No, i w tym problem. Annabeth i ja przyzwyczailimy
si do puapek, ktre zazwyczaj na pierwszy rzut oka
wyglday bardzo sympatycznie. Spodziewaem si
zatem, e nasza stewardesa zamieni si lada moment w
wa, demona czy co w tym rodzaju. Z drugiej strony
przez wikszoc dnia dryfowalimy w maej szalupie.
Byem zmczony upaem i godny, wic kiedy kobieta
wspomniaa o posiku, mj odek usiad na tylnych
apach i zacz prosic jak piesek.

To chyba nie zaszkodzi - mrukna


Annabeth.
Oczywicie, e mogo jednak zaszkodzic, ale i tak
poszlimy za t kobiet. Trzymaem cay czas rce w
kieszeniach, w ktrych schowaem magiczne artefakty:
multiwitaminy od Hermesa i miecz Orkan, ale im

bardziej zagbialimy si midzy zabudowania kurortu,


tym atwiej zapominaem o tym wszystkim.
To miejsce byo niezwyke. Wszdzie, gdzie tylko si
obrciem, miaem przed oczami biay marmur i
lazunrw wod. Po zboczu gry wspinay si tarasy, na
wszystkich poziomach znajdoway si baseny poczone
wodnymi zjedalniami i wodospadami oraz
podziem-nymi tunelami, ktrymi te dao si pywac.
Fontanny rozpryskiway wod w powietrzu, tworzc nie
wiary go-dne ksztaty: lecce ory, galopujce konie.
Tyson kocha konie, wiedziem te, e zachwyciby si
tymi fontannami. Prawie obrciem si, eby zobaczyc
jego min, kiedy uzmysowiem sobie, e go tu nie ma.
Wszystko w porzdku? - spytaa Annabeth.
Zblade.
W porzdku - skamaem. - Tylko...
Chodmy.
Mijalimy po drodze najrniejsze oswojone
zwierzta. Na stercie plaowych rcznikw drzema
morski w. Lampart spa na trampolinie. Gocmi
centrum byy, jak
zauwayem same mode kobiety wylegujce si na
leakach, popijajce koktajle owocowe i czytajce
koloro-we czasopisma, podczas gdy na ich twarzach
zasychay zioowe maseczki, a manikiurzystki w biaych
mundur-kach uwijay si wok ich paznokci.
Kierowalimy si ku schodom wiodcym do czego,
co wygldao na gwny budynek, kiedy usyszaem
kobiexy piew. Gos unosi si w powietrzu niczym
koysanka. Sowa pochodziy z jzyka innego ni grecki,
moe nawet starszego, jakiego minojskiego czy co

takiego. Rozu-miaem, o czym bya pie: o wietle


ksiyca w gajach oliwnych, o barwach jutrzenki. I o
magii. Byo tam co o magii. Ten gos zdawa si unosic
mnie nad schodami i wiec prosto ku niej.
Weszlimy do sporej sali, ktrej ca jedn cian
tworzyy okna. ciana przeciwna bya pokryta w caoci
lustrami, w zwizku z czym pomieszczenie to zdawao si
nie miec koca. Byo tu troch drogich biaych mebli, a
na stoliku w jednym z ktw staa spora druciana
klatka, ktra kompletnie nie pasowaa do reszty pokoju,
ale nie zwracaem na to szczeglnej uwagi, poniewa w
tej wanie chwili zobaczyem piewajc kobiet... i
zatkao mnie.
Siedziaa przy krosnach wielkoci sporego ekranu
telewizyjnego, przeplatajc kolorowe nitki ze
zdumiewa-jc wpraw. Jej gobelin sprawia wraenie
trjwymia-rowego; przedstawia krajobraz nad
wodospadem tak realistyczny, e widziaem spadajc
wod i chmury pynce po utkanym niebie. Annabeth
wstrzymaa oddech.

Jakie to pikne.
Kobieta si odwrcia. Bya jeszcze pikniejsza ni jej
tkanina. Dugie ciemne wosy miaa przeplecione zotymi
nitkami. Jej zielone oczy przewiercay czowieka na
wylot, a haftowane na czarnym jedwabiu jej sukni
motywy zdaway si poruszac na materiale: sylwetki
zwierzt, czarne na czarnym, niczym jelenie biegnce
przez nocny las.

Podoba ci si moja tkanina, kochana? spytaa


kobieta.


Och, tak, prosz pani! - odpowiedziaa
Annabeth. Moja mama...
Urwaa. Nie moga opowiadac przecie na prawo i
lewo, e jej matk jest Atena, bogini, ktra wynalaza
warsztat tkacki. Wikszoc ludzi zamknaby j za takie
sowa w pokoju bez klamek.
Nasza gospodyni umiechna si tylko.
- Masz doskonay gust, moja droga. Tak si ciesz z
waszego przybycia. Mam na imi Kika.
Zwierzta zamknite w klatce zaczy popiskiwac.
Sdzc po odgosach, jakie wydaway, musiay to byc
winki morskie.
Przedstawilimy si Madame. Obrzucia mnie
wzro-kiem, w ktrym malowaa si dezaprobata, jakbym
obla jaki egzamin. Natychmiast poczuem si le. Co
sprawiao, e naprawd pragnem przypodobac si tej
kobiecie.
- Och, mj drogi - westchna. - Ty naprawd potrze
bujesz mojej pomocy.
Tak, pani? - spytaem.
Madame Kika zawoaa kobiet w kostiumie
bizneswoman.
- Hyllo, zabierz Annabeth na przejadk, dobrze?
Poka jej wszystkie atrakcje. Trzeba jej dac nowe
ubrania. No i te wosy, ojej. Zabierzemy si za porzdn
stylizacj, jak tylko porozmawiam z tym tu modziecem.

Ale... w gosie Annabeth brzmiaa uraza. - Co


jest
nie tak z moimi wosami?
Madame umiechna si dobrotliwie.


Moja droga, jeste liczna. Naprawd! Ale
zupenie
tego nie pokazujesz, podobnie jak twoich talentw.
Marnujesz taki potencja!
- Marnuj?

No c, chyba nie jeste zadowolona z tego


wygldu!
Och, nie wiem, czy istnieje ktokolwiek, kto jest
naprawd z siebie zadowolony. Ale si nie przejmuj. W
naszym centrum moemy wszystko naprawic. Hylla
pokae ci, co mam na myli. Musisz moja kochana,
otworzyc si na swoje prawdziwe ja!
W oczach Annabeth pojawia si nieopisana tsknota.
Nigdy wczeniej nie widziaem, eby brakowao jej sw.
Ale... co z Percym?
Och, Percy... - Madame Kika posaa mi zamylone
spojrzenie. - On zdecydowanie wymaga mojej osobistej
uwagi. Nad nim trzeba znacznie bardziej popracowac ni
nad tob.
W normalnych warunkach, gdybym usysza co
takiego, rozzocioby mnie to, ale syszc te sowa z ust
Madame Kiki, poczuem smutkek. Rozczarowaem j.
Chciaem wymylic co, eby si poprawic.
winki morskie piszczay, jakby byy godne.
- Dobrze... - powiedziaa Annabeth. Przypuszczam...

Tdy, moja droga - powiedziaa Hylla.


I Annabeth pozwolia si poprowadzic do penego
fontann ogrodu.
Madame Kika uja mnie za rk i poprowadzia ku
wyoonej lustrami cianie.

- Widzisz, Percy... aby uwolnic swj potencja, napra


wd potrzebujesz pomocy. Pierwszym krokiem jest
przyznanie, e nie akceptujesz takiego wygldu.
Nie mogem ustac spokojnie przed lustrem.
Niena-widziem samej myli o moim wygldzie - na
przykad pierwszego pryszcza, ktry mi wyskoczy na
nosie na pocztku roku szkolnego, albo tego, e moje dwa
przed-nie zby nie byy idealnie rwne, albo te, e moje
wosy nigdy waciwie si nie ukaday.
Gos Madame Kiki przypomnia mi o tym wszystkim,
jakby ogldaa mnie pod mikroskopem. Na dodatek
miaem na sobie wyjtkowo niemodne ciuchy. To
oczywiste.
Kogo to obchodzi? - mylaa jaka czstka mnie. Ale
stojc przed lustrem Madame Kiki, miaem problem z
dostrzeeniem w sobie jakiejkolwiek pozytywnej cechy.
- Ju dobrze, dobrze - odezwaa si pocieszajcym
tonem Madame Kika. - Moe sprbujemy czego...
takiego.
Pstrykna palcami i bkitna jak niebo zasona
opada na lustro. Lnia podobnie jak tkanina na
krosnach.
Co widzisz? - spytaa Madame Kika.
Patrzyem na niebiesk materi, nie bardzo wiedzc,
co miaa na myli.
- Nie...
I w tej chwili zasona zmienia kolory. Zobaczyem
siebie... Odbicie, ale niezupenie odbicie. Na tkaninie
migotaa znacznie fajniejsza wersja Percy'ego Jacksona:
w modnych ciuchach i z pewnym siebie umiechem na

twarzy. Zby stay si idealnie rwne. Nie byo widac ani


jednego pryszcza. Miaem pikn opalenizn. Byem
lepiej zbudowany. Moe nawet nieco wyszy. To byem ja
pozbawiony wszelkich niedoskonaoci.
Super... wy dukaem.
Chciaby tak wygldac? - spytaa Madame Kika. - A
moe powinnimy sprobowac czego innego...
- Nie odpowiedziaem. - To... to jest wspaniae.
Mogaby naprawd...

Mog zafundowac ci kompleksow


odnow
biologiczn - obiecaa Madame Kika.
- A gdzie jest haczyk? - spytaem. - Jaka, no...
specjalna dieta?
Och, to cakiem proste - odrzeka Kika. - Mnstwo
wieych owocw, troch cwiczen sportowych, no i
oczywiscie... to.
Podesza do barku i napenia szklank wod.
Nastpnie otworzya saszetk z napojem w proszku i
nasypaa do wody nieco czerwonych granulek. Mikstura
zalnia. A kiedy blask przygas, napj wyglda zupenie
jak koktajl truskawkowy.
- Taki koktajl zamiast zwykych posikw - oznajmia.
Natychmiastowy efekt gwarantowany.

Jak to
moliwe?
Rozemiaa si.

Po co te pytania? Jak to, nie chcesz


natychmiast
przemienic si w doskonaego siebie?
Jaka myl czajca si na samym dnie umysu nie
dawaa mi spokoju.

Dlaczego w tym kurorcie nie ma adnych


facetw?


Ale s zapewnia mnie Madame Kika. Za
chwil
ich spotkasz. Skosztuj tego koktajlu. Zobaczysz.
Spogldaem na bkitn tkanin i na odbcie
przedsta-wiajce mnie, a zarazem nie mnie.

Ej, Percy - zwrcia si do mnie Madame Kika z


lekk nagan. - Rezygnacja z kontroli to najtrudniejsza
czc procesu kompleksowej odnowy. Musisz podjc
decyzj: czy wolisz zaufac swoim wyobraeniom o tym,
czym powiniene byc, czy te moim?
Czuem suchoc w gardle. Usyszaem wasny gos:

Pani.

Madame Kika umiechna si i podaa mi szklank.


Unosem j do ust.
Smak napoju nie odbiega od jego wygldu - to by
truskawkowy koktajl na mleku. Niemal natychmiast
poczuem rozchodzce si po caym ciele ciepo: z
pocztku przyjemna, potem bolenie gorce,
rozdzierajxe jakby mikstura zacza wrzec w moich
yach.
Zapaem si za brzuch i upuciem szklank.
Co pani... Co si dzieje?
Nie przejmuj si, Percy. - powiedziaa Madame
Kika. Bl minie. Patrz! Tak, jak obiecywaam.
Natychmiast-owy efekt.
Co byo straszliwie nie w porzdku
Zasona opada, a w lustrze zobaczyem, jak moje rce
marszcz si, skrcaj, i wypuszczaj delikatne pazurki.
Na twarzy wyroso mi futro, podobnie jak pod koszulk i
we wszystkich niewaciwych miejscach, jakie mona
sobie wyobrazic. Zby ciyy w ustach. Ubrania zrobiy

si za due albo te Madame Kika rosa... nie, to ja si


kurczyem.
W jednym okropnym momencie wpadem w jaskini z
ciemnej materii: zostaem nakryty moj wasn
koszulk. Usiowaem biec, ale poczuem chwytajce
mnie rce - donie rwnie due jak ja sam. Chciaem
woac o pomoc, ale z ust dobyo mi si tylko: "Uiii, uiii,
uiii!".
Straszliwe, wielkie palce cisny mnie w pasie i
uniosy w gr. Wyrywaem si i kopaem, ale rce i nogi
byy jako dziwnie za krtkie, a chwil pniej
spoglda-em z przeraeniem prosto w wielkie oczy
osadzone w ogromnej twarzy Madame Kiki.

Wspaniale! - krzykna. Wierciem si


spanikowany,
ale ona tylko zacisna uchwyt na moim futerkowym
brzuchu. - Widzisz, Percy? Uwolnie swoje prawdziwe
ja!
Uniosa mnie przed lustrem, a to, co zobaczyem,
sprawio, e miaem ochot krzyczec. Uiii, uiii, uiii!
Staa tam Madame Kika, pikna i umiechnita,
trzymajc w rku puchate stworzonko o wielkich
sieka-czach, malekich pazurkach i biao-rudym
futerku. Kiedy si wierciem, zwierztko w lustrze
powtarzao moje ruchy. Byem... to bya...

winka morska oznajmia Madame Kika.


liczna,
nieprawda? Faceci to winie, Percy Jacksonie. Kiedy
zamieniaam ich w prawdziwe wieprze, ale byli duzi,
mierdzcy i trudni do utrzymania. W sumie niewiele si
rnili od tego, czym byli wczeniej. winki morskie s

znacznie sympatyczniejsze! Ale chodmy, musisz poznac


innych mczyzn.
- Uiii! - zaprotestowaem, usiujc j podrapac, ale
Madame Kika cisna mnie tak mocno, e omal nie
straciem przytomnoci.
- adnych takich, malutki - upomniaa mnie - bo dam
ci na kolacje sowom. Id do klatki jak grzeczny
zwierzaczek. Jutro, jeli bdziesz si dobrze sprawowa,
zostaniesz wysany w podr. Zawsze znajdzie si jaka
klasa szkolna, ktrej przyda si winka morska.
Moje myli szalay w rwnym stopniu jak moje
male-kie serduszko. Musiaem dostac si z powrotem
do swoich ubra, ktre leay w bezwadnej stercie na
pod-odze. Jeliby mi si to udao, mgbym dobyc
Orkana z kieszeni i... I co? Nie bybym w stanie odetkac
dugoprsu. A nawet gdybym da rad, to nie unisbym
miecza.
Wyrywaem si bezradnie, kiedy Madame Kika niosa
mnie do klatki ze winkami morskimi i otworzya
druciane drzwi klatki.
- Oto moje najbardziej nieznone egzemplarze, Percy
Jacksonie - ostrzega. - Nigdy nie bd potulnymi
zwie-rztkami klasowymi, ale mog ci nauczyc troch
manier. Wikszoc z nich siedzi w tej klatce od trzystu
lat. Jeli nie chcesz zostac z nimi na wieki, radziabym...
Madame! rozlego si w oddali woanie Annabeth.
Madame Kika zaklna po starogrecku. Wrzucia
mnie do klatki i zatrzasna drzwiczki. Pisnem i
chwyciem pazurkami za druty, ale to na nic si nie
zdao. Patrzyem, jak pospiesznie upycha moje ubrania

pod krosna-mi, poniewa wanie w tej chwili do sali


wesza Annabeth.
Rozejrzaa si po pokoju.

Gdzie jest Percy? zapytaa, marszczc brwi.


Popiskiwaem wciekle, ale ona najwyraniej mnie
nie syszaa.
Madame Kika si umiechna.

Na jednym z naszych zabiegw, kochana. Bez


obaw.
Wygldasz wspaniale. Jak ci si podobaa przechadzka?
Oczy Annabeth rozbysy.
Pani biblioteka jest niesamowita!
Owszem - przytakna Madame Kika. - Wszelka
wiedza z ostatnich trzech tysicy lat. Wszystko, co
miaaby ochot przeczytac, wszystko, czym chciaaby
byc, moja droga.
- Architektura?
- E tam! - prychna Madame Kika. - Ty, moja maa,
masz zadatki na czarodziejk. Zupenie jak ja.
Annabeth cofna si o krok.

Na czarodziejk?
- Tak, moja duszko - Madame uja j za rk. Na jej
doni pojawi si pomyk i zacz taczyc po opuszkach jej
palcw. Jestem crk Hekate, bogini magii.
Rozpo-znaj crki Ateny, kiedy spotykam je na swojej
drodze. Nie rnimy si a tak bardzo od siebie, ty i ja.
Obie podziwiamy wielkoc. adna z nas nie lubi
pozostawac w cieniu mczyzn.

Nie... nie rozumiem.


Znw zaczem piszczec jak szalony, usiujc
przyci-gnc uwag Annabeth, ale ona albo mnie nie

syszaa, albo puszczaa ten haas mimo uszu.


Tymczasem z domkw wychodziy inne winki morskie,
eby sobie mnie obejrzec. Nigdy nie sdziem, e winka
morska moe wygldac wrednie, ale te wanie tak
wyglday. Byo ich z p tuzina, wszystkie miay brudne
futro, krzywe zby i czerwone paciorkowate oczy. Byy
pokryte trocinami i cuchny tak, jakby rzeczywicie
przebyway od trzystu lat w nie sprztanej klatce.

Zosta ze mn - mwia kobieta do Annabeth. Zgbiaj razem ze mn wiedz. Moesz doczyc do moich
ludzi, zostac czarodziejk, nauczyc si, jak nagrnac wol
innych do swojej. Moesz stac si niemiertel-na!
- Ale...

Jeste niezwykle bystra, kochana kontynuowaa


Madame Kika. - Za mdra na to, eby pozostawac na tym
gupim obozie dla herosw. Ile jeste w stanie wyliczyc
wielkich bohaterek?
Eee...No, Atlanta, Amelia Earhart...
Ba! Mczyni przejmuj ca chwa. Madame
zacisna do w pic, gaszc magiczny pomie. Magia jest dla kobiet jedyn drog do uzyskania mocy.
Medea, Kalipso, oto potne kobiety! No i oczywicie ja.
Najwiksza z nich wszystkich.
Pani... Madame Kika... Kirke!
Oczywicie, moja droga.
Annabeth cofna si, a Kirke wybuchna miechem.
Nie musisz si niczego obawiac. Nie zrobi ci
krzywdy.
Co pani zrobia z Percym?


Pomogam mu jedynie zrealizowac si w
jego
prawdziwym ksztacie.
Annabeth rozejrzaa si po pokoju. W kocu
dostrze-ga klatk i moje rozpaczliwe drapanie w kraty, a
take pozostae winki morskie zbierajce si wok
mnie. Wybauszya oczy.

Zapomnij o tym - powiedziaa Kirke. - Przycz


si do
mnie i naucz magii.
- Ale...

Twj przyjaciel bdzie mia dobr opiek.


Zostanie
odwieziony do wspaniaego nowego domu na staym
ldzie. Przedszkolaki bd si nim zachwycac. A ty
tymczasem staniesz si mdra i potna. Bdziesz miaa
wszystko o czym kiedykolwiek marzya.
Annabeth wci si we mnie wpatrywaa, ale na jej
twarzy malowao si rozmarzenie. Wygldaa tak samo
jak ja, kiedy Kirke zaczarowaa mnie i namwia do
napicia koktajlu winkomorskiego. Piszczaem i
drapa-em, usiujc j ostrzec, i wybic z tego transu, ale
byem cakowicie bezradny.
- Niech o tym pomyl - mrukna Annabeth. - Prosz
o... chwilk samotnoci. Chciaabym si poegnac.
- Ale oczywicie, kochana - zagruchaa Madame Kika
Tylko chwilk. Och... a co do cakowitej prywatnoci... Machna rk i w oknach pojawiy si elazne kraty.
Kirke wysza z pokoju, a ja usyszaem ryglujce si
za ni wszystkie zamki.
Rozmarzenie zniko z twarzy Annabeth.
Podbiega do mojej klatki.

Okej, ktr z nich jeste?

Pisnem... podobnie jak wszystkie pozostae winki:


Annabeth zrobia zrozpaczon min. Omiota znw pokj
spojrzeniem i dostrzega kawaek moich dinsw
wystajcy pod krosnem.
Tak!
Podbiega tam i przeszukaa kieszenie.
Zamiast jednak przyniec mi Orkana, wyja
buteleczk multiwitamin Hermesa i zacza walczyc z
zakrtk.
Miaem ochot krzyknc do niej, e nie czas na
zabawy z suplementami diety! Musi dobyc miecza!
Annabeth woya do ust cytrynow cigutk w
chwili, gdy drzwi otwary si z hukiem i pojawia si w
nich z
powrotem Kirke, w otoczeniu dwch asystentek w
biznesowych kostiumach.
Och - westchna czarodziejka. - Jake szybko mija
chwila. Jak dasz mi odpowied, kochana?
Tak - odpowiedziaa Annabeth, dobywajc swj
spiowy sztylet.
Kirke cofna si, ale jej zdumienie szybko mino.
- Doprawdy, dziewczynko! - parskna pogardliwie - z
noem do mojej magii? Czy to rozsdne?
Rzucia spojrzenie asystentkom, ktre umiechny
si w odpowiedzi. Uniosy rce, jakby przygotowujc si
do rzucenia zaklcia.
Uciekaj! - miaem ochot krzyknc do Annabeth, ale
byem w stanie wydawac jednynie gryzonie piski.
Pozo-stae winki morskie zapiszczay z przeraenia i
rozbie-gy si po klatce. Ja rwnie poczuem potrzeb

panicz-nej ucieczki i poszukiwania kryjwki, ale


musiaem co wymylic! Nie wytrzymabym utraty
Annabeth, w dodatku zaraz po tym, jak straciem
Tysona.

Jaka to kompleksowa odnowa nada si dla


naszej
Annabeth?- zamylia si Kirke. - Co maegi i
charakte-ry styczne go: Wiem... mija!
Spomidzy jej palcw wystrzeli niebieski ogie i
owin wowymi splotami Annabeth.
Przygldaem si temu z przeraeniem, ale nic si nie
wydarzyo. Annabeth nadal bya sob, tyle e znacznie
bardziej rozgniewan. Skoczya do przodu i przytkna
ostrze noa do szyi Kirke.
- A moe tak przemieniaby mnie w panter? Tak
ktra wanie rzucia si na ciebie z pazurami?

Jak?! - jkna z rozpacz Kirke.


Annabeth uniosa do gry moj buteleczk witamin,
machajc ni czarodziejce przed oczami. Kirke zawya,
dajc wyraz frustracji.
Przeklty Hermes i jego farmaceutyki! To tylko
nowinkarskie suplementy! Dziaaj tylko przez chwil!
- Zamie Percy'ego z powrotem w czowieka, bo
inaczej... - powiedziaa Annabeth.
- Nie mog!
A wic sama si o to prosisz.
Asystentki Kirke podeszy do przodu, ale ich pani je
powstrzymaa.
Cofnc si! Ona jest odporna na magi, dopki
ta
przeklta witamina nie przestanie dziaac.

Annabeth pocigna Kirke ku klatce ze winkami


morskimi, strcia daszek i wrzucia do srodka reszt
witamin.
- Nie! krzykna Kirke.
Rzuciem si po pastylki jako pierwszy ale pozostae
winki wybiegy z domkw, zaciekawione tym, nowym
pokarmem.
Po pierwszym ksie poczuem wzbierajcy we mnie
ogie. Wgryzaem si w witamin, a przestaa
wyda-wac si tak olbrzymia, a klatka zrobia si
mniejsza, po czym nagle bum! - eksplodowaa.
Siedziaem na podkrdze, znw w ludzkiej postaci - i
jakim cudem w swoich ciuchach, bogom niech bd
dziki - obok szeciu innych facetw. Cakiem
zdezorientowani wytrzepywali trociny z wosw i
mrugali oczami.

Nie! wrzasna Kirke. Nic nie rozumiesz! To


s ci
najgorsi!
Jeden z mczyzn si podnis. By to wielki facet z
dug potargan czarn jak smoa brod i zbami w tym
samym kolorze. Mia na sobie niedopasowane ubrania ze
skry i weny, wysokie do kolan buty i mikki filcowy
kapelusz. Pozostali mczyni byli ubrani mniej
wymylnie- w bryczesy i poplamione biae koszule.
Wszyscy mieli bose stopy.

Arrrr! - zarycza olbrzym. - Co ta wiedma ze


mn
zrobia?

Nie! jkna
Kirke.
Annabeth zatkao.
- Poznaj ci! Jeste Edward Teach, syn Aresa?


Jako ywo, panienko - warkn potny
mczyzna. Ale wikszoc ludzi zwie mnie Czarnobrodym! A to
czarodziejka, ktra nas uwizia, chopcy. Przebic j
elazem, a potem znajdcie mi wielki kocio z selerem.
Arrrr!
Kirke krzyczaa. Razem ze swoimi asystentkami
ucieka z sali.
Annabeth schowaa swj sztylet i rzucia mi wcieke
spojrzenie.
- Dziki... - gos mi si urwa. - Naprawd
przepraszam...
Zanim zdyem wymylic, jak przeprosic j za to, e
byem takim kretynem, chwycia mnie w ramiona, po
czym rwnie szybko odskoczya.
Tak si ciesz, e nie jeste wink morsk.
Ja te. - Miaem nadziej, e moja twarz nie jest a
tak czerwona jak mi si wydawao.
Annabeth wypltaa zote nitki z wosw.

Chod Glonomdku - powiedziaa. Musimy


si
std wydostac, dopki Kirke jest zajta.
Zbieglimy po tarasach w d wzgrza, mijajc
krzyczce pracownice centrum i piratw upicych
kurort. Ludzie Czarnobrodego amali pochodnie
przygotowane na wieczorn fiest, wrzucali zioowe
specyfiki do basenw i przewracali stojce przed saun
awy pene rcznikw.
Nie czuem si cakiem w porzdku z powodu
wypu-szczenia na wolnoc tych dzikich piratw, ale z
drugiej strony doszedem do wniosku, e zasuyli na

jak inn rozrywk ni kko do biegania, po tym jak


spdzili w klatce trzy stulecia.
- Ktry statek? - spytaa Annabeth, kiedy dobieglimy
do przystani.
Rozejrzaem si wok z rozpacz. Nie bardzo
mogli-my zabrac nasz szalup. Musielimy si
wydostac z wyspy jak najszybciej, ale co innego
moglibymy wyko-rzystac? d podwodn? Myliwiec?
Nie umiaem pilotowac adnego z tych pojazdw. I nagle
zobaczyem.
- Ten.
Annabeth zamrugaa oczami.
- Ale...
- Mog sprawic, e popynie.
Jak?
Nie potrafiem tego wytumaczyc. Po prostu skd
wiedziaem, e stary aglowiec jest dla mnie najlepszy.
Chwyciem Annabeth za rk i pocignem j w
kierunku trj masztowca. Na dziobie widnia
wymalowany napis, ktry odcyfrowaem znacznie
pniej: ZEMSTA KRLOWEJ ANNY.
- Arrrr! - rozleg si gdzie za nami ryk
Czarno-brodego. - Rabusie na pokadzie mojego okrtu!
Brac ich, chopcy!
Nie zdymy! - krzykna Annabeth, kiedy
wspinalimy si na pokad.
Rozejrzaem si po cakowicie bezadnej pltaninie lin
i agli. Okrt by w doskonaym stanie jak na co co ma
trzysta lat, ale przygotowanie go do wypynicia w morze
i tak zajoby picdziesicioosobowej zaodze kilka

godzin. Widziaem piratw gnajcych po schodach,


wymachujcych pochodniami i odygami selera.
Zamknem oczy i skupiem uwag na falach
obijaj-cych si o kadub, na prdach oceanicznych i
wiatrach wok mnie. Nagle w moim umyle pojawio si
wacrwe sowo.
Bezanmaszt! - ryknem.
Annabeth popatrzya na mnie, jakbym zwariowa, ale
chwil pniej w powietrzu rozleg si szelest
napinaj-cych si lin, opot rozwijajcego si ptna i
trzeszczenie drewnianych krkw.
Annabeth uchylia si, kiedy nad jej gow przelecia
sztag by owinc si wok bukszprytu.
- Percy, jak...
Nie znaem odpowiedzi, ale czuem, e statek
odpowia-da na moje polecenia, jakby stanowi czc
mojego ciaa. Rozkazaem aglom si podniesc, tak atwo
jakbym wyciga rami. Poleciem sterowi si obrcic.
"Zemsta Krlowej Anny" wyskoczya z doku, a kiedy
piraci dobiegli na nabrzee, my bylimy ju na penym
morzu. Konkretnie: wpywalimy wanie na Morze
Potworw.

ROZDZIA

XIII

ANNABETH USIUJE DOPYNC


DO DOMU

Wreszcie znalazem co, w czym jestem dobry.


"Zemsta Krlowej Anny" odpowiadaa na wszystkie
moje polecenia. Wiedziaem, za ktre liny naley
poci-gnc, ktre agle podniec, w ktr stron
sterowac. Przecinalimy fale z prdkoci, jak
szacowaem jakich dziesiciu wzw. Rozumiaem
nawet, jak bardzo jest to szybko. Jak na aglowiec
-piekielnie szybko.
Czuem si doskonale z wiatrem smagajcym mnie
po twarzy, falami zaamujcymi si na dziobie statku.
Niemniej teraz, kiedy uciekalimy przed
niebezpieczestwem, potrafiem mylec jedynie o tym,
jak bardzo brakuje mi Tysona, i jak bardzo martwi si o
Grovera.
Nie mogem pogodzic si z tym, jak dramatycznie
zawaliem na Wyspie Kirke. Gdyby nie Annabeth, wci
bybym gryzoniem kryjcym si w domku z gromadk
milusich, puchatych piratw. Mylaem o tym, co
powie-dziaa Kirke: Widzisz, Percy? Uwolnie swoje
pra wdziwe ja!
Nadal czuem si odmieniony. Nie tylko dlatego, e
nagle zaczem odczuwac potrzeb poywiania si
saat. Byem nerwowy, jakby instynkt maego
strachli-wego zwierztka sta si czci mnie. A moe
on zawsze tam by. To wanie naprawd mnie
niepokoio.

eglowalimy przez ca noc.


Annabeth staraa si pomagac mi w trzymaniu
wachty, ale eglarstwo nie byo jej mocn stron. Po
godzinach koysania jej twarz nabraa koloru awokado
wic zesza pod pokad, eby odpoczc w hamaku.
Wpatrywaem si w horyzont. Niejeden raz widziaem
potwory. Raz w wietle ksiyca nad powierzchni morza
wystrzeli sup wody wysokoci wieowca. W pewnej
chwili fale przeci rzd zielonych kolcw jaki dugi na
dobre trzydzieci metrw gad. Nie chciaem wiedziec
wicej.
Raz widziaem - Nereidy - poyskujce kobiece duchy
morza. Usiowaem do nich pomachac, e zniky w
gbi-nie, pozostawiajc mnie w niepewnoci co do tego,
czy w ogle mnie zauwayy.
Jaki czas po pnocy Annabeth wysza na pokad.
Wanie mijalimy wysp z dymicym wulkanem. Morze
bulgotao i dymio wok jej brzegw.

Jedna z kuni Hefajstosa oznajmia Annabeth.


- To
tu wytwarza swoje metalowe monstra.

Takie jak spiowe


byki?
Przytakna.
- Omi j. Jak najwikszym ukiem.
Nie trzeba byo mi dwa razy powtarzac. Opynlimy
z dala wysp, ktra w kocu staa si plamk czerwonej
mgy za nami.
Spojrzaem na Annabeth.

Ten powd dla ktrego tak bardzo nienawidzisz


cyklopw... To, dlaczego naprawd zgina Thalia... Co
si wtedy stao?

W ciemnoci nie byem w stanie dostrzec jej twarzy.

Chyba naley ci si odpowied powiedziaa w


kocu. - Tej nocy, kiedy Grover odprowadza nas do
obozu, kilka razy pomyli drog i skrci w zym
kierunku. Pamitasz, e kiedy ci o tym opowiada?
Przytaknem.
C, najgorsza z tych pomyek zaprowadzia nas do
kryjwki cyklopa na Brooklynie.
To na Brooklynie yj cyklopi? - spytaem.
Zdziwiby si ilu, ale nie o to chodzi. Ten cyklop nas
oszuka. Udao mu si rozdzielic nasz grupk w
labiryncie korytarzy w starym domu we Flatbush. A
poza tym potrafi naladowac gosy, Percy. Tak samo jak
Tyson na "Ksiniczce Andromedzie". Wywabia nas po
kolei. Thalia mylaa, e biegnie na pomoc Luke'owi.
Luke
myla, e syszy moje woanie. A ja... byam sama w
ciemnociach. Miaam wtedy siedem lat. Nie umiaam
nawet trafic do wyjcia.
Odgarna wosy z twarzy.
- Pamitam jak znalazam gwne pomieszczenie.
Caa podoga bya zasana kocmi. I byli tam, Thalia,
Luke i Grover, zwizani i zakneblowani, zwisajcy pod
sufitem jak szynki do wdzenia. Cyklop wanie rozpala
ogie na samym rodku podogi. Wycignam sztylet,
ale on mnie usysza. Odwrci si z umiechem. Zacz
mwic, skd zna gos mojego ojca. Podejrzewam, e po
prostu wyczyta go z mojego umysu. Powiedzia: "Hej,
Annabeth, nie martw si. Kocham ci. Moesz zostac tu
ze mn. Moesz zostac na zawsze".

Wzdrygnem si. Sposb. w jaki to opowiadaa


-nawet teraz, po szeciu latach - przeraa mnie bardziej
ni wszystkie horrory, jakie kiedykolwiek widziaem.
- I co zrobia?
- Zraniam go w stop.
Gapiem si na ni z szeroko otwartymi oczami.
- artujesz. Miaa siedem lat i zrania dorosego
cyklopa w stop?
Normalnie on by mnie zabi. Ale zaskoczyam
go.
Zyskaam doc czasu, eby podbiec do Thalii i przecic
sznur na jej rkach. Potem ona przeja dowodzenie.
- Pewnie, ale wiesz... i tak bya bardzo dzielna,
Annabeth.
Pokrcia gow.
Ledwie udao si nam ujc z yciem. Mnie si to
wci ni, Percy. To, jak ten cyklop gada do mnie gosem
taty. To przez niego tak dugo wdrowalimy do obozu.
Wszystkie potwory, ktre byy na naszym tropie, miay
czas, eby nas dogonic. Dlatego wanie Thalia zgina.
Gdyby nie ten cyklop, ona by nadal ya.
Siedzielimy na pokadzie, obserwujc gwiazdozbir
Herkulesa wdrujcy po nocnym niebie.
- Id na d - powiedziaa w kocu Annabeth. Musisz odpoczc.
Przytaknem. Powieki mi ciyy. Ale kiedy
zsze-dem pod pokad i uoyem si na hamaku, dugo
nie mogem zasnc. Mylaem o opowieci Annabeth.
Zasta-nawiaem si, czy gdybym by na jej miejscu,
starczyoby mi odwagi, eby podjc si tej misji: eglowac
prosto do siedziby innego cyklopa?

Tym razem nie ni mi si Grover.


Zamiast tego znalazem si znw w kajucie
kapitas-kiej Luke'a na pokadzie "Ksiniczki
Andromedy". Firanki byy rozsunite. Na zewntrz
panowaa noc. W powietrzu kryy cienie. Wok siebie
syszaem szepty duchy umarych.
Strze si - szepaty. - Puapki. Oszustwa. Zoty
sarkofag Kronosa roztacza sab powiat, bdc
jedynym rdem wiata w pomieszczeniu.
Zimny miech zaskoczy mnie. Zdawa si pochodzic
z otchani, o wiele poniej statku. - Brak ci odwagi,
modziecze. Nie zdoasz mnie powstrzymac.
Wiedziaem, co musz zrobic. Otworzyc sarkofag.
Odetkaem Orkana. Duchy zawiroway wok mnie
niczym tornado. Strze si!
Serce walio mi jak motem. Nie potrafiem zmusic
stp do zrobienia kroku, ale musiaem powstrzymac
Kronosa. Musiaem zniszczyc to, co znajdowao si w tej
trumnie.
W tej samej chwili, usyszaem obok siebie
dziewczcy gos.
I co Glonomdku?
Rozejrzaem si, spodziewaem si zobaczyc koo
siebie Annabeth, ale to nie bya ona. Stojca obok mnie
dziewczyna miaa na sobie punkowe ciuchy i srebrne
acuchy na nadgarstkach. A take postawione czarne
wosy, ciemne kreski wok stalowoniebieskich oczu i

nieco piegowaty nos. Wygldaa znajomo, choc nie


wiedziaem dlaczego.
- No i co? zapytaa. - Powstrzymamy go czy nie?
Nie potrafiem odpowiedziec. Nie byem w stanie si
ruszyc.
Dziewczyna przewrcia oczami
Super. Zostaw to mnie i Egidzie
Dotkna nadgarstka i srebrne acuchy zaczy
przeksztacac zrobiy si paskie i rozpoztary ogromn
tarcz. Bya wykonana ze srebra i spiu, a na jej rodku
widniaa potworna gowa Meduzy. Wygldaa jak miertelna maska, jakby prawdziwa gowa gorgony zostaa
wgnieciona w meta! Nie wiedziaem, czy to prawdziwa
Meduza ani czy ta tarcza moe naprawd zamienic mnie
w kamie, ale na wszelki wypadek odwrciem wzrok.
Sama bliskoc tego trofeum napawaa mnie lkiem.
Miaem wraenie, e w prawdziwej walce posiadacz
takiej tarczy byby niemal niepokonany. Kady
nieprzyjaciel przy zdrowych zmysach odwrciby si i
uciek.
Dziewczyna uniosa miecz i podesza do sarkofagu.
Cienie umarych rozstpiy si przed ni, pierzchajc
przed straszliw aur rozataczan przez jej tarcz.
- Nie! usiowaem j ostrzec.
Ale ona nie suchaa. Podesza prosto do sarkofagu i
odsuna zote wieko.
Przez chwil staa tam, wpatrujc si w to, co
znajdowao si w rodku.
Sarkofag zacz lnic mocniejszym wiatem.
- Nie! gos dziewczyny dra. - To niemoliwe.

Gdzie w najgbszej otchani oceanu Kronos mia


si tak gono, e cay statek zadygota.

Nie! dziewczyna krzykna, kiedy sarkofag


pochon j w wybuchu zotego wiata.
Aaa! - Usiadem wyprostowany na moim hamaku.
Annabeth potrzsaa mn.
- Miae koszmar, Percy. Musisz si obudzic.
Co... co si dzieje? - przetarem oczy. - Co jest nie
tak?
Ld. odpowiedziaa ponuro. - Zbliamy si do
Wyspy Syren.
Wyspa przed nami bya ledwie widoczna - niewielki
czarny punkcik we mgle.
- Musisz co dla mnie zrobic - oznajmia Annabeth. Syreny... za chwil znajdziemy si w zasigu ich piewu.
Przypomniay mi si opowieci o syrenach. piewaj
tak sodko, e ich gosy oczarowuj eglarzy i wabi ich
na pewn mierc.

Nie ma problemu - zapewniem j. Moemy po


prostu zatkac uszy. Pod pokadem jest wielki zapas
wosku pszczelego.
Ale ja chc je usyszec.
Zamrugaem ze zdumieniem.
Dlaczego?

Podobno syreny potrafi wypiewac prawd o


tym, o
czym naprawd marzysz. Opowiadaj ci o tobie samym
takie rzeczy, o ktre by si nie podejrzewa. Wanie to
tak oczarowuje. Jeli przeyjesz... stajesz si
mdrze-jszy. Chc je usyszec. Ile razy w yciu mog
miec tak szans?

Gdyby to powiedzia ktokolwiek inny, uznabym, e


bredzi. Ale Annabeth taka, jaka jest... no c, skoro jest
w stanie przebijac si przez ksiki o greckiej liter atu- r
ze i kocha historyczne filmy dokumentalne na Discovery,
to pewnie i syreny jej si spodobaj.
Opowiadaa mi, o co chodzi. Z niechci zgodziem si
jej pomc.
Jak tylko skaliste wybrzee wyspy pojawio si w
zasigu wzroku, rozkazaem jednej z lin okrcic
Annabeth w talii, przywizujc j do gwnego masztu.
Nie odwizuj mnie powiedziaa. cokolwiek si
wydarzy ani te jakkolwiek bym ci bagaa. Bd
chciaa wyskoczyc przez burt i si utopic.
- Prbujesz mnie kusic?
- Bardzo mieszne
Obiecaem, e zadbam o jej bezpieczestwo.
Nastpnie oderwaem dwa spore kawaki wosku,
uformowaem z nich zatyczki i zatkaem sobie uszy.
Annabeth pokiwaa sarkastycznie gow, dajc mi do
zrozumienia, e teraz wygldam jak ostatni krzyk mody.
Pokazaem jej jzyk i odwrciem si do koa sterowego.
Cisza bya niesamowita. Nie syszaem nic poza
szumem krwi w gowie. Kiedy zbliylimy si do wyspy, z
mgy wynurzyy si poszarpane turnie. Poleciem
"Zemcie Krlowej Anny" ominc je. Jeli
podpynlibymy bliej, te skay zmieliyby nasz statek
jak maszyn-ka do msa.
Zerknem za siebie. Na pocztku Annabeth
wyglda-a zupenie zwyczajnie. Nastpnie na jej twarzy
pojawi si wyraz zdumienia. Wytrzeszczya oczy.

Zacza walczyc z wizami. Zawoaa mnie po imieniu


odczytaem to z ruchu ust. Jej mina mwia jasno: chc
wysic. To bya kwestia ycia i mierci. Miaem zwolnic
liny natychmiast.
Wygldaa na tak nieszczliw, e bardzo trudno
byo nie przecic jej wizw.
Zmusiem si do odwrcenia wzroku. Rozkazaem
"Zemcie Krlowej Anny" pync szybciej.
Wci nie bardzo widziaem wysp gwnie mg i
skay ale na powierzchi wody unosiy si kawaki
drewna i syntetycznej ywicy, szcztki starych statkw,
a nawet jakie kamizelki ratunkowe z samolotw.
Jakim cudem muzyka moga wykoleic tyle ywotw?
Znaczy si. Jasne, jest jaka pierwsza czterdziestka
piosenek, ktre mogyby mnie zmusic do samobjczego
skoku w ognist otcha, a jednak... O czym takim mog
piewac te syreny?
Przez jeden niebezpieczny moment zrozumiaem
ciekawosc targajc Annabeth. Czuem pokus, eby
wyjc z uszu zatyczki, po to eby posmakowac pieni.
Przez poszycie statku czuem wibracje wywoane przez
gosy syren, odczuwaem ich pulsowanie w szumie krwi
w moich uszach.
Annabeth rzucaa mi bagalne spojrzenia. Po
poli-czkach spyway jej zy. Szarpaa si w wizach,
jakby odcigay j od wszystkiego, na czym jej
kiedykolwiek zaleao.
Jak moesz byc tak okrutny? - zdawaa si mwic.
-Miaam ci za przyjaciela.

Wpatrywaem si w zamglon wysp. Miaem ochot


odetkac miecz, ale nie byo z czym walczyc. Jak mona
walczyc z pieni?
Staraem si nie patrzec na Annabeth. Udao mi si
przez jakis pic minut.
To by wielki bd.
Kiedy nie mogem ju wytrzymac, zerknem znw w
jej stron i zobaczyem...
zwinit lin. Pusty maszt.
Spiowy sztylet Annabeth lea na pokadzie. W jaki
spob udao jej si tak wykrcic rk, eby po niego
signc. Zupenie zapomniaem o tym, eby j rozbroic.
Skoczyem do burty i zobaczem Annabeth pync
zacieky kraulem ku wyspie. Fale niosy j prosto na
poszarpane skay.
Zawoaem j po imieniu, ale jeli nawet mnie
sysza-a, to nic to nie dao. Jak w transie pyna ku
zagadzie.
Rzuciem spojrzenie na koo sterowe.
Stj! krzyknem.
Nastpnie wyskoczyem przez burt.
Wpadem do wody, po czy poprosiem prdy aby
oploty mnie i popchny jak odrzutowiec do przodu.
Wypynem na powierzchni i dostrzegem
Anna-beth, ale w tej samej chwili chwycia j fala,
ciskajc prosto midzy ostre jak brzytwa skalne zby.
Nie miaem wyboru: rzuciem si za ni.
Zanurkowaem pod rozbity kadub jachtu i
przemyka-em midzy unoszcymi si w wodzie
metalowymi kula-mi na acuchach, ktre - jak sobie na
chwil uwiado-miem - byy minami. Musiaem wysilic

ca moj wa-dz nad wod, eby uniknc rozbicia si o


skay albo zapltania w drut kolczasty tu pod
powierzchni wody.
Wpadem midzy skalne ostrogi i znalazem si w
zatoczce o ksztacie pksiyca. Woda bya pena ska,
szcztkw statkw i pywajcych min. Plaa bya z
czarnego wulkanicznego piasku
Rozgldaem si rozpaczliwie w poszukiwaniu
Annabeth.
Znalazem j.
Na szczcie (lub nie) wietnie pywaa. Udao jej si
wymanewrowac midzy skaami i minami. Znajdowaa
si tu przed czarn pla.
Wtedy mga si podniosa i zobaczyem je. Syreny.
Wyobracie sobie stado spw wielkoci czowieka - z
brudnymi czarnymi pirami, szarymi szponami i
pomar-szczonymi rowymi szyjami. A teraz wyobracie
sobie ludzkie gowy na kocach tych szyj. Gowy o cigle
zmieniajcych si twarzach.
Nie syszaem ich, ale widziaem, e piewaj. Kiedy
ich usta si poruszay, twarze przybieray rysy osb,
ktre znaem: mamy, Posejdona, Grovera, Tysona,
Chejrona. Wszystkich tych, ktrych tak bardzo
pragn-em znw zobaczyc. Umiechali si zachcajco,
zapra-szajc mnie ku sobie. Ale niezalenie od tego, jakie
ksztaty przybieray twarze syren, ich usta by y
zatu-szczone i ubrudzone resztkami dawnych posikw.
Podobnie jak spy nie uyway do jedzenia rk, a
wygl-dao na to, e odywiay si pczkami.
Annabeth podpyna ku nim.

Wiedziaem, e nie moge jej pozwolic wyjc z wody.


Morze byo po mojej stronie. Zawsze mogo uchronic
mnie w taki czy inny sposb. Przyspieszyem i chwyciem
j za kostk.
W chwili gdy jej dotknem, poczuem silny dreszcz
przebiegajcy przez moje ciao i zobaczyem syreny tak
jak musiaa je widziec Annabeth.
Trjka ludzi siedziaa na piknikowym kocu w Cenral
Parku. Przed nimi wyorzona bya prawdziwa uczta.
Rozpoznaem tat Annabeth ze zdjc, ktre mi
pokazywaa- dobrze zbudowanego, jasnowosego
mczyzn po czterdziestce. Trzyma za rk pikn
kobiet, ktra bardzo przypominaa Annabeth. Bya
zwyczajnie ubrana: w niebieskie dinsy, dinsow
koszul i wygo- dne buty, ale emanowaa od niej jaka
ukryta moc. Wiedziaem, e patrz na bogini Aten. A
obok nich siedzia mody chopak... Luke.
Ta sielankowa scena promieniowaa ciepym,
przytu-lnym wiatem. Caa trjka rozmawiaa i miaa
si, a kiedy dostrzegli Annabeth, na ich twarzach pojawi
si absolutny zachwyt. Mama i ojciec dziewczyny
wycign-li ku niej na powitanie rce. Luke umiechn
si i wskaza jej gestem miejsce obok siebie... jakby nigdy
jej nie zdradzi, jakby wci by jej przyjacielem.
Ponad drzewami Central Parku ujrzaem miejski
krajobraz. Wstrzymaem oddech, poniewa by to
Manhattan, ale niezupenie. Zosta cakowicie
przebudo-wany w olniewajco biaym marmurze,
wikszy i wspanialszy ni kiedykolwiek - z

poyskujcymi zoto oknami i ogrodami na dachach. Byo


to pikniejsze od Nowego Jorku. Pikniejsze od Olimpu.
Domyliem si natychmiast, e Annabeth
zaprojekto-waa to wszystko. Bya architektem nowego
wiata. Doprowadzia do tego, e jej rodzice zamieszkali
razem. Ocalia Luke'a. Dokonaa wszystkiego, o czym
kiedykol-wiek marzya.
Zacisnem mocno powieki. Kiedy znw otworzyem
oczy, widziaem ju tylko syreny - niechlujne spiska o
ludzkich twarzach, oczekujce kolejnych ofiar na kolacj.
Wcignem Annabeth z powrotem midzy fale. Nie
syszaem jej, ale wiedziaem, e wrzeszczaa na mnie.
Walna mnie w twarz, ale jej nie puszczaem.
Rozkazaem prdom poniesc nas dalej na wody
zatoczki. Annabeth walia mnie piciami i kopaa
wciekle, co utrudniao koncentracj. Wyrywaa si tak
bardzo, e omal nie zderzylimy si z pywajc min.
Nie miaem pojcia, co robic. Jeli ona nie przestanie
walczyc, to nigdy nie dopyniemy ywi do statku.
Zanurkowalimy i nagle Annabeth przestaa si
wyrywac. Miaa niezwykle zdumiony wyraz twarzy.
Chwil pniej wychylilimy gowy nad powierzchni i
walka zacza si na nowo.
Woda! Dwik nie przenosi si dobrze pod wod. Jeli
udaoby mi si na dostatecznie dugo, moe zdoabym
przeamac czar muzyki. Oczywicie Annabeth nie bdzie
w stanie oddychac, ale to w tej chwili uznaem za mao
istotny problem.
Zanurzylimy si gboko: trzy metry, szec metrw.
Wiedziaem, e musz zachowac ostronoc, poniewa

jestem w stanie wytrzymac znacznie wiksze cinienie


ni ona. Miotaa si i apaa powietrze, a zostalimy
otoczeni przez bbelki.
Bbelki.
Ogarniaa mnie rozpacz. Musiaem utrzymac
dziewczyn przy yciu. Przypomniaem sobie bbelki w
morzu: zawsze kipice, wznoszce si ku grze.
Wyobra-ziem sobie, e zbieraj si i pywaj wok mnie.
Morze posuchao. Zakotowao si biel, poczuem
askotanie na caym ciele, a kiedy znw si wszystko
rozjanio, bylimy razem z Annabeth otoczeni bblem
powietrza. Tylko nasze nogi tkwiy w wodzie.
Annabeth apaa rozpaczliwie powietrze i kaszlaa.
Dygotaa na caym ciele, ale kiedy spojrzaa na mnie,
wiedziaem, e udao mi si zamac czar.
Ryby zbieray si, eby nam si przygldac - awica
barakud, kilka ciekawskich marlinw.
Wynocha! - powiedziaem do nich.
Odpyny ale dabym gow, e niechtnie. Mgbym
te przysic, e znaem ich intencje. Zamierzay
rozpo-wszechniac w morzu plotki o synu Posejdona
przyapa-nym z jak dziewczyn na samym dnie Zatoki
Syren.
Popyniemy z powrotem na statek - powiedziaem.
Wszystko bdzie w porzdku. Trzymaj si.
Annabeth pokiwaa gow, eby dac mi do
zrozumie-nia, e lepiej si czuje, po czym wymamrotaa
co, czego nie usyszaem, poniewa miaem wciz wosk
w uszach.

Zmusiem prd do skierowania naszej dziwacznej


maej odzi podwodnej z powrotem ku "Zemcie Krlowej
Anny", ktra powolnym, ale staym kursem oddalaa si
od wyspy.
Pozostawalimy pod wod, pync za statkiem,
dopki nie uznaem, e wydostalimy si poza zasig
syreniej pieni. Dopiero wtedy wzniosem si na
powierzchni i nasz bbel pk.
Rozkazaem sznurowej drabince opucic si z boku
statku i wspilimy si z powrotem na pokad.
Na wszelki wypadek nie wyjmowaem zatyczek z
uszu. Pynlimy, dopki nie stracilimy wyspy
cakowicie z oczu. Annabeth siedziaa skulona pod kocem
na poka-dzie dziobowym. W kocu podniosa wzrok,
lekko otumaniona i smutna, i pokazaa mi, e jestemy
bezpieczni.
Wycignem zatyczki. Nie syszaem adnego
piewania. Panowaa cakowita cisza, jeli nie liczyc
plusku fal odbijajcych si od burt. Mga rozproszya si,
nad nami byo bkitne niebo, jakby Wyspa Syren w
ogle nie istniaa.
Wszystko w porzdku? - spytaem. W chwili gdy
to
powiedziaem, uwiadomiem sobie, jak fatalnie to
zabrzmiao. Oczywicie, e Annabeth nie czua si w
porzdku.
- Nie zdawaam sobie sprawy.
- Z czego?
Jej oczy miay teraz kolor mgy unoszcej si nad
Wysp Syren.
Jak potna moe byc pokusa.

Nie miaem ochoty si przyznawac, e widziaem, co


jej obiecyway syreny. Czuem si jak intruz. Ale
uznaem, e nie powinienem tego przed ni ukrywac.
- Widziaem jak przebudowaaby Manhattan powie-dziaem. - Widziaem Luke'a i twoich rodzicw.
Zarumienia si.
- Widziae to?

To, co Luke powiedzia na pokadzie


"Ksiniczki
Andromedy", to o budowaniu wiata na nowo... To
prze-mawia do ciebie, co?
Otulia si mocniej kocem.

To dla mnie najwiksza z pokus. To wanie


pokazay mi syreny. Hybris jest dla mnie miertelnym
niebezpie-czestwem.
Nic z tego nie zrozumiaem.

Chodzi ci o t brzow papk, ktr daj w


barach z
kebabem?
Przewrcia oczami.

Nie, Glonomudku. Tamto jest humus. Hybris


to
co duo gorszego.
- Co moe byc gorszego od humusu?

Hybris to miertelna pycha, Percy.


Wyobraenie
sobie, e mona co zrobic lepiej ni wszyscy inni... nawet
bogowie.

Ty si tak wanie
czujesz?
Spucia wzrok.
Czy ty si nigdy nie czujesz tak, jakby na caym
wiecie naprawd panowa totalny baagan? A my
moglibymy zbudowac wszystko cakiem od nowa?

adnych bezdomnych. I nigdy wicej zadawania lektur


na wakacje.
Brzmi interesujco.
Chodzi o to, e Zachd reprezentuje mnstwo
najlepszych rzeczy, jakie kiedykolwiek wymylia
ludzkoc dlatego ogie wci ponie. Dlatego Olimp
wci gdzie jest. Ale czasami widzi si te te ze strony,
prawda? I wtedy zaczyna si mylec tak samo jak Lu ke:
"Gdybym bya w stanie to wszystko zburzyc,
zaprojekto-waabym to lepiej" Nigdy si tak nie czujesz?
e ty mgby lepiej urzdzic wiat?
Yyy...nie. wiat, ktry ja bym urzdzi, musiaby byc
niezym koszmarem.
W takim razie masz szczcie. Hybris nie jest dla
ciebie miertelnym niebezpieczestwem.
A co jest?
- Nie wiem, Percy, ale kady co takiego ma. Jeli nie
dowiesz si, co to jest, i nie nauczysz si z tym walczyc...
No c, nie na prno okrela si to jako "miertelne"
niebezpieczestwo.
Przemylaem jej sowa. Nie byy bardzo pocieszajce.
Zauwayem te, e Annabeth nie nawizaa do
prywatnych spraw, ktre by naprawia... jak przyja
midzy jej rodzicami czy ocalenie Luke'a. Rozumiaem j.
Nie miaem ochoty si przyznawac, jak czsto marzyem
o tym, eby moi rodzice si zeszli.
Wyobraziem sobie moj mam, samotn w naszym
niewielkim mieszkanku na Upper East Side.
Usiowa-em przypomniec sobie zapach jej niebieskich
gofrw w kuchni. Wydawao mi si to takie odlege.

I co warto byo? - spytaem Annabeth. - Czujesz

si
mdrzejsza?
Wpatrywaa si w dal.

Nie jestem pewna. Ale musimy uratowac obz.


Jeli
nie powstrzymamy Luke'a...
Nie musiaa koczyc. Jeli sposb mylenia Luke'a
by
w stanie uwiec nawet Annabeth, to kto wie, ilu innych
herosw mogo do niego doczyc.
Przypomnia mi si mj sen o dziewczynie i o zotym
sarkofagu. Nie byem pewny, co to miao znaczyc, ale
miaem poczucie, e co mi umyka. Co okropnego, co
zaplanowa Kronos. Co takiego zobaczya ta dziewczyna,
kiedy uniosa wieko?
Nagle Annabeth otworzya szeroko oczy.
- Percy...
Odwrciem si.
Przed nami widac byo kolejn plam ldu: wysp
uksztatowan jak siodo, o wzgrzach poronitych
lasem, biaych plaach i zielonych kach - zupenie jak
w moich snach.
Moje eglarskie zmysy potwierdziy: 30 stopni 31
minut szerokoci pnocnej, 75 stopni 12 minut dugoci
zachodniej.
Dopynlimy do siedziby Polifema.

ROZDZIA

XIV

SPOTKANIE Z OWCAMI ZAGADY

Kiedy myli si "wyspa potwora", czowiek wyobraa


sobie poszarpane skay i koci rozsypane na play - jak
na Wyspie Syren.
Wyspa cyklopa wcale tak nie wygldaa. To znaczy,
owszem, by tam most sznurowy przerzucony nad
prze-paci ale to by zy znak. Rwnie dobrze mona by
powiesic transparent z napisem: TU MIESZKA
POT-WR. Gdyby jednak to pominc, wyspa wygldaa
jak z karaibskiej pocztwki. Byy tu zielone ki,
tropikalne drzewa owocowe i biay piasek. Kiedy
podpywalimy do brzegu, Annabeth wcigna do puc
wiee powietrze.
Runo. powiedziaa.
Przytaknem. Na razie nie widziaem nie widziaem
Zotego Runa, ale odczuwaem jego moc. Byem w stanie
uwierzyc, e moe ono wszystko uleczyc, nawet zatrut
sosn Thalii.
Czy jeli je zabierzemy, ta wyspa umrze?
Annabeth pokrcia przeczco gow.

Wyblaknie. Powrci do tego, czym normalnie by


bya
cokolwiek to jest.
Poczuem lekkie wyrzuty sumienia na myl o
zniszcze-niu tego raju, ale powtarzaem sobie, e nie

mamy wyboru. Obz Herosw ma kopoty. A Tyson...


Tyson byby wci wrd nas, gdyby nie ta misja.
Na ce u podna parowu bkao si kilkadziesit
owiec. Wydaway si doc pokojowo nastawione, ale byy
ogromne jak hipopotamy. Zaraz za nimi zaczynaa si
cieka wiodca na wzgrza. Na jej kocu, nad
kraw-dzi wwzu, sta potny db, ktry widziaem
we nie. Midzy jego konarami co poyskiwao zotem.

To wyglda na zbyt proste - powiedziaem. Tak


jakbymy mogli po prostu wejc tam na gr i je zabrac.
Annabeth zmrya oczy.

Powinien byc tu stranik. Smok albo...


Wtedy wanie spomidy zaroli wyszed jele.
Potru-chta na k, zapewne w poszukiwaniu
poywienia, ale owce zabeczay jednym gosem i
sposzyy go. W kocu jele potkn si i nagle znikn w
morzu weny i wcie-kle kopicych kopyt wszystko to
rozegrao si niewia-rygodnie szybko.
W powietrzu fruway kpki trawy i sierci.
Chwil pniej owce si rozeszy i powrciy do swoich
leniwych przechadzek. Z jelenia zostaa sterta gadko
ogryzionych koci.
Wymienilimy spojrzenia.

One s jak piranie - powiedziaa


Annabeth.
- Piranie poronite wen. Jak my...

Percy! Annabeth chwycia mnie za


rk,
wstrzymujc oddech. - Spjrz.
Wskazaa w kierunku play, tu poniej owczej ki,
gdzie wanie cumowaa niewielka dka... druga
szalupa z "CSS Birmingham".

k-k-k

Uznalim, e nie mamy szans przedrzec si przez stado


ludoerczych baranw. Annabeth chciaa przemknc si
niewidzialn ciek i porwac Runo, ale przekonaem j
w kocu, e to si nie uda. Owce j wyczuj. Pojawi si
jaki stranik. Albo co w tym stylu. A gdyby tak si
stao ja bybym za daleko, eby jej pomc.
A poza tym podstawowym zadaniem byo
odnalezie-nie Grovera i tej osoby, ktra przybya tu w
szalupie - zakadajc e przedostanie si przez barier,
jak stanowiy owce. Nerwy nie pozwalay mi powiedziec
tego na gos tego, na co po cichu liczyem... e Tyson mg
przeyc.
Zakotwiczylimy "Zemst Krlowej Anny" z tyu
wyspy, gdzie klify wnosiy si na wysokoc co najmniej
szecdziesiciu metrw. Uznaem, e tam statek bdzie
mniej widoczny.
Klify wyglday na nadajce si do wspinaczki - mniej
wicej rwnie trudne jak cianka z law na obozie. I
przynajmniej nie byo tu owiec. Miaem nadziej, e
Polifem nie hoduje misoerczych kozic.
Powiosalimy szalup ku skrajowi ska i bardzo
powoli rozpczlimy wpinaczk. Annabeth posza
przo-dem, poniewa lepiej si wspina.
Omal nie zginlimy jakie szec albo siedem razy co i
tak uwaaem za niezy wynik. Raz zelizgna mi si

do z uchwytu i nagle zwisaem na jednej rce na


skal-nym wystpie pitnacie metrw nad
przybrzenymi skaami. Znalazem jednak inny uchwyt
i ruszyem dalej. Minut pniej Annabeth nadepna na
liski mech i si osuna. Na szczcie udao jej si w
kocu oprzec stop o co mniej zdradliwego. Problem w
tym, e bya to moja twarz.
Przepraszam - mrukna.
Spoko jknem, chocia wcale nie miaem ochoty
wiedziec, jak smakuje podeszwa jej buta.
W kocu kiedy moje palce byy cikie niczym z
okrwiu, a minie rk dray z wyczerpania,
wydostalimy sie na szczyt klifu i opadlimy na ziemi.
Ojej powiedziaem.
Auc jkna Annabeth.
Arrrgh! - rykn kto trzeci.
Gdybym nie by tak zmachany, podskoczybym na
wysokoc kolejnych szecdziesiciu metrw. Obrciem
si, ale nie zauwayem, do kogo mg naleec ten gos.
Annabeth pooya mi do na ustach i wskazaa
przed siebie.
Pka na ktrej siedzielimy, bya wsza, ni mi si
wczeniej wydawao. Zbocze opadao ostro rwnie z
drugiej strony i stamtd wanie byo sychac tego kogo
dokadnie spod nas.
Waleczna jeste! - grzmia kto basem.
Przyjmij wyzwanie! ten gos nalea do Clarisse,
nie byo co do tego adnych wtpliwoci. - Oddawaj mi
miecz i walcz!

Potwr rykn miechem.


Razem z Annabeth podpezlimy do krawdzi pki.
Znajdowalimy si dokadnie nad wejciem do jaskini
cyklopa. Poniej stali Polifem i Grover - nadal w sukni
lubnej. Nad kotem gotujcej si wody wisiaa gow w
d zwizana Clarisse. Miaem nadziej, e zobacz tam
rwnie Tysona. Nawet gdyby by w niebezpieczestwie,
wiedzielibymy, e przey. Ale nigdzie nie byo po nim
ladu.

Hmmm - zamyli si Polifem. - Czy lepiej zjec


od
razu t krzykliw dziewoj, czy te zachowac na uczt
weseln? Co o tym sdzi moja narzeczona?
Odwrci si do Grovera, ktry cofn si i omal nie
potkn o ukoczony ju tren.
- Och, nie jestem teraz godna, kochanie. Moe
jednak...

Powiedziae narzeczona?- zapytaa gono


Clarisse
Kto... Grover?
Tu koo mnie Annabeth zakla pod nosem.

Zamknij si wymamrotaa. Niech ona


si
zamknie.
Polifem spojrza na ni z wciekocia.
- Co to jest "Grover"?
Satyr! - wrzasna Clarisse.
Och! zaskowycza Grover. - Mzg si biedaczce ju
zagotowa od tej pary. Opuc j na ziemi, kochany!
Polifem zmry swoje zowrogie bielowate oko, jakby
usiowa przyjrzec si dokadniej dziewczynie.
Cyklop wyglda jeszcze potworniej ni w moich
snach. Po czci dlatego, e jego zgniy odr by teraz tak

blisko i... na ywo. A czciowo dlatego, e mia teraz na


sobie lubny garnitur: prymitywnej kilt i szarf,
pozszywane z niebieskich smokingw, jakby oskrowa
cae przyjcie weselne.
Jaki satyr? - spyta Polifem. - Lubi satyry na
przeksk. Przyniosa mi satyra?
Nie, ty przeronity kretynie! - wrzesna Clarisse. Ten satyr! Grover! Ten w sukni lubnej!
Miaem ochot skrcic jej kark, ale byo ju za pno.
Mogem jedynie przygldac si, jak cyklop si odwraca i
zdziera Groverowi welon... odsaniajc jego kdzierzawe
wosy, rzadk modziecz brdk i malekie rki.
Politem dysza ciko, usiujc hamowac gniew.
- Nie widz zbyt dobrze - burkn. - Od bardzo dawna
kiedy pewien heros ugodzi mnie w oko. Ale TY - NIE JESTE CYKLOPIC!
Chwyci sukni lubn i j zdar. Pod ni ukaza si
stary dobry Grover w dinsach i podkoszulku. Wrzasn i
zrobi unik w chwili, gdy potwr zamachn si pici
na jego gow.
- Przesta! - krzykn bagalnie satyr. - Nie zjadaj
mnie na surowo! Mam... znam dobry przepis!
Signem po miecz, ale Annabeth sykna
ostrzegawczo.

Zaczekaj!
Polifem zawaha si, wac w rce gaz, gotw
zmiadyc nim swoj by narzeczon.
- Przepis? - zapyta Grovera.

Och, tak, tak! Wcale nie chcesz zjec mnie


na
surowo. Moesz zatruc si salmonell, jadem

kiebasianym i ca mas innych paskudztw. Znacznie


lepiej bd smakowa upieczony na wolnym ogniu.
Najlepiej w sosie mango! Moesz od razu nazbierac
owocw, s tam w lesie. A ja poczekam tutaj.
Potwr rozwaa t propozycj. Serce odbijao mi si o
ebra. Podejrzewaem, e jeli bym zaatakowa, nie
miabym szans na przeycie. Ale nie mogem pozwolic,
eby potwr zabi Grovera.
Pieczony satyr w sosie mango powtrzy Polifem.
Spojrza za siebie na Clarisse zwieszajc si wci nad
kotem z wod. - Ty te jeste satyrem?
Nie, ty gigantyczna kupo ajna! - wrzasna. Jestem dziewczyn! Crk Aresa! Natychmiast mnie
rozwi, ebym moga poobcinac ci apska!
Poobcinac mi apska - powtrzy cyklop.
I wepchnc ci je do garda!
Odwane z ciebie dziewcztko.
Spuc mnie na ziemi!
Polifem chwyci Grovera, jakby by on zabkanym
szczeniakiem.
Musz teraz wyprowadzic owce na pastwisko.
Wesele odoone do wieczora. Wtedy zjemy satyra na
gwne danie!
Jak to... nadal zamierzasz si enic? - w gosie
Grovera daa si syszec uraza. - A kim jest narzeczona?
Polifem rzuci spojrzenie w kierunku kota.
Clarisse wydaa z siebie zduszony jk.

O nie. Nie mwisz powanie. Nie jestem...

Zanim Annabeth albo ja zdoalimy cokolwiek zrobic,


cyklop zerwa j ze sznura niczym dojrzae jabko i
wrzuci wraz z satyrem gboko do jaskini.

Bawcie si dobrze! Wracam o zmroku na wielkie


wito!
Nastpnie zagwizda i mieszane stado owiec i kz
-mniejszych od tamtych ludoercw - wypado z groty i
pobiego ku swojemu panu. Kiedy zwierzta kieroway
si na pastwiska, Polifem klepa niektre z nich po
grzbietach i wymienia ich imiona: Everest, Tamerlan,
Amadeusz itd.
Kiedy ostatnia z owiec przetruchtaa obok niego,
cyklop przetoczy zamykajcy wejcie gaz rwnie atwo,
jak ja zamknbym drzwiczki lodwki, odcinajc nas od
wrzaskw Grovera i Clarisse.

Mango pomrukiwa Polifem do samego siebie.


Co
to waciwie jest mango?
Pomaszerowa w d zbocza w jasnoniebieskim
garniturze lubnym, pozostawiajc nas samych z kotem
gotujcej si wody i szeciotonowym gazem.
Usiowalimy sobie z nim poradzic przez kilka godzin,
ale nic to nie dao. Gaz ani drgn. Wrzeszczelimy w
szczeliny, stukalimy w ska, wyczynialimy
najrnie-jsze rzeczy, eby jako przekazac sygna
Groverowi, ale nie mielimy pojcia, czy nas usysza.
Nawet gdyby jakim cudem udao nam si zabic
Polifema, nic by nam to nie pomogo. Grover i Clarisse
umarliby w zamknitej grocie. Tylko cyklop by w stanie
odsunc ten gaz.

Kompletnie sfrustrowany uderzyem w ska


Orka-nem. Poleciay iskry, ale nic poza tym si nie stao.
Wielki kamie to nie jest odpowiedni przeciwnik dla
magicznych mieczy.
Usiedlimy zrozpaczeni na zboczu, wpatrzeni w
majaczcy w oddali niebieski ksztat cyklopa krcego
midzy stadami. Mdrze oddzieli swoje zwyke
zwierz-ta od owiec ludoercw, wypasajc grup po
przeciwnej stronie dzielcego wysp na p potnego
wwozu. Przejcie midzy nimi zapenia jedynie most
sznurowy, a deszczuki byy zbyt od siebie oddalone jak
dla owczych kopyt.
Patrzylimy, jak Polifem odwiedza misoerne stado
po drugiej stronie. Niestety nie zosta poarty. Po
prawdzie sprawia wraenie, jakby w ogle si nie
przejmowa. Nakarmi barany kawakami tajemniczego
misa dobywanego z wielkiego wiklinowego kosza, co
tylko wzmicnio poczucie, ktre miaem od czasu, kiedy
Kirke zamienia mnie w wink morsk: e moe
powinienem zostac wegetarianinem jak Grover.

Podstp oznajmia Annabeth. - Nie


jestemy w
stanie pokonac go si, musimy wic uyc podstpu.
- Dobra - powiedziaem. - Jakiego podstpu?
Tego jeszcze nie wymyliam.
Super.
Polifem musi odtoczyc ten gaz, eby wpucic do
rodka owce.
O zmierzchu - przypomniaem. - Wtedy te polubi
Clarisse i zje Grovera na kolacj. Nie jestem pewny, co z
tego przeraa mnie bardziej.

Mogabym przemknc si do rodka powiedziaa


Annabeth - niewidzialna.
A co ze mn?
Owce zamylia si Annabeth, rzucajc mi jedno z
tych swoich przebiegych spojrze, ktre zawsze nape
niaj mnie niepokojem. Jakie uczucia wzbudzaj w tobie
owce?
k-k-k

- Tylko mnie nie puc! - powiedziaa Annabeth, stojc


niewidzialna gdzie po mojej prawej.
atwo byo jej mwic. To nie ona zwisaa gow w d
pod brzuchem barana.
Dobra, przyznaj: nie byo to a tak trudno, jak si
wydawao. Zdarzao mi si wczeniej wpezac pod
samo-chd mamy, eby zmienic olej, a to si a tak nie
rnio. Owca nie zwracaa na mnie uwagi. Nawet
najmniejsze z baranw cyklopa byy wystarczajco due,
by mnie utrzymac, a poza tym miay gst wen.
Wystarczao zwinc kaki w uchwyty dla doni, zaprzec
si stopami o mocne udce, i prosz - czuem si jak may
kangurek, jadc pod brzuchem owcy i starajc si
trzymac usta i nos jak najdalej od weny.
Na wypadek, gdyby kto chcia wiedziec, pobrzusze
owcy nie pachnie piknie. Wyobracie sobie zimowy
sweter przecignity przez boto i zostawiony w koszu na
brudy. To daje pewne wyobraenie.

Soce zachodzio.
Zdyem si wanie uoyc, kiedy cyklop rykn:

Hej! Kzki! Owieczki!


Stado zaczo posusznie wspinac si z powrotem w
gr zbocza ku jaskini.

Zaczynamy! - szepna Annabeth. - Bd w


pobliu.
Trzymaj si.
Zoyem w mylach obietnic bogom, e jeli
przeyje-my t przygod. powiem Annabeth, e jest
genialna. Najgorsze byo to, e bogowie zwykle trzymajc
za sowo.
Moja barania takswka wspinaa si na wzgrze. Po
stu metrach rce i stopy zaczy mnie bolec od tej jazdy.
cisnem wen nieco mocniej, a zwierz parskno z
niezadowolenia. Mnie te by si nie podobao, gdyby kto
postanowi zafundowac sobie grsk przejadk w
moich wosach. Ale gdybym si nie trzyma mocno, z
pewnoci spadbym dokadnie u stp potwora.

Strogonow! - powiedzia cyklop, klepic po


grzbiecie
jedn z owiec przede mn. - Einstein! Batman... Ej, co z
tob, Batman!
Polifem poklepa moj owc, omal nie zrzucajc mnie
z niej na ziemi.

Nabieramy baraninki, h?
Aha pomylaem. - Koniec ze mn. Ale Polifem
tylko si rozemia i klepn owc po zadzie,
poganiajc nas.

Dalej, grubasku. Wkrtce Polifem zje


ci na
niadanko!
Z tymi sowami znalazem si w jaskini.

Widziaem, jak ostatnie owce wchodz do rodka.


Jeli Annabeth zaraz nie odwrci jego uwagi...
Cyklop zamierza wanie przetoczyc z powrotem
gaz, kiedy odezwa si gos Annabeth.
Hejka, brzydalu!
Polifem zamar.
Kto to powiedzia?
Nikt! wrzasna Annabeth.
To wywoao dokadnie tak reakcj, jak sobie
zamierzya. Twarz zapona wciekoci.
- Nikt! zawy w odpowiedzi Polifem. - Pamitam ci!

Jeste za gupi, eby pamitac


kogokolwiek! zadrwra z niego Annabeth. - A co dopiero Nikogo.
Wzdychaem do bogw, eby ju si ruszya, poniewa
cyklop rykn wciekle, chwyci lecej najbliej gaz
(ktrym okazay si jego drzwi wejciowe) i cisn go w
stron, z ktrej dochodzi gos dziewczyny. Usyszaem
trzask rozpadajcej si na setki odamkw skay.
Przes straszliw chwil panowaa cisza. A potem
Annabeth znw si odezwaa.

Rzucac kamieniami te si nie


nauczye.
Polifem zawy przeraliwie.
- Zniszcz was! Nikt nie przeyje!
- Nie zabijesz Nikogo, ty gupi gbie - zakpia
Annabeth. - Sprbuj mnie zapac!
Potwr pogna w d wzgrza za jej gosem.
Oczywicie caa ta historia z Nikim brzmi
niedorzecz-nie, ale Annabeth wyjania, e to byo imi,
ktrego uy Odyseusz, eby oszukac Polifema wiele

stuleci temu, zanim wybi mu oko wielkim poncym


kijem. Annabeth wymylia, ze cyklop zapewne wci
czuje uraz do tego imienia - i miaa racj. W swej
zaciekoci,
pragnc odnalec dawnego wroga, potwr zapomnia
zablokowac wejcie do jaskini. Najwyraniej nie
zasta-nowi si nad tym, e jej gos by eski, podczas
gdy pierwszy Nikt by mczyzn. Ale z drugiej strony on
zamierza si oenic z Groverem, a zatem chyba nie
by szczeglnie bystry w sprawach damsko-mskich.
Miaem tylko nadziej, e Annabeth zdoa przeuc i
odcignc Polifema na wystarczajco dugo, ebym
zdoa odnalec Grovera i Clarisse.
Puciem Batmana i poklepaem go po bie
przeprasza-jco. Przeszukaem gwn grot, ale nie
znalazem w niej ani ladu Grovera albo Clarisse.
Przepychaem si midzy stoczonymi owcami i kozami
ku tyowi groty.
Mimo e widywaem to miejsce we nie, nie byo mi
atwo odnalec drog w tym labiryncie. Biegaem
korytarzami zasanymi kocmi, mijaem pomieszczenia
pene wyprawionych owczych skr, a take kamiennych
baranw naturalnej wielkoci, w ktrych rozpoznaem
dziea Meduzy. Znalazem kolekcj wielkich
podkoszul-kw z owcami, potne tuby kremu
lanolinowego, bara-nie kouchy, weniane skarpety i
czapki ozdobione bara-nimi rogami. W kocu odnalazem
grot z krosnami, w ktrej kcie skuli si Grover,
usiujc przecic wizy Clarisse krawieckimi
noyczkami.

- Nic z tego powiedziaa Clarisse. - Ten sznur jest


chyba z elaza!
Jeszcze tylko kilka minut!
Grover - zawoaa poirytowana. Mczysz si z tym
od kilku godzin!
W tej samej chwili oboje dostrzegli mnie.

Percy? odezwaa si dziewczyna. Ty nie


wyleciae
w powietrze?
- Mio ci znw widziec, Clarisse. Nie ruszaj si,
ebym...

Peeercy! zabecza Grover i chwyci mnie w kozi


ucisk. Usyszae mnie! Przyjechae!
Tak, chopie odpowiedziaem. - Oczywicie, e
przyjechaem.
Gdzie jest Annabeth?
Na zewntrz - odparem. - Nie mamy czasu na
pogawdki. Clarisse nie ruszaj si.
Odetkaem Orkana i przeciem jej wizy. Wstaa
sztywno, pocierajc nadgarstki. Przez chwil patrzya na
mnie ze zoci, po czym spucia wzrok na ziemi.
Dziki - wymamrotaa.
Nie ma za co powiedziaem. - Suchaj, czy na twojej
szalupie by kto jeszcze?
Clarisse wygldaa na zaskoczon.

Nie. Tylko ja. Wszyscy inni z Birmingham...


Wiesz,
ja nawet nie przypuszczaam, e wam si udao.
Zawiesiem gow, usiujc nie dopucic do siebie
myli, e moja ostatnia nadzieja na to, e zobacz Tysona
ywego, wanie zgasa.
Dobra. Chodmy. Musimy pomc...

Jaskini wstrzsn wybuch, po ktrym rozleg si


wrzask taki, i pomylaem, e moe ju byc za pno. To
Annabeth krzyczaa ze strachu.

ROZDZIA

XV

NIKT NIE ODCHODZI BEZ RUNA

Nikt mi si ju nie wymknie! przechwala si Polifem.


Podpezlimy do wejcia do groty i zobaczylimy
cyklopa umiechajcego si zoliwie, trzymajcego w
rku powietrze. Potwr potrzsn pici i na ziemi
spada bejsbolwka. A doni potwora wisiaa gow w d
Annabeth.

Ha! oznajmi cyklop. Niegrzeczna


niewidzialna
dziewczynka! Mam ju waleczn pann za on. Ty
zatem zostaniesz upieczona w sosie mango!
Annabeth wyrywaa si, ale wygldaa na rednio
przytomn. Miaa na czole paskudn ran i zamglone
oczy.

Ja si nim zajm - szepnem do Clarisse. Nasz


statek stoi z tyu wyspy. Ty i Grover...

Wykluczone - odpowiedzieli jednoczenie.


Clarisse uzbroia si w ewidentnie pamitkow
wczni z baranich rogw zabran z groty cyklopa.
Grover znalaz barani koc udow, co nie do koca mu

si podobao, ale trzyma j jak maczug gotowy do


ataku.
Wemiemy go wsplnymi siami - burkna
Clarisse.
Wanie - odpowiedzia Grover, po czym zamruga ze
zdumienia, jakby nie by w stanie uwierzyc, e zgodzi si
z ni w jakiejkowiek sprawie.

wietnie - powiedziaem. - Plan Macedonia.


Oboje przytaknli. Wszyscy przeszlimy takie samo
szkolenie w Obozie Herosw, wiedzieli wic, co miaem
na myli. Mieli zakrac si z obu stron i zaatakowac
cyklopa manewrem oskrzydlajcym, podczas gdy moim
zadaniem byo utrzymac jego uwag od frontu. Byc moe
znaczyo to tyle, e wszyscy umrzemy, zamiast ebym
zgin tylko ja, ale i tak byem wdziczny za wsparcie.
Uniosem miecz i zawoaem.

Hej, brzydalu!
Olbrzym zwrci si ku mnie.
Jeszcze jeden? Kim jeste?
Zostaw moj przyjacik. To ja ci obraziem.
Ty jeste Nikim?

Oczywicie, ty cuchncy kuble gnoju! - Nie


brzmiao
to rwnie dobrze jak obelgi rzucane przez Annabeth, ale
nie byem w stanie wymylic nic lepszego. - Jestem
Nikim i jestem z tego dumny! A teraz postaw j na ziemi
i chod tutaj! Mam ochot znw wybic ci oko.
- Rrraaar! - rykn.
Dobra wiadomoc: upuci Annabeth. Za
wiadomoc: upuci j gow na ska, gdzie leaa bez
ruchu jak szamciana lalka.

Kolejna za wiadomoc: Polifem gna w moj stron.


P tony ywej cyklopiej wagi, ktrej miaem si
przeciwstawic za pomoc malutkiego miecza.
Za Pana! - Grover rzuci si z prawej. Cisn
barani
koci, ktra odbia si od czoa potwora, nie czynic mu
adnej szkody. Clarisse dobiega z lewej i postawia
swo-j wczni na ziemi w sam por, eby cyklop na
ni nastpi. Rykn z blu, a Clarisse zrobia unik, eby
nie zostac rozdeptan. Ale cyklop po prostu wycign
drzewce niczym wielk drzazg i sun nadal w moim
kierunku.
Zrobiem krok do przodu unoszc Orkana.
Potwr wycign ku mnie rk. Odskoczyem na bok
i ciem go w udo.
Miaem nadziej, e rozsypie si w py, ale to by
zdecydowanie zbyt wielki i zbyt potny potwr.
Zajmij si Annabeth! - krzyknem do Grovera.
Podbieg, zabra jej bejsbolwk niewidk i podnis j
podczas gdy my z Clarisse usiowalimy odcignc od
nich uwag Polifema.
Musz przyznac, e Clarisse bya dzielna. Atakowaa
cyklopa raz za razem. On za uderza w ziemi,
zamie-rza si na ni, usiowa j chwycic, ale ona bya
szybsza. A kiedy tylko atakowaa, wspomagaem j, tnc
potwora w paluch, kostk albo do.
Nie moglimy jednak cignc tego w nieskoczonoc.
W kocu musielimy si zmczyc albo te potworowi
musiao si poszczcic. Potrzebowa raptem jednego
uderzenia, eby nas zabic.

Ktem oka zobaczyem Grovera nioscego Annabeth


po sznurowym mocie. Pewnie nie wybrabym tej drogi,
zwaywszy na ludoerce owce na jej kocu, ale chwilowo
byo tam raczej bezpieczniej ni po tejstronie wwozu, a
na dodatek zaczyna mi witac w gowie pewien plan.

Odwrt! zawoaem do Clarisse.


Odskoczya na bok, a pic zmiadya drzewko
oliwne roznce tu koo miejsca, w ktrym przed chwil
si znajdowaa.
Pobieglimy w stron mostu z Polifemem depczcym
nam po pitach. By niele pokiereszowany i utyka z
powodu sporej liczby ran, ale udao nam si jedynie
spowolnic go nieco i rozwcieczyc.
- Zmieni was w mielonk! - obieca. - Nikt mi nie
bdzie si stawia!

Szybciej! - popdziem Clarisse.


Pognalimy w d zbocza. Most by nasz jedyn
nadziej. Grover wanie przedosta si na drug stron i
kad Annabeth na ziemi. Musielimy si tam dostac
zanim olbrzym nas zapie.
Grover! - krzyknem z caych si. -We sztylet
Annabeth!
Wybauszy oczy na widok gonicego nas cyklopa, ale
skin gow na znak, e zrozumia. Kiedy Clarisse i ja
przebiegalimy przez most zacz przecinac sznury.
Pierwszy pk z gonym trzask!
Polifem kutyka za nami, koyszc wciekle
mostem.
Sznury byy ju do poowy przecite. Clarisse i ja
skoczylimy na stay grunt, ldujc koo Grovera.

Zamachnem si mocno mieczem, przecinajc pozostae


wizania.
Most spad w otcha, a cyklop zawy... ze szczcia,
poniewa stan tu koo nas.
- Nie udao si! - wrzasn radonie. - Nikomu nic si
nie stao!
Clarisse i Grover usiowali si na niego rzucic, ale
potwr tylko odgoni ich jak muchy.
Poczuem wzrastajcy gniew. Nie wierzyem, e
zdoa-em dotrzec tak daleko, e straciem Tysona, e
tyle wycierpiaem - wszystko po to, eby poniec porak,
zostac powstrzymanym przez wielkiego, gupiego
pot-wora w kilcie z jasnoniebieskich smokingw. Nikt
nie ma prawa traktowac moich przyjaci pacniciem!
Znaczy si nikt, nie Nikt. Wiecie, o co mi chodzi.
Czuem wzbierajc we mnie moc. Uniosem miecz i
zaatakowaem, zapominajc, e nie mam adnych szans.
Dgnem cyklopa w brzuch. Kiedy zgi si w p,
trzasnem go w nos gowic miecza. Ciem, kopaem i
waliem piciami jak oszalay - kiedy nieco
oprzyto-mniaem, Polifem lea rozcignity na plecach,
oszoo-miony i jczcy, ja za staem nad nim z mieczem
zawieszonym tu nad jego okiem.
Aaaaaaaaa - stkn Polifem.
Percy! krzykn Grover ze zdumieniem. - Jak ty...
- Nieee, prosz! - jkn cyklop, wpatrujc si we
mnie aonie. Z nosa leciaa mu krew. W kciku jego
prawie lepego oka zebraa si za. - M-m-moje owieczki
mnie potrzebuj. Ja tylko staram si chronic moje owce!
Zacz chlipac.

Wygraem walk. Wystarczyo tylko uderzyc - to bya


kwestia jednego szybkiego pchnicia.

Zabij go! - krzykna Clarisse. - Na co czekasz?


Cyklop sprawia wraenie cakowicie bezbronnego,
zupenie jak... jak Tyson.

To cyklop! - ostrzeg mnie Grover. - Nie ufaj


mu!
Wiedziaem, e ma racj. Wiedziaem, e Annaebeth
powiedziaaby to samo.
Ale Polifem szlocha, a do mnie pierwszy raz dotaro,
e on te by synem Posejdona. Jak Tyson. I jak ja. Nie
mogem po prostu zabic go z zimn krwi.
Chcemy tylko Runo - zwrciem si do potwora.
Pozwolisz nam je zabrac?
Nie! wrzeszczaa Clarisse. - Zabij
go!
Potwr pocign nosem.
Moje liczne Runo. Ukoronowanie kolekcji. We je,
okrutna ludzka istoto. Zabierz je i odejd w pokoju.
Wycofam si bardzo powoli - powiedziaem
potworowi. Jeden faszywy ruch...
Polifem skin gow na znak, e rozumie. Zrobiem
krok do tyu... a Polifem szybko jak kobra przygwodzi
mnie do krawdzi klifu.
Gupi miertelnik! - rykn, podnoszc si na
nogi.
Zabra moje Runo? Ha! Najpierw was zjem!
Otworzy potworn paszcz i zrozumiaem, e
popsute trzonowce bd ostatnim widokiem w moim
yciu.
W tej samej chwili co przeleciao ze wiiistem nad
moj gow i bum!

Do garda Polifema wpad kamie wielkoci piki do


koszykwki... by to pikny rzut za trzy punkty, pika
prosto do kosza. Cyklop zakrztusi si usiujc poknc
niespodziewan piguk. Zatoczy si do tyu, ale nie
byo tam miejsca na zataczanie si. Stopa mu si
polizgna, krawd skau ukruszya si i ogromny
Polifem zacz machac rkami jak kurczak
skrzydeka-mi, ale nijak mu to nie pomogo w locie, kiedy
stoczy si w przepac.
Odwrciem si.
W poowie drogi na brzeg, cay i zdrw, w samym
rodku stada morderczych owiec, sta mj stary
przyjaciel.
- Niedobry Polifem - oznajmi Tyson. - Nie wszyscy
cyklopi s tacy mili, na jakich wygldaj.
Tyson w skrcie opowiedzia nam swoj histori:
hipokamp Tczu, ktry najwyraniej towarzyszy nam
przez ca drog od zatoki Long Island, odnalaz go
toncego pod wrakiem "CSS Birmingham" i wycign
na powierzchni. Od tego czasu razem przeszukiwali
Morze Potworw, usiujc nas odnalec, a wreszcie
Tyson poczu zapach owiec i znalaz t wysp.
Tyson, bogom niech bd dziki! Annabeth
jest
ranna!
- Dzikujesz bogom za to, e jest ranna? - zapyta ze
zdumieniem.
Nie! Uklkem koo niej i przestraszyem si
tym,
co zobaczyem. Rana na jej czole bya gorsza ni
przypu-szczaem. Cae wosy miaa umazane krwi. Jej
skra bya blada i zimna.

Wymienilimy nerwowe spojrzenia z Groverem.


Nagle przyszo mi co do gowy.
Tyson, Runo. Jeste w stanie mi je przyniec? - Ktre?
spyta Tyson, rozgldajc si po liczcym setki owiec
stadzie.
To na drzewie! - powiedziaem. - Zote!
Ach, to liczne. Tak.
Tyson ruszy powoli w tamtym kierunku, starajc si
nie nadepnc na owce. Gdyby ktrekolwiek z nas
prbowao si zbliyc do Runa, zostalibymy poarci
ywcem, ale podejrzewam, e Tyson pachnia podobnie
do Polifema, poniewa stado zupenie si nim nie
przejmowao. Ba, wrcz asio si do niego, pobekujc
czule, jakby spodziewao si, e dostanie przysmaki z
wielkiego wiklinowego koszyka. Tyson sign na drzewo
i zdj Runo z gazi. Licie dbu natychmiast poky.
Tyson zacz si cofac ku mnie, ale ja krzyknem:

Nie ma czasu! Rzuc mi je!


Zoty baranek poszybowa w powietrzu niczym
byszczca pika. Zapaem go z jkiem. By ciszy ni
si spodziewaem... jakie dwadziecia albo i trzydzieci
kilo szczerozotej weny.
Otuliem nim Annabeth, przykrywajc j ca z
wyjtkiem twarzy i w milczeniu modliem si do
wszystkich bogw, jakich mogem sobie przypomniec,
wcznie z tymi, za ktrymi nie przepadaem.
Prosz, prosz.
Jej twarz powoli nabieraa kolorw. Annabeth
zamrugaa powiekami. Rana na czole zacza si

zasklepiac. Zobaczya Grovera i odezwaa si sabym


gosem:
Ty nie... wyszede za m?
Grover si rozpromieni.
- Nie. Przyjaciele odwiedli mnie od tego.
- Annabeth - powiedziaem. - Nie ruszaj si.
Usiada mimo naszych protestw i zauwayem, e
rana prawie cakiem si zagoia. Annabeth wygldaa
duo lepiej. Prawd mwic, tryskaa zdrowiem, jakby
kto wstrzykn jej jaki eliksir.
Tyson tymczasem zacz miec kopoty z owcami.
- Zazic! woa do nich, poniewa wspinay si na
niego w poszukiwaniu jedzienia. Kilka z nich wszyo w
naszym kierunku. - Nie, owieczki. Tdy! Chodcie tutaj!
Suchay go, ale byy te wyranie godne i wkrtce
uwiadomiy sobie, e Tyson nie ma dla nich adnych
smakoykw. Nie wytrzymaj dugo, majc pod nosem
tyle wieego misa.
Musimy ju ic powiedziaem. - Nasz statek...
"Zemsta Krlowej Anny" bya daleko std. Najkrtsza
droga wioda przez wwz, ale dopiero co zniszczylimy
jedyny most. Druga droga wioda midzy owcami.
Tyson! - zawoaem. - Jeste w stanie odcignc
stado jak najdalej si da?
One s godne.
- Wiem! One ywi si ludmi. Postaraj si
sprowadzic je ze cieki. Daj nam czas na dojcie do
brzegu. A potem szybko docz do nas.
Tyson mia nieco niepewn min, ale zagwizda:
Chodcie owieczki! Yyy, jedzonko jest tam!

Pobieg ku ce, a owce potruchtay za nim. Otul si


Runem - powiedziaem do Annabeth. - Na wypadek,
gdyby nie bya do koca wyleczona. Dasz rad wstac?
Sprbowaa, ale twarz jej natychmiast poblada.

Oj. Nie do koca...


Clarisse przykucna koo niej i obmacaa jej klatk
piersiow, a Annabeth jknea.
- Zamane ebra - oznajmia Clarisse. - Lecz si, ale
zdecydowanie byy poamane.

Skd wiesz? - zapytaem.


Clarisse rzucia mi wcieke spojrzenie.

Bo zdarzyo mi si par zamac w yciu,


ty
cherlaku! Bd musiaa j niec.
Zanim zdyem zaprotestowac, Clarisse podniosa
Annabeth niczym worek mki i zacza taszczyc j w
kierunku brzegu. Grover i ja poszlimy za ni.
Kiedy tylko stanlimy nad wod, poszukaem
mylami "Zemst Krlowej Anny". Kazaem jej podniec
kotwic i podpync do nas. Po kilku minutach
niepewnoci dostrzegem statek okrajcy przyldek
wyspy.
- Id! krzykn Tyson. Skaka po ciece, eby do
nas doczyc, a owce biegy jakies picdziesit metrw za
nim, beczc rozpaczliwie, poniewa ich przyjaciel cyklop
ucieka nie nakarmiwszy ich.

Nie powinny wskoczyc za nami do wody powiedziaem pozostaym. - Wystarczy, e popyniemy do


statku.
- Z Annabeth w takim stanie? - zaprotestowaa

Clarisse.
- Damy rad - upieraem si, nabierajc ponownie
pewnoci siebie. Znalazem si znw na rodzinnej ziemi...
to znaczy w morzu. - Jak tylko dotrzemy do statku,
moemy ruszac w drog.
I prawie nam si udao.
Brodzilimy w wodzie koo wylotu jaru, kiedy
usysze-limy za sob straszliwy ryk i zobaczylimy
Polifema, podrapanego i posiniaczonego, ale wci
ywego, w potarganym niebieskim garniturze lubnym,
wlokcego si ku nam z gazem w kadej rce.

ROZDZIA

XVI

ID NA DNO RAZEM Z OKRTEM


Ile on jeszcze ma tych gazw - mruknem.
- Pymy! - zawoa Grover.
On i Clarisse zanurzyli si pod wod. Annabeth
trzymaa si plecw Clarisse i usiowaa odpychac si
jedn rk, ale mokre Runo cigno j w d.
Jednak uwaga potwora nie bya skupiona na Runie.
Ty, mody cyklopie! rykn Polifem. - Zdrajco
wasnej rodziny!
Tyson zamar.

- Nie suchaj go! - bagaem. - Chod.


Pocignem go za rk, ale rwnie dobrze mgbym
cignc gr. Odwrci si i spojrza na starszego
cyklopa.
Nie jestem zdrajc
Suysz miertelnikom! - krzykn Polifem. Zodziejskim ludziom!
Polifem cisn pierwszym gazem. Tyson odbi go
pici.
Nie jestem zdrajc - powtrzy. - A ty nie jeste
moim krewnym.
Zwycistwo albo mierc! - Polifem rzuci si do
wody, ale wci mia rann nog. Natychmiast potkn
si i upad na twarz. Byoby to nawet komiczne, gdyby
nie fakt, e natychmiast zacz si gramolic z powrotem,
plujc son wod i powarkujc.
Percy! krzykna Clarisse Pospiesz si!
Byli ju prawie z Runem na statku. Gdyby tylko si
dao powstrzymac potwora jeszcze przez chwilk...
Id - powiedzia do mnie Tyson. - Ja powstrzymam
brzydala.
Nie! On ci zabije. - Raz ju utraciem Tysona. Nie
zamierzaem tracic go ponownie. - Bdziemy walczyc
razem.
Razem - przytakn Tyson.
Wycignem miecz.
Polifem zblia si do nas ostronie, kulejc bardziej
ni wczeniej. Ale jego rce byy cakiem zdrowe i zdolne
do rzucania kamieniami. Cisn drugi gaz. Uskoczyem

ale i tak zrobiby ze mnie miazg, gdyby pic Tysona nie


rozbia skay w drobny mak.
Rozkazaem morzu si podniec. Szeciometrowa fala
nadpyna, unoszc mnie na grzbiecie. Podjechaem do
cyklopa i wymierzyem mu kopniaka w oko, p o czym
przeskoczyem nad jego gow w chwili, gdy fala zmya
go na brzeg.
- Zniszcz was! - wybekota Polifem. - Zodzieje Runa!
To ty ukrade Runo! wrzasnem. - To ty
posugi-wae si nim, eby wabic satyrw na pewn
mierc!
I co z tego? Satyrowie to smaczna przekska!
- Runa powinno si uywac do leczenia! Ono naley do
dzieci bogw!

Jestem dzieckiem boga! - Polifem zamierzy si


na
mnie, ale uskoczyem. - Ojcze Posejdonie, przeklnij tego
zodzieja!
Polifem mruga przez cay czas, jakby ledwie widzia,
a ja zorientowaem si, e namierza mnie na such.

Posejdon mnie nie przeklnie powiedziaem,


wycofujc si, podczas gdy cyklop chwyci rkami
powietrze. - Ja te jestem jego synem. A on nie bdzie
rozgrywa nas przeciwko sobie.
Polifem zawy. Wyrwa ze zbocza drzewko oliwne i
rozstrzaska je w miejscu, gdzie przed chwil staem.

Ludzie to nie to samo! Okropni, podstpni,


kamliwi!
Grover wciga wanie Annabeth na pokad statku.
Clarisse machaa do mnie rozpaczliwie, dajc mi znaki,
ebym do nich doczy.
Tyson okra Polifema, starajc si dostac na jego

tyy.
- Modziecze! - zawoa starszy cyklop. - Gdzie jeste?
Pom mi!
Tyson stan.

Nie zostae odpowiednio wychowany! zawodzi


Polifem, potrzsajc maczug z pnia oliwki. - Biedny
osierocony bracie! Pom mi!
Obaj stalimy bez ruchu. Nie syszaem nic oprcz
szumu oceanu i bicia wasnego serca. Potem Tyson zrobi
krok do przodu, unoszc w gr r ce.
- Nie walcz, bracie cyklopie. Od swoj...
Polifem obrci si w kierunku gosu.

Tyson! - krzyknem.
Drzewo uderzyo go z moc, ktra ze mnie zrobiaby
pizz z oliwkami. Tyson polecia do tyu i zary w piasek.
Polifem rzuci si za nim, ale ja skoczyem ku niemu z
moim Orkanem.

Nie! wrzasnem.
Miaem nadziej, e uda mi si wbic ostrze w udo
Polifema, ale skoczyem nieco wyej.

Beee! zabecza cyklop zupenie jak jego


owce i
zamierzy si na mnie pniem.
Skuliem si ale i tak oberwaem setk
powykrzywia-nych gazi. Krwawiem, byem
posiniaczony i wyczer-pany. Moja wewntrzna winka
morska bardzo chciaa uciekac. Zdoaem jednak
pokonac strach.
Polifem zamachn si ponownie drzewem, ale tym
razem byem na to przygotowany. Zapominajc o blu w
doniach, chwyciem jeden z konarw, kiedy przelatywa

nade mn, i pozwoliem cyklopowi poderwac si w gr


oraz uniec si wysoko w powietrze. Kiedy znalazem si
w najwyszym miejscu uku, puciem ga i spadem
prosto na twarz olbrzyma, ldujc obiema stopami na
jego ju i tak uszkodzonym oku.
Polifem wy z blu. Tyson przydusi go, zmuszajc do
przyklku. Wyldowaem tu koo niego z mieczem w
doni, w dogodnej pozycji, aby ugodzic potwora w serce.
Ale kiedy spojrzaem memu kumplowi w oczy,
wiedzia-em, e nie dam rady tego zrobic. Po prostu nie
byoby to waciwe.
- Puc go powiedziaem do Tysona. - Uciekaj.
Ostatnim potnym wysikiem Tyson odepchn
kln-cego starszego cyklopa daleko od siebie i obaj
pobiegli-my do wody.
Rozdepcz was! wrzeszcza za nami Polifem,
saniajc si z blu. Unis swoje olbrzymie donie ku
oku.
Tyson i ja rzucilimy si midzy fale.
Gdzie jestecie? - zawodzi potwr. Unis swoje
drzewo i rzuci je do wody. Upado po naszej prawej.
Wezwaem prd morski, eby ponis nas do statku i
zaczlimy nabierac prdkoci. Wstpia we mnie
nadzieja, e uda nam si dopync, kiedy usyszelimy
krzyki Clarisse dochodzce z pokadu.
Dalej Jackson! Walcz cyklopie!
Zamknij si - chciaem krzyknc do niej.
Arrrrgh! - Polifem unis gaz. Cisn nim w
kierunku gosu Clarisse, ale kamie upad duo bliej,
omal nie trafiajc Tysona i mnie.

Tak, tak! - drwia Clarisse. - Rzucasz jak oferma! Ja


ci naucz usiowac si ze mn enic, kretynie!
Clarisse! ryknem, nie mogc zniec tego duej.
Zamknij si!
Za pno. Cyklop rzuci kolejnym gazem i tym
razem patrzyem bezsilnie, jak pocisk przelatuje nad
moj gow i rozstrzaskuje kadub "Zemsty Krlowej
Anny".
Nie macie pojcia, jak szybko tonie statek. "Zemsta
Krlowej Anny" trzasna, stkna i przechylia si,
jakby miaa wpync do rynny w parku wodnym.
Zaklem, usiujc przekonac morze, eby nioso nas
szybciej, ale maszty okrtu wanie znikay pod wod.
- Nurkuj! - krzyknem do Tysona. Kiedy nad naszymi
gowami poszybowa kolejny gaz, zanurzylimy si pod
wod.
Moi przyjaciele tonli szybko, bezskutecznie usiujc
pywac w spienionym kraterze toncego statku.
Niewielu ludzi zdaje sobie spraw z tego, e kiedy
statek tonie, zachowuje si jak lej, wcigajc wszystko
dookoa. Clarisse bya dobr pywaczk, ale nawet jej
sia na niewiele si zdawaa. Grover mci rozpaczliwie
kopytami. Annabeth trzymaa si Runa, ktre
poyski-wao wrd fal niczym awica nowiutkich monet.
Popynem ku nim, wiedzc, e moe mi nie starczyc
si, eby ich wydostac na powierzchni. Co gorsza,
wok nich wiroway odamki drewna, a caa moja
wadza nad wod nie pomoe, jeli dostan w gow.
Potrzebujemy pomocy - pomylaem

Wiem - to by gos Tysona, brzmicy gono i wyranie


w mojej gowie.
Spojrzaem na niego ze zdziwieniem. Zdarzao mi si
ju syszec mwice do mnie pod wod nereidy i inne
duchy wodne, ale to nie przyszo mi do gowy... a przecie
Tyson by synem Posejdona. Bylimy w stanie si
porozumiewac.
Tczu - powiedzia Tyson.
Przytaknem, po czym zamknem oczy i skupiem
si, dodajc mj gos do woania Tysona: TCZUSIU!
Potrzebujemy ci!
Natychmiast w ciemnej wodzie poniej nas
zamigotay ksztaty - trzy konie z rybimi ogonami,
galopujce w gr szybciej ni delfiny. Tczu i jego
pobratymcy spojrzeli ku nam i jakby czytali nasze myli.
Skierowali si pdem ku wrakowi i chwil pniej w
chmurze bbelkw wyskoczyli w gr Grover, Annabeth i
Clarisse, wszyscy uczepieni karkw piknych
hipokampw.
Tczu, najwikszy z morskich wierzchowcw, nis
Clarisse. Popdzi ku nam i pozwoli Tysonowi chwycic
si za grzyw. Jego przyjaciel nioscy Annabeth zrobi to
samo dla mnie.
Wyskoczylimy na powierzchni wody i popdzilimy
byle dalej od wyspy Polifema. Za nami syszaem
tryumfalne okrzyki cyklopa:
Udao si! Wreszcie nikt mi si nie wymkn! Miaem
nadziej, e potwr nigdy nie przekona si o swojej
pomyce.

lizgalimy si przez morze, a wyspa stawaa si


coraz mniejsza, a wreszcie cakowicie znika.
Udao si - wymamrotaa Annabeth
zmczonym
gosem - Zdo...
Przytulia si do szyi hipokampa i natychmiast
zapada w sen.
Nie miaem pojcia, jak daleko hipokampy bed nas
w stanie zaniec. Nie miaem pojcia, dokd pynlimy.
Podparem Annabeth, eby nie spada z grzbietu,
okryem j Zotym Runem, ktre z takim trudem
zdobyli-my, i wymamrotaem w mylach krtk
modlitw dzikczynn.
Co przypomniao mi, e... wci byem co winnym
bogom.
Jeste genialna - szepnem do Annabeth.
A nastpnie zoyem gow na Runie i zanim si
zorientowaem, spaem gboko.

ROZDZIA

XVII

NIESPODZIANKA W MIAMI BEACH

Obud si, Percy.

Sona woda pryskaa mi w twarz. Annabeth


potrzsa-a mnie w rami.
W oddali soce zachodzio nad wieowcami miasta.
Przed sob widziaem nadmorsk autostrad otoczon
palmami, witryny sklepowe mienice si czerwieni i
bkitem neonw, przysta pen aglwek i statkw
wycieczkowych.
- To chyba Miami - powiedziaa Annabeth. - Ale
hipokampy dziwnie si zachowuj.
Istotnie, nasi rybowaci przyjaciele zwolnili i p ywali
teraz w kko, rc cicho i obwchujc wod. Nie
wygl-dali na zbyt zadowolonych. Jeden z nich kichn.
Syszaem ich myli.
Mog nas zawiec tylko dotd - powiedziaem. - Za
duo tu ludzi. Za duo zanieczyszcze. Musimy dopync
sami do brzegu.
Nie eby nas to zachwycao, ale podzikowalimy
Tczusiowi i jego towarzyszom za przejadk. Tyson
pochlipa nieco. Odpi prowizoryczne juki wasnej
roboty, zawierajce ceratowe zawinitko z narzdziami i
kilka innych rzeczy, ktre ocali z wraku "Birmingham".
Rzuci si Tczusiowi na szyj, da mu soczyste mango
zerwane na wyspie i si poegna.
Kiedy biae grzywy hipokampw zniky w morzu,
popynlimy do brzegu. Fale popychay nas naprzd i
chwil pniej znalelimy si z powrotem w wiecie
miertelnikw. Powleklimy si wzdu przystani
statkw wycieczkowych, przepychajc si przez tum
ludzi, ktrzy przyjechali tu na wakacje. Tragarze krcili

si po caym porcie z wzkami bagarzowymi.


Takswka-rze wrzeszczeli na siebie po hiszpasku i
usiowali ustalic jak kolejnoc zabierania pasaerw.
Jeli ktokolwiek zwrci na nas uwag - na pitk
dzieciakw ociekajcych wod i wygldajcych tak,
jakby wanie stoczyy walk z potworem - wcale nie
dawa tego po sobie poznac.
Teraz, kiedy bylimy znw wrd miertelnikw,
pojedycze oko Tysona zasnua Mga. Grover zaoy
czapeczk i teniswki. Nawet Runo zmienio si z
baraniej skry w typow studenck czerwono-zot
kurtk skrzan z wielk, lnic omeg naszyt na
kieszeni.
Annabeth podbiega do najbliszego kiosku z
gazetami i sprawdzia dat, po czym zakla.
Osiemnasty czerwca! Nie byo nas na obozie
przez
dziesic dni!
- To niemoliwe! - powiedziaa Clarisse. Ja jednak
wiedziaem, e to moliwe. W potwornych miejscach
czas pynie szybciej.
Sosna Thalii pewnie ju prawie nie yje - jkn
Grover. - Musimy dostarczyc Runo na miejsce jeszcze
dzi!
Clarisse przysiada na chodniku.
Ale jak mamy to zrobic? - gos jej dra. Jestemy o
setki kilometrw od obozu. Nie mamy pienidzy. Nie
mamy rodka transportu. Wszystko dokadnie tak, jak
przepowiedziaa Wyrocznia. To twoja wina, Jackson.
Gdyby si nie wtrca...

Wina Percy'ego?! - wybuchna Annabeth. - Jak


moesz tak mwic, Clarisse? Jeste najwiksz...
Przesta! - przerwaem jej.
Clarisse zoya twarz w doniach. Annabeth tupna
nog z frustracji.
Chodzio o to, e prawie zapomniaem, e to bya
misja Clarisse. Przez jedn straszliw chwil zobaczyem
sytuacj z jej punktu widzenia. Jak ja bym si czu,
gdyby gromadka innych herosw wtrcia si i sprawia,
e nie wypadem zbyt dobrze?
Pomylaem o tym, co podsuchaem w kotowni "CSS
Birmingham": o Aresie krzyczcym na Clarisse,
ostrze-gajcym j, eby lepiej nie skrewia. Aresowi moe
rednio zaleec na losach obozu, ale jeli przez Clarisse
wyjdzie na gupka...

Clarisse zwrciem si do niej co


dokadnie
powiedziaa wyrocznia?
Podniosa wzrok. Mylaem, e karze mi spadac,
ale ona wzia gboki oddech i zacytowaa
przepowiedni:
Z zaog szkieletw odzi popyniesz elazn,
Znajdziesz to, czego szukasz, i wemiesz na wasnoc,
ycia niemal nie stracisz w skale pogrzebana, Bez
towarzyszy przegrasz, w dom wrcisz sama.
- Auc mrukn Grover.
- Nie powiedziaem. - Nie... Zaczekaj chwilk. Chyba
rozumiem.
Przetrzsnem kieszenie w poszukiwaniu pienidzy,
ale znalazem jedynie zot drahm.

- Czy kto ma jak kas?


Annabeth i Grover potrzsnli ponuro gowami.
Clarisse wycigna z westchnieniem z kieszeniu
mo-krego konfederackiego dolara.

Kas? spyta niepewnie Tyson. - Te...


zielone
papierki?
Spojrzaem na niego.
- Aha.
Jak te w naszych workach?
Aha. Tylko e my zgubilimy te worki wiele dni te...
zajknem si i urwaem, kiedy Tyson zacz
przegl-dac zawartoc jukw i wycign wodoodporn
saszetk pen pienidzy, w ktre zaopatrzy nas
Hermes.
Tyson! - zawoaem. - Jak ci si...
Mylaem, e to pokarm dla Tczusia oznajmi. Znalazem pywajce na morzu, ale w rodku by tylko
papier. Przepraszam.
Poda mi pienidze. Co najmniej trzy stwki w
banknotach pickr i dziesiciodolarowych.
Podbiegem do krawnika i zapaem takswk,
ktra wanie wysadzia rodzin turystw.

Clarisse! - krzyknem. - Chod tu. Jedziesz


na
lotnisko. Annabeth, daj jej Runo.
Nie jestem pewny, ktra z nich bya bardziej
zdumiona, kiedy zabraem Annabeth zotorunn
skrzan kurtk, wpakowaem banknoty do kieszeni i
naoyem j Clarisse na ramiona.

Pozwolisz mi... - zacza.

To twoja misja - odpowiedziaem. - A pienidzy


starczy nam tylko na jeden bilet lotniczy. Zeus
roztrzaskaby mnie na milion kawakw. To wanie
miaa na myli wyrocznia, mwic, e bez towarzyszy
przegrasz, to znaczy, e bdziesz potrzebowaa naszej
pomocy, ale do domu musisz poleciec sama. Musisz
zawiec tam bezpiecznie Runo.
Niemal widziaem obracajce si trybiki w jej mzgu:
z pocztku podejrzliwoc, jaki te podstp mogem
uknuc, a na kocu przekonanie, e naprawd myl to,
co mwi.
Wskoczya do takswki.
- Moecie na mnie liczyc. Nie zawiod.

Byoby dobrze.
Takswka ruszya w chmurze spalin. Runo znalazo
si w drodze do Obozu Herosw.
- Percy - powiedziaa Annabeth - to byo bardzo...
- Mie? podpowiedzia Grover.
Szalone - poprawia go Annabeth. - Stawiasz ycie
wszystkich w obozie na to, e Clarisse dowiezie tam
bezpiecznie Runo jeszcze dzisiaj?
To jej misja - powiedziaem. - Zasuguje na swoj
szans.
- Percy jest miy. - oznajmi Tyson.
Percy jest zbyt miy - mrukna Annabeth, ale ja
mylaem sobie, e moe - tylko moe jest jednak
troszk pod wraeniem. W kadym razie zaskoczyem j.
A to nie jest atwe.
Chodmy - powiedziaem do przyjaci. - Musimy
znalec inn drog do domu.

Wtedy wanie odwrciem si i poczuem ostrze


miecza na gardle.

Witaj, kuzynku - powiedzia Luke. Mio ci


znw
widziec w Ameryce.
Jego niedwiedziowaci pomocnicy pojawili si po obu
naszych stronach. Jeden z nich chwyci Annabeth i
Grovera za konierzyki koszulek. Drugi chwyci Tysona,
ale ten rzuci go na stert bagay i rykn na Luke'a.

Percy powiedzia ze spokojem Luke powiedz


swojemu olbrzymowi, eby si cofn, bo inaczej karz
Oriosowi zmiadyc gowy twoich przyjaci.
Orios wyszczerzy zby i unis kopicych i
wrzeszcz-cych Annabeth i Grovera nad ziemi.
Czego chcesz, Luke? - waknem.
Umiechn si, a blizna wykrzywia si na jego
policzku.
Wskaza ku samemu kracowi przystani i
zauwayem co, co powinienem dostrzec od pocztku.
Najwikszym przycumowanym tu statkiem bya...
"Ksiniczka Andromeda".

No c, Percy - powiedzia Luke. - Chc wam


tylko
zaoferowac gocin, oczywicie.

Niedwiedziowaci bliniacy zaprowadzili nas na pokad


"Ksiniczki Andromedy". Wrzucili nas na pokad
rufowy tu koo basenu ze skrzcymi si fontannami
rozpylajcymi w powietrzu wod. Zgromadzi si tam z
tuzin najrniejszych poplecznikw Luke'a: wowi

ludzie, Lajstrygonowie, pbogowie w penej zbroi.


Wszyscy chcieli przyjrzec si, jak przebywamy "w
gocinie".

A teraz Runo - powiedzia w zamyleniu


Luke. Gdzie te ono jest?
Przyjrza si nam, dotkn czubkiem miecza mojej
koszulki, szturchn Grovera w dinsy.
Eje! zaprotestowa satyr. - Tam jest prawdziwa
kozia sierc!
Wybacz, stary druhu - powiedzia Luke. - Oddaj mi
Runo, a pozwol ci powrcic do twojej, no, maej
przyrodniczej ekspedycji.
Baa-ha-ha! - zabecza z oburzeniem Grover. - Dam ci
ja starych druhw!
Chyba mnie nie dosyszae - gos Luke'a brzmia
niebezpiecznie spokojnie. - Gdzie - jest - Runo?
- Nie ma go tu - odpowiedziaem. Zapewne nie
powinienem mu nic mwic, ale czuem si wietnie,
rzucajc mu prawd w twarz - Wysalimy je przodem.
Zawalie.
Luke zmry oczy.
- Kamiesz. Nie moglicie... - twarz mu
poczerwieniaa, kiedy uwiadomi sobie, jak to byo
moliwe - Clarisse?
Przytaknem.
- Zaufae... Dae...
Tak.

Agrios!
Niedwiedzi olbrzym si wzdrygn. Su-sucham?

Zejd na d i przygotuj mojego wierzchowca.


Przyprowad go na pokad. Musz leciec na lotnisko w
Miami. Pospiesz si!
- Ale szefie...
Ju! - wydar si na niego Luke. - Albo rzuc ci na
poarcie drakonowi!
Niedwiedziowaty przekn lin i powlk si w d
schodw. Luke przechadza si nad basenem, klnc po
starogrecku i ciskajc miecz tak mocno, e pobielay mu
palce.
Reszta jego kompanii wygldaa nietgo. Moe nigdy
wczeniej nie widzieli swojego wodza w takim stanie.
Zaczem mylec... Gdybym by w stanie wykorzystac
gniew Luke'a i porozmawiac z nim tak, eby wszyscy
syszeli jak szalone s jego zamiary.
Przyjrzaem si basenowi, fontannom rozpylajcym
wod w powietrzu, tworzcym w wietle sonecznym
tcz. Nagle co przyszo mi do gowy.

Igrasz z nami zbyt dugo powiedziaem. Chciae,


ebymy przynieli ci Runo, oszczdzajc ci problemw z
jego zdobyciem.
Luke rzuci mi spojrzenie spode ba.
Oczywicie, kretynie! A ty wszystko popsue!
Zdrajco! - Wydobyem z kieszeni ostatni pozosta
mi zot drahm i rzuciem ni w Luke'a. Tak jak si
spodziewaem, uchyli si bez problemu. Moneta
poszybowaa ku tczowej mgiece wodnej.
Miaem nadziej, e moja modlitwa zostanie
wysuchana nawet jeli nie wypowiem jej na gos.

Pomylaem wic z caego serca: Bogini, przyjmij moj


ofiar.
- Oszukae nas wszystkich! - wrzasnem na Luke'a.

Udao ci si nawet Z DIONIZOSEM W OBOZIE


HEROSW!
Fontanna za plecami Luke'a zacza migotac, ale ja
potrzebowaem, aby uwaga wszystkich skupia si na
mnie, tote odetkaem Orkana.
Luke tylko prychn drwico.
Nie pora na heroizm, Percy. Rzuc swj mieszny
mieczyk albo te zabij ci wczeniej czy pniej.
Kto otru sosn Thalii, Luke?
Oczywicie, e ja burkn. - Przecie ju ci
mwiem. Posuyem si jadem pradawnych pytonw,
wprost z gbi Tartaru.
I Chejron nie mia z tym nic wsplnego?
Ha! Wiesz, e on nigdy by tego nie zrobi. Stary
gupiec nie ma na to odwagi.
Co ty nazywasz odwag? Zdrad przyjaci?
Naraenie caego obozu na niebezpieczestwo?
Luke unis miecz.

Nic z tego wszystkiego nie rozumiesz.


Zamierzaem
oddac ci Runo... jak ju bym go uy.
Te sowa sprawiy, e si zawahaem. Dlaczego
miaby mi pozwolic zabrac Runo? Najwyraniej kama.
Ale nie mogem pozwolic na to, eby przesta si we mnie
wpatrywac.
- Zamierzae uleczyc Kronosa - powiedziaem.

Owszem! Magia Runa przyspieszyaby jego leczenie


dziesiciokrotnie. Ale ty nas nie powstrzymae, Percy.
Tylko nas nieco opnie.
I dlatego zatrue sosn, zdradzie Thali, wrobie
nas... Wszystko po to, eby pomc Kronosowi zniszczyc
bogw?
Luke zazgrzyta zbami.

Przecie wiesz to wszystko! Po co zadajesz


mi te
pytania?
- Bo chc, eby wszyscy ci usyszeli.

Jacy wszyscy?
Nagle zmry oczy. Obejrza si i to samo zrobili jego
kolesie. Po czym cofnli si z przeraeniem.
Nad basenem, lnic w tczowej mgiece, widnia
iryfonowy obraz Dionizosa, Tantala i wszystkich
obozowiczw zgromadzonych w pawilonie jadalnym.
Siedzieli z penym zdumienia milczeniu, obserwujc nas.
- No, no odezwa si sucho Dionizos - c za
niespodziewana rozrywka przy posiku.
- Panie D., sysza pan - powiedziaem. - Wszyscy
syszelicie Luke'a. Chejron nie ma nic wsplnego z
zatruciem sosny.
Pan D. westchn.
- Wyglda na to, e nie.
Obraz w iryfonie moe byc faszywy - podpowiedzia
Tantal, ale jego uwaga skupiona bya gwnie na
hamburgerze, ktr usiowa przyszpilic oburcz.
Nie sdz - odpar Pan D., spogldajc na Tantala z
niesmakiem. - Wyglda na to, e bd musia przywrcic

Chejrona na dawne stanowisko. Chyba stskniem si za


remikiem z tym starym wachaem.
Tantal chwyci hamburgera, ktry wyjtkowo nie
uciek przed nim. Unis go z talerza i wpatrywa si w
niego z uwielbieniem, jakby to by najwikszy diament
na wiecie.
- Dorwaem go! - zarechota.

Nie potrzebujemy ju twoich usug, Tantalu


oznajmi Pan D.
Tantala zamurowao.

e co? Ale...
- Moesz wrcic do swojej Podziemnej Krainy. Jeste
zwolniony.
- Nie! Przecie... Nieeeeeeeee!
Nawet kiedy rozwiewa si w mg, jego palce wci
zaciskay si na hamburgerze, ktrego usiowa doniec
do ust. Ale byo ju za pno. Tantal znik, a hamburger
wyldowa z powrotem na talerzu. Obozowicze
wiwatowali.
Luke rykn z wciekoci. Uderzy mieczem w
fontann, przerywajc tczow transmisj, ale - stao si.
Byem z siebie cakiem zadowolony, dopki Luke nie
zwrci si z moj stron z dz mordu w oczach.
- Kronos mia racj, Percy. Nie jeste godn zaufania
broni. Trzeba bdzie ci zastpic.
Nie byem pewny co przez to rozumia, ale nie miaem
czasu, eby o tym mylec. Jeden z jego ludzi dmuchn w
mosiny gwizdek i drzwi na pokad si otworzyy. Wyla
si z nich jaki kolejny tuzin wojownikw, otacza-jc nas
krgiem najeonym mosinymi grotami wczni.

Luke umiechn si do mnie.


Nigdy nie opucicie tego statku ywi.

ROZDZIA

XVIII

INWAZJA IMPREZOWYCH KUCYKW

Jeden na jednego - wyzwaem Luke'a. - Czego si boisz?


Luke wykrzywi usta. onierze, ktrzy mieli nas
zabic, zawahali si, czekajc na jego rozkaz.
Zanim jednak cokolwiek powiedzia,
niedwiedziowaty Agrios wpad na pokad, prowadzc
skrzydlatego konia. By to pierwszy czarny pegaz,
jakiego w yciu widziaem - mia skrzyda olbrzymiego
kruka. Skrzydlata klacz raa i wierzgaa. Rozumiaem
jej myli. Nazywaa Agriosa i Luke'a tak brzydkimi
sowami, e Chejron wyszorowaby jej pysk czycidem
do siode.
- Panie! - zawoa Agrios, uchylajc si przed
kopniakiem pegaza. - Twj wierzchowiec jest gotowy!
Luke nie spuszcza ze mnie wzroku.
- Mwiem ci zeszego lata, Percy - powiedzia. - Nie
prbuj prowokowac mnie do walki.


Unikasz walki - zauwayem. - Boisz si, e twoi
wojacy zobacz, jak obrywasz?
Luke rzuci okiem na swoich ludzi i uwiadomi sobie,
e znalaz si w potrzasku. Jeli wycofa si teraz, wyjdzie
na sabeusza. Jeli bdzie ze mn walczy, straci cenny
czas, ktry wolaby wykorzystac na pocig za Clarisse. A
ja mogem liczyc tylko na to, e skupi na sobie jego
uwag, dajc w ten sposb przyjacioom szans na
ucieczk. Jeli ktokolwiek mg jeszcze wymylic jaki
sposb na to, eby ich std wydostac, bya to Annabeth.
Niestety zdawaem sobie rwnie spraw z tego, jak
dobry w szermierce jest Luke.

Zabij ci powoli oznajmi, unoszc bro.


Szersze by o jakie trzydzieci centymetrw duszy
od mojego miecza. Jego ostrze byskao zowrogim
szaro-zotym wiatem ludziej stali poczonej z
niebiaskim spiem. Czuem niemale jak gownia
walczy sama z sob, niczym poczone dwa przeciwne
bieguny magnesu. Nie miaem pojcia, jak wykonano to
ostrze, ale poczuem powiew tragedii. Kto musia w tym
celu umrzec. Luke zagwizda na jednego ze swoich ludzi,
ktry rzuci mu okrg tarcz ze skry i spiu.
Umiechn si do mnie zoliwie.
- Luke odezwaa si Annabeth - daj mu przynajmniej
tarcz.

Przykro mi Annabeth - odpowiedzia. Na


t
imprez
kady przychodzi z wasnym sprztem.
Tarcza stanowia problem. Walka oburcz samym
mieczem daje wiksz si uderzenia, ale walka jedn

rk - z tarc na drugiej - zapewnia lepsz ochron i


elastycznoc. Mona wykonywac wicej ruchw, ma si
wiksze moliwoci, atwiej jest zabic przeciwnika.
Pomylaem o Chejronie, ktry kaza mi zostac w obozie,
chocby nie wiem co, i uczyc si walki. Teraz miaem
zapacic za nieposuszestwo.
Luke zaatakowa i omal nie zabi mnie pierwszym
pchniciem. Jego miecz trafi pod moje rami, rozdar mi
koszulk i drasn w ebra.
Odskoczyem, po czym wykonaem pchnicie
Orkanem, ale Luke bez problemu odpar tarcz mj
atak.
Eje, Percy - zbeszta mnie. - Wyszede z wprawy.
Zaatakowa mnie ponownie, tym razem zamierzajc
si na gow. Odparowaem cios i odpowiedziaem
pchniciem. Bez trudu wykona unik.
Skaleczenie na ebrach pieko. Serce walio mi jak
motem. Kiedy Luke zaatakowa znowu, skoczyem do
tyu, ldujc w basenie, i poczuem nagy przypyw si.
Obrciem si pod wod, wytwarzajc lejkowat chmur,
i wystrzeliem wraz ni z gbszej wody prosto w twarz
Luke'a.
Sia wody przewrcia go, krztusi si i przez moment
nic nie widzia. Zanim jednak zdyem zaatakowac, on
odtoczy si na bok i skoczy na nogi.
Ciem i wyszczerbiem jego tarcz, ale to go w ogle
nie obeszo. Przykucn i zamierzy si na moje nogi.
Nagle poczuem ogie w udzie, a bl by tak ostry, e
upadem. Dinsy miaem rozcite nad kolanem. Byem
ranny. Nie miaem pojcia, jak ciko. Luke rbn w

d, przetoczyem si wiec za leak. Usiowaem wstac,


ale noga nie bya w stanie mnie utrzymac.
- Peeercy! - zabecza Grover.
Przetoczyem si ponownie, kiedy miecz przeciwnika
rozci leak - metalowe rurki i ca reszt - na p.
Podpezem w stron basenu, starajc si nie stracic
przytomnoci. Nie miaem szans. Luke te o tym
wiedzia. Podchodzi powoli z umiechem na ustach.
Ostrze jego miecza byo poplamione czerwieni.
Chciabym, eby przyjrza si jednej rzeczy, zanim
umrzesz, Percy Spojrza na niedwiedziowatego Oriosa,
ktry wci trzyma Annabeth i Grovera za karki. Moesz ju zjec swj podwieczorek, Oriosie. Bon
appetit.
He, he, he, he! - Niedwiedziowaty olbrzym unis
moich przyjaci w gr i obnay ky.
W tym samym momencie rozptao si pieko godne
najgbszych otchani Hadesu.
wist!
T A ust Oriosa wyskoczya strzaa z czerwonymi
lotkami. Z wyrazem zaskoczenia na twarzy olbrzym pad
na pokad.
- Braciszku! - zawy Agrios.
Puci wodze pegaza na chwil, ktra wystarczya,
aby czarny rumak kopn go w gow i polecia nad
zatok Miami.
Przez uamek sekundy stranicy Luke'a byli zbyt
oszoomieni, eby zrobic cokolwiek poza przygldaniem

si ciaom niedwiedzich bliniakw, ktre rozwieway


si w dym.
Nastpnie odezwa si chr krzykw bojowych i ttent
kopyt uderzajcych o metal. Z gwnej klatki schodowej
wynurzyo si stado centaurw.
- Koniki! - zawoa z zachwytem Tyson.
Przetworzenie wszystkiego, co widziaem, sprawiao
mojemu umysowi niejaki kopot. W tumie by Chejron,
ale jego pobratymcy zupenie go nie przypominali. Jedni
o ciaach czarnych ogierw arabskich, inni o zotej maci
izabelowatej, a take nakrapiani. Niektrzy mieli na
ludzkich torsach kolorowe koszulki z odbaskowymi
napisami: WYPOYCZALNIA KUCYKW NA
PRZYJCIA ODDZIA FLORYDA. Niektrzy byli
uzbrojeni w uki, inni w kije bejsbolowe, jeszcze inni w
karabiny dp paintballa. Ktry mia twarz wymalowan
niczym wojownik Komanczw i wymachiwa wielk
doni z pomaraczowego styropianu z uniesionym w
gr palcem wskazujcym. Inny mia go klat i by cay
pomalowany na zielono. Kolejny nosi komiczne okulary
z gakami ocznymi taczcymi na sprynkach,
przyozdobionych dodatkowo bejsbolwkami i
parasolkami koktajlowymi.
Wszyscy oni wpadli na pokad z tak dzikoci i
rnorodnoci, e przez moment nawet Luke'a
zamurowao. Nie sposb byo stwierdzic, czy przyszli tu
imprezowac, czy walczyc.
Najwyraniej w jednym i drugim celu. Kiedy Luke
unis miecz, aby poderwac do walki swoich
poplecznrkw, jeden z centaurw wystrzeli fantazyjn

strza uzbrojon w skrzan rkawic boksersk.


Uderzya Luke'a w twarz tak mocno, e wpad do basenu.
Jego wojownicy si rozpierzchli. Nie ebym im si
dziwi. Kopyta wierzgajcego ogiera s doc
niebezpiecz-ne same w sobie, a kiedy na dodatek ogier
jest centau-rem uzbrojonym w uk i wymachujcym
kowbojskim kapeluszem, nawet najdzielniejszy
wojownik ma prawo uciec.

Ej, zabawmy si! - rykn jeden z nich.


Zabawiali si gwnie pistoletami do paintballu. Na
kompanw Luke'a popyny strumienie niebieskiej i
tej farby, olepiajc ich i oblewajc kolorami od stp
do gw. Nieszcznicy usiowali uciekac, ale lizgali si i
przewracali.
Chejron przegalopowa ku Annabeth i Groverowi,
zgrabnie unis ich z pokadu i posadzi sobie na
grzbiecie.
Usiowaem si podniec, ale bl w zranionej nodze
nie pozwala mi na to.
Luke wyczoga si z basenu.

Do ataku, gupcy! - rozkaza swoim


oddziaom.
Gdzie pod pokadem rozleg si dwik dzwonu
alarmowego.
Wiedziaem, e lada chwila pojawi si tu wsparcie dla
Luke'a. Wojownicy ju otrzsali si z zaskoczenia i
rzucali si ku centaurom z wzniesionymi mieczami i
wczniami.
Tyson odepchn jakie p tuzina z nich pod cian i
za reling, wprost do wody zatoki. Ale coraz wicej
wojownikw toczyo si na schodach.

Odwrt, bracia! krzykn Chejron.


Nie ujdzie ci to na sucho, waachu! - odkrzykn
Luke. Unis miecz, ale obrewa po twarzy kolejn
rkawic boksersk i upad na leak.
Buany centaur unis mnie na grzbiet.
Zawoaj tego twojego wielkoluda, kolo!
Tyson! - wrzasnem. - Chod!
Tyson upuci dwch wojownikw, z ktrych usiowa
zawizac supe, i potruchta za nami. Wskoczy
centau-rowi na grzbiet.

Facet! - jkn centaur, niemal zginajc si w p


pod
ciarem Tysona. - Czy mwi ci co okrelenie "dieta
niskokaloryczna" ?
Oddziay Luke'a usioway formowac falang. Ale
kiedy wreszcie byy gotowe do ataku, nieustraszeni p
ludzie, p konie pogalopowali do krawdzi pokadu i
skoczyli przez reling jakby bya to standardowa
przesz-koda, a nie dziesic piter nad ziemi. Byem
pewny, e wszyscy zginiemy. Spadalimy ku dokom, ale
centaurom bez trudu przyszo ldowanie na asfalcie i
galop przed siebie ku centrum Miami, z wrzaskiem i
szyderstwami pod adresem "Ksiniczki Andromedy".
Nie miaem pojcia, co sobie o naszym przejedzie
myleli mieszkacy Miami.
Ulice i budynki zleway si w jeden niewyrany
ksztat, kiedy pd centaurw stawa si coraz szybszy.
Czuem si tak, jak przestrze si skurczya - jakby
kady krok centaura przenosi nas o kilka kilometrw do

przodu. Wkrtce miasto pozostao za nami. Pdzili-my


przez bagniste ki poronite wysok traw, mijajc
oczka wodne i zwalone pniaki.
W kocu znalelimy si na penym przyczep
parkingu nad jeziorem. Byy to wycznie przyczepy do
przewozu koni, wyposaone w rodku w telewizory, mae
lodwki i siatki chronice przed moskitami w oknach.
By to obz centaurw.

Ludzie! odezwa si jeden z "kucykw do


wynajcia", zrzucajc na ziemi bro. - Widzielicie tego
mika? Mia min: "Oj, chyba mi strzaa utkwia w
ustach"!
Centaur w goglach zamia si gono.

To byo ekstra! Przybij!


Dwa centaury pogalopoway ku sobie i zderzyy si z
caej siy gowami, po czym odtoczyy si w dwie rne
strony z wariackimi umiechami na twarzach.
Chejron westchn. Posadzi Annabeth i Grovera na
kocu piknikowym tu obok mnie.

Tak bardzo bym chcia, eby moi kuzyni


przestali si
trykac. Wcale nie maj szarych komrek w nadmiarze.
- Chejronie - powiedziaem, wci nie mogc
otrzsnc si ze zdumienia na jego widok. - Uratowa nas
pan.
Umiechn si do mnie ironicznie.
No c, nie mogem przecie pozwolic wam zginc,
zwaszcza skoro udao si wam oczycic mnie z zarzutw.
A skd wiedziae, gdzie nas szukac? - spytaa
Annabeth.

Przemylaem to wczeniej, moja droga. Uznaem, e


zapewne wyrzuci was na brzeg gdzie w okolicy Miami,
oczywicie pod warunkiem, e wydostaniecie si ywi z
Morza Potworw. Wszystkie moliwe dziwactwa
zazwyczaj wypywaj koo Miami.
- Mhm, dziki - wymamrota Grover.
- Nie, nie - odpowiedzia Chejron. - Nie miaem na
myli... Och, niewane. Ciesz si, e ci widz, mody
satyrze. Chodzi o to, e mogem podsuchiwac iryfony
Percy'ego i przeledzic sygna. Iris i ja przyjanimy si od
wielu stuleci. Poprosiem j, eby dawaa mi znac, jeli
pojawi si jakie wane komunikaty w okolicy. A potem
nie trzeba byo wiele, eby namwic moich kuzynw do
wyprawy na odsiecz. Jak widziae, centaury potrafi
podrowac cakiem szybko, jeli chc. Odlegoci nie s
dla nas takie same, jak dla ludzi.
Spojrzaem na ognisko, gdzie trzy imprezowe kucyki
uczyy Tysona posugiwac si pistoletem do paintballu.
Miaem nadziej, e wiedz, w co si pakuj.

I co teraz? - spytaem Chejrona. - Pozwolimy


Luke'owi odpync? On ma na tym statku Kronosa. A
przynajmniej jakie jego kawaki.
Chejron przyklkn, ostronie skadajc przednie
nogi. Otworzy sakiewk z lekarstwami, ktr mia przy
pasie, i zacz opatrywac moje rany.

Obawiam si, Percy, e dzi to by swego


rodzaju
remis. Nie byo nas wystarczajco wielu, eby przejc ten
statek. A Luke nie by w stanie ruszyc za nami w pocig.
Nikt nie wygra.


Ale my mamy Runo! powiedziaa
Annabeth. Clarisse wanie wraca z nim do obozu.
Chejron przytakn, ale wci wyglda na
zaniepokojonego.

Jestecie wszyscy prawdziwymi herosami. A


kiedy
tylko opatrz Percy'ego, musicie wrcic na wzgrze.
Centaury was zanios.
- Pan z nami pojedzie? - spytaem.

Oczywicie, Percy. Z wielk ulg wrc do domu.


Moi
kuzyni tutaj w ogle nie doceniaj Deana Martina. A
poza tym musz pogadac z Panem D. No i trzeba
wymylic co na reszt lata. Musimy ostro trenowac. No i
oczywicie chciabym zobaczyc... bardzo jestem ciekaw
tego Runa.
Nie do koca zrozumiaem, co mia na myli, ale z
niepokojem przypomniaem sobie, co powiedzia Luke:
Zamierzaem oddac ci Runo... jak ju bym go uy.
Czy tylko kama? Przekonaem si ju, e w
przypa-dku Kronosa istniej plany wewntrz planw.
Wadc tytanw nie na darmo okrela si mianem
Przebiegego. Potrafi naginac umysy ludzi, eby
wykonywali dla niego zadania, nie majc nawet
najbledszego pojcia o jego prawdziwych zamiarach.
Przy ognisku Tyson wystrzeli z pistoletu do
paint-ballu. Niebieski strumie trafi w jednego z
centaurw, rzucajc go do jeziora. Centaur wydosta si z
wody promiennie umiechnity, utaplany w bagiennym
mule i niebieskiej farbie, i pokaza cyklopowi oba kciuki
unie-sione w gr na znak zachty.


Annabeth - odezwa si Chejron - moe ty i
Grover
powinnicie rzucic okiem na poczynania Tysona i moich
kuzynw, zanim, hmmm, nabd od siebie nawzajem
zych nawykw?
Annabeth popatrzya mu prosto w oczy. W
spojrze-niach, ktre wymienili, byo jakie dodatkowe
porozumienie.

Oczywicie, Chejronie - powiedziaa.


Chod,
kozonogu.
- Nie lubi paintballu.

Owszem, lubisz. - Pocigna Grovera za sob


ku
ognisku.
Chejron skoczy bandaowac moj nog.
- Rozmawiaem z Annabeth po drodze, Percy. O
przepowiedni.
Ojoj - pomylaem.
- To nie jej wina - powiedziaem. - Zmusiem j, eby
mi to wyjawia.
W jego oczach pojawiy si iskierki poirytowania.
Byem pewny, e zaraz mnie udusi, ale chwil pniej
irytacj zastpio zmczenie.
- Myl, e nie mogem wiecznie trzymac tego w
tajemnicy.

A zatem to o mnie chodzi w tej


przepowiedni?
Chejron schowa reszt banday do sakwy.

Sam chciabym to wiedziec, Percy. Nie masz


jeszcze
szesnastu lat. Na razie musimy uczyc ci jak najlepiej, a
przyszoc pozostawic Mojrom.

Mojry. Nie mylaem o tych trzech staruszkach od


duszego czasu, ale kiedy tylko Chejron o nich
wspo-mnia, co w mojej gowie zaskoczyo.
A wic to o to chodzio - powiedziaem.
Chejron zmarszczy brwi.
O co chodzio?
- Zeszego lata. Znak otrzymany od Mojr, kiedy
zoba-czyem, jak przecinaj czyj nic ycia. Mylaem,
e chodzi o to, e zaraz umr, ale to jest znacznie gorsze.
To ma co wsplnego z t wasz wyroczni. Ta mierc,
ktr one przepowiaday... to si wydarzy jak ja skocz
szesnacie lat.
Chejron macha nerwowo lecym na trawie ogonem.
- Nie moemy miec takiej pewnoci, chopcze. Nie
wiemy nawet, czy przepowiednia dotyczy ciebie.
Ale nie ma innego dziecka Wielkiej Trjki!
O ktrym bymy wiedzieli.
- Kronos powstaje. I chce zniszczyc Olimp!
- Bdzie prbowa - przytakn Chejron. - Bdzie
rwnie usiowa zniszczyc nasz cywilizacj, jeli go nie
powstrzymamy. Ale my go powstrzymamy. Nie bdziesz
osamotniony w tej walce.
Wiedziaem, e chcia mi poprawic samopoczucie, ale
pamitaem, co mi powiedziaa Annabeth. W kocu
bdzie chodzio o jednego herosa. Jedn decyzj, ktra
ocali lub pogry Zachd. Czuem w dodatku, e Mojry
day mi w zwizku z tym jakie ostrzeenie. Co
okropnego miao si przydarzyc albo mnie, albo komu z
moich bliskich.

Jestem tylko dzieckiem, Chejronie powiedziaem


aonie. Co moe zdziaac jeden ofermowaty heros
przeciw komu takiemu jak Kro nos?
Chejron zmusi si do umiechu.
- Co moe jeden ofermowaty heros? Joshua Lawrence
Chamberlain zada mi kiedy podobne pytanie, a
niedugo po tym niemal w pojedynk zmieni dzieje
naszej wojny secesyjnej.
Wycign z koczanu strza i ustawi jej ostry jak
brzytwa grot tak, e poyskiwa w wieyle ogniska.
Niebiaski spi, Percy. Bro niemiertelnych. Co si
stanie jeli trafisz ni miertelnika?
- Nic odpowiedziaem. - Przejdzie na wylot, nie
czynic szkd.
Wanie - przytakn. - Ludzie nie egzystuj na tym
samym poziomie rzeczywistoci co niemiertelni. Nasza
bro nie moe im nawet zrobic krzywdy. Ale ty, Percy...
ty jeste po czci bogiem, po czci czowiekiem. yjesz
w obu wiatach. Oba mog ci zrobic krzywd, ale i ty
moesz wywrzec wpyw na oba. To czyni herosw
wyjtkowymi. Niesiesz nadziej ludzi do krlestwa
niemiertelnych. Potwory nigdy nie umieraj. Powstaj
na nowo z chaosu i barbarzystwa, ktre zawsze kotuj
si pod powierzchni cywilizacji, stanowic dokadnie to,
co daje Kronosowi potg. Trzeba je w kko pokonywac
albo utrzymywac na odlegoc. Herosi uosabiaj te
wa-lk. To wy toczycie bitwy, ktre ludzkoc musi
wygrac w kadym pokoleniu, aby pozostac ludmi.
Rozumiesz o czym mwi?
- N-nie wiem.

Musisz sprbowac, Percy. Poniewa niezalenie

od
tego, czy jeste dzieckiem z przepowiedni, czy te nie,
Kronos uwaa, e moesz nim byc. A po dzisiejszych
wydarzeniach przestanie si udzic, e zdoa przecignc
ci na swoj stron. To by jedyny powd, dla ktrego
jeszcze ci nie zabi, jak wiesz. Jeli bdzie pewny, e nie
zdoa si tob posuyc, zniszczy ci.
- Mwi pan tak, jakby go pan zna.
Chejron zacisn usta.

Bo go znam.
Wlepiem w niego wzrok. Czasami zapominam, jak
bardzo stary jest Chejron.
Czy to dlatego Pan D. oskary pana o otrucie
drzewa? Dlatego mwi pan, e niektrzy panu nie ufaj?
Owszem.
Ale, Chejronie... To znaczy, jak to? Dlaczego oni
wszyscy myl, e mgby pan w ogle zdradzic obz dla
Kronosa?
Oczy centaura pociemniay, by w nich smutek wielu
tysicy lat.
- Przypomnij sobie, Percy, to, czego si nauczye.
Przypomnij sobie mitologi. Co mnie czy z krlem
tytanw?
Usiowaem co wymylic, ale mitologia zawsze mi si
mieszaa. Nawet teraz, kiedy staa si taka realna, taka
wana w moim wasnym yciu, miaem kopoty z
opano-waniem wszystych tych imion i faktw.
Potrzsnem bezradnie gow.

Jest pan mu winien jak przysug? Uratowa


panu
ycie?

Percy powiedzia Chejron niewiarygodnie cicho.


Tytan Kronos jest moim ojcem.

ROZDZIA

XIX

WYBUCHOW FINA WYCIGU


RYDWANW

Dziki podrniczym umiejtnociom centaurw


przybylimy na Long Island niedugo po Clarisse.
Jechaem na grzbiecie Chejrona, ale nie rozmawialimy
duo, zwa-szcza o Kronosie. Wiedziaem, e to wyznanie
nie przyszo mu atwo. A ja nie chciaem zadrczac go
dodatko-wymi pytaniami. To znaczy widziaem ju w
yciu wielu enujcych rodzicw, ale zowrogi Kronos,
krl tytanw, ktry planowa zniszczenie Zachodniej
cywilizacji? Nie wyobraaem sobie takiego tatusia w
szkole na wywia-dwce.
Kiedy dotarlimy do obozu, kuzyni Chejrona nie
mogli si doczekac spotkania z Dionizosem. Syszeli, e
ma on zwyczaj urzdzac wyjtkowo dzikie imprezy, ale
si zawiedli. Bg wina nie by w nastroju do zabaw,

poniewa cay obz zgromadzi si na szczycie Wzgrza


Herosw.
Przeyli tu nieatwe dwa tygodnie. Pracownia sztuk
piknych zostaa spalona do szcztu podczas ataku
potwora o nazwie Draco Aionius (co o ile dobrze
zrozu-miaem, znaczy po acinie mniej wicej "wielki
jaszczur, ktry wysadza wszystko w powietrze
oddechem"). Pokoje Wielkiego Domu byy pene rannych.
Obozowicze z domku Apollina, ktrzy byli najlepszymi
uzdrowiciela-mi, pracowali dniem i noc, udzielajc
pierwszej pomocy. Wszyscy zebrani wok sosny Thalii
wygldali na zmczonych i pokiereszowanych.
W chwili gdy Clarisse owina Zotym Runem
najni-szy konar, wiato ksiyca jakby pojaniao,
zmieniajc si z szarawej powiaty w pynne srebro. W
gaziach i w trawie zaszumiaa lekka bryza, ktra
nastpnie prze-mkna przez ca dolin. Wszystko stao
si jakby wyraniejsze- byski wietlkw w lesie, zapach
truskawek na polach, szum fal na play. Igy sosny
zaczy stopnkrwo zmieniac barw z brzolwej na
zielon.
Wszyscy krzyczeli z radoci. Dziao si to powoli, ale
nie byo adnych wtpliwoci: magia Runa przenikaa
drzewo, wypdzajc trucizn i wypeniajc je now moc.
Chejron zarzdzi caodobowe warty na wzgrzu, w
kadym razie do czasu, kiedy znajdzie odpowiedniego
potwora, eby strzeg Runa. Powiedzia, e natychmiast
zamieci ogoszenie w "Tygodniku Olimpijskim".
Clarisse tymczasem zostaa zaniesiona na ramionach
przez swoich towarzyszy z domku do teatru, gdzie

ukoronowano j wiecem laurowym i odbyo si wielkie


witowanie przy ognisku.
Nikt nie zwraca uwagi na mnie ani na Annabeth.
Jakbymy nie wyjedali. W pewnym sensie byo to
naj-lepsze podzikowanie, jakie moglimy otrzymac,
ponie-wa gdyby przyznali, e wymknlimy si z obozu
na misj, musieliby nas wyrzucic. A poza tym wcale nie
po-trzebowaem wicej uwagi. Mio byc wreszcie
zwyczaj-nym obozowiczem.
Pniej tego samego wieczoru, kiedy pieklimy
kie-baski i suchalimy straszliwej opowieci braci Hood
o zym krlu, ktry zosta poarty ywcem przez
demoni-czne bueczki niadaniowe. Clarisse klepna
mnie po plecach i szepna mi do ucha:
- Nie wyobraaj sobie, Jackson, e raz zachowae si
jak naley i natychmiast skoczyy si twoje kopoty z
Aresem. Nadal bd czekac na okazj, eby ci zetrzec w
proch.
Posaem jej niechtny umiech.
Co? zapytaa zaczepnie. - Nic
odpowiedziaem. - Mio byc znw w domu.

Nastpnego ranka kiedy imprezowe kucyki odjechay z


powrotem na Floryd, Chejron wyda niespodziewane
ogoszenie: wycigi rydwanw miay si odbyc zgodnie z
rozkadem. Wyobraalimy sobie wszyscy, e po odejciu
Tantala przejd do historii, ale dokoczenie ich

wyda-wao si waciwe, zwaszcza teraz, kiedy Chejron


wrci, a obz by bezpieczny.
Tyson nie mia wielkiej ochoty wsiadac znw do
rydwanu po poprzednich dowiadczeniach, wic z ochot
przysta na to, ebym stworzy zesp z Annabeth. Ja
miaem prowadzic, Annabeth nas bronic, a mj brat mia
byc nasz obsug techniczn. Kiedy zajmowaem si
komi, Tyson naprawi rydwan Ateny, dodajc mnstwo
modyfikacji.
Dwa kolejne dni upyny nam na szalonym treningu.
Ustalilimy, e jeli wygramy, to nagroda polegajca na
zwolnieniu przez miesic z prac domowych zostanie
rozdzielona midzy nasze dwa domki. Poniewa Atena
miaa wicej obozowiczw, mieli oni dostac wikszoc
wolnego czasu, co jak dla mnie byo okej. Nie zaleao mi
na nagrodzie. Chciaem tylko wygrac.
Wieczorem przed wycigiem zatrzymaem si na
duej w stajni. Rozmawiaem z naszymi komi,
czysz-czc je jeszcze i wyczesujc, kiedy tu za mn
odezwa si gos:
- Konie to wspaniae zwierzta. Szkoda, e ich nie
wymyliem.
O drzwi do stajni opiera si mczyzna w rednim
wieku, ubrany w mundur jakiej firmy przesykowej. By
szczupy, spod biaego korkowego hemu wymykay si
czarne kdzierzawe wosy, a przez rami mia prze-wie
szon torb.
- Her-mes? - wyjkaem.
Witaj, Percy. Nie poznae mnie bez stroju biegacza?


No... Nie bardzo wiedziaem czy powinienem
przyklkn, kupic znaczki czy co. Nagle przyszed mi
do gowy prawdopodobny powd jego wizyty. - Och, Panie
Hermesie, jeli chodzi o Luke'a...
Bg unis brwi.

Znaczy si, spotkalimy si z nim,


owszem mwiem - ale...
- Nie udao wam si go przekonac do odzyskania
rozumu?

Szczerze mwic, skoczyo si tym, e


usiowalimy
si pozabijac w pojedynku na mierc i ycie.
- Rozumiem. Prbowae podejc do tego
dyplomatycznie.

Naprawd bardzo mi przykro. Bo wiesz dae


nam te
wspaniae prezenty i wszystko. I wiem, e chciaby,
eby Luke powrci. Ale... on zrobi si zy. Naprawd
zy. Mwi, e ma wraenie, e go opucie.
Spodziewaem si gniewu Hermesa. Wyobraaem
sobie, e zamieni mnie w chomika albo co takiego, a nie
miaem ochoty na kolejne dowiadczenie w skrze
gryzonia.
On jednak tylko westchn.
Czy ty kiedykolwiek masz wraenie, e twj ojciec ci
opuci, Percy?
A niech to.
Miaem ochot odpowiedziec: "Jakie kilkaset razy
dziennie?". Nie rozmawiaem z Posejdona od zeszego
lata. Nigdy nie byem w jego podwodnym paacu. No i
caa ta sprawa z Tysonem: adnego ostrzeenia, adnych
wyjanie. Po prostu: bum, masz braciszka. Mona by

pomylec, e zasuyem na jakie uprzedze- nie przez


telefon czy co.
Im bardziej o tym mylaem, tym wikszy gniew mnie
ogarnia. Uwiadomiem sobie, e chciabym jakiego
uznania za to, czego dokonaem, ale nie od innych
obozowiczw. Chciaem, eby mj ojciec co powiedzia.
eby mnie zauway.
Hermes poprawi torb na ramieniu.
Najtrudniejsze w byciu bogiem, Percy, jest to, e
czsto trzeba dziaac przez porednikw, zwaszcza kiedy
chodzi o wasne dzieci. Gdybymy mieli interwe-niowac
za kadym razem, kiedy nasze dzieci maj proble my... no
c, to tylko wywoaoby kolejne kopoty i urazy. Ale
jestem przekonany, e gdyby nad tym pomyla,
zobaczyby, e Posejdon zwraca na ciebie uwag.
Odpowiedzia na twoje proby. Mam tylko nadziej, e
pewnego dnia Luke zrozumie to samu w odniesieniu do
mnie. Niezalenie od tego, czy ci si udao, czy nie,
przypomniae Luke'owi kim jest. Porozmawiae z nim.
Usiowaem go zabic.
Hermes wzruszy ramionami.
Ukady rodzinne s zawsze skomplikowane, a
ukady
rodzinne niemiertelnych s nieskoczenie
skompliko-wane. Czasami jedynym, co moemy zrobic,
jest przypo- mnie nie komu o pokrewiestwie na dobre i
na ze... i utrzymywanie wzajemnego ranienia si i
zabijania na jak najniszym poziomie.
Nie brzmiao to jak przepis na rodzin doskona. Ale
kiedy pomylaem o ostatnich przygodach, uznaem, e
Hermes mia chyba racj. Posejdon przysa mi z pomoc

hipokampy. Da mi wadz nad morzem, o ktr siebie


nigdy nie podejrzewaem. No i jeszcze by Tyson. Czy
Posejdon celowo postawi nam siebie wzajemnie na
drodze? Ile razy Tyson uratowa mi tego lata ycie?
W oddali zabrzmia dwik konchy, ogaszajcy
godzin snu.
Powiniene si pooyc - powiedzia Hermes. - Tego
lata i tak wpakowaem ci ju w tarapaty. A prawd
mwic, przybyem tu z przesyk.
- Z przesyk?
Jestem posacem bogw, Percy. - Wycign z torby
elektroniczne urzdzenie do podpisywania potwierdze i
poda mi je. - Podpisz tutaj, prosz.
Wziem do rki rysik, nie zdajc sobie sprawy, e
oplataj go dwa malekie zielone we.
Aj! Upuciem urzdzenie.
Au! - powiedzia Greg.
Doprawdy, Percy - upomniaa mnie Marta. - Czy ty
chciaby, eby kto tob rzuca o podog w stajni?
- Oj, yyy, przepraszam - Nie przepadaem za
dotyka-niem wy, ale wziem z powrotem do rki
urzdzenie i rysik. Marta i Greg wili si pod moimi
palcami, tworzc co w rodzaju uchwytu na dugopis,
ktrego musiaem uywac w drugiej klasie na polecenie
reedukatora.
Przywioze mi szczura? - spyta Greg.
Nie... odpowiedziaem. - Nie znalazem adnego.
Mogaby byc winka morska.
Greg! - zbesztaa go Marta. - Nie drocz si z
chopakiem!

Podpisaem i oddaem urzdzenie Hermesowi.


W zamian dostaem od niego kopert w morskim
kolorze.
Palce mi dray. Zanim jeszcze otworzyem przesyk,
miaem pewnoc, e pochodzi od mojego ojca.
Wyczuwa-em jego moc w tym piknym niebieskim
kolorze, jakby sama koperta bya zrobiona z morskiej
fali.
Powodzenia jutro powiedzia Hermes. Masz
piknie konia, ale wybaczysz mi, mam nadziej, jeli
bd trzyma kciuki za domek Hermesa.
I nie zniechcaj si, gdy to przeczytasz - zwrcia si
do mnie Marta. - On naprawd ma na uwadze twoje
dobro.
- Co masz na myli? - zapytaem.
Nie przejmuj si - powiedzia Greg. - A nastpnym
razem pamitaj o napiwku dla wy.
- Dosyc, wy dwoje - powiedzia Hermes. - Do
zobaczenia, Percy. Na razie.
Na jego korkowym hemie wyrosy niewielkie
skrzyde-ka. Jego sylwetk otoczya janica powiata, a
ja wie-dziaem ju doc o bogach, eby odwrcic wzrok,
zanim ukaza sw prawdziw bosk form. Znik w
olepiaj-cym rozblasku biaego wiata i pozostaem
sam z komi.
Wpatrywaem si w niebiesk kopert trzyman w
rce. Bya zaadrasenowana do mnie tym samym
zdecydowanym, eleganckim pismem, ktry ju raz
widziaem na paczce od Posejdona przysanej mi zeszego
lata.

Percy Jackson
zamieszkay pod adresem
Obz Herosw
Farm Road 3141 Long
Island, Nowy Jork 11954
Autentyczny list od mojego ojca. Moe napisa, e
wietnie si spisaem z tym Runem? Moe wyjania, o co
chodzi z Tysonem, albo przeprasza, e si wczeniej nie
odzywa? Byo tyle rzeczy, ktre chciaem znalec w tym
licie.
Otworzyem kopert i rozoyem kartk.
Na samym rodku byy wypisane dwa sowa:

Bd dzielny.
Nastpnego ranka wszyscy rozmawiali tylko o
wycigach, aczkolwiek kady co rusz spoglda w niebo,
jakby spodziewa si kolejnego nalotu ptakw
stymfa-lijskich. Ale aden potwr si nie pojawi. By
pikny letni dzie z niebieskim niebem i mnstwem
soca. Obz wraca powoli do swojego zwyczajnego
wygldu:
ki byy zielone, trawa bujna, kolumny budynkw lniy
biel, driady bawiy si wesoo w lesie.

A ja czuem si nieszczliwy. Nie spaem przez ca


noc, rozmylajc o ostrzeeniu otrzymanym od
Posejdona.
Bd dzielny.
Zastanawiaem si, dlaczego on sobie zadaje trud
wysania listu tylko po to, eby napisac dwa sowa?
Wyca Marta powiedziaa mi, e nie powinienem
czuc rozczarowania. Moe Posejdon mia jaki powd,
eby wyrazic si tak oglnikowo? Moe nie wiedzia,
przed czym konkretnie mnie ostrzega, ale czu, e zblia
si jakie wane wydarzenie... co, co moe kompletnie
zwalic mnie z ng, jeli nie bd przygotowany? Nie byo
mi atwo, ale usiowaem skupic ca uwag na wycigu.
Kiedy wraz z Annabeth wyjedalimy na tor, nie
mogem si nadziwic ulepszeniom, ktre Tyson
wprowa-dzi w rydwanie Ateny. Wz byszcza od
spiowych wzmocnie. Koa dostay dodatkowe magiczne
zawiesze-nie, tote jechalimy gadko nawet po
wybojach. Koska uprz bya tak doskonale wywaona,
e zwierzta reagowao na najlejsze pocignicie wodzy.
Tyson wyprodukowa dla nas rwnie dwa oszczepy,
kady z trzema przyciskami na drzewcu. Pierwszy z nich
sprawia, e oszczep otwiera si przy zetkniciu z celem,
wypuszczajc drut kolczasty, ktrego zadaniem byo
oplec i roztrzaskac koa wozu wspzawodnika. Drugi
uwalnia tpy grot wczni (uderzenie i tak tylko
bolesne), ktry mia zepchnc wonic z rydwanu. Trzeci
wyzwaloa hak, dziki ktremu mona byo uczepic si
rydwanu przeciwnika lub te go odepchnc.

Moim zdaniem bylimy wietnie przygotowani do


wycigu, ale Tyson i tak zaklina mnie, ebymy byli
ostroni. Inne zespoy te przygotoway mnstwo
sprytnych sztuczek i trzymay sporo asw w fadach
chlamid.
- Masz - powiedzia do mnie tu przed rozpoczciem
wycigu.
Poda mi zegarek na rk. Nie byo w nim nic
szczeglnego ot, rednkrbiaa tarcza i czarny skrzany
pasek - ale gdy tylko go zobaczyem, domyliem si, nad
czym Tyson tak majsterkowa przez cae lato.
Nie przepadaem za noszeniem zegarkw. Kogo
obchodzi, ktra jest godzina? Ale nie potrafibym mu
odmwic.
- Dziki, chopie - Zaoyem zegarek i stwierdziem,
e jest zaskakujco lekki i wygodny. Ledwie
zauwaaem, e mam go na rce.
Nie zdyem go wykoczyc na wypraw
wymanrrota Tyson. - Bardzo ci przepraszam.
Daj spokj, chopie. Nic si nie stao.
Jeli bdziesz potrzebowa wsparcia w czasie
wycigu
poradzi - nacinij tutaj.
Aha, okej. - Nie bardzo wiedziaem, dlaczego
kontrola
czasu ma mi tak bardzo pomc, ale jego zaangaowanie
byo wzruszajce. Obiecaem mu, e bd pamita o
zegarku. - No i wiesz, Tyson...
Spojrza na mnie.
Chciaem powiedziec, no... - Usiowaem wymylic,
jak przeprosic go za to, e przed wypraw wmawiaem

wszystkim, e on nie jest moim prawdziwym bratem.


Nieatwo byo mi znalec sowa.

Wiem co chcesz mi powiedziec oznajmi


Tyson,
czerwienic si ze wstydu. - Posejdon jednak si o mnie
troszczy.
- Yyy, no...

Wysa mi ciebie na pomoc. Dokadnie wtedy,


kiedy
potrzebowaem.
Zamrugaem oczami.
- Prosie Posejdona... o mnie?
- O przyjaciela - wyjani, mitoszc w palcach brzeg
koszulki. - Modzi cyklopi dorastaj samotnie na ulicach,
ucz si robic rne rzeczy ze zomu. Ucz si, jak
przeyc.
- Ale to okrutne!
Pokrci z zapaem gow.

To nas uczy doceniac drobne zdarzenia, nie byc


chciwymi i zymi jak Polifem. Ale ja si przestraszyem.
Potwory strasznie mnie cigay, czasem apay
pazurami...
Te blizny na twoich plecach?
W jego oku pojawia si za.

To sfinks na 72. ulicy. Wielki jak byk.


Pomodliem
si do Tatusia o pomoc. I niedugo potem znaleli mnie
ludzie z Meriwether. I spotkaem ciebie. To najlepsze, co
mnie w yciu spotkao. Przepraszam, e mwiem le o
Posejdonie. Przysa mi brata.
Gapiem si na zegarek podarowany mi przez Tysona.
- Percy! - zawoaa Annabeth. - Chod ju!

Chejron sta ju na linii startowej, gotw zadc w


konch.

Tyson... - powiedziaem.
- Id - odpar. - Wygracie!

No... tak, dobra, wielkoludzie. Wygramy ten


wycig
dla ciebie.
Wspiem si na rydwan i ustawiem na linii dokadnie
w chwili, kiedy Chejron da znak do startu.
Konie wiedziay, co maj robic. Popdzilimy torem
tak szybko, e wypadbym, gdybym nie trzyma w rkach
skrzanych lejcw. Annabeth chwycia si mocno
pop-rzeczki. Koa krciy si gadko i bez zarzutu.
Zaliczylimy pierwsze okrenie, wyprzedajc o dugoc
rydwan Clarisse, ktra bya zajta odpieraniem
oszcze-powych atakw ze strony braci Hoodw z
zaprzgu Hermesa.
- Mamy ich! - zawoaem, ale nieco za wczenie.

Uwaga! - krzykna Annabeth.


Rzucia pierwszy z oszczepw w trybie haka, strcajc
obcion oowiem siec, ktra miaa unieruchomic nas
oboje. Z boku pojawi si rydwan Apollina. Zanim Annabeth zdya signc po kolejny pocisk, wojownik
Apollina rzuci w nasze prawe koo oszczepem, ktry
poszed w drzazgi, wczeniej jednak pogruchota kilka
naszych szprych. Rydwan przechyli si i zachwia.
Byem przekonany, e koo rozpadnie si cakowicie, ale
jako udao nam si jechac dalej.
Poganiaem konie, eby nie traciy szybkoci.
Gnali-my teraz eb w eb z Apollinem, a Hefajstos
dogania nas. Ares i Hermes pozostali w tyle, jadc

zaprzg w zaprzg, odkd Clarisse stara si miecz na


oszczep z Connorem Hoodem.
Jeli oberwalibymy jeszcze raz w koo, musielibymy
si wywrcic.
- Mamy was! - krzykn wonica Apollina. By to
pierwszoroczniak. Nie pamitaem, jak mia na imi, ale
najwyraniej by bardzo pewny siebie.
Ta, jasne ! - odkrzykna do niego Annabeth.
Uniosa drugi z naszych oszczepw co byo sporym
ryzykiem, zwaywszy, e zostao nam jeszcze jedno pene
okrenie cisna nim w wonic Apollina.
Miaa doskonay cel. Oszczep wypuci ciki grot w
chwili, gdy uderzy wonic w klatk piersiow,
przewracajc go na towarzysza i wyrzucajc ich obu z
rydwanu eleganckim saltem w ty. Konie poczuy brak
napicia w lejcach i zupenie oszalay, wjedajc prosto
w tum. Widzowie rozpierzchli si w poszukiwaniu
schronienia, kiedy zwierzta wskoczyy na trybuny, a
zoty rydwan si przewrci. Rumaki pognay w kocu w
kierunku stajni, wlokc za sob wywrcony pojazd.
Mnie udao si utrzymac nasz rydwan w jednym
kawaku przez cae drugie okrenie, mimo e prawe
koo doc skrzypiao. Minlimy lini startow i
rozpoczlimy ostatni odcinek.
O trzeszczaa i stkaa. Z powodu poluzowanego koa
stracilimy prdkoc, mimo e konie suchay kadego
mojego polecenia, pracujc jak doskonale naoliwiona
maszyna.
A zesp Hefajstosa wci nas dogania.

Beckendorf umiecha si, naciskajc co na swojej


desce rozdzielczej. Z brzuchw jego mechanicznych koni
wystrzeliy stalowe linki, owijajc si wok naszej
tylniej barierki. Nasz rydwan zadra, kiedy ruszya
wcigarka Beckendorfa, cignc nas w ty a jego do
przodu.
Annabeth zakla i wycigna swj sztylet. Zacza
walczyc z linami, ale najwyraniej byy za mocne.
Nie przetn tego! krzykna.
Rydwan Hefajstosa by ju niebezpiecznie blisko, ich
konie lada moment mogy nas zadeptac.
- Zamie si ze mn! - powiedziaem Annabeth. Trzymaj lejce!
- Ale...
- Zaufaj mi!
Przesuna si na przd rydwanu i chwycia lejce, a ja
si odwrciem i starajc si nie stracic rwnowagi,
wycignem Orkana.
Uderzyem i liny pky niczym sznurki latawca.
Skoczylimy do przodu ale wonica Beckendorfa zjecha
tylko nieco na lewo i wyrwna z nami. Beckendorf
wycign miecz. Zamachn si na Annabeth, ale
odparowaem jego cios.
Zblia si koniec ostatniego okrenia. Nie mielimy
adnych szans. Potrzebowaem uszkodzic i
wyelimino-wac rydwan Hefajstosa, ale musiaem te
osaniac Annabeth. To, e Beckendorf by sympatycznym
chopa-kiem, wcale nie oznaczao, e nie wyle nas
obojga do szpitala, jeli pozwolimy sobie na chwil
nieuwagi.

Gnalimy teraz eb w eb, a z tyu gonia nas Clarisse


nadrabiajca straty.

Do zobaczenia, Percy! krzykn Beckendorf. Masz


tu may prezent poegnalny!
Wrzuci nam do rydwanu niewielki woreczek, ktry
natychmiast przyklei si do podogi i zacz wypuszczac
kby zielonego dymu.

Grecki ogie! - jkna Annabeth.


Zaklem. Syszaem opowieci o greckim ogniu.
Uznam, e mamy jakie dziesic sekund, zanim
wybuchnie.

Pozbd si go! - wrzeszczaa Annabeth, ale


nie
byem w stanie oderwac sakiewki od rydwanu.
Rydwan Hefajstosa jecha wci rwno z nami,
czeka-jc do ostatniej chwili, aby miec pewnoc, e ich
prezencik wybuchnie. Beckendordf cay czas zajmowa
mnie walk na miecze. Gdybym przerwa szermierk na
chwil dostatecznie dug, eby zajc si greckim
ogniem. Annabeth zostaaby zaatakowana i tak czy siak
bymy si rozbili. Usiowaem wykopac sakiewk stop,
ale si nie dao. Bardzo mocno si przyczepia.
W tej samej chwili przypomniaem sobie o zegarku.
Nie wiedziaem, jak miaby mi pomc, ale udao mi si
nacisnc przycisk stopera. Zegarek natychmiast zmieni
wygld. Powikszy si, jego metalowa oprawa rozwijaa
si spiralnie niczym migawka w starowieckim aparacie
fotograficznym, a skrzany pasek owin mi si o rami, i
chwil pniej byem uzbrojony w okrg tarcz bojow
o rednicy nieco ponad metra, wyoon od rodka
mikk skr, a od zewntrz wykonan ze lni-cego

spiu ozdobionego wzorami, ktrym nie miaam czasu


bliej si przyjrzec.
Wiedziaem jedno: Tyson stan na wysokoci zadania.
Uniosem tarcz, a miecz Beckendorfa odbi si od niej z
brzkiem. Jego gownia rozpada si na kawaki.
Co? krzykn. - Jak...
Nie mia czasu, eby powiedziec cokolwiek wicej,
poniewa popchnem j moj now tarcz i wyrzuciem
z rydwanu w piach.
Miaem wanie cic Orkanem wonic, kiedy
usysza-em wrzask Annabeth.
- Percy!
Grecki ogie sypa ju iskrami. Wsunem czubek
miecza pod skrzany woreczek i przerzuciem go jak
szpatuk. Bomba ogniowa skoczya i spada w sam
rodek rydwanu Hefajstosa, prosto pod nogi wonicy.
Ten wrzasn.
W uamku sekundy wonica podj waciw decyzj:
wyskoczy z rydwanu, ktry skrci gwatownie w bok i
eksplodowa zielonym ogniem. Metalowe konie jakby
dostay zwarcia. Obrciy si i pocigny poncy wrak
pod prd ku Clarisse i braciom Hood, ktrzy musieli
zjechac na bok, eby je ominc.
Annabeth pocigna za lejce, wchodzc w ostatni
zakrt. Byem pewny, e teraz si przewrcimy, ale jako
udao jej si utrzymac rwnowag i chwil pniej
popdzia konie przez linie mety. Tum wiwatowa.
Kiedy rydwan si zatrzyma, otoczyli nas przyjaciele.
Zaczli wykrzykiwac nasze imiona, ale Annabeth
prze-krzyczaa ten wrzask.

Cicho! Suchajcie! To nie tylko nasza zasuga!


Tum wcale nie chcia si uciszyc, ale Annabeth nie
dawaa za wygran.

Nie poradzilibymy sobie bez pomocy jeszcze


jednej
osoby. Nie wygralibymy tego wycigu, ale te nie
zdobylibymy Runa i nie uratowalibymy Grovera i tak
dalej! Zawdziczamy ycie Tysonowi, ktry jest...
- Moim bratem - powiedziaem doc gono, eby
wszyscy syszeli. Tyson jest moim maym braciszkiem.
Tyson si zarumieni. Tum wiwatowa. Annabeth
pocaowaa mnie w policzek, co wywoao jeszcze
gonie-jsze okrzyki. Wszyscy mieszkacy domku Ateny
wzili mnie, Annabeth i Tysona w ramiona i ponieli nas
ku podium, gdzie oczekiwa Chejron z wiecami
laurowymi.

ROZDZIA

XX

MAGIA RUNA DZIAA ZBYT DOBRZE

Byo to jedno z najszczliwszych popoudni, jakie


spdziem na obozie, co zapewne stanowi potwierdzenie
tezy, e nigdy nie wiadomo, kiedy wiat rozpadnie si na
kawaki.

Grover oznajmi, e zostanie z nami przez reszt lata,


zanim ruszy ponownie na poszukiwanie Pana. Jego
szefowie z Rady Starszych Kopytnych byli pod takim
wraeniem jego osignic (nie da si zabic i przetar
drog dla przyszych poszykiwaczy), e otrzyma od nich
dwa miesice urlopu i nowe piszczaki z trzciny. Miao to
rwnie z stron: Grover upiera si przy graniu na
tych piszczakach caymi popoudniami, a jego muzyczne
zdolnoci nie poprawiy si znaczco. Gra na przykad
YMCA, a krzaczki truskawek dostaway szau i owijay
si wok naszych stp, jakby usioway nas udusic. Sk
w tym, e wcale im si nie dziwiem.
Grover oznajmi mi rwnie, e jest w stanie przerwac
to empatyczne poczenie midzy nami, jak ju si
spotkalimy, ale powiedziaem mu, e jeli nie ma nic
przeciwko temu, wolabym je utrzymac. Odoy swoje
piszczaki i wlepi we mnie wzrok.
Ale jeli ja znw wpakuj si w tarapaty, to ty
bdziesz w niebezpieczestwie, Percy. Moesz nawet
umrzec!
- Jeli znw wpakujesz si w tarapaty, to ja chc o tym
wiedziec. I przybd ci znw na pomoc, kozioku. Nie
zgadzam si na nic innego.
W kocu zgodzi si nie likwidowac tego poczenia. I
wrci do wygrywania starych szlagier w truskawkom.
Nie musiaem czyc si telepatycznie z rolinami, eby
wiedziec, co o tym myl.

Pniej po treningu uczniczym, Chejron odcign mnie


na bok i powiedzia, e zatuszowa moje problemy w
Meriwether. Szkoa nie oskaraa mnie ju o zniszczenie
sali gimnastycznej a policja take mnie nie szukaa.

Jak panu si to udao? zapytaem.


Oczy Chejrona rozbysy.
- Przekonaem ich po prostu, e ich miertelne oczy
widziay tego dnia co zupenie innego... wybuch pieca, z
ktrym nie miae nic wsplnego.

Powiedzia im pan i oni to, ot tak, kupili?


Pokombinowaem co nieco przy Mgle. Kiedy, jak
bdziesz gotowy, poka ci, jak to si robi.
Czy to znaczy, e moge w przyszym roku wrcic do
Meriwether?
Chejron unis brwi.
- Oh, nie, oni i tak ci wyrzucili. Twj dyrektor, pan
Bonsai, powiedzia, e... Jak on to uj? Masz niedobr
karm, ktra rozbija edukacyjn aur szkoy. Ale nie
jeste w adnym konflikcie z prawem, co stanowi spor
ulg dla twojej mamy. Aha, skoro ju mowa o twojej
mamie...
Odpi swj telefon komrkowy od koczanu i poda
mi go.

Najwyszy czas, eby do niej zadzwoni.


Najtrudniejszy by sam pocztek. To cae "Percy
-Jacksonie - co - ty - sobie - wyobraasz - czy - ty - wiesz
-jak - ja si - martwiam - eby - tak - wymknc - si do

obozu bez - pozwolenia na- niebezpieczn - misj i


wystraszyc - mnie - na - mierc" - i tak dalej. Ale w
kocu urwaa, eby zaczerpnc oddechu.
- Ale si ciesz, e jeste cay i zdrowy!
To wanie jest cudowne w mojej mamie. Nie umie si
naprawd gniewac. Usiuje, ale to nie ley w jej naturze.
- Przepraszam, mamo - powiedziaem. - Nigdy wicej
ci nie wystrasz.

Nie obiecuj mi tego, Percy. Wiesz doskonale, e


bdzie tylko gorzej. - Usiowaa nadac swojemu gosowi
obojtne brzmienie, ale wiedziaem, e jest roztrzsiona.
Chciaem powiedziec co, dziki czemu poczuaby si
lepiej, ale wiedziaem, e miaa racj. Jako osoba pkrwi
zawsze bd robi rzeczy, ktre na pawaj mnie
przeraeniem. A w miar jak bd dorasta,
niebezpie-czestwa stan si tylko groniejsze.
Mog przyjechac na chwil do domu
-zaproponowa-em.
- Nie, nie. Zosta na obozie. Ucz si. Rb, co trzeba.
Ale wrcisz do domu na nastpny rok szkolny?

Tak, oczywicie. To znaczy, jeli znajdzie si


jeszcze
szkoa, ktra mnie przyjmie.
- Och, na pewno co znajdziemy, kochanie powiedzia-a z westchnieniem mama. - Musi byc jakie
miejsce, gdzie jeszcze nas nie znaj.

Co do Tysona, obozowicze traktowali go jak bohatera.


Bardzo bym si cieszy, gdyby pozosta moim
wsploka-torem w domku na zawsze, ale tego wieczoru,

kiedy siedzielimy na piaskowej wydmie nad zatok


Long Island, powiedzia mi co, co cakowicie mnie
zaskoczyo.
- Miaem sen od taty zeszej nocy - oznajmi. - Chce,
ebym go odwiedzi.
Zastanawiaem si, czy sobie arty stroi, ale on nie
bardzo umia artowac.

Posejdon przysa ci wiadomoc we


nie?
Tyson przytakn.

Chce, ebym reszt lata spdzi pod wod.


Nauczy
si pracy w kuniach cyklopw. Mwi, e to pra... prat...
- Praktyki?
Tak.

Potrzebowaem duszej chwili, eby si z tym


pogodzic. Przyznaj, poczuem lekkie ukucie zazdroci.
Posejdon nigdy nie zaprosi mnie pod wod. A potem
przysza druga myl: Tyson odejdzie? Tak po prostu?
- Kiedy odchodzisz? - spytaem.
Zaraz.
Zaraz? To znaczy... teraz zaraz?
- Teraz.
Wpatrywaem si w fale zatoki Long Island. Woda
poyskiwaa czerwieni zachodu soca.
Ciesz si z tob, wielkoludzie - wydusiem z siebie
w kocu. - Naprawd.
Ciko mi si rozstawac z moim nowym bratem powiedzia Tyson drcym gosem. - Ale chc co robic.
Bro dla obozu. Bdziecie tego potrzebowac.
Wiedziaem, niestety, e mia racj. Runo nie
rozwie wszystkich problemw obozu. Luke jest wci

na wolno-ci i zbiera armi na pokadzie "Ksiniczki


Androme-dy". Kronos odradza si w swojej zotej
trumnie. W kocu trzeba bdzie stawic im czoa.

Wyprodukujesz najlepsz bro jaka


kiedykolwiek
istniaa - powiedziaem Tysonowi, unoszc z dum
zegarek - Zaoe si, e bdzie te podawaa bardzo dobry
czas.
Tyson pocign nosem.
- Bracia powinni sobie pomagac.

Jeste moim bratem - powiedziaem. - Nie ma co


do
tego wtpliwoci.
Poklepa mnie po plecach tak mocno, e niemal wbi
mnie w wydm. Nastpnie otar z z policzka i wsta,
gotujc si do drogi.
Uywaj tej tarczy jak naley.
Oczywicie, wielkoludzie.
- Kiedy uratuje ci ycie.
Sposb, w jaki to powiedzia, tak absolunie
mimocho-dem, sprawi, e zastanowiem si, czy
przypadkiem oczy cyklopw nie zagldaj w przyszoc.
Zszed po play ku linii wody i zagwizda. Hipokamp o
imieniu Tczu wyskoczy spomidzy fal. Patrzyem, jak
odjedaj razem w kierunku krlestwa Posejdona.
Kiedy znikli spojrzaem na mj nowy zegarek.
Nacis-nem stoper i tarcza rozwina si spiralnie do
penych rozmiarw. W spiu wyryte byy obrazy w
greckim stylu: sceny z naszych przygd tego lata. Bya
tam Annabeth zabijajca lajstrygoskiego zawodnika w
zbijanego, ja walczcy ze spiowymi bykami na Wzgrzu
Herosw, Tyson pyncy na Tczusiu w kierunku

"Ksi-niczki Andromedy", krownik " CSS


Birmingham" strzelajcy z dzia do Charybdy.
Przebiegem palcami po postaci Tysona walczcego z
hydr i trzymajcego w rce pudeko pczkw.
Nie byem w stanie odgonic smutku. Wiedziaem, e
bdzie mu dobrze na dnie oceanu, ale byem te pewny,
e bd bardzo tskni za wszystkim, co si z nim
czyo- za jego uwielbieniem dla koni, sposobem, w jaki
naprawia rydwany albo te miady metal goymi
rkami, tym, jak zawizywa przeciwnikw w supeki.
Bd tskni nawet za jego przypominajcym trzsienie
ziemi chrapaniem na ssiednim ku.

Hej, Percy.
Odwrciem si.
Na szczycie wydmy stali Annabeth i Grover. Piasek
najwyraniej dosta mi si do oczu, poniewa strasznie
mrugaem.

Tyson... - powiedziaem do nich. - Musia...


Wiemy - odrzeka cicho Annabeth. - Chejron nam
powiedzia.
Kunie cyklopw wzdrygn si Grover. Sysza-em, e maj okropne stowki. Rozumiesz, nie
ma tam w ogle tortilli.
Annabeth wycigna do mnie rk

Chod, Glonomdku. Czas na kolajc.


Powdrowalimy razem w kierunku pawilonu
jadalne-go - nasza trjka jak za dawnych czasw.

Tej nocy szalaa burza, ale omina Wzgrze Herosw,


jak to burze maj w zwyczaju. Byskawice waliy w
horyzont, ale ani kropla nie spada na dolin. Bylimy
znw dobrze chronieni, zamknici w magicznych
granicach - wszystko dziki dziaaniu Runa.
A mimo to miaem niespokojne sny. Syszaem
drwi-cy gos Kronosa dobywajcy si z otchani Tartaru:
Polifem siedzi lepy w swojej jaskini, herosku, wierzc,
e odnis wielkie zwycistwo. W czyme mniejsza jest
twoja uuda?
Zimny miech tytana odbija si echem w ciemnoci.
Nastpnie sceneria si zmienia. Szedem za Tysonem
na dno morza, na dwr Posejdona. By to wietlisty paac
wypeniony bkitnym blaskiem, o posadzce z pere. I
tam, na tronie z koralowca, siedzia mj ojciec, ubrany
jak prosty rybak w brzowe szorty i wyblaky na socu
podkoszulek. Spojrzaem w jego ogorza twarz, w jego
gbokie, zielone oczy, a on wyrzek tylko dwa sowa:
Bd dzielny.
Obudziem si przeraony.
Kto wali w moje drzwi, po czym do rodka wpad
Grover, nie czekajc na pozwolenie.
- Percy! - wybekota - Annabeth... na wzgrzu... ona...
Wyraz jego oczu powiedzia mi, e co jest bardzo, ale
to bardzo nie w porzdku. Annabeth trzymaa tej nocy
wart, pilnujc Runa. Jeli cokolwiek si stao...
Zrzuciem koc, czujc, e krew zamarza mi w yach
na ld. Byskawicznie zaoyem jakie ciuchy, podczas
gdy Grover usiowa wydobyc z siebie choc jedno

sensowne zdanie, ale by na to zbyt oszoomiony. Ledwie


apa powietrze.

Ona tam ley... tylko ley...


Wybiegem i pognaem przez centralny dziedziniec, a
Grover depta mi po pitach. Dopiero wstawa wit, ale
cay obz najwyraniej by ju na nogach. Wieci si
roznosiy. Co wielkiego si wydarzyo. Kilkoro
obozowrczw biego ju w kierunku wzgrza: satyrowie,
nimfy i herosi w dziwacznym pomieszaniu zbroi i piam.
Usyszaem za sob ttent kopyt: to Chejron
przygalo-powa ku nam z pospn min.

To prawda? - spyta Grovera.


Grover zdoa jedynie skinc gow, wzrok mia
mtny.
Usiowaem si dowiedziec, co si stao, ale Chejron
chwyci mnie za rk i bez trudu wsadzi sobie na
grzbiet. Razem pognalimy w gr zbocza, gdzie zaczy na
si ju zbierac niewielki tum.
Spodziewaem si, e na sonie nie bdzie Runa, ale
ono nadal tam wisiao, poyskujc w pierwszych
promie-niach jutrzenki. Burza osaba, zalewajc niebo
krwisto-czerowon powiat.
- Przeklty krl tytanw - powiedzia Chejron. - Znw
nas oszuka, dajc sobie kolejn moliwoc uzyskania
kontroli nad przepowiedni.
Co ma pan na myli?
Runo odrzek. - Runo spenio swoj rol a za
dobrze.

Popdzilimy znw do przodu, a wszyscy uskakiwali


nam z drogi. Pod sosn leaa nieprzytomna dziewczyna.
Koo niej klczaa druga, odziana w greck zbroj.
Krew szumiaa mi w uszach. Nie byem w stanie
normalnie mylec. Kto zaatakowa Annabeth? Ale w
takim razie dlaczego Runo jest wci na swoim miejscu?
Sama sosna wygldaa doskonale, bya caa i zdrowa,
nasycona istot Zotego Runa.
W tym momencie uwiadomiem sobie, e to nie
Annabeth ley pod drzewem. Ona bya t dziewczyn w
zbroi, klczc obok nieprzytomnej. Kiedy nas zobaczya,
podbiega do Chejrona.

To... ona... zupenie nagle...


Po policzkach cieky jej zy, ale ja wci nic nie
pojmo-waem. Byem zbyt oszoomiony, eby cokolwiek
zrozu-miec. Zeskoczyem z grzbietu Chejrona i pobiegem
w stron nieprzytomnej dziewczyny.
- Percy, zaczekaj! - zawoa Chejron.
Uklkem przy jej boku. Miaa krtkie czarne wosy i
piegowaty nos. Zbudowana bya jak dugodystansowa
biegaczka, zwinna i silna, a sdzc po bieganiu bya
troch punkw, a troche gotk: czarna koszulka, czarne
wystrzpione dinsy i skrzana kurtka i przypin -kami
mnstwa zespow, o ktrych nawet nie syszaem.
Nie bya z obozu. Nie rozpoznawaem w niej nikogo z
domkw. A jednak miaem dziwne wraenie, e ju j
kiedy widziaem...

To prawda - powiedzia Grover, wbiegajc


zadyszany
na wzgrze. Nie wierz...
Nikt inny nie podchodzi do dziewczyny.

Pooyem jej rk na czole. Miaa zimn skr, ale w


palcach czuem lekkie mrowienie, tak jakbym dotkn
czego gorcego.
- Potrzeba jej nektaru i ambrozji - powiedziaem.
Dziewczyna zdecydowanie bya pkrwi, niezalenie
od tego, czy naleaa do obozu, czy nie. Wystarczyo jej
dotknc, eby to poczuc. Nie miaem pojcia, dlaczego
wszyscy, s tak przeraeni.
Wziem j w ramiona i uniosem do pozycji siedzcej,
opierajc sobie jej gow na ramieniu.

Hej! zawoaem do pozostaych. - Co wam


wszystkim si stao? Trzeba j zaniec do Wielkiego
Domu!
Nikt si nie poruszy, nawet Chejron. Wszyscy stali
jak zamurowani.
Miaa niewiarygodnie niebieskie tczwki - jaskrawo
niebieskie.
Dziewczyna spojrzaa na mnie w osupieniu, drc i
rozgldajc si dziko dookoa.
- Kim...
Jestem Percy - powiedziaem. - Jeste bezpieczna.
Miaam dziwny sen...
Wszystko w porzdku.
- Umieraam.
- Nie zapewniem j. - yjesz. Jak masz na imi?
To by ten moment, kiedy zrozumiaem. Zanim
zdya cokolwiek powiedziec.
Bkitne oczy dziewczyny przewiercay mnie na wylot
i zrozumiaem, o co chodzio w tym poszukiwaniu Zotego
Runa. W zatruciu drzewa. We wszystkim. Kronos

zaplanowa to wszystko po to, eby wprowadzic do gry


jeszcze jedn figur - kolejn moliwoc uzyska-nia
kontroli nad przepowiedni.
Nawet Chejron, Grover i Annabeth, ktrzy powinni
si cieszyc z tego, co si stao, byli zbyt oszoomieni i zbyt
pochonici myl, jakie to moe miec znaczenie dla
przyszoci. A ja trzymaem w ramionach osob, ktrej
przeznaczeniem byo zostac moj najblisz
przyjaci-k, albo te moim najgroniejszym wrogiem.
Jestem Thalia - powiedziaa dziewczyna. - Crka
Zeusa.

You might also like