You are on page 1of 5

Fragment

Rozdzia I

www.olsztyn.gazeta.pl/kronikapolicyjna
Morderstwo wPonarach
Wostatni sobot sierpnia wbarokowym paacu nad jeziorem Ponary zostaa zamor-
dowana rosyjska rodzina. Ofiarami s pidziesicioletni mczyzna ijego trzydziesto-
dziewicioletnia ona. Ich pitnastoletnia crka zagina. Rzecznik prasowy policji poin-
formowa, e zakoczono przeszukiwanie lasu ijeziora. Dziewczynki wtych miejscach nie
odnaleziono. Rosyjska rodzina od siedmiu lat zajmowaa jedno zpaacowych mieszka.
Przepuci ich na pasach, ci wrewanu skopali
jego samochd
Kierowca volkswagena zatrzyma si przed przejciem dla pieszych, aby przepuci
dwch mczyzn. Ci, przechodzc przez jezdni, podeszli do jego auta ikopic oraz ude-
rzajc rkami, uszkodzili karoseri. Policjanci po chwili zatrzymali sprawcw. Dwudzie-
stodwuletni Robert G. idwudziestoomioletni Mariusz C. byli pijani. Nie potrafili wyjani,
dlaczego zniszczyli samochd.
Policjanci odpowiedz za ucieczk aresztanta
Komendant policji wMorgu zawiesi wczynnociach dwch podwadnych. Podczas
ich suby zbieg zaresztu niebezpieczny przestpca Sylwester K. zwany Majorem. Policja
nadal poszukuje Majora. Zarzuca si mu porwanie dwch olsztyskich przedsibiorcw.

Barokowy, biay paac wyrasta zniewielkiego wzniesienia opasanego lasem. Prowa-


dzia do niego wirowa droga. Nad gmach wzleciay wrony sposzone przez nadjedajcy
samochd. Kraczc dononie, opaday wd, na moment zawisay nad jasnymi mu-
rami, po czym ponownie wzbijay si wniebo. Zaparkowaam przy starej kuni. Wyjam
z baganika torb na kkach i cignc j po nierwnociach, skierowaam si do
bramy. Za ni znajdowa si dziedziniec poronity kpkami trawy. Rozejrzaam si.
Pknicia na murze, szczeliny odsaniajce kawaki cegie, wysokie okna zabite de-
skami. Od dawna nikt nie dba o to miejsce. Mimo zniszcze paac wci olniewa
elementami barokowej architektury. Wok smukych kolumn wiy si licie akantu,
aogromne drzwi zdobia bogata ornamentyka.
Przystanam, aby przyjrze si kartuszom herbowym znajdujcym si wbocznej ele-
wacji. Na jednym herbie widnia rok 1743, na drugim 1893. Oba przedstawiay nog
drapienego ptaka po lewej stronie iwczni po prawej. Przy drzwiach zobaczyam do-
mofon zdziesicioma przyciskami. Nacisnam pierwszy. Nikt si nie odezwa. Przyoy-
am palec do numeru 5. Po chwili usyszaam dwik podnoszonej suchawki ikrtkie
pytanie:
Kto?
Nie byam pewna, czy to gos kobiety, czy mczyzny. Pochyliam si do domofonu
ipowiedziaam:
Nazywam si Alicja Prus, bd tu mieszka, nie mam klucza. Prosz mi otworzy.
Co zazgrzytao, po czym miy kobiecy gos oznajmi:
Domofon jest zepsuty. Drzwi otwieraj si bez klucza.
Nacisnam cik klamk iweszam do rodka. Drewniane, rzebione schody wiy
si spiral ku grze. Byy pikne, niestety pokrywaa je warstwa piachu. Zaczam si po
nich wspina. Wielka torba obijaa mi si oporcz inogi. Stanam wkocu na pierw-
szym pitrze. Znajdowao si tutaj mnstwo gratw. Skrciam wlewo irozgldaam si
na obie strony, eby nie przegapi drzwi znumerem 7. Minam mieszkanie numer 5.
Kolejne drzwi, bez numeru, byy zastawione obskurn szafk, na ktrej leaa butelka
po winie. Na nastpnych drzwiach widniaa dziesitka. Zawrciam do drzwi bez nume-
ru, pochyliam si ponad szafk iwsunam klucz do zamka. Nie pasowa. Usyszaam
kroki. Wmoj stron sza moda, rudowosa kobieta wzaawansowanej ciy.
Umiechnam si uprzejmie ipierwsza powiedziaam Dzie dobry. Ruda dziewczy-
na wyja papierosa zust, nosem wypucia obok siwego dymu iodezwaa si:
Te drzwi, ktre prbowaa otworzy, nale do pitki. Mieszkaj tam Misiaki.
Mam zaj mieszkanie numer 7. Czy mogaby mi pokaza, gdzie to jest? zapyta-
am. Przygryza papierosa iprzez zacinite zby powiedziaa:
Ja pierdol, nie zazdroszcz ci. Nigdy nie chciaabym tam zamieszka, nawet gdyby
dziennie pacili mi stwk.
Dlaczego?
Naprawd nic nie wiesz? Przecie wtamtym mieszkaniu zostay zamordowane dwie
osoby. Wszystkie gazety otym pisay iwtelewizji nas pokazywali, mnie te.
Dziewczyna rozkrcaa si. Mwia zzawrotn prdkoci. Sowa wypaday zjej ust
niczym zkarabinu maszynowego. Zapowiadaa si na doskonae rdo informacji.
O morderstwie oczywicie wiem, to ono mnie tu sprowadza oznajmiam. Przez
chwil patrzya na mnie zaskoczona. Nastpnie przesuna papierosa wkcik ust ipo-
wiedziaa:
Nie rozumiem.
Zaraz wszystko wyjani, ale najpierw poka mi, gdzie jest mieszkanie numer 7.
Prowadzia mnie dugim korytarzem, po ktrego obu stronach stay stare szafy, ka
polowe, kartony iczci zdemontowanych mebli. Wygldao na to, e mieszkacy paacu
wystawiali niepotrzebne rzeczy na hol, zamieniajc go wklaustrofobiczn rupieciarni.
Cignam torb za sob, bo obok mnie si nie miecia. Minymy wielk blaszan
wann wypenion szmatami, butelkami ikartonami, za ni staa pralka Frania, potem
byy drzwi znumerem 7.
To tutaj powiedziaa. Wsunam klucz i przekrciam. Dziewczyna staa tu za
mn. Jej wielki brzuch napiera na moje plecy. Wesza do mieszkania, nie czekajc na
zaproszenie. Znalazymy si w duym naronym pokoju z dwoma oknami, jedno na
wprost drzwi, drugie na lewo. Porodku sta adny, okrgy st, na prawo przy cia-
nie wersalka ifragment meblocianki sprzed wier wieku. Po przeciwnej stronie, pod
oknem, umieszczono metalowe, stare ko iszafki kuchenne. Na lewo od drzwi zobaczy-
am zlew ikuchenk elektryczn. Zbliyam si do okna na wprost. Roztacza si zniego
pikny widok na ogrd, za ktrym przebyskiwao lustro jeziora. Ruda dziewczyna kr-
ya po pokoju jak tropice dzikie zwierz. Nagle przystana przy stole ipowiedziaa:
Nazywam si Anka, mieszkam pod trjk. Niewiele tu si zmienio, wymalowali
ciany izabrali dywan. Na pewno by cay we krwi. Wczowieku jest sze litrw krwi,
aWoodia musia jej mie wicej, bo by wyjtkowo wielkim facetem. Otworzya drzwi
znajdujce si przy meblociance inacisna wcznik wiata. Stanam obok niej izaj-
rzaam do rodka. Bya to niewielka azienka zprysznicem imocno sfatygowanym ki-
blem. cian do wysokoci ptora metra pokryway stare, popkane kafelki, zupenie
pozbawione fugi.
Niezbyt tu estetycznie stwierdziam.
Aczego si spodziewaa, azienek krlewskich? Jak chcesz si my wlepszych wa-
runkach, musisz sobie wyremontowa, gmina tego za ciebie nie zrobi.
Nie bd niczego remontowa, szkoda kasy. Zamierzam pomieszka tutaj tylko kil-
ka tygodni, apotem wracam do siebie.
Uciekasz przed facetem? zapytaa dziewczyna.
Nie, przed nikim nie uciekam odparam. Wyjam ztorby ksik. Podajc j Ance,
powiedziaam:
To jest moje debiutanckie dzieko, kilka kryminalnych opowiada. Wzia egzem-
plarz iwyranie podekscytowana zapytaa:
To naprawd twoje? Kiwnam potakujco gow. Patrzya na granatow okadk,
na ktrej widniay due biae litery, skadajce si wtytu: Zagadki kryminalne Warmii
iMazur. Zagwizdaa na widok mojego nazwiska.
Jeste krewn tego Prusa?
Nie, nie jestem. Wygldaa na rozczarowan. Pooya ksik na st.
Napiszesz dedykacj? poprosia. Pochyliam si nad otwartym egzemplarzem. Kil-
kunastoma sowami zapeniam grn cz strony. Na dole wstawiam dat ipchnam
ksik wstron dziewczyny. Podniosa j iprzeczytaa:
Rudej Ance, bohaterce mojej kolejnej powieci kryminalnej, ktr zamierzam napi-
sa wpaacu wPonarach, autorka, Alicja Prus. Umiechna si ipodzikowaa. Cze-
kaam na lawin pyta, adne jednak nie pado. Dziewczyna staa z przycinit do
brzucha ksik ipatrzya na mnie obojtnie, jakby nie dotara do niej tre dedykacji.
Zaczam wic mwi:
Chc napisa omorderstwie, ktre tutaj popeniono. Przyjechaam do Ponar, eby
zebra materiay, eby zwami porozmawia. Anka otworzya ksik iponownie prze-
czytaa dedykacj. Entuzjazm wystrzeli zniej jak zprocy.
Naprawd bdziesz onas pisa? Super! Ale bdzie jazda! Wszystkich to ruszy, na-
wet pana Adama. Kto by pomyla, nasze morderstwo bdzie wksice.
Na pocztek musz dowiedzie si jak najwicej osamych ofiarach. Opowiesz mi
onich?
Oofiarach? Ale ja ich dobrze nie znaam. Mieszkam wpaacu dopiero od stycznia.
Tacy Lasoccy czy Nowakowie, oni mieszkaj tutaj od zawsze. Znimi porozmawiaj oofia-
rach.
Znimi te porozmawiam. Dla mnie wana jest kada relacja, twoja rwnie. Moe
si okaza, e zauwaya co, czego inni nie dostrzegli. To co? Opowiesz mi onich?
No dobrze, tylko pozwl, e najpierw zrobi siusiu, bo mj maluch znowu kopie
mnie wpcherz. Gdy Anka zamkna si wazience, wyjam ztorby komrk, wmenu
odnalazam dyktafon iwczyam nagrywanie. Pooyam aparat na parapecie, obok nie-
go postawiam kosmetyczk. Nie chciaam, aby moi rozmwcy widzieli, e rejestruj ich
opowieci. Dyktafon mgby ich peszy, zaway na szczeroci. Wyjam jeszcze ztorby
czekoladki, otworzyam je iczekajc na ciarn ssiadk, zjadam dwie sztuki. Siedzia-
am przy stole, Anka zaja miejsce na wersalce. Podajc jej pudeko z czekoladkami,
zagadnam:
Chopiec czy dziewczynka?
Chopiec. Mj Mariusz taki dumny, e to bdzie chopiec. Kretyn. Jakby zrobienie
chopca wymagao wikszych umiejtnoci ni zrobienie dziewczynki. Wzia jedn cze-
koladk. Zerwaa papier przysaniajcy cukierki izoya go wmay kubeczek. Dopiero
gdy wyja papierosy domyliam si, e ten kubeczek ma posuy jej za popielniczk.
Zacigna si dymem izapytaa:
Czy wswojej ksice podasz nasze nazwiska?
Tylko wtedy, gdy wyrazicie na to zgod.
Mj Mariusz si nie zgodzi, ale ja nie miaabym nic przeciw. To musi by fajne, tak
przeczyta ksik osobie. Zgodziabym si nawet na umieszczenie mojego zdjcia.
To wydawca zadecyduje, czy zdjcia znajd si wpowieci, ale wydaje mi si, e to
dobry pomys.
Namw wydawc, eby byy te zdjcia. Dam ci fotk mojego synka, podpiszesz j
Rumcajs, bo tak zMariuszem go nazywamy.
Najpierw musz napisa ksik. Licz, e mi pomoesz. Opowiedz mi ozamordo-
wanych. Wypucia dym nosem izacza szybko mwi, jakby chciaa duo powiedzie
wbardzo krtkim czasie.

Ksika ukae si w maju 2011 roku nakadem Wydawnictwa Replika. Informacje o niej
znajdziecie na www.replika.eu

You might also like